Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Tuż przed snem Basia postanawia wgramolić się do łóżka rodziców, by mogli jej co nieco poopowiadać. Takiej okazji nie przepuści też Janek! Pamiętacie, jak zbierał karty piłkarskie? I jak Mama grała w piłkę? Albo jak wybrali się wszyscy do lasu i do muzeum? Właśnie o tym opowiadają Basi i Jankowi rodzice. Wspominają też wspólnie wizytę w bibliotece, inwazję kolorowych zwierzaków tuż przed Wigilią, no i wyprawę na narty. Tyle się działo… a ile jeszcze przed nimi!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 61
Tekst:
Zofia Stanecka
Ilustracje:
Marianna Oklejak
Logo serii i projekt graficzny:
Dorota Nowacka
Wydawca:
Agnieszka Betlejewska
Korekta:
Bożenna Kozerska
Produkcja:
Jolanta Powierża
tekst © Zofia Stanecka
© HarperCollins Polska sp. z o.o.,
Warszawa 2021
Wszystkie prawa zastrzeżone,
łącznie z prawem reprodukcji części
lub całości dzieł w jakiejkolwiek formie.
HarperCollins jest zastrzeżonym znakiem
należącym do HarperCollins Publishers, LLC.
Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane
bez zgody właściciela.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
ISBN 978-83-276-7114-1
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
Basia podciągnęła spodnie od piżamy, wzięła pod pachę Miśka Zdziśka i podreptała do pokoju rodziców.
– Dziś zasypiam z wami – oświadczyła. Wdrapała się na łóżko i umościła między rodzicami.
– Najlepiej mi się śpi w waszym łóżku – dodała. – A wam też się przyda, jak nie będziecie tacy samotni beze mnie.
– Całkiem dobrze sobie z Mamą radzimy, kiedy jesteśmy razem – mruknął Tata.
– Wiem, wiem. – Basia poklepała go po ręce. - Ale ze mną będzie wam jeszcze lepiej. Dziadek mówi, że jestem milutka. Misiek Zdzisiek też tak uważa. I jest ciekawy, co nam dziś opowiecie na dobranoc. Może coś o mnie? On bardzo lubi o mnie słuchać. Na przykład o tym, jak byłam całkiem mała. Taka malutka jak ziarenko piasku, a potem jak kamyczek, a jeszcze potem jak kijanka, żabka i wreszcie jak Franek. Tylko trochę mniejsza. Albo o tym, jak był w domu remont.
– Oj, tak. Tego nie da się zapomnieć – wtrąciła Mama. – Myślałam, że nigdy się nie skończy!
– Przyszedł pan Wojciech, który wcale nie miał złotej rączki i chlapał farbą, i wiercił wiertarką. Wrrr!!! – entuzjazmowała się Basia.
– Wlll? – dobiegło z łóżeczka Franka. – Nanek ce wlll!
– No pięknie. – Mama westchnęła. – Teraz zamiast jednego będziemy mieli aż dwoje milutkich dzieci w łóżku.
– Dlaczego dwoje? A ja?! – W progu pokoju stał Janek. Nie bardzo długo stał, bo szybciutko wskoczył obok Basi.
– Teraz to raczej prędko nie zaśniemy. – Tata się roześmiał.
Miał rację. Bo tyle jeszcze zostało do opowiedzenia! Na przykład o tym, jak Janek zbierał karty piłkarskie, a Mama grała w piłkę. Albo o wyprawie do lasu. I o wycieczce do muzeum. A jeszcze o wizycie w bibliotece i o robieniu zwierzaków na choinkę. No i o nartach! Basia słuchała tego wszystkiego bardzo zadowolona. Myślała o tym, że nie ma lepszych opowieści od tych, które mówią o niej samej!
– Musimy zrobić remont – oznajmiła Mama przy kolacji.
– Porozmawiamy o tym jutro, dobrze? – poprosił Tata.
– Kran w łazience kapie – ciągnęła niezrażona Mama – woda w toalecie źle spływa, kontakt nad blatem nie styka, a dziś odpadła klamka w drzwiach do salonu. Nie da się żyć w domu, w którym wszystko się psuje!
– Dziś nie mogę o tym myśleć. Jestem taki zmęczony, że nie pamiętam nawet, jak się nazywam.
Basia wdrapała się Tacie na kolana.
– Jesteś Tata Jacuś – przypomniała – który umie wszystko naprawić. Na przykład pozytywkę od Dziadka Henryka. Prawda?
Tata uśmiechnął się krzywo.
– Bo wiesz, Tato... – Basia spojrzała na niego poważnie – nie da się żyć w domu bez pozytywki.
Temat remontu wrócił następnego dnia. Tym razem przez imponujących rozmiarów rysunek przedstawiający fioletowego żółwia, który pojawił się na ścianie nad łóżkiem Basi.
– Skąd on się tu wziął? – spytał Tata.
Basia rozejrzała się, jakby szukała odpowiedzi w kącie lub na suficie.
– Sam wszedł na ścianę? – zaryzykowała w końcu.
– Szkoda, że sam z niej potem nie zszedł – mruknęła Mama.
– Na pewno pomożesz mu zejść, Tatusiu – powiedziała Basia z przekonaniem. – Przecież ty wszystko umiesz naprawić. Wszyściutko!
Tata stał chwilę bez słowa, a potem ruszył na poszukiwanie gąbki. Żółwia zmywali razem – on i Basia. Kiedy skończyli, Basia spytała:
– Czy zrobiliśmy remont?
– Po remoncie wszystko jest nowe, czyste i piękne – powiedziała Mama rozmarzonym głosem.
Basia westchnęła. Żółw zamienił się w sporą bladofioletową plamę, która była, co prawda, nowa, ale zdecydowanie nie czysta.
Katastrofa wydarzyła się parę dni później. Basia wstała wcześnie rano i pognała do łazienki. Otworzyła drzwi i... Plask! Wdepnęła w coś mokrego.
– Mamo!!! – krzyknęła. – Janek znowu nasikał na podłogę! To jest o-brzyd-li-we!
Zaspana Mama stanęła w progu łazienki.
– Jacku, chodź tu szybko! – zawołała na widok wypływającej spod wanny, stale powiększającej się kałuży.
Basia pobiegła po Janka. Nie mogła dopuścić, żeby spał, kiedy w domu jest prawdziwy potop!
– Muszę zakręcić wodę – powiedział Tata, gdy wygramolił się spod wanny mokry i czerwony na twarzy. – I masz rację – zwrócił się do Mamy. – Trzeba zrobić ten remont.
– Teraz? Zaraz? Zrobisz go sam? – dopytywała Basia.
– Wezwę fachowca – odpowiedział Tata. – Umiem leczyć ludzi i bawić się z wami. Potrafię grać na gitarze, rozpalać ognisko, prowadzić samochód. Ale rur, Basiu, nie umiem naprawiać. Lepiej, żeby zajął się tym hydraulik.
– A kontaktem? – spytał Janek.
– Elektryk.
– A ścianą? – dopytała Basia.
– Potrzebujemy złotej rączki, który zajmie się wszystkim naraz – zawyrokowała Mama.
Basia wstrzymała oddech. Czy to znaczy, że przyjdzie do nich ktoś, kto ma rękę ze złota?
Po zakręceniu wody Tata z Mamą zaczęli dzwonić do znajomych, żeby znaleźć kogoś, kto najlepiej zajmie się ich mieszkaniem. Nie było to proste, bo wszystkie najlepsze ekipy były zajęte. W końcu jednak zdobyli potrzebny telefon.
– Przyjdą za dwa dni – powiedziała Mama. – Do tego czasu powinniśmy zabezpieczyć książki i spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Podczas remontu zamieszkamy u Babci.
Basia i Janek byli tym wszystkim tak przejęci, że przez cały weekend kłócili się, plątali rodzicom pod nogami i nie mogli spać. Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy wcześnie rano w poniedziałek ktoś załomotał do drzwi.
– Ja otworzę! – zawołała Basia i pierwsza pognała do przedpokoju. – Kto tam? – spytała.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej