Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
10 osób interesuje się tą książką
Małe zmiany, wielkie rezultaty
Pierwszy przewodnik po biohackingu dla kobiet
W każdym z nas płonie iskra – to ona stanowi źródło witalności i dzięki niej możemy żyć. Ta wewnętrzna moc nie jest mistyczna ani duchowa – jej istnienie potwierdza nauka. Komórki przekształcają jedzenie, jakie spożywamy, i powietrze, którym oddychamy, w energię napędzającą nasze działania każdego dnia.
Dzięki właściwej diecie, odpowiedniej ilości snu i zrównoważonemu stylowi życia tryskamy zdrowiem. Ale kiedy stawiamy ciału wymagania przekraczające jego możliwości, wypalamy się psychicznie i fizycznie. Wystarczy jednak, że wprowadzimy niewielkie zmiany, aby zmodyfikować i zoptymalizować funkcje biologiczne, a w rezultacie poprawimy naszą kondycję i samopoczucie. To właśnie biohacking.
Bazując na najnowszych badaniach naukowych, doświadczeniach własnych i pacjentek, doktor Molly Maloof przedstawia program biohackingu dla kobiet. Proponuje różne techniki, metody i narzędzia, których stosowanie zapewnia lepszą jakość życia.
Niezależnie od tego, czy pragniesz mieć więcej energii, chcesz schudnąć, być bardziej wydajna, czy poprawić swoją pamięć i koncentrację – biohacking będzie dla ciebie idealnym rozwiązaniem!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 362
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
TYTUŁ ORYGINAŁU:
The Spark Factor:
The Secret to Supercharging Energy, Becoming Resilient, and Feeling Better Than Ever
Redaktorka prowadząca: Ewa Pustelnik
Wydawczyni: Katarzyna Masłowska
Redakcja: Anna Brzezińska
Korekta: Justyna Techmańska
Projekt okładki: Robert Weber
Ilustracje na okładce: © Mariia, © PixelDesign / Stock.Adobe.com
Copyright © 2023 by Molly Maloof
Copyright © 2024 for the Polish edition by Wydawnictwo Kobiece
Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.
Copyright © for the Polish translation by Marcin Masłowski, 2024
Informacje zawarte w tej książce nie służą do postawienia diagnozy, leczenia, udzielenia zaleceń ani nie zastąpią porady uprawnionego pracownika ochrony zdrowia.
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie I
Białystok 2024
ISBN 978-83-8371-195-9
Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk
Chciałabym zadedykować tę książkę moim wspaniałym rodzicom i czterem siostrom za ich bezwarunkową miłość, która pomogła mi zrozumieć sens życia.
Poznałem doktor Maloof w 2019 roku, gdy oboje uczestniczyliśmy w panelu na temat biohackingu. Prasa nazwała mnie „ojcem biohackingu”, ponieważ zapoczątkowałem ten ruch ponad dekadę temu. Dziś to zjawisko, które kiedyś było marginesem, trafiło do głównego nurtu, a wydawnictwo Merriam-Webster umieściło nawet słowo biohacking w swoim słowniku.
Zawsze byłem ciekawy, w jakim stopniu możemy ulepszyć nasz ludzki hardware i software, aby zwiększyć swoje możliwości, a nawet długość życia, poza ich naturalne ograniczenia. Wydałem miliony dolarów na eksperymenty z najnowszymi rozwiązaniami, narzędziami i technikami, które mogą pozwolić mi osiągnąć niespotykaną wcześniej długowieczność (wiek bliższy dwustu niż stu lat, a być może znacznie więcej), a także zwiększyć sprawność umysłową i odporność. Poznałem prawie wszystkich, którzy zajmowali się biohackingiem na wysokim poziomie.
A jednak… nie słyszałem wcześniej o doktor Molly Maloof. Kim właściwie była ta młoda lekarka na scenie obok mnie? Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę, to jej bystry umysł. Byłem pod wrażeniem jej ogromnej wiedzy i młodego wyglądu, choć jak się potem okazało, była znacznie starsza, niż mi się wydawało. Była żywym dowodem słuszności mojej koncepcji! Zajmowała się biohackingiem jak profesjonalistka i zastanawiałem się, dlaczego wcześniej o niej nie słyszałem.
W tym czasie pracowała jako prywatna lekarka w Dolinie Krzemowej. Nie zajmowała się własną promocją, lecz pomagała innym ludziom doskonalić się, aby mogli promować samych siebie. Doradzała firmom technologicznym, które zdobywały duży prestiż. W międzyczasie po cichu pracowała za kulisami, chłonąc wiedzę jak gąbka. Uczyła studentów Stanforda, jak optymalizować zdrowie, aby uzyskać maksymalną wydajność. W ten sposób przygotowywała się na moment, kiedy będzie gotowa stanąć w centrum uwagi z własną firmą i własną książką.
Ta chwila nadeszła właśnie teraz. Molly jest jedną z najbardziej otwartych, ciekawskich i krytycznych osób, jakie spotkałem. Chociaż osiągnęła już pozycję ekspertki w dziedzinie biohackingu, zawsze dąży do tego, by dowiedzieć się więcej, zmierzyć się z kolejnym wielkim pytaniem, zastosować w praktyce najnowsze odkrycia. Kiedy dowiedziałem się, że pisze książkę, byłem zachwycony. Najbardziej interesujące w jej pracy było dla mnie podkreślenie różnic, jak poszczególne działania wpływają na mężczyzn i kobiety. Mężczyźni nie są po prostu większymi wersjami kobiet i vice versa. Wszyscy jesteśmy wyjątkowi, co sprawia, że biohacking jest zarówno sztuką, jak i nauką.
W prawie tysiącu odcinków podcastu The Human Upgrade prowadziłem wywiady z dziesiątkami kobiet zajmujących się biohackingiem. Wiele sposobów, które działają na mężczyzn, działa również na kobiety, ale istnieją pewne różnice. Różne profile hormonalne wymagają różnych metod, a zmienna, cykliczna natura żeńskiego układu hormonalnego sprawia, że biohacking staje się jeszcze bardziej złożony i interesujący.
W swojej przełomowej książce – pierwszej popularnej książce o biohackingu dla kobiet, jaka się ukazała – doktor Molly zaprezentowała narzędzia, metody i innowacje z dość hermetycznego świata profesjonalnego, zaawansowanego biohackingu i przedstawiła je w sposób zrozumiały i dostępny dla laików. Zaczęła przy tym od podstawowej, ale słabo rozumianej zasady, że to energia napędza życie. Rzuciła nowe światło na to, co dzieje się w organizmie, co jest ważne szczególnie dla tych, którzy niewiele pamiętają na temat mitochondriów z biologii w szkole średniej. To właśnie iskra, od której autorka zatytułowała swoją książkę: iskra energii w bateriach komórkowych, która napędza nasze życie. Jeśli odpowiednio zadbasz o swoje mitochondria, zadbasz o swoje ciało.
Molly pokazuje dokładnie, jak to zrobić. Nasze baterie komórkowe pełnią o wiele więcej funkcji, niż nam się wydaje. Z książki dowiesz się, jak je ładować, jak z nich korzystać i jak je podłączyć, aby były najbardziej efektywne. Dowiesz się również, jak biohakować swoją dietę i w jaki sposób ćwiczyć, aby uzyskać maksymalną wydajność energetyczną, a także jak walczyć ze skutkami stresu, który wyczerpuje twoje baterie. Molly rzuca nowe światło na fundamentalne kwestie związków stresu z traumą z dzieciństwa i sygnałami braku bezpieczeństwa. Mówi również, jaki wpływ hormony wywierają na życie kobiety (i jak to zhakować), a także odpowiada na pytania dotyczące związków i seksu, które zawsze bałaś się zadać swojemu lekarzowi.
Książka doktor Maloof to naprawdę obszerny przewodnik, z którego każdy może się czegoś nauczyć. Autorka w przystępny sposób omawia poszczególne kwestie dotyczące twojego zdrowia – dietę, mikrobiom, trening, życie seksualne, przemiany hormonalne, psychikę i duchowość. Daje ci receptę, jak zmienić styl życia, aby rozwiązać problemy lub wznieść się na wyższy poziom. To rzadka umiejętność. Niewielu jest ciepłych i przystępnych ludzi, których umysł ociera się o geniusz, a Molly z pewnością ma „iskrę”, o której mówi książka – iskrę, którą wszyscy staramy się uchwycić i okiełznać. Jest wspaniałą innowatorką, przedsiębiorczynią i futurystką (wiem, o czym mówię!). Podoba mi się, jak działa jej umysł. Widzi to, co nadchodzi, i ma odpowiednią wiedzę, aby pójść w tym kierunku. Konsultuje się z wieloma najbardziej przyszłościowymi firmami technologicznymi działającymi w branży zdrowotnej, więc ma pewne informacje poufne, które z pewnością warto poznać już teraz.
Niezależnie od tego, czy dopiero zaczynasz przygodę z biohackingiem, czy jesteś weteranką, czy też nigdy wcześniej nie słyszałaś tego terminu, książka Biohacking dla kobiet może pomóc ci uzyskać pożądane rezultaty zarówno w leczeniu przewlekłych chorób, jak i przesunięciu granicy swoich możliwości. Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, jaki wpływ książka wywrze na świat biohackingu i nie tylko. Z całego serca polecam ją jako obowiązkową lekturę dla kobiet pragnących w pełni wykorzystać w życiu swój potencjał. Doktor Molly Maloof jest na najlepszej drodze, aby zostać królową matką biohackingu!
Dave Asprey
W każdej z naszych komórek tli się iskra życia, która zasila ciało energią. Niektórzy nazywają ją qi (chi), inni praną, a jeszcze inni siłą życiową. To uniwersalna koncepcja, która jest widoczna w każdej kulturze i mitologii, ale nie należy bynajmniej jedynie do sfery mitologicznej. Całe źródło życia opiera się na działaniu tej iskry.
Obecnie u wielu z nas, zwłaszcza kobiet, iskra zaczyna przygasać pod wpływem wyzwań życia w dzisiejszym świecie. Czujemy się przytłoczone chronicznym stresem, po którym nie możemy się zregenerować. Żyjemy w środowisku zanieczyszczonym toksynami. Jemy przetworzoną żywność, która nasila stany zapalne, destabilizuje poziom cukru we krwi, a także zaburza równowagę hormonalną oraz funkcjonowanie mikrobiomu. Nasz świat jest tak pełny ułatwień, że nie musimy już być aktywni fizycznie. Wielu z nas siedzi przez cały dzień przy biurku, a całą noc przed telewizorem lub komputerem. Płacimy za to zaburzeniami rytmu okołodobowego, które zakłócają jakość snu. Komunikujemy się cyfrowo i nie spędzamy ze sobą czasu twarzą w twarz, co mogłoby zapewnić nam uspokajający i wspierający wpływ kontaktu wzrokowego i fizycznego dotyku.
Życie, jakie znamy, płynie coraz szybciej. Spędzamy je często w coraz głębszej samotności, a wszystko to przyczynia się do gaśnięcia iskry, która zapewnia nam energię życiową. Nie chodzi tu tylko o gaśnięcie w znaczeniu metaforycznym, lecz o wymierne zmniejszenie produkcji energii w komórkach organizmu, bez której nie możemy żyć ani długo, ani w dobrym zdrowiu. Ograniczenie produkcji energii na poziomie komórkowym grozi osłabieniem iskry, która nas ożywia.
A co, gdybym powiedziała ci, że możesz ponownie rozpalić swoją iskrę? Mogłabyś zapewnić sobie dzięki temu energię, jakiej potrzebujesz do spełniania swoich marzeń na dowolnym etapie życia. Mogłabyś przedłużyć swój najlepszy czas, tryskając energią i utrzymując jasność umysłu mimo starzenia się. Mogłabyś polepszyć jakość życia, zyskać poczucie szczęścia i zmniejszyć ryzyko rozwoju chorób przewlekłych. Ujarzmienie swojej iskry jest kluczem do osiągnięcia pełni fizycznego, umysłowego i duchowego potencjału, a odpowiednią metodą, aby to osiągnąć, jest biohacking – manipulowanie swoją biologią w celu optymalizacji zdrowia.
Zapraszam do zapoznania się z książką Biohacking dla kobiet. W trakcie swojej kariery byłam już osobistą lekarką, wykładowczynią na Uniwersytecie Stanforda, przedsiębiorczynią i profesjonalną biohakerką. Świadczyłam spersonalizowane usługi medyczne dla dyrektorów firm technologicznych, inwestorów-miliarderów, przedsiębiorców z Doliny Krzemowej i aktorów nagrodzonych Oscarem. Ich pasją są eksperymenty nad tym, jak usprawnić swoją biologię, aby przedłużyć życie, poprawić zdrowie i funkcjonowanie. Wykorzystują do tego najnowsze technologie i badania naukowe. Nikt nie jest bardziej zaangażowany w, nomen omen, hakowanie ludzkiego zdrowia i długości życia niż przedsiębiorcy technologiczni z Doliny Krzemowej. Wielu z nich prosi mnie o pomoc w zwiększeniu swojego potencjału energetycznego, aby mogli zachować sprawność i jasność umysłu tak długo, jak to możliwe.
Często stawiają sobie ambitny cel osiągnięcia niezwykłej długowieczności. Chcą dożyć setki i dłużej, nie tracąc bystrości umysłu ani sprawności fizycznej, a wielu z nich inwestuje w firmy, które pracują nad tym, jak urzeczywistnić ten scenariusz. Często doradzam takim firmom, więc jestem na bieżąco z najnowszymi badaniami i technologiami. Moi pacjenci należą zwykle do grup uprzywilejowanych, co daje im dostęp do metod niedostępnych w konwencjonalnej medycynie. Dobrą wiadomością jest to, że bariery finansowe i społeczne zaczynają się kruszyć.
Biohacking przebija się do powszechnej świadomości, ponieważ coraz więcej osób zaczyna akceptować koncepcję, że można manipulować własnym zdrowiem i wydajnością energetyczną. Platformy technologiczne przekształcają obecnie wiele spersonalizowanych rozwiązań, które oferowałam swoim pacjentom, w rozwijający się rynek produktów i usług. Spersonalizowane suplementy, probiotyki, nutrigenomika, urządzenia do ciągłego monitorowania glikemii i zmienności rytmu serca, które jeszcze dziesięć lat temu były usługami niszowymi, są teraz szeroko dostępne jako produkty konsumenckie. Stają się też coraz bardziej przystępne cenowo, ponieważ coraz więcej osób odkrywa korzyści płynące ze śledzenia własnych procesów biologicznych, aby osiągnąć swoje cele w zakresie zdrowia, dobrego samopoczucia i wydajności.
Chociaż biohacking jest często związany z najnowszymi technologiami, wcale nie musi tak być, w zależności od tego, na co chcesz wpłynąć i jaki efekt chcesz osiągnąć. Nawet najprostsze techniki biohackingu mogą poprawić twoje zdrowie, rozjaśnić iskrę, naładować baterie komórkowe i zmienić twoje życie na lepsze. Czy jest ktoś, kto by tego nie chciał?
Myślę, że w pewnym sensie zawsze miałam odpowiednią osobowość do biohackingu. Dorastałam w Peorii w stanie Illinois jako nad wiek rozwinięte, choć niezwykle uparte dziecko i jednocześnie dobra chrześcijanka. Choć zachowywałam się bez zarzutu, zawsze miałam buntownicze myśli i próbowałam znaleźć kreatywne rozwiązania na wszystkie problemy, które stanęły mi na drodze. Miałam ponadprzeciętne wyniki w nauce, ale przynajmniej raz w roku trafiałam do gabinetu dyrektora za jakieś wykroczenie. Na swoją obronę chciałabym dodać, że wcale nie wiedziałam, że łamię jakieś zasady. Pamiętam, jak kiedyś napisałam swoje imię na placu zabaw, a kilkoro innych dzieci zrobiło to samo po mnie. Dopiero gdy zostałam za to zbesztana, poznałam słowo „graffiti”. Myślę, że próbowałam po prostu zostawić swój ślad i nie wiedziałam, co było w tym takiego złego.
Byłam pogodnym dzieckiem, ale borykałam się z licznymi problemami zdrowotnymi. Cierpiałam na wiele infekcji – infekcje ucha, anginę, zapalenia płuc i migdałków. Niektóre z moich najwcześniejszych wspomnień dotyczą pobytu w szpitalu, co, jak sądzę, przyczyniło się do mojego zamiłowania do szpitali i zainteresowania medycyną.
Potem, kiedy miałam około dziesięciu lat, moja rodzina w krótkim czasie doświadczyła kilku tragedii. Moje dzieciństwo się skończyło i czułam się, jakbym z dnia na dzień stała się dorosła. Przestałam bawić się zabawkami i zaczęłam budować swój pierwszy minibiznes, szyjąc ubranka dla lalek American Girl i sprzedając je w szkole (co oczywiście zaowocowało większą liczbą wizyt w gabinecie dyrektora). Chciałam być samowystarczalna już w tak młodym wieku.
Miałam w tym czasie napisać pracę o tym, kim chciałabym zostać, gdy dorosnę. Potraktowałam to bardzo poważnie i omówiłam wszystko z mamą. Powiedziałam jej, że chciałabym zostać lekarką, ale nie znam żadnej kobiety, która by nią była. Mama powiedziała mi wówczas: „Wiesz, to właśnie kobieta przyjmowała ciebie i twoje siostry podczas porodu”. Kiedy zdałam sobie sprawę, że ja też mogę zostać lekarką, poczułam, że znalazłam swój cel. Zaczęłam czytać książki napisane przez lekarzy, a moim faworytem był Michael Crichton. Wzięłam się też za literaturę rosyjską, bo Czechow był lekarzem, a o lekarzach pisali zarówno Tołstoj, jak i Sołżenicyn.
W wieku jedenastu lat weszłam w okres dojrzewania i moje hormony przejęły kontrolę. Często czułam się niezręcznie i wszystko wydawało mi się zagmatwane. Pamiętam, że pomyślałam: „Pewnego dnia dowiem się, dlaczego tak się dzieje, i znajdę sposób, aby to naprawić”.
W wieku trzynastu lat znalazłam w księgarni książkę Jak zostać lekarzem? i zaczęłam planować swoją drogę. W następnym roku poszłam do liceum i rzuciłam się w wir zdobywania wiedzy, jakiej według mnie wymagał zawód lekarza. Ze względu na silną motywację i intensywne skupienie poświęcałam często sen na naukę. Zainteresowałam się suplementami, próbując zhakować swoją biologię, zanim jeszcze pojawiło się słowo biohacking.
Kiedy dostałam się do college’u, nadal planowałam swoje życie tak, aby zostać lekarką, i robiłam wszystko, co mogłam w tym kierunku. Dołączyłam do wszystkich odpowiednich klubów. Pracowałam jako wolontariuszka w szpitalach, prowadziłam badania, przesiadywałam w bibliotekach i uczyłam się, jak się uczyć.
To była prawdopodobnie najważniejsza rzecz, którą wówczas udało mi się osiągnąć. Kiedy nauczyłam się, jak się uczyć, mogłam wziąć udział w każdym programie, przeczytać każdą książkę i nauczyć się wszystkiego. Cały świat zmienił się wtedy dla mnie pod względem intelektualnym. Uczenie się, jak się uczyć, to uczenie się, jak rozwiązywać własne problemy poprzez ich dekonstrukcję, aby można było zastosować odpowiednie rozwiązania. Oglądałam nagrane wykłady i prawie nie chodziłam na zajęcia (problemy z koncentracją utrudniały mi skupienie się w dużych aulach), ale moje oceny były wysokie. Można powiedzieć, że zhakowałam swój licencjat.
Nie wiedziałam wówczas, że kładę w ten sposób podwaliny pod moją przyszłość jako biohakerki, ponieważ właśnie o to chodzi w biohackingu: o rozwiązywanie problemów z własnym ciałem i zastanawianie się, jak osiągnąć założone cele zdrowotne. Jeśli wiesz, co się dzieje i co chcesz naprawić, możesz zaoszczędzić czas swój i specjalistów, z którymi chcesz się skonsultować. Nie musisz zaczynać od zera za każdym razem, gdy chcesz poznać opinię medyczną na swój temat.
Kiedy w końcu trafiłam do szkoły medycznej, byłam szczęśliwa, że doktor Ali, lekarka, która mnie przyjmowała i była moją pierwszą inspiracją, osobiście uczyła mnie na zajęciach z położnictwa i ginekologii, jak wykonać cesarskie cięcie. To był niesamowity moment – poczułam wtedy, że zatoczyłam pełne koło. Jednak studia medyczne są naprawdę wyczerpujące, o czym wie każdy, kto je skończył. W połowie studiów ciągle czułam się nieszczęśliwa i walczyłam ostatkiem sił. Dopadło mnie wypalenie.
Niestety, na studiach medycznych nie ma czasu na regenerację. Zaczęłam dostawać coraz gorsze oceny. Nie byłam z siebie zadowolona i czułam ogromny lęk przed testami. Nie czułam się wtedy sobą, więc poszłam do psychologa, aby sprawdzić, czy mam lęki lub depresję. Chciałam zrozumieć, co jest ze mną nie tak.
Specjalista widział dokładnie, co się dzieje. Spokojnie powiedział: „Wszystko jest z tobą w porządku, jesteś tylko zestresowaną studentką medycyny, która o siebie nie dba”. Zrozumiałam, że to we mnie tkwi przyczyna moich słabych wyników. Nie zwracałam odpowiedniej uwagi na swoje zdrowie, przez co moje zasoby energetyczne nie były wystarczające, aby spełnić wymagania, jakie sobie stawiałam. Musiałam w jakiś sposób naładować akumulatory.
Ucieszyłam się, że jest to problem, z którym mogę coś zrobić. Postanowiłam dowiedzieć się wszystkiego o tym, jak prowadzić zdrowe życie, oraz o tym, w jaki sposób traciłam energię i jak mogłam ją uzupełnić. Nie zajęło mi dużo czasu zorientowanie się, że przyczynami słabych wyników są między innymi brak ruchu, zbyt duża ilość kawy, złe wybory żywieniowe i niewystarczająca ilość snu. Nie spędzałam też wystarczająco dużo czasu z rodziną i przyjaciółmi – nie ładowałam akumulatorów poprzez kontakty z ludźmi. Wszystkie te nawyki nawarstwiły się, tworząc dysfunkcyjny stan niewystarczającej wydajności energetycznej.
Zaczęłam wprowadzać niezbędne zmiany: spać o normalnych godzinach, pilnować tego, co jem, ćwiczyć jogę, medytować i spędzać więcej czasu z rodziną. Jak wkrótce się dowiesz, są to biohacki, które mogą pomóc naładować twoją energię na poziomie komórkowym. Kiedy zaczęłam zmieniać swój styl życia, poczułam, że sama się zmieniam. Czułam się szczęśliwsza, a moje oceny również się poprawiły. Po mniej więcej sześciu miesiącach konsekwentnego stosowania nowego schematu dbania o siebie przeszłam przemianę. Rok wcześniej zdawałam pierwszy egzamin przed komisją i mój wynik był przeciętny, ale kiedy przystępowałam do drugiego, byłam wśród jednego procenta najlepszych studentów.
Moi koledzy nie mogli w to uwierzyć i chcieli wiedzieć, co zrobiłam, że tak radykalnie poprawiłam swoje wyniki. „Zmieniłam styl życia” – powiedziałam im. Wyniki testów były absolutnie obiektywną miarą zmian, które wprowadziłam, i nie mogłam uwierzyć, że nikt nie uczy tego studentów. Kiedy jeszcze studiowałam, stworzono odpowiedni kurs, który stał się częścią programu nauczania. Później przez trzy lata sama prowadziłam w Stanford podobny kurs, aby pomóc studentom zoptymalizować ich wyniki poprzez zmianę stylu życia.
Kiedy w końcu zostałam lekarką i rozpoczęłam rezydenturę, poczułam się sfrustrowana ograniczeniami konwencjonalnego systemu opieki zdrowotnej, który koncentrował się bardziej na segregowaniu chorych niż na przywracaniu zdrowia. Dlaczego miałabym chcieć pracować w systemie, który czerpie zyski z choroby, zamiast uczyć ludzi, jak być zdrowymi? Dlaczego miałabym pracować w systemie, który nie płaci za badania laboratoryjne pacjentów, gdy są zdrowi, ale dopiero wtedy, gdy już są chorzy? Zaczęłam wątpić w drogę, którą wybrałam. Bardzo zainspirował mnie wówczas doktor Andrew Weil, więc prześledziłam jego ścieżkę kariery i dowiedziałam się, że porzucił rezydenturę i założył Instytut Medycyny Integracyjnej. Po gruntownym przemyśleniu sprawy postanowiłam zaryzykować. Ukończyłam rok stażu na rezydenturze, zdobyłam licencję lekarską i rozpoczęłam własną praktykę poświęconą optymalizacji zdrowia.
Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z biohackingiem, kolega ostrzegł mnie: „Molly, lepiej żebyś nie była kojarzona z biohackingiem, ponieważ oznacza to, że próbujesz ominąć system opieki zdrowotnej, zamiast w nim pracować”. Właśnie to chciałam zrobić! Podjęłam świadomą decyzję, aby wyjść poza system i jego koncentrację na leczeniu chorób i wkroczyć w dziedzinę zwiększania ludzkiego potencjału.
Właśnie w tym tkwi moim zdaniem obietnica prawdziwego zdrowia. W swojej praktyce wcześnie i często zlecam badania laboratoryjne wszystkich moich pacjentów. Zanim poważny problem będzie można zdiagnozować na podstawie wyników, prawdopodobnie istnieje już od jakiegoś czasu i powoli rozwija się przez lata. Staram się wykrywać takie problemy z wyprzedzeniem i ustalać, co się dzieje, dzięki czemu mogę przewidywać choroby i im zapobiegać.
Czy wsiadłabyś do samolotu, gdybyś wiedziała, że będzie naprawiany dopiero w powietrzu? Jestem pewna, że chciałabyś, aby samolot został dokładnie sprawdzony przed wyruszeniem w drogę, a wszystkie jego czujniki były sprawne. Ludzkie ciało jest podobne do takiego samolotu, a biohacking polega na wykorzystywaniu informacji z odpowiednich czujników i przeprowadzaniu konserwacji na bieżąco. Potrzebna jest do tego wiedza, aby uniknąć katastrofy. Dane z czujników to informacja, czy twój „samolot” spadnie za pięć lat, czy za pięć dni lub pięć minut.
Biohacking może pomóc ci zrozumieć, że zostałaś obdarowana źródłem energii, która pochodzi z twoich komórek. Jako kobieta masz wyjątkowo twórczą energię, niezależnie od tego, czy wykorzystujesz ją do posiadania dzieci, założenia firmy, obdarowywania świata swoimi dziełami sztuki czy wykonywania innej znaczącej pracy. Biohacking jest sposobem na zwiększenie tego twórczego potencjału, więc możesz dzięki niemu wypełnić swoje przeznaczenie i osiągnąć każdy cel w życiu.
Bycie kobietą jest bardzo złożoną kwestią. Wiąże się z wieloma radościami, ale także trudnościami. Jednym z celów tej książki jest pomoc w ulepszaniu twojego życia jako kobiety w XXI wieku. Oznacza to, że będę mówić o antykoncepcji i płodności, seksie i miłości, jedzeniu i ćwiczeniach oraz stresie i regeneracji w odniesieniu do wyjątkowej biologii kobiety. Pokażę ci również, że biohacking może być jeszcze bardziej interesujący dla kobiet ze względu na cykliczność naszego życia.
Chcę podkreślić, że celem podróży, w którą właśnie wyruszamy, jest stała, stopniowa poprawa, a nie natychmiastowe osiągnięcie doskonałości. Mam nadzieję, że nauczysz się, jak zoptymalizować swoją biologię, abyś mogła efektywnie pracować, wyleczyć się z chorób, zaopiekować się rodziną lub po prostu czuć się wspaniale, prowadząc życie, które wybrałaś. Potrzebujesz do tego dużo energii, a moim celem jest pomóc ci odzyskać iskrę, abyś mogła spędzić resztę swojego życia w pełni zdrowia, odporności i siły.
UWAGA: W książce będę odnosić się do różnych technologii, suplementów, aplikacji, testów laboratoryjnych i nie tylko. Stworzyłam stronę internetową, która oferuje wskazówki dotyczące wszystkich moich ulubionych marek i metod biohackingu, pod adresem: https://drmolly.co/thesparkfactor/.
Ograniczenie ryzyka i dbanie o zdrowie to szlachetne cele, nadszedł jednak czas, aby skierować uwagę i wysiłki na uzyskanie odpowiedniego potencjału zdrowotnego poprzez zwiększenie zdolności fizycznych, umysłowych i społecznych.
– Craig Becker i William McPeck1
Energia. Zaczyna działać na samym początku, kiedy plemnik spotyka się z komórką jajową. Naukowcy uchwycili na zdjęciach fluorescencyjną zieloną cynkową iskrę, która pojawia się, gdy dochodzi do zapłodnienia w komórce jajowej2. Wkrótce po zapłodnieniu mitochondria komórki jajowej zaczynają zasilać rozwój zarodka. Mitochondria to organelle komórkowe, które działają jak elektrownie. Przechowują ładunki elektryczne jak baterie. Utrzymywanie jasnej iskry przez całe życie zależy od tego, jak nasze mitochondria są w stanie produkować, przechowywać i wykorzystywać energię. Bez wystarczającej ilości energii organizm nie może wykonywać swojej pracy i napędzać życia. Siła tej iskry i zdolność do wytwarzania energii decydują o stanie zdrowia człowieka.
Być może masz już pewne wyczucie swojej iskry. Czy czujesz się pełna energii, gdy budzisz się rano albo w ciągu dnia? A może brakuje ci energii przed końcem dnia? Czy odczuwasz bóle, które mogą być oznaką niedoboru energii? Czy promieniejesz zdrowiem, co jest oznaką wysokiego poziomu energii? Czy twoja wydajność energetyczna jest wystarczająca do sprostania wymaganiom twojego życia i świata? Większość moich pacjentek odpowiedziałaby, że nie.
Jedną z głównych dolegliwości zgłaszanych dziś w gabinetach lekarskich jest chroniczne zmęczenie. Wiele osób uważa obecnie za normalne przemęczenie, podatność na wirusy, problemy z nastrojem i przesadne reakcje na stres, ale tak naprawdę nic z tego nie jest normalne. U pacjentów z najgorszymi objawami prawie zawsze dostrzegam podobny schemat: styl życia sprzeczny z zasadami zdrowia, przyczyniający się do niedoboru energii i dysfunkcji układu odpornościowego. Gdy spotyka ich poważne, stresujące doświadczenie lub łapią paskudną infekcję, nie wracają już do poprzedniego poziomu energii, a ich zdrowie się pogarsza. Możesz łatwo poczuć, kiedy brakuje ci energii. Twój mózg nie może wówczas optymalnie funkcjonować, ciało wydajnie pracować, a życie może wydawać ci się trudniejsze, męczące i niesatysfakcjonujące. Jeśli jeszcze nie jesteś chora, z czasem utrzymujący się niedobór energii prawie na pewno doprowadzi do choroby. Energia jest głównym czynnikiem leżącym u podstaw zarówno długowieczności, jak i zdrowia. Jeśli chcesz żyć długo i cieszyć się życiem do jego końca, powinnaś skoncentrować się na zwiększeniu swojej zdolności energetycznej, co pomoże ci rozjaśnić swoją iskrę.
Okres życia w dobrym zdrowiu zależy od naszej produkcji energii. Jeśli jest wysoka, żyjemy bez chorób lub niepełnosprawności i pozostajemy witalni, mobilni, zaangażowani i bystrzy pod względem poznawczym. Im więcej energii wyprodukujesz w swoich komórkach, tym lepiej będzie funkcjonowało twoje ciało i tym dłużej będziesz zdrowa. Ludzie mają tendencję do skupiania się na długości życia. Stosują kolejne leki i zabiegi medyczne w celu podtrzymania zdrowia w procesie powolnego rozpadu. Jeśli jednak wydłużysz okres życia w dobrym zdrowiu, zyskujesz lata aktywnego, pełnego energii i wolnego od chorób życia. Czy nie tego właśnie wszyscy pragniemy?
Kiedy spojrzymy na historie zdrowotne najdłużej żyjących ludzi (superstulatków, którzy żyją powyżej 110 lat), zobaczymy wyraźnie, że w końcu rozwijają się u nich te same przewlekłe choroby, na które choruje większość ludzi. Największa różnica polega na tym, że ludzie, którzy żyją najdłużej, chorują dopiero w ostatnich kilku latach, a czasem tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy lub tygodni życia. Okres życia w dobrym zdrowiu trwa u nich długo.
Niestety, u większości z nas proces rozwoju chorób przewlekłych jest zazwyczaj długi i powolny i staje się powodem niepełnosprawności i bólu w ostatnich dekadach życia. Może się to wydawać nieuniknione, ale w większości przypadków nie jest to wcale z góry przesądzone i w dużym stopniu zależy od nas samych. Decyduje o tym to, jak żyjemy teraz – jak budujemy i dbamy o swoją wydajność energetyczną.
Od dawna istnieje przekonanie, że długowieczność jest dziedziczna, ale według najnowszych badań tylko około 10 do 20 procent czynników wpływających na długość życia ma podłoże genetyczne3. Długość życia w Stanach Zjednoczonych wzrosła od 1900 roku o około 60 procent, częściowo ze względu na zmniejszenie liczby zgonów związanych z chorobami zakaźnymi. Przyczyniły się do tego intensywne działania w kierunku poprawy zdrowia publicznego, takie jak oczyszczanie ścieków, dbanie o bezpieczeństwo żywności, szczepienia, antybiotyki oraz zmiana poglądów na temat higieny osobistej4. Niestety, od 2014 roku, kiedy średnia oczekiwana długość życia w Stanach zjednoczonych wyniosła 78,9 lat, zaczęła wykazywać ona tendencję spadkową5. Według CDC6 oczekiwana długość życia w USA w 2020 roku wynosiła 77,3 lat (średnia dla mężczyzn i kobiet – długość życia kobiet jest zawsze nieco wyższa). Średnia długość życia spadła o kolejne 1,5 roku w 2020 roku z powodu pandemii COVID-19, która jednak tylko przyspieszyła panującą tendencję. Stany Zjednoczone mają wyjątkowo niską pozycję na liście krajów rozwiniętych, jeśli chodzi o długość życia (najwyższa jest w Japonii).
Jeśli przyjrzymy się przyczynom zgonów w ciągu ostatniej dekady, zobaczymy, że modyfikowalne behawioralne czynniki ryzyka (takie jak zła dieta, brak aktywności fizycznej, palenie, picie, nadmierny stres, odłączenie społeczne i tym podobne) leżą u podstaw większości przewlekłych chorób, które nas zabijają. Weźmy na przykład główną przyczynę zgonów – choroby serca, które zabijają więcej kobiet i mężczyzn niż jakiekolwiek inne choroby i każdego dnia powodują około miliarda dolarów strat z powodu kosztów leczenia i utraty produktywności7. Choroby serca często dotykają ludzi w średnim wieku – zadziwiająco duża liczba zawałów występuje między trzydziestym piątym a sześćdziesiątym czwartym rokiem życia. Według American Heart Association 80 procentom chorób sercowo-naczyniowych, w tym chorobom serca i udarom, można zapobiec8. Prawdopodobnie można również uniknąć 50 procent przypadków nowotworów, które są kolejną częstą przyczyną śmierci9. Może w tym pomóc rzucenie palenia, bardziej odżywcza dieta, picie mniejszej ilości alkoholu, szczepienia przeciwko wirusom, takim jak wirus zapalenia wątroby i brodawczaka ludzkiego (HPV) oraz podejmowanie działań chroniących przed rakiem skóry.
Kolejną chorobą powszechną w Stanach Zjednoczonych jest cukrzyca. Ponad 10 procent Amerykanów choruje na cukrzycę, jeden na trzech ma stan przedcukrzycowy, a wskaźniki rosną najszybciej wśród młodych ludzi10. Tylko 10 do 15 procent czynników ryzyka cukrzycy typu 2 ma podłoże genetyczne, co oznacza, że na rozwój tej choroby największy wpływ ma styl życia, czynniki społeczno-ekonomiczne i środowiskowe. Niestety, 84 procent osób ze stanem przedcukrzycowym nie jest tego świadomych, a 21 procent osób z cukrzycą pozostaje niezdiagnozowanych11.
Większość ludzi w XXI wieku prowadzi styl życia i jest narażona na czynniki środowiskowe, które stwarzają warunki do dysfunkcji mitochondriów. Upośledza to metabolizm, prowadzi do niedostatecznej wydajności energetycznej, powoduje stany zapalne, przedwczesne starzenie i przyczynia się do rozwoju chorób przewlekłych. Mitochondria, organella komórek, wytwarzają energię, a ich liczba i stan określa naszą wydajność energetyczną, dlatego nazywam je czasami naszymi „bateriami”. Zmniejszenie ich wydajności jest groźne, ponieważ organizm otrzymuje mniej energii, którą może poświęcić na utrzymanie dobrego zdrowia.
Prawdą jest, że zawsze pewien odsetek populacji zachoruje z jakiegoś powodu, niezależnie od czynników genetycznych czy stylu życia. Ale prawdą jest również, że większość ludzi może zapobiegać lub opóźnić wystąpienie przewlekłych chorób metabolicznych, zwiększając swoją wydajność energetyczną i minimalizując odpływ energii.
Ponieważ u większości ludzi produkcja energii jest daleka od optymalnej, nie jest zaskakujące, że według Narodowego Centrum Zapobiegania Chorobom Przewlekłym i Promocji Zdrowia 60 procent Amerykanów choruje już na co najmniej jedną chorobę przewlekłą12. Osobiście nie próbuję dożyć stu pięćdziesięciu lat, jak wielu poszukiwaczy długowieczności w Dolinie Krzemowej, jednak zależy mi na utrzymaniu jak najwyższej jakości życia tak długo, jak to możliwe. W pewnym momencie nasze życie się skończy, ale nie musi tego poprzedzać koniec prawidłowego funkcjonowania ciała i mózgu – przynajmniej nie w tak dużym stopniu, jak nam się wydaje.
Jeśli zaczniemy optymalizować swoją wydajność energetyczną, gdy jesteśmy jeszcze zdrowe (lub prawie zdrowe), możemy znacznie opóźnić moment, kiedy zaczną gnębić nas choroby i niepełnosprawności. Możemy wyrównać krzywą zdrowia, zapewniając sobie lepszą jakość życia na dłużej. Jeśli będziemy miały szczęście, możemy dołączyć do grona superstulatków, którzy w dobrym zdrowiu obchodzą swoje sto dziesiąte urodziny.
Maksymalne wydłużenie okresu życia w dobrym zdrowiu wymaga zaprzestania działań, które zmniejszają wydajność energetyczną, i rozpoczęcia aktywności, które ją zwiększają. To naprawdę jest niezwykle proste. Jeśli chcesz żyć dłużej w dobrym zdrowiu, twoim celem powinno być budowanie wydajności energetycznej poprzez optymalizację funkcji mitochondriów. Twórz więcej baterii o większej pojemności do magazynowania energii, utrzymuj je w stanie naładowania i używaj mądrze. W ten sposób rozpalisz na nowo iskrę, która jest podstawą dobrego zdrowia.
PRASTARE GENY W NOWOCZESNYCH CIAŁACH
Ludzie zawsze musieli zmagać się z czynnikami stresującymi, ale stres, z którym mamy do czynienia dzisiaj, różni się od tego, z którym borykali się nasi przodkowie. Żyjemy w sztucznym (elektryczność, zamknięte pomieszczenia) i głęboko zanieczyszczonym środowisku, niezsynchronizowanym z naturalnym rytmem słońca i pór roku. Nasza kultura kładzie nacisk na przyjemność i wygodę, a jednocześnie wymaga ekstremalnej produktywności i perfekcji. Często żyjemy w izolacji od dalszej rodziny, komunikując się z przyjaciółmi i rodziną za pośrednictwem ekranów. Spędzamy większość czasu pochyleni nad urządzeniami elektronicznymi z niewielką lub żadną świadomością świata zewnętrznego. Nasza współczesna ludzka egzystencja bezpośrednio zaprzecza naszym adaptacjom genetycznym. Nie jesteśmy stworzeni do siedzącego trybu życia, przejadania się, braku okresów postu, doświadczania chronicznego, niesłabnącego stresu, używania w nocy ekranów imitujących światło słoneczne, powstrzymywania się od odczuwania emocji lub życia w samotności bez związków ze swoim plemieniem. Ten brak dopasowania do własnej genetyki jest niezgodny z naturą i bezpośrednio zagraża produkcji energii, obniżając jakość i długość życia.
Aby naprawdę zrozumieć, dlaczego wydajność energetyczna leży u podstaw zdrowia, przyjrzyjmy się bliżej, co tak naprawdę oznacza termin „zdrowie”. W 1946 roku w konstytucji Światowej Organizacji Zdrowia zapisano, że: „Zdrowie jest stanem zupełnej pomyślności fizycznej, umysłowej i społecznej, a nie jedynie brakiem choroby lub ułomności”13. To wysoko postawiona poprzeczka i niezbyt realistyczne wymagania. Ludzie mają tendencję do łapania wirusów, łamania kości i generalnie zużywają się wraz z wiekiem, zwłaszcza jeśli są energiczni. Kto według ciebie jest zdrowszy: osoba, która cały dzień siedzi na krześle, jedząc sałatkę i nie podejmując żadnego ryzyka, czy osoba, która wspina się po górach, nurkuje w oceanach i podróżuje po świecie, ale z tego powodu cierpi na złamania przeciążeniowe, zerwane ścięgna i okazjonalnie łapie wirusy? Aby zrozumieć, czym jest zdrowie, musisz zastanowić się, czym ono jest dla ciebie. Jak chcesz wykorzystywać swoją energię? Co chcesz dostać od życia? Czy cenisz sobie bezpieczeństwo, czy przygodę? Życie kontemplacyjne czy pełne ryzyka?
Biorąc to pod uwagę, myślę, że najlepszy i najdokładniejszy opis zdrowia, jaki znam, to definicja zdrowia Machteld Huber z 2011 roku14, która określa je jako: „zdolność do adaptacji i kierowania sobą w obliczu wyzwań społecznych, fizycznych i emocjonalnych”. Tak właśnie definiuję zdrowie – jako zdolność przystosowania się do przeciwności losu. Życie nieustannie rzuca nam wyzwania, a to, jak reagujemy i dostosowujemy się do nich, jest prawdziwym wskaźnikiem zdrowia. Stan zdrowia możemy ocenić na podstawie zdolności do radzenia sobie z głównymi stresorami i posiadania zasobów emocjonalnych, fizycznych, duchowych i społecznych, które pozwalają nam nadal się rozwijać.
Niestety, zbyt wiele kobiet doświadcza załamania psychicznego i fizycznego, gdyż nie dostosowują się do warunków życia. Jeśli cierpisz na przewlekłą chorobę, jesteś cały czas zmęczona, nie możesz przestać przejadać się lub niedosypiać, przepracowujesz się, osiągasz słabe wyniki, przeciążasz się lub w ogóle nie ćwiczysz, izolujesz się lub wpadasz w obsesję na punkcie mediów społecznościowych, biegasz na kofeinie i stale się nakręcasz lub „leczysz się” alkoholem czy innymi substancjami, świadczy to o braku przystosowania.
Dlaczego nie wiemy, jak przystosować się do przeciwności losu? To jest pytanie za cztery biliony dolarów (bo tyle pieniędzy ludzie wydali na opiekę zdrowotną w 2020 roku15). Ludzie, a zwłaszcza kobiety, są zmęczeni, zmartwieni, wypaleni i zestresowani. Dążymy do osiągania ponadprzeciętnych wyników, zadręczamy się przyszłością i czujemy się sparaliżowani strachem przed porażką (lub strachem przed sukcesem). Wiele moich przyjaciółek i kobiet obserwujących moje media społecznościowe opisuje swoje zmagania ze skutkami traumy, depresją kliniczną, wyniszczającym lękiem oraz wewnętrzną walkę o podstawowe wartości i prawo własności własnego ciała. Najwyraźniej coś jest nie tak, ale nie dostajemy zbyt wielu rozwiązań, poza niejasnymi i ogólnymi radami, takimi jak: „schudnij”, „śpij dłużej” lub „staraj się nie stresować”. Problemy te dotykają ludzi młodszych niż kiedykolwiek wcześniej. Według Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego16 milenialsi i pokolenie Z najczęściej ze wszystkich grup wiekowych zgłaszają nadmierne obciążenie stresem. Kiedyś najjaśniejszą iskrę mieli młodzi dorośli, ale zostało to naruszone przez ludzki kryzys energetyczny.
Jest jednak nadzieja. Nawet jeśli twój lekarz nie powie ci, co zrobić z nierozpoznawalnymi, niejasnymi, pogarszającymi życie objawami wyczerpania energii, możesz zrobić wiele na własną rękę i zacząć powoli i stopniowo odbudowywać swoją wydajność energetyczną. Możesz wyprodukować więcej akumulatorów, utrzymywać je w stanie naładowania i używać w sposób, który zwiększa ich wydajność, zamiast ją wyczerpywać. W ten sposób tworzysz bardziej odporne ciało, które może przystosować się i poradzić sobie w obliczu przeciwności losu. W ten sposób podkręcasz swoją iskrę.
Gdybyś była postacią z gry wideo, jak wyglądałby teraz twój poziom energii? Czy jest na szczycie, czy może jest najniższy w życiu? Wyobraź sobie, że spotykasz przeciwnika i tracisz całą swoją energię. Jeśli masz wiele żyć, możesz ją odzyskać i grać dalej, osiągając wyższy poziom energii dzięki opanowaniu nowych umiejętności. Jeśli nie zwiększysz poziomu energii, nie pograsz zbyt długo w tę grę.
Zrozumienie tej koncepcji jest kluczem do odblokowania technik opisanych w mojej książce. Jeśli pomyślisz o swojej wydajności energetycznej uzależnionej od stanu zdrowia mitochondriów, łatwiej będzie ci wyobrazić sobie, co obniża twój poziom energii, a co go uzupełnia. Musisz codziennie budować swoje zdrowie poprzez wybory, których dokonujesz, aby stale zwiększać swoją wydajność energetyczną. Im większą zbudujesz wydajność, tym więcej zyskasz i tym lepiej przystosujesz się do stresorów.
UNIKANIE SYSTEMU OPIEKI ZDROWOTNEJ
Jednym z najlepszych powodów, aby być zdrowym, może być unikanie konieczności korzystania z systemu tak zwanej „opieki zdrowotnej”, który, nazywając rzecz po imieniu, jest właściwie kompleksem rozliczeń finansowych. Dzisiejszy system medyczny jest zaprojektowany tak, aby szufladkować choroby, niepełnosprawność i zgony za pomocą odpowiednich kodów oraz pobierać opłaty za usługi, a nie leczyć choroby przewlekłe. Opieka zdrowotna generuje zawrotne koszty i nie zapewnia ani tobie, ani twojemu lekarzowi niezbędnej autonomii. Praktykujący lekarze stają się podwykonawcami firm ubezpieczeniowych, czy im się to podoba, czy nie. Nie są zachęcani do prowadzenia praktyki w sposób, który promuje zdrowie i rozwój. System nie kształci ich w zakresie zasad prawidłowego odżywiania ani medycyny stylu życia, więc większość dzisiejszych lekarzy nie jest przygotowana do takiego podejścia do kwestii zdrowia.
Co więcej, amerykański system opieki zdrowotnej opiera się na zmilitaryzowanej, biurokratycznej strukturze, która wymaga od lekarzy poświęcenia ogromnej części swojego życia i własnego zdrowia trosce o innych. Mówię to z perspektywy osobistych doświadczeń, ponieważ kiedyś byłam częścią tego systemu. Wszechobecne jest wypalenie zawodowe, ponieważ większość lekarzy przepracowuje się, nie dbając o własne zdrowie ze względu na duże obciążenie chorobami wśród pacjentów. Lekarze mają jeden z najwyższych wskaźników samobójstw spośród wszystkich zawodów17. Gdy pobór energii przekracza ich możliwości, załamują się.
To absolutne szaleństwo, że pozwalamy, aby nasza gospodarka (18 procent PKB) była zależna od chorób obecnych w społeczeństwie. Czy naprawdę chcemy polegać na przepracowanych lekarzach działających w przestarzałym i nieefektywnym systemie? Czasami naprawdę ich potrzebujemy, ale dzięki biohackingowi i stylowi życia, który wspiera rozwój wydajności energetycznej i odporności, możemy znacząco wpłynąć na to, czy kiedykolwiek będziemy musieli polegać na systemie opieki zdrowotnej w innym zakresie niż tylko niezbędne interwencje w nagłych przypadkach.
Zanim zaczęłam poważnie traktować swoje zdrowie, piłam zdecydowanie za dużo kofeiny, nie spałam dobrze i w ogóle nie ćwiczyłam. Byłam leniwa w kwestii odżywiania – kilka razy dziennie mogłam jeść płatki. Nie potrafiłam radzić sobie ze stresem i ciągle czułam niepokój. Nie budowałam odpowiedniego poziomu energii za pomocą snu, ćwiczeń i prawidłowego odżywiania, a jednocześnie ciągle ją traciłam. Gdy zaczęłam ograniczać się do filiżanki kawy dziennie, regularnie sypiać, codziennie ćwiczyć jogę, stosować zrównoważony sposób odżywiania i dietę z większą ilością produktów roślinnych, a także regularnie medytować, mogłam pracować więcej przy mniejszym wysiłku.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej