Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czasem za bardzo się wysilasz lub nadmiernie zamartwiasz? Zadręczasz myślami o dawnej miłości lub nieprzystępnych ludziach? Wolałbyś bardziej pozytywnie myśleć o własnym ciele i rozbudzić w sobie zmysły?
A może zmagasz się z chorobą bądź śmiercią bliskiej osoby?
Pogodzenie się z rzeczywistością czasem może kojarzyć się z kapitulacją. Dla doktor Orloff jest to raczej zaskakujący brakujący element układanki stanowiącej klucz do szczęścia, dobrobytu i życia pełnego treści. Jednak by to osiągnąć, trzeba nauczyć się ów rzeczywistość akceptować. W przeciwnym razie narażamy na szwank nie tylko swoją karierę zawodową, ale i relacje z innymi, własną seksualność, duchowość, a nawet zdrowie. Doktor Orloff przekonuje, że chociaż co chwila rozpraszają nas różne wiadomości, i żyjemy w ciągłym pośpiechu, każdy z nas może tę wiedzę posiąść. To z kolei usunie z naszej drogi liczne przeszkody i pozwoli uwolnić się od wyczerpania, na które sami się skazujemy, nadmiernie się starając. A w rezultacie pomoże w osiągnięciu celów.
Doktor Judith Orloff w tej książce przedstawia wyjątkowo skuteczne metody obniżania poziomu stresu, odprężania się i osiągania niesamowitej lekkości bytu. Łącząc mądrość neurobiologii, psychiatrii i medycyny intuicyjnej, przedstawia dwanaście konkretnych strategii, dzięki którym można zaakceptować rzeczywistość w dziedzinie pracy zawodowej, finansów, relacji i zdrowia. Dowiesz się również, jak interpretować zachowania innych ludzi, także jak starzeć się promiennie i bez strachu.
„Chętnie zostanę twoim przewodnikiem w tej podróży – pisze doktor Orloff. – W tej książce chciałabym podzielić się z czytelnikami tym, czego się dowiedziałam na temat pogodzenia się z rzeczywistością. Chciałabym ci przekazać moje tajemnice. Nie jestem w stanie przewidzieć, jak się potoczą twoje losy i czego będziesz się musiał wyrzec, wiem natomiast, że zaznasz dzięki temu czegoś czystego, dobrego i słusznego, co przekroczy twoje najśmielsze oczekiwania”.
***
Codzienność to małe kawałeczki naszych spraw: pośpiechu, radości, smutku, żalu, wesela, żałoby, złości itd. Nasze życie można porównać do puzzli — aby ujrzeć w nich najpiękniejszy obraz, musimy je uważnie i sensownie poukładać. Książka autorstwa Judith Orloff pt. Błogość życia ułatwia to zadanie i robi to w sposób doskonały.
- Adam Górczyński, redaktor naczelny miesięcznika „Moda na Zdrowie””.
Judith Orloff napisała błyskotliwą książkę Błogość życia, w której łączy duchową mądrość, współczesną wiedzę medyczną i swoje nadzwyczajne zdolności intuicyjne. Ta książka pozwala przezwyciężyć przeszkody, które stoją nam na drodze do wewnętrznego spokoju, szczęścia i zdrowia. Gorąco ją polecam!
- Brian L. Weiss, M.D., autor książki Many Lives, Many Masters
Tylko pogodzenie się z rzeczywistością może nam przynieść prawdziwy spokój, szczęście i radość. Ta książka przekona rozum, że mądrze jest sobie odpuścić.
- Christiane Northrup, M.D., autorka książki Ciało kobiety, mądrość kobiety
***
Judith Orloff pracuje w klinice psychiatrii UCLA i od ponad dwudziestu lat pomaga swoim pacjentom opanować sztukę pogodzenia się z rzeczywistością, aby mogli dzięki temu zaznać emocjonalnej wolności. Jest autorką bestsellerowych książek Wolność emocjonalna, Pozytywna energia, Uzdrawianie intuicyjne oraz Oczami intuicji.
Występowała w programach The Dr. Oz Show i Today, a także na antenach PBS, CNN, NPR. Debiutanckie wystąpienie podczas konferencji TED, poświęcone niniejszej książce, zostało wyświetlone w serwisie YouTube ponad pół miliona razy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 729
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: THE ECSTASY OF SURRENDER
12 surprising ways letting go can empower your life
Przekład: Magda Witkowska
Redakcja: Agnieszka Al-Jawahiri
Projekt okładki: Michał Duława | michaldulawa.com
Skład i łamanie: Camélia Dizajn
Copyright 2014 by Judith Orloff, M.D.
All rights reserved
Copyright © 2014 for the Polish edition by MT Biznes Ltd.
All rights reserved.
This translation published by arrangement with Harmony Books, an imprint of Random House, a division of Penguin Random House LLC.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione. Wykonywanie kopii metodą elektroniczną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym, optycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Niniejsza publikacja została elektronicznie zabezpieczona przed nieautoryzowanym kopiowaniem, dystrybucją i użytkowaniem. Usuwanie, omijanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Wydanie w nowej szacie graficznej
Warszawa 2020
MT Biznes Sp. z o.o.
www.mtbiznes.pl
www.laurum.pl
ISBN 978-83-8087-961-4 (format epub)
ISBN 978-83-8087-962-1 (format mobi)
Moje życie zawsze odbiegało od konwencji, nigdy nie wpisywałam się w główny nurt. Przywykłam już do bycia wyjątkiem od reguły – kimś, komu przytrafiają się przeróżne rzeczy, które większości ludzi nie spotykają. Jako dziecko widziałam rzeczy, których nikt inny nie potrafił dostrzec. Wyczuwałam energię, której nikt inny nie czuł. Ta energia biła dosłownie od wszystkiego: od moich przyjaciół, od księżyca, a nawet od porzuconej aluminiowej puszki. Zawsze lepiej się czułam w świecie snów niż na jawie. Jestem empatką, więc moje ciało wykazuje dużą wrażliwość w stopniu wybiegającym poza standardowe naukowe granice „normalności”.
Przyzwyczaiłam się już do tego, że nie reaguję tak, jak „należy”. Dość mam już ludzi, którzy próbują mnie zaszufladkować, usiłując przypisać mi cechy, których nie mam. Już nie zależy mi na tym, by uchodzić za „normalną”. Wolę być sobą, kreatywną dziwaczką. Niewykluczone, że doskonale to rozumiesz. W końcu każdy z nas jest wyjątkowy i piękny, otwarty na miłość i zaskakujący, zdolny do spontanicznych reakcji na każdą kolejną chwilę.
Właśnie dlatego tak chętnie podjęłam się napisania książki na temat pogodzenia się z rzeczywistością. Pisanie to moja pasja. Dostrzegam w tym dziele żywą formę medytacji, która nieustannie podlega przemianom. Mogłabym pisać książki całymi latami, dlatego też zaczęłam się zastanawiać: „O czym tak naprawdę chciałabym pisać? Czego najbardziej chciałabym się nauczyć?”. Jakoś nigdy nie zależało mi na tym, żeby po prostu przelewać na papier to, co już wiem. W swoich tekstach poruszam tematy, które sama pragnę zgłębiać. Koncepcja pogodzenia się z rzeczywistością zafascynowała mnie ze względu na powiązaną z nią umiejętność elastycznego reagowania na rzeczywistość, umiejętność wyginania się niczym wierzba na wietrze w obliczu największych życiowych wyzwań i najpoważniejszych kryzysów. Pragnę z czasem w coraz większym stopniu wyzwalać się od pokusy kurczowego trwania przy pewnych myślach, obsesyjnego roztrząsania pewnych spraw, nadmiernego analizowania różnych kwestii i przesadnego panowania nad sytuacją. Pragnę przestać walczyć z życiem i zrezygnować z uporu, który ogranicza mój rozwój duchowy.
Pragnę odkrywać sekrety wszechświata – nie tylko mocą umysłu, ale również mocą serca, duszy i intuicji. Chcę latać, wznieść się wysoko w niebo. Kto powiedział, że nie mamy skrzydeł? Zupełnie mnie nie obchodzi to, że zdaniem innych ludzi nie da się tego zrobić.
Przyjmując zatem powyższe priorytety, zaczęłam pisać książkę. Pogodzić się z rzeczywistością – to brzmiało dobrze, robiło dobre wrażenie. Uznałam, że czas podjąć bardziej zaawansowaną praktykę w tym zakresie. Nie zdawałam sobie wszakże sprawy, na co się tak naprawdę decyduję, jak się bowiem okazało, godzenie się z rzeczywistością ma swoje plusy, ale ma też minusy. W trakcie tego procesu życie nieraz oczekiwało ode mnie, że skoczę w przepaść z wiarą, że wszystko dobrze się skończy. Dlaczego? Stabilne dotychczas elementy mojego świata zaczęły podlegać zupełnie nieoczekiwanym zmianom, w związku z czym musiałam się przystosować. Z wieloma rzeczami musiałam się pogodzić. Na przykład z uwagi na straszliwy hałas z przeciągającej się budowy sprzedałam mieszkanie, w którym napisałam wszystkie moje pozostałe książki. Zrezygnowałam z posiadania stałego adresu na rzecz koczowniczego życia, w rezultacie na razie korzystam ze skrytki pocztowej. W trakcie przeprowadzki postanowiłam rozdać całą masę rzeczy, żeby móc zacząć od nowa. To był jednak dopiero początek. Potem musiałam wyrzec się utraconej miłości, terapeuty, wielu przestarzałych przekonań na temat intymności, w tym moich własnych zahamowań erotycznych, obsesyjnej fascynacji pewnym rodzajem mężczyzn, chęci pozyskiwania zewnętrznej aprobaty dla moich kolejnych partnerów, poszukiwań duchowych i wszystkiego innego. W związku z tym raz po raz musiałam wyrzekać się ego i zawierzyć współczującej sile, która prowadziła mnie tą ścieżką
Dlaczego mielibyśmy godzić się z rzeczywistością? Cóż dobrego przynosi porzucenie wszystkiego, co dobrze nam znane? Każdy, mniejszy czy większy, akt tego rodzaju, wzbogaci cię o dodatkowy zastrzyk pasji i siły. Podobnie jak ja, możesz zacząć tworzyć zupełnie nową rzeczywistość w tych obszarach, które zdążyły cię znudzić lub w których przeżywałeś impas. Pogodzenie się z rzeczywistością, czyli podążanie naprzód pomimo niewiedzy, to dynamiczny proces doskonalenia ciała i duszy. Sama tego doświadczyłam – nie bez strachu, ale też nie bez nadziei. Często godząc się z rzeczywistością, doświadczałam jednocześnie zupełnie sprzecznych uczuć lęku i radości. Poprzez ten akt mogłam jednak doświadczyć zespolenia z oszałamiającym pięknem stanowiącym siłę napędową mojego życia. Dotarłam do tego punktu dzięki intuicji. Ufam jej bardziej niż czemukolwiek innemu, zgodziłam się więc podążać za wewnętrznym głosem w stronę tajemnicy.
W trakcie tej podróży odkryłam dziwną, niesamowitą radość płynącą z faktu pogodzenia się z rzeczywistością. Niby coś nad nami wisi, a potem pewnego dnia spoglądamy na siebie i dostrzegamy własny blask. Często trudno stwierdzić, jak do tego doszło – ale zmieniliśmy się, i to jest wspaniałe.
Godząc się z rzeczywistością, stałam się zdrowsza, dzielniejsza, bardziej intuicyjna, słynniejsza i bardziej zabawna, a poza tym młodsza, mniej skrępowana i bardziej otwarta na duchowość. Zrzuciłam grube warstwy lęków i ograniczeń, z powodu których nie mogłam się uwolnić od dotychczasowego życia, choć przestałam się już mieścić w jego ramach.
Piszę o tym wszystkim – o tym, co niesamowite, ale i o tym, co trudne – żeby przygotować cię na najwspanialszą przygodę, jaka może cię kiedykolwiek czekać. Jeśli podobnie jak ja pragniesz wykorzystać w pełni swój potencjał, a może nawet go poszerzyć, być może powinieneś spróbować metody pogodzenia się z rzeczywistością. Chętnie zostanę twoim przewodnikiem w tej podróży. W tej książce chciałabym podzielić się z czytelnikami tym, czego się dowiedziałam na temat pogodzenia się z rzeczywistością. Chciałabym ci przekazać moje tajemnice. Nie jestem w stanie przewidzieć, jak się potoczą twoje losy i czego będziesz się musiał wyrzec, wiem natomiast, że zaznasz dzięki temu czegoś czystego, dobrego i słusznego, co przekroczy twoje najśmielsze oczekiwania. Jeśli masz na to ochotę, chętnie będę kroczyć u twojego boku.
Potraktuj więc pogodzenie się z rzeczywistością jak smoka, którego można ujarzmić, aby na jego grzbiecie dolecieć do wolności.
Daj sobie luz, aby rozpędu siła
Doprowadziła cię do arcydzieła.
– Leonard Cohen
Muszę się do czegoś przyznać. Otóż straciłam dzisiaj panowanie nad sytuacją – tyle że w bardzo pozytywnym sensie. Jeszcze przed rozpoczęciem pracy – zanim nastał ten święty czas, kiedy przyjmuję pacjentów, zanim usiadłam do pisania – zaczęłam po prostu tańczyć. W owianym mrokiem tajemnicy czasie poprzedzającym nastanie dnia moje ciało poruszało się w rytm piosenki Boba Dylana Sad-Eyed Lady of the Lowlands. Spontaniczne ruchy, zero planowania, całkowity przypadek i nieprzewidywalność. Taniec Wenus na tle rannej zorzy letniego nieba. Gdzieś w oddali słuchać fale rozbijające się o poranku o brzeg. To Pacyfik, którego blaski i cienie towarzyszą mi w życiu od tak wielu lat. Niczego nie próbowałam w sobie zatrzymać. Niczemu się nie opierałam, z niczym nie kłóciłam. W nic nie powątpiewałam i niczego nie roztrząsałam. Po prostu się rozluźniłam. To mi przyniosło rozkosz pogodzenia się z rzeczywistością.
W tej książce będę cię zachęcać do bliższego zgłębienia subtelnego stanu pogodzenia się z rzeczywistością. Będę wyjaśniać, jak można ten stan każdego dnia pogłębiać, aby poprawić jakość swojego życia, obniżyć poziom stresu i zapewnić sobie więcej radości poprzez wyzwolenie się od klątwy przesadnej powagi. Nauczysz się godzić z rzeczywistością w świecie, który nieustannie przeciwko tobie spiskuje – który próbuje cię hamować, zalewając wiadomościami z komunikatorów, telefonu czy e-mailami. Dowiesz się, jak odnieść zwycięstwo nad strachem i jak przezwyciężyć te bariery, które stoją na twojej drodze do spokoju bądź uniemożliwiają ci wydostanie się ze ślepego zaułka. W sanskrycie pogodzenie się z rzeczywistością określa się słowem samprada, które oznacza całkowicie dać lub całkowicie przekazać. Zgodnie z moją definicją chodzi tu o łaskę całkowitej akceptacji, której dostąpiliśmy w dokładnie odpowiednim momencie. Chodzi o to, aby przyjąć to, co jest nam dane, aby wypuścić z płuc powietrze i popłynąć z prądem życia – zamiast z nim walczyć, nadmiernie przywiązywać się do ludzi i zdarzeń, zamiast snuć nerwowe rozważania.
Intrygująca mnie koncepcja nie utożsamia pogodzenia się z rzeczywistością ze stratą i porażką, lecz każe postrzegać je w kategoriach pozytywnego, intuicyjnego podejścia do życia oraz siły, którą zyskujemy, ucząc się coraz bardziej ufać chwili obecnej, zmianie i temu, co nieznane. Wbrew stereotypom, które nakazują utożsamiać godzenie się z rzeczywistością ze słabością, ja postaram się nakreślić wizję zdobywania biegłości w sztuce życia – co stanowi przeciwieństwo wyrzeczenia się mocy. Pogodzenie się z rzeczywistością wcale nie musi oznaczać, że się na wszystko automatycznie godzimy (to byłoby niebezpieczne i niemądre), oznacza natomiast konsekwentną realizację raz podjętej decyzji, nawet jeśli wymaga to odsunięcia się od pewnej osoby bądź wyrzeczenia się gniewu czy strachu. Pogodzenie się z rzeczywistością wcale nie oznacza, że człowiek staje się popychadłem i pozwala się wykorzystać. Wprost przeciwnie, ponieważ zdobywając pewność siebie i ucząc się z pewnych rzeczy rezygnować, w istocie odzyskujemy panowanie nad własnym życiem. Poza tym dzięki poprawie umiejętności komunikacyjnych będziesz mógł skutecznie zaspokajać swoje potrzeby. Na kartach tej książki będę wyjaśniać, jak wcielić w życie tę wyzwalającą koncepcję i jak dzięki niej rozkwitać.
Może ci się wydawać, że poprzez pogodzenie się z rzeczywistością nie da się osiągnąć wyznaczonych celów. W rzeczywistości jednak akt ten może się stać tajemnym czynnikiem, dzięki któremu stanie się to możliwe. Może ci pomóc przełamać impas w związku, w pracy albo w innej sferze życia, zwłaszcza jeśli aktualnie masz poczucie, że gorzej już być nie może. Gdy człowiek odpuszcza, jego życie staje się łatwiejsze. Częściowo lub zupełnie uwalniasz się od ciężaru spoczywającego na twoich barkach. Wbrew własnej woli z czasem przyjmujemy w życiu coraz bardziej defensywną postawę, staramy się coraz bardziej panować nad sytuacją i wykazujemy się zbyt dużą powściągliwością. Pogodzenie się z rzeczywistością pozwala się nam wyrwać z tych okowów i otworzyć się na miłość. W ten sposób możemy również wyzwolić się od zmęczenia, stresu i poczucia przytłoczenia – od tego pragnienia, by po prostu zamknąć oczy i przez chwilę o niczym nie myśleć. To wręcz niesamowite, jak trudno jest niektórym ludziom po prostu sobie odpuścić. Trzeba pogodzić się z rzeczywistością, żeby móc zaznać na przykład rozkoszy orgazmu lub głośno się śmiać, albo żeby odpłynąć spokojnie w krainę snów. Trzeba nauczyć się godzić się z rzeczywistością, żeby delektować się innymi subtelnymi doznaniami, które przynosi nam życie.
Proponowane tu nowe podejście do kwestii pogodzenia się z rzeczywistością wiąże się z pogłębianiem świadomości na temat takiego podejścia do świata i samego siebie, które pozwalałoby iść przez życie najmniejszym możliwym wysiłkiem i czerpać z niego jak najwięcej radości. Żywimy wszyscy głęboko wpojone przekonanie, że warto panować nad własnym życiem, w związku z czym z koncepcją godzenia się z rzeczywistością trzeba się trochę oswoić. Niewielu rodziców czy nauczycieli przekazuje swoim podopiecznym wiedzę na temat wartości tkwiącej w akceptacji rzeczywistości. Każdego dnia naszego życia z tak wieloma rzeczami się zmagamy, że w pewnym momencie napięcie mięśni przechodzi w stan przewlekły. Takie napięcie uniemożliwia demonstrowanie siły. Aby się od tego ciężaru wyzwolić, należy pogodzić się z rzeczywistością poprzez zmianę dotychczasowych nawyków i usuwanie z własnego życia nadmiaru elementów dramatycznych.
Podobnie jak w przypadku każdej nowej relacji należy stopniowo pracować nad budowaniem zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Z czasem przekonasz się, jakie to uczucie pogodzić się z rzeczywistością. Dostrzeżesz zalety takiej postawy i zaczniesz doceniać radość czy wręcz rozkosz, która często towarzyszy poczuciu ulgi. Na początek spróbuj wypić bardzo powoli szklankę wody, rozsmakowując się w każdej kropli. Jeśli właśnie stoisz w korku (w Los Angeles nie da się tego uniknąć, bo tutaj wiele osób najchętniej jeździłoby samochodem z salonu do kuchni, gdyby się tylko dało) albo komputer przestał ci działać, weź głęboki oddech. Gdy tylko uwolnisz się od presji, zaczniesz częściej trafiać na zieloną falę, a twoje problemy technologiczne okażą się łatwiejsze do rozwiązania. Pogodzenie się z rzeczywistością przydaje się w szczególności w czasie, o którym astronomowie mówią „Merkury w biegu wstecznym” – gdy nic nie wychodzi tak, jak powinno, gdy wszystko układa się nie tak. W pewnym momencie nabierzesz większej wiary w koncepcję godzenia się z rzeczywistością i wtedy nadejdzie pora, by postawić sobie ambitniejsze wyzwania. O tym też sobie powiemy. Na przykład: jak takie pogodzenie się z rzeczywistością może poprawić sytuację podczas kłótni małżeńskiej? Czy może pomóc, gdy dzieci pójdą na studia? Do czego się przydaje w obliczu trudności finansowych? Jak ci może pomóc, jeśli jesteś zaborczy, a twój partner potrzebuje przestrzeni? Co daje pogodzenie się z rzeczywistością, kiedy pomimo diety nie możesz zrzucić zbędnych kilogramów? Przekonasz się, jakie skutki przynosi godzenie się z rzeczywistością w każdej tych sytuacji i jak można dzięki niemu osiągnąć przełom.
Spróbuj przełamać granice własnego oporu, aby osiągnąć stan ufności i błogości, jakich nigdy wcześniej nie zaznałeś. Potem sięgaj jeszcze dalej. Praktyka akceptacji rzeczywistości pomoże ci przetrwać trudne chwile i doświadczać wielkiej radości, w obu tych przypadkach pogodzenie się z rzeczywistością okazuje się mieć kluczowe znaczenie. Paradoksalnie największym wyzwaniem może się okazać pogodzenie się z radością i docenienie jej.
Kwestię pogodzenia się z rzeczywistością będę omawiać stopniowo, przedstawiając przeróżne strategie o charakterze praktycznym. Przez całą książkę przeplatać się będzie wątek dotyczący umiejętności rozstrzygania, kiedy należy działać, a kiedy lepiej od działania się powstrzymać. Pogodzenie się z rzeczywistością to bowiem nie to samo co bierność i niemoc. Człowiek pogodzony z rzeczywistością poruszy niebo i ziemię, aby osiągnąć cel bądź rozwiązać jakiś dylemat. Nie pozwoli się jednak owładnąć obsesji i nie będzie się starać za bardzo, ponieważ w ten sposób zamknąłby się na działanie magii. Przekonasz się, że czasami lepiej jest „być górą” i poczekać, aż coś samo do ciebie przyjdzie. Nauczysz się wypracowywać równowagę między dążeniem do pewnych celów a akceptacją rzeczywistości, między samodzielnym działaniem a delegowaniem obowiązków. Dowiesz się, że w pewnych okolicznościach największe szanse na realizację założonego celu daje pogodzenie się z takim, a nie innym wynikiem sprawy. W ten sposób zyskuje się też kojącą świadomość, że świat się nie zawali, nawet jeśli celu nie uda się osiągnąć. Oczywiście nikt nie lubi tracić przyjaciół, partnerów czy pracy. Nauczysz się jednak przyjmować tego typu zmiany z większym spokojem, przestaniesz się nimi zadręczać. W miarę przyrastania współczucia łatwiej ci będzie godzić się z rzeczywistością, będziesz bowiem podchodzić spokojniej do własnej podróży i przestaniesz się nastawiać konfrontacyjnie do innych ludzi. Dla mnie największym sprawdzianem okazują się zwykle takie chwile, w których pomimo moich najszczerszych pragnień rzeczywistość nie układa się po mojej myśli. W takich momentach pogodzenie się z rzeczywistością polega na „rozkwitaniu tam, gdzie się zostało zasadzonym”, jak by to ujął święty Franciszek Salezy. Musimy starać się ze wszystkich sił dostrzegać potencjał rozwojowy zarówno w tym, co daje nam satysfakcję, jak i w tym, co przynosi rozczarowanie.
Osobiście bardzo się cieszę, że dzięki pogodzeniu się z rzeczywistością mogę się lepiej dostroić do jej naturalnych rytmów. Takie podejście przydaje się na przykład wtedy, gdy jakiś projekt nie toczy się „dostatecznie szybko”, gdy akurat nie mam partnera, a pragnęłabym tego typu więzi, gdy za ciężko pracuję lub zmagam się z blokadą twórczą, gdy potrzebuję dnia na „reset”, żeby zajrzeć do własnego wnętrza i „naostrzyć siekierę”, jak by powiedział Abraham Lincoln. W takich chwilach doskonalę swoje umiejętności w zakresie wyczucia czasu i troski o samego siebie, trenuję odrzucanie trosk i czerpanie radości z tego, co mnie akurat otacza dobrego. Wprowadzenie się w taki stan bywa w jedne dni łatwiejsze, w inne trudniejsze, ale nieustannie o to zabiegam i stale do tego dążę.
Zapragnęłam napisać tę książkę, ponieważ miałam okazję przekonać się na własnym przykładzie i na przykładzie moich pacjentów, jak niesamowita przemiana dokonuje się pod wpływem pogodzenia się z rzeczywistością w życiu człowieka. Od ponad dwudziestu lat pracuję w klinice psychiatrii UCLA (University of California, Los Angeles – przyp. red.) i prowadzę prywatną praktykę. W tym czasie zaobserwowałam, że pogodzenie się z rzeczywistością przynosi korzyści bardzo różnym ludziom: apodyktycznym małżonkom, ludziom skrajnie zestresowanym, zarządzającym funduszami, którzy cierpią na bezsenność, ludziom uzależnionym od miłości i aktorom narzekającym na brak zajęcia. Pogodzenie się z rzeczywistością to tajemnica zdrowia i piękna. Człowiek pogodzony z rzeczywistością dobrze się czuje i dobrze wygląda. Wyzwala się od udręki, napięcia, obsesji i wypalenia, które stanowią skutek nadmiernego wydzielania adrenaliny i kortyzolu, czyli hormonów stresu. Wysoki poziom tych hormonów powoduje przedwczesne starzenie się i przyspiesza moment śmierci, a ponadto zwiększa ryzyko zachorowania na serce czy nowotwory oraz powstawania procesów zapalnych. Stan odprężenia sprzyja tymczasem wydzielaniu endorfin (działających przeciwbólowo jak opiaty i wprowadzających człowieka w stan euforii) oraz serotoniny (posiadającej naturalne właściwości przeciwdepresyjne). Zastanów się tylko, jak różnie potrafią wyglądać i zachowywać się ludzie w tym samym wieku. Jako psychiatra często stykam się ze skutkami braku umiejętności pogodzenia się z rzeczywistością. Ludzie sami niszczą własną karierę, bo za bardzo się starają realizować marzenia. Kłócą się ze swoimi dziećmi, aż w końcu odpychają je od siebie. Irytują się z powodu kłótni, przez co sprowadzają na siebie jeszcze większą rozpacz i ból. Współczuję takim ludziom i doskonale rozumiem tych, którzy tkwią właśnie w martwym punkcie i nie potrafią ruszyć do przodu. Niosę im przesłanie nadziei: istnieje sposób na lepsze życie.
Ta książka ma dla mnie o tyle duże znaczenie, że pracuję w ramach mainstreamowego systemu medycznego, który gloryfikuje intelekt, świat opisuje za pomocą statystyk, a w pogodzeniu się z rzeczywistością upatruje sprzeczny z intuicją akt kapitulacji w obliczu wyzwania czy porażki. Takie podejście ujawnia się we wszystkich sferach życia, począwszy od komunikacji z upartą matką, poprzez podejście do stresującej pracy, a na decyzjach w sprawie własnego zdrowia skończywszy. Poza tym wielu lekarzy zdaje się żywić prawdziwą, choć niekiedy nieuświadamianą, fobię na punkcie śmierci. Obawiają się tego ostatecznego aktu pogodzenia się z rzeczywistością, ponieważ nie widzą nic poza światem materialnym. Lęki z tym związane starają się tłumić, wykonując zwrot w stronę techniki i dążąc do zdobycia maksymalnego panowania nad każdą sytuacją. Dotyczy to również opieki nad pacjentem i współczucia, które jako przedstawiciele zawodu medycznego powinniśmy ludziom okazywać. W trakcie szkolenia psychiatrycznego uczono mnie, jak pomóc ludziom odzyskać kontrolę nad własnym życiem. To oczywiście bardzo ważna sprawa, równolegle należało jednak zwracać uwagę na korzyści płynące z akceptacji zaistniałej rzeczywistości. Współczesna nauka budzi mój wielki podziw, a zawód lekarza wykonuję z wielką dumą, mimo to zamierzam dążyć do przesuwania granic tego, co w medycynie uważa się za konwencjonalne. To misja, którą realizuję już od dwudziestu lat.
Jako psychiatra staram się pomagać moim pacjentom uporać się z dręczącymi ich problemami, żeby mogli żyć szczęśliwszym życiem. W swojej pracy stosuję zarówno metody konwencjonalnej medycyny, jak i pewne elementy medycyny intuicyjnej i energetycznej. Skłaniam się również ku duchowości, chcąc pokazać moim pacjentom, że pogodzenie się z rzeczywistością sprzyja poprawie samopoczucia i pomaga załagodzić cierpienie. Czerpiąc wiedzę z przeróżnych źródeł, mogę wspierać moich pacjentów w procesie odzyskiwania równowagi zarówno w przypadku straty, jak i w obliczu nadmiaru szczęścia. Nie jest moim zadaniem koić ich dyskomfort czy ich chronić. Odwołując się do własnej intuicji i korzystając z tradycyjnego przybornika psychiatrycznego, staram się wspomagać moich pacjentów w wykorzystywaniu własnych wewnętrznych zasobów. Podpowiadam im, jak przebrnąć przez trudne chwile, idąc za głosem instynktu i miłości. Cała sztuka – którą zresztą wszyscy powinniśmy opanować – polega na tym, aby pogodzić się z tym, co nam przynoszą kolejne dni. Chodzi o to, żeby być jak surfer, który jednocześnie podporządkowuje się wysokiej fali i wykorzystuje jej potencjał. Nie można reagować zbyt opieszale, żeby nie stawiać oporu, nie można też jednak nadmiernie się spieszyć ani przeć do przodu, w ten bowiem sposób sprowadzimy na siebie niepotrzebny ból i zagubienie. Uczę moich pacjentów, jak korzystać z potencjału chwili, jak zachować równowagę z otwartymi oczami i otwartym umysłem.
Zasadnicze znaczenie ma to, że pogodzenie się z rzeczywistością to akt, który dokonuje się w równej mierze zarówno za sprawą linearnego umysłu, jak i intuicji. W im większym stopniu godzimy się z rzeczywistością, tym bardziej otwieramy się na intuicję oraz dogłębny przepływ wiedzy. Jak się przekonasz w kolejnych rozdziałach, intuicja pozwala uzyskać dostęp do geniuszu, który tkwi w twoim wnętrzu. Dzięki niemu będziesz mógł korzystać z rozwiązań wykraczających poza granice tradycyjnie pojmowanego rozumu, wyruszysz też w podróż do świata, w którym nie ma czasu.
Ludzie kreatywni doskonale znają tę przestrzeń. W mojej książce Positive Energy (Pozytywna energia) cytowałam słynnego muzyka, kompozytora i producenta Quincy Jonesa: „Jazzmani bardzo ufają swojej intuicji. Nie mają innego wyboru. Z niej przecież żyją. Dzięki niej istnieją”.
Moi pacjenci zajmujący się taką czy inną sztuką potrafią podążać za głosem intuicji, odgrywa ona bowiem istotną rolę w ich procesie twórczym. Wśród moich klientów nie brakuje jednak także analitycznie nastawionych prawników, którzy nieustannie planują kolejny błyskotliwy ruch szachowy. Dla nich opuszczenie choćby na chwilę sfery rozumu okazuje się wielkim wyzwaniem. Wszystko jednak da się zrobić. Godzenie się z rzeczywistością nie jest bowiem procesem racjonalnym.
Nauczę cię, jak korzystać z intuicji, jak usłyszeć ten wewnętrzny głos, który głosi całą prawdę na temat rzeczywistości – podpowiadając ci różne rzeczy zarówno na jawie, jak i za pośrednictwem snów. Intuicja za nic ma to, co chciałbyś usłyszeć, nie przejmuje się polityczną poprawnością. Intuicja dostarcza informacje. Tylko od ciebie zależy, czy te spostrzeżenia wykorzystasz, czy nie. Gdy już uda ci się zwolnić na tyle, by usłyszeć jej głos, będziesz mógł nawiązać z nią łączność. To pozwoli ci odczytywać sygnały, które twoje ciało wysyła do ciebie, gdy starasz się podjąć decyzję. Będziesz mógł kierować się instynktem. Zaczniesz zwracać uwagę na gęsią skórkę, która ci podpowiada, co się sprawdzi, a co nie. Nauczysz się wypatrywać znaków i przypadków synchroniczności, czyli idealnego zaistnienia pewnych zdarzeń, które podpowiadają ci drogę lub rozwiązują twój problem. Co jednak najważniejsze, dzięki intuicji zyskasz lepsze rozeznanie w świecie swoich uczuć i nauczysz się czerpać z nich siłę. Aby wykorzystać potencjał intuicji, należy cały czas zachowywać otwartość i swobodny stosunek do świata. Nie można za bardzo się wysilać w poszukiwaniu rozwiązania. Zachęcam zatem do otwartości. Ludzie o zamkniętych umysłach nie mają szansy doświadczyć stanu poszerzonej świadomości.
W trakcie pracy z pacjentami zawsze wsłuchuję się w głos intuicji, który łączę potem z przemyśleniami natury racjonalnej. Najpierw zadaję sobie pytanie: „Co mi podpowiada instynkt na temat tej osoby bądź jej decyzji?”. Zwracam też uwagę na wszelkie odczucia i przeświadczenia, które pojawiają się we mnie na myśl o danym pacjencie. Potem dopiero pada pytanie: „Co mój umysł myśli na temat całej tej sytuacji?”. Szczególnie lubię te elektryzujące momenty, w których intuicja skłania rozum do objęcia zupełnie innego kierunku myślenia, niż nakazywałaby logika. Piękno takiej współpracy między intuicją a intelektem polega na tym, że dochodzę w ten sposób do niesamowicie bogatych i pełnych życia przemyśleń, znacząco lepszych od niekiedy bardzo ograniczonych i powierzchownych ocen racjonalnych. Bardzo mi się podoba stwierdzenie Alberta Einsteina: „Musimy uważać, żeby nie uczynić intelektu bogiem (…). On nas nie może prowadzić, on nam może tylko służyć”.
Umysł linearny może i jest przenikliwym analitykiem i świetnym partnerem w dyskusji, ale pod pewnymi względami ustępuje intuicji i sercu. Nie jest na przykład w stanie niczego poczuć ani też przekroczyć granic logiki. Nie może w pełni zaznać miłości, współczucia ani bezgranicznej kreatywności. Nigdy nie poczuje duchowej więzi, która wprawia w drgnienie każde włókno naszego ciała. Nie wyczuje intuicyjnie, że śmierć nie oznacza końca. Umysł często się więc napina, stara się kalkulować i nas chronić. Obawia się wszystkiego, co nieznane i „nieudowodnione”.
Moje przemyślenia na temat pogodzenia się z rzeczywistością pozostają pod ogromnym wpływem nauczyciela taoizmu, którego znam już od ponad dwudziestu lat. W trakcie naszych spotkań pracujemy nad siłą serca i intuicji, medytujemy, aby usłyszeć wewnętrzną ciszę. To wszystko ma na celu podkreślenie znaczenia harmonii jako podstawy pogodzenia się z rzeczywistością – z naturą, z samym sobą, z innymi. Zwłaszcza w momentach konfliktowych ludzie zwykle spodziewają się doprowadzić do konfrontacji, gdy tymczasem dzięki sztuce osiągania harmonii można się po prostu dostroić do innych. Po odnalezieniu właściwej długości fali zaczynamy intuicyjnie odczytywać drugą osobę, dzięki czemu możemy w sposób świadomy i spokojny podjąć decyzję co do dalszego trybu postępowania. Trochę przypomina to starożytną sztukę walki, jujitsu. Zgodnie z jej prawidłami w celu neutralizacji przeciwnika należy wykorzystywać łagodność i uległość, a nie brutalną siłę fizyczną. Pozwolę sobie zatem przedstawić harmonizowanie jako wybitnie skuteczną strategię postępowania, dzięki której można zapanować nad sytuacją i rozbroić „przeciwnika”.
Na kartach tej książki będę cię zachęcać do przyjęcia konkretnego podejścia do kwestii pogodzenia się z rzeczywistością. Chodzi o to, abyś potrafił ją odnieść do całego szeregu różnych okoliczności, takich jak hałaśliwi sąsiedzi, opóźniony lot, relacje rodzinne czy rozwój zawodowy. Na podstawie wieloletnich doświadczeń stwierdzam, że wyróżnić można cztery formy pogodzenia się z rzeczywistością, a mianowicie pogodzenie się z rzeczywistością intelektualne, emocjonalne, fizyczno-zmysłowe oraz duchowe. W kolejnych rozdziałach będę omawiać praktyczne zastosowania tych różnych form akceptacji rzeczywistości. Ich współistnienie znacząco podniesie jakość twojego ogólnego doświadczenia pogodzenia się z rzeczywistością.
Intelektualne pogodzenie się z rzeczywistością
. Twój umysł powinien dostrzec korzyści płynące z pogodzenia się z rzeczywistością, żeby nie próbował z tobą walczyć. Przedstaw mu kilka dobrych argumentów, takich jak: „Kiedy przestaniesz tyle myśleć o tym facecie, to ci ulży” albo: „Jeśli nadal będziesz tak naciskać na szefa w sprawie tego awansu, to w końcu się na ciebie zdenerwuje”. Postaraj się przekonać intelekt do swoich racji.
Emocjonalne pogodzenie się z rzeczywistością
. Pozwól sobie poczuć i postaraj się zaobserwować (zamiast wylewać) swoje emocje. Przestań się skupiać na lękach i troskach, postaraj się w pełni dopuścić do siebie przyjemność. Gdy zaakceptujesz rzeczywistość na poziomie intelektualnym, będziesz mógł uwolnić się od niechęci. Dzięki temu łatwiej ci będzie poradzić sobie z pewnymi trudnościami.
Fizyczno-zmysłowe pogodzenie się z rzeczywistością
. Oddychając pełną piersią, możesz zapobiegać poczuciu zesztywnienia, nagromadzeniu stresu i przewlekłym dolegliwościom bólowym, które dręczą zwłaszcza ludzi przesiadujących całymi dniami przed komputerem. Regularna aktywność fizyczna, taka jak rozciąganie, joga, spacery czy aerobik, pozwala uwolnić się od napięcia i rozluźnić ciało. Ta forma pogodzenia się z rzeczywistością zakłada również zgłębianie sfery seksualności oraz bliższe doświadczenie pierwotnej zmysłowości przyrody, pogody oraz żywiołów. Wpatrując się w księżyc, w toń wody czy spadające gwiazdy, przypomnisz sobie o przyrodniczym wszechświecie napawającym poczuciem zdumienia, ale też przepełniającym spokojem.
Duchowe pogodzenie się z rzeczywistością
. W tym przypadku chodzi o otwarcie się na siłę współczucia, na życzliwość wykraczającą poza granice naszej indywidualnej i egoistycznej tożsamości (typu: „jestem dobrą żoną”, „jestem sumiennym pracownikiem”). Tą siłą może być Bóg albo bogini, przyroda, miłość lub coś zupełnie bezimiennego. Dzięki tej więzi zaczynasz wierzyć, że poza rzeczami przyziemnymi istnieje jeszcze coś pięknego. Pustkę, której doświadczasz we własnym wnętrzu, wypełnić może tylko duch – nie zrobi tego żaden człowiek, żadna praca, żadne jedzenie ani żaden lek.
Pogodzenia się z rzeczywistością nie należy
rozpatrywać przez pryzmat kapitulacji czy rezygnacji, lecz jako formę poświęcenia
. Nie jesteś i nigdy nie byłeś sam. Dzięki tej świadomości łatwiej jest sobie poradzić z niepewnością, łatwiej też zaakceptować rzeczywistość.
Postaram się także pomóc ci stwierdzić, co ci utrudnia pogodzenie się z rzeczywistością – żebyś mógł te przeszkody usunąć. Ludzie często boją się utraty kontroli nad rzeczywistością bądź utraty przewagi nad innymi. Nie chcą narażać się na krzywdę, nie chcą się otwierać. Obawiają się, że ich oczekiwania nie zostaną zaspokojone, albo brakuje im wiary w duchową siłę, która mogłaby stanowić wsparcie w okresie zamętu.
Jak się przekonasz, rozwiązaniem tego problemu może być wyzwolenie się od negatywnych i nieprawdziwych przekonań, które wynieśliśmy jeszcze z domu rodzinnego. „Nikomu nie wolno ufać”. „Tylko bogaci ludzie mogą liczyć na sukces”.
Zastanawiasz się również zapewne, dlaczego różnymi rzeczami nie potrafisz się cieszyć. Dlaczego nie możesz zakochać się po uszy? Dlaczego brakuje ci seksapilu? Dlaczego nie złożysz podania o upragnioną pracę? Dlaczego nie zapiszesz się na kurs tańca? Dlaczego obawiasz się założyć kostium kąpielowy? Poszczególne rozdziały tej książki dotyczą skutków pogodzenia się z rzeczywistością w różnych sferach naszego życia, takich jak pieniądze, miłość, rozrywka, praca, ciało czy zdrowie. Człowiekowi wolnemu od strachu łatwiej jest się pogodzić z rzeczywistością, a tym samym budować sobie życie oparte na radości i łasce.
Wykonując zawód lekarza, zdołałam też zaobserwować, że ludzie często nie potrafią zaakceptować rzeczywistości z powodu strachu przed śmiercią. Często nawet nie zdają sobie sprawy, że odczuwają tego typu lęk, a on tymczasem ogranicza ich zdolność do pogodzenia się z rzeczywistością w różnych dziedzinach życia. Chciałabym zatem pomóc ci szczerze odnieść się do kwestii śmierci i uwolnić się od strachu przed nią. Tylko w ten sposób możesz zaznać pociechy płynącej z przekonania, że jesteśmy czymś więcej niż tylko ciałem, że nasz duch trwa.
To dopiero ulga! Wysoce sobie cenię buddyjskie nauczanie o nietrwałości, zgodnie z którym zmiana to rzecz stała, a nic, co materialne, nie trwa wiecznie – co wszakże nie przeczy istnieniu „bezpodstawnej podstawy”. Innymi słowy, zawsze i wszędzie istnieje pewna niewidoczna duchowa macierz, która niezmiennie zapewnia nam wsparcie. Buddyści wierzą, że wszystkie nasze działania stanowią w istocie przygotowanie do chwili śmierci – do tego spotkania, którego nikt z nas nie zdoła uniknąć, do aktu ostatecznego pogodzenia się z rzeczywistością. Nie chodzi w tym jednak o to, aby kogokolwiek straszyć, ma to w nas tchnąć nadzieję.
Większość przedstawicieli naszej kultury zdaje się nie dopuszczać do siebie myśli o śmierci i odczuwa lęk przed nią. Niejednokrotnie widziałam, jak moi koledzy lekarze, ogólnie ludzie inteligentni i przeuroczy, uciekają przed wzrokiem umierających pacjentów, a podczas rozmów z ich rodzinami ograniczają się do przekazywania technicznych szczegółów. Nawet onkolog mojej matki, jej bliski przyjaciel, wzdragał się przed rozmową w sprawie opieki paliatywnej, nawet kiedy dla wszystkich stało się jasne, że koniec nadejdzie już wkrótce. Usłyszałam od niego: „Trudno jest mi się do tego przyznać. Mam poczucie porażki, bo nie potrafiłem utrzymać Maxine przy życiu i wyleczyć jej z raka”. Pogodzenie się ze śmiercią powoduje, że nagle uświadamiamy sobie dobitnie wielką rolę miłości. (Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, żeby ktoś powiedział na łożu śmierci: „Szkoda, że więcej w życiu nie pracowałem” albo „Szkoda, że nie miałem więcej pieniędzy albo większej liczby akcji”). Akceptacja śmierci pozwala cieszyć się pełnią życia w absolutnie każdej chwili i kochać każdego człowieka tak, jak gdyby się go miało już nigdy więcej nie zobaczyć. W takiej sytuacji zaczynamy zupełnie szczerze podchodzić do naszych najbliższych, do naszej pracy i do samych siebie.
Każdy z nas zaczyna myśleć o pogodzeniu się z rzeczywistością z innych względów. Niekiedy procesowi temu towarzyszy bolesna zmiana. Tak samo, jak nasionko rozpoczyna swoją drogę w ciemności i dopiero z czasem otwiera się, by wzrosnąć i pełniej objawić się jako życie, tak samo pogodzenie się z rzeczywistością skłania do rozwoju naszą świadomość. To cenna walka, która przynosi niesamowite rezultaty. Na psychoterapię często trafiają do mnie pacjenci, którzy podjęli próbę pogodzenia się z rzeczywistością niekoniecznie z własnej woli. Ich ego dostało takie manto, że w końcu musieli sobie powiedzieć: „Już dłużej tak nie mogę, coś się musi zmienić”.
Pewien marketingowiec, który w wieku lat czterdziestu postanowił uporać się z problemem narkotykowym, powiedział: „Leżałem zupełnie sam, nieprzytomny, w izbie przyjęć. Poważne przedawkowanie kokainy w końcu zmusiło mnie do tego, żeby otrzeźwieć. Wiedziałem, że umrę, jeśli tego nie zrobię”. Od pewnego bardzo niezależnego wykładowcy z college’u, któremu wydawało się, że ma pełną kontrolę nad własną sytuacją, usłyszałam: „Gdy u mojej żony zdiagnozowano chorobę Alzheimera, nagle sobie uświadomiłem, że nie tylko słabi ludzie proszą o pomoc”. Informatyk pracoholik powiedział: „Mam tylu klientów, że od pracy zaczęły mnie strasznie boleć plecy. Musiałem trochę odpuścić i zrezygnować z części zleceń”.
Kryzys bywa potężnym czynnikiem motywującym, a pogodzenie się z rzeczywistością często okazuje się bezcennym rozwiązaniem – zwłaszcza jeśli życie zaczyna nas przerastać lub coś nas do tego stopnia wyprowadza z równowagi, że nie jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować. W takich przypadkach mówię pacjentom: „Chodź, usiądź koło mnie. Zaczniemy od początku. Tutaj każda nowa chwila wyznacza nowy początek”. Staram się również pomagać im – a także pomóc tobie – czerpać korzyści z równie cudownych, ale mniej dramatycznych aktów codziennego godzenia się z rzeczywistością. Zmiana pracy i nowy związek, ale też zwykły głęboki wdech przed spotkaniem – to wszystko okazje do tego, aby zaakceptować rzeczywistość i pogodzić się z myślą o rozpoczęciu nowej przygody.
Czasami trzeba się pogodzić z rzeczywistością już choćby dla zachowania zdrowia psychicznego. Tak się dzieje, kiedy sytuacja wymyka się spod kontroli. Miałam kiedyś pacjentkę, która bała się latać samolotami, ale musiała ten strach przezwyciężyć, ponieważ jej praca wymagała regularnych comiesięcznych podróży lotniczych. Na pokładzie wpadała w panikę, zwłaszcza podczas turbulencji. Powtarzała sobie: „Znajduję się trzydzieści tysięcy stóp nad ziemią w małej metalowej puszce. Trzyma nas tylko powietrze. To szaleństwo. Gdyby ludzie mieli latać, Bóg dałbym nam skrzydła. Na pewno spadniemy”. Potem zlewał ją zimny pot. Dzięki wspólnej pracy miałyśmy szansę zmienić tę sytuację. Ta kobieta musiała przyjąć do wiadomości, że zajęcie miejsca w samolocie to dla wszystkich pasażerów pewnego rodzaju akt wiary. Musiała stwierdzić, że chociaż nie jest pilotem, na jedną rzecz ma wpływ – a mianowicie na własną postawę. Zamiast więc koncentrować się na swoich lękach, powinna pogodzić się z rzeczywistością i skupić uwagę na pozytywnych myślach, w szczególności na wierze w umiejętności pilota. Moja pacjentka zaczęła od statystyk, z których wynikało, że podróżowanie samolotem jest tak naprawdę tysiąc razy bezpieczniejsze niż jazda samochodem. To jej pomogło. Potem zaczęła zanurzać się w lekturze, żeby nie myśleć o uwięzieniu w metalowej puszce. Te strategie – w połączeniu z ćwiczeniami oddechowymi i modlitwą – pomogły jej się trochę rozluźnić podczas lotów.
Od wielu lat często godzę się z rzeczywistością. W miarę akceptowania kolejnych jej aspektów nabieram coraz większej wiary w ten proces, w szczególności zaś w ten jego aspekt, który wiąże się z przezwyciężaniem własnych oporów i lęków. Szczególnego rodzaju wyzwolenie przyniosło mi pogodzenie się z myślą, że zawsze czuję się trochę inna od wszystkich, jak gdybym była siostrą z innej planety. Będąc dzieckiem, nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego potrafię tak precyzyjnie przewidywać różne straszne zdarzenia, takie jak trzęsienie ziemi czy niespodziewane samobójstwo jednego z przyjaciół moich rodziców. Nie wiedziałam, jak to możliwe, że odczuwam we własnym ciele cudzy ból. Wywodzę się rodziny lekarzy, lekarzami byli oboje moi rodzice. Lekarze to ludzie wykazujący przywiązanie do ściśle naukowego sposobu myślenia. Moja długotrwała fascynacja wszystkim tym, co niewidzialne, tajemnicze i niewyjaśnione, zdawała się tej tradycji sprzeniewierzać. Mojej dziecięcej intuicji brakowało wsparcia (matka i ojciec się denerwowali, nie mogłam więc o niej mówić). Moja subtelna wrażliwość funkcjonowała trochę jak przewód bez izolacji. „Musisz starać się mieć grubszą skórę” – raz po raz słyszałam od dorosłych. Od tamtej pory moja postawa outsidera zyskała rację bytu – identyfikuję się bowiem z buntownikami i różnymi innymi ludźmi nieprzystosowanymi do otoczenia – i stanowi to dla mnie źródło satysfakcji. Ci inni ludzie to moi pobratymcy, moje plemię. Najlepiej się czuję, gdy mogę wraz z przyjaciółmi podziwiać zachód słońca spod diabelskiego młyna na plaży Santa Monica w dżinsowej spódnicy, z paznokciami u stóp pomalowanymi na turkusowo. Wcześniej jednak wpadałam w czarną rozpacz na myśl o tym, że nigdy nie będę się dobrze czuć podczas tych niezliczonych kolacji w country clubach, na które ciągali mnie ze sobą moi rodzice w strojach od Armianiego. Niektórzy ludzie rodzą się z umiejętnością prowadzenia niezobowiązujących pogawędek. Mnie to szczęście nie spotkało. Nie potrafiłam tego robić wtedy i nadal nie potrafię. W ujęciu ściśle konwencjonalnym nadal jestem nieco niezsocjalizowana. Nie lubię się elegancko ubierać, nie przepadam za przyjęciami koktajlowymi. To jednak jestem ja – ta ja, którą cały czas odkrywam i z którą cały czas się godzę, która modli się o to, aby moi bliscy niezmiennie mnie akceptowali w miarę, jak się będę zmieniać.
Czasami łatwo jest się pogodzić z rzeczywistością. Od razu wiadomo, że to właśnie należy uczynić. Łatwo to przyjąć do wiadomości. Jak jednak wynika z moich obserwacji, częściej proces ten przebiega w trzech dość typowych fazach. Załóż zatem dziennik, w którym będziesz opisywać przebieg kolejnych prób pogodzenia się z rzeczywistością zgodnie z wytycznymi z poszczególnych rozdziałów. To pozwoli ci ocenić własne postępy. Musisz pamiętać, że opór – będący formą strachu – to rzecz zupełnie naturalna, której należy się spodziewać. Nie zniechęcaj się więc i nie zrażaj, jeśli się pojawi. Przyjmij do wiadomości, że to po prostu pierwszy etap procesu, przez który wszyscy przechodzimy.
Etap 1: Opór
. Z początku jakaś część ciebie nie chce odpuścić. Powstrzymują cię przed tym różne lęki, jak choćby: „Jeśli on mnie zrani, to czy potem uda mi się znowu kogokolwiek pokochać?”, „Jeśli nie dostanę awansu, to będzie totalna porażka”, „Po co w ogóle przechodzić na dietę? I tak nigdy nie schudnę”. Porozmawiaj o tym oporze z przyjacielem lub terapeutą. Być może pomogą ci go przełamać.
Etap 2
:
Akceptacja.
Teraz czas na pragmatyczne i zdroworozsądkowe podejście do sytuacji. Powinieneś sobie na przykład uświadomić: „Moje zachowanie nie zdaje egzaminu, więc chyba pora zaryzykować i spróbować czegoś innego”, „Na razie nic więcej nie mogę zrobić. Nie ma sensu naciskać, lepiej się wycofać”.
Etap 3
:
Pogodzenie się z rzeczywistością
. Może się ono dokonać w pełni lub tylko częściowo. Nie musisz być na to zupełnie gotowy. Wystarczy odrobina dobrej woli. Nie spiesz się. Choćby tylko na minutę, na godzinę czy na jeden dzień wyrzeknij się lęku i bezproduktywnych reakcji. Spróbuj robić różne rzeczy inaczej. Przyniesie ci to korzyści, które zachęcą cię do podejmowania dalszego wysiłku.
Zgłębiając poszczególne zagadnienia poruszane w tej książce – od sukcesu, przez pieniądze, aż po miłość – powinieneś przez cały czas mieć na uwadze powyższe trzy etapy. Nade wszystko jednak wykaż się cierpliwością do samego siebie, jeśli akceptacja dla rzeczywistości nie będzie ci przychodzić z łatwością. W końcu się uda. Niech opór cię nie zniechęca!
Chcąc podkreślić znaczenie pogodzenia się z rzeczywistością w codziennym życiu, podzieliłam tę książkę na pięć części. Opisuję w nich, w jaki sposób akceptacja dla rzeczywistości może się przekładać na poprawę jakości naszych relacji, stanu zdrowia czy umiejętności komunikacyjnych. Będę poruszać kwestie drażliwe, które budzą duże emocje, takie jak seks czy śmierć, jak już bowiem wspominałam, wiele osób wykazuje wyjątkowo mało oświeceniowe podejście do tych spraw. Nauczysz się patrzeć na te kwestie w zupełnie nowy, bardziej akceptujący sposób, dzięki czemu godzenie się z rzeczywistością będzie ci przychodzić z większą łatwością. Wskażę konkretnie, jakim czynnikom nie należy ulegać – w szczególności będą to lęki i brak cierpliwości. Opowiem również, jak przebiegała moja osobista podróż po tym świecie. Będę opowiadać o konkretnych źródłach oporu i metodach ich przezwyciężania, ponieważ zależy mi na tym, aby moje doświadczenia stały się dla ciebie przykładem i ułatwiły ci osiągnięcie stanu pogodzenia się z rzeczywistością.
W każdym rozdziale wyszczególnione zostały konkretne narzędzia i testy, które pomogą ci w wykonaniu prostych, ale skutecznych ćwiczeń. Książki tej nie trzeba czytać po kolei, strona po stronie, możesz więc od razu przejść do tego zagadnienia, które ma dla ciebie największe znaczenie.
We „Wprowadzeniu do zagadnienia akceptacji” powiedzieliśmy sobie, co utrudnia pogodzenie się z rzeczywistością i jak można przezwyciężyć różne bariery stojące na drodze do tego szczęścia.
W części pierwszej, zatytułowanej „Władza i pieniądze”, mowa będzie o znaczeniu pogodzenia się z rzeczywistością dla prawdziwego poczucia władzy. Zyskasz okazję, by spojrzeć z nowej perspektywy na definicję szczęścia i dostatku – dostrzec w nich coś więcej niż tylko skutek nagromadzenia dóbr materialnych i osiągania kolejnych zewnętrznych sukcesów. Tak rozumiany sukces polega na podporządkowaniu się mocy intuicyjnej i serdecznej inteligencji w celu wyznaczenia nowych kryteriów „normalności”. Dzięki tej nowej definicji można się wyzwolić od oddziaływania prymitywnego „gadziego mózgu”, który za wszelką cenę pragnie nam zapewnić przetrwanie i w związku z tym dąży do dominacji, posługuje się agresją i stara się utrzymać nas na szczycie łańcucha pokarmowego.
Dokonasz przy tej okazji samooceny pod kątem własnego stosunku do władzy i pogodzenia sie z rzeczywistością. To będzie twój punkt odniesienia do oceny postępów, które uda ci się osiągnąć w związku z zastosowaniem różnych narzędzi prezentowanych w tej książce. Poza tym pomogę ci uwolnić się od materialnej pokusy pieniądza i zaznać dostatku o charakterze duchowym. Wiązać się to będzie z dostrzeżeniem w pieniądzu nośnika dobra i odrzuceniem niedorzecznych skłonności do uzależniania poczucia własnej wartości od wysokości posiadanego majątku.
W części drugiej, zatytułowanej „Odczytywanie ludzi i komunikacja”, wprowadzę cię w tajniki sztuki odczytywania ludzi – nie tylko mocą umysłu, ale również za pomocą tajnej broni w postaci intuicji. Sama korzystam z tych metod w mojej pracy, czerpiąc z tego wielką radość. Dzięki tej pogłębionej więzi z większą łatwością odnajdujemy w sobie miłość do drugiego człowieka. Będę wyjaśniać, w jaki sposób można się dostroić do głosu, mowy ciała, priorytetów i myślenia drugiego człowieka. Odczytywanie ludzi pomaga uniknąć nadmiernego dramatyzmu. Ma pozytywny wpływ na naszą zdolność do empatii i skuteczność naszej komunikacji. Przedstawię tu również różne typy trudnych ludzi, takich jak nałogowi złośnicy, plotkarze czy narcyzi. Podpowiem, jak sobie z nimi skutecznie radzić.
Część trzecia, „Relacje, miłość i zmysłowość”, poświęcona została zgłębianiu boskiej natury naszego ciała i przyjemnościom natury seksualnej – tych bowiem mogą zaznać również osoby, które na razie zupełnie nie odnajdują się w tej sferze. Przedstawię proste i przystępne techniki rozbudzania w sobie zmysłowości (zaliczają się do nich ćwiczenia rozciągające oraz dotyk). Możesz korzystać z nich w pojedynkę lub z partnerem. Omówię także potencjalnie wrażliwe aspekty intymności. Kiedy należy otworzyć się na drugiego człowieka? Co zrobić, jeśli z obawą myślisz o tym, że mógłbyś zatracić się w kochanku? Kim jest bratnia dusza, a kim duchowy przyjaciel? Na czym polega déjà vu? Jak jednocześnie czuć przywiązanie do drugiej osoby i pozostać skupionym na sobie? Co zrobić, jeśli ciało zdaje się pragnąć bliskości, ale intuicja nam ją odradza? Dlaczego tak nas ciągnie do nieprzystępnych ludzi? Powiemy sobie o tym, jak można doprowadzić do zespolenia karmy, intuicji i zdrowego rozsądku, aby stały się one źródłem inspiracji przy dokonywaniu wyborów dotyczących nawiązywania bliższych relacji z potencjalnie interesującymi ludźmi. Wrócimy ponadto do starożytnej tradycji uznania dla przyrody, żywiołów i zwierząt. Spróbujemy dostrzec w nich nauczycieli i uzdrowicieli, zdolnych rozbudzić w nas zmysły i pomóc nam nawiązać kontakt z pełnymi czucia siłami życiowymi. We wszechświecie nie ma pomyłek. Dostrojenie się do nurtu przyrody gwarantuje podążanie we właściwym kierunku.
W części czwartej, zatytułowanej „Śmiertelność i nieśmiertelność. Cykle światła”, będzie mowa o otwarciu się na tajemnice choroby, starzenia się, śmierci i życia po drugiej stronie. Dajemy się omamić społeczeństwu, które karmi nas strachem. Pogodzenie się z rzeczywistością wymaga wyzwolenia się od strachu, który stanowi przecież formę oporu. Poznasz taoistyczną praktykę osiągania harmonii z chorobą jako metodę uzdrawiania stanowiącą alternatywę dla walki. Dowiesz się, jak wyrzec się wyrzutów i wstydu w związku z upływem czasu, jak starzeć się promiennie i z pasją. Uświadomisz sobie, że śmierć kładzie kres złudzeniu i pozwala przyjrzeć się nowym możliwościom.
Część piąta, czyli „Doznanie rozkoszy”, pomoże ci zrozumieć, że dzięki pogodzeniu się z rzeczywistością zyskasz możliwość zaznania radości rozkwitającej w twoim życiu na każdym kroku. Im większy poziom pogodzenia się z rzeczywistością osiągniesz, tym większej radości doświadczysz.
Praca nad tą książką miała dla mnie coś z modlitwy. Prosiłam o większą ufność w ten czas, który został mi dany. Zabiegałam o wyzwolenie się od ograniczeń i strachu. Przez lata zbliżałam się do stanu pogodzenia się z rzeczywistością, a ostatnio pragnę zaznać tego doświadczenia nabożnego pokłonu wobec boskiego nurtu tak bardzo, że wszystko inne – relacje z innymi ludźmi, praca czy nawet przeżywanie dobra i otwarcie serca – zdaje mi się kwestią drugorzędną.
Pragnę w życiu płonąć. Pragnę nasycać się chwilą w możliwie pełnym stopniu i świetnie się bawić jako Judith. Pragnę w każdej kolejnej chwili ufać intuicji i wyczuwać najlepszy moment na każde działanie. Chcę wiedzieć, kiedy pędzić do przodu, a kiedy lepiej poczekać. Zależy mi na tym tak bardzo, ponieważ pozwoli mi to znaleźć się w oku cyklonu namiętności i rozpoznawać prawdę mocą przeczuć. Zdaję sobie sprawę, że bywam uparta, zdeterminowana i niecierpliwa. Gdy się tak zachowuję, mój nauczyciel taoizmu mówi: „Potrafisz być jak dziecko, które ciągle pyta z tylnej kanapy samochodu: »Czy już dojechaliśmy?«”.
Doskonale wiem, jak mały i szalony wydaje się świat, gdy się wychodzi z takiej perspektywy. Podobnie jak inni ludzie nie lubię, gdy mi się odmawia tego, czego chcę. Niecierpliwię się, gdy sprawy nie biegną według zaplanowanego przeze mnie harmonogramu. Mam wielki apetyt. Nie jestem aniołem. Życie fascynuje mnie w każdej swojej postaci jako światło i jako mrok. Interesuje mnie bardzo wiele rzeczy. W każdej jednak dziedzinie niestrudzenie doszukuję się lepszego przepisu na życie, staram się wyzbywać determinacji, strachu i pragnień, by lepiej dostroić się do intuicji. Specjalizuję się w rozważaniu rzeczy, które wydają się niepojęte. Wsłuchuję się w potężne głosy i dzięki temu udaje mi się często wypracować zupełnie zdroworozsądkowe rozwiązanie. Nie cierpię starych nawyków, które sprowadzają na nas stagnację zamiast inicjować rozwój – mój własny, ale też kolektywnej świadomości. Dlatego właśnie z tak wielką fascynacją zgłębiam zagadnienie pogodzenia się z rzeczywistością. Dzięki niemu można się bowiem zdefiniować na nowo, można się wyzwolić od cierpienia wynikającego z upartego trwania w przywiązaniu do różnych rzeczy.
Pragnę zaznawać rozkoszy. Chcę w niej widzieć przyjaciela, a nie tylko tajemnicze przeżycie, którego nie da się odtworzyć. Rozkosz tak rzadko staje się naszym udziałem, a przy tym tak bardzo nas kusi dlatego, że bierze się z akceptacji dla świata, wynika z postawy zaufania. Nie mówię tu o zamroczeniu, które pozbawia nas zdolności do podejmowania rozsądnych decyzji. Chodzi raczej o słodką jasność pogodzenia się z rzeczywistością, o przyjemność budowania bliskich więzi z przyjaciółmi, rodziną, kochankami, własną pracą, Ziemią i pierwotną wiedzą nieskażoną strachem. To doświadczenie zachwytu chwilą – świadomość, że człowiek stojący przed nami stanowi treść naszego duchowego doświadczenia i że my pełnimy dla niego tę samą funkcję. Jak już wspominałam, we wszechświecie nic nie dzieje się przez pomyłkę. Ja praktykuję w życiu pogodzenie z nurtem życia i pełne do niego zaufanie. Tobie polecam to samo. Nie bierz moich zaleceń na wiarę. Wypróbuj strategie, które przedstawiam w tej książce. Oceń rezultaty. Niech ta książka otworzy przed tobą świat doświadczeń związanych z pogodzeniem się z rzeczywistością i niech pomoże ci poznać własne możliwości w zakresie zaznawania rozkoszy.
Bądź gotów zrezygnować z tego, kim jesteś, na rzecz tego, kim możesz się stać.
– Mahatma Gandhi
Pragnąłbyś łatwiejszego życia, które wymagałoby od ciebie mniejszego wysiłku? Chciałbyś przestać się wysilać, o wszystkim myśleć i przepychać pewne sprawy, żeby tylko móc się w końcu odprężyć? Chciałbyś móc się cieszyć tym, co masz, zamiast ciągle pragnąć czegoś więcej? Jak by wyglądało twoje życie, gdybyś znalazł swój rytm i podążał przed siebie pchany silnym prądem właściwych ludzi i sprzyjających okoliczności? Jak by to było, gdybyś nie musiał się już martwić o pieniądze? Zabiorę cię do magicznej krainy płynącej rzeki. Czeka cię coś dobrego. Przygotuj się na doświadczenie rozkoszy pogodzenia się z rzeczywistością.
Ten rozdział to list miłosny do potężnych mocy: siły woli, intuicji oraz umiejętności utrzymania bliskiego kontaktu z prawdziwą istotą siebie samego. W praktyce przekładają się one na bardzo wymierne rezultaty. Tworzą świetną platformę, dzięki której można w życiu osiągać konkretne cele – zarówno w dziedzinie miłości, jak i w sferze finansów.
Będziesz się doskonalić, nie wyrzekając się siebie. Za chwilę przedstawię model, dzięki któremu można łatwiej i w sposób bardziej satysfakcjonujący dążyć krok po kroku do prawdziwego sukcesu i władzy. Proponuję dwutorowe podejście do tego zagadnienia.
W pierwszej kolejności należy nakreślić plan działania, zachować pozytywne nastawienie i utrzymać wysoki poziom determinacji, rezygnując jednak z nadmiernego wysilania się, to bowiem mogłoby doprowadzić do wypalenia lub przynieść skutki odwrotne do zamierzonych. Działaniom tym towarzyszyć będzie wyzwolenie się od strachu – wirusa zatruwającego umysł, który rozprzestrzenia się po różnych obszarach życia i skutecznie utrudnia nam osiągnięcie sukcesu. Po drugie zaś trzeba podporządkować się tajemniczym i łagodnym siłom bogini potężniejszej od twojej woli sukcesu. Pozwól się im poprowadzić. W ten sposób uwolnisz się od frustracji, która pojawia się pod wpływem myśli, że „to już za długo trwa”. Pofruniesz w kierunku swojego przeznaczenia na skrzydłach potężnego wiatru. W wyniku jednoczesnego stosowania tych taktyk – z pozoru, ale tylko z pozoru sprzecznych – otworzysz się na zupełnie nadzwyczajne doświadczenia.
Zarówno w swojej pracy lekarskiej, jak i we własnym bardzo osobistym życiu wielokrotnie miałam okazję przekonać się, że możliwość podążania wraz z nurtem właściwie w każdej dziedzinie zależy od naszego nastawienia do sukcesu i władzy. Dlaczego? Nasze przekonania – co do tego, czy sukces człowiek zapewnia sobie dzięki prawości, czy raczej zwyciężając za wszelką cenę, czy należy się kierować intuicją, czy raczej głosem opinii publicznej, czy w komunikacji powinno dominować współczucie, czy raczej zemsta, arogancja i niechęć – mają istotny wpływ na nasz stosunek do samych siebie i do innych,.
Podobnie jak wielu innych ludzi, prowadzę dość intensywne życie. Zależy mi na tym, aby dużo w życiu osiągnąć. Właśnie dlatego pogodzenie się z rzeczywistością ma dla mnie tak istotne znaczenie. Wytrwale dążę do realizacji moich celów, ale staram się nie hamować nurtu sukcesu poprzez nadmiernie szczegółowe kontrolowanie sytuacji czy narzucanie się z własną wolą w tych kwestiach, w których należy zdać się na łaskę. Za sukces poczytuję sobie działania, które przybliżają mnie do realizacji moich celów, ale także i te, w które się w pełni zaangażowałam. Rozumiem już dziś, że człowiek pogodzony z rzeczywistością nie może liczyć na doskonałość, że musi mu wystarczyć staranie się ze wszystkich sił i zachowywanie autentyzmu. Doskonałości po prostu nie da się osiągnąć. Nie ma sensu próbować zapanować nad czymś, nad czym zapanować się nie da. Chociaż powoli leczę się z pracoholizmu, ciągle mam jeszcze w życiu mnóstwo celów – związanych z pisaniem, terapią i nauczaniem. Odnotowuję jednak również bardzo szlachetne praktyczne sukcesy dnia codziennego, związane z podjęciem aktywności fizycznej, opłaceniem rachunków lub rozprawieniem się z kolejnym punktem z listy rzeczy do zrobienia. Czerpię dumę z moich osiągnięć, zarówno z tych większych, jak i z tych mniejszych, choćby nawet najbardziej przyziemnych. Zdaję sobie również sprawę, że nie trzeba osiągać nie wiadomo jakich celów, żeby mówić o sukcesie – że liczy się przede wszystkim zaangażowanie w realizację zadania.
W każdym razie uważam, że sukcesu nie można rozpatrywać wyłącznie przez pryzmat „działań”. Chodzi również o to, żeby móc się śmiać i kochać, żeby naprawdę pogodzić się z poczuciem szczęścia związanego z przeróżnymi drobiazgami. Chodzi o to, aby zachwycać się śnieżycą, ciepłym płomieniem ogniska, jaśminem kwitnącym w środku nocy czy spadającymi gwiazdami. Chodzi o to, aby nawet w chwilach największego zamętu osiągać spokój ducha i rozkoszować się odpoczynkiem, zamiast nieustannie się frustrować. Nie zawsze mi się to udaje, ale ciągle się w tej sztuce doskonalę. Kto nie potrafi odnaleźć w sobie nawet odrobiny szczęścia nie tylko wtedy, gdy idzie mu się naprzód łatwo, ale również wtedy, gdy droga pnie się stromo pod górę, ten nigdy nie będzie w stanie czerpać radości z tego konkretnego aspektu sukcesu, zupełnie niezwiązanego z konkretnymi osiągnięciami. Taką radość może jednak poczuć każdy, a ja postaram się wyjaśnić, jak to zrobić.
Bardzo duży nacisk kładę na sensowne wykorzystywanie czasu. Życie jest bardzo cenne, a tak szybko ucieka. Czas to najcenniejsza rzecz, jaką można poświęcić dla drugiej osoby lub w imię jakiegoś celu. Właśnie dlatego zamierzam cieszyć się każdą chwilą i wszędzie dopatrywać się szczęścia. Bez względu na to, czy akurat wygłaszam przemówienie podczas konferencji, czy czekam w kolejce na poczcie, otwieram się na doświadczenie rozkoszy. Radziłabym zatem zarzucić wszelkie poszukiwania szczęścia. Jak to ujęła Willa Cather: „A może życie samo w sobie jest naszą największą miłością?”. Szczęście już tu jest, towarzyszy nam w każdej chwili, trzeba je tylko do siebie dopuścić. Staram się odczuwać szczęście nawet wtedy, gdy marnie się czuję (można bowiem jednocześnie odczuwać szczęście i nieszczęście!). W takich chwilach przypominam sobie, jak niesamowitym darem jest samo życie. Szczęściu można nadawać właściwie dowolny kształt. Zdradzę ci więc mój sekret szczęścia: należy pogodzić się z tym, co jest, zamiast wysilać się albo odchodzić od zmysłów.
Większości ludzi wydaje się, że pogodzenie się z rzeczywistością to przeciwieństwo sukcesu (w tradycyjnym pojmowaniu utożsamia się je bowiem ze słabością i porażką). Ja tymczasem chciałabym cię przekonać, że w ten sposób można zapewnić sobie większą siłę. Pogodzenie się z rzeczywistością to strategia dążenia do zwycięstwa, która zapewnia nam maksymalne rezultaty przy minimalnym wysiłku. Godząc się z rzeczywistością, wyrzekamy się dawnych przyzwyczajeń, dzięki czemu możemy na nowo zebrać i skonsolidować siły. Jeśli tylko wybierzesz właściwy po temu moment i zrobisz to we właściwy sposób, pogodzenie się z rzeczywistością może zapewnić ci istotne korzyści zarówno w życiu zawodowym, jak i w relacjach z innymi ludźmi. Rezygnując z tej strategii, możesz pozbawić się szansy na sukces – podejmując przesadny wysiłek lub zbyt intensywnie o czymś myśląc. Aby w twoje życie mogła spłynąć łaska, musisz zrobić w nim trochę miejsca dla sił, nad którymi nie masz kontroli.
Ostatnio miałam okazję występować podczas konferencji TEDx (Technology, Energy, Design). Opowiadałam grupie trzystu rekinów biznesu i opieki zdrowotnej o tym, jak można zwiększyć swoje szanse na sukces poprzez pogodzenie się z rzeczywistością. Po wykładzie podeszła do mnie grupa dziennikarzy amatorów z gimnazjum pracujących nad reportażem z konferencji. Zapytali: „Jak pogodzenie się z rzeczywistością może pomóc dzieciom i nastolatkom?”. Odpowiedziałam: „Jeśli ktoś ma szczęście na wczesnym etapie swojego życia opanować sztukę wyzwolenia się od strachu i trosk, potem może liczyć na zdecydowanie większy sukces. Dzieci często zmagają się z lękiem i presją ze wszystkich stron, ponieważ rodzice i nauczyciele formułują założenia na ich temat i stawiają im cele. Nie powinniście się tak martwić szkołą. Nie powinniście ulegać presji. Jesteście w idealnym wieku, żeby opanować sztukę wyzwolenia się od stresu i nierealistycznych oczekiwań. To wam pomoże otworzyć się, odprężyć i bardziej cieszyć się niesamowitym życiem, które macie przed sobą”. Sądząc po uśmiechach na ich twarzach, moja odpowiedź przypadła im do gustu i przemówiła im do przekonania.
Pogodzenie się z rzeczywistością wprowadza człowieka w stan łaski, w której może otrzymać błogosławieństwo sukcesu. Siłą woli nie da się sprowadzić na siebie łaski, można ją natomiast zaprosić i powitać – poprzez większą akceptację dla rzeczywistości. Mam nadzieję, że informacje na temat wzajemnej relacji między aktywnym działaniem a wyrzeczeniem się pełnej kontroli nad sytuacją, które tu przedstawiam, pomogą ci doskonalić się we wszystkich obszarach twojego życia. Wypracowanie tej równowagi przy jednoczesnym otwarciu się na łaskę pozwala doświadczyć w pełni sztuki działania bez wysiłku. W pewnym sensie cała ta książka traktuje o władzy i mocy. Mówi o tym, jak ją zyskać i jak ją wykorzystywać zarówno mocą serca, jak i umysłu, a także jak bywa ona nadużywana bądź deprawowana. Właśnie dlatego zaczynamy akurat od tej kwestii.
Z tego rozdziału dowiesz się, które aspekty sukcesu i władzy mają rzeczywiście istotne znaczenie. Będziesz się musiał wykazać odwagą i chęcią zasadniczego podważenia obowiązującego status quo. Musisz najpierw wskazać konkretne i trwałe poglądy w tej dziedzinie, aby następnie móc się pogodzić z rzeczywistością i uwolnić się od wszystkiego, co w tobie sztywne, chłodne i lękliwe. Jakaż to będzie ulga, uwolnić się od tego nagromadzonego napięcia! Ten ciągły proces ma na celu oczyszczenie się i przebudzenie, a także zapewnienie ratunku zarówno nam samym, jak i naszemu dzikiemu i wspaniałemu światu.
Ktoś, kto wspina się na szczyt kosztem innych ludzi, jest emocjonalnym kaleką. Z racji swoich nadużyć nie zasługuje na miano człowieka sukcesu ani na podziw. Prawdziwego sukcesu nie osiąga się wtedy, gdy korzysta się z władzy tylko po to, aby podbudować własne ego lub zapewnić sobie większe zyski. Bez względu na rozmiary zgromadzonego majątku czy zdobyty status społeczny nie może mówić o prawdziwym sukcesie ktoś, kto odnosił osobiste korzyści, celowo narażając innych na krzywdę. W Google bardzo cenię to, że od samego początku swojej działalności firma realizowała przesłanie „Nie być złym”. To szczytne hasło, które zachęca wszystkich pracowników do honorowego postępowania i okazywania ludziom szacunku. Mówi się czasem, że uprzejmość nie popłaca. Ludzie posługujący się tym stwierdzeniem utożsamiają życzliwość ze słabością. Tymczasem moim zdaniem nie tak należy rozpatrywać kwestię sukcesu. Chodziłoby raczej o wypracowanie takiego modelu, w którym człowiek życzliwy potrafi w sposób rozsądny korzystać ze swojej mocy i dzięki temu osiąga swoje cele.
Powinniśmy na nowo rozpocząć dyskusję nad kwestią sukcesu i władzy. Powinniśmy pozbyć się dysfunkcyjnych stereotypów, które nie pozwalają nam wspinać się na wyżyny. Musimy wyzwolić się od zasad, które narzuca nam psychotycznie materialistyczne społeczeństwo, i znaleźć bardziej serdeczny sposób na wypracowywanie konkretnych, codziennych osiągnięć. Powinniśmy odrzucić kult chciwości, który bezkrytycznie utożsamia sukces z majątkiem, bez względu na to, jak został on zdobyty. Powinniśmy uwolnić się od napięć i lęków związanych z pieniędzmi, które rzekomo stanowią jedyne zabezpieczenie w naszym niebezpiecznym świecie.
Obserwując swoich pacjentów i przyglądając się sobie, bardzo często stwierdzam, że opór i sztywność w obliczu życiowego wyzwania tylko nasilają stres i pozbawiają nas mocy, ponieważ sprawiają, że czujemy się jak w oblężonej twierdzy. Nagle liczy się tylko to, żeby się bronić. Przepełniają nas troski i lęki, a nie miłość. Tak na marginesie, napięcie powoduje również, że uczestnicy wypadków odnoszą bardziej poważne obrażenia. Ból i przeciwności losu zwykle się nasilają, gdy człowiek próbuje z nimi walczyć. Gdy zaś się rozluźnia, dyskomfort częściowo ustępuje. To samo dotyczy naszego życia codziennego. Jedna z moich pacjentek tak bardzo zamartwiała się swoją sytuacją finansową w obliczu kryzysu gospodarczego, że zerwała stosunki ze swoją jedyną córką – odmówiła sfinansowania jej skromnego ślubu na plaży w Santa Monica, chociaż zupełnie spokojnie mogła sobie pozwolić na ten wydatek. Inny z moich pacjentów, młody i utalentowany aktor u progu kariery, tak się źle czuł w towarzystwie „spełnionych” wykonawców, że podczas przesłuchań nie udawało mu się zaprezentować w pełni swojego talentu. Oboje sami rzucali sobie kłody pod nogi, podporządkowując się poczuciu lęku – żadne z nich nie potrafiło przezwyciężyć tych odruchowych reakcji. Podczas psychoterapii uczyłam ich, jak odrzucić strach i jak otworzyć się na potężniejsze i bardziej pełne miłości aspekty własnej tożsamości. Pomagałam im świadomie wybrać rozwiązanie bardziej pozytywne. Teraz zaś chciałabym i tobie powiedzieć, że warto wyrzec się strachu i przestarzałych przekonań, że lepiej płynąć z nurtem wyzwań, by rozwiązywać problemy w bardziej kreatywny sposób. To wprost niesamowite, ile energii się zyskuje i o ile jaśniej się myśli, gdy zamiast tłamsić wszystko w sobie, w końcu pogodzimy się z rzeczywistością.
W ramach tej nowej rozmowy chciałabym zaproponować włączenie intuicji do równania sukcesu. Ten wewnętrzny głos, który podpowiada nam prawdę o różnych rzeczach, stanowi świetne antidotum na strach i koi zlękniony umysł. Intuicja to kreatywny sojusznik, który pomaga sformułować bardziej precyzyjną i śmielszą wizję sukcesu nawet w najtrudniejszej sytuacji. Od ponad dwudziestu lat praktykuję medycynę w Los Angeles i przez ten czas zdążyłam się napatrzeć na przeróżne próby przebicia się do wielkiego świata. Stwierdzam jednak, że w wielu tych próbach brakuje czynnika intuicji. Moi pacjenci wysilają się, żywią nadzieję, formułują plany i snują marzenia, a potem ponoszą sromotną klęskę albo triumfują. Przed podjęciem terapii większość z nich kierowała się jednak w życiu głównie siłą woli, a nie wskazówkami wewnętrznego głosu – dlatego ich wybory często okazywały się nieoptymalne. Sukces to bowiem nie tylko kwestia determinacji czy choćby nawet pasji.
W tym miejscu warto wspomnieć o przeznaczeniu, czyli o tym, po co się tu pojawiliśmy i co może dać nam poczucie spełnienia. Choćbyśmy nie wiem jak się starali, nad wszystkim nigdy nie zdołamy zapanować. Jak miałam okazję przekonać się na własnym przykładzie, los nie zawsze wpisuje się w scenariusze, które dla siebie kreślimy. Żydowskie powiedzenie mówi, że człowiek planuje, a Bóg się z tego śmieje. Wsłuchiwanie się w głos intuicji ma kluczowe znaczenie w tym nowym paradygmacie, pozwala bowiem dopasować się do własnego przeznaczenia i je wypełnić. Nie da się tego osiągnąć tylko i wyłącznie mocą racjonalnej myśli. W tym przypadku sukces wymaga woli pogodzenia się z tym co nieoczekiwane.
Pozwolę sobie teraz wspomnieć, jak intuicja pomogła mi odnaleźć moje prawdziwe powołanie. Mając niewiele ponad dwadzieścia lat, rzuciłam studia i zamieszkałam z moim chłopakiem artystą w mieszkaniu zaaranżowanym w starej samoobsługowej pralni w Venice Beach. Aby zarobić na utrzymanie, pracowałem w dziale pościeli w May Company. Bardzo lubiłam tę pracę. Od tamtej pory bardzo sobie cenię luksusowe pościele i ręczniki. W wolnym czasie pracowałam też jako wolontariuszka w laboratorium parapsychologicznym UCLA pod kierunkiem doktor Thelmy Moss, która została moją mentorką. Thelma pomogła mi zaakceptować tę moją intuicję, która od czasów dzieciństwa napawała mnie strachem. Potem pewnego dnia przyśnił mi się zdumiewający sen. Usłyszałam głos, który powiedział: „Zostaniesz lekarzem, psychiatrą. Zyskasz kwalifikacje do tego, aby zapewnić intuicji właściwe jej miejsce w medycynie”. We śnie cała ta koncepcja wydawała się zupełnie spójna i logiczna. Po przebudzeniu poczułam się jednak tak, jak gdyby ktoś sobie ze mnie stroił żarty. Miałabym zostać psychiatrą? Moi rodzice oboje byli lekarzami, więc nikt by się nie zdziwił, gdybym poszła w ich ślady, tylko że jakoś nigdy nie wykazywałam tym najmniejszego zainteresowania. Rodzice też mnie do tego nie namawiali, ponieważ bardzo kiepsko radziłam sobie z przedmiotami ścisłymi. Poza tym całe życie przebywałam wśród lekarzy. To byli bardzo mili, ale też trochę nudni ludzie – choć oczywiście zdarzały się wyjątki: na przykład moi rodzice. Od dziecka wykazywałam się dużą kreatywnością i widziałam siebie raczej jako ekscentryczną artystkę i outsiderkę. Nie bardzo wiedziałam, co chciałabym w życiu robić, ale z pewnością nie miałam w planach czternastu lat studiów medycznych. Gdy w szkole średniej badano nasze predyspozycje zawodowe, pani psycholog – kobieta z najbardziej przerażającym kokiem, jaki w życiu widziałam – przestrzegła mnie: „Pod żadnym pozorem nie wybieraj zawodu, który wiązałbym się z niesieniem innym pomocy! Lepiej sobie poradzisz w dziedzinie sztuki”. Nie było to dla mnie zaskoczeniem. W tamtym czasie w ogóle nie przyszłoby mi do głowy, że można czerpać przyjemność z wysłuchiwania cudzych problemów.
Ponieważ jednak powoli zaczynałam ufać własnej intuicji, postanowiłam pozytywnie odnieść się do tego snu – mimo że mój rozum z całą stanowczością się przeciwko temu buntował. Zawarłam wtedy umowę sama ze sobą. Postanowiłam zapisać się na jeden przedmiot w Santa Monica City College i zobaczyć, co będzie. Chociaż naukę skończyłam już kilka lat wcześniej i wcale mi jej nie brakowało, ze zdumieniem stwierdziłam, że bardzo mi się podobają wykłady z geografii. Zgłębialiśmy cykle księżyca, budowę Ziemi i mechanizmy powstawania wiatrów. Poznawałam bliżej żywioły, z którymi od zawsze łączyła mnie jakaś zupełnie niewyobrażalna więź. Tak oto zaczęłam się uczyć. Z jednego przedmiotu zrobiły się dwa, a ostatecznie przeszłam przez całe czternaście lat szkolenia dla lekarzy. Tym samym sen naprowadził mnie na trop mojego prawdziwego powołania.