Uzdrawianie intuicyjne - Judith Orloff - ebook + książka

Uzdrawianie intuicyjne ebook

Judith Orloff

5,0

Opis

 

Instynkt, przeczucie, fizyczne doznania lub sen – jeśli chcesz zwiększyć odporność, ułatwić sobie zmianę diety, podjęcie aktywności fizycznej bądź walkę ze stresem, zaufaj swojej INTELIGENCJI INTUICYJNEJ.

 

Coraz więcej osób dochodzi do wniosku, że w nieustannie pędzącym świecie zaawansowanych technologii i inwazyjnych procedur przewidzianych sześć minut konsultacji z lekarzem nie wystarcza ani samemu lekarzowi, ani pacjentowi. Szybko zrodziła się więc potrzeba aktywnego działania na rzecz własnego zdrowia i odporności, właśnie dzięki intuicji.

 

Inteligencja intuicyjna na drodze do zdrowia

 

Nie brak nam wiedzy, ale brakuje szerszego spojrzenia. Szczególnie że kwestię ludzkiego zdrowia należy analizować wieloaspektowo, nie tylko za pomocą narzędzi, które wywodzą się z naszej biologii. Tu z pomocą przychodzi intuicja, a wraz z nią niniejszy przewodnik dr Judith Orloff, który odkrywa na nowo prawdziwego ducha medycyny.

 

Uzdrawianie intuicyjne to książka, które pomoże ci wzmocnić układ odpornościowy, zapanować nad bólem, wrócić do zdrowia po chorobie, poprawić życie seksualne, odkryć najskuteczniejsze sposoby leczenia oraz pokonać lęki, depresję i inne problemy emocjonalne.

 

Pięć intuicyjnych kroków

 

Zawarta tu praktyka pięciu kroków dr Orloff – uświadomienie sobie własnych poglądów, słuchanie własnego ciała, korzystanie z wewnętrznych wskazówek, wyczuwanie subtelnej energii oraz interpretacja snów – pozwoli ci na nowo odkryć i rozwijać zdolność korzystania z własnej intuicji. Dzięki temu nie tylko zwiększysz swoją odporność na choroby i stres, lecz także dowiesz się czegoś więcej o swoich bliskich i o samym sobie.

 

***

 

Dlaczego chorujemy? Bo taki jest los – myślimy. Uwierzyliśmy, że zdrowie nie zależy od nas, a gdyby uznać, że tak nie jest, że zdrowie zaczyna się w głowie - i to w naszej? „Jakie to szczęście, że masz zdrowie” – mówią niektórzy. Co jest więc ważniejsze – zdrowie czy szczęście? Jeśli szczęście, to je masz, bo trafiłeś na znakomitą książkę.
- Adam Górczyński, redaktor naczelny miesięcznika „Moda na Zdrowie”.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 647

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału: Dr. Judith Orloff ’s Guide to Intuitive Healing: Five Steps to Physical, Emotional, and Sexual Wellness

Przekład: Magda Witkowska

Redakcja: Irena Lisiewska

Projekt okładki: Michał Duława

Grafika na okładce: Sergij Syzonenko | Shutterstock.com

Skład i łamanie: JOLAKS – Jolanta Szaniawska

Opracowanie e-wydania

Copyright © 2000 by Judith Orloff, M.D.

All rights reserved. No part of this book may be reproduced or transmitted in any form or by any means, electronic or mechanical, including photocopying, recording, or by any information storage and retrieval system, without permission in writing from the publisher.

Copyright © 2011 for the Polish edition by MT Biznes Ltd.

All rights reserved. This translation published by arrangement with Harmony Books, an imprint of Random House, a division of Penguin Random House LLC.

Warszawa 2021

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione. Wykonywanie kopii metodą elektroniczną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym, optycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Niniejsza publikacja została elektronicznie zabezpieczona przed nieautoryzowanym kopiowaniem, dystrybucją i użytkowaniem. Usuwanie, omijanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.

MT Biznes Sp. z o.o.

www.mtbiznes.pl

www.laurum.pl

[email protected]

ISBN 978-83-8231-011-5 (format epub)

ISBN 978-83-8231-012-2 (format mobi)

Wierzę w rzeczy jeszcze niewypowiedziane.

Chcę uwolnić me najświętsze uczucia.

Czego nikt nie śmiał chcieć, temu ja nie potrafię się oprzeć.

– Rainer Maria Rilke

Pamięci mojej matki i ojca

Słowo od autorki

Napisałam tę książkę z nadzieją na to, że usprawni ona przebieg współpracy z lekarzem lub innymi terapeutami. Ta książka, tak samo zresztą jak każda inna, nie może zastąpić opieki zdrowotnej. Niemniej jednak mam nadzieję, że przekażesz ją terapeucie bądź lekarzowi, z pomocy których korzystasz. Uważam, że każdy uzdrowiciel skorzysta na wprowadzeniu dodatkowego pierwiastka intuicyjności do swojej praktyki, tak samo jak każdy pacjent skorzysta na ukształtowaniu bardziej otwartej i ufnej relacji ze swoim lekarzem.

Pragnę podkreślić, że dla ochrony prywatności poszczególnych osób nie ujawniam danych osobowych ani rozpoznawalnych charakterystycznych cech pacjentów, których przypadki opisuję w tej książce. Moi przyjaciele zgodzili się na to, bym przytoczyła w tej książce ich historie i prawdziwe dane. Moim pacjentom i przyjaciołom (w nich wszystkich upatruję swoich mentorów) jestem wdzięczna za to, że na potrzeby tej książki zechcieli podzielić się ze mną swoimi doświadczeniami.

Podziękowania

Chciałabym wskazać osoby, którym jestem wdzięczna za wsparcie w pracy nad tą książką.

Richard Pine, mój agent literacki, który nieustannie inspirował mnie swoją uczciwością, doświadczeniem i oddaniem.

Betsy Rapoport, wymarzony redaktor, wizjonerka i rzeczniczka tego projektu.

Kitty Farmer, która po mistrzowsku organizowała moje warsztaty i wykłady, a ponadto z pełnym zaangażowaniem promowała moją pracę.

Paula Cizmar oraz Thomas Farber, których cenne spostrzeżenia pomogły mi ukształtować i ukończyć tę książkę.

Terry Schoonhoven, muralista wizjoner, który wykazał się wielkim talentem i życzliwością przy tworzeniu ilustracji do tego tekstu.

Rabin Don Singer, mistrz, przewodnik, przyjaciel i źródło duchowego wsparcia.

Berenice Glass, która potrafi wysłuchać prawdy i nie wydawać sądów.

Chciałabym również podziękować zespołowi Times Books za ich umiejętności i entuzjazm. W skład tego zespołu wchodzą: Tina Constable, Chip Gibson, Carie Freimuth, Mary Beth Roche, T. J. Snyder, Suzanne Wickham-Beaird, Regina Su Mangum, Steve Ross, Sabrina Hicks, Tracy Howell, Linda Pennell, Mindy Schultz.

Poza tym pragnę wyrazić swoje uznanie dla przyjaciół i członków rodziny za ich sugestie i słowa zachęty. Do tego grona zaliczają się: Mila Aranda, Barnet Bain, Barbara Baird, Kathy Bishop, Barbara Biziou, Dannion Brinkley, Laurie Sue Brockway, Ann Buck, Janus Cercone, Vicki Chang, Jane Daly, Barbara Dossey, dr Larry Dossey, Gay Norton Edelman, Arielle Ford, Linda Garbett, Michael Goerden, Peter i Tara Guber, Angelika Hansen, Brian Hilliard, brat James, Jonathan Kirsch, Michael Manheim, dr Richard Metzner, Catherine Miller, Stephen Mitchell, Mary Manin-Morrissey, Dean Orloff, dr Theodore Orloff, dr Dean Ornish, dr Phyllis Ostrum-Paul, Candida Royale, Lisa Schneiderman, Madeleine Schwab, Stephan oraz Hayden Schwartz, Marc Seltzer, Benjamin Shield, Stephen Simon, Chris Snyder, Leong Tan, Russell Targ, Suzanne Taylor, Roy Tuchman.

Na koniec pragnę podkreślić, że lekarz przez cały czas pozostaje uczniem. Jestem bardzo wdzięczna moim pacjentom i uczestnikom warsztatów za to, że ciągle dostarczają mi nowej, cennej wiedzy.

Przedmowa

W ostatniej dekadzie coraz więcej ludzi zadaje pytania o nowe podejście do medycyny. Coraz więcej osób dochodzi do wniosku, że w ograniczonym świecie zaawansowanych technologii, inwazyjnych procedur i ściśle określonych metod opieki nad pacjentem, sześć minut konsultacji z lekarzem często nie wystarcza ani samemu lekarzowi, ani pacjentowi. Z badań opublikowanych przez Kellogg Foundation wynika, że co trzeci Amerykanin uważa, iż system zdrowotny jest poważnie chory.

Według najnowszych badań większość lekarzy nie polecałaby swojego zawodu własnym dzieciom. Narasta również frustracja związana z próbami kontrolowania kosztów opieki zdrowotnej poprzez ograniczanie do niej dostępu, zamiast poprzez rozwiązywanie zasadniczych przyczyn dolegliwości i chorób.

W swojej książce Uzdrawianie intuicyjne. Przewodnik Judith Orloff autorka sprawnie przedstawia własną wizję integracji opieki nad ciałem z innymi wymiarami zdrowia i uzdrawiania, uwzględniającymi nie tylko sferę fizyczną, ale również przeobrażenie emocjonalne i duchowe. Dr Orloff buduje most między różnymi światami. Choć odebrała tradycyjne wykształcenie, w swojej własnej praktyce wykorzystuje również elementy intuicyjne i duchowe. Już podczas pierwszego spotkania Judith urzekła mnie swoją pasją do wspierania innych w poszukiwaniu wewnętrznego głosu i osobistej prawdy. Stosuje subtelne metody, ale gorliwie dąży do celu.

Z moich doświadczeń zawodowych wynika, że ból czy cierpienie w przeróżnych formach (w tym również w postaci choroby) skutecznie potrafią skłonić człowieka do zmiany swojego życia na lepsze. Chociaż nikt nie zabiega o cierpienie, czasami nie udaje się jego uniknąć. Podczas konwencjonalnych studiów medycznych wpaja nam się wiedzę na temat eliminowania, łagodzenia i omijania bólu, na temat odwracania od niego uwagi. W tej książce Judith opisuje, w jaki sposób można wykorzystać doświadczanie bólu i cierpienia w celu doprecyzowania własnych wartości i wskazania rzeczy, które są dla nas najważniejsze. Zdarza się, że najistotniejszych życiowych zmian nie da się w żaden sposób zmierzyć, zawsze jednak można ich doświadczyć.

Miłość to potężna siła, która pomaga nam dotrzeć do najgłębszych pokładów naszego „ja”. Pozwala nam usłyszeć cichutki głos intuicji, który tkwi gdzieś tam w środku i o którym wspomina większość tradycji duchowych i religijnych. Z moich doświadczeń wynika, że ten głos przemawia bardzo wyraźnie, chociaż cicho. Czasami ma nam do przekazania niesamowicie przydatne informacje, niekiedy o charakterze uzdrawiającym.

Ta książka pomaga w bardziej bezpośredni sposób wsłuchiwać się w ten wewnętrzny głos. W erze zwątpienia w jednoznaczność własnych doświadczeń – w czasie, gdy ankiety nierzadko zastępują przywództwo – zdolność do korzystania z zasobów własnej intuicji ma ogromny potencjał praktyczny i transformacyjny.

Intuicja może ułatwić zmianę diety, podjęcie aktywności fizycznej, rzucenie palenia i skuteczniejsze radzenie sobie ze stresem. To oczywiście bardzo ważne, że mamy dostęp do informacji o zdrowiu i możemy je intelektualnie przetwarzać. Na ogół to jednak nie wystarcza, aby człowiek wprowadził trwałe zmiany w swojej diecie i stylu życia. Gdyby to wystarczało, nikt by nie palił papierosów. Sęk jednak nie w tym, że brakuje nam informacji – wszyscy palacze doskonale wiedzą, że nałóg im szkodzi. Tę sprawę należy analizować na głębszym poziomie.

Miłość pozwala nam dotrzeć do głębokich pokładów intuicji. Koncepcja dotycząca uzdrowicielskiego potencjału miłości nie jest nowa, obecnie dysponujemy jednak coraz większą liczbą badań naukowych potwierdzających to, że ludzie samotni, pogrążeni w depresji lub żyjący w izolacji częściej chorują i przedwcześnie umierają. Liczne badania pokazują również, że poczucie bycia kochanym, wrażenie intymności i świadomość funkcjonowania we wspólnocie sprzyjają zdrowiu i długowieczności. W kilku projektach badawczych wykazano na przykład, że aktywność w ramach grup wsparcia często poprawia jakość życia pacjentów chorych na nowotwory, a niekiedy również wydłuża ich życie.

W moim przekonaniu zasadniczy sens uzdrawiania polega nie tym, aby żyć wiecznie, ale na tym, aby nauczyć się żyć pełniej i radośniej, aby otworzyć serce i odczuwać współczucie. Judith przedstawia w tej książce ścieżkę miłości i uzdrawiania intuicyjnego, a także potężne narzędzia, dzięki którym możesz odmienić swoje życie.

– Dean Ornish, M.D.,

założyciel i prezes Preventive Medicine Research Institute,profesor medycyny w School of Medicine, University of California, San Francisco, a także autor książek Miłość i przetrwanie oraz Dr. Dean Ornish’s Program for Reversing Heart Disease

7 października 1999 roku

Wprowadzenie

Nasze zdrowie znajduje się w naszych rękach. Dysponujemy również potężną intuicyjną inteligencją, która dostarcza nam wiedzy na temat uzdrawiania. Nadszedł czas, abyśmy wszyscy zaczęli ponownie z niej korzystać. Pamiętaj, że powrót do zdrowia to twoje prawo. Masz prawo szukać odpowiedzi we własnym wnętrzu.

Należymy do awangardy rewolucji zdrowotnej równie potężnej jak te, które walczyły o prawa obywatelskie czy prawa kobiet. Z moich obserwacji wynika, że ludzie tacy jak ty wszczynają właśnie ogólnoświatowe powstanie, które ma doprowadzić do przyznania głosowi ducha i intuicji właściwego im miejsca w procesie uzdrawiania. Działając z pasją, możemy faktycznie coś zmienić. Pewne rzeczy się zmienią. Niektóre już się zmieniły. Zmienia się nastawienie. Na każdym kroku spotykam przedstawicieli zawodów medycznych oraz pacjentów, którzy buntują się przeciwko lodowatej sterylności (skądinąd wspaniałych) zaawansowanych metod technologicznych, w imię których poświęca się zwykłą ludzką życzliwość, miłość i poszanowanie wewnętrznej wizji.

My, lekarze, o wielu rzeczach zapomnieliśmy. Powinniśmy czym prędzej podjąć starania o przywrócenie naszemu zawodowi wizjonerskiego charakteru. Powinniśmy walczyć o utrzymanie ducha medycyny przy życiu. Przyszłość medycyny stanowi połączenie intuicji i postępu technologicznego, mariaż serca z rozumem. Niestety, bardzo wielu przedstawicieli służby zdrowia o tym zapomina. Prominentni uzdrowiciele naszej kultury zdają się nie pamiętać, że posiadają zdolność patrzenia. Idą przed siebie jakby byli zaślepieni. Na przykład w tradycyjnej psychiatrii to śmiertelne zaślepienie nakazuje traktować „wzmianki na temat posiadania szóstego zmysłu czy zdolności przewidywania przyszłości” jako złudzenia psychotyczne lub próbę oszustwa. Tego właśnie uczono mnie w trakcie studiów medycznych na University of Southern California, a następnie podczas czteroletniego stażu psychiatrycznego na UCLA. Takie podejście nadal stanowi standard praktyki medycznej. Nazbyt wielu pozbawionych wizji terapeutów ignoruje fakt, że uzdrawianie samych siebie, naszych pacjentów i naszej ukochanej planety zależy od rozbudzenia w sobie współczucia, intuicyjnej dalekowzroczności i pokory względem tajemnicy Ducha.

Osobiście definiuję intuicję jako potężną formę wewnętrznej mądrości, która opiera się oddziaływaniu racjonalnego umysłu. To trwały wewnętrzny cichy głos, który każdy z nas może usłyszeć. Ten głos nieodmiennie mówi nam prawdę, mając na względzie wyłącznie nasze dobro. Intuicję można odbierać jako instynkt, jako przeczucie, jako fizyczne doznania, jako obrazy albo jako sen. Intuicja zawsze nam sprzyja i czuwa na naszym ciałem. Jeżeli dostrzeże jakiekolwiek nieprawidłowości, daje nam o tym znać.

Każdy z nas dysponuje wewnętrznym kodem uzdrawiania, który wyznacza wzór naszego zdrowia i szczęścia – a także wzór przetrwania wszelkiego dobra istniejącego tu, na Ziemi. Ten kod został zapisany w języku milczenia, metafor, wyobrażeń, energii i przeświadczeń, które do czasu zdobycia umiejętności ich odczytywania mogą się wydawać zupełnie niezrozumiałe. Chciałabym podzielić się z tobą swoją wiedzą na temat tego kodu. Jednocześnie pragnę podkreślić, że cały czas się uczę. Gdy zaczniesz zdobywać wiedzę na temat jego niuansów i sekretów, ten kod stanie się dla ciebie językiem najbardziej zrozumiałym ze wszystkich innych. Przekonasz się, że znałaś ten język, jeszcze zanim w twoim umyśle zapisały się pierwsze wspomnienia rzeczy materialnych. Posługiwanie się tym językiem nie wymaga używania słów.

Własne doświadczenia gromadzę podczas pracy jako psychiatra i terapeuta intuicyjny. Zdecydowałam się napisać tę książkę, aby przedstawić praktyczne techniki, które sama stosuję i których uczę moich pacjentów, aby mogli wykorzystać uzdrawiającą siłę intuicji. Lektura tej książki pomaga rozwijać umiejętność prawdziwego wsłuchiwania się w potrzeby naszego ciała. Nauczysz się rozpoznawać sygnały ostrzegawcze i podejmować na ich podstawie działania, które pozwolą uchronić się przed chorobą. Wyjaśnię ci, w jaki sposób możesz poprzez medytację, sny i zdalne postrzeganie (metodę intuicyjnego dostrajania się) uzyskać kluczowe informacje, dzięki którym odnajdziesz się nawet w najbardziej skomplikowanej życiowej sytuacji. Informacje uzyskiwane dzięki zastosowaniu tych technik pozwolą ci odnaleźć logikę, sens i współczucie w takich zdarzeniach, jak choroba, utrata kogoś bliskiego czy rozpacz, z którymi to zjawiskami racjonalny umysł często sobie do końca nie radzi. Przekonasz się, w jaki sposób możesz wykorzystywać subtelną energię swojego ciała w celu wyzwolenia się od bólu, paniki, depresji i innych objawów.

Sięgnij do własnych doświadczeń. Być może przypomnisz sobie czas, kiedy naprawdę słuchałaś czegoś pozornie niewidzialnego, ale wyczuwalnie prawdziwego. Mogło chodzić o powołanie do wykonywania jakiegoś konkretnego zawodu, o zainteresowanie osobą, która potem miała zostać twoim małżonkiem, a być może po prostu o silną potrzebę odnowienia kontaktu z przyjacielem sprzed lat. Takie głębokie poczucie słuszności stanowi echo kodu, o którym przed chwilą wspominałam. Zasługujesz na poczucie pewności w odniesieniu do wszystkich podejmowanych decyzji. Nawet jeśli na razie takiej pewności ci brakuje, pozwól mi pomóc ją odnaleźć. Tak rozumiana intuicja stanowi oś mojej praktyki psychiatrycznej i życia prywatnego. Bez niej nie czułabym się kompletna. Bez niej moi pacjenci uzyskiwaliby ode mnie tylko ułamek mojego uzdrowicielskiego potencjału – ze szkodą dla siebie. Bez niej nie mogłabym doświadczać radości, jasności i wizji, dzięki którym mogę wspierać pozytywne zmiany w życiu moich pacjentów i swoim własnym. Już nigdy nie dam się tej intuicji pozbawić.

W swojej pierwszej książce zatytułowanej Second Sight opisywałam dylematy, z którymi zmagałam się, gdy próbowałam pogodzić moje intuicyjne umiejętności z prawami rządzącymi światem nauki. Opowiadałam o samotności i strachu, które czułam jako wychowywana w Los Angeles jedynaczka, obdarzona zdolnością wyczuwania rzeczy niewypowiedzianych i zdolna uzyskać pewną wiedzę o ludziach, jeszcze zanim się oni odezwą. Moich rodziców lekarzy te zdolności napawały niepokojem. W domu nie wolno mi było poruszać tematu przeczuć. Zdesperowana wpatrywałam się w gwiazdy i modliłam się o to, aby w ogrodzie wylądował statek kosmiczny, który by zabrał mnie do mojego prawdziwego domu. Dzisiaj już nikt nie musi się zmagać z takim poczuciem wyobcowania.

Dzisiaj intuicja jest moją największą pasją. Jestem wdzięczna licznym aniołom, które zadziałały w moim życiu – nauczycielom, którzy cierpliwie pomagali mi odnaleźć się wśród moich lęków. Intuicja stanowi obecnie zasadniczy punkt odniesienia w mojej praktyce psychiatrycznej, odgrywa istotną rolę w każdym aspekcie opieki nad pacjentem. W poszukiwaniu opcji terapeutycznych dla moich pacjentów wykorzystuję zarówno konwencjonalną wiedzę medyczną, jak i intuicję. Obrazy, sny i przeświadczenia wpływają na moje decyzje w równym stopniu jak przemyślenia czysto intelektualne. Uczę pacjentów ufać wewnętrznym głosom i traktować je jako autentyczne źródło prawdy. Cieszę się, że mogę jeździć po całym kraju i prowadzić warsztaty z zakresu uzdrawiania intuicyjnego dla dużych grup nadzwyczajnych ludzi – przedstawicieli zawodów medycznych, ale także ludzi w żaden sposób niezwiązanych z uzdrawianiem. Moi słuchacze pragną nauczyć się korzystać z własnej zdolności patrzenia. Ich liczba szybko rośnie. Obecnie możemy korzystać z wzajemnego wsparcia. Opublikowanie książki Second Sight zapewniło mi wspaniały dar w postaci swobody otwartego uznania głosu intuicji i rozmawiania o nim – pomimo obaw o reakcje moich kolegów ze środowiska medycznego.

Reakcje czytelników, kolegów po fachu, pacjentów i uczestników warsztatów przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Otrzymałam tysiące listów i telefonów od najróżniejszych ludzi – od lekarzy, rabinów, zakonnic, więźniów, pacjentów cierpiących na schizofrenię, gospodyń domowych, uczennic, agentów FBI, licealistów prymusów, a nawet od grupy dziewięćdziesięciu kilku nauczycieli z Oklahomy, którzy korzystali z intuicyjnych wskazówek w celu motywowania dzieci do nauki. Wszyscy oni starali się odnaleźć swój wewnętrzny głos. To moi bohaterowie. Ci ludzie przekonali się o tym, jak dobrze pozwolić sobie odkryć pełne miłości oddziaływanie niewidocznego kodu, o którym wcześniej wspominałam.

Nie chodzi tu o żadne zjawisko z pogranicza światów. Dzisiaj wpisuje się ono w główny nurt. Tak wielu z nas ma już dość odrętwienia i senności. Prag­niemy euforii, którą może przynieść tylko przebudzenie intuicyjne i duchowe. Przebudź się razem ze mną. Zacznij zrywać zasłony, które zakrywają twoje oczy. Niebo to nie odległe miejsce, odrębne od naszego życia – dzięki intuicji zobaczysz piękno, pasję i wspaniałe światło, które istnieje od zawsze.

W swojej pierwszej książce zajmowałam się ogólną teorią i praktyką intuicji, w tej książce zamierzam natomiast przedstawić konkretne narzędzia intuicyjne, dzięki którym można uzyskać dostęp do wewnętrznej uzdrowicielskiej mądrości.

Na kartach tej książki posługuję się określeniem „uzdrawianie intuicyjne”, aby zwrócić uwagę na intuicyjny geniusz, z którego możemy czerpać, aby utrzymywać i optymalizować własne siły życiowe. Moje przesłanie jest proste: intuicja może nas otworzyć na duchowość i pokazać nam, jak osiągnąć lepsze zdrowie i uczynić nasze życie pełniejszym. Jeżeli cieszysz się dobrym zdrowiem, wiedza na temat intuicji pozwoli ci je zachować. Pomoże ci też odbierać komunikaty dotyczące zapobiegania chorobom. Jeżeli natomiast ty lub ktoś z twoich bliskich macie kłopoty ze zdrowiem, intuicja wskaże drogę do uzdrowienia.

Zachęcam do rozpatrywania kwestii uzdrawiania w bardzo szerokim kontekście. Niekiedy może chodzić o ustąpienie wszelkich objawów, o „uleczenie”. Tak jednak wcale być nie musi. Na głębokim poziomie intuicyjnym wszystko sprowadza się do wiedzy o samym sobie i do rozwoju duszy. Oba te cele można osiągnąć również w czasie choroby lub w obliczu śmierci. Kluczowe znaczenie ma tu nasze postrzeganie tych przejściowych momentów. Tak w zdrowiu, jak i w chorobie, powinniśmy dążyć do rozbudzenia współczucia do samej siebie, doskonalić umiejętność wewnętrznego słuchania i pogłębiać więź łączącą nas z istotą boską. W ten sposób podejmujemy akt miłości, który nieuchronnie prowadzi do transformacji.

Chcąc nakreślić pewną mapę procesu uzdrawiania, który co do zasady wymyka się opisom językowym, przedstawiam schemat składający się z pięciu intuicyjnych kroków. Mogę potwierdzić, że dzięki nim łatwiej odnaleźć sens w różnych aspektach życia. Możesz na nie liczyć. Pomogą ci one podejmować lepsze decyzje na temat tradycyjnych metod leczenia, podpowiedzą też krea­tywne rozwiązania alternatywne. Te pięć kroków to:

Świadomość własnych przekonań.Zanurzenie we własnym ciele.Wyczuwanie subtelnej energii własnego ciała.Prośba o wskazówki.Słuchanie własnych snów.

Z czymkolwiek się zmagasz, te narzędzia na pewno ci pomogą. Zachęcam, abyś w kwestii własnego zdrowia nie zdawała się na przypadek. Biorąc na siebie odpowiedzialność za własnej potrzeby intuicyjne, możesz lepiej o siebie zadbać. Na kartach tej książki omawiam szczegółowo zasady wykorzystywania tych kroków jako narzędzi umożliwiających intuicyjne i aktywne oddziaływanie na własne zdrowie.

Książka Uzdrawianie intuicyjne została podzielona na trzy części. W części zatytułowanej „Ciało” zwracam uwagę na kluczową rolę intuicji oraz systemu subtelnej energii w utrzymywaniu zdrowia fizycznego, w formułowaniu autodiagnozy, w zarządzaniu bólem oraz w przyspieszaniu procesu leczenia. W tej części wyjaśniam również, dlaczego nie należy bać się śmierci oraz jak można za pośrednictwem intuicji czerpać z niej jako z kreatywnego zasobu. W tej części podaję również podstawowe zasady wyboru lekarza bądź terapeuty, który łączyłby pierwiastki duchowy i intuicyjny z umiejętnościami technicznymi.

Druga część, zatytułowana „Emocje i relacje”, kładzie szczególny nacisk na możliwość dotarcia do istoty własnego życia emocjonalnego i zaleczenia ran mocą współczucia. W tej części wyjaśniam, w jaki sposób intuicja może doprowadzić do przełomu w sprawie lęku, depresji czy emocjonalnej blokady – nawet jeśli nie udało się tego osiągnąć metodami tradycyjnej psychoterapii. Przedstawiam również znaczenie energii dla równowagi i ochrony. W tej części poznasz zasady intuicyjnego stosowania środków przeciwdepresyjnych oraz innych leków. Dowiesz się również, w jaki sposób intuicja może wzmacniać dobre relacje, ratować słabe i wspomagać wybór odpowiednich partnerów.

W części trzeciej, zatytułowanej „Dobre samopoczucie w sferze seksualnej”, energia seksualna zostaje przedstawiona jako potężny łącznik i jako oaza spokoju zapewniająca schronienie dla niespokojnego ducha. Seks to coś więcej niż tylko miłość fizyczna. To również sposób na intuicyjne przebywanie w świecie, energetyczne otwarcie na życie, przyrodę i ducha. Z tej części dowiesz się, jak rozbudzić własną seksualność (bez względu na to, czy obecnie żyjesz w stałym związku, czy nie), a także jak pokierować siłą erotyczną, aby uwolnić się od nieprzyjemnych objawów, począwszy od depresji, a na bólu pleców skończywszy.

Lata praktyki medycznej nauczyły mnie, że między samopoczuciem fizycznym, emocjonalnym i seksualnym występują nierozerwalne więzi – że wszystkie one wzajemnie na siebie oddziałują. Brak tej świadomości uniemożliwia powrót do pełni zdrowia. Każdy z nas ma więcej niż jedno oblicze – choć nie­kiedy z wieloma z nich straciliśmy kontakt. Zachęcam, abyś wykazała się odwagą i szczerością serca, jakiej nigdy wcześniej nie odczuwałaś – i abyś zespoliła te oblicza. Pomijając choćby jedno z nich, wyrządzasz sobie krzywdę. Postępuj zgodnie z metodą pięciu kroków. One pozwolą ci odpowiednio nakierować energię i utrzymywać optymalny poziom zdrowia.

Przychodzi taki czas, w którym każdy musi zdecydować, czy zamierza kierować się w życiu sercem. W kontekście zdrowia to zobowiązanie realizuje się poprzez pogodzenie się z siłami światła i ciemności, które nas kształtują. Niczego nie można pominąć. Pamiętaj o tym, gdy na swojej ścieżce spotkasz kolejne anioły i demony. Wraz z sercem otwiera się też intuicja. Intuicja nauczy cię patrzeć i kochać. Rozbudzi w tobie nową wiarę, która pozwoli ci stawić czoło każdemu wyzwaniu.

Piszę te słowa w roku 5758 kalendarza żydowskiego. To rok enya, co oznacza: „Wyczuwaj mocą intuicji”. W tym duchu zapraszam cię do odważnego wejrzenia w głąb siebie, a być może również do podróży w nieznane. Postaraj się pozostać otwarta. Razem ze mną podejmij ryzyko. W tym, co niewidoczne, tkwi magia. Pozwól się dotknąć. Odzyskaj niewinność, aby nic nie zostało przed tobą utrzymane w tajemnicy. Intuicyjny kod można odnaleźć we wszystkim – w cieple własnego oddechu, w swoim ciele, w łagodnym szeleście liści na wietrze, w morzu o północy. Wycisz się zupełnie i słuchaj uważnie. Księżyc, Ziemia i gwiazdy znają ten sekret. Podzielą się nim z tobą, jeśli ty wsłuchasz się w ich szept.

Część pierwsza Ciało

Rozdział 1 Na czym polega uzdrawianie intuicyjne?Pierwsze spojrzenie na pięć kroków

Każdy początek ma w sobie magiczną moc (…), która nas chroni i która pomaga nam żyć.

– Herman Hesse

Wzgórza Nowej Anglii tonęły w fioletowej poświacie zmierzchu. Tuż nad głową widziałam Jowisza, który błyszczał pod srebrną tarczą bladego letniego księżyca. Ten magiczny widok dał mi poczucie większej siły. Był wczesny ciepły wieczór. Dzień balansował jeszcze – jak my wszyscy – na granicy światła i cienia. Wskazywał mi drogę.

Udawałam się właśnie na warsztaty uzdrawiania intuicyjnego zorganizowane dla stu pięćdziesięciu osadzonych w zakładzie poprawczym w Connecticut. Zaprosiła mnie na nie Marcelle, wychowawczyni obdarzona niezwykłą intuicją. Skłoniła ją do tego lektura mojej książki zatytułowanej Second Sight. Podczas rozmowy telefonicznej natychmiast złapałyśmy dobry kontakt. Marcelle była zdecydowana i zabawna, mówiła głosem dzieciaka z brooklyńskiej ulicy. „Tym kobietom nie wyszło – powiedziała. – Dokonały w życiu bardzo złych wyborów. Może zechciałaby pani przyjść i nauczyć je korzystać z mądrości własnego wnętrza. Bardzo im się to spodoba. I bardzo im się to przyda”. Czułam się zaszczycona. Chętnie skorzystałam z tej okazji. Po raz kolejny stwierdziłam, że życie prowadzi mnie w zaskakującym kierunku. Uzdrawianie intuicyjne w więzieniu? Zatwierdzone przez naczelnika więzienia? Podczas studiów medycznych na UCLA nawet o czymś takim nie śniłam.

Nie twierdzę, że jechałam tam zupełnie bez obaw. Miałam już kiedyś okazję odwiedzić męskie więzienie o zaostrzonym rygorze – było to pouczające, ale jednocześnie dość przerażające doświadczenie. Chociaż zdaję sobie sprawę, że to zupełnie irracjonalne, jednak gdy nagle znajdę się wśród ludzi w mundurach, czuję się tak jak bym była winna, jak bym zrobiła coś złego. Nawet jeśli nie przekraczam dozwolonej prędkości, denerwuję się na widok jadącego za mną radiowozu. Poza tym muszę przyznać, że myśl o przebywaniu w zam­knięciu i konieczności podporządkowania się cudzym decyzjom wzbudza we mnie skrajną panikę. W grę wchodzi tu chyba jednoczesne występowanie kilku czynników: lekkiej klaustrofobii, niechęci do wszelkich arbitralnych zasad i przepisów oraz potrzeby przeświadczenia o tym, że jeśli tylko zechcę, mogę w dowolnym momencie uwolnić się od otaczającej mnie rzeczywistości. Wszędzie chętnie jeżdżę własnym samochodem… tak na wszelki wypadek.

Z chwilą dotarcia na miejsce moje napięcie nieco ustąpiło. Więzienie było usytuowane pośród połaci miękkiej trawy, na której wyróżniały się parasolowate dzikie jabłonie i grupki sosen. Podziwiałam dziko żyjące stada różowopiórych indyków i bernikli kanadyjskich, które korzystały ze schronienia na terenach federalnych. Marcelle powitała mnie z uśmiechem: „Witamy w Dan­bury”. Przełknęłam ślinę. Doszło do zderzenia dwóch światów. Przede mną stała ciemnoskóra kobieta, która w długiej, kolorowej, kwiecistej spódnicy wyglądała dość egzotycznie, trochę jak Cyganka. Czarne jak smoła włosy zdradzały, że ma w sobie odrobinę libańskiej krwi. Chodzi jednak o to, że stała na tle podwójnego płotu z drutu kolczastego, z ostrymi zakończeniami, na którym wisiały też żyletki. Zebrałam się w sobie, wzięłam długi, głęboki oddech. I weszłam do środka.

W więzieniach na próżno by szukać łagodnych linii i żywych kolorów. Wszędzie widziałam kanciaste betonowe sztaby, beżowe prostopadłościenne elementy konstrukcyjne, kwadratowe wzmacniane drzwi, które zamykano podczas stanów alarmowych, i wyblakłe siedziska – otaczały mnie wyłącznie kąty proste. Marcelle przeprowadziła mnie przez podwórze wielkości mniej więcej dwóch boisk futbolowych, a następnie wprowadziła na salę. Pomieszczenie robiło ponure wrażenie, a mimo to przepełniała je mocno wyczuwalna energia. W moim przypadku dar intuicji przejawia się tym, że potrafię wyczuć to, czego nie da się spostrzec. W tamtym miejscu wyczuwałam spojrzenia zgromadzonych kobiet, ogrzewały mnie one jak słońce. Zewsząd patrzyły na nas setki oczu wzniesionych ku górze – pytające, poszukujące odpowiedzi, lśniące. Połączenie ostrych kantów i miękkości. Tajemnicze, owalne brązowe oczy afrykańskie, mądre oczy staruszek oraz wiele innych jasnoniebieskich i zielonych par oczu. Wyczuwałam czający się pod powierzchnią gniew i strach, niepokój drzemiący pod ich skórą. Jednocześnie jednak ten moment przepełniał jakiś delikatny blask.

„Dobry wieczór, paniom – Marcelle zwróciła się radośnie do zgromadzonych kobiet – Chciałabym przedstawić wam dr Orloff”. Weszłam na scenę i ostrożnie usiadłam. Wśród tłumu kobiet odzianych w jednakowe stroje w kolorze khaki czułam się malutka. Zdawałam sobie sprawę, że jeżeli chodzi o życie w przestrzeni zewnętrznej, różnię się od nich diametralnie. Psychiatra i intuicyjna uzdrowicielka z Kalifornii? Wolne żarty! Któż mógłby czerpać przyjemność z takiego spotkania, szczególnie na Wschodnim Wybrzeżu? Żebym chociaż przyjechała ze Środkowego Zachodu! Zastanawiałam się, czy te kobiety będą w ogóle chciały mnie słuchać. Musiałam sobie uzmysłowić to, że miejsca zapełniły się w ciągu dwudziestu minut. Wszystkie kobiety znalazły się tu z własnej woli, zdecydowały się poświęcić na udział w warsztatach swój wolny czas.

Zaczęłam od podstaw. „Ilu spośród was intuicja bezskutecznie podpowiadała, żeby nie popełniać przestępstwa?”. Niemal wszystkie ręce uniosły się w górę.

„Ile spośród was miało kiedyś przeczucie, że ma problemy ze zdrowiem, ale zignorowało sygnały wysyłane przez organizm?”. Znowu zobaczyłam las rąk.

„Ile spośród was przeczuwało, że w związku może wam nie być dobrze, a mimo to się na ten związek zdecydowało?”.

„Wiedziałam już podczas pierwszej randki!” – wykrzyknęła przysadzista blondynka z tyłu.

Nie ulegało wątpliwości, że wiele z tych kobiet otrzymywało sygnały ostrzegawcze, ale po prostu nie zwracało na nie uwagi. Niemniej jednak zaskoczyło mnie to, że tak dobrze zdawały sobie z tego sprawę i tak uczciwie się do tego przyznawały.

Przez kilka kolejnych godzin musiałam sobie poradzić z zalewem pytań.

„Co to jest uzdrawianie intuicyjne?” – zapytała jedna z kobiet.

„Przede wszystkim chodzi o to, by nauczyć się podążać za głosem serca, słuchać intuicji. Uzyskane w ten sposób informacje posłużą potem w procesie uzdrawiania. Pierwszy krok polega na tym – tłumaczyłam – żeby odnaleźć we własnym wnętrzu ten słaby głos, który niezmiennie ujawnia nam prawdę o różnych rzeczach. To taki nasz anioł stróż. Żeby go usłyszeć, trzeba się naprawdę wyciszyć”.

„Próbowałam, ale go nie słyszę – powiedziała kobieta. – W mojej głowie panuje zbyt duży hałas. Nie mogę przestać myśleć o moim synu. Nie mogę przestać myśleć o tym, żeby się stąd wydostać”. Wydostać się stąd – zdawałam sobie sprawę, że te słowa wypełniają mury tego miejsca po brzegi. Całkowicie zrozumiała monomania.

Potrafiłam zrozumieć, co dręczy tę kobietę. Któż w takiej sytuacji nie czułby się udręczony? Chciałam jednak przede wszystkim dać jej do zrozumienia, że nikt nie jest wolny od trosk – że każdy ma jakieś swoje obsesje. To zupełnie normalne, że chce się wydostać z więzienia. To normalne, że myśli o swoim synu. Żeby jednak rozpocząć proces uzdrawiania, musi odnaleźć w sobie spokój. Wyjaśniałam: „To naturalne, że na początku głowę wypełniają myśli: długa lista rzeczy do zrobienia, nadziei, marzeń i obaw. Jeśli jednak chcemy usłyszeć głos własnej intuicji, to trzeba na jakiś czas odsunąć na dalszy plan nawet te najważniejsze z nich. Umysł nigdy nie przestaje paplać. Cała sztuka polega na tym, by posiąść sztukę medytacji. Na początku powinnaś próbować wyciszać się przez kilka minut każdego dnia. Potem, gdy będziesz już gotowa, możesz wydłużać ten czas. Jeżeli w trakcie medytacji w twojej głowie pojawi się jakaś myśl, spróbuj skupić się na oddechu. W ten sposób odnajdziesz w sobie spokój”.

Rozejrzałam się po twarzach zgromadzonych kobiet. Zdawały się one zgadzać z tym, co usłyszały. Zebrałam się w sobie i zapytałam: „Ile spośród was już teraz medytuje?”. Spodziewałam się zobaczyć co najwyżej kilka rąk, tymczasem na moje pytanie zareagowała prawie połowa sali. Zachwyciło mnie to i chyba było to widać. „Codziennie odbywają się tu zajęcia z medytacji i jogi” – wykrzyknęła któraś z kobiet. Zdumiewające, nie tak sobie wyobrażałam więzienie.

W trakcie dyskusji zwróciłam uwagę na surową, bladą kobietę w pierwszym rzędzie, która wyraźnie zaczynała się denerwować. W jej ciemnych oczach, otoczonych wytuszowanymi na czarno rzęsami, dało się zauważyć pobudzenie i zniecierpliwienie (później dowiedziałam się, że ta kobieta została skazana za morderstwo). Kobieta energicznie uniosła w górę dłoń, domagając się mojej uwagi. Prawdę mówiąc, bałam się ją zignorować. „Czy możemy przestać tak dużo gadać?” – warknęła. Och, nie, pomyślałam, teraz się zacznie. W sali zapadła cisza. Spojrzałam na Marcelle, ale ona sprawiała wrażenie spokojnej. Tymczasem kobieta z pierwszego rzędu wpatrywała się we mnie. Chciała czegoś ode mnie, ale ja nie rozumiałam, o co jej chodzi – to musiało być jasne dla wszystkich. W końcu powiedziała zniecierpliwionym głosem: „Mam już po dziurki w nosie tego gadania. Chcę się dowiedzieć, jakie uczucie towarzyszy takiemu intuicyjnemu uzdrawianiu. Może mogłybyśmy tu pomedytować. Proszę, niech nam pani pokaże jak”. „Tak, tak!” – podniosły się inne głosy. Westchnęłam z ulgą. To było takie oczywiste.

W rezultacie w tamten sierpniowy wieczór sto pięćdziesiąt dwie kobiety medytowały wspólnie w więzieniu federalnym Danbury. Nie zważając na fluorescencyjne światło ani na bezosobowy głos szczekający z głośników na podwórzu, zamknęłyśmy oczy i skupiłyśmy się na oddechu. „Najpierw skup się na sercu – powiedziałam. – Powoli… Zacznij wyczuwać miłość, która jest w twoim wnętrzu. Nie zmuszaj się do niczego. Słuchanie polega właśnie na tym, że otwieramy się na miłość. W takich warunkach można usłyszeć głos intuicji. Pozwól miłości popłynąć do tej części ciała, która jest chora lub która boli. Jeżeli w twojej głowie pojawi się jakiś obraz, zwróć na niego uwagę, ale o nim nie rozmyślaj. Później przyjdzie czas, żeby pomyśleć o tym, jak może ci pomóc. Skupiaj się wyłącznie na oddechu. Jeżeli dokucza ci ból emocjonalny, postaraj się w pełni zanurzyć w miłości. Po prostu ją chłoń”. Przez blisko dwadzieścia minut grupa kobiet, które mordowały, znęcały się nad dzieć­mi, dopuszczały się malwersacji finansowych, spiskowały w celu obalenia rządu albo uczestniczyły w napadach na bank, stworzyła wspólnotę – razem się śmiała i płakała. Niektóre z tych kobiet doświadczyły odrobiny miłości, inne nawet więcej.

Miłość przenosi się z jednego wszechświata na kolejne. Przekształciła salę więzienną w miejsce kultu. Spotkanie grupy ludzi, którzy chcą doznać uzdrowienia, zawsze działa bardzo kojąco. Gdy zaglądamy do wnętrza własnego serca, zawsze dzieje się coś magicznego. W Danbury po raz kolejny przekonałam się, że bez względu na to, jak nisko upadniemy, zawsze mamy szansę na odkupienie. Jestem wdzięczna tym kobietom za ich otwarte i odważne podejście do procesu uzdrawiania. Dzięki nim stałam się odważniejsza. Każdy z nas kiedyś na coś chorował. Każdy czuł się kiedyś skrzywdzony, zdradzony, rozczarowany. Każdy zabiegał o to, żeby znaleźć miłość.

Miłość daje wolność. Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństwa stosowania metafor i zbyt pochopnych porównań. Niemniej jednak muszę powiedzieć, że nasze więzienie – czy to zewnętrzne, czy wewnętrzne – ogranicza nas tylko w takim stopniu, w jakim pozwolimy mu definiować własną tożsamość. W przypadku ludzi żyjących poza ogrodzeniem z drutu kolczastego – tylko w takim stopniu, w jakim wypieramy się jego istnienia. W tym miejscu warto wspomnieć o laureacie Nagrody Nobla, Nelsonie Mandeli, który przesiedział w więzieniu kilkadziesiąt lat. Chociaż doświadczył wielu potworności, nigdy nie uległ nienawiści rasowej i nigdy nie porzucił swoich zasad.

Tak samo jak Mandela, również i te więźniarki oraz ich proces uzdrawiania stanowią dla nas lustro, w którym możemy się lepiej zobaczyć. Niezależnie od tego, w jak niesprzyjającym środowisku się wychowujemy, w jak dużym stopniu doświadczamy nieszczęścia i biedy, fakt pozostaje faktem: niektórzy ludzie radzą sobie z kontrolowaniem własnych emocji lepiej niż inni i rzadziej ulegają ich destrukcyjnemu wpływowi. Te kobiety mają nam do przekazania bardzo ważną lekcję o potężnych współzależnościach, które łączą nas wszystkich. Chcę przez to powiedzieć, że więcej nas łączy, niż dzieli. Może nam się wydawać, że to nieprawda. Więźniarki uznały mnie za osobę o niezwykłej intuicji, dlatego po sesji zadręczały mnie prośbami o przewidywanie końcowych wyników ich spraw sądowych, dat zakończenia odbywania kary albo rezultatów złożenia wniosku o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Zajmowały je różne przyziemne sprawy, dla mnie zupełnie obce. Mimo to, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że mam z nimi wiele wspólnego. Wszystkie czułyśmy tak samo, łączyła nas nierozerwalna więź. Aby uwolnić się od choroby i rozpaczy, każda z nas musi nauczyć się patrzeć na siebie i na otaczający nas świat przez pryzmat miłości. Konkretne rozwiązania zależą od konkretnej sytuacji życiowej, zasada pozostaje jednak niezmienna.

Możesz potraktować moje więzienne doświadczenie jako punkt wyjścia, jako opis niezwykle ludzkiego mikrokosmosu przepełnionego pragnieniem powrotu do zdrowia. Miłość stanowi fundament uzdrawiania intuicyjnego, esencję wszystkiego, co duchowe. Przepełnia nas i otacza. Jest ciemnością i światłem. Jest Odpowiedzią. Zgodnie z tradycją mojego duchowego nauczyciela istnieje jednak ścieżka, Tao, do której zbiegają się wszystkie pozostałe drogi. Tej miłości, o której tu mowa, możesz szukać w tradycyjnej religii, w milczącej kontemplacji albo w blasku księżyca – liczy się przede wszystkim to, abyś każdą komórką swojego jestestwa czuła, że jest prawdziwa i bezwarunkowa. To musi być coś więcej niż tylko abstrakcyjna koncepcja czy odległy cel. To musi być aktywna i wiarygodna siła, na której możesz się w życiu wesprzeć. Jeżeli jej nie czujesz, mogę ci pomóc ją odnaleźć. Potrzeba do tego jedynie niewinności i otwartego umysłu. Wystarczy poczekać, cuda pojawią się same. Duchowa ścieżka, którą podążamy, jest bardzo szeroka i zbudowana z bardzo wytrzymałych materiałów. Nie załamie się pod twoim ciężarem, wytrzyma nawet więcej. Bez względu na to, czy czujesz się zdrowa czy chora, szczęśliwa czy niepocieszona, w tej podróży może uczestniczyć całe twoje jestestwo.

Pozwolę sobie szczegółowo wyjaśnić, na czym polega uzdrawianie intui­cyjne. Polega na odbieraniu sygnałów od własnego ciała – słuchaniu wewnętrznego głosu i serca, korzystaniu z duchowych więzi – w celu osiągnięcia pełniejszej jedności fizycznej, emocjonalnej i seksualnej. Dzięki intuicji masz większe możliwości zapobiegania chorobie. Jeżeli nauczysz się odbierać znaki ostrzegawcze, będziesz mogła szybciej przystąpić do działania i przywrócić własne mechanizmy obronne do stanu równowagi, być może w ogóle zanim pojawią się pierwsze fizyczne dolegliwości. Człowiek to energia. Jeżeli zachorujesz, możesz nauczyć się równoważyć energię własnego ciała w taki sposób, aby proces regeneracji i odbudowy przebiegał szybciej. Wiedza zgromadzona dzięki słuchaniu pozytywnie oddziałuje na wszystkie obszary twojego życia. Gdy napotykasz problem, pomaga ci wyznaczyć właściwą drogę postępowania.

Uzdrawianie intuicyjne to proces zintegrowany. Wymaga poszanowania inteligencji analitycznego umysłu, ale również odwołania się do mądrości tkwiącej w naszym wnętrzu. To jak taniec. Intelekt i intuicja są sojusznikami i dobrze ze sobą współpracują. Musisz tylko pamiętać, że nawet najbardziej genialny intelekt ma swoje granice, ponieważ funkcjonuje liniowo. Ma ograniczone postrzeganie. W przeciwieństwie do niego intuicja ma charakter wielowymiarowy, potrafi przenikać powierzchnie i podpowiada takie rozwiązania dotyczące zdrowia i szczęścia, których sam umysł nie byłby w stanie ogarnąć. Niestety umysł często nadaje tak głośno, że zagłusza wewnętrzną wiedzę. Ja pomogę ci na nowo do niej dotrzeć.

Dzięki intuicji możesz wkroczyć do krainy prawdziwego geniuszu, w której rozpalają się pomysły, wyobrażenia i marzenia – dzięki czemu powrót do zdrowia staje się możliwy, nawet jeśli nauka uważa to za nieprawdopodobne. Wielokrotnie słyszałam od moich pacjentów, że lekarze w dobrej wierze mówili im: „Twoja choroba jest przewlekła, będziesz musiał z tym żyć” lub „Jedynym sposobem, abyś poczuł się lepiej, jest przyjęcie tej tabletki”. Takie rady bywają niebezpieczne, niekorzystne i nieprawdziwe. Z każdej sytuacji można znaleźć wyjście. Odnalezienie go może jednak niekiedy wymagać przyjęcia w pewnym sensie rewolucyjnej postawy. Trzeba zdobyć się na odwagę, by wykroczyć poza granice konwencjonalnej wiedzy medycznej. Trzeba uwierzyć, że można rozbudzić w sobie wewnętrzną wizję. Gdy to się stanie, odpowiedzi pojawią się same – choć mogą okazać się zaskakujące.

Przygotuj się na niespodzianki. Musisz się liczyć z tym, że kosmos ma własne, specyficzne poczucie humoru. Czasem można odnieść wrażenie, że naszym losem kieruje jakiś psotnik albo oszust. Prosisz o rozwiązanie – i je otrzymujesz. Nie daj się nabrać, nie lekceważ tych propozycji. W pierwszej chwili uzyskane rady mogą ci się wydawać niedorzeczne, niepraktyczne i całkowicie sprzeczne z twoimi intencjami. Nie zawsze wiesz, jak miałabyś je wykorzystać w praktyce. Nie podejmuj decyzji zbyt pochopnie. Logika potrafi zwieść człowieka na manowce.

Źródłem największej inspiracji okazują się często najbardziej nieprawdopodobne scenariusze uzdrawiania. Sama jestem tego najlepszym dowodem. Kiedy miałam niewiele ponad dwadzieścia lat, przyśniło mi się, że mam zostać psychiatrą i zdobyć kompetencje, dzięki którym mogłabym zwiększyć rangę parapsychologii. Ja – lekarzem? Wtedy trudno mi było wyobrazić sobie mniej zachęcającą wizję. Byłam hipiską. Mieszkałam w lofcie przy Venice Beach z moim chłopakiem artystą, który zabiał na życie jako ekspedient w dziale z ręcznikami May Company. Poza tym moi rodzice byli lekarzami, podobnie zresztą jak większość ich przyjaciół. Cóż za nuda! Mnie bardziej pociągali kreatywni ludzie z marginesu. Właśnie rozpoczynałam zgłębianie intuicyjnego aspektu mojej osobowości. Pracowałam na UCLA, prowadziłam badania we współpracy z parapsychologiem dr Thelmą Moss. Dzięki temu wiedziałam już wtedy przynajmniej tyle, że ten sen może się spełnić. To oczywiście nie oznacza, że spodziewałam się jego urzeczywistnienia. Mniej więcej w tamtym czasie rodzice wysłali mnie do doradcy zawodowego. Kobieta przeprowadziła testy, a potem przedstawiła mi wyniki. Nigdy nie zapomnę jej słów: „Bez względu na to, na co się pani zdecyduje – powiedziała – proszę nie wybierać zawodu, który wiąże się z pomaganiem innym ludziom”. Załóżmy, że posłuchałabym tej rady. Nie spełniłabym wtedy swojego prawdziwego powołania. Na szczęście ten sen mnie uratował. Jego energia pchnęła mnie na ścieżkę czternastoletniego kształcenia medycznego.

Głos intuicji może odmienić twoje życie. Warto go zatem posłuchać, nie może z tego wyniknąć nic złego, lecz tylko coś dobrego. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, jak trudno jest porzucić dawne postanowienia i zrezygnować z czegoś, co wydawało nam się dobre. Bez przerwy borykam się z tym problemem. Proszę, żebyś się po prostu otworzyła na nowe możliwości, żebyś powstrzymała się od formułowania ocen. Zobacz, co przyniesie ci przyszłość. Zjawisko synchroniczności wcale nie należy do rzadkości, możesz liczyć na to, że pojawią się przed tobą nowe możliwości. Jeżeli tak się stanie, skorzystaj z nich. Przekonaj się, dokąd cię to zaprowadzi. Tego typu zmiana może przynieść nieoczekiwane skutki. Może mieć w sobie coś fascynującego, coś z tajemnicy. Przygotuj się na miłe niespodzianki.

W tym duchu chciałabym przedstawić mapę naszej podróży. Oto skrótowe omówienie pięciu intuicyjnych kroków, które mogą odmienić twoje życie i twoją kondycję. Wyznaczają one pewien schemat, do którego będę się odnosić w dalszej części książki. Każdy kolejny krok zawiera pewną wskazówkę, dzięki której możesz uniknąć choroby, zapewnić sobie więcej energii i spojrzeć na każdy problem z nowej perspektywy. W poszczególnych rozdziałach będę szczegółowo omawiać każdy z tych kroków. Ten schemat pomoże ci odnaleźć własną intuicję, a potem stworzy dla niej szersze pole do popisu.

Krok 1. Świadomość własnych przekonań

Twoje przekonania nadają ton procesowi uzdrawiania. Pozytywne nastawienie sprzyja rozwojowi, natomiast negatywne – hamuje ten rozwój. Trzeba zdobyć się na uczciwość i pozbyć się zgubnych wyobrażeń, które bywają tak głęboko zakorzenione w świadomości, że niekiedy nawet nie zdajemy sobie sprawy z ich szkodliwości. Dzięki analizie własnych przekonań uwalniamy się od niekorzystnego wpływu tego wszystkiego, co kryje się gdzieś głęboko. Przekonania wyzwalają konkretne reakcje biochemiczne. Wszystkie narządy i układy naszego organizmu w pewnym stopniu pozostają pod wpływem naszych myśli. Twoje przekonania – te najprawdziwsze – sterują neurochemią organizmu. Wcale nie zachęcam cię do przesadnego optymizmu ani do robienia dobrej miny do złej gry. Postuluję natomiast, abyś była ze sobą w pełni szczera. W ten sposób uwolnisz się od podświadomych impulsów, które hamują proces twojego uzdrawiania.

Krok 2. Zanurzenie we własnym ciele

Twoje ciało to bardzo subtelny odbiornik danych intuicyjnych. Aby powrócić do zdrowia, musisz się w nie w pełni zanurzyć. To może wymagać pewnej zmiany nastawienia. Zwykle uczy się nas bowiem, abyśmy skupiali się tylko na tym, co znajduje się powyżej szyi, jakby reszta nie zasługiwała na uwagę. Chciałabym zachęcić cię do przyjęcia nieco innej postawy – chodzi o to, abyś szanowała intelekt, ale jednocześnie zachwycała się własną fizycznością. Otwarcie się na zmysłowość ciała pozwala często uwolnić intuicję. Być może dzięki temu uda ci się wychwycić pierwsze sygnały bólu i z wyprzedzeniem podjąć odpowiednie działania. Być może posłuchasz głosu intuicji w sprawie związku albo uda ci się rozbudzić w sobie seksualność. Nie możemy sobie pozwolić na lekceważenie ważnych sygnałów dotyczących naszego życia. Odbieranie ich to bardzo cenna umiejętność.

Krok 3. Wyczuwanie subtelnej energii własnego ciała

Kluczem do uzdrawiania może okazać się wykorzystanie zasobów subtelnej energii naszego ciała. Z intuicyjnego punktu widzenia wszyscy stanowimy zbiór pól emanującej z nas kolorowej energii (ośrodkami których są czakry). Energię tych pól można poczuć. Niesie ona ze sobą cenne informacje na temat naszych potrzeb fizycznych, emocjonalnych i seksualnych. Ta energia przejawia się na różne sposoby, zarówno w postaci bodźców erotycznych, jak i zjawisk parapsychologicznych. Dla większości ludzi pozostaje ona niewidoczna, ale dzięki intuicji można ją poczuć. Aby rozpocząć proces uzdrawiania, trzeba nauczyć się ją rozpoznawać, aby potem móc ją skierować do konkretnych części ciała. Wyczuwanie energii bywa niezwykle zmysłowym doświadczeniem. Zapewniam, że będzie to coś więcej niż tylko żmudna praca.

Krok 4. Prośba o wskazówki

Sama kryjesz w sobie odpowiedzi na wiele pytań. Aby do nich dotrzeć, wykorzystuję dwie techniki intuicyjne: medytację oraz zdalne postrzeganie. Medytacja to stan wyciszenia, w którym intuicja ulega wzmocnieniu. Ta technika stanowi fundament mojej praktyki duchowej. Gdyby spojrzeć na to z praktycznego punktu widzenia, medytacja obniża ciśnienie krwi, pomaga uwolnić się od stresu, może przyczyniać się do ustąpienia chorób serca, a nawet spowalniać proces starzenia się.

Przedstawiana przeze mnie metoda polega na świadomym skupieniu się na oddechu w celu uzyskania kontaktu z bezdźwięcznym wewnętrznym pulsem. To właśnie on stanowi zasadnicze źródło intuicji. Możesz do niego dotrzeć poprzez właściwe oddychanie. Gdy już przywykniesz do ciszy, możesz zacząć stosować technikę zdalnego postrzegania. Ta intuicyjna technika pozwala przenosić się zarówno w czasie, jak i w przestrzeni. Umożliwia dostrojenie się do przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, a także wyobrażenie sobie człowieka, miejsca bądź sytuacji – nawet jeśli dzieli cię od nich znaczna odległość. Dzięki tego typu informacjom można skuteczniej diagnozować choroby poprzez wyobrażanie sobie różnych narządów, można wskazać właś­ciwy tryb postępowania i oceniać skuteczność stosowanych terapii. Te wszystkie umiejętności bardzo się przydają wtedy, gdy medycyna konwencjonalna nie potrafi znaleźć właściwego lekarstwa. Zdalne postrzeganie ujawnia również emocjonalne i seksualne bariery. Niekiedy dzięki tej technice można ocenić drugą osobę jeszcze przed nawiązaniem z nią relacji. To wszystko jest naprawdę możliwe! Studenci college’u zdołali się nauczyć podstaw zdalnego postrzegania w ciągu zaledwie kilku sesji.

Krok 5. Słuchanie własnych snów

Sny przemawiają językiem intuicji. Posługujemy się nim każdej nocy w trakcie fazy REM, kiedy fale mózgowe przekazują nam tajniki uzdrawiania. W mistycznej symbolice (na którą składają się obrazy, komunikaty, scenariusze) obowiązują inne zasady niż w naszym życiu na jawie. Nastrój panujący we śnie bywa równie ożywczy jak sama jego treść. Często to właśnie element niewerbalny okazuje się najistotniejszy. Poza tym za pośrednictwem snów możemy otrzymywać informacje na temat chorób i związków z innymi osobami. Sny mają moc uzdrawiania, ale trzeba nauczyć się je odzyskiwać. W trak­cie snu doświadczamy swego rodzaju amnezji. Dla intelektu sny są czymś obcym, ponieważ posługują się niezrozumiałym dla niego językiem. Mocą samego tylko racjonalnego umysłu nie sposób uchwycić ich istoty. Zdobycie umiejętności zapamiętywania i interpretacji snów pozwoli ci korzystać również i z tej metody uzdrawiania.

Tych pięć intuicyjnych kroków można z powodzeniem zastosować w odniesieniu do każdego problemu zdrowotnego, a także do spraw natury emocjonalnej czy seksualnej. Ja wykorzystuję je na co dzień – w praktyce me­dycznej, w relacjach z innymi osobami, podczas randek oraz przy dokonywaniu wyborów dotyczących zdrowia lub biegu różnych innych spraw. Czytając tę książkę, zastanawiaj się nad zastosowaniem poszczególnych kroków. Otwierają one przed tobą wspaniałe i fascynujące możliwości. Zamiast jednak nadmiernie się skupiać na którymś z nich, lepiej pozwolić im po prostu oświetlać ci drogę. Niektóre kroki mogą ci się wydawać bardziej atrakcyjne niż inne. Ja na przykład już od dzieciństwa bardzo wiele śniłam – często pojawiające się sny wyrażają moje wewnętrzne prawdy skuteczniej niż coś innego. Znajdź ten środek przekazu, za pośrednictwem którego twoja intuicja może wyrazić się w sposób najbardziej naturalny. Baw się przy tym dobrze. Nie obawiaj się wypróbować różnych rzeczy.

Twoja intuicja może przybierać różne formy – może występować w postaci obrazów, snów, dźwięków, przeczuć, wewnętrznego głosu, barwnych kreatywnych myśli. Często zdarza się, że podczas pracy z pacjentem przed oczami pojawiają mi się jakby migawki obrazów. W ułamku sekundy otrzymuję ogrom informacji. To naprawdę fascynujące. W swojej pracy lekarza nauczyłam się polegać na tych chwilach olśnienia. Jeżeli tobie również coś takiego się zdarza, zwróć na to uwagę. Natychmiast spisuj te informacji w dzien­niku. Pojawiają się one w okamgnieniu i równie szybko znikają, jeśli nie zostaną odnotowane. Bacznie ich wypatruj. Każdy człowiek ma inny styl intuicyjny. Postaraj się odkryć własny. W trakcie lektury tej książki staraj się wykonywać wszystkie pięć kroków intuicyjnych. Nie spiesz się. Eksperymentuj. Poznawaj własne doświadczenia.

Pytania do rozważenia

Czy uważasz się za osobę obdarzoną dobrą intuicją. Jeśli tak, dlaczego? Jeśli nie, jakie umiejętności intuicyjne chciałabyś posiąść?Czy wierzysz, że intuicja ma moc uzdrawiania? Jakie utrwalone przekonania każą ci sądzić, że nie? Czy potrafisz się od nich uwolnić, żeby otworzyć się na nowe możliwości?Jakiego rodzaju uzdrowienia najbardziej potrzebujesz? Czy jesteś gotowa na powrót do zdrowia?Co powrót do zdrowia mógłby zmienić w twoim życiu?

Wracając do kwestii definiowania procesu uzdrawiania intuicyjnego, pragnę podkreślić kluczowe znaczenie, jakie ma indywidualne podejście do tej kwestii. Zaglądanie do własnego wnętrza to uświęcona czynność. Dogłębne uzdrawianie to efekt wstąpienia w stan łaski, a nie prawo każdego człowieka. Potrzeba do tego pokory. Zdaję sobie sprawę, że może kusić cię wizja wydobycia za pomocą intuicji pewnych informacji na temat przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Niestety często zdarza mi się spotykać ludzi, którzy stają się więźniami swojego ego, którzy rezygnują z zasad etycznych i priorytetów. Powinniśmy być wdzięczni za wiedzę, która pozwala nam odzyskać dobre samopoczucie. Nie powinniśmy natomiast nadmiernie zachwycać się sami sobą.

Pragnę przez to powiedzieć rzecz następującą. Liczy się przede wszystkim to, aby twoje intencje płynęły z serca. Dopiero wtedy możesz prosić o intui­cyjne wskazówki. Powinnaś kierować się poczuciem człowieczeństwa i życzliwości. W ten sposób zyskujesz odpowiednią perspektywę. Sama nigdy nie przestaję się dziwić, jak mało wiem. Spotkał mnie wielki przywilej, że mogę – tak jak i ty będziesz mogła – zrozumieć pewne rzeczy. Nie wolno nam jednak zapominać, że uchylony nam zostaje jedynie rąbek wielkiej tajemnicy.

Twoją osią powinno stać się twoje serce. Serce może być źródłem siły, o jaką nigdy się nie posądzałaś. Rzuca na wszystko nowe światło, które zdaje się pochodzić od czegoś większego niż ty sama. Dzięki niemu możemy przeżyć coś, co wydaje się ponad nasze siły. Nie zawsze mamy kontrolę nad wydarzeniami, które rozgrywają się w naszym życiu, zawsze jednak możemy zdecydować o tym, jak się do tych wydarzeń ustosunkujemy.

Mam pacjentkę, która niedawno straciła męża po czterdziestu latach małżeństwa. Jej mąż zmarł na raka trzustki. Tych dwoje ludzi było parą od czasów liceum. Myśl o życiu bez męża wydawała się tej kobiecie nie do zniesienia. Na krótko przed jego śmiercią zadzwoniła do mnie ze szpitala i nagrała mi na automatyczną sekretarkę następującą wiadomość: „Wydaje mi się, że wspinam się po oblodzonym klifie do namiotu, z którego nie ma wyjścia. Jest przejmująco zimno, wieje wiatr. Mimo to, przedzierając się przez zwały lodu, dostrzegam gdzieniegdzie poletka przepięknych czerwonych kwiatów”.

Do oczu napłynęły mi łzy. Aż za dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że życie stawia nas czasami na granicy wytrzymałości – a potem zmusza do wkroczenia w przestrzeń emocji, które zdają nam się nie do zniesienia. Tej pacjentce intuicja pozwala dostrzec coś zupełnie nowego, dodaje jej otuchy. Owe kwiaty, o których wspominała, to właśnie błogosławieństwo intuicji. Umiejętność dostrzeżenia ich – bez względu na okoliczności – stanowi antidotum na strach. Nie chodzi o to, że moja pacjentka uwolniła się dzięki temu od udręki. Chodzi o to, że możemy się od niej nauczyć, iż nawet w najbardziej niesprzyjających okolicznościach możemy zetknąć się z czymś niesamowitym i nawiązać kontakt z duchem, który tchnie w nas nadzieję.

Warto uzmysłowić sobie, że uzdrawianie intuicyjne rozpoczyna się od jednostki, ale nie ma ściśle osobistego charakteru. Stajemy się raczej katalizatorem dla czegoś, co jest ponad nami. Ponieważ w coraz większym stopniu polegamy na miłości, generujemy energię wyczuwalną dla innych. Mowa tu o „obecności”, o zdolności do promieniowania miłością, choćby nawet bez jednego słowa. Wystarczy znaleźć się w pobliżu osoby posiadającej tego typu zdolność, by poczuć wielką ulgę. Powinno nam zależeć na osiągnięciu obecności. Każdy z nas generuje miłość i ta miłość promieniuje na świat, rozchodzi się jak kręgi na wodzie, tyle że nie ograniczone ani czasowo, ani przestrzennie. Miłość ma własny głos. Ma współczujące ramiona, którymi otacza twoją rodzinę, społeczność, a nawet cały ziemski glob.

Każdy człowiek pozostaje połączony empatyczną więzią z całym ekosystemem. Te relacja ma charakter dwustronny – my oddziałujemy na środowisko, a ono wpływa na nas. Ta zależność nie ogranicza się do sfery fizycznej (a więc na przykład do niszczenia lasów deszczowych i globalnego ocieplenia), choć oczywiście tego typu oddziaływania nie można lekceważyć. Pragnę jednak podkreślić, że również na poziomie intuicyjnym nasz świat jest okaleczony, my jesteśmy okaleczeni. Między naszymi ciałami a otaczającą nas przyrodą istnieje energetyczna więź. Nie funkcjonujemy w oderwaniu od Ziemi, od tego, co dzieje się w naszych miastach. Wszelkie życie cechuje pewien przepływ energii, którą dzięki praktyce możemy nauczyć się odczuwać. Wielu z nas wyczuwa, że tak właśnie jest, a mimo to nawet nasze najszczersze prag­nienia uzdrowienia planety mogą okazać się niewłaściwie ukierunkowane.

Podczas niedawnego wyjazdu do Berlina miałam okazję odwiedzić północną część miasta, w której kiedyś stał mur. Do Checkpoint Charlie, czyli do słynnego amerykańskiego punktu kontrolnego, który stanowił niegdyś pilnie strzeżone przejście między Wschodem a Zachodem, dotarłam w chłodne i pochmurne październikowe popołudnie. Mój gospodarz, niemiecki księgarz, z fascynacją opowiadał o „pozytywnych” zmianach, które dokonały się w mieś­cie od czasu obalenia muru. Wpatrywałam się w to, co kiedyś było Berlinem Wschodnim. Gdy zrozumiałam, o czym mówił, byłam zszokowana. Przestrzeń opanowaną niegdyś przez architekturę w stylu sowieckim, znaną ze skrzypiącej czarno-białej kroniki filmowej, wypełniały teraz aż po horyzont pnące się ku górze nowoczesne wieżowce. Zimne i kanciaste, usiłujące naśladować zachodnią estetykę w jej najbardziej surowym wydaniu. „Niesamowity postęp!” – zakrzyknął mój gospodarz. Ja tymczasem poczułam ciężar na sercu. Prześladowania polityczne i totalitarny reżim rzeczywiście odeszły – i oczywiście należy się z tego cieszyć. Ale taki „postęp” tego nie naprawi.

Berlin – żywa metafora trudności związanych z wyrównywaniem podziałów między nami. Do tego potrzeba większej wnikliwości. Dlaczego nie posadzono drzew? Dlaczego nie ma ogrodów, kwiatów, żadnego hołdu dla ziemi? Dlaczego nie organizuje się ceremonii oczyszczania? Nie jestem przeciw­niczką urbanizacji jako takiej, ale w miejscu tak doświadczonym konfliktem to nie wystarczy. Usiłowałam wychwycić choćby echo sygnałów świadczących o powrocie do zdrowia. Doskonale wiem, że tego nieporozumienia w kwestii postępu można było uniknąć. Musimy zachowywać większą ostrożność. Powrót do zdrowia dokonuje się od środka na zewnątrz. Kto sądzi, że jest inaczej, żyje złudzeniem.

Intuicja i złudzenie nie mogą istnieć obok siebie. Uzdrawianie intuicyjne stwarza nam szansę spojrzenia na życie z całkowicie nowej perspektywy. Umożliwia wykrywanie i eliminację wszelkich przekonań o ograniczonym charakterze własnych zdolności do zapewnienia sobie dobrego samopoczucia. Nie porównuj się z nikim innym – bez względu na to, czy wracasz do zdrowia po chorobie, czy po prostu szukasz sposobu na zwiększenie poziomu własnej energii. Twoja ścieżka jest jedyna w swoim rodzaju. Pozwól intuicji się po niej poprowadzić. Jeżeli na przykład masz poczucie, że przedstawione przez lekarza założenia terapii nie są dla ciebie dobre, nie wahaj się ich zakwestionować. Masz prawo analizować istotę procesu uzdrawiania, nie musisz rezygnować z włas­nych ideałów. Sama również musiałam się zmierzyć z tego typu problemem.

Wyobraź sobie następującą sytuację. Rzecz dzieje się w dużym szpitalu klinicznym. Grupa młodych sztywnych rezydentów oraz nadzorujący ich pracę kardiolog, wszyscy w białych fartuchach i ze stetoskopami w dłoniach, ustawia się wokół łóżka starszej kobiety. Właśnie przyjęto ją na oddział, ponieważ przeszła zawał serca. Wygląda na przerażoną. Lekarze zadają jej kilka pytań, ale poza tym praktycznie się do niej nie odzywają. Każdy z rezydentów po kolei osłuchuje jej serce, a potem płuca. Wymieniają między sobą uwagi. Kobieta milczy. Po chwili lekarze grzecznie ją przepraszają i posłusznie wychodzą gęsiego za kardiologiem.

Kolejna scena rozgrywa się pięć minut później. Do pokoju wchodzi uśmiechnięty salowy. Pod nosem podśpiewuje piosenkę Otisa Reddinga. „Jak się pani miewa?” – pyta pogodnie. Kobieta się ożywia. Rozmawiają przez chwilę. „Niech się pani dzielnie trzyma – mówi salowy, poklepując ją lekko po ramieniu. – Dobrze pani wygląda”. Kobieta się śmieje. Mężczyzna macha ręką i puszcza do niej oko na pożegnanie. Nie ma żadnego specjalistycznego wykształcenia, ale niewątpliwie ma wielkie serce.

Tego typu sceny rozgrywają się w szpitalach każdego dnia. Ponieważ zet­knęłam się z tym wielokrotnie, po prostu muszę zadać pytania o to, kto tak naprawdę uzdrawia ludzi. Wróćmy do kwestii obecności. Kluczowe znaczenie ma energia, która od nas bije. To ona ma moc uzdrawiania. Inni ludzie mogą ją poczuć. Z wielkiego serca tego salowego popłynęło coś, do czego wszyscy powinniśmy dążyć. Aby z powodzeniem uzdrawiać innych, trzeba zadbać o odpowiednie połączenie umiejętności technicznych i wielkiego serca.

Aby lepiej zrozumieć istotę procesu uzdrawiania, trzeba odwołać się do intuicji i sobie samej okazywać więcej współczucia. Należałoby spojrzeć krytycznie na podstawowe założenie medycyny Zachodu, która uzdrawianie utożsamia wyłącznie z poprawą stanu zdrowia. Z pozoru wydaje się to zupełnie logiczne, gdyby jednak spojrzeć na to z perspektywy intuicyjnej, nagle okazuje się zaledwie ułamkiem prawdy. Uzdrawianie wiąże się z każdym trudnym doświadczeniem, trzeba tylko umieć to dostrzec. W niektórych przypadkach rzeczywiście chodzi – jak zwykło się sądzić – o uwolnienie od choroby. Chciałabym jednak wpoić ci przekonanie, że uzdrawianie może dotyczyć również przeżywania depresji, życia z przewlekłym bólem lub wyzwolenia się od choroby nowotworowej. Zasadnicze pytanie brzmi: czy chorobę trzeba uznawać za porażkę? Moim zdaniem nie. Z chwilą narzucenia sobie pewnych warunków powrotu do zdrowia, zamykamy się na wielką mądrość, która może odmienić bieg naszego życia. Nie chciałabym, aby te słowa wzbudziły w kimkolwiek przekonanie, że pozostaję ślepa na ludzkie tragedie. Jako lekarz widziałam chyba każdy stan, w którym może znaleźć się człowiek. Nie twierdzę, że choroba czy utrata kogoś bliskiego nie napawają przerażeniem. Nikt z nas z własnej woli by się na to nie naraził. Niemniej jednak nie ulega wątpliwości, że proces uzdrawiania dokonuje się niekiedy w zupełnie nieoczekiwany sposób.

Czasami zasadniczy problem polega na tym, że nie potrafimy zrezygnować ze swoich oczekiwań. Pozwolę sobie przytoczyć historię o moim ojcu. Mój ojciec przez całe swoje dorosłe życie był lekarzem. Z aktywności zawodowej zrezygnował dopiero w wieku siedemdziesięciu sześciu lat. Tak samo jak ja, przez kolejne lata pracy stykał się z przeróżnymi chorobami. Rok po przejściu na emeryturę sam został pacjentem. Tak jak jego matka, zachorował na chorobę Parkinsona. Pod wpływem tej choroby mój ojciec stopniowo tracił zdolność chodzenia, przełykania, mówienia i zapamiętywania. Jego organizm nie radził sobie z infekcjami. Zapalenie płuc mogłoby się dla niego skończyć fatalnie.

Chociaż sama jestem lekarzem, obserwowanie ojca w takim stanie okazało się sprawdzianem wiary we własne zdolności uzdrowicielskie. Przerażało mnie to, w jak szybkim tempie pogarsza się jego stan. Tak bardzo chciałam go przy sobie zatrzymać, a tymczasem widziałam jak niknie w oczach. Podczas moich wizyt ojciec zwykle siadał w swoim ulubionym czerwonym aksamitnym fotelu, który zapewniał mu odpowiednie podparcie. Jego nie­­­bies­ko­zielone oczy, zupełnie takie same jak moje, wpatrywały się we mnie bez cienia goryczy, prawie niewinnie. Zbierało mi się na płacz, ale musiałam nad sobą zapanować. On był zupełnie bezbronny, jak małe dziecko. Zrobiłabym wszystko, żeby go chronić. Byłam jego jedynym dzieckiem. „Cześć, kochanie” – mówił zawsze, gdy wchodziłam do pokoju. Mówił do mnie „kochanie”, odkąd byłam małą dziewczynką. „Jak dobrze cię widzieć, tato” – odpowiadałam, całując go w policzek.

Mój ojciec przez całe życie w pewnym sensie był samotnikiem. Nigdy specjalnie nie mówił o uczuciach, czy to swoich, czy moich – chociaż zdarzało się, że bardzo tego potrzebowałam. Pracował jako radiolog i większość czasu spędzał samotnie w ciemni nad zdjęciami rentgenowskimi, diagnozując choroby i dyktując opisy. Wieczorami siadał przed telewizorem i oglądał mecze Lakersów albo Dodgersów. Moją matkę doprowadzało to do szału. „Pozbędę się tego telewizora!” – groziła mu przez czterdzieści lat ich małżeństwa, ale nigdy nie spełniła swojej groźby. Moja matka, również lekarz, była osobą bardzo towarzyską. Nie zważając na protesty ojca, kazała mu zakładać garnitur (wyglądał wtedy bardzo atrakcyjnie) i wyciągała go na różne eleganckie przyjęcia albo polityczne akcje charytatywne. Co roku planowała dla nich egzotyczne wakacje, jeździli więc do Izraela, na Włoską Riwierę, na Saharę… Mój ojciec często narzekał na te podróże, ale tak naprawdę po prostu je uwielbiał. Matka umarła na raka cztery lata przed nim. Nigdy nie pozbierał się do końca po jej stracie.

Każdy rozsądnie myślący człowiek przypuszczałby, tak jak i ja, że utrata żony i choroba Parkinsona to raczej kiepski punkt wyjścia dla procesu uzdrawiania. Z całą pewnością nie życzyłam mu takiego losu. Tymczasem widziałam jak mój ojciec na wielu różnych płaszczyznach wręcz rozkwita. Czasami przecierałam oczy ze zdumienia, aby upewnić się, czy rzeczywiście widzę to, co widzę. Tak to jednak bywa z prawdą – nieraz potrzeba czasu, żeby ją sobie przyswoić.

Na przykład mój ojciec sam poprosił o to, aby umieścić go w ośrodku dla seniorów w Westwood, położonym kilka kilometrów od mojego domu. Wielokrotnie słyszałam z jego ust, że czuje się tam bezpiecznie. Z początku zżymałam się na myśl o tym, że miałby przebywać w innym miejscu niż w domu. Jego przeprowadzkę do ośrodka rozpatrywałam w kategoriach własnej porażki. Cóż, wszyscy przecież znamy negatywne stereotypy dotyczące tego typu „hoteli” dla seniorów. Zresztą nie należy się oszukiwać, często są one prawdziwe. Nie zmienia to jednak faktu, że ten ośrodek okazał się dla mojego ojca zbawieniem. Wokół ojca kręciło się mnóstwo osób, głównie kobiet, które poświęcały mu mnóstwo uwagi, dbały, żeby dobrze się odżywiał i wykazywały zainteresowanie wszelkimi jego dolegliwościami. Ojciec niemal z niecierpliwością wyczekiwał kolejnych sesji terapii grupowej, podczas których po raz pierwszy w życiu zaczął wyrażać na głos swoje uczucia. W każdy poniedziałek wieczorem szliśmy na kolację do pobliskich delikatesów (on zamawiał kanapkę z pastrami, a ja kapuśniak) i po prostu rozmawialiśmy. Mój ojciec, ekspert w dziedzinie małomówności i wirtuoz emocjonalnego milczenia. Przypadkowemu czytelnikowi może się wydawać, że to nic wielkiego, dla mnie jednak wydarzył się cud.

Pewnego grudniowego wieczoru po tej kolacji ojciec oświadczył niespodziewanie: „Muszę pamiętać, że wokół mnie jest tyle nieba”. Zdumiało mnie to niezmiernie. W mojej głowie funkcjonował jeszcze ciągle dawny wizerunek ojca – człowieka prostolinijnego i praktycznego, a nie osoby skłonnej do poetyckich wyznań. Uświadomiłam sobie, że w trakcie przygotowań do ostatniej chwili swojego życia wiele osób nagle i niespodziewanie zaczyna rozumieć pewne rzeczy lub dostrzegać piękno. Wpatrywałam się w twarz mojego ojca – coś się w nim zmieniało.

Robiło się późno, czas było się żegnać. Szliśmy w stronę jego pokoju, gdy nagle z oddali dobiegła nas muzyka. Twarz mojego ojca pojaśniała. „Chodźmy” – powiedział, wskazując w kierunku jadalni. Kolejne zaskoczenie! Ojciec przecież zawsze unikał wszelkiego rodzaju spotkań towarzyskich. Ale co ja tam mogę wiedzieć! Poszłam za nim. W jadalni znajdowała się grupa pensjonariuszy, ludzi w wieku od sześćdziesięciu do stu jeden lat. Niektórzy pstrykali palcami, inni tańczyli do brazylijskich rytmów tak, jak potrafili. Cóż za scena. Troje muzyków, też już nie najmłodszych, występowało w zdobionych cekinami strojach typowych dla gaucho. Przyjeżdżali co tydzień, by dostarczać rozrywki mieszkańcom ośrodka.

„Judith, mam taką ochotę potańczyć” – powiedział mój ojciec. O mało się nie roześmiałam. Wprost nie mogłam uwierzyć w to, co się działo. „Boję się – mówił dalej. – Bo co, jeśli nie potrafię? Nie chciałbym wyjść na głupca”. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, mój ojciec wyruszył, opierając się na swoim chodziku, w stronę parkietu wyłożonego linoleum. To było jak sen. Zaraz przemkną obok niego Lucille Ball i Desi Arnaz. Wszyscy wiwatowali, podziwiając odwagę mojego ojca. Sala wypełniła się dźwiękami samby: talerze brzęczały, kastaniety stukały, marakasy szeleściły. Na zewnątrz zimowy deszcz lał się strumieniami, a silny wiatr uderzał okiennicami o ściany budynku. Usłyszałam jeden grzmot, a zaraz potem kolejny. Przez chwilę poczu­łam, że pędzi ku nam przyszłość ze wszystkimi pozytywnymi i negatywnymi rzeczami, które miała ze sobą przynieść, ze śmiercią mojego ojca włącznie. Siedziałam jednak bezpiecznie wewnątrz budynku, poruszona jak nigdy dotąd myślą o tym, jak wiele możemy się jeszcze nauczyć. Obserwowałam mojego ojca w tańcu. Szybował ku górze. Ku górze.