Bodyfulness - Caldwell Christine - ebook + książka

Bodyfulness ebook

Caldwell Christine

2,0

Opis

Jak poprawić swoje relacje z ciałem poprzez zmysły, oddech i ruch.

Książka opowiada o tym, jak poznać na nowo własne ciało, zadbać o nie, nauczyć się być świadomym jego istnienia.

Kontemplacja ciała sprawia, że jesteśmy bardziej skupieni na doświadczaniu i odczuwaniu chwili obecnej, co pozwala nam lepiej zrozumieć nasze myśli i uczucia.

Praktykowanie bodyfulness sprzyja:

  • poprawie zdrowia fizycznego – wzmacnia ciało i zmniejsza bóle i napięcia mięśniowe oraz poprawia zdolności oddechowe.
  • redukcji stresu – podpowiada, jak świadomie zrozumieć nasze reakcje na sytuacje stresowe i pozwala odnaleźć optymalne sposoby radzenia sobie z nimi.
  • poprawie samopoczucia emocjonalnego – pomaga lepiej zrozumieć nasze emocje i uczucia, co zwiększa naszą odporność psychiczną.
  • lepszej koncentracji i skupieniu – odkrywa nowe sposoby myślenia dzięki umiejętności bycia „tu i teraz”.
  • budowaniu harmonijnych relacji z innymi – rozwija umiejętności empatii i uważności na potrzeby innych ludzi.

Poradnik zawiera niezbędną teorię oraz ciekawe ćwiczenia stosowania praktyki bodyfulness.  Christine Caldwell w praktyczny sposób zachęca do zwiększenia świadomości własnego ciała, swoich uczuć i emocji, co sprzyja redukcji stresu i lęków oraz znacznie poprawia koncentrację, produktywność i relacje interpersonalne.

Wszystko po to, aby wieść zdrowe i pełne optymizmu życie.

Christine Caldwell

Jest autorką programu Poradnictwa Somatycznego Wyższej Szkoły Poradnictwa i Psychologii na Uniwersytecie Naropa, gdzie wykłada od ponad trzydziestu lat. Jako praktykująca psychoterapeutka z wieloletnim doświadczeniem i zaawansowana uczennica Thich Nhat Hanha, Christine prowadzi szkolenia zawodowe z somatyki zarówno w USA, jak i za granicą. Autorka m.in. książek Getting Our Bodies Back oraz Oppression and the Body.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 349

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,0 (4 oceny)
0
0
1
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
haniap87

Z braku laku…

banał goni banał
10
bookczystakartka

Z braku laku…

Przegadana, o wszystkim i o niczym. Szkoda czasu.
00

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału: Bo­dy­ful­ness. So­ma­tic Prac­ti­ces for Pre­sence, Em­po­wer­ment, and Wa­king Up in This Life
© 2018 by Chri­stine Cald­well © Co­py­ri­ght for the Po­lish edi­tion by Wy­daw­nic­two Zwier­cia­dło Sp. z o.o., War­szawa 2023 This trans­la­tion of Bo­dy­ful­ness is pu­bli­shed by Wy­daw­nic­two Zwier­cia­dło Sp. z o.o. by ar­ran­ge­ment with Sham­bhala Pu­bli­ca­tions, Inc. and Ma­ca­da­mia Li­te­rary Agency, War­saw
W po­rad­niku wy­ko­rzy­stano: frag­menty opra­co­wa­nia au­tor­stwa Chri­stine Cald­well pt. Mind­ful­ness and Bo­dy­ful­ness: A New Pa­ra­digm, Jo­ur­nal of Con­tem­pla­tive In­qu­iry 1, nr 1 (2014), s. 77–96; frag­menty opra­co­wa­nia au­tor­stwa Him­mat Kaur Vic­to­ria i Chri­stine Cald­well pt. Bre­ath­work in Body Psy­cho­the­rapy: To­wards a More Uni­fied The­ory and Prac­tice, Body, Mo­ve­ment and Dance in Psy­cho­the­rapy 6, nr 2 (2011), s. 89–101; frag­menty roz­działu 2 z książki pt. Op­pres­sion and the Body: Ro­ots, Re­si­stan­ces, and Rec­la­ma­tions, pod red. Chri­stine Cald­well i Lu­cii Ben­nett Le­igh­ton, Ber­ke­ley, North Atlan­tic Bo­oks 2018, s. 31–50.
Tłu­ma­cze­nie: Ewe­lina Gał­decka/Qu­endi Lan­gu­age Se­rvi­ces
Re­dak­cja: Anna Sta­wiń­ska/Qu­endi Lan­gu­age Se­rvi­ces
Ko­rekta: Ka­ro­lina Ma­li­now­ska/Qu­endi Lan­gu­age Se­rvi­ces
Skład i ła­ma­nie: Syl­wia Kusz, Ma­graf s.c., Byd­goszcz
Pro­jekt okładki: Marta War­was
Re­dak­tor ini­cju­jąca: Blanka Woś­ko­wiak
Dy­rek­tor pro­duk­cji: Ro­bert Je­żew­ski
Wy­daw­nic­two nie po­nosi żad­nej od­po­wie­dzial­no­ści wo­bec osób lub pod­mio­tów za ja­kie­kol­wiek ewen­tu­alne szkody wy­ni­kłe bez­po­śred­nio lub po­śred­nio z wy­ko­rzy­sta­nia, za­sto­so­wa­nia lub in­ter­pre­ta­cji in­for­ma­cji za­war­tych w książce.
Wy­da­nie I, 2023
ISBN: 978-83-8132-487-8
Wy­daw­nic­two Zwier­cia­dło Sp. z o.o. ul. Wi­dok 8, 00-023 War­szawa tel. 22 312 37 12
Dział han­dlowy:han­dlowy@gru­pa­zwier­cia­dlo.pl
Wszel­kie prawa za­strze­żone. Re­pro­du­ko­wa­nie, ko­pio­wa­nie w urzą­dze­niach prze­twa­rza­nia da­nych, od­twa­rza­nie, w ja­kiej­kol­wiek for­mie oraz wy­ko­rzy­sty­wa­nie w wy­stą­pie­niach pu­blicz­nych tylko za wy­łącz­nym ze­zwo­le­niem wła­ści­ciela praw au­tor­skich.
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Dla mo­jego wnuka Co­opera

i mo­jej sy­no­wej Brianny

PRZED­MOWA

Trzeba mieć od­wagę, aby ukuć nowe słowo w ję­zyku an­giel­skim. Czy do opi­sa­nia kwe­stii, którą Chri­stine Cald­well na­świe­tla w swo­jej książce, nie wy­star­czy­łyby ta­kie okre­śle­nia jak „świa­do­mość so­ma­tyczna” lub „ucie­le­śniony mind­ful­ness”? Czy na­prawdę po­trze­bu­jemy neo­lo­gi­zmu bo­dy­ful­ness? Na pierw­szy rzut oka bo­dy­ful­ness wy­daje się prze­ci­wień­stwem mind­ful­ness. Jed­nak Cald­well ma na my­śli coś bar­dziej sub­tel­nego i wy­wro­to­wego. Po­nie­waż du­alizm umysł/ciało tak mocno za­ko­rze­nił się w na­szej bi­blio­tece po­ję­cio­wej, że ter­min mind­ful­ness nie może się ode­rwać od kul­tu­ro­wych uprze­dzeń, we­dle któ­rych umysł jest lep­szy od ciała. Dla­tego wła­śnie po­trze­bu­jemy zu­peł­nie no­wego ter­minu. Bo­dy­ful­ness po­zwala uwol­nić się od uprze­dzeń zwią­za­nych z umy­słem, jed­no­cze­śnie roz­sze­rza­jąc i znacz­nie wzbo­ga­ca­jąc zna­cze­nie po­ję­cia mind­ful­ness.

Po­dej­ście Chri­stine Cald­well jest nie­zwy­kle war­to­ściowe ze względu na sze­roką per­spek­tywę, z ja­kiej au­torka spo­gląda na in­te­re­su­jący ją te­mat. Jej wie­dza w tej dzie­dzi­nie jest wszech­stronna – sek­cja Do­dat­kowe uwagi i od­nie­sie­nia jest praw­dzi­wym maj­stersz­ty­kiem! – a jej zna­cze­nie dla współ­cze­snego spo­łe­czeń­stwa tym więk­sze, że to­wa­rzy­szy jej pełne pa­sji po­dej­ście do kwe­stii zwią­za­nych ze świa­do­mo­ścią kon­tem­pla­cyjną, etycz­nym po­stę­po­wa­niem oraz rów­no­ścią spo­łeczną.

Bo­dy­ful­ness za­czyna się, kiedy na­sze ucie­le­śnione ja jest utrzy­my­wane w świa­do­mym, kon­tem­pla­cyj­nym śro­do­wi­sku. Łą­czy się wtedy z nie­osą­dza­ją­cym za­an­ga­żo­wa­niem w pro­cesy cie­le­sne, ak­cep­ta­cją i uzna­niem wła­snej cie­le­snej na­tury oraz etycz­nym i es­te­tycz­nym ukie­run­ko­wa­niem na po­dej­mo­wa­nie wła­ści­wych dzia­łań fi­zycz­nych. Ce­lem jest zmniej­sze­nie cier­pie­nia i zwięk­sze­nia ludz­kiego i po­za­ludz­kiego po­ten­cjału.

Jest to praw­do­po­dob­nie naj­bar­dziej zniu­an­so­wana z kilku de­fi­ni­cji bo­dy­ful­ness, które pro­po­nuje Cald­well. W in­nym miej­scu opi­suje to bar­dziej em­pi­rycz­nie:

Ciało nie jest rze­czą, którą mamy, ale do­świad­cze­niem, któ­rym je­ste­śmy. Bo­dy­ful­ness po­lega na pracy z po­ten­cja­łem, któ­rym dys­po­nu­jemy jako ludz­kie stwo­rze­nie, które od­dy­cha, ale i my­śli, po­ru­sza się, ale i sie­dzi nie­ru­chomo, po­dej­muje dzia­ła­nie, ale i za­sta­na­wia się. I ist­nieje nie tylko dla­tego, że my­śli, ale także dla­tego, że tań­czy, roz­ciąga się, pod­ska­kuje, wpa­truje się, sku­pia i do­straja do in­nych.

Gdzie in­dziej z ko­lei uchwy­ciła istotę bo­dy­ful­ness w za­le­d­wie trzech pa­mięt­nych sło­wach: „uwaga pod­czas dzia­ła­nia”.

Książka za­czyna się od sfor­mu­ło­wa­nia ośmiu pod­sta­wo­wych za­sad rzą­dzą­cych pro­ce­sami za­cho­dzą­cymi w or­ga­ni­zmie. Pierw­sza, oscy­la­cja, jest klu­czem do po­zo­sta­łych sied­miu – a wła­ści­wie także do ca­łej książki Cald­well. Ży­jące ciało i jego współ­za­leżne układy, ta­kie jak układ od­de­chowy, tra­wienny, krą­że­nia i ner­wowy, znaj­dują się w cią­głym ru­chu, bez któ­rego nie­moż­liwe jest utrzy­ma­nie rów­no­wagi. Serce kur­czy się i roz­kur­cza, kur­czy się i roz­kur­cza, a tempo, w ja­kim to robi, przy­spie­sza i zwal­nia w od­po­wie­dzi na to, ile pracy ma do wy­ko­na­nia ciało. Każdy układ fi­zjo­lo­giczny oscy­luje wzdłuż wła­snego kon­ti­nuum ak­tyw­no­ści, ale też wszyst­kie oscy­lują współ­za­leż­nie jak różne in­stru­menty w or­kie­strze, które mo­du­lują gło­śność, tempo i wy­so­kość dźwięku – każdy po­dąża za swoją me­lo­dią w par­ty­tu­rze, ale to wszyst­kie ra­zem two­rzą skom­pli­ko­waną, spójną, har­mo­nijną ca­łość.

Ciało jako ca­łość jest kon­ti­nuum pro­ce­sów: od tych cał­ko­wi­cie nie­świa­do­mych po te, któ­rych je­ste­śmy w pełni świa­domi i nad któ­rymi mamy kon­trolę. Jak po­ka­zuje Cald­well za­równo w pro­wa­dzo­nej te­mat po te­ma­cie ana­li­zie, jak i w to­wa­rzy­szą­cych jej ćwi­cze­niach, to wła­śnie w środku tego za­kresu, gdzie wcze­śniej nie­uświa­do­mione funk­cje i dłu­go­trwałe na­wy­kowe wzorce mogą zo­stać wy­do­byte na po­ziom świa­do­mo­ści, prak­tyki so­ma­tyczne od­gry­wają szcze­gól­nie istotną rolę. To wła­śnie w tym miej­scu Cald­well pod­kre­śla to, co jest praw­do­po­dob­nie jej naj­bar­dziej ory­gi­nal­nym i naj­waż­niej­szym wkła­dem w dzie­dzinę psy­cho­lo­gii so­ma­tycz­nej: klu­czową rolę ucie­le­śnio­nej świa­do­mo­ści kon­tem­pla­cyj­nej.

Bo­dy­ful­ness wiąże się z fi­zyczną zdol­no­ścią ce­lo­wej zmiany obiektu, na któ­rym sku­piamy uwagę, tak aby do­zna­nia (za­równo ich ilość, jak i ro­dzaj), z któ­rymi pra­cu­jemy, mo­gły być „od­żyw­cze” i bo­gate w in­for­ma­cje. [...] Pod­czas gdy my­śle­nie bu­dzi umysł, po­ru­sza­nie się bu­dzi ciało. Ruch i dzia­ła­nie two­rzą sys­tem, po­przez który ciało po­znaje, iden­ty­fi­kuje, za­pa­mię­tuje i kon­tem­pluje samo sie­bie.

W dru­giej czę­ści książki znaj­dziemy omó­wie­nie czte­rech pod­sta­wo­wych funk­cji ciała – od­bie­ra­nie wra­żeń zmy­sło­wych, od­dy­cha­nie, po­ru­sza­nie się i bu­do­wa­nie re­la­cji – oraz ze­staw prak­tyk dla każ­dej z nich. In­struk­cje do­ty­czące ich wy­ko­ny­wa­nia są ła­twe, do­kładne i pre­cy­zyjne, a jed­no­cze­śnie prze­peł­nione mą­dro­ścią kon­tem­pla­cyjną i em­pi­ryczną. Oto jak Cald­well pod­su­mo­wuje swój opis prak­tyki zrów­no­wa­żo­nego od­de­chu:

Ważne jest, aby nie ro­bić tego [ce­lo­wej pauzy na końcu wy­de­chu] na siłę, po­nie­waż unie­moż­li­wia to pauzę fi­zjo­lo­giczną i za­kłóca cykl re­lak­sa­cji. Po pro­stu wy­pa­truj tej pauzy i po­wi­taj ją, je­śli się po­jawi. Bądź świad­kiem, jak twoje ciało przy­go­to­wuje się do po­now­nego wde­chu, opie­ra­jąc się na wła­snym fi­zjo­lo­gicz­nym au­to­ry­te­cie. [...] Za­uważ, ja­kie sko­ja­rze­nia się z nich wy­ła­niają, po­nie­waż każdy świa­domy od­dech może za sobą po­cią­gnąć po­tężną i przy­datną kon­tem­pla­cję.

Cald­well od­róż­nia bo­dy­ful­ness od ucie­le­śnie­nia (ang. em­bo­di­ment), waż­nego słowa, któ­rego zna­cze­nie, po­dob­nie jak w przy­padku mind­ful­ness, nieco się roz­myło z po­wodu jego nad­uży­wa­nia.

W ucie­le­śnie­niu wiemy, co czu­jemy i czego do­zna­jemy, pod­czas gdy w bo­dy­ful­ness so­ma­tycz­nie za­sta­na­wiamy się nad na­szym ucie­le­śnio­nym do­świad­cze­niem, a na­wet kwe­stio­nu­jemy je w spo­sób, który ha­muje do­głęb­nie w nas za­ko­rze­nione i silne sche­maty dzia­ła­nia oraz eks­pe­ry­menty z nad­uży­wa­niem wła­snej mocy.

Cald­well kwe­stio­nuje prze­ko­na­nie o wyż­szo­ści umy­słu nad cia­łem wspólne dla „cy­wi­li­zo­wa­nych” spo­łe­czeństw. Jest ono nie­od­łączną czę­ścią ego­istycz­nego i tok­sycz­nego prze­ko­na­nia, że „czło­wiek” dzierży usank­cjo­no­wane przez nie­biosa prawo „pa­no­wa­nia” nad zwie­rzę­tami (nie mó­wiąc już o ro­śli­nach i grzy­bach). Po­mimo że ludzka zdol­ność po­zna­nia i me­ta­po­zna­nia jest nie­wąt­pli­wie naj­wyż­szym osią­gnię­ciem ewo­lu­cyj­nym (choć może to mieć – jak staje się co­raz bar­dziej oczy­wi­ste – i do­bre, i złe efekty), ko­rze­nie i cele ludz­kiego po­zna­nia leżą cał­ko­wi­cie w ciele fi­zycz­nym. Umysł jest na­stęp­stwem sa­mego pro­cesu ży­cia i jemu wła­śnie służy, a tenże pro­ces ży­cia dzie­limy ze wszyst­kimi ży­wymi or­ga­ni­zmami.

Na prze­kór ty­siąc­le­ciom „umy­sły­zmu” Cald­well nie tylko two­rzy nowe ter­miny, ale także re­de­fi­niuje stare:

Świa­do­mość nie bę­dzie tu kla­sy­fi­ko­wana jako funk­cja umy­słu, ale jako funk­cja prze­twa­rza­nia sen­so­rycz­nego i mo­to­rycz­nego, tak więc świa­do­mość sen­so­ryczna sta­nie się jed­nym z na­szych naj­więk­szych sprzy­mie­rzeń­ców w pracy zmie­rza­ją­cej do osią­gnię­cia stanu bo­dy­ful­ness.

Po­dob­nego prze­for­mu­ło­wa­nia de­fi­ni­cji do­ko­nuje Cald­well w przy­padku in­te­li­gen­cji emo­cjo­nalnej, która zy­skała po­pu­lar­ność dzięki nie­zwy­kle ce­nio­nej książce Da­niela Go­le­mana z 1995 roku pod tym wła­śnie ty­tu­łem:

Miarą na­szej in­te­li­gen­cji emo­cjo­nal­nej jest jed­nak głów­nie to, w jak bli­skim kon­tak­cie je­ste­śmy z na­szym czu­ją­cym, po­ru­sza­ją­cym się i ko­mu­ni­ku­ją­cym się cia­łem. Kiedy chcemy wie­dzieć, jak na­prawdę się czu­jemy, zwy­kle mu­simy spraw­dzić, co tak na­prawdę ro­bimy – skon­tro­lo­wać tempo i wzo­rzec od­dy­cha­nia, na­pię­cie twa­rzy, ton głosu, skur­cze żo­łądka.

A je­śli cho­dzi o spraw­ność fi­zyczną, na któ­rej punk­cie ob­se­sję ma całe Bo­ul­der w Ko­lo­rado – mekka ko­lar­stwa, jogi i pi­la­tesu, gdzie Cald­well spę­dziła ostat­nie trzy­dzie­ści pięć lat, na­ucza­jąc na Na­ropa Uni­ver­sity – au­torka mówi z na­ci­skiem: „Pe­da­ło­wa­nie na ro­we­rze tre­nin­go­wym pod­czas spraw­dza­nia e-ma­ili praw­do­po­dob­nie przy­nosi pewne ko­rzy­ści, ale nie jest kul­ty­wo­wa­niem bo­dy­ful­ness”.

W trze­ciej i ostat­niej czę­ści książki, Za­sto­so­wa­nia bo­dy­ful­ness oraz dzia­ła­nia w jego du­chu, Cald­well na pierw­szy plan wy­suwa spo­łeczną kry­tykę i dzia­ła­nia ak­ty­wi­stów, które tylko prze­wi­jają się w czę­ściach po­przed­nich. Zaj­muje się w niej spo­łecz­nie na­ce­cho­wa­nymi kwe­stiami toż­sa­mo­ści cie­le­snej, au­to­ry­tetu ciała i zwią­za­nego z cia­łem ak­ty­wi­zmu. A w swo­jej naj­ostrzej­szej kry­tyce współ­cze­snej kul­tury opi­suje prze­ci­wień­stwo bo­dy­ful­ness – bez­cie­le­sność, którą cha­rak­te­ry­zują:

[...] cztery wa­runki: (1) igno­ro­wa­nie ciała, (2) po­strze­ga­nie ciała jako przed­miot lub pro­jekt, (3) nie­na­wiść do ciała oraz (4) spra­wia­nie, że wła­sne lub cu­dze ciała są nie­od­po­wied­nie. Re­zul­ta­tem bez­cie­le­sno­ści jest ży­cie w od­da­le­niu od tego, kim by­li­śmy, kim je­ste­śmy i kim bę­dziemy. Ten dy­stans dzie­lący nas od nas sa­mych po­wo­duje, że cier­pimy bar­dziej, od­czu­wamy mniej przy­jem­no­ści, źle trak­tu­jemy in­nych i na­tra­fiamy na wię­cej wy­zwań w pro­wa­dze­niu au­to­re­flek­syj­nego ży­cia.

Aby­śmy nie prze­oczyli jej ak­ty­wi­stycz­nych in­ten­cji, Cald­well mówi nam wprost, że „uży­cie słowa bo­dy­ful­ness może być ak­tem po­li­tycz­nym w ta­kim sa­mym stop­niu jak za­bie­giem li­te­rac­kim czy po­etyc­kim”. Re­ali­zu­jąc swoją spo­łeczno-po­li­tyczną mi­sję, au­torka zmie­nia rów­nież na­sze ro­zu­mie­nie prak­tyki kon­tem­pla­cyj­nej. W epoce, w któ­rej wy­daje się cza­sem, że na­sza cy­wi­li­za­cja po­błą­dziła, kon­tem­pla­cja nie może ode­rwać się od etycz­nego im­pe­ra­tywu pracy na rzecz zmiany spo­łecz­nej. Se­kre­tarz Ge­ne­ralny ONZ Dag Ham­mar­skjöld, czło­wiek głę­bo­kiej re­flek­sji, który po­świę­cił swoje ży­cie pracy na rzecz po­koju i spra­wie­dli­wo­ści na świe­cie, po­wie­dział: „W na­szych cza­sach droga do świę­to­ści z ko­niecz­no­ści wie­dzie przez świat czynu”. W ostat­nim roz­dziale swo­jej książki, za­ty­tu­ło­wa­nym Oświe­cone ciało, Cald­well po­wta­rza i roz­wija prze­sła­nie Ham­mar­skjölda:

Cho­ciaż sie­dze­nie na po­duszce lub klę­cze­nie w cza­sie mo­dli­twy nie­sie ze sobą wiele ko­rzy­ści zdro­wot­nych i po­zwala na kon­tem­pla­cyjny wgląd, to już pod­nie­sie­nie się z tej po­duszki, pod­łogi lub ławki oraz po­ru­sza­nie się w na­szym co­dzien­nym ży­ciu wy­maga od­dy­cha­ją­cego, po­ru­sza­ją­cego się, do­zna­ją­cego i wcho­dzą­cego w re­la­cje ciała. Re­flek­sja bez dzia­ła­nia ni­czego nie zmie­nia, po­nie­waż pę­tla sprzę­że­nia zwrot­nego kon­tem­pla­cyj­nego do­świad­cze­nia we­wnętrz­nego i kon­tem­pla­cyj­nego dzia­ła­nia ze­wnętrz­nego wy­maga, aby­śmy trzy­mali się kursu, trzy­mali się se­kwen­cji, w któ­rej na­sze ciało do­słow­nie od­grywa swój stan prze­bu­dze­nia. Tylko wtedy oświe­ce­nie jest na­prawdę świa­tłem w świe­cie, ta­kim, które świeci za­równo do we­wnątrz, jak i na ze­wnątrz.

W ciągu ostat­nich pięć­dzie­się­ciu lat dzie­dzina psy­cho­lo­gii so­ma­tycz­nej lub psy­cho­te­ra­pii zo­rien­to­wa­nej na ciało roz­ro­sła się od skrom­nych i zróż­ni­co­wa­nych po­cząt­ków do bo­ga­tego i wie­lo­płasz­czy­zno­wego zbioru teo­rii i me­to­do­lo­gii. Bo­dy­ful­ness to prze­ło­mowy prze­wod­nik po za­sa­dach i prak­ty­kach uzdra­wia­nia so­ma­tycz­nego i oso­bi­stego umac­nia­nia stwo­rzony przez jed­nego z wio­dą­cych prak­ty­ków aka­de­mic­kich i kli­nicz­nych w tej dzie­dzi­nie. Jest to jed­no­cze­śnie prak­tyczny pod­ręcz­nik od­po­wiedni dla po­cząt­ku­ją­cych, bo­gate źró­dło in­for­ma­cji dla tre­ne­rów i do­rad­ców za­in­te­re­so­wa­nych so­ma­tyką oraz pły­nące z głębi serca we­zwa­nie do ludz­ko­ści, aby się obu­dziła i od­kryła nie­wy­ko­rzy­stane za­soby na­szych ciał, aby pro­wa­dzić bar­dziej sa­tys­fak­cjo­nu­jące, mą­dre i etyczne ży­cie.

Za­ko­cha­łem się w tej książce, a kiedy się w czymś za­ko­chu­jemy, nie chcemy się z tym roz­sta­wać. Nie­za­leż­nie od tego, czy szu­kasz prak­tycz­nego na­rzę­dzia sa­mo­po­mocy w za­kre­sie bo­dy­ful­ness, czy też chcesz za­głę­bić się bar­dziej w świat teo­rii, które opi­suje Cald­well, także i ty mo­żesz się w tej książce za­ko­chać.

Da­vid I. Rome

Au­tor książki Your Body Knows the An­swer: Using Your Felt Sense to So­lve Pro­blems, Ef­fect Change, and Li­be­rate Cre­ati­vity

PO­DZIĘ­KO­WA­NIA

Ta książka sama w so­bie jest jak ciało. Ciało, które było kar­mione i pie­lę­gno­wane przez wiele in­nych ciał. Zgod­nie z tra­dy­cją, z któ­rej wy­wo­dzi się mój na­uczy­ciel, Thich Nhat Hanh, chcia­ła­bym zło­żyć głę­boki ukłon, by po­dzię­ko­wać moim ro­dzi­com, Ji­mowi i Lu­cille Cald­wel­lom, któ­rzy dali mi ży­cie, dom, war­to­ści i in­te­gral­ność.

Nie są­dzę, że­bym po­tra­fiła na­prawdę zro­zu­mieć bo­dy­ful­ness, gdyby nie mi­łość, wspar­cie i przy­jaźń, któ­rymi ob­da­rza mnie moja ro­dzina: mój mąż Jack Hag­gerty, moja sio­stra Ann, mój brat Jim, mój szwa­gier Gary i moja szwa­gierka Jan, mój syn Jesse Cald­well Si­lver, moja nie­sa­mo­wita sy­nowa Brianna Si­lver i mój wspa­niały wnuk Co­oper Cald­well Si­lver.

Na głę­boki ukłon za­słu­gują także moi na­uczy­ciele: So­phie Dar­bonne, Al­len Dar­bonne, Al­le­gra Ful­ler Sny­der, Alma Haw­kins, Ju­dith Aston i Thich Nhat Hanh.

Kła­niam się także ca­łemu Na­ropa Uni­ver­sity. Dzię­kuję za schro­nie­nie, opiekę i sta­wia­nie przede mną ko­lej­nych wy­zwań przez po­nad trzy­dzie­ści pięć lat. Bar­dzo dzię­kuję także mo­jej re­dak­torce, Ka­th­leen Gre­gory, za jej cier­pli­wość, wni­kli­wość i szczo­drość.

Kła­niam się wresz­cie moim przy­ja­cio­łom i współ­pra­cow­ni­kom, któ­rych jest pew­nie zbyt wielu, by wszyst­kich wy­mie­nić, ale mimo wszystko spró­buję. Chcę wy­ra­zić głę­boką wdzięcz­ność dla człon­ków Na­ropa’s So­ma­tic Co­un­se­ling Le­ader­ship Team: Wendy Al­len, Mike’a Ly­th­goe, Carli Sher­rell, Him­mat K. Vic­to­rii, Ry­ana Ken­nedy’ego, Zoe Ave­streih i Deb Si­lver. Two­rzą oni śro­do­wi­sko praw­dzi­wie sprzy­ja­jące kre­atyw­no­ści, in­te­lek­towi, za­ba­wie, re­gu­la­cji emo­cjo­nal­nej, a co naj­waż­niej­sze, ży­ciu w du­chu bo­dy­ful­ness.

Moja droga przy­ja­ciółka Ursa Spa­ete Schu­ma­cher uważ­nie prze­czy­tała cały rę­ko­pis i prze­ka­zała mi prze­my­ślane i pełne tro­ski uwagi, z któ­rych więk­szość zo­stała na­tych­miast włą­czona do książki. Dzię­kuję! Dzię­kuję! Dzię­kuję!

Je­stem bar­dzo wdzięczna za schro­nie­nie udzie­lone mi przez Bi­blio­tekę Pu­bliczną w Bo­ul­der i at­mos­ferę w niej pa­nu­jącą. To wła­śnie w jej mu­rach na­pi­sa­łam znaczną część tej książki. A jazda na ro­we­rze sześć mil w jedną stronę wpra­wiała mnie w świetny na­strój do pi­sa­nia o ciele, po­dob­nie jak lek­cje tańca NIA.

Wielu przy­ja­ciół i ko­le­gów z pracy wspie­rało mnie i tę książkę. W tym gro­nie zna­leźli się: Marc Be­koff, Rae John­son, Carly Parry, Pat Ogden, Ursa Spa­ete Schu­ma­cher, Ute Lang, Gretl Bauer, Bar­bara Schmidt Rohr, Tho­mas von Stuc­krad, El­mar Kru­ithoff, Jayne Sat­ter, Ter­rell, Ma­lie oraz Ke­kuni Min­ton, Me­la­nie Smi­th­son, nie­od­ża­ło­wany Don Camp­bell oraz „Grupa z Ham­burga”. To jest na­sze ciało.

Wpro­wa­dze­nie

DLA­CZEGO BO­DY­FUL­NESS?

◼︎

Star­sza ko­bieta sie­dzi na przy­stanku i w ocze­ki­wa­niu na przy­jazd au­to­busu ob­ser­wuje niebo, za­uwa­ża­jąc zmie­nia­jące się od­cie­nie chmur. Obok niej stoi dziecko, które pod­ska­kuje na pal­cach, za­uwa­ża­jąc mię­śnie, któ­rych używa do utrzy­ma­nia rów­no­wagi. Po dru­giej stro­nie mia­sta męż­czy­zna sie­dzi na za­ję­ciach z me­dy­ta­cji, za­uwa­ża­jąc szcze­góły wła­snego pro­cesu od­dy­cha­nia. W bu­dynku obok pra­cow­niczka biu­rowa cierpi na ból głowy, z któ­rym pró­buje so­bie po­ra­dzić, pi­jąc wię­cej wody, re­lak­su­jąc się i roz­cią­ga­jąc szyję. Po dru­giej stro­nie ulicy, w stu­diu tańca, trójka tan­ce­rzy wy­ko­nuje im­pro­wi­zo­wany układ, jed­no­cze­śnie sku­pia­jąc się na wła­snych ru­chach i do­pa­so­wu­jąc do ru­chów po­zo­sta­łej dwójki, żeby od­na­leźć ta­kie, które po­łą­czą w so­bie es­te­tykę i sym­bo­liczne zna­cze­nie. Wszy­scy ci lu­dzie za­nu­rzają się w do­świad­cze­niu swo­jej cie­le­sno­ści, czy to tylko na chwilę i prze­lot­nie, czy też po­przez spe­cjalne ćwi­cze­nia. Ich uwaga sku­pia się na ich zmy­słach i ru­chach, na świa­do­mo­ści jed­no­cze­śnie by­cia i dzia­ła­nia. Być może wła­śnie prak­ty­kują bo­dy­ful­ness.

Słowo bo­dy­ful­ness[1] ude­rza więk­szość użyt­kow­ni­ków ję­zyka an­giel­skiego jako dziwne lub nie­zręczne. Dla­czego tak jest, je­śli nie li­czyć faktu, że nie znaj­dziemy go w słow­niku? Jak w ogóle mo­żemy mó­wić o „pełni” ciała? A prze­cież ter­min bo­dy­ful­ness jest w obiegu już od ja­kie­goś czasu[2]. Po­wszech­nie uży­wane w ję­zyku an­giel­skim są także inne słowa su­ge­ru­jące peł­nię, głę­bię cze­goś, jak tho­ught­ful­ness, he­art­ful­ness czy so­ul­ful­ness[3]. Od­no­szą się one do po­zy­tyw­nych ludz­kich cech, które wszy­scy chcie­li­by­śmy w so­bie pie­lę­gno­wać. Su­ge­rują tro­skę, roz­wagę, szcze­rość, głę­boką re­flek­sję, prze­peł­nioną mi­ło­ścią do­broć i za­an­ga­żo­wa­nie w pewne głęb­sze ob­szary sa­mego sie­bie.

Lu­dzie wy­my­ślają słowa, po­nie­waż po­trze­bu­jemy ję­zyka, który po­zwo­liłby nam wy­ar­ty­ku­ło­wać na­sze do­świad­cze­nie i dzie­lić się nim z in­nymi, ale słowa rów­nież ak­tyw­nie kształ­tują na­sze po­strze­ga­nie świata oraz to, jak się w nim po­ru­szamy. Ję­zyk jest nam dany głów­nie przez ro­dzinę, kul­turę i spo­łe­czeń­stwo. Kształ­tuje on na­szą toż­sa­mość za każ­dym ra­zem, kiedy się nim po­słu­gu­jemy, po­rząd­ku­jąc na­sze my­śli, uczu­cia i do­świad­cze­nie we­dług z góry usta­lo­nych ka­te­go­rii. Ale po­dob­nie jak mapa nie sta­nowi te­ry­to­rium, tak samo słowa są tylko po­dob­nym do mapy przy­bli­że­niem na­szych cie­le­snych do­świad­czeń. Prę­dzej czy póź­niej za­wo­dzą nas w ob­li­czu roz­le­głych i prze­ży­wa­nych bez wer­bal­nego ar­ty­ku­ło­wa­nia ży­cio­wych do­świad­czeń. Jed­nak to wła­śnie na­sze mil­czące ciało spra­wia, że słowa na­bie­rają zna­cze­nia.

Te zło­żone ze słów mapy mogą pod­le­gać prze­ry­so­wa­niu w od­po­wie­dzi na bie­żące do­świad­cze­nia: w cza­sie me­dy­ta­cji lub te­ra­pii, po­przez kon­takt ze sztuką albo w efek­cie trau­ma­tycz­nego do­świad­cze­nia. Ta­kie chwile mogą być dez­orien­tu­jące, po­nie­waż po­tra­fią wstrzą­snąć na­szymi we­wnętrz­nymi słow­ni­kami oraz całą na­szą toż­sa­mo­ścią, albo na­wet je prze­ta­so­wać. Czę­ścią au­to­re­flek­syj­nego ży­cia jest także na­mysł nad sło­wami, któ­rych uży­wamy, żeby wy­ra­zić sa­mych sie­bie, oraz upew­nia­nie się, że na­dal opi­sują na­sze bez­po­śred­nie do­świad­cze­nia oraz świat wo­kół nas naj­le­piej, jak się da.

Ta książka sku­pia się na mil­czą­cym i nie­wy­sło­wio­nym ciele jako czymś, co pro­wa­dzi nas ścieżką lek­sy­kal­nej i em­pi­rycz­nej re­flek­sji, po­nie­waż to wła­śnie ciało czyni ten kon­tem­pla­cyjny pro­ces tak efek­tyw­nym. Żywe do­świad­cze­nie na­szego ciała po­zwala nam czuć i wy­ra­żać się bez­po­śred­nio, umoż­li­wia­jąc silne i bez­po­śred­nie umiej­sco­wie­nie sa­mych sie­bie w chwili obec­nej. To jest wła­śnie bo­dy­ful­ness.

Bo­dy­ful­ness i po­pu­lar­niej­szy od niego ter­min mind­ful­ness są ze sobą po­wią­zane. Słowo mind­ful­ness to współ­cze­sne tłu­ma­cze­nie ter­minu z ję­zyka pa­lij­skiego, w któ­rym za­wie­rają się świa­do­mość, uważ­ność i pa­mięć. Ter­min ten oraz sama prak­tyka mind­ful­ness za­do­mo­wiły się w kul­tu­rze po­pu­lar­nej Za­chodu do­piero w ciągu ostat­nich dwu­dzie­stu lat. Nie­za­mie­rzo­nym efek­tem tego ko­rzyst­nego faktu oka­zało się jed­nak spo­pu­la­ry­zo­wa­nie ter­minu nie do końca po­praw­nie zde­fi­nio­wa­nego i uogól­nio­nego. To wła­śnie próba do­tar­cia do do­kład­nego zna­cze­nia ter­minu mind­ful­ness le­gła u pod­staw tej książki.

Współ­cze­śnie ro­zu­mie się mind­ful­ness po pro­stu jako „uważ­ność w każ­dej ko­lej­nej chwili”. Mamy jed­nak skłon­ność do za­kła­da­nia, że ten pro­ces do­ty­czy umy­słu świa­do­mego za­równo swo­ich my­śli, jak i ciała. Kiedy uży­wamy tego ter­minu w taki spo­sób, trudno jest nie kla­sy­fi­ko­wać umy­słu jako po­wią­za­nego z my­ślami i ta­kimi sło­wami jak ra­cjo­nal­ność czy lo­gika. Na przy­kład słowo „kon­tem­plo­wać” ozna­cza zwy­kle „my­śleć o czymś” albo „po­grą­żać się w my­ślach”. Choć czę­sto przy­zna­jemy, że świa­dome, au­to­re­flek­syjne ży­cie ozna­cza o wiele wię­cej niż „po­grą­że­nie w my­ślach”, to jed­nak kiedy uży­wamy słowa mind­ful­ness tu­taj, na Za­cho­dzie, mamy ten­den­cję do sta­wia­nia w sa­mym cen­trum wła­śnie umy­słu i do­ce­nia­nia głów­nie jego roli. Z tego wła­śnie po­wodu mind­ful­ness nie­sie ze sobą ry­zyko mar­gi­na­li­zo­wa­nia na­szych cie­le­snych do­świad­czeń i utrwa­la­nia fał­szy­wego du­ali­zmu na­szego fi­zycz­nego i po­znaw­czego ja.

Tra­dy­cje wschod­nie za­zwy­czaj nie od­dzie­lają umy­słu od ciała, ale trak­tują jed­ność ciała i umy­słu ra­czej jako osią­gnię­cie niż stan za­sad­ni­czy. Ta jed­ność musi być kul­ty­wo­wana za­równo na po­zio­mie fi­zycz­nym, jak i in­te­lek­tu­al­nym. Na przy­kład ja­poń­ski fi­lo­zof Yuasa Yasuo uwa­żał, że drogą do wie­dzy jest je­dy­nie cie­le­sne uzna­nie i roz­po­zna­nie, i wie­rzył, że ta­kie roz­po­zna­nie może na­stą­pić je­dy­nie po za­an­ga­żo­wa­niu się w ćwi­cze­nia fi­zyczne (jak tai chi, joga i po­dobne) po­łą­czone z me­dy­ta­cją. De­fi­nio­wał on jed­ność umy­słu i ciała jako mi­ni­malny dy­stans po­mię­dzy ru­chem umy­słu a ru­chem ciała[4].

Na Za­cho­dzie nie mamy od­ręb­nego słowa, żeby opi­sać tak kul­ty­wo­waną jed­ność, ani słowa, które wy­ra­zi­łoby stan by­cia w pełni fi­zycz­nym – głę­boki stan so­ma­tycz­nego czu­wa­nia, do­głęb­nego za­ję­cia chwilą obecną, tak jak ma­ni­fe­stuje się ona w ciele, ner­wach i ko­ściach. Ostat­nimi czasy fi­lo­zo­fo­wie, na­ukowcy i psy­cho­te­ra­peuci z Za­chodu za­częli pra­co­wać nad tym za­gad­nie­niem, po­słu­gu­jąc się ta­kimi ter­mi­nami jak „zwięk­szona świa­do­mość so­ma­tyczna”, „po­czu­cie ciała”, „so­ma­este­tyka”, „po­zna­nie ucie­le­śnione”, „po­zna­nie enak­tywne”, „dzie­lone nie­wer­bal­nie in­ter­su­biek­tywne re­la­cje i wie­dza” czy „trans­mi­sja uzdro­wie­nia z ciała na ciało”, żeby wy­mie­nić tylko kilka (wię­cej szcze­gó­łów w roz­dziale Do­dat­kowe uwagi i od­nie­sie­nia na końcu książki).

Słowo bo­dy­ful­ness wstrząsa tym dys­kur­sem. Kwe­stio­nuje ono ideę jed­no­ści umy­słu i ciała albo ich kul­ty­wo­wa­nia. Za­kłada ono, że je­ste­śmy cia­łem, a umysł jest jedną z wielu ak­tyw­no­ści po­wsta­łych na dro­dze ewo­lu­cji ga­tunku ludz­kiego, po­dob­nie jak bi­cie serca, fale mó­zgowe czy od­dy­cha­nie. Za­chod­nia fi­lo­zo­fia ba­wiła się po­dobną ideą głów­nie w XIX wieku, na­zy­wa­jąc ją ma­te­ria­li­zmem[5]. We­dług ma­te­ria­li­zmu je­ste­śmy rze­czą, przed­mio­tem po­dob­nym do ma­szyny, ni mniej, ni wię­cej. Ta­kie skrajne sta­no­wi­sko po­mo­gło w walce prze­ciw za­bo­bon­no­ści oraz nad­uży­ciom du­cho­wym/re­li­gij­nym, w które ob­fi­to­wały wieki wcze­śniej­sze. Jed­nak nie­po­zo­sta­wie­nie miej­sca dla ta­jem­ni­czo­ści, trans­cen­dent­no­ści oraz re­aliów świa­do­mo­ści rów­nież nie­sie ze sobą ry­zyko prze­sady.

Cho­ciaż ta książka opiera się na za­ło­że­niu, że wszy­scy je­ste­śmy po pro­stu cia­łami, to, czym wła­ści­wie jest ciało, można po­strze­gać na różne spo­soby. Na­sze ciało nie jest ma­szyną. Ży­cie na­sy­ciło je zdol­no­ściami, które po­zwa­lają mu kon­tem­plo­wać samo sie­bie i roz­wi­jać się do tego stop­nia, że dziś co­raz bar­dziej przej­mu­jemy od­po­wie­dzial­ność za jego ewo­lu­cję. Bu­dzimy na­sze ciała – nas sa­mych – na co­raz bar­dziej zna­czące spo­soby. Jako prak­tyka kon­tem­pla­cyjna bo­dy­ful­ness może do­słow­nie i me­ta­fo­rycz­nie wy­po­sa­żyć nas w za­sady, które po­mogą nam na­dal się bu­dzić.

Po­słu­guję się sło­wem bo­dy­ful­ness, aby­śmy mo­gli ce­le­bro­wać na­sze zróż­ni­co­wane, bu­dzące się ciała za­równo w roz­ma­itych kon­tek­stach spo­łecz­nych, jak i w na­szych wła­snych, we­wnętrz­nych kra­jo­bra­zach. Na­sze ciało od dawna na to za­słu­gi­wało, ale nie udało mu się to w więk­szo­ści no­wo­cze­snych kul­tur, szcze­gól­nie na Za­cho­dzie. Działo się tak być może dla­tego, że bo­dy­ful­ness jest kon­cep­tem tak nie­zwy­kłym, nie­wy­sło­wio­nym, że do tej pory nie chcie­li­śmy go ka­te­go­ry­zo­wać. Ale bar­dziej praw­do­po­dobny jest fakt, że zwy­czaj­nie nie po­tra­fimy na­zwać cze­goś, czego nie po­tra­fimy re­gu­lar­nie od­czu­wać, co nie jest dla nas ważne albo co ak­tyw­nie mar­gi­na­li­zu­jemy.

W tej książce cho­dzi więc o wy­my­śle­nie no­wego słowa, które po­zwoli uznać istot­ność pew­nego kon­ceptu i go ko­mu­ni­ko­wać. Cho­dzi o wy­my­śle­nie no­wego słowa, aby pewne cenne do­świad­cze­nia i stany zy­skały wspar­cie oraz stały się bar­dziej spójne i do­stępne dla więk­szego grona lu­dzi w ży­ciu co­dzien­nym. Cho­dzi o zna­le­zie­nie lep­szego domu dla prak­tyk kon­tem­pla­cyj­nych opar­tych na ciele. Cho­dzi o wy­su­nię­cie na pierw­szy plan nie­zau­wa­ża­nego aspektu ludz­kiego po­ten­cjału, który może mieć głę­boki wpływ na na­szą przy­szłość.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

PRZY­PISY

[1] An­giel­skie słowo bo­dy­ful­ness składa się z dwóch ele­men­tów: body, ozna­cza­ją­cego ciało, oraz ful­ness, ozna­cza­ją­cego peł­nię, głę­bię, prze­peł­nie­nie czymś (przyp. tłum.).
[2] Genji Su­ga­mura z Kan­sai Uni­ver­sity w Ja­po­nii po­słu­żył się nim na dwóch róż­nych kon­fe­ren­cjach w 2006 i 2007 roku, a ja sama mniej wię­cej w tym sa­mym cza­sie za­czę­łam go uży­wać nie­for­mal­nie na swo­ich za­ję­ciach.
[3]Tho­ught­ful­ness może ozna­czać tro­skę, albo za­my­śle­nie, po­grą­że­nie w my­ślach, he­art­ful­ness – do­świad­cze­nie, świa­do­mość wła­snego serca, so­ul­ful­ness – głę­bię uczuć i emo­cji. W ję­zyku an­giel­skim ist­nieje wiele słów za­wie­ra­ją­cych człon „ful­ness”, które ozna­czają naj­czę­ściej peł­nię, głę­bię ja­kichś emo­cji, in­ten­sywne prze­ży­wa­nie i do­świad­cza­nie ze szcze­gólną uważ­no­ścią. W ję­zyku pol­skim nie ma jed­no­wy­ra­zo­wych od­po­wied­ni­ków ta­kich kon­struk­cji (przyp. tłum.).
[4] Yuasa Yasuo, The Body: To­ward an Eastern Mind-Body The­ory, SUNY Press, Nowy Jork 1987.
[5] Ma­te­ria­lizm w XVIII i XIX wieku po­zo­sta­wał pod sil­nym wpły­wem me­cha­ni­za­cji, która na­stą­piła pod­czas re­wo­lu­cji prze­my­sło­wej, a także nauk Dar­wina, który prze­ko­ny­wał, że je­ste­śmy ro­dza­jem zwie­rząt, czyli nie róż­nimy się za­sad­ni­czo od in­nych form ży­cia.