Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Houston, mamy problem!
Mamy problem ze strachem... O tyle poważny, że hamuje nas nie tylko przed realizacją marzeń, ale i przed rzuceniem etatu, postawieniem granicy nadopiekuńczej matce lub przeprowadzką do innego miasta.
„Dlatego w książce Bój się i działaj, niczym Sputnik, krążę naokoło strachu. Próbuję oswoić lęk, przyjrzeć się obawom i zrozumieć przekonania, które nami kierują. Trochę na swoim przykładzie, trochę na przykładzie innych. Rozmawiam z kobietami, które powinny być dla wielu z nas inspiracją, które zasadę Bój się i działaj wprowadziły w życie i to w bardzo trudnych, przełomowych i często traumatycznych sytuacjach. Z sukcesem! Strach to coś, co towarzyszy każdej z nas. To coś normalnego, nie stygmatyzującego. Coś, nad czym można pracować, co można zmienić i okiełznać”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 181
Jeśli zaproponują ci miejsce w statku kosmicznym, nie pytaj, co to za miejsce.Po prostu wsiadaj.
SHERYL SANDBERG
INIE, OLDZE, EMILCE, MILI
Dzień dobry!
Nazywam się Monika Pryśko i jestem numerologiczną 1. I dopiero teraz, w wieku 35 lat, nie mogąc oprzeć się ciekawości, przeczytałam, jakie jest (w związku z tą 1) moje zobowiązanie karmiczne. Okazało się – co jakoś nie zdziwiło mnie przesadnie – że jestem osobą, która dodaje innym odwagi. Bęc! Właśnie w tamtym momencie, w chwili, gdy przeczytałam tę informację na jednym z serwisów dla tarocistów (a tak naprawdę wpisałam w Google hasło „numerologiczna 1”), pomyślałam, że napiszę ten poradnik.
I nie tylko dlatego, że jestem zobowiązana przez przeznaczenie, ani nie dlatego, że podpisałam umowę z wydawnictwem, ale dlatego, że mam cholernie dużo do powiedzenia w temacie obaw i pracy, strachu i działania, pokonywania własnych słabości, wychodzenia ze strefy komfortu i wracania do niej z podkulonym ogonem.
„Bój się i działaj” stało się moim hasłem motywacyjnym na życie.
Plakat z napisem: „Bój się i działaj”, to bat nad moją głową – dosłownie i w przenośni. Zaprojektowany przez Emilkę, moją siostrę bliźniaczkę, plakat wisi nad moim biurkiem. Nie tylko jest i mi przypomina. Ale też biczuję się nim trochę w chwilach rezygnacji i z żalem uświadamiam sobie po raz setny w tym roku, że nigdy nic nie dzieje się samo, a już na pewno nie to, co ja bym chciała. Zawsze to ja jestem impulsem do zmian. I jeśli mam na coś ochotę, nie mogę tylko usiąść na mojej starej rozkładanej wersalce (pamiętającej wszystkie pierwsze razy mojej córki) i czekać, aż przyjedzie kurier z paczką z napisem: „Ostrożnie, nie rzucać, w środku spełnienie marzenia”. Sama muszę być tym kurierem i sama muszę sobie tę paczkę przygotować. Choć tak bardzo mi się nie chce, zabrakło mleka do kawy i w dodatku nie mam prawa jazdy na dostawczaki.
Nie zliczę, ile razy kończyłam wiadomości do moich Czytelniczek tym właśnie hasłem. Za każdym razem towarzyszyła mi obawa, że to taki wyświechtany frazes, że to takie „wszystko będzie dobrze 2.0” i że nic za tym nie idzie. A przecież idzie, tłumnie, dwójkami! I ja wiem o tym doskonale, bo nie tylko znam to z teorii, ale też zdałam egzamin praktyczny.
Bój się i działaj. Czyli podejmij wyzwanie i sięgnij po to, co dla Ciebie ważne. Uda się? Super! Nie uda? Trudno. Ale dałaś sobie szansę.
A wiesz, co jest najlepsze? Akurat sobie możesz dać śmiało milion drugich szans, co bardzo Ci polecam. Daję sobie 1000 nowych szans, a gdy licznik zbliża się do 999... resetuję go.
To moja decyzja.
Jest coś takiego w nas samych, że gdy o czymś zadecydujemy, tak się stanie. Gdy podejmiemy decyzję z całą stanowczością i pewnością, na jakie nas stać, życie zacznie się zmieniać. Bo tak chcemy.
Moje życie to milion drugich szans dawanych samej sobie. Bycie wyrozumiałą dla siebie. Dla moich dołków, złości, szaleństw, chciejstw. Dla nieudanych akcji, inwestycji w rzeczy i ludzi, które totalnie pokazują, jaka jestem naiwna i że myślę sercem, nie mózgiem.
To nie tak, że ktoś mi powie: „jesteś super”, to nie hasła motywacyjne, które działają, choć częściej nie. To nie mądre książki, mądrzy ludzie. To ja sama siebie zmieniam i to ja sama sprawiam, że moje życie idzie mniej więcej takim torem, jaki wybrałam. I to jest cholernie ciężka praca, a nic samo nie przychodzi. NIC! Na wszystko trzeba pracować i to naprawdę z uwagą, z energią, z pomysłem.
Chcesz coś zrobić? Masz wszystko, czego potrzebujesz. Głowę, ręce i czas. To wystarczy.
Gotowa?
Startujemy!
Chcesz coś zrobić? Masz wszystko, czego potrzebujesz. Głowę, ręce i czas.To wystarczy.
MONIKA PRYŚKO
Życie nie jest stresujące samo w sobie
Stres pochodzi ze sposobu, w jaki reagujesz na to, co się dzieje. Mówi się, że życie to 10% tego, co się dzieje, i 90% tego, w jaki sposób na to reagujesz.
Odczuwamy niepokój na myśl o pewnych sytuacjach, tylko dlatego, że nie jesteśmy przygotowane. Nie lubimy niespodzianek! Ale sprawdziłam, że rzeczą, która naprawdę pomaga radzić sobie ze stresem, jest zlokalizowanie go, nazwanie tego, co powoduje niepokój i kiepskie samopoczucie. Niestety, nie ma tu dróg na skróty: żeby umieć rozumieć swoje lęki, trzeba poznać siebie bliżej. Bo jak masz monitorować swoje uczucia, jeśli nie wiesz, skąd się biorą?
Wiesz, co ja robię, gdy czuję stres i związaną z tym presję? Gdy czuję, że za dużo dzieje się w moim życiu i zaczynam tracić kontrolę, zaczynam panikować i w mojej głowie coraz częściej pojawiają się czarne scenariusze, siadam z kartką i ołówkiem i zapisuję sobie rzeczy, które mogę zrobić w razie kryzysu. Robię listę możliwości, potem czytam ją dwa razy i czuję się na nowo przygotowana do życia.
Ważne jest też, by pamiętać, że nie zawsze możemy panować nad emocjami. Nawet dobre przygotowanie i świadomość siebie nie uchronią nas w 100% przed naszymi własnymi uczuciami. Co wtedy? Trzeba je zaakceptować. Zrozumienie swoich emocji to klucz do sukcesu, bo nawet jeśli nie możesz być w pełni od nich wolna, to będziesz umiała sobie wytłumaczyć, skąd się biorą, i nie będziesz zaskoczona.
Jest jeszcze jedna rzecz, która zależy tylko od nas. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale są rzeczy, którymi nie trzeba się przejmować, póki się nie zadzieją. Istnieją sprawy, którymi nie ma się co przejmować w ogóle. Boję się przejmować wszystkim, bo nie chcę myśleć o rzeczach, które są dla mnie przykre, które napawają mnie strachem. Nie myślę o nich, ponieważ się ich boję, ale z drugiej strony, skoro o nich nie myślę, to nie ma tematu, mój umysł zajmuje się tym, na co mam wpływ.
A to akurat jest bardzo kojące, a także zdrowe. Gdybym nie dyscyplinowała swojego mózgu, już dawno umarłabym przygnieciona strachem przed potencjalnym zagrożeniem. Byłabym chora z bezsilności, nie mogąc na to zagrożenie zareagować. Są rzeczy, na które nie mamy wpływu, i już. Będę szczera: nigdy nie wiesz, kiedy na głowę spadnie Ci cegła. Może spaść jutro, a może nigdy. Nie wyobrażam sobie codziennie spodziewać się najgorszego. Nie chcę być więźniem własnej wyobraźni. Co by było, gdyby... Najczęściej to „gdyby” nigdy nie nadchodzi. A już na pewno nie w takiej ilości, jaką podsuwa nam umysł.
Dlatego są dwie opcje. Albo każdy swój lęk racjonalizujesz, rozpisujesz i nazywasz, ponieważ nazwane uczucie jest bardziej oswojone i tym samym przestaje być takie straszne, jak się wydawało na początku. Albo też przestajesz zadręczać się myślami o sytuacjach, które mogą, a nie muszą Cię spotkać.
Są sytuacje, które można opanować dość szybko, wystarczy poszukać rozwiązań. Zajmij więc czymś głowę, zanim stres zepsuje Ci dzień do reszty.
Kryzysy są. A jedyne, co możesz robić, to robić swoje. Szukaj rozwiązań i licz na te najlepsze.
MONIKA PRYŚKO
Najpierw musi się coś rozwalić, by mogło się poukładać
O życiowych kryzysach lubię myśleć tak: najpierw musi się coś rozwalić, żeby mogło się poukładać. To jak z puzzlami, które najpierw wyrzucasz na podłogę, gdy chcesz je ułożyć. To jak z ciuchami, które lądują na dywanie, bo chcesz je w końcu poskładać.
Masz życiowy kryzys nie dlatego, że 5 lat temu telefon zadzwonił Ci w połowie przedstawienia w teatrze i był wstyd na całą widownię. Nie dlatego, że całowałaś się po pijaku i zostawiłaś majtki w taksówce. Nie dlatego masz kryzys, bo nie wpłaciłaś kasy na zbiórkę charytatywną, nie wysłałaś SMS-a na Ich Troje na Eurowizji, nie zdałaś egzaminu z historii Polski na studiach i też nie dlatego, że masz cellulit przez zasiedzenie. Masz kryzys nie dlatego, że regularnie nie zjadasz tego, co masz w lodówce, i wyrzucasz żarcie do kosza. To nie dlatego, że karma właśnie postanowiła wrócić, bo zakopywałaś kotleta pod ziemniakami w starszakach. Nie dlatego Ci się życie lekko pieprzy, że zamiast sałatki i zielonej herbaty wolisz makaron i zimne piwko. Nie dlatego, że krzyczysz na swoje dzieci, gdy jesteś głodna, że masz pryszcze na plecach i zniszczyłaś włosy, chcąc być blondynką jak Marilyn. Nie masz kryzysu dlatego, że nie gotujesz trzydaniowych obiadów, nie prasujesz ręczników, lubisz hot dogi z Żabki i nie golisz nóg. Karma nie wróci dlatego, że jeździłaś na gapę, pokazałaś faka policjantowi czy karmisz dzieci parówkami, mówiąc, że to produkt wysoce wegetariański.
Spóźniłaś się do pracy? Trzeci raz w tym tygodniu? Ha! Nie martw się, to też nie jest powód, by karma dorwała Cię w swoje sprawiedliwe ręce i ukarała kryzysem.
Kryzysy są. A jedyne, co możesz robić, to robić swoje. Szukaj rozwiązań i licz na te najlepsze. Totalnie w to wierzę. Że najpierw musi się coś rozwalić, by mogło się poukładać. Prędzej czy później się ułoży. Nie wiem, czy tak, jak chcesz tego teraz, ale na pewno tak, jak powinno.
Bo sukces to pokonywanie słabości, to kreowanie, realizowanie, energia. A jeśli się wycofujemy, by oddać głos emocjom, to często postrzegamy to jako lenistwo.
MONIKA PRYŚKO