Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kot jest lekarstwem na wszystko!
Tajemnica uzdrawiającej mocy kotów wreszcie wyjaśniona. Te niezwykłe zwierzęta potrafią wpływać leczniczo zarówno na ciało, jak i na duszę.W świecie ciągłych zmian reprezentują ich przeciwieństwo: spokojny, wyraźny rytm życia. Już sama ich obecność w domu zmniejsza stres, lęki i samotność. Koty potrafią być niezłomnym wsparciem w cięższych okresach choroby i żałoby, a przy tym dają radość na co dzień.
Dwie szwedzkie pisarki i miłośniczki kotów nie tylko dzielą się swoimi doświadczeniami, ale także docierają do naukowców – badaczy kocich cech. Od nich dowiadują się między innymi, dlaczego mruczenie kota jest tak przyjemne i czy naprawdę koty chodzą wyłącznie własnymi ścieżkami.
Koty pokazują drogę do mądrzejszego i bardziej zrównoważonego życia, pełnego pozytywnych wibracji. To jest CAT POWER!
Dzięki Cat Power! lepiejzrozumiesz swojego kota, a jeśli jeszcze go nie masz, to zrozumiesz, dlaczego powinieneś.
CAT POWER! to naprawdę dobra i dobrze napisana książka. Naukowe fakty, przystępny język i cudowny osobisty wydźwięk. Ten tekst przyciąga uwagę i łatwo go polubić. – SVT Babel
Kolejne słowa nieustannie wzmagają nasz optymizm i nadzieję na przyszłość, choć autorki wcale nie unikają trudnych tematów. Książka, która przyniesie Ci radość i którą pokochasz. – BTJ Sverige
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 215
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wszystkim wyluzowanym kotom
PRZEDSŁOWIE
Kot jako mistrz
Nie trzeba długo szukać, by natrafić na poruszające opowieści o kotach i o tym, jakie mają dla nas znaczenie. Ludzie od dawna postrzegali kota jako mistrza godnego naśladowania. W starożytnym Egipcie traktowano go jak zwierzę o cechach boskich. Egipcjanie i Celtowie korzystali z towarzystwa kotów przy pogrzebach – miały pomóc duszy przejść dalej, a także łagodzić żal po utracie bliskich.
W starych nordyckich wierzeniach z epoki żelaza koty miały znaczący status. Były zabierane przez wikingów na statki, by zwalczać gryzonie. Długo też służyły jako inspirujące i medytacyjne towarzystwo dla artystów, pisarzy i polityków.
Kot to ciekawskie zwierzę o wyostrzonych zmysłach. Instynktownie komunikuje swoje potrzeby i zaznacza granice. W świecie nieustannych impulsów i ciągłych zmian kot reprezentuje ich przeciwieństwo. Podąża wyraźnym rytmem, idzie za głosem swojego serca. To coś, co dla nas, ludzi, jest teraz ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Jak wykazują badania naukowe, z którymi się zapoznałyśmy, już sama obecność kota obniża poziom stresu i lęku. Z kolei mruczenie – kolejna z wyjątkowych umiejętności kotów – może przyczynić się do obniżenia ciśnienia krwi oraz zmniejszenia ryzyka chorób serca i naczyń krwionośnych zarówno u kota, jak i u człowieka.
W ostatnim czasie koty są coraz częściej przedmiotem dociekań naukowych i przed powstaniem tej książki miałyśmy zaszczyt spotkać się z wybitnymi badaczami tych zwierząt pochodzącymi z całego świata.
W książce prezentujemy poruszające historie znanych i nieznanych miłośników kotów, a także dzielimy się własnymi doświadczeniami. Łączy nas – dwie żarliwe, zainteresowane zdrowiem dziennikarki i pisarki – miłość do kotów oraz fascynacja wpływem, jaki mają na ludzi. Spotkasz tu naszych członków rodziny: birmę Borego i bengala Cleę (Ulriki) oraz syberyjskie bliźnięta Mię i Magnuma (Cariny). Obie długo towarzyszyłyśmy ciężko chorym bliskim osobom i możemy zaświadczyć, że koty przynoszą ulgę i leczą. Fascynuje nas ich umiejętność zachowania równowagi pomiędzy dur a moll życia.
Niektórzy mówią na nas crazy cat ladies – zwariowane kociary, ponieważ chętnie rozmawiamy i o naszych kotach, i z nimi. My jednak postrzegamy siebie raczej jako clever cat ladies – mądre kociary. Wiemy, że poznając i naśladując te zwierzęta z ich siłą, leczniczymi zdolnościami i kocim duchem, możemy się nauczyć, jak chronić swoją integralność, rozkoszować się chwilą, rozmyślać, oczyszczać, robić miejsce dla zabawy i radości oraz znaleźć bardziej harmonijny rytm życia.
Kocie ścieżki wskazują drogę do mądrzejszego i bardziej harmonijnego życia z gwarancją dobrych wibracji. Nazywamy to kocią siłą życia – cat power.
Ulrica i Carina
• Na świecie w 2018 roku żyło ponad 370 milionów kotów domowych i według szacunków – co najmniej równie dużo dzikich. Dla porównania liczba psów to mniej więcej 470 milionów (źródło: worldatlas.com, policzono jedynie zwierzęta domowe, bez dzikich psów). Jednak w większości krajów zachodnich to kot jest najpopularniejszym zwierzęciem domowym.
• W Szwecji jest około 1,5 miliona kotów domowych w porównaniu z 934 tysiącami psów (według badania przeprowadzonego w kwietniu 2021 roku przez Novus, a zleconego przez ubezpieczalnię zwierząt Agria i Szwedzki Klub Hodowców) – 19 procent szwedzkich gospodarstw domowych posiada kota.
• Stany Zjednoczone królują na liście krajów z największą liczbą kotów domowych na świecie, tuż przed Chinami i Rosją. W co trzecim amerykańskim domu jest co najmniej jeden kot (w wielu są dwa), w sumie jest ich tam prawie 100 milionów (według Statista). To trzykrotnie więcej niż 40 lat temu.
• W Unii Europejskiej Niemcy przodują w kociej lidze z populacją 14,5 miliona kotów, co oznacza, że w prawie co czwartym gospodarstwie mieszka kot. We Francji jest ponad 13,5 miliona tych zwierząt, we Włoszech 7,5 miliona, a w Wielkiej Brytanii co najmniej tyle samo. A mówimy tu tylko o kotach domowych.
• W Turcji w 2020 roku żyło ponad 4,1 miliona kotów. Największe miasto kraju, Stambuł, znane jest też jako „Miasto kotów” lub „Catstanbul” – są tam setki tysięcy tych zwierząt. Mieszkańcy kochają swoje kociaki i wystawiają na ulicach miski z karmą i wodą.
• W Hiszpanii, Portugalii, Irlandii, RPA i w wielu częściach Azji to pies jest częstszym zwierzęciem domowym niż kot, na przykład Indie są typowym psim krajem.
CARINA
Gdy kocie drzwi otworzyły się ponownie
Przez prawie dwadzieścia lat nie było w moim życiu kota i bardzo mi tego brakowało. Związałam się z mężczyzną, który był na nie uczulony. Nie mogłam nic na to poradzić. Musiałam zamknąć drzwi do pewnej części mojego serca, do komnaty, którą zawsze wypełniało dające cudowne poczucie bezpieczeństwa mruczenie.
Gdy dorastałam, najpierw mieliśmy Maję. Białą jak Maja Śmietanka, kotka z popularnej w Szwecji serii książek dla dzieci o Filonku Bezogonku, autorstwa Gösty Knutssona. Kiedy uciekła i wpadła pod koła samochodu, przez całe lato śniły mi się koszmary.
Potem mama przyniosła kotkę Missen, brązowo-białego dachowca, która była uosobieniem spokoju. Podczas kłótni, do których dochodziło najczęściej, gdy byłam nastolatką, Missen działała jak środek uspokajający. Mąż mamy Mogens i ja kłóciliśmy się o wszystko. Najbardziej mnie złościło, że – moim zdaniem – był niedobry dla mamy. Nie słuchał tego, co mówiła. Nie zajmował się nią wystarczająco w okresach, gdy była chora. Fakt, że nie znosił kotów, nie poprawiał sytuacji, ale Missen się tym nie przejmowała. To u Mogensa układała się na kolanach, kiedy każdego wieczora zasiadał na kanapie z brązowego sztruksu, żeby obejrzeć wiadomości.
Nie szukała usprawiedliwienia, a on powoli zaczynał ją chyba jednak lubić. Na początku obcesowo spychał ją na podłogę, ale później się poddał. Skapitulował. Pozwalał jej u siebie leżeć i mruczeć. Missen stała się mediatorem. Gdy leżała na kolanach Mogensa, w końcu w rodzinie panował pewnego rodzaju spokój. Nie widziałam jednak, żeby choć raz ją pogłaskał.
Jakiś czas temu moja mama znalazła papierową fotografię sprzed dwudziestu lat, na której nasz śliczny kot siedzi na moim ciężarnym brzuchu, kiedy odpoczywam na kanapie w naszym letnim domu w Österlen. Piękne zdjęcie. Jakby Missen chciała przywitać na świecie Wilmera, moje pierwsze dziecko. I w tym samym miejscu, w ogrodzie za domem, pochowaliśmy ją parę lat później.
Kiedy Missen umarła, zostawiła pustkę.
Miałam cudowną rodzinę: męża Andersa i dwóch fantastycznych synów – Wilmera i Oscara. Ponieważ Anders miał alergię, nie było nawet mowy o kocie. Kiedy odwiedzaliśmy moją siostrę, która miała ich dwa, kichał, pocierał oczy i po pół godzinie musiał wychodzić zaczerpnąć świeżego powietrza.
Rozważaliśmy kota bezwłosego, ale bez futra to nie to samo. Zacisnęłam więc zęby i zamknęłam drzwi do świata tych zwierząt.
Moim marzeniem był kot norweski leśny. Od czasu do czasu wyszukiwałam zdjęcia kotów i słodkie filmiki o nich, żeby się pocieszyć. Jednak tyle było spraw do załatwienia: chorujące dzieci, nawał pracy, poza tym kto by się zajmował zwierzakiem, skoro tak dużo wyjeżdżaliśmy?
Kiedy Ulrica zaproponowała, żebyśmy wzięli na próbę Borego, jej przyjaznego alergikom kota birmańskiego, zapaliła się iskierka nadziei. Puchaty, mięciutki Bore sprawił, że ton głosu naszych nastolatków od razu złagodniał. Z całej siły trzymaliśmy kciuki, żeby nam się udało i żebyśmy mogli mieć własnego. Ale po czterech–pięciu godzinach z oczu Andersa popłynęły łzy.
Drzwi znowu się zatrzasnęły.
Latem 2018 roku Anders zachorował na raka, a nasze życie i codzienność stanęły na głowie. Całą energię poświęcaliśmy na radzenie sobie z kolejną turą chemioterapii, kolejną wieścią, kolejną operacją, kolejną wizytą w szpitalu, każdym wezwaniem karetki. Jakim my byliśmy zespołem! Nasza miłość wszystko zwycięży – myśleliśmy. Tak, wystarczyło jej na bardzo wiele. Lecz gdy rak powrócił po raz trzeci, a jednocześnie wybuchła pandemia COVID-19, nie mogło już być gorzej. Anders odizolował się w domku letniskowym.
Pewnego majowego dnia zadał nieoczekiwane pytanie:
– A gdybyśmy tak kupili kota?
Musiałam wyglądać jak znak zapytania.
– Czytałem o rasie, która podobno jest wyjątkowo przyjazna alergikom. Kot syberyjski.
– Mówisz poważnie? Googlowałeś koty?
– Tak, nie miałem co robić. Pomyślałem, że byłoby miło.
– Ale naprawdę? O takich rzeczach się nie żartuje. No bo co, jeżeli znowu dopadnie cię uczulenie?
– Moglibyśmy spróbować.
I Anders przesłał mi link, a ja rzuciłam się na informacje o tej rasie, która miała być najlepsza dla alergików, a poza tym wykazywała cechy zbliżające ją do psów. Prawdziwy kot rodzinny.
Jak mogliśmy ją przeoczyć?!
ULRICA
Napoleon – ratownik
Kiedy byłam nastolatką, miałam chłopaka (nazwę go X), który stosował wobec mnie przemoc, zarówno fizyczną, jak i psychiczną. Bałam się jednak komukolwiek o tym powiedzieć, bo groził mi, że jak się poskarżę, to pożałuję.
To był ostatni rok szkoły średniej, a ja stawałam się coraz bardziej aspołeczna i odcięta od otoczenia. Często odrzucałam zaproszenia na imprezy i spotkania. Czułam się zmuszona uzgadniać z X, z którymi przyjaciółmi mogę się spotykać, bo wybuchał i robił się gwałtowny, kiedy przebywałam z kimś, kogo nie akceptował. Dzwonił do mnie w środku nocy po pijaku, a czasami walił w drzwi albo stał pod moim oknem i krzyczał, dopóki go nie wpuściłam. Najczęściej się uspokajał, ale kilka razy musiałam zadzwonić na policję. Gdy wytrzeźwiał, żałował, płakał i zasypywał mnie prezentami, obiecując, że to się nie powtórzy.
Mój kot Napoleon – czy też Nappe, jak go nazywałam – zawsze był blisko mnie ze swoim kochanym noskiem i magicznym pomrukiwaniem. Jego mruczenie przypominało piękną muzykę klasyczną. Często leżałam i rozmawiałam z nim, zwierzałam mu się i płakałam w jego futerko. Miałam wrażenie, jakby mnie rozumiał.
Nappe, wielki rudy kocur, miał świetną osobowość. Nikt nie potrafił siedzieć w tak dumnej pozycji ani tulić się jak on. Wyraźnie dawał do zrozumienia, że jego zdaniem mój chłopak nie jest dla mnie odpowiedni. Za każdym razem, kiedy X przychodził, Napoleon demonstracyjnie siadał do niego plecami i nie pozwalał mu się głaskać.
Pewnego wieczora X zapomniał u mnie bluzy, kiedy siedzieliśmy na podwórku z kawą. Następnego dnia rano znalazłam Napoleona przy rabatce w ogródku. Zaciągnął bluzę aż tam. A potem na nią nasikał.
Przyjaciółka, która mnie odwiedziła, śmiała się w głos, gdy usłyszała, co Nappe zrobił.
– Najwyższy czas, żebyś zerwała z tym gnojkiem – stwierdziła.
Dzięki wsparciu jej i Napoleona zdecydowałam się na to posunięcie i poprosiłam o pomoc. Przez najbliższe dni Nappe nie odstępował mnie na krok. Jakby czuł, że zmieniła się moja energia i potrzebuję wszelkiego wsparcia, by usunąć X z mojego życia.
Z dobrymi przyjaciółmi i Nappe przy moim boku wykrzesałam z siebie siłę, której potrzebowałam, by przejść przez to rozstanie. Ten wspaniały, mądry i odważny kot pozwolił mi zrozumieć, jak ważne są zajmowanie się sobą i walka o własne szczęście.
A także odwaga, by drapnąć w obronie, kiedy trzeba.