Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W „Chorobach pszczół miodnych” zawarto opis wszystkich chorób i szkodników pszczół występujących w naszej strefie klimatycznej oraz metody ich zwalczania. Informacje te przeplatają się z poradami z dziedziny gospodarki pasiecznej, takimi jak np. wykonywanie odkładów, zwalczanie rójek, poddawanie matek, przesiedlanie rodzin, karmienie rodzin pszczelich czy dostosowanie wielkości gniazda do siły rodziny.
Autorem publikacji jest dr hab. Paweł Chorbiński, prof. nadzw., autorytet w dziedzinie chorób pszczół.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 130
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Choroby pszczół miodnych. Wydanie II dr hab. Paweł Chorbiński, prof. nadzw.
Copyright © 2020 Wydawnictwo BEE & HONEY Sp. z o.o.
BEE & HONEY Sp. z o.o. Klecza Dolna 148 34-124 Klecza Dolna tel.: 33 845-10-11, tel./fax 33 873 51 40 www.pasieka24.pl, [email protected]
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Niniejsza publikacja ani w całości, ani w części nie może być w żaden sposób powielana i rozpowszechniana bez pisemnej zgody wydawcy.
Nazwy handlowe towarów występujące w tej pracy są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm.
Wydawnictwo BEE & HONEY Sp. z o.o. nie ponosi odpowiedzialności za jakąkolwiek szkodę, będącą następstwem korzystania z informacji i metod zawartych w niniejszej publikacji.
Korekta, przygotowanie do składu: Teresa Kobiałka
Skład, opracowanie graficzne, projekt okładki: Roman Dudzik
Fotografie: Milan Motyka, Roman Dudzik, Weronika Czech, Maria i Eugeniusz Sapiołko, Jerzy Jóźwik, Pixabay, Krzysztof Kozerski, Katarzyna Judycka, Zdzisław Gliński, Bogumiła Teszka, Dominik Pytel, Grzegorz Pałys, Jacek Wojciechowski, Kosolovskyy, Magdalena Tomczyk, Martyna Szydłowska, Michał Piątek, Rafał Herbuś, Renata Łacek, Sebastian Ritter, Sławomir Trzybiński, Zdzisław Gliński
Wydanie II
ISBN 978-83-953017-3-5
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejsza publikacja ani w całości, ani w części nie może być w żaden sposób powielana i rozpowszechniana bez pisemnej zgody wydawcy.
Po zakończeniu świętowania w rodzinnym gronie i pożegnaniu starego roku warto pomyśleć, że jednocześnie zbliżamy się do półmetka roku pszczelarskiego. Jednocześnie czas ten dla pszczelarzy jest bardzo często jedynym okresem, kiedy mogą sobie pozwolić na długo wyczekiwany urlop. Jeżeli jednak nie korzystamy z dobrodziejstwa wypoczynku, wskazane jest rozejrzeć się po naszym gospodarstwie pasiecznym.
Wprawdzie styczeń z reguły jest najzimniejszym miesiącem roku i pogoda nie sprzyja wyprawom na pasieczysko, a dodatkowo i tak nie uda nam się dokonać przeglądów rodzin pszczelich (wspomnieć warto, że w drugiej i trzeciej zimie wstecz wielu pszczelarzom udała się taka sztuka), to praca i problemy związane ze wspomnianym pasieczyskiem oraz naszą pracownią pszczelarską zawsze się znajdą.
Musimy zawsze mieć w pamięci, że mimo zimowej pory, w naszych rodzinach pszczelich życie się toczy swoim rytmem. Ma na niego wpływ nie tylko wielkość gniazd i poziom inwazji Varroa destructor, ale także to, jak przygotowaliśmy i zaopatrzyliśmy rodziny pszczele w zapasy pokarmu.
Efekt naszych starań dostrzeżemy w czasie wiosennego rozwoju rodzin.
Wiele osób pomija fakt, że początek nowego sezonu pasiecznego nie jest równoznaczny z dniem pierwszego oblotu, ale rozpoczyna się w sierpniu od momentu przygotowania przez pszczoły (i pszczelarza) pokoleń robotnic przeznaczonych do zimowania.
Jeżeli w tym czasie ustrzeżemy się błędów i prawidłowo przygotujemy pszczoły do zimowli, to o jej wynik powinniśmy być spokojni. Zdarza się oczywiście wiele sytuacji, które mogą mieć wpływ na nasze pszczoły i przebieg zimowli. Warto kilka z nich sobie przypomnieć.
W ostatnich kilku latach prawdziwa zima pojawiła się tylko w zeszłym roku. Przez dwie poprzedzające zimy temperatury w styczniu były znacznie wyższe od zera, a i śniegu w wielu miejscach nie było wcale lub utrzymywał się jeden, dwa dni. Zdarzały się również takie dni, że słupek rtęci przekraczał 10°C i pszczoły rozpoczynały loty oczyszczające, a niektórzy pszczelarze nawet dokonali przeglądów rodzin.
Powstaje w tym momencie pytanie: czy oblatywanie się pszczół w styczniu jest dla rodzin korzystne czy nie?
Odpowiedź na to pytanie nie jest ani łatwa, ani jednoznaczna. Oblot oczyszczający ma za zadanie oddanie nagromadzonych w jelicie prostym odchodów i uchronienie pszczół oraz gniazda przed biegunką.
Jest zjawiskiem pożądanym w rodzinach, w których występuje w pokarmie zimowym zawartych zbyt dużo niestrawnych dla pszczół resztek lub, co jest ostatnio bardzo rzadkie, stara, a raczej klasyczna choroba sporowcowa (nosemoza typu A) wywoływana przez grzyb Nosema apis.
Przy nowym azjatyckim gatunku, jakim jest Nosema ceranae, biegunka jest raczej wyjątkiem. Niestety obloty odbywające się w styczniu mogą także być niekorzystne dla rodzin pszczelich. Jeżeli w styczniu temperatury są wyższe od zera, to zwiększona jest temperatura w kłębach zimowych, a przez to i metabolizm u samych pszczół.
Sam oblot też jest znaczącym wydatkiem życiowym dla pszczół i wraz ze wzrostem metabolizmu skutkuje niestety skracaniem czasu życia pszczół.
Najtrudniejsze warunki w rodzinach panują przy dużej huśtawce pogodowej – kilka dni ciepła, kilka dni mrozu – i tak na przemian. Zbyt wysokie temperatury zewnętrzne zwiększają, jak już wspomniano, ciepłotę w gnieździe i powodują wzrost spożycia pokarmu zimowego i stymulują pojawianie się czerwiu.
Również niebezpieczne są w tym czasie gwałtowne zmiany temperatur zewnętrznych. Każdorazowy ich wzrost powyżej 10°C skutkuje rozwiązaniem kłębu zimowego, lotami pszczół, zmianą organizacji gniazda i wzmożonym metabolizmem u robotnic.
Pamiętajmy, że te pszczoły muszą przeżyć do wiosny i wychować pokolenia, które je zastąpią. W wyniku tych anomalii pogodowych może dojść do przedwczesnego zestarzenia się pszczół i zwiększenia osypów zimowych lub znaczących osłabnięć rodzin już po rozpoczęciu regularnych lotów wiosną.
Dla naszych pszczół korzystniejsza jest „prawdziwa zima”, czyli utrzymywanie się temperatur na niskim poziomie (najlepiej w styczniu od -10 do +5°C), która zapewnia pszczołom maksimum spokoju w czasie zimowania.
Nawet w przypadku nosemozy zaobserwowano, że w rodzinach, w których rozmnaża się pasożyt, zarażone robotnice, wypryskują zimą na śnieg i można je zobaczyć przed ulami. Jeżeli pszczoła jest chora na cokolwiek, stara się zginąć poza ulem, jeśli tylko może.
Jest to zjawisko, które zawsze występowało w rodzinach pszczelich. Gdy temperatura jest bardzo niska i nie może ona wyjść z ula, to wtedy ginie i zostaje na dennicy. Im więcej pszczół zginie w czasie zimowli, tym obfitszy jest osyp zimowy.
Dlatego spacerując w styczniu po pasieczysku, obserwujmy czy nie pojawiają się objawy wzmożonego wypryskiwania pszczół przed wylotkiem (doskonale to widać, gdy ziemia pokryta jest śniegiem, a wylotki są drożne). Liczne martwe pszczoły leżące na śniegu od razu wskazują na niespokojny przebieg zimowli w takich rodzinach.
Można w tym czasie dokonać szybkiej inspekcji szuflad w dennicach higienicznych (kto jeszcze ich nie ma, to polecam się w nie zaopatrzyć), sprawdzając nie tylko obecność samic Varroa, ale także oceniając po osypie, jak przebiega spożycie zapasów zimowych.
Styczeń jest też miesiącem, w którym pasieki odwiedzane są przez niechcianych gości. Już od listopada można napotkać w ulach myszy. Dotyczy to szczególnie uli w gorszym stanie technicznym, do których przez różne nieszczelności łatwo wejść, a następnie w materiałach ocieplających, (np. matach słomianych) zbudować gniazdo.
Rodziny pszczele z mysim lokatorem potrafią przezimować, o ile myszy nie dostaną się przez uszkodzony zatwór do gniazda pszczelego. Niestety coraz powszechniejsze w użyciu styropianowe zatwory są bardzo łatwo przegryzane przez myszy.
W pasiekach położonych na terenach południowo-zachodniej Polski można napotkać, w okresie zimy, jednego z przedstawicieli ryjówkowatych, jakim jest zębiełek karliczek (Crocidura suaveolens).
Jest on ssakiem nieco mniejszym od myszy, ale potrafi przecisnąć się przez 7-8 mm szczelinę, aby tylko dostać się do ula. Należy wspomnieć, że zębiełek, jak inne ryjówki, nie jest myszą, ani nie zalicza się do gryzoni.
Należy on do rzędu ssaków owadożernych (Insectivora), które są aktywne przez cały rok i zjadają dziennie co najmniej tyle pokarmu, ile ważą. Ponadto wszystkie gatunki ryjówek są pod ścisłą ochroną gatunkową w Polsce.
Jedynym zabezpieczeniem uli przed wtargnięciem ryjówkowatych jest dokładne dopasowanie elementów ula oraz zabezpieczenie wylotka stosowną wkładką wylotową. W przeciwnym razie rodzina pszczela zostanie wykorzystana jako spiżarnia – zębiełek zjada dziennie ok. 80-100 pszczół.
Do pasiek w tym czasie chętnie zaglądają sikorki, które potrafią uszkodzić nawet okolice wylotka, po wyjedzeniu martwych pszczół dziobią intensywnie ścianę ula, próbując wywabić następne pszczoły.
Jeżeli nasza pasieka jest położona w pobliżu parków lub lasów, może paść ofiarą dzięciołów, czasami wręcz ich inwazji. Straty wywołane przez te chronione ptaki mogą być znaczne, szczególnie w przypadku uli wykonanych ze styropianu, ponieważ uszkodzone korpusy często nie będą nadawały się do naprawy, a jedynie do wyrzucenia.
Zniszczenia takie ułatwiające dostęp do gniazda pszczół przywabiają inne szkodniki pasieczne, m.in. wspomniane sikorki.
Ptaki te wybijają w ścianach otwory, przez które wyjadają stopniowo pszczoły z kłębu zimowego (język dzięcioła ma ponad 10 cm długości).
Uszkadzają swoimi dziobami nie tylko ule styropianowe, ale także te wykonane z płyt pilśniowych, a nawet obite deszczułkami. Jeżeli przyzwyczają się do tego sposobu zdobywania pokarmu, to potrafią niszczyć kolejne ule, aż do zniszczenia całej pasieki. Na pasieczyskach obserwowano najczęściej dzięcioła zielonego, dzięcioła dużego, a rzadko dzięcioła czarnego.
Wszystkie gatunki dzięciołów są objęte w Polsce ochroną gatunkową i nie wolno ich krzywdzić. Dlatego jedynym skutecznym sposobem jest zbudowanie nad ulami konstrukcji pozwalającej rozpiąć specjalną siatkę chroniącą przed ptakami.
Siatki takie są dostępne w specjalistycznych sklepach ogrodniczych lub marketach budowlanych. Wiosną siatkę zdejmujemy przed pierwszym oblotem, najczęściej w czasie instalowania poideł w pasiece. Innym praktykowanym sposobem, szczególnie jeżeli gośćmi odwiedzającymi naszą pasiekę są sikorki, jest zawieszanie karmników (np. ze słoninką), w miejscach oddalonych od pasieki.
Trzeba jednak zapewnić regularne dokarmianie tych ptaków, gdyż kilkudniowa przerwa w dostarczaniu pokarmu może je skierować właśnie do naszej pasieki. Należy także pamiętać, że nagłe przerwanie dokarmiania w mroźne dni grozi tym ptakom śmiercią z głodu.
Niskie temperatury ograniczają zazwyczaj nasze odwiedziny w pracowniach pasiecznych, szczególnie tych oddalonych od miejsca zamieszkania. Warto jednak zajrzeć tam od czasu do czasu. Poniżej 10°C przestają żerować larwy barciaków, stąd nasze plastry wydają się już bezpieczne.
Jednak do naszych pracowni mogą dostawać się myszy, podobnie jak do uli. Myszy w pracowniach bardzo chętnie żywią się pierzgą zgromadzoną w plastrach. Ponieważ wszystkie drogi mysich wędrówek są znaczone ich moczem, plastry takie przeznaczamy koniecznie do przetopienia.
Dlatego już w okresie jesieni trzeba rozstawić w pracowni pojemniki z trutką przeciwko myszom, wybierając taki rodzaj trucizny, która jednocześnie mumifikuje zatrute gryzonie. Zabezpieczy to pracownię przed wydzielaniem z nich przykrych zapachów.
Można posłużyć się także tradycyjnymi pułapkami tzw. gilotynkami, ale wymaga to regularnych odwiedzin pracowni i usuwania złapanych osobników.
Podczas tych wizyt oceńmy stan plastrów w magazynach, zwracając szczególną uwagę na plastry z pierzgą, czy nie ulega ona pleśnieniu. Pojawianie się białego nalotu na powierzchni pierzgi jest wynikiem rozwoju niszczycielskiego grzyba – otorbielaka ulowego, co świadczy o dużej wilgotności w tym pomieszczeniu.
W następnym sezonie przygotowując plastry z pierzgą do magazynowania, konieczne będzie odpowiednie ich zabezpieczenie lub zakonserwowanie, lub ewentualnie poprawa wentylacji w pomieszczeniu do ich przechowywania.
Dysponując ogrzewanymi pomieszczeniami, można ten styczniowy czas wypełnić przygotowaniem wyposażenia do następnego sezonu. Radzę sporządzić bilans ramek i uzupełnić ich zapas (w sezonie zawsze jest kłopot z ich zakupem w chwili, gdy są nam potrzebne), zbijając je i nawlekając w nie drut.
Nie polecam naciągania drutu na „gotowo”, gdyż nie tylko się on w ciepłe miesiące poluzuje, ale często mamy później łukowato wygięte górne lub dolne listewki ramek. Naciągniecie drutu i wtopienie węzy wykonamy tuż przed użyciem ramek.
Patrząc na pasiekę w styczniowej szacie, wydaje się przypadkowemu obserwatorowi, że pszczoły śpią w swoich ulach, a pszczelarz ma wakacje. Jest to wprawdzie okres, w którym nie mamy szczególnie pilnych prac pasiecznych, ale możemy przeprowadzić analizę rentowności swojej pasieki, wydajności pracy, naprawić lub wykonać nowe ule.
Warto również w tym spokojniejszym okresie dokonać oceny poprzedniego sezonu, przemyśleć nowe rozwiązania dotyczące naszej gospodarki pasiecznej i zasad prowadzonej walki z warrozą. Polecam sięgnąć także po książki o pszczołach lub produktach pszczelich i znaleźć w nich coś, czego jeszcze nie wiemy.
Ludowe przysłowie „Kiedy luty, obuj buty” wskazuje nam, że właśnie luty jest jednym z najzimniejszych miesięcy zimowych. Jednak w ciągu ostatnich lat, mamy w tym czasie wielokrotnie chwilowe ocieplenia, co nie jest bez wpływu na warunki zimowania pszczół.
Coraz częściej w lutym zdarzają się słoneczne dni, w czasie których temperatura zewnętrzna przekracza 10°C, co sprawia, że w wielu rodzinach budzi się życie i pszczoły rozpoczynają loty. Dla wielu pszczelarzy takie dni są sygnałem, że nie tylko warto, ale wręcz trzeba wybrać się do pasieki i sprawdzić jak mają się nasze pszczoły.
Wielokrotnie pszczelarze już na początku tego miesiąca (czasem niezależnie od pogody) odwiedzają swoje pasieki często zaopatrzeni w plastikowe wężyki lub odpowiednie „słuchawki” celem osłuchania swoich rodzin.
Sprawdzają wtedy: czy rodzina wydaje prawidłowy dźwięk (cichy i równy szum) – co wskazuje na prawidłowy przebieg zimowli albo przy niespokojnym lub odmiennym odgłosie możemy podejrzewać osierocenie lub niedostatek pożywienia.
Oczywiście brak jakichkolwiek odgłosów z ula sugeruje upadek takiej rodziny w trakcie zimowania.
Taka wczesna wizyta daje także możliwość oceny sytuacji w pasiece, szczególnie tej, która jest znacznie oddalona od naszego miejsca zamieszkania. Pozwala to dostrzec ewentualne problemy wynikłe w trakcie zimowania (wiatrołomy, uszkodzenia, wizyty niepożądanych gości itp.).
W przypadku śnieżnych zim można udrożnić wylotki zasypane śniegiem i skontrolować zabezpieczenia przed szkodnikami.
W ciepłe lutowe dni następuje wzrost aktywności rodzin i rozpoczęcie lotów powodując wzrost zapotrzebowania na wodę. Jest to odpowiedni czas, aby zaopatrzyć pasiekę w źródło wody w postaci wspólnego poidła lub poideł indywidualnych.
Wspólne poidło powinno być wystawiane na pasieczysku tuż przed rozpoczęciem pierwszych lotów. Zbyt późne jego wystawienie powoduje, że pszczoły szybko znajdują alternatywne źródło wody. Bywa, że takim „zastępczym” rezerwuarem wody stają się kałuże lub nawet zbiorniki z gnojówką.
Może to doprowadzać do problemów zdrowotnych, szczególnie u rozwijającego się czerwiu. Jeżeli stosujemy w pasiece wspólne poidło, to musimy zadbać o jego stan sanitarny i regularną wymianę wody. Najprostszym poidłem jest naczynie z wodą, zaopatrzone w tratewki zabezpieczające przed topieniem się pszczół.
Wadą zasadniczą tego typu poidła jest szybkie zanieczyszczanie wody i możliwość przenoszenia chorób pomiędzy rodzinami. Dużo praktyczniejsze jest wykorzystywanie poidła z ciągłym przepływem wody, które wymaga regularnego dbania o stan sanitarny pomostu, z którego pszczoły pobierają wodę.
Nie wolno dopuszczać do pojawiania się nalotu zielonych glonów i złogów liści czy śmieci. Warto co jakiś czas wyszorować pomost i listewki szczotką, zlać wrzątkiem lub nawet wyszorować wodą z dodatkiem domowych wybielaczy do prania i następnie dokładnie opłukać wodą.
Ze względów zdrowotnych optymalne dla pszczół jest korzystanie z poideł indywidualnych umieszczanych w otworach powałek nowoczesnych uli. Powodów korzystania z tego typu poideł jest kilka: m.in. brak zanieczyszczania wody, a co ważniejsze nieskrępowany dostęp do niej przez pszczoły niezależnie od warunków pogodowych.
Pamiętajmy, aby nie stosować zbyt dużych ilości wody na jeden raz. Duża masa wody w poidle powałowym ma tendencję do „podbierania” ciepła z rodziny pszczelej. Korzystniej jest regularnie uzupełniać poziom wody w poidle, a same poidła usunąć z uli dopiero późną wiosną (zapobiegają wtedy rozwojowi choroby majowej).
Obecnie w handlu pojawiły się „ocieplające” osłony na słoiki umieszczane w otworach powałki.
Rozpoczęcie przynoszenia wody przez zbieraczki jest sygnałem, że w tych rodzinach matki mogły rozpocząć już czerwienie. Wychów czerwiu związany jest ze spożywaniem przez pszczoły i sam czerw pokarmu białkowego. Do tego celu pszczoły wykorzystują zapasy pyłku zgromadzone w postaci pierzgi lub pyłku przynoszonego na bieżąco.
Jeżeli pogoda jest sprzyjająca, to możemy zaobserwować na wylotku pierwsze zbieraczki z obnóżami. Jeżeli w rodzinie nie ma wystarczających zapasów pyłku, to czerwienie matek jest bardzo słabe i dopiero dopływ świeżego pyłku wpływa na nie stymulująco.
Warto obsadzać teren wokół pasieki różnymi gatunkami roślin pyłkodajnych w taki sposób, aby pszczoły miały zapewniony stały dostęp do świeżego pyłku wiosną.
Jeżeli podejrzewamy, że w rodzinach występuje niedobór pokarmu białkowego lub pokarmu cukrowego, można w tym okresie pomyśleć o sposobach jego uzupełnienia. W lutym niewskazana jest zbyt silna ingerencja w obrębie gniazda pszczelego, dlatego najmniej kłopotliwą metodą uzupełnienia pokarmu cukrowego lub białkowego jest sporządzenie ciasta (cukrowo-miodowego lub miodowo-pyłkowego) i podanie go do rodzin.
W ulach z powałą wielofunkcyjną można umieścić ciasto w małych pojemnikach spożywczych dopasowanych wielkością do otworów w powale. Pojemniki odwracamy dnem do góry, a w otworze można zostawić tzw. pajączka do propolisu lub lepiej zamocować dopasowany do średnicy pojemnika kawałek kraty odgrodowej.
Zapobiegnie to wypadaniu ciasta z pojemnika w przypadku, gdy jest ono o zbyt luźnej konsystencji. Innym sposobem jest położenie ciasta bezpośrednio na ramkach najlepiej na kawałku gazy lub umieszczenie go w ponakłuwanym woreczku foliowym (i usunięcie odpowiedniej ilości beleczek międzyramkowych w celu dostępu pszczół do niego) albo w odpowiedniej dla naszego ula podkarmiaczce do ciasta).
W przypadku uli o zbyt małym odstępie pomiędzy górną krawędzią ramek a powałą wskazane jest wykorzystanie pierścienia dystansowego, gdyż mogą być kłopoty (zwłaszcza przy twardych ciastach fabrycznych) z domknięciem powały i zabezpieczeniem ula przed utratą ciepła.
W przypadkach dużych niedoborów pokarmu można do jego uzupełnienia wykorzystać plastry z zasklepionymi zapasami, które usuwaliśmy jako ponadwymiarowe jesienią.
Po ogrzaniu takiego plastra do temperatury co najmniej pokojowej, można go ułożyć na płask, na górnych krawędziach ramek (beleczki muszą być pod plastrem usunięte z 3-4 uliczek) a sam plaster, po nakryciu kilkoma płótnami powałowymi, dobrze ocieplić od góry.
Plastra nie odsklepiamy, aby wypływający pokarm nie zalewał pszczół w gnieździe. W celu usprawnienia prac, zwłaszcza w leżakach, warto wykonać odpowiedniki pierścieni dystansowych, które ułatwią ocieplanie tak ułożonego plastra z zapasami, a w miesiącach letnich mogą pomóc w przypadku odparowywania preparatów varroabójczych opartych na tymolu.
Po ok. dwóch, trzech tygodniach należy dokonać oceny wykorzystania podanego plastra i w razie jego „wyjedzenia” przez pszczoły i dalszej potrzeby odwrócić go na drugą stronę i znów podać rodzinie pszczelej.
Czasami konieczne będzie wykorzystanie następnego plastra dla szczególnie silnej, ale głodnej rodziny pszczelej.
W ulach starszego typu często pszczelarze podają ciasto w postaci wałeczków grubości kciuka bezpośrednio w uliczki międzyramkowe w centrum gniazda. Jednak w tym przypadku ciasto musi być odpowiednio gęste, aby pod wpływem ciepła rodziny nie zsuwało się wzdłuż ramek na dennicę ula.
W czasie lutowej wizyty w ciepłe dni zwracamy uwagę na ruch pszczół na wylotku. Takie obserwacje dają możliwość wstępnej oceny stanu rodzin w naszej pasiece. Intensywność ruchu pszczół jest w tym czasie stosunkowo niewielka, ale w przypadku zupełnego jej braku można podjąć próbę oceny takiego stanu.
Brak aktywności pszczół lotnych nie zawsze jest wynikiem zginięcia pszczół. Dość często rodziny o bardzo dobrej kondycji rozpoczynają loty o wiele później niż „normalne rodziny”. Może się jednak zdarzyć, że ten brak aktywności jest wynikiem osłabienia rodzin z głodu, chorób lub szkodników. Konieczne będzie w takim przypadku zajrzenie do rodziny i ewentualna pomoc.
Przegląd takich rodzin powinien być prowadzony w sposób bardzo ostrożny, aby nadmiernie nie niepokoić pszczół i najlepiej, żeby trwał jak najkrócej. Oceniamy wtedy siłę rodziny i obecność czerwiu, która jest potwierdzeniem obecności matki pszczelej.
Czasami po otwarciu ula obserwuje się plamy kału na powale ula lub górnych krawędziach ramek. Wskazuje to na niespokojny przebieg zimowli i może być wynikiem np. osierocenia rodziny. Jeżeli w takich rodzinach napotkamy zimujące trutnie, wskazuje to, że matka zginęła w niej jeszcze przed wejściem pszczół w okres zimowli.
Podobne objawy spotyka się także przy nieodpowiednim pokarmie zimowym zawierającym np. domieszki spadzi. Aby uratować słabe rodziny, można w tym czasie spróbować je połączyć ze sobą, np. bezmatek dołączamy do rodziny z matką lub ze zbyt słabej rodziny usuwamy matkę i łączymy z inną rodziną, (najlepiej wybrać w tym czasie najbardziej wartościową matkę).
Bywa, że pszczelarze podejmują usilne starania o uratowanie takich rodzin przez regularne ich podkarmianie. Jednak zabiegi takie nie dają dobrych efektów, ponieważ rozwój rodzin jest uzależniony przede wszystkim od jej liczebności. Ilość wychowywanego czerwiu nie zależy tylko od pokarmu.
W rodzinach pszczelich występuje prosta zależność – duża powierzchnia plastra obsiadanego (czyli ogrzewanego) przez pszczoły pozwala na wychowanie dużej ilości czerwiu, natomiast, gdy nie ma odpowiedniej liczby robotnic, czerwiu jest niewiele.
Nawet uratowanie takiej rodziny nie daje gwarancji jej odpowiedniej produkcyjności w czasie sezonu pszczelarskiego, poza tym jest ona bardzo podatna na choroby.
Zimowla jest bardzo trudnym okresem życia rodzin pszczelich i dla niektórych nie zawsze kończy się pomyślnie. Jeżeli w czasie lutowej kontroli stanu pasieki natkniemy się na przypadek spadku rodziny, konieczne będzie jej usunięcie z zajmowanego ula.
Wskazane jest dokładne przejrzenie gniazda takiej rodziny i wstępne ustalenie, co mogłoby być przyczyną jej śmierci. Jeżeli w pustych komórkach plastra leżą martwe pszczoły głowami skierowane w głąb komórek, to najbardziej prawdopodobną przyczyną upadku pszczół był niedobór pokarmu, czyli głód.
Śmierć głodowa rodzin pszczelich może się zdarzyć nawet wtedy, gdy w gnieździe są zapasy pokarmu cukrowego. Wystąpić to może wtedy, gdy część pokarmu cukrowego ulega krystalizacji (np. zawiera pozostałości miodu z roślin krzyżowych) i nie jest wtedy on dostępny dla pszczół lub gdy rodzina ulega osłabieniu i nie jest zdolna do przemieszczenia kłębu zimowego w kierunku plastrów z pokarmem.
Zagłodzenie rodziny pszczelej, mimo dużych zapasów pokarmu, występuje bardzo często podczas inwazji Varroa destructor lub gdy rodziny pszczele są wielokrotnie niepokojone w czasie zimowli.
Strata każdej rodziny jest bolesna dla właściciela pasieki, ale konieczne jest jak najszybsze oczyszczenie takiego ula z plastrów i martwych pszczół. Pozostawienie tego obowiązku na okres późniejszy sprawia, że w martwych pszczołach rozwijają się larwy muchówek, plastry pleśnieją, a sam ul ulega szybkiej degradacji.
W czasie usuwania plastrów trzeba się im dokładnie przyjrzeć i dokonać selekcji pod kątem dalszego ich użytkowania. Plastry z martwymi pszczołami i resztkami zamarłego czerwiu oraz spleśniałe najlepiej spalić, pozostałe plastry z tych rodzin przeznaczyć do przetopienia.
Jeżeli usuwamy zbędne plastry z osłabionych rodzin, to trzeba określić możliwość ich dalszego użytkowania, a wszelkie pozostałe plastry koniecznie przetopić.
Jeżeli ciepła aura dopisuje już w lutym, można rozpocząć prace związane z czyszczeniem dennic. To zagadnienie zostanie poruszone w następnej części.
Pamiętajmy, że luty to wciąż okres zimowli dla pszczół i nawet w ciepłe słoneczne dni nie powinniśmy nadmiernie niepokoić rodzin oraz wykonywać niepotrzebnych przeglądów całych pasiek. Opisane wcześniej czynności dotyczą przede wszystkim rodzin, które mimo sprzyjającej aury, nie wykazują objawów ruchu na wylotku.
Gdy podejmujemy decyzje o ewentualnej kontroli stanu tych rodzin, wszelkie czynności wykonujemy bardzo ostrożnie, tak, aby nie zakłócać ich spokoju.
Marzec jest chyba najbardziej wyczekiwanym przez brać pszczelarską miesiącem w roku. W tym czasie przychodzi do nas wiosna, zarówno w kalendarzu, jak i w pasiece. Każdy, kolejny dzień staje się coraz dłuższy, a promienie przygrzewającego coraz mocniej słońca wywabiają pszczoły z uli do wiosennego oblotu.
Każdy szanujący się pszczelarz stara się być w tym czasie w swojej pasiece, aby ocenić, jak rodziny pszczele zniosły zimę i w jakiej są kondycji.
Obserwacja pszczół w tym czasie dostarcza właścicielowi bardzo wiele informacji i wzbogaca nasze doświadczenie pszczelarskie, dlatego polecana jest szczególnie początkującym pszczelarzom. Kłopot z pierwszym oblotem może dotyczyć pasieczników posiadających kilka pasiek oddalonych od siebie, przez co nie mogą oni cieszyć się w pełni tym zjawiskiem.
Stan, w jakim znajduje się pasieka po zimowli, jest sprawdzianem, w jaki sposób jej właściciel prowadził rodziny w okresie jesieni, jak ograniczał rozwój inwazji Varroa oraz przygotował im gniazda i zapasy pokarmu.
Warto na podstawie prognoz meteorologicznych wstępnie przewidzieć czas pierwszego oblotu pszczół, aby w miarę możliwości rodziny miały już wyczyszczone lub wymienione dennice. Prace związane z dennicami będą przedstawione w dalszej części.
Pierwszy wiosenny oblot pszczół ma na celu przede wszystkim pozbycie się gromadzonego przez nie kału oraz jak najszybsze zlokalizowanie najbliższego zbiornika wody. Warto przypomnieć, że zgromadzony w jelicie prostym kał może stanowić nawet do 60% wagi pszczoły robotnicy.
Oblot oczyszczający nie zawsze występuje w tym samym dniu we wszystkich rodzinach naszej pasieki. Bardzo często rodziny o znacznej sile wykonują go z kilkudniowym opóźnieniem. Podobne zjawisko występuje u rodzin, które znacznie osłabły w czasie zimowli.
Jeżeli pszczoły wylatują z ula masowo i żwawo się poruszają, oddając kał w odległości kilku metrów od ula, świadczą o tym, że rodzina przezimowała w dobrym stanie. Z kolei loty niemrawe, przedłużające się, duża liczba pszczół na wylotku lub przedniej ścianie ula, wraz z jednoczesnym brudzeniem okolicy oczka odchodami wskazuje na słabą kondycję pszczół, ewentualne problemy zdrowotne czy nawet utratę matki.
Oblot pszczół i pierwsze regularne loty po wodę i wczesny pożytek daje nam możliwość wstępnej oceny stanu rodzin nawet bez natychmiastowego zaglądania do ula. Na początku zwróćmy uwagę na ruch pszczół na wylotku.
Oczywiście w wiosenny dzień nie zobaczymy takiego ruchu pszczół jak na pożytkach towarowych, ale wystarczy nam porównanie aktywności pszczół na wylotku pomiędzy rodzinami w naszej pasiece. Dla naszych potrzeb możemy wstępnie rodziny podzielić na takie, gdzie jest ruch pszczół na wylotku i takie, gdzie tego ruchu się nie obserwuje.
Jak już wcześniej wspomniano, zupełny brak wylatujących i wracających do ula pszczół nie przesądza, że taka rodzina zginęła w czasie zimowli. Część rodzin może się spóźniać z pierwszym oblotem, a czasem w przypadku słabych rodzin zdarza się, że pszczoły nie mogą opuścić ula z powodu niedrożnego wylotka.
W niektórych rodzinach osyp zimowy może być dość obfity i zalegające martwe pszczoły i resztki z ula po prostu blokują pszczołom dostęp do oczka. Jeżeli zaobserwujemy takie „niepracujące” rodziny, postarajmy się sprawdzić przyczynę braku ich aktywności.
Przegląd tych rodzin rozpocznijmy od udrożnienia wylotka, a samo badanie najlepiej wykonać innego dnia, za to ostrożnie i w miarę szybko, tak, aby nie wzburzać nadmiernie pszczół i nie wychładzać im gniazda.