Ciałomentalnie - Natalia Jakuła - ebook + audiobook + książka

Ciałomentalnie ebook

Jakuła Natalia

4,1

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Natalia Jakuła – prezenterka TV, trener personalny, instruktor fitness, promotorka zdrowego trybu życia, autorka bloga Ciałomentalnie.

Książka o zmaganiach z problemami nadwagi, zaburzeń odżywiania, nieskutecznego odchudzania, niekochania czy wręcz nienawidzenia swojego ciała. Zaproszenie do głębokiej i odważnej podróży w głąb siebie, również w przestrzenie ciemne i nieprzyjazne.

Opowieść o wieloletnim doświadczeniu, które nieprzerwanie dążyło do stworzenia zdrowej wewnętrznej relacji. O budzącej się radości jedzenia oraz odradzającym się ciele.

To książka o drodze do spełnionego obrazu siebie i harmonii – pełnych spokoju, uśmiechu i akceptacji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 226

Oceny
4,1 (7 ocen)
4
0
3
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Ta książka to nowe, cało­ściowe i naukowo potwier­dzone spoj­rze­nie na pro­blem nad­wagi, zabu­rzeń odży­wia­nia, nie­sku­tecz­nego odchu­dza­nia, nie­wi­dze­nia i nie­ko­cha­nia sie­bie.

To wie­dza, ale przede wszyst­kim wie­lo­let­nie doświad­cze­nie budo­wa­nia zdro­wej rela­cji ze sobą, jedze­niem i spor­tem na dro­dze do wol­no­ści emo­cjo­nal­nej oraz upra­gnio­nego wize­runku, by w har­mo­nii i z odwagą iść w życiu po suk­ces.

Moja głę­boka nie­świa­do­mość dopro­wa­dziła mnie do bole­snych życio­wych zakrę­tów, które – jak się oka­zało – miały mi otwo­rzyć oczy, roz­wiać ilu­zje i pomóc zoba­czyć prawdę, odro­dzić się, zbu­do­wać nową jakość życia oraz chęć pomocy oso­bom, które na­dal podą­żają swoją drogą na oślep i przez to cier­pią… Naj­częst­sze pro­blemy z wagą, wize­run­kiem, postrze­ga­niem sie­bie, pro­kra­sty­na­cją zaczy­nają się w dzie­ciń­stwie, w Two­jej gło­wie. Zauwa­że­nie i zro­zu­mie­nie pro­blemu, kon­flik­tów wewnętrz­nych, które zaja­damy, cię­ża­rów, które nosimy, sche­ma­tów, które wyno­simy z domu, a także lęków, które deter­mi­nują wybory, to połowa drogi do suk­cesu – każ­dego!

W tym porad­niku przed­sta­wię Ci różne moż­liwe sce­na­riu­sze powsta­wa­nia niskiej samo­oceny, zabu­rzeń odży­wia­nia, nie­pra­wi­dło­wego odbioru oto­cze­nia i swo­jego wize­runku, a także nie­umie­jęt­no­ści budo­wa­nia zdro­wych rela­cji. Opo­wiem o mojej dro­dze do prze­bu­dze­nia i zmian. O tym, jak budo­wa­łam zdrową rela­cję ze sobą, jedze­niem i spor­tem. O tym, jak wyrwa­łam się ze szpo­nów auto­agre­sji w postaci zabu­rzeń odży­wia­nia oraz jak Ty możesz to zro­bić dużo szyb­ciej niż ja. Mnie to zajęło kil­ka­na­ście lat. Tobie może zająć kilka mie­sięcy, bo zro­zu­mie­nie sedna pro­ble­mów to 80 pro­cent suk­cesu w pro­ce­sie uzdro­wie­nia. Bo oty­łość, zabu­rze­nia odży­wia­nia, zabu­rzony obraz sie­bie, a nawet nie­do­waga – to cho­roby jak wszyst­kie inne. To dole­gli­wo­ści, któ­rych nie ule­czysz tabletką, a jedy­nie zmianą myśle­nia i sto­sunku do tak zwa­nego wroga. Bowiem zmiana myśle­nia to też zmiana dzia­ła­nia.

O mnie

Nazy­wam się Nata­lia Jakuła. Możesz mnie pamię­tać z roli pre­zen­terki tele­wi­zyj­nej i dzien­ni­karki pro­gra­mów muzycz­nych i life­sty­lo­wych sprzed kilku lat lub koja­rzyć z nową odmianą fit­nessu, którą wpro­wa­dzi­łam na rynek w Pol­sce i za gra­nicą – bun­gee fit­ness. Możesz też wie­dzieć, że byłam w związku i roz­sta­łam się z byłym pił­ka­rzem, bo medial­nie to podobno więk­sze osią­gnię­cie niż inne oso­bi­ste suk­cesy. Ale tak poważ­nie, do napi­sa­nia tej książki zain­spi­ro­wały mnie głów­nie wła­sne odkry­cia oraz wie­dza osoby, która doświad­czyła zabu­rzeń odży­wia­nia w wieku doj­rze­wa­nia, a także ponad osiem lat pracy nad spor­tową akty­wa­cją pacjen­tów oddziału baria­trycz­nego szpi­tala Medi­co­ver. Obec­nie moje główne zaję­cie, odzwier­cie­dla­jące wielką pasję, sta­nowi łącze­nie pracy nad cia­łem i umy­słem w for­mie pro­gramu PSY­CHO­OD­CHU­DZA­NIA. Jako tre­ner spor­towo-men­talny Medi­co­ver, z socjo­lo­gicz­nym, spor­to­wym i tera­peu­tycz­nym wykształ­ce­niem, opra­co­wa­łam sys­tem tera­pii odchu­dza­nia opar­tej na… poko­cha­niu sie­bie, na zrzu­ca­niu cię­ża­rów emo­cjo­nal­nych i budo­wa­niu zdro­wej rela­cji ze sobą, jedze­niem i spor­tem poprzez zmianę myśle­nia, a co za tym idzie – dzia­ła­nia. Zabu­rze­nia odży­wia­nia, postrze­ga­nie sie­bie oraz pro­blemy z wagą mają silne powią­za­nie z bra­kiem poczu­cia wła­snej war­to­ści, spraw­czo­ści, wiary w sie­bie, lękiem spo­łecz­nym, uczu­ciem odrzu­ce­nia, braku sza­cunku, nie­umie­jętną komu­ni­ka­cją potrzeb i emo­cji, auto­agre­sją. Poprzez zro­zu­mie­nie przy­czyn emo­cjo­nal­nych możemy trwale budo­wać nowe nawyki myślowe, żywie­niowe i ruchowe, popra­wić swój wygląd, ale przede wszyst­kim samo­po­czu­cie i odbiór wła­snej osoby.

Z tej książki dowiesz się, skąd się bie­rze brak miło­ści wła­snej i zabu­rzony odbiór widze­nia i odczu­wa­nia sie­bie, a także jak stwo­rzyć wize­ru­nek marzeń na zewnątrz i od środka, co prze­kłada się na polep­sze­nie każ­dej sfery życia.

Rozdział 1

Nie poczu­jesz się lekko i sta­bil­nie, dopóki dźwi­gasz cię­żary…

Roz­dział 1

Czym są ciężary emocjonalne?

Cię­żary emo­cjo­nalne to przede wszyst­kim głę­boko skry­wane tajem­nice grzecz­nych dzieci, które nie mogły nikomu powie­dzieć o swo­jej krzyw­dzie lub któ­rym nikt nie wie­rzył. Nie były widziane, słu­chane, sza­no­wane. Cią­gle stra­szone i tre­so­wane. Te emo­cje są jak połknięte raniące kamie­nie, któ­rych nie możemy wypluć, bo nie wypada, bo zosta­niemy źle oce­nieni, nara­żeni na odrzu­ce­nie, samot­ność, a w kon­se­kwen­cji być może… śmierć.

Tylko że to było kie­dyś, to było brze­mię małego dziecka, które fak­tycz­nie nie pora­dzi­łoby sobie samo, ale to dziecko, cho­ciaż doro­sło, w środku na­dal jest tym zalęk­nio­nym małym czło­wie­kiem, który dźwiga te same kamie­nie, te same obawy, te same smutki i nie widzi, że doro­sło, że żyje emo­cjami z dzie­ciń­stwa! TYMI ZAKA­ZAMI Z DZIE­CIŃ­STWA. Już nie musi zasłu­gi­wać na miłość, uzna­nie i uwagę. Nawet jeśli zosta­nie samo, bo ludzi wokół zabrak­nie, prze­żyje. Ma miej­sce na nową jakość, ale na­dal się boi.

Też byłam tym dziec­kiem i wiem, że jest nas sporo.

Zawsze marzy­łam o napi­sa­niu książki, która może stać się dro­go­wska­zem dla mło­dych ludzi na dro­dze świa­do­mego budo­wa­nia zdro­wej nie­za­leż­no­ści oraz pew­no­ści sie­bie. Bar­dzo żałuję, że sama takiej nie dosta­łam w okre­sie doj­rze­wa­nia. Była mi wtedy bar­dzo potrzebna.

Ostat­nie lata mojego życia nie­spo­dzie­wa­nie poka­zały, że zdrową doro­słość można, a nawet trzeba budo­wać w każ­dym wieku, więc pole­cam ją każ­demu, kto pra­gnie się roz­wi­jać i polep­szać jakość swo­jego życia. Zmiana i świa­do­mość rodzą się naj­czę­ściej w kry­zy­sie, w bólu, nie­zro­zu­mie­niu, mimo że wcale nie musi tak być.

Celem tej książki jest zapro­sze­nie Cię do świa­do­mego życia… zanim ono samo Cię do tego wezwie. Do świa­do­mego i szcze­rego odpo­wie­dze­nia sobie na pyta­nie: co spra­wia, że nie widzę lub nie chcę widzieć potrzeb swo­jego ciała i umy­słu, że tak bar­dzo maskuję swoje emo­cje używ­kami i jedze­niem, żeby tylko nie musieć się z nimi skon­fron­to­wać.

Być może pomy­ślisz teraz: Co ona bre­dzi z tym świa­do­mym życiem, skoro na trzeźwo wybra­łem osobę do życia, bra­łem ślub, budo­wa­łem dom i decy­do­wa­łem się na dzieci. To były roz­sądne i prze­my­ślane decy­zje.

Otóż abso­lut­nie w to nie wąt­pię, nato­miast świa­dome życie doty­czy cze­goś zupeł­nie innego – zna­jo­mo­ści inten­cji i pocho­dze­nia każ­dego wła­snego zacho­wa­nia, pra­gnie­nia, wyboru, reak­cji, wcho­dze­nia w ostre pole­miki lub sie­dze­nia cicho. To też zna­jo­mość wła­snych lęków, pre­fe­ren­cji, wie­rzeń (czyli prze­ko­nań). Ich genezy, sensu bądź… bez­sensu. Na przy­kład boisz się dużych psów, bo kie­dyś zda­rzyło się, że taki wła­śnie Cię ugryzł. Ale czy potra­fisz mi teraz odpo­wie­dzieć na pyta­nia, dla­czego boisz się gło­śno mówić, sta­wiać innym gra­nice, co myślisz albo dla­czego nie potra­fisz zbu­do­wać zdro­wej part­ner­skiej rela­cji. Może masz prze­ko­na­nie, że płeć prze­ciwna jest do niczego albo zadaje ból – skąd u Cie­bie to myśle­nie? Co Cię blo­kuje w osią­ga­niu celów? Dla­czego nie potra­fisz sku­tecz­nie schud­nąć albo prze­stać zaja­dać stres? Co takiego kon­kret­nie zaja­dasz?

Zapewne wiesz dosko­nale, że deter­mi­nują nas geny, ale przede wszyst­kim sami kreu­jemy swoje życie poprzez myśli i doświad­cze­nia, dla­tego tak bar­dzo jeste­śmy od sie­bie różni. Różni nas rów­nież to, że nie wszy­scy świa­do­mie budu­jemy swoje życie, a prze­cież warto.

Bar­dzo bym chciała, żeby te tre­ści dostar­czyły cen­nej wie­dzy i zain­spi­ro­wały Cię do życio­wego prze­bu­dze­nia, do zmiany myśle­nia i zacho­wa­nia, do uważ­no­ści na sie­bie, które ule­czy AUTO­AGRE­SJĘ w postaci zabu­rzeń odży­wia­nia, złych nawy­ków, a nawet uza­leż­nień i nie­zdro­wej rela­cji z jedze­niem, sobą, innymi ludźmi, spor­tem. Ruch jest nam potrzebny do jako­ścio­wego życia tak samo jak zdrowe jedze­nie, warto więc się z nim zaprzy­jaź­nić.

Moją inten­cją jest poka­zać Ci na wła­snym przy­kła­dzie, jak różne doświad­cze­nia i zda­rze­nia odbi­jają się na naszym życiu, naszych wybo­rach, emo­cjach, odczu­ciach, myśle­niu, rela­cjach, a przede wszyst­kim – NA WADZE, POSTRZE­GA­NIU SIE­BIE I SWO­JEGO CIAŁA!

Wszystko, co prze­ży­wamy, widzimy, sły­szymy i odczu­wamy od naj­młod­szych lat, zapi­suje się głę­boko w naszej pod­świa­do­mo­ści w postaci prze­ko­nań, emo­cji, wie­rzeń i pew­nych wzor­ców. Co cie­kawe, czę­sto zapi­sane wzorce miło­ści oka­zują się NIE­MI­ŁO­ŚCIĄ, co tłu­ma­czy obecną plagę roz­wo­dów, ale i fru­stra­cji wyni­ka­ją­cych z braku akcep­ta­cji wła­snego „ja”.

Zawody miło­sne, nie­re­alne ocze­ki­wa­nia, NIE­WI­DZE­NIE sie­bie i swo­ich potrzeb, lęk, pod­po­rząd­ko­wa­nie, brak gra­nic i stan­dar­dów to główne przy­czyny zarówno oty­ło­ści, jak i nie­do­wagi.

Głę­boko zapi­sane i czę­sto kom­plet­nie igno­ro­wane wzorce rodowe i traumy tak natu­ral­nie gene­rują toż­sa­mość i kie­ru­nek myśli, że wszystko inne wydaje się jakieś dziwne, nie­na­tu­ralne, wypa­czone, a przede wszyst­kim nie­znane. Więk­szość zacho­wań, wybo­rów i myśli two­rzy pod­świa­domy umysł i jeśli cza­sem nie wiesz, dla­czego postę­pu­jesz, zacho­wu­jesz się albo myślisz w spo­sób, któ­rego nie rozu­miesz lub nawet nie akcep­tu­jesz, daj sobie szansę poznać te myśli, zmie­nić sche­maty i udep­tać nowe ścieżki.

Czy wiesz, dla­czego doro­śli ludzie tak zażar­cie się kłócą, spie­rają, wal­czą o to, kto ma rację? Rację ma każdy, tylko każdy swoją, bo takim zapi­sem krzy­czy umysł. Jest o czymś świę­cie prze­ko­nany i czę­sto żadne argu­menty tego nie zmie­nią, dopóki sam nie otwo­rzy się na nowe dozna­nia, dopóki nie obej­mie świa­do­mo­ścią swo­ich myśli i nie zaak­cep­tuje, że może być ina­czej i to „ina­czej” też jest OK, a może nawet lepiej.

Pyta­nie, które jest naj­bli­żej Two­jej duszy, serca, rozumu i świa­do­mo­ści. Masz wybór.

Dzię­kuję za wszyst­kie, zarówno piękne, jak i trudne, momenty w moim życiu ludziom, któ­rzy w nim byli w postaci lek­cji do odro­bie­nia, oraz tym, któ­rzy na­dal w nim są w postaci pre­zen­tów i darów. Rodzi­nie, któ­rej się nie wybiera, a która w moim przy­padku jest i wspiera mnie na każ­dym kroku, mimo że bar­dzo daleko jej do ide­ału. Byłym part­ne­rom, któ­rzy nauczyli mnie tak dużo o sobie, o życiu, intym­no­ści, bli­sko­ści, rela­cjach. Przy­ja­cio­łom, któ­rzy – tak jak part­ne­rzy – poka­zali mi moje lustrzane odbi­cie, mocne i słabe strony, byli przy moich wiel­kich suk­ce­sach, ale i poraż­kach. Rodzi­com, któ­rzy poka­zali mi zarówno to, czego chcę w życiu, jak i to, czego nie chcę, syn­kowi, który pomógł mi odmro­zić trudne emo­cje i wejść na swoją świa­domą drogę życia.

Wszy­scy ludzie i zda­rze­nia nauczyli mnie, że nie ma w życiu przy­pad­ków, że jest na to życie jakiś wyż­szy plan, nie­wy­tłu­ma­czalna siła, która mądrze pcha nas w sytu­acje i ramiona, które albo cze­goś nauczą i wniosą nową jakość, albo nas pogrążą i histo­ria zato­czy koło, będzie się powta­rzać do skutku, czyli do czasu, aż lek­cja zosta­nie odro­biona, a ZMIANA wpro­wa­dzona. Wzrost nie jest moż­liwy w peł­nym kom­for­cie, cie­pełku i har­mo­nii. On się pro­ce­suje w naj­bar­dziej nie­kom­for­to­wej sytu­acji. Zmiana, mimo że nie­wy­godna, jest warta zachodu, a cza­sem poświę­ce­nia cze­goś lub kogoś. Prze­bu­dze­nie to nowy począ­tek. Ni­gdy nie jest za późno na zmiany.

Jeżeli dużo uwagi i ener­gii zuży­wasz na to, co na zewnątrz, na swój wize­ru­nek, na to, jak postrze­gają Cię inni, na zado­wa­la­nie wszyst­kich dookoła, na zacho­wa­nie pozo­rów i speł­nia­nie czy­ichś ocze­ki­wań… to zna­czy, że nie widzisz sie­bie. Może Ci zabrak­nąć prze­strzeni i ener­gii na wła­sne potrzeby, pil­no­wa­nie gra­nic i stan­dar­dów, uważ­ność myśli i emo­cji, na prawdę, która wyzwala, daje wol­ność, radość i speł­nie­nie.

Posta­ram się wytłu­ma­czyć, co i jak się dzieje, kiedy za mało uwagi poświę­casz swoim emo­cjom, wizji na życie i budo­wa­niu solid­nej wiary w sie­bie i swoje moż­li­wo­ści. Dowiesz się, dla­czego tak się dzieje.

PAMIĘ­TAJ! Wszy­scy jeste­śmy równi i mamy takie same moż­li­wo­ści osią­ga­nia suk­ce­sów na każ­dej płasz­czyź­nie życia. Szanse na start, ow­szem, nie są równe, ale tylko od siły Two­jego umy­słu, kie­runku myśli i dzia­łań zależy, co w swoim życiu osią­gniesz, gdzie zaj­dziesz i czy sobie to życie i wize­ru­nek wykreu­jesz wedle wła­snych pra­gnień i gustu, czy wedle pra­gnień kogoś innego. Tylko Ty masz prawo decy­do­wać o swoim doro­słym życiu.

Zaburzony obraz własnego ciała – trend czy poważne zaburzenie psychiczne?

Swoje ciało możesz trak­to­wać z sza­cun­kiem, kochać je, roz­piesz­czać i czuć się w nim jak w naj­lep­szym, ide­al­nie skro­jo­nym płasz­czu. Może być Twoją twier­dzą, ochroną, narzę­dziem, które będziesz wyko­rzy­sty­wać na co dzień. Zda­rza się jed­nak, że zamiast zaak­cep­to­wać sie­bie, kar­mimy się nega­tyw­nymi prze­ko­na­niami, emo­cjami, sta­ramy się spro­stać nie­re­al­nemu, zbyt wygó­ro­wa­nemu i trud­nemu do osią­gnię­cia wize­run­kowi. Kiedy sto­jąc przed lustrem, tak naprawdę nie widzisz w nim osoby, którą cenisz, kochasz, sza­nu­jesz albo zwy­czaj­nie lubisz, to jesteś na pro­stej dro­dze do wielu pro­ble­mów.

Nie­które z nich mogą spo­wo­do­wać, że Twoje życie zamieni się w walkę z wła­snymi demo­nami. Jed­nym z nich jest zabu­rzony obraz wła­snego ciała i wize­runku. Z pew­no­ścią nie­wiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że dys­mor­fo­fo­bia uzna­wana jest za poważne zabu­rze­nie psy­chiczne, które polega na cią­głym wyszu­ki­wa­niu defek­tów ciała, urody, wize­runku. Bar­dzo rzu­tuje na poczu­cie wła­snej war­to­ści, myśle­nie o sobie i niskie stan­dardy. Nie mija z wie­kiem ani nie prze­staje oddzia­ły­wać na całe życie osób, które się z nim bory­kają. Im wię­cej wiemy o zabu­rzonym obra­zie wła­snego ciała, tym szyb­ciej możemy zadbać o to, aby wyzwo­lić się ze szpo­nów tego zabu­rze­nia.

Warto roz­ło­żyć ten pro­blem na czyn­niki pierw­sze. Tylko po co to robić, skoro wielu psy­chia­trów oraz psy­cho­lo­gów nie zauważa go u swo­ich pacjen­tów? Odpo­wiedź na to pyta­nie jest banal­nie pro­sta! Zna­jąc przy­czyny zabu­rzo­nego obrazu wła­snego ciała, można zacząć trudną, ale moż­liwą do wygra­nia walkę z wła­snymi prze­ko­na­niami, bo to one ste­rują Twoim życiem!

Masz to, o czym będziesz prze­ko­nany, bo Twój umysł będzie do tego za wszelką cenę dążył. Będzie pod­świa­do­mie szu­kał dowo­dów i wiesz co? Zawsze je znaj­dzie!

Przy­kład? Jeśli myślisz, że nie jesteś warta/wart tego co naj­lep­sze, zawsze dosta­niesz ochłapy z pań­skiego stołu. Jeśli jesteś prze­ko­nany, że związki ranią, taki sobie stwo­rzysz. Jeśli myślisz, że ludzie Cię nie sza­nują, swoim bra­kiem gra­nic im na to pozwo­lisz. Jeśli wie­rzysz, że nic dobrego Ci się w życiu nie przy­da­rza, to masz w sercu brak spraw­czo­ści i nie robisz za wiele, by to zmie­nić, by samo­dziel­nie kre­ować życie marzeń. Te wie­rze­nia i prze­ko­na­nia two­rzą się nie­świa­do­mie, nie­zau­wa­żal­nie. Nie­stety, czę­sto należą do obcych ludzi i zostały przez Cie­bie prze­jęte.

Zmiana myśle­nia to wiel­kie wyzwa­nie, które warto pod­jąć, aby zacząć żyć na nowo i cie­szyć się każ­dym dniem, nie patrząc w lustro z wyrzu­tami sumie­nia.

Zmianę myśle­nia zaczyna się od uważ­no­ści na wła­sne myśli. Od przy­glą­da­nia się temu, co ja do sie­bie mówię, co ja o sobie myślę, czy się wewnętrz­nie wspie­ram, czy pogrą­żam. A gdy już poznam wewnętrz­nego kry­tyka, swoją ciemną stronę, świa­do­mie ją uci­szam wspie­ra­ją­cymi for­muł­kami swo­jej jasnej strony umy­słu, która zawsze wie­rzy w powo­dze­nie i naj­wyż­szą war­tość. Kochać sie­bie to nic innego jak być swoim naj­lep­szym przy­ja­cie­lem do końca życia. Bez wyrzu­tów sumie­nia, poczu­cia winy, wstydu, żalu. Nie są Ci do niczego potrzebne.

Wieki XX i XXI przy­nio­sły nam ogromne zmiany, nie tylko tech­no­lo­giczne, lecz także cywi­li­za­cyjne. Obec­nie żyjemy szybko, co nie ozna­cza, że łatwo i bez­piecz­nie. Każdy czło­wiek, który współ­cze­śnie egzy­stuje na kuli ziem­skiej, pra­gnie odnieść suk­ces; nie zawsze musi to być spek­ta­ku­larne zwy­cię­stwo, ale nikt nie lubi być out­si­de­rem. To okre­śle­nie, które nie pasuje do obrazu wykre­owa­nego i sztucz­nie wysty­li­zo­wa­nego czło­wieka na miarę XXI wieku.

Każdy z nas rodzi się z pre­dys­po­zy­cjami do okre­ślo­nego typu syl­wetki i cech wyglądu, na jakie nie mamy zbyt dużego wpływu. Wpływ na to ma gene­tyka, cho­roby lub inne przy­pa­dło­ści. Nie zawsze możemy z nimi wal­czyć, bo to walka z wia­tra­kami. Wów­czas wyko­nu­jemy dwa kroki w przód, aby póź­niej cof­nąć się o pięt­na­ście. Rze­czy, któ­rych nie możemy zmie­nić, warto zaak­cep­to­wać, zamiast cią­gle doda­wać im destruk­cyj­nej mocy poprzez sku­pia­nie na nich uwagi. To zabiera siły witalne, ener­gię i poczu­cie spraw­czo­ści tym aspek­tom naszego życia, na które real­nie mamy wpływ!

Nie­stety, w naszym bar­dzo szyb­kim i zapra­co­wa­nym życiu coraz więk­szym pro­ble­mem jest zabu­rzony obraz wła­snego ciała. Do tej pory była to przy­pa­dłość baga­te­li­zo­wana przez więk­szość psy­cho­lo­gów i psy­chia­trów. Uwa­żali to za fana­be­rię osób pra­gną­cych być ide­al­nymi pod każ­dym wzglę­dem, to zna­czy per­fek­cjo­ni­stów.

Być może zda­rzyło Ci się zasta­na­wiać, skąd bie­rze się zabu­rzony obraz wła­snego ciała i dla­czego u nie­któ­rych osób jest tak sil­nie zako­rze­niony, że żadne dotych­cza­sowe metody czy spo­soby dzia­ła­nia nie przy­no­szą naj­mniej­szego rezul­tatu. Według prze­pro­wa­dzo­nych nie­dawno badań na dzie­się­ciu szczu­płych oso­bach, które zostały przy­pad­kowo zapy­tane o to, w jaki spo­sób i dla­czego chcą schud­nąć, tylko jedna odpo­wie­działa zgod­nie z prawdą, że nie ma takiej potrzeby, ponie­waż akcep­tuje ona swoje ciało.

Zabu­rze­nia odży­wia­nia to nie tylko obraz ide­al­nego ciała, który kre­owany jest w mediach, ale prze­możne prze­ko­na­nie o tym, że trzeba być super­sz­czu­płym, aby zostać zaak­cep­to­wa­nym, że ciało jest wyznacz­ni­kiem war­to­ści i pew­no­ści sie­bie, zaist­nie­nia w świe­cie. Kiedy wyobra­żasz sobie ide­alne ciało, musi ono być per­fek­cyjne, pozba­wione jakich­kol­wiek nie­do­sko­na­ło­ści. Tylko wów­czas możesz być kochany, sza­no­wany, lubiany, akcep­to­wany i powa­żany. Osoby, które nie wpi­sują się w kanon dosko­na­łego ciała, zazwy­czaj spy­chane są na mar­gi­nes, uwa­żane za leniwe, mało odporne psy­chicz­nie, takie, któ­rym się nie chce zmie­niać sie­bie na lep­sze i stać się pięk­niej­szą wer­sją sie­bie.

Pamię­taj jed­nak, że każdy postrzega piękno na swój spo­sób, co innego doce­nia i lubi, ma inne prio­ry­tety, potrzeby. Są ludzie mniej i bar­dziej powierz­chowni. Dla kogoś, kto obse­syj­nie dąży do osią­gnię­cia „ide­ału”, by udo­wod­nić, jaki jest wspa­niały i w ten spo­sób zasłu­żyć na czy­jąś uwagę i osią­gnąć spek­ta­ku­larne suk­cesy, nie do pomy­śle­nia jest, że ktoś inny może kom­plet­nie nie sku­piać się na swoim wyglą­dzie, że co innego jest dla niego ważne i że suk­ces osiąga się nie przez ide­alny wygląd. Wygląd pomaga w życiu i zawsze warto o sie­bie dbać, ale uwierz, nie daje gwa­ran­cji suk­cesu na żad­nym polu: uczu­cio­wym, zawo­do­wym czy rodzin­nym.

Nie zado­wo­lisz wszyst­kich i nawet nie pró­buj. Jedyną osobą, którą masz sta­rać się zado­wo­lić i roz­wi­jać, jesteś TY!

Twoje zado­wo­le­nie może zara­zić resztę oto­cze­nia lub natu­ral­nie wyeli­mi­no­wać jed­nostki, któ­rym to zado­wo­le­nie prze­szka­dza. Czy tego chcesz, czy nie, zmia­nie i roz­wo­jowi może towa­rzy­szyć zmiana osób, któ­rymi się ota­czasz, nie bój się tego.

Zadaj sobie pyta­nie: co jest dla Cie­bie tak naprawdę ważne?

Czy cho­ro­bliwe dąże­nie do ide­ału ma sens, co na tym real­nie zysku­jesz?

Obiet­nicą czego jest dla Cie­bie ten cały „ideał”?

Co Ci się tak naprawdę podoba i dla­czego?

Czy Twój wize­ru­nek tak bar­dzo odbiega od wyzna­czo­nego ide­ału, czy tylko tak Ci się wydaje?

Czy fizycz­nie jesteś w sta­nie ten ideał osią­gnąć? Jeśli tak, to co Cię blo­kuje?

Jakie są praw­dziwe inten­cje dzia­łań mają­cych na celu osią­gnię­cie tego ide­ału?

Czy ten kanon piękna jest naprawdę Twój, czy może idziesz za tłu­mem?

Co powstrzy­muje Cię przed zaak­cep­to­wa­niem swo­jego ciała?

Czy to ide­alne ciało real­nie przy­nie­sie Ci szczę­ście, miłość i obfi­tość, czy tylko CI SIĘ WYDAJE?

Udało mi się osią­gnąć ten wyma­rzony wize­ru­nek, bo nie zawsze byłam super­sz­czu­pła, ale uwierz lub nie, nie przy­niósł mi tyle szczę­ścia i speł­nie­nia, ile się spo­dzie­wa­łam, a moje życie zmie­niło się dia­me­tral­nie dopiero wtedy, gdy prze­war­to­ścio­wa­łam to, co tylko wyda­wało się ważne.

Bar­dzo czę­sto pogoń za ide­ałem jest sil­nie zwią­zana z bra­kiem uwagi, miło­ści, akcep­ta­cji w dzie­ciń­stwie. WYDAJE się, że poprzez bycie i wyglą­da­nie jak „ideał” na to wszystko zasłużę, a tak to nie działa. Jedyną pra­wi­dłową i zdrową inten­cją dba­nia o swój wygląd, dietę i aktyw­ność jest tro­ska o zdro­wie, dobre samo­po­czu­cie i więk­szą pew­ność sie­bie w każ­dej sytu­acji.

Dąże­nie do tego, by być za wszelką cenę szczu­płym, jest obec­nie trak­to­wane jako zabu­rze­nie psy­chiczne. Bo „za wszelką cenę” ozna­cza cza­sami, że ryzy­ku­jemy zdro­wie, a nawet życie. Dzieje się tak dla­tego, że dąże­nie do per­fek­cyj­nej syl­wetki stało się nie tylko tren­dem, ale dla wielu osób wyznacz­ni­kiem egzy­sten­cji. Jeśli Twoje życie jest pod­po­rząd­ko­wane tylko i wyłącz­nie myśle­niu o tym, jak polep­szyć swój wygląd, ozna­cza to, że jesteś w gru­pie osób repre­zen­tu­ją­cych zabu­rzony obraz wła­snego ciała.

Dąże­nie do bycia szczu­płym może wyni­kać z roz­ma­itych przy­czyn. Pamię­taj, że są to nie tylko aspekty bio­lo­giczne, lecz także oso­bo­wo­ściowe, spo­łeczne i rodzinne. Jako czło­wiek jesteś jed­nostką, któ­rej ciało nie funk­cjo­nuje w odosob­nie­niu od emo­cji, świa­do­mo­ści, umy­słu, a także wła­snego, wewnętrz­nego „ja”. Wszystko to, co prze­ży­wasz, czego doświad­czasz, odbija się na Twoim wyglą­dzie. Kiedy odbie­rasz mnó­stwo prze­ka­zów, które naka­zują Ci być szczu­płym, pięk­nym, ide­al­nym i przede wszyst­kim wyjąt­ko­wym, zaczy­nasz zasta­na­wiać się, dla­czego w dal­szym ciągu nie osią­gną­łeś tego ide­al­nego wyglądu.

Odre­al­nione komu­ni­katy wysy­łane w prze­strzeni publicz­nej z pew­no­ścią nie uła­twiają Ci zaak­cep­to­wa­nia sie­bie. Życie współ­cze­snego czło­wieka nie należy do łatwych. Na każ­dym kroku jeste­śmy bom­bar­do­wani set­kami tysięcy infor­ma­cji na temat tego, w jaki spo­sób żyć, aby być szczę­śli­wym, porów­nu­jemy się, czu­jąc się nie­kom­for­towo.

Kiedy poja­wiają się pro­blemy, kło­poty albo różne nie­prze­pra­co­wane traumy z prze­szło­ści, Twoje ciało reaguje w taki spo­sób, że nie jesteś w sta­nie odciąć się od żad­nego wyda­rze­nia, nie tylko pozy­tyw­nego, lecz także nega­tyw­nego.

Czło­wiek jest białą kartą, na któ­rej zapi­sują się wszyst­kie zda­rze­nia, bez względu na ich wydźwięk. Dla­tego też zabu­rzony obraz wła­snego ciała może kształ­to­wać się w ciągu wielu lat pod wpły­wem doświad­czeń, a także nega­tyw­nych emo­cji sku­mu­lo­wa­nych w ciele. Emo­cje te, kiedy nie znaj­dują ujścia, stają się wewnętrz­nym zabójcą każ­dego, kto je prze­żywa. Dla­tego kre­owany przez środki maso­wego prze­kazu obraz ide­al­nego ciała znaj­duje podatny grunt w przy­padku osób, które bar­dzo emo­cjo­nal­nie reagują na wszyst­kie prze­kazy medialne. Bom­bar­do­wa­nie wyide­ali­zo­wa­nymi i wykre­owanymi w mediach tren­dami powo­duje, że ofiarą kon­cer­nów pro­pa­gu­ją­cych kult pięk­nego ciała są zazwy­czaj jed­nostki prze­żywające trudne chwile, mające za sobą nega­tywny bagaż doświad­czeń i wielu nisz­czą­cych emo­cji, odrzu­ca­jące wła­sne „ja”.

W obec­nych cza­sach nie­ustanne dąże­nie do per­fek­cji pod każ­dym wzglę­dem rów­nież powo­duje to, że obraz wła­snego ciała jest wyznacz­ni­kiem bycia popu­lar­nym, atrak­cyj­nym i zauwa­żo­nym. Pew­nie nie­raz spo­tka­łeś się z opi­nią na temat osób, które postrze­gane są przez śro­do­wi­sko jako nie­ape­tyczne, nie­zbyt uro­dziwe lub wręcz odpy­cha­jące. Wbrew pozo­rom osoby te mogą dbać o swoje ciało, pre­zen­to­wać się popraw­nie lub wyglą­dać prze­cięt­nie. Pro­blem polega na tym, że nie wpi­sują się w wykre­owany kanon, gdzie każda osoba musi wyglą­dać per­fek­cyj­nie, bez względu na porę dnia, tygo­dnia, mie­siąca czy roku.

Zabu­rzony obraz wła­snego ciała to demon, który zabiera naj­cen­niej­sze chwile w życiu. Jeśli zaczniesz poświę­cać mu czas, to stra­cisz dotych­cza­sową ener­gię. Walka z wia­tra­kami, pod­czas któ­rej poja­wiają się twoje sku­mu­lo­wane, nega­tywne emo­cje i brak zro­zu­mie­nia wła­snego „ja”, zaczyna przy­bie­rać na sile w chwili, gdy pra­gniesz zbli­żyć się do ide­ału, ale nie jesteś w sta­nie go osią­gnąć, bez względu na to, jakich środ­ków uży­jesz.

Obec­nie jest to trudny temat, poru­szany na wielu spo­tka­niach, nie tylko sesjach tera­peu­tycz­nych, lecz także kon­fe­ren­cjach, w jakich uczest­ni­czą psy­cho­lo­dzy i psy­chia­trzy. Ci spe­cja­li­ści jed­no­znacz­nie stwier­dzili, że jesz­cze pięt­na­ście– dwa­dzie­ścia lat temu wszel­kiego typu zabu­rze­nia, w tym obse­syjne myśli o jedze­niu czy tre­ningu, nie były uwa­żane za coś nega­tyw­nego. Dla­tego więk­szość psy­chia­trów uzna­wała to za spo­sób na życie danej osoby i poświę­ce­nie się pew­nym aspek­tom egzy­sten­cji.

W wieku szes­na­stu lat, mając zabu­rzony obraz wła­snego ciała, niskie poczu­cie war­to­ści, potrzebę kon­troli prze­rzu­coną z domu rodzin­nego na wła­sne ciało, pierw­sze roz­terki ser­cowe, wylą­do­wa­łam u spe­cja­li­stów z zabu­rze­niami odży­wia­nia i sta­nem depre­syj­nym. Było naprawdę słabo, bo przy tym wszyst­kim doszła bez­sen­ność. Wyglą­da­łam i czu­łam się jak zom­bie. Cią­gły płacz i smu­tek. Nie­stety, to były czasy, kiedy nie było popu­lar­nych tera­pii, coachów itp. Były leki. I wła­śnie takie popra­wia­cze nastroju, zwane anty­de­pre­san­tami, dosta­łam. Pomo­gły na jakieś pięt­na­ście lat. Nato­miast należy pamię­tać, że tabletki to zamia­ta­nie pro­ble­mów pod dywan. Nie mia­łam świa­do­mo­ści, że to tak działa. Kurz tam zostaje, nawet na długo, ale gdy pod­nie­sie się dywan, wydo­sta­nie się i zacznie nas dusić. Zabu­rzony obraz sie­bie, zabu­rze­nia odży­wia­nia, bez­sen­ność, to tylko wierz­cho­łek góry lodo­wej, która po tablet­kach na­dal będzie ist­niała i nie wia­domo, kiedy się znowu wynu­rzy. Brak tera­pii spo­wo­do­wał, że moją mocno zabu­rzoną rela­cję z jedze­niem musia­łam napra­wiać sama. Zajęło to bar­dzo dużo czasu, ale śmiało mogę powie­dzieć, że to obec­nie naj­lep­sza rela­cja, jaką w życiu stwo­rzy­łam. Nato­miast góra lodowa (czy – jak wolisz – zaku­rzony dywan) dała się we znaki w naj­mniej ocze­ki­wa­nym momen­cie, o czym póź­niej.

W obec­nych cza­sach, gdy czło­wiek zaczyna obse­syj­nie kon­tro­lo­wać sie­bie, to pod­sta­wowy sygnał alar­mowy, który infor­muje każ­dego psy­chia­trę, psy­cho­te­ra­peutę i psy­cho­loga o tym, że dba­łość o piękne czy umię­śnione ciało wymyka się spod kon­troli danego pacjenta. Psy­cho­te­ra­peuta, który ma zamiar współ­pra­co­wać z pacjen­tem na wielu płasz­czy­znach, czę­sto obser­wuje go i bada podat­ność na wpływy, zarówno te wewnętrzne, jak i zewnętrzne, na rela­cje, prze­ży­cia z dzie­ciń­stwa itp. Kiedy zaobser­wuje, że pacjent w trak­cie sesji tera­peu­tycz­nych sku­pia się wyłącz­nie na swoim wyglą­dzie, a pomija war­stwę duchową, wła­sną świa­do­mość czy zakła­muje rze­czy­wi­stość albo nie pamięta istot­nych fak­tów, to powi­nien zacząć pra­co­wać pod kątem zabu­rzeń w odbio­rze wła­snego ciała.

Kie­dyś ten temat nie znaj­do­wał zro­zu­mie­nia i nie był tak czę­sto poru­szany, szcze­gól­nie na forum publicz­nym. Teraz ule­gło to zmia­nie, bo coraz wię­cej tera­peu­tów dostrzega bez­po­średni zwią­zek odno­sze­nia suk­ce­sów, bycia samo­dziel­nym, sil­nym psy­chicz­nie i pra­wi­dłowo ukształ­to­wa­nym czło­wie­kiem ze sto­sun­kiem do wła­snego ciała, wagi czy emo­cji.

Dysmorfofobia jako jednostka chorobowa

Cza­sami mamy gor­sze dni i nie­ustan­nie kry­ty­ku­jemy nasz wygląd. Na przy­kład jeśli nasze ciało jest za małe lub za duże, myślimy, że jeste­śmy nie­atrak­cyjni. Ale zazwy­czaj następ­nego dnia budzimy się w lep­szym nastroju i nie myślimy już o swo­ich wadach. Ina­czej jest jed­nak w przy­padku osób cier­pią­cych na dys­mor­fo­fo­bię.

Zasta­na­wiasz się, czym jest dys­mor­fia ciała? Jest to zabu­rzony obraz ciała. Naj­ogól­niej można ją opi­sać jako cho­robę psy­chiczną cha­rak­te­ry­zu­jącą się prze­ko­na­niem danej osoby, że jej budowa ciała jest nie­este­tyczna, powo­du­jąca dys­kom­fort i utrud­nia­jąca funk­cjo­no­wa­nie.

Pacjenci z dys­mor­fią ciała cier­pią na upo­rczywe i natrętne myśli o wyima­gi­no­wa­nych defek­tach. Słowo „dys­mor­fo­fo­bia” ma pocho­dze­nie grec­kie, a ozna­cza brzy­dotę. W dosłow­nym tłu­ma­cze­niu zabu­rze­nie to można zde­fi­nio­wać jako strach przed brzy­dotą. Takie osoby są sta­łymi klien­tami chi­rur­gów pla­stycz­nych i mimo licz­nych ope­ra­cji na­dal nie są zado­wo­lone ze swo­jego wyglądu. W języku angiel­skim zabu­rze­nie to nazywa się BDD (Body Dys­mor­phic Disor­der). W pol­skiej lite­ra­tu­rze nauko­wej czę­sto uży­wany jest także ter­min „zabu­rze­nie obrazu ciała”. Ter­min ten jest cza­sami sto­so­wany zamien­nie z dys­mor­fo­fo­bią, cho­ciaż jest to ter­min szer­szy. Zabu­rze­nie to jest mniej zba­dane niż inne zabu­rze­nia psy­chiczne.

Pierw­szy opis pacjenta znaj­duje się w dzie­więt­na­sto­wiecz­nych źró­dłach. Pierw­szy przy­pa­dek opi­sał Moselli w 1886 roku, następ­nie Kra­epe­lin i Freud. W 1980 roku zabu­rze­nie to zde­fi­nio­wano jako zabu­rze­nie obrazu ciała i włą­czono do kla­sy­fi­ka­cji DSM III Ame­ry­kań­skiego Towa­rzy­stwa Psy­chia­trycz­nego.

Czę­sto trudno jest roz­po­znać tę cho­robę, ponie­waż natu­ralne jest zain­te­re­so­wa­nie wła­snym wyglą­dem. Wszystko jed­nak zależy od tego, ile czasu spę­dzamy na czyn­no­ściach i myślach zwią­za­nych z naszym wyglą­dem, oraz od tego, jakie emo­cje te myśli wywo­łują i czego doty­czą. Pacjenci zazwy­czaj zauwa­żają u sie­bie jedną lub wię­cej nie­po­żą­da­nych cech i sku­piają na nich swoje myśli.

Cha­rak­te­ry­styczne objawy BDD to:

– nie­ustanne patrze­nie w lustro,

– roz­pacz­liwa próba ukry­cia nawet naj­mniej­szych wad,

– pozby­wa­nie się rze­czy odsła­nia­ją­cych ciało,

– nad­mierne korzy­sta­nie z zabie­gów upięk­sza­ją­cych,

– pro­blemy z obja­da­niem się lub gło­dze­niem,

– zmiana spo­sobu i metod odży­wia­nia,

– nad­mierne sku­pie­nie na swo­jej wadze,

– cią­głe poszu­ki­wa­nie akcep­ta­cji/apro­baty swo­jego wyglądu.

Nawet jeśli oto­cze­nie zapew­nia pacjenta, że dobrze wygląda i że wyima­gi­no­wane lub ist­nie­jące wcze­śniej wady nie będą miały nega­tyw­nego wpływu na jego wygląd, pacjent zwy­kle nie jest gotowy w to uwie­rzyć. Na­dal jest więź­niem bez­pod­staw­nych prze­ko­nań. Te myśli o wyglą­dzie mogą trwać przez więk­szą część dnia (3–8 godzin). Są nie­wy­godne dla pacjenta.

BDD nisz­czy życie czło­wieka. Możesz uni­kać spo­ty­ka­nia się z przy­ja­ciółmi lub nawet opusz­cza­nia domu ze względu na swoje lęki i zaha­mo­wa­nia oraz ogra­ni­cze­nia. Zwy­kle osoby z BDD szu­kają pomocy u spe­cja­li­stów z zakresu medy­cyny este­tycz­nej, zamiast zwró­cić uwagę na wła­sną psy­chikę, świa­do­mość, podświa­do­mość…

Powyż­sze objawy zabu­rzeń obrazu ciała towa­rzy­szą obja­wom róż­nych sta­nów cho­ro­bo­wych. Obej­mują takie pro­blemy zdro­wotne jak:

– zabu­rze­nie obse­syjno-kom­pul­sywne,

– zabu­rze­nia odży­wia­nia,

– zabu­rze­nia lękowe,

– schi­zo­fre­nia,

– fobia spo­łeczna,

– depre­sja.

Kto i dlaczego cierpi na zaburzenia w odbiorze własnego ciała?

Z pew­no­ścią zasta­na­wiasz się, kto może mieć pro­blemy z akcep­ta­cją wła­snego wyglądu i u kogo naj­czę­ściej wystę­puje zabu­rze­nie obrazu wła­snego ciała. Odpo­wiedź na to pyta­nie wydaje się banalna. Każdy! Pro­blem zabu­rzeń w oce­nie swo­jego ciała to przy­pa­dłość zarówno prze­cięt­nego zja­da­cza chleba, jak i gwiazdy wiel­kiego for­matu. Jeśli prze­ana­li­zu­jesz bio­gra­fie zna­nych i cenio­nych osób z pierw­szych stron gazet, a także zwy­czaj­nych ludzi, zauwa­żysz pewną ana­lo­gię w ich histo­riach. Pro­blem poja­wia się jako wypad­kowa róż­nych zda­rzeń w życiu danej osoby. Wielu cele­bry­tów i zwy­kłych zja­da­czy chleba, któ­rzy doświad­czyli zabu­rzeń w odbio­rze wła­snego ciała, potem przez lata cier­piało także na poważne pro­blemy psy­chiczne, wyróż­nia­jące się nie­pra­wi­dło­wymi zacho­wa­niami: nie­ustanną kon­trolą, chę­cią ucieczki od codzien­no­ści oraz per­fek­cjo­ni­zmem.

Tego typu kło­poty zaczy­nają się cał­kiem nie­win­nie od wystą­pie­nia róż­nych zabu­rzeń w sfe­rze psy­chicz­nej. Bo to wła­śnie psy­chika oddzia­łuje na Twoje ciało i spra­wia, że tra­cisz nad nim kon­trolę. Nie ma jed­nej ści­śle okre­ślo­nej przy­czyny poja­wie­nia się zabu­rzeń w odbio­rze wła­snego ciała.

Zda­niem wielu spe­cja­li­stów osoby podatne na tego typu pro­blemy doświad­czają braku akcep­ta­cji ze strony śro­do­wi­ska. Nie muszą być to wyłącz­nie pro­blemy z nawią­za­niem rela­cji z naj­bliż­szymi, lecz także pod­da­wa­nie się nie­ustan­nej oce­nie, osą­dom i chęć przy­po­do­ba­nia się innym za wszelką cenę, nawet kosz­tem wła­snego szczę­ścia.

Osoby doświad­cza­jące tego to nie tylko cele­bryci, ale wszy­scy, któ­rzy nara­żają są na nie­ustanną kry­tykę. W dzi­siej­szych cza­sach możesz spo­tkać się z tym, że oce­niać będzie Cię każdy: szef, matka, syn, dziecko sąsiada, a nawet dawno nie­wi­dziana kole­żanka. Kiedy jesteś osobą podatną na wpływy i nie umiesz pora­dzić sobie z kry­tyką, szcze­gól­nie tą nie­uza­sad­nioną i bez­pod­staw­nie wyra­żoną, wów­czas odbie­rasz nega­tywne emo­cje pły­nące ze śro­do­wi­ska jako brak akcep­ta­cji wła­snej osoby. Kreu­jesz sobie krzyw­dzące, auto­de­struk­cyjne prze­ko­na­nia. To wła­śnie w tym momen­cie Twoja wro­dzona pew­ność sie­bie oraz miłość do wła­snego ciała i wła­snej osoby zaczy­nają gwał­tow­nie maleć. Twoje poczu­cie wła­snej war­to­ści obniża się, a nastrój i emo­cje, szcze­gól­nie te nega­tywne, zaczy­nają przy­sła­niać pozy­tywny obraz, piękny wize­ru­nek sie­bie jako wyjąt­ko­wej i jedy­nej w swoim rodzaju jed­nostki.

Wiele osób pod­kre­śla, że przy­czyną nie­pra­wi­dło­wego obrazu wła­snego ciała może być także per­fek­cjo­nizm w naj­gor­szym zna­cze­niu tego słowa. Jest to opi­nia, która została potwier­dzona przez psy­cho­lo­gów i psy­chia­trów, któ­rzy na co dzień współ­pra­cują z pacjen­tami pra­gną­cymi być lep­szymi od innych. Osoby te czę­sto w swo­jej pod­świa­do­mo­ści budują obraz ide­al­nego „ja”, a stwo­rze­nie lep­szej wer­sji sie­bie zaj­muje im cały czas i ener­gię, jaką mogłyby poświę­cić na bar­dziej pro­duk­tywne dzia­ła­nia. Cho­ro­bliwy per­fek­cjo­nizm to dąże­nie do wyima­gi­no­wa­nych celów, reali­za­cja któ­rych odbywa się kosz­tem wła­snego szczę­ścia.

Każda osoba, która pra­gnie być naj­lep­sza i za wszelką cenę zdo­być upra­gnione tro­feum, w trak­cie walki traci swoje siły i cenny czas. To bar­dzo pro­sta droga do wypa­le­nia, a także utraty tego, co naj­waż­niej­sze – wła­snej toż­sa­mo­ści. Bycie per­fek­cjo­ni­stą ni­gdy nie daje szczę­ścia, ponie­waż cho­ro­bliwe dąże­nie do sta­nia się lep­szą wer­sją sie­bie odbiera uroki dnia codzien­nego. Taka osoba nie potrafi cie­szyć się tym, co już zdo­była, zawsze ma zbyt mało zaso­bów, w dal­szym ciągu jest nie­ide­alna, mniej atrak­cyjna od innych.

Per­fek­cjo­ni­sta nie­usta­jąco porów­nuje się z innymi i kon­ku­ruje tylko z naj­lep­szymi, wie­dząc, że mimo iż z nimi wygra, w dal­szym ciągu będzie musiał wal­czyć. To wła­śnie ta walka odbiera mu moż­li­wość bycia sobą i reali­zo­wa­nia się na róż­nych płasz­czy­znach życia. Per­fek­cjo­ni­stą, który cho­ro­bli­wie wie­rzy w to, że kie­dyś osią­gnie upra­gniony cel i sta­nie się wresz­cie szczę­śli­wym czło­wie­kiem, może być ktoś, kogo znasz. Twój sąsiad, kolega, przy­ja­ciółka, a nawet rodzic mogą pre­zen­to­wać tego typu postawy. Bar­dzo łatwo możesz zauwa­żyć, że są to jed­nostki, które zawsze są z sie­bie nie­za­do­wo­lone.

Nie­stety, osoby te są uciąż­liwe dla oto­cze­nia, ponie­waż bar­dzo łatwo można się zara­zić od nich ich wewnętrz­nymi pro­ble­mami i chę­cią zmiany wszyst­kiego na lep­sze. Jeśli będziesz prze­by­wać w oto­cze­niu per­fek­cjo­ni­sty, który cho­ro­bli­wie dąży do tego, aby osią­gnąć suk­ces na każ­dym moż­li­wym polu, wów­czas może poja­wić się u Cie­bie pro­blem z pra­wi­dło­wym odbio­rem wła­snego ciała. Zamiast pod­kre­ślać swoje piękno, zaczniesz je masko­wać, a jedze­nie może stać się zarówno Twoim naj­lep­szym przy­ja­cie­lem, jak i naj­więk­szym wro­giem. Wów­czas albo będziesz zaja­dać emo­cje, a Twoja waga zacznie rosnąć, albo sta­niesz się kimś, kto celowo rezy­gnuje ze spo­ży­wa­nia pokar­mów, by osią­gnąć ide­alną wagę i per­fek­cyjny wygląd, a tym samym zasłu­żyć na uzna­nie per­fek­cjo­ni­sty.

Dosko­na­łym kan­dy­da­tem na osobę mającą zabu­rzony obraz wła­snego ciała jest także osoba pocho­dząca z dys­funk­cyj­nej rodziny. Kiedy w Twoim domu rodzin­nym nie byłeś doce­niany, lubiany, sza­no­wany, a wszy­scy uwa­żali, że Twoje zda­nie się nie liczy, możesz pra­gnąć zmie­nić sie­bie i stać się kimś wyjąt­ko­wym, aby zasłu­żyć na wszystko, czego Ci do tej pory bra­ko­wało. Na miłość, zro­zu­mie­nie, tro­skę i akcep­ta­cję.

W dys­funk­cyj­nej rodzi­nie może poja­wić się sztyw­ność, uwi­kła­nie w kon­flikty, nado­pie­kuń­czość, chłód emo­cjo­nalny, despo­tyzm, tyra­nia, brak sta­bil­no­ści. Wszyst­kie te emo­cje kumu­lują się w umy­śle dziecka, które, nawet odcho­dząc z dys­funk­cyj­nej rodziny, w dal­szym ciągu z nią egzy­stuje. To wła­śnie wów­czas poja­wia się u niego zabu­rzony obraz wła­snego ciała, rze­czy­wi­sto­ści, wzor­ców. To wtedy rośnie wielki emo­cjo­nalny cię­żar. A dziecko jako doro­sły dalej do tej dys­funk­cji lgnie, bo to zna. Do destruk­cji w czy­stej postaci, nie­do­stęp­no­ści emo­cjo­nal­nej, cier­pie­nia, przy­kro­ści, chłodu. Wszyst­kiego trzeba się uczyć na nowo, dla­tego pra­gnę roz­bu­dzić w Tobie świa­do­mość tego, o czym ja wcze­śniej nie wie­dzia­łam, a co zaosz­czę­dzi­łoby mi wielu lat doświad­cza­nia na chy­bił tra­fił. Bo nie ma przy­pad­ków. Każdy nasz wybór, decy­zja, zda­rze­nie to skła­dowa wielu czyn­ni­ków, a szcze­gól­nie tego, co mamy w gło­wie. Jakie zapisy? Świa­do­mość wła­snych doświad­czeń i emo­cji równa się mądre, prze­my­ślane wybory i decy­zje. Czy takich wła­śnie pra­gniesz?

Osoba z dys­funk­cyj­nej rodziny nie umie uwol­nić się od demo­nów prze­szło­ści. Wra­cają do niej w każ­dej chwili sła­bo­ści i wyczer­pa­nia psy­chicz­nego. To wła­śnie te nega­tywne emo­cje i prze­ży­cia wynie­sione z domu rodzin­nego pchają czło­wieka do tego, że zaczyna prze­ży­wać swoje lęki na nowo, kiedy mie­rzy się z dużymi wyzwa­niami. To wów­czas poja­wia się chęć usil­nego pano­wa­nia nad wagą albo pod­ja­da­nia jako spo­sobu na zabi­cie smutku, spo­sobu na zapo­mnie­nie, na roz­ła­do­wa­nie napię­cia i cię­żaru, który tak roz­piera, że aż boli. Znasz to może?

Znane porze­ka­dło głosi, że rodziny się nie wybiera. Nie­stety, zda­rza się, że nega­tywne doświad­cze­nia z dzie­ciń­stwa czy nie­pra­wi­dłowe rela­cje z rodzi­cami i rodzeń­stwem w dużej mie­rze prze­kła­dają się na dal­sze życie danej jed­nostki. To pro­blem, który należy prze­pra­co­wać na tera­pii. Pod żad­nym pozo­rem nie należy roz­wią­zy­wać go samo­dziel­nie, ponie­waż są to traumy i fik­sa­cje, które mogą dopro­wa­dzić do poważ­nych zabu­rzeń psy­chicz­nych.

Osoby, które doświad­czyły nega­tyw­nych prze­żyć w dzie­ciń­stwie, czę­sto nie potra­fią pora­dzić sobie z nimi w życiu doro­słym, wpa­da­jąc w róż­nego typu uza­leż­nie­nia, w tym także te zwią­zane z jedze­niem. To wła­śnie u nich czę­sto poja­wiają się buli­mia, ano­rek­sja, kom­pul­sywne obja­da­nie się. Wiele z tych osób unika tera­pii, robiąc to celowo lub też nie­świa­do­mie, nie wie­dząc, że to jedyny spo­sób walki z demo­nami prze­szło­ści.

Tera­pia to nie wstyd! To kura­cja jak każda inna. Musisz zadbać o sie­bie.

Pomoże Ci też wyzbyć się wspo­mnia­nego wstydu, bo nie jest Ci do szczę­ścia potrzebny! Mnó­stwo osób, pra­gnąc ode­rwać się od rodziny, uważa, że zmiana stylu bycia i chęć sta­nia się kimś ide­al­nym, pomoże im w prze­pra­co­wa­niu nega­tyw­nych emo­cji. To duży błąd, bo wszyst­kie sku­mu­lo­wane, nega­tywne doświad­cze­nia w dal­szym ciągu są zako­do­wane w psy­chice, a traumy i fik­sa­cje powo­dują łatwiej­sze ule­ga­nie impul­som, zarówno tym wewnętrz­nym, jak i zewnętrz­nym.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki