Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Harmonia w rytmie natury: poznaj sekrety dbania o siebie w każdej fazie cyklu.
Chociaż doświadczamy go co miesiąc, cykl menstruacyjny nadal skrywa przed nami mnóstwo tajemnic. Dzięki książce Amy J. Hammer, wieloletniej pielęgniarki rodzinnej, dowiesz się, jak dostroić się do wewnętrznego rytmu, i nauczysz dbać o siebie i swoje zdrowie w każdym momencie życia.
„Cykle” to kompleksowy przewodnik zapewniający wiedzę i narzędzia, dzięki którym lepiej zrozumiesz i nauczysz się pielęgnować swoje ciało. W książce znajdziesz wiele wskazówek na temat tego, jak dostosować dietę, aktywność fizyczną i rytuały self-care, by najlepiej wspierać swoje zdrowie i dobre samopoczucie nie tylko w każdej fazie cyklu menstruacyjnego, ale również w okresie pokwitania i menopauzy.
Znajdziesz tu również ponad sto przepisów, które uwzględniają specyficzne potrzeby żywieniowe w poszczególnych fazach cyklu.
Książka „Cykle” to niezastąpione źródło informacji i inspiracji dla wszystkich kobiet, które pragną żyć w zdrowiu, dobrym samopoczuciu i harmonii z własnym ciałem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 359
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Z dedykacją dla mojej mamy, która uczyła się o menstruacji z książki schowanej w szufladzie z bielizną. Dziękuję Ci za to, że zapewniłaś mi wiedzę i otwarcie rozmawiałaś ze mną o wszystkich zmianach zachodzących w moim życiu.
„Amy J. Hammer oddziela fakty od fikcji, pisząc w życzliwy i przystępny sposób. Książka Cykle zawiera mnóstwo ważnych informacji, które być może przegapiłaś na zajęciach w szkole. Dowiesz się z niej wszystkiego, czego potrzebujesz, żeby pogodzić się ze wszystkimi etapami swojego cyklu i odzyskać nad nimi kontrolę”.
Amanda Larid, licencjonowana specjalistka w dziedzinie holistycznego podejścia do odżywiania, autorka książki Heavy Flow: Breaking the Curse of Menstruation i podcastu Heavy Flow
„Miesiączkujące kobiety powinny się jak najwięcej dowiedzieć o biologii i niuansach cyklu menstruacyjnego, ponieważ to pomoże się pozbyć narzuconego im piętna i zapomnieć o mitach, które na ten temat słyszały. Okres to ważna część naszego życia, a kiedy lepiej zrozumiemy zmiany, które w nas zachodzą, będziemy mogły podejmować odpowiednie decyzje maksymalizujące nasz poziom energii i nasze zdolności, opierając się na cyklu menstruacyjnym. To wspaniale, że ta książka pomaga nam osiągnąć ten cel!”
Nadya Okamoto, autorka książki Period Power: A Manifesto for the Menstrual Movement
„Cykle Amy J. Hammer to współczesne spojrzenie na cykl menstruacyjny. Połączenie historii z najnowszymi odkryciami naukowymi oraz przemyślanymi ilustracjami sprawia, że Cykle wciągają niczym dobra powieść”.
Halley Strongwater, zielarka i założycielka sklepu Loam Earth
„Cykle to książka, którą zawsze chciałaś mieć. Autorka opowiada o menstruacji w ujęciu naukowym, historycznym i nie tylko, a informacje podaje w sposób przystępny i łatwo przyswajalny, oferując praktyczne wskazówki, jak o siebie zadbać w związku z cyklem oraz jak polepszyć ogólny stan zdrowia. Po przeczytaniu tej książki byłam zdziwiona, jak mało wiem na temat czegoś, czego doświadczam co miesiąc”.
Auri Jackson, producentka zatrudniona w firmie Buzzfeed oraz autorka scenariusza, reżyserka i producentka filmu The Spot
Wiele lat temu, podczas odwiedzin u przyjaciółki na Maui, uczyłam się surfować. Po kilku dniach nauki w spienionych wodach i na 60-centymetrowych falach popłynęłyśmy w inne miejsce, w którym fale osiągały wysokość 90–120 centymetrów. Wypłynęłam na głęboką wodę, ale przez większość czasu moje próby utrzymania równowagi kończyły się wymachiwaniem rękami i upadkami. W końcu złapałam falę. Dopłynęłam blisko brzegu, wróciłam na deskę, zawróciłam ją, a gdy zaczęłam znowu wypływać głębiej, pojawiły się znacznie większe fale. Jedna po drugiej uderzały o mnie, bo źle wymierzałam moment nurkowania. Utknęłam, na przemian usiłując wiosłować rękami, rozbijając się o fale i miotając się, jakbym wpadła do pralki. Fale mocno mnie sponiewierały. Łapiąc powietrze i mrużąc piekące od soli oczy, walczyłam o życie z oceanem i naturalnie przegrywałam tę walkę.
U szczytu frustracji, gdy zaczęłam już trochę panikować, zsunęłam się z deski i z zażenowaniem odkryłam, że stoję w wodzie o głębokości mniej więcej półtora metra. Spodziewałam się, że dno oceanu będzie pełne koralowców albo ostrych kamieni, które pokaleczą mi stopy, ale zamiast tego czułam pod palcami gładki pofalowany piach. Złapałam oddech i nagle poczułam się stabilnie – byłam zakotwiczona w piachu, choć fale wciąż wyrastały i rozbijały się wokół mnie. Ta całkowita zmiana perspektywy była szokująca i niezwykle prosta, a ja poczułam się jak szczęśliwy głupiec.
Do dziś nie umiem surfować. Jestem jednak osobą, która wciąż szuka solidnego, stabilnego podłoża, zwłaszcza gdy fale wokół mnie robią się szczególnie wzburzone. Kiedy wszystko zaczyna mnie przytłaczać, a coś wydaje się niemożliwe do zrealizowania, potrzebuję strategii, która mi pomoże znowu być sobą i odnaleźć spokój. Jednym ze sposobów odnajdowania stabilizacji są codzienne spacery. Jakieś czterysta metrów od mojego domu na kalifornijskiej pustyni znajduje się duży miejski park, który styka się z lasem. Przez ostatnich dziesięć lat spacerowałam w tym parku i przez pustynne wzgórza niezależnie od pory roku czy cyklicznie napływających fal rozbijających się o brzeg pustyni i o moje życie.
Dzięki obserwacjom i konsekwentnemu poświęcaniu uwagi zrozumienie przeze mnie pór roku rządzących pustynią oraz moje poczucie przynależności do tej okolicy znacznie się rozwinęły. Zima, pora refleksji i ciszy, to czas odpoczynku, po którym następuje odrodzenie w postaci pięknej wiosny niosącej ze sobą poczucie odnowy i wzrostu. Wiosna przeradza się w lato – porę roku bezwstydnie otwartą i beztroską. Jesień ma charakter kontemplacyjny – to czas, gdy dostrzegam każdą najmniejszą zmianę w powietrzu. Pogoda się zmienia, a kwiaty i liście, które w pełni odrodziły się wiosną i latem, rozstają się z wciąż żywymi gałęziami i pokrywają ścieżki grubą czerwoną, pomarańczową i żółtą warstwą, zwiastując powolne, lecz niechybne nadejście zimy.
Na pustyni jestem uziemiona i czuję się jak w domu, ponieważ zwracam uwagę na pory roku i cykle przyrody. Zachęcam cię do podobnego zakorzenienia się w porach roku i cyklach nawiedzających krajobraz, jakim jest twoje ciało. Ta książka ma pełnić funkcję „piaszczystego dna”, które będzie dla ciebie podporą w drodze do zdrowia zarówno reprodukcyjnego, jak i ogólnego oraz podczas prób odnalezienia się w swoim cyklu menstruacyjnym i każdej porze roku twojego życia, które nieraz bywa równie burzliwe jak ocean.
W części pierwszej, zatytułowanej Jak odzyskać kontrolę nad cyklem, porozmawiamy o tym, dlaczego cykl menstruacyjny ma znaczenie z punktu widzenia biologii ewolucyjnej (podpowiedź: wiąże się to z „wybrednością” macicy) i dlaczego uznaje się go za wyznacznik naszego stanu zdrowia. Zbadamy fascynującą historię hormonów, w tym płciowych, które kształtują cykl menstruacyjny. W rozdziale trzecim przeczytasz opowieść o lekarzu, który wierzył, że intelekt i wyższe wykształcenie przyczyniają się do „drażliwości i bezpłodności” miesiączkujących kobiet, a także dowiesz się o naukowczyni, która sprzeciwiła się tym tezom i udowodniła, że są błędne. Pomówimy o tym, w jaki sposób cykl menstruacyjny wpływa na emocjonalne przetwarzanie przez nas doświadczeń oraz jak styl życia kształtuje nasze zdrowie menstruacyjne. Ostatni fragment części pierwszej traktuje o historii antykoncepcji (ktoś reflektuje na prezerwatywy z kozich pęcherzy?), biologii rozrodu i współczesnych metodach antykoncepcji, w tym o antykoncepcji hormonalnej, metodach barierowych (takich jak prezerwatywy) oraz metodach naturalnych opartych na znajomości dni płodnych.
Część druga, zatytułowana Cztery pory twojego cyklu, to praktyczny przewodnik, który pomoże ci zadbać o swój cykl i zrozumieć go. Każda faza została tu potraktowana jako odrębny sezon, a informacje są pogrupowane według faz. Przyjrzymy się na przykład, w jaki sposób prostaglandyny i krążenie krwi w macicy wpływają na odczuwany w czasie menstruacji ból, a także w jaki sposób kulturowe ideały kobiecości i samokontroli przyczyniają się do symptomów PMS w końcowym etapie fazy lutealnej. W opisie każdego sezonu znajdziesz przepisy na pożywne dania wspierające twój dobrostan oraz praktyki self-care i różnorodne ćwiczenia aktywizujące całe ciało. Celem tej sekcji jest zapewnienie przystępnych narzędzi i informacji, do których będziesz mogła wracać, przechodząc przez poszczególne fazy cyklu miesiączkowego.
W części trzeciej, zatytułowanej Cztery pory życia, przyjrzymy się konkretnym wyzwaniom zdrowotnym, którym stawiamy czoła w wieku menarche (pierwszego cyklu miesiączkowego), w okresie menstruacji, na etapie przejścia menopauzalnego i w okresie postmenopauzalnym. Z tych rozdziałów dowiesz się, w jaki sposób nasze zdrowie reprodukcyjne zmienia się z biegiem lat. Dla przykładu, w wieku nastoletnim odkrywamy własne ciało i tworzymy z nim więź, okres menstruacyjny jest zaś zdominowany przez posiadanie dzieci lub ich brak oraz przez pracę. Przejście menopauzalne to czas wyraźnych zmian, fluktuacji i rekalibracji. Badając fizjologię i analizując własne doświadczenia, dowiadujemy się, czego należy się spodziewać i jak przygotować się na ten etap. W sekcji poświęconej fazie postmenopauzalnej przyjrzymy się hipotezie babci i dowiemy się, co mają wspólnego orki z naszymi przodkiniami zajmującymi się łowiectwem i zbieractwem, poznamy historię i obecny stan rozwoju hormonalnej terapii zastępczej oraz dowiemy się, dlaczego rozwijanie fizycznej i mentalnej wytrwałości jest tak ważne dla naszego zdrowia poznawczego i dlaczego może sprawić, że zachowamy sprawność umysłową nawet w zaawansowanym wieku.
Poszczególne etapy życia można traktować jako okres stawania się sobą. Drogę wskazuje nam tu nasze ciało, które z jednej strony nieustannie się zmienia, a z drugiej wciąż pozostaje nam dobrze znane niczym ścieżka, którą przemierzaliśmy tysiące razy i która zmienia się wraz z porami roku, ale zawsze wydaje się znajoma. Naszą rzeczywistość kształtuje to, na co zwracamy uwagę lub co pomijamy. To, co udaje się nam dostrzec, zaobserwować, do czego wracamy, czego słuchamy i do czego się dostrajamy, zmienia nasze spojrzenie na rzeczywistość, nasz sposób rozumienia i interpretowania świata oraz nasze w nim miejsce.
Nie zawsze unikniemy fal, ale dzięki odpowiednim narzędziom i wiedzy nie utkniemy w błędnym kole wzburzonego morza i odnajdziemy oparcie na piaszczystym dnie, które znajduje się tuż pod powierzchnią i tylko czeka, aż postawimy na nim stopy. Sposób, w jaki będziemy się poruszać po naszym otoczeniu (niezależnie od tego, czy mówimy o otwartym morzu, czy o własnym stanie zdrowia) zostanie ukształtowany przez narzędzia i informacje, którymi dysponujemy. Ta książka ma za zadanie zapewnić ci przystępne zasoby, dzięki którym odnajdziesz stabilizację, ulgę i radość, z przyjemnością doświadczając poszczególnych cyklów i pór swojego życia.
CZĘŚĆ PIERWSZA
Pierwsze trzy rozdziały są fundamentem, na którym odbudujesz swoje spojrzenie na cykl menstruacyjny dzięki lepszemu zrozumieniu kwestii związanych z hormonami, historią i zdrowiem. To podstawowe informacje, które omówimy, zanim przejdziemy do zawartych w drugiej części książki szczegółów dotyczących poszczególnych faz cyklu.
Wyjaśnijmy sobie jedno: nie chodzi tu o idealizowanie cyklu miesiączkowego, lecz o zaakceptowanie faktu, że z biologicznego punktu widzenia menstruacja jest zjawiskiem normalnym. Działaczka na rzecz praw człowieka, badaczka, profesorka i współredaktorka Palgrave Handbook of Critical Menstruation Studies doktorka Inga Wrinkler twierdzi, że menstruacja ma wręcz fundamentalne znaczenie, ponieważ „jednoczy sferę osobistą i polityczną, intymną i publiczną oraz fizjologiczną i społeczno-kulturową”. Musisz zrozumieć, że każda z nas doświadcza cyklu inaczej, a nasze doświadczenia kształtuje niepowtarzalny kontekst. Pierwsza część tej książki ma sprawić, że odzyskasz kontrolę nad swoim cyklem – nad tym, co on dla ciebie znaczy, w jaki sposób go doświadczasz i jaką historię na temat swojego ciała sobie opowiadasz. Powinnaś cenić swój cykl menstruacyjny, traktować go jako ważną oznakę własnego zdrowia i rozumieć rządzące nim mechanizmy, a wówczas zyskasz olbrzymią moc: moc akceptacji i więzi z własnym ciałem, świadomość, że twoje ciało nie jest wadliwe ani nie stanowi powodu do wstydu – potrafi się przystosować do różnych warunków i jest zdolne do niezwykłych rzeczy. Tak samo jak ty.
Zanim dostałam pierwszej miesiączki, mama opowiedziała mi o krwawieniu i pokazała podpaski, tampony oraz instrukcję w pudełku z tamponami, na wypadek gdybym zapomniała, jak ich używać. Miałam dwanaście lat i milczałam skonfundowana, podczas gdy ona spokojnie opowiadała mi o czymś, co wydało mi się normalną częścią jej życia. Pamiętam, że pomyślałam sobie: „Okej, to się w końcu stanie, ale dlaczego w ogóle musimy krwawić i dlaczego dzieje się to co miesiąc?”.
Ja, ty i ryjoskoczek
Dopiero po jakichś dwudziestu latach uświadomiłam sobie, że nad odpowiedzią na moje pytanie toczą się gorące dyskusje, a naukowcy już od dawna starają się ustalić, dlaczego człowiek wyposażony w macicę miesiączkuje. Comiesięczne złuszczanie się i regeneracja endometrium – wewnętrznej wyściółki macicy – to zjawisko rzadkie wśród samic ssaków.
Nie licząc małpokształtnych (na przykład człekokształtnych), nietoperzy i ryjówek, jesteśmy raczej osamotnione jeżeli chodzi o sposób, w jaki nasze ciało cyklicznie przygotowuje się do reprodukcji. Aby dotrzeć do sedna tej zagadki, warto spojrzeć na świat przez pryzmat biologii ewolucyjnej. Biolodzy studiują życie i żywe organizmy, a biolodzy ewolucyjni interesują się schematami i tym, jak (i dlaczego) zmieniają się one z biegiem czasu.
Ten sposób myślenia nie jest doskonały (historia zna wielu seksistowskich i rasistowskich biologów ewolucyjnych), ale warto się przebić przez historie kulturowe wzmacniające piętna i tabu związane z menstruacją. Nie każda kultura w dziejach traktowała miesiączkę jako temat tabu, ale popularne teksty – takie jak Biblia i inne święte pisma – radziły unikać kobiet podczas menstruacji, ponieważ są one „nieczyste” i brukają wszystko, czego dotkną. W artykule poświęconym historycznym źródłom stygmatyzacji menstruacji Anna Druet, badaczka oraz była kierowniczka działu badań i edukacji w Clue 1, pisze, że choć tabu związane z menstruacją jest zjawiskiem powszechnym w wielu grupach społecznych i na wielu obszarach geograficznych, naukowcy nie są zgodni co do tego, skąd się wzięła taka narracja. Jedna z teorii głosi, że „tabu związane z menstruacją skupia się wokół źródeł patriarchatu”. Ta teoria składa się z dwóch podstawowych części. Po pierwsze, w tradycyjnych, prehistorycznych kulturach opartych na łowiectwie i zbieractwie kobiety mogły stworzyć własne menstrualne tabu – okres, w którym nie wolno było ich dotykać, co zapewniało im silną autonomię cielesną. Kolejna część tej teorii głosi, że ta autonomia przekształciła się z praktyki, która przynosiła kobietom korzyść, w taką, która im szkodziła.
Profesor Chris Knight, antropolog społeczny, który przedstawił powyższą teorię w swojej słynnej książce Blood Relations: Menstruation and the Origins of Culture (Więzy krwi: menstruacja i początki kultury), twierdzi, że kobiety tworzyły kulturę i poprzez ograniczenie kontaktów seksualnych w okresie menstruacji mogły się zbiorowo domagać szacunku z powodu świętości ich ciała. Zmiana nastąpiła, gdy mężczyźni zaczęli praktykować krwawe rytuały, a chaty menstruacyjne, będące miejscem gromadzenia się kobiet na czas miesiączki, stały się też terytorium mężczyzn, którzy częściowo zawłaszczyli moc związaną z kobiecym krwawieniem. W wielu mitach kulturowych kobieca menstruacja i zdolność do rodzenia dzieci zaczęły być utożsamiane z tajemnicą i niebezpieczeństwem, wskutek czego kobietom nakazywano izolację w trakcie wszelkich czynności związanych z reprodukcją, aby kontrolować i ujarzmić siły natury. W tych wczesnych kulturach patriarchalnych obawiano się, że w przypadku braku zasad dotyczących odosobnienia lub izolacji „»kobiecy upływ« mógłby ulec synchronizacji, tworząc zbiorowy »rytm« lub »taniec«, nad którym mężczyźni nie mieliby żadnej kontroli”. Zdaniem autora właśnie ta zmiana stanowi podłoże patriarchalnych religii naszego świata.
Powyższa teoria wydaje się atrakcyjna, ponieważ doskonale pasuje do wyidealizowanej opowieści o prehistorycznych matriarchalnych kulturach, w których menstruacja była źródłem potęgi. Podawano ją jednak w wątpliwość i była tematem wielu debat, ponieważ w tak wielkim stopniu jest zależna od synchronizacji cyklu miesiączkowego zarówno z innymi kobietami, jak i z fazami Księżyca. Najnowsze badania nie popierają jednak tej tezy, choć jeżeli wierzyć anegdotom, wiele miesiączkujących kobiet odczuwa więź z Księżycem i doświadcza związanego z nim rytmu. W swojej książce (notabene liczącej około 500 stron) Knight oferuje jednak kompleksowe spojrzenie na związek łączący obecne w naszej kulturze historie o menstruacji ze sposobem, w jaki traktowane są miesiączkujące kobiety. Historie są ważne, ponieważ kształtują kulturę, a jest ona pisanym i niepisanym systemem, zgodnie z którym wszyscy żyjemy.
Esencjalizm, płeć i biologia ewolucyjna
Większość z nas wie, że Karol Darwin był twórcą teorii doboru naturalnego, którą opisał w swoim przełomowym dziele O powstawaniu gatunków, opublikowanym w 1859 roku. Mało kto zastanawia się jednak, w jaki sposób naukowcy tłumaczyli istotę ewolucji i natury przed Darwinem. Przez wiele wieków badacze rozumieli koncepcję ewolucji, ale nie znali jej mechanizmów, a historycy nauki zwracają uwagę na kluczową przeszkodę, która uniemożliwiała tymże badaczom odkrycie teorii doboru naturalnego. Tą przeszkodą był esencjalizm.
Naukowcy z czasów przed Darwinem wierzyli, że ewolucja zachodzi, gdy esencja gatunku zostaje przekazana następnemu pokoleniu – była to tak zwana transformacyjna teoria ewolucji. Darwin sformułował natomiast wariacyjną teorię ewolucji; wiedział, że wariancja w obrębie gatunku stanowiła główny mechanizm ewolucyjny. Pomimo odkryć Darwina wyniki badania opublikowanego w 2008 roku w czasopiśmie „Cognitive Science” wykazały, że większość osób cechuje się czymś, co autorzy nazwali „błędem esencjalizmu” – traktują oni gatunek jako jednorodną grupę mającą ukrytą esencję (to pogląd przeddarwinowski), a nie jako zbiór niepowtarzalnych jednostek odznaczający się wariancją międzygrupową (pogląd postdarwinowski).
Badanie to pokazuje, że nawet jeżeli rozumiemy i akceptujemy teorię ewolucji, możemy zbaczać w stronę esencjalizmu, co uniemożliwia nam zaakceptowanie oraz zrozumienie różnorodności i zmienności gatunków. W odniesieniu do ludzi esencjalizm to idea głosząca, że mamy wrodzoną naturę, która czyni nas tym, kim jesteśmy. Esencjalizm płciowy sugeruje, że ludzie mają niezmienną ukrytą męskość lub żeńskość, która kształtuje u nich odpowiednio męskie i kobiece cechy. Esencjalizm rodzi wiele problemów, zwłaszcza gdy konkretne ideologie zakładają, że prawa człowieka są związane z konkretnymi częściami ciała. Przykładem takiego postrzegania problemu są radykalne feministki, grupa szczególnie oddana esencjalizmowi związanemu z binarnością płci, wykluczająca osoby trans. Taka postawa jest krzywdząca dla wszystkich ludzi, a szczególnie prześladowcza i niebezpieczna w odniesieniu do osób niebinarnych i transpłciowych.
Nonesencjalizm dostrzega jednak nasze różnice i naszą różnorodność – to, że każdy z nas jest niepowtarzalny i istnieje w niepowtarzalnym otoczeniu kulturowym oraz środowiskowym. Postrzeganie cyklu miesiączkowego jako doświadczenia przypisanego wyłącznie kobietom i leżącego u podstaw definicji oraz natury „kobiecości” to pogląd esencjalistyczny. Każdy z nas doświadcza cyklów, płci fizycznej i biologicznej w niepowtarzalny i zróżnicowany sposób. Darwin i inni postdarwinowscy biolodzy rozumieli, że esencja gatunku nie jest jednorodna ani z góry ustalona, co stanowi klucz do zrozumienia doboru naturalnego – procesu stanowiącego podłoże ludzkiej ewolucji.
Zaletą myślenia jak biolog ewolucyjny jest to, że taka perspektywa buduje narrację, która może tworzyć bardziej sprawiedliwą i egalitarną kulturę. Zamiast traktować krew miesiączkową jako nieczystą klątwę dowodzącą, że jesteśmy niepowtarzalnie tajemnicze i niebezpieczne, myślenie w kategoriach biologii ewolucyjnej skłania nas do zadania istotnych pytań: Dlaczego rozwinął się u nas cykl menstruacyjny? Jakie zalety reprodukcyjne nam on zapewnia?
Mamy coraz więcej dowodów na to, że osoby miesiączkujące żyją według cyklicznego reprodukcyjnego rytmu, ponieważ nasze zbiorowe macice są „wybredne”. Oznacza to, że zwracają one uwagę na to, co zachodzi w ich wnętrzu i w czasie ostatnich kilku milionów lat podjęły kroki mające na celu zapewnienie skutecznej reprodukcji, utrzymując przy życiu osoby menstruujące i ich dzieci. Macica ewoluowała w ten sposób, żeby móc decydować o małym organizmie – zarodku, który powstaje po połączeniu plemnika i jajeczka. Dzieje się tak, ponieważ rozwój dziecka, nawet w najwcześniejszej, najmniejszej postaci, ma charakter inwazyjny i wymaga od organizmu dużych nakładów energii. Jeżeli dochodzi do ciąży, płód zagnieżdża się w macicy, podłącza się do naszego krwiobiegu, po czym przez najczęściej czterdzieści tygodni zwiększa rozmiary i rośnie w siłę, gromadząc składniki odżywcze pochodzące z naszego organizmu. Później następuje poród i musimy zajmować się dzieckiem jeszcze przez wiele lat.
Choć często traktujemy ciążę jako symbiotyczną relację między osobą ciężarną a jej dzieckiem, właściwie stanowi ona konflikt interesów genetycznych. Naszą podstawową motywacją ewolucyjną jest przetrwanie i reprodukcja. Im więcej energii płód pobiera z organizmu matki w postaci substancji odżywczych, tym większą ma szansę na przetrwanie i reprodukcję. To korzystne dla płodu, ale niezbyt korzystne dla matki. Jeżeli płód pobierze od matki zbyt dużo energii, będzie zagrażał jej przetrwaniu i zdolności do ponownego rozmnażania się. Ten dylemat – sytuacja, w której płód i ciało matki usiłują zmaksymalizować szanse na przetrwanie oraz potencjał reprodukcyjny – znany jest jako konflikt matczyno-płodowy. W celu obejścia tego problemu ewolucja i proces doboru naturalnego ukształtowały relacje między naszym ciałem a płodem w taki sposób, żeby płód mógł pobierać to, czego mu trzeba, a organizm mógł się bronić przed inwazją intruzów i oceniać zarodki pod kątem jakości, zanim zainwestuje w nie na dłużej.
W tym miejscu wkracza cykl miesiączkowy. Choć często sprowadzamy cykl menstruacyjny do fazy krwawienia, uznając go po prostu za comiesięczne utrapienie, niewygodę lub coś gorszego, w gruncie rzeczy mamy do czynienia z fizjologicznym rytmem niezbędnym do życia i kierowanym przez nasze współpracujące ze sobą układy hormonalne. Jeżeli chcemy się dowiedzieć, jak zadbać o zdrowie ogólne, musimy zrozumieć swój cykl. Ucząc się o cyklach, uczymy się o tym, co było przed nami, dlaczego takie jesteśmy, jak działa nasze ciało i jak je wspierać.
Podstawowe informacje na temat cyklu
Przyjrzyjmy się pokrótce fizjologii cyklu miesiączkowego, który możemy potraktować jako comiesięczną sekwencję zachodzących w jajnikach i endometrium (wyściółce macicy) zmian przygotowujących ciało do ciąży poprzez proces owulacji, a kończących się złuszczaniem wewnętrznej warstwy endometrium w przypadku braku ciąży. Pierwszy dzień miesiączki uznaje się za pierwszy dzień cyklu. Pierwsza faza cyklu – od początku miesiączki do momentu tuż przed owulacją – to tak zwana faza folikularna. Steruje nią estrogen – hormon, który reaguje na inny hormon: folikulotropowy (FSH 2) uwalniany w przysadce mózgowej. FSH daje jajnikom sygnał do uwalniania estrogenu, który pobudza wzrost i zagęszczanie endometrium i nakazuje śluzowi szyjkowemu stworzyć warunki dogodne dla plemników. W tej fazie jedna komórka jajowa przygotowuje się do uwolnienia się z jajnika. Moment uwolnienia się to początek drugiej fazy cyklu menstruacyjnego – jajeczkowania, które zostaje uruchomione przez inny hormon z przysadki, zwany hormonem luteinizującym (LH). Po ewolucji wkraczamy w trzecią fazę cyklu, zwaną fazą lutealną, w której dominującym hormonem jest progesteron, nakazujący przysadce zatrzymanie produkcji FSH i LH. Progesteron skupia się na zwiększeniu dopływu krwi do endometrium i zmniejszaniu jego grubości, tworząc w ten sposób środowisko sprzyjające potencjalnemu zarodkowi szukającemu ciepłego miejsca, w którym będzie się mógł zagnieździć i rozwijać przez najbliższych czterdzieści tygodni. Jeśli zarodek nie powstanie, warstwa endometrium nie zostaje zachowana i złuszcza się podczas menstruacji – czwartej i ostatniej fazy cyklu.
W cyklu miesiączkowym wyjątkowe jest to, że pozwala on endometrium przygotować się na ciążę bez sygnałów płynących od zarodka, a gdy nie dochodzi do ciąży, ta wewnętrzna warstwa zostaje wydalona. Proces ten zwany jest spontaniczną decidualizacją. Słowo „spontaniczna” odnosi się do faktu, że – inaczej niż u wielu innych ssaków – nasze ciało samoczynnie regeneruje wyściółkę i nie dostaje sygnałów od zarodka. Termin „decidualizacja” oznacza proces przygotowywania się do ciąży poprzez zmiany komórkowe zachodzące w macicy. U niektórych ssaków sygnały wysyłane przez zarodek informują macicę, że powinna przygotować się do ciąży. Pojawia się embrion, który sygnalizuje: „Jestem tu. Niech ta macica stanie się dla mnie wygodna!”. Ciało zwierzęcia reaguje, zagęszczając wyściółkę macicy. U człowieka, nawet gdy nie ma zarodka, hormony i układ odpornościowy każą naszemu organizmowi przygotować endometrium do selekcji zarodków, jeżeli jakiś się pojawi. Opiera się to na prostym założeniu: u innych ssaków to zarodek ma władzę, a w przypadku człowieka to my rządzimy.
Cykl miesiączkowy
Faza menstruacyjna: poziom estrogenu i progesteronu spada, wywołując menstruację – wydalanie złuszczonej wyściółki macicy.
Faza folikularna: obejmuje pierwszy dzień miesiączki i owulacji. Wzrost poziomu estrogenu prowadzi do odbudowywania się wyściółki macicy po menstruacji.
Faza owulacyjna: komórka jajowa zostaje uwolniona z jajnika pod wpływem wzrostu poziomu estrogenu i hormonu luteinizującego.
Faza lutealna: od owulacji aż do początku krwawienia wyściółka macicy przygotowuje się do ciąży lub do złuszczania błony śluzowej. W tej fazie utworzone po owulacji ciałko żółte (corpus luteum) wydziela estrogen i progesteron.
Spontaniczna decidualizacja pozwala też organizmowi określić jakość zagnieżdżonego zarodka. Ponieważ ludzkie embriony odznaczają się wysokim współczynnikiem anomalii genetycznych, spontaniczna decidualizacja ogranicza inwestowanie nakładów energii w zarodki z niewielkimi szansami na przetrwanie, a zwiększa szanse na sukces reprodukcyjny zdrowych zarodków.
W ciągu naszego życia endometrium cyklicznie złuszcza się i regeneruje średnio 400–450 razy (oczywiście jest to w dużej mierze zależne od liczby przebytych ciąż, karmienia piersią i stosowania antykoncepcji hormonalnej). Te przypływy i odpływy zwiększają szanse na sukces reprodukcyjny i przeżycie zarodka, pozwalając macicy decydować o tym, jakie zarodki będą mogły się zagnieździć w wąskim oknie sprzyjających warunków, zwanych dniami płodnymi. Największe szanse na ciążę przypadają na dni płodne – pięć dni przed jajeczkowaniem i w dniu owulacji. Można zajść w ciążę podczas okresu lub tuż po krwawieniu, zwłaszcza jeżeli twoje cykle trwają 21 dni, ale szanse na poczęcie w tym przedziale czasowym są bardzo niskie. Po upływie 24 godzin od owulacji szanse na zapłodnienie są praktycznie zerowe. Jako że ogranicza czas, w którym możemy zajść w ciążę, cykl menstruacyjny pełni funkcję strategii ewolucyjnej.
Kluczowa oznaka
Cykl menstruacyjny jest uznawany za równie ważny wyznacznik zdrowia, co ciśnienie krwi, tętno, temperatura i częstość oddechów. Są to dla nas kluczowe źródła informacji. Po pierwsze, dzięki nim możemy określić, czy mamy do czynienia z poważnym problemem natury medycznej. Po drugie, informacje te pomagają ustalić powagę sytuacji oraz to, w jakim stopniu nasz organizm reaguje na stres fizjologiczny i emocjonalny. Po trzecie, mogą pomóc w zdiagnozowaniu chorób przewlekłych.
To wszystko staje się bardziej zrozumiałe, kiedy przyjrzymy się na przykład ciśnieniu krwi. Pojedynczy odczyt świadczący o podwyższonym ciśnieniu mówi nam, że ciało reaguje na stresor, ale nie wiemy, czy jest to przypadkowe odstępstwo od normy, czy choroba przewlekła. Musimy monitorować ciśnienie w dłuższym okresie, aby się przekonać, czy mamy do czynienia z nadciśnieniem. Podobnie jest z cyklami miesiączkowymi – jeśli zwrócisz na nie uwagę, będziesz mogła zgromadzić cenne dane na temat sposobu reagowania organizmu na twój styl życia – dietę, nawyki związane ze snem i ćwiczeniami oraz poziomem stresu.
Jeżeli twój cykl miesiączkowy przebiega bez owulacji z powodu stosowania antykoncepcji hormonalnej lub korzystasz z hormonalnej terapii zastępczej dla osób transpłciowych, to nie oznacza, że jesteś chora. Istnieje wiele kontrowersyjnych opinii na temat tego, czy cykle menstruacyjne są nam w ogóle potrzebne. Z jednej strony ludzie twierdzą, że brak cyklu miesiączkowego jest sprzeczny z biologią i prowadzi do wielu problemów ze zdrowiem. Z drugiej strony niektórzy twierdzą, że okres nie ma żadnego medycznego uzasadnienia i modyfikowanie własnych procesów biologicznych nie powinno rodzić wstydu – zwłaszcza zważywszy na fakt, że krwawienie bywa bolesne. Całym sercem zgadzam się jedynie ze stwierdzeniem, że decyzja dotycząca doświadczania cyklu menstruacyjnego lub ewentualnego zablokowania go hormonami ma charakter bardzo osobisty i powinno się ją podejmować w zgodzie ze sobą.
Cyklów menstruacyjnych nie da się zredukować do postaci pojedynczego pomiaru; stanowią one część kontinuum, a każda faza jest źródłem nowych informacji lub biomarkerów, które pomagają nam na bieżąco poznawać własne procesy biologiczne. Do takich biomarkerów zaliczamy fizyczne oznaki, na przykład ilość i konsystencję śluzu szyjkowego czy długość cyklu. Mamy też dostęp do nieco subtelniejszych oznak, takich jak poziom energii czy stan emocjonalny. Wyżej wymienione fizyczne i niefizyczne wskaźniki naszego zdrowia menstruacyjnego są ważne i warto je znać oraz rozumieć, ale zwykle nie uczy się nas zwracania na nie uwagi. W amerykańskiej kulturze, również w nauczaniu, kładzie się nacisk na fazę krwawienia. Najważniejsze wydaje się naukowe wytłumaczenie cyklu menstruacyjnego, co sprawia, że pomija się kwestie jego doświadczania, choć zarówno nauka, jak i subiektywne przeżycia związane z cyklem są niezwykle ważne i mogą nam dostarczyć cennych informacji.
Medyczne podejście do zdrowia menstruacyjnego zwykle skupia się na regulowaniu krwawienia bez zwracania większej uwagi na owulację (chyba że staramy się zajść w ciążę) lub inne fazy cyklu. Owulacja w większym stopniu niż menstruacja pozwala nam na ocenę i zrozumienie naszego zdrowia w wieku reprodukcyjnym, gdyż jest ona starannie zaaranżowanym procesem fizjologicznym i kiedy doświadczamy go co miesiąc, otrzymujemy sygnał, że gruczoły i narządy wytwarzające hormony funkcjonują właściwie. Kiedy jednak nie dochodzi do jajeczkowania (mimo że nie zapobiegamy mu, przyjmując leki lub hormonalne środki antykoncepcyjne, ani nie stosujemy terapii zastępczej dla osób trans), dostajemy informację, że coś – styl życia, dieta, stres lub problemy ze zdrowiem – zakłóca pracę naszego organizmu. Skupiając się wyłącznie na fazie krwawienia, zachowujemy się tak, jakbyśmy czytały tylko zakończenie opowieści, omijając kluczowe szczegóły, które sprawiają, że cała historia ma sens. Często jedną z pierwszych oznak problemów ze zdrowiem jest zakłócona owulacja, po której następują nieregularne cykle. Bez zrozumienia owulacji i świadczących o niej biomarkerów tracimy okazję do dostrzeżenia anomalii naszego cyklu i podjęcia odpowiednich kroków, aby je wyeliminować.
Cykl miesiączkowy jest jak historia, która dostarczy nam więcej informacji, jeśli będziemy jej uważnie słuchać. Im lepiej ją pojmiemy, tym lepiej poznamy swoje ciało, a także zrozumiemy i docenimy zbiór systemów, którym ono jest. Niewiedza we wszelkich postaciach (bez względu na to, czy mówimy o analfabetyzmie, czy o niedostatku informacji na temat własnego ciała) sprawia, że decyzje podejmują osoby posiadające wiedzę, a nie te, których owe decyzje dotyczą.
Autorzy Palgrave Handbook of Critical Menstruation Studies (Przewodnik po najważniejszych badaniach na temat menstruacji) piszą, że menstruacja była wykorzystana przez ludzi u władzy do narzucania innym swojej woli, podtrzymywania stygmatyzacji i wielu innych niecnych celów, a ofiarami tego wszystkiego były osoby miesiączkujące. Autorzy wspomnianej książki sugerują, że nadszedł czas oddania władzy w ręce menstruujących, jednak żeby tego dokonać, musimy zacząć postrzegać menstruację przez pryzmat praw człowieka. Godność i możliwość samodzielnego podejmowania decyzji mają tu kluczowe znaczenie. Każda osoba doświadczająca menstruacji zasługuje na możliwość zrozumienia własnego ciała i stanowienia o nim.
Wiedza o własnym ciele – zyskiwanie informacji umożliwiających podejmowanie decyzji w kwestiach zdrowia – toruję drogę do ucieleśnienia, czyli poczucia pełnej jedności z własnym ciałem za sprawą zmysłów. Jednym z kroków na drodze do tej wiedzy i tego ucieleśnienia jest nauczenie się zwracania uwagi na bodźce cielesne. W następnym rozdziale przyjrzymy się historii hormonów – niepozornych związków chemicznych, które w bardzo istotny sposób wpływają na nasze doznania.
Dla naukowców odkrycie gruczołów dokrewnych i produkowanych przez nie hormonów przypominało odkrycie magii w naszym ciele; gruczoły były magiczną różdżką, a związki chemiczne, które wpływały na każdy narząd – magią. Nauka o narządach i gruczołach wydzielających hormony – endokrynologia – to tak rozległa dziedzina, że obejmuje zarówno naszą fizjologię, jak i psychologię. Hormony wpływają na to, kim jesteśmy, jak się zachowujemy, jak działa nasz układ odpornościowy i jak reagujemy na stres, z kim chcemy uprawiać seks i czy w ogóle mamy na niego ochotę, a także na nasz metabolizm, wzrost, sen, ciążę, poród, laktację i rodzicielstwo. Zmiany hormonalne zachodzące w ciele kształtują główne fazy naszego życia, w tym dojrzewanie, okres rozrodczy i wejście w etap menopauzy.
Odkrycie hormonów to osobliwa historia, w której dziwaczne eksperymenty łączą się z odrobiną szarlatanerii. Dla przykładu, starożytni alchemicy opracowali elixir vitae – źródło młodości – z roztartych jąder i jajników zwierząt. Tego typu eliksiry miały leczyć wiele dolegliwości, a ponadto zwiększać libido i spowalniać proces starzenia się. W 1889 roku Charles-Édouard Brown-Séquard, słynny numerolog i profesor medycyny z College de France, w wieku 72 lat ogłosił, że doświadczył niezwykłego odmłodzenia i przypływu sił, wytrzymałości i zdolności koncentracji, wstrzykując sobie mieszankę spermy, wyciągu z jąder psów lub świnek morskich oraz krwi pobranej z żył w jądrach.
Naturalnie Séquard ani inni naukowcy nie stosowali terminów „hormony” czy „endokrynologia”. Eksperymenty z eliksirem z narządów płciowych przeprowadzano na długo przed tym, jak w 1905 roku dwóch brytyjskich naukowców wymyśliło termin „hormony”, i zanim pojawiła się dziedzina endokrynologii. Aż do początków XX wieku naukowcy byli przekonani, że organizm wysyła sygnały wyłącznie za pomocą nerwów, ale układ nerwowy i układ hormonalny wykorzystują dwa różne sposoby komunikacji. Nerwy korzystają z neurotransmisji, czyli przesyłu sygnałów szlakami nerwowymi, zaś układ hormonalny korzysta z krwi i układu krążenia. Jeżeli nerwy to elektryczne sygnały telefoniczne przekazujące informacje do synaps, to hormony przypominają raczej listy pisane przez gruczoły i dostarczane poprzez krew do konkretnych komórek. Możesz też, wzorem autorki książek o tematyce medycznej doktorki Randi Hutter Epstein, potraktować hormony jako swoją wewnętrzną sieć Wi-Fi. Taka forma komunikacji, w której małe paczki związków chemicznych wywierają olbrzymi wpływ na nasze narządy i na funkcjonowanie naszego organizmu, zmieniła sposób, w jaki naukowcy postrzegają ludzkie ciało.
Zamiast szukać mikroskopijnych włókien nerwowych łączących narządy, naukowcy odkryli, że określone gruczoły w organizmie syntetyzują hormony i wysyłają je do krwiobiegu, gdzie łączą się z komórkami poprzez wyspecjalizowane receptory umieszczone w całym ciele. Gdy hormon połączy się już z receptorem, inicjuje kaskadę procesów komórkowych zmieniających naszą fizjologię oraz/lub nasze zachowanie. Łączenie się hormonów z receptorami wzmacnia odpowiedź komórkową, dlatego nawet bardzo niskie stężenie hormonów może wywrzeć ogromny wpływ na naszą biologię. Umiejscowienie receptorów pokazuje nam, gdzie dany hormon jest biologicznie aktywny. To szczególnie istotna informacja, która tłumaczy, dlaczego hormony płciowe mają wpływ na tak duży obszar ciała. Receptory hormonów płciowych są rozmieszczone w całym mózgu i w całym ciele. Można je znaleźć w wyspecjalizowanych komórkach mózgowych, zwanych komórkami glejowymi, w neuronach, w kościach, komórkach układu odpornościowego, w wątrobie i narządach płciowych – w macicy, piersiach i gonadach, czyli w jajnikach lub w jądrach.
Podobnie jak w przypadku większości funkcji naszego ciała, mózg koordynuje i reguluje syntezę i uwalnianie hormonów płciowych poprzez szlak komunikacyjny zwany osią HPO 1 (podwzgórze-przysadka-jajniki). Przed okresem dojrzewania na tej osi niewiele się dzieje, wskutek czego nasz poziom hormonów płciowych jest niski. Później jednak następuje gwałtowna zmiana. W okresie pokwitania oś HPO uaktywnia się, inicjując kaskadę zmian fizjologicznych. Wszystko zaczyna się od podwzgórza. Ta struktura wielkości migdała stanowi zaledwie 0,4 procent objętości naszego mózgu, ale pełni istotne funkcje. Odpowiada między innymi za utrzymywanie homeostazy fizjologicznej i za zarządzanie czynnością układu rozrodczego. Rolą podwzgórza jest wysyłanie impulsów do hormonów, które uruchamiają rozwój komórek jajowych w jajnikach, a także – wraz z innym znajdującym się w mózgu gruczołem, przysadką – kontrolowanie cyklu miesiączkowego.
Poznaj swoje hormony płciowe
Pod koniec lat 20. XX wieku badacze Edward Doisy i Edgar Allen zaczęli pobierać mocz od ciężarnych kobiet. Zdecydowali się na tę bezceremonialną procedurę, ponieważ interesowała ich aktywna substancja wydzielana w jajnikach, a duże jej ilości znaleźli w moczu. Usiłowali oczyścić i wyodrębnić estrogen, który – jak przypuszczano – był żeńskim hormonem płciowym, który sprawia, że kobiety są bardziej kobiece i różnią się od mężczyzn, obdarzonych własnymi, męskimi hormonami.
Próbki moczu pobranego od ludzi umożliwiły naukowcom zbadanie estrogenu, ale właściwie znaczna część wiedzy na temat hormonów płciowych opiera się na badaniach zwierząt. Świnie, bydło, konie i owce odegrały ważną rolę w niepowtarzalnych i często odpychających badaniach. Badając koński mocz w latach 30. XX wieku, naukowcy odkryli, że estrogen występuje zarówno u klaczy, jak i u ogierów, a u ogierów jest go nawet więcej. To odkrycie zaskoczyło naukowców i zburzyło ich ówczesne teorie oraz przekonania na temat hormonów płciowych.
Do tego czasu kobiece i męskie hormony płciowe wykorzystywano do opisywania nie tylko biologii, ale także zachowania. Hormony płciowe kobiet miały sprawiać, że są one dobrymi żonami i matkami, a kiedy wychodziły z tych ról, twierdzono, że to z powodu zakłócenia równowagi hormonalnej. Pogląd, że płeć biologiczna ma charakter binarny, a płeć psychologiczna – opozycyjny (kobiety kontra mężczyźni), jeszcze niedawno dominował w kulturze zachodniej i stanowił fundament naszego rozumienia biologii człowieka. Nic więc dziwnego, że wśród ówczesnych naukowców badających hormony byli wyłącznie mężczyźni, którzy na dodatek wyznawali zasadę determinizmu biologicznego, czyli wiarę w to, że ludzkie zachowanie ma charakter wrodzony, a przesądzają o nim czynniki biologiczne: geny, hormony czy rozmiar mózgu (w przeciwieństwie do czynników kulturowych lub geograficznych). Jednym z oczywistych i poważnych następstw determinizmu biologicznego było przekonanie, że płeć męska jest płcią naturalną i domyślną, w związku z czym mężczyźni są fizycznie i umysłowo lepsi od kobiet. Warto zaznaczyć, że determinizm biologiczny nie ma podstaw naukowych; to seksistowska ideologia manipulująca językiem nauki w celu marginalizacji innych, a zasadniczo każdego, kto nie jest białym cismężczyzną.
Po odkryciu, że zarówno klacze, jak i ogiery, a co za tym idzie, także ludzie z natury mają w sobie zarówno „żeńskie”, jak i „męskie” hormony płciowe, naukowcy musieli się zmierzyć z faktem, że męskość i żeńskość według ich własnej definicji nie są przeciwieństwami. Psycholog Herbert Evans określił zamęt, który zapanował w wyniku tego odkrycia mianem „epoki dezorientacji”. Fakt występowania estrogenu, progesteronu i testosteronu u wszystkich ludzi podważał naukowe oraz kulturowe przekonania na temat roli mężczyzn i kobiet. Odkrycie hormonów powoli utorowało drogę do lepszego zrozumienia zagadnień płci biologicznej i kulturowej. Badania wykazały, że płeć kulturową, którą można sprowadzić do wielu kwestii, takich jak cechy charakteru, zachowania czy podejście do seksu, oraz płeć biologiczną – biologiczny skład człowieka, jego hormony, cechy płciowe i chromosomy – powinno się traktować (cytując autora pewnej pracy naukowej) raczej w kategoriach „wymiarowych” niż „taksonomicznych”, odnosząc je do zupełnie innych kategorii niż dotychczas. Innymi słowy, nasza biologia nie jest binarna.
Testosteron i estrogen nie tylko występują jednocześnie w każdym ludzkim organizmie, ale są ze sobą powiązane. Jeżeli dany osobnik ma jądra, wytwarzają one testosteron. Jeżeli obecne w organizmie gonady to jajniki, narządy te (wraz z korą nadnerczy i tkankami obwodowymi) także produkują testosteron, ale w mniejszej ilości. Estrogen zaś powstaje wtedy, gdy specjalny enzym o nazwie aromataza przekształca testosteron w estrogen. Progesteron, kolejny stereotypowo „żeński” hormon (niekiedy zwany hormonem ciążowym), został przez naukowców wyodrębniony i oczyszczony z ciałka żółtego samic królika pięć lat po wyodrębnieniu i oczyszczeniu estrogenu zawartego w moczu. Podobnie jak w przypadku estrogenu, duże ilości progesteronu można znaleźć w organizmach posiadających jajniki, ale występuje on także w organizmach, które mają jądra.
Hormony oddziałują na mózg i ciało, wpływając na nastrój, zachowanie i fizjologię. Proporcje hormonów płciowych – testosteronu, estrogenu i progesteronu – decydują o naszych zewnętrznych i wewnętrznych różnicach. Mówiąc prościej: ludzie są zbudowani z tych samych składników, ale każdy organizm według innego przepisu. Choć ta metafora pasuje do wszystkich naszych części składowych aż do poziomu DNA, to jeśli chodzi o hormony, wygląd i funkcjonowanie naszych organizmów zależy od tego, gdzie są one produkowane, jak duże mają stężenie w naszej krwi i w jaki sposób wchodzą one w interakcje z naszymi układami i narządami.
W pierwszych tygodniach rozwoju zarodka wszyscy wyglądamy tak samo. Nasze ciało się rozwija, wytwarzając zalążki kończyn, a struktura mózgu staje się coraz bardziej złożona. Pod wpływem działania genów i hormonów gonady przechodzą skomplikowaną transformację. Do czasu rozpoczęcia procesu różnicowania płciowego rozwijający się zarodek nie odznacza się żadną hormonalną ani anatomiczną płcią i ma jedynie kod genetyczny (na przykład XX lub XY). Przez pierwszych pięć–sześć tygodni ciąży jedynie gen X ulega ekspresji w obu kodach genetycznych. Jego ekspresja jest często upraszczana i przedstawiana w formie tezy, że wszyscy ludzie zaczynają jako kobiety, ale gen X nie jest ani męski, ani żeński, co oznacza, że dokładniejsze jest stwierdzenie: wszyscy ludzie zaczynają życie od nierozwiniętych i niezróżnicowanych gonad. Po pięciu–sześciu tygodniach ciąży gonady mogą się przekształcić w jądra lub jajniki, podczas gdy zewnętrzne genitalia zmieniają się w członek albo wulwę, ale mogą też przybrać niejednoznaczny charakter, tak jak w niektórych przypadkach interpłciowości.
Randi Hutter Epstein pisze w swojej książce Pobudzeni. Skąd się wzięły hormony i jak kontrolują w zasadzie wszystko o skomplikowanym procesie różnicowania płciowego i o tym, w jaki sposób hormony decydują o wykształceniu się u zarodka jąder lub jajników i czy dojdzie do transpłciowości. Podsumowując ten złożony, wymagający precyzyjnego wyczucia czasu i dawek hormonów oraz sygnałów genetycznych proces, autorka stwierdza: „To cud, że każdy z nas rodzi się w obrębie tak zwanej strefy konwencjonalnej”. Nauka o hormonach skłania nas do postrzegania płci i tożsamości jako punktu na spektrum i przypomina, że w naturze regułą jest różnorodność, a nie jednorodność.
U osób miesiączkujących hormony produkowane w podwzgórzu, przysadce mózgowej i jajnikach wchodzą ze sobą w interakcje i nakazują ciału robić różne rzeczy w różnych porach miesiąca. Naszymi dominującymi hormonami płciowymi są estrogen i progesteron. To, co wiemy o tych (i wielu innych) hormonach, podpowiada nam, że wpływają one na całe nasze ciało, a nie tylko na układ rozrodczy. W następnych dwóch sekcjach dowiesz się właśnie o niektórych hormonach i o tym, w jaki sposób wpływają na cały organizm.
„Równowaga” hormonalna?
Pomimo wielu opinii, według których określone artykuły spożywcze, zioła lub inne produkty „równoważą” nasze hormony, pogląd, jakoby hormony znajdowały się w stanie równowagi lub jej braku, jest nieprecyzyjny. Termin „zaburzenia równowagi hormonalnej” zwykle funkcjonuje jako wytrych oznaczający złe samopoczucie, ale nie stanowi diagnozy medycznej. Hormony są niezwykle skomplikowane, a na nasze zdrowie wpływa ponad 50 różnych hormonów. Wchodzą one ze sobą w interakcje i oddziałują na różne narządy i układy. Jeżeli doświadczasz objawów, które uważa się za wywołane „zaburzeniami hormonalnymi”, takich jak tycie, PMS, zmęczenie, problemy ze snem, zmiany skórne czy wypadanie włosów oraz niepokój lub inne zmiany nastroju, warto poszukać ich przyczyn, które nie zawsze muszą mieć związek z hormonami. Do prawdziwych zaburzeń hormonalnych zaliczamy między innymi niedoczynność tarczycy, zespół policystycznych jajników (PCOS 2), nieregularne oraz/lub bezowulacyjne cykle miesiączkowe (cykle, w których nie dochodzi do owulacji), zbyt wysoką produkcję androgenów (na przykład testosteronu) i podwzgórzowy brak miesiączki, czyli sytuację, w której anoreksja (brak lub utrata apetytu) albo zbyt intensywne ćwiczenia bądź utrata wagi sprawiają, że podwzgórze nie daje sygnału do rozpoczęcia owulacji.
Wszelkie suplementy, produkty lub diety rzekomo detoksykujące lub resetujące hormony powinny być traktowane sceptycznie. W większości przypadków ogólny stan zdrowia, w tym zdrowie naszych hormonów, zależy od stylu życia i wymaga odpowiedniego odpoczynku, redukcji stresu i lepszego radzenia sobie z nim, aktywności fizycznej, zdrowej diety i unikania żywności przetworzonej, alkoholu oraz palenia tytoniu. Nie ma żadnych błyskawicznych metod ani tajnych składników lub receptur, które w magiczny sposób naprawią twoje hormony. Wszystko sprowadza się do codziennych wyborów, które pomagają nam dbać o zdrowie przez całe życie.
Estrogen
Estrogen możemy traktować jako główny regulator koordynujący złożone sygnały wysyłane między genami a komórkami i narządami. Wraz z rozpoczęciem okresu pokwitania estrogen odgrywa kluczową rolę w fizycznym rozwoju piersi, jajników, pochwy i macicy oraz pobudza comiesięczną produkcję śluzu szyjkowego, którego ilość wzrasta 30-krotnie w przedziale od początku menstruacji do jajeczkowania.
Estrogen steruje przepływem krwi w narządach rodnych, nawilżeniem pochwy, grubością i elastycznością tkanek pochwy oraz cewki moczowej. Pochwa, łechtaczka i srom, dno miednicy, pęcherz moczowy i cewka moczowa mają receptory estrogenu, co zapewnia im siłę i jędrność niezbędne do prawidłowego funkcjonowania pęcherza moczowego, jelit i narządów rozrodczych.
Estrogen wpływa także na czynność układu odpornościowego i na mikroorganizmy zamieszkujące nasze ciało. Odgrywa przy tym istotną rolę w tworzeniu środowiska sprzyjającego dominacji bakterii Lactobacillus, które tworzą prawidłowy mikrobiom pochwy. Zdrowy, bogaty w bakterie Lactobacillus mikrobiom pochwy zapewnia lepszą ochronę przed infekcjami, na przykład przed chorobami przenoszonymi drogą płciową, usprawniając bariery immunologiczne w komórkach błony śluzowej pochwy.
W układzie mięśniowo-szkieletowym estrogen zwiększa zawartość kolagenu w tkance łącznej i zwiększa siłę oraz masę mięśni. Wpływa też na porost włosów, co tłumaczy, dlaczego w okresie dojrzewania wyrastają nam włosy łonowe oraz pod pachami i dlaczego gwałtowny spadek poziomu estrogenu po porodzie może skutkować wypadaniem włosów. Nasza skóra – zawartość kolagenu, grubość, nawilżenie, pigmentacja i jej ogólny wygląd – również zmienia się pod wpływem tego hormonu zarówno w czasie cyklu miesięcznego, jak i przez całe nasze życie.
Choć estrogen postrzegany jest głównie jako hormon rozrodczy, ma on ogromny wpływ na rozwój i proces starzenia się naszego mózgu. Estrogen jest hormonem neuroochronnym, a badania wykazały, że wpływa on na funkcje i procesy regulujące, takie jak zachowania seksualne, apetyt i nawyki żywieniowe, temperatura ciała, poziom lęku i zdolności poznawcze. Ponieważ poziom estrogenu osiąga maksymalną wartość, gdy jesteśmy u szczytu płodności, a jego receptory znajdują się w całym ciele i mózgu, badacze przez lata zastanawiali się, czy nasze ciało sygnalizuje poziom płodności potencjalnym partnerom za pomocą zachowań, wyglądu i oznak fizjologicznych.
Ten krótki przegląd podstawowych informacji o estrogenie i jego zróżnicowanym działaniu podpowiada nam, że hormon ten jest czymś więcej niż tylko „żeńskim” hormonem płciowym. W znacznym stopniu wpływa na kluczowe i podstawowe funkcje i uczy nas, że nie należy sprowadzać roli hormonów płciowych wyłącznie do płci.
Cztery estrogeny
Estrogeny – owszem, jest ich więcej niż jeden! – to grupa chemicznie podobnych hormonów sterydowych. Do najpowszechniejszych estrogenów zaliczamy estron (E1 – dominuje w trakcie menopauzy), estradiol (E2 – dominuje w okresie rozrodczym, gdy nie ma ciąży) oraz estriol (E3 – dominuje w okresie ciąży). Czwarty – estetrol (E4) – to estrogen związany z ciążą, syntetyzowany w wątrobie płodu. Najsilniej działającym estrogenem, tym, który zwykle mamy na myśli, mówiąc o tym hormonie, jest estradiol. W działaniu każdego typu estrogenu pośredniczą receptory estrogenowe. Gdy estrogen łączy się z receptorem estrogenowym, wywołuje zmiany zachodzące w komórkach. Estradiol uznawany jest za najsilniej działający estrogen, ponieważ inicjuje znacznie więcej zmian komórkowych i znacznie szybszy wzrost niż inne estrogeny uznawane za słabe. Kiedy w dalszej części tej książki zobaczysz termin „estrogen”, będzie się on odnosił właśnie do estradiolu, o ile nie zostanie to inaczej sprecyzowane.
Progesteron
Podczas gdy poziom progesteronu osiąga punkt szczytowy tuż przed owulacją i ponownie w połowie fazy lutealnej (druga połowa cyklu po owulacji, przed menstruacją), poziom progesteronu pozostaje niski w pierwszej połowie cyklu, rosnąc powoli do momentu, aż stanie się dominującym hormonem w fazie lutealnej. Myśląc o tych dwóch hormonach, możesz sobie wyobrazić morskie fale o nieco przesuniętej w czasie maksymalnej wysokości, oddziałujące na siebie nawzajem w skomplikowanym tańcu naszego cyklu.
Progesteron pełni funkcję związku chemicznego zmieniającego priorytety mózgu i reszty organizmu. Kojarzony jest z obniżoną skłonnością do zachowań seksualnych, choć w okresie jego dominacji wciąż może dojść do stosunku. Niektóre badania sugerują, że popęd płciowy w fazie lutealnej służy utrzymaniu silnych więzi i relacji z partnerem, ale autorom innych tego typu badań nie udało się potwierdzić tej tezy. Seks, podobnie jak hormony, jest dynamiczny i nie da się go sprowadzić do jednej zmiennej. Wiąże się on ze wszystkimi pozostałymi czynnikami, a każdy z nas inaczej go odbiera.
Tuż przed owulacją poziom progesteronu zaczyna rosnąć. Ciałko żółte, przejściowy gruczoł dokrewny, od którego łacińskiej nazwy pochodzi nazwa fazy lutealnej, pojawia się po owulacji, uwalniając progesteron i estrogen. Rośnie w siłę wraz z postępem fazy lutealnej, ale może przetrwać tylko w sytuacji, gdy ciąża doprowadza do uwolnienia ludzkiej gonadotropiny komórkowej (hCG 3). Bez hCG ciałko żółte przestaje funkcjonować i ulega rozpadowi. W wyniku tego następuje spadek poziomu zarówno progesteronu, jak i estrogenu, co wywołuje menstruację.
Progesteron, którego nazwa pochodzi od łacińskiego wyrażenia pro gestationem4, jest znany głównie z roli, jaką odgrywa w utrzymaniu ciąży. Wzrost poziomu progesteronu sprawia, że śluz szyjkowy się zagęszcza, nie przepuszczając plemników. Podczas gdy estrogen daje błonie śluzowej macicy sygnał do zagęszczania i rozrostu, progesteron nakazuje jej zaprzestać dalszego rozrostu i zacząć wytwarzać związki chemiczne zwiększające przepływ krwi, stabilizując tym samym przygotowanie na potencjalną implantację zarodka. Rolą progesteronu jest zatrzymanie procesu uwalniania komórek jajowych przez jajniki. Zatrzymując owulację, progesteron chroni potencjalnie zapłodnioną komórkę jajową rozwijającą się w macicy. Utrzymuje tym samym ciążę, stabilizując środowisko w endometrium oraz wpływając na metabolizm, w tym na wykorzystywanie glukozy i insuliny oraz na sposoby i miejsca odkładania się tłuszczu, a także na czynność wątroby, co jest kluczowe dla zaspokojenia zwiększonego zapotrzebowania na energię wynikającego z ciąży. Chociaż progesteron jest kluczowy dla rozwoju płodu, jego wpływ na organizm znacznie wykracza poza kwestie związane z ciążą.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
CZĘŚĆ DRUGA
Dostępne w wersji pełnej
CZĘŚĆ TRZECIA
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
TYTUŁ ORYGINAŁU:
Cycles: The Science of Periods, Why They Matter, and How to Nourish Each Phase
Redaktorka prowadząca: Marta Budnik
Wydawczyni: Katarzyna Masłowska
Redakcja: Anna Poinc-Chrabąszcz
Korekta: Małgorzata Lach
Projekt okładki i wnętrza: Amy Sly
Ilustracje: © Fátima Bravo
Opracowanie graficzne okładki: Łukasz Werpachowski
Copyright © 2023 by Amy J. Hammer
Illustrations © 2023 by Fátima Bravo
This translation of Cycles is published by
Wydawnictwo Kobiece by arrangement with Shambhala Publications, Inc. and Macadamia Literary Agency, Warsaw
Copyright © 2023 for the Polish edition by Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.
Copyright © for the Polish translation by Bartłomiej Kotarski, 2023
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie I
Białystok 2023
ISBN 978-83-8321-757-4
Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk