Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy można DZISIAJ dobrze wychować dzieci? - To wcale nie jest pytanie retoryczne, ale bardzo uzasadniona obawa, którą czuje wielu rodziców, obserwując zmiany we współczesnym świecie.
Co to znaczy „DOBRZE wychować”? To pytanie równie istotne. Żeby dziecko było „grzeczne”? Żeby słuchało mamusi i tatusia?
Z założenia każdy chce wychować dziecko dobrze, najlepiej, aby stało się wolnym człowiekiem, umiało wybierać dobro, a odrzucać zło, aby było zdolne do miłości. Ale JAK to zrobić w świecie pełnym zagrożeń, szalonych teorii wychowawczych, ogromnego wpływu rówieśników, mody i mediów społecznościowych?
Okazuje się, że pomimo zmieniających się okoliczności, istnieją uniwersalne PRAWDY, wskazujące kierunek dobrego wychowania dzieci, w którym rola rodzica polega na stawaniu się najbliższym i najlepszym współpracownikiem Boga.
Znajdziesz tu odpowiedzi na pytania:
Kim powinieneś być dla swojego dziecka?
Z jakimi zagrożeniami możesz spotkać się Ty i Twoje dziecko?
Kiedy dziecko powinno słuchać mamy, a kiedy taty?
Jaki jest skuteczny sposób, aby dziecko posprzątało pokój?
Jak wspólnie z dzieckiem przechodzić przez kryzysy?
Jak rozmawiać o seksie z małym i dorastającym dzieckiem?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 116
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Książkę tę dedykuję naszym Dzieciom,
by doceniły i krytycznie oceniły nasze wysiłki
wychowawcze, by w wychowaniu swoich dzieci
(naszych wnuków) wykorzystały doświadczenia
dobre, a uniknęły powielania naszych błędów
OD AUTORA
Czy można dzisiaj dobrze wychować dzieci? Co to znaczy „dobrze”? Żeby były grzeczne? Żeby się dobrze uczyły? Żeby słuchały mamusi i tatusia?
Dla mnie „dobrze” znaczy: ku dobru. By pragnęły zostać dobrymi ludźmi i stawały się nimi. By w tym celu gotowe były podejmować niezbędny trud samowychowania, trud własnego rozwoju. By marzyły o osiągnięciu pełnej wolności wewnętrznej, pozwalającej w każdych okolicznościach i bez względu na cenę wybierać dobro i odrzucać zło (i cierpliwie do tego zmierzały). By nieomylnie rozróżniały, co jest dobre, a co złe, czyli by miały właściwą hierarchię wartości – zgodną z naturą człowieka (a dla wierzących – z planem Stwórcy). By były nastawione na bezinteresowne czynienie dobra w świecie i rzeczywiście to dobro czyniły. By umiały doceniać i czerpać dobro z otoczenia, ale też skutecznie bronić się przed złem atakującym je ze świata. I wreszcie, by umiały przyjmować z wdzięcznością dobro, którym inni ludzie je obdarowują. A docelowo, by wybrały dobrą drogę życiową (drogę miłości) i na tej drodze wytrwały wiernie, do końca, aż do śmierci. Dla wierzących trzeba by dodać rzecz najistotniejszą: by żyjąc uczciwie i korzystając obficie z łask sakramentalnych, po śmierci osiągnęły dobro najwyższe, czyli wieczne zbawienie. Takie jest moje widzenie dobrego wychowania dzieci.
Warto na starcie jasno nazwać cel wychowania. Bo przecież każdy rozumny człowiek, podejmując jakąkolwiek aktywność, powinien rozpoczynać od pytania o sens i cel podejmowanych działań. Pominięcie tego fundamentalnego pytania może uczynić jego działania bezsensownymi i bezcelowymi.
Jedynym godnym człowieka sensem i celem życia jest miłość rozumiana jako bezinteresowny dar z siebie samego. Łatwo zauważyć, że człowiek może dać tylko to, co sam posiada. Ilu ludzi bezskutecznie marzy o wielkiej miłości, której nigdy nie przeżyją, ponieważ nie są panami samych siebie. Nie mogą siebie ofiarować, bo sobą nie władają. Rządzą nimi pobudzenia podkorowe, pożądania, nałogi. Wychowanie ma doprowadzić człowieka do pełnego zapanowania rozumem i wolą nad swoim życiem. Do wolności wewnętrznej i tym samym do zdolności ofiarowania siebie w miłości. Wychowanek powinien zapragnąć miłości w życiu i wybrać swoją drogę miłości (małżeństwo, kapłaństwo, życie zakonne). Dojrzałość umożliwia mu wierne wytrwanie na obranej drodze miłości do końca życia, a to z kolei gwarantuje szczęście na ziemi i w wieczności.
Niepodważalny wpływ na wychowanie dziecka mają rodzice i najbliższa rodzina. To oni świadomie powinni ukierunkowywać rozwój dziecka na dobro, które sami uważają za najważniejsze. W rodzinie kształtują się zręby osobowości, poglądy na świat wartości i wiara. Nie wolno jednak lekceważyć czynników zewnętrznych, czyli kulturowych, oddziałujących na dziecko. Wielki wpływ mają przedszkole, szkoła, Kościół (wpływ raczej malejący), media elektroniczne (wpływ rosnący), kultura masowa, panujące mody i zwyczaje. O sile oddziaływania w dużym stopniu decyduje czas kontaktu dziecka z danym czynnikiem. (Przerażeniem napawają wyniki badań, według których przeciętny młody człowiek spędza ponad siedem godzin dziennie z mediami elektronicznymi).
Im większa jest zgodność oddziaływań czynników zewnętrznych z rodziną, tym łatwiej i harmonijniej przebiega proces wychowania. Niestety, gdy istnieje rozbieżność w patrzeniu na wartości rodziny i świata zewnętrznego, rodzice muszą podejmować wysiłki neutralizacji złych wpływów zewnętrznych. Uchronienie dzieci przed negatywnym wpływem świata zewnętrznego jest niezmiernie trudne, prawie niemożliwe. Rzecz jasna, może się zdarzyć (nie tylko teoretycznie), że to oddziaływania kulturowe chronią przed złym wpływem najbliższej rodziny (myślę tu o rodzinach jawnie patologicznych). Nie można jednak mylić pojęć. Interwencja państwa (przez różne instytucje), a nawet stanowione prawo wywierające wpływ na rodziny zdrowe, by wychowywały dzieci ku... patologii, jest niedopuszczalnym nadużyciem, dramatem, niestety rozgrywającym się we współczesnym świecie. Dzieje się tak, przykładowo, pod pretekstem edukacji seksualnej czy walki z rzekomą przemocą. Jawnie namawia się już przedszkolaki (!) do działań autoerotycznych (samogwałt), uczniów szkoli się we współżyciu z użyciem antykoncepcji, dostarcza się dzieciom środki poronne, zapewnia dziewczynkom dostęp do aborcji bez wiedzy i zgody rodziców, zaburza w młodych ludziach poczucie tożsamości płciowej, wmawiając im, że płeć nie jest obiektywną rzeczywistością i może być ustalana na drodze wolnego wyboru (gender), promuje się seksualne związki jednopłciowe, zrównując je w prawach z normalnymi, heteroseksualnymi małżeństwami. Pod pretekstem ochrony najmłodszych odbiera się dzieci normalnym, zdrowym rodzinom, niekiedy wyłącznie na podstawie donosu sąsiadów... Niestety, to wszystko (i wiele więcej) dzieje się we współczesnym świecie w majestacie stanowionego, chorego prawa. Zawsze jest to obudowane frazeologią wielkiej troski o dobro wychowanków.
W świetle powyższych rozważań ważnym zadaniem wychowawczym dla rodziców stało się ochranianie dzieci przed szkodliwymi wpływami świata zewnętrznego. Rodzice muszą się dziś zastanawiać, jak bronić dziecko przed niewłaściwym środowiskiem rówieśniczym, jak pomóc dziecku w znalezieniu dobrych przyjaciół. (Ułatwione zadanie mają tu rodzice będący wraz z dziećmi we wspólnotach religijnych). Jeszcze groźniejsze stają się dziś media elektroniczne. Z jednej strony są tam niebezpiecznie, łatwo dostępne treści (np. przemoc, pornografia, magia...), a z drugiej media elektroniczne są tak atrakcyjne, że coraz częściej prowadzą do uzależnienia od nich samych. Na nasze dzieci czyhają ponadto profesjonalnie zastawiane pułapki, zwykle zakamuflowane pięknymi hasłami typu: miłość, troska, prawdziwe dobro dziecka. Myślę tu o sektach, grupach przestępczych, ale także o starannie przygotowanych do manipulowania młodym człowiekiem edukatorach seksualnych. Młodym grożą też łatwo dostępne używki, od alkoholu zaczynając, przez tzw. dopalacze, na najsilniejszych, śmiertelnie niebezpiecznych narkotykach kończąc. Problem najróżniejszych uzależnień staje się plagą naszych czasów. Coraz częściej ludzie akceptują swoje nałogi, tłumacząc, że robią to, bo lubią, chcą, mają na to ochotę, są wolni i mają prawo robić, co im się zachce! O ironio, najtragiczniejsza utrata własnej wolności (przez uzależnienie) nazywana jest wolnością!
Stanowczo należy zaznaczyć, że świętym i niezbywalnym obowiązkiem rodziców jest wprowadzenie dzieci w świat wartości. Muszą oceniać, co dobre, a co złe, i wzbudzać tęsknotę do dobra, a niechęć do zła. Wszystkie wizje wychowawcze, które tego nie szanują, są z gruntu fałszywe, szkodliwe i powinny być eliminowane.
W książce, którą trzymacie w rękach, znajdziecie odpowiedzi na wiele pytań nasuwających się w związku z wychowaniem dzieci w dzisiejszym niełatwym świecie. Dowiecie się, jak unikać zagrożeń – także tych, o których pisałem wyżej, jak radzić sobie z trudnościami na różnych etapach wychowania, w końcu – najważniejsze! – jak wpoić dzieciom i dorastającym młodym ludziom właściwy system wartości, aby nasz wychowanek mógł stać się wolnym, szczęśliwym człowiekiem, zdolnym do budowania trwałych relacji – do przyjęcia miłości i obdarzania nią innych.
Jacek Pulikowski
Czy można dzisiaj dobrze wychować dzieci? I co znaczy „dobrze”? Dobrze, to znaczy tak, by stali się dobrymi ludźmi. Dzieci należy wychować do dobra. Dobra, które one będą potrafiły dać światu, ale również dobra, które zaczerpną z tego świata. Takie wychowanie jest możliwe, lecz nie jest łatwe.
Bardzo często publikacje o wychowaniu proponują różnego rodzaju mniej lub bardziej sprawdzone techniki, sposoby, chwyty. Jak zrobić, żeby było dobrze. Niestety, nie do końca tak to działa. Wychowanie dzieci to poważna sprawa, zwłaszcza że przeciwnicy naszych dzieci są dobrze zorganizowani i atakują je profesjonalnie. Nie wolno nam wyskakiwać z szabelkami na czołgi. Musimy się wyposażyć w pewną i sprawdzoną aparaturę, w pewną i sprawdzoną wiedzę, w bardzo konkretne narzędzia, które pozwolą nam skutecznie bronić dzieci przed złem tego świata, a także właściwie selekcjonować i dopuszczać do nich tylko to, co dobre.
Świat nie jest dzisiaj przyjazny i bezpieczny, zwłaszcza dla młodego człowieka. Rodzice muszą posiadać konkretną wiedzę i umiejętności, żeby przez ten zewnętrzny, niekiedy brutalny obszar, w którym nasze dzieci będą wzrastać, przeprowadzić je bezpiecznie.
Podczas przygotowywania tego opracowania wypisałem sobie rzeczy absolutnie najważniejsze, o których nie wolno mi zapomnieć. I wyszła całkiem spora lista. To są rzeczy oczywiste, a jednak – w przypadku wielu z nich – wcale nie tak powszechnie akceptowane.
Przede wszystkim trzeba jasno powiedzieć, że pierwszymi wychowawcami – i to niezastąpionymi – są rodzice. Nikomu nie wolno pozbawiać rodziców prawa do wychowania ich dzieci.
A takie próby znamy z historii i ciągle pojawiają się na nowo. Dziś staje się powszechne narzucanie programów szkolnych wbrew woli rodziców. Co gorsza, są to próby idące coraz dalej, i to niestety w kierunku zła i deprawacji, zwłaszcza w dziedzinie seksualności. Oponentów (rodziców) karze się, a nawet odbiera się im dzieci.
Rodzice mają prawo wychowywać swoje dzieci
Po drugie, dziecko, czyli nasz wychowanek, jest osobą ludzką i z tego tytułu posiada swoją godność, dodajmy: godność niezbywalną. Dla katolika jest jasne, skąd wypływa ta godność. Z dwóch źródeł: raz z wcielenia (Chrystus wszedł w ciało człowieka i tym samym podniósł godność człowieka), a dwa z odkupienia (Bóg umarł za człowieka). Ludzie, którzy mają inne światopoglądy, zawsze będą snuli swoje teorie. Będą na przykład rozważać pochodzenie człowieka od małpy. Ja osobiście zawsze będę stał na stanowisku, że od małpy nie pochodzę. A jeśli ktoś wierzy, że pochodzi – to jego sprawa.
Dziecko jest osobą ludzką i ma z tego tytułu niezbywalną godność
A zatem dziecko jest osobą i nie wolno naruszać jego godności. Nie wolno też odebrać mu wolnej woli. Czasem powinno się je do czegoś delikatnie przymusić dla jego dobra (którego jeszcze nie rozumie), ale z uszanowaniem ludzkiej godności dziecka.
Skoro dziecko jest osobą, nie wolno też nam – opiekunom i wychowawcom – przekraczać granic jego intymności. Bardzo wielu rodziców zapomina o tym i narusza intymność dzieci. Naturalnie przyjdą nam do głowy w tym momencie głównie przykłady o podłożu seksualnym, ale naruszenie intymności może też mieć inny wymiar: czytanie korespondencji, przeglądanie osobistych zapisków, pamiętników i tak dalej. Niektórzy rodzice niestety bez oporów wkraczają w ten świat i czasem bardzo niegodziwie wykorzystują pozyskaną z tych źródeł wiedzę.
Owszem, mogą zdarzyć się sytuacje, kiedy trzeba przekroczyć granicę intymności dziecka. Na przykład gdy wychowankowi zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo, a jego pamiętnik jest jedynym źródłem informacji o tym zagrożeniu. Wtedy przegląda się go jednak nie z ciekawości, ale po to, by dziecko ratować. Generalnie dziecko ma prawo do intymności i nie może być traktowane jak rzecz. (Zresztą żadnego człowieka nie wolno traktować przedmiotowo, a to się niestety współcześnie dzieje wokół nas. Choćby w tym najbardziej oczywistym wymiarze seksualnym – ludzie się sprzedają, sprzedaje się ludzi). Skoro dziecko nie jest rzeczą – jest osobą ludzką – to rodzice nie są jego właścicielami.
Rodzice nie są właścicielami dziecka
Po trzecie, rodzice powinni być pięknym i pociągającym przykładem dla własnych dzieci. Dawanie dobrego przykładu jest najsilniejszym i najskuteczniejszym argumentem wychowawczym. Dzieci chcą być takie, jak tata i mama. Mama staje się dla dzieci wzorcem kobiecości. Ma być więc delikatną, subtelną, wrażliwą i piękną kobietą. Ojciec natomiast – wzorzec męskości – winien być odpowiedzialnym, mądrym, opanowanym mężczyzną i bohaterem dla swoich dzieci. Prócz tego, że mama i tata mają pokazywać dzieciom wzorce kobiecości i męskości, muszą jeszcze stać się wzorcem relacji damsko-męskiej – miłości małżeńskiej. A dzieci, patrząc na rodziców, albo zatęsknią za założeniem rodziny, albo my, dorośli, w ogóle obrzydzimy im chęć stworzenia własnej rodziny.
Dzieci chcą być takie jak tata i mama
Wielu ludzi zupełnie nie dostrzega tych mechanizmów. Nie widzą na przykład tego, że rodzice – jeśli chcą dobrze wychować dzieci – powinni mieć wspólny, spójny i jednoznaczny system wartości. Bo nie da się wychować człowieka bez wartości. I to już nawet nie chodzi o sposoby egzekwowania różnych wymagań. Ale wychowanie musi być oparte na spójnym i konsekwentnym systemie wartości.
Nie da się wychować człowieka bez systemu wartości
Tu taka mała dygresja praktyczna. Kiedy dziecko jest malutkie, w kwestiach wychowawczych należy bardziej zaufać kobiecie, bo ona ma lepsze wyczucie, co z tym dzieckiem da się zrobić, jakie są jego aktualne możliwości i ograniczenia. Ale – Drogie Czytelniczki – błagam Was, jeśli wychowujecie nastolatka, wierzcie bardziej mężczyznom, nawet jeśli się Wam wydaje, że Wasze dziecko nadal jest malutkie. I nawet jeśli mężczyzna trochę za ostro – Waszym zdaniem – je skarci, to pamiętajcie, że nieco rygorystyczne potraktowanie nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
Rodzice muszą więc mieć wspólny, jasny cel wychowania. Zastanówcie się, po co właściwie wychowujecie swoje dziecko. Jaki macie cel? Porozmawiajcie o tym. Bardzo często zdarza się na przykład, że mamie najbardziej zależy na tym, aby dziecko było grzeczne, zaś tata chce, żeby było twórcze. No i jak nastolatek zadaje niekonwencjonalne pytanie nauczycielowi (czego ślad pojawia się potem w dzienniku w rubryce: „Uwagi”), to tata się cieszy z otwartego umysłu syna, a mama uważa, że dziecko wstyd im przynosi i najchętniej wymierzyłaby mu karę. Musicie uzgodnić cel wychowania. Jeżeli tego nie zrobicie, będziecie się miotać i przepychać – często na oczach dzieci. Mama będzie podważać decyzję taty, tata – mamy, a dziecko będzie przysłuchiwać się temu coraz bardziej skołowane.
Uzgodnijcie cel wychowania.
Jeżeli tego nie zrobicie, będziecie się miotać i przepychać na oczach dziecka.
Kolejna rzecz, o której praktycznie się nie mówi: oboje rodzice powinni mieć plan, jak uruchomić w dziecku proces samowychowania. Niestety, temat samowychowania stał się w naszym świecie tematem tabu, a samo słowo zostało wykreślone ze słowników. A tak naprawdę gdyby nie było procesu samowychowania, to dzieci mogłyby dorosnąć tylko do poziomu rodziców. Rodzice dali to, co mieli, i na tym koniec. Ludzkość by się uwsteczniała!
Dzięki samowychowaniu rodzice mogą pomóc dzieciom, by były większe niż oni sami, by ich przerosły – i to powinno być celem każdego z nas, wychowawców. Oby nasze dzieci nas przerosły! Pamiętam, jak przed laty w książce Warto być ojcem napisałem dedykację mojemu synowi: „Janku, życzę Ci, żebyś w swoim ojcostwie przerósł mnie o głowę, to będzie mój największy życiowy sukces”. Tak, dzieci mają przerosnąć rodziców, ale nie stanie się to samo. Trzeba świadomie uruchomić w nich proces samowychowania.
Oby nasze dzieci nas przerosły!
Następną niezmiernie istotną sprawą jest odkrycie i zaakceptowanie talentów naszych dzieci. Dzieci mają różne talenty. Często my, rodzice, jesteśmy zupełnie oszołomieni odkrywanymi w nich zdolnościami. Mamy dzieciom pomagać odkrywać talenty i je rozwijać, a tymczasem bywa tak, że te ich talenty w ogóle nam nie pasują.
Mam znakomitego przyjaciela, pedagoga. Odkrył talenty muzyczne w swoich dzieciach (właściwie to nie on odkrył, tylko dzieci same odkryły). Najstarszy syn, gdy jego kolega z przedszkola szedł na przesłuchanie do szkoły muzycznej, uprosił mamę kolegi, żeby jego też wzięła. I kilka dni później dostali zawiadomienie, że syn zdał egzamin i został przyjęty do szkoły muzycznej. Okazało się, że cała trójka dzieciaków ma rewelacyjny słuch – dziś wszyscy grają na instrumentach smyczkowych, co więcej, dwoje z nich utrzymuje się z tego.
Na samym początku ojciec był przerażony. Wiele razy podczas naszych rozmów wyrażał poważne obawy, że życie muzyka jest trudne do pogodzenia z życiem rodzinnym. Trudno mu było zaakceptować perspektywę wieczorów i nocy spędzanych poza domem, wyjazdów związanych z koncertami. Ale jak młodzi zaczęli osiągać coraz lepsze wyniki, sprzedał samochód, żeby kupić dziecku instrument. Dziś jego córka ma szkołę nauki gry na skrzypcach, a syn komponuje we własnym domu (i wcale nie wyjeżdża na koncerty). Można? Można.
Odkryj, a następnie zaakceptuj talent swojego dziecka
Mamy odkrywać talenty w naszych dzieciach, lecz – uwaga! – niczego nie wolno nam im narzucać. Tatuś chciał być pianistą, więc katuje synka, który pod jego czujnym okiem musi ćwiczyć pasaże przez cztery godziny dziennie, gdyż uparł się, że zrobi z niego prawdziwego pianistę (a synek ma talent do gry, ale w piłkę nożną!). Babcia czuła powołanie, a wnuczek poszedł do seminarium. Takie historie niestety się zdarzają. A potem kariery kończą się tragicznie, bo następuje bunt – tylko czasem za późno.
Odkrywanie talentów w dzieciach to jedno z najważniejszych zadań nas, rodziców. Musimy przyglądać się naszym dzieciom. I jeżeli znajdujemy w nich jakieś szczególne uzdolnienia (ku dobru oczywiście), po prostu pozwólmy je naszym dzieciom rozwijać, niezależnie od tego, czy nam się to bardzo podoba, czy niespecjalnie.