Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Królowe epoki przepychu i upadku – Kamil Janicki powraca do historii silnych kobiet! Kontynuacja bestsellerowych Dam złotego wieku, na jaką czekaliśmy!
XVII wiek był stuleciem nieskrępowanej wolności, ale tylko dla tych, którzy nosili szlacheckie kontusze. Jednak być może było to przede wszystkim stulecie wyjątkowych kobiet? W dużej mierze dzięki nim trudny wiek XVII nie przeszedł do historii jako epoka ostatecznego upadku, ale srebrny okres dziejów Rzeczypospolitej…
W swojej najnowszej książce Kamil Janicki z doskonałym wyczuciem napięć i dramatów snuje opowieść o potężnych i ambitnych Francuzkach na polskim tronie: Ludwice Marii Gonzadze – żonie Władysława IV i Jana Kazimierza, oraz wielkiej miłości Jana III Sobieskiego – Marii Kazimierze d’Arquien, zwanej Marysieńką.
Ludwika Maria namawiała drugiego męża, by wytrwał w oporze przeciw Szwedom nawet w najczarniejszych chwilach niszczycielskiego potopu. To ona wizytowała polskie szańce pod Warszawą, a gdy starcia zbrojne dobiegły końca, podjęła konieczną – ale też skazaną na porażkę – walkę o reformę kraju. Maria Kazimiera jako siedemnastoletnia panna na wydaniu wyszła za Jana Zamoyskiego, gdy jednak mąż niespodziewanie umarł (mając zaledwie 37 lat), nie minęły dwa tygodnie, a Maria Kazimiera i pan Sobieski potajemnie stanęli na ślubnym kobiercu. Stało się to nie tylko za zgodą, ale wręcz pod naciskiem królowej, która – w myśl zachowanej relacji niemieckiego szpiega – przyłapała ich nocą „na uczynku”.
Oto wciągająca biografia przedstawicielek najświetniejszych arystokratycznych rodów Francji, którym udało się trzeźwo, dalekosiężnie i wytrawnie zagrać bardzo trudną kartą.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 490
• Dla Pani Matki •
ARIA URODZIŁA SIĘ, BY RZĄDZIĆ. Problem w tym, że miała rządzić Grekami, a na świat przyszła w środkowej Francji. Pierwszy dzień jej życia przypadł 18 sierpnia 1611 roku. Była czwartym z łącznie sześciorga dzieci swych rodziców, ale pierworodną córką. W epoce rozmiłowanej w przepowiedniach i ślepo wierzącej w prawdę zapisaną w gwiazdach rzecz jasna natychmiast zaczęto wróżyć, co spotka niemowlę w przyszłości, i stawiać dla niego ponoć naukowe horoskopy. Według jednego z pierwszych Maria miała przywdziać koronę i podporządkować sobie Greków. Dokładnie takiej wizji oczekiwał przecież jej ojciec.
Dziewczynka należała do jednej z najlepiej skoligaconych, najbardziej utytułowanych i najpotężniejszych rodzin we Francji. Spośród wszystkich jej przodków do szóstego pokolenia włącznie niemal jedna trzecia była stanu królewskiego lub nawet cesarskiego. Podobna liczba tytułowała się książętami. Ród, który można bez wahania nazwać też dynastią, nosił włoskie nazwisko Gonzaga. Od XIV stulecia rządził położoną na północy Italii Mantuą, a od XVI także Montferratem, niemal graniczącym z Francją. Dzięki świetnym małżeństwom przodków Maria pochodziła od despotów Serbii, banów Bośni, a nawet – choć za pośrednictwem bardzo odległych antenatów – od Paleologów rządzących niegdyś imperium bizantyńskim.
Nad Sekwanę ród Gonzagów został sprowadzony przez dziadka dziewczynki, Ludwika Gonzagę. Młodszy potomek diuka Mantui, niewidzący dla siebie przyszłości w ojczyźnie, w 1565 roku poślubił dziedziczkę dwóch tytułów książęcych – de Nevers oraz de Rethel. Na miejscu zrobił oszałamiającą karierę. Nie tylko dołączył do grona parów Francji – nielicznej, arystokratycznej śmietanki kraju – ale został też bliskim doradcą regentki Katarzyny Medycejskiej. Większość czasu spędzał w Paryżu lub w podróżach odbywanych w interesie dworu. Jego oficjalna siedziba znajdowała się jednak w burgundzkim Nevers, stolicy księstwa Nivernais, mieście słynącym z pięknej porcelany oraz z wielkiej liczby kościołów. Tam też rezydowała połowica księcia, Henrietta de Clèves: wybitna zarządczyni, wręcz bizneswoman epoki renesansu, tak dobrze zawiadująca majątkiem, że stała się główną kredytorką rodziny królewskiej.
Niemałe ambicje Ludwika oraz Henrietty przejął i pomnożył ich syn, Karol Gonzaga. Założył we Francji nowe księstwo d’Arches. Próbował utworzyć własny zakon rycerski. Włączył się też w rebelię przeciwko kolejnej regentce, Marii Medycejskiej. Jego największym marzeniem była jednak odnowa Bizancjum. Wierzył, że własne talenty, charyzma i mgliste koligacje wystarczą mu, by usunąć Turków znad Bosforu i zasiąść na konstantynopolitańskim tronie. Nie tylko traktował swój cel zupełnie serio, ale wręcz uczynił z niego życiową obsesję. Osobiście bił się z Turkami na Węgrzech, gdzie odniósł poważne rany. Za swoje pieniądze najął też pięć okrętów i opłacił pięć tysięcy żołnierzy z myślą o wielkiej krucjacie, jaką zdoła wywołać. Turcy nie bagatelizowali jego starań, nawet jeśli mieli do czynienia tylko z księciem, czyimś wasalem. Gdy greccy rebelianci zaczęli korespondować z Karolem Gonzagą, a także tytułować go „królem Paleologiem”, Konstantynopol wysłał przeciw nim dwadzieścia tysięcy zbrojnych.
Po raz pierwszy Karol otwarcie zgłosił swe pretensje do purpury w roku 1612: niedługo po narodzinach córki i po tym, jak przepowiedziano jej świetlaną przyszłość na drugim krańcu Morza Śródziemnego. Podczas gdy książę wcielał się w nowożytnego krzyżowca, opiekę nad dziewczynką sprawowała matka. Również ona była osobistością niepospolitą. Katarzynę de Mayenne z uznaniem określano jako femme de tête, kobietę z głową. Była odważna, inteligentna, uchodziła też za jedną z najpiękniejszych dam we Francji. Jej urokowi nie był w stanie się oprzeć nawet król Henryk IV Burbon. Adorował Katarzynę tak uparcie i nieustępliwie, że para książęca de Nevers, Rethel i d’Arches była zmuszona na dłuższy czas usunąć się z Paryża na prowincję.
Głównym rysem charakteru Katarzyny była jednak wyjątkowa pobożność. Zdaniem współczesnego komentatora ufundowała „bardzo wiele świątyń i klasztorów w różnych zakątkach swych ziem”. Wspierała też kolegia jezuickie, szpitale, przytułki. Przede wszystkim zaś postanowiła oddać dwie z trzech córek Kościołowi. Benedykta (urodzona w 1614 roku) i Anna (1616) miały spędzić życie w klasztorach, chwaląc Boga. Tylko najstarsza Maria pozostała w stanie świeckim. Jej przecież wróżono wielką przyszłość.
Sama księżna nie miała szansy przekonać się o tym, jak ułożyły się losy którejkolwiek z latorośli. Zimą 1618 roku znana domatorka, od dawna zrażona do dworu królewskiego, dała się przekonać do udziału w wielkim balu w Luwrze. Wyglądała ponoć oszałamiająco. Zaziębiła się jednak i już nie zdołała powrócić do zdrowia. Zmarła 8 marca w wieku zaledwie trzydziestu trzech lat.
Karol Gonzaga, do reszty opanowany swą idée fixe, oddał dzieci pod opiekę tutorów oraz rezydującej w Paryżu ciotki, księżnej Katarzyny de Longueville. Mali Gonzagowie nie musieli mieszkać kątem u krewnych czy znajomych księcia. Także w stolicy byli u siebie. W reprezentacyjnym centrum miasta, nad samą Sekwaną, wznosił się imponujący rodzinny pałac – hôtel de Nevers. Działkę w idealnym miejscu, na lewym brzegu rzeki, kupił już Ludwik Gonzaga, zresztą od samego króla. I choć nigdy nie wstawiono wszystkich przewidzianych skrzydeł, posiadłość imponowała zarówno formą, jak i skalą. Strzelistą ceglano-kamienną konstrukcję w najnowocześniejszym stylu zwieńczono stromym dachem z kominami tak wielkimi, że musiały przywodzić na myśl wieżyczki dawnych zamczysk. Górowała ona wyraźnie nad całą okolicą, a proporcje głównego pawilonu stanowiły swoiste odbicie jednego z najpiękniejszych skrzydeł Luwru, Pavillon du Roi. Na tyłach hôtel de Nevers znajdował się rozległy ogród, we wnętrzu zaś wspaniałe sklepienia zaprojektowane przez włoskich architektów i stanowiące absolutną nowinkę w Paryżu. Jeden z dworzan Gonzagów, obyty w świecie i rozmiłowany w sztuce Blaise de Vigenère, zapewniał, że z reprezentacyjnymi komnatami jego mocodawców nie mogły się równać nawet antyczne łaźnie Karakalli, najprawdziwszy cud Wiecznego Miasta.
Bryłę pałacu podziwiał każdy, komu przyszło gościć we francuskiej stolicy. Dom Gonzagów znajdował się niemal dokładnie naprzeciwko zamku królewskiego. Od Luwru dzieliło go dziesięć minut piechotą, od katedry Notre Dame niemal tyle samo. Potężny hôtel de Nevers, odbijający wszelkie ambicje i pretensje wielkich właścicieli, dominuje na dziesiątkach dawnych rycin i malowideł ukazujących Pont-Neuf – w czasach Marii najnowszy most Paryża, obecnie zaś najstarszy zachowany. Piękna przeprawa, spinająca dwa brzegi Sekwany oraz Île de la Cité, wyspę, na której przeszło dwa tysiące lat temu zaczęło się rodzić przyszłe Miasto Świateł, nadal zdobi francuską stolicę i ściąga miliony turystów, obserwujących stamtąd panoramę zabytkowej metropolii. Na miejscu hôtel de Nevers dzisiaj stoi jednak kwartał dziewiętnastowiecznych domów. O dawnej, zburzonej posiadłości Gonzagów przypomina tylko wąska ślepa uliczka biorąca od niej nazwę – rue de Nevers.
Mali książęta i księżniczki dorastali w dostatku, a nieobecny ojciec dokładał starań, by ich edukacja przebiegała we właściwym porządku. Karola Gonzagę interesował przede wszystkim rozwój synów. Dla Franciszka (urodzonego w 1606 roku), Karola (1609) i Ferdynanda (1610) zatrudniono całą grupę preceptorów. Świetni specjaliści zapoznawali ich z retoryką, literaturą, językami włoskim i niemieckim, ale też z matematyką, rysunkiem, tańcem, jazdą konną, malarstwem czy fechtunkiem. Chodziło o wykreowanie ludzi zdolnych w przyszłości zarządzać rodzinnymi włościami, bez potknięć obracać się na najświetniejszych dworach, a także... dźwigać wymarzoną koronę.
Paryski hôtel de Nevers – stołeczna rezydencja rodziny Gonzagów. Rycina ze schyłku XVI wieku.
Niezależnie od świetnych horoskopów do edukacji pierwszej córki książę nie przywiązywał równie wielkiej wagi. Niemniej Maria, obecna w komnatach tego samego pałacu, gdzie odbywały się lekcje starszego rodzeństwa, nieraz towarzyszyła braciom podczas nauki. Chyba szczególnie przypadły jej do gustu prywatne warsztaty malarskie prowadzone przez Daniela Rabela. Był to, jak wyjaśnia znawczyni francuskiej kultury Karolina Targosz, „sztycharz z upodobaniem utrwalający kwiaty i owady, zręczny karykaturzysta”. Nie wydaje się, by Gonzagówna posiadła za jego sprawą umiejętność szkicowania żartobliwych sylwetek, świetnie za to rysowała przedmioty, zwłaszcza kościelne sprzęty i paramenty liturgiczne. Bliscy ludzie będą w przyszłości chwalić także jej zainteresowanie nauką o perspektywie i zręczne ręce.
Na rozwój dziewczynki znacznie większy wpływ od Rabela wywarł człowiek, którego wprawdzie trudno byłoby nazwać pełnoprawnym tutorem, ale który miał w sobie o wiele więcej pasji i zaangażowania niż jakikolwiek nauczyciel. W hôtel de Nevers poza dworzanami i służbą mieszkał też syn guwernera książęcych synów. Michel de Marolles dopiero niedawno przekroczył dwudziesty rok życia, już był jednak poliglotą, wielkim miłośnikiem klasycznej literatury, absolwentem jezuickiego kolegium. Gdy Maria liczyła sobie jedenaście lat, postanowiono oddać ją pod opiekę tego obiecującego młodzieńca.
Michel ogromnie przejął się nową rolą. Nie tylko dla księżniczki, lecz także dla jej rodzeństwa pisał wiersze i komedie, organizował przedstawienia, dokładał starań, by w edukację włączać element zabawy. Za jego sprawą mała Maria poszerzała horyzonty, pochłaniała jeden po drugim przekłady dzieł wielkich rzymskich i greckich literatów. Z nieznanych i trudnych do wyjaśnienia powodów Marolles nie wpoił jej za to żadnego języka obcego, choć sam zajmował się już w tym czasie tłumaczeniami, także na zlecenie Karola Gonzagi. Maria nie nauczyła się szalenie popularnego na dworach Europy niemieckiego ani mowy swoich włoskich przodków. Mogła znać co najwyżej jakieś podstawy łaciny. Ani jej, ani reszty rodzeństwa nie uczono natomiast greki – choćby w elementarnym zakresie. I to mimo że książę de Nevers roił sobie, że wkrótce przeniesie się do Konstantynopola.
Młody Marolles nie tylko uczył, ale też notował wszystko, co go otaczało. Prowadził szczegółowy pamiętnik, który nawet wydał drukiem. Jest to bezcenne źródło wiedzy o dworze Gonzagów i o samej Marii. Na temat nastoletniej księżniczki początkujący preceptor stwierdził, że „doskonałość przymiotów umysłowych, potęgujących się z dnia na dzień” łączyła się u niej z wyjątkową urodą. Pierwszą pochwałę łatwo zweryfikować. Pasje rozbudzone przez Michela już stale będą towarzyszyć Gonzagównie, czyniąc z niej w przyszłości mecenaskę sztuki, kultury oraz rodzącej się w bólach nowoczesnej nauki. Skądinąd wiadomo, że księżniczka znała i rozumiała przełomową teorię Mikołaja Kopernika. Miała się też odznaczać, jak stwierdził pewien dworzanin, „wynalazczym umysłem”.
Kwestia wyglądu nastręcza więcej trudności. Na świetnym dworze Gonzagów nie brakowało malarzy, a dorastająca Maria nieraz musiała pozować im do portretów. Żaden z tych wizerunków się jednak nie zachował. Dysponujemy obrazami i rycinami dopiero z czasów, gdy księżniczka była dojrzałą, przeszło trzydziestoletnią kobietą. W wypadku niektórych portretów można co najwyżej podejrzewać, że opierały się na wcześniejszych wzorach – twarz i sylwetka arystokratki wyglądają bowiem wyjątkowo młodzieńczo.
Maria Gonzaga na miedziorycie z 1645 roku. Portret jest znany w wielu zbliżonych do siebie wariantach, zwykle niezbyt udanych.
Zestawiając konterfekty z relacjami ludzi znających Marię, łatwo dojść do przekonania, że Marolles nie był w swych opiniach odosobniony. Gonzagównę powszechnie uważano za pannę piękną. Była wysoka, zgrabnie zbudowana. Miała, co bardzo ceniono w tej epoce, regularne rysy, a także zdrowe i białe zęby (rzadkość na dworach XVII stulecia), idealnie prosty nos oraz zniewalający uśmiech. Jej cera była jasna, co uchodziło za oznakę dostojeństwa i dobrego urodzenia. Zdaniem części komentatorów była ciemną blondynką, inni uważali, że miała włosy kruczoczarne. Często wspominano jej piękne czarne oczy, na portretach zawsze wyraźnie uwydatnione i świdrujące swym spojrzeniem.
Jeśli czymś Maria nie mogła się pochwalić, to zdrowiem. W 1626 roku, gdy miała piętnaście lat i wracała z podróży do Szampanii, bardzo poważnie się rozchorowała. Charakter dolegliwości nie jest bliżej znany, symptomy były jednak tak niepokojące, że już spodziewano się rychłej śmierci. Lekarze wdrożyli wszelkie możliwe, nawet najbardziej inwazyjne terapie. Zapewne tylko spotęgowali problem. Potem zaś to sobie przypisali nieoczekiwany sukces. Maria z trudem i powoli odzyskała kondycję, choć osłabienie i obawy o nawrót choroby głęboko odcisnęły się na jej dalszym życiu. „Nie mogła oddawać się zajęciom i rozrywkom zbyt męczącym” – wyjaśnia historyczka Wanda Więckowska-Mitzner. – „Nie należała więc do kobiet często w owych czasach spotykanych, które na równi z mężczyznami lubiły polowania i dobrze władały bronią”. Zamiast łowów i wycieczek na prowincję pochłonęło ją życie salonowe. Czy też, by pozostać w zgodzie z językiem epoki, „gabinetowe”.
Od wielkich arystokratek XVII wieku oczekiwano, że będą organizować uczone dysputy, spraszać inne wysoko urodzone panie, opłacać poetów, pisarzy i tłumaczy. Te skromnie określane „kółka”, czy też „gabinety”, stanowiły kulminację intelektualnego i kulturalnego życia Paryża. Do najświetniejszych z nich mogli się dostać tylko wybrańcy, a bywanie w szczególnie cenionym gabinecie stanowiło wyróżnienia nawet dla diuków czy członków rodziny królewskiej. Z kolei młodym dziewczętom właśnie te spotkania, aranżowane i prowadzone przez damy będące wzorami klasy i towarzyskiego wyrobienia, dawały kluczową okazję do poszerzania edukacji.
Jeden z wielu stołecznych gabinetów prowadziła ciotka i opiekunka Marii, księżna de Longueville. Nie było to kółko najbardziej cenione czy wpływowe, ale też nie pomijano jego istnienia milczeniem. Na artystycznych wieczorkach u diuszesy bywał brat samego króla, książę Orleanu Gaston – nie tylko przedstawiciel domu panującego, lecz także następca tronu, jako że monarcha wciąż nie miał żadnego potomka.
Gaston w 1627 roku liczył sobie dziewiętnaście lat. Był emocjonalny, kochliwy, nieprzewidywalny... i świeżo owdowiały. W rezydencji księżnej de Longueville zetknął się zaś z piękną i tylko o dwa lata młodszą Marią Gonzagą. W prywatnym pamiętniku opiewał urodę dziewczyny, a także podkreślał, że była „cnotliwa i bardzo uduchowiona”. Trafiony strzałą Amora pisał dla niej sonety, ubiegał się o jej względy. Wreszcie postanowił, że ją poślubi. I to bez pytania kogokolwiek o zdanie.
• Źródła ilustracji
Biblioteka Narodowa / Polona, domena publiczna: s. 27
Wikimedia Commons, domena publiczna: s. 24