Demony przeszłości. Tom 2 - Monika Czugała - ebook

Demony przeszłości. Tom 2 ebook

Monika Czugała

4,7

Opis

Świat Aymary po raz kolejny legnie w gruzach. Tym razem młoda kobieta zostaje poddana próbie o wiele cięższej niż kiedykolwiek w życiu. Gdy w końcu jest pewna, że wszystko się ułoży, na jej drodze pojawia się Teo – młodszy z braci Morte i o wiele okrutniejszy. Bez skrupułów zamierza ponownie wykorzystać Aymarę w swojej chorej grze…

 

Jak wielkie jest jego zdziwienie, gdy nic mu się nie udaje. Zaplanowana przez niego konfrontacja z Juanem Manuelem jest porażką, a Juan zachowuje się inaczej niż zwykle. W rezydencji pojawia się również niespodziewany gość, którego obecność może zagrażać wszystkim.

 

Aymara musi podjąć decyzję, po czyjej stronie powinna stanąć. Teraz jednak w jej życiu jest jeszcze ktoś. Dziecko, które nosi pod sercem, w przyszłości ma się stać głową rodu. Ta cenna informacja może być zarówno kartą przetargową, jak i olbrzymim zagrożeniem.

 

Czy Aymarze uda się dotrzeć do Juanmy? Kim tak naprawdę jest Eva? Jakie tajemnice jeszcze wyjdą na jaw? Przekonaj się.

 

Czytasz na własną odpowiedzialność.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 240

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (37 ocen)
29
4
4
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
zaczytAnka1985

Dobrze spędzony czas

"Demony..." autorstwa @monika.czugala_autor może i do lekkich i przyjemnych powrotów nie należą to w trakcie lektury wyszło coś zaskakującego. Zakończenie pierwszego tomu spowodowało, że nie mogłam się doczekać kontynuacji losów Aymary i Juana Manuela w których namieszała pewna postać. Intrygi, zawiłości, tajemnice i mrok w którym przeszłość ukryła swoje demony to wszystko w połączeniu z amnezją JuanMy tylko dodało pikanterii. Przez drugi tom dosłownie przeleciałam aż za szybko. A z każdą kolejną stroną docierałam do prawdy kto okaże się w tej całej historii kretem. O ile do Evy od początku miałam tylko negatywne przeczucia o tyle Teo albo został tak wykreowany, albo miał w tym swoim szaleństwie metodę na mieszanie mi w głowie. W gruncie rzeczy żałowałam tej postaci.Czy słusznie? Nie mogę tutaj nie wspomnieć o Javierze, dobrym duszku posiadłości Morte. Ale czy na pewno ten mężczyzna ma taką nieposzlakowaną opinię i można na nim polegać? W końcu kret drąży i miesza pomiędzy bohaterami....
00
endzi1989

Dobrze spędzony czas

spoko książka
00
Marlenafijal

Nie oderwiesz się od lektury

Los okrutnie drwi z Aymary. Po raz kolejny musi zawalczyć o swoje życie, ale i nie tylko. To będzie ciężka próba zwłaszcza, że młoda kobieta po raz kolejny zostanie wykorzystana przez Teo do jego okropnych planów. Młodszy z braci Morte nie spodziewa się, że Aymara jest silniejsza i nie tak łatwo nią manipulować. Bardzo szybko okazuje się, że plany Teo nie wypalą. Konfrontacja z Juanem nie przebiega tak jakby sobie tego życzył. Jednocześnie pojawia się ktoś z przeszłości kto sporo będzie chciał namieszać. Demony przeszłości powracają w najmniej spodziewanym momencie. Czy wszystkim uda się z nim zmierzyć? Jakie tajemnice wyjdą na jaw? Powiem wam, że po zakończeniu pierwszego tomu Demonów miałam taki mętlik w głowie, że szok. Sama nie wiedziałam na kogo mam się bardziej wkurzać. Czy na bohaterów, czy na autorkę, która zostawiła nas w takim momencie? Na szczęście doczekaliśmy się dalszych losów Aymary i Juana. Autorka od pierwszej strony zaskakuje. Trzyma nas w napięciu. W żaden s...
00
gaga1405

Dobrze spędzony czas

Czy wy również czekaliście na zwieńczenie dylogii “Demony przeszłości” autorstwa Moniki Czugały? Ja tak, zwłaszcza, że zakończenie pierwszej części było dosłownie jednym wielki zwrotem akcji.  Aymara zostaje ponownie wciągnięta w niebezpieczną grę. Jednak teraz jej życie obrało zupełnie inny kierunek -musi walczyć nie tylko o siebie ale i o swoje nienarodzone dziecko, potomka Juan Manuela, które może stać się kartą przetargową dla wrogów. Teo pragnie ją ponownie wykorzystać do zemsty na bracie, jednak los sprawia, że jego plany spełzły na niczym. Czy obmyśli kolejny sposób na zniszczenie Juanma? Kim jest tajemnicza kobieta, która po wypadku pojawiła się w domu głowy rodu? Czy Aymara może ufać komukolwiek?  Klimat tej historii jest podobny do tego, który mogłam poczuć w trakcie lektury pierwszej części dylogii “Demonów przeszłości”. Jest szybko, akcja dosłownie pędzi, czuć sporą dawkę niebezpieczeństwa i ogromne pożądanie. Intrygi, fałsz jest częścią rzeczywistości, z którą musi zmier...
00
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

Od początku zostajemy wrzuceni na głęboką wodę.Niespodziewane zwroty akcji,poznanie nowych zdrajców i szokujące następstwa wydarzeń wprawiają w zdumienie.Jest zaskakująco i porywczo,a to dopiero początek! Później jest tylko lepiej-powrót przeszłości,zawirowania w życiu bohaterów,walka o własny los(i nie tylko),pojawiająca się zazdrość i pokazanie swojej siły sprawia,że historia z każdym rozdziałem jest coraz lepsza. 🔥W ogromnym szoku byłam,gdy nowe fakty wychodziły na światło dzienne,a osoby które były kimś innym stawały przeciwko sobie-dzieje się,oj dzieje! 🔥Pozytywnie zaskoczyło mnie Aymara.Pokazuję klasę kobiety,która w obliczu kryzysowych sytuacji potrafi podjąć zdecydowane decyzje.Nie waha się przed niczym i nikim.Wyrządzone krzywdy muszą być ukarane,a zdrada oznacza jedno! 🔥Splot wydarzeń oraz odkrycie wszystkich demonów przeszłość daje pełny obraz histori-ogromnie zaskakuje,jak również pokazuje,że dobry plan jest warty zrealizowania.Warto mieć wtedy zaufane osoby w świecie...
00

Popularność




Copyright © Monika Czugała

Copyright © Wydawnictwo ReWizja

Wydanie I

Wilkszyn 2024

ISBN 978-83-67520-14-0

Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione bez wcześniejszej pisemnej zgody autora oraz wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pomocą nośników elektronicznych.

Projekt okładki: Katarzyna Mordal

Zdjęcie na okładce: stock.chroma.pl / FRIDAY/BOXERX

Redakcja: Roma Wośkowiak

Korekta: Bogusława Brzezińska

Korekta II: Katarzyna Chmielecka

Skład i łamanie: D.B. Foryś www.dbforys.pl

Wydawnictwo ReWizja

Książka dostępna również w formie książki drukowanej

ROZDZIAŁ 1

Ogromny ból sprawił, że otworzyłam oczy. To nie był zwykły ból, miałam wrażenie, jakby ktoś próbował rozłupać mi głowę młotkiem. Jęknęłam cicho, poruszając się lekko. Widziałam jedynie ciemność. Chciałam usiąść, ale nie dałam rady. Opadłam z powrotem i boleśnie uderzyłam się w bark.

‒ Niech to szlag – zaklęłam i złapałam się za głowę. Zamrugałam, czując, jak oczy wypełniają mi się łzami.

‒ Obudziłaś się. Witamy z powrotem.

Znajomy głos sprawił, że włoski na karku stanęły mi dęba. Oczy zaczynały rejestrować kształty, powoli rozpoznawałam obrazy, które docierały do mojego mózgu. Pokonałam strach przed bólem i uniosłam głowę, a przed sobą zobaczyłam jego twarz.

‒ Ty… – syknęłam. – Dlaczego?

‒ Przecież wiesz – odparł, kucając przede mną.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zakratowane okno, szare ściany, jeden materac i wiadro w kącie. Poczułam, jak z przerażenia ściska mnie w żołądku. Serce zaczęło mi walić, a oddech stał się urywany. Momentalnie pociemniało mi przed oczami, chyba miałam atak paniki. Próbowałam zrozumieć, co się dzieje, ale nie potrafiłam myśleć trzeźwo.

‒ Nie wiem – wyszeptałam, kryjąc twarz w dłoniach.

Teo dotknął mojego ramienia. Wzdrygnęłam się, ale nie byłam pewna, czy ze strachu, czy z odrazy. Ten facet był psychopatą. Powoli docierało do mnie, w jakim położeniu się znalazłam.

‒ Uspokój się, Aymaro. Ze mną nic ci nie grozi. Przez wzgląd na stare czasy.

Poderwałam głowę i wbiłam w niego wściekłe spojrzenie.

‒ Porwałeś mnie? Po co? Czego ode mnie chcesz?

Jego usta wygięły się w uśmiechu, od którego przeszedł mnie dreszcz. Ciemne tęczówki mężczyzny wypełnione były szaleństwem.

‒ Wypuść mnie…

‒ Nie mogę.

Wyciągnął dłoń i dotknął mojego policzka. Zesztywniałam, wstrzymując oddech. Teo przypominał tykającą bombę i nawet najmniejszy błąd mógł spowodować wybuch, w którym na pewno bym zginęła.

‒ Mogliśmy być małżeństwem, a ty żyłabyś jak w bajce. Ale wybrałaś inne zakończenie – stwierdził.

‒ Przestań – zażądałam, odtrącając jego rękę.

W jego oczach błysnęła złość.

‒ Jesteś mi potrzebna – oznajmił i wstał.

Patrzyłam, jak otrzepuje czarne spodnie od garnituru z pyłu, który się do nich przyczepił.

‒ W niczym ci nie pomogę. Mój ojciec nie żyje, z Juanem Manuelem nic mnie nie łączy.

‒ Doprawdy? – Uniósł jedną brew.

‒ Tak – skłamałam i zacisnęłam zęby.

‒ W takim razie dokąd się wybierałaś, kiedy do ciebie przyszedłem?

‒ Do sklepu na zakupy – burknęłam.

‒ Kłamczucha – powiedział cicho, posyłając mi niezadowolone spojrzenie. – Nie ze mną te numery, śliczna.

‒ Na nic ci się nie przydam.

‒ Ja o tym zdecyduję.

‒ Jak długo tu jestem?

Dopiero teraz zaczęły do mnie docierać strzępki wspomnień z dnia, gdy Teo stanął w moim progu. Wiadomości, wypadek Juanmy… Z trudem udało mi się zachować kamienną twarz, chociaż w środku szalałam ze strachu.

‒ Kilka dni. Musiałem ci podać odpowiednie leki, dlatego tak długo spałaś.

Oczy rozszerzyły mi się z przerażenia. Jakie leki? A dziecko?! Moje dziecko?! Zerwałam się na równe nogi zbyt gwałtownie, przez co zakręciło mi się w głowie. Stęknęłam i zachwiałam się, o mało nie tracąc równowagi. Teo ruszył w moją stronę.

‒ Nie – warknęłam, wyciągając przed siebie dłoń, a mężczyzna zatrzymał się w pół kroku.

‒ Co ci jest? – zapytał, marszcząc brwi.

‒ Jakie leki mi podałeś?

‒ A co cię to…

‒ Jakie leki, do jasnej cholery?! – wrzasnęłam, tracąc panowanie nad sobą. Teraz myślałam jedynie o dziecku, które nosiłam pod sercem. Maleństwo i jego bezpieczeństwo było najważniejsze.

‒ Byłaś pod kontrolą lekarza, uspokój się.

‒ Mam ci zaufać?! – ryknęłam, wbijając w niego pełen pogardy wzrok.

Teo zacisnął zęby.

‒ Nie testuj mojej cierpliwości, kobieto – ostrzegł mnie.

Prychnęłam kpiąco i wyplułam z siebie:

‒ Pierdol się.

W ułamku sekundy znalazł się przede mną i zanim zdążyłam zareagować, uderzył mnie w twarz otwartą dłonią. Cios był na tyle silny, że obróciło mną niczym lalką. Upadłam na materac. Prawy policzek natychmiast zaczął pulsować, a w ustach poczułam metaliczny smak krwi. Dotknęłam delikatnie palcami dolnej wargi i zobaczyłam na opuszkach czerwony ślad. Przegoniłam łzy napływające do oczu.

‒ Śmieć – rzuciłam zjadliwie.

Teo pochylił się nade mną, chwycił pukiel ciemnych włosów i szarpnięciem odchylił mi głowę do tyłu. Po policzkach spłynęły mi łzy, wbiłam wzrok w pustą ścianę przed sobą. Wiedziałam, że nikt mnie stąd nie uwolni. Nie było nikogo, kto zacząłby mnie szukać.

Miałam tu umrzeć.

Moje dziecko nigdy nie przyjdzie na świat. Nie będzie miało szansy na to, by iść do szkoły. Chciałam wrzeszczeć z rozpaczy, ból rozsadzał mnie od środka. I bezsilność, że nie zdołam go uratować.

‒ Zabij mnie – wycharczałam.

Mężczyzna zaśmiał się przerażająco.

‒ Wybacz, kochanie, ale jesteś mi potrzebna – wyszeptał wprost do mojego ucha, po czym mnie puścił.

Opadłam na materac, a z mojej piersi wyrwał się szloch.

‒ Odpocznij.

Nie podniosłam głowy, jedynie słyszałam, jak wychodzi z pokoju i zamyka za sobą metalowe drzwi. Gdy tylko zostałam sama, wybuchnęłam płaczem. Nie wiem, jak długo rozpaczałam, ale przestałam, dopiero gdy zabrakło mi sił. Położyłam dłonie na brzuchu i zwinęłam się w kłębek. Wpatrywałam się w pustą ścianę, a w mojej głowie szalała burza. Jak wielkiego trzeba było mieć pecha, żeby zostać porwanym dwa razy w życiu? W dodatku przez braci?

Czułam, jak kłębi się we mnie coś dziwnego. Miałam dość bycia pomiotem braci Morte. Niech ta pierdolona rodzina zostawi mnie wreszcie w spokoju. Przeżyłam piekło i nie zamierzałam teraz po prostu zginąć. Chwila słabości już minęła, teraz musiałam obmyślić plan.

Po pierwsze, musiałam się dowiedzieć, czego chce Teo. Jakie były jego zamiary? Do czego mnie potrzebował? Po drugie, musiałam ocenić swoje szanse. Byłam kobietą w ciąży, ale wciąż nie było tego po mnie widać. Juanma dobrze mnie przeszkolił, byłam twarda. I co najważniejsze, miałam motywację. Musiałam uratować swoje dziecko. Po trzecie, plan ucieczki. Bycie kobietą miało swoje zalety. Teo mógł być potworem, ale mimo tego wciąż pozostawał facetem. A każdy facet miał swoje słabości.

Największą słabością Teo był jego brat. Zrobi wszystko, by zająć miejsce starszego, nie cofnie się przed niczym. Musiałam o tym pamiętać. I za wszelką cenę musiałam ukryć fakt, że noszę pod sercem dziecko Juana Manuela. W momencie, w którym Teo dowie się o ciąży, wydam na nie wyrok śmierci.

Szłam na wojnę, a to wymagało przygotowań. Nie mogłam sobie pozwolić nawet na najmniejsze potknięcie. Jeśli mężczyzna wyczuje, że coś knuję, natychmiast mnie zabije.

Usiadłam, złożyłam dłonie na kolanach i wbiłam wzrok w metalowe drzwi. W moim umyśle zapanował spokój. Tylko stając się jeszcze większym potworem, byłam w stanie pokonać innego potwora.

* * *

Za oknem zaczynało się ściemniać, gdy do pokoju wszedł Teo. Spojrzałam na niego i uważnie obserwowałam każdy jego krok. Trzymał przed sobą niewielką tacę, zapewne z jedzeniem. Podszedł do mnie i kucnął, a tackę postawił obok na podłodze.

‒ Jedz, na pewno jesteś głodna.

‒ Obchodzi cię to? – spytałam, przechylając głowę na bok.

Zmarszczył brwi, zauważając zmianę, jaka we mnie zaszła.

‒ Jedz, jesteś mi potrzebna żywa.

‒ Do czego? – zapytałam niby od niechcenia.

‒ Dowiesz się w swoim czasie. – Wyszczerzył radośnie zęby.

Spojrzałam na talerz z jedzeniem. Kiedy do moich nozdrzy dotarł zapach tortilli, zaburczało mi w brzuchu. Urwałam kawałek placka i włożyłam go do ust. O mało nie jęknęłam z rozkoszy, taka byłam głodna. Na szczęście udało mi się nad sobą zapanować. Nie wolno mi było wyjść z roli. Zaczęłam powoli przeżuwać, przypatrując się Teo.

‒ Oboje mamy swoje plany wobec Juana Manuela. Może jeśli opowiesz mi o swoich, będziemy mogli połączyć siły. – Wzruszyłam niedbale ramionami i sięgnęłam po kolejny kawałek.

Mężczyzna zamrugał, wyraźnie zaskoczony. Szybko jednak się zreflektował i ukrył prawdziwe uczucia pod maską szaleńczego uśmieszku.

‒ Pomyślę nad tym – odpowiedział.

‒ Jak chcesz.

Wstał, otrzepał spodnie i popatrzył na mnie z góry.

‒ Odpocznij, przyjdę jutro. Nie próbuj robić nic głupiego.

Wykrzywiłam usta w zarozumiałym uśmiechu.

‒ Oczywiście. Będę czekać.

Przez kilka sekund wpatrywał się we mnie, jakby usiłował przejrzeć moją grę. W końcu jednak zrezygnował i wyszedł, zostawiając mnie samą. Nasłuchiwałam jego oddalających się kroków i gdy byłam pewna, że nie ma go już w pobliżu, wypuściłam powietrze z płuc.

Rzuciłam się na jedzenie i pochłaniałam kęsy w całości. Była też butelka z wodą. Nie przejmowałam się tym, że Teo mógł zatruć jedzenie. Gdyby chciał mnie zabić, nie byłabym jego więźniem. Poza tym wspomniał, że byłam mu potrzebna żywa.

Odpoczęłam po jedzeniu. Rozbolał mnie brzuch, czego powodem był syty posiłek po kilkudniowej głodówce. Kiedy poczułam się lepiej, wstałam z materaca i zrobiłam rundę po pokoju. Nie było tu żadnego światła, jedynie księżyc rzucał niewielką poświatę. Podeszłam do krat i wyjrzałam przez nie. Trawa, drzewa i nic poza tym. Nie dostrzegłam nawet innego budynku. Nie słychać było samochodów, samolotów ani ludzi. Nie słyszałam, żeby Teo czymś odjechał, zatem musiał zostać w budynku. Jutro w ciągu dnia spróbuję znowu, może uda mi się dostrzec coś więcej.

Odeszłam od okna i położyłam się na brzuchu. Wsparłam ciało na dłoniach i zaczęłam robić pompki. Musiałam być silna, jeśli chciałam stawić czoła Teo. Ramiona zaczęły mi drżeć przy piątej powtórce. Po dziesięciu opadłam na podłogę, sapiąc głośno. Niech to szlag, moja forma nie istniała. Zmieniłam ćwiczenie na brzuszki, potem wyskoki. Powtórzyłam kilka ciosów, których uczył mnie Juan Manuel. Szybko jednak poczułam zmęczenie. Wróciłam na materac, położyłam się i próbowałam zasnąć. Energia będzie mi potrzebna.

* * *

Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez zakratowane okno. Przez chwilę miałam wrażenie, że wszystko, co się wydarzyło, było tylko koszmarem. Dźwięk otwieranych drzwi szybko jednak sprowadził mnie na ziemię. Zamrugałam, usiadłam na materacu, a ręką przetarłam oczy. Kiedy spojrzałam przed siebie, ujrzałam kobietę, której nigdy więcej nie chciałam widzieć.

‒ Manuelita – mruknęłam, wykrzywiając usta z pogardą.

‒ Rzekłabym, że miło cię widzieć, ale nie lubię kłamać – powiedziała, podchodząc do mnie.

‒ Czego chcesz?

‒ Przyniosłam ci czyste ubrania. Zaprowadzę cię do łazienki, gdzie będziesz mogła się odświeżyć.

Jej okrągła twarz, którą kiedyś uważałam za odzwierciedlenie dobroduszności, była pozbawiona wszelkich emocji. Niewielkie usta miała ściągnięte w wąską kreskę. Kiedyś uważałam ją za przyjaciółkę. Dzięki niej dostałam kolejną nauczkę od życia: nie wolno ufać ludziom. Nawet kobieta o ciepłym spojrzeniu może być potworem.

Wstałam z materaca. Kolejna noc spędzona na podłodze sprawiła, że niesamowicie bolały mnie plecy. Na szczęście udało mi się to zamaskować przed Manuelitą. Była moim wrogiem, nie mogłam pokazać jej swoich słabości.

‒ Historia lubi się powtarzać – stwierdziła i wykrzywiła wargi w złośliwym uśmiechu.

Miała rację. Już kiedyś to przerabialiśmy.

Bez słowa zaczęłam iść w stronę drzwi. Zdążyłam zrobić zaledwie kilka kroków, po czym zagrodziła mi drogę. Uniosłam brwi w niemym pytaniu.

‒ Muszę zasłonić ci oczy.

Zaśmiałam się z niedowierzaniem.

‒ Wywieźliście mnie na zadupie, w którym nie ma żywego ducha, i jeszcze chcecie zakładać mi opaskę na oczy?

Kobieta cmoknęła z niezadowoleniem, wyraźnie zirytowana moim zachowaniem.

‒ Dowcip ci się wyostrzył.

‒ Twoja obecność tak na mnie działa.

‒ Idziemy – warknęła i ustawiła się za mną.

Stałam nieruchomo i czekałam, aż zawiąże mi opaskę. Następnie wzięła mnie za rękę i poprowadziła do przodu. Ostrożnie stawiałam kroki i wyciągnęłam przed siebie drugie ramię, aby przypadkiem w nic nie przywalić.

‒ Nie ufasz mi?

‒ To pytanie było zbędne – odparłam.

‒ Kiedyś byłyśmy koleżankami – przypomniała mi.

Nie potrafiłam się powstrzymać przed wzdrygnięciem się na samo wspomnienie.

‒ To było, zanim mnie zdradziłaś – wytknęłam jej.

‒ Nie zdradziłam cię. Zrobiłam to, co uważałam za słuszne.

Zacisnęłam usta w wąską kreskę. Ta kobieta miała zaburzoną równowagę między dobrem a złem.

Próbowałam zapamiętać drogę, dotykając dłonią ścian, ale nie byłam w stanie. Wiem tylko, że wchodziłyśmy po schodach.

‒ Właź do środka. – Popchnęła mnie.

Przez zasłonięte oczy nie wiedziałam, że przede mną znajduje się próg. Potknęłam się o niego, poleciałam do przodu i upadłam na kolana i dłonie.

‒ Kurwa! – zaklęłam, czując, jak kolana mi pulsują.

‒ Zawsze byłaś niezdarna. Możesz zdjąć opaskę – odezwała się zza moich pleców.

Szybkim ruchem zerwałam ją z oczu. Poraziło mnie światło i potrzebowałam kilku sekund, aby wzrok przywykł do jasności. Rozejrzałam się wokół i zarejestrowałam, że naprawdę znajdowałam się w łazience. Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam stojącą nad sobą Manuelitę.

‒ Mogłaś mnie uprzedzić – syknęłam.

‒ Zapomniałam – powiedziała z fałszywą skruchą w głosie.

‒ Daruj sobie – warknęłam, dźwigając się na nogi.

‒ Ogarnij się.

Rzuciła we mnie ubraniami, które trzymała w ręku. Chwyciłam je w locie i posłałam jej nienawistne spojrzenie. Kiedy nie wyszła, uniosłam brwi.

‒ Będziesz patrzeć, jak się myję? Podniecają cię młode, atrakcyjne kobiety? – spytałam, by wyprowadzić ją z równowagi.

Kobieta ściągnęła wargi i uniosła podbródek.

‒ Zaczekam za drzwiami. Niczego nie kombinuj – pouczyła mnie.

‒ Jakżebym śmiała.

Zatrzasnęła za sobą drzwi, a ja wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą. Rozłożyłam rzeczy na umywalce. Czarne spodnie, czarna bluza, figi i skarpetki. Przynajmniej o niczym nie zapomnieli…

Pomieszczenie było niewielkie, ale też nie ciasne. Spokojnie manewrowałam między meblami. W białej szafce pod lustrem znalazłam zapakowaną szczoteczkę do zębów, a pastę w kubku przy kranie. Umyłam zęby, odkręciłam wodę pod prysznicem i weszłam do przeszklonej kabiny. Gorący strumień sprawił, że pomieszczenie natychmiast zaparowało. Chciałam zrobić wszystko jak najszybciej, nie potrzebowałam, żeby ktoś zaglądał do środka.

Spłukiwałam już włosy i właśnie miałam zakręcić wodę, gdy kątem oka zobaczyłam w łazience jakiś ruch. Zacisnęłam zęby z taką siłą, że aż zabolała mnie szczęka. Głupia baba nie wytrzymała. Zakręciłam kran i nie zakrywając się niczym, otworzyłam kabinę i stanęłam w niej bez krępacji. Byłam pewna, że osobą, którą zobaczę, będzie Manuelita. Zamarłam, kiedy przede mną stanął mężczyzna w czarnym garniturze. Jego ciemny wzrok sunął leniwie po moim nagim ciele, dłużej zatrzymał się na piersiach i złączeniu ud. Czułam, jak ogarnia mnie niekontrolowana wściekłość. Wreszcie Teo dotarł do mojej twarzy. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się bezczelnie.

‒ Pięknie wyglądasz – wymruczał.

ROZDZIAŁ 2

‒ Popierdoliło cię? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

Teo nie wydawał się urażony moim komentarzem, wręcz przeciwnie, głupi uśmiech nie schodził mu z twarzy.

‒ Teraz rozumiem, co takiego zawróciło w głowie mojemu braciszkowi.

Z ledwością nad sobą panowałam. Oczami wyobraźni widziałam, jak podchodzę do stojącego przede mną mężczyzny, łapię go za kark i z całej siły walę jego głową o umywalkę. Ta kusząca wizja sprawiła, że kącik moich ust drgnął ku górze.

‒ Tobie też podoba się to, co widzisz – powiedział.

Potrząsnęłam głową, wyrzucając z myśli moment, w którym roztrzaskuję mu czaszkę.

‒ Nawet nie wiesz, jak bardzo – mruknęłam.

Przeszłam obok niego i sięgnęłam po ręcznik. Owinęłam nim nagie ciało, a spojrzenie Teo wreszcie spoczęło na mojej twarzy.

‒ Po co przyszedłeś? – zapytałam.

‒ Żeby zrealizować część planu.

‒ Jakiego planu? – Zmarszczyłam brwi, nic nie rozumiejąc.

Mężczyzna cofnął się o kilka kroków i wyciągnął z kieszeni telefon. Zanim zdążyłam zareagować, uniósł go i bezceremonialnie zrobił mi zdjęcie. Zamrugałam oślepiona blaskiem flesza.

‒ Co ty robisz?! – zawołałam, mocniej zaciskając dłoń na ręczniku.

‒ Kiedy skończysz, Manuelita odprowadzi cię do twojego pokoju – rzucił, po czym wyszedł, zostawiając mnie osłupiałą pośrodku łazienki.

Walnęłam pięścią w marmurowy blat. Niech go szlag trafi! Domyślałam się, że planował pokazać to zdjęcie Juanmie. Tylko w jakim celu? Będzie próbował wzbudzić u niego zazdrość? Zaśmiałam się rozbawiona własną głupotą.

Włożyłam czyste ubrania i przetarłam ręcznikiem wciąż wilgotne włosy. Sięgnęłam po stojący obok lustra męski dezodorant. W odbiciu widziałam swoją spuchniętą twarz. Rozcięta warga, a do tego siniak na policzku, który przez noc nabrał kolorów. Pomimo tego, że byłam już gotowa do wyjścia, ociągałam się, jak tylko mogłam. Perspektywa powrotu do „komnaty” wcale nie napawała mnie entuzjazmem. Manuelita jakby wyczuła, że przeciągam, bo po kilku sekundach stanęła w drzwiach.

‒ Idziemy – rozkazała.

Nie ruszyłam się z miejsca. Kobieta podeszła do mnie i założyła mi opaskę na oczy. Pamiętając o progu, ostrożnie przeszłam przez drzwi. Gospodyni kierowała mną, aż dotarłyśmy do metalowych drzwi, które natychmiast rozpoznałam. W pokoju odsłoniła mi oczy. Nie zdążyłam się nawet obrócić, gdy ona bez słowa zamknęła mnie w pomieszczeniu. Usiadłam na materacu i pogrążyłam się w myślach.

Co knuł Teo? Po co cała ta szopka z porwaniem i zdjęciami? Czy on naprawdę myślał, że Juan Manuel wyruszy mi na pomoc? Facet wyrzucił mnie ze swojego życia, bo sądził, że mam romans z jego młodszym bratem. Zdjęcie w samym ręczniku jedynie go w tym utwierdzi.

A może nie o to chodziło? Teo pragnął władzy. Był jedynym synem swoich rodziców, bo Juan Manuel nie miał w sobie krwi rodu Morte. Juanma był adoptowany, a według panujących tu zasad pierworodny zasiadał na czele i pozostali musieli być mu posłuszni. Mój ojciec w jakiś sposób odkrył prawdę i wyznał ją Teo, ten zaś natychmiast wyczuł w tym szansę dla siebie. Upozorował śmierć mojego ojca, aby sekret pozostał bezpieczny. Tylko nie przewidział, że starszy z braci był inteligentniejszy. Porwał mnie pod pretekstem spłaty długu, który nie istniał, by ściągnąć do siebie mojego ojca.

Juan Manuel pragnął śmierci taty, bo myślał, że tylko on zna jego sekret. Ale ojczulek postanowił sprzedać mnie za wolność, więc go zabiłam, krzyżując tym plany Teo. Możliwe, że porwał mnie z zemsty. Nie musiało to mieć nic wspólnego z Juanmą. Tylko co by na tym zyskał? Zwykłą satysfakcję? Nie, to było zbyt proste. Teo był przebiegły, na pewno miał w zanadrzu plan, którego nie powstydziłby się sam diabeł. Musiałam go odkryć i to jak najszybciej.

* * *

Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Natychmiast uniosłam powieki i zobaczyłam zmierzającego w moim kierunku Teo. Usiadłam szybko na materacu i znów zakręciło mi się w głowie. Mężczyzna pochylił się nade mną, chwycił mnie za ramiona i dźwignął do góry. Stanęłam na nogach, z twarzą niebezpiecznie blisko jego. Byłam zaspana i zdezorientowana, nie wiedziałam, co się dzieje. Teo uśmiechnął się arogancko, po czym mnie pocałował. Byłam zszokowana, przez kilka sekund stałam jak słup soli. Szybko się jednak opamiętałam i wyrwałam się z jego objęć. Niewiele myśląc, zamachnęłam się i uderzyłam go w twarz. Głowa odskoczyła mu na bok, a kącik ust uniósł się w krzywym uśmiechu.

‒ Nigdy więcej, rozumiesz? – warknęłam, gotując się ze złości.

Dopiero teraz zauważyłam stojącą obok Manuelitę z telefonem w ręku. Wybałuszyłam na nią oczy.

‒ Zdążyłaś? – zapytał tylko, a ona skinęła głową w odpowiedzi.

‒ Nie do wiary! – wykrzyknęłam, wyrzucając ręce w górę. Znowu?! – W co ty grasz? – wysyczałam, szturchając mężczyznę palcem w pierś.

‒ Niedługo się dowiesz – wymruczał i mrugnął do mnie.

Zrobiło mi się niedobrze. Poczułam, jak żołądek podjeżdża mi do gardła. Chyba nie udało mi się tego zamaskować, bo Teo ściągnął usta, obrócił się na pięcie i wyszedł bez słowa. Manuelita opuściła pomieszczenie tuż za nim, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem. Zamknęły się za nimi drzwi, a ja opadłam na materac, wpatrując się w nie z niedowierzaniem.

Ci ludzie są psychiczni!

Ukryłam twarz w dłoniach, czując, jak ogarnia mnie zmęczenie. Przez głowę przemknęła mi myśl, żeby przestać walczyć. Ciężar, który dźwigałam na swoich barkach, stał się zbyt przytłaczający.

„Nie”.

Stanowczy głos w mojej głowie sprawił, że rozdziawiłam usta. Że co?

„Nie wolno ci się poddać, rozumiesz? Masz dla kogo walczyć i tak zostanie. Pamiętaj, co postanowiłaś. Jesteś silna, wyjdziesz z tego”.

Zamrugałam kilkukrotnie, a głos ucichł. Podświadomość właśnie wygarnęła mi bez ogródek. Przygryzłam wargę, aby się nie roześmiać. Zwariowałam.

Zwinęłam się w kłębek i zamknęłam oczy. Ogarnęło mnie zmęczenie, potrzebowałam więcej snu.

* * *

Delikatny dotyk na policzku sprawił, że otworzyłam oczy. Widok Teo od razu po przebudzeniu wywołał mdłości. Zakryłam dłonią usta, co nie umknęło uwadze mężczyzny. Zakołysał się na piętach, studiując bacznie moją twarz.

‒ Wiesz co? – zaczął, stukając się palcem po brodzie. Wielki sygnet błysnął mi przed oczami.

‒ Nie chcę wiedzieć – wymamrotałam, ze wszystkich sił walcząc, aby nie zwymiotować.

‒ Dziwnie się zachowujesz. To wygląda trochę, jakbyś… – urwał, a jego źrenice rozszerzyły się nieznacznie. – Wstawaj – warknął.

‒ O co ci chodzi?

‒ Manuelita! – ryknął.

Podskoczyłam przestraszona tym nagłym wrzaskiem. Głowa kobiety pojawiła się w uchylonych drzwiach.

‒ Tak? – zapytała.

‒ Potrzebuję test ciążowy.

Manuelita skinęła głową i zniknęła. Rozdziawiłam usta, czując, jak ogarnia mnie przerażenie. Nie mogłam na to pozwolić! Myśl, byle szybko!

Parsknęłam śmiechem. Teo spojrzał na mnie spod zmarszczonych brwi.

‒ Uważasz, że jestem w ciąży, bo zrobiło mi się niedobrze na widok twojej twarzy? – spytałam.

Wstał, zaciskając pięści. Przez chwilę miałam wrażenie, że mnie uderzy, ale odszedł tylko kilka kroków na bok.

‒ Zrobisz test – oznajmił stanowczo.

‒ Po co? – Starałam się brzmieć obojętnie, choć gardło miałam ściśnięte.

‒ Spałaś z moim bratem, zapewne nie raz. Chcę wiedzieć – wyjaśnił krótko.

‒ Nie jestem w ciąży – powiedziałam ostrym tonem.

‒ Może nawet o tym nie wiesz – rzucił i uśmiechnął się złośliwie.

Zacisnęłam zęby. W mojej głowie panował chaos od natłoku myśli. Nie mogłam zrobić tego testu, szybko musiałam znaleźć inny sposób.

‒ Raczej ciężko coś takiego przeoczyć – mruknęłam.

‒ Zaraz będziemy wiedzieli. – Spojrzał w kierunku drzwi, w których jak na zawołanie pojawiła się gospodyni. – Przyniosłaś?

‒ Tak – odparła i wręczyła mu niewielkie pudełko.

Spiorunowałam wzrokiem kartonik, jakby od samego spojrzenia mógł po prostu zniknąć.

‒ Wiesz, jak tego używać? – zapytał, podając mi test.

‒ Masz mnie za idiotkę? – warknęłam i wyrwałam mu go z ręki. – Trzeba na to nasiusiać.

‒ Zabierz ją do łazienki. Powiadom mnie, kiedy będzie wynik – rozkazał Manuelicie, po czym opuścił pokój.

‒ Nie chce mi się – powiedziałam szybko.

‒ To poczekamy, aż ci się zachce. Idziemy.

„Świetnie, kurwa”.

Kobieta wyciągnęła z kieszeni fartuszka dobrze mi znaną opaskę na oczy. Pozwoliłam jej to zrobić, a następnie powoli stawiałam kroki, by zyskać na czasie. Pokonując drogę do łazienki, udało mi się wpaść na pewien pomysł, ale wypali on tylko wtedy, gdy Manuelita zostanie na zewnątrz.

Zatrzymałyśmy się. Wyciągnęłam rękę przed siebie i natrafiłam na drzwi. Byłyśmy na miejscu. Kobieta pociągnęła za klamkę, po czym wprowadziła mnie do środka. Słyszałam, jak zamyka za nami drzwi, a potem zdjęła mi opaskę.

‒ Tylko szybko – pospieszyła mnie.

‒ Mówiłam, że mi się nie chce.

‒ Rób.

‒ Będziesz patrzeć, jak siusiam? – Zerknęłam na nią z chytrym uśmiechem.

Manuelita posłała mi lodowate spojrzenie. Aby mój plan wypalił, musiała stąd wyjść.

‒ Niestety tak – odparła, wykrzywiając wargi z odrazą.

‒ Wobec tego nie ma mowy – ucięłam, krzyżując ramiona na piersi.

‒ Nie wyjdę. Sikasz albo cię do tego zmuszę – wysyczała przez zaciśnięte zęby.

Uniosłam brew, posyłając jej sceptyczne spojrzenie.

‒ Masz na to jakiś sposób? – spytałam bezczelnie.

‒ Ty mała… – urwała i głęboko wciągnęła powietrze.

W środku byłam zdesperowana. Chciałam podstawić test pod kran i zmoczyć go zwykłą wodą, ale to uparte babsko mi na to nie pozwalało.

‒ Tak ze mną pogrywasz? Teo szybko ustawi cię do pionu – wymamrotała, kierując się w stronę wyjścia.

Kiedy wyjdzie, wypchnę ją na korytarz i zamknę drzwi. Bezszelestnie za nią stanęłam i wtedy zauważyłam, że w drzwiach nie ma zamka.

‒ Kurwa mać! – zaklęłam siarczyście.

Manuelita natychmiast się odwróciła.

‒ Nie kombinuj – warknęła.

Zacisnęłam dłonie w pięści. Byłam w pułapce. Niech ich wszystkich szlag trafi! Wróciłam do toalety i szarpnięciem wyciągnęłam z pudełka test ciążowy. Wbiłam wściekłe spojrzenie w niewielki plastik, modląc się w duchu, aby wynik wyszedł zafałszowany. Czując na sobie uważny wzrok Manuelity, ściągnęłam spodnie i majtki, nachyliłam się nad toaletą i podstawiłam pod siebie test. Po minucie wszystko było gotowe, a ja krążyłam po pomieszczeniu, z nerwów zaciskając dłonie w pięści.

Kobieta stanęła nad testem, który położyłam na umywalce, i wpatrywała się w niego w napięciu. Obgryzałam paznokieć i zerkałam co chwilę w jej stronę.

‒ A jednak – powiedziała cicho.

Zatrzymałam się, wlepiając w nią szeroko otwarte oczy.

‒ Co wyszło? – spytałam zza jej pleców.

Odwróciła się w moją stronę.

‒ Pozytywny.

Zamknęłam oczy. Miałam przesrane. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko udawać, że o niczym nie wiedziałam.

‒ Niemożliwe – wyszeptałam, dramatycznym gestem łapiąc się za serce.

Kobieta wyszła z łazienki i zamknęła za sobą drzwi zamkiem z zewnątrz. Opadłam na podłogę i ukryłam twarz w dłoniach. Kiedy zjawi się tu Teo… Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz. Ten facet jest nieobliczalny.

Jak na zawołanie drzwi się otworzyły i pojawiła się w nich jego postać. Na jego twarzy widniał szczery uśmiech. Zmrużyłam podejrzliwie oczy, czując, że kryje się za tym coś więcej.

‒ Moja kochana! Gratulacje! – zawołał, rozkładając ręce.

W duchu przygotowywałam się na najgorsze. W milczeniu obserwowałam, jak podchodzi i zatrzymuje się krok przede mną.

‒ Będziemy rodziną – dodał.

Prychnęłam pod nosem. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Teo kucnął, a jego twarz znalazła się na wysokości mojej.

‒ Czego chcesz? – spytałam.

‒ Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. Niesamowicie mi pomogłaś – powiedział, dotykając dłonią mojego policzka.

‒ Nie rozumiem.

Kompletnie się pogubiłam. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, a tymczasem on był autentycznie szczęśliwy.

‒ Wiesz, co teraz zrobimy? – zapytał, nawijając kosmyk moich włosów na palec.

Pokręciłam przecząco głową.

‒ Powiemy o tym mojemu bratu.

Wciągnęłam głęboko powietrze. Chciałam to zrobić, kiedy tylko dowiedziałam się o wypadku Juanmy. Teraz jednak, zamiast się cieszyć, czułam, że Teo ma w tym własny interes i cała ta sytuacja nie skończy się dobrze dla żadnego z nas.

‒ Chcesz mu powiedzieć? Niby jak?

Jego uśmiech mnie przerażał. Szukałam w jego ciemnych oczach przebłysku człowieczeństwa, jakichkolwiek oznak, że nie był szalony, lecz nic takiego nie znalazłam. Brązowe tęczówki błyszczały z ekscytacji. Dostrzegłam na nich kilka plamek, które przypominały mi Juana Manuela.

‒ Przygotuj się, pojedziemy w odwiedziny – rzucił, po czym wstał i zostawił mnie osłupiałą na podłodze.

Wpatrywałam się w dal szeroko otwartymi oczami, a w mojej głowie szalały myśli. Ogarnęło mnie złe przeczucie.

‒ Manuelita zaprowadzi cię do twojego pokoju – powiedział.

Zaśmiałam się gorzko, na co Teo posłał mi ostre spojrzenie.

‒ Nie podoba ci się apartament?

‒ Skądże – prychnęłam i wstałam z podłogi. – Dałabym mu sześć w pięciogwiazdkowej skali – zakpiłam.

‒ Teraz gdy twój stan jest inny, będziemy musieli przydzielić ci inny pokój – mruknął w zamyśleniu.

Zamarłam. Czy to znaczy…?

‒ Nie zamierzasz mnie wypuścić, prawda? – spytałam cicho, patrząc na niego.

Spojrzał mi prosto w oczy, a uśmiech zniknął z jego twarzy.

‒ Nie.

Zamknęłam oczy, czując, że uchodzi ze mnie całe powietrze. Co się stało z moim życiem? Jak do tego doszło, że znalazłam się w tym miejscu? Pod powiekami poczułam palące łzy. Warga mi zadrżała, zgarbiłam się i spuściłam głowę. Maska zimnej i twardej kobiety opadła na podłogę i rozpadła się na drobne kawałki, jakby cała była ze szkła.

‒ Płaczesz? – pytanie Teo zawisło w powietrzu.

Nie odpowiedziałam. Wzięłam głęboki wdech.

‒ Aymaro?

Uniosłam głowę, ukazując mu swoją twarz. Przyglądał mi się przez chwilę.

‒ Od teraz będziemy rodziną.

Na dźwięk jego słów wstrząsnęło mną. Wyszedł z łazienki, a w jego miejsce pojawiła się Manuelita. Miała nieprzeniknioną twarz. Nie byłam pewna, czy słyszała słowa Teo, a nawet jeśli, to nie dała tego po sobie poznać.

‒ Chodź – powiedziała.

‒ Nie zasłonisz mi oczu? – Zdziwiona patrzyłam na nią, kiedy stała i czekała, aż do niej podejdę.

‒ Señor Teo uznał, że należy wprowadzić kilka zmian – wyjaśniła.

‒ Na przykład jakich? – Z trudem przełknęłam ślinę.

‒ Nosisz pod sercem dziecko z rodu Morte. Naprawdę nie rozumiesz? – Była poważna jak nigdy dotąd.

Kiedy przecząco pokręciłam głową, westchnęła ciężko.

‒ Będziesz matką następcy rodu najbardziej wpływowej rodziny na Półwyspie Iberyjskim. Teo nie pozwoli, aby cokolwiek zagrażało życiu tego dziecka. Ani twojemu.

‒ Ale…

‒ On nie jest jego ojcem? – dokończyła za mnie. Po raz pierwszy tego dnia pozwoliła sobie na lekki uśmiech. – Tego nikt nie wie.

Ciarki przeszły mi po plecach.