Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Opowiadanie z cyklu #ebooknaświęta
Życie Kingi wypełnione jest pracą. Młoda nauczycielka spełnia się jako wychowawczyni w jednej ze szkół podstawowych w Warszawie. Przed nią i jej uczniami pierwsze świąteczne przedstawienie, które przygotowują wraz z równoległą klasą. Pech sprawia, że drugi nauczyciel ulega wypadkowi, a w jego miejsce pojawia się… On.
Rafał jest ucieleśnieniem tego, o czym marzyła Kinga. Z jednym wyjątkiem, jakim jest jego… charakter. Oboje kompletnie nie potrafią się dogadać, każde ich spotkanie kończy się spięciem, a w powietrzu iskrzy. Coraz trudniej walczyć im z pożądaniem, choć bardzo się starają…
Rafał skrywa tajemnice, a Kinga nie potrafi trzymać się od niego z daleka. Muszą jednak odegrać swoje role w świątecznym przedstawieniu…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 63
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Monika Czugała
Copyright © Wydawnictwo ReWizja
Wydanie I
Wilkszyn 2022
ISBN 978-83-67520-21-8
Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione bez wcześniejszej pisemnej zgody autora oraz wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pomocą nośników elektronicznych.
Projekt okładki: Katarzyna Mordal
Zdjęcie na okładce: stock.chroma.pl / TVERDOHLIB.COM
Konwersja i produkcja e-booka: www.monikaimarcin.com
Wydawnictwo ReWizja
– Nie, Karolu, nie możesz tak robić – upomniałam ciepłym głosem chłopca, który usiłował wsadzić koledze długopis do nosa.
Wyprostowałam się i omiotłam spojrzeniem klasę, w której się znajdowałam. Dwadzieścioro dzieci biegało, skakało i krzyczało jakby byli zwierzętami w zoo. Skrzywiłam się na tą głupią myśl. Zwierzęta przy nich wypadłyby dużo lepiej.
Westchnęłam. Kochałam swoją pracę, byłam młoda i to była moja pierwsza klasa, której zostałam wychowawczynią i starałam się robić wszystko jak najlepiej. Dzieci mnie lubiły, szybko złapałam z nimi kontakt.
Uderzyłam dłonią w blat swojego biurka, zwracając na siebie uwagę dzieci.
– Kochani, czas na próbę. Ustawcie się proszę w parach, za chwilkę wychodzimy – oznajmiłam, gdy szmery ustały.
Dopiero teraz rozpętał się prawdziwy chaos. Poprawiłam na nosie okulary w okrągłych oprawkach w oczekiwaniu, aż uczniowie spełnią moją prośbę. Czekałam cierpliwie, aż każde z nich zajmie swoje miejsce.
– Gotowi? – spytałam, a kiedy zgodnie pokiwali głowami, uśmiechnęłam się pod nosem. – Dobrze, w takim razie idziemy.
Przeszłam obok dzieci i otworzyłam drzwi, wypuszczając je na korytarz. Kiedy każde z nich znalazło się poza klasą, zamknęłam klasę i ruszyłam w kierunku sali gimnastycznej. Przemierzając szkolny korytarz, mijałam gabloty z pucharami oraz tablice z ogłoszeniami przedstawiające sukcesy uczniów uczęszczających do tej szkoły na przestrzeni lat. Tyle historii było zamkniętych w tych murach…
Dotarliśmy na miejsce, a gdy tylko przekroczyłam próg sali, dzieci rozbiegły się na wszystkie strony. Nie zamierzam się denerwować, dam im kilka minut na zużycie nadmiaru energii, kiedy ja będę omawiać kilka szczegółów z innym nauczycielem.
Michał stał kilka metrów dalej, trzymając w ręku plik kartek. Ruszyłam w jego stronę, wychowawca równoległej klasy nie zauważył mnie aż do chwili, kiedy przed nim stanęłam. Podniósł głowę i jego przyjazna twarz rozpromieniła się w uśmiechu.
– Kinga! Wspaniale, że jesteś. Próbuję ustalić, jak mają stać dzieciaki, ale nic z tego nie rozumiem. – Bezradnie rozłożył ręce.
Zachichotałam. Wzięłam od niego kartkę i rzuciłam na nią okiem. Rzeczywiście, sama potrzebowałam chwili, aby zorientować się, o co chodzi. Podniosłam głowę i spojrzałam na Michała z zamiarem wyjaśnienia mu niezrozumiałych zapisów. Mężczyzna był w średnim wieku, jego krótko obcięte włosy przyprószone były siwizną, tak samo jak broda. Z niebieskich oczu biło dobro, zawsze świetnie się czułam w jego towarzystwie. Był ulubieńcem wśród uczniów. Nauczyciel matematyki, którego wszyscy kochali.
– Chodzi o to, aby stali na zmianę. Raz chłopiec, raz dziewczynka. Klasa jest nieistotna.
Michał uśmiechnął się z wdzięcznością.
– Dziękuję. – Wziął ode mnie kartkę.
Po sali rozniosło się echo uderzanych piłek. Dzieci nie wytrzymały zbyt długo bez rozrabiania. Michał posłał mi przepraszające spojrzenie, po czym pomaszerował w kierunku uczniów. Po jego słowach nastała cisza. Obserwowałam scenę z podziwem.
Kiedy udało nam się ustawić dzieci w rzędach, mogliśmy rozpocząć próbę. To był pierwszy raz, kiedy przeprowadzamy ją z dwiema klasami na raz. Dzieci były podekscytowane, nie wszystkie rzecz jasna. Kilku rozrabiakom ledwo udało się ustać w miejscu.
Świąteczne przedstawienie zapowiadało się wspaniale. Były wierszyki, krótka scenka z humorem i kilka kolęd. Z trudem udało mi się ukryć ekscytację, pewnie wyglądałam jak jeden z uczniów, trudno.
Czterdzieści pięć minut zleciało szybciej niż zdałam sobie z tego sprawę. Jutro czekała nas kolejna próba. Dzieci wybiegły na korytarz z prędkością światła, a ja wraz z Michałem udałam się do pokoju nauczycielskiego.
Zamieniłam dziennik na ten, z której klasą będę miała kolejne zajęcia i na krótką chwilę usiadłam przy dużym stole.
– Kinga, jak poszła próba? – zapytała mnie kobieta w eleganckim kostiumie. To dyrektorka naszej podstawówki, zbliżała się już sześćdziesiątki, więc pewnie niedługo przejdzie na emeryturę, a to zapewni zmiany w naszym gronie pedagogicznym. Nie ukrywam, że odrobinę się nimi stresowałam.
– Nawet nieźle, jak na pierwszy raz – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Ewa, bo tak się nazywała, podeszła do mnie.
– Wierzę, że wraz z Michałem świetnie sobie poradzicie – powiedziała, uśmiechem dodając mi otuchy.
Skinęłam głową, a ona odeszła porozmawiać z innym nauczycielem. Byłam tu nowa, to mój pierwszy rok. Wcześniej pracowałam w wydawnictwie jako redaktor, ale to nie było to, czego szukałam. Po zakończeniu studiów polonistycznych długo zastanawiałam się, gdzie chciałabym pracować. Teraz z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że wreszcie jestem we właściwym miejscu.
Oczywiście musiałam przejść odpowiednie kursy pedagogiczne, aby móc pracować z dziećmi. Dyrektorka nie ukrywała, że byłam dla nich cennym nabytkiem. Po pracy w wydawnictwie znałam kilkoro autorów z polskiego rynku i mogłam ich czasami zaprosić do szkoły na krótką rozmowę.
Zadzwonił dzwonek, po którym od razu wstałam z krzesła. Udałam się do klasy, której uczniowie już na mnie czekali. Przeprowadziłam zajęcia, starając się skupić na sobie uwagę jak największej ilości dzieci. Jednak tylko na twarzy kilku osób widziałam zainteresowanie.
Po skończonej pracy pożegnałam się ze wszystkimi i opuściłam szkołę. Wracając do domu, zrobiłam zakupy. Uwielbiałam świąteczny klimat. W tym czasie Warszawa była przepełniona bożonarodzeniowymi dekoracjami. Lampki i światełka zdobiły witryny niemal każdego sklepu. Kochałam to miasto, tu się urodziłam, skończyłam szkoły i znalazłam pracę. Nigdy nie miałam w planach opuszczać stolicy.
Śnieg skrzypiał pod butami, kiedy przemierzałam ulicę aż do budynku, w którym kupiłam mieszkanie. Nie mogłam się doczekać, aż przekroczę próg ciepłego domu. Palce mi skostniały z zimna. Z ulgą weszłam na ciemną klatkę schodową. Wchodząc na piętro, minęłam się z jednym z sąsiadów. Starszy pan mieszkał w tej kamienicy całe swoje życie, czasami pomagałam mu wnieść zakupy. Wymieniliśmy uśmiechy.
Włożyłam klucz do zamka i przekręciłam, aż drzwi ustąpiły. Weszłam do środka i czym prędzej zamknęłam je za sobą. Ciepłe powietrze uderzyło mnie w twarz, wyrywając z moich ust cichy jęk. Parę sekund później u moich stóp pojawił się puszysty kociak.
– Cześć, Miki. – Schyliłam się, aby pogłaskać kota. Mruczek zaczął ocierać się o moje nogi. Podrapałam go pod pyszczkiem, a ten z rozkoszą zmrużył oczy.
Przesunęłam dłonią po grzbiecie zwierzęcia, a potem zdjęłam płaszcz, buty i skierowałam się prosto do kuchni, gdzie zaczęłam wypakowywać zakupy.
Zapłaciłam majątek za to trzypokojowe mieszkanie. Rodzice sprzedali swoje i wyprowadzili się na wieś pod Warszawą, dokładając się, ile mogli. Kuchnia była niewielka, ale udało mi się w funkcjonalny sposób zagospodarować jej powierzchnię. Prawą ścianę pokrywał rząd szafek wraz z kuchenką i piekarnikiem. Na wprost ustawiłam lodówkę i stół, bym mogła w spokoju zjeść śniadanie. Drewniane szafki i blaty idealnie komponowały się z różnokolorowymi kafelkami. Postawiłam na dodatki w pastelowych kolorach, które zdobiły całe mieszkanie.
Zrobiłam sobie szybką kolację, którą jeszcze szybciej pochłonęłam. Posprzątałam po sobie i mogłam udać się do łazienki na relaksującą kąpiel.
Wanna stanowiła centrum pomieszczenia. Brązowe ściany i złote dodatki tworzyły przytulną atmosferę. Nalałam wody i zapaliłam kilka świec, tworząc romantyczny nastrój. Zrzuciłam z siebie biały golf i czarne spodnie, rozpuściłam długie blond włosy i wsunęłam się do wanny wypełnionej wodą z pianą.
Odchyliłam głowę do tyłu i poddałam się relaksowi. Byłam szczęśliwa, tak przynajmniej mi się wydawało. Zdjęłam okulary i położyłam je obok, tak by były w zasięgu ręki. Nie domknęłam drzwi od łazienki i już po kilku minutach miałam w środku nieproszonego gościa. Leniwym wzrokiem obserwowałam, jak sześciokilowy kocur z gracją porusza się po puszystym dywanie. Zwinnie wskoczył na stołek, na którym leżała przygotowana piżama. Zrobił kółko, po czym wygodnie się na niej ułożył.
Posłałam mu znużone spojrzenie.
– Poważnie? – mruknęłam jedynie. Kot zignorował moją uwagę.
Przesunęłam dłonią po swoim nagim ciele, muskając piersi i płaski brzuch, ostatecznie docierając do złączenia ud. Byłam szczęśliwa, prawda? Ale brakował czegoś w moim życiu… A raczej kogoś. Nie miałam faceta.
Byłam zdrową, dorosłą kobietą i jak każdy, miałam swoje potrzeby. Przeciągnęłam palcem przez środek swojej cipki, z rozkoszą wyginając plecy w łuk. Orgazm był tym, czego zdecydowanie teraz potrzebowałam. Zatoczyłam koło nad łechtaczką, przygryzając wargę. Zadrżałam, kiedy wsunęłam palec w siebie. Poruszyłam biodrami, zwiększając tempo pchnięć. Drugą dłoń zacisnęłam na brzegu wanny. Wróciłam palcem do łechtaczki, dołożyłam drugi i zwiększyłam tempo. Napięcie zaczęło narastać w podbrzuszu.