Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Gdy cały świat krzyczy: „rób więcej, pragnij więcej, bądź produktywny!”, a lista obowiązków wydłuża się w nieskończoność, jak oprzeć się presji, zredukować stres i nareszcie zwolnić tempo, nie rezygnując z niczego?
Z książki dowiesz się:
• jak uwolnić się od ciągłego pośpiechu i wyrzutów sumienia, że nie robisz wystarczająco dużo,
• jak słuchać, czytać i uczyć się tak, by rozwijać i najlepiej wykorzystywać swoją uwagę,
• jak odpoczywać, by czuć się naprawdę odprężonym,
• jak czerpać prawdziwą przyjemność ze zwykłego posiłku, spaceru lub kontaktów towarzyskich,
• jak odzyskać panowanie nad swoim życiem i kontakt z własnymi myślami,
• jak przestać czuć się nieswojo, odkładając telefon i inne rozpraszacze,
a wszystko to robiąc… tylko jedną rzecz na raz.
"Wspominając najbardziej satysfakcjonujące i szczęśliwe momenty życia, dostrzegłem w nich wspólny wątek. Pojawiały się wtedy, gdy zajmowałem się tylko jedną rzeczą, skupiając się na tym, co robię i z kim przebywam. Nie były to chwile, gdy próbowałem jednocześnie złapać wszystkie sroki za ogon albo gdy coś mnie rozpraszało i byłem tylko częściowo obecny tu i teraz".
"Książka, którą trzymasz w ręku, zaczęła się od zstępującego na mnie olśnienia, że kiedy każdą czynność z osobna obdarzam pełną uwagą, wykonuję ją dobrze i z większą przyjemnością. (…) Bodaj najlepsze w monotaskingu jest to, że można go praktykować w ramach wykonywania zwykłych czynności w każdym obszarze życia. Im częściej będziesz się oddawać jednozadaniowemu działaniu, tym bardziej będziesz się w nim wprawiać – i coraz łatwiej będzie ci podchodzić w taki sposób do kolejnych aspektów życia".
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 269
Przedmowa
Gdy zbierałem materiały do tej książki i pisałem jej pierwszy szkic, w marcu 2020 roku dotarła do Stanów Zjednoczonych pandemia koronawirusa. Świat pogrążył się z dnia na dzień w chaosie, a życie niemal każdego człowieka na planecie się skomplikowało.
Jednak pomimo całego tego szaleństwa czułem dziwny spokój. Nie chodzi o to, że nie miałem obaw. Bardzo niepokoiłem się o swoje zdrowie – dwa lata wcześniej przeszedłem terapię przeciwnowotworową, co w przypadku zarażenia się wirusem kwalifikowało mnie do grupy wysokiego ryzyka. Obawiałem się również o bezpieczeństwo i przyszłość swojej rodziny, a także martwiłem się perspektywami prowadzonej przez siebie firmy Juniper Books i zastanawiałem się, czy przetrwa nieuniknione zawirowania ekonomiczne. Rozważałem urlopowanie pracowników i zawieszenie działalności firmy w czasie, gdy będę skoncentrowany głównie na zabezpieczaniu siebie i rodziny oraz naszego zdrowia.
W ostatnich latach moje siły zostały znacznie nadszarpnięte. Trapiły mnie problemy zdrowotne, walka o rynkowy byt firmy oraz sprawa rozwodowa – wszystko to w uzupełnieniu klasycznej gonitwy, jaka cechuje życie przedsiębiorcy i ojca. Może ten kryzys jest inny – pomyślałem – może powinienem pozwolić sobie na oddech, zamiast starać się znów „wszystko ogarnąć”? Przez moment zastanawiałem się nawet nad wstrzymaniem pracy nad tą książką. I tak brakowało mi już czasu. Jak miałbym wcisnąć jeszcze jedną pozycję na listę spraw do załatwienia?
Głęboko się nad tym wszystkim zastanowiłem i w końcu postanowiłem pójść inną drogą.
Choć na świecie pojawiło się mnóstwo czynników znajdujących się poza moją kontrolą, zdałem sobie sprawę, że wciąż sprawuję ją nad swoją uwagą i mogę zdecydować o skierowaniu jej tam, gdzie sam zechcę. Postanowiłem ze zdwojoną energią przyłożyć się do stosowania przez siebie na co dzień jednozadaniowości. Będę wykonywał każdą czynność osobno, za to wykonywał ją dobrze. W nieuporządkowanym i stresującym świecie ogarniętym koronawirusem poddam przedstawiane na tych stronicach koncepcje testowi ciśnieniowemu, dzięki czemu dojrzeją do wejścia w przestrzeń publiczną.
Przez całą pandemię czytałem drukowane książki, aby wzmacniać koncentrację. Spacerowałem trzy razy dziennie, by oddychać świeżym powietrzem. W kontaktach z przyjaciółmi i rodziną doskonaliłem sztukę słuchania. Nie sypiałem dobrze, ale postanowiłem znaleźć sposoby na zapewnienie sobie większej ilości snu każdej nocy. Nie miałem zbyt dużo czasu na celebrowanie posiłków, kiedy jednak jadłem, wzbudzałem w sobie wdzięczność dla licznych ludzi, bez których nie znalazłyby się one na moim stole. Nie mogłem podróżować, ale uważniej przyglądałem się niedostrzeganym wcześniej miejscom, które mijałem po drodze do pracy. Z pomocą tutoriali na YouTubie ponownie zacząłem grać na pianinie. Podczas codziennych telefonicznych narad z pracownikami uczyłem ich, jak efektywnie wykonywać pracę w domu. Wygospodarowałem czas, aby codziennie się bawić z moimi dziećmi i psem. Każdego dnia wpadałem na nowe, bardziej lub mniej sensowne pomysły dotyczące dalszego działania firmy. Dużo czasu poświęcałem na myślenie o tym, co się będzie działo w najbliższej przyszłości i jak zadbać o bezpieczeństwo bliskich.
Gdy stawiałem na jednozadaniowość, moje działania były efektywne. Jeżeli próbowałem robić w pandemii kilka rzeczy na raz, błyskawicznie wzrastał u mnie poziom stresu i rzadko udawało mi się cokolwiek doprowadzić do końca. Kiedy natomiast zbierałem się w sobie, zachowywałem skupienie i robiłem tylko jedno, stawałem się odprężony i znacznie bardziej produktywny. Rodzina nie zachorowała, a ja zdołałem ukończyć pisanie książki. Ponadto Juniper Books miała się świetnie, bo zostający w domu ludzie czytali więcej książek i częściej przearanżowywali swoje domy.
Obecnie z jeszcze większym przekonaniem twierdzę, że antidotum na wiecznie wydłużające się listy spraw do załatwienia, na rozpraszające bodźce, które płyną ze współczesnego świata, na fragmentację naszej uwagi jest robienie w danej chwili tylko jednej rzeczy. Uświadomiwszy sobie, że sami sprawujemy kontrolę nad swoją uwagą, możemy sami wybierać, na co będziemy ją kierować. Sednem monotaskingu – jednozadaniowości – jest odzyskanie przez nas prawa do własnej uwagi, dzięki czemu będziemy mogli lepiej sprostać swoim powinnościom, poprawić jakość relacji oraz przebrnąć przez różne trudne okresy.
Część I
Wprowadzenie do działania jednozadaniowego
Wstęp
Wydaje się, że nasze życie w ostatnich latach nieustannie nabiera rozpędu. Cuda techniki w coraz większym stopniu przenikają do wszystkich sfer naszej egzystencji. Niemal każdy ma w ręku, w kieszeni czy w najbliższym otoczeniu smartfon o wielkiej mocy przetwarzania. Presja ekonomiczna i społeczna spotęgowała potrzebę, a przynajmniej jej wrażenie, byśmy zawsze robili coś jeszcze i dążyli do czegoś więcej.
Jak wielu ludzi starałem się przez lata równoważyć gonitwę i stresy dorosłego życia takimi praktykami jak medytacja, mindfulness i joga. Bardzo je cenię, często jednak problemem jest znalezienie na nie czasu. Kiedy jestem ogromnie zajęty i czeka na mnie cała góra niezałatwionych spraw, napomnienia, by pomedytować, brzmią dość irytująco – nawet jeśli medytacja mogłaby pomóc (a oczywiście by mogła, tylko trudno jest to dostrzec w takiej chwili).
W rezultacie konfliktu między przepełnionym kalendarzem i rozbieganymi myślami a różnymi działaniami odstresowującymi i samorozwojowymi, jakie chciałbym podejmować, wielokrotnie rodziło się we mnie poczucie, że albo nie potrafię się skupić, by je poprawnie wykonywać, albo nie mogę znaleźć koniecznego na nie czasu. Zacząłem się zastanawiać, czy istnieje inny sposób na prowadzenie zrównoważonego życia, który można by stosować w trakcie codziennych czynności, a nie jako dodatek do nich.
Wspominając najbardziej satysfakcjonujące i szczęśliwe momenty życia, dostrzegłem w nich wspólny wątek. Pojawiały się wtedy, gdy zajmowałem się tylko jedną rzeczą, skupiając się na tym, co robię i z kim przebywam. Nie były to chwile, gdy próbowałem jednocześnie złapać wszystkie sroki za ogon albo gdy coś mnie rozpraszało i byłem tylko częściowo obecny tu i teraz. Nawet w przypadku trudnych doświadczeń – rak, rozwód, likwidacja firmy – gdy poświęcałem im pełną uwagę, przechodziłem przez nie w możliwie dobrym stanie.
Uznałem, że po to, aby być mniej spiętym, a bardziej szczęśliwym i produktywnym, nie muszę ładować akumulatorów na kilkudniowym pobycie regeneracyjnym w samotni, nie muszę szukać guru i z pewnością nie muszę dodawać kolejnych pozycji do listy swoich zajęć.
Książka, którą trzymasz w ręku, zaczęła się od zstępującego na mnie olśnienia, że kiedy każdą czynność z osobna obdarzam pełną uwagą, wykonuję ją dobrze i z większą przyjemnością. Trzeba pożegnać się z wielozadaniowością (multitaskingiem), a przestawić się na jednozadaniowość (monotasking).
Teraz tak: gdyby do przestawienia się na działanie jednozadaniowe wystarczyło powiedzieć, że masz robić każdą rzecz osobno zamiast kilku na raz, byłaby to bardzo krótka i mało przydatna książka. Prawda jest taka, że muskuły jednozadaniowości trzeba wyćwiczyć i wzmocnić. Nasza ciągła gonitwa i próby robienia wielu rzeczy jednocześnie spowodowały atrofię tych mięśni, w związku z czym dajemy się łatwo rozpraszać dźwiękowi kolejnego powiadomienia w telefonie czy „konieczności” odpowiedzenia na jeszcze jeden mail. Dzięki wypracowaniu umiejętności monotaskingu będziesz w stanie identyfikować takie potencjalne pułapki i aktywnie je omijać.
Metoda rozwijania tych jednozadaniowych umiejętności polega na tym, aby robić wszystko to, co już teraz codziennie robimy, ale ze świeżą koncentracją i oddaniem. Kręgosłupem tej książki jest dwanaście „monozadań”, a one z kolei są kręgosłupem naszego życia.
Czytanie skupia nasze oczy i mózg w jednym miejscu. Odkładając na bok telefon, a biorąc do ręki drukowaną książkę, dokonujemy wyboru, by przestawić się na jednozadaniowość. Każdy, kto otwiera książkę Dlaczego warto robić jedną rzecz na raz? Monotasking w 12 odsłonach już praktykuje pierwsze pojedyncze zadanie – czyta – a tym samym znajduje się na drodze do sukcesu w monotaskingu!
Chodzenie przywraca łączność naszego ciała z otoczeniem. Choć czynność ta sama w sobie może się wydawać prozaiczna, ludzie zwykle traktują ją jako środek prowadzący do celu, a nie cel sam w sobie. Dzięki skupieniu uwagi na otoczeniu – na tym, co widzimy, co słyszymy, jak odczuwamy podłoże pod stopami – w naturalny sposób odnawiamy więź ze swoją wieloaspektową obecnością w świecie.
Słuchanie łączy nas z innymi, angażując zmysł słuchu i mózg. Czy wyczuwasz, kiedy ktoś autentycznie cię słucha, a nie tylko sprawia takiego wrażenie? Każdy potrafi spostrzec, że jego rozmówca jest tak naprawdę nieobecny, i jest to przykra konstatacja. Jeżeli rzeczywiście słuchamy – czy to podczas rozmowy z dziećmi, zebrania czy randki – nawiązujemy więź z drugą osobą nieskończenie lepiej, niż kiedy umysł zaprzątają nam próby jednoczesnego myślenia o czymś innym lub robienia czegoś innego.
Sen resetuje ciało i mózg, umożliwiając nam zachowanie zdrowia oraz dysponowanie fizyczną i umysłową energią, konieczną do owocnego życia. Obecnie wielu ludzi doświadcza trudności ze spaniem – wszyscy mamy dużo na głowie, dni są wypełnione po brzegi, listy spraw do załatwienia się nie kończą. Czy można spać spokojnie w trybie jednozadaniowym? Czy moglibyśmy pozwolić sobie na tak potrzebne nam wypoczynek i regenerację? Zwrócenie bacznej uwagi na sen może przynieść korzyści we wszystkich sferach życia.
Odżywianie się jest niezbędną codzienną czynnością, którą spychamy często na margines, zamiast obdarzać ją pełną uwagą. Czasem przekąszamy w biegu byle co, bo musimy zaraz wracać do pracy, albo nie zważamy na to, co leży przed nami na talerzu, bo w rzeczywistości patrzymy w ekran smartfona albo laptopa. A może warto zastanowić się nad daniami na naszym stole, nad tym, jak się tam znalazły, kto je przygotował, jak smakują, w jakim towarzystwie się nimi raczymy?
A gdybyśmy tak podczas dojazdów do pracy i innych podróży skupili się na samym akcie jazdy i smakowali go, zamiast poddawać się tyranii poczucia, że zawsze trzeba robić dwie rzeczy na raz, często z ryzykiem dla siebie i innych? Czas przeznaczony na przemieszczanie się może oczywiście dawać okazję do robienia czegoś jeszcze, ale są sposoby, aby skupić uwagę na samej drodze i czerpać korzyści płynące ze świadomej obecności tu i teraz.
Wszyscy jesteśmy w stanie uczyć się przez całe życie; nie jest to coś, co robi się tylko w młodym wieku. Kiedy z pełną uwagą oddajemy się nauce, doświadczamy jednego z najbardziej ożywczych aspektów bycia człowiekiem – czynienia nowych spostrzeżeń poznawczych i emocjonalnych. Bez względu na to, czy opanowujemy kolejny język, dyscyplinę sportu czy umiejętności zawodowe, zdolność pełnego skupienia się na jednym zagadnieniu potęguje możliwości uczenia się oraz uruchamia nasz nieomal bezgraniczny potencjał.
Nauczanie innych wzmacnia nasz mózg oraz łączy nas z ludźmi. Nie jest to zadanie ograniczone tylko do szkolnej klasy. Okazje do nauczania masz przez całe życie. Jednym z najlepszych sposobów mistrzowskiego opanowania umiejętności czy wiedzy jest ich uczenie. Przygotowywanie się do takiej pracy wymaga intensywnego skupienia oraz pozwala zobaczyć luki w posiadanych wiadomościach. W rozdziale tym analizujemy zarówno praktyczne elementy, jak i emocjonalne aspekty opanowywania zagadnień i przekazywania ich drugiej osobie.
Charakterystyczne dla zabawy jest uwolnienie się od intensywnej koncentracji, jakiej wymagają poprzednie zadania, odprężenie obwodów mózgowych i pełne wejście we własne ciało. Wielu dorosłych po prostu nie daje sobie czasu na zabawę. Często miewamy pretensje do siebie w związku z poświęcaniem czasu sobie samemu albo mamy wrażenie, że go marnujemy, jeśli nie jest wykorzystywany produktywnie i nie przekłada się na efekt finansowy. Rozdział ten przypomina nam, że wolno się bawić – a w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że zabawa jest też wymiernie efektywna.
Patrzenie integruje zmysł wzroku. W tym zadaniu ćwiczmy przyglądanie się zarówno szczegółom z bliska, jak i światu z coraz szerszej perspektywy. Może warto – zamiast gonić za idealnymi fotkami do wrzucenia na Instagram – samemu zobaczyć piękno i złożoność otoczenia? Jakże zmienia się nasze spojrzenie na jakiś zwyczajny obiekt, gdy przystajemy, aby naprawdę mu się przyjrzeć!
Tworzenie jest jednym z najbardziej magicznych i wzmacniających nas monozadań. Nie musisz być zawodowym artystą czy muzykiem ani mieć tytułu innego profesjonalnego twórcy. Wszyscy w takim czy innym zakresie tworzymy. Czasem powstają drobiazgi, takie jak karteczka do dzieci, a czasem coś wielkiego, na przykład nowa firma. Samo wniesienie w świat czegoś, czego wcześniej na nim nie było, jest satysfakcjonujące. Skupiając się na akcie tworzenia, możemy sięgać po swoje niepowtarzalne, nieograniczone możliwości.
Z reguły nie zastanawiamy się nad myśleniem, bo czynność ta odbywa się w naszej głowie non stop i daje paliwo wszystkim pozostałym codziennym działaniom. Ale może warto wyizolować myślenie jako osobne, pełnoprawne zadanie? Czy czas celowo poświęcony na samo myślenie może dopomóc nam w osiągnięciu doskonałości? Jednozadaniowe myślenie pokazuje nam również, w jakich obszarach scedowaliśmy w ostatnich latach część zadań poznawczych na urządzenia elektroniczne i innych ludzi oraz jak możemy odzyskać najważniejsze aspekty myślenia.
Istotą tej książki jest dwanaście zasygnalizowanych powyżej rozdziałów. Każdy z nich zawiera wiele wskazówek, jak wykonywać określone zadanie z pełną uwagą. Najlepiej jest przeczytać taki rozdział, a potem wygospodarować czas na praktykowanie opisanego monozadania przed przejściem do lektury następnego.
Oprócz myśli i porad, które tu znajdziesz, utworzyłem także stronę internetową monotasking.tips, na której znajdziesz dodatkowe informacje, spostrzeżenia i sugestie. Dobrze czytasz ten adres internetowy; kończy się na tips – to angielskie słowo oznacza drobne, ale użyteczne, praktyczne wskazówki.
Na każde monozadanie możesz przeznaczyć dzień, tydzień albo miesiąc – postąp tak, jak będzie ci odpowiadało. Starałem się, żeby powstała książka przyjazna dla czytelnika, z krótkimi, łatwymi do przyswojenia sekcjami ułożonymi w tej samej kolejności w każdym rozdziale. Naturalnie może być tak, że wykonywanie pewnych zadań z pełną uwagą będzie ci przychodzić łatwiej niż innych, ale nie poddawaj się też, gdy trafisz na takie, które okażą się wyjątkowo wymagające.
Zawarta w tej książce filozofia odzwierciedla zarówno moje osobiste przeżycia, jak i doświadczenia ludzi, którym praktykowanie jednozadaniowości utorowało drogę do sukcesu i szczęścia. Oczywiście większość z nich nie używała terminów „monotasking” czy „jednozadaniowość”, ale pokażę, w jaki sposób oni, ty i ja stosowaliśmy to podejście w praktyce, nawet o tym nie wiedząc.
Bodaj najlepsze w monotaskingu jest to, że można go praktykować w ramach wykonywania zwykłych czynności w każdym obszarze życia. Im częściej będziesz się oddawać jednozadaniowemu działaniu, tym bardziej będziesz się w nim wprawiać – i coraz łatwiej będzie ci podchodzić w taki sposób do kolejnych aspektów życia.
Sztuka i technika działania jednozadaniowego
Monotasking (rzeczownik) – wykonywanie tylko jednej czynności w danym czasie1
Słowa „jednozadaniowość”, „monotasking” i „monozadanie” nie weszły może jeszcze do codziennego języka, ale pojęcia te są dla nas naturalnie czytelne z prostego powodu – wszyscy wiemy, czym jest wielozadaniowość, czyli staranie, aby zajmować się kilkoma sprawami na raz. Jednozadaniowość jest tego przeciwieństwem – wykonujemy tylko jedną czynność.
W książce tej opisuję wiele sposobów, w jakie można uprawiać monotasking, niemniej zawsze łączy je to samo fundamentalne podejście: odsiewaj jedną rzecz po drugiej, aż pozostanie tylko jedna. Skoncentruj się na tej jednej rzeczy i wykonaj ją dobrze.
W celu wprawienia się w jednozadaniowości musimy zrozumieć i pokonać wszystkie swoje nawyki wielozadaniowe – od sprawdzania nowych powiadomień w telefonie podczas lunchu ze znajomymi do pisania maili w trakcie narady na Zoomie oraz rozmyślania o dzisiejszych wydarzeniach w biurze podczas zabawy z dziećmi.
Wyłuskując pojedyncze zadania, uświadomisz sobie, na czym polega kierowanie uwagi wyłącznie na jedną sprawę i jakie odczucia temu towarzyszą. Nie zdziw się, jeśli wydadzą ci się one z początku obce. Niewykluczone, że ostatnio nie miałeś okazji zbyt często ich doświadczać.
Z czasem możemy się zdecydować na łączenie pewnych zadań, jeśli będziemy mieć taką wolę. Będziemy jednak dysponować w tych sytuacjach nową świadomością różnic dzielących jednozadaniowość od wielozadaniowości. Celem tej książki nie jest wzbudzanie w kimkolwiek poczucia winy z powodu multitaskingu. Wszyscy żyjemy w XXI wieku. Wspólnie zmagamy się z nurtami gwałtownych przemian i stajemy wobec podobnych wyzwań.
Słowo „multitasking” zostało ponoć użyte po raz pierwszy w 1965 roku w opisie serwera IBM, który był w stanie wykonywać kilka czynności jednocześnie2. Kilkadziesiąt lat później, gdy komputery osobiste weszły do powszechnego użytku, ludzie zaczęli częściej stosować ten termin w odniesieniu do jednoczesnej pracy nad wieloma zadaniami, wykonywanej zarówno przez komputery, jak i siebie samych.
W 1984 roku pojawił się komputer Macintosh Apple’a wyposażony w 128 kilobajtów pamięci operacyjnej3 – z dzisiejszej perspektywy dysponował bardzo skromną mocą przetwarzania. Ówczesne „pecety” z reguły zawieszały się, kiedy człowiek próbował zmusić je do wykonywania więcej niż jednej czynności. Gdy wezmę na siebie zbyt wiele zadań na raz, często czuję się właśnie jak taki dawny komputer.
Po premierze Microsoft Windows 2.0 w 1987 roku miliony profesjonalnych użytkowników zetknęły się z pierwszą wizualną reprezentacją tego, jak wygląda multitasking. Można było przełączać się między aplikacjami, które wykonywały różne funkcje, na przykład między edytorem tekstu i arkuszem kalkulacyjnym. Zapoczątkowało to nową erę wielozadaniowości komputerów i zespołów pracowniczych oraz ogólnie kulturę wielozadaniowości.
Po wprowadzeniu do użytku w latach osiemdziesiątych XX wieku komputerów osobistych i gwałtownym rozwoju internetu w latach dziewięćdziesiątych, w XXI wieku niemal globalne rozpowszechniły się smartfony. Z każdym krokiem tej ewolucji technicznej wzrastały nasze oczekiwania – w stosunku nie tylko do urządzeń, lecz również nas samych. Jeżeli komputery i telefony stawały się z roku na rok szybsze, czy mózg człowieka nie powinien dotrzymywać im kroku? Skoro zaprojektowane przez ludzi urządzenia radziły sobie z wielozadaniowością, czy ludzie nie mogliby też przyswoić sobie tej sztuki?
I oto jesteśmy w XXI wieku, po dekadach rewolucji informatycznej. Prawda jest taka, że obecnie, budując w pocie czoła drogę do przyszłości, więcej pracujemy i podlegamy większym huśtawkom emocjonalnym i psychicznym. Jesteśmy lepiej skomunikowani i łatwiej do nas dotrzeć niż kiedykolwiek w przeszłości. Bez względu na to, gdzie przebywamy, maile i esemesy znajdują nas o każdej porze dnia i nocy. Nawet gdy bierzemy sobie wolne, wciąż po części jesteśmy w pracy – z badań w ramach inicjatywy Project: Time Off wynika, że 73 procent zatrudnionych wykonuje podczas urlopu czynności zawodowe.
Wraz z powstaniem mediów społecznościowych zwiększyła się też liczba ludzi skarżących się na lęk, depresję i osamotnienie. Dla jeszcze pokaźniejszej części populacji realnym problemem jest FOMO (fear of missing out, czyli strach, że omija nas coś ciekawego). Użytkownicy platform społecznościowych zestawiają swoje życie z tym, co widzą w postach innych osób, i często odczuwają palącą presję dorównywania im, dlatego więcej pracują, więcej wydają i więcej robią.
Nieustannie staramy się także – albo udajemy, że się staramy – przetwarzać kolosalne ilości informacji. W badaniu, którego wyniki opublikowano w 2011 roku w „Proceedings of the National Academy of Sciences”, stwierdzono, że choć potrafimy radzić sobie z natłokiem docierających do nas sygnałów zmysłowych, ponosimy z tego powodu pewne koszty4. „Wykryliśmy swego rodzaju wąskie gardło w korze przedczołowej mózgu, które zmusza nas do zajmowania się problemami po kolei, nawet jeśli dzieje się to tak szybko, że wygląda na jednoczesne przetwarzanie – mówi współautor badania doktor René Marois, profesor psychologii i neuronauk na Uniwersytecie Vanderbilta. – Wyjaśnia to, dlaczego wcześniejsze dane wskazywały na zmniejszanie się, a nie zwiększanie aktywności mózgu z każdym dodanym wyzwaniem. W głowie tworzy się po prostu korek”.
Choć technologie komputerowe niewątpliwie ułatwiły nam życie na niezliczone sposoby, mają swoją cenę – trudną do sprecyzowania (być może właśnie z powodu tego korka w głowie), ale wyczuwalną. Mamy świadomość, że można działać i czuć się lepiej, ale od czego zacząć?
Aż do początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku w życiu większości ludzi panował pewien rytm dnia codziennego. Zajęcia szkolne odbywały się w szkole, pracę wykonywało się w pracy, obiad jadło się przy stole w pokoju, a pora na relaks, który obejmował między innymi oglądanie telewizji, słuchanie radia i czytanie książek, przychodziła zwykle wieczorami i w weekendy. Było niewiele możliwości, aby wykonywać te zadania poza ich zwyczajowym czasem i miejscem, toteż każde odbywało się pojedynczo.
W ostatnich latach rozpowszechniły się urządzenia elektroniczne, a my przywiązaliśmy się do smartfonów, i obecnie mamy możliwość robienia niemal wszystkiego w dowolnie wybranym miejscu i czasie. Ponadto pozornie możemy wykonywać wiele czynności jednocześnie.
O ile internet i urządzenia elektroniczne stosunkowo niedawno zagościły w naszym świecie, o tyle odczuwane przez ludzi trudności z pozostawaniem w chwili bieżącej nie są niczym nowym. Nie bez powodu różne tradycje filozoficzne i religijne od zawsze nakierowują nas w modlitwie i medytacji na chwilę bieżącą. Wszystko dzieje się wyłącznie w teraźniejszości; jest to jedyny czas, w którym możemy mieć prawdziwą łączność ze sobą, z innymi i z wszechświatem.
Niemniej człowiek ma zawsze skłonność do myślenia o przeszłości i przyszłości – staramy się zrozumieć sens tego, co już się zdarzyło, i zastanawiamy się, co nastąpi dalej. Jeśli dodać do tego urządzenia elektroniczne o ogromnej mocy, zalewamy zmysły i mózg powodzią informacji. W rezultacie w naszej teraźniejszości robi się szalony tłok. Pozostawanie w bieżącej chwili stało się znacznie trudniejsze. Jednocześnie znacznie łatwiejsze jest zajmowanie się więcej niż jedną rzeczą na raz.
Gdzie podąża nasza uwaga w ciągu typowego dnia? Ile razy bierzemy do ręki telefon? Jak często sprawdzamy esemesy i skrzynkę odbiorczą? Jak często logujemy się do mediów społecznościowych, używamy apek, otwieramy gry, czytamy serwisy informacyjne albo po prostu surfujemy w sieci?
Każde takie zerknięcie na ekran smartfona może być dla nas źródłem rozrywki lub informacji, lecz jeszcze większą wartość przedstawia dla innych uczestników „ekonomii uwagi”. Nasza uwaga jest cennym zasobem, a mimo to z reguły trwonimy ją na prawo i lewo, skuszeni wątpliwą obietnicą szybkiego relaksu, kontaktu z ludźmi, zdobycia aktualnych informacji lub czegoś, czego rzekomo chcemy albo potrzebujemy.
W filmie dokumentalnym Netflixa z 2020 roku Dylemat społeczny Tristan Harris, były etyk projektów w Google’u i współzałożyciel Center for Humane Technology, przytacza powiedzenie, które oddaje zasadę leżącą u źródeł sukcesu niejednego kolosa z Doliny Krzemowej: „Jeżeli nie płacisz za produkt, sam jesteś produktem”5. Im więcej uwagi poświęcamy swoim urządzeniom elektronicznym, tym większą wartość osiągają firmy działające po drugiej stronie ekranu, a często też tym mniej udaje się zrobić nam samym.
Elektroniczne gadżety nie mają uczuć (na razie!) – gdyby je jednak miały, byłyby odpowiednikami zaborczych narcystycznych partnerów, którym nie wystarcza żadna ilość kierowanej na nich uwagi. Z pozoru wydaje się, że im na tobie zależy, dają ci dostatecznie dużo pozytywnych sygnałów zwrotnych, abyś nie tracił nimi zainteresowania, lecz nigdy nie pytają szczerze, jakie ty masz odczucia co do waszego związku. Zastanawiasz się, czy nie należałoby czegoś zrobić w tej sprawie, ale tak łatwo jest zostawić sprawy swojemu biegowi…
W podejściu jednozadaniowym nie chodzi o rozstanie się z urządzeniami elektronicznymi. Chodzi o podejmowanie świadomej decyzji, na co ma być skierowana nasza uwaga w danej chwili. Przejdźmy do dwunastu monozadań i zacznijmy ćwiczyć swoją siłę jednozadaniowości.
Część II
Dwanaście monozadań
Zadanie 1
Czytanie
Wiosną 2019 roku czułem się wyczerpany, poturbowany, roztrzęsiony. Przez poprzednie trzy lata nieustannie toczyłem jakieś batalie i lizałem rany po kolejnych ciosach. Najpierw była dziura w głowie (autentycznie – będę o tym pisał dalej), potem nowotwór (chłoniak nieziarniczy), w końcu rozwód.
Przez długi czas osobiste wyzwania pochłaniały w całości lub przynajmniej w dużej części moją uwagę. Przebrnąłem przez te próby i wyszedłem z nich cało, ale byłem wypompowany – fizycznie, emocjonalnie i finansowo. Wydawało mi się, że pełny powrót do normalności będzie wymagał znacznie więcej energii, determinacji i kreatywności w rozwiązywaniu problemów niż to możliwe.
Choć w czasie tych wszystkich zawirowań udało mi się utrzymać przy życiu firmę, była ona w kiepskim stanie. Założyłem Juniper Books w 2001 roku i przez wiele lat cieszyłem się jej stabilnym rozwojem i dochodowością. Potem przyszedł jednak rok 2017, nowotwór, setki godzin chemioterapii, mnóstwo czasu spędzanego poza biurem. Gdy walczyłem o zachowanie własnego życia, firma poniosła wielkie straty, a przez zespół przetoczyły się biurowe dramaty, których pomyślne rozwiązanie i zabliźnienie wymagało czasu.
Po zakończeniu serii chemioterapii próbowałem udawać, że mam się jak najlepiej i wróciła cała moja dawna energia. Była to jednak mrzonka – w rzeczywistości ledwo trzymałem się na nogach. Chciałem zarażać innych optymizmem i pracowitością, tym razem nie miałem jednak koniecznych rezerw, z których mógłbym czerpać.
Spędzałem całe dnie w biurze: wstawałem o świcie i pracowałem do późnego wieczora. Cały czas byłem pod telefonem, mailem albo w rozjazdach, non stop działając w trybie wielozadaniowym. Postępowałem tak z obawy, że firma, którą z wielkim wysiłkiem budowałem przez ponad osiemnaście lat i utrzymałem na rynku w trakcie choroby i rozwodu, padnie w czasie mojej rekonwalescencji.
Jednocześnie moje dzieci, liczące sobie wtedy dziesięć i dwanaście lat, bardzo potrzebowały mojej uwagi, by się odnaleźć w nowej rzeczywistości życia na dwa domy i przebywania z każdym z rodziców osobno. Przeżywały stresy, lęki i miały trudności z zasypianiem. Co wieczór w porze kładzenia się do łóżka dziesięcioletnia córka dostawała ataków paniki. Nie chciała iść następnego dnia do szkoły albo jechać na zbliżającą się wycieczkę klasową. Kłótnie i lęki potęgowały się zawsze pod koniec dnia.
Próbowaliśmy różnymi sposobami relaksować się i łagodzić stres, ale nic nie przynosiło ulgi. Oglądaliśmy razem bajki, rozmawialiśmy o minionym dniu, robiliśmy sobie herbatę i przytulaliśmy się z pluszakami, a ja starałem się racjonalnie tłumaczyć dzieciom, że nie mają się czego obawiać. Nic to nie dawało. Córka była spięta, a ja zdekoncentrowany i tak naprawdę pogrążony w myślach o własnych problemach. Nie wróżyło to nic dobrego.
Gdy pewnego wieczoru kłótnie znowu się nasiliły, wyglądało na to, że czeka nas kolejna częściowo zarwana, pełna napięcia noc. Córka miała zadane na następny dzień przeczytanie fragmentu lektury do szkoły, ale nie chciała tego zrobić, zaproponowałem więc, że poczytam jej tę książkę, gdy będzie już w łóżku – zwyczaj, który zarzuciliśmy od czasów, gdy była dużo młodsza. Wziąłem do ręki jej egzemplarz My Side of the Mountain (Po mojej stronie góry) i zacząłem czytać na głos.
W tej samej chwili wydarzyło się z nami obojgiem coś magicznego. Ona uspokoiła się i zaczęła słuchać, ja zaś skupiłem się na lekturze i przestałem myśleć o pracy.
Tego wieczoru wiosną 2019 roku czytaliśmy przez dwadzieścia minut. Córka zasnęła i przespała całą noc. Potem za każdym razem, gdy u mnie zostawała, czytaliśmy przed spaniem My Side of the Mountain, póki nie doszliśmy do końca całej książki.
Wiele mówi się o intelektualnych zaletach czytania – o jego walorach informacyjnych i patrzeniu na świat oczyma wielkich twórców. Rzeczywiście dowiedzieliśmy się z tej powieści, w jaki sposób czternastoletni Sam Gribley samodzielnie radził sobie po ucieczce z domu, ale co ważniejsze, ponownie odkryliśmy, jak koncentruje się uwagę na jednym przedmiocie. Przed czytaniem nasze myśli rozbiegały się we wszystkie strony. Po rozpoczęciu lektury skupiały się w jednym punkcie.
Akt czytania stabilizował nasze układy nerwowe. Przed sięgnięciem po książkę rozpraszały nas płynące ze świata bodźce, każąc naszym wielozadaniowym mózgom myśleć o tym i martwić się o tamto. Tymczasem kiedy po wieczornej sesji czytania wracaliśmy następnego dnia do rzeczywistości, okazywało się, że jesteśmy dużo lepiej przygotowani do zajmowania się różnymi sprawami jedna po drugiej. Dzięki odzyskanej koncentracji metodycznie rozprawiałem się w następnych miesiącach z wyzwaniami w firmie, a córka miała mniejsze lęki przed snem oraz znakomicie bawiła się na klasowej wycieczce, na którą wcześniej nie chciała jechać.
Czytanie jest jednym ze sposobów – i to bardzo skutecznych – trenowania mięśni jednozadaniowości. Kiedy czuję się szczególnie rozproszony przez różne płynące ze świata bodźce, zawsze właśnie dzięki czytaniu zaczynam odzyskiwać skupienie, a razem z nim zdolność załatwiania spraw i bycia szczęśliwym.
Jak pisze kognitywistka i specjalistka do spraw rozwoju dzieci Maryanne Wolf w książce Proust and the Squid: The Story and Science of the Reading Brain (Proust i kałamarnica: czytający mózg z perspektywy historycznej i naukowej), ludzie wynaleźli czytanie wiele tysięcy lat temu. „Wraz z tym wynalazkiem dokonała się reorganizacja naszego mózgu, co z kolei pomnożyło dostępne ścieżki myślenia i zmieniło kierunek intelektualnej ewolucji gatunku”6.
Księgi i czytanie odegrały zasadniczą rolę w procesach, dzięki którym ludzkość znalazła się na dzisiejszym etapie rozwoju. Obecnie jednak toczy się zacięta rywalizacja o naszą uwagę, a jedną z jej konsekwencji jest coraz rzadsze czytanie książek. Ośrodek Badawczy Pew ustalił, że 27 procent Amerykanów nie przeczytało w ostatnim roku żadnej książki (w całości ani w części)7. Z kolei zgodnie ze sprawozdaniem Biura Statystyki Pracy z czerwca 2020 roku młodsi ludzie z reguły przeznaczają mniej czasu na czytanie niż starsi8.
Niemniej lektura przynosi wielkie korzyści, nawet jeśli podejmujemy ją tylko przez kilkanaście minut dziennie. Jak donosi w „New Yorkerze” antropolożka społeczna Ceridwen Dovey: „Wykazano, że czytanie wprowadza mózg w przyjemny, podobny do medytacji stan transowy i zapewnia takie same pożytki zdrowotne – głębokie odprężenie oraz wewnętrzny spokój. Osoby regularnie czytające lepiej sypiają, są mniej zestresowane, mają wyższe poczucie własnej wartości oraz rzadziej ulegają depresji niż nieczytające”9.
Czytanie szczególnie skutecznie równoważy też wiele negatywnych skutków innych form rozrywki, z jakich korzystamy. Oglądanie telewizji bywa nadmiernie stymulujące pod względem wzrokowym i słuchowym. Bieżące śledzenie mediów społecznościowych często stresuje10. Wzięcie do ręki książki i oderwanie się od wszystkiego innego po to, aby poczytać, stanowi antidotum na przeciążenie cyfrowe.
Być może czytanie służy nam tak dobrze między innymi dlatego, że kieruje nas z powrotem do chwili teraźniejszej, w której trzeba skupić się na jednej sprawie w jednym miejscu. Choć fabuły książek często zmuszają nas do wyobrażania sobie przeszłości lub przyszłości, sama czynność czytania odbywa się teraz. Nie zajmujemy się niczym innym oprócz lektury, koncentrując się na niej i potencjalnie czerpiąc radość z bieżącej chwili, w której nie liczy się nic innego.
Istotą każdego z opisywanych przeze mnie monozadań jest skupianie uwagi na jednej sprawie w danej chwili, a potem przenoszenie tej umiejętności na inne czynności w życiu. Kiedy mamy pokusę, aby robić kilka rzeczy na raz i rozmienić swoją uwagę na drobne, czytanie jest jednym z najprostszych i najłatwiej dostępnych środków zaradczych. Uwaga kierowana na wydrukowane na stronie słowa zadziała jak latarnia morska, przywracając stan skupienia umysłu.
Niektórzy z najbardziej zapracowanych i święcących największe sukcesy ludzi to zapaleni czytelnicy. W jaki sposób takie osoby jak Oprah Winfrey, Reese Witherspoon czy Bill Gates znajdują czas na czytanie kilkudziesięciu książek rocznie mimo prowadzenia swoich firm i fundacji, wyjazdów, wystąpień, obowiązków rodzicielskich i wszystkich innych zajęć? A co jeszcze ważniejsze, dlaczego w ogóle zawracają sobie głowę czytaniem, skoro mają tak bardzo wypełniony kalendarz?
Bill Gates, założyciel Microsoftu oraz niestrudzony filantrop, słynie ze swego nienasyconego apetytu na czytanie. Kiedy wyjeżdża na urlop, bierze ze sobą całą torbę tradycyjnych książek papierowych (do dnia, gdy piszę te słowa, pomimo swego informatycznego wyrafinowania nie przerzucił się na czytnik e-booków). Czytanie nie jest hobby, którym Gates zajął się na emeryturze. Zawsze stanowiło integralny element jego życia. W 2016 roku powiedział w wywiadzie: „Lektura jest wciąż głównym sposobem, w jaki pozyskuję nową wiedzę i weryfikuję swoje pojęcie o świecie”11.
Blog Billa GatesNotes jest pełen rekomendacji książkowych oraz komentarzy do przeczytanych przez niego pozycji. To fascynujące okno, które pozwala zaznajomić się z jego sposobem myślenia, a także z listą książek wartych uwzględnienia również w naszym spisie lektur. Gates jest ewidentnie bardzo zaawansowanym i sprawnym czytelnikiem. Być może nie uda się nam powielić skali jego sukcesów biznesowych i przedsięwzięć filantropijnych, ale możemy tak jak on jak najwięcej czytać w celu rozumienia świata oraz zdobycia zdolności wywierania wpływu na rzeczywistość dzięki skoncentrowanemu działaniu. Umiejętności te mogą posłużyć każdemu z nas do osiągania większej efektywności na co dzień.
W życiu ludzi biznesu, światowych przywódców i wielu celebrytów książki są źródłem wiedzy i inspiracji, a także swoistym ustroniem, w którym można zebrać myśli i wzmocnić koncentrację. Nigdy nie jest za późno, aby wyrobić sobie dojrzały nawyk czytania, który ułatwi nam realizację celów.
Nicholas Carr o papierowych książkach
Nicholas Carr, autor The Shallows: What the Internet Is Doing to Our Brains (Płycizny: co internet wyprawia z naszymi mózgami), należy do najlepszych znawców zagadnień roli technologii informatycznych w przemianach współczesnego życia. Kilka lat temu miałem okazję rozmawiać z nim o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości książek w formie drukowanej. Następnie napisał wstęp do jednego z dorocznych katalogów Juniper Books12, z którego cytuję poniższy urywek:
Dlaczego fizyczna książka przetrwała, podczas gdy tak wiele innych produktów medialnych zostało zastąpionych ich wersjami cyfrowymi? Chodzi tu o coś znacznie istotniejszego niż li tylko sentyment.
Zestaw zszytych kartek stanowiący jeden fizyczny obiekt w zasadniczy sposób różni się w odbiorze ludzkiego umysłu od płaskiego ekranu, na którym wyświetla się tylko pojedyncza „strona” z informacjami. Okazuje się, że fizyczna obecność zadrukowanych kartek, dająca możliwość wertowania ich do przodu i do tyłu, ma wielkie znaczenie dla poruszania się myśli po pisanym tekście i interpretowania go, zwłaszcza jeśli jest długi i skomplikowany.
Mimo że świadomie nie zdajemy sobie z tego sprawy, szybko budujemy sobie mentalną mapę zawartości drukowanej książki, tak jakby przedstawiony w niej wywód czy jej fabuła rozgrywały się jak rozłożona w przestrzeni podróż. Jeżeli sięgnąłeś kiedyś po czytaną dawno temu książkę i przekonałeś się, że twoje palce były w stanie szybko zlokalizować zapamiętany fragment – doświadczyłeś właśnie tego zjawiska. Kiedy trzymamy w rękach fizyczny tom, jednocześnie obejmujemy umysłem jego treść. Wydaje się, że wspomnienia o charakterze przestrzennym przekładają się na większą wnikliwość czytania i efektywniejsze rozumienie.
Żyjemy obecnie w epoce nachalnego rozproszenia, w nieustająco kotłującym się wirze informacji i danych. Kartki drukowanej książki dają nam schronienie, ustronne miejsce, w którym umysł, wolny od stresu przeciążenia technologiami informatycznymi, może wniknąć w większą głębię myśli i uczuć. Fizyczna książka, ze zszytymi zadrukowanymi kartkami papieru, absolutnie nie jest przeżytkiem, a wręcz staje się dziś cenniejsza niż dawniej. To balsam dla rozbieganego umysłu.
Zorganizowanie sobie życia tak, żeby móc regularnie czytać, może być trudne, ale wiążą się z tym niebagatelne korzyści. Skupienie uwagi na słowach widzianych przed sobą na papierze – i utrzymanie jej dostatecznie długo, by naprawdę przyswoić treść – wymaga determinacji. Kiedy decydujesz się czytać drukowaną książkę, praktycznie jedynym, co możesz robić, jest jej czytanie. Nie da się zajmować jednocześnie czymś innym, bo jeśli oderwiesz oczy od kartki, nie będziesz już czytał, a jeżeli zaczniesz myśleć o czymś innym, nie będziesz przyswajał informacji z książki.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Na podstawie Dictionary.com. [wróć]
2.IBM Operating System/360 Concepts and Facilities, IBM Systems Reference Library, plik S360-36, bitsavers.org/pdf/ibm/360/os/R01-08/C28-6535-0_OS360_Concepts_and_Facilities_1965.pdf. [wróć]
3. T. Long, Jan. 24, 1984: Birth of the Cool (Computer, That Is), „Wired” 2008, 24 stycznia, wired.com/2008/01/dayintech -0124/. [wróć]
4. M.N. Tombu, Ch.L. Asplund, P.E. Dux, D. Godwin, J.W. Martin, R. Marois, A Unified Attentional Bottleneck in the Human Brain, „Proceedings of the National Academy of Sciences” 2011, 108(33), s. 13426–13431, doi:10.1073/pnas.1103583108.pnas.org/content/108/33/13426. [wróć]
5. L. Rhodes (producent), J. Orlowski (reżyser), The Social Dilemma, USA: Exposure Labs, 2020, wypowiedź Tristana Harrisa. [wróć]
6. M. Wolf, Proust and the Squid: The Story and Science of the Reading Brain, Harper Perennial, New York 2008. [wróć]
7. A. Perrin, Who Doesn’t Read Books in America?, Fact Tank, the Pew Research Center, 26 września 2019, pewresearch.org/fact-tank/2019/09/26/who-doesnt-read-books-in-america/. [wróć]
8. Bureau of Labor Statistics, Average Hours Per Day Spent in Leisure and Sports Activities… 2019 Annual Averages, „The Economics Daily” 2020, bls.gov/opub/ted/2020/men-spent-5-point-5-hours-per-day-in-leisure-activities-women-4-point-9-hours-in-2019.htm. [wróć]
9. C. Dovey, Can Reading Make You Happier?, „The New Yorker” 2015, 9 czerwca. [wróć]
10. M.G. Hunt, R. Marx, C. Lipson, J. Young, No More FOMO: Limiting Social Media Decreases Loneliness and Depression, „Journal of Social and Clinical Psychology” 2018,37(10), s. 751–768. [wróć]
11. K. Rossman, Bill Gates on Books and Blogging, „The New York Times” 2016,. nytimes.com/2016/01/04/fashion/bill-gates-gates-notes-books.html. [wróć]
12. N. Carr, Juniper Books Annual Catalog, Juniper Books, Boulder 2017. [wróć]