Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Żołnierz jest najsłabszym ogniwem wojny. Walczy nie tylko z wrogiem ale też z własnym przemęczeniem, stresem i strachem. Jak wzmocnić w nim wojownika? Najlepiej – narkotykami. Cudowną pigułką, która sprawi, że żołnierz stanie się maszyną do zabijania. Nawet przez kilka dni z rzędu nie będzie musiał spać ani jeść. Wyzbędzie się poczucia winy. Zapomni o przygnębieniu i zmęczeniu. Amfetamina, heroina, barbiturany, morfina i inne opiaty, kokaina i różne środki medyczne doskonale sprawdzają się w roli takiego magicznego środka.
Czy mikstura z wina i soku z niedojrzałych makówek stymulowała bohaterów Homera?
Co wdychali niezwyciężeni żołnierze Aleksandra Wielkiego?
Jakimi narkotykami faszerowali się wikingowie a jakimi wojownicy znad rzeki Orinoko?
Na jakim syntetycznym dopingu funkcjonowali żołnierze Wehrmachtu, Luftwaffe
i Kriegsmarine? Ile milionów tabletek metaamfetaminy wyprodukowały państwowe laboratoria III Rzeszy?
Jakie „witaminy” stymulowały dzielnych pilotów RAF-u?
Amerykanie w Wietnamie palili marihuanę i wciągali kokę, wojska sowieckie
w Afganistanie – wolały haszysz i heroinę.
Gdzie przebiega granica pomiędzy terapeutycznym zastosowaniem narkotyków,
a stymulowaniem zachowań?
Czy narkotyki w ekstremalnych działaniach wojennych to pomoc dla żołnierzy czy dowód na to, że dowództwo traktuje ich jak mięso armatnie?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 613
Każda forma uzależnienia jest szkodliwa – niezależnie od tego, czy narkotykiem jest alkohol, morfina czy idea.
Carl Gustav Jung
Okładka, projekt graficzny, fotoedycja, obróbka zdjęć, indeksFahrenheit 451
Dyrektor projektów wydawniczychMaciej Marchewicz
Redakcja i korektaBarbara Manińska
Skład i łamanieHonorata Kozon
Ilustracje: Wikipedia
Wszystkie cytowane w książce strony internetowe były dostępne w dniu przekazania publikacji do druku
ISBN 9788380794719
Copyright © by Teresa Kowalik, Warszawa 2019Copyright © by Przemysław Slowiński, Warszawa 2019
WydawcaFronda PL, Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]
www.wydawnictwofronda.pl
www.facebook.com/FrondaWydawnictwo
www.twitter.com/Wyd_Fronda
KonwersjaMonika Lipiec
Narkotyki towarzyszą człowiekowi od początku cywilizacji. Mity i legendy różnych narodów, a także materiały historyczne dostarczają informacji, z których jednoznacznie wynika odwieczna potrzeba ucieczki na „tamtą stronę realności”. Cała historia ludzkości dowodzi zresztą istniejącej „od zawsze” chęci ucieczki w świat raju. Tam, gdzie wyobrażana sobie rzeczywistość odbierana jest jako przeżywanie permanentnego zadowolenia i szczęścia.
Temat substancji, które leczą, przynoszą zapomnienie, bądź też dostarczają siły i energii powtarza się jako archetyp we wszystkich kulturach i okresach historii.
Narkotyki są obecne zarówno w kulturach klasycznych i nowoczesnych cywilizacjach, jak i wśród prymitywnych narodów od północnych tundr do równikowych dżungli, co jest wyrazem odwiecznych dążeń człowieka do przezwyciężenia swojej bezsilności i znalezienia się, chociaż na krótko, w krainie, która istnieje tylko w marzeniach – twierdzi Stevan P. Petrovič, autor książki Narkotyki i człowiek. – Niestety iluzja trwa krótko, a przebudzenie wywołuje jeszcze większy ból i jeszcze bardziej męczące uczucie obcości.
Narkotyki fascynują i zawsze fascynowały. Zmieniają odczuwanie rzeczywistości. Ożywiają wyobraźnię, wprowadzają w stan zawieszenia między snem a jawą, przenoszą w nieistniejące światy. Przynoszą ulgę i zapomnienie. Zdaniem angielskiego pisarza i poety Aldousa Huxleya, normalnie odczuwamy i postrzegamy świat ograniczony, pozbawiony wielu informacji; narkotyki zaś otwierają nam „wrota percepcji”. Od tysięcy lat ludzkość używała zatem środków odurzających do zmieniania stanów świadomości, wyszukując wszelkie naturalnie występujące substancje, które można by w tym celu wykorzystać.
Mówiąc o narkotykach, pamiętać jednak należy, że pojęcie to jest konstrukcją prawno-polityczno-kulturową powstałą stosunkowo niedawno, bo w czasie I wojny światowej. Dopiero mniej więcej w tym okresie bowiem w Stanach Zjednoczonych przyjęto The Harrison Narcotics Tax Act, a w Wielkiej Brytanii Defense of the Realm Act. Natomiast dopiero w drugiej dekadzie XX wieku zaczęto wyodrębniać środki psychoaktywne spośród innych substancji codziennego użycia.
Narkotyki (od greckiego narkōtikós, co znaczy „oszałamiający”), to według Słownika języka polskiego PWN:
„…potoczna nazwa niektórych środków uzależniających obecnie stosowana w kontekście prawnym (nie w znaczeniu medycznym, a zwłaszcza farmakologicznym) na określenie różnych substancji wywołujących różnego typu uzależnienia, np. kokainizm, morfinizm, lekomania, nazywanych ogólnie narkomanią. Dawniej nazwa „narkotyki” odnosiła się do każdej substancji wywołującej sen, następnie używano jej na określenie środków uzależniających o działaniu depresyjnym na układ nerwowy, a w znaczeniu bardziej ścisłym na określenie silnych narkotycznych leków przeciwbólowych, jak morfina, pentazocyna i inne opioidy. W kontekście prawnym nazwa narkotyki odnosi się do wszystkich substancji wywołujących uzależnienie (opioidy, haszysz, środki psychostymulujące, takie jak kokaina, amfetamina i jej pochodne, środki halucynogenne, np. meskalina, LSD i in.), których produkcja i nielegalny handel są zwalczane przez prawo międzynarodowe. Wśród narkotyków zaczyna się rozróżniać (ze względu na potencjał uzależniający oraz następstwa medyczne i społeczne) narkotyki silniejsze, tzw. twarde (np. opioidy, kokaina, amfetamina), i łagodniejsze, tzw. miękkie (np. przetwory konopi, jak marihuana, haszysz); podział ten ma wielu zwolenników, budzi jednak liczne kontrowersje i wątpliwości”.
REKLAMA prasowa amfetaminy. Jednym z efektów działania amfetamin jest brak łaknienia, były one powszechnie przepisywane przez amerykańskich lekarzy osobom cierpiącym na otyłość
Przed epoką wielkich odkryć geograficznych, w okresie od XI do XVI stulecia, narkotyki były w Europie prawie nieznane. Nieznana była zresztą także herbata, kawa czy tytoń. Znano jedynie alkohol, który spełniał wiele różnych funkcji. Pito go w celach towarzyskich, medycznych, uspokajających, pobudzających i odurzających. Alkohol stał się najważniejszym europejskim środkiem odurzającym, a swoją dominującą pozycję zachował do dziś. Wiele nieznanych do tej pory środków psychotropowych Stary Świat poznał dopiero dzięki wyprawom badawczym, które doprowadziły do odkrycia obu Ameryk. Dzisiaj może szokować to, że morfina w Stanach Zjednoczonych w XIX wieku była tak samo powszechna jak alkohol, podobnie zresztą jak opium. W latach czterdziestych i pięćdziesiątych ogólnie dostępna w USA amfetamina w odbiorze społecznym nie różniła się niczym od mocnej kawy. Heroiny używano na masową skalę w medycynie jeszcze na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku, chociażby w Finlandii. Nikogo to wówczas nie dziwiło. Ludzie po prostu nie zdawali sobie sprawy z uzależniającej siły takich „cudownych specyfików”…
*
Narkomania jest jedną z największych współczesnych plag wysoko rozwiniętych społeczeństw. Narkotyki – znane wprawdzie już od tysiącleci – nie stanowiły globalnego zagrożenia aż do drugiej połowy XX wieku, kiedy stały się tragedią dla milionów osób zażywających je oraz ich najbliższych. Zainteresowanie narkotykami na szerszą skalę pojawiło się w latach sześćdziesiątych, kiedy to cały świat miał do czynienia z prądami ruchów hippisowskich. Społeczność dzieci-kwiatów propagowała tolerancję, głosiła wolność, a jej członkowie uprawiali wolną miłość i… ćpali.
Rynek narkotykowy funkcjonował jeszcze wtedy według następującego modelu: ktoś, kto posiadał narkotyki lub wiedział, jak je produkować, skupiał wokół siebie wąski klan osób wtajemniczonych. Grupa taka miała charakter zamknięty, dopuszczenie nowych członków do grona użytkowników wymagało wielu zabiegów. Chętny musiał wyszukać osobę, która zechciała wprowadzić go do klanu, która mogłaby udzielić mu rekomendacji. Narkotyki przy tym modelu rynku, czy raczej modelu ich używania, rzadko wydostawały się poza wąski z reguły krąg wtajemniczonych.
Istotną przyczyną gwałtownego rozprzestrzeniania się narkomanii był rosnący szybko w siłę mafijno-kartelowy przemysł narkotykowy. Dysponował on olbrzymimi środkami na rozwój produkcji narkotyków, na ich dystrybucję i promocję – w tym dostarczanie pierwszych, bezpłatnych próbek – ale także na korumpowanie policji, sądów, polityków.
Niby wszyscy wiedzą, co to jest narkomania i jak wygląda narkoman. Jednocześnie większość jest przekonana, że sami są zbyt mądrzy, aby doprowadzić się do takiego stanu. Nikt sięgając po pierwszą działkę nie mówi: „będę ćpał, będę się stopniowo wyniszczał psychiczne i fizycznie, zacznę żyć ze strzykawką i igłą, z pokłutymi rękami, bez zębów, zniszczę sobie wątrobę, płuca, nerki, będę nosicielem żółtaczki czy wirusa HIV, będę stale niszczył swoje zdrowie, będę żył na ulicy, będę żebrał, kłamał, kradł, będę handlował własnym ciałem, utkwię w rozpaczy i nie wiem, czy zdołam się kiedykolwiek wyrwać z tej matni”.
Zdarzają się tacy, którzy próbują tylko raz – żeby zobaczyć, jak to jest. Sięgają po strzykawkę… no i się dowiadują. Zaczynają też wiedzieć, jak to jest być nosicielem wirusa HIV, a wkrótce dowiedzą się, jak się umiera na AIDS.
„Narkomania niszczy wszystko. Narkomania to sprzedać komuś towar skażony wirusem HIV, to oszukać klienta mieszając amfetaminę z cukrem, to ukraść koledze kurtkę, to wypchnąć swoją dziewczynę na ulicę po zarobek – twierdzi wieloletni terapeuta Wojewódzkiego Punktu Konsultacyjnego ds. Narkomanii w Katowicach mgr Jacek Stelmach. – Narkomania oznacza również zgnębienie najbliższych poprzez wykorzystanie ich uczuć, wyłudzenie od nich, co tylko się da, wpędzenie ich w rozpacz, naobiecywanie, nabranie i oszukanie.
(…) Moja prawda o narkomanii jest okrutna. Oparta jest na dramatach autentycznych ludzi. Jest to prawda straszna, ale jaka ona może być, gdy w poniedziałek umawiam się z pacjentem, że w czwartek pójdzie do szpitala się odtruć, z pacjentem, który stoi u progu życia, ma 18 lat, a we wtorek dowiaduję się, że już nie przyjdzie, bo znaleziono go martwego na ulicy. Jaka może być ta prawda, gdy rozmawiam z szesnastoletnią dziewczyną, «która nie jest głupia», bo przecież wie, co robi. Dziesięć miesięcy później widzę wrak człowieka pracującego przy autostradzie, w którym rozpoznaję moją szesnastoletnią rozmówczynię. W mojej prawdzie o narkomanii nie ma romantyzmu, szlachetności, przyjaźni. To wyobrażenia naiwnych”.
Ponieważ narkotyki od dawna służyły człowiekowi w walce z fizycznymi i psychicznymi cierpieniami, nic więc dziwnego, że taki zbawienny z pozoru – choć w rzeczywistości zgubny – wpływ na organizm człowieka wzbudził zainteresowanie wojskowych. Marzenia o posłusznej, a zarazem niezwyciężonej armii przyczyniły się w największym stopniu do masowego rozpowszechnienia narkotyków traktowanych jako idealne psychostymulatory.
Stres, przemęczenie, przygnębienie, strach, to naturalni towarzysze walczącego żołnierza – najsłabszego ogniwa wojny. Musi jeść, spać, jest narażony na ataki wirusów i bakterii. Nie zawsze dobrze widzi. Miewa poczucie winy… Tymczasem w trakcie wojny liczy się przede wszystkim efektywność działań. Jak więc ją podreperować? Najlepiej narkotykami. Cudowna pigułka, która sprawi, że żołnierz stanie się maszyną do zabijania. Nawet przez kilka dni z rzędu nie będzie musiał spać ani jeść. Wyzbędzie się poczucia winy. Zapomni o przygnębieniu i zmęczeniu. Amfetamina, heroina, barbiturany, morfina i inne opiaty, kokaina i różne środki medyczne doskonale sprawdzają się w roli takiego magicznego środka. To tylko niektóre ze wspomagaczy, którymi poprawiano sprawność żołnierzy…
*
Żołnierze ćpali na polu bitwy od zarania dziejów. Narkotyki i wojna przylegają do siebie ściśle, jak tunika Nessosa do Heraklesa. Już Homer wspomina w Odysei o nepenthe – „napoju zapomnienia”, za pomocą którego próbowano łagodzić smutek i żal po poległych podczas wojny trojańskiej współtowarzyszach. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że była to mikstura z wina i soku z niedojrzałych makówek. W następnych wiekach o zażywanie tajemniczych środków pobudzających wolę walki i tłumiących lęk przed śmiercią podejrzewano Turków, Arabów i Mongołów.
Rolę opium doceniał w IV wieku p.n.e. Aleksander Macedoński zwany Wielkim. Na jego rozkaz hoplici greckiej falangi wdychali przed walką dym ze specjalnych makowych kulek, uodporniając się na ból po odniesionych ranach. Podczas rozpoczętego w 334 roku p.n.e. i trwającego 10 lat podboju rządzonej przez Persów Azji Mniejszej cały szlak tego niezwyciężonego zdobywcy znaczyły pola makowe uprawiane z jego rozkazu.
Większość armii w historii – od starożytnych Greków, poprzez wikingów, nazistów, Rosjan i Amerykanów, po współczesnych terrorystów – faszerowała się narkotykami. Odkąd tylko wymyślono wojny, ludzie zażywali narkotyki, aby zwiększyć swoje zdolności bojowe. Jak powszechnie wiadomo, zabijanie innych ludzi nie leży w naturze człowieka. Dlatego od wieków przeróżne społeczności i państwa próbowały pobudzać w wojownikach i żołnierzach – często poprzez brutalne szkolenia wyzwalające agresję – instynkt niszczycielski niezbędny do walk i prowadzenia wojen. Eksperymentowano z roślinami zawierającymi substancje, które wpływały pobudzająco zarówno na ciało, jak i umysł człowieka. Przykładem mogą być plemiona indiańskie, chociażby plemię Otomac z regionu Orinoko, którego wojownicy wciągali przed bitwą yopo – zawierający halucynogenne substancje sproszkowany wyciąg z drzewa Anadenanthera peregrina.
Naćpanych wojowników można było znaleźć wśród nordyckich berserków, wpadających pod wpływem sproszkowanych muchomorów w przypominające trans wojenne szaleństwo, wśród pobudzających się liśćmi koki Inków i wspomagających się opium Sikhów, najlepszych hinduskich bojowników, czy też żołnierzy walczących w wojnie secesyjnej. Dopiero era nowożytna, wraz z rewolucją przemysłową i odkryciami w dziedzinie chemii, przyniosła upowszechnienie narkotyków w skali globalnej.
Trzecią Rzeszę śmiało można uznać za prekursora twardej polityki antynarkotykowej. Substancje psychoaktywne były utożsamiane z zachodnią dekadencją zagrażającą narodowemu socjalizmowi. Za używanie narkotyków karano i to dotkliwie. Prawa o czystości rasowej zabraniały małżeństw z osobami uzależnionymi od substancji psychoaktywnych, a narkomanów zsyłano do obozów. W nazistowskiej propagandzie demoralizujące używki i trującą intoksykację utożsamiono dodatkowo z żydostwem.
Równolegle żołnierze Wehrmachtu, Luftwaffe i Kriegsmarine funkcjonowali na metamfetaminowym dopingu administrowanym przez armię. Ulubiony przez nazistów Pervitin, idealnie wpisuje się w ideał zrobotyzowanych aryjskich żołnierzy, prących do przodu za wszelką cenę. Cywile też brali Pervitin, który do lipca 1941 roku dostępny był bez recepty w pierwszej lepszej aptece.
Swój udział w rozpowszechnianiu narkotyków miały także wojny XX wieku, szczególnie te w Wietnamie i Afganistanie. Rządy państw uczestniczących w wojnach zaopatrywały swoich żołnierzy w narkotyki, które miały pomagać w przezwyciężaniu strachu, opanowaniu zmęczenia, głodu, łagodzeniu bólu fizycznego i pokonywaniu psychicznych oporów. Naziści upodobali sobie metamfetaminę, Amerykanie w Wietnamie palili marihuanę i wciągali kokę, wojska sowieckie w Afganistanie – haszysz i heroinę, zapijając to litrami wódki.
Środki psychoaktywne próbowano również wykorzystać jako broń przeciwko wojskom nieprzyjaciela. (Wykorzystanie do walki substancji, które działają na ośrodkowy układ nerwowy, to nic nowego – już Rzymianie zatruwali wino barbarzyńców atropiną). Jednak w systematyczny, zorganizowany i racjonalny sposób badania nad bronią tego typu rozwinięto dopiero w okresie zimnej wojny. To był czas sowieckich i amerykańskich eksperymentów, tworzenia wielkich programów finansowanych przez siły zbrojne od marynarki po wojska lądowe. Programy te obejmowały także badania nad wykorzystaniem dragów jako serum prawdy.
Bardzo istotne jest zastosowanie terapeutyczne i medyczne narkotyków. Żołnierze potrzebują silnych substancji przeciwbólowych i czegoś, co pozwoli im zredukować niezwykle wysoki poziom stresu. Walka na wojnie to doświadczenie ekstremalne. To nie jest coś naturalnego, co ludzie mają zapisane w genach.
Najważniejsze jednak zawsze było (i jest do dzisiaj) wzmacnianie za pomocą narkotyków fizycznych możliwości organizmu. Po to właśnie armia przepisuje żołnierzom stymulanty – żeby wydłużyć czas pracy, wzmocnić czujność, zwalczyć niewyspanie. Współczesne badania wykazują, że po miesiącu pobytu na pierwszej linii frontu 90–95 proc. żołnierzy ulega zupełnemu wyczerpaniu psychicznemu. Jeśli dowództwo uznaje, że są tam nadal niezbędni, konieczne staje się wzmacnianie ich wytrzymałości w sztuczny sposób. Skala tego procederu podczas obu wojen światowych jest nieznana, przypuszcza się jednak, że musiała być ogromna, skoro w Niemczech trwałe uzależnienie od narkotyków zaczęto określać mianem „żołnierskiej choroby”.
Niestety, narkotyki przez długi czas traktowano jako element normalnych racji żywnościowych, obok grochówki i konserw. Sami żołnierze najczęściej w ogóle nie byli świadomi, co łykają. Jednak nawet jeśli wiedzieli, to nie mieli świadomości przekraczania jakiegoś tabu, bo to tabu nie istniało też poza wojną. Jest to przykład, jak silnie pragnienie wygranej oddziałuje na ludzi biorących udział w walkach, pod jaką są presją i do czego są zdolni, aby osiągnąć zwycięstwo bądź chociaż zwiększyć swoje szanse w bezpośredniej walce z wrogiem.
W latach osiemdziesiątych historyk wojskowości John Keegan odpowiedział na pytanie: „Dlaczego żołnierze walczą?”, trzema słowami: „motywacja, przymus, narkoza”. (Chociaż później uznał swoją teorię za zbyt prostą). Dr Łukasz Kamieński z Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor dzieła Farmakologizacja wojny. Historia narkotyków na polu bitwy uważa z kolei, że
„obok motywacji zapewnionej przez dehumanizujące wroga szkolenia wojskowe oraz przymusu «walki w imię narodu», które narzuca ludziom państwo, to właśnie «narkoza» odgrywa w sumie najważniejszą rolę: aby zabijać innych, człowiek musi się odurzyć. Narkotyki sprawiają, że żołnierze robią rzeczy, na które normalnie by sobie nie pozwolili; zapominają o swoim człowieczeństwie i stają się posłuszną armii maszyną do zabijania”.
*
Światowa Organizacja Zdrowia WHO wyróżniła następujące grupy substancji psychoaktywnych:
A. narkotyki:
● opiaty
● psychostymulanty
● kokaina
● marihuana i haszysz
● halucynogeny
● środki lotne
B. substancje legalne:
● nikotyna
● alkohol
● leki nasenne i uspokajające.
Zgodnie z powyższym podziałem autorzy usystematyzowali swoją pracę.
Dodatkowo, w zależności od działania psychofizjologicznego, środki psychoaktywne dzieli się na cztery grupy:
1. Stymulanty – pobudzające układ nerwowy, a więc powodujące wzrost pobudzenia psychicznego i fizycznego (amfetamina, kokaina...).
2. Depresanty – działające opóźniająco na układ nerwowy, a więc relaksujące, uspokajające, usypiające i wywołujące euforię (alkohol, opiaty...).
3. Psychodeliki – zaburzające funkcjonowanie układu nerwowego, znacząco zmieniające percepcję rzeczywistości (LSD, ecstasy...).
4. Konopie indyjskie i ich pochodne – wykazują działania stymulujące i depresyjne.
Odpędza melancholię, przydaje pewności siebie, strach przemienia w śmiałość, cichych czyni wymownymi, tchórzliwych odważnymi.
Nikt, nawet w największej rozpaczy i pełen wstrętu do życia, nie targnął się – i nie targnie – na siebie po zażyciu dawki opium.
John Brown
OPIATY to bardzo silnie uzależniające substancje psychoaktywne pochodzące z opium, z których najpopularniejsze to heroina, morfina i kodeina. Opiaty występują w różnej formie. Opium ma formę proszku lub bryłki. Morfina jest dostępna w tabletkach, ampułkach z roztworem, a także w kryształkach. Heroina może występować w postaci proszku lub „kompotu” (oleista ciecz).
OPIUM jest wyschniętym sokiem otrzymywanym z niedojrzałej torebki maku lekarskiego Papaver somniferum rosnącego w klimacie tropikalnym i gorącym. Nazwa łacińska w tłumaczeniu oznacza „sprowadzający sen”. Chociaż większość gatunków maku wydziela mleczny sok i zawiera składniki zwane alkaloidami, wpływające na funkcję ośrodkowego układu nerwowego człowieka, tylko ten jeden gatunek zawiera alkaloid znany jako morfina. To właśnie morfina nadaje makowi lekarskiemu wyjątkowe właściwości, które zostały zauważone i poznane przez człowieka tysiące lat wcześniej, przed wyizolowaniem samego alkaloidu z surowego opium w roku 1804. Biały sok po wypłynięciu z komory nasiennej maku szybko ciemnieje i gęstnieje.
Do głównych składników opium poza morfiną należą kodeina, tebaina, narkotyna, papaweryna. Alkaloidy te wykorzystuje się w lecznictwie. W większych dawkach mają działanie odurzające i rozluźniające, co powoduje, że bardzo łatwo się od nich uzależnić. Najbardziej uzależniający potencjał ma morfina, którą celowo wyodrębnia się z soku makowego uzyskując w ten sposób czystą białą substancję o gorzkim smaku, słabo rozpuszczalną w wodzie. Na jej bazie, w procesie acetylacji, uzyskuje się najsilniejszy znany narkotyk – heroinę.
Obecnie 90 proc. światowej produkcji opium pochodzi z Afganistanu, gdzie jest ono głównym źródłem utrzymania miejscowej ludności. W klimacie umiarkowanym sok makówek maku lekarskiego zawiera znacznie mniej morfiny niż w klimacie gorącym. Surowcem do jej otrzymywania np. w Polsce, jest słoma makowa. Narkomanom służy ona do otrzymywania tzw. makiwary – wodnego wywaru ze słomy oraz tzw. kompotu – inaczej „polskiej heroiny” wynalezionej przez dwóch studentów chemii z Gdańska w 1976 roku.
Słoma makowa ma postać zgniecionych makówek i łodyg, rozpoznawalna jest po charakterystycznym wyglądzie zdrewniałych, żeberkowatych, beżowych fragmentów torebek nasiennych, fragmentów łodyg, nieraz pojedynczych ziarnach maku. Sucha słoma makowa zawiera ok. 0,15 – 0,5 proc. morfiny.
Opium jest najdawniej poznaną substancją psychoaktywną, pierwszym narkotykiem odkrytym już w najwcześniejszych dziejach ludzkości. Było znane wśród starożytnych Egipcjan, Greków i Rzymian. W antycznej Grecji, do której opium dotarło z Egiptu, stosowano je w celach kultowych podczas fumigacji świątynnych wyroczni, ofiarowywano je bogom i przyjmowano jako środek odurzający podczas misteriów. W poematach Homera można znaleźć odniesienia do opium. W Odysei Homer opisuje, jak smutek i żal po współtowarzyszach poległych podczas wojny trojańskiej łagodzono za pomocą „napoju zapomnienia” zwanego nepenthe. Napój ten, który przynosił walczącym złagodzenie bólów i zmartwień, pomagał zwalczać traumę bitewną i stres wynikający z udziału w wojnie, był rozpuszczonym w alkoholu opium.
„Kiedy kto pokosztuje z zaprawnego kruża,
W dzień ten nigdy łza w oku nie stanie mu duża,
Choćby drogiego ojca i matkę pochował;
Nigdy, choćby kto Miednym mieczem zamordował
Brata mu albo syna przed jego obliczem –
Taki to czar był, napój niezrównany z niczem”
Homer, Odyseja (tł. Lucjan Siemieński)
Legenda głosi, że Budda (ok. 563–483 p.n.e.), a właściwie Siddhartha Gautama, chcąc przezwyciężyć ogarniającą go senność, odciął sobie powieki i rzucił je na ziemię. W miejscu, w którym upadły, wyrosło opium. Być może, gdyby hinduski mędrzec pomyślał trochę głębiej, do tego wszystkiego, co stało się jedną z codzienności świata, nigdy by nie doszło…
Tak naprawdę jednak farmakologiczne właściwości maku znano już oczywiście dużo, dużo wcześniej. Świadczą o tym zapisy na tabliczkach sumeryjskich sprzed czterech tysięcy lat przed naszą erą.
*
W XVI wieku niemiecki medyk Phillippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Hohenheim znany jako Paracelsus rozpowszechnił nalewkę opiumową podobną do nepenthe, którą nazwał laudanum. Liczba receptur tego medykamentu szybko rosła.
Alkoholowego roztworu Grecy używali nie tylko po bitwie, aby zagłuszyć smutek, cierpienie i okropne wspomnienia. Prawdopodobnie stosowali go także przed walką, aby pobudzić odwagę wojowników. Zabójcze właściwości opiatów rozpuszczanych w napojach były dobrze znane skrytobójcom. Cesarz rzymski Neron użył ich w celu otrucia Brytanika, którego tron przejął jako uzurpator w roku 55 n.e. Opium było również lekiem stosowanym w kuracji wielu dolegliwości. Wczesne źródła egipskie odnotowują stosowanie opium do łagodzenia bólu związanego z ranami i ropniami.
Rzymskie źródła podają informację o stosowaniu opium na dolegliwości wątroby, przy epilepsji oraz ukąszeniach skorpiona. Używanie opium rozpowszechniało się również wśród narodów islamskich.
MAGAZYN opium należący do Kompanii Wschodnio-indyjskiej
Oprócz zastosowania medycznego środek ten zaspokajał na Bliskim Wschodzie potrzeby relaksacyjne, co było spowodowane religijnym zakazem spożywania alkoholu wśród wyznawców islamu. Około VII wieku kupcy arabscy rozpropagowali ten specyfik w Indiach, a kilka wieków później dotarli z nim do Chin, gdzie przez parę stuleci spełniał przede wszystkim funkcje medyczne jako środek na biegunkę i impotencję. W XVII wieku rozpowszechniło się palenie fajek opiumowych w tak szerokim zakresie, że lokalne uprawy nie były w stanie zaspokoić szybko rosnącego popytu.
Wykorzystując ten fakt, Portugalczycy zainicjowali eksport indyjskiego opium do Chin. Za ich przykładem poszli wkrótce kupcy angielscy i holenderscy. W 1773 roku Brytyjczycy zdobyli Bengal i od tej pory mieli monopol na handel indyjskim opium. W ramach ekspansywnych Kompanii Wschodnioindyjskich kupcy angielscy zaczęli więc, w ogromnych ilościach, dostarczać do Chin opium z upraw w Indiach Brytyjskich.
Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska (ang. British East India Company, początkowo Angielska Kompania Wschodnioindyjska – English East India Company, potocznie John Company) – korporacja zrzeszająca angielskich inwestorów, z siedzibą w Londynie, działająca od roku 1600 do 1858, głównie na terenie dzisiejszych Indii, także w Azji Południowo-Wschodniej i na Dalekim Wschodzie. Działalność kompanii zapoczątkowała królowa angielska Elżbieta I, nadając jej przywilej monopolu handlowego z Indiami Wschodnimi. Na terenach kolonizowanych przez Brytyjczyków instytucja ta miała szerokie uprawnienia polityczne i administracyjne, daleko wykraczające poza tradycyjny handel. Mogła utrzymywać własną armię, zawierać układy polityczne i sojusze, wypowiadać wojnę, miała prawo do posiadania własnej waluty i pobierania podatków. W XVII i XVIII wieku podbiła Indie, budując liczne forty i faktorie, które zapoczątkowały powstanie aglomeracji, takich jak: Surat (1612), Ćennaj (Madras, 1639), Kolkata (Kalkuta, 1690). W roku 1614 kompania rozpoczęła swoją działalność w Chinach, z faktorią w Kantonie (Guangzhou). Działała również na terenie Azji Południowo-Wschodniej, przyczyniając się do powstania Singapuru. W czasie swojej działalności z kompanii handlowej przeistoczyła się we władcę Indii. Do 1760 roku wyeliminowała wpływy francuskie na terenie Indii (rywalizacja z Francuską Kompanią Wschodnioindyjską). Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska była w czasie swojej działalności jednym z głównych filarów rozwoju ekonomicznego Anglii i miała ogromny wpływ na imperialną politykę tego kraju.
W Chinach kupowali herbatę, jedwab, ryż i artykuły rzemieślnicze. Za te produkty musieli wcześniej płacić srebrem, z braku zgody na wwóz do Chin własnych towarów. Eksport opium umożliwił więc handel na zasadzie towar za towar.
W 1833 roku rząd brytyjski na żądanie swoich kupców zniósł monopol Kompanii Wschodnioindyjskich na handel z Chinami. Nowe firmy kupieckie ochoczo eksploatowały ogromny, niewykształcony jeszcze rynek zbytu. Żądali przywilejów, których Chińczycy nie chcieli im przyznać. Choć oficjalnie wciąż zabroniony, handel opium zaczął przynosić niespotykane dotąd zyski prywatnym przedsiębiorcom. Liczba brytyjskich statków trudniących się nielegalnym przemytem bardzo wzrosła. Eksport opium dzięki możliwości wymiany barterowej wzrastał z roku na rok. Wystarczy porównać rok 1821, w którym wynosił 270 ton, z rokiem 1838, kiedy było to już 2400 ton. Palenie opium w Chinach stało się tak powszechne, że przekształciło się w rodzaj epidemii narodowej powodując ogromne szkody.
Chińczycy szybko zdali sobie sprawę z ekonomicznych i społecznych skutków takiego napływu opium do kraju. W 1839 roku cesarz Chin podjął radykalne działania w celu zwalczenia przemytu i zahamowania spożycia opium. Nakazał zniszczyć 20 tysięcy skrzyń z zarekwirowanym opium wartym ponad 4 000 000 funtów. Zapasy te zostały spalone, a 16 kupców zagranicznych aresztowano. Decyzje cesarza doprowadziły do pierwszej wojny między Wielką Brytanią a Chinami nazwaną przez londyńskie gazety „wojną opiumową”.
HANDELopium
Konflikt między Wielką Brytanią i Chinami trwał trzy lata (1839–1842) i zakończył się porażką Chińczyków. Podpisano traktat nankiński, na mocy którego Chiny musiały otworzyć pięć dużych portów dla europejskich statków, ograniczyć bariery celne i odstąpić Wielkiej Brytanii Hongkong jako jej kolonię. Pierwsza wojna opiumowa kosztowała 69 zabitych i kilkuset rannych po stronie brytyjskiej i do 20 tysięcy zabitych i rannych po stronie chińskiej. Eksport narkotyku do Chin ożył i rozkwitł z nową siłą. Chińczycy byli jednak przeświadczeni, że wymuszono na nich skrajne ustępstwa. Odmawiali Europejczykom i Amerykanom prawa do podróżowania po terytorium Chin, do zamieszkiwania poza pięcioma portami uwzględnionymi w traktatach, sprzeciwiali się akredytowaniu zagranicznych dyplomatów przy rządzie cesarskim w Pekinie.
W 1856 roku władze chińskie zatrzymały statek „Arrow” pod zarzutem przemytu opium i piractwa i aresztowały chińską załogę. Statek należał do Chińczyka, zarejestrowany był jednak w Wielkiej Brytanii i pływał pod banderą brytyjską. Zatrzymanie statku było pretekstem do kolejnych konfliktów, drugiej wojny opiumowej, toczonej w dwóch etapach w latach 1856–1858 oraz 1859–1860.
Dostęp do chińskiego rynku, a w szczególności możliwość swobodnego eksportu opium stały się ważne dla brytyjskiego handlu w Azji. Opium stanowiło dla Anglii zbyt atrakcyjny towar wymiany, żeby można było z niego tak łatwo zrezygnować. Do Chin wysłano więc angielsko-francuską ekspedycję wojskową i rozpoczęto działania wojenne, które ponownie zakończyły się klęską i upokorzeniem Chin. W 1858 roku podpisano traktat pokojowy w Tianjinie, a w 1860 w Pekinie. Zwyciężając w tych starciach, Anglicy otwierali chiński rynek nie tylko na eksportowane z Indii opium, ale także na szeroki handel międzynarodowy. Brytyjscy, a także francuscy, holenderscy, amerykańscy i rosyjscy kupcy zyskali znaczne przywileje w handlu z Chinami. Zapewniono korzystną modyfikację systemu taryf celnych, włącznie z cłem na opium, którego import został w ten sposób zalegalizowany. Brytyjscy kupcy dostarczali opium już dla paru milionów chińskich nałogowców.
CHIŃSCY palacze opium. Pekin 1932.
Na mocy traktatu zezwolono obcym dyplomatom rezydować w Pekinie, cudzoziemcom podróżować w głąb kraju, zatwierdzono obecność misjonarzy chrześcijańskich, statkom pozwolono wpływać na rzekę Jangcy, rozszerzono przepisy handlowe.
W XIX wieku chińska armia była niewydolna, źle zorganizowana, żołnierze byli marnie wynagradzani, powodowało to słabą rekrutację, a wyposażenie stanowiło archaiczne uzbrojenie. Dodatkowo słaba była też motywacja i duch bojowy rozmyty w oparach opium.
Armia jest reprezentacją społeczeństwa, dla którego i za które walczy, a wojna odzwierciedla kulturę całej wspólnoty w danym okresie. Skoro chińskie społeczeństwo, zarówno elita jak i niższe warstwy, żyło w oparach opium, to również armia poruszała się w chmurze makowego odurzenia. Opium miało więc demoralizujący i destrukcyjny wpływ nie tylko na społeczeństwo, ale także na tych, którzy mieli to społeczeństwo chronić i bronić.
Pod koniec XIX wieku liczba Chińczyków uzależnionych od opium dochodziła do czterech milionów, co stanowiło około 10 proc. populacji Chin. Nie tylko w Chinach, ale też w Londynie, Chicago i innych miastach pojawiły się palarnie opium, nazywane też jaskiniami lub spelunami, ponieważ uzależnieni od opium Chińczycy byli rozproszeni po całym świecie. Narkotyczne obyczaje, szybko rozprzestrzeniające się w Chinach po zakończeniu wojen opiumowych, wędrowały z chińskimi emigrantami w różne strony świata. Największe skupisko chińskich robotników było w Kalifornii. Pracowali w kopalniach złota. Nowojorski lekarz Harry H. Kane (1854–1906), uważany za jeden z największych autorytetów medycznych w temacie opium, szacował w 1882 roku, że 20 proc. Chińczyków w Ameryce paliło opium sporadycznie, natomiast 15 proc. robiło to codziennie.
Palarnie były pomieszczeniami zaciemnionymi, szczelnie zamkniętymi. Zwykle pośrodku sali ustawiony był duży materac obrzucony orientalnymi narzutami i poduszkami. Klienci palarni spędzali na nim długie godziny paląc opium w długiej fajce. Opisy takiego przybytku można znaleźć w powieściach Oskara Wilde’a, Charlesa Dickensa, Arthura Conan Doyle’a.
Palarnie opium postrzegane były przez większość społeczeństwa amerykańskiego jako siedlisko upadku obyczajów. Do zdeprawowanych, zdegenerowanych opiumistów odnoszono się z pogardą. Na chińskich jaskiniach opiumowych skupiło się potępienie międzynarodowej opinii publicznej. Palenie opium wciągnęło jednak niebawem także nie-Chińczyków. Pierwsze relacje o amerykańskich palaczach wskazują, że były to osoby wywodzące się z marginesu społecznego, ze środowisk przestępczych, ale „opiumowa zaraza” szybko zniewoliła również intelektualistów, kupców, artystów, mechaników, damy z towarzystwa, sportowców, podróżników, kobiety zamożne i panny na wydaniu, a nawet duchownych. Plaga zaczęła docierać też do środowisk ludzi młodych, z których wielu pochodziło z szanowanych rodzin. W tej sytuacji zdecydowano się podjąć środki zaradcze.
W 1875 roku miasta San Francisco i Virginia City uchwaliły pierwsze w historii USA rozporządzenia skierowane przeciwko palarniom opium. W ciągu następnych piętnastu lat aż jedenaście zachodnich stanów wprowadziło prawodawstwo zwalczające palenie opium. Rozporządzenia przewidywały kary zarówno dla tych, którzy rozprowadzali substancje odurzające, jak i dla ich użytkowników. Przykładowo w Kalifornii ustawa przewidywała grzywnę do 500 dolarów i sześć miesięcy więzienia dla osób prowadzących lub korzystających z palarni opium. Niestety w latach osiemdziesiątych XIX wieku ani zagrożenie karą, ani akcje policji nie wytępiły tego szkodliwego zwyczaju.
W 1909 roku import opium przeznaczonego do palenia został zdelegalizowany. Ameryka zaczęła uczestniczyć w organizowaniu wielu międzynarodowych konferencji poświęconych problematyce narkotyków. Pierwsza z nich odbyła się w Szanghaju, następna w Hadze. W 1912 roku uczestniczyło w tych konferencjach ponad 30 państw. W 1914 roku w Stanach Zjednoczonych wprowadzono ustawę Harrisona, która w znacznym stopniu ograniczała dostęp do opiatów. W 1919 roku używanie opiatów całkiem zdelegalizowano.
*
Dzisiaj produkcja i dystrybucja narkotyków jest zakazana. W XIX wieku toczono wojny narkotykowe w celu wymuszenia swobodnego eksportu tych substancji. Pompowanie na chiński rynek ogromnej ilości narkotyku nie tylko degradowało uzależnionych, ale także osłabiało, dezintegrowało całe społeczeństwo, a zgnębione państwo nie było zdolne do podjęcia reform, które umożliwiłyby powstrzymanie zagranicznej infiltracji, eksploatacji i agresji. Handel opium udało się ograniczyć dopiero dzięki kampanii rządowej podjętej w roku 1906. Była to pierwsza skoordynowana i zaplanowana akcja, którą można określić mianem chińskiej wojny z narkotykami. W roku 1907 wynegocjowano z Wielką Brytanią porozumienie, na mocy którego ustalono stopniową redukcję importu narkotyków aż do jego planowanego wstrzymania w roku 1917.
*
W Ameryce Północnej opium pojawiło się podczas wojny o niepodległość (1775–1783). Jeśli tylko było ono dostępne, lekarze, zarówno armii kontynentalnej jak i brytyjskiej, podawali je rannym i chorym żołnierzom.
W Stanach Zjednoczonych w pierwszej połowie XIX wieku na Północy rozwijał się przemysł, a na Południu plantacje. Podstawową siłę roboczą stanowili tam niewolnicy. Przeciwko ich wyzyskowi powstał ruch zwany abolicjonizmem, którego działacze domagali się zniesienia niewolnictwa. W 1860 roku wybory wygrał Abraham Lincoln. Wybór republikanina na prezydenta podzielił Stany Zjednoczone. Karolina Południowa ogłosiła secesję. Stany Północy nazwano Unią, a Południa Konfederacją. Wojna secesyjna prowadzona w latach 1861–1865 zakończyła się zwycięstwem Unii. XIII poprawka do konstytucji Stanów Zjednoczonych w 1865 roku ostatecznie zniosła niewolnictwo.
Podczas wojny secesyjnej wykorzystywano opium i jego pochodne – opiaty, do leczenia i uśmierzania bólu wśród masy rannych i chorych żołnierzy. Skala ofiar była ogromna – w boju, z powodu chorób i ran zginęło ogółem co najmniej 620 tysięcy żołnierzy; 360 tysięcy żołnierzy Unii i 260 tysięcy żołnierzy Konfederacji. Oznacza to, że w ciągu czterech lat walk zginęło więcej Amerykanów, niż wyniosły łączne amerykańskie straty w wyniku I i II wojny światowej oraz wojen w Korei i Wietnamie.
Brutalność i krwawość wynikały z charakteru tego konfliktu – była to pierwsza nowoczesna wojna totalna ery przemysłowej. Po raz pierwszy skorzystano wówczas z nowych zdobyczy technicznych, takich jak karabiny maszynowe, masowe zaopatrzenie wojska, fotografia, obserwacje balonowe, znieczulenie. Ponieważ już w przedwojennej Ameryce wykorzystanie medyczne i pozamedyczne opium i opiatów było znaczne i niezwykle popularne, powszechne stało się rozdawanie tych środków żołnierzom. Mak lekarski uprawiano po obu stronach konfliktu – na terytoriach Unii i Konfederacji. Narkotyk stosowano do leczenia czerwonki bakteryjnej, malarii i biegunki. Samym tylko żołnierzom Unii wydano 10 milionów pigułek opiumowych, 2 841 000 uncji opium w proszku i w postaci płynu. Doprowadziło to do masowych uzależnień, wręcz epidemii nałogu wśród weteranów walk, czego wyrazem stało się zjawisko określane mianem żołnierskiej choroby zwanej też chorobą armii.
Ofiar w tej wojnie było niezmiernie wiele, ponieważ wykorzystywano nowe technologie i wynalazki broni bojowej, nie zmieniając taktyki walki. Rany powodowane przez wirujące kule z ulepszonego systemu Miniégo były bardzo ciężkie, rozrywały tkanki, roztrzaskiwały kości, fatalnie uszkadzały naczynia krwionośne i nerwy. Pociski typu Minié zastosowano powszechnie podczas bitwy pod Gettysburgiem, gdzie zginęło i odniosło rany blisko 51 tysięcy żołnierzy obu stron. 94 proc. ran żołnierzy Unii spowodowanych było przez kule karabinowe, podczas gdy zaledwie 5,5 proc. było efektem ostrzału artyleryjskiego. Mniej niż 0,4 proc. powstało w wyniku użycia przez przeciwnika broni białej, jak szabla, pika czy bagnet.
Francuski kapitan Claude-Étienne Minié [1804–1879] dokonał w 1847 roku prawdziwej rewolucji w dziedzinie pocisków karabinowych. Pocisk jego pomysłu sporządzony był z ołowiu. Miał nieco mniejszą średnicę niż kaliber broni, cylindryczno-stożkowaty kształt, cztery okrężne rowki (trzy w pociskach amerykańskich), wklęsłe dno i metalowy trzpień. Wprowadzenie do użycia takich pocisków pozwoliło na „ominięcie” podstawowego problemu, jakim było dotychczas ładowanie broni gwintowanej od wylotu lufy. Żeby gwint mógł nadać pociskowi ruch obrotowy, musiał być ciasno dopasowany do przewodu lufy. W wypadku użycia zwykłej kuli ołowianej konieczne było wbicie jej z dużą siłą w gwint przy użyciu wyciora. Był to bardzo powolny i męczący proces. Pocisk typu Minié, dzięki mniejszej średnicy, można było załadować do broni bez wysiłku – dopiero podczas strzału ciśnienie gazów prochowych oddziałujące na wklęsłe dno pocisku, powodowało jego rozszerzenie i „wcięcie” się w gwint lufy. Dzięki uszczelnieniu przewodu lufy, większa część energii gazów zostawała przekazana pociskowi, który nabierał dużej prędkości wylotowej. W połączeniu ze stabilizującym działaniem ruchu obrotowego zwiększyło to zasięg skutecznego ognia i celność.W czasie wojny krymskiej, w której po raz pierwszy zastosowano opisywaną amunicję, Brytyjczycy byli w stanie regularnie prowadzić celny ogień na odległość prawie 400 metrów (sporadycznie nawet 700 m). Dla porównania: gładkolufowy muszkiet z początku XIX wieku pozwalał na trafienie pojedynczego człowieka z odległości zaledwie 50 metrów. Na dystans powyżej 200 metrów zaś, wobec nikłego prawdopodobieństwa trafienia, nie zalecano ostrzeliwać nawet tak dużych celów jak szereg piechoty.Amunicja Miniégo została szybko zaadaptowana w innych armiach europejskich i w armii amerykańskiej. Pomysłowy kapitan został przez francuski rząd nagrodzony za swój wynalazek kwotą 20 tysięcy franków i stanowiskiem w szkole wojskowej w Vincennes.
Wielu tysiącom żołnierzy walczących tak po stronie Unii, jak i Konfederacji amputowano ręce lub nogi, wielu zostało kalekami. W celu uśmierzenia bólu podawano im whisky i opiaty, od których spora liczba żołnierzy się uzależniła. Opatrywanie rannych żołnierzy było utrudnione zwłaszcza z powodu kłopotów komunikacyjnych, większość szpitali polowych znajdowała się bowiem w bezpiecznej odległości od linii frontu. Ranni żołnierze często przegrywali wyścig z czasem. Amerykanie nie byli przygotowani na tak wielką liczbę ofiar, a słabo rozwinięty transport rannych z pola bitwy sprawiał, że wielu zmarło zanim udzielono im jakiejkolwiek pomocy medycznej.
W późniejszym okresie wojny dyrektor techniczny Armii Potomaku (główna armia Unii na Wschodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych podczas wojny secesyjnej, jej nazwa pochodzi od rzeki Potomac) Jonathan Letterman (1824–1872), który zyskał przydomek „ojca medycyny frontowej”, przyczynił się do wielkiego postępu. Stworzył nowoczesny, trzystopniowy model zarządzania masowymi ofiarami: pierwsza pomoc na polu bitwy, przetransportowanie rannych ambulansami do lazaretów i wreszcie przeniesienie ich do szpitali w celu dalszego leczenia. Utworzono jednocześnie specjalne oddziały ambulansów, których zadaniem było zapewnienie szybkiego transportu rannych.
Model Lettermana, dzięki któremu udało się ugettysbura mocy ustawy Kongresu z marca 1864 roku. Postęp i skuteczność w zarządzaniu ofiarami przy zastosowaniu systemu Lattermana były olbrzymie. Po zakończeniu trzydniowej bitwy pod Gettysburgiem w lipcu 1863 roku pozostało 50 tysięcy zabitych i rannych. Opieką medyczną objęto natychmiast 22 tysiące rannych żołnierzy. W lazaretach i szpitalach rozpoczynała się kolejna trudna walka o przeżycie. Śmiertelność z powodu ran i braku zasad higieny była duża. Przystępując do opatrywania ran, żołnierzowi najpierw podawano alkohol, aby, jak sądzono, przeciwdziałać wstrząsowi, a następnie tabletkę opiumową lub samą ranę posypywano opium bądź morfiną.
Podczas operacji stosowano znieczulenie, które było dostępne w szpitalach zarówno Unii, jak i Konfederacji. W celach anestezjologicznych w warunkach lazaretów polowych stosowano głównie chloroform. Użył go po raz pierwszy w 1847 roku angielski lekarz James Joung Simpson (1811–1870). Eter, środek bardziej wybuchowy, a więc niebezpieczny, był wykorzystywany w szpitalach (poza obszarem bitewnym). Po raz pierwszy eter został zastosowany w 1842 roku przez chirurga i farmaceutę Crowforda Longa (1815–1878), ale na szerszą skalę zaczęto wprowadzać ten środek do narkozy po roku 1846, kiedy to stomatolog William Morton wykorzystał go przy zabiegu chirurgicznym. Pierwszym konfliktem, w trakcie którego na szeroką skalę zaczęto stosować znieczulenie, była wojna krymska (1853–1856). Do wybuchu wojny secesyjnej znieczulenia pacjentów upowszechniły się i stały normą.
WOJNA KRYMSKA (1853–1856)Był to pierwszy od czasu kongresu wiedeńskiego konflikt o zasięgu międzynarodowym. Konflikt między Rosją a Turcją. Rosja, wykorzystując osłabienie Turcji, próbowała zdobyć wpływy na Bałkanach oraz na Morzu Śródziemnym poprzez opanowanie cieśnin czarnomorskich. Z kolei wzrost potęgi Rosji zaniepokoił Anglię i Francję i dlatego kraje te udzieliły wsparcia militarnego Turcji. Decydujące walki prowadzone były na Krymie o twierdzę Sewastopol w 1856 roku. Na mocy pokoju paryskiego Rosja musiała zrezygnować z wpływów na Bałkanach i na Morzu Czarnym. W trakcie wojny nastąpiła zmiana na tronie w Rosji, Mikołaja I zastąpił car Aleksander II. Po przegranej wojnie musiał złagodzić nieco politykę. Okres po wojnie określa się mianem odwilży posewastopolskiej.
Najpoważniejszym zagrożeniem dla życia, największym wrogiem żołnierza na wojnie secesyjnej były choroby zakaźne. To z ich powodu śmierć poniosło znacznie więcej żołnierzy (419 tys.) niż na polu walki (204 tys.). Tak znaczne zapadanie na choroby zakaźne wynikało z braku skutecznych leków, profilaktyki, środków higienicznych, fatalnych warunków sanitarnych oraz nieprzestrzegania podstawowych zasad higieny. Od żołnierzy nie wymagano higieny osobistej, czego skutkiem były miesiące bez toalety i bez zmiany ubrania. Obozy pełne były cuchnących, rozkładających się śmieci wyrzucanych gdzie popadło.
Najczęstszą chorobą, jaka dotykała żołnierzy, była biegunka ciągnąca się miesiącami i nierzadko prowadząca do śmierci. Zazwyczaj leczono ją za pomocą opium lub morfiny, co prowadziło do uzależnień. Najbardziej śmiertelnymi chorobami natomiast były dur brzuszny, czerwonka, tyfus i zapalenie płuc. Do zwalczania tych chorób również używano opium, uważanego za idealne lekarstwo na wszystko. W autobiograficznej powieści Characteristics, wydanej w roku 1892, lekarz i pisarz Silas Weir Mitchell (1829–1914) tak opowiada o stosowaniu opiatów w szpitalach wojskowych:
„Krzyczałem, więc lekarz dał mi podskórny zastrzyk morfiny. Całą noc przeleżałem, czułem się dobrze, nie zdawałem sobie sprawy z upływającego czasu i zdumiewałem się rozkoszą ulgi. Było to jednak niebo okupione piekłem, gdyż następnego dnia cierpiałem podwójne katusze”.
Nikt, kto nie doznał długotrwałej choroby, nie jest w stanie wyobrazić sobie niedoli wywołanej bezczynnością u człowieka nawykłego do aktywnego życia. Tę intensywność nudy, porównywalnej jedynie do tej odczuwanej przez niektóre dzieci, łagodzi morfina. Godziny mijają niemal radośnie. Nieszczęście już dłużej nie męczy. Dryfujesz po zaczarowanym morzu. Zabicie nudy jest najskuteczniejszą przynętą, jaką oferuje opium.
ZAŻYWANIE NARKOTYKÓW dla weteranów wojny krymskiej stało się codzienną rutyną
Opium i opiaty, oprócz stosowania ich w celu leczenia dolegliwości fizycznych oraz uśmierzania bólu, wykorzystywano także do łagodzenia zaburzeń nerwowych i psychicznych wywołanych skutkami ciężkiego stresu, powracającymi koszmarnymi obrazami i wspomnieniami bitewnymi. Stan pustki i otępienia, w jaki popada człowiek w skonfrontowaniu z ohydą i barbarzyństwem wojny jest rzeczą znaną. Ludzie uczestniczący w zmaganiach wojennych doświadczyli wiele zła, okrucieństwa, cierpień z powodu traumy bitewnej, którą Anglicy nazywali shell shock. Zabijanie, widok śmierci i strach przed nią są czynnikami powodującymi powstawanie urazów psychicznych. Narkotyki potrafią przynieść ulgę w tym cierpieniu. Jak napisał Horace B. Day (1819–1870) w 1868 roku, wojna secesyjna rozpowszechniła nałóg opiumowy, w ogromnym stopniu przyczyniła się do wzrostu skali tego niepokojącego zjawiska. W książce The Opium Habit, with Sugestions to the Remedy (1868) Horace B. Day zanotował:
„Poranieni, okaleczeni niedobitkowie z setek pól bitewnych, schorowani inwalidzi, zwolnieni z obozów jenieckich, pogrążone w beznadziejnej rozpaczy żony i matki po rzezi najbliższych osób, wszyscy ci ludzie znajdowali chwilowe zapomnienie i ukojenie w opium”.
Dolegliwości psychiczne wynikające z niewidocznych ran umysłu, wywołanych makabrycznymi doświadczeniami, pomagał łagodzić również alkohol.
Rozdawanie narkotyków i używanie whisky było beztroskie, niekontrolowane, lekkomyślne. Priorytetem była szybka odbudowa zdolności bojowych żołnierzy, o skutkach ubocznych środków odurzających nikt nie myślał.
Epidemia żołnierskiej choroby stała się również problemem w Europie w okresie wojen Prus z Austrią (1866), z Francją (1870–1871), I wojny światowej, a także wojny amerykańsko-hiszpańskiej (1898). O ile jednak podczas amerykańskiej wojny secesyjnej powszechnie stosowanym narkotykiem było opium, o tyle w tych wojnach wykorzystywano głównie morfinę, alkaloid wyodrębniony w 1804 roku w Niemczech z opium. W połowie stulecia została opracowana metoda jej dożylnej iniekcji. Pruska armia bardzo interesowała się niemieckimi odkryciami w dziedzinie farmakologii i to właśnie militaryzm pruski również przyczynił się do wzrostu liczby i zasięgu uzależnień. Uśmierzanie bólu podczas leczenia ran postrzałowych pruskich żołnierzy przy zastosowaniu morfiny doprowadziło do powstania uzależnień w armii. Lekkomyślne wstrzykiwanie cudownego środka skutkowało zazwyczaj „chorobliwym głodem morfiny”.
Wprawdzie najważniejszą nowinką techniczną w historii narkotyku tego okresu były strzykawki, jednak tradycyjne sposoby narkotyzowania się i odurzania wciąż były w rozkwicie. Nieustająco spożywano laudanum, palono nargile (fajki opiumowe), pito alkohol.
Wynalazcą strzykawki z igłą do zastrzyków podskórnych był w 1853 roku francuski chirurg Charles Gabriel Pravaz. Strzykawka składała się z tłoczka, cylindrowego pojemniczka i rurki osadzonej na końcu strzykawki. Wkrótce potem szkocki lekarz Alexander Wood skonstruował w jej miejsce cienką, ściętą na końcu igłę i jako pierwszy wykonał wstrzyknięcie podskórne.
*
Od XVII wieku w Europie, a szczególnie w Anglii, spożywano znaczne ilości opium głównie w celach leczniczych. W tym okresie powstał bardzo silny narkotyk laudanum (sto lat wcześniej tę samą nazwę nadał naukowiec Paracelsus miksturze z maku w postaci stałej). Tę alkoholową nalewkę na bazie opium po raz pierwszy sporządził lekarz Thomas Sydenham (1624–1689), zwany w swoim czasie „Szekspirem medycyny”. Miał on duży wkład w historię substancji narkotycznych. Według receptury Sydenhama jego laudanum było mieszanką opium, szafranu, czerwonego wina, cynamonu i goździka korzennego. Sydenham nie szczędził pochwał swojemu laudanum:
PRASOWA „spowiedź” uzależnionego od laudanum
„Nie ma drugiego lekarstwa tak cennego jak opium, ani pod względem liczby chorób, które może leczyć, ani pod względem skuteczności ich tępienia” – pisał w dziele Medical Observations Concerning the History and the Cure of Acute Diseases wydanym w roku 1676.
Inny lekarz, współczesny Sydenhama, Thomas Willis (1621–1675) opracował własną tynkturę opiumową na alkoholu, którą stosował w leczeniu pewnych chorób. Willis podkreślał jednak głośno, regularnie i dobitnie zagrożenia, jakie mogą wyniknąć z nieumiejętnego lub nadmiernego zażywania opium.
„Anielskie oblicze opium jest uwodzicielskie, ale ma i drugą, diabelską twarz” – ostrzegał. Z naciskiem ubolewał również: „Jest trucizna w tym wszechleczącym medykamencie, że nie możemy czuć się bezpieczni i ufnie stosować go przy każdej okazji. Osoby, które przyjmowały zbyt wielkie lub niepotrzebne dawki opium, znacznie skróciły sobie życie albo uczyniły je na zawsze koszmarem przez szkody, jakie opium zadało ich władzom umysłowym”.
Badania nad opium prowadzili inni siedemnastowieczni uczeni. Wśród nich Pierre Pomet, główny aptekarz Ludwika XIV. Opisywał on opium w swoim poradniku z roku 1695, który na angielski przełożono pod tytułem A Compleat History of Drugs w sposób następujący:
„Łagodzi popędy niespokojnego ducha, sprowadza wytchnienie i obojętność, niesie ulgę i pokrzepienie w bezsenności oraz silnych bólach, wywołuje obfite poty, pomaga w wielu chorobach piersi i płuc, w kaszlu, przeziębieniu, katarach i chrypkach; zatrzymuje lub zmniejsza plucie krwią, wymioty i niedomagania kiszek, skutecznie leczy kolkę, zapalenie opłucnej i napady histerii”.
Lekarze siedemnastowieczni chętnie wprowadzali laudanum do swojej praktyki lekarskiej. Lekkomyślnie zalecano ten medykament nawet w łagodnych dolegliwościach, czego następstwem było uzależnienie fizyczne. Znajdując w laudanum ulgę, pacjenci zwiększali przepisaną dawkę, ponieważ organizm przyzwyczajał się szybko do leku i nie reagował na mniejsze dawki. Niejednokrotnie kończyło się to wyniszczeniem organizmu.
W roku 1700 walijski lekarz John Jones (1845–1709) wydał traktat medyczny zatytułowany Mysteries of Opium Reveal’d (Tajemnice opium odsłonięte), w którym pisał:
„Ból często przechodzi po opium, a to dzięki temu, że przynosi ono doznania przyjemne i odprężające, które odwracają uwagę chorego od doznań przykrych; (…) zapobiega smutkom, odsuwa strach, niepokój, drażliwość i rozstrojenie nerwów”.
Zapewniał też przy okazji, że opium:
„powoduje wielki przypływ sił witalnych i gotowość do wyczynów miłosnych”.
Jonesa intrygowały sprzeczności ukryte w tym cudownym leku:
„Z jednej strony otumania i odbiera czucie, z drugiej pobudza miłosne pożądanie, oszałamia, lecz i dodaje chęci do życia, powoduje chmurny nastrój lub pogodę ducha; (…) sprowadza wściekłe szaleństwo, ale też jak nic na świecie ukoić potrafi; (…) stawia na nogi chorych bardzo słabych, innych osłabionych nie wiedzieć czemu zabija”.
Jones nie lekceważył szkodliwych właściwości opium. Bardzo realistycznie opisuje objawy towarzyszące odstawieniu opium zażywanego w dużych dawkach:
„Wielka, nieznośna rozpacz, lęk i upadek na duchu, które po kilku dniach kończą się nędzną, straszliwą śmiercią wśród cierpień”.
Opium było uznanym środkiem stosowanym w celu zmniejszenia cierpień pacjentów umierających.
„Czasami popadam w nastrój ponury” – wyznawał pisarz Samuel Johnson (1709–1784).
Na krótko przed śmiercią okazało się jednak, że małe dawki opium poprawiały jego stan ducha.
Zachwyt nad działaniem opium wybrzmiewa w książce Thomasa De Quinceya (1785–1859) Wyznania angielskiego opiumisty:
„Cóż za wzlot ducha z najniższych pokładów jego otchłani! Jakież objawienie świata w moim wnętrzu. Zniknięcie bólu było teraz w moich oczach czymś nieważnym, ten skutek został pochłonięty przez ogrom reakcji, które otwarły przede mną tak nieoczekiwanie ujawnioną głębię boskiej szczęśliwości. Oto panaceum na wszelkie ludzkie cierpienia, oto odkryta w jednej chwili tajemnica szczęścia, na której temat przez tyle wieków rozprawiali filozofowie; (…) Nie jestem w stanie uwierzyć, żeby ktokolwiek, spróbowawszy raz boskich rozkoszy opium, zniżył się później do ordynarnych i przyziemnych upojeń alkoholem”.
Aleksander Russel (1715–1768), fizyk i naturalista mówił o szkodliwych, zgubnych skutkach tego narkotyku:
„Ludzie nadużywający tej zgubnej praktyki rzadko dożywają starości (…), a tracąc pamięć i stopniowo inne władze umysłowe i fizyczne, umierają przedwczesną śmiercią. Losy życia i śmierci różnych ludzi zażywających opium, tworzą bardzo odmienne historie. Nadużywanie rujnowało karierę niejednemu obiecującemu, urokliwemu młodemu człowiekowi, łamało życie, zabierało zdrowie”.
Około roku 1800 ryzyko związane z długotrwałym stosowaniem opium w leczeniu chorych było znane równie dobrze, jak jego właściwości uśmierzające ból. Jednakże stosowanie opium w dziewiętnastowiecznym angielskim społeczeństwie nie było ograniczone aż do roku 1868, kiedy weszła w życie pierwsza ustawa farmaceutyczna. Wcześniej stosowali więc ten środek bez ograniczeń przedstawiciele arystokracji, artyści oraz robotnicy, dla których ten „cudowny środek” był remedium na zmęczenie i przygnębienie. Najniższe warstwy traktowały opium jako tańszą i skuteczniejszą alternatywę dla alkoholu.
W XIX wieku apteczne półki uginały się pod ciężarem dostępnych bez recepty preparatów opium w proszku, pastylkach, plastrach, maści, ciasteczkach, a nawet roztworach do lewatywy. Opium wchodziło w skład leków dla dzieci: mikstury na wiatry produkowanej przez firmę Dalby oraz syropu Godfrey. Do najpopularniejszych medykamentów należały pigułki z opium zmieszanego z mydłem czy korzeniem wymiotnicy, nalewka paregoric (opium, kwas benzoesowy i olejek kamforowy), no i oczywiście laudanum. Dawniej opium uznawano nie tylko za substancję uśmierzającą bóle, ale też działającą uspokajająco, leczącą bezsenność, migreny czy dolegliwości kobiece (z tego powodu w XIX w. uzależnionych od opium było trzy razy więcej kobiet niż mężczyzn).
*
Opium ma działanie podobne jak wszystkie narkotyki z grupy opiatów z niego wyodrębnione. Wprowadza w stan odprężenia, daje poczucie błogiego spokoju, znosi odczucia bólowe i oddala przykre myśli. Jednocześnie wyostrza zmysły słuchu, wzroku, zapachu. Pozostawia w stanie bierności, ponieważ głębokie rozluźnienie powoduje brak jakiejkolwiek motywacji do działania. Osoba pod wpływem opium zazwyczaj leży i „kontempluje” rzeczywistość. Taki stan utrzymuje się od jednej do kilku godzin, następnie pojawia się silna chęć ponownego zażycia narkotyku.
Substancje z grupy opiatów mają największy potencjał uzależniający spośród narkotyków. Uzależnienie psychiczne po zażyciu opium może wykształcić się już po pierwszej dawce. Uzależnienie fizyczne następuje zazwyczaj po kilku–kilkunastu epizodach narkotycznych. Wraz ze spożywaniem kolejnych dawek rośnie tolerancja na substancję, dlatego aby osiągnąć podobny efekt euforyczny, osoba uzależniona musi stale zwiększać ilość przyjmowanego opium.
W wypadku uzależnienia fizycznego po ominięciu codziennej dawki narkotyku pojawiają się objawy abstynencyjne. Obejmują one gęsią skórkę, łzawienie, katar, rozszerzone źrenice, nudności, wymioty, podwyższone ciśnienie, bóle kości i stawów, bezsenność. Chęć uniknięcia objawów odstawiennych zmusza osoby uzależnione do sięgania po kolejne, coraz większe dawki.
Przedawkowanie opium jest szczególnie niebezpieczne przy podaniu dożylnym, ponieważ wówczas narkotyk wykazuje najsilniejsze działanie. Zaledwie kilka kropel substancji może spowodować zgon osoby, która nigdy wcześniej nie miała do czynienia z narkotykami. Dodatkowe ryzyko stanowi zanieczyszczenie roztworu, zwłaszcza jeśli produkowany jest domowymi sposobami. Obecność kurzu, brudu, drobinek piasku, o co nietrudno przy pozyskiwaniu opium bezpośrednio z makówek, znacząco zmienia właściwości narkotyku potęgując negatywne skutki jego działania.
Objawy przedawkowania opium to między innymi zahamowanie aktywności ośrodka oddechowego w mózgu, utrata przytomności, spowolnienie pracy serca, nagła siność skóry i warg.
Drogi podania opium
Opium można podawać na kilka sposobów:
Pijąc laudanum – przygotowuje się je zalewając opium alkoholem, spirytusem lub wodą z kwaskiem cytrynowym. Taka forma spożywania narkotyku była popularna zwłaszcza w XIX wieku, kiedy nalewki opiumowe były szeroko dostępne. Można było je robić także na własny użytek. Według oryginalnego przepisu do nalewki z opium dodawano przyprawy: szafran, cynamon i goździki.
Paląc – sposób wciąż bardzo popularny w krajach Dalekiego Wschodu. Opium pali się za pomocą długiej fajki wdychając opary palonej substancji. Można również robić to przy użyciu kawałka folii aluminiowej, podgrzewając substancję od spodu płomieniem zapalniczki.
Dożylnie – sterylne opium wymieszane z kwaskiem cytrynowym i zagotowane wlewa się do strzykawki i podaje przez wkłucie dożylne. Metoda bardzo niebezpieczna z uwagi na to, że nie można przewidzieć, jaka ilość substancji wywoła pożądany efekt. Osoba nigdy wcześniej niezażywająca narkotyków nawet przy kilku kroplach roztworu wpuszczonych do krwiobiegu może doznać poważnej niewydolności oddechowej, a nawet umrzeć.
Na początku XIX wieku nastąpił szeroki rozwój przemysłu i mechanizacji. W tym świecie przeobrażonym przez postęp techniczny pojawia się coraz większa dezaprobata wobec jawnego zażywania narkotyków. Nałogowe zażywanie substancji odurzających coraz częściej i silniej utożsamiano z grzechem, samozagładą i prywatnym piekłem. Narkomanów traktowano jako wcielone demony zadające torturę samym sobie, istoty stracone i na wieki przeklęte. W latach dwudziestych XIX wieku uznanie w środowisku lekarskim oraz wśród pacjentów zdobywał odkryty w 1804 roku alkaloid o nazwie morfina...
BROSZURKA ostrzegająca przed zażywaniem opium
Współcześnie Afganistan jest głównym producentem tej nielegalnej substancji, wyprzedza pod tym względem „złoty trójkąt” (Mjanma, Tajlandia, Laos).
Lata wojny i niepokojów, które niszczą Afganistan od czasu sowieckiej inwazji w 1979 roku, uczyniły z opium główny produkt eksportowy kraju, o ogromnym znaczeniu dla gospodarki. Przychody z jego sprzedaży wynoszą nawet 4 mld dolarów rocznie.
Wszelkie walki z tym procederem są nieskuteczne. Mafie narkotykowe są świetnie zorganizowane, a dla biednych Afgańczyków hodowla maku stała się najbardziej opłacalną ze wszystkich upraw. Zwłaszcza że poza opium, które idzie na sprzedaż, rolnicy uzyskują z niej również ziarna służące do produkcji oleju oraz łodygi mogące służyć za opał.
Hodowla maku i produkcja opium jest problemem prawie całej Azji Południowo-Wschodniej. Drugim regionem, z którego pochodzi prawie całe nielegalne opium jest Mjanma (dawna nazwa Birma). Tamtejszy rząd również nie robi nic, aby zlikwidować uprawy. Brak zakazu podyktowany jest panującą na tych terenach biedą, która wymusza na rolnikach taki, a nie inny rodzaj upraw. Dochody z uprawy maku przewyższają bowiem wszystkie inne.
Niewiele jest na świecie substancji, które miałyby taki wpływ na historię ludzkości jak opium. Piętno odciśnięte przez ten narkotyk i jego pochodne wciąż jest wyraźne i dotkliwie odczuwalne.
Żołnierze pośród makowych pól w prowincjiHelmand w Afganistanie