Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Steve Jobs. Współzałożyciel firmy Apple, człowiek, który wprowadził na rynek komputery Macintosh. Przekonał przemysł muzyczny do sprzedawania pojedynczych hitów w internetowym sklepie iTunes - jako gotowy materiał dla odtwarzaczy iPod. Po iPhonie, który zrewolucjonizował rynek smartfonów, zdążył jeszcze zaprezentować światu tablet iPad.
Bill Gates. Miliarder, zarobił fortunę na obecnym wszędzie oprogramowaniu należącej do niego firmy Microsoft, a teraz chce walczyć z przeludnieniem na Ziemi.
Mark Zuckerberg. Najmłodszy miliarder świata, który przeorał media społecznościowe, wymyślając wraz z kolegami z Harvardu Facebooka.
Elon Musk. Uchodzi za pomysłodawcę kolei super prędkości Hyperloop, właściciel SpaceX, pierwszej prywatnej firmy konstruującej rakiety nośne dla pojazdów kosmicznych, współzałożyciel Tesla Motors, potentata produkcji samochodów elektrycznych.
Robert Maxwell. Współudziałowiec Agencji Reutera, Agence Centrale de Presse, wydawca „Daily Mirror”, przed którym drżały osobistości tego świata.
Rupert Murdoch. Właściciel „The Times”, „New York Post” i tabloidu „Mirror” a także pierwszej prywatnej telewizji satelitarnej Sky, Fox Broadcasting Company i Fox News.
Ted Turner. Twórca koncernu medialnego Turner Broadcasting System, w skład którego wchodzi m.in. CNN. Człowiek Roku 1991 według magazynu „Times”, którego jest współwłaścicielem.
Skąd się wzięli, jakie są ich plany, czy mają ze sobą coś wspólnego?
Nigdy na nich nie głosowaliśmy, a kierują naszym życiem. Dysponują ponadnarodową władzą i funduszami znacznie większymi niż budżety zamożnych państw. Dokąd nas prowadzą? Sprawdźmy, czy jest nam z nimi po drodze.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 561
Okładka
Fahrenheit 451
Portret Steva Jobsa na okładce frontowej: © AFP/EAST NEWS
Ilustracje w ksiażce: wolne zasoby Wikipedii
Dyrektor projektów wydawniczych
Maciej Marchewicz
ISBN 9788380794412
Copyright © by Przemysław Słowiński
Copyright © for Fronda Sp. z o.o., Warszawa 2019
Wydawca:
FRONDA PL, Sp. z o.o. ul. Łopuszańska 32 02-220 Warszawa
www.wydawnictwofronda.pl
www.facebook.com/FrondaWydawnictwo
www.twitter.com/Wyd_Fronda
e-mail: [email protected]
tel.: 22 836 54 44
fax.: 22 836 37 34
Konwersja
Monika Lipiec
W imperium kłamstwa jedno wolne słowo ma siłę bomby atomowej.
Marcin Wolski
Jeżeli ktoś sądzi, że światem rządzą politycy, to jest w błędzie. Wbrew mniemaniom niektórych nie rządzą nim również Żydzi ani prezydent Stanów Zjednoczonych. Także nie Władimir Putin ani masoni. Prawdziwymi władcami świata są ludzie decydujący o tym, jak wygląda nasze życie codzienne, dyktujący gusty i obyczaje. Ludzie władający naszymi umysłami: właściciele mediów, komputerowych programów i internetowych portali. Wszyscy zaczynali od zera, a zbudowali imperia…
Jak czytamy w Piśmie Świętym: „Na początku było Słowo”. I tak jest do dzisiaj. Słowo jest najważniejsze. Władzę mają przede wszystkim słowa. Mają ją również obrazy i dźwięki, chociaż nie aż tak wielką. Spośród trzech wymienionych składników podstawowego tworzywa manipulacji tylko o słowie mówi się, że ma ogromną siłę sprawczą. Nawet jeżeli najwybitniejszy programista komputerowy Bill Gates twierdzi dziś, że kto rządzi obrazami, rządzi umysłami ludzi, to chce przestrzec świat przed niebezpieczeństwem zawładnięcia ludzkiej myśli, a tym samym zapanowania nad słowem człowieka przez jego współczesnych kolonizatorów, którymi są dysponenci manipulacji politycznej.
Zmarły w 2007 roku francuski filozof Jean Baudrillard wspominał o zjawisku doświadczenia „wirtualnego”. Wirtualne cząstki w fizyce to cząstki elementarne, których istnienie daje się udowodnić jedynie pośrednio, czyli s-ą i „n-i-e s-ą”. Filozof uważał, że telewizja przekształca rzeczywistość w „świat wirtualny”, który wymyka się ludzkim zdolnościom zmysłowego pojmowania. Stąd dezorientacja.
Równocześnie nie jest możliwe uniknięcie mediów. Jest to zjawisko paradoksalne. W końcu nawet wojna staje się w-i-r-t-u-a-l-n-a. „Trzeba się liczyć z ludzką obojętnością” – głosił pesymista Baudrillard. „Nagromadzenie elektronicznych przekazów niszczy siłę wyobraźni. Nie można się wczuć ani interpretować widzianego, bo nie ma na to czasu. W świecie obrazków nie ma kryteriów na rozróżnienie prawdy od fałszu, wszystko jest scenariuszem filmowym, w którym jesteśmy zmuszeni się poruszać”.
Mimo tego medialni magnaci prawie nigdy nie sięgają po władzę polityczną. Wolą działać w tej materii niejako zza kulis. Jedynym magnatem, który zdobył nie tylko medialną, ale też realną władzę, był rządzący Włochami przez niemal dekadę Silvio Berlusconi.
W ciągu dziesięciu lat rządów sprokurował więcej skandali niż cała reszta europejskich przywódców do kupy. Niemieckiego posła do europarlamentu porównał do obozowego kapo; posłanki włoskiego parlamentu poinformował, że „kobiety w polityce najlepiej sprawdzają się w pozycji horyzontalnej”; a gdy jego drużyna piłkarska AC Milan zdobyła klubowy puchar świata, oświadczył: „No to teraz mogę pieprzyć jako mistrz świata”. Do tego doszły niezliczone afery finansowe i korupcyjne, a nawet zmienianie prawa, aby chroniło go przed wymiarem sprawiedliwości.
Mimo tego, co napisano powyżej, trzykrotnie już zdołał wygrać wybory i wciąż cieszy się poparciem milionów Włochów. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Ponieważ aż trzy z siedmiu głównych stacji telewizyjnych należą właśnie do niego, a ich dziennikarze przekonują widzów, że oskarżenia są wymysłem politycznych przeciwników premiera i prawników komunistów. (Pozostałe kanały to telewizja publiczna – której nie wypada piętnować szefa rządu – oraz stacja należąca do… Ruperta Murdocha).
„Jeśli czegoś nie ma w telewizji, to jakby nie istniało” – Berlusconi chętnie powtarza tę maksymę i udowadnia jej prawdziwość na własnym przykładzie. Dzięki temu może czuć się bezkarny. Nawet ostatnią aferę, z orgiami i nieletnimi prostytutkami, obrócił w żart, oświadczając: „Opatentowałem zwrot «bunga bunga». Mogę z niego korzystać w całych Włoszech”. „Wiecie, dlaczego zawsze wygrywam?” – zapytał podczas przyjęcia zorganizowanego z okazji jego siedemdziesiątych czwartych urodzin. „Bo ciągle jestem silny i młody”. Zapewne Silvio wierzy święcie, że posiadł najważniejszy boski atrybut – nieśmiertelność.
A komputery i świat Internetu? Jak powiedział kiedyś John James Osborne: „Komputer jest logicznym, dalszym rozwinięciem człowieka: inteligencją bez moralności”.
Szacuje się, że każdego roku z wyszukiwarek Google’a korzysta się aż 2,1 kwintyliona razy. Jeszcze nigdy w historii ludzkości jedna firma nie miała tak wielkiego wpływu na jej życie. Ulokowanego w amerykańskiej Dolinie Krzemowej informatycznego giganta można bez przesady nazwać najpotężniejszą firmą na świecie. Wprawdzie pod względem uzyskiwanych przychodów, wartości rynkowej czy też liczby zatrudnionego personelu ustępuje wyraźnie innym olbrzymom, zwłaszcza z branży paliwowej, finansowej czy motoryzacyjnej, ale jej znaczenie z politycznego punktu widzenia jest przeogromne. Żadne ze światowych mocarstw nie ma do swojej dyspozycji takiego narzędzia służącego do zdobywania cennych informacji, jakie za sprawą Google’a posiadają Amerykanie. Google to coś znacznie więcej niż tylko wyszukiwarka, o czym doskonale wiedzą współpracujące z firmą amerykańskie służby specjalne.
Dane na temat imperium Google’a ukazują całą pełnię jego potęgi. Wyszukiwarka z Mountain Viev odpowiada aż za 78,8% globalnych wyszukiwań. Google uzyskuje rocznie ponad 67 miliardów dolarów przychodów z tytułu reklam, czyli niemal 80% rocznych przychodów budżetowych polskiego państwa. 81% wszystkich smartfonów na świecie jest obsługiwanych przez system Android, który ma wbudowaną platformę Google Play stanowiącą wielki sklep z wszelkiego rodzaju aplikacjami. Według najnowszych danych z Google Play korzysta na całym świecie około miliarda ludzi, którzy w ciągu minionego roku zakupili co najmniej 50 miliardów aplikacji.
Całokształt oferowanych przez Google’a usług stanowi ogromne źródło informacji na temat ich użytkowników – pisze Jakub Wozinski. Serwis Google Maps we współpracy z naszym urządzeniemmobilnym może dokładnie wskazać naszą lokalizację, usługi mailowe gmail to wielkie archiwum naszych poufnych danych i wiadomości, zaś internetowa wyszukiwarka to nie tylko źródło wiedzy o nas i naszych potrzebach, lecz także użyteczne narzędzie kształtowania naszej opinii oraz wiedzy na wiele istotnych tematów. Pod wieloma względami Google wciela w życie pomysły, które można było niegdyś znaleźć w powieściach i filmach z gatunku science fiction. Co jednak niezwykle istotne, czyni to przy aktywnej pomocy amerykańskiego imperium.[…] Twórcy Google współpracowali zresztą z wywiadem, jeszcze zanim założyli swoją niezwykle dochodową spółkę. Tak naprawdę samo Google powstało w wyniku projektu, który przygotowali m.in. dzięki finansowaniu DARPA, czyli Agencji ds. Badań nad Zaawansowanymi Projektami Obronnymi. Kontakty Google z amerykańskim wywiadem pozostają niezmiernie bliskie, czego dowodem były chociażby ujawnione przez Edwarda Snowdena dowody na budowę wielkiego systemu szpiegowskiego przez National Security Agency. Firma […] miała od 2009 roku przystąpić do programu PRISM, który w oparciu o gigantyczną bazę komputerową Utah Data Center pozwala obecnie szpiegować praktycznie cały świat. Oprócz Google w programie miały brać udział także m.in. Yahoo, Microsoft, Facebook, Skype, Dropbox i wiele innych powszechnie znanych wszystkim internautom informatycznych firm.[…] Twórca portalu wikileaks.org Julian Assange poświęcił nawet niedawno Google całą książkę, którą zatytułował Kiedy Google spotkało Wikileaks. Opisuje w niej gęstą sieć powiązań łączących informatycznego giganta z amerykańskimi służbami specjalnymi oraz zdemoralizowanymi elitami władzy.[…] Assange twierdzi, że „ludzie, którzy korzystają z Google, są produktem”. Co dokładnie ma na myśli? Przede wszystkim to, że przy pomocy takich firm jak Google amerykański wywiad osiąga zamierzony przez siebie rezultat w sposób najprostszy z możliwych. Jako nałogowi użytkownicy aplikacji i programów firmy Google bezwiednie udostępniamy tysiące informacji o sobie samych, dając się szpiegować niejako za własną zgodą. Rzecz jasna nie oznacza to, że każdy z nas ma przydzielonego osobistego szpiega, który czuwa nad naszymi poczynaniami. Tę rolę pełnią komputery o potężnej mocy. Ogromnej większości z nas zapewne nigdy nie będzie dane mieć bezpośrednio do czynienia z efektami tego rodzaju inwigilacji. Służby specjalne ścigają jedynie tych, którzy jak Edward Snowden czy Julian Assange ośmielają się ujawnić prawdę. Natomiast zdecydowana większość z nas nawet nie przyjmuje do wiadomości, że jesteśmy „produktem Google”, twierdząc usilnie, że sieć internetowa jest kontrolowana i inwigilowana jedynie w takich krajach jak Chiny.
Zbigniew Brzeziński, były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Jimmy’ego Cartera oraz założyciel Komisji Trójstronnej, już w 1970 roku przewidywał:
Era technologiczna powoduje stopniowe zjawisko coraz większej kontroli społeczeństwa. Takie społeczeństwo poddane zostanie władzy elit, nieograniczonej tradycyjnymi wartościami (jak wolność, demokracja). Wkrótce możliwy będzie stały nadzór nad obywatelami oraz utrzymywanie akt zawierających bieżące informacje o każdym obywatelu […]. Tempo rozwoju zaawansowanych technologii jest tak szybkie, że przeciętna Ameryka nic nie wie o ich osiągnięciach. Jesteśmy „obcymi na obcym lądzie”, jak to ujął Robert Henlein, pisarz science fiction.
W 1980 roku Yoneji Masuda, japoński socjolog i informatyk zajmujący się problematyką związaną z informatyzacją społeczeństwa ostrzegał, że nasza wolność jest zagrożona przez „orwellizm” z powodu ekspansji technologii cybernetycznej zupełnie nieznanej większości ludzi. Ta technologia może połączyć ludzkie mózgi, w które wszczepione zostaną implanty z satelitami kontrolowanymi przez gigantyczne naziemne komputery. Ten, kto będzie miał dostęp do tych megakomputerów, będzie miał władzę absolutną nad ludźmi.
Na obecnym etapie zaledwie kilku dekad mentalność przeciętnego Amerykanina uległa głębokiej zmianie – twierdzi Robert Kościelny w artykule Czy jesteśmy przygotowani na czipowanie. Przeobrażenia te widać zarówno w sposobie myślenia, systemie wartości moralnych, jak i w zachowaniu oraz religii. Dzisiejszy obywatel Ameryki jest antychrześcijański, antyamerykański, a zamiast wiary w Boga wyznaje doktrynę marksizmu kulturowego. Jednak ideologiczne pranie mózgów, jakiemu poddawani są mieszkańcy USA od kilku powojennych pokoleń, to za mało dla tych, którzy chcą wprowadzić w Ameryce, a następnie na całym świecie, Nowy Porządek Świata. Inżynieria społeczna to jedna, a swego rodzaju „ręczne sterowanie” człowiekiem w oparciu o nowoczesne technologie to druga strona tego samego medalu – planu uczynienia z ludzi bezrozumnego, pozbawionego wolnej woli stada, które za podstawową ambicję i cel życia uzna pracę w kieracie dla obecnych i przyszłych pokoleń swych nadzorców.
Już w średniowieczu pojawili się ludzie pragnący w różny sposób realizować wizję idealnego świata, bezkonfliktowego raju na ziemi, w którym uśmierzone zostaną wszelkie konflikty (zwłaszcza pomiędzy władzą a poddanymi). Najpierw ten idealny świat miał mocno zaznaczone sakralne oblicze. Jego włodarzem miał być sam Chrystus, a z powodu jego – chwilowej – nieobecności ktoś przez niego wyznaczony: cesarz, król bądź prorok.
Od czasu oświecenia państwo idealne zaczęło jednak nabierać zdecydowanie świeckiego charakteru. Joachima z Fiore czy Thomasa Müntzera zastąpili Robespierre, Hitler, Lenin, Stalin, Mao czy Pol Pot – „prorocy” nowej ery, jeszcze bardziej śmiali w swych rojeniach i jeszcze bardziej stanowczy w ich urzeczywistnianiu. Realizacja ich szalonych idei stworzenia raju na ziemi doprowadziła do śmierci i niewyobrażalnych cierpień setek milionów ludzi na całym świecie.
A to, że im się nie udało – czy to w wersji NSDAP czy WKP(b) – wcale nie przekreśliło samej idei niewolenia i niszczenia ludzi w imię wzniosłych haseł wojny z opresją i niewolą oraz dalszych prób zaprowadzenia powszechnej miłości, sprawiedliwości i pokoju. Skoro nie udała się rewolucja w sferze materii, należy ją przeprowadzić w sferze ducha. Nad nią pracowali Antonio Gramsci, György Lukács czy Theodor Adorno, kładąc podwaliny pod tak zwany marksizm kulturowy, z wielką pasją rozwijany dziś przez kontynuatorów ich myśli takich jak George Soros.
Powolne, stopniowe, ale metodyczne wykręcanie ludzkich umysłów poprzez rozszerzanie wpływów marksizmu kulturowego w szkolnictwie, mediach, instytucjach prawodawczych to środki mające doprowadzić do upragnionego celu – twierdzi Robert Kościelny. Jest nim zorganizowany w sposób naukowy świat rządzony przez elitę. Taki świat stanie się wprawdzie globalnym matrixem, w którym ludzkie umysły będą poddane totalnej kontroli, ale za to zapanuje powszechna zgoda. Bowiem pojęcie „niezgody” zostanie usunięte ze słownika i pamięci ludzkiej. Podobnie jak wiele innych słów, wrażeń, pragnień, chęci.