Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Najnowsza książka autorki bestsellerowych „Zaplątanych nastolatek” i „Pod presją”. Pomoże rodzicom zrozumieć intensywne i pełne emocji życie nastolatków i podpowie sposoby wsparcia na tym krytycznym etapie rozwoju.
Presja szkolna, stres związany z mediami społecznościowymi, obawy o przyszłość i zdrowie psychiczne – to wszystko skutkuje poczuciem przytłoczenia. Ale nie musi tak być.
Lisa Damour opisuje:
- przebieg rozwoju emocjonalnego nastolatka
- sygnały alarmowe, które niepokoją rodziców
- jak rozmawiać o emocjach
- strategie wspierania w uzyskaniu samoświadomości
- typowe wyzwania: konflikty w domu, ryzykowne zachowania, trudności w przyjaźniach i związkach
Książka zawiera oparte na badaniach wyjaśnienia, przykłady z życia oraz konkretne i praktyczne wskazówki.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 303
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Rady zawarte w niniejszej książce nie stanowią ani nie mogą zastąpić profesjonalnego leczenia psychologicznego, terapii ani innych profesjonalnych porad oraz interwencji. Niektóre imiona i szczegóły zostały zmienione, by zapewnić poufność klientom i klientkom dr Damour. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób, żyjących bądź zmarłych, lub prawdziwych zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.
Dla D, mojej dużo lepszej połówki
Moim zdaniem to normalne, że nastolatek przez znaczną część czasu zachowuje się niekonsekwentnie i nieprzewidywalnie, że walczy ze swoimi impulsami i je akceptuje… że kocha swoich rodziców i ich nienawidzi… że buntuje się przeciwko nim i jest od nich zależny… że jest bardziej idealistyczny, artystyczny, wspaniałomyślny i bezinteresowny, niż będzie w późniejszym wieku, ale jednocześnie wręcz przeciwnie: jest egocentryczny, samolubny, wyrachowany. Takie wahania pomiędzy skrajnościami zdecydowanie nie byłyby normalne w innym okresie życia. W wieku nastoletnim jednak oznaczają one tylko tyle, że ukształtowanie dojrzałej struktury osobowości trwa długo1.
Anna Freud (1958)
Gdy dzieci dowiadują się, że ich uczucia są normalną częścią doświadczenia ludzkiego, przynosi im to ogromną pociechę2.
Haim Ginott (1965)
Wstęp
W czerwcu 2021 roku zadzwoniła do mnie koleżanka, którą znam od czasów gimnazjum. Opowiedziałyśmy sobie w skrócie, co zdarzyło się u nas i u naszych rodzin od poprzedniej rozmowy, a potem powiedziała:
– Właściwie zadzwoniłam do ciebie z pewnego powodu… Bardzo się martwię o Willa. Mogę cię o coś zapytać?
– Jasne – odparłam. Pamiętałam, że jej syn Will, tak jak moja starsza córka, niedługo pójdzie do czwartej klasy liceum.
– Kilka tygodni temu dowiedzieliśmy się, że firma mojego męża przeniesie nas do Seattle. Przeprowadzamy się pod koniec lata i Will jest w rozsypce. Uwielbia swoich przyjaciół i szkołę w Denver i nie może uwierzyć, że przenosimy go tuż przed ostatnią klasą liceum. Jest niezwykle marudny, a w ostatnich dniach nawet płaczliwy. Nie wiem, co powiedzieć, żeby poprawić sytuację, i zaczynam się martwić, że Will może mieć depresję.
– Ma obniżony nastrój przez cały czas, czy pojawiają się na zmianę fale lepszego i gorszego humoru? – zapytałam.
– Raz ma lepszy nastrój, a raz gorszy. Kiedy nie myśli o przeprowadzce, chyba czuje się dobrze. Ma pracę, którą lubi, i jest bardzo szczęśliwy, kiedy spędza czas z przyjaciółmi. Ale kiedy pojawia się temat przeprowadzki, Will strasznie smutnieje. Nie wiem, co robić, i nie umiem ocenić, czy powinnam się niepokoić.
– Posłuchaj – powiedziałam. – Nie wydaje mi się, by miał depresję. Ale pozostańmy w stałym kontakcie, bo chciałabym się dowiedzieć, czy nastrój nie przestanie mu się zmieniać i czy Will nie zacznie czuć się marudny, otępiały i smutny przez większość czasu. Z tego, co mówisz, wygląda na to, że jest niezadowolony konkretnie z powodu przeprowadzki i dlatego czuje smutek i złość.
– Oczywiście – odparła moja koleżanka.
– Ale moim zdaniem to nie jest powód do niepokoju. Te uczucia świadczą wręcz o tym, że z jego zdrowiem psychicznym jest dobrze.
– Naprawdę? Jak to?
– No cóż, nerwy z powodu przeprowadzki tuż przed ostatnią klasą liceum to całkowicie adekwatna reakcja, zwłaszcza że jest szczęśliwy w Denver. Właściwie martwiłabym się o Willa bardziej, gdyby ta sytuacja w ogóle go nie obeszła.
– To, co mówisz, chyba ma sens – odpowiedziała moja koleżanka – ale jak mam mu pomóc w poradzeniu sobie z tym?
– Możesz zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze, zapewnij Willa, że reaguje adekwatnie. Trudno ci patrzeć, jak się smuci, i on pewnie też odczuwa dyskomfort z powodu tych bolesnych emocji. Pomożesz mu odzyskać spokój, jeśli mu powiesz, że jego uczucia są uzasadnione. Po drugie, spróbuj oswoić się z myślą, że Will prawdopodobnie wciąż będzie niezadowolony z tej sytuacji, przynajmniej do jesieni, kiedy przyzwyczai się do nowego miejsca. Zamiast próbować uśmierzyć jego dyskomfort albo mu zapobiec, skup się na pomaganiu mu w szukaniu sposobów na radzenie sobie z cierpieniem, którego doświadcza.
U nastolatków silne emocje są jedną z ich cech, a nie defektem. Było tak zawsze, ale wygląda na to, że w ostatnim czasie mniej osób to rozumie. Szczególnie w ostatniej dekadzie widać ogromną zmianę w sposobie mówienia i myślenia o uczuciach ogólnie, a zwłaszcza o intensywnych emocjach charakterystycznych dla okresu dojrzewania.
Mówiąc wprost, w pewnym momencie zaczęliśmy się bać bycia nieszczęśliwym.
Kiedy niemal trzydzieści lat temu uzyskałam licencję na działalność w dziedzinie psychologii klinicznej, miałam za sobą intensywne szkolenie obejmujące pełne spektrum emocji – od najbardziej do najmniej przyjemnych uczuć – pojmowane jako oczywisty i niezbędny aspekt ludzkich doświadczeń.
Dzięki szkoleniu, które przeszłam, nauczyłam się patrzeć na pejzaże emocjonalne nastolatków uważnie i bez lęku. Od zawsze uważam, że psychoterapia to wspólne przedsięwzięcie polegające na tym, że zachęcam nastolatków, którymi się zajmuję, by razem ze mną zainteresowali się swoim życiem wewnętrznym. Wychodzimy z założenia, że każda ich emocja ma sens i że ich trudne uczucia – złość, frustracja, smutek, niepokój i inne – pojawiają się z jakiegoś powodu, nawet jeśli ten powód jest niejasny. Choć oczywiście staram się, by poczuli się lepiej, celem naszej pracy jest nie tyle komfort psychiczny, ile wgląd. Kiedy nastolatkowie rozumieją, co czują i dlaczego, nagle mogą dokonywać wyborów, które wcześniej nie były dla nich dostępne.
Dla mnie to pewnik. Nigdy nie wątpiłam w to, że otwartość na wszystkie, nawet najtrudniejsze i najbardziej bolesne, emocje w moim gabinecie ma ogromną wartość. Ale w miarę jak pracowałam w ramach swojej praktyki i obserwowałam, jak młodzi ludzie odkrywają, zaczynają rozumieć i akceptować swoje emocje oraz odczuwają upragnioną i w pełni zasłużoną ulgę, wyczułam, że kultura w moim otoczeniu ulega zmianie. Dwadzieścia lat temu wciąż czułam, że należę do społeczeństwa, które, wprawdzie niechętnie, ale przyjmuje, że bolesne uczucia są naturalną częścią życia. Obecnie staram się zrozumieć, jak doszło do tego, że nieprzyjemne uczucia są postrzegane jako stany psychiczne, którym należy zapobiegać, a jeśli to się nie uda, to trzeba się ich pozbyć jak najszybciej.
Co się zmieniło? Jak doszło do tego, że kluczowe aspekty kondycji ludzkiej stały się niemożliwe do zaakceptowania?
Nie mogę mieć stuprocentowej pewności, jak to się stało, ale mam kilka pomysłów. Od czasów mojego szkolenia pojawiły się trzy trendy, które mogą pomóc w wyjaśnieniu zmiany postrzegania bólu psychicznego: upowszechnienie skutecznych leków psychotropowych, rozwój branży wellness oraz rosnąca liczba młodych ludzi cierpiących na zaburzenia psychiczne. Omówmy po kolei te trzy czynniki.
Leki przeciwdepresyjne powstały w latach 50. XX wieku, ale zaczęto je powszechnie przepisywać pacjentom dopiero pod koniec lat 80. XX wieku, kiedy na rynek trafił Prozac3. Chciałabym podkreślić w tym miejscu, że Prozac i liczne inne leki psychotropowe stworzone w ostatnich latach znacznie poprawiają, a niekiedy ratują ludziom życie. Zanim lekarze zaczęli przepisywać pacjentom Prozac, co miało miejsce w 1987 roku, posługiwali się tzw. antydepresantami „pierwszej generacji”. Leki te często były skuteczne, ale miały przykre skutki uboczne, a ich przedawkowanie mogło prowadzić do śmierci (co jest tragicznym problemem w przypadku leczenia pacjentów z tendencjami samobójczymi). Potem pojawił się Prozac, a wkrótce po nim cała „druga generacja” leków, które uśmierzały depresję i miały minimalne skutki uboczne. Nagle leki na receptę stały się mało ryzykownym sposobem na poprawę nastroju.
Nic dziwnego, że te leki zyskały popularność. W 1987 roku tylko 37 procent osób leczących się na depresję przyjmowało antydepresant4. Do 2015 roku odsetek ten wzrósł do 81 procent5. W tym samym okresie odsetek osób korzystających z psychoterapii w związku z depresją spadł o 20 procent. Co było siłą napędową tych trendów? Po pierwsze, prawdopodobnie część osób odczuła dzięki lekom przeciwdepresyjnym na tyle dużą ulgę, że nie potrzebowała już psychoterapii. Po drugie, firmy ubezpieczeniowe znacznie chętniej pokrywają koszt tabletek niż drogich rozmów terapeutycznych.
Oprócz powyższych wyjaśnień dodałabym trzecią możliwość: rozpowszechnienie bezpiecznych i skutecznych leków na depresję – a także łagodzących lęk, poprawiających sen i koncentrację uwagi – zmieniło w naszej kulturze podejście do dyskomfortu emocjonalnego. Zamiast traktować dolegliwości psychiczne jako coś, co należałoby przeanalizować i zrozumieć, w coraz większym stopniu uznajemy ból emocjonalny za coś, co należy powstrzymać poprzez interwencję chemiczną. Liczby nie kłamią: od początku XXI wieku u dorosłych pacjentów leczonych ambulatoryjnie antydepresanty są najczęściej przepisywanymi lekami, na równi z lekami obniżającymi ciśnienie i poziom cholesterolu6.
Żeby było jasne: nie ulega wątpliwości, że leki psychotropowe zmniejszają ludzkie cierpienie. Ponadto żaden rzetelny lekarz nie przepisuje tych lekarstw, obiecując, że rozwiążą one problemy życiowe pacjenta albo go uszczęśliwią, bo nie mają takiej funkcji. Niemniej jednak zastanawiam się, czy powszechne zastosowanie leków wpływających na nastrój nie podsyciło przypadkiem przekonania, że my i nasze dzieci możemy i powinniśmy uciec przed faktem, że bycie człowiekiem wiąże się z odczuwaniem bólu emocjonalnego.
Nie sądzę jednak, by wyłącznie szybkie upowszechnienie leków psychotropowych mogło wyjaśnić to, że dyskomfort psychiczny zaczął nas tak mocno niepokoić. Dlatego zajmijmy się teraz drugim czynnikiem: branżą wellness.
Wellness to żadna nowość. Joga, uważność, aromaterapia i rozmaite pozamedyczne praktyki i produkty związane ze zdrowiem psychicznym – to wszystko istnieje od tysięcy lat. A co jest nowością? Wszechobecny, agresywny marketing produktów i usług z branży wellness. W 2010 roku w artykule na temat biznesu w „The New York Times” określono wellness jako branżę intensywnie zyskującą na znaczeniu7. Od tamtej pory komercyjny rynek wellness wręcz eksplodował. Obecnie sama część branży wellness związana z dbaniem o zdrowie psychiczne jest molochem gospodarczym i na całym świecie przyniosła 131 miliardów dolarów zysku8. By przedstawić tę liczbę w szerszym kontekście, zaznaczę tu, że branża wellness poświęcona psychice wyprzedza obecnie globalną branżę rozrywki, która przyniosła 100 miliardów zysku9.
Oczywiście nie są to złe wieści. Badania konsekwentnie wykazują, że praktyka medytacji, uważności i jogi może łagodzić dyskomfort psychiczny i poprawiać samopoczucie psychiczne10. Balsamy z wyciągami roślinnymi, świece zapachowe, kołdry obciążeniowe i inne produkty, które koją zmysły lub zapewniają przyjemność, bez wątpienia mogą przynieść krótkotrwałe uczucie spokoju i ulgi.
Niemniej wygląda na to, że z powodu silnych bodźców ekonomicznych branża wellness składa aktualnie obietnice, których nie jest w stanie dotrzymać. W reklamach artykułów self-care często padają stwierdzenia lub sugestie, że oferowany produkt (czy to aplikacja związana z uważnością, czy olejek zapachowy, czy też herbata owocowa) nie tylko zapewni uczucie komfortu, lecz również odpędzi niechciane emocje. Może to brzmieć świetnie w teorii, ale zdrowy rozsądek podpowiada nam, że życie wcale tak nie wygląda. To, że pójdziesz na przyjemne zajęcia z jogi, nie sprawi, że nie zadzwoni do ciebie dyrektor szkoły z informacją, że twoje dziecko uderzyło kolegę na boisku. To, że twoja rodzina będzie regularnie praktykować uważność, nie zapobiegnie latom nieszczęść z powodu globalnej pandemii. Praktyki i produkty z branży wellness mogą tymczasowo poprawić nam nastrój albo pomóc odzyskać przejściowe poczucie równowagi. Nie mogą ochronić nas ani naszych nastoletnich dzieci przed cierpieniem emocjonalnym.
Wiemy o tym, a jednocześnie o tym nie wiemy. Wiara w możliwość uzyskania i utrzymania komfortu psychicznego jest niezwykle kusząca, zwłaszcza kiedy wszechobecne reklamy produktów i usług z branży wellness sugerują, że można osiągnąć niezmącony stan zen. Albo przynajmniej go kupić.
Choć oczekiwania rozbudzone przez branżę wellness zakrawają na absurd, ich skutki to poważna sprawa. Obecnie w swoim gabinecie zdarza mi się przyjmować nastolatków, którzy czują, że „nie radzą sobie z dbaniem o wellness”. Wzięli sobie do serca niebezpieczny przekaz, często promowany w mediach społecznościowych, że jeśli z zaangażowaniem będą dbać o swój dobrostan z zastosowaniem produktów i usług self-care, to nie będą czuć stresu ani lęku. A potem zaczynają się egzaminy semestralne. Wówczas nastolatkowie naturalnie odczuwają napięcie i nerwy, które zawsze pojawiają się podczas ważnych sprawdzianów. Ale czują się gorzej niż my kiedyś pod koniec semestru, ponieważ nieustanne reklamy sugerują im, że ich dyskomfortowi dało się w jakiś sposób zapobiec. W związku z tym nasi nastolatkowie, którzy już są zestresowani, do tego wszystkiego czują się źle z powodu swojego złego samopoczucia.
Ponadto wygląda na to, że rozwój branży wellness doprowadził do zmiany definicji zdrowia psychicznego w naszej kulturze. Mniej więcej w ciągu ostatnich dziesięciu lat – w tym samym okresie, w którym produkty i usługi nakierowane na dbanie o stan psychiczny stały się branżą przynoszącą miliardy dolarów – zdrowie psychiczne zostało zrównane z dobrym samopoczuciem. Oczywiście świetnie jest czuć się dobrze (albo spokojnie czy też swobodnie), ale prawda jest taka, że przyjemne stany psychiczne pojawiają się i przemijają w trakcie dnia. Niezależnie od tego, co zrobimy, nie mamy gwarancji, że komukolwiek z nas uda się osiągnąć długotrwały okres niezmąconego komfortu psychicznego.
Ten rozpowszechniony obecnie przekaz, że zdrowie psychiczne jest równoznaczne z dobrym samopoczuciem, doprowadził wielu rodziców i nastolatków do logicznego wniosku, że złe samopoczucie jest powodem do poważnych obaw. Martwię się, że ruch wellness sprawił, że rodzice i ich nastoletnie dzieci przesadnie boją się zwyczajnych trudności życiowych. Obecnie znacznie częściej niż we wcześniejszych latach muszę zapewniać nastolatków i ich rodziców, że ciężki dzień czy nawet tydzień prawdopodobnie nie jest oznaką, że „dzieje się coś naprawdę złego”.
Dochodzimy zatem do trzeciego czynnika mogącego stać za tym, że w obecnych czasach nastolatkowie i ich rodzice niepokoją się cierpieniem emocjonalnym bardziej niż kiedykolwiek wcześniej: nastolatkowie jako grupa faktycznie czują się gorzej niż dawniej.
Po części ma to związek z faktem, że nasi nastolatkowie stoją w obliczu przyszłości naznaczonej przez zawirowania ekologiczne, społeczne i polityczne. Według ankiety przeprowadzonej w 2018 roku przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne w porównaniu z ogółem osób dorosłych ludzie w wieku od piętnastego do dwudziestego pierwszego roku życia wyrażają wyższy poziom zaniepokojenia kierunkiem, w którym zmierzają Stany Zjednoczone, powszechnymi masowymi strzelaninami oraz zmianą klimatu11.
Wśród nastolatków coraz częściej występują również poważniejsze problemy ze zdrowiem psychicznym12. Od 2009 do 2019 roku odsetek licealistów skarżących się na stałe uczucie smutku lub braku nadziei podskoczył od 26 do 37 procent; z kolei odsetek licealistów, którzy wyznali ankieterom, że planowali samobójstwo, wzrósł od i tak już przerażających 11 procent do jeszcze bardziej niepokojącego poziomu 16 procent. Mniej więcej w tym samym okresie odsetek licealistów uskarżających się na lęk o znacznym nasileniu wzrósł od 34 do 44 procent13. Jak zapewne widzisz, te ponure statystyki pokazują, jak nastolatkowie czuli się, zanim w kluczowym okresie kształtowania się ich osobowości nagle nastała pandemia, która trwała przez dwa lata.
Choć pandemia była koszmarem dla wszystkich, nastolatkowie zmierzyli się z wyjątkowymi wyzwaniami, właśnie z tego względu, że COVID-19 przeszkodził im w realizacji podstawowych zadań rozwojowych w wieku dorastania, jakimi jest spędzanie czasu z rówieśnikami i nabywanie coraz większej samodzielności. Globalne badania wykazały, że podczas pandemii liczba nastolatków wykazujących objawy depresji i lęku podwoiła się14, a ponadto wielu z nich zauważyło u siebie problemy ze snem, zamknęło się w sobie i wycofało z relacji z rodziną albo zaczęło przejawiać agresję15. Z badań przeprowadzonych na oddziałach ratunkowych na początku 2021 roku wynika, że w porównaniu z początkiem 2019 roku liczba wizyt związanych z podejrzeniem próby samobójczej wzrosła o 51 procent w przypadku nastoletnich dziewczynek i o 4 procent w przypadku nastoletnich chłopców16. Eksperci nie mają pewności, jaka była przyczyna ogromnej rozbieżności pomiędzy płciami pod względem przyrostu liczby prób samobójczych, ale podejrzewają, że dziewczynki mogły odczuć izolację społeczną z powodu pandemii mocniej niż chłopcy17.
Sytuacja była jeszcze gorsza w przypadku nastolatków należących do grup rasowych i etnicznych, które od dawna doświadczają marginalizacji i dyskryminacji. W porównaniu z białymi nastolatkami, czarni nastolatkowie, nastolatkowie pochodzenia azjatyckiego oraz nastolatkowie o pochodzeniu zróżnicowanym pod względem rasowym doświadczyli wyższego poziomu cierpienia psychicznego związanego z pandemią18. Pandemia oczywiście nałożyła się na liczne kryzysy w kraju, które odbiły się na naszych nastolatkach, takie jak: silna polaryzacja polityczna, rosnąca przemoc, a także bolesne i potrzebne rozliczenia policjantów za zabójstwa czarnych Amerykanów19.
Nic dziwnego, że tak wielu rodziców martwi się dzisiaj o zdrowie psychiczne swoich nastoletnich dzieci. Zawsze było trudno być nastolatkiem, a dorastanie w okresie rozmaitych wstrząsów sprawia, że życie nastolatków – i ich rodziców – jest jeszcze większym wyzwaniem. Kryzys jednak często idzie w parze z nowymi możliwościami i prawdę mówiąc, uważam, że jeszcze nigdy nie było lepszego momentu, być na poważnie zająć się wspieraniem nastolatków w radzeniu sobie z życiem emocjonalnym.
W dekadzie poprzedzającej pandemię napisałam dwie książki poświęcone wyzwaniom, z którymi mierzą się dziewczęta i młode kobiety. Nie jest żadnym zaskoczeniem to, że w czasach COVID-19 skoncentrowałam się na pilnych potrzebach emocjonalnych wszystkich nastolatków, niezależnie od płci. Zmiana ta przyszła mi z łatwością, ponieważ przez ponad trzydzieści lat pracy zajmowałam się również wieloma chłopcami i młodymi mężczyznami. Ponadto moje artykuły na temat okresu dorastania w „The New York Times”, a także mój podcast „Ask Lisa” nigdy nie były poświęcone tylko jednej płci. W całej niniejszej książce będę ilustrować kluczowe idee za pomocą przykładów z mojej pracy z udziałem zarówno chłopców, jak i dziewcząt. Zmieniłam wszelkie szczegóły pozwalające na identyfikację tych osób, a w kilku przypadkach przedstawiłam historie obejmujące połączenie przeżyć kilkorga nastolatków, by zapewnić poufność młodym ludziom, którymi się opiekuję.
Czytasz tę książkę, ponieważ zależy ci na nastolatkach. Chcesz im pomóc w trudnej fazie życia w trudnych czasach w historii. Chcesz wychować ich tak, by prowadzili pełne i satysfakcjonujące życie emocjonalne, by byli troskliwi i czuli więź w relacjach międzyludzkich, by byli opanowani i kompetentni zarówno w dobrych, jak i złych czasach, a także by wykształcili prawdziwą siłę emocjonalną.
Ta książka pomoże ci osiągnąć powyższe cele. W rozdziale pierwszym obalimy powszechne zwodnicze mity o tym, jak działają uczucia, i zamiast kierować się mitami, podeprzemy analizę życia emocjonalnego nastolatków badaniami psychologicznymi. Rozdział drugi został poświęcony omówieniu wpływu tradycyjnych ról płciowych na doświadczanie i wyrażanie emocji przez nastolatków, a także wyjaśnieniu nowych sposobów rozumienia płci i tego, co mogą one oznaczać dla nastolatków i ich rodziców. W rozdziale trzecim sprawdzimy, co jest wyjątkowego w emocjach w okresie dojrzewania, a także w jaki sposób rzucają one nowe światło na życie nastolatków i ich rodzin. Rozdziały czwarty oraz piąty zawierają konkretne, praktyczne wskazówki oparte na badaniach klinicznych i teorii. Korzystając z nich, rodzice mogą pomóc nastolatkom rozwinąć niezależne życie emocjonalne dzięki zdrowym sposobom na wyrażanie emocji i, w razie potrzeby, panowanie nad nimi.
Być może najważniejsze w tym wszystkim jest to, że niniejsza książka obali niebezpieczny pogląd, że nastolatkowie są zdrowi psychicznie tylko wtedy, kiedy stale czują się dobrze. Poznamy tu naprawdę przydatną i poprawną pod kątem psychologicznym definicję zdrowia emocjonalnego: polega ono na odczuwaniu odpowiednich emocji w odpowiednim czasie i na umiejętności skutecznego radzenia sobie z nimi.
Nie czekajmy ani chwili dłużej, by nauczyć się lepiej rozumieć i wspierać nastolatków, których kochamy.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Emocje nastolatków – lekcja pierwsza
Wiadomość brzmiała: „Pani doktor, czy mogę przyjść do Pani w tym tygodniu? Tom”. Nie rozpoznałam numeru telefonu, a w grafiku nie miałam spotkania z żadnym Tomem. Wpatrywałam się z zaciekawieniem w telefon, aż w końcu na ekranie pojawiła się kolejna wiadomość – najwyraźniej od kogoś, kto potrafi czytać w myślach: „To ja, Tommy, dostałem Pani numer od mamy”.
Tommy! Oczywiście. Od razu przypomniałam sobie uroczego dziewięciolatka, którego po raz pierwszy zobaczyłam w swojej poczekalni kilka lat temu. Kiedy się spotkaliśmy, stał zaniepokojony obok swojej matki, która siedziała, trzymając jedną rękę spokojnie na kolanach, a drugą delikatnie głaszcząc syna po plecach. Wszelkie postępy, które zrobiła do tej pory w uspokajaniu syna, wyparowały, gdy otworzyłam drzwi do poczekalni. Tommy spojrzał na mnie oczami szeroko otwartymi z przerażenia. Jego ciemne włosy stały na sztorc z jednej strony, a ten nieład na głowie, który o dziwo utrzymał się od rana przez wszystkie lekcje, jeszcze mocniej podkreślał wrażenie, że Tommy czuje się zaniepokojony. Wcześniej matka Tommy’ego wyjaśniła mi w rozmowie telefonicznej, że chłopiec doświadcza wieczorami lęków, które nie pozwalają zasnąć jemu i reszcie rodziny do późna w nocy. Tommy i jego mama weszli ze mną do mojego gabinetu, a tam powoli zapoczątkowaliśmy relację terapeutyczną, która okazała się długotrwała i owocna.
Tommy urodził się spięty. W wieku niemowlęcym łatwo się przestraszał, a potem bardzo trudno było mu się rozstać z rodzicami, kiedy nastąpił czas, by poszedł do żłobka. Jego niepokój zmienił się w lęki nocne, które na szczęście udało się uśmierzyć dzięki mojej pomocy oraz ciągłemu wsparciu rodziców. Kiedy lęki Tommy’ego ustały, jego rodzice odezwali się do mnie mniej więcej po dwóch latach. Latem w siódmej klasie Tommy odważył się pojechać na obóz, ale już po dwóch dniach błagał, by rodzice go stamtąd zabrali. Przeprowadziłam kilka rozmów telefonicznych z Tommym, z jego rodzicami, a także skontaktowałam się z dyrekcją obozu. Wspólnie zdecydowaliśmy, by przerwać udział chłopca w obozie i ewentualnie spróbować jeszcze raz rok później. Tommy przychodził do mnie potem przez całe lato, by uzyskać pomoc zarówno z lękiem, który zmusił go do powrotu do domu, jak i z frustracją i upokorzeniem, których doznawał dlatego, że nie był w stanie wytrzymać do końca obozu.
Przypomniałam sobie to wszystko, patrząc na swój telefon, i uświadomiłam sobie, że od mojego ostatniego kontaktu z Tommym – teraz już Tomem – oraz jego rodzicami minęły już niemal cztery lata, co oznaczało, że chodził obecnie do czwartej klasy liceum. Ustaliliśmy termin spotkania, a ja przygotowałam się na to, że mogę niemal nie poznać osoby, która pojawi się w mojej poczekalni. Oczywiście okazało się, że Tom był teraz wysokim i barczystym młodym człowiekiem. Miał na sobie długie, luźne szorty, które nie pasowały do niskiej temperatury pod koniec października na przedmieściach Cleveland. Niezręcznie, a zarazem przyjaźnie przywitał mnie niskim głosem, który nieco mnie zaskoczył.
Gdy usiedliśmy w moim gabinecie i przez chwilę porozmawialiśmy o tym, co się u niego wydarzyło przez ostatnie lata, wyjaśnił, dlaczego napisał do mnie wiadomość.
– Pracuję nad podaniami na studia i nie chcę się zgłaszać do uczelni zbyt oddalonych od domu. Mnie to odpowiada i moim rodzicom też, ale mój doradca do spraw rekrutacji robi z tego problem.
Tom miał najlepsze wyniki w klasie, niewątpliwie dlatego, że z powodu lękliwego temperamentu był pilnym uczniem. Był znakomitym zawodnikiem w biegach przełajowych, a także odnosił sukcesy jako oboista. Wyjaśnił jednak, że choć pod wieloma względami dojrzał, nie był w stanie zdobyć się na wyjazd do Michigan na pięciotygodniowe szkolenie, w którym chciał uczestniczyć. Mając na uwadze to doświadczenie, postanowił ubiegać się o przyjęcie wyłącznie do szkół wyższych położonych nie dalej niż trzy godziny jazdy od domu.
Na północnym wschodzie Ohio nie brakuje świetnych uniwersytetów i innych uczelni, ale doradca do spraw rekrutacji w szkole Toma mimo to uznał, że chłopak ogranicza sobie możliwości. Nie byłam pewna, co o tym sądzić. Siedząc na szarej kanapie w moim gabinecie, Tom wyjaśnił mi, czym się kierował. Stwierdził, że jeśli zacznie się stresować albo poczuje się niepewnie po wyjeździe na studia, chciałby móc wrócić do domu na jedną czy dwie noce, tak aby nie był to wielki problem. Miał zamiar wysłać podania do siedmiu bardzo dobrych uczelni położonych w miarę blisko domu – było pewne, że kiedy ogłoszone zostaną wyniki rekrutacji, będzie miał kilka świetnych możliwości do wyboru. Nie ubiegał się o przyjęcie do żadnej ze szkół w promieniu trzydziestu minut jazdy od domu, ponieważ naprawdę chciał poczuć, że wyjechał na studia.
– Wciąż dopada mnie lęk – powiedział Tom. – Jest lepiej niż kiedyś, zdecydowanie, ale nigdy nie lubiłem być daleko od rodziny. Po prostu staram się wymyślić takie rozwiązanie, bym czuł, że nie rozwalę sobie pierwszego roku studiów z powodu stanów lękowych. Kiedy wyjaśniłem to doradcy w mojej szkole, powiedział: „Tom, twój niepokój zaciemnia ci obraz”.
Choć wiedziałam, co miał na myśli doradca, nie podzielałam jego opinii. Moim zdaniem była ona oparta na niezbyt pomocnym, ale powszechnie znanym micie: że nasze uczucia utrudniają nam trafną ocenę sytuacji.
Emocje i rozum zostały obsadzone w roli rywali o wiele wcześniej, niż w serialu Star Trek przedstawiono Spocka – bohatera, który idealnie myśli, a jego rozumowanie nigdy nie jest skalane wpływem emocji. Traktowanie myśli i uczuć jako przeciwieństw wydaje się tak oczywiste, że filozofowie wypowiadają się na ten temat od wieków. Platon wyobrażał sobie rozum jako woźnicę skrzydlatego zaprzęgu, który stara się panować nad rumakami ludzkich emocji20, Kartezjusz, orędownik racjonalizmu, idealizował „tych, którzy całkowicie panują nad uczuciami”21, David Hume natomiast odwrócił twierdzenie Kartezjusza, uznając, że „Rozum jest i winien być tylko niewolnikiem uczuć”22.
Jak zatem powinniśmy myśleć o emocjach w kontekście podejmowania decyzji? Platon, Kartezjusz czy Hume – kto ma rację?
Prawdopodobnie moja przyjaciółka Terry. Również jest psycholożką kliniczną23 i kiedyś podzieliła się ze mną niezwykle przydatną metaforą. Według Terry, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji, powinniśmy traktować swoje emocje jako jednego z członków naszego osobistego zarządu. Pozostałe miejsca w zarządzie mogą należeć do kwestii etycznych, naszych osobistych ambicji, naszych obowiązków wobec innych, ograniczeń finansowych lub logistycznych i tak dalej. W idealnych okolicznościach wszyscy ci członkowie zarządu współpracują ze sobą, by pomagać nam w podejmowaniu przemyślanych decyzji dotyczących naszego życia. Zgodnie z powyższą metaforą emocje mają prawo głosu, ale rzadko jest to głos decydujący. I zdecydowanie nie są prezesem zarządu.
Badania psychologiczne potwierdzają wersję Terry. Według nich w odpowiednich warunkach nasze uczucia mogą wręcz poprawiać jakość naszych decyzji. W celu sprawdzenia, w jaki sposób emocje wpływają na rozumowanie, psycholożka Isabelle Blanchette poprosiła brytyjskich weteranów wojennych, by rozwiązali zadania logiczne dotyczące trzech tematów24. Jeden zestaw tematów był związany z działaniami zbrojnymi (np. „W wojnach używa się niektórych rodzajów broni chemicznej. Wszystko, czego używa się w wojnach, jest niebezpieczne. Zatem niektóre rodzaje broni chemicznej są niebezpieczne”). Drugi zestaw dotyczył kwestii wywołujących emocje, ale niezwiązanych z działaniami zbrojnymi (np. „Niektóre nowotwory są dziedziczne…”). Trzeci natomiast był neutralny emocjonalnie (np. „Niektóre herbaty to substancje naturalne…”). Jaki fascynujący wynik dało to badanie? Weterani rozumowali lepiej, gdy rozwiązywali zadania na temat działań wojennych. Wygląda na to, że ich zaangażowanie emocjonalne w tematy związane z wojną zwiększyło ich zdolności do wyciągania poprawnych wniosków25.
Badanie przeprowadzone przez Blanchette na weteranach wojennych uwzględniało jeszcze jedno założenie, które rzuca światło na interakcję pomiędzy emocjami a logicznym myśleniem. Mianowicie, połowa uczestników we wspomnianym badaniu cierpiała na zespół stresu pourazowego (PTSD), który charakteryzuje się występowaniem bolesnych, zakłócających spokój myśli i uczuć związanych z traumatycznym doświadczeniem z przeszłości. Blanchette odkryła, że weterani, u których zdiagnozowano PTSD, radzili sobie gorzej od pozostałych ze wszystkimi rodzajami zadań logicznych. Pewien poziom osobistego zaangażowania w dany temat może wpływać pozytywnie na nasze rozumowanie, ale zbyt wiele emocji stanowi obciążenie kognitywne, które sprawia, że jest nam trudniej myśleć.
W jakiej sytuacji to wszystko stawia Toma? Moim zdaniem jego uczucia miały cenny wkład w pracę jego wewnętrznego zarządu. Wiedział z doświadczenia, że trudno mu opuścić dom rodzinny, ale jego emocje nie były aż tak silne, by przyćmić inne ważne kwestie. Chciał być blisko rodziny, ale nie zbyt blisko, w razie gdyby wszystko potoczyło się dobrze i czułby się gotowy na samodzielność. Zależało mu na szkole i chciał mieć wpływ na wybór uczelni. Dzięki temu, że akurat miał szczęście mieszkać w regionie obfitującym w szkoły wyższe, mógł uwzględnić wszystkie wymienione wyżej potrzeby, nie musząc szukać daleko od domu.
– Wydaje mi się – powiedziałam – że naprawdę to przemyślałeś. Skoro to będzie twój pierwszy prawdziwy wyjazd z domu na dłużej, nic dziwnego, że chcesz mieć swego rodzaju zabezpieczenie. Nawet jeśli z niego nie skorzystasz, będziesz czuł się lepiej, wiedząc, że je masz.
– Właśnie tak czuję – odparł Tom – ale co mam powiedzieć doradcy w szkole?
– Myślę, że możesz dać mu do zrozumienia, że doceniasz jego troskę i że choć może mu się wydawać, że w twoim przypadku o wszystkim decydują twoje obawy, to tak naprawdę są one tylko jednym z czynników, które wziąłeś pod uwagę przy dokonywaniu wyboru.
Następnie porozmawialiśmy o tym, co według Toma było naprawdę istotne w okresie przejściowym między liceum a studiami. Powiedział, że chciałby patrzeć na wyjazd z nadzieją i czuć, że gdy już będzie na studiach, wszystko ułoży się po jego myśli. Dzięki uwzględnieniu emocji Tom znalazł rozwiązanie, które pozwalało mu zrealizować oba te cele. Jego lęk pełnił funkcję mądrego, wyważonego członka osobistego zarządu.
Przede wszystkim chcemy, by nasi nastolatkowie traktowali swoje uczucia jako dane. Niezależnie od tego, czy emocje są bolesne, czy też przyjemne, pełnią głównie funkcję informacyjną. Pojawiają się w trakcie dnia i przekazują nam ważną wiedzę. Raportują nam status naszego życia i mogą nam pomagać w podejmowaniu decyzji. Jeśli zauważysz, że masz dobry humor i dużo energii po lunchu z daną koleżanką, może cię to zainspirować do spędzania z nią większej ilości czasu. Jeśli uświadomisz sobie, że przeraża cię nadchodząca impreza firmowa, możesz zacząć się zastanawiać, czy w tym roku warto na nią iść. Zwykle bardziej nam służy traktowanie emocji jako ciągłego napływu posłańców z nowymi wieściami o rozwoju sytuacji, a nie jako destrukcyjnej siły.
Nastolatkowie zazwyczaj nie patrzą na uczucia w ten sposób. Często czują się rozdarci pomiędzy sygnałami ze świata zewnętrznego oraz tymi z własnego wnętrza. Mogą wątpić w słuszność swoich emocji, zwłaszcza jeśli ich uczucia odbiegają od tego, co zdają się odczuwać rówieśnicy. Na przykład jeśli nastolatka czuje dyskomfort z powodu czegoś, co najwyraźniej nie przeszkadza jej przyjaciółkom – przykładowo obgadywania koleżanki z klasy, eksperymentów z marihuaną albo wagarowania – czasem rozmyśla bez końca, próbując ustalić, kto ma rację. Zastanawia się, czy jej przyjaciółki robią źle, czy to ona jest sztywna.
Nastolatka może przedstawić taki dylemat w domu w sposób mylący dla dorosłych. Na przykład twoja córka może nagle wspomnieć nonszalancko: „Niektóre dziewczyny z mojej klasy opuściły lekcję fizyki i wyszły ze szkoły na lunch”. Dorośli niekiedy doznają szoku, kiedy słyszą nastolatkę przekazującą niepokojące wieści zupełnie zwyczajnym tonem. Możemy sądzić, że wagary to poważna sprawa, a co gorsza najwyraźniej nasze własne dziecko nie widzi w nich niczego złego. Zanim zaczniemy kazanie, warto wziąć pod uwagę ewentualność, że nasza nastolatka może sama nie wiedzieć, jakie powinna mieć odczucia w tej sytuacji, i udaje obojętność, by wyczytać z naszych reakcji nasze odczucia. Z tej perspektywy surowy wykład może nie być najgorszym rozwiązaniem. Dzięki niemu nasza nastolatka będzie przynajmniej wiedziała, że nie tylko ona dostrzega nieodpowiednie zachowanie rówieśników, choć być może nie da nam tej satysfakcji i nie przyzna, że ma taki sam pogląd jak my.
Lepiej sprawdzi się jednak szczere pytanie. Jeśli zapytamy łagodnie: „Hmm… jak się z tym czujesz?”, nasza nastolatka będzie wiedziała, że nie podoba nam się postępowanie jej koleżanek i że podejrzewamy, że ona również zapatruje się na tę sytuację tak samo. Wówczas popychamy rozmowę w obiecującym kierunku. Kiedy pokazujemy, że interesujemy się uczuciami nastolatków – zwłaszcza związanymi z tematami, które oni same inicjują – zachęcamy ich do traktowania emocji jako wiarygodnych informacji. Nastolatkowie niemal zawsze wychodzą nam naprzeciw, jeśli traktujemy ich jak niezwykle wnikliwe dusze, czyli tak jak zasługują. Nie zdziw się, jeśli nastolatka, która zaledwie przed chwilą nonszalancko przekazała prowokacyjne wieści, nagle zupełnie zmieni ton i odpowie roztropnie: „Chyba się o nie martwię” albo coś w tym stylu.
Co jeśli jednak wypróbujesz to podejście i okaże się, że twoja nastolatka nie jest w nastroju do szczerej rozmowy? Pytanie o wątpliwe zachowanie rówieśnika może wywołać irytację czy wręcz wrogość. Nawet jeśli czujesz, że zderzysz się ze ścianą, nie załamuj się. Według mnie ta rozmowa i tak była sukcesem. Kiedy nastolatkowie poruszają w domu temat wybryków swoich rówieśników, przeważnie zależy im na konfrontacji z rzeczywistością. Jeśli krytycznie spojrzymy i uniesiemy brwi – nawet jeśli nastolatek się za to na nas wścieknie – to damy mu w ten sposób właśnie to, czego potrzebuje.
Przede wszystkim powinniśmy szukać okazji, by przekazywać kluczową myśl, że emocje pomagają nam radzić sobie w życiu. Jeśli ignorujemy swoje uczucia, oznacza to, że idziemy po omacku. Za każdym razem, gdy słyszymy, jak nasi nastolatkowie kwestionują uczucia, które w danej sytuacji są jak najbardziej uzasadnione, powinniśmy szybko ich w nich upewnić. Możemy powiedzieć: „Masz dobrą intuicję. Zwracaj uwagę na to, co ci podpowiada, bo niemal zawsze będzie ci wskazywała dobry kierunek”.
Okazało się, że Tom postąpił mądrze, słuchając swojego wewnętrznego głosu. Dostał się do kilku uczelni i wybrał niewielką szkołę artes liberales położoną około godziny jazdy od domu. Choć latem przed studiami czuł się podekscytowany na myśl o wyjeździe, pierwszy semestr był dla niego trudny. Dobrze dogadywał się ze swoim współlokatorem, ale przebywanie z dala od domu wywoływało u niego niepokój, a ten z kolei mocno utrudniał mu zasypianie. Stawał się coraz bardziej zmęczony, a wraz ze zmęczeniem rósł poziom lęku. W rezultacie wpadł w błędne koło, a jego problemy ze snem stały się jeszcze poważniejsze. Rozpoczęliśmy wówczas wspólną pracę na nowo, tym razem w ramach sesji wirtualnych, kiedy był sam w swoim pokoju w akademiku. Szybko stało się jasne, że Tom potrzebuje wrócić do domu na kilka dni, by wreszcie się wyspać, a także by pójść na wizytę do mojego znajomego psychiatry i porozmawiać o lekach.
Przez znaczną część października, a także na początku listopada Tom jeździł do domu w czwartki po ostatnich zajęciach w tygodniu, a potem wracał na uczelnię w niedzielne popołudnie zregenerowany po kilku dniach z rodzicami, po spotkaniu z wieloletnim nauczycielem muzyki, a także po kilku nocach przespanych we własnym łóżku. Czuł się mocno sfrustrowany tym, że przegapia weekendowe atrakcje na kampusie, ale dużo bardziej polubił czas, który spędzał na uczelni, odkąd wiedział, że od regeneracji w domu dzieli go zawsze tylko kilka dni.
Dzięki naszym regularnym sesjom terapeutycznym, lekom, które ograniczyły poziom lęku, wyrozumiałemu współlokatorowi oraz wspierającym rodzicom Tom zaczął zostawać na uczelni na dłuższe okresy. Dwa tygodnie po rozpoczęciu drugiego semestru jego nauczyciel muzyki zachęcił go, by wziął udział w przesłuchaniach do uczelnianej orkiestry. Tom został mianowany pierwszym oboistą – był tym zaskoczony i zaszczycony. Od tamtej pory sytuacja błyskawicznie się poprawiła. Próby i koncerty szybko wypełniły harmonogram Toma, co oznaczało, że powroty do domu stały się niemożliwe. Na szczęście wtedy Tom już rzadko chciał i potrzebował wracać. W kwietniu podpisał umowę na wynajem mieszkania poza kampusem, gdzie miał się wprowadzić jesienią wspólnie z dwoma dobrymi kolegami, których poznał w orkiestrze.
W tamtym roku Tom odezwał się do mnie już tylko raz, kiedy niespodziewanie zmarła jego babcia. Spotkaliśmy się dwukrotnie i pomogłam mu przepracować uczucie żalu i szoku. Kolejne wieści otrzymałam dopiero późną jesienią w trakcie drugiego roku studiów Toma, gdy przypadkiem spotkałam jego matkę w sklepie spożywczym. Zdała mi pełną relację z tego, jak sobie radzi jej syn.
– Jest przeszczęśliwy. – Uśmiechnęła się promiennie. – Jeździmy na niektóre z jego występów, ale on wraca do domu tylko w ferie, a i wtedy nie zawsze. Szczerze mówiąc, teraz równie dobrze mógłby studiować w Kalifornii.
Z perspektywy czasu było widać wyraźnie, że Tom słusznie uwzględnił swoje obawy, planując studia. Jego historia to doskonały przykład pozytywnego wpływu emocji na podejmowanie decyzji przez nastolatka. Ale nie zawsze tak się dzieje. Bez wątpienia czasem się zdarza, że emocje faktycznie przesłaniają nastolatkom obraz sytuacji.
Nastolatkowie znacznie częściej niż dzieci i dorośli mają tendencję do podejmowania złych decyzji, kiedy robią coś ekscytującego wspólnie z przyjaciółmi26. Wątpię, by było to dla ciebie zaskoczeniem. Ponieważ masz nastoletnie lata za sobą, prawdopodobnie pamiętasz jakąś sytuację, w której tobie albo twoim znajomym zdarzyło się zrobić coś zdumiewająco głupiego tylko dlatego, że przyjaciele robili to samo.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Freud, A., Adolescence, „Psychoanalytic Study of the Child” 13: 958, s. 255–78, 275. [wróć]
2. Ginott, H., Between Parent and Child. New York: Three Rivers Press 1965/2003, s. 21. [wróć]
3. López-Muñoz, F., Alamo, C., Monoaminergic neurotransmission: The history of the discovery of antidepressants from 1950s until today, „Current Pharmaceutical Design” 15(14): 2009, s. 1563–1586. [wróć]
4. Olfson, M., Marcus, S. C., Druss, B. et al., National trends in the outpatient treatment of depression, „Journal of the American Medical Association” 287(2): 2022, s. 203–209. [wróć]
5. Marcus, S. C., Olfson, M., National trends in the treatment of depression from 1998 to 2007, „Archives of General Psychiatry” 67(12): 2010, s. 1265–1273. Hockenberry, J. M., Joski, P., Yarbrough, C., Druss, B. G., Trends in treatment and spending for patients receiving outpatient treatment of depression in the United States, 1998–2015, „JAMA Psychiatry” 76(8): 2019, s. 810–817. [wróć]
6. Stagnitti, M. N., Top 10 outpatient prescription medicines ranked by utilization and expenditures for the U.S. community population, 2002, Statistical Brief #60, grudzień 2004. Agency for Healthcare Research and Quality, Rockville, Md. meps.ahrq.gov/mepsweb/data_files/publications/st60/stat60.pdf. Cherry, D. K., Woodwell, D. A., Rechtsteiner, E. A., National Ambulatory Medical Care Survey: 2005 Summary. Advance Data From Vital and Health Statistics, No. 387: 2007, Hyattsville, Md.: National Center for Health Statistics. Middelton, K., Hing, E., Xu, J., National Hospital Ambulatory Medical Care Survey: 2005 Outpatient Department Summary. Advance Data From Vital and Health Statistics, No. 389: 2007, Hyattsville, Md.: National Center for Health Statistics. Lewis, S., The top 50 drugs prescribed in the United States, Healthgrades, 5 września 2019. healthgrades.com/right-care/patient-advocate/ the-top-50-drugs-prescribed-in-the-united-states. [wróć]
7. Lohr, S., The wellness industry as an echo of the Internet in the 1990s, „New York Times” 23 maja 2010. bits.blogs.nytimes.com/2010/05/23/the-wellness-industry-asan-echo-of-the-internet-in-the-1990s/. [wróć]
8. Global Wellness Institute, The Global Wellness Economy: Looking Beyond COVID, The Global Wellness Institute, grudzień 2021, globalwellnessinstitute.org/wp-content/uploads/2021/11/GWI-WEMonitor-2021_final-digital.pdf. Callaghan, S., Lösch, M., Pione, A. et al., Feeling good: The future of the $1.5 trillion wellness market, McKinsey & Company, 8 kwietnia 2021, mckinsey.com/industries/consumer-packaged-goods/our-insights/ feeling-good-the-future-of-the-1–5-trillion-wellness-market. [wróć]
9. Rubin, R., Global entertainment industry surpasses $100 billion for the first time ever, „Variety”, 11 marca 2020. variety.com/2020/film/news/global-entertainmentindustry-surpasses-100-billion-for-the-first-time-ever-1203529990/. [wróć]
10. Zob. np. Goyal, M., Singh. S., Sibinga, E.M.S. et al., Meditation programs for psychological stress and well-being: A systematic review and metaanalysis, „Journal of the American Medical Association Internal Medicine” 174(3): 2014, s. 357–368. Goldberg, S. B., Tucker, R. P., Greene, P. A. et al., Mindfulnessbased interventions for psychiatric disorders: A systematic review and meta-analysis, „Clinical Psychology Review” 59: 2018, s. 52–60. Gonzalez, M., Pascoe, M. C., Yang, G. et al., Yoga for depression and anxiety symptoms in people with cancer: A systematic review and meta-analysis, „Psycho-Oncology” 30(8): 2021, s. 1196–1208. [wróć]
11. American Psychological Association, Stress in America: Generation Z, Stress in America Survey 2018 apa.org/news/press/releases/stress/2018/stress-gen-z.pdf. [wróć]
12. Centers for Disease Control and Prevention, Youth Risk Behavior Survey: Data summary and trends report 2009–2019, Centers for Disease Control and Prevention, 2019. cdc.gov/healthyyouth/data/yrbs/yrbs_data_summary_and_trends.htm. [wróć]
13. Parodi, K. B., Holt, M. K., Green, J. G. et al., Time trends and disparities in anxiety among adolescents, 2012–2018, „Social Psychiatry and Psychiatric Epidemiology” 57: 2021, s. 127–137. [wróć]
14. Racine, N., McArthur, B. A., Cooke, J. E. et al., Global prevalence of depressive and anxiety symptoms in children and adolescents during COVID-19: A meta-analysis, „JAMA Pediatrics” 175(11): 2021, s. 1142–1150. [wróć]
15. C. S. Mott Children’s Hospital, University of Michigan Health, How the pandemic has impacted teen mental health, „National Poll on Children’s Health” 38 (2): 2021. mottpoll.org/sites/default/files/documents/031521_MentalHealth.pdf. [wróć]
16. Yard, E., Radhakrishnan, L., Ballesteros, M. F. et al., Emergency department visits for suspected suicide attempts among persons aged 12–25 years before and during the COVID-19 pandemic – United States, January 2019–May 2021, „MMWR. Morbidity and Mortality Weekly Report” 70(24): 2021, s. 888–894. [wróć]
17. Dr J. Singer, rozmowa prywatna, kwiecień 2022. Ponadto prawdą jest, że nawet przed pandemią dziewczynki częściej podejmowały próby samobójcze niż chłopcy. Zob. np. Ivey-Stephenson, A. Z., Demissie, Z., Crosby, A. E. et al., Suicidal ideation and behaviors among high school students–youth risk behavior survey, United States, 2019, „Morbidity and Mortality Weekly Report” 69(1): 2020, s. 47–55. [wróć]
18. Stinson, E. A., Sullivan, R. M., Peteet, B. J. et al., Longitudinal Impact of Childhood Adversity on Early Adolescent Mental Health During the COVID-19 Pandemic in the ABCD Study Cohort: Does Race or Ethnicity Moderate Findings?, „Biological Psychiatry Global Open Science” 1(4): 2021, s. 324–335. [wróć]
19. U.S. Department of Health and Human Services, Protecting youth mental health: The U.S. surgeon general’s advisory, 2021. hhs.gov/sites/default/files/surgeon-general-youth-mental-health advisory.pdf. [wróć]
20. Platon, Fajdros, Kęty 2002: Wydawnictwo Antyk, tłum. Władysław Witwicki, 246B, s. 52. [wróć]
21. Kartezjusz, Adam, C., Tannery, Oeuvres de Descartes (vol. XI, 448). Paris 1964: J. Vrin. Na podstawie: Kartezjusz, Cottingham, J., Stoothoff, R., Murdoch, D., The Philosophical Writings of Descartes (vol. I, 385). Cambridge 1985: Cambridge University Press. [wróć]
22. Hume, D., Traktat o naturze ludzkiej, t. II. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe 1963, tłum. Czesław Znamierowski, s. 188. [wróć]
23. Dr T. Tobias, rozmowa prywatna, marzec 2013. Terry, która ma świetne poczucie humoru, przedstawiła mi również koncepcję „macicznego przyrządu lokalizacyjnego” – fikcyjnego urządzenia, które wyjaśnia częste zjawisko w domach, w których jeden z rodziców jest kobietą, polegające na tym, że to mama zawsze potrafi znaleźć każdą zgubę. [wróć]
24. Blanchette, I., Campbell, M., Reasoning about highly emotional topics: Syllogistic reasoning in a group of war veterans, „Journal of Cognitive Psychology” 24(2): 2012, s. 157–164. [wróć]
25. Z innych badań wynika natomiast, że wzburzenie emocjonalne z powodów niezwiązanych z osobistym doświadczeniem może zaburzać zdolność do racjonalnego myślenia. Jedno badanie wykazało na przykład, że przypadkowo dobrani uczestnicy mieli problemy z zadaniami logicznymi dotyczącymi śmiertelnych wypadków, nie mieli zaś trudności z zadaniami na temat kotów. Można przypuszczać, że pytania związane ze śmiertelnymi wypadkami (w przeciwieństwie do pytań o koty) wywołały u uczestników badania przykre uczucia, które zużyły u nich część zasobów intelektualnych i utrudniły rozwiązywanie zadań. Viau-Wuesnel, C., Savary, M., Blanchette, I., Reasoning and concurrent timing: A study of the mechanisms underlying the effect of emotion on reasoning, „Cognition and Emotion” 33(5): 2019, s. 1020–1030. [wróć]
26. Gardner, M., Steinberg, L., Peer influence on risk taking, risk preference, and risky decision making in adolescence and adulthood: An experimental study, „Developmental Psychology” 41(4): 2005, s. 625–635. [wróć]