9,99 zł
Conner Macafee, zdeklarowany singiel, właściciel znanej firmy matrymonialnej, stawia twarde warunki. Wścibska dziennikarka, Nichole Reynolds, uparcie domaga się od niego wywiadu. Proszę bardzo, ale pod warunkiem, że przez miesiąc będzie jego kochanką. Nichole bardzo zależy na wywiadzie, więc przystaje na propozycję Connera, zwłaszcza że za każdy pocałunek będzie mogła zadać mu pytanie. Ale już po pierwszym pocałunku wie, że popełniła błąd...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 158
Tłumaczenie:
Conner Macafee przywykł do dziennikarzy polujących na jego rodzinę. Brat jego dziadka należał do zaufanego grona Johna F. Kennedy’ego, a sam Conner i jego bliscy byli ważnymi osobistościami w świecie polityki i biznesu. Rzecz jasna, także i oni mieli na koncie niejeden skandal, nic więc dziwnego, że media się nimi interesowały.
Niemniej Nichole Reynolds, reporterka do spraw społecznych w gazecie „America Today”, zaprezentowała zgoła nietuzinkowe podejście, gdy wkręciła się na przyjęcie w Bridgehampton wydane przez rodzinę Connera z okazji Dnia Niepodległości. Bez powodzenia usiłowała się wmieszać w tłum gości. Udając znudzenie, krążyła wokół grupek dygnitarzy i celebrytów bawiących na imprezie. Conner zauważył, jak namolnie mizdrzyła się do modela i gwiazdy polo, Palmera Cassiniego.
Conner chodził razem z nim do szkoły. Wprawdzie Palmer był zapalonym sportowcem, ale lubił też się zabawić. Conner uważał go za przyjaciela. Tyle że Palmer nie miał takiej obsesji jak ta rudowłosa żurnalistka.
Conner zdawał sobie sprawę, po co tu przyszła. Uparcie odmawiał wywiadu, o który zabiegała wraz z szefami. Wiedział, że przyjaźniła się z Willow Stead, producentką „Seksownych i samotnych”, reality show, do którego zaproszono jego firmę, Matchmakers, świadczącą usługi matrymonialne. W trakcie emisji programu Nichole zamierzała napisać serię artykułów na temat Matchmakers, którą założyła babka Connera. Ale Conner nie ufał dziennikarzom i z nimi nie rozmawiał. Od tego miał Zaka Levy’ego, szefa marketingu, który dbał o promocję i kontakty z prasą. Conner trzymał się z dala od fleszy.
– Kto to? – Ruthann Macafee podeszła do syna.
– Kto, mamo? – zapytał, odrywając wzrok od Nichole. Powtarzał sobie w duchu, że obserwował ją, bo wolał ją pilnować podczas przyjęcia. Wcale nie z powodu tych gęstych kasztanowych loków miękko opadających na ramiona ani białej sukienki, która opinała jej ciało. Okłamywał się i wiedział o tym. Pragnął jej i gdyby tylko przewidział, jak silne będzie to pragnienie, już dawno udzieliłby jej wywiadu w zaciszu swego gabinetu.
– Ta kobieta, na którą bez przerwy się gapisz. Nie znam jej. Chyba nie bywa w naszym towarzystwie?
Matka miała sześćdziesiąt pięć lat, ale wyglądała co najmniej piętnaście młodziej. Zawdzięczała to aktywnemu trybowi życia. Namiętnie grywała w tenisa w lokalnym klubie i prowadziła fundację charytatywną. Nie była typem matrony bezczynnie przesiadującej w domu. Conner ją za to podziwiał. Zawsze bił od niej spokój i siła, nawet wtedy, gdy w katastrofie lotniczej zginął ojciec. Wybuchł wówczas skandal, który złamałaby niejedną kobietę.
– To Nichole Reynolds, dziennikarka – wyjaśnił.
– A niech to! Po co tu w ogóle przyszła? – Usłyszał nutę strachu w jej głosie. Nie lubiła prasy i miała ku temu powody. Przytulił ją szybko, lecz z czułością.
– Chodzi o reality show. Chce ze mną zrobić wywiad…
– Serio? I co? Zgodzisz się? To żenada rozmawiać o życiu prywatnym. – Conner zdusił w sobie uśmiech. Matka była kobietą starej daty, choć i to określenie w pełni nie oddawało jej postawy.
– Zdaję sobie z tego sprawę. – Pochylił się, by złożyć na czole matki krótki pocałunek. – Pozbędę się jej, zanim narobi nam kłopotów.
– Znakomity pomysł. Poproszę Darrena, żeby ją stąd wyprowadził. Jak ona tu w ogóle weszła?
– To nie jest zajęcie dla szefa ochrony – uciął Conner. Umiał się obchodzić z takimi babkami jak Nichole, odkąd skończył czternaście lat. – Pewnie przyszła jako osoba towarzysząca.
– Następnym razem dopilnuję, żeby ostrożniej rozdawać zaproszenia. – Matka się skrzywiła. – Nie życzę sobie, żeby po moim domu plątały się takie typy.
– Jakie typy? – zainteresowała się Jane, siostra Connera, i przystanęła obok matki. Jane nosiła się z wyszukaną elegancją, pilnie śledziła najnowsze trendy. Prowadziła w telewizji własny program o gotowaniu i szeroko pojętym lifestyle’u. W przeciwieństwie do matki i brata nie unikała rozgłosu medialnego, ale w przypadku Jane reperkusje niewierności jej ojca nie zdawały się aż tak bolesne.
– Jak ta dziennikarka.
– Skaranie boskie z tymi pismakami – westchnęła Jane i mrugnęła do brata. – Gdzie ona jest? Już ja się nią zaopiekuję.
Jego siostra lubiła namącić. Conner wiedział, że jedynym wyjściem z sytuacji jest szybko zakończyć rozmowę i wziąć sprawy w swoje ręce.
– Ja się tym zajmę.
– Która to? – dopytywała się Jane.
– Ten rudzielec – odparła matka.
– Ach, teraz już rozumiem, dlaczego chcesz się nią „zająć” osobiście. Powodzenia, brachu! – Jane poklepała brata po plecach.
– Mamo, chyba za bardzo rozpuściłaś córunię. Co za smarkula!
– Jest idealna – zapewniła matka, gdy Jane za jej plecami pokazała język Connerowi.
Conner, potrząsając głową, ruszył w stronę Palmera i Nichole. Przedzierał się przez tłum zamożnych gości, a gdy mijał kelnera w liberii, porwał z jego tacy szklankę mojito przygotowanego według pomysłu Jane. Nichole spojrzała na niego z poczuciem winy, które szybko zamaskowała cynicznym uśmieszkiem.
– Conner Macafee – zawołała z przesadnym entuzjazmem. – Oto dżentelmen, którego pragnę poznać.
– Nichole Reynolds – wykrzyknął, naśladując jej intonację. – Oto dama, której nie zapraszałem.
– Kobiety lubią niespodzianki – wtrącił Palmer.
– Faktycznie – zgodził się Conner. – Dobrze się bawisz?
– Jak zawsze – odparł Palmer.
Nichole objęła Connera i odciągnęła go na bok.
– Gdybym zamierzała czekać na twoje zaproszenie, w życiu nie miałabym szansy zamienić z tobą słowa.
– Bo nie udzielam wywiadów.
Ojciec Connera był mocno zaangażowany w życie polityczne kraju. Nawet po odejściu z urzędu zajmował się wielkim biznesem, dlatego media były bezustannie obecne w jego życiu. Zdjęcia i wywiady z nastoletnim Connerem pojawiały się w każdym szanującym się czasopiśmie. Conner nie cierpiał ekshibicjonizmu i obiecał sobie, że gdy będzie dorosły, nigdy do tego nie dopuści. I udało mu się, mimo że zaliczał się do elity i uchodził za kluczowego gracza na amerykańskiej scenie społeczno-politycznej. Z zasady nie udzielał wywiadów i rzadko dawał się przyłapać paparazzim.
– Zdaje się, że masz złe doświadczenia. – Zsunęła ramię z jego szyi, kiedy odeszli na bezpieczną odległość od tłumu gości. – Obiecuję, że nie będzie bolało.
– Może lubię, kiedy boli – odparł przekornie, choć był taki czas, gdy jedynie ból przypominał mu, że wciąż żyje.
Przyglądała mu się, mrużąc oczy. Domyślał się, że usiłuje go rozgryźć.
– Odpowiesz na kilka pytań?
– Nie. Dziękuję, szanowna pani.
– Zrobię wszystko, żeby mieć ten wywiad, Conner.
Zaintrygowała go determinacja w jej głosie. Już dawno nie spotkał się z taką zawziętością.
– Wszystko?
– Tak – zapewniła. – Słynę z tego, że dostaję to, czego pragnę. Psujesz mi opinię.
– Może zrobimy to teraz? – zapytał, podchodząc do niej blisko. Dotykał jej ramion. Była wysoka jak na kobietę. Miała ponad metr siedemdziesiąt wzrostu, ale sięgała mu zaledwie do ramion. Podobało mu się to uczucie dominacji, które dopadło go, gdy patrzył na nią z góry.
– Dobrze wiesz, że nie udzielam wywiadów – warknął.
– Ale to co innego. Masz show w telewizji.
– Nie ja, tylko moja firma. To różnica – zauważył.
– Twój ojciec inaczej widział te sprawy. Praktycznie nie schodził z pierwszych stron „The Post”.
I właśnie dlatego Conner nie chciał sobie na to pozwolić.
– Nie jestem moim ojcem i dlatego mówię „nie”.
– Proszę… – szepnęła, odchylając do tyłu głowę i lekko wydymając usta.
Miała takie słodkie czerwone wargi. Niewiele brakowało, by jęknął z zachwytu. Ogarnęło go pożądanie.
– Może się zgodzę, ale cena będzie wysoka – oświadczył twardo, choć doskonale wiedział, że nie udzieli jej wywiadu. Pragnął jej i nie widział powodu, dlaczego nie miałby odrobinę sobie pofolgować.
– Mów – syknęła.
Chwycił kosmyk jej włosów i okręcił wokół palca. Wstrzymała oddech. Na jej twarzy wystąpiły rumieńce. Palcami drugiej ręki pieścił jej gładką skórę przyprószoną drobnymi piegami. Ależ on jej pragnął!
Wiedział jednak, że nie będzie jej miał. Nie mógłby być z kobietą, której nie ufał, a która pozostanie lojalna wobec gazety. Mimo to nie pozwoli jej odejść, dopóki nie skradnie choćby jednego pocałunku. Spodziewał się, że to, co zaraz jej powie, zszokuje ją do tego stopnia, że od razu sobie pójdzie. Zamierzał to zrobić nawet kosztem pocałunku, którego tak beznadziejnie pragnął. Instynkt samozachowawczy zwyciężył nad popędem…
– Odpowiem na wszystkie pytania pod warunkiem, że przez miesiąc będziesz moją kochanką – wycedził.
Spojrzała mu w oczy. Nigdy nie widziała u nikogo tak intensywnie błękitnych tęczówek. Próbowała zrozumieć to, co właśnie powiedział. Nigdy nie sądziła, że będzie kręcił ją ktoś taki… no cóż, taki oligarcha. Musiała go tak nazwać. Przecież był poza jej zasięgiem. Wiedziała, że najzwyczajniej w świecie z nią pogrywał.
Zrobiłaby wszystko, by zdobyć temat na artykuł, ale to było ryzykowne wyzwanie i nie chciała z niego rezygnować. Jednak etyka kazała jej się wycofać. Domyśliła się, że Conner rzucił tę propozycję, by ją zniechęcić. Rozwścieczyła ją jego bezczelność.
– Miesiąc? Jakich sekretów strzeżesz, Macafee? Zamierzałam wypytać cię tylko o Matchmakers, ale za taką cenę muszę mieć pełny dostęp do twojego życia.
Domyślała się, że nie będzie negocjował. Po co miałby to robić? Czytała gazety po śmierci jego ojca. Znała tę skandaliczną historię o drugiej rodzinie, którą stary Jed Macafee ukrywał. Pamiętała zdjęcia Connera i jego siostry, Jane, chyłkiem opuszczających kraj na pokładzie prywatnego odrzutowca należącego do pewnego greckiego miliardera. Było w tym coś smutnego: dawniej roześmiani i życzliwie nastawieni do prasy nastolatkowie, teraz schowani za ciemnymi okularami, umykali przed obiektywami wścibskich reporterów.
Conner nigdy nie zgodzi się na wywiad. Czeka ją długa droga przez mękę, mimo to zdecydowała się wykorzystać szansę. Jej tata zawsze powtarzał, że jak się chce zrobić omlet, najpierw trzeba rozbić jajka.
– Nic nie musisz – odparł. – Jeśli przystaniesz na moją propozycję, określę zasady. Ale kiedy złamiesz choćby jedną, zostawisz mnie w spokoju raz na zawsze.
Potrząsnęła głową.
– Jeśli przystanę na twoją propozycję, razem określimy zasady, które będą służyć nam obojgu. Po co w ogóle to sugerujesz?
– Bo wiem, że odmówisz – stwierdził z pewnością człowieka, który rozdaje karty. – Choć przyznaję, mam ochotę cię pocałować.
Była przekonana, że nic z tego nie wyjdzie. Nie umiałaby być niczyją kochanką. Jej matka dbała przede wszystkim o jedno: chciała wychować córkę na odważną i niezależną kobietę. I dopięła swego. Ale to nie przeszkadzało Nichole tęsknić teraz za silnymi ramionami Connera.
– Jeden pocałunek, jedno pytanie? – zaproponowała.
Zdumiony, uniósł brwi.
– I to ci wystarczy?
– Na pewno wystarczy ci jeden pocałunek? – skontrowała. Nigdy wcześniej tak mocno nie pragnęła żadnego faceta. To znaczy faceta, którego znała. To jasne, że na widok Daniela Craiga w roli Jamesa Bonda jej zmysły szalały. Ale tu i teraz rzeczy się działy naprawdę. Conner jej dotykał i ona tego chciała.
– Nie – przyznał.
– To dobrze. Wobec tego wprowadzamy zasadę pytanie za pocałunek?
Pokręcił głową.
– Chcę tylko jednego pocałunku. Jeśli posuniemy się dalej, będziesz musiała zostać moją kochanką.
Jego kochanką. Dziwnie podniecały ją te słowa. Jakby od dawna w skrytości ducha marzyła, żeby być jak Gigi i mieć swego Louisa Jourdana, który raz na nią zerknąwszy, od razu postanowi, że ją zdobędzie. Ale czy byłaby w stanie posunąć się tak daleko?
– Pracuję nad serią wywiadów na temat społecznej roli portali randkowych i firm matrymonialnych, takich jak Matchmakers. Nie chciałam rozmawiać z tobą o życiu prywatnym.
– Nie zapytałabyś mnie nawet, czy kiedykolwiek korzystałem z ich usług?
– No dobra. – Wzruszyła ramionami. – Zadałabym ci też kilka osobistych pytań. Jestem profesjonalistką.
W rzeczywistości nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie wyciągnie z niego, dlaczego wciąż jest kawalerem. Podejrzewała, że z powodu podwójnego życia ojca. Ale kiedy w końcu pozna odpowiedź, wtedy to ona podyktuje warunki i sprzeda newsa wydawnictwu, które zapłaci najwięcej. Lecz cena tego triumfu może być wysoka. Jeśli przystanie na tę umowę, czy będzie umiała spojrzeć w lustro?
Gazety płacą za wywiady, nie ma w tym nic zdrożnego. Ale żeby płacić własnym ciałem… cóż, to nie w jej stylu. Może uda jej się wyprowadzić Connera w pole? Niech sobie myśli, że się z nim prześpi, tymczasem skończy się na pocałunkach, a ona wyciągnie z niego, ile się da.
Nie miała pojęcia, co robić. Zwłaszcza gdy iskra, która tliła się w niej od początku tego spotkania, teraz buchała żywym płomieniem. Conner prosił ją o coś, czego nigdy nie dała żadnemu mężczyźnie. O kontrolę nad jej ciałem. Ale w zamian proponował coś, czego nigdy nie dał żadnej kobiecie: dostęp do jego prywatnego życia.
– Tak myślałem. No i jak, Nichole? Pójdziesz ze mną i zostaniesz moją kochanką czy mam dać znak ochroniarzowi, żeby cię stąd wyprowadził?
Przechyliła głowę, jakby rozważała propozycję. Jasne, że się nie zgodzi. To byłaby jedyna rozsądna odpowiedź, ale w tej chwili na pewno nie kierowała się rozsądkiem.
Conner ją intrygował. Poprowadziła go w stronę ławeczki otoczonej wysokim żywopłotem. Tam oparł ręce na jej ramionach. Poczuła ciepło bijące od jego ciała. Kusił ją zapach balsamu po goleniu, jedynego w swoim rodzaju. Teraz miała nadzieję, że nie skończy się na jednym pocałunku.
– Nie mogę podjąć decyzji, dopóki nie przekonam się, jak całujesz. – Zawsze była typem hazardzistki. Lubiła ryzyko i bez skrupułów wykorzystywała szansę na wygraną. Przekonywała się, że przecież to tylko zwykły pocałunek. Ale cień w spojrzeniu Connera podpowiadał jej, że się myli.
– Dlaczego?
– Chcę wiedzieć, o co gram. Chemia damsko-męska nie zawsze się sprawdza.
Przesunął rękę po nagim ramieniu i oparł na jej biodrze. Objął ją wpół i przyciągnął do siebie. Wsunął palce w jej włosy tuż nad karkiem, mocno napierając na nią ciałem. Odchyliła się do tyłu, straciła równowagę i instynktownie wbiła w niego paznokcie. Trzymała się go kurczowo i patrzyła w te jego oszałamiająco błękitne oczy.
Pochylił głowę, nie odrywając od niej wzroku. Nerwowo oblizała suche nagle usta. On jednak się nie spieszył. Patrzył na nią spod gęstych rzęs, tak samo czarnych jak włosy. Pomyślała, że są piękne, ale szczerze mówiąc, w tym mężczyźnie podobało jej się wszystko.
Poczuła na ustach jego oddech, a zaraz potem dotyk warg. Były wilgotne i twarde. Idealne. Całował ją lekko i delikatnie. Najpierw poczuła mrowienie na ustach, chwilę później jego język. Niespiesznie wsuwał go w jej rozchylone wargi. Wstrzymała oddech, kiedy mrowienie rozeszło się po szyi i piersiach. W miejscu, gdzie jej dotykał, paliła ją skóra. Przylgnęła mocniej do jego ciała i wsunęła język w jego usta, delektując się ich smakiem.
Cofnął głowę, ale wciąż trzymał ją w objęciach. Zdawała sobie sprawę, że jedyną rozsądną decyzją było odejść stąd jak najdalej. Ale bolało ją całe ciało. Przyglądał się jej badawczo, zmrużywszy oczy. Dostrzegła w nich błysk wahania.
Ten błysk przekonał ją, że Conner był poruszony tym przelotnym zbliżeniem tak jak ona. Przytrzymała się go, uniosła wysoko głowę i po raz kolejny musnęła ustami jego wargi, zanim wyswobodziła się z jego ramion.
– Czy teraz czas na pytanie?
– Owszem, i właśnie je zadałaś.
Cholera! Mogła przewidzieć, że gra z tym facetem nie będzie łatwa. Jeśli chce sięgnąć po zwycięstwo, będzie musiała się nagimnastykować.
– Porozmawiaj ze mną – upierała się. – Nie sądziłam, że z ciebie taki cwany zawodnik.
– Nie dziś – odparł. – Muszę wracać na przyjęcie.
Nie pozwoli mu teraz odejść… na pewno nie ot tak.
Zatrzymała go, kładąc mu rękę na ramieniu. Odwrócił się. Zrobiła krok w jego stronę, objęła jego twarz i złożyła na jego ustach najbardziej namiętny pocałunek, na jaki było ją stać. Złapał ją w talii i przyciągnął do siebie, wpijając wargi w jej usta. Tym razem całował ją zuchwale i bezwstydnie. Ugięły się pod nią kolana, więc odruchowo wczepiła się w jego ciało. Drżała, gdy powoli się od niej odsuwał, raz po raz niecierpliwie sięgając jej ust, zanim na dobre wypuścił ją z objęć.
– Rozumiem, że niniejszym zostałaś moją kochanką? – rzucił aroganckim tonem.
Zdawała sobie sprawę, że w tej rozgrywce miał pełne prawo czuć się zwycięzcą. Przed chwilą przecież niemal rzuciła mu się w ramiona.
– Nie tak szybko. Teraz kolej na pytanie i bez takich sztuczek jak poprzednim razem.
– Po co ci jeszcze jedno pytanie? – zdziwił się.
– Chcę wiedzieć, czy twoje odpowiedzi są warte ceny, jaką płacę.
– Niech będzie. Pytaj.
– Dlaczego wciąż jesteś singlem, skoro posiadasz świetnie prosperującą firmę matrymonialną?
– Bo tak mi się podoba.
– Znów się wymigujesz.
– Bo co?
– Bo to nie jest odpowiedź – żachnęła się.
– Ale jedyna, jaką mam… Wciąż zainteresowana?
– Być może, ale musisz popracować nad odpowiedziami.
– To ja rozdaję karty – oświadczył twardo.
– Na pewno? – Uśmiechnęła się. Wiedziała, że jej pożąda. Ponownie podeszła do niego, ale tym razem go nie pocałowała. Stanęła tuż przed nim, ocierając się o niego ciałem. Zarzuciła mu ramiona na szyję, napierając piersiami na jego tors. – Zdaje się, że mam to, czego pragniesz – szepnęła wprost do jego ucha.
Chwycił ją za biodra i przytulił. Drgnęła, gdy poczuła jego podniecenie.
– Jutro rano dogadamy szczegóły – oznajmił. – W moim biurze o ósmej.
Skinęła głową, ale on już odwrócił się i odszedł. Pozostało tylko patrzeć, jak się oddala, ale w głębi duszy święciła swój mały triumf. Zaiskrzyło między nimi, to pewne. Już nie pozwoli się odtrącić.
Ruszyła w stronę samochodu. Na tym przyjęciu nie wskórałaby nic więcej. Wiedziała, że stąpa po kruchym lodzie, ale zamierzała skorzystać z oferty. Chciała zdobyć zarówno historię, jak i jej bohatera.
Tytuł oryginału: A Case of Kiss and Tell
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2012
Redaktor serii: Ewa Godycka
Korekta: Urszula Gołębiewska
© 2012 by Katherine Garbera
© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2014
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Gorący Romans są zastrzeżone.
Wyłącznym właścicielem nazwy i znaku firmowego wydawnictwa Harlequin jest Harlequin Enterprises Limited. Nazwa i znak firmowy nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Harlequin Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN: 978-83-276-0918-2
GR – 1052
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o. | www.legimi.com