9,99 zł
„Uśmiechnął się, słysząc pukanie do drzwi. Szedł otworzyć przekonany, że kiedy będzie stąd wychodziła – najlepiej rano – na pewno będzie marzyć, żeby go znów ujrzeć. Ta kobieta miała w sobie taką zmysłowość, że coraz bardziej jej pożądał. Najpierw chciał tylko odnowić starą znajomość, ale potem, kiedy go ignorowała, obudził się w nim pierwotny instynkt…”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 161
Tłumaczenie:
Willow Stead zwykle była zadowolona z pracy. Cieszyła się, że to ona podejmuje wszystkie decyzje. Ale nie dzisiaj. Problemy zaczęły się kilka miesięcy temu, gdy prezesi sieci telewizyjnej zaangażowali do prowadzenia jej programu bardzo popularnego konferansjera. Wspaniale, prawda?
Nie, bo ten człowiek nazywa się Jack Crown.
Oczywiście był czarujący i przystojny, ale za jego szerokim uśmiechem i żywiołowym temperamentem kryło się serce łajdaka. Choć taki typ wypada atrakcyjnie w filmie lub powieści, w życiu tak nie jest. Willow wiedziała o tym z doświadczenia, gdyż ten mężczyzna złamał jej serce, gdy miała zaledwie szesnaście lat.
– Jeden mały drink, Willow. Proponuję tylko drinka – mówił, uśmiechając się kusząco.
Nic dziwnego, że od czterech lat znajdował się w czołówce najseksowniejszych mężczyzn magazynu „People”. Ale Willow nie reagowała na jego zaczepki. Tak, oczywiście. Gdybyż tylko ból, jaki jej kiedyś sprawił – miał iść z nią na szkolny bal, ale wystawił ją do wiatru – mógł spowodować, że będzie odporna na jego czar.
Przez ostatnie pół roku starała się trzymać go na dystans, gdy pracowali razem nad telewizyjnym serialem dokumentalnym „Seksowni i samotni”, którego akcja toczyła się w Nowym Jorku. Willow była producentką tego serialu. Jednak niewątpliwie miała ochotę przyjąć zaproszenie na kolację.
– Hm, nie powiedziałaś „nie”, więc chyba chcesz, żebym jeszcze cię namawiał – powiedział, zniżając głos do szeptu. – Chcesz tego, Willow?
– Chcę, żebyś przestał traktować mnie jak nałożnicę z haremu – odparła, siląc się na pogardę. – Nie jestem taka jak kobiety, które padają ci do stóp.
– Och, zraniłaś mnie – poskarżył się, łapiąc się za pierś, w której teoretycznie powinien mieć serce.
– Wątpię. Ale zgadzam się, bo musimy porozmawiać o programie.
– O, Willow! Ileż w tobie entuzjazmu! Kiedyś bardziej lubiłaś się ze mną spotykać.
Zmarszczyła nos. Nie chciała pamiętać o dawnym zauroczeniu. O Boże! Czyż nie mogła zachowywać się wtedy rozsądniej? Gdyby pisała list do swego szesnastoletniego alter ego, to zaczęłaby go od słów: „Przestań durzyć się w Jacku Crownie!” i skończyłaby z tym na zawsze.
– Nie jestem już tamtą nastolatką.
– Nie wierzę. Zachowujesz się tak jak kiedyś w stosunku do innych ludzi, ale nie do mnie. Dlaczego? Czymś ci się naraziłem?
– To, że nie fascynuje mnie twoja sława, jeszcze nic nie znaczy. Gail powiedziała mi wystarczająco dużo na temat kreowania wizerunku i reklamy, abym wiedziała, że w rzeczywistości nie jesteś ideałem.
Gail Little była jedną z najlepszych przyjaciółek Willow. Właśnie ona natchnęła Willow do zrobienia „Seksownych i samotnych”. Osobiste przeżycia Gail znalazły się w pierwszych odcinkach tego show – jej randki z nowozelandzkim miliarderem Russellem Hollowayem cieszyły się olbrzymią popularnością wśród telewidzów. Spokojna i elegancka Gail poskramiająca zwariowanego Russella podbiła serca telewidzów.
– Zapomnijmy o wizerunku. Przecież mnie znasz. Co o mnie sądzisz?
Na pewno nie był tego ciekawy. Zresztą nie miała ochoty otwierać puszki Pandory.
– Wcale cię nie znam. Spędzasz więcej czasu, podróżując między Nowym Jorkiem a Los Angeles i prowadząc różne programy, niż pracując ze mną. Ale to nieważne. Co z tym drinkiem?
Przewrócił oczami.
– Postawię ci kolację i drinka, jeśli przestaniesz robić uniki i powiesz, o co chodzi. Pracujemy razem od pół roku, a ty wciąż traktujesz mnie jak powietrze. Zachowałem inne wspomnienia ze szkoły średniej, bo zdaje mi się, że byliśmy przyjaciółmi.
– Pewnie tak. Czy jest takie miejsce, gdzie możemy się umówić, żeby nie dopadły cię legiony fanek?
– Nie. Ale mieszkam niedaleko. Może wpadniesz do mnie?
Chciała pokręcić głową, ale powstrzymała się. Miała ochotę zjeść z nim kolację. Jeśli jest nią naprawdę zainteresowany, to będzie miała świetną okazję, by umówić się z nim, a potem rzucić go, tak jak on to kiedyś zrobił. Wiedziała, że to małostkowe z jej strony i nie była z tego dumna, ale nie chciała uchodzić za ofiarę. Nigdy.
Czekała na odpowiedni moment, by się zemścić. Wreszcie, po czternastu latach, ten moment chyba nadszedł. Jak tu nie wierzyć, że cierpliwość zostanie nagrodzona?
– Dobrze, przyjdę. – W liście do samej siebie sprzed czternastu lat napisze, jak rozprawiła się z Jackiem.
– Świetnie. Jak długo jeszcze tu będziesz?
– Około dwudziestu minut. Muszę porozmawiać z kamerzystami. Wczoraj mieli jakieś problemy. Zostaw adres. Przyjdę.
– Nie zmienisz zdania, prawda?
– Nie. Powiedziałam, że przyjdę.
– Dobrze. Pamiętam, że zawsze byłaś dziewczyną, która dotrzymuje słowa.
Był pewny siebie i atrakcyjny, ale szczerze go za to nie lubiła. Chciała zobaczyć rysy i pęknięcia na obrazie tego idola Ameryki. I widzieć, jak życie od czasu do czasu rzuca mu podkręconą piłkę.
– Jack?
– Hm?
– Kobiety nie lubią, kiedy mówi się o nich dziewczyny.
– Przepraszam. – Mrugnął do niej.
– Radzę ci więcej tak nie mówić.
Roześmiał się i wyszedł. Patrzyła na jego szerokie plecy, dopóki nie zniknął za drzwiami.
– Piekło zaraz zamarznie – powiedziała Nichole Reynolds, zbliżając się do Willow.
– Przestań!
Nichole, jej serdeczna przyjaciółka, była reporterką gazety „America Today” i autorką blogu o kulisach serialu „Seksowni i samotni”. I była jedną z niewielu osób, które znały prawdę na temat Jacka.
– Przecież nic nie powiedziałam. A poza tym powinnaś być dla mnie milsza, bo niedługo będę mamą. – Nichole poklepała się po wielkim brzuchu.
Niedawno wyszła za mąż – za Connera MacAfeego, właściciela biura matrymonialnego, które miało udział w tworzeniu programu Willow. Teraz spodziewała się dziecka. Nichole była szczęśliwa z Connerem, a Willow cieszyła się z udanego małżeństwa przyjaciółki.
– Mam być miła, bo jesteś w ciąży? – Nichole była dla niej jedną z dwóch najbliższych osób na świecie.
– Nic by ci się nie stało. Dobrze słyszałam, umówiłaś się na kolację z Jackiem? Już nie chcesz się na nim zemścić?
– Chcę. To tylko kolacja. Nawet ja nie uwiodę mężczyzny w jeden wieczór.
O Boże! Co ona plecie? Już dawno nie jest dziewczyną, która szalała ze szczęścia, że zagadnął do niej najpopularniejszy chłopak w szkole.
– Och, Willow, nie bądź taka skromna. – Nichole uśmiechnęła się zawadiacko. – On naprawdę się tobą interesuje.
– Chwilowo, bo długo go ignorowałam. Założę się, że jeśli pozwolę mu dzisiaj na zaloty, od razu mu przejdzie.
– Przyjmuję zakład.
– Co?
– Jestem pewna, że nie przestanie się tobą interesować. O co się zakładamy?
– Nie będę zakładać się o Jacka.
– Dlaczego? Mówiłaś, że to bufon. Co masz do stracenia?
Dumę. A jeśli zadurzy się w nim po raz drugi i on znów ją zostawi? Nie chciała ponownie z nim przegrać.
– Tylko żartowałam.
– Wcale nie. Jak przegram, stawiam ci cały dzień w spa „Red Door” Elizabeth Arden.
– To nie fair. Wiesz, że uwielbiam to miejsce. Dlaczego tak nalegasz?
Nichole położyła rękę na ramieniu przyjaciółki.
– Nie potrafisz zaufać żadnemu mężczyźnie z powodu jednego incydentu z Jackiem, który zdarzył się wieki temu. Chcę, żebyś wyleczyła się z dawnych ran i znalazła sobie faceta tak jak ja i Gail. Jesteśmy szczęśliwe i pragniemy tego samego dla ciebie.
Willow uścisnęła przyjaciółkę. To było także jej marzenie.
– Chcę tylko, żeby wiedział, jak bardzo można cierpieć.
– A mnie chodzi o to, żebyś mogła normalnie żyć.
– Dobrze, przyjmuję zakład. Ale przegrasz.
– Jeśli zainteresuje się tobą, to wygram. Pójdę do spa po narodzinach dziecka.
– Dobrze. Prędzej piekło zamarznie, niż zakocham się w Jacku.
– Możesz sobie tak mówić. Tym słodsze będzie moje zwycięstwo.
W listopadzie w Nowym Jorku panował nastrój podniecenia. To nie znaczy, że kiedykolwiek było tu nudno, ale było coś szczególnego w okresie, gdy wszyscy przygotowywali się do świąt Bożego Narodzenia.
Dla Jacka to był początek najbardziej pracowitego okresu w roku. Musiał poprowadzić trzy programy świąteczne – wszystkie filmowane na żywo. Poza tym podsumowujący cały rok odcinek „Ekstremalnych karier”, serialu, który został już nakręcony w całości. Jego agent zaproponował mu kolejny duży angaż. Jack czuł, że rozpoczyna nowy etap. Nareszcie nie musi uganiać się za pracą – producenci i sieci telewizyjne sami go poszukują.
Ponieważ był tak zajęty, nie zdziwił się wcale, że Willow właśnie teraz zgodziła się wreszcie z nim umówić. Ona zawsze umiała wywołać zamęt w jego życiu. Zresztą może dlatego tak mu na tym zależało.
Rozejrzał się po swoim apartamencie, sprawdzając, czy wszystko jest w porządku. Nie dlatego, że się denerwował – na brak powodzenia nie narzekał – ale miała przyjść Willow. Sam nie wiedział, kiedy popadł w obsesję na jej punkcie.
Podejrzewał, że stało się tak dlatego, że w przeciwieństwie do innych kobiet traktowała go wyłącznie jak członka zespołu. Żadnych uśmiechów, żadnych rozmów w cztery oczy. Wiedział, że nie powinien się tym przejmować, ale się przejmował.
Pamiętał ją trochę ze szkoły. Pomagała mu w angielskim, by nie oblał egzaminu państwowego i mógł nadal grać w piłkę. To wszystko. Wspomnienia czarnowłosej nastolatki rozmywały się w jego pamięci, ustępując miejsca ważnym wydarzeniom z boiska.
Futbol stanowił wtedy sens jego życia. Ponieważ wychował się w biednej dzielnicy Frisco, małego miasteczka w Teksasie, miał tylko jedną możliwość, by wyrwać się z nędzy: sport. Zdobył nagrodę Heismana, a potem dostał się do zespołu New York Giants. Niestety podczas pierwszego meczu zdarzył mu się wypadek. Po operacji dowiedział się, że będzie musiał znaleźć sobie inne zajęcie. Na szczęście zawsze lubił występować przed kamerą i udało mu się zostać prezenterem.
W jego budynku był system monitoringu. Kiedy zadzwonił dzwonek, nacisnął przycisk i na ekranie ukazała się Willow. Wpuścił ją, a potem jeszcze raz rozejrzał się po pokoju. Wiedział, że nie dostanie drugiej szansy. Wszystko musi być dziś wspaniałe.
Uśmiechnął się, słysząc pukanie do drzwi. Szedł otworzyć przekonany, że kiedy będzie stąd wychodziła – najlepiej rano – na pewno będzie marzyć, żeby go znów ujrzeć. Ta kobieta miała w sobie taką zmysłowość, że coraz bardziej jej pożądał. Najpierw chciał tylko odnowić starą znajomość, ale potem, kiedy go ignorowała, obudził się w nim pierwotny instynkt. Obawiał się, że romans z nią może źle wpłynąć na ich stosunki w pracy, ale pycha wzięła górę. Musi udowodnić jej i sobie, że popełniła błąd, ignorując go.
Kiedy otworzył drzwi, spojrzała na niego gniewnie. Wyglądała na zmęczoną, czego nie zauważył dzisiaj w pracy. Zawsze kipiała energią, ale dziś była chyba wykończona. To niedobrze. Nie takiego nastroju oczekiwał. Ponieważ jednak wychowała go samotna matka, wcześnie nauczył się, jak można dodać kobiecie otuchy.
Objął ją, pocierając jej plecy.
– Co robisz? – spytała, odpychając go.
– Byłaś taka smutna. – Cofnął się, wpuszczając ją do środka.
Jego mieszkanie nie było tak luksusowe jak wnętrze, w którym fotografowano go dla pisma „Architectural Digest” kilka miesięcy temu. Nie mógłby mieszkać w takim domu. Pewnie dlatego, że miał duszę chłopca z małego miasteczka w Teksasie, nie przepadał za przepychem.
Jego apartament zajmował otwartą przestrzeń z kuchnią na jednym końcu i wielkim salonem na drugim. Tu akurat pozwolił sobie zaszaleć. W salonie były wygodne kanapy i ładnie zaprojektowana jadalnia.
– Napiłabym się czegoś – powiedziała Willow.
– Wino, piwo czy coś mocniejszego?
Miał dobrze zaopatrzony barek, choć sam niewiele pił. Nie lubił tracić kontroli nad sobą. Przeżył krótki epizod szaleństw, gdy po zakończeniu kariery sportowej nie mógł znaleźć pracy.
– Jakie masz wino?
– Jakie tylko chcesz. Reklamuję pewną winnicę i przysyłają mi po skrzynce wszystkiego, co produkują.
– No pewnie. Wszyscy cię uwielbiają. Poproszę białe wytrawne.
– Już podaję. Kolacja będzie gotowa za dziesięć minut. Chcesz wyjść na balkon?
– Na dworze jest zimno.
– Balkon jest ogrzewany. Na pewno nie zmarzniesz.
Skinęła głową. Patrzył, jak Willow odwraca się i idzie powoli przez mieszkanie, po czym ruszył do kuchni. Była nie w humorze i wyraźnie nie miała ochoty na zabawę. Gdyby miał inny charakter, pewnie by się poddał, ale nauczył się pokonywać przeszkody i wychodzić obronną ręką z tarapatów. Wszyscy twierdzili, że po wypadku, który zakończył jego piłkarską karierę, będzie musiał wrócić do rodzinnego miasta w Teksasie. A on nie wrócił.
Nalał wino do kieliszków i wyszedł na balkon. Było tu cicho i przytulnie dzięki szklanym ścianom otaczającym patio i grzejnikom.
– Dziękuję. Przepraszam, że byłam opryskliwa.
– Nie szkodzi. – Uniósł kieliszek. – Za nowy początek.
– Nowy początek czego?
Ton jej głosu sprawił, że Jack zaczął się zastanawiać, czy jej nieprzyjazne zachowanie nie wynika z jakichś dawnych problemów.
– Wszystkiego. Wiem, że zmieniłem się, odkąd wyjechałem z Frisco. Ty na pewno też.
– Nie tak bardzo, jak ci się zdaje – odparła, wypijając łyk wina. – Wciąż kocham futbol i mam wyrzuty sumienia, jeśli nie pójdę w niedzielę do kościoła. Choć kościół baptystów, do którego chodzę, nie dorównuje Prestonwood w naszym mieście.
Jack zachichotał. Żaden stan w Ameryce nie był tak religijny jak Teksas.
– Rozumiem. Moja mama modli się za moją duszę, bo w niedzielę przeważnie jestem w pracy.
– Grzeszniku! Nie jesteś grzecznym chłopcem.
– A kiedyś byłem?
– Nie. Powiedz, co się zmieniło w twoim życiu?
Zaczął opowiadać o sobie, lecz po chwili zamilkł. Miał wrażenie, że opowiadanie o swojej karierze w telewizji to nie jest właściwa taktyka postępowania z Willow.
– Nie. Lepiej ty opowiedz mi o sobie. Pamiętam, że w szkole chciałaś zostać pisarką.
W jej oczach pojawiło się zdziwienie.
– Tak, ale kiedy poszłam na studia, zorientowałam się, że wolę pracować z ludźmi.
Uśmiechnął się. Był kiedyś znanym sportowcem, ale po wypadku musiał zrezygnować z futbolu, więc wiedział, że marzenia, zwłaszcza z lat dziecinnych, łatwo nie znikają.
– Dobrze, że potrafiłaś się przestawić. Ze mną było gorzej.
– Zrezygnowałeś z futbolu. Widziałam mecz, podczas którego zdarzył się ten wypadek, i mimo wszystko bardzo ci współczułam.
– Mimo wszystko?
– Nie byłam fanką waszej drużyny.
Znów odniósł wrażenie, że Willow nie chce mu czegoś powiedzieć. Ale w końcu to jest ich pierwsza randka. Później dowie się, jakie Willow ukrywa tajemnice.
Usłyszał dzwonek minutnika w iPodzie i wstał.
– Kolacja gotowa.
– Umyję ręce. Gdzie jest łazienka?
– Na lewo od telewizora. Po kolacji wszystko ci pokażę.
Uniosła brwi.
– Co jeszcze możesz mi pokazać oprócz sypialni? Widzę całe mieszkanie.
– Pokażę ci sypialnię, kiedy o to poprosisz.
– Nie doczekasz się.
– Przy kolacji musisz mi wyjaśnić, dlaczego jesteś taka nieprzyjemna.
– Bo nie rozpływam się z zachwytu na myśl o tym, że pokażesz mi sypialnię?
– Mniej więcej. Chyba jesteś na mnie zła, tylko nie wiem dlaczego.
– Och, ja…
– Teraz umyj ręce. Opowiesz mi wszystko później. Umiem świetnie rozwiązywać problemy.
– Nie ten. – Potrząsnęła głową.
Zaintrygowany znów się jej przyglądał. Podobała mu się, dlatego tak długo namawiał ją na randkę. Ale teraz, gdy tu przyszła, zaintrygowała go jeszcze bardziej. Chciał ją poznać, nie tylko pójść z nią do łóżka. Ale to było trudniejsze, niż mu się zdawało.
Kiedyś musiał jej się czymś narazić, jednak za nic w świecie nie mógł sobie nic przypomnieć. Rzadko rozmyślał o dawnych czasach.
Wyjął z piekarnika kolację, którą przygotowała gosposia, i postawił na stole dwa talerze. Willow jeszcze nie wyszła z łazienki. Już chciał zapukać do drzwi, gdy pojawiła się z wymuszonym uśmiechem na twarzy.
– Kolacja pięknie pachnie. Nie wiedziałam, że umiesz gotować.
– Nie umiem.
– Co za rozczarowanie!
– Nigdy nie mówiłem, że umiem gotować.
– Tak, ale robisz wrażenie, człowieka, który wszystko potrafi. Twoje programy to majstersztyk. Wszystko idzie ci jak w zegarku.
– To prawda, ale mam problemy tak jak każdy.
Przysunął jej krzesło i Willow usiadła.
– Jack Crown nie jest taki sam jak każdy.
– Miałem nadzieję, że to zauważysz. Nie jestem podobny do mężczyzn, których znasz. Ale w twoim głosie słyszę niechęć. Powiedz, co zrobiłem, że jesteś na mnie zła?
Przełknęła ślinę, spoglądając na niego wielkimi ciemnobrązowymi oczami.
– Nic. Ale sparzyłam się już nieraz na mężczyznach, którzy robili zbyt dobre wrażenie.
– Przekonasz się, że jestem taki, jak ci się zdaje.
– To może ci nie pomóc. Nie mam o tobie dobrego zdania.
– Nie szkodzi. – Zawsze miał wrażenie, że Willow ocenia go krytycznie. Nie lubiła przebierać w słowach, więc dobrze znał jej cięty język. – Jak byś mnie opisała?
– Jesteś zbyt czarujący.
– No to dobrze.
Tytuł oryginału: Calling All the Shots
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2012
Redaktor serii: Ewa Godycka
Korekta: Urszula Gołębiewska
© 2012 by Katherine Garbera
© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2014
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Gorący Romans są zastrzeżone.
Wyłącznym właścicielem nazwy i znaku firmowego wydawnictwa Harlequin jest Harlequin Enterprises Limited. Nazwa i znak firmowy nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Harlequin Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN: 978-83-276-0930-4
GR – 1056
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o. | www.legimi.com