Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Patrząc na historię kobiet w Europie od czasów średniowiecznych, wydaje się, że rola przedstawicielek płci pięknej w dziejach była znikoma. Tymczasem, pomimo ograniczonych praw i zależności od mężczyzn, kobiety mocno zaznaczyły swoją obecność na kartach historii wielu europejskich państw. Pośrednio lub bezpośrednio zmieniały dzieje Europy, jak chociażby Klotylda, za sprawą której Chlodwig przyjął chrześcijaństwo, czy nasza rodzima Dobrawa, która wprowadziła nasz kraj w krąg chrześcijańskiej Europy. Niektóre doradzały przywódcom świeckim i kościelnym, ciesząc się wielkim autorytetem moralnym, inne, jak chociażby Agnès Sorel, skłaniały władców do podjęcia działań przeciwko najeźdźcom, korzystając z tego, czym tak hojnie obdarzyła ich Matka Natura - urody, wrodzonego wdzięku i seksapilu. Okazuje się, że nawet te, które przeszły do historii jako bezwzględne władczynie nie zapominały o tym, że są kobietami i potrafiły namiętnie kochać. Przykładem jest tu chociażby Eleonora Akwitańska, która walnie przyczyniła się do rozpętania wojny stuletniej, czy chociażby Katarzyna Wielka, której zauroczeniu koronę zawdzięczał nasz ostatni król Stanisław August Poniatowski. Nawet babka Europy, królowa Wiktoria, w powszechnej świadomości funkcjonująca jako nobliwa, starsza pani w nieco śmiesznych strojach, bynajmniej nie stroniła od rozkoszy łoża i to do późnego wieku …
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 378
Projekt okładki i stron tytułowych Barbara Kuropiejska-Przybyszewska
Konsultacja Sylwia Łapka-Gołębiowska
Redaktor prowadzący Zofia Gawryś
Redaktor merytoryczny i korekta Bożenna Łyszkowska
Redaktor techniczny Beata Jankowska
© Copyright by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2014 © Copyright by Iwona Kienzler, Warszawa 2014
Zapraszamy na stronywww.bellona.pl, www.ksiegarnia.bellona.pl
Dołącz do nas na Facebookuwww.facebook.com/Wydawnictwo.Bellona
Nasz adres: Bellona SA ul. Bema 87, 01-233 Warszawa Księgarnia i Dział Wysyłki: tel. 22 457 03 02, 22 457 03 06, 22 457 03 78 faks 22 652 27 01 e-mail: [email protected]
czasach współczesnych nikt nie kwestionuje ważnej pozycji kobiety w społeczeństwie i nie ogranicza jej roli tylko do macierzyństwa i prowadzenia domu. Historia pokazuje jednak, że nie zawsze tak było. Pierwotna ludność Europy była najprawdopodobniej społeczeństwem matriarchalnym, w którym pozycja kobiet była bardzo wysoka, a nawet dominująca. Społeczności te najprawdopodobniej nie prowadziły wojen i oddawały cześć bóstwom żeńskim, czego dowodzą liczne figurki kobiecych postaci o obfitych kształtach, ewidentnie związanych z kultem płodności. Sytuacja uległa zmianie około 4500 roku p.n.e., kiedy na tereny Europy dotarły pierwsze grupy Indoeuropejczyków, przynosząc swoje wierzenia i kulturę, które stopniowo zaczęły wypierać pierwotne religie i obyczaje. Wraz ze wzrostem znaczenia napływowych męskich bóstw, wzrastało również znaczenie mężczyzn, a pozycja społeczna kobiet stawała się coraz gorsza.
Inna hipoteza mówi, iż to nie napływ Indoeuropejczyków na tereny Europy miał wpływ na późniejsze upośledzenie społeczne kobiet, ale było to konsekwencją rozwoju rolnictwa i hodowli na dużą skalę. Zgodnie z tą teorią wyjałowienie gleby przyczyniło się do wzmożenia walki o ziemię i wewnętrznych zamieszek politycznych, a męscy członkowie hord myśliwsko-zbieraczych pchnęli ludzkość ku patriarchalizmowi, poprzez porywanie kobiet z innych plemion w celu zapewnienia liczniejszego potomstwa i zwiększenia szans przetrwania wspólnoty. Pozycja kobiet „zdobytych” w ten sposób była w nowym plemieniu znacznie gorsza niż pozycja członkiń hordy, a ponieważ obyczaj taki był coraz powszechniejszy – wpłynęło to na dominację mężczyzn. Rdzenne społeczności Europy mogły w ten sposób automatycznie przyjąć model patriarchalny, nawet jeśli wyznawana przez nie religia przypisywała wielkie znaczenie bóstwom żeńskim.
Niezależnie od przyczyn tego zjawiska, społeczeństwo starożytnej Grecji, którą uznajemy za kolebkę cywilizacji zachodniej, było z pewnością społeczeństwem patriarchalnym, a pozycja kobiety była bardzo niska. Paniom nieco lepiej wiodło się w cesarstwie rzymskim, ale ponownie utraciły swą niezależność w średniowieczu. Dominującą wówczas warstwą społeczną było rycerstwo, co wiązało się z kulturą kultu siły, najwyżej ceniącą sprawność fizyczną mężczyzny i deprecjonującą słabą płeć. Ówczesna filozofia i teologia również nie sprzyjały kobietom, widząc w nich źródło zła, słabe istoty podatne na manipulacje sił nieczystych, istoty gorsze pod każdym względem od mężczyzn, a ich seksualność została zdegradowana do strefy profanum. Lista zakazów ograniczających wolność kobiety była bardzo długa, począwszy od zakazów i nakazów seksualnych, a skończywszy na zakazie noszenia odkrytych włosów. To wszystko skutkowało całkowitą utratą prawnej podmiotowości kobiety, jej całkowitą zależnością od mężczyzn. Zmiany w sytuacji kobiet miały wpływ na ich położenie w późniejszych epokach, a nawet na… europejską medycynę.
W terminologii medycznej długo nie istniały autonomiczne kategorie opisu szczegółów anatomii kobiecej, do której stosowano pojęcia odnoszące się do mężczyzny! Postrzeganie kobiety jako istoty podrzędnej utrzymywało się aż do XVIII stulecia i dopiero rewolucja francuska wprowadziła całkowite równouprawnienie płci, dając kobietom te same prawa, co mężczyznom. Prawa te zostały drastycznie ograniczone przez cesarza Francuzów, prywatnie wielkiego admiratora płci pięknej, Napoleona Bonaparte, którego kodeks cywilny pozbawiał kobietę m.in. prawa do dysponowania majątkiem i nakazywał całkowite posłuszeństwo mężowi. Armia napoleońska, zdobywając kolejne państwa Europy, rozpowszechniała postanowienia kodeksu na zdobyte terytoria, a w prawodawstwie niektórych krajów jego postanowienia przetrwały nawet do połowy XX wieku.
Na kolejną zmianę swego społecznego statusu kobiety musiały czekać aż do XX wieku. Następujące kolejno po sobie fale ruchów feministycznych, po początkowych niepowodzeniach, wywalczyły stopniowo prawa kobiet do głosowania, równość w dostępie do edukacji, pracy i wynagrodzenia. Dziś żyjemy w społeczeństwie, w którym obowiązują takie same prawa dla wszystkich obywateli i nikomu nie przyszłoby do głowy zabraniać jakiejkolwiek kobiecie ubiegania się o najwyższe urzędy w państwie.
Patrząc na historię kobiet w Europie od czasów średniowiecznych wydaje się, że rola przedstawicielek płci pięknej w dziejach była znikoma. To twierdzenie jest z gruntu nieprawdziwe. Pomimo ograniczonych praw i zależności od mężczyzn, kobiety mocno zaznaczyły swoją obecność na kartach historii wielu europejskich państw. Pośrednio lub bezpośrednio zmieniały dzieje Europy, jak chociażby Klotylda, za sprawą której Chlodwig przyjął chrześcijaństwo, czy nasza rodzima Dobrawa, która wprowadziła nasz kraj w krąg chrześcijańskiej Europy. Niektóre doradzały przywódcom świeckim i kościelnym, ciesząc się wielkim autorytetem moralnym, inne, jak chociażby Agnès Sorel, skłaniały władców do podjęcia działań przeciwko najeźdźcom, korzystając z tego, czym tak hojnie obdarzyła ich Matka Natura – urody, wrodzonego wdzięku i seksapilu. Okazuje się, że nawet te, które przeszły do historii jako bezwzględne władczynie, nie zapominały o tym, że są kobietami i potrafiły namiętnie kochać. Przykładem jest tu chociażby Eleonora Akwitańska, która walnie przyczyniła się do rozpętania wojny stuletniej, czy chociażby Katarzyna Wielka, której zauroczeniu koronę zawdzięczał nasz ostatni król Stanisław August Poniatowski. Nawet babka Europy, królowa Wiktoria, w powszechnej świadomości funkcjonująca jako nobliwa, starsza pani w nieco śmiesznych strojach, nie stroniła od rozkoszy łoża i to do późnego wieku…
I to właśnie życie uczuciowe, namiętności, wielkie i mniejsze miłości kobiet, których los postawił u boku wybitnych władców lub które władały samodzielnie bądź znacząco zaznaczyły swoją obecność na kartach historii naszego kontynentu, jest tematem niniejszej publikacji. Oczywiście, wybór postaci jest subiektywny, aczkolwiek pisząc niniejsze opracowanie starałam się przybliżyć czytelnikom kobiety niezwykłe, takie, o których słyszeli wszyscy, ale także i te, o których pamięć utonęła w mrokach dziejów. Mam nadzieję, że udało mi się udowodnić, że, wbrew temu, co uparcie wmawiają nam niektórzy historycy, uczucia mają wpływ na losy jednostek, a co za tym idzie – na historię narodów.
egenda głosi, że Chlodwig z rodu Merowingów, król salickich Franków, w czasie, gdy w bitwie pod Tolbiac szala zwycięstwa niepokojąco przechyliła się na stronę Alemanów01, uroczyście przysiągł, że jeżeli Bóg chrześcijan da mu zwycięstwo – przyjmie chrzest. Ponieważ batalia nie tylko okazała się zwycięska dla Franków, a Chlodwigowi udało się po serii bitew położyć kres samodzielnemu istnieniu państwa Alemanów, które jako marchia weszło w skład ziem Franków, władca wywiązał się z przysięgi i w Boże Narodzenie 496 roku przyjął chrzest z rąk biskupa Remigiusza, późniejszego świętego. Inna wersja tej historii głosi, że Chlodwig przed bitwą miał sen, w którym doznał objawienia, że jako chrześcijanin odniesie ostateczne zwycięstwo nad Alemanami.
Tymczasem wszystko wskazuje na to, iż opisywane wydarzenia są jedynie legendą, tworem późniejszej propagandy Kościoła, a prawdziwy powód przyjęcia chrześcijaństwa był zupełnie inny. Co prawda, wielu historyków z uporem twierdzi, że Chlodwig, wzorem innych ówczesnych władców, wykazał się po prostu zimną kalkulacją polityczną, bowiem dostrzegł w nowej religii korzyści dla siebie i swego państwa i, obserwując rosnący w potęgę Kościół, postanowił stanąć po jego stronie, a kolejnych podbojów mógł dokonywać już z jego błogosławieństwem. Jednak pojawiają się głosy, że prawdziwy powód był zupełnie inny, władca nawrócił się bowiem pod wpływem… miłości.
Chlodwig był bez wątpienia człowiekiem ambitnym i żądnym władzy. Panowanie nad państwem Franków, którego stolica mieściła się w Tournai, objął w 481 roku, po śmierci swego ojca – Childeryka. W owych czasach plemiona germańskich Franków nie były jeszcze zjednoczone, a oprócz Chlodwiga istnieli jeszcze inni dzielnicowi władcy, w tym także jego krewni Chararyk oraz Ragnachar. Na północ od ziem Chlodwiga rozciągało się państwo Galo-Rzymian, pozostające we władaniu Syagriusza, rzymskiego wodza i namiestnika Galii, który przez podległe mu ludy zwany był „rzymskim królem” i wydawało się, że nikt nie jest w stanie odebrać mu władzy. Co więcej, jego władztwo przetrwało nawet upadek cesarstwa zachodniego, bowiem pozbawiony rzymskiego protektoratu Syagriusz zyskał znacznie potężniejszego sojusznika i gwaranta jego panowania – Wizygotów. W końcu jednak pojawił się ktoś, kto miał wielki apetyt na jego ziemie – Chlodwig.
Władca Franków odczekał do 486 roku, kiedy świat doczesny opuścił król Wizygotów, Euryk, i wyprawił się do północnej Galii, pokonując wojska Syagriusza w bitwie pod Soissons. Syagriusz uciekł do Tuluzy, gdzie schronił się pod opiekuńcze skrzydła następcy Euryka, Alaryka. Niestety, władca Wizygotów jako sojusznik zawiódł na całej linii, wydał bowiem nieszczęsnego Syagriusza na pierwsze żądanie Chlodwiga… Dalszy ciąg był łatwy do przewidzenia – Chlodwig rozkazał stracić przeciwnika i opanował jego ziemie. Aby ugruntować swoje zwycięstwo, przeniósł też stolicę swego państwa do Soissons.
Władza jak wiadomo jest silnym afrodyzjakiem. Bohater niniejszego rozdziału miał okazję przekonać się o tym na własnej skórze, bowiem kobiety lgnęły do niego jak przysłowiowe pszczoły do miodu, dzięki czemu samotne noce mu nie groziły. Poza tym był młody, zapewne przystojny, chociaż jego pozycja i tak rekompensowałaby ewentualne braki w urodzie, i pełen wigoru. Ze związku z jedną z konkubin doczekał się nawet syna, Teodoryka. Wciąż jednak był kawalerem, a jego obowiązkiem jako władcy było zapewnienie ciągłości dynastii, dlatego zaczął się gorączkowo rozglądać za odpowiednią kandydatką na żonę, dziewczyną pochodzącą z rodu o odpowiedniej pozycji.
W 492 roku wysłał więc posłów do Gundebalda, władającego Burgundią, by w jego imieniu poprosili go o rękę jego córki. Projekt mariażu nie doszedł do skutku, bowiem dziewczyna niespodziewanie zmarła. Ale na dworze Gundebalda była jeszcze jedna panna na wydaniu, piękna, młoda i wywodząca się ze znacznego rodu – jego bratanica, Klotylda. Ponieważ Gundebald mógł stać się znaczącym sojusznikiem w walce z wciąż potężnymi Wizygotami, zagrażającymi państwu Chlodwiga, władca nie zastanawiał się długo i postanowił pojąć Klotyldę za żonę.
Los nie był łaskawy dla bratanicy Gundebalda, bowiem jako dziecko straciła oboje rodziców i to za sprawą… swego stryja. Otóż Gundebald, władający w Dijon, najechał ziemie swego brata – Chilperyka. Bez pardonu zdobył Lyon i, jak wspomina opisujący całe to wydarzenie Grzegorz z Tours02, wpadł do siedziby swego brata, który w otoczeniu całej rodziny najzwyczajniej w świecie biesiadował. Gundebald bynajmniej nie miał zamiaru dołączyć do biesiadników: wbiegł do komnaty i jednym celnie wymierzonym ciosem topora ściął głowę niczego nie spodziewającego się Chilperyka. Ponoć głowa władcy wpadła prosto do stojącej na stole misy, a żona nieszczęsnego Chilperyka, Karetena, zaczęła przeraźliwie krzyczeć, czemu się zresztą nie można dziwić. Niestety, nie znalazła współczucia u swego szwagra, który rozkazał uwiązać jej u szyi kamień i wrzucić do Rodanu. Nie lepiej obszedł się z gromadką swoich bratanków i bratanic, które padły ofiarą jego siepaczy.
Udało się ocalić jedynie dwie najmłodsze dziewczynki, pięcioletnią Klotyldę i jej starszą o rok siostrę. Niewinne istotki skruszyły w końcu twarde serce swego stryja, który ostatecznie je adoptował i wychował jak rodzone córki. Obie dziewczynki cieszyły się miłością jego żony, która podobnie jak one była katoliczką, tymczasem jej mąż, tak samo jak pozostali burgundzcy książęta, był wyznawcą arianizmu. Starsza z córek Chilperyka, Krona, poczuła w sobie powołanie do życia zakonnego, a młodsza wyrosła na wyjątkowo urodziwą i jak się miało okazać, mądrą i inteligentną pannę. Jeżeli wierzyć hagiografom, także i ona chciała zostać zakonnicą, ale, jak się miało wkrótce okazać, opatrzność miała co do niej zupełnie inne plany…
Jeżeli wierzyć francuskiemu historykowi, Guyowi Bretonowi, przyszła żona Chlodwiga była blondynką o zielonych oczach, „cętkowanych złotem”1. Król Franków wybrał na swata swego przyjaciela Aureliana, któremu powierzył delikatne zadanie załatwienia wszelkich formalności z jej opiekunem, stryjem i ojczymem, Gundebaldem, jak również dostarczenia przyszłej małżonki pod dach Chlodwiga. A nie było to zadanie łatwe. Gundebald był człowiekiem porywczym i upartym, nie można było więc mieć pewności, że zgodzi się oddać swą przybraną córkę barbarzyńskiemu i pogańskiemu księciu. Aurelian postanowił najpierw zdobyć przychylność nadobnej panny, a potem przedstawić całą sprawę Gundebaldowi. Przebrany za żebraka zbliżył się do rozdającej jałmużnę Klotyldy, poprosił ją o kilka słów na osobności, a następnie wyłuszczył całą sprawę i przy okazji wręczył jej pierścień w darze od swego mocodawcy. Księżniczka, zaintrygowana tak nietypowymi oświadczynami, bez wahania wyraziła zgodę, ale zachowując pozory wręczyła Aurelianowi sztukę złota, niczym prawdziwemu żebrakowi (nawiasem mówiąc, żebractwo w ówczesnej Burgundii musiało być niebywale opłacalnym zajęciem, skoro jako jałmużnę rozdawano tam nie chleb, ale złoto).
Teraz pozostało przystąpić do rokowań z Gundebaldem. Ten przyjął Aureliana, który oświadczył się o rękę osiemnastoletniej Klotyldy w imieniu swego pana. Jak wspomina Grzegorz z Tours, władca był „zaskoczony i niezadowolony”, ale nie chciał drażnić rosnącego w siłę Chlodwiga odmową i uzależnił swą zgodę na ślub od zgody swojej bratanicy. Ku niemałemu zdziwieniu usłyszał: „[Klotylda] wie o niej i przystaje; jeśli i ty dajesz swe przyzwolenie, zawiodę ją do króla”2. Cóż było robić? Czym prędzej spakowano księżniczkę i wysłano na dwór przyszłego męża…
Po pięciu dniach dość wyczerpującej i obfitującej w przygody podróży, orszak wiozący przyszłą pannę młodą przybył do Soissons. Piękna Klotylda z miejsca podbiła serce dwudziestopięcioletniego Chlodwiga, który jeszcze tego samego dnia stanął z nią na ślubnym kobiercu. Ponoć odtąd małżonkowie żyli w wielkim szczęściu. Jak pisze przywołany wcześniej Guy Breton, Chlodwig dał poznać Klotyldzie raj zmysłowej miłości, a wdzięczna Burgundka postanowiła zapewnić mu raj wieczny, nawracając swego pogańskiego męża na chrześcijaństwo.
Szczerze mówiąc, był już na to najwyższy czas. Chlodwig, sam będąc poganinem, władał terenami zamieszkałymi przez chrześcijan, dawnych poddanych cesarza rzymskiego. Choć aktualni jego poddani nie podlegali już władzy Rzymu, po którym pozostało jedynie wspomnienie, to jednoczyło ich zwierzchnictwo Kościoła i władza biskupów. Przyjmując chrzest, Chlodwig zjednałby sobie nie tylko biskupów i papieża, ale także cały naród. Wszystko wskazuje na to, iż władca Franków już wcześniej zastanawiał się nad przejściem na chrześcijaństwo, bowiem, choć Grzegorz z Tours wspomina o niechęci Chlodwiga do nowej wiary, to podbijając nowe ziemie wykazywał pewną sympatię do tej religii, gdyż w czasie walk stanowczo zakazywał niszczenia i łupienia chrześcijańskich świątyń.
Jeżeli wierzyć Grzegorzowi, na aktach miłosierdzia kończyła się sympatia Chlodwiga do chrześcijaństwa i w sprawie nawrócenia król wykazywał wielki opór, który powoli, systematycznie i z typowo kobiecą cierpliwością łamała Klotylda. Tłumaczyła swemu pogańskiemu małżonkowi: „Bóstwa, które ty czcisz, panie, są niczym, niezdolne ani przyjść z pomocą, ni zatroszczyć się o potrzeby bliźniego. To bożki z drewna, z kamienia czy z metalu […]. To magicy, ich moc nie jest pochodzenia boskiego. Bóg, któremu należy oddawać cześć, to ten, którego Słowo stworzyło z niczego ziemię, niebo, morze i wszystko to, co zawierają […]. Z Jego woli pola rodzą zboże, drzewa – owoce, a winorośl – winogrona, Jego ręka stworzyła rodzaj ludzki. Dzięki jego hojności i wszelkie stworzenie służy człowiekowi, jest mu posłuszne i obdarza go swymi dobrami”3. Władca Franków był pragmatykiem i domagał się dowodu wielkości Boga, o którym tak obrazowo rozprawiała jego żona. Jednak, jak na złość, wszystko sprzysięgło się przeciwko Klotyldzie: niespodziewanie zmarł pierworodny syn jej i króla Franków, którego, nie bez trudu, udało się jej ochrzcić. Co prawda, Chlodwig oszołomiony przepychem kościoła, w którym odbywała się ceremonia chrztu, wydawał się początkowo przekonany do zmiany wiary, ale zmienił zdanie po śmierci dziecka. Zrozpaczony stwierdził, że jego potomek nie przeżył, bo wbrew tradycji nie poświęcono go bóstwom przodków, ale nowemu Bogowi jego żony. Takie oświadczenie nie zbyło bynajmniej Klotyldy z pantałyku, która, jak na chrześcijankę przystało, przyjęła wyrok boski z właściwą pokorą i odrzekła swemu małżonkowi: „Wdzięczna jestem Stwórcy Wszechrzeczy […] że nie uznał mnie niegodną, by przyjąć do swego królestwa dziecię zrodzone z mego łona; wiem, że dzieci, które Bóg powołuje w zaświaty, gdy są one jeszcze w albach (ubrane w biel), karmią się Jego widokiem”4. Ponoć ta deklaracja sprawiła, że władca pokochał swą żonę jeszcze mocniej… Na efekty tej eksplozji mężowskich uczuć nie trzeba było długo czekać i wkrótce Klotylda powiła kolejnego syna – Chlodomira (Klodomira).
Choć Chlodwig nie był zachwycony, jego żona postanowiła ochrzcić również swego drugiego synka. I tym razem wydawało się, że pradawne pogańskie bóstwa wezmą śmiertelny odwet na wiarołomnym władcy, bowiem Chlodomir następnego dnia po ceremonii zapadł poważnie na zdrowiu. Tego było stanowczo za wiele i wściekły władca zawyrokował, że jego żona, decydując się na chrzest dzieci, skazała je na śmierć i zapowiedział, że nie nawróci się na nową wiarę…
Nieszczęsna Klotylda, pełna obaw nie tylko o życie malutkiego synka, ale i o duszę ukochanego męża, którego nie mogła wyrwać ze szponów pogaństwa, pobiegła do kościoła, gdzie zamknęła się na dwa dni, modląc się niemal bezustannie o zdrowie dla swego dziecka. Jej żarliwe prośby zostały wysłuchane i Chlodomir odzyskał zdrowie. To radosne wydarzenie, będące według Klotyldy jawnym dowodem o wyższości „jej” Boga nad panteonem bóstw pogańskich, do których wznosił modły Chlodwig, nie przekonało jednak jej męża do przyjęcia chrześcijaństwa. Nie udało się to także biskupowi Remigiuszowi z Reims, późniejszemu świętemu, który wiernie wspierał Klotyldę w jej staraniach.
Być może władcy w podjęciu decyzji o zmianie wiary przeszkodziły inne problemy, ponieważ w owym czasie plemiona germańskie poważnie zagroziły jego państwu. Jedno z nich, Alemanowie, najechało równinę Alzacji. Wówczas Chlodwig, nie chcąc dopuścić, by wdarli się w głąb jego terytorium, powiódł swoje wojska, powstrzymując ich w bitwie pod Tolbiac (Zulpich) w pobliżu dzisiejszej Kolonii. To właśnie w trakcie tej bitwy, stając w obliczu zagrożenia, miał złożyć przyrzeczenie o przyjęciu wiary swej ukochanej żony w zamian za zwycięstwo… Jak już wcześniej wspomniano, Alemanowie zostali rozbici w proch, a Chlodwig mógł wreszcie wrócić w ramiona stęsknionej Klotyldy. Ta, dowiedziawszy się o zwycięstwie i złożonej przez męża obietnicy, postanowiła kuć żelazo póki gorące i ze zdwojoną siłą przystąpiła do przekonywania Chlodwiga do przyjęcia chrztu.
Tym razem jej zabiegi przyniosły pożądany skutek i w Dzień Narodzenia Pańskiego 469 roku03 jej małżonek wraz z trzema tysiącami wojów przyjął chrzest, którego udzielił biskup Remigiusz. Ten akt, będący wynikiem nawrócenia z miłości, miał ważkie konsekwencje dla wszystkich Franków oraz samego Chlodwiga, który przeniósł się do Paryża, jak również zyskał upragnione poparcie Bizancjum, stawiające go na pozycji najważniejszego władcy całej zachodniej Europy. W owych czasach inni barbarzyńscy królowie, Goci oraz Burgundczycy, jak również Ostrogoci, Wandalowie, a nawet Alemanowie, pokonani przez Chlodwiga pod Tolbiac, wyznawali arianizm. Twórcą tego wyznania, uważanego przez Kościół za herezję był Ariusz (256–336), prezbiter Kościoła w Aleksandrii, odmawiający boskości Chrystusowi, który uważał, że jedynie Bóg Ojciec jest niezrodzony i bez początku, Syn natomiast był według niego pierwszym stworzeniem dokonanym przed czasem, tak więc synostwo Boże przysługiwało Jezusowi nie z natury, lecz z adopcji i z łaski.
Od tej nauki odżegnał się ostatecznie sobór nicejski w 325 roku, ogłaszając tzw. nicejskie wyznanie wiary, które głosiło: „Wierzymy w jednego Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. I w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, zrodzonego z Ojca, jednorodzonego, to jest z istoty Ojca, Boga z Boga, Światłość ze Światłości, Boga prawdziwego z Boga prawdziwego, zrodzonego, a nie uczynionego, współistotnego Ojcu, przez którego wszystko się stało, co jest w niebie i co jest na ziemi […]. Tych, którzy mówią: «był kiedyś czas kiedy go nie było» lub «zanim się narodził nie był» lub «stał się z niczego» lub pochodzi z innej hipostazy, lub z innej substancji [niż Ojciec], lub, że Syn Boży jest zmienny i przeobrażalny, tych wszystkich powszechny i apostolski Kościół wyłącza”5.
Chlodwig wybierając katolicyzm uznany został automatycznie za przywódcę galo-romańskich katolików mieszkających na terenie całej Galii, dzięki czemu zyskał poparcie potężnych biskupów. Ułatwiło mu to odbicie wielkich terytoriów Wizygotom, sięgających od Loary po Pireneje. Jego synowie, noszący tytuły „królów katolickich”, mogli bez przeszkód podbić Burgundię. W ten sposób rozpoczęła się historia Francji, kraju, który w przyszłości miał zdobyć miano „najstarszej córy Kościoła”.
Ale nie tylko Chlodwig był beneficjentem przyjęcia nowej wiary. Zyskały także wszystkie kobiety zamieszkujące ziemie będące w jego władaniu, dla nich bowiem przyjęcie chrześcijaństwa oznaczało emancypację. Dotąd podlegały one prawu rzymskiemu, a sytuacja kobiet w nim była nie do pozazdroszenia. Jak twierdzi jurysta Robert Villers: „W państwie rzymskim kobieta – choć zabrzmi to paradoksalnie i przesadnie – nigdy nie była podmiotem prawa […]. Jej sytuacja osobista, stosunki z rodzicami, z mężem rozwiązywane były w domu, w którym ojciec, teść lub mąż sprawował wszechpotężną władzę […]. Kobieta pozostawała wyłącznie przedmiotem”6. Tak więc jej status był identyczny ze statusem niewolnika, nie istniała bowiem w świetle prawa… Tymczasem Kościół wynosił na ołtarze kobiety, pierwsze męczennice, o Matce Bożej nie wspominając, automatycznie wywyższając pozycje kobiet w społeczeństwie. A wszystko to dzięki pięknym, zielonym, cętkowanym złotem oczom Klotyldy…
01 Alemanowie, a. Alamanowie – germański związek plemienny, istniejący od początków III w. n.e. Jego bazę demograficzną stanowiły swebskie plemiona z dorzecza Łaby.
02 Grzegorz z Tours (538–594), a właściwie Jerzy Florentyn, biskup Tours i święty Kościoła katolickiego. Autor kilku utworów hagiograficznych, w większości zaginionych oraz najważniejszego dzieła Historie, znanego pod błędnym tytułem Historia Franków, które przyniosło mu miano ojca historiografii francuskiej.
03 Historycy nie są zgodni co do daty przyjęcia chrztu przez Chlodwiga. Niektóre źródła datują to wydarzenie na 498, 507 lub 508 rok.
Przypisy:
1 Breton Guy, Miłość kształtowała historię, Warszawa 1995, s. 8.
2 Tamże, s. 9.
3Za: Pernoud Régine, Kobieta w czasach katedr, Warszawa 1990, s. 12.
4 Breton Guy, Miłość kształtowała historię, op.cit., s. 11.
5Nicejskie wyznanie wiary, w: Wikipedia. Wolna encyklopedia [online], dostępne w internecie: http://pl.wikipedia.org/wiki/Nicejskie_wyznanie_wiary.
6Za: Kobieta w społeczeństwie i wolnomularstwie [online], dostępne w internecie: http://www.wolnomularze.org/index.php/biblioteka/26-kobieta-w-spoleczestwie-i-wolnomularstwie.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.