Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wśród najlepszych władców w historii Polski, jednym tchem wymieniani są z reguły Kazimierz Wielki, Kazimierz Jagiellończyk oraz Stefan Batory. Jednak nie wszyscy polscy władcy mają dobrą prasę – część z nich jest oceniana wyjątkowo negatywnie, jako panujący, którzy w ten czy inny sposób działali na szkodę państwa, osłabiając jego znaczenie, wpędzając je w niepotrzebne wojny, czy, jak to miało miejsce za panowania Stanisława Augusta, w otchłań historycznego niebytu. Tak jakby ci królowie, wzorem bohaterów znanej filmowej sagi, wkroczyli na ścieżkę wiodącą ku ciemnej stronie mocy.
Bezprym zniszczył państwo Piastów. Bolesław Krzywousty wprowadził rozbicie dzielnicowe. Konrad Mazowiecki sprowadził Krzyżaków. Henryk Walezy uciekł z Polski. Stanisław August Poniatowski doprowadził do rozbiorów.
Czy kierowały nimi wyłącznie złe pobudki, chore ambicje, czy ich często błędne i wręcz fatalne dla Polski decyzje, były wynikiem nieumiejętnej polityki, braku wiedzy czy też efektem działania w niekorzystnych warunkach politycznych?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 362
Monarchia była bez wątpienia ustrojem obowiązującym w historii naszego państwa najdłużej, gdyż Polska była królestwem przez 773 lata. Pierwszą, a zarazem najdłużej panującą dynastią byli Piastowie, chociaż nie wszyscy władcy tej dynastii byli koronowani, na drugim miejscu plasują się Jagiellonowie, królujący przez 185 lat, trzecie miejsce zajmują spokrewnieni z nimi Wazowie, którzy władali Rzeczpospolitą przez 81 lat. Dalsze miejsca zajmują: Sasi, których panowanie trwało 66 lat (wyjąwszy trzyletni okres królowania Stanisława Leszczyńskiego), Andegawenowie, rządzący w Polsce około 17 lat, oraz Przemyślidzi, zasiadający na tronie jedynie cztery lata. Pozostały okres to czas monarchów obieranych na drodze wolnej elekcji.
Każdy Polak wie, że pierwszym historycznym władcą naszego kraju, któremu udało się zwieńczyć swe skronie koroną królewską, był Bolesław Chrobry, koronowany w 1025 roku. On też zapoczątkował tradycję ceremonii koronacyjnych w katedrze gnieźnieńskiej. Od czasów Władysława Łokietka polscy królowie koronowani byli w Krakowie, ale były wyjątki: w 1705 roku w archikatedrze św. Jana w Warszawie odbyła się koronacja Stanisława Leszczyńskiego, w 1764 roku w tej samej świątyni korona Polski spoczęła na skroniach ostatniego króla niepodległej Rzeczypospolitej – Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Wbrew pozorom na pytanie, ilu mieliśmy królów, czyli władców, których głowę zdobiła korona królewska, nie jest łatwo odpowiedzieć. Wprawdzie po Bolesławie Chrobrym panował kolejny król, a zarazem syn Bolesława, zdaniem wielu historyków koronowany równocześnie z ojcem, Mieszko II, ale już w 1031 roku stracił władzę i koronę. Na następnego króla musieliśmy czekać aż do 1076 roku, kiedy królewska korona spoczęła na głowie prawnuka Chrobrego, Bolesława Śmiałego. Ale i on nie cieszył się nią zbyt długo, dwa lata po tej doniosłej ceremonii musiał bowiem uchodzić z Polski na skutek buntu, który wybuchł po tragicznej śmierci biskupa Stanisława. Jego brat i następca, Władysław Herman, wprawdzie nie śmiał się koronować, ale jeżeli wierzyć czeskiemu kronikarzowi Kosmasowi, Polska miała jednak następnego króla, którym był… Wratysław II, z nadania cesarza Henryka IV koronowany nie tylko na króla Czech, ale i Polski. I chociaż większość historyków neguje ten fakt, to jednak niektórzy badacze skłaniają się ku tezie, że czeski władca zajął część ówczesnej Polski, a Władysław Herman był zarówno lennikiem tego króla, jak i cesarza.
Po rozbiciu dzielnicowym pierwszym koronowanym wladcą był Przemysł II, który dokonał tego aktu w 1295 roku, ale jego panowanie trwało bardzo krótko, bo już w następnym roku został zamordowany. W 1300 roku koronowanym władcą naszego państwa został czeski monarcha Wacław II, a po nim tytułowali się królami Polski kolejni władcy Czech: Wacław III, Henryk VI Karyncki, Rudolf III Habsburg i Jan Luksemburski. Wprowadziło to wielkie zamieszanie, ponieważ jeszcze za czasów Władysława Łokietka w Europie powszechnie uważano za króla Polski władcę zasiadającego na tronie w Pradze. Tę nieco schizofreniczną sytuację rozwiązał dopiero Kazimierz Wielki w 1335 roku, oferując Janowi Luksemburskiemu kwotę 20 tysięcy kop groszy praskich za zrzeczenie się praw do tronu polskiego.
Korona Kazimierza Wielkiego, odziedziczona przez niego na prawach sukcesji po ojcu Władysławie Łokietku, trafiła po jego zgonie do siostrzeńca Piasta Ludwika Węgierskiego, a potem do jego córki Jadwigi. Andegawenka w 1384 roku została koronowana na króla, ponieważ termin „królowa” oznaczał wyłącznie królewską małżonkę, a nie udzielną władczynię. Ale i ona musiała podzielić się królewską władzą z mężem, Władysławem Jagiełłą, koronowanym w 1386 roku. Polska zatem miała dwóch równorzędnych monarchów. Podobna sytuacja powtórzyła się w 1576 roku, kiedy szlachta obrała na króla Stefana Batorego. Jego żona, Anna Jagiellonka, podobnie jak przed laty Jadwiga, została drugą kobietą królem w dziejach naszego państwa. Rozważając kwestię koronowanych głów w historii, nie sposób pominąć carów Rosji, Romanowowie bowiem do końca istnienia imperium używali tytułu króla Polski. Formalnie koronowany na polskiego monarchę był jedynie Mikołaj I, zdetronizowany przez sejm w 1831 roku, a Aleksander I, jego starszy brat, a zarazem poprzednik na tronie, nigdy nie był uroczyście namaszczony na monarchę naszego państwa.
Biorąc powyższe pod uwagę, należałoby uznać, że mieliśmy 39 królów Polski, w tym 8 tytularnych i 31 koronowanych, przy czym jeden z nich, wspomniany wcześniej Wratysław II, był koronowany jednocześnie na króla dwóch państw, a rosyjski car Mikołaj I był zaborcą. Ostatecznie polska historiografia wymienia 29 koronowanych monarchów, w tym 12 królów elekcyjnych. Należy jednak pamiętać, że pod względem formalnym dynastią elekcyjną byli już Jagiellonowie, gdyż wprawdzie korona przechodziła z ojca na syna lub, jak w przypadku synów Kazimierza Jagiellończyka, na najstarszego brata zmarłego króla, ale szlachta za każdym razem wyrażała zgodę na przejęcie tronu przez poszczególnych władców. Po śmierci ostatniego monarchy z dynastii Jagiellonów króla wyłaniano przez obiór, bo właśnie tym była wolna elekcja, a monarcha elekcyjny w niczym nie przypominał władcy absolutnego, był bowiem odpowiednikiem współczesnego prezydenta, z tą różnicą, że panował dożywotnio.
Poczynania i decyzje elekcyjnych królów skutecznie krępowała złota wolność szlachecka, zapobiegając wszelkim próbom wzmocnienia monarchii. Ograniczenia królewskiej władzy doskonale widać na przykładzie dowództwa sił zbrojnych: wprawdzie formalnie w Rzeczypospolitej naczelne dowództwo nad wojskiem sprawował król, ale w rzeczywistości największą władzę nad armią mieli hetmani wielcy koronni, de facto pełniący także funkcje ministrów spraw wojskowych i naczelnych dowódców. Sytuację komplikował fakt, że od czasów Batorego, kiedy urząd ten pełnił Jan Zamoyski, hetmani wielcy koronni sprawowali swoją funkcję dożywotnio. W Księstwie Litewskim odpowiednikiem hetmana koronnego był hetman wielki litewski (od 1579 roku także tytuł dożywotni). Król August II Mocny, zorientowawszy się w sytuacji, miał nawet powiedzieć, że gdyby wiedział, jak duże są kompetencje hetmana, to kandydowałby na ten urząd, zamiast starać się o tron. Poza tym monarchom elekcyjnym z pewnością nie było łatwo władać szlachecką bracią, która była gotowa oddać życie w obronie swoich wolności. Uwarunkowania historyczne sprawiły zatem, że w dziejach naszego kraju oficjalnie koronowani królowie, uważani przecież za pomazańców bożych, często ustępowali pod względem znaczenia piastowskim książętom, których skroni nie zdobiła korona królewska, i nierzadko mieli mniej do powiedzenia niż władcy niewielkich księstw dzielnicowych.
Nie wszyscy polscy władcy mają dobrą prasę w historiografii, część z nich jest oceniana wyjątkowo negatywnie jako panujący, którzy w ten czy inny sposób działali na szkodę państwa, osłabiając jego znaczenie, wpędzając je w niepotrzebne wojny, a ostatecznie w wyniku rozbiorów, rzucając Rzeczpospolitą w otchłań historycznego niebytu. Tak jakby wzorem bohaterów znanej filmowej sagi wkroczyli na ścieżkę wiodącą ku ciemnej stronie mocy.
Wśród najlepszych władców w historii Polski jednym tchem wymieniani są z reguły: Kazimierz Wielki, Kazimierz Jagiellończyk oraz Stefan Batory. Niektórzy historycy dopisują jeszcze Bolesława Chrobrego, Władysława Jagiełłę, Zygmunta Starego oraz Jana III Sobieskiego, inni wskazują Władysława IV, dodając, że gdyby zasiadł na tronie wcześniej i mógł panować dłużej, miałby szansę zaprezentować pełnię swoich możliwości, a historia naszego kraju potoczyłaby się zupełnie inaczej. A przecież żaden z wymienionych nie był władcą idealnym. Bolesław Chrobry wyniósł wprawdzie Polskę do rangi królestwa, był dość sprawnym politykiem, jak również wybitnym wodzem i miał na swoim koncie wiele zwycięstw, ale prowadzone za jego panowania wojny skutecznie drenowały skarbiec, a stworzone wielkie państwo okazało się kolosem na glinianych nogach. Jego polityka zagraniczna zantagonizowała Polskę ze wszystkimi sąsiadami, co miało fatalne konsekwencje. Słynął też z wielkiego okrucieństwa, a zdaniem wielu historyków to właśnie on był twórcą systemu wsi służebnych, czyniąc polskich chłopów niewolnikami. Z kolei Kazimierz Wielki zaniedbał kwestię dziedzictwa tronu, zawarł niekorzystny pokój z zakonem krzyżackim, na mocy którego Pomorze znalazło się poza granicami państwa, niepowodzeniem zakończyły się też jego starania o odzyskanie Śląska. Poza tym był władcą o skłonnościach do tyranii, przeczulonym na punkcie królewskiego majestatu i nieznającym litości dla wrogów. Był też jednym z najbardziej rozwiązłych erotycznie władców w historii naszego państwa, a wszystkie swoje żony upokarzał.
Podobnie rzecz się ma z władcami uznawanymi w powszechnej świadomości za najgorszych w historii Polski: podczas gdy jedni historycy i publicyści będą ich odsądzać od czci i wiary, inni znajdą argumenty na usprawiedliwienie przynajmniej części ich kontrowersyjnych działań. Przyjrzyjmy się zatem dziesięciu królom i książętom mającym najgorszą opinię w polskiej historiografii, oskarżanym wręcz o działanie na szkodę państwa, którym przyszło im władać. I zastanówmy się, czy ich poczynaniami kierowały wyłącznie złe pobudki, chore ambicje czy błędne i wręcz fatalne dla Polski decyzje były wynikiem nieumiejętnej polityki, braku wiedzy czy też efektem działania w niekorzystnych warunkach politycznych. Poznajmy dziesięciu władców, którzy przeszli na „ciemną stronę mocy”, szkodząc państwu i swoim poddanym.
Bezprym (widoczny w środku) ukazany przez Jana Matejkę w scenie nałożenia jego ojcu Bolesławowi Chrobremu (klęczy) diademu podarowanego przez cesarza Ottona III (stoi po prawej). Władca odnowionego imperium przybył do Gniezna w 1000 roku z pielgrzymką do grobu św. Wojciecha. W XIX wieku uważano, że był to akt symbolicznej koronacji polskiego księcia, która oficjalnie dokonała się dopiero w 1025 roku. Repr. Muzeum Narodowe w Warszawie
1.
Bezprym – Piast, który zniszczył królestwo ojca
Bezprym, najstarszy syn Bolesława Chrobrego, pierwszego polskiego władcy, który koronował się na króla, bez wątpienia uchodzi za negatywną postać w dziejach naszego państwa. Zarazem jest też najbardziej tajemniczym z Piastów, a jego losy kryją wiele zagadek, których badaczom do dziś nie udało się rozwiązać. A ponieważ jego istnienia nie odnotowują żadne polskie źródła z epoki, Bezprym nie występował w rodzimej historiografii aż do schyłku XVIII stulecia. Co więcej, informacje o nieznanym wcześniej władcy z dynastii Piastów zostały wypatrzone przez zagranicznych historyków w źródłach niemieckich – w Kronice Thietmara, w Rocznikach hildes-heimskich oraz Rocznikach altajskich, czyli wczesnośredniowiecznych annałach skompilowanych pomiędzy VIII a XI wiekiem w klasztorze Niederaltaich, jak również w kronice spisanej przez anonimowego mnicha z Nienburga, w historiografii znanego jako Annalista Saxo. Nasi rodzimi badacze uznali rewelacje o nieznanym wcześniej nauce polskim władcy za, jakbyśmy dziś powiedzieli, fake newsa. Tym bardziej że ów tajemniczy Piast we wspomnianych dokumentach z epoki występuje pod różnymi imionami: Thietmar nazywa go Besprimem, Annalista Saxo – Besfrimem, a dwa pozostałe źródła wymieniają go jako Bezbriema. Pod tym ostatnim imieniem można go też znaleźć w źródłach czeskich.
Ponieważ z dowodami historycznymi raczej nie da się dyskutować, polscy historycy ostatecznie uznali istnienie Bezpryma, stwierdzając jednocześnie, że ów tajemniczy książę nie był najstarszym, ale najmłodszym synem Bolesława Chrobrego, znanym w naszej historiografii jako Otton. I w ten sposób niemal przez cały wiek XIX najmłodszy Bolesławowic w historiografii i podręcznikach występował jako „Bezprym Otton”. Zmieniło się to dopiero za sprawą Anatola Lewickiego, któremu w 1876 roku udało się udowodnić, że Bezprym był postacią historyczną, a z najmłodszym synem Chrobrego łączyły go tylko więzy krwi, był bowiem jego starszym, przyrodnim bratem. I to w zasadzie wszystko, co jest pewne w jego, jak się przekonamy, dość poplątanym życiorysie. Bo wspomniane zagraniczne źródła mówią o nim bardzo mało – z zawartych tam informacji wynika jedynie, że urodził się jako pierworodny, został wygnany z ojczyzny, a mimo to po latach udało mu się wrócić i zdobyć władzę, by wkrótce zginąć z ręki zamachowca. Z zapisków cudzoziemskich kronikarzy wynika także, że jako władca wykazał się wielkim okrucieństwem. I tyle. Reszta jest oparta wyłącznie na hipotezach wysnutych przez badaczy, skrupulatnie przeglądających rozmaite, zarówno polskie, jak i zagraniczne kroniki i roczniki.
Opierając się na dostępnych źródłach, historycy szacują, że Bezprym urodził się w 986 lub w 987 roku, a więc jeszcze za życia swego dziadka, Mieszka I. Miesz-ko I był zapewne architektem drugiego małżeństwa swojego pierworodnego syna Bolesława, podobnie jak jego poprzedniego związku. Thietmar dowodzi bowiem, że Chrobry żenił się czterokrotnie. Najpierw poślubił „córkę margrabiego Rygdaga, którą następnie odprawił. Z kolei pojął za żonę Węgierkę, z którą miał syna Bezpryma, lecz i tę również przepędził. Trzecią [żoną] była Emnilda, córka czcigodnego księcia Dobromira, która – Chrystusowi wierna – niestateczny umysł swojego męża ku dobremu zawsze kierowała i nie ustawała w zabiegach, by przez wielką szczodrobliwość w jałmużnach i umartwieniach odpokutować za grzechy ich obojga. Urodziła ona dwóch synów: jednego Mieszka i drugiego, którego ojciec nazwał imieniem swojego ukochanego władcy, ponadto trzy córki, z których jedna jest ksienią, druga żoną grafa Hermana, trzecia zaś małżonką syna księcia Włodzimierza”1. Czwarta, a zarazem ostatnia żona polskiego króla, Oda, podobnie jak pierwsza, także była Niemką. Z nią Bolesław doczekał się córki Matyldy.
Jak widać, dwa pierwsze związki ojca Bezpryma zakończyły się czymś w rodzaju rozwodu, jego małżonki zostały bowiem, jak pisze Thietmar, wypędzone. Wbrew pozorom nie było w tym nic dziwnego ani szokującego, wszak rozmaici władcy europejscy, mimo że byli chrześcijanami, pozbywali się swoich małżonek pod byle pretekstem, odsyłając je do domu rodziców lub oddając do klasztoru. I niekoniecznie było to spowodowane ich afektem do młodszej i ładniejszej kobiety, chociaż historia zna i takie przypadki, ale interesem dynastycznym i aktualnymi politycznymi sojuszami, których gwarancją było zawarte małżeństwo. Opierając się na dość niepewnych źródłach, współcześni historycy spekulują, że pierwsza żona Chrobrego, o której wiadomo jedynie, że była córką Rygdaga, margrabiego Miśni, mogła nosić imię Henilda, Hemmilda, Herminilda lub Oda. Krótko po ślubie, do którego doszło pomiędzy 982 a 984 rokiem, Mieszko wyprawił pierworodnego do Małopolski, którą przekazał mu we władanie. Wygląda na to, że pierwsze małżeństwo Bolesława nie było udane, skoro nie protestował, kiedy w 985 roku, wkrótce po śmierci swego teścia, miśnieńskiego margrabiego, polski władca uznał, iż ze względu na interes państwa widziałby w roli swojej synowej inną kobietę, i polecił odprawić żonę Bolesława. Wprawdzie młody, bo zaledwie osiemnastoletni książę zdany był na wolę ojca, ale gdyby kochał żonę, zapewne nie zgodziłby się na takie jej potraktowanie. Jak można się domyślić, u podstaw kolejnego związku Mieszkowica również leżały względy dynastyczne, gdyż pierwszemu historycznemu władcy naszego państwa marzył się sojusz z Węgrami, skąd pochodziła jego kolejna synowa. Do niedawna uważano, że drugą żoną Chrobrego była córka Gejzy i księżniczki siedmiogrodzkiej Sarolty. Ponieważ Thietmar mówi wyłącznie o jej pochodzeniu, nie podając imienia ojca, zapewne sam go nie znał, a o Gejzy pisał niejeden raz i na pewno nie omieszkałby o nim wspomnieć także i przy okazji ślubu. Historycy sądzą, że była córką jakiegoś mniej prominentnego władcy bądź arystokraty. Z kolei węgierscy historycy sugerują, że mogła to być córka księcia Siedmiogrodu, Gyuli, o imieniu Karolda.
Druga żona Bolesława podzieliła jednak los poprzedniczki, gdyż z nieznanych powodów została wygnana i odesłana na Węgry, mimo że urodziła syna – Bezpryma. Imię pierwszego syna Chrobrego także stanowi zagadkę dla badaczy, można byłoby się spodziewać, że przyszły król nada swojemu pierworodnemu imię Mieszko na cześć dziadka. Tak się jednak nie stało. Nie otrzymał też imienia po dziadku ze strony matki, Bolesława I Srogiego. W dodatku imię Bezprym nie występowało wcześniej wśród polskich elit, skąd zatem pojawiło się u księcia? Zdaniem Aleksandra Brücknera, polskiego historyka i slawisty, pierwotną formą tego imienia jest Bezprzem, którego drugi człon wywodzi się od staropolskiego, dziś już zapomnianego słowa przem, przemy, czyli szczery, otwarty, prosty, od którego z kolei pochodzi współczesne słowo uprzejmy.
Inni wskazują na podobieństwo imienia księcia do nazwy węgierskiego miasta Veszprém albo Bezprem, nie brakuje także badaczy dowodzących, że syn Bolesława urodził się już na Węgrzech, a nie w Polsce, dlatego właś-nie otrzymał lokalne imię. Część historyków opowiada się za taką wersją wydarzeń, dodając, że młody Piast objął zarząd nad węgierskim komitatem Veszprém, czyli odpowiednikiem polskiego województwa. Ich zdaniem książę wrócił do ojczyzny swojego ojca dopiero w 1018 roku, prowadząc ze sobą 500 węgierskich wojów, wysłanych Chrobremu przez króla Stefana I jako wsparcie polskiej inwazji na Ruś. Wprawdzie teza, jakoby książę Bolesław odprawił swoją małżonkę, kiedy była w ciąży, wydaje się nam dość szokująca, ale w średniowieczu zdarzały się podobne przypadki. Taki los spotkał chociażby nieznaną z imienia żonę Gabriela (Gavrila) Radomira, syna bułgarskiego cara Samuela, którą około 997 roku także odesłano do domu, na Węgry, mimo że była w odmiennym stanie. Przed tym losem nie uchronił jej nawet potężny król Węgier Stefan I, jej brat.
Istnieje również znacznie mniej popularna hipoteza, podważająca w ogóle piastowski rodowód Bezpryma. Jej zwolennicy uważają, że węgierska księżniczka, wychodząc za mąż za syna polskiego władcy, była w ciąży z nieznanym mężczyzną, zatem w posagu wniosła nieślubne dziecko, owoc swojego panieńskiego romansu. I właśnie dlatego została wygnana, a Bezprym był źle traktowany przez człowieka, który oficjalnie uchodził za jego ojca. O nieślubnym pochodzeniu księcia miało świadczyć też jego imię, które według zwolenników tej teorii ma oznaczać człowieka bez prymatu, bez przeznaczenia. Pozostaje pytanie: dlaczego odprawiając swoją małżonkę, Chrobry nie odesłał wraz z nią jej syna, będącego owocem grzesznego związku? Nie mógł się chyba obawiać, że nie będzie miał męskiego potomka, gdyż był wówczas jeszcze młodym, pełnym sił witalnych człowiekiem.
Wydaje się jednak, że teza o pozamałżeńskim pochodzeniu Bezpryma jest mało prawdopodobna. Bezprym dorastał na dworze Bolesława, który, rozprawiwszy się krwawo ze swoimi przyrodnimi braćmi, objął niepodzielną władzę w państwie, przekształcając je z czasem w potężne królestwo. Jednak swoim następcą nie wyznaczył pierworodnego syna, ale jego młodszego przyrodniego brata Mieszka Lamberta, pochodzącego z małżeństwa z Emnildą. I to właśnie ona mogła uknuć intrygę, która ostatecznie pozbawiła Bezpryma korony i dziedzictwa, pośrednio doprowadzając do katastrofy, jaka spotkała młode państwo polskie.
Można się zastanawiać, dlaczego Chrobry, najstarszy syn władcy rozrastającego się państwa, najbardziej prawdopodobny pretendent do schedy po Mieszku I, żeniąc się po raz trzeci, wybrał córkę niewiele znaczącego księcia. Emnilda, bo właśnie tak miała na imię kolejna żona Bolesława, urodziła się zapewne między 970 a 975 rokiem w nieznanym miejscu. Według Thietmara jej ojcem był „czcigodny książę Dobromir”, ale kronikarz nie wspomniał, gdzie żył i czym władał teść przyszłego króla. A ponieważ nikt poza niemieckim mnichem nie wspomina o owym władcy, nie wiemy o nim nic pewnego. Przypuszczalnie był ostatnim samodzielnym księciem Milczan, słowiańskiego plemienia zamieszkującego obszar dorzecza górnego biegu Czarnej Elstery, Sprewy i Nysy Łużyckiej lub władał Stodoranami, Słowianami zamieszkującymi krainę zwaną Stodor, czyli dorzecze Sprewy dolnej i Haweli, prawego dopływu Łaby. Tak czy inaczej, nie był to liczący się gracz na arenie politycznej, dlatego zastanawiające jest, dlaczego Mieszko zdecydował się ożenić syna właśnie z córką Dobromira. Niewykluczone, że była to sprawka Ody, ówczesnej małżonki polskiego władcy, która, mówiąc oględnie, nie darzyła swojego pasierba zbytnią sympatią. Dla niej młody, ambitny Bolesław był tylko przeszkodą na drodze do objęcia władzy przez jej synów, których doczekała się w małżeństwie z Mieszkiem. Z tego względu nie widziała u jego boku córki żadnego ze znaczących ówczesnych władców – w przyszłości jej pasierb żonaty z kobietą wywodzącą się z jakiegoś znamienitego rodu byłby znacznie trudniejszym przeciwnikiem do pokonania i nie tak łatwo byłoby się go pozbyć. Być może Oda liczyła także, że zahukaną, młodą dziewczyną, nieobytą w świecie wielkiej polityki, będzie jej łatwo kierować i naginać do swoich celów. Nie można wykluczyć, że macosze Bolesława przyświecał też inny, znacznie wznioś-lejszy zamiar, jakim było wzmocnienie chrześcijaństwa w Marchii Północnej, w której pod koniec panowania ojca Ody wybuchło powstanie słowiańskie, przywracając na tych terenach pogaństwo. A tymczasem żonie polskiego władcy marzyło się odzyskanie ojcowizny i właśnie temu celowi miał służyć sojusz Mieszka z księciem Stodoran, przypieczętowany małżeństwem Bolesława i Emnildy. Za taką wersją wydarzeń przemawia też fakt, że młodsza siostra Ody została mniej więcej w tym samym czasie wyciągnięta z klasztoru, w którym przebywała, i wydana za innego księcia Stodoran, Przybysława.
Jeżeli rzeczywiście Oda maczała palce w zaaranżowaniu trzeciego małżeństwa swojego pasierba, to trzeba przyznać, że była świetną swatką, ponieważ ten mariaż okazał się wyjątkowo trwały, a Bolesław znalazł w słowiańskiej księżniczce idealną partnerkę. Opierając się na zachowanych przekazach, śmiało można postawić tezę, że Emnilda była miłością życia Chrobrego, co więcej, była nie tylko żoną i matką jego dzieci, ale także równorzędną partnerką, wywierając spory wpływ na prowadzoną przez niego politykę. Zdaniem kronikarzy była też jedyną osobą, która potrafiła poradzić sobie z porywczym charakterem władcy. W samych superlatywach wypowiada się o niej chociażby Gall Anonim, a nawet Thietmar, który nie darzył zbytnią sympatią ani Polaków, ani Bolesława, nie bez przyczyny zresztą niemiecki kronikarz bywa nazywany pierwszym w dziejach polakożercą. Z jego zapisków wyłania się niezbyt korzystny obraz pierwszego polskiego króla, który opisany jest w kronice jako podły człowiek, a zarazem najgorszy władca w Europie. Dziejopis jednak bardzo pozytywnie wypowiadał się o dwóch ważnych w życiu Bolesława kobietach, jego matce księżnej Dobrawie i trzeciej żonie Emnildzie.
Księżna jest też jedyną żoną polskiego władcy, o której pisze Gall Anonim, poświęcając cały rozdział „cnocie i dobroci żony sławnego Bolesława”, ale opisując jej zalety, zapomniał poinformować swoich czytelników, jak owa zacna niewiasta miała na imię. Z relacji dziejopisa wynika natomiast, że małżonka Chrobrego cieszyła się bardzo silną pozycją na dworze, niejeden raz wpływała na decyzję męża, który dopuszczał ją nawet do tajnych narad w sprawach państwowych. Bywało także, że zapobiegała wykonywaniu wyroków śmierci, zbyt pochopnie wydanych przez porywczego Bolesława, a przynajmniej tak twierdzi Gall Anonim.
Jeżeli Oda rzeczywiście zaaranżowała mariaż słowiańskiej księżniczki z Bolesławem, to musiała tego żałować. Nie dość, że żona jej pasierba nie okazała się bezwolną kukiełką w jej rękach, to jeszcze jej koneksje i powiązania rodzinne pozwoliły Chrobremu na zawiązanie korzystnych sojuszy w Niemczech, dzięki czemu mógł odnieść zwycięstwo w wojnie z macochą o schedę po Mieszku I. Tak przynajmniej sądzi niemiecki mediewista Herbert Ludat, który uważa, że Emnilda była powinowatą poważnego kandydata do cesarskiego tronu, zamordowanego w 1002 roku księcia Ekkeharda I, margrabiego Miśni, co czyniło ją osobą wpływową na cesarskim dworze.
Wydaje się jednak, że Emnilda nie była ideałem, za jaki uchodziła w oczach Thietmara i Galla, nie można także wykluczyć, że wizerunek przedstawiony przez Galla jest po prostu czymś w rodzaju artystycznego zabiegu stosowanego przez innych kronikarzy w całej Europie. Tak się składa, że we wszystkich średniowiecznych kronikach można znaleźć opisy mądrych, roztropnych, a zarazem łagodnych żon władców, wspierających mężów w rządach. Taka postać pojawia się chociażby u Wipona, piszącego o Gizeli, ukochanej żonie Konrada II, która zdaniem kronikarza przewyższała inteligencją wszystkich dostojników i doradców swego męża. Roztropne, pobożne kobiety wspierające władców w trudnym dziele rządzenia pojawiają się także w literaturze karolińskiej, którą Gall jako przybysz z rejonów dawnego imperium Karola Wielkiego musiał dobrze znać. Jednak w owych peanach na cześć trzeciej żony Chrobrego musi być ziarno prawdy, skoro w identycznym tonie wypowiada się o niej Thietmar.
Śmiało można postawić tezę, że Emnilda i Bolesław byli kochającą się parą, której udało się przeżyć w szczęściu i harmonii prawie trzydzieści lat, rzecz niebywale rzadka wśród małżeństw ówczesnych władców. Chrobry doczekał się ze swoją trzecią żoną piątki dzieci, trzech córek, przy czym znamy imię tylko jednej – Regelinda – oraz dwóch synów: Mieszka Lamberta i Ottona, którego ojcem chrzestnym był cesarz Otton III; chłopiec otrzymał imię właśnie po tym nietuzinkowym władcy.
Najprawdopodobniej Emnilda po przyjściu na świat Mieszka Lamberta, który urodził się w 990 roku, postanowiła zadbać o osadzenie go na tronie z pominięciem prawowitego następcy tronu, Bezpryma. Nie była jednak żądna krwi i nie dążyła do śmierci pasierba, chciała pozbawić go tronu znacznie łagodniejszymi metodami. I ostatecznie odniosła zwycięstwo: Bezprym został odsunięty od tronu i wysłany do klasztoru, w dodatku do dalekiej Italii. Pytanie tylko, jakimi argumentami posłużyła się Emnilda, by doprowadzić do odesłania Bezpryma, bo chyba nie jest łatwo przekonać ojca do skrzywdzenia swego pierworodnego syna, tym bardziej że nie zachowały się żadne przekazy o jakimś karygodnym zachowaniu młodego księcia. Dlatego część współczesnych badaczy uważa, że sprytna kobieta zastosowała podstęp: dzięki jej wpływom Bezprym poczuł powołanie do życia w zakonie, a nawet fascynację mistycyzmem i życiem pustelniczym. A potem, kiedy zdecydował się w tajemnicy przed ojcem wcielić w życie swoje marzenia, macocha pomogła mu w realizacji tych planów.
Nie można również wykluczyć, że młodzieniec podjął tę decyzję samodzielnie, bez udziału Emnildy. Wprawdzie współczesnym ludziom wydaje się niedorzeczne, by ktoś, kto ma w perspektywie objęcie po ojcu władzy w państwie, które rośnie w siłę, dobrowolnie wybrał życie pustelnicze, ale wbrew pozorom jest to dość prawdopodobne. Młodość Bezpryma przypadała bowiem na przełom wieków, kiedy wierzono, że wkrótce nastąpi koniec świata. Co więcej, za tym, że kres nastąpi właśnie w 1000 roku, opowiadał się również św. Augustyn, który pisał, że właśnie wówczas nastąpi „początek siódmego okresu ludzkiej historii, w którym święci będą już mogli cieszyć się chwałą urzeczywistnionego Królestwa”2.
Owe złowrogie przepowiednie zdawały się potwierdzać klęski głodu i zarazy, jak również różne anomalie klimatyczne i złowrogie, niespotykane wcześniej zjawiska, skrupulatnie odnotowywane przez ówczesnych kronikarzy. Niemal codziennie w każdym europejskim grodzie pojawiali się wędrowni kaznodzieje wieszczący ponowne nadejście Zbawiciela i namawiający chrześcijan do pokuty i przygotowania się na jego przyjście. Na młodych, egzaltowanych ludzi, do których mógł zaliczać się Bezprym, wywierało to wielki wpływ. Ale jeszcze większe wrażenie niż księża wygłaszający płomienne kazania wywarł na Bezprymie młody cesarz Otton III, który w 1000 roku przybył do Gniezna z pielgrzymką do grobu św. Wojciecha. Ten młodziutki, uduchowiony i niebywale wrażliwy władca, znajdujący się pod przemożnym wpływem benedyktyna Gerberta z Aurillac, późniejszego papieża Sylwestra II, chciał przed nadejściem dni ostatecznych połączyć w jedną chrześcijańską rodzinę: Germanię, Galię, Italię i Sclavinię (czyli kraj Chrobrego).
Wprawdzie w roku 1000 nic się nie wydarzyło, ale za to ów rok, jak wiadomo, zapisał się złotymi głoskami w dziejach naszej państwowości. Chrobry nie szczędził grosza, by godnie przyjąć Ottona III, i wywarł na cesarzu bardzo korzystne wrażenie, zyskując jego poparcie. Cesarz publicznie oświadczył: „wobec wszystkich: »Nie godzi się takiego i tak wielkiego męża, jakby jednego spośród dostojników księciem nazywać lub hrabią, lecz [wypada] chlubnie wynieść go na tron królewski i uwieńczyć koroną«. A zdjąwszy z głowy swej diadem cesarski, włożył go na głowę Bolesława na [zadatek] przymierza i przyjaźni, i za chorągiew tryumfalną dał mu w darze gwóźdź z krzyża Pańskiego wraz z włócznią św. Maurycego […]”3.Włożenie na głowę Chrobrego cesarskiego diademu można zinterpretować jako swego rodzaju świecką formę koronacji polskiego księcia bądź jedynie zgodę cesarza na jego koronację w przyszłości. Z kolei współczesny niemiecki mediewista, Johannes Fried, twierdzi, że późniejsza ceremonia koronacji Chrobrego w 1025 roku była jedynie odnowieniem tej dokonanej w roku 1000 przez Ottona III.
Nie skończyło się jedynie na gestach: cesarz nie tylko zwolnił Chrobrego z obowiązku płacenia trybutu, dając mu także pełnię władzy nad nowo utworzoną prowincją kościelną z ośrodkiem w Gnieźnie, ale również przyrzekł jego synowi rękę swojej siostrzenicy. Przyjmuje się, że chodziło o Mieszka, ale część historyków uważa, że szczęściarzem, który miał poślubić cesarską krewną, był najstarszy syn Bolesława, Bezprym, jeszcze wówczas prawowity następca tronu. Co więcej, Chrobry dostąpił zaszczytu towarzyszenia cesarzowi aż do Akwizgranu w celu oddania hołdu spoczywającemu tam Karolowi Wielkiemu, którego Otton III szczególnie czcił. Potem polski książę wrócił do kraju, ale Bezprym zapewne pozostał u boku cesarza, wraz z którym dotarł do Pon Petri pod Rawenną, gdzie mieszkał i nauczał cieszący się wówczas wielkim szacunkiem i poważaniem eremita św. Romuald, notabene założyciel zakonu Kamedułów.
Młody książę musiał być pod wielkim wrażeniem jego nauk, gdyż z własnej woli pozwolił się zamknąć w klasztorze pod Rawenną, którego klauzula nakazywała bezwzględne milczenie i ustawiczne posty, podczas gdy w domu czekały na niego dostatnie życie, władza i bogactwo. Wspomniany święty namówił do zmiany życia nie tylko Bezpryma, magii jego osobowości uległo wielu bogatych młodzieńców, w tym także Otton III. Cesarz, przeciwko któremu, w czasie gdy zjawił się w pustelni mnicha pod Rawenną, czyli w 1001 roku, zbuntował się Rzym, był w bardzo złym stanie psychicznym, dlatego słowa mnicha o konieczności umartwiania się i pokutowania za grzechy padły na podatny grunt. Władca przywdział włosienicę i wraz z zakonnikami nocami modlił się, pościł i prawie nie sypiał, obiecał nawet Romualdowi, że zrzeknie się królestwa, bogactw oraz wszelkich doczesnych przyjemności i wstąpi do zakonu. Najwidoczniej młody cesarz przeżył poważne załamanie psychiczne, które jakoś zdołał przezwyciężyć i wrócić do równowagi. Wraz z psychicznym zdrowiem powróciły też plany poślubienia bizantyjskiej księżniczki, ale ich nie zrealizował, gdyż wkrótce zmarł.
Tymczasem Bezprym, na przekór ojcu, postanowił wstąpić do stanu duchownego i na długo pozostał w klasztorze. Ten zupełnie irracjonalny postępek mógł rozsierdzić Chrobrego i skłonić go do wyznaczenia na swego następcę młodszego syna, Mieszka Lamberta. Co ciekawe, nawet taki akt nieposłuszeństwa ze strony naszego bohatera wcale nie musiał oznaczać, że znalazł się na straconej pozycji.
Według profesora Błażeja Śliwińskiego, historyka mediewisty, autora książki Bezprym. Pierworodny syn pierwszego króla Polski, Chrobry puścił w niepamięć zuchwały i zupełnie irracjonalny postępek najstarszego syna, który na szczęście nie zdążył jeszcze złożyć ślubów zakonnych. Na skutek starań polskiego władcy na początku 1002 roku młodego księcia oddzielono od reszty zakonników, a ten, przemyślawszy sprawę, doszedł jednak do wniosku, że znacznie lepiej będzie się czuł w roli władcy niż eremity, i ostatecznie zdecydował się na powrót do kraju. Kto wie, może magnesem była obietnica małżeństwa z cesarską krewną? Trzeba jednak przyznać, że dał sobie czas do namysłu, skoro w podróż do domu wyruszył dopiero w 1004 roku. Być może zwłoka była spowodowana oczekiwaniem na koniec świata. Ponieważ w 1000 roku nic złego się nie wydarzyło, bogobojni mężowie i samozwańczy prorocy uznali, że dobry Bóg okazał swemu ludowi łaskę, ale bynajmniej nie oznacza to, iż można odetchnąć z ulgą. Uważano, że nadejście Zbawiciela zostało odroczone do 1003 roku, w którym przypadała tysięczna rocznica śmierci Chrystusa na krzyżu. Kiedy jednak zapowiadane przyjście Chrystusa nie nastąpiło także w 1003 roku, Bezprym uznał, że najwyższa pora wracać do domu i wywiązać się ze swoich dynastycznych obowiązków.
Zapewne ostatecznie odziedziczyłby ojcowską schedę i ożenił się z siostrzenicą cesarza Ottona III, gdyby nie wracał przez terytorium Czech. Tam wpadł w ręce księcia Jaromira, Przemyślidy panującego ówcześnie w tym państwie, który miał z Chrobrym stare rachunki do wyrównania. Wprawdzie polski władca osobiście nie naraził się czeskiemu księciu, ale jego sojusznik, Bolesław Rudy, starszy brat Jaromira, swego czasu pozbawił go męskości. Jaromir, nie mogąc dopaść Chrobrego ani jego sojusznika, dokonał zemsty na Bezprymie. Jest to jednak hipoteza oparta na dość wątłych przesłankach, ponieważ niegdysiejszy prześladowca Jaromira, Bolesław Rudy, sam ucierpiał z ręki Piasta, który, niezadowolony z jego politycznych poczynań, podstępem zwabił go do Krakowa, a następnie oślepił. Dlaczego zatem Jaromir miałby pozbawiać męskości Bezpryma? Jeżeli jednak przypuszczenia historyka są uzasadnione, to nieszczęs-ny książę jako kastrat automatycznie stracił prawo do dziedziczenia ojcowizny, które przeszło na Mieszka. W oczach ówczesnych ludzi wykastrowany władca tracił prawo do władzy. Małżeństwo z siostrzenicą Ottona także nie wchodziło w grę, zatem odtąd w charakterze jej narzeczonego występował młodszy syn Bolesława. Pierworodny na otarcie łez dostał zapewne od ojca jakąś mało znaczącą dzielnicę jego wielkiego państwa, chociaż źródła nie wspominają na ten temat. W dodatku Chrobry calkowicie odsunął go od spraw państwa, co zapewne boleśnie zabolało Bezpryma.
Nie ma oczywiście żadnych dowodów na potwierdzenie powyższej wersji o kastracji Bezpryma, a on mógł stracić prawo do tronu za sprawą knowań Emnildy. Niewykluczone również, że Chrobry nigdy nie widział w nim swojego spadkobiercy, bo książę nie był jego biologicznym synem. Tak czy inaczej nieszczęśnik został odstawiony na boczny tor, a poczucie krzywdy spaczyło psychikę tego młodego, osiemnastoletniego człowieka, budząc w nim jednocześnie pragnienie zemsty. Ale na razie czekał na dogodny moment. Wydaje się zresztą, że Mieszko, zapewne za sprawą matki, był znacznie lepiej przygotowany do roli przyszłego władcy niż jego starszy brat. Ze źródeł z epoki wynika, że otrzymał staranne wykształcenie, stosunkowo wcześnie wprowadzano go w arkana dyplomacji i sztukę dowodzenia wojskiem, władał językiem niemieckim i znał łacinę, z pewnością umiał też czytać, ale zapewne obca mu była sztuka pisania. I nie było w tym nic dziwnego, w owych czasach pisanie uznawano bowiem za rzemiosło, a więc rzecz niegodną władcy. Ponieważ Otton III, który przyrzekł oddać swoją siostrzenicę synowi Chrobrego, zmarł w 1002 roku, należało uzyskać zgodę na mariaż od panującego wówczas Henryka II. Ten zaaprobował plany matrymonialne swojego poprzednika, słusznie licząc, że zyska w ten sposób sojusznika w polskim władcy. Do ślubu Mieszka i Rychezy, bo właśnie tak miała na imię córka palatyna reńskiego Erenfrieda Ezzona i Matyldy, córki Ottona II, siostry zmarłego cesarza, doszło w 1013 roku. I chociaż para wydawała się wyjątkowo dobrana, nie było to szczęśliwe małżeństwo.
Wydaje się także, że Mieszko, mimo że pod względem wykształcenia i obycia zdecydowanie górował nad Chrobrym, miał kompleks niższości wobec swego sławnego ojca. I był gotów na wszystko, by udowodnić całemu światu, że jest godzien być jego następcą. Dlatego starał się wszelkimi sposobami zaimponować rodzicowi, decydując się na prawdziwie straceńcze misje i niebezpieczne kampanie wojenne. Oliwy do ognia dolewała także jego żona, ambitna Rycheza, która chciała być równorzędną partnerką dla swojego małżonka i mieć wpływ na losy państwa, co z kolei niezbyt podobało się Mieszkowi. W święta wielkanocne 1025 roku spełniło się w końcu marzenie Chrobrego, który zwieńczył swe skronie koroną królewską, koronując także swojego następcę oraz jego małżonkę, chociaż niewykluczone, że Mieszko i Rycheza zostali koronowani nieco później w tym samym roku, już po śmierci króla, który zmarł 17 czerwca 1025 roku.
Mogłoby się wydawać, że młody król stoi na czele wielkiego, dostatniego państwa, ale były to tylko pozory: kraj zaczął się rozpadać jeszcze za życia Bolesława, który na skutek politycznych błędów najpierw utracił władzę w Czechach, a potem Pomorze Zachodnie, bardzo ważne dla wymiany handlowej z Zachodem, przede wszystkim z cesarstwem. Nie udało mu się także utrzymać Moraw. Kiedy władzę obejmował Mieszko II, sytuacja finansowa państwa także nie była dobra, skoro król już w 1025 roku podjął decyzję o zaprzestaniu bicia monet. Na domiar złego świeżo upieczony władca zaledwie trzy lata po objęciu tronu zorganizował zbrojną wyprawę na Niemcy, a konkretnie na Saksonię, i nie był to jego pierwszy atak na te ziemie: już w 1015 roku poprowadził wojska Chrobrego przeciwko cesarzowi, a w trakcie tej wyprawy oblegał Miśnię. Jest to o tyle zaskakujące, że obroną miasta dowodził hrabia Herman, mąż Regelindy, siostry Mieszka. Zdaje się, że rodzeństwo nie darzyło się miłością, skoro w trakcie swojej drugiej wyprawy w 1028 roku Mieszko także ruszył na Miśnię. Wykazał się przy tym wyjątkową bezwzględnością, a nawet okrucieństwem, bo autor rocznika z Hildesheimu pisze, że polski władca „napadł ze swoim potężnym wojskiem zbójecko na wschodnie połacie Saksonii. Dokonawszy podpaleń i łupiestw, pomordował wielu mężów, pojmał wiele kobiet i uśmiercił niesłychanymi wprost mordami niezliczoną liczbę dzieci. On sam i jego ludzie, zaiste będący wspólnikami diabła, srożyli się niezwykłą surowością okrucieństwa w krajach chrześcijańskich, na oczach Boga”4. Mieszko okazał się zatem nieodrodnym synem swojego ojca, gdyż Bolesław także słynął z bezwzględności i okrucieństwa, wśród ówczesnych władców nie był pod tym względem wyjątkiem. Wręcz przeciwnie, śmiało można stwierdzić, że wpisywał się w średniowieczny model sprawowania władzy.
Ponieważ rajza Mieszka II nie miała żadnego politycznego uzasadnienia, możemy przypuszczać, że chciał on udowodnić całemu światu, a przede wszystkim krytykującym jego koronację Niemcom, że jest godzien być królem. Nie zdawał sobie jednak sprawy, jak wielki popełnia błąd, bo o ile wcześniej widziano w nim wyłącznie żałosnego uzurpatora, o tyle po najeździe na Saksonię uznano go za wcielenie diabła. A właśnie na takie potknięcie czekał Bezprym, który bynajmniej nie zamierzał rezygnować ze schedy po Bolesławie.
Bezprym, w przeciwieństwie do swoich młodszych braci, urodził się w czasach, kiedy Bolesław Chrobry był uważany za następcę tronu, ale jego pozycja była poważnie zagrożona za sprawą młodej żony Mieszka I, Ody, która dołożyła wszelkich starań, by zabezpieczyć schedę dla swoich synów, co jej się ostatecznie udało. W rezultacie Mieszko nie uwzględnił go nawet w dokumencie Dagome iudex, co zdaniem badaczy może oznaczać, że wydziedziczył swojego pierworodnego. Wydaje się jednak, że władca we wspomnianym dokumencie podzielił między swoich dwóch młodszych synów wyłącznie obszar stanowiący rdzeń jego państwa, a więc ziemie należące do Polan oraz terytoria najlepiej z nimi zintegrowane, Bolesławowi natomiast przypadła Małopolska. Chrobry nie miał zamiaru dzielić się z nikim władzą, dlatego po śmierci ojca w maju 992 roku błyskawicznie przystąpił do działania, skupiając pod swoim panowaniem całą ojcowiznę, a swoich przyrodnich braci oraz ich matkę po prostu wygnał z kraju.
Bezprym postanowił zatem pójść w jego ślady i odzyskać należny mu tron, chociaż zdawał sobie sprawę, że nawet razem z Ottonem, z którym sprzymierzył się przeciwko Mieszkowi, nie zdoła zagrozić bratu, dlatego postanowił poszukać sojuszników. I to ze znakomitym skutkiem, stosunkowo szybko zdobył bowiem grono sprzymierzeńców, wśród których nie brakowało wpływowych osób, w tym także hierarchów Kościoła. Kiedy Mieszko zorientował się, co się święci, postąpił tak samo jak niegdyś Bolesław Chrobry: wygnał obu braci z kraju. Jednak Bezprym nie dał za wygraną i wraz z Ottonem udał się na wschód, do Kijowa, by poszukać pomocy u księcia Jarosława Mądrego. Być może postąpił tak za radą ruskiej księżniczki Przecławy, młodszej siostry kijowskiego władcy, którą przed laty Bolesław Chrobry po zdobyciu Kijowa zgwałcił, a następnie uprowadził do Polski, by trzymać ją w charakterze nałożnicy, odwiedzając ją w alkowie znacznie częściej niż Odę, którą poślubił po śmierci Emnildy. Ale dumna ruska księżniczka tylko czekała na dogodny moment, by dokonać zemsty, dlatego podburzała synów swojego prześladowcy przeciwko prawowitemu władcy. Liczyła zapewne, że dzięki zaangażowaniu Jarosława w konflikt pomiędzy Mieszkiem a jego braćmi będzie mogła wreszcie wrócić do ojczyzny.
Tymczasem Bezprym mocno się rozczarował, Jarosław bowiem, zaangażowany w wojnę ze swoim bratem, nie miał zamiaru wdawać się w kolejny konflikt, i to poza granicami kraju, i chyba nie czuł się na siłach walczyć z następcą potężnego Chrobrego. Obu książąt wprawdzie nie odprawił, ale też ich nie rozpieszczał: zdaniem jednego z niemieckich kronikarzy przez rok polscy książęta wegetowali na Rusi, pozbawieni wsparcia ze strony kijowskiego władcy. Nawykły do czekania Bezprym był jednak cierpliwy i nie tracił nadziei.
Tymczasem Mieszko, pewny swojej pozycji na tronie, zaangażował się w kolejną wojnę z cesarstwem, znajdującym się wówczas pod panowaniem Konrada II. Niemiecki władca w 1031 roku najechał Polskę, odniósł zwycięstwo, zmuszając Mieszka II do oddania zagarniętych przez niego wcześniej Miśni i Łużyc. Na wieść o tym Bezprym zareagował błyskawicznie, postanawiając pozyskać cesarza dla swojej sprawy. Nie miał jednak zamiaru jechać do Niemiec osobiście, lecz wysłał tam w charakterze emisariusza młodszego brata Ottona, chrześniaka jednego z poprzedników Konrada II na cesarskim tronie. Poza tym najmłodszy syn Bolesława był rodzonym bratem wpływowej wówczas Regelindy, żony margrabiego Miśni, która miała z Mieszkiem rachunki do wyrównania. Wprawdzie rodzeństwo się nie znało, bo córka Chrobrego wyszła za mąż i opuściła rodzinny dom, gdy jej najmłodszy brat miał niespełna trzy lata, ale łączyły ich więzy krwi. Czas pokazał, że Bezprym nie mylił się w swoich rachubach, gdyż Regelinda interweniowała w sprawie pokrzywdzonego Ottona u żony cesarza, Gizeli, a ta miała silny wpływ na Konrada. W efekcie Otton wtajemniczył władcę w szczegóły planu uknutego wcześniej przez Bezpryma, który zakładał rozbiór ich kraju. Bezprym zamierzał namówić cesarza, by uderzył na Polskę wraz z kijowskim księciem i uderzeniem ze wschodu i z zachodu pokonał Mieszka II.
Konrad II dał się przekonać, a Bezprym w tym czasie pracował nad Jarosławem i w 1031 roku nasz kraj został zaatakowany jednocześnie ze wschodu i z zachodu. „Jarosław i Mścisław [jeden z braci księcia oraz Przecławy – I.K.] zebrali wojów mnogich, poszli na Lachów i zajęli Grody Czerwieńskie znowu, i spustoszyli ziemię lacką, i mnóstwo Lachów przywiedli, i rozdzielili ich. Jarosław osadził swoich nad Rosią, i są do dziś”5 – czytamy w ruskim latopisie Nestora. Mieszko, który był osłabiony wojną na Łużycach, nie miał siły, aby przeciwstawić się dwóm wrogim armiom, dlatego poszukał schronienia w Czechach, gdzie władał Udarlyk (Oldrzych), brat Jaromira i Bolesława III. Czeski władca nie przywitał jednak księcia z otwartymi ramionami, wręcz przeciwnie – nie dość, że wtrącił go do więzienia, to jeszcze… wykastrował. A władzę w Polsce przechwycił triumfujący Bezprym, który zapewne wkroczył do Wielkopolski na czele oddziału ruskich wojów.
Bezprym doskonale zdawał sobie sprawę, że władzę zawdzięcza wyłącznie interwencji sprzymierzonych armii, a przede wszystkim cesarzowi, dlatego nie zamierzał koronować się na króla. Wprawdzie Mieszko marnie egzystował w czeskim lochu, ale w kraju nadal przebywali zarówno żona obalonego monarchy, Rycheza, jak i jego najstarszy syn, Kazimierz Karol, i oboje byli solą w oku nowego władcy. Zapewne z chęcią wyprawiłby tę parę na tamten świat, ale wiedział, że jeżeli wprowadzi swój zamiar w czyn, zadrze nie tylko z najpotężniejszymi niemieckimi rodami, ale także z samym cesarzem. Z kolei Rycheza zapewne początkowo sprzyjała Bezprymowi, zwłaszcza że jej małżeństwo z Mieszkiem od dawna było fikcją, mimo że para doczekała się trójki dzieci, dwóch córek i syna. Niewykluczone, że liczyła na to, że jej szwagier uczyni swoim następcą Kazimierza Karola, ale ten się bynajmniej do tego nie kwapił. Zdaniem niektórych historyków Bezprym zamierzał przekazać tron swojemu synowi Romanowi, którego miał z nieznaną z imienia Rusinką.
I chociaż późniejsi historycy rzucali na Rychezę gromy za jej nielojalność wobec nieobecnego małżonka, trzeba przyznać, że nie miała innego wyjścia, jak tylko udawać sojuszniczkę nowego władcy. Nie mogła przecież zmontować odpowiednio silnego stronnictwa przeciw uzurpatorowi, bo jej szwagier wyciął w pień wszystkich zwolenników nieobecnego Mieszka. Trudno też było oczekiwać, że cesarz wyruszy jej z pomocą. Istniało również realne niebezpieczeństwo, że nowy władca wpadnie na genialny pomysł, by rozwieść ją z Mieszkiem i samemu wstąpić z nią w związek małżeński. Nie znaczy to oczywiście, że Bezprym zapałał uczuciem do szwagierki – taka decyzja byłaby wynikiem chłodnej, politycznej kalkulacji. Uzurpator mógł liczyć, że po takim wymuszonym ślubie, korzystając z pomocy jej potężnych krewnych, zwieńczy swe skronie koroną. A do tego Rycheza nie mogła dopuścić. Odczekawszy więc stosowny czas i zyskawszy zaufanie Bezpryma, królowa postanowiła wyjechać do swego kraju, namówiła też szwagra, by powierzył jej regalia koronne, które zamierzała przekazać cesarzowi w dowód uznania przez polskiego władcę cesarskiego prymatu. Swój zamiar wkrótce zrealizowała i wyjechała z Polski wraz z synem, wywożąc regalia. Przez wieki polscy historycy rzucali gromy na głowę Rychezy za wywiezienie z kraju insygniów, ale wbrew pozorom było to przemyślane posunięcie – regalia miały czekać w cesarskim skarbcu na znacznie godniejszego władcę niż uzurpator Bezprym: jej syna Kazimierza Karola.
Tymczasem nowy władca spełnił wprawdzie swoje marzenie i zdobył tron, ale sprawowanie rządów najwyraźniej go przerosło, zwłaszcza że w Polsce wybuchła wówczas rebelia pogańska, pociągając za sobą prześladowania chrześcijan. Zapewne Bezprym, wychowywany w wierze chrześcijańskiej, a nawet mający w swoim życiorysie pobyt w klasztorze, nie miał nic wspólnego z tymi zamieszkami, ale istnieje wersja, jakoby to on przewodził powstańcom. Prawdą natomiast jest, że wśród jego sojuszników przeważali poganie, których w ówczesnej Polsce nie brakowało. Nowa wiara, pomimo zabiegów Kościoła oraz Bolesława Chrobrego, stosującego surowe kary za nieprzestrzeganie postów i przykazań, przyjmowała się bowiem w naszym państwie wyjątkowo opornie. Poganami nadal byli: włościanie, średnie rycerstwo oraz przedstawiciele pomniejszych rodów. Jak się okazuje, wiara przodków odżyła wówczas na tyle, że na terenie Wrocławia zbudowano nawet pogańską świątynię.
Bezprym zasłużył na miano tyrana i despoty, a przynajmniej tak wynika z zapisków w niemieckich kronikach, a przecież niemieccy kronikarze, niedarzący bynajmniej sympatią jego poprzednika Mieszka II, powinni wypowiadać się o nowym władcy w samych superlatywach. A tymczasem jeden z nich napisał wręcz, że Bolesławowic, objąwszy władzę, dał przykład „najsroższej srogości swego tyraństwa”. Wprawdzie dziejopis nie precyzuje, na czym owa srogość polegała, ale możemy się domyślać, że Bezprym po prostu pozbywał się wszystkich domniemanych lub rzeczywistych stronników Mieszka. Co ciekawe, próżno szukać wzmianek o rozmiarze rozpętanych przez uzurpatora prześladowań, a dowodów na to nie dostarcza archeologia tylko genealogia. To właśnie specjaliści z tej dziedziny, badając korzenie najstarszych polskich rodów, zwrócili uwagę na zastanawiający fakt, że wszystkie rodziny, które liczyły się w dziejach naszego państwa, datują swój rodowód od połowy XI stulecia. A przecież logika nakazywałaby szukać ich korzeni, jeżeli nie w czasach Siemomysła, to przynajmniej Mieszka, a tymczasem z przeprowadzanych badań wynika, że w XII stuleciu, a więc sto lat po przejęciu władzy przez Bezpryma, trudno w ogóle mówić o istnieniu polskich elit. Stąd wniosek, że syn Chrobrego bezlitośnie wyciął w pień przedstawicieli możnych i wpływowych rodów, nie oszczędzając kobiet i dzieci, i zastąpił ich swoimi ludźmi, najprawdopodobniej przybyszami z północy, wikingami, których nie brakowało w armii Jarosława Mądrego.
Być może przebywając w Kijowie, postarał się o zwerbowanie odpowiednio licznego i bitnego oddziału. Wprawdzie z zapisów kronikarskich wynika, że nie miał na to funduszy, ale mógł przecież obiecać wojom bogactwa, które zapewni im jako udzielny władca. I słowa dotrzymał: jego skandynawscy poplecznicy otrzymali ziemie i majątki starych rodów, które wycięto w pień. Co więcej, ślady tych wydarzeń zachowały się w tradycji, a nawet imionach czy przydomkach przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Pieczętujący się Łabędziem rycerski ród Duninów wywodzi swoich przodków z Danii, a funkcjonujący w rodzinie przydomek Włost oznaczał człowieka bogatego. Zdaniem wielu historyków jest to swoista pamiątka po nagłym wzbogaceniu się protoplastów Duninów dzięki łupom zrabowanym zamordowanym stronnikom Mieszka II. Z kolei w rodzie Awdańców funkcjonowała legenda o tajemniczym skarbie, który stanowił podstawę ich fortuny. Najpewniej były to dobra należące do wymordowanych rodów. O skandynawskim pochodzeniu tej rodziny świadczy też imię noszone przez wielu jej przedstawicieli – Jaszczołd, spolszczona wersja skandynawskiego Askolda.
Wprawdzie za sprawą Bezpryma polska ziemia spłynęła krwią, ale rozmiar jego zbrodni był nieporównywalnie mniejszy niż ludobójstwa znane z historii, jak chociażby wymordowanie przez Mongołów 60 milionów Chińczyków w XIII stuleciu. Jak szacuje profesor Śliwiński, nasz bohater pozbawił życia około stu osób, ale musimy pamiętać, że ówczesne elity nie były zbyt liczne.
Bezprym nie czuł się zbyt pewnie na tronie, zwłaszcza że mimowolnie wyhodował sobie nowego wroga w osobie Ottona, młodszego przyrodniego brata. I trudno się dziwić, bo najmłodszy syn Bolesława Chrobrego musiał być bardzo rozczarowany postępowaniem nowego władcy, który nie miał zamiaru dopuścić go do rządów w państwie. Przydzielił mu wprawdzie jakieś terytoria, udzielając mglistej obietnicy uczynienia go następcą, z której nic konkretnego nie wynikało, zwłaszcza że identyczne przyrzeczenie złożył Rychezie, obiecując jej tron dla Kazimierza Karola. Bezprym jednak nie doceniał Ottona, który z sojusznika przedzierzgnął się w architekta opozycji przeciwko niemu. Co więcej, dokonał rzeczy pozornie niemożliwej, udało mu się bowiem sprzymierzyć z przebywającym nadal w czeskiej niewoli Mieszkiem. Teraz tylko należało zgromadzić odpowiednie siły militarne, a najlepiej pozyskać pomoc państw ościennych, a to nie było łatwym zadaniem. Z pomocą obu braciom przyszedł los: wiosną 1032 roku Bezprym został zamordowany przez swoich dworzan. Nie udało się ustalić miejsca jego pochówku, chociaż zapewne spoczywa w jednym z niezidentyfikowanych grobów w kościele grodowym znajdującym się na Ostrowie Lednickim, bowiem to właśnie tam znajdowała się jedna z pierwszych nekropolii władców Polski.
W efekcie poczynań Bezpryma imperium jego ojca ostatecznie upadło. Co więcej, Polska utraciła status królestwa, i to niemal na pół wieku.
Książę Władysław Herman, odrys ryciny z „Kroniki polskiej” Marcina Bielskiego z 1597 roku. Repr. Muzeum Narodowe w Warszawie
2.
Władysław Herman – nieudacznik na tronie
Władysław Herman nie ma dobrej prasy w polskiej historiografii, co więcej, jest zaliczany do najgorszych władców w dziejach naszego państwa. Na niekorzyść wypada jego porównanie z ojcem, Kazimierzem Odnowicielem, któremu udało się odbudować jedność terytorialną Polski, przywrócić struktury administracji państwowej i kościelnej po kryzysie monarchii wczesnopiastowskiej, a przede wszystkim – odbudować autorytet władzy zwierzchniej. Wprawdzie Kazimierz Odnowiciel nie koronował się na króla, ale uczynił to jego syn i następca na tronie, Bolesław Śmiały, zwany również Szczodrym. Ten ostatni dowiódł, że jest godny nosić imię swojego wielkiego pradziada, Bolesława Chrobrego, kontynuując odważną politykę pierwszego polskiego króla.
Tymczasem Władysław Herman w porównaniu do swego ojca i starszego brata wypada niezwykle blado, i to zarówno jako władca, jak i polityk. Paweł Jasienica w swoim dziele Polska Piastów boleje nad tym, że los obdarzył młodszego syna Kazimierza Odnowiciela nie tylko słabym zdrowiem, ale też miernym umysłem. I nie wystawia mu pochlebnej opinii, pisząc: „Władca popychadło w rękach swoich i obcych, człowiek pozbawiony zarówno talentu, jak i ambicji, skłonny tylko do intryg i podstępnych okrucieństw, ociężały i schorowany”6.
W przeciwieństwie do bohatera poprzedniego rozdziału Władysław Herman nie przyszedł na świat jako następca tronu – był drugim synem Kazimierza Odnowiciela i Marii Dobroniegi, którzy mieli jeszcze dwie córki, ale znamy imię tylko jednej – Świętosławy Swatawy, jak również dwóch synów, Mieszka oraz Ottona. Ci dwaj synowie nie odegrali żadnej roli w dziejach Polski, zwłaszcza że najmłodszy męski potomek Kazimierza Odnowiciela przeżył niespełna rok.
Z relacji Galla Anonima wynika, że Władysław, który przyszedł na świat pomiędzy 1042 a 1044 rokiem, od dziecka miał problemy ze zdrowiem – dziejopis nadmienia, iż władca był człowiekiem ociężałym i miał chore nogi, ale nie wspomina, czy owe dolegliwości trapiły go już w dzieciństwie bądź w młodości, czy zapadł na nie jako człowiek dojrzały. Wydaje się zresztą, że dorastał w cieniu starszego brata, rosłego, przebojowego i silnego jak tur Bolesława, możemy też przypuszczać, że stosunki między nimi nie były idealne. Prawdopodobnie Władysław otrzymał równie staranne wykształcenie jak następca tronu.
Historyków zastanawia również niezwykły dobór imion średniego syna Kazimierza Odnowiciela, wcześniej niespotykany w piastowskiej dynastii. I wbrew pozorom nie jest to błaha sprawa, gdyż w owych czasach kwestia imienia dla nowo narodzonego dziecka była bardzo istotna, wierzono bowiem, że może determinować całe jego życie. W imieniu, niczym w zaklęciu, zawarte były przymioty, którymi ten, który je otrzymał, miał się charakteryzować jako dorosły człowiek, a nadając potomkowi imię jego przodka, dziada czy pradziada, wierzono, że wraz z imieniem odziedziczy także jego cechy. Bolesław Chrobry otrzymał imię po swoim dziadku ze strony matki, Bolesławie Srogim z dynastii Przemyślidów, on zaś nadał swemu synowi imię Mieszko po dziadku, pierwszym ochrzczonym władcy Polski.
W dynastii piastowskiej popularne było też imię Otton, które stanowiło echo pielgrzymki Ottona III do Gniezna. Drugie imię Kazimierza Karola Odnowiciela było zapewne nadane na pamiątkę Karola Wielkiego, zastanawia natomiast wybór imienia Kazimierz, niespotykanego wcześniej w rodzie, które oznacza człowieka szanującego rozkazy. Ten, kto nosiłby takie imię, powinien przejść przez życie powolny rozkazom ojca. Dziwny wybór jak na imię dla udzielnego władcy. Być może rację mają ci, którzy imię Kazimierz interpretują jako „kazi mir”, a więc ten, co mąci pokój. Ich zdaniem zostało ono nadane chłopcu po to, by gdy dorośnie, podobnie jak jego przodek Bolesław, prowadził zwycięskie boje, przysparzając Polsce nowych ziem i chwały. Tylko dlaczego nie nazwano chłopca po prostu Bolesławem, jak nakazywałyby logika i rodzinna tradycja? Podobne wątpliwości dotyczą pierwszego imienia Władysława Hermana, średniego syna Kazimierza Odnowiciela, drugie bowiem otrzymał po swoim wuju, bracie królowej Rychezy, arcybiskupie Kolonii. Polski władca chciał mu się w ten sposób odwdzięczyć za militarną pomoc w postaci kilkuset wojów, na których czele mógł wrócić do Polski. A potem arcybiskup Herman wspierał siostrzeńca w odbudowie zniszczonych kościelnych struktur.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1.Kronika Thietmara, tłum., wstęp i przypisy M.Z. Jedlicki, Kraków 2005, ks. IV, r. 58, s. 84. [wróć]
2. Za: J. Besala, Wizje końca świata przez wieki, [na:] polityka.pl [online], dostępne w internecie: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1514324,1,wizje-konca-swiata-przez-wieki.read. [wróć]
3. Gall Anonim, Kronika polska, tłum. R. Grodecki, Wrocław 2003, s. 20. [wróć]
4. Za: K. Janicki, Polski najazd na Saksonię w 1028 roku. Dlaczego Mieszko II Lambert zaatakował Niemcy? [na:] wielkahistoria.pl [online], https://wielkahistoria.pl/polski-najazd-na-saksonie-w-1028-roku-dlaczego-mieszko-ii-lambert-zaatakowal-niemcy/ [wróć]
5. Za: S. Rosik, Mieszko II Lambert, [w:] Poczet polskich królów i książąt. Od Mieszka I do Władysława Laskonogiego, Wrocław 2006, s. 67. [wróć]
6. P. Jasienica, Polska Piastów, Warszawa 1979, s.78. [wróć]