Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Romanse, które wstrząsnęły historią Polski
Przypadki romansów, które rzuciły los wielu narodów i krajów na zupełnie inne tory, nieobce są i naszym dziejom. Być może to właśnie miłość legła u podstaw słynnego i do dziś dość tajemniczego konfliktu Bolesława Śmiałego z biskupem Stanisławem, który kosztował naszego króla utratę korony. Ambitna i obdarzona wyjątkowo wybujałym temperamentem cesarska córka Judyta, żona następcy Bolesława Śmiałego, wplątała się w romans z wszechwładnym Sieciechem, omal nie doprowadzając do przejęcia przez niego władzy.
Ostatni Jagiellon dla swojej wielkiej miłości Barbary Radziwiłłówny gotów był abdykować, a miłość Chmielnickiego do pięknej Heleny była iskrą, która rozpaliła pożogę powstania na Ukrainie. Przyjrzyjmy się zatem, w jaki sposób miłość ukształtowała część naszych dziejów.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 358
Projekt okładki i stron tytułowych: Agata Leman Konsultacja: Sylwia Łapka-Gołębiowska Redaktor prowadzący: Zofia Gawryś Redaktor merytoryczny i korekta: Janina Bożenna Łyszkowska Redaktor techniczny: Beata Jankowska
© Copyright by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2014 © Copyright by Iwona Kienzler, Warszawa 2014
Zapraszamy na stronywww.bellona.pl, www.ksiegarnia.bellona.pl
Dołącz do nas na Facebooku www.facebook.com/Wydawnictwo.Bellona
Wydawca: Bellona SA ul. Bema 87, 01-233 Warszawa Księgarnia i Dział Wysyłki: tel. 22 457 03 02, 22 457 03 06, 22 457 03 78 faks 22 652 27 01 e-mail: [email protected] www.bellona.pl
ISBN: 978-83-11-15383-7
Skład wersji elektronicznej [email protected]
awet ci historycy, którzy zajmują się popularyzowaniem historii z lubością powtarzają, że uczucia ludzkie nie miały nigdy najmniejszego wpływu na dzieje świata. Co więcej, niemal jak mantrę powtarzają, iż dla oceny władców czy innych osób publicznych, ich osobiste zamiłowania, ani stosunek do płci pięknej nie mają żadnego znaczenia. Tymczasem, często o losach państw decydowały nie tylko układy, wojny czy traktaty, ale także to, co działo się za zamkniętymi drzwiami sypialni władców. Co więcej, historia zna wiele przypadków romansów, które dosłownie rzuciły dzieje wielu narodów i krajów na zupełnie inne tory. Żyjący w XVII wieku francuski filozof i matematyk stwierdził wszak: „Gdyby nos Kleopatry był krótszy, inne byłyby losy świata”, nawiązując w ten sposób do związków tej egipskiej królowej z Juliuszem Cezarem oraz Markiem Antoniuszem i ich wpływów na losy Egiptu oraz imperium rzymskiego. Choć większość historyków i badaczy twierdzi, że największe znaczenie miał nie tyle nosek władczyni Egiptu, ale jej intelekt, to przecież faktem jest, że zarówno Cezar, jak i Marek Antoniusz stracili dla niej zupełnie głowę, a ambitna kobieta potrafiła niemalże okręcić ich wokół swego małego paluszka. Tej samej sztuczki próbowała zresztą z późniejszym następcą Cezara, Oktawianem, ale ten okazał się odporny na jej urodę. Kleopatra nie była ostatnią kobietą, której wdzięki wpłynęły na historię kraju, którym władali zakochani w niej mężczyźni. Wszak Chlodwig, władca Franków, przyjął chrześcijaństwo z miłości do Klotyldy. Król Francji, Henryk IV, padł ofiarą zamachu, kiedy jechał na spotkanie z kochanką, kochanka Ludwika XV, madame de Pompadour, praktycznie pełniła rolę ministra na jego dworze, a ponoć prawdziwą przyczyną kampanii włoskiej Napoleona było jego zauroczenie piękną panią de Castiglione…
Bywały też historie miłosne, które naprawdę wstrząsnęły historią, a przynajmniej poważnie zbulwersowały opinię publiczną. Wystarczy podać chociażby przykład króla Anglii Henryka VIII, który z miłości do kobiety zerwał z papiestwem, czy z nowszej historii – miłość króla Edwarda VIII do pani Simpson, która kosztowała go utratę korony. Zbulwersowani poddani niemal w przededniu wybuchu wojny wysłuchali wygłoszonego przez radio przemówienia monarchy, który mówił o swej kochance jako o kobiecie, bez której wsparcia nie wyobraża sobie ponoszenia ciężaru obowiązków związanych ze sprawowaniem władzy. Świat wciąż pamięta aferę ze stażystką z Białego Domu, Moniką Lewinsky i prezydenta Billa Clintona, zaklinającego się, że nie miał z nią romansu. Kiedy udowodniono mu kłamstwo, omal nie stracił swego stanowiska… David Petraeus, dyrektor CIA, za swój pozamałżeński romans zapłacił dymisją i upokorzeniem na oczach całego świata, bowiem wiadomość o jego słabości do znanej dziennikarki pojawiła się we wszystkich dziennikach telewizyjnych, gazetach i stronach internetowych na całym świecie.
A jak było w przypadku naszej rodzimej historii? Informacji o romansach wpływających na dzieje naszego kraju trudno szukać w podręcznikach historii, ale przyglądając się bliżej losom naszych władców znajdziemy interesujące historie miłosne, które w większym lub mniejszym stopniu miały wpływ na dzieje naszego państwa. Być może to właśnie miłość legła u podstaw słynnego i do dziś dość tajemniczego konfliktu Bolesława Śmiałego z biskupem Stanisławem, który kosztował naszego króla utratę korony. Ambitna i obdarzona wyjątkowo wybujałym temperamentem cesarska córka, Judyta, żona następcy Bolesława Śmiałego, wplątała się w romans z wszechwładnym Sieciechem omal nie doprowadzając do przejęcia przez niego władzy. Młodzieńcze uczucie, którym królowa Jadwiga Andegaweńska darzyła młodego Wilhelma, stało się przyczyną podważania przez Krzyżaków legalności władzy Jagiełły, natomiast czwarta żona tego króla, Zofia, musiała stanąć przed sądem oskarżona o zdradę… Co więcej, sam monarcha miał poważne wątpliwości co do swego ojcostwa w stosunku do najmłodszego syna, Kazimierza.
Ostatniego Jagiellona na tronie Polski tak dotkliwie ugodziła strzała Amora, że popadł w konflikt ze swymi poddanymi, a w końcu doprowadził do małżeństwa ze swoją wielką miłością Barbarą Radziwiłłówną, natomiast jeden z licznych romansów Jana Kazimierza doprowadził do wybuchu wojny. Ostatni król Polski, Stanisław August Poniatowski, zawdzięczał koronę miłości, a konkretnie – romansowi z wielką księżną Katarzyną, późniejszą carycą. Przyszłość miała jednak pokazać, że wszechwładna kobieta strąciła go z tronu równie łatwo, jak go na nim osadziła.
Jednak nie tylko królowie wpływali poprzez swoje związki na losy naszego kraju. Wszak u podłoża konfliktu Rzeczypospolitej z Kozakami leżała miłość Chmielnickiego do pięknej Heleny. Co prawda, uczucie i perturbacje z nim związane nie były bezpośrednią przyczyną wybuchu wojny, ale stało się ono przysłowiową kroplą, która wypełniła czarę. Czytając tę książkę poznamy losy miłosnych związków bulwersujących opinię publiczną, a więc małżeństwa, stojącego niemalże nad grobem, wielkiego hetmana Chodkiewicza, który poślubił dwudziestoletnią Annę Alojzę Ostrogską, skandal wywołany wydaniem pamiętnika pewnego francuskiego arystokraty, w którym jego autor ujawnia intymne sekrety swego romansu z cieszącą się wielkim szacunkiem Izabelą Czartoryską, a także losy najstarszego syna Izabeli, Adama Czartoryskiego, który miał nieszczęście zakochać się w żonie wielkiego księcia, za co omal nie zapłacił życiem. Historia wielkich romansów nie byłaby oczywiście pełna bez opowieści o Marii Walewskiej, która w swojej sypialni walczyła o powrót Polski na mapę Europy, jak również bez historii Joanny Grudzińskiej, morganatycznej żony wielkiego księcia Konstantego, który właśnie dla niej zrzekł się prawa do tytułu cara.
ról Polski, następca nieodżałowanego Bolesława Chrobrego, Mieszko II zamknął oczy na zawsze 10 lub 11 maja 1034 roku. Współczesny mu niemiecki kronikarz Wilpo, zanotował: „Mieszko, książę Polski, zszedł przedwczesną śmiercią, a wiara chrześcijańska tam przez jego poprzedników zaczęta i przez niego lepiej umocniona, upadła niestety, w sposób godny płaczu”[1]. Dziejopis, piszący za panowania dynastii salickiej, oczywiście popełnił błąd: Mieszko, jak wiadomo z lekcji historii był królem, a nie księciem Polski, ale litościwie spuśćmy na to zasłonę milczenia, wszak zdobywanie informacji w średniowieczu, kiedy umiejętność pisania posiadła jedynie elita intelektualna, było niebywale trudne. Jednak kronikarz nie mylił się co do losów państwa po śmierci Mieszka: kraj rzeczywiście ogarnęła rewolta, która choć miała podłoże społeczne, rozpętana została przez zwolenników starej wiary ojców i dziadów, bowiem wbrew temu co głosi współcześnie Kościół chrześcijaństwo na naszych ziemiach przyjmowało się z wielkimi oporami, a na nowe świątynie zastępujące miejsca kultów słowiańskich, swojskich, oswojonych bóstw patrzono nader niechętnie.
Zapewne na ową niechęć niemały wpływ miały metody wprowadzania chrześcijaństwa zastosowane przez Bolesława Chrobrego – syna księcia Mieszka I, pierwszego ochrzczonego władcy naszych ziem. Jeżeli wierzyć Gallowi Anonimowi (powód powątpiewania w wiarygodność jego relacji wyjaśniony zostanie w następnym rozdziale) władca był z Bolesława przedni, ale też i wyjątkowo okrutny. Jego okrucieństwo przejawiało się głównie w zapale do wprowadzania nowej wiary, którą krzewił uciekając się, delikatnie mówiąc, do kontrowersyjnych sposobów. Jak już wspomniano, wbrew temu, co powszechnie głoszą niektórzy, szczerze mówiąc niedouczeni, apologeci Kościoła, chrześcijaństwo w czasach Bolesława Chrobrego było religią młodą, obcą i często niezrozumiałą dla przyzwyczajonych do wielobóstwa polskich Słowian i przyjmowało się dosyć ciężko. W zasadzie nową wiarę wyznawał dwór i stosunkowo niewielka grupa możnych, niższe warstwy społeczeństwa wolały być wierne wierzeniom swych przodków. Raz po raz wybuchały w różnych częściach rozległego państwa bunty zwolenników powrotu wiary w stare, dobrze znane i ugruntowane w dawnej tradycji plemiennej bóstwa. Wiadomo, że pod koniec życia Bolesław krwawo stłumił pogański bunt, który nie tylko zagrażał młodemu Kościołowi nieokrzepłemu na ziemiach polskich i strukturom państwa, ale także mógł definitywnie storpedować plany związane z koronacją władcy.
W oczach ludzi żyjących w XX wieku to wszystko nie usprawiedliwia jednak metod, za pomocą których władca walczył o przestrzeganie postów czy zaniechanie pogańskich zwyczajów. Za nieprzestrzeganie postów groziła nie tylko chłosta, ale nawet wybijanie zębów. Chrobry kazał surowo karać cudzołożników: winnego złamania szóstego przykazania przybijano za mosznę do mostu. Jednak nie było to równoważne ze śmiercią, nieszczęśnik otrzymywał bowiem ostry nóż i mógł sam zdecydować, czy pozbawi się męskości, ale przeżyje, czy umrze na moście. Wszystkim czytelnikom, którzy zastanawiają się, dlaczego skazańca karano właśnie w tym miejscu, spieszę wyjaśnić, że średniowieczne mosty były wyjątkowo niebezpiecznymi konstrukcjami nawet w czasach znacznie późniejszych, od tych w których żył Bolesław Chrobry. Ludzie decydując się na taką przeprawę żegnali się nabożnie i modlili o bezpieczne przejście, a podróżni z głową na karku woleli korzystać z brodu. Echo niewiary w ich stabilność znaleźć można w nieco już zapomnianym porzekadle: „Widzi, że most a jedzie”. Umieszczenie skazanego na moście było więc dodatkową karą, gdyż niestabilna konstrukcja mogła się w każdej chwili zawalić, zwłaszcza gdy nieszczęśnik gwałtownie się poruszał, pogrążając go w odmętach rzecznych.
Niewierne i rozpustne kobiety karano równie dotkliwie, co skrupulatnie odnotował niemiecki kronikarz pisząc, iż w kraju Chrobrego: „jeśli kędy nierządnica się znalazła, tedy szpetną i okrutną karę na niej przez obcięcie części wstydliwej wymierzano, a ten wycinek na drzwiach domu był zawieszany”[2]. Czyli wycinano nieszczęsnej kobiecie łechtaczkę i przybijano ją do drzwi domu, w którym mieszkała. Oczywiście każdy mógł próbować dowieść swej niewinności, ale sposób, w który można było to uczynić, był nader bolesny. Otóż, kiedy dany delikwent wypierał się zdrady lub niemoralnego prowadzenia się, wsadzano rękę oskarżonego (lub oskarżonej) do… wrzącej wody, następnie oparzenie opatrywano i po kilku dniach sprawdzano – jeżeli ręka dobrze się goiła, oznaczało to, iż człowiek jest niewinny zarzucanych mu grzechów, jeżeli goiła się źle, przystępowano do wymierzenia wyżej opisanych kar. W ten sposób, jeżeli ktoś miał wyjątkowego pecha, nie tylko mógł stracić część organów intymnych, ale także rękę.
Jak łatwo się domyślić Bolesław, choć tak surowo karał cudzołożników, sam nie był wzorem małżeńskich cnót, o czym dość boleśnie przekonały się wszystkie jego kolejne żony, traktowane przez władcę dość instrumentalnie. Pierwsze dwie bezceremonialnie odesłał do domu, z bliżej nieznanych powodów, pomimo iż druga z małżonek, nieznana z imienia węgierska księżniczka, obdarzyła go synem – Bezprymem. Szczęśliwy związek udało mu się stworzyć dopiero z trzecią żoną – Emnildą, która wytrzymała u boku Bolesława trzydzieści lat i obdarzyła go pięciorgiem dzieci, w tym następcą tronu i bohaterem niniejszej opowieści – Mieszkiem Lambertem. Dokonała prawdziwego cudu, bowiem potrafiła utrzymać przy sobie Chrobrego, a kroniki nie odnotowują obecności innej kobiety w życiu władcy do momentu zgonu jego prawowitej małżonki. Najprawdopodobniej miała ugodowy charakter i była mądrą kobietą, gdyż wszyscy kronikarze, wraz z nieprzychylnym Chrobremu Thietmarem, wychwalają ją pod niebiosa.
Mieszko Lambert był z pewnością ukochanym dzieckiem Bolesława, a władca wiązał z nim wielkie, dodajmy: w pełni uzasadnione, nadzieje. Jak tylko mały książę wyrósł z pieluszek, jego ojciec przystąpił do wychowywania go w taki sposób, by w przyszłości mógł objąć władzę w państwie: dał mu staranne wykształcenie, wprowadzał w arkany dyplomacji, nauczył władać bronią, a przede wszystkim dowodzić wojskiem. A ponieważ Chrobry miał ambicję zwieńczenia swej skroni koroną królewską, którą umocnił w nim cesarz Otton III podczas sławnej wizyty w Gnieźnie, postanowił ożenić swego syna z siostrzenicą cesarską. Tak przynamniej ustalono na spotkaniu cesarza i naszego księcia. Było to bardzo ważne posunięcie, wywyższające pozycję Piastów jako dynastii, bowiem przez ewentualne małżeństwo Bolesławowica, Piastowie weszliby do rodziny cesarskiej, co byłoby olbrzymim awansem i zaszczytem, zważywszy na fakt, iż ojciec polskiego księcia, Mieszko I, nawet nie śmiał siedzieć w obecności niemieckiego margrafa‹1›. Co prawda Otton III, którego ambicją było zbudowanie silnego, uniwersalistycznego, chrześcijańskiego cesarstwa, zmarł w 1002 roku, a więc zaledwie dwa lata po gnieźnieńskim zjeździe, podczas którego symbolicznie ukoronował goszczącego go Piasta, ale Chrobry bynajmniej nie zrezygnował z planów, pomimo że wdał się w konflikt zbrojny z następcą Ottona III, Henrykiem II Świętym.
Nie będziemy się tu wgłębiać w przyczyny ani przebieg wojny, którą zakończyło zawarcie pokoju w Budziszynie w 1018 roku. Wcześniej w 1013 roku zawarto porozumienie w Messerburgu, którego gwarantem był ślub syna Chrobrego, Mieszka, z krewną cesarską, Rychezą Lotaryńską.
Kandydatka na żonę księcia była córką palatyna‹2› reńskiego Erenfrieda Ezzona oraz Matyldy, rodzonej siostry zmarłego cesarza i sojusznika Chrobrego, Ottona III. Przyszli państwo młodzi nie byli najszczęśliwsi z takiego obrotu sprawy: Rycheza, jako krewna cesarska, zapewne liczyła na lepszą partię niż potomek władcy tak młodego państwa jak ówczesna Polska, ale dziewcząt nikt wówczas nie pytał o zdanie w kwestii małżeństwa, natomiast Mieszko kochał inną kobietę. Co gorsza, zawarł z nią ślub. Nie było to sakramentalne małżeństwo pobłogosławione przez kapłana, ale związek zawarty według obyczaju słowiańskiego, co było powszechnie praktykowane w ówczesnej Polsce. Kościół, który jeszcze nie miał takiego wpływu na sumienia poddanych, jak w późniejszych epokach, zezwalał na takie praktyki wszystkim, z wyjątkiem koronowanych władców, którzy jako pomazańcy Boży, musieli zawierać śluby kościelne.
Wybranka następcy tronu miała na imię Dobrawa lub Dąbrówka. I to właściwie wszystko co o niej wiemy, nie wiadomo, kim byli jej rodzice, ani kiedy i gdzie poznała Bolesławowica. Co do jej wyglądu, zdani jesteśmy na domysły, ale w tym akurat nie ma nic dziwnego, bowiem ówcześni kronikarze nie zaprzątali sobie głowy opisem władców, a co dopiero ich żon czy konkubin.
Oczywiście, kiedy ojciec Mieszka postanowił ożenić swego syna z Rychezą, ten, rad nierad, posłuchał swego tatusia. Cóż zresztą miał do gadania? Związek małżeński z siostrzenicą cesarza Ottona III i wnuczką Ottona II był wielkim zaszczytem i z pewnością mógł ułatwić starania Chrobrego o koronę królewską. Bolesław nie przejmował się zbytnio małżeństwem syna, zawartym według obyczaju słowiańskiego, ponieważ, jak wiemy, sam w przeszłości odprawiał swoje żony, pozbywając się ich, gdy przestały mu być potrzebne, jak zbędnych przedmiotów. A poza tym, Dobrawa w oczach Kościoła była tylko nałożnicą, więc tym bardziej nie widział problemu. Problem jednak był i to niemały, gdyż Mieszko był zakochany w dziewczynie po uszy i nie zamierzał jej oddalać z dworu. Przeciwstawił się w tej kwestii ojcu, który w końcu machnął na to ręką, uznając, że ma na głowie znacznie większe problemy niż przejmowanie się miłosnymi fanaberiami synalka. Tak więc nadobna Dobrawa pozostała na dworze. Co więcej, książę krótko po swoim ślubie wydał ukochaną za dworzanina Rychezy Embricha i nadal utrzymywał z nią intymny związek, ku rozpaczy dumnej małżonki.
Jak łatwo się domyślić, małżeństwo Mieszka i poślubionej mu przed Bogiem Rychezy nie układało się, bowiem ambitna kobieta nie mogła pogodzić się z obecnością „tej drugiej”, w dodatku ewidentnie faworyzowanej przez męża. Na szczęście cesarska krewna miała oparcie w swoim teściu, Bolesławie Chrobrym i dopóki on żył, wiodła godny żywot małżonki następcy tronu. Małżeństwo jej i Mieszka zostało oczywiście skonsumowane i para doczekała się trojga dzieci: dwóch córek oraz syna. Dziadek był uszczęśliwiony, że jego ukochana synowa obdarzyła go wnukiem i dziedzicem korony, ale Mieszko wcale się nie cieszył z faktu jego urodzin. Miał już bowiem syna, który był znacznie bliższy jego sercu – zrodzonego ze związku z Dobrawą, Bolesława. To jego umyślił sobie w skrytości na następcę, dając mu imię wielkiego dziada. Chłopca urodzonego przez Rychezę nazwał Kazimierzem, co oznacza człowieka szanującego rozkazy, gdyż syn jego małżonki miał przejść przez życie powolny poleceniom swego ojca. Nie podobało się to jego ambitnej matce, która nadała mu drugie imię – Karol, podkreślające jego więzy z rodziną cesarską. Rycheza nie miała najmniejszych wątpliwości, kto jest prawowitym dziedzicem królestwa i zdanie to podzielał jej teść, wciąż potężny Chrobry.
Kiedy jednak stary król zmarł w 1025 roku, zdążywszy zwieńczyć swe skronie koroną, wydawało się, że jej plany legną w gruzach, gdyż Mieszko przywrócił oficjalnie do łask Dobrawę, a Kazimierza oddał do odległego francuskiego klasztoru, aby nie stanął na drodze do kariery swemu przyrodniemu bratu. A potem nastąpiła wielka katastrofa: władzę w Polsce przejął starszy przyrodni brat Mieszka, odtrącony przez Chrobrego, Bezprym, wsparty przez kniazia Jarosława Mądrego, biorącego przy okazji odwet za łupieżczą wyprawę Bolesława na Kijów. Rycheza, początkowo sprzyjająca Bezprymowi, miała wówczas poróżnić się z pasierbem, co skłoniło ją ostatecznie do podjęcia decyzji o wyjeździe do Niemiec. Wyjeżdżając, zabrała ze sobą insygnia królewskie i cały majątek. Tam do matki dołączył Kazimierz, który na wieść o perturbacjach w ojczyźnie opuścił klasztor, by towarzyszyć Rychezie, a potem czekał na możliwość powrotu do kraju.
Tymczasem sam Mieszko, pozbawiony oparcia i sojuszników, schronił się w pozornie przyjaznych mu Czechach. Niestety, nie czekało tam na niego nic dobrego. Zgodnie z relacją Galla Anonima: „Czesi schwytali [go – dop.I.K.] zdradziecko na wiecu i rzemieniami skrępowali mu genitalia tak, że nie mógł już płodzić [potomstwa – dop. I.K.], za to, że król Bolesław, jego ojciec, podobną im wyrządził krzywdę, oślepiwszy ich księcia, a swego wuja. Mieszko tedy powrócił wprawdzie z niewoli, lecz żony więcej nie zaznał[3]”. Dodajmy, że nie tylko żony, ale nawet konkubiny. Owo wydarzenie nie pozostało bez wpływu na zdrowie władcy, który odtąd miewał ponoć od czasu do czasu ataki obłędu. Inicjatorem wykastrowania Piasta był książę czeski Udarlyk, który w ten sposób chciał się zemścić na Mieszku za czyn Chrobrego, który swego czasu oślepił jego wuja – Bolesława Rudego. Zaiste, zemsta była perfidna. Pozbawienie wroga męskości w owych czasach było dla władcy nieomal wyrokiem śmierci cywilnej. Monarcha pozbawiony oczu, języka tudzież innych członków pozostawał w oczach poddanych nadal osobą godną czci i szacunku, ale władca wykastrowany tracił wszelką legitymację władzy.
Mieszko, wbrew temu, co czasem można wyczytać w opracowaniach dotyczących jego panowania, był nieodrodnym synem swego ojca i, mimo okaleczenia i hańby z tym związanej, odzyskał władzę po śmierci Bezpryma, co zakrawało nieomal na cud. Jeżeli wierzyć przekazom historycznym, rządy jego przyrodniego brata ostatecznie doprowadziły do zachwiania struktur państwowych i podważenia autorytetu władzy. Sam książę miał odznaczać się tak wielkim okrucieństwem, że wiosną 1032 roku, został zamordowany „przez swoich” jak podaje autor Roczników hildesheimskich, a wówczas do kraju mógł wrócić okaleczony Mieszko. Odzyskaną władzą cieszył się jedynie dwa lata, gdyż zmarł w 1034 roku, w wieku czterdziestu czterech lat, być może na skutek otrucia. Komuś mogły się nie podobać rządy kastrata.
Jak podaje większość podręczników historii, po śmierci Bolesławowica w naszym kraju zapanował czarny okres bezkrólewia, trwający do 1038 roku. Ale jest jeszcze jedna, alternatywna wersja wydarzeń popierana nawet przez część historyków: możliwe, że w owym czasie rządy przejął starszy syn Mieszka i jego nałożnicy lub, jak kto woli, żony w obyczaju słowiańskim, wspomniany wcześniej Bolesław. Jednak nie ma o nim najmniejszej wzmianki w żadnym szanującym się podręczniku historii z dość prostej przyczyny: jego imię skutecznie usunięto z wszelkich dokumentów historycznych, skazując Bolesława na zapomnienie. Miłośnicy historii starożytnego Egiptu, zwłaszcza ci kochający mroczne i tajemnicze historie, pamiętają zapewne losy faraona Echnatona, którego imię egipscy kapłani starali się wymazać usuwając wszelkie ślady po jego panowaniu. I podobnie jak w kraju nad Nilem, powodem takiej decyzji była religia. Bolesław bowiem splamił honor całej piastowskiej dynastii, gdyż syn Mieszka II miał czelność wrócić do religii swych przodków, czyli pogańskich wierzeń słowiańskich, a przy okazji stał się zaciekłym wrogiem Kościoła, dla którego na ziemi polskiej nastały dni grozy, apostata bowiem prześladował nową wiarę z wielką determinacją, zwalczając ją wszelkimi możliwymi metodami. Nic dziwnego, że jako nieprzejednany wróg chrześcijaństwa został też obdarzony przydomkiem Okrutny.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Przypisy:
1 Za: Mieszko II w: Ostrów Legnicki, na Zamki i warownie [online], dostępne w internecie: http://www.zamkipolskie.com/ostrow/ostrow.html
2 Za: Potęga Chrobrego [online], dostępne w internecie: http://www.piastowie.kei.pl/piast2/ptegach.htm.
3 Anonim tak zwany Gall, Kronika polska [online], dostępne w internecie: http://www.zswsucha.iap.pl/STREFA.
1 Margraf (inaczej margrabia) – zwierzchnik marchii w średniowieczu. Marchia to teren przygraniczny imperium karolińskiego, a potem Świętego Cesarstwa Rzymskiego, który miał formę struktury feudalno-wojskowej. Celem jej istnienia była ochrona ziem cesarstwa przed najazdami z zewnątrz. Tworzono je z reguły na wyjątkowo zagrożonych odcinkach granic.
2 Palatyn, inaczej komes pałacowy (łac. comes palatinus) – zarządca dworu królewskiego zastępujący władcę przy wydawaniu sądów. Tytuł ten nosili początkowo najwyżsi sądowi przedstawiciele niemieckich królów, później stał się tytułem niemieckich książąt feudalnych.