Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Urke Nachalnik to pseudonim literacki przedwojennego autora kryminałów pochodzenia żydowskiego, które właściwe nazwisko brzmiało Icek Boruch Farbarowicz. Za działalność przestępczą trafił na długie lata do więzienia, gdzie z powodzeniem przekuwał znajomość przestępczego półświatka na literaturę. Po wyjściu z więzienia postanowił bliżej związać się z literaturą. Do wybuchu wojny napisał kilka powieści sensacyjno-kryminalnych, m.in. „Gdyby nie kobiety”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 259
Urke Nachalnik
Gdyby nie kobiety
Warszawa 2020
Rozdział I
Gdy Krygier wybiegi z pokoju Janka w pensjonacie w Zakopanem, zatrzasnąwszy silnie drzwiami, Jankowi wydawało się, że coś się urwało w nim. Chciał zatrzymać go, ale Ada przeszkodziła mu w tym:
– Niech sobie idzie!... Ach, mój kochany, gdybyś wiedział prawdę...
Nie dokończyła. Zwiesiła tylko głowę, jakby się wstydziła powtórzyć, co wie.
Janek, z natury wybuchowy i porywczy, zawołał:
– Wyznaj mi prawdę! Dlaczego przy nim nie powiedziałaś wszystkiego?
– On mnie chciał...
– Czego chciał? – krzyknął Janek, chwytając kapelusz i palto. Był gotów ścigać Krygiera.
Ale Ada zręcznym ruchem zatarasowała sobą drogę:
– Zostaniesz tutaj! – zarzuciła mu na szyję ręce. – Zamknij okna i zaciągnij firanki...
Janek zapomniał teraz o Krygierze, o całym świście. Ada umiała go trzymać w swej mocy. Grała przy tym swoją rolę tak świetnie, że przebiegły Janek nie orientował się w niczym.
Naraz rozległ się dzwonek u drzwi.
– Kto to stuka? – przeraził się Janek.
Ada roześmiała się:
– Zapomniałeś, że na dziś zaprosiłam twoich kolegów na herbatkę.
Zapaliła światło i otworzyła drzwi. Do pokoju weszli Milczek i Antek, obładowani delikatesami.
Janek nie orientował się w sytuacji. Pamiętał, że Milczek i Antek umówili z nim i Krygierem spotkanie w Warszawie, a nie w pensjonacie w Zakopanem, gdzie się teraz znajdowali.
– Jak to? Przecież umówiliśmy spotkanie w Warszawie!? – denerwował się Janek.
– Przecież ty takie tu zostałeś...
– Nie mogłem jechać, ale Krygier na pewno opuścił Zakopane.
– Myśmy także nie mogli wyjechać. A Krygier zaczeka na nas w Warszawie. Nic mu się nie stanie.
Janek spoglądał podejrzliwie na przyjaciółkę i towarzyszy.
Ada spostrzegła oburzenie Janka i zawołała:
– To moja wina, że nie pojechali.
Odpowiedź Ady nie przyczyniła się do odprężenia sytuacji. Przeciwnie, Janek żywił do niej teraz jeszcze większą podejrzliwość.
– Za wiele mieszasz się do moich spraw – rzekł do Ady z wyrzutem w głosie.
– Skoro się oburzasz, powiem ci to, com ukrywała, dziś są moje urodziny! Dlatego zaprosiłam ich tutaj na dziś wieczór.
– Dlaczego ukrywałaś to przede mną? Byłbym ci kupił upominek, a noc spędzilibyśmy w eleganckim lokalu!
– Z tego powodu właśnie ci nie mówiłam o tym, bo po co kłuć frajerom oczy? Czy nie możemy się zabawić tu w pokoju? W lokalach jest duszno, pełno dymu. Nie znoszę atmosfery nocnych lokali.
Janek nie mógł nawet zrozumieć nagłej przemiany w nastroju Ady. Jak każdy zakochany przyjmował słowa przyjaciółki za dobrą monetę.
Wszyscy zasiedli do stołu. Janek nie spostrzegł, że Ada jest tego wieczora wyjątkowo podniecona i zaaferowana. Stale podchodziła do okna, by poprawić firanki pod pretekstem, że nie lubi, gdy sąsiedzi lub postronni zaglądają do jej pokoju. Janek tłumaczył zachowanie Ady uroczystą chwilą.
– Zbliż się do mnie – zawołał fanek podniosłym tonem. – Brzydko z mojej strony, żem dziś ci nie kupił upominku, ale jutro błąd ten będzie naprawiony: palce twoje ozdobię pięknymi brylantami.
W tym momencie Milczek, który rzadko się odzywał, oświadczył:
– Mam pomysł!
– Jaki pomysł? – zapytali wszyscy naraz.
– Pojechać we czwórkę do Warszawy i hulać tam przez dwa dni na całego.
– Mam lepszy pomysł! – zawołał Antek.
– Mój projekt jest najlepszy – przerwała dyskusję Ada. – Będziemy się tu bawić do rana. Na wszelkie eskapady jest już za późno! Nieprawdaż, najdroższy? – zwróciła się do Janka, rozpływając się w słodkim uśmiechu.
– Skoro tak sobie życzysz, będzie tak. Wiesz przecież, że nie lubię ci się przeciwstawiać.
Ada nalała kielichy szampana, które wszyscy wychylili jednym tchem.
– Do grobowej deski będziesz moją! – ucałował Janek Adę.
– I o mnie nie zapomnij! – zawołał Milczek, wręczając Adzie zegarek, wysadzony diamentami.
– Sto lat obyś nam królowała i jaśniała, jak dziś! – zawołał Antek, nakładając jej na rękę bransoletę złotą, upstrzoną brylancikami.
– A ja wam życzę, byście nie potrzebowali odtąd kraść i byście mieli wszystkiego pod dostatkiem.
– Piję za wasze zdrowie! – nalała Ada kielichy.
Pod wpływem wypitego wina, języki rozwiązały się zebranym. W pewnym momencie Ada odezwała się:
– Janku, wiedz o tym, że wnet przybędą tu goście, których zaprosiłam z okazji dzisiejszej uroczystości.
– Kogo zaprosiłaś? – znów obudziło się w Janku podejrzenie.
– Twoich przyjaciół: Bajgełe, „Zimną Kokotę” i trzech panów, moich znajomych z czasów pobytu zagranicą. Nie będziesz się na mnie gniewał?
– Kto by się na taką kochaną istotę mógł pogniewać? Ale sądzę, że już nie przyjdą. Druga po północy – rzekł Janek, spoglądając na zegar.
W tej chwili rozległ się ostry dzwonek u drzwi. Ada pobiegła do drzwi, by je otworzyć.
Głośny śmiech towarzyszył zatrzaśnięciu drzwi. Ada, wracając do stołu, ze śmiechem opowiadała, że pewien starszy jegomość dopytywał się o jakąś Janinę. Widać, przed nami mieszkała tu „wesoła” pani Janinka.
Trzej wspólnicy nie wiadomo dlaczego zamienili ze sobą spojrzenia, z których biła nieufność i podejrzliwość. Sami nie mogli wytłumaczyć dlaczego słowa Ady nie budziły w nich zaufania.
– Może zatelefonujemy do Warszawy, do Bajgełe, by dowiedzieć się, czy wyjechali – zaproponował Milczek.
– Nie, nie trzeba – rzuciła Ada. – Na pewno przyjadą.
Nastrój zmienił się. Radość ustąpiła miejsca ponurym rozmyślaniom, które każdy z nich na próżno starał się ukryć lub bagatelizować w duchu.
– Widzę, że się nudzicie – zawołała Ada i, chcąc polepszyć im humory, dodała: – Zagrajmy! Oto talia kart.
Ale nikt jakoś nie zdradził ochoty do gry.
– Co się z wami dziś dzieje? – nagabywała ich Ada – Nie poznaję was!
Ale wszyscy siedzieli w skupieniu, natężając słuch dla podchwycenia najmniejszego szmeru, dochodzącego z ulicy.
Naraz Janek wstał i zatopił wzrok w Adzie, która czuła, że zmienia się na twarzy pod wpływem jego przenikliwego spojrzenia. Serce zabiło jej silniej, a w mózgu huczało: „czyżby się połapał w komedii przeze mnie zaaranżowanej?” Postanowiła bronić się do ostatniej chwili, nawet gdyby została zdemaskowana.
– Janeczku – odezwała się – co ci jest? jesteś taki dziwny, a spoglądasz na mnie takimi oczyma, że mnie strach przejmuje. Może jesteś niezdrów?
Wypowiedziała te słowa z takim wzruszeniem i ciepłem, że nikt nie ważyłby się nawet wątpić w to, że ta kobieta jest zakochana w nim po uszy.
Janek nie odpowiedział Adzie. Natomiast spytał towarzyszy:
– Macie broń przy sobie?
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.