Hashimoto. Twoje cztery pory roku - Beata Abramczyk - ebook + audiobook

Hashimoto. Twoje cztery pory roku ebook

Beata Abramczyk

3,3

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Dziś pragnę Cię zaprosić w podróż przez cztery pory roku. Być może zainspiruje Cię ona do zrobienia czegoś dobrego dla siebie, a Twoje życie stanie się lepsze.

Obserwuj naturę i działaj zgodnie z jej rytmem. Zmiany wprowadzaj krok po kroku, dostosowując się do otoczenia. Matka natura wskaże Ci i nauczy Cię cyklicznych przeobrażeń, tak jak modyfikuje każdą z czterech pór roku: wiosnę, lato, jesień i zimę. W trakcie każdej z nich Twój organizm działa inaczej, inne są Twoje nastroje, potrzeby, odczucia i energia.

Jeśli jesteś gotowa na zmiany, podejmij wyzwanie, które pozwoli Ci ułożyć krok po kroku Twoją własną trasę do uzdrowienia. Przygotowałam dla Ciebie drogowskazy, które podpowiedzą Ci, w którą stronę podążać, by poprawić zdrowie i samopoczucie. Dzięki temu będziesz żyć pełnią radości, miłości i spokoju.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 129

Oceny
3,3 (6 ocen)
3
0
0
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
WeronikaUrb

Nie polecam

Same bzdury
00
Mammi4love

Z braku laku…

Nic nie wnosi do mojej wiedzy
00
QinBi

Z braku laku…

Ksiazka jest tak trochę o wszyskim i o niczym
00

Popularność




Hashimoto. Twoje cztery pory roku

Twoje światło, Twoja droga, Twoja miłość, Twoja radość, Twoja wdzięczność, Twój spokój. To wszystko zawarte w Twoim sercu. To wszystko, co Ci jest potrzebne, aby być naprawdę szczęśliwym. Bo w życiu nie chodzi o to, by posiadać, ale o to, by doświadczać.

Pisząc moją pierwszą książkę, nie miałam najmniejszego pojęcia, jak to jest. Wszystko było dla mnie nowe i nieznane. Muszę się przyznać, że była to niesamowita podróż. Podróż, która dla mnie – dzięki niebiosom i spotykanym na mojej drodze ludziom – zaznaczała się w codziennym życiu jako cuda. Kiedy egzemplarz książki Hashimoto. Droga do uzdrowienia siebie znalazł się w moich rękach, emocje były tak wielkie, że łzy leciały mi po policzkach jak grochy. Był to dzień moich urodzin. Dostałam prezent od losu, nieopisaną radość, ale także refleksję ogromnej pokory nad swoim życiem. Nad jego przemianą i rozwojem – do teraz i w przyszłości.

Przebudzenie

Przebudzenie

Moja droga rozwoju i przemiany była spowodowana chorobą.

Tak, choroba Hashimoto „powiedziała” mojemu organizmowi STOP. Nie było wyjścia, ponieważ niemal przestał funkcjonować i trzeba było się zastanowić, jakim życiem pragnę żyć. Czy takim, którego rytm będą wyznaczać wizyty u coraz to nowych lekarzy, czy życiem pełnym pasji, podróży, spotykania się z ludźmi i rozwoju.

Wybrałam to drugie.

Musiałam jednak zrobić rachunek sumienia i na koniec odpowiedzieć na jedno z najważniejszych dotychczas stawianych sobie pytań.

Czy jestem w stanie zmienić mój styl życia?

Jak z zabieganej, zapracowanej osoby w permanentnym stresie, źle się odżywiającej, mało dbającej o ruch mam przekształcić się w motyla, który będzie fruwać swobodnie, cieszyć się sobą i dawać tę radość innym? Dlaczego motyl?

Ponieważ choroba zaatakowała moją tarczycę. A ona ma kształt motyla.

Na pierwszych warsztatach z Agnieszką Maciąg, na sesji jogi na moim ramieniu przysiadł motyl. Od tamtej pory w moim życiu następowały niewiarygodne zmiany. Kiedy po dwóch latach przyjechałam na kolejne warsztaty z wydaną już moją pierwszą książką (z motylem na okładce) i podarowałam ją Agnieszce, nad nami unosiły się motyle.

Później Agnieszka opisała to na swoim blogu „Prawdziwa historia o dwóch kobietach, pewnej książce i kilku cudach…”(HTTPS://AGNIESZKAMACIAG.PL/PRAWDZIWA-HISTORIA-O-DWOCH-KOBIETACH-PEWNEJ-KSIAZCE-I-KILKU-CUDACH/).

Motyl, w swojej istocie tak lekki, piękny, dostojny, wolny, niezależny… Jego piękne barwne skrzydła dają tak wiele radości oczom, które na nie patrzą. Identyfikowany jest z nowym początkiem, wyzwoleniem. Często oznacza świadome przebudzenie, głębsze wejrzenie w naturę świata.

A co więcej, w języku starogreckim słowo psyche tłumaczone jest często na dwa sposoby: właśnie jako motyl lub jako dusza. Motyle pojawiają się w symbolice chrześcijańskiego malarstwa, gdy Bóg kładzie Adamowi na języku duszę, często przedstawianą jako motyle skrzydła. W romantyzmie wizerunki motyli umieszczano na grobach. Odzwierciedlały metamorfozę: od larwy, przez poczwarkę, do motyla, alegorii zmartwychwstania.

Również w mitologii greckiej przetrwała opowieść o Atenie, która na języku człowieka ulepionego przez Prometeusza kładzie motyla, darowując tym samym duszę.

Piękno motyla odczuwane jest jako coś unikatowego, niepowtarzalnego. Jak życie każdego z nas.

Moje dotychczasowe życie i moja przemiana były długim procesem, który trwa. Część mojej drogi opisałam w książce Hashimoto. Droga do uzdrowienia siebie. Co najważniejsze – nie była to tylko przemiana polegająca na nowej diecie i wprowadzeniu ruchu do swojego planu dnia. Przede wszystkim dotyczyła ona duszy i jej uleczenia. Jakże znamienne jest, że zarówno tarczyca, jak i dusza powiązane są z motylą symboliką! Musiałam przejść drogę, która leczyła moje ciało, abym mogła poczuć harmonię całością swej istoty.

Szukając własnej drogi do uzdrowienia, zagłębiałam się w teksty o medycynie konwencjonalnej i niekonwencjonalnej. Jakież było moje zdziwienie, że ta pierwsza ma mi do zaoferowania wyłącznie tabletki i… postępowanie choroby. Natomiast niekonwencjonalna stworzyła mi szansy na jej zatrzymanie.

Spojrzałam na mój problem inaczej. Czytałam, jak może mi pomóc medycyna chińska, ajurweda, akupunktura, refleksologia, dieta, zioła.

Dzięki jodze, medytacjom, mantrom, które wprowadziłam do swojego życia, mój organizm wzmacniał się od wewnątrz i zmieniał z dnia na dzień. I zmienia się do dziś.

Dzięki tym starym naukom, które leczą już od ponad pięciu tysięcy lat, jestem w stanie zmieniać siebie. W zgodzie z moją wiarą, w zgodzie ze sobą.

Po zagłębieniu się w literaturę i zastosowaniu wybranego planu dowiedziałam się, że tarczyca to gruczoł odpowiedzialny za artykułowanie emocji, za komunikację, autooczyszczenie. Umiejscowiona na wysokości piątej czakry pozwala wyrażać siebie. Jest głosem Boga, głosem prawdy.

To dlatego tak często – wskutek braku możliwości wypowiedzenia myśli i emocji – miewamy „ściśnięte gardło”. Lęk, jak ocenią nas inni, obawa przed tym, co powiedzą, jak nas odbiorą, czy nie skrytykują, blokuje nasz głos.

Tymczasem, kochane (teraz piszę do kobiet, bo hashimoto dotyka je znaczne częściej niż mężczyzn), niemoc wyrażania własnego zdania – w związkach, rodzinach – blokuje nasze emocje. Strach, że ktoś nie zrozumie, odejdzie od nas, zostawi, sprawia, że rezygnujemy z siebie. Z tego, jak chciałybyśmy żyć.

Zamykamy się wśród naszych marzeń, nierealnych światów, do których tylko my mamy dostęp. Przez to stajemy się sfrustrowane, zgorzkniałe – bo czujemy się samotne. Z nikim się sobą nie dzielimy. Lecz dopóki będzie osaczał nas lęk samotności, dopóki będziemy myślały, że najważniejszy jest ,,królewicz na białym koniu”, nigdy nie dowiemy się, jakie jesteśmy naprawdę.

Jak wielki skarb mamy. Tutaj, w świecie rzeczywistym.

Mamy siebie.

Ten skarb zrodził się z miłości, pożądania. Zrodził się by na każdym odcinku życia, które jest mu dane, w określonym czasie na ziemi odczuwać, być, oddychać. A także budować siebie i innych wokół. Tworzyć jedyną niepowtarzalną opowieść, złożoną z różnych scen. Jak klatka po klatce w filmie życia.

Ludzie – kobiety i mężczyźni – przychodzą na świat z zapisaną w nich historią przodków. Mówi o tym każdy nasz gen. W genach zapisane są cechy charakteru, temperament, talenty i zdolności, upodobanie do jedzenia, inteligencja, osobowość, uroda. Ale także predyspozycje do zapadania na różnego rodzaju choroby.

Aby z całej tej zapisanej historii czerpać tylko rzeczy najlepsze, każdy musi poznać samego siebie. By wiedzieć, jak chronić się przed ukrytymi złymi zapisami w naszych genach.

Rodzimy się nadzy i zagubieni. Pierwszą naszą czynnością po przyjściu na świat jest oddech. On pozostaje z nami do końca naszych dni. Oddychanie jest dla nas oczywiste i niezauważalne. Tymczasem jest najważniejszym darem od Boga. Dostajemy go, aby żyć.

Dostajemy również wspaniałą wiedzę wpisaną w nasze dusze – co jest dobre, a co złe. Co piękne, a co brzydkie. Jakie emocje nam służą, a jakie zabijają.

Natura udziela nam wielu wskazówek, ustawia drogowskazy, jak żyć. Jakimi drogami powinniśmy podążać, aby nasze życie trwało w harmonii z energią wszechświata i pierwotnej równowadze.

A my?

Czy korzystamy z tych dobrodziejstw, czy na drodze życia gubimy coraz bardziej i bardziej wewnętrzny instynkt zwany intuicją? Rozdajemy nasze największe skarby innym: rodzicom, partnerom, dzieciom, znajomym i nieznajomym, spotykanym tylko przez chwilę. To oni kształtują nasze życie, piszą jego scenariusz. A my – w poczuciu przynależności, obawie utraty pewnego komfortu – z dnia na dzień stajemy się jednym ze schematów, który zawieszony w rzeczywistości tak bardzo od nas odbiega.

Kiedy uświadomiłam sobie, że moja dieta i mój styl życia naprawdę wymagają ode mnie wielu zmian, z jednej strony byłam przerażona i zagubiona, ale z drugiej wiedziałam, że nie chcę się poddawać i chcę zawalczyć o siebie.

Największej zmiany wymagała moja głowa. A ściślej to, co miałam w niej zakodowane.

Ale jak dokonać tych zmian? I od czego zacząć?

Zacząć musicie, kochani, od siebie. Nie ma innej drogi. Ja pewnego dnia usiadłam w kuchni i zaczęłam rozmowę sama ze sobą. Szczera rozmowa ze sobą jest najważniejszym działaniem na właściwej drodze do przemiany.

Zadawałam sobie pytania.

Jaka jestem – jakie są moje ciało, umysł, dusza – dzisiaj?

W jakim punkcie życia się znajduję?

Co mnie dzisiaj buduje, a co niszczy?

Co sprawia, że czuję się szczęśliwa, a co, że nieszczęśliwa?

Co jest dla mnie ważne w życiu. Jak według mnie ma ono wyglądać za rok, pięć, dziesięć lat?

Jak chcę wykorzystać dany mi czas tu, na ziemi? Ten czas, który przemija, sekunda po sekundzie zamykając kolejne etapy mojego życia. Ten czas, który jest jeden, niepowtarzalny, darowany tylko nam – w określonych ramach. Jak chciałabym zaprojektować siebie na nowo?

Odpowiadałam cierpliwie i szczerze na każde.

Zrobiłam swoją mapę odporności i zdrowia, o której pisałam w mojej drugiej książce – ebooku Twoja mapa odporności, poznaj siebie na nowo. To właśnie w niej moi czytelnicy mogą znaleźć wspaniałe narzędzie do wykonania takiej osobistej mapy i biblioteczkę, do której można zawsze wrócić i sprawdzić, co tak naprawdę decyduje o naszej odporności, a przez to – o naszym zdrowiu.

Zaczęłam również spisywać w zeszycie wszystkie swoje marzenia, dążenia, pragnienia, tęsknoty, intencje. Jak ma wyglądać moje życie, co w nim ma gościć, a z czym chcę się pożegnać. Napisałam, jakie decyzje muszę podjąć, by wyglądało tak, jak je namalowałam słowami.

Napisałam wielkimi literami:

NIE CHCĘ BYĆ ZAGUBIONA. WIEM, KIM JESTEM I JAKĄ CHCĘ BYĆ. JAKA DROGA BĘDZIE MNIE BUDOWAĆ, JAKĄ CHCĘ IŚĆ I CZEGO CHCĘ DOŚWIADCZAĆ.

Podjęłam decyzję o zmianie siebie, która miała być zmianą mojego stylu życia. Ta zmiana nierozerwalnie łączyła się z pracą nad sobą i wiarą, że Źródło, z którego czerpię swoją siłę, jest ze mną zawsze i wspiera mnie swoją miłością, prawdą, pokojem.

Ale nie od razu wiedziałam, jak się do tego zabrać.

Siedząc tak w swojej kuchni i analizując, co powinnam w pierwszej kolejności zaplanować, zapisywałam coraz to nowe strony. I wyrzucałam je do kosza. Zmiana diety, rozkładu dnia, podejścia do różnych spraw były dla mnie tak wielkim wyzwaniem, że w pewnym momencie stwierdziłam, że nie będę miała co jeść, z niczym nie zdążę, zaniedbam najbliższych. A najgorsze było to, że nie posuwałam się ani o krok w tym, by czuć się lepiej i widzieć sens tego, co robię. No cóż, nikt mi nie dał gotowego przepisu na zmianę. Nikt nie powiedział, jak działać, aby nie czuć się osaczoną, znużoną i zniechęconą do wprowadzanych nowości. Trochę potrwało, zanim zrozumiałam, że nie da się tego procesu przyśpieszyć do prędkości światła. Ta ogromna zmiana powinna być wprowadzana krok po kroku, uważnie, z pełną świadomością i akceptacją.

W tym czasie nauczyłam się jednej z najważniejszych rzeczy: patrz na naturę i działaj zgodnie z nią. Zmiany wprowadzaj krok po kroku, tak jak zmienia się ona. To właśnie Matka Natura pokazuje nam i uczy cyklicznych zmian wokół. Zawarła je w czterech porach roku: wioś-nie, lecie, jesieni, zimie. W każdej z nich nasz organizm działa inaczej, każda z nich odpowiada za nasze inne nastroje, potrzeby, odczucia, za naszą energię.

Jak zagospodarować wyznaczany przez nie rok, aby wykorzystać go dla siebie – a przez to również dla innych – dobrze?

Dzisiaj chcę zaprosić was w podróż. Nieśpieszną i uważną podróż przez każdą z pór roku. Żebyście mogli zrobić coś dobrego dla siebie i znaleźli własną drogę do uzdrowienia.

Cztery pory roku z hashimoto to czas dany każdemu z nas, aby lepiej poznać siebie, zaopiekować się sobą. Wzrastać i stawać się coraz zdrowszymi.

Znacie już moje pasje: dietetyka, dietoterapia, refleksologia, joga, medytacja. To one nauczyły mnie, jak się zmieniać i jak pomagać innym w zmianie nawyków żywieniowych i budowaniu konsekwentnego planu dnia. Dnia, w którym znajdziecie czas na ruch, wyciszenie umysłu, medytację, dobrą kuchnię, sen i rozwój. Nauczycie się, jak konstruować przestrzenie odpowiednie do realizacji marzeń i planów. Ja piszę książki, prowadzę bloga, organizuję terapeutyczne warsztaty dla kobiet, mam firmę aap naya i sklepik internetowy, w którym znajdziecie stworzone przeze mnie dla was naturalne herbatki i kosmetyki. Mają nam pomóc spowolnić czas. To jest nasz czas w naszej podróży życia i naprawdę niewiele trzeba, aby nam służył, dostarczając chwil przyjemności w zabieganym świecie. Ta codzienna uważność, kiedy przygotowujemy herbatkę i otulamy się magią domowego spa, wprowadza do naszych umysłów wyciszenie i relaks. Regeneruje.

Największym darem, jaki możesz ofiarować swojemu JA, jest CZAS dla siebie.

Realizacja tych wszystkich marzeń, projektów łączy się nieodparcie ze zmianami całego stylu życia. Mnie prowadziła – i wciąż prowadzi – ku lepszemu zdrowiu i samopoczuciu. Ku wielkiemu spełnieniu.

Aby znaleźć drogę do uzdrowienia siebie, musimy być konsekwentni i mieć otwarte na zmianę serca, ciała i dusze. I ją akceptować. Iść przed siebie „pomimo”. Pomimo trudu, wyrzeczeń, opinii innych. Pomimo że nie od razu będzie wszystko piękne i kolorowe.

Cztery pory roku, dla każdego z nas przychodzą na różnym etapie życia.

Tak jak ta książka przyjdzie do każdego z was w innym czasie. Dzisiaj już wiem, że będzie to czas najbardziej odpowiedni właśnie dla was. Nic nie dzieje się bez przyczyny i wcale nie musi to być wiosna. Jakąkolwiek porą roku przyjdzie do was ta książka, uświadomi wam, że nadeszła chwila, aby wyruszyć w podróż. I właśnie ta pora roku najbardziej będzie was wspierać. Osadźcie się w niej, zatrzymajcie, rozejrzyjcie, aby nie przeoczyć niczego. W każdym momencie tej podróży jest czas na badania, bliskość z naturą, odpowiednią dietę, zmiany w kuchni, ruch, zaplanowany czas z rodziną i przyjaciółmi. Czas na zadbanie o ciało w domowym SPA, czas dla duszy. Czas pojawienia się w życiu afirmacji i wdzięczności. Nie trzeba czekać do wiosny, aby się obudzić do nowego życia. Wiosenną radość, letnią słoneczną energię, jesienną obfitość i zimową harmonię można mieć w sobie niezależnie od czasu i miejsca, w którym jest się obecnie.

Wkroczenie na własną drogę przemian to mnóstwo pytań, wątpliwości i rozterek. Jeśli jednak jesteście gotowi na zmiany, to zapraszam do podjęcia wyzwania, które pozwoli wam je ogarnąć krok po kroku. Do uzdrowienia siebie w zgodzie z czterema porami roku. Przed wami dni, które pozwolą wam być wolnymi, szczęśliwszymi i bardziej świadomymi siebie.

Pamiętajcie, że jest to wasza decyzja. Ja jej za was nie podejmę. Ponieważ jednak wiem, jak trudno iść samej, postanowiłam dostarczyć wam w tej książce drogowskazów. Wskażą wam, w którą stronę podążać ścieżką ku zdrowiu, spokojowi, radości, miłości.

Wiosna

Robimy miejsce na nowe

Robimy miejsce na nowe

Wiosna. Piękna Pani, co rozkwita pąkami. Przynosi oczyszczenie, radość, nadzieję.

Otulona białym kwieciem, cudną zielenią młodych liści, skropiona deszczem maluje w ciepłych promieniach słońca nowy, radosny, magiczny świat. Emanuje energią.

Ale przed rozkwitem ta Piękna Pani robi porządki. Roztapia resztki śniegu. Wiatrem oczyszcza pola i łąki z suchych liści i niepotrzebnych roślin. Deszczem zmywa zakurzone połacie ziemi. Słońcem coraz mocniej ogrzewa jej wnętrze.

Niestety, początki wiosny nie rozpieszczają nas jeszcze piękną aurą, choć pozwalają ufać w odrodzenie natury. Wiosna zachęca nas do porządków w domach, tymczasem często zapominamy o naszych organizmach, które – tak jak domy – potrzebują ich również. Często czujemy się w tym okresie pozbawieni mocnej energii. I nic dziwnego. Zimowa, zazwyczaj ciężka i tłusta, dieta, najczęściej pozbawiona warzyw i owoców, skutkuje brakiem witamin i minerałów. Krótkie zimowe dni nie zapewniają nam dostatecznej ilości słońca, co przekłada się na mniejszą wydajność organizmu i nasze nastroje. Nasza efektywność ruchowa również bywa zazwyczaj ograniczona. Częstsze przeziębienia i choroby osłabiają nasz układ odpornościowy, podczas gdy nadchodząca zmiana temperatur będzie wymagać od naszych organizmów wzmożonej pracy. Te wszystkie czynniki powinny skłonić nas do zrobienia wiosennych porządków – dla duszy i ciała. Tak jak wymiatamy zimowy kurz z domów, tak też powinniśmy przewietrzyć siebie po zimowej ociężałości.

Nasze ciało

Nasze ciało

Co tak naprawdę znaczy dla nas nasze ciało? Najczęściej, zwłaszcza my, kobiety, postrzegamy je jako coś niedoskonałego. Od najmłodszych lat oplata nas medialny kokon reklamowy, oceny innych, którzy uczą nas, jakie to ciało powinno być, jak powinno wyglądać, kiedy jest piękne, a kiedy nie. Poddajemy się wpojonym schematom, szukając doskonałości, nie akceptujemy siebie i popadamy we frustrację. Nie zwracamy uwagi na funkcjonalność ciała, zajmujemy się wyłącznie jego zewnętrzną otoczką.

Tymczasem ciało to nasz dom. I jak o każdy dom należy o nie dbać jak o całość. Kiedy przed domem panuje porządek, wszystko jest zadbane, lśniące i wypielęgnowane, oczekujemy tego samego w jego wnętrzu. Niestety, często pod tą wypieszczoną fasadą kryje się bałagan, nieład, chaos, niespójność.

Dlatego tak ważne jest spojrzenie na siebie w lustrze i dostrzeżenie nie tylko naszej zewnętrzności. Zastanowienie się nad ciałem – jako nad całością naszego istnienia.

Ciało „wewnętrzne” mówi do nas poprzez nasze samopoczucie, przez ból, gorączkę, dolegliwości, choroby. Mówi do nas przez wygląd naszej skóry, czy jest aksamitna, czy sucha, pomarszczona. Mówi przez włosy, ich blask, gęstość, kolor. Mówi przez oczy, ich światło lub jego brak.

Nasze ciało zbudowane jest z miliardów komórek, w których wytwarzana jest energia do tego, aby mogło istnieć. Bez energii wszelkie procesy kojarzące się ze słowem „życie”, takie jak oddychanie, ruch, mówienie, spanie, jedzenie czy myślenie, czytanie lub słyszenie, byłyby niemożliwe.

Ponadto wszystkie funkcje organizmu, czy je zauważamy, czy nie, potrzebują energii. Na przykład procesy metaboliczne wewnątrz poszczególnych komórek nie mogłyby zachodzić, gdyby nie zasilanie energetyczne.

Energia jest podstawą wszelkich struktur materialnych ciała i wszystkiego, co dotyczy jego anatomii. Ta energia jest naszym motorem, siłą życia. Powinniśmy umieć nią zarządzać.

Nasze ciała zazwyczaj zanieczyszczane są przez środowisko, złą dietę, nadmiar lekarstw, używki. Z pewnymi aspektami zanieczyszczeń trudno jest walczyć, ale świadomość, czym oddychamy, jaką wodę pijemy, jakie pożywienie kupujemy, sprawia, że jesteśmy w stanie nad tym choć w części zapanować.

Metale ciężkie we wdychanym powietrzu, pestycydy i inne szkodliwe nawozy w roślinach, polepszacze i żywność wysoko przetworzona, najczęściej o wysokiej kaloryczności, produkowana przemysłowo, wszechobecny bisfenol. Barwniki w pięknie opakowanych kosmetykach, które kuszą zapachem, reklamą, a sprzedają iluzję. Wiele z nich zawiera barwniki z węglowodorów aromatycznych, a te pozyskuje się z syntetycznej produkcji ropy naftowej. Ftalany, triklosan, dioksyny, Wszystko to niebezpieczne związki.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki