Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pierwszy tom nowej trzytomowej edycji – zweryfikowanej przez Autora i uzupełnionej po latach – bazującej na bestsellerowej książce Świat Maryjnych Objawień. Pierwszy tom otwiera objawienie Matki Bożej del Pilar z Saragossy z roku 40, a zamyka opowieść o Pani ze Zwierciadła – objawienie Najświętszej Maryi Panny, Wychowawczyni z Vallecorsy 1821 roku.
W tym tomie czytelnik znajdzie ponad 30 najsłynniejszych objawień, m. in. Matkę Boża Śnieżną (Rzym 352 rok), Matkę Bożą Szkaplerzną z Cambridge (1251 rok), Objawienia z Guadalupe (1531 r.) oraz maryjną cudowną interwencję w czasie bitwy pod Lepanto (1571 roku).
W nowej edycji specjalnej Autor przedstawił także – nieujęte we wcześniejszych wydaniach – dodatkowe objawienia:
* Madonna z kluczami, Poitiers, 1202. Objawienie z czasów okupacji Francji przez Anglików, w którym Maryja schowała klucze do bram miejskich Poitiers, aby zdrajca nie mógł wydać ich wrogom…
* Wokół misji Królestwa Maryi, Neapol, 1608, Objawienia Maryjne jezuity o. Giulia Mancinellego i wiele objawień pełnych światła, które miałymiejsce w XVII wieku w Polsce. Widzenia wyraźnie wskazywały, że Matka Boża pomaga narodowi polskiemu w podjęciu ważnej misji.
* Matka Boża Zastępująca nas przed Synem, Leżajsk, 1560. Tajemnicze i mało znane objawienia na skraju dawnej Puszczy Sandomierskiej, po których w Leżajsku wystawiono kościół pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny.
* Pani ze Zwierciadła, 1821. Maria de Mattias, przeglądając się w lustrze, zobaczyła w nim Maryję, która kazała jej pójść za sobą i Ją naśladować. Pod wpływem tego przeżycia Maria zakłada zgromadzenie Adoratorek Krwi Chrystusa, apostołujące do dziś na wszystkich kontynentach.
Prywatne objawienia mogą mieć charakter proroczy i być cenną pomocą w lepszym zrozumieniu i życiu Ewangelią w określonym czasie.- Benedykt XVI Verbum Domini (2010)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 296
Okładka, fotoedycja, obróbka zdjęć
Fahrenheit 451
Ilustracja na okładce
Fokasu Art/Freepik
Redakcja i korekta
Małgorzata Ablewska
Skład, łamanie wersji do druku
Gabriela Rzeszutek
Dyrektor wydawniczy
Maciej Marchewicz
Zdjęcia w tekście pochodzą z tomu Świat Maryjnych Objawień
z wyjatkiem: 135 Christophe.Finot/ Attribution ShareAlike 2.5/wikimedia commons; 135 Mario Vercellotti/ wikimedia commons; TwoWings/ Attribution ShareAlike 2.5/wikimedia commons; 143 PMRMaeyaert/Creative Commons Attribution – Partage dans les Mêmes Conditions 3.0/Wikimedia, 135 Christophe.Finot/ Attribution ShareAlike 2.5/wikimedia commons; 212 Janusz Pruchnik/ Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe/wikimedia; 214 Piotrus/GNU Free Documentation License/wikimedia, Olek Remesz (wiki-pl: Orem, commons: Orem), współpraca: Magdalena Żalińska/Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0/wikimedia; 220 archiwum Fahrenheit 451; 252 archiwum Fahrenheit 451; 254 wikimedia commons, Polona; 260 wikimedia commons, Fahrenheit 451; 302 Fraychero/Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International/wikimedia; 305 Luciano Tronati/ Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International/wikimedia; Fraychero/Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International/wikimedia;
ISBN 9788380799431
Wydanie pierwsze
Copyright © by Wincenty Łaszewski
Copyright © for Fronda PL, Sp. z o.o., Warszawa 2024
WydawcaFRONDA PL, Sp. z o. o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]
www.wydawnictwofronda.pl
www.facebook.com/FrondaWydawnictwo
www.twitter.com/Wyd_Fronda
Przygotowanie wersji elektronicznejEpubeum
zapraszam do lektury pierwszego tomu Historii objawień Maryjnych i do odkrycia piękna Bożego świata, do którego Pan daje nam niezwykły dostęp – przez Maryję, swoją Matkę. Wszystkie znajdujące się w tej książce opowieści mogą stać się obszarami, gdzie dotknie człowieka nadprzyrodzoność (jakie niezwykłe to doświadczenie!) – ze swym ciepłem i z głosem nadziei.
Nadprzyrodzoność jest wokół nas – to oczywista stała w historii. Ale ponieważ jest ona z Boga, posiada też Boże cechy – na tym świecie pozostaje ona dla nas zakryta i niewidoczna. Bóg to, co doczesne, i to, co wieczne, przedzielił grubą zasłoną.
Czasami jednak ją uchyla… Wtedy jednak nie tyle daje nam poznać siebie, ile pozwala nam poznać, kim my sami jesteśmy.
Najczęściej rozmawia z nami przez objawienia Maryjne, ukazując nam piękno człowieczeństwa, które ma się stać naszym udziałem. To właśnie objawienia Matki Najświętszej wśród najróżniejszych form Boskiej komunikacji z człowiekiem odgrywają w naszej historii pierwszorzędną rolę. Pozwalając spotkać się z Matką, dają nam sposobność do spotkania nas samych – takich, jakimi widzi nas niebo.
Może dlatego tak nas pociągają Maryjne wizje i Maryjne orędzia. Pomagają nam one wybrać Boga (co w dzisiejszym świecie jest niełatwe), dają też nadzieję. Opowiadają o tym, co zostało zapisane w Boskiej Księdze Dziejów jako rzecz nieodwołalna. Zapewniają, że Bóg czuwa nad historią i że to On zwycięży. Bóg zapewnia nas przez Maryję, iż na koniec zatriumfuje to, co w człowieku jest Jego obrazem – co czyste, święte, niepokalane, obce grzechowi.
✠
Maryja nie przestaje przychodzić do nas w objawieniach. Chociaż… słowo „przychodzi” nie jest właściwe. Maryja nie przychodzi; Ona tylko raz po raz ujawnia swą nieustanną obecność wśród nas.
Nie zawsze ukazuje się w ten sam sposób. Nie zawsze ścieg Jej objawień biegnie przez historię tak samo gęsto. Różne są czasy, różni też żyją w nich ludzie, którzy tworzą różne społeczności.
Stąd Maryjne objawienia nie są zawsze takie same.
Możemy mówić o czterech wielkich epokach objawień. O pierwszej z nich traktuje niniejsza książka.
Okres ten jest najdłuższy – ciekawe, że aż kilkanaście razy dłuższy niż następne objawieniowe epoki. Rozpoczyna się z chwilą Zesłania Ducha Świętego i przyjęcia przez Maryję roli Matki Kościoła i Opiekunki ludzkości. Z tą chwilą zaczynają się Jej nadprzyrodzone interwencje. Pierwsze (może było ich wiele) mają miejsce jeszcze za Jej życia na ziemi. Ich świadkami są na pewno hiszpańska Saragossa i galijskie Le Puy.
Czy to nas dziwi? Nie powinno. Skoro święci mają dar bilokacji, czy najświętsza z nich nie może mieć daru objawień?
Pierwsza objawieniowa epoka trwa dziewiętnaście długich stuleci i ma kilka charakterystycznych cech.
Na tym etapie istnienia Kościoła Maryja ukazuje się osobom, które są członkami lokalnych społeczności. Jakby Bóg miał nadzieję, że można przebudować struktury świata odgórnie: przez ukazanie się Maryi Niepokalanej opatowi albo królowi czy przez zaniesienie przekazanego wiarygodnemu świadkowi (osobie dorosłej) Maryjnego apelu do biskupa czy władz miasta.
Dlaczego tak wygląda pierwsza forma objawień? W tym czasie w strukturach społecznych wciąż jest miejsce na podjęcie apelu z nieba. Jakby na tym etapie historii można jeszcze było zmienić świat na Boże Królestwo za pomocą narzędzi tego świata – przez sprawujących władzę i decydujących o obrazie ludzkiej wspólnoty: przez królów, książęta, biskupów, burmistrzów.
Wizjonerami nie są tu dzieci. One pojawią się na scenie objawieni owej w drugiej epoce objawień – dopiero wówczas, gdy społeczeństwo zacznie żyć w tzw. grzechu strukturalnym. Czyli w czasach, kiedy łatwiej czynić zło niż dobro, łatwiej grzeszyć, niż być świętym, i łatwiej trafić do piekła, niż pójść do nieba. Wtedy ratunkiem dla świata okażą objawienia innego typu, przekazywane niewinnym dzieciom żyjącym poza strukturami zła.
Ale to jeszcze nie teraz.
Na razie Matka Boża przemawia do osób dorosłych – do pełnoprawnych i wiarygodnych członków społeczności.
Na razie nie przynosi żadnego orędzia kierowanego do całego świata. Jest Matką poszczególnych ludzi, Strażniczką lokalnych społeczności, Opiekunką narodów.
Na razie nie ukazuje się często. W pierwszej epoce liczba Jej objawień wykracza niewiele ponad pięćset. Jakby Maryja jeszcze nie musiała często interweniować, bo świat wciąż pozostaje chrześcijański.
Pierwszy typ objawień skończy się w grudniu 1830 roku objawieniem Cudownego Medalika. Zamknie się epoka, w której cywilizacja chrześcijańska mogła podnieść ludzkość wyżej – ku Bogu.
Za chwilę wszystko będzie inne.
Czy objawienia z epoki, kiedy grzech strukturalny nie opanował świata, mają nam coś do powiedzenia? Czy są w naszych czasach, jakże innych, wciąż aktualne? Tak, bo istotą tamtych objawień jest spotkanie z indywidualną osobą i dotknięcie jej serca. Dziś te dawne objawienia przemawiają do osoby Czytelnika, ujawniając mu swoją aktualność. Są też zaproszeniem, by umacniać i pogłębiać każdą wspólnotę, która pozostaje obca strukturom zła, która wciąż jest chrześcijańska. Zaczynając od swego nawrócenia i od umacniania własnej rodziny, możemy zacząć przebudowę świata. Objawienia pierwszej epoki dają nam do tego niezbędne, zawsze aktualne wskazówki.
Ta zmiana z niebożego na Boże mogła się dokonać w dawnych czasach, może i dzisiaj.
Do poznania pierwszych objawień Maryjnych skłania nas jeszcze pewna ważna przesłanka. To zastanawiające, ale dawne objawienia Matki Bożej nie były atakowane przez złego ducha. Jakby wówczas nie miał jeszcze tyle władzy w świecie co współcześnie.
Mamy więc kolejny wyróżnik tamtej epoki: szatan od Maryjnych objawień nie odciągał, nie zmieniał w nich akcentów, nie podważał ich wiarygodności. Oby to była prawda, że także dziś nie jest w stanie wejść i pomieszać wezwań, które rozlegają się w objawieniach, począwszy od Saragossy, a na La Vang kończąc.
Możemy być pewni, że słyszymy w nich czysty głos Maryi.
Objawienia liczone są dziś w dziesiątki tysięcy. Są wielobarwne, wsączane w życie świata przez filtry wielu kultur i języków. Przychodzą z przesłaniem prostym – jak słowo „nawrócenie”, i proroczym – jak zapowiedzi przyszłych wydarzeń opisywane zdaniami, z których każde zaczyna się od „jeśli”. Niosą z sobą tajemnicze przekazy, które stają się dla nas czytelne dopiero po tym, gdy zapowiedziany znak wejdzie w teraźniejszość, a po chwili zamieszka w przeszłości. Przekazują także prośby o użycie konkretnych narzędzi do wykucia drogi ocalenia w skale współczesnej historii.
Objawienia są pewnym wyłomem w zasadach, jakimi rządzi się świat od chwili wyjścia człowieka z raju, od dnia, w którym powstał mur oddzielający doczesność od wiecznego Królestwa, tak gruby, że światło przezeń nie przenika. A jednak raz po raz, dziś częściej i częściej, z ogarniającej wszystko światłości i świętości Boga przychodzi do nas Wysłannik, Pośrednik, Zwiastun. Boże miłosierdzie zawiesza na chwilę nadane przez siebie prawa natury, by oświecić człowieka. Wprawdzie – uczy Kościół – „nie należy się już spodziewać żadnego nowego objawienia publicznego przed chwalebnym ukazaniem się Pana naszego, Jezusa Chrystusa”, to jednak Bóg może udzielać ludziom objawień, w których odbija się Jego Objawienie, i zawiesić prawa, na mocy których śmiertelny człowiek nie ma dostępu do oglądu świata nadprzyrodzonego.
Dodajmy, że objawienia te nie są wcale nagrodą za wierne wypełnianie przykazań Ewangelii; przeciwnie, są one znakiem, że źle dzieje się wśród ludzi – tak bardzo źle, że ludzkość potrzebuje specjalnej pomocy z nieba. Są kluczem do poznania nadprzyrodzonego wymiaru świata i odkrycia drogi, która wiedzie w wieczność. To temat ważny dla każdego z nas, ale musi być oglądany przez nas ze środowiska Kościoła, inaczej zacierają się kryteria prawdy i fałszu, i łatwo nam, zamiast lekarstwa, sięgnąć po bezużyteczną miksturę, a nawet truciznę. Stąd czas na kilka wyjaśnień ocierających się o teologię.
Dla Kościoła objawienie jest jedno. Piszemy je z wielkiej litery i mówimy o treściach przyniesionych przez Jezusa Chrystusa, a datę graniczną stanowi śmierć ostatniego z Apostołów: św. Jana. Jest to tzw. Boże Objawienie, nieporównywalne w jakikolwiek sposób z licznymi, mającymi miejsce w historii, objawieniami Zbawiciela, jego Matki Maryi i świętych, które są jak światło odbijające się w odpryskach lustra. Boże Objawienie jest samym światłem, inne objawienia (jeśli są prawdziwe) są tylko ukazaniem tego światła w jakimś miejscu i czasie, jakimś konkretnym osobom w odbiciu zwierciadła. Kościół odsuwa od siebie daleko te dwa rodzaje objawień; czyni to nawet za pomocą słów. To Boże jest określane jako „revelatio”, inne to zaledwie „apparitio”. W pierwszym przypadku, zgodnie z terminem łacińskim, mamy do czynienia z „odkrywaniem i odsłanianiem Prawdy”, w drugim zaś ze „stawieniem się do pełnienia jakiegoś obowiązku”. Jeśli więc np. mówimy, że Maryja objawiła się dzieciom w Fatimie, to stawiła się w konkretnym miejscu i czasie po to, aby wypełnić jakieś zadanie zlecone Jej przez Boga. Objawienia takie (czasem odróżniane od Objawienia Bożego niezręcznym przymiotnikiem „prywatne”) wskazują na zjawienie się Wysłannika, który nie przynosi żadnego nowego objawienia, lecz przypomina i ukonkretnia dla danej epoki Objawienie, jakie Bóg przekazał raz jeden i na zawsze w Jezusie Chrystusie.
Stąd objawienia prywatne nie wnoszą nic nowego do tego, co Bóg już powiedział nam w Jezusie Chrystusie. Kryterium prawdziwości stanowi ich całkowita zgodność z Objawieniem. „Wołanie zawarte w orędziu Matki Bożej z Fatimy jest tak głęboko zakorzenione w Ewangelii i w całej Tradycji, że Kościół czuje, iż to orędzie nakłada na niego obowiązek wysłuchania go” – powiedział Jan Paweł II o objawieniach w Fatimie. Papieska definicja zgodności objawienia fatimskiego z treścią Pisma świętego i Tradycją odpowiada każdemu objawieniu, które Kościół uznał za prawdziwe. Wszystkie one są naglącym przypominaniem dróg Ewangelii zapominanych przez człowieka: wezwaniem do nawrócenia, modlitwy i czynienia pokuty za grzechy.
Krytyczna ocena objawień sprawia, że nie wszystkie są uznane za wiarygodne. Kościół jest bardzo ostrożny w ocenie wszelkich zjawisk nadprzyrodzonych, tym bardziej może nas zdumiewać, że potwierdza swym autorytetem prawdziwość niektórych objawień i zaprasza wiernych do wsłuchania się w zawarte w nich orędzie.
Z morza objawień zaczerpnęliśmy zaledwie garstkę. Oto pojawiły się przed nami nazwy i daty, cuda i znaki, przesłania i ostrzeżenia. Wybraliśmy sto najpiękniejszych i najważniejszych albo najbardziej inspirujących i może też kontrowersyjnych objawień Matki Bożej mających miejsce w całej historii, zawsze w jakiś sposób rozeznanych przez Kościół: przez pełną akceptację czy stwierdzenie, że w ich treści nie ma nic niezgodnego z nauką Kościoła, lub przez prosty fakt, że Kościół uczynił z miejsca objawień miejsce oficjalnego kultu, a na używane tam modlitwy dał swoją pieczęć akceptacji (imprimatur). Dopisanie kolejnych dziesiątek czy setek sprawiłoby tylko, że przed naszymi oczami ukazałby się większy obraz wypełniony tymi samymi elementami. Sto wystarczy. Albo któreś z nich przemówi do nas i przekona, albo nie. Jeżeli w stu opowieściach o może największym fenomenie nadprzyrodzonym nie znalazłoby się nic, co budzi w człowieku pewność istnienia nadnatury, to i setki tysięcy nie wyrwą go ze snu.
Według ostrożnych obliczeń, do drugiej połowy XX stulecia historia odnotowała nieco ponad tysiąc objawień, w tym więcej niż połowę stanowią szczegółowe i dobrze udokumentowane opisy. Najstarsze z nich zawierają w sobie elementy legend, co jednak nie tyle świadczy o ich nieprawdziwości, ile o ich popularności. Ludowe przekazy, rozpowszechniane ustnie, chętnie podejmują wysiłek ubrania faktów w dodatkowe ornamenty. Zdobią to, co się wydarzyło, ubarwiają i rozwijają fabułę, nie eliminują jednak tego, co w nich prawdziwe. Z biegiem lat opowiadanie przypomina coraz większą kulę śniegu, która, tocząc się przez czas, zbiera coraz to nowe ozdobniki i uzupełnienia. Do tego, by powstała, potrzebne jest jednak źródłowe cudowne zdarzenie, intrygujące, ważne, ciekawe dla słuchaczy, warte najpiękniejszych ozdób.
Szybko jednak same fakty zaczynają pełnić tę funkcję i opisy objawień stają się zapisami kronikarskimi.
Na początku – a ów początek jest długi, bo trwa osiemnaście wieków! – nie było wiele objawień. Jakby Bóg nie zmieniał zasady niekomunikowania światu swoich prawd inaczej niż przez wiarę. Zdarzały się wyjątki, były jednak nieliczne. W pierwszym tysiącleciu Bóg zdecydował się na objawieniową interwencję zaledwie czterdzieści sześć razy. W następnych dziewięciuset latach ich liczba wynosiła niecałe pięćset. Co może dziwić, owe wyjątki w regule wcale nie dotyczyły przełomowych momentów historii. Wiązały się ze zwykłymi, małymi wydarzeniami w życiu człowieka.
Pierwszy etap objawień liczy osiemnaście wieków. Objawienia są rozsiane rzadko, można odnieść wrażenie, że nie są istotnym elementem składowym historii innej niż lokalna. Ale i historia świata toczy się przede wszystkim na tym poziomie. Gdy zdarzają się objawienia, podkreślają – co zdaje się oczywiste – religijny wymiar ludzkich dziejów, a świadkami interwencji z nieba są zazwyczaj ludzie Kościoła. Matkę Bożą widzą biskupi, opaci, kapłani. Wizjonerami bywają też zakonnicy i zakonnice oraz oczywiście święci. Tylko sporadycznie jako wizjonerzy pojawiają się ludzie „ze świata”: nawet publiczni grzesznicy i ludzie z marginesu.
Na razie Maryja ukazuje się „w sprawach lokalnych” i „pobożnościowych”. Właściwie nigdy nie zajmuje się polityką. Jest tylko jeden wyjątek – są nim pierwsze objawienia poza Europą, w Guadalupe. Matka Boża nie zajmuje się też rysowaniem dalekiej przyszłości – znowu wyjątkiem jest objawienie pozaeuropejskie, w Quito. Zazwyczaj przychodzi po to, aby zachęcić do założenia nowych wspólnot zakonnych czy wskazać na nową formę pobożności. Inny powód ukazania się Matki Najświętszej to uzdrowienie chorego lub uczynienie jakiegoś cudu. Ten niebezpośrednio religijny przekaz ma być znakiem, który w lokalnym środowisku ożywi wiarę w Boga i miłość do Niego. Czasem niesie ocalenie przed nieszczęściem, strzeże przed szkodą, ratuje w potrzebie, wyzwala jeńców i niewolników. Wszystko to, by umocnić lokalną wspólnotę w życiu chrześcijańskim, utwierdzić ją w dobrych postanowieniach, rozpalić na nowo wiarę, przez pokutę nawrócić do Boga, zganić opieszałych czcicieli, zapewnić o swej pomocy w walkach duchowych (czasem nawet w zewnętrznych bitwach), mówić o nagrodzie za cnotliwe życie. Niekiedy celem objawienia jest wyrażenie swojego bólu z powodu popełnianych przez ludzi grzechów.
Dlaczego schemat pierwszej fazy objawień jest właśnie taki – inny niż powszechnie nam znany? Przypomina on regułę ukazaną w Ewangelii. Podczas działalności publicznej Jezus uzdrawiał, leczył, czynił cuda. Ale nie wszystkim przywracał zdrowie i nie wskrzeszał wszystkich zmarłych. Czynił to tylko raz po raz, pozostawiając znak – tak zdumiewający, że świadkowie opowiadali o nim coraz to nowym ludziom i niebawem jeden znak dotykał tysięcy. W pierwszej fazie objawień Maryjnych jest podobnie. Nieliczne objawienia były wydarzeniem, o którym opowiadano w coraz szerszych kręgach, i wkrótce to, co spotkało jednego człowieka, stawało się własnością dziesiątków tysięcy ludzi. Otrzymywali znak, że Bóg jest blisko i działa wśród nich. Wymiar indywidualny przesłania, owo zatroskanie Maryi o małe ludzkie sprawy, podkreślanie znaczenia życia religijnego, także pouczanie czy ratowanie przez Nią zdawałoby się przypadkowych ludzi – wszystko to było znakiem, że Bóg może wejść także w moje życie!
To piękne objawienia i bardzo nam bliskie. Bóg posyła z nieba swoją Matkę, by interweniować w codzienne ludzkie sprawy, by zmieniać po Bożemu lokalne środowiska: klasztor, wioskę, miasteczko i jego okolice. Czytamy opisy najstarszych objawień i odnajdujemy w nich siebie samych z naszymi problemami i potrzebą wsparcia…
Saragossa | 40 r.
Pierwsze objawienie Matki Bożej miało miejsce jeszcze za Jej ziemskiego życia. W hiszpańskiej Saragossie nie mamy do czynienia z darem bilokacji – Matka Najświętsza nie znalazła się jednocześnie w dwóch miejscach. To było objawienie. Jakby Maryja mieszkała już w niebie.
Wzmianka o pierwszym objawieniu Matki Bożej sięga czasów apostolskich, a dokładnie pierwszych lat po wydarzeniach paschalnych i po Zesłaniu Ducha Świętego. Uczniowie Jezusa rozeszli się już po świecie, by zgodnie z poleceniem Mistrza „głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu”. Jakub Apostoł, brat Jana, umiłowanego ucznia Jezusa, ruszył na tereny dzisiejszej Hiszpanii.
Nieudana misja Apostoła Jakuba
Misja św. Jakuba okazała się co najmniej trudna. Lud, któremu Apostoł głosił Dobrą Nowinę o Chrystusie, nie chciał go w ogóle słuchać. Przez lata Jakub nie ustawał w swoich wysiłkach, by zaprosić ludzi na drogę zbawienia. Na próżno.
Czyżby nawet najświętszy i wyposażony w łaski Apostoł okazywał się czasem bezradny wobec zatwardziałości grzeszników? Wygłoszenie takiego stwierdzenia byłoby jednakże fałszywym uproszczeniem! Polegałoby ono na zawężeniu perspektywy czasowej – oto bowiem działalność misyjna Jakuba wcale nie zakończyła się porażką! Jego ewangelizację Hiszpanii trzeba podzielić na dwa etapy. Pierwszy to rzeczywiście czas bezskutecznych wysiłków Apostoła. Jednak pierwszy etap wcale nie jest ostatnim. Albowiem kiedy człowiek zrobi wszystko, co w jego mocy, a swoją pracę bez reszty zawierzy Bogu, wcześniej czy później z nieba przychodzi pomoc. Czy nie tak było w życiu św. Dominika, na próżno nawracającego albigensów? Wiemy, że Dominik wciąż podejmował trud ewangelizacji wspartej postem i modlitwą, ale heretycy nie chcieli go słuchać. Wówczas objawiła mu się Matka Najświętsza i wskazała na skuteczny środek – różaniec. Z tą chwilą rozpoczął się drugi etap działalności św. Dominika – czas zbierania niezwykłych owoców.
Czyż nie tak było w życiu proboszcza parafii Notre Dame des Victoires w Paryżu, którego po czterech latach bezskutecznej pracy wsparła Matka Boża? Czy nie tak może być w naszym życiu?… Chociaż pomoc z nieba nie musi być tak widzialna, jak w przypadku św. Jakuba Apostoła.
Adoracja Madonny przedstawiona na chórze bazyliki w Saragossie
Pomoc z nieba
Drugi etap działalności misyjnej św. Jakuba zaczął się w roku 40, dokładnie 2 stycznia (inna wersja mówi o 12 października). Jeszcze przed chwilą Jakub Apostoł powątpiewał w sens podejmowanej przez siebie pracy ewangelizacyjnej i rozważał możliwość opuszczenia hiszpańskiej ziemi. Ile lat można spotykać się z obojętnością i nienawiścią? Nawet największa świętość i największa gorliwość mają swoje granice. Może nie ma ich tylko świętość najświętsza z najświętszych, ta, która mieszka w Niepokalanym Sercu Maryi, zawsze cierpliwym, zawsze gotowym nieść pomoc grzesznikom, umiejącym czekać nawet do ostatniej godziny życia. Tak, chyba tylko Matka Najświętsza umie do końca wyczekiwać owoców naszego nawrócenia.
Wnętrze bazyliki Matki Bożej na Kolumnie w Saragossie
Apostoł Jakub i jego towarzysze oddają cześć Maryi ukazującej się na jaspisowej kolumnie
Wywyższona Madonna
To zwykle właśnie ta Najcierpliwsza przychodzi z pomocą nam, którzy nie potrafimy być cierpliwi jak Bóg. To właśnie Ona ukazała się wątpiącemu Jakubowi, który zatopiony w modlitwie pytał Boga, co ma czynić.
Możemy sobie wyobrazić jego radość i zdumienie, gdy stanęła przed nim Ta, którą znał osobiście z czasów wędrowania z Jezusem po Judei i ziemi galilejskiej, którą podziwiał za wytrwanie w wierze w Wielki Piątek i Wielką Sobotę. Wiedział, że wiara całego Kościoła przetrwała w tamtych dniach tylko w sercu tej niezwykłej Kobiety. A potem uczył się od Niej modlitwy w Wieczerniku, modlitwy tak wielkiej, że w dniu Pięćdziesiątnicy otwarło się niebo i Bóg wylał na zebranych wokół Maryi swe wspaniałe dary. Teraz widzi tę samą Maryję w Hiszpanii!
Spotkanie miało miejsce nad brzegiem rzeki Ebro, w Saragossie. Maryja ukazała mu się na jaspisowym filarze jednej z rzymskich budowli. Otaczał Ją chór aniołów śpiewających na Jej cześć. To było objawienie kogoś, kto już zamieszkuje niebo!
Tak, Maryja żyła jeszcze na ziemi, ale już odbierała hołdy w niebie, już była jego niekoronowaną Królową. Niech nas to nie dziwi, przecież niebo i ziemia to nie są dwa odległe światy, które się z sobą nie kontaktują, nie przenikają, nie mają ze sobą nic wspólnego. Przypomnijmy sobie, co powtarzamy każdej niedzieli, wyznając uroczyście w naszym chrześcijańskim Credo: „Wierzę w świętych obcowanie”. Nie chodzi tu wcale o obcowanie świętych między sobą w niebie, lecz o ich obcowanie z nami! Chodzi o wstawiennictwo świętych! Chodzi o przenikanie się nieba i ziemi!
To dlatego mówi się, że Matka Najświętsza nigdy nas nie opuściła. To dlatego z taką łatwością raz po raz pojawia się między nami.
Staroruska legenda
Może znana jest nam piękna staroruska legenda, której bohaterem jest inny wielki Apostoł, św. Andrzej. Opowiada ona, jak po męczeńskiej śmierci ten uczeń Chrystusa był oprowadzany po niebie przez anioła. Przechadzając się po wspaniałościach wyżyn niebieskich, św. Andrzej szukał Maryi. Dlaczego? Ponieważ jak św. Jakub poznał Ją osobiście, a doświadczenie Jej niezwykłej świętości na zawsze odcisnęło na nim piętno. Nie mógł o Niej nie myśleć. Nie mógł Jej nie podziwiać. Nie mógł nie próbować Jej naśladować. Ona była mu Matką, Panią, Wzorem. Ona była Miejscem, gdzie Bóg był dostępny dla każdego. Kto się zbliżył do Maryi, temu Bóg hojnie dawał siebie.
Święty Andrzej rozgląda się, ale nigdzie nie widzi Maryi. Wreszcie pyta anioła: „Gdzie Ona jest?”. Nie musi rozwijać pytania ani uściślać, kim jest „Ona”. Anioł wie, że nowy mieszkaniec nieba tęskni za Matką Najświętszą. Z jego ust padają słowa: „Nie ma Jej tu. Ona wciąż pozostaje na ziemi, by osuszać łzy swoich płaczących dzieci”.
Obecność Maryi wśród nas jest namacalna. To codzienne potwierdzanie artykułu naszego wyznania wiary, mówiącego o świętych obcowaniu.
Pierwsze przesłanie
Maryja, ukazawszy się Apostołowi Jakubowi, przekazała światu swoje pierwsze niebieskie przesłanie. Zastanawiające, że zaczęła orędzie od polecenia, by w miejscu Jej objawienia wybudowano kaplicę.
Zbudowanie kaplicy to prośba nieodłączna od Maryjnych objawień. To życzenie pojawia się niemal zawsze (kilka wyjątków to objawienia w już postawionych świątyniach: na przykład Rue du Bac, Notre Dame des Victoires czy L’Île Bouchard). Jakby Matka Chrystusa chciała nam pokazać, że z woli Boga oddawana Jej cześć owocuje wylaniem na świat obfitej łaski i miłosierdzia. Prośba o postawienie kaplicy świadczy tylko o jednym: że Pan pragnie, aby Maryja była coraz bardziej znana i miłowana, że Ją uczynił pośredniczką naszego zbawienia.
Mamy więc prośbę o szerzenie kultu Maryjnego. W tym samym zdaniu Matka Najświętsza od razu dodaje, że mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego wkrótce się nawrócą. Czyżby to było nawrócenie „przez cześć oddawaną Matce Bożej”?
Wielki cud i wielka bazylika
Święty Jakub spełnił prośbę Maryi – wybudował kaplicę na Jej cześć. Była to pierwsza chrześcijańska świątynia poświęcona Matce Bożej. Matka Najświętsza natomiast dotrzymała swej obietnicy – Hiszpanie przyjęli wiarę w Jej Syna.
Dziś po Jakubowej kaplicy nie pozostał najmniejszy ślad. Ale w tym samym miejscu wznosi się wspaniała katedra, w której cześć odbiera Matka Boża na Filarze: piękna gotycka figura Maryi z Dzieciątkiem umieszczona na niewielkiej kolumnie.
Katedra powstała na początku XVII w. jako wyraz wdzięczności Hiszpanów za obecność Matki Bożej na ich ziemiach. Wprawdzie naród ten zawsze doznawał od Niej pomocy i pociechy, wielokrotnie ratowała go Ona w niebezpieczeństwach, ale cud, który wydarzył się w 1640 r., przerósł najśmielsze oczekiwania największych czcicieli Matki Bożej. Maryja okazała swoją moc, moc tak potężną, że nie uciekać się do Maryi i nie oddawać Jej hołdu byłoby dowodem szatańskiej głupoty.
Miguel Juan Pellicer miał dwadzieścia lat, gdy amputowano mu nogę. Dwa pierwsze lata kalectwa spędził w sanktuarium Matki Bożej na Filarze, gdzie obmywał swój kikut olejem z lamp palących się na cześć Matki Zbawiciela. W Wielkim Poście 1640 r. wrócił do rodzinnej wioski Calandy. W domu spał na sienniku w tej samej izbie, co matka i ojciec. W nocy z 29 na 30 marca matka spostrzegła, że spod koca wystają dwie nogi Miguela. Obudziła go, by przekonać się, że po dwóch latach i pięciu miesiącach od operacji jej syn odzyskał utraconą nogę!
Nikt nie miał wątpliwości, komu należy dziękować za cud. Tym bardziej że zaangażowane autorytety kościelne i medyczne potwierdziły, że dokonało się niewytłumaczalne niczym uzdrowienie. Spisano nawet zeznania świadków, którzy zakopali amputowaną nogę na miejscowym cmentarzu.
Ten cud sprawił, że Hiszpanie postanowili uczcić Matkę Najświętszą budowlą godną Jej wielkości i dobroci.
Dodajmy, że Nuestra Señora del Pilar raz po raz czyni wielkie cuda. Udowodniła swoją moc także w 1936 r., kiedy podczas wojny domowej w Hiszpanii zrzucono na Jej sanktuarium dwie bomby. Żadna z nich nie eksplodowała.
Modlitwa papieska
Dnia 6 listopada 1982 r. Saragossę odwiedził Ojciec Święty Jan Paweł II. W miejscu objawienia Matki Bożej odmówił modlitwę:
Najświętsza Dziewico del Pilar!
Pomnóż naszą wiarę,
umocnij nadzieję,
ożyw naszą miłość.
Przybądź z pomocą tym,
których spotykają nieszczęścia,
którym doskwiera samotność,
niewiedza, głód lub brak pracy.
Umocnij słabych w wierze.
Rozbudź u młodych
gotowość całkowitego oddania się Bogu.
Opiekuj się, o Maryjo,
po macierzyńsku tymi,
którzy Ciebie wzywają…
A my dodajmy: Pomóż nam uwierzyć w Twoje cuda, tak wielkie, że Pius XII wołał zdumiony: „Z trudem wierzymy naszym oczom, widząc cuda, jakich dokonuje Maryja!”.
Le Puy-en-Velay | 47r.
To zdumiewające: Matka Najświętsza żyła jeszcze w doczesności, a już rozpoczęła swój wielki orszak nadprzyrodzonych objawień. Zaczęła „zstępować z nieba”, otoczona aniołami, zanim została tam zabrana z duszą i ciałem. Cóż, u Boga wszystko jest możliwe – nawet coś tak po ludzku nielogicznego. Ale czy równie nielogiczne nie było poczęcie Jezusa w dziewiczym łonie Najświętszej Maryi Panny?
Iluż świętych Bóg obdarzył darem bilokacji – przenoszenia się w inne, nawet najodleglejsze zakątki ziemi, życia jakby w dwóch miejscach! Czy nie mógł dać swej Matce czegoś więcej i pozwolić, by raz po raz zamieszkiwała jednocześnie w trzech miejscach: tam, gdzie wiodła doczesne życie, tam, gdzie był Jej prawdziwy Dom, i tam, dokąd Bóg posyłał Ją z orędziem nadziei? Jeśli tak, to pierwszy szlak objawień wiódł z ziemi palestyńskiej, przez królestwo niebieskie, do konkretnego miejsca objawień: najpierw Saragossy, potem Le Puy-en-Velay. Po wniebowzięciu droga skróci się o pierwszy odcinek…
Jan Paweł II wołał do Maryi: „Stałaś przy Krzyżu swego Syna, słuchając w heroicznym posłuszeństwie wiary tego, co chce od Ciebie Bóg… I oto narodziłaś się pośród agonii Krzyża Chrystusowego jako nasza Matka! Od tej pory współdziałasz swą macierzyńską miłością w zrodzeniu i wychowaniu nas wszystkich”. Rzeczywiście, od tamtego dnia kolejne pokolenia potwierdzają zgodnym chórem: Maryja jest obecna wśród nas. Jest blisko. Jak Matka.
Notre Dame de France. Z Le Puy-en-Velay, najstarszego maryjnego miejsca Francji, Jezus w ramionach Maryi błogosławi kraj
Matka wśród dzieci
Doświadczał obecności Maryi krąg Apostołów, umacniany słowem Jej świadectwa, ubogacany Jej wiarą, wspierany potężną modlitwą. Maryja żyła pośród nich i otaczała macierzyńską troską Kościół swego Syna, potrzebujący Matki jak niemowlę. Wystarczy uchylić drzwi Wieczernika, by ujrzeć Maryję i krąg Apostołów przyłączających się do Jej modlitwy. Wystarczy zajrzeć do domu Jana, umiłowanego ucznia, by zobaczyć Matkę Najświętszą w otoczeniu pierwszych uczniów, uczących się od Niej wiary.
Maryjna opieka nad Kościołem zyskała niebawem nowy wymiar: objawień. Nie wiemy, ile było ich jeszcze za Jej życia na ziemi. Tradycja podaje, że pierwszym z nich cieszył się w 40 r. Jakub Większy w Saragossie. Matka Najświętsza przybyła do niego „drogą z nieba”, aby wesprzeć go w jego apostolskich wysiłkach mających na celu nawrócenie mieszkańców obecnej Hiszpanii.
Pierwszym wizjonerem był więc Apostoł. Myliłby się jednak ten, kto ograniczyłby te nadprzyrodzone spotkania do grona pierwszych Apostołów, biskupów czy prezbiterów. Według starożytnych przekazów siedem lat po objawieniu w Hiszpanii Matka Najświętsza ukazała się (wciąż jeszcze za życia doczesnego) zwykłej kobiecie. Znamy jej imię. To niejaka Villa. Wiemy o niej, że mieszkała w Le Puy-en-Velay i że była ciężko chora. Wiemy nawet coś więcej: że podobnych, potencjalnych miejsc manifestacji potęgi Matki Bożej było w pierwszym wieku wiele.
Oto otwiera się przed nami okno w naszą przeszłość i duchowe dziedzictwo! Zajrzyjmy przez nie w głąb pierwszych maryjnych doświadczeń ludzkości.
Jedna z wielu uroczystych procesji, które są znakiem żywego do dziś kultu Matki Bożej z Le Puy
Czarna Madonna z katedry w Le Puy-en-Velay. Najświętsza Panna, odziana w tradycyjny sposób w czerwoną szatę, ukazuje się jako Ta, która ma władzę nad życiem i śmiercią
Profetyczna wizja druidów?
Najsłynniejszym miejscem manifestacji opiekuńczej obecności Maryi jest chyba Chartres. To miasto, leżące w odległości 80 km od Paryża, szczyci się dziś jedną z najpiękniejszych katedr świata, która pozostaje dla nas wymownym testamentem, jaki pozostawili jej budowniczowie, natchnieni wiarą w Boga i miłością do Matki Najświętszej. Ale nie ci, którzy wznosili tę budowlę w XII i XIII w., byli pierwszymi czcicielami Maryi w tym rejonie Francji. Wiele wieków wcześniej upodobali sobie tę okolicę druidzi, kapłani celtyccy ludu Brytów i Galów. W tamtejszych gajach i grotach odprawiali oni pełne magii ryty. Według mistycznych legend już kilka wieków przed narodzeniem Chrystusa uważali oni Chartres za miejsce duchowej mocy, która emanowała z ziemi. Czcili ją w podziemnych grotach i przy źródle, które uważali za święte. To właśnie wokół niego usypali z ziemi wysoki wał, otoczyli go kamieniami i pokryli płaskim kamiennym dachem. W ten sposób przy źródle powstało sztuczne wzgórze, kryjące w sobie pomieszczenie uważane za niewyczerpane siedlisko energii. „Energetyczne” Chartres, które leżało w samym środku Galii, szybko stało się miejscem dorocznych spotkań druidów z całej ziemi galijskiej.
Dlaczego o tym opowiadamy? Otóż w pobliżu sanktuarium druidzi założyli szkołę, która niebawem stała się centrum rozpowszechniania „maryjnej” doktryny. Jedni mówią, że celtyccy kapłani odkryli tajemnicę Dziewicy Matki dzięki rozmyślaniom prowadzonym w owej szkole przez kolejne pokolenia mędrców. Inni opowiadają o profetycznej wizji, mającej uświadomić im zbliżanie się czasów, w których dla dobra wszystkich ludzi Dziewica porodzi Boskiego Syna. Jakakolwiek jest prawda, faktem pozostaje, że druidzi wyrzeźbili z pnia gruszy postać Madonny z Dzieciątkiem i umieścili ją w sanktuarium. Czcili ją jako Virgo Paritura: Dziewicę mającą porodzić. A działo się to w czasach, gdy do narodzenia Chrystusa pozostało jeszcze całe stulecie.
Minęły cztery wieki i w Chartres pojawili się pierwsi chrześcijanie. Kiedy ujrzeli poczerniałą ze starości figurę, czczoną na pogańskim ołtarzu, ze zdumieniem rozpoznali w niej wizerunek Matki Bożej. Stworzone przez Celtów sanktuarium nazwali Grotą Druidów, a wokół niej wznieśli kryptę. Dziś osłania ją wielka katedra – relikwiarz maryjnej groty.
„Maryjność” epoki przed Chrystusem
Czy dziwi nas, że jeszcze w epoce przedchrześcijańskiej poganie potrafili uznać wielkość Matki Bożej? Chyba nie, skoro tradycja opowiada nam o objawieniu, maryjnym w treści, którego dostąpił nie kto inny, ale sam prorok Eliasz. Będziemy o tym niebawem mówić. Teraz wspomnijmy tylko, że nie był to odosobniony przypadek. Wewnętrzna intuicja, którą Bóg związał z każdym ludzkim istnieniem, pozwalała przeczuć wielką tajemnicę Wcielenia: zstąpienia Boga na ziemię przez łono niewiasty w pełni świętej i całkowicie obcej grzechowi. Na dowód prawdy, że anima naturaliter mariana (dusza ludzka jest w sposób naturalny maryjna), możemy przytoczyć bliski naszym sercom, niemal współczesny fakt. Kiedy św. Maksymilian Kolbe zakładał w Japonii kolejny Niepokalanów, opowiedział mnichom buddyjskim o Maryi Niepokalanie Poczętej. Ci, zachwyceni usłyszaną prawdą, ogłosili, iż nikt nie może zostać członkiem ich klasztoru, jeśli nie będzie całym sercem miłował Niepokalanej. Przypomnijmy też, że słynna płacząca krwią figura Matki Bożej z Akity została wyrzeźbiona przez poganina: buddyjskiego mnicha, który poprzez to dzieło sztuki pragnął dać wyraz odkrytej w swoim sercu tajemnicy Matki Boga. W Akicie Maryja „zaakceptowała” pogańskie dzieło, sprawiając, że w roku 1973 stało się narzędziem objawień. W Chartres utożsamiła się z figurą wyrzeźbioną przez druidów, czyniąc ją z czasem przedmiotem kultu chrześcijańskiego – źródłem niezliczonych łask.
Pogański kult w Le Puy
Podobną historię ma Le Puy, kolejny wielki ośrodek pobożności maryjnej. Ta sama intuicja, która inspirowała druidów z Chartres, towarzyszyła ludowi zamieszkującemu wyżynę Velay w pobliżu wypiętrzającego się w niebo wulkanicznego szczytu góry Anis, leżącej w odległości 400 km na południe od stolicy Francji. Również to miejsce było święte od pokoleń. Także tu poganie oddawali hołd Wielkiej Matce, dając wyraz swej wielkiej intuicji wiary – że nadejdzie dzień, kiedy Bóg stanie się człowiekiem, a będzie synem Dziewicy, która Go porodzi. Miejscem kultu tej nieznanej jeszcze z imienia Matki Dziewicy był wierzchołek góry Anis i stojący tam wielki prehistoryczny kamień, który po 47 r. otrzymał miano Pierre des Fièvres – „skały gorączki”.
Chora pobożna wdowa
Minęło zaledwie kilka lat od przybycia chrześcijan na wyżynę Velay, gdy mogli dowiedzieć się z radością, że wraz z nimi zamieszkała tam ich niebieska Matka. Aby dać im namacalny dowód swojej obecności, Maryja posłużyła się chorą pobożną wdową o imieniu Villa, a jako miejsce swego kultu wybrała… pogański szczyt Wielkiej Matki.
Villa była osobą bardzo cierpiącą. Od długiego czasu trawiła ją wysoka gorączka, nie pozwalając spać, jeść, pracować. Był gorący, lipcowy dzień 47 r., kiedy tej obolałej kobiecie ukazała się Matka Najświętsza.
Objawienie było tak krótkie, jak lakoniczne są dokumenty próbujące opowiedzieć o tym, co się wówczas działo. Maryja stanęła przed chorą niewiastą, uśmiechnęła się zachęcająco i poleciła jej wspiąć się na górę Anis, a na jej wierzchołku położyć się na olbrzymiej skale. Poprosiła też, by zbudowano tam dla Niej kaplicę.
Villa posłuchała. Osłabiona chorobą, z trudem dotarła na szczyt i położyła się na kamieniu. Tam natychmiast zasnęła, by obudzić się w pełni zdrowia! Kiedy kobieta zeszła z góry, natychmiast powiadomiła o wszystkim biskupa, Grzegorza de Velay. W dniu 11 lipca udał się on na wierzchołek Anisu, by dokonać wizji lokalnej. Jakież było jego zdumienie, gdy spostrzegł, że ziemia jest tam pokryta śniegiem! Po chwili ujrzał, że z pobliskich zarośli wyskakuje jeleń i okrąża na jego oczach wielki wulkaniczny kamień, pozostawiając na śniegu ślady, które układały się w plan świątyni. Niebawem zbudowano tam kaplicę, a wznosząc ją, kierowano się wytycznymi nieba; kaplica od razu stała się miejscem kolejnych uzdrowień. Natomiast Le Puy-en-Velay zasłynęło z kilku jeszcze innych objawień. Najsłynniejsze datowane są na lata 1598 i 1609.
Nad Le Puy-en-Velay góruje kaplica św. Michała d’Aiguilhe
Siedemnastometrowa figura Madonny została umieszczona na wulkanicznym wzgórzu w 1860 r. w obecności 120 tys. pielgrzymów
Rzym | II w.
„Pasterz”, dzieło Hermasa, proroka i wizjonera, przez wieki zajmowało wyjątkowe miejsce w literaturze Kościoła. To jedno z pierwszych pism chrześcijańskich, powstałe między 130 a 150 r., przez długi czas było uważane za natchnione przez Ducha Świętego. Tytułowy Pasterz to Chrystus, ale nie On jeden poucza ludzi w wizjach oglądanych przez Hermasa. Jest też podeszła wiekiem Niewiasta.
Kim jest sędziwa Niewiasta? Możemy przypuszczać, że podobnie jak w innych pismach natchnionych, mamy tu do czynienia z podwójną figurą: ten sam obraz odnosi się jednocześnie do Kościoła i do Maryi. Wykorzystano to w tzw. Protoewangelii ogłaszającej nieprzyjaźń między szatanem a Niewiastą czy w dwunastym rozdziale Apokalipsy, gdzie Niewiasta walczy ze Smokiem.
Mamy pierwszą połowę II stulecia. Czyżbyśmy stanęli wobec pierwszej maryjnej wizji w historii Kościoła?
Kim jest autor tego niezwykłego dzieła? Nazywał się Hermas i był z urodzenia niewolnikiem. Został sprzedany rzymskiej chrześcijance o imieniu Rhode, ta zaś go wyzwoliła. Prawdopodobnie dzięki niej Hermas stał się chrześcijaninem. Jako człowiek wolny zajmował się handlem i rolnictwem, dochodząc do znacznego majątku. Ożenił się z kobietą kłótliwą, a jego dzieci zaparły się wiary podczas prześladowań. W tym samym czasie władze rzymskie skonfiskowały jego majątek. Te wydarzenia popchnęły Hermasa ku mistyce, która otworzyła go na szczególne doświadczenie: szereg wizji, w których rozmawiał z Chrystusem i tajemniczą sędziwą Niewiastą.
Hermas uważany jest za jednego z „proroków-charyzmatyków”, o których czytamy w jeszcze wcześniejszym dziele chrześcijańskim – w datowanym na koniec I w. Didache.
Katakumby Kaliksta pozostają do dziś miejscem kultu. Jedną z jego form jest procesja z pochodniami
Pustynia rzeźbiona rzeką
Oddajmy głos wizjonerowi. W drugiej księdze swego dzieła Hermas opisał pierwsze spotkanie z Niewiastą:
„Podczas podróży do Cumae, uwielbiając wspaniałość Bożego stworzenia i Jego potęgi, podczas tej wędrówki zasnąłem. I Duch, unosząc mnie poprzez bezdrożne rozłogi, przeniósł mnie na miejsce niedostępne dla ludzi. Teren ten był skalisty, podzielony przepaściami, z powodu wody. Kiedy wyszedłem na drugi brzeg rzeki, na równą polanę, ukląkłem i zacząłem się modlić do Pana Boga, wyznając wszystkie moje grzechy”.
Prolog wizji jest typowy dla doświadczeń wczesnochrześcijańskich mistyków. Jest miejsce odludne, samotnia, skalista pustynia. Może jednak dziwić, że jest na niej woda, która musiała być kiedyś potężna, skoro wyrzeźbiła w skałach przepaście. Czyżby było to nawiązanie do rzeki, która w wizji św. Jana Apostoła (czytamy o tym w jego Księdze Apokalipsy) ratowała Niewiastę ściganą na pustyni przez Smoka? Jeśli tak, mamy niezwykłe odniesienie do biblijnej pustyni, na której mieszkała apokaliptyczna Maryja-Kościół.
Najczęściej Maryja przedstawiona jest w katakumbach jako Matka Dzieciątka lub Dziewica Orantka
Fresk z katakumb Pryscylii przedstawiający kobietę modlącą się w postawie „Orantki” – z rękoma uniesionymi ku niebu, z którego oczekuje pomocy
„Skażesz mnie?”
W tym miejscu naznaczonym walką demona z dziewiczą Matką życia wiecznego (jest nią zarówno Maryja, jak i Kościół) Hermas pada na kolana i przez uznanie swej grzeszności otwiera się na obecność Boga. I rzeczywiście, dostępuje łaski niezwykłego widzenia. Ukazuje się mu Niewiasta, która doskonale go zna. Zna jego serce.
„Podczas, gdy tak się modliłem, otworzyły się niebiosa i ujrzałem kobietę (…), która przywitała mnie z niebios, mówiąc: «Dzień dobry, Hermasie».
I patrząc na nią, powiedziałem do niej: «Pani, co tu robisz?». Wtedy ona powiedziała do mnie: «Byłam wzięta tu, aby przedstawić ci twoją winę, że zgrzeszyłeś przed Panem»”.
Niewiasta została posłana do Hermasa z misją od Boga. Ma uświadomić mu jego grzechy, aby mógł się nawrócić i wejść na drogę zbawienia. Nie przyszła, by karać i potępiać, ale by ratować. To kolejny element schematu, którego obecność zaznacza się w kolejnych wiekach i który dostrzegamy po dziś dzień. Maryja chroni przed karą, uśmierza sprawiedliwość, wyjednuje miłosierdzie, wciąż i mimo wszystko daje człowiekowi (ludzkości) kolejną szansę. Jest Matką…
Bo oto czytamy: „Powiedziałem do niej: «Skażesz mnie teraz?». «Nie, nie tak – powiedziała – ale posłuchaj słów, które mam ci do powiedzenia. Pan Bóg, który przebywa w niebiosach, który z niczego stworzył wszystko, który powiększył i pomnożył wszystko dla dobra Kościoła świętego, On gniewa się na ciebie, bo zgrzeszyłeś przeciwko mnie»”.
W tym momencie po raz pierwszy podwójna figura staje się oczywista. Niewiasta mówi o Kościele jako czymś innym niż Ona sama. Trudno, by słowa te mówiła Niewiasta-Kościół. Gdyby tak było, mówiłaby raczej o „powiększeniu i pomnożeniu dla jej dobra”.
Do Hermasa przemawia nie Kościół, który jest podobny do Maryi, ale Maryja, do której podobny jest Kościół.
Grzech, który dotknął Niewiastę
Wróćmy jednak do pasjonującej lektury wczesnochrześcijańskiego tekstu. Czytamy dalej, że Hermas odpowiedział Niewieście pytaniem: „Zgrzeszyłem przeciw tobie? W jaki sposób? Czyżbym kiedykolwiek powiedział niewłaściwe słowo do ciebie? (…) Jak możesz fałszywie oskarżać mnie, Niewiasto, o niegodziwość i nieczystość?”.
Komentatorzy podkreślają, że nie chodzi tu oczywiście o grzech pożądliwości cielesnej, ale o grzech „pychy żywota”. Hermas w tym czasie nie był jeszcze tak uduchowiony, „aby rozumieć, że jest pełen pożądliwości doczesnych”. Może nas to dziwić, skoro czytamy, że jest już po próbach wiary, które przeszedł zwycięsko, a nawet po pierwszych doświadczeniach mistycznych. I on wciąż jest przesycony pychą tego świata? Jaki więc był wcześniej? Jacy jesteśmy my?
Wróćmy do lektury Pasterza.
„Ze śmiechem powiedziała do mnie: «Nieczyste pragnienie wstąpiło do serca twego. Nie sądzisz, że złem jest dla męża sprawiedliwego jak nieczyste pragnienie wstąpi do jego serca? W samej rzeczy jest to grzech i to niemały – powiedziała kobieta. – Bo sprawiedliwy mąż powinien mieć sprawiedliwe zamiary. Jeśli zamiary jego są sprawiedliwe, to w niebiosach jest on sławny za swoją niezachwianość i taki człowiek z łatwością uzyska aprobatę Bożą we wszystkim, czego się podejmie. Ale ci, którzy mają nieczyste zamiary, w swoich sercach popadają w niewolę i zagrożenie śmierci, szczególnie ci, którzy szukają chwały w pracy i bogactwach, a nie są gorliwi w sprawach dotyczących rzeczy przyszłych»”.
Niewiasta zwraca się do Hermasa, ale Jej objawienie jest skierowane do wszystkich chrześcijan. To dlatego Pasterz był tak popularny i ceniony w pierwszych wiekach Kościoła. Ostatnie przywołane słowa pokazują, że ma też wiele do powiedzenia współcześnie, gdy ludzie „szukają chwały w pracy i bogactwach, a nie są gorliwi w sprawach dotyczących rzeczy przyszłych”.
O takich Maryja-Kościół mówi:
„Te dusze powinny tego żałować, widząc, że nie mają nadziei, bo porzuciły samych siebie i życie. Ale ty módl się do Boga, a On oczyści ciebie z twoich grzechów i grzechów twego całego domu, i także wszystkich świętych”.
Z tą wypowiedzią kończy się pierwsze objawienie.
Białe krzesło
Po otrzymanej wizji Hermas zastanawiał się: „Jeśli ten grzech świadczy przeciwko mnie, to jak mogę być zbawiony? I jak mogę przebłagać Boga za moje grzechy w takiej pełni? Albo jakimi słowami mogę przebłagać Boga, aby był dla mnie łaskawy?”.
Rozważał, zastanawiał się, medytował i modlił się. Wtedy dostąpił łaski drugiego spotkania.
„Gdy rozważałem to wszystko w moim sercu, ujrzałem przed sobą wielkie białe krzesło ze śnieżnobiałego drzewa”. Możemy się domyślać, że jest to przenośny tron, na którym usiądzie ktoś mający wielką władzę. Tak było rzeczywiście.
„I ta kobieta usiadła sama i pozdrowiła mnie: «Dzień dobry, Hermasie». Wtedy głęboko zasmucony, płacząc odpowiedziałem: «Dzień dobry, Pani».
I powiedziała do mnie: «Dlaczego jesteś taki ponury, Hermasie, przecież jesteś zawsze cierpliwy, opanowany i zawsze uśmiechnięty? Czemu wygląd twój jest tak przygnębiony i daleki od radości?». Powiedziałem jej: «Ponieważ tak doskonała Pani powiedziała, że zgrzeszyłem przeciw Niej»”.
Ale Niewiasta zaczęła tłumaczyć, że Bogu nie podoba się jego nienawrócona rodzina. „Chodzi o to, abyś nawrócił twoją rodzinę, która dopuszcza się złego przeciw Panu Bogu i przeciw wam, rodzicom. Bo z powodu miłości dla dzieci nie napominasz swej rodziny, ale cierpisz, trwożąc się, że ulegnie zepsuciu. Dlatego Pan Bóg gniewa się na ciebie. Ale Bóg oczyści wszystkie wasze przeszłe grzechy, których dopuściła się twoja rodzina, z powodu których ty uległeś zepsuciu, według wypowiedzianego tu słowa”.
Niewiasta mówi dalej: „Przeogromne Miłosierdzie Boże ma litość nad tobą i nad twoją rodziną, wzmocni was i utwierdzi ku Jego chwale. Nie bądź więc nierozważny, ale miej odwagę i wzmocnij twą rodzinę. Bo tak jak kowal uderzając młotem kształtuje to, co chce utworzyć, tak samo sprawiedliwy człowiek rozprawia się i pokonuje codziennie powtarzające się zło. Nie ustawaj w napominaniu twoich dzieci, bo ja wiem, że jak one nawrócą się z całego serca, to będą zapisane w księdze życia wraz ze wszystkimi świętymi”.
Czytająca Niewiasta
Wizja rozwija się dalej. Kiedy bowiem Niewiasta skończyła wypowiadać te słowa, dodała: „Zechcesz słuchać mnie, jak będę czytać?”. Gdy Hermas skwapliwie przytaknął, Niewiasta ogłosiła: „Bądź uważny i słuchaj wspaniałości Bożych”. Zaczęła czytać księgę, która nie była Jej autorstwa! Ogłaszała magnalia Dei – wielkie sprawy Boże. Mówiła słowa, które były słowami samego Boga. Nie Jej!
Księga zapowiadała rzeczy straszne, na końcu jednak słowa „były stosowne dla nas i łagodne”. Tylko je zapamiętał wizjoner. Oto one:
„Pan Bóg Zastępów za sprawą swej niewidocznej wszechmocy i za sprawą swej mądrości stworzył świat i dzięki swym chwalebnym zamiarom dostojnie przyodział i za sprawą swego Słowa ustanowił niebiosa i ziemię w pośród wód. I za sprawą swej mądrości i opatrzności uformował swój święty Kościół, który też pobłogosławił. On usunął niebiosa, góry i pagórki, i morza i wszystko wyrównał dla swoich wybranych, aby uiścić obietnicę, którą złożył, pełną wielkiej chwały i radości, jeśli oni dotrzymają komunii Bożej, którą otrzymali w głębokiej wierze”.
Po skończonej lekturze wywiązała się rozmowa:
„Przyjemnie było ci słuchać mego czytania?” – spytała Niewiasta.
Odpowiedział Jej: „Pani, te ostatnie słowa były przyjemne, ale te poprzednie były trudne i twarde”.
Usłyszał w odpowiedzi: „Te ostatnie słowa były dla sprawiedliwych, a te poprzednie były dla pogan i buntowników”.
Gdy Niewiasta odchodziła, „uśmiechnęła się i powiedziała: «Stań na wysokości zadania, Hermasie»”.
Mała książka do przepisania
Rok później Hermas ma drugie widzenie Niewiasty. Okazuje się, że czytana mu wcześniej treść księgi ma zostać przekazana innym chrześcijanom.
„Byłem w drodze do Cumae w tym samym sezonie co przeszłego roku i przypomniałem sobie wizje z zeszłego roku podczas wędrówki; i ponownie Duch przeniósł mnie w to samo miejsce co zeszłego roku.
Kiedy się znalazłem na miejscu, upadłem na kolana i zacząłem się modlić, wielbiąc Jego Imię, bo uznał mnie za godnego i objawił mi moje minione grzechy.
Kiedy się podniosłem z modlitwy, oto ujrzałem przed sobą starszą kobietę, którą też widziałem zeszłego roku, chodzącą i czytającą małą książkę. I powiedziała do mnie: «Czy możesz przekazać te rzeczy wybranym Bożym?». Powiedziałem jej: «Pani, nie mogę sobie przypomnieć, było tego tak dużo; ale daj mi tę małą książkę, abym sobie zrobił kopię». «Weź – powiedziała – ale dopilnuj, abyś mi ją oddał»”.
Dostęp do oryginału był tylko podczas wizji. W normalnym czasie i normalnym miejscu Kościół ma dostęp do źródła jedynie w sposób pośredni – przez karty przepisane ludzką ręką. Czy podobnie nie było z tekstem Dekalogu, który musiał wyryć w kamieniu Mojżesz?
Hermas zaczyna więc przepisywać księgę. Wyznaje: „Zacząłem ją przepisywać literka po literce, bo nie mogłem poskładać sylab. Kiedy zakończyłem przepisywanie wszystkich liter tej książki, nagle została mi wyrwana z ręki, ale nie widziałem przez kogo”.
Księga jest przepisana, ale niezrozumiała. Dopiero po piętnastu dniach postu i modlitwy Bóg objawił Hermasowi zawartość pisma. Jego treść nie jest jednak przedmiotem naszych rozważań, przejdźmy więc od razu do ostatniego spotkania z Niewiastą.
Dlaczego „stara wiekiem”?
Zapoznajmy się z jeszcze jednym objawieniem. Tym razem Hermasowi objawia się Pasterz – Chrystus. Wizjoner pisze: „Bracia, objawienie udzielone mi zostało podczas snu, przez młodzieńca o wybitnie szczerej formie, który powiedział do mnie: «Jak myślisz, kim była ta sędziwa kobieta, od której otrzymałeś tę książkę?». Powiedziałem: «Sybilla». «Mylisz się – powiedział. – Ona nie jest wróżką». «Kim więc Ona jest?» – powiedziałem. «Ona to Kościół» – powiedział. Powiedziałem do niego: «Wobec tego dlaczego jest stara wiekiem?»”.
A my w duchu wielkiej Tradycji Kościoła dodajemy, że ów Kościół ma maryjne oblicze i o tyle, o ile jest doskonały, jest tożsamy z Maryją! Zresztą to do Niej, nie do Kościoła (!), cała Tradycja kościelna odnosi słowa, które przypomina Pasterz jako wyjaśnienie misterium wieku Niewiasty:
„Ponieważ Ona była stworzona, zanim wszystko inne było stworzone. Dlatego jest stara wiekiem. I z Jej powodu świat był uformowany”.
A są to słowa, które liturgia i Tradycja odnosi do Matki Najświętszej! Tak jasne i oczywiste, że Matka Najświętsza nie będzie już musiała ukazywać się w starej postaci…
Ostatnie spotkanie
„A potem miałem wizję w moim domu. – opowiada Hermas. – Ta staruszka przyszła i zapytała mnie, czy już przekazałem książkę starszym Kościoła. Powiedziałem, że jeszcze nie. «Dobrze uczyniłeś, bo muszę dodać pewne słowa. Jak dokończę wszystkie słowa, ma być przekazana do wiadomości wszystkim wybranym»”.
Czyżby był to znak, że w planach Bożej Opatrzności nic nie jest zdecydowane w sposób ostateczny, że modlitwa, pokuta, nawrócenie, zadośćuczynienie, post, jałmużna i szukanie Boga mogą „polepszyć” zamysły Stwórcy? Tak jak mają na nie wpływ nasze grzechy, które „pogarszają” zamiary, jakie Bóg powziął względem swych stworzeń.
W 1917 r. Matka Najświętsza potwierdzi tę prawdę w Fatimie. Tam jeden człowiek „pogorszy” plany Boże.