I znowu zaświeci słońce - Agata Sawicka - ebook + książka

I znowu zaświeci słońce ebook

Agata Sawicka

4,7

Opis

Oliwia właśnie skończyła studia i niebawem ma wyjść za mąż. Piękna biała suknia i gorączkowe przygotowania do ślubu nie potrafią jednak rozwiać wątpliwości i lęku przyszłej panny młodej… Oliwia nie wie, czy to, co czuje do narzeczonego, to prawdziwa miłość. Jak ma poznać, że to właśnie Paweł jest tym jedynym?

Dziewczyna pod wpływem impulsu rzuca wszystko i wyjeżdża do Zamościa, skąd pochodziła jej babka, Rozalia Siemaszkówna, utalentowana pisarka. Kobieta zaginęła przed laty w niewyjaśnionych okolicznościach. Oliwia próbuje rozwikłać rodzinną tajemnicę, a jednocześnie spojrzeć na własne życie z dystansu, by móc podjąć właściwą decyzję. Na swojej drodze spotyka Szymona – mężczyznę, który również przed czymś ucieka…
Poruszająca opowieść o sekretach skrywanych głęboko na dnie serca i wyjątkowej podróży, która pozwala nie tylko poznać przeszłość, lecz także zrozumieć siebie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 408

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (105 ocen)
75
25
4
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
19basia75

Nie oderwiesz się od lektury

świetna książka
00
Sokalska_1979

Nie oderwiesz się od lektury

Piękna, wzruszająca powieść. Polecam.
00
lucekf

Nie oderwiesz się od lektury

Czyta się jednym tchem
00
wiolaz1

Nie oderwiesz się od lektury

fantastycznie napisana opowiesc i myślę że bylby z tego bardzo dobry film
00
farjatka

Dobrze spędzony czas

Przepiękna opowieść.
00

Popularność




Redakcja: Justyna Czebanyk

Korekta: Katarzyna Barcik

Skład: Robert Kupisz

Konwersja do ePub i mobi: mBOOKS. marcin siwiec

Projekt okładki: Maciej Pieda

Zdjęcia na okładce: Shutterstock © Iakov Kalinin, © Yuliya Loginova; Weronika Smieszek (zdjęcie autorki)

 

Redaktorka prowadząca: Agnieszka Pietrzak

 

Wydanie I

© Copyright by Wydawnictwo Dragon Sp. z o.o.

Bielsko-Biała 2021

 

Niniejsza powieść jest fikcją literacką. Odniesienia do realnych osób, wydarzeń i miejsc są zabiegiem czysto literackim. Pozostali bohaterowie, miejsca i wydarzenia są wytworem wyobraźni autorki i jakakolwiek zbieżność z rzeczywistymi wydarzeniami, miejscami lub osobami, żyjącymi bądź zmarłymi, jest całkowicie przypadkowa.

 

Wydawnictwo Dragon Sp. z o.o.

ul. 11 Listopada 60-62

43-300 Bielsko-Biała

www.wydawnictwo-dragon.pl

 

ISBN 978-83-8172-557-6

 

Wyłączny dystrybutor:

TROY-DYSTRYBUCJA Sp. z o.o.

ul. Mazowiecka 11/49

00-052 Warszawa

tel. 795 159 275

 

Oddział

ul. Legionowa 2

01-343 Warszawa

 

Zapraszamy na zakupy: www.fabulo.com.pl

Znajdź nas na Facebooku: www.facebook.com/wydawnictwodragon

Ukochanemu Grzesiowi,

dzięki któremu poznałam smak prawdziwej miłości…

Życie to spełnianie marzeń młodości. Młodzi, niech każdy z was ma swoje marzenie, które obróci w fascynującą rzeczywistość! 

św. Jan XXIII

Miłość wystarcza sama sobie. Gdy zawładnie jakimś sercem, skupia w sobie wszystkie inne uczucia. Dusza, która kocha… kocha i nie myśli o niczym innym.

św. Bernard z Clairvaux

Tylko ludzie silni nadzieją są zdolni przetrwać wszelkie trudności.

bł. ks. Jerzy Popiełuszko

PROLOG

Życie. Jedno słowo, a jak wiele znaczy. Uśmiech, przezroczysta łza, bijące w piersi serce, oddech – ten pierwszy, a później ostatni. Życie to my, życie jest w nas. Jest jednorazowym darem, który otrzymaliśmy zupełnie za darmo, po to, aby obdarować sobą świat.

Każdy z nas ma tylko jedną, niepowtarzalną szansę, aby napisać scenariusz własnego życia. Jakie ono będzie? Kim zostaniemy? Czy będziemy szczęśliwi? To zależy wyłącznie od nas, jeżeli tylko zdecydujemy się wziąć życie w swoje ręce. To prawda, na wiele rzeczy podczas swojej ziemskiej wędrówki nie mamy wpływu, istnieje wiele czynników, które oddziałują na nasz los, ale to każdy z nas decyduje, jaki ostatecznie kształt przybierze jego życie. Oczywiście jeżeli zdecydujemy się podążyć za głosem swojego serca.

Nigdy nie jest za późno na wyruszenie w podróż w głąb siebie, na spełnienie swoich marzeń, na odnalezienie szczęścia. Dopóki nie uleci z nas ostatni oddech życia, wszystko jest jeszcze możliwe…

Fragment książki Rozalii Siemaszkówny Moja podróż przez życie

Oliwia, 2018 r.

ROZDZIAŁ 1

Był upalny czerwcowy dzień, kiedy Oliwia wyszła z uczelni i po raz ostatni przekroczyła bramę prowadzącą na Uniwersytet Śląski w Katowicach. W teczce, którą umieściła w obszernej torbie, leżał dyplom dokumentujący zdobycie przez nią tytułu magistra dziennikarstwa. Z wyróżnieniem. Odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się do siebie. Uwielbiała czytać książki oraz pisać własne opowiadania i artykuły, ale studia zdążyły ją już nieco zmęczyć. Zdecydowanie wolała praktykę od teorii i naprawdę cieszyła się, że etap nauki ma już w swoim życiu za sobą. Teraz należało znaleźć stałą pracę i rozpocząć dorosłe życie oraz…

Ze strachem spojrzała na zegarek i przyspieszyła kroku. Za dziesięć minut była umówiona na ostatnią przymiarkę sukni ślubnej. Dzisiaj musiała też podjąć decyzję odnośnie do długości i kształtu welonu. Poczuła nerwowy ucisk w żołądku i głęboko wciągnęła do płuc powietrze, żeby się uspokoić. Czy aby na pewno taka powinna być reakcja panny młodej na myśl o rychłym ślubie? Coraz częściej się nad tym zastanawiała, ale odpowiedź, która pojawiała się w jej sercu, przyprawiała ją o jeszcze większe przerażenie. Starała się więc o tym nie myśleć i zajęła się ostatnimi przygotowaniami. W końcu za dwa miesiące o tej porze miała już być szczęśliwą mężatką.

Jej rozmyślania przerwała głośna wibracja w telefonie. Zatrzymała się na chwilę i wygrzebała z torebki telefon. Westchnęła rozdrażniona.

– Halo, mamo?

– Oliwko, gdzie ty jesteś? Czekam i czekam pod salonem sukien, a ciebie ciągle nie ma. Przecież miałaś tylko odebrać dyplom… – W głosie rodzicielki dało się wyczuć wyraźny wyrzut i zniecierpliwienie.

– Przepraszam, mamo, była kolejka do dziekanatu, a poza tym spotkałam jeszcze koleżankę i…

– Za ile będziesz? – Matka nie dała jej dokończyć.

– Za pięć minut – odparła dziewczyna i jeszcze bardziej przyspieszyła kroku.

Mama rozłączyła się bez uprzedzenia, a Oliwia nerwowo zacis­nęła zęby. Wolałaby załatwić sprawę przymiarki sama, ale mama uparła się, że pójdzie tam razem z nią. Czasami miała wrażenie, że to rodzicielka bardziej przeżywa ślub niż ona sama. Ostatnio w domu ciągle mówiło się tylko o nadchodzącym weselu, przygotowaniach i sukni ślubnej. Dziewczyna miała już tego serdecznie dość.

Gdy tylko wyłoniła się zza zakrętu, od razu zobaczyła szyld salonu sukien ślubnych Biancarella. Żołądek na nowo ścisnął jej się w nerwowy supeł, ale zignorowała to i przywoławszy na twarz uśmiech, weszła do środka. Mama czekała już tam na nią, oglądając wiszące na wystawie kreacje.

– Nareszcie jesteś, kochanie. – Odetchnęła z ulgą na widok córki. – Wiesz, właśnie się tak zastanawiam, może dołożyłybyśmy jeszcze dodatkową warstwę tiulu? – powiedziała, dotykając z namaszczeniem śnieżnobiałej sukni.

– Nie, mamo – zaprzeczyła natychmiast dziewczyna. – Podoba mi się taka suknia, jaką sobie wybrałam.

– Jest dość skromna, może…

– Mamo, proszę… – Powoli traciła cierpliwość. – Pozwól, że sama zdecyduję, co mi się podoba.

Mama zrobiła urażoną minę, ale Oliwia doskonale wiedziała, że nie będzie się długo gniewać. Taka już była, że zawsze lubiła wtrącać swoje trzy grosze, i mimo że jej bliskim nie bardzo się to podobało, kochali ją z całego serca. Dwie starsze siostry Oliwii – Eliza i Marysia – wyszły już za mąż i dziewczyna sama widziała, że też wojowały z mamą o wiele kwestii.

– Dzień dobry, pani Oliwio! – Ekspedientka przywitała dziewczynę ze słodkim uśmiechem. – Zaraz przyniosę pani suknię. Jest naprawdę olśniewająca. Proszę już wejść do przymierzalni.

Oliwia grzecznie jej posłuchała i zasunąwszy za sobą grube zasłony przymierzalni, rozebrała się niemal do naga. Przyjrzała się sobie w lustrze. Była szczupła i miała zgrabną figurę, chociaż ostatnio tu i ówdzie przybyło jej trochę krągłości.

Po chwili zasłona rozsunęła się i do przymierzalni wślizgnęła się ekspedientka, niosąc śnieżnobiałą suknię przedłużoną nieco z tyłu na kształt kolistego trenu. Kiedy pięć miesięcy temu Oliwia zobaczyła ją po raz pierwszy, zakochała się w niej i od razu poczuła, że właśnie w tej sukni chciałaby pójść do ołtarza. Teraz suknia nadal jej się podobała, ale nie wywoływała już w niej tych wszystkich emocji co wcześniej. Oliwia ze smutkiem pomyślała, że ostatnio wszystko, co dotyczyło ślubu, jakby straciło dla niej smak. Nie potrafiła się tym cieszyć. Może to wina przedślubnego stresu, o którym tak wiele już czytała, próbując zrozumieć swoje odczucia. A może coś zupełnie innego…

Tak bardzo odpłynęła myślami, że mechanicznie wykonywała polecenia ekspedientki, którą ją ubierała, i nawet się nie zorientowała, kiedy była gotowa. Dopiero zaniepokojone słowa kobiety przywołały ją do porządku.

– Pani Oliwio, czy coś jest nie tak?

– Przepraszam. Wszystko w porządku – odpowiedziała natychmiast. – Tylko się zamyśliłam…

– Wygląda pani przepięknie. Pani rude loki idealnie komponują się z tą suknią. Dobierzemy jeszcze welon i będzie pani wyglądała jak prawdziwa księżniczka.

Oliwia przygryzła wargę, a zaraz potem przywołała na twarz wymuszony uśmiech i skinęła twierdząco głową. Zupełnie nie rozumiała zjawiska ślubnej gorączki i tego, że kobiety chciały zamieniać się w księżniczki. To nie suknia, fryzura, tort czy weselna sala były w tym wszystkim najważniejsze, ale uczucie dwojga ludzi, którzy na przekór współczesnemu światu i modzie na życie bez zobowiązań zdecydowali się przysiąc sobie wzajemne miłość i oddanie.

– Niech pani pokaże się mamie, a ja poszukam odpowiedniego do tej sukni welonu – oznajmiła ekspedientka i rozsunęła zasłonę.

Rozległ się pełen wzruszenia okrzyk matki.

– Pięknie! Wspaniale! Wyglądasz olśniewająco, córeczko! – Obeszła Oliwię z każdej strony. – I te twoje rude loki!

Kiedy Oliwia była małą dziewczynką, dzieci śmiały się z jej rudych włosów, przez co ona sama w końcu zaczęła je nienawidzić. Jednak wszystko się zmieniło, gdy wydoroślała. Wówczas rude włosy, które uważała za przekleństwo, stały się jej największym atutem, a ich połączenie z subtelnymi piegami i zielonymi oczami sprawiło, że zaczęła uchodzić za prawdziwie atrakcyjną kobietę. Zdawała sobie sprawę ze swojej urody, ale nie była próżna i nigdy nie przywiązywała większej wagi do swojego wyglądu. Lubiła naturalne piękno i rzadko kiedy się malowała.

– Oto moje propozycje odnośnie do welonu. – Ekspedientka wróciła, niosąc w rękach kilka welonów. – Długi, krótki oraz taki zaokrąglany w kwieciste wzorki…

– Wybieram ten ostatni – zdecydowała od razu Oliwia.

Fason naprawdę jej się spodobał, a poza tym nie miała dzisiaj ochoty na przymierzanie i wybieranie. Marzyła o tym, żeby znaleźć się wreszcie w domu i usiąść do opowiadania, które zaczęła wczoraj pisać na ogólnokrajowy konkurs literacki.

– Przymierz każdy z nich – zarządziła tymczasem mama. – Może jednak…

– Racja, niech pani dokładnie obejrzy wszystkie trzy – wtórowała jej ekspedientka, ale Oliwia twardo stała przy swoim.

– Chcę ten ostatni. – Wzięła welon od ekspedientki i przymierzyła go do siebie.

Delikatna koronka otuliła jej ramiona jak powiew letniego wiaterku. Dziewczyna poczuła przyjemne mrowienie na całym ciele i iskierkę radości w swoim sercu. Zaraz jednak powróciła oziębłość i nerwowość, które odczuwała na myśl o ślubie. Dlaczego tak było?

Sprzedawczyni poszła z nią z powrotem do przymierzalni i wzięła ostatnie wymiary, aby dopracować suknię, po czym pomogła Oliwii się rozebrać.

– Cóż, to już za niecałe dwa miesiące, prawda? – Uśmiechnęła się uprzejmie. – Pewnie nie może się pani doczekać…

Oliwia poczuła ucisk w gardle. Nagle poczuła ogromną potrzebę, żeby porozmawiać z kimś o swoich odczuciach. Nie chciała jednak zwierzać się zupełnie obcej kobiecie, więc zebrała się w sobie i odpowiedziała:

– Tak, trochę się denerwuję, ale to przecież zupełnie normalne.

– Oj tak, niektóre kobiety przed ślubem mają nawet wątpliwości, czy dobrze robią, wychodząc za swojego partnera, ale to wszystko wina emocji. Najważniejsze to zacisnąć zęby i nie dać się ponieść strachowi, a potem będzie już cudownie.

Oliwia skinęła tylko głową, ale w głębi serca nie potrafiła zgodzić się ze słowami kobiety. W jej przekonaniu ślub nie był końcem wspólnej drogi w związku czy finałem, do którego powinno się za wszelką cenę dążyć. To był dopiero początek prawdziwego życia we dwoje, chwil radości i smutku, kłopotów i zakrętów, które pojawiały się na wspólnej drodze. Prawdziwym celem, a zarazem sztuką, było dotrwanie z wybraną osobą do kresu ziemskiej wędrówki. Z tego względu słowa „aż do śmierci” miały dla niej ogromne znaczenie.

Pospiesznie się przebrała i po chwili dołączyła do podekscytowanej mamy, która nie potrafiła teraz mówić o niczym innym, jak tylko o sukni, welonie i ślubnej fryzurze, którą należało dobrać do kreacji.

Kiedy wsiadły do samochodu, Oliwia nie wytrzymała i zapytała:

– Mamo, a skąd wiedziałaś, że tata jest tym jedynym i że powinnaś za niego wyjść?

Kobieta spojrzała na nią zaskoczona, a Oliwia poczuła, jak oblewa się rumieńcem.

– No jak to skąd? Czułam to w swoim sercu. Kochałam go i nie wyobrażałam sobie życia bez niego.

– A jak poznać, że się kogoś naprawdę kocha?

– Oliwio, czy coś jest nie tak? Czyżby dopadły cię przedślubne wątpliwości?

Dziewczyna ciężko westchnęła i zaczęła nerwowo bawić się rękawem bluzki.

– Nie wiem, mamo, po prostu czuję, jakby coś było nie tak…

– To znaczy? – dopytywała kobieta.

– Nie wiem, sama nie potrafię się zrozumieć. Chodzi o to, że od dwóch tygodni nachodzą mnie różne myśli. Ja… kocham Pawła, ale nie jestem pewna, czy właśnie w ten sposób, w jaki kobieta powinna kochać swojego przyszłego męża. Czasami mam wrażenie, że łączy nas tylko przyjaźń, dobre koleżeństwo… – Wiele ją kosztowało wypowiedzenie na głos uczuć, które od jakiegoś czasu wołały w jej sercu coraz głośniej. Źle się czuła z powodu nachodzących ją myśli, ale nie potrafiła już dłużej od nich uciekać.

– Trwały związek powinien opierać się na przyjaźni – odpowiedziała mama. W jej oczach czaił się niepokój wywołany słowami córki.

– Tak, tak, wiem – przyznała jej rację Oliwia. – Przyjaźń pomiędzy partnerami jest bardzo ważna, ale oprócz niej powinno być też coś… więcej. Coś – nie wiem, jak to nazwać – niezwykłego, jakieś magnetyczne przyciąganie, sama nie wiem…

– Chemia?

– Może chemia… To „coś”, co sprawia, że druga osoba staje się bratnią duszą, przyjacielem i kochankiem zarazem.

Mama spojrzała na nią drwiąco i westchnęła.

– Oj, Oliwko, Oliwko, zawsze byłaś romantyczką, ale powinnaś też nauczyć się stąpać twardo po ziemi, bo inaczej nigdy nie dorośniesz. Życie to nie bajki ani filmy, których niepotrzebnie się naoglądałaś. Paweł to wspaniały człowiek – wykształcony, dobrze zarabiający, a przede wszystkim szanujący cię i kochający. Takiego chłopaka ze świecą szukać. Dostałaś od losu cudowny dar i doceń go, córeczko, zamiast chodzić z głową w chmurach i wyobrażać sobie miłość jak z filmów.

Oliwia przygryzła wargę i zapatrzyła się w okno, analizując słowa rodzicielki. Poznali się z Pawłem się na początku studiów. Studiowali ten sam kierunek, ale na różnych specjalnościach. Na jednych z pierwszych zajęć, które były wspólne dla całego kierunku, dostali zadanie przygotowania w parach prezentacji multimedialnej na wylosowane tematy. Oliwia i Paweł siedzieli akurat niedaleko siebie i to sprawiło, że podjęli decyzję o wspólnym przygotowaniu projektu. Przez kilka kolejnych popołudni spotykali się w bibliotece albo u któregoś z nich w domu. Okazało się, że bardzo dobrze się dogadują, mają wiele wspólnych tematów do rozmów i tę samą pasję do pisania. Po wykonaniu uczelnianego zadania nie przestali się spotykać. Chodzili razem do kina, do kawiarni i restauracji, na spacery, a od czasu do czasu jeździli również na wycieczki. Stali się najlepszymi przyjaciółmi, którzy nie mieli przed sobą tajemnic. Rok później, podczas jednodniowej wycieczki do Ustronia, pocałowali się po raz pierwszy i od tego momentu stali się oficjalnie parą. Oliwia bardzo ceniła i szanowała Pawła. Na swój sposób go też kochała, ale czy to była ta miłość, która sprawia, że ludzie nie potrafią bez siebie żyć, a ich serca łączą się ze sobą, tworząc jedno? Oliwia – chociaż bardzo ciężko było jej przyznać się do tego przed samą sobą – coraz częściej zaczynała myśleć, że pomyliła miłość z przyjaźnią. Rok temu zgodziła się wyjść za Pawła, bo nie wyobrażała sobie, aby mogło być inaczej. Zawsze był on i tylko on. Znali się od tak dawna, że mężczyzna stał się naturalną częścią jej życia i przyzwyczaiła się do niego. Jednak od jakiegoś czasu coraz częściej się nad tym wszystkim zastanawiała. W obliczu świętej i ostatecznej decyzji, jaką miała niedługo podjąć, zaczęła zdawać sobie sprawę, że to chyba nie jest miłość, o jakiej od zawsze marzyło jej kobiece serce. Czegoś jej w tym wszystkim brakowało…

– A może Paweł nie jest tym właściwym mężczyzną dla mnie… – wyszeptała Oliwia w zamyśleniu, ale mama ją usłyszała.

– No nie wierzę! – Uniosła się i spojrzała na córkę z wyrzutem. – Jak możesz tak mówić, i to jeszcze tuż przed ślubem?… Przecież sama się zgodziłaś za niego wyjść. Jesteście ze sobą od wielu lat, spotykacie się prawie codziennie, doskonale się już znacie i nadajecie na tych samych falach. Jestem pewna, że będziecie razem szczęśliwi. – Wyciągnęła dłoń do córki i pogłaskała ją po ręce, zaraz jednak wróciła do kierowania pojazdem. – Nie bój się, kochanie. Kobiety borykają się z przedślubnymi wątpliwościami, ale zobaczysz, że one miną, kiedy tylko w dniu ślubu zobaczysz u swojego boku Pawła.

Oliwia westchnęła. Tak bardzo chciałaby w to wierzyć, ale serce coraz głośniej krzyczało coś przeciwnego. Może właśnie to „nadawanie na tych samych falach” oraz podobieństwo jej i Pawła były częścią problemu. Może właśnie przez to w ich związku powiewało przewidywalnością i… nudą. Bała się tego słowa, ale niestety taka była prawda. Brakowało jej spontaniczności i różnorodności, może pragnęła kogoś, kto będzie ją uzupełniał, a nie w całości pokrywał?

– Mamo, ale czasami wydaje mi się, że nasz związek zrobił się jakiś powierzchowny. – Postanowiła jeszcze raz rzucić wyzwanie argumentom mamy. Właściwie sama nie wiedziała, co chciała od niej usłyszeć. Aprobatę i zrozumienie? Potwierdzenie jej włas­nych myśli? – Nie wiem, jak to wytłumaczyć, chyba chodzi o to, że brak w nim głębi, pasji i zaangażowania.

– Rutyna prędzej czy później wkrada się do każdego związku, Oliwio. Ale miłość to nie tylko uczucie, ale przede wszystkim dojrzała decyzja o byciu z daną osobą na dobre i na złe.

Oliwia w zupełności się z nią zgadzała. Problem tkwił jednak w tym, że nie była przekonana, czy aby na pewno chce taką miłość przysiąc Pawłowi… A co, jeżeli w jej życiu kiedyś pojawi się ktoś inny, ktoś, do kogo poczuje coś znacznie więcej? A nawet jeżeli ktoś taki miałby się nigdy nie pojawić, wolała być starą panną niż wyjść za mąż za niewłaściwą osobę.

Rozmowę na ten temat ostatecznie zakończyła mama, zaczynając ponownie temat sukni ślubnych i ostatecznego wyboru menu weselnego, którego mieli dokonać w piątek. Oliwia na wszelkie pytania i stwierdzenia odpowiadała lakonicznie, bo jej myśli krążyły teraz wokół zupełnie innego problemu. Znacznie poważniejszego, bo takiego, który niósłby konsekwencje na całe jej późniejsze życie.