Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
17 osób interesuje się tą książką
Chociaż większość z nas marzy o bliskości, to właśnie te nieuniknione problemy seksualne takie jak zamartwianie się, osądzanie czy obawy blokują nas w drodze do osiągnięcia prawdziwego intymnego spełnienia. Dzięki swojemu trzydziestoletniemu doświadczeniu, Marty Klein przystępnym językiem edukuje, udziela wskazówek i tłumaczy, jak zmiana
myślenia o seksie, może poprawić nasze seksualne zbliżenie na każdym etapie życia.
To zaproszenie do przyjrzenia się sobie, odkrycia tego, co ważne i rozwijania własnej seksualności. Jest to propozycja dla tych kobiet, które rozpoczynają tę drogę, są już na niej czy nawet się od niej odsunęły. Każda z nich znajdzie coś dla siebie, bo niezależnie od wieku i doświadczeń, możemy rozwijać samoświadomość seksualną.
Ze Wstępu prof. Katarzyny Waszyńskiej, psycholożki i seksuolożki
Kultową książkę amerykańskiego seksuologa Martiego Kleina wydajemy w dwóch wersjach: męskiej i żeńskiej z personalizowanymi wstępami napisanymi przez seksuologów: Andrzeja Gryżewskiego i Katarzynę Waszyńską. Ten tytuł to klasyk, który stanowi kompendium wiedzy dla seksuologów na całym świecie, teraz ponownie dostępny w Polsce.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 322
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wstęp
Droga Czytelniczko,
Ten wstęp napisany jest przez kobietę i dla kobiet (choć może mężczyźni też tu coś znajdą). I choć każda z nas jest inna, nurtują nas często podobne kwestie. Normy społeczne, wychowanie, wymagania w stosunku do kobiet sprawiają, iż zamiast skupić się na sobie, zaczynamy realizować i spełniać oczekiwania innych. W tym kłębowisku wymagań, kontroli i dyscyplinowaniu podlegają już od najmłodszych lat, między innymi: sposób siedzenia („siedź jak dziewczynka – nogi razem”), chodzenia („nie rób takich dużych kroków – wyglądasz jak babochłop”), ubierania („nie prowokuj”), zachowania („dziewczynki tyle nie jedzą”, „są grzeczne i spokojne”). Słyszymy, jakie powinniśmy być („miłe i uśmiechnięte”), i co robić w życiu (wybierać kobiece zawody oczywiście, i być dobrą matką) oraz jak mamy wyglądać (ileż to razy komentowano nasz wygląd?).
Od kobiet oczekuje się dużo, zarówno w życiu społecznym, jak i seksualnym. Część z nas te oczekiwania internalizuje i w efekcie uważa za „swoje”, bo przecież w ich gąszczu się wychowałyśmy. Niektóre z tych przekazów są wewnętrznie sprzeczne: mamy być atrakcyjne, ale nie za bardzo, bo „ładna miska jeść nie daje”, ciągle uśmiechnięte – ale asertywne, lubiące seks – ale uległe i niedoświadczone, „wiecznie młode”, idealne – choć wiemy, że to jest niemożliwe, a ideały nie istnieją. W przypadku seksu na te społeczne wizje i stereotypy kładą się jeszcze cieniem scenariusze wyniesione z komedii romantycznych oraz zachowania i reakcje prezentowane w filmach pornograficznych. W tym chaosie łatwo się pogubić i zarówno w życiu, jak i w łóżku odtwarzać narzucane role zamiast realizować swoje potrzeby i pragnienia.
Dostosowywanie się do określonych wzorców, gorsetów, powoduje, że często jest ciasno i niewygodnie. Jak czerpać radość z seksu, gdy jesteśmy daleko od siebie, swojego ciała, a staramy się sprostać wizerunkowi na Instagramie?
Nie da się przeżywać radosnego seksu, myśląc o tym, jak układają się nasze piersi podczas zbliżenia; nie jest możliwe czerpanie radości z dotyku, gdy w głowie słyszymy słowa piosenki Ada, to nie wypada.
Dlatego też, niektórym kobietom niemal codziennie przetaczają się po głowie zdania zaczynające się od „powinnaś”, „musisz’, „nie możesz” czy „nie wolno”. Gdy czasem zdecydujemy się iść za swoim głosem, słyszymy z zewnątrz „wstydź się, prawdziwa kobieta tak się nie zachowuje”. Można powiedzieć, iż wstyd towarzyszy kobietom od zawsze: zarówno w wymiarze indywidualnym, rozwojowym (wstydzimy się swojego ciała: tego, że piersi rosną lub nie rosną, menstruacji, karmienia piersią, wieku...), jak i społecznym (zawstydzanie jako forma kontroli kobiecej seksualności). Każda z nas w różnym stopniu nosi w sobie te ograniczenia.
Dlatego też często słyszę od kobiet w gabinecie pytania tego typu:
• Jak mogę odkryć swoją seksualność? Nie wiem w ogóle, czy lubię seks? Czy go chcę?...nie zastanawiałam się nad tym wcześniej...
• Czy istnieje jakiś magiczny sposób, by nie myśleć o rozstępach/brzuchu... w trakcie seksu? Jak sobie pomyślę, jak wyglądam, to już mi się wszystkiego odechciewa... i mi wstyd...
• Czy brak erekcji u partnera, oznacza, że już go nie pociągam? Co mogę zrobić, żeby wzbudzić pożądanie u partnera? Gdybym była szczuplejsza/miała większy biust, to wszystko byłoby ok...
• Czy jeśli jesteśmy niedopasowani w łóżku, bo każdemu z nas trudno inicjować zbliżenie, to powinniśmy się rozstać?
Cieszę się z tych pytań, bo są one sygnałem poszukiwania informacji, wiedzy; wynikają często z chęci zmiany dotychczasowej sytuacji.
Kobiety przychodzą do gabinetu i opowiadają, że nie czują potrzeby seksu, bo mają za dużo na głowie, przeżywają silny stres, nie lubią swojego ciała, boją się, że nie będą wystarczająco seksowne czy są za stare na seks. Czasem seks kojarzy im się z egzaminem, który oceniają w kategoriach sukcesu (był orgazm) albo porażki (nie było orgazmu).
Zdarza się, że czują się odpowiedzialne za pożądanie u partnera i obwiniają się, gdy pojawiają się trudności. „To pewnie moja wina” – nierzadko mówią. To właśnie dla nich i wielu innych jest ta książka.
Dlaczego dobrze, żebyś ją przeczytała?
Książka, którą właśnie otworzyłaś, odbarcza nas z tych niepotrzebnych ciężarów. Pokazuje, w jaki sposób można poznać swoje potrzeby i ograniczenia oraz jak rozwijać inteligencję seksualną, dzięki której możemy kształtować swoją seksualność. Marty Klein, opierając się na swoim długoletnim doświadczeniu terapeutycznym, uczy, jak budować świadomość, samoakceptację, jak pozwolić sobie na autentyczność – „być sobą” w seksie, by „dopasować seks do siebie, zamiast dopasowywać siebie do seksu”. Tłumaczy, że tak, jak zmieniamy się w ciągu życia, tak nasz seks również będzie się zmieniać. Możemy natomiast ten kierunek autonomicznie kreować i świadomie realizować swoją seksualność.
Już sam podtytuł książki sugeruje nam coś ważnego. To zaproszenie do przyjrzenia się sobie, odkrycia tego, co ważne i rozwijania własnej seksualności. Tytułowa inteligencja seksualna „jest tym, co przeniesie was z seksu nastolatków do seksu dojrzałego. Jest tym, co wyzwoli was z seksu wiedzionego hormonami i zaprowadzi do seksu, który sami wybierzecie”. Jest to propozycja dla tych kobiet, które rozpoczynają tę drogę, są już na niej, czy nawet się od niej odsunęły. Każda z nich znajdzie coś dla siebie, bo niezależnie od wieku i doświadczeń, możemy rozwijać samoświadomość seksualną.
Inteligencja seksualna „jest przydatna na wiele sposobów, na różnych etapach życia: gdy jesteśmy po dwudziestce – w odkrywaniu świata seksu; po trzydziestce – w stworzeniu więzi z partnerem i ustaleniu seksualnego rytmu; po czterdziestce – w tolerancji i adaptowaniu się do zmian; po pięćdziesiątce – w pożegnaniu młodzieńczego seksu; po sześćdziesiątce i później – w tworzeniu nowego seksualnego stylu”.
Nie wszystkim się ta książka spodoba. To, co według mnie, jest jej największym atutem i jednocześnie może wzbudzać opór, to urealnienie wizji seksu. Dla kobiet, które chcą gonić za nierealnymi scenariuszami, czy to romantycznymi, czy pornograficznymi, będzie to jak uderzenie o ziemię. A to czasem boli. Nie jest łatwo uświadomić sobie:
• że każda z nas jest odpowiedzialna za swoje życie seksualne, za to, na ile się w nim otwiera i na co lub na kogo zamyka.
• jak ważne jest zaakceptowanie tego, co nieuchronne: wyzwań związanych ze zdrowiem i wiekiem, które nie muszą być przeszkodą w przeżywaniu radosnego seksu.
Niełatwo jest odkryć, że nasza frustracja może wynikać z niemożliwych do spełnienia oczekiwań. Ale jeśli już się na to zdecydujemy, Marty Klein pokaże nam drogę, w trakcie której możemy poznać siebie i zdecydować, jaki seks będziemy mieć.
To książka, która jest potrzebna na każdej szafce nocnej w sypialni. Dobrze ją czytać samodzielnie, ale można też z partnerem/partnerką.
Wspólne czytanie czy dzielenie się swoimi przemyśleniami i odczuciami, może być elementem budowania intymności z bliską osobą. Może sprzyjać rozmowom o swoich możliwościach, ale i ograniczeniach, by to co będzie się działo w sypialni było dostosowane do Was, było bliskie Wam.
W ostatnich latach powstaje wiele książek – poradników na temat na temat życia seksualnego. Możemy przeczytać w nich jak osiągnąć równoczesny orgazm, przeżyć 10 orgazmów w 10 minut, czy którymi zabawkami erotycznymi zwiększyć pożądanie.
Cechą wspólną tego typu poradników jest skupienie się na technice i nastawienie na wynik: spektakularną jakość, która po opanowaniu instrukcji obsługi, może być dana każdemu i wszędzie. Pomimo tego, iż część tej wiedzy może być przydatna, zasadniczymi minusami tych treści są: ujednolicenie zaleceń oraz skupienie się na efekcie końcowym.
Jednak, tak jak pisałam powyżej, każda z nas – kobiet, jest inna, każda ma swoje indywidualne doświadczenia i przeżycia. Różnimy się upodobaniami, potrzebami, wiekiem, jesteśmy odmienne psychicznie i fizycznie.
Poza tym, koncentrując się głównie na celu (mecie), tracimy to, co po drodze, to wszystko, czego poznawanie i odkrywanie daje nam zadowolenie i satysfakcję.
Dlaczego ta książka jest tak ważna i tak trudna? Bo pokazuje, że wbrew lansowanym trendom, w każdym wieku ten seks będzie inny, bo my jesteśmy też inne. A nadmierne koncentrowanie się na swojej atrakcyjności lub funkcjonowaniu narządów, może nam utrudniać skupianie się na odczuciach i emocjach.
By zachęcić Was do przeczytania, poniżej wypisałam kilka perełek:
„Częścią radzenia sobie z tymi egzystencjalnymi problemami jest zawarcie wewnętrznego pokoju ze swoim ciałem takim, jakie jest”.
„Piersi nie obwisają kiedy się starzejemy, one się relaksują”.
„Jeśli zwracacie nadmierną uwagę na swoje pragnienie wykazania się (lub przerażenie, że się nie wykażecie), znacznie trudniej wam będzie poczuć dotyk, zapach i smak ciała, z którym jesteście, lub zobaczyć, że ta osoba się uśmiecha”.
„Doskonałe ciała? Doskonała sprawność? Są bardzo niewiele warte w rzeczywistym świecie seksualnej ekspresji dorosłego człowieka. Dojrzałość, cierpliwość, dystans, poczucie humoru – to jest sexy”.
„Jeśli jednak osobiste granice nie są respektowane poza seksem, trudno jest zdecydować się na ich złagodzenie w obrębie seksu”.
Na podstawie swojej prawie trzydziestoletniej praktyki gabinetowej wiem, jak ważne są te treści. Polecam tę książkę zarówno indywidualnym czytelnikom, jak również osobom zajmującym się profesjonalnym pomaganiem (edukatorom, konsultantom, terapeutom, lekarzom).
Miłej lektury,
prof. Katarzyna Waszyńska
psycholożka, seksuolożka kliniczna, pedagożka
kierowniczka Laboratorium Promocji Zdrowia i Psychoterapii Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM
Podziękowania
Nieustające rozmowy i przemyślenia na temat seksu – może to brzmi świetnie i może takie jest, ale to również bardzo ciężka praca. Zrozumienie jednego z najbardziej nękających i pociągających nas zagadnień dotyczących ludzkich doświadczeń jest już wystarczająco trudne. Próba wykształcenia z tego zrozumienia swoistych idei i przekazania ich przy pomocy ciekawych, nowych i pomocnych metod jest w obecnych czasach frustrującą, często przytłaczającą, bardzo ciężką pracą. Może to wspaniałe, ale nie przydaje tej pracy romantyzmu.
Na szczęście nie muszę jej wykonywać sam. Do tych niekończących się rozmów mam życzliwych partnerów, bystrych i doświadczonych profesjonalistów, którzy chętnie rozważają moje najnowsze przemyślenia. Ta książka opiera się na informacjach zaczerpniętych z dziesiątek nocnych i wczesnoporannych, twórczych „co by było, gdyby” konwersacji. Tak więc, dziękuję moim partnerom wspólnej myśli: Venie Blanchard, Larriemu Hedgesowi, Dagmarze Herzog, Paulowi Joannidesowi i Charlesowi Moserowi.
Chociaż nie rozmawiamy wystarczająco często, zawsze czegoś się dowiaduję, kiedy dyskutujemy na temat wzajemnego oddziaływania kultury i seksualności z moimi przyjaciółmi Mickey’em Diamondem, Billem Fisherem, Melissą Fritchle, Meg Kaplan, Dickiem Kruegerem, Janet Lever, Pepperem Schwartzem i Carolin Tavris. Megan Adelloux udzieliła pomocnych komentarzy do pierwotnego szkicu tej książki.
Susan Boyd wspaniałomyślnie pomogła mi zrozumieć znaczenie mojej pracy w nowym świecie społecznych mediów.
Veronica Randall raz jeszcze ukształtowała moje myślenie, a co za tym idzie – pisanie. Kiedy książka była w stadium początkowym, udało jej się pokazać mi, co nie zadziała. Zrobiła to, jak zawsze, tak delikatnie, jak gdyby trzymała wiercące się jagnię.
Michael Castleman jest szczególnym przyjacielem i kolegą (i wspaniałym pisarzem). Wiem, że nie mówi tego całkiem poważnie, ale ciągle żąda ode mnie, abym wyjaśniał, o co mi chodzi. Co chcę powiedzieć i dlaczego. Jego bezustanne zaangażowanie i szacunek, bez względu na moje odpowiedzi, przydaje jego pytaniom mocy. Uczynił więcej niż wszyscy pozostali, by ułatwić mi zaakceptowanie wersji książki po korekcie.
Ellyn Bader, Doug Kirby, Jack Morin i Peter Pearson to wysoce zrealizowani i drodzy przyjaciele. Ich wiara w moje możliwości naprowadziła mnie więcej niż jeden raz na cele, dla których powinienem napisać następną książkę. Przez szacunek dla ich osiągnięć i szczerości musiałem przyznać im rację.
Eric Brandt zaniósł moją książkę do HarperOne. W czasie jego rządów nade mną jego pomoc była cenna i pełna ciepłych uczuć.
Jestem niezmiernie wdzięczny pani edytor Cindy DiTiberio. Z entuzjazmem i zrozumieniem robiła coś, na co wszyscy edytorzy się silą, lecz niewielu się to udaje – ulepszyła tę książkę.
Gdybym nosił kapelusz, z wdzięcznością uchyliłbym go mojemu agentowi, Willowi Lippincotowi. Will to staroświecki dżentelmen o całkowicie nowoczesnej wrażliwości. W moim imieniu żeglował przez najbardziej tajemniczą na świecie branżę, z niesamowitym zrozumieniem zarówno jej, jak i mnie. Stanowimy z nią wyraźnie niedobraną parę – a on hojnie i łaskawie działał, aby korzyści były obopólne.
A moja żona? Moja cierpliwa, pełna wglądu, obeznana z pisaniem, kochająca żona? Och, żebym nie zaczął od nowa; musiałbym napisać całą następną książkę. Powiem tylko tyle, że gdybyście ją znali, zazdrościlibyście mi.
WPROWADZENIE
Nic dziwnego, że większość ludzi nie kreuje radosnego seksu
Prawda czy fałsz? (odpowiedź na str. 17)
? Wibratory, kajdanki, sztuczne członki i kulki analne można kupić na Amazon.com.
? Osiemdziesiąt sześć procent Amerykanów twierdzi, że się masturbuje.
? Chociaż miliony mężczyzn każdego roku otrzymuje receptę na Viagrę, Cialis lub Levitrę, liczba mężczyzn, którzy ponownie starają się o receptę, jest bardzo niska.
? Ludzie, którzy byli w przeszłości wykorzystywani, niekoniecznie skłaniają się bardziej ku zachowaniom sadomasochistycznym, jak dawanie klapsów, biczowanie i praktyki z zawiązanymi oczami, niż ku zachowaniom nie-sadomasochistycznym.
? U wielu mężczyzn, w różnym wieku, nie następuje ejakulacja za każdym razem podczas stosunku – a wiele kobiet uważa, że dzieje się tak z ich winy.
? W roku 2010 tylko dwadzieścia procent badanej grupy studentów stwierdziło, że seks oralny to „seks”.
? Więcej pieniędzy wydano w zeszłym roku w Stanach Zjednoczonych na pornografię niż na wszystkie profesjonalne rozgrywki baseballa, piłki nożnej, koszykówki i hokeja razem wzięte.
? Ponad milion Amerykanów odwiedziło w zeszłym roku klub swingersów.
? Połowa powszechnie dostępnych małych publikacji sprzedanych w Stanach Zjednoczonych to romanse. W zeszłym roku połowa dorosłych Amerykanów przeczytała co najmniej jeden romans. Przeciętny czytelnik romansów czyta ich pięćdziesiąt rocznie.
? W większości programów edukacji seksualnej w Stanach Zjednoczonych jest zakaz używania słów „łechtaczka” lub „przyjemność”.
Seks to nie tylko aktywność – to idea. Nasze idee na temat seksu są tak skomplikowane, że komplikujemy też samą aktywność. Jestem tu po to, aby wasze idee i aktywność uczynić mniej skomplikowanymi. W mojej ponad trzydziestoletniej praktyce seksuologa i doradcy rodzinnego prawie zawsze pomaga to uczynić seks łatwiejszym i bardziej radosnym. W wielu przypadkach również zwiększyć jego częstotliwość.
Kiedy jesteśmy młodzi, popędem płciowym kierują hormony, chuć, głód, nowinki i chęć sprawdzenia się. Większość z nas jest taaaka napalona. Pragniemy najgłębszego – i najbardziej prymitywnego – zespolenia z obiektem naszego pożądania. Gdybyśmy tylko mogli rozsunąć suwak naszego tułowia i on czy ona mogłaby wedrzeć się do środka!
Mówią nam, że ostatecznie to nie hormony, a miłość kieruje pożądaniem. Planujemy poczuć to pewnego dnia. Jesteś taki wspaniały, tak dla mnie idealny, pragnę cię.
I w końcu większość z nas zakochuje się. Idealizujemy naszego partnera. I zazwyczaj on (czy ona) podnieca nas. Związek rozwija się i oboje partnerzy w końcu się poznają. Wkrada się rutyna. Jeśli chcemy nowości, musimy je stworzyć – weekend na wsi, nowe meble, nowe fantazje. I przestajemy idealizować naszego partnera. Kiedy to się stanie, nie możemy już więcej polegać na miłości, że rozpali pożądanie, ponieważ przeszkadzają nam w tym pozostałe aspekty życia.
Coraz rzadziej dochodzi do zbliżeń albo stają się one bardziej rutynowe. Albo jedno i drugie.
Kiedy związek jest młody i seks jest egzotyczny i radosny, zainicjowanie każdego seksualnego spotkania nie kosztuje wiele. Nie denerwujemy się, że usłyszymy „nie” i zazwyczaj nie denerwujemy się, że usłyszymy „tak”. Jednak kiedy do zbliżeń dochodzi coraz rzadziej, czujemy się coraz bardziej niezręcznie. Nawiązanie każdego seksualnego kontaktu staje się bardziej złożone, czasochłonne i przepełnione niepokojem.
Mordęga związana z inicjowaniem seksu zaczyna przeważać nad korzyściami, jakie mogą z niego wyniknąć. Jeśli para jest zgodna, będzie miała inne, niezawodne sposoby na cieszenie się sobą nawzajem: spacer, wspólne gotowanie, oglądanie telewizji, drzemka, fotografowanie dzieci, gra w scrabble. Kiedy razem spędzany wolny czas pary jest ograniczony i partnerzy wiedzą, że mogą najpewniej dobrze się bawić robiąc inne rzeczy, wybór seksu, który w ich wyobrażeniu może się wiązać ze skrępowaniem, rozczarowaniem, krytyką i emocjonalnym oddaleniem, jest irracjonalny.
Zatem wieloletnie pary, w których partnerzy lubią się nawzajem, robią to, co najbardziej oczywiste: rzadziej się kochają, a zamiast tego robią rzeczy, z których łatwiej im się cieszyć.
Jeśli ty i twój partner chcecie, aby seks był częścią waszego życia po pierwszych kilku latach, nie możecie polegać na hormonalnej żądzy, nie możecie polegać na przepełniającym uczuciu zakochania i nie możecie polegać na wrażeniu, że nie ma nic lepszego do roboty. Obydwoje musicie zrobić coś fundamentalnie irracjonalnego – zaproponować coś, co będzie mniej radosne, a będzie kosztowało więcej emocji niż praktycznie każdy inny możliwy sposób spędzenia wolnego czasu.
A co z rzeczywistym seksem, jeśli ma do niego dojść kiedy już się przemogliście?
Wszyscy uczymy się seksu, kiedy mamy ciało młodej osoby. Kiedy dobijemy do trzydziestki, praktycznie nikt już takiego ciała nie ma. A czterdziestka? Wyglądacie fantastycznie. Możecie mieć wspaniałe ciało. Możecie być psami na starsze panie, albo tygrysicami chętnymi na młodych chłopców. Jednak nie macie już tego ciała, które mieliście wtedy, gdy uczyliście się o seksie. Ciało, które macie teraz, zachowuje się inaczej, nieprawdaż?
Jeśli do swojego dojrzałego ciała zastosujecie wizję seksu młodzieniaszka, będziecie mieć kłopot. I wasze emocje będą się buntować: jeśli seks, na przykład, oznacza natychmiastową wilgotność, erekcję twardą jak kamień, intensywny stosunek i równoczesny orgazm, będziecie zaniepokojeni, że to się nie uda – a to kolejny powód, żeby nie inicjować seksu albo nie reagować, kiedy robi to partner.
Z drugiej strony, jeśli stworzycie inną wizję seksu, dostosowanego do waszej obecnej sytuacji – z ciała z paroma problemami, niemłodego partnera, ograniczenia czasu i przestrzeni, emocjonalnych blizn – będziecie bardziej chętni inicjować seks, bo prawdopodobieństwo, że spotkanie będzie satysfakcjonujące, znacznie wzrośnie. Oznacza to, że musicie zmienić kilka waszych przekonań dotyczących znaczenia pożądania i podniecenia, seksualnych „funkcji” i „dysfunkcji”.
Właściwie musicie zmienić swój pogląd na seks.
Oczywiście zmiana własnej wizji seksu może być niewygodna – Gdybym był jeszcze młody, nie musiałbym zmieniać swojej wizji albo Gdybym ciągle był dobry w łóżku, nie musiałbym zmieniać swojej wizji – zatem musicie się z taką potrzebą oswoić. Kiedy się oswoicie, zmienicie swoją wizję i będziecie chętni podjąć wysiłek dzielenia się tym, a wasze oczekiwania będą różne i będziecie mieli poczucie humoru i trochę pokory, możecie stworzyć coś radosnego.
Nic dziwnego, że tak wiele ludzi nie kreuje radosnego seksu.
W tej książce spotkacie się z wieloma moimi pacjentami. To mili ludzie (powiedzmy, większość z nich), ale sami sobie utrudniają sprawy seksu. Komplikują go w związku z byciem normalnym, z maskowaniem się, z romansem, z byciem młodym, z perfekcją, z byciem kobiecą, z rozpaczliwym usiłowaniem, by dobrze się spisać.
Zatem oczywiście czują się oni onieśmieleni, urażeni, przepełnieni pesymizmem, wyczerpani. Obwiniają: seks, kobiety, pornografię, menopauzę, ekonomię, swoje małe piersi, „stres”. Lubię większość moich pacjentów, ale niestety to ludzie, którzy błędnie określają seks.
Moi pacjenci chcą, żeby seks był „naturalny” i „spontaniczny”, żeby się „po prostu wydarzał”. Wielu odrzuca ideę wkładania wysiłku w tworzenie dorosłego seksu, więc zwyczajnie cofają się do seksu nastolatków – przygody miłosne, powieści romantyczne, czat internetowy, pornografia, słabe pożądanie.
Czas jednak, żebyśmy wszyscy dorośli i od nowa nauczyli się, jak doświadczać swojej seksualności. Pora na inteligencję seksualną. Co to takiego?
Inteligencja seksualna =informacja + umiejętności emocjonalne + świadomość ciała
Oto zapowiedź tej idei:
• Inteligencja seksualna to umiejętność utrzymywania seksu w perspektywie, bez względu na to, co dzieje się podczas zbliżeń.
• Inteligencja seksualna jest przydatna na wiele sposobów, na różnych etapach życia: gdy jesteśmy po dwudziestce – w odkrywaniu świata seksu; po trzydziestce – w stworzeniu więzi z partnerem i ustaleniu seksualnego rytmu; po czterdziestce – w tolerancji i adaptowaniu się do zmian; po pięćdziesiątce – w pożegnaniu młodzieńczego seksu; po sześćdziesiątce i później – w tworzeniu nowego seksualnego stylu.
• Aby móc więcej czerpać z seksu, musimy się zmienić. Aby się zmienić, potrzebujemy innego podejścia. Tym podejściem jest inteligencja seksualna.
Dobra wiadomość jest taka, że inteligencja seksualna pomaga wyjaśnić, dlaczego nie mogliście polepszyć jakości seksu (ponieważ nie zmieniliście swojego paradygmatu), oraz powinna dać wam nadzieję, że jest coś, czego jeszcze nie spróbowaliście, a co może zadziałać.
Paradygmat inteligencji seksualnej przewiduje i wyjaśnia niektóre z głównych zagadnień współczesnej seksualności:
• dlaczego Viagra nie pomaga wielu ludziom, mimo że wywołuje u nich erekcję;
• dlaczego nauczenie się nowych pozycji nie polepsza frustrującego seksu;
• dlaczego problemy z pożądaniem są najbardziej powszechnym tematem, z którym ludzie przychodzą na terapię seksualną;
• dlaczego największym błędem w terapii seksualnej są metody rozwiązywania problemów z pożądaniem;
• dlaczego popularność pornografii internetowej ogromnie wzrosła, a jeszcze bardziej zainteresowanie pornografią amatorską;
• dlaczego większość ludzi tak źle się czuje, kiedy jest seksualnie nieusatysfakcjonowana.
Inteligencja seksualna pozwala nam używać seksu do autentycznego wyrażania siebie. Możemy, oczywiście, kochać się bez tego, ale wtedy seks niekoniecznie odzwierciedli, kim jesteśmy (lub myślimy, że jesteśmy). Kiedy jesteśmy seksualnie nieusatysfakcjonowani, zazwyczaj nie zwracamy uwagi na naszą inteligencję seksualną. Próbujemy naprawiać niewłaściwe rzeczy – erekcję, orgazmy, nawilżenie, starzejące się ciało – lecz nawet jeśli uda się je naprawić, seks się nie polepsza. Lub nie pozostaje lepszy na dłużej. To tak, jak próbować nauczyć świnię śpiewać – nie dojdzie się z tym końca, tylko świnia się zdenerwuje.
Inteligencja seksualna jest tym, co przeniesie was z seksu nastolatków do seksu dojrzałego. Jest tym, co wyzwoli was z seksu wiedzionego hormonami i zaprowadzi do seksu, który sami wybierzecie. Tym, co przeniesie was od seks musi mnie potwierdzić do ja potwierdzę moją seksualność. Tym, co pozwoli wam dopasować seks do siebie, zamiast dopasowywać siebie do seksu.
Po trzydziestu latach słuchania seksualnie sfrustrowanych, nieszczęśliwych, zdezorientowanych, rozżalonych, zaniepokojonych, impulsywnych i samokrytycznych ludzi, zauważyłem podobieństwa w całym tym niesatysfakcjonującym seksie. Satysfakcjonujący, samopotwierdzający się seks jest inny. Jawi się niezliczoną ilością smaków, tworzony na nowo przez każdą osobę i każdą parę. Dowiedzmy się, jaka jest wasza wersja satysfakcjonującego seksu – i jak użyć waszej inteligencji seksualnej, aby ją dalej tworzyć.
Odpowiedzi do quizu: Każde z tych piętnastu zdań jest prawdziwe.