Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wiesz, że wydajesz pieniądze na zbędne przedmioty, ale jednocześnie nie potrafisz nad tym zapanować?
To droga donikąd, a jeśli już to jedynie do długów, kłótni z partnerem i ciągłego stresu. Dobra wiadomość jest taka, że tak nie musi być. Możesz nauczyć się bardziej racjonalnych zakupów, znając m.in. motywy, sytuacje, w których najczęściej je dokonujesz.
Jest to szczególnie istotne w czasach e-commerce, gdzie zakupów dokonujemy coraz częściej z poziomu smartfona lub możemy wybrać odroczone w czasie płatności.
Poznaj "Jak mniej kupować" – Uwolnij się ze szponów konsumpcjonizmu!
1. O czym jest książka?
"Jak mniej kupować" to przewodnik, który pomoże czytelnikom nauczyć się podejmować bardziej racjonalne i świadome decyzje zakupowe. Książka skupia się na wyzwaniach związanych z konsumpcjonizmem oraz pułapkami zakupowymi, z jakimi możemy się spotkać w dzisiejszych czasach, szczególnie w erze e-commerce. Autor wnikliwie analizuje motywy, które kierują naszymi decyzjami zakupowymi i oferuje praktyczne strategie, aby uniknąć impulsywnych i niepotrzebnych wydatków.
2. Dlaczego warto ją mieć?
Książka "Jak mniej kupować" jest nieocenionym przewodnikiem dla wszystkich osób, które chcą zyskać większą kontrolę nad swoimi wydatkami, czasem i życiem. Znajdująca się w niej wiedza i porady pozwolą czytelnikom opanować pokusy, uniknąć zakupów opartych na emocjach lub niskim poczuciu własnej wartości, które bardzo często wykorzystywane są w przekazie marketingowym. Jeśli szukasz równowagi między konsumpcją a życiem pełnym wartości, znajdziesz tu wiele skutecznych narzędzi do zwalczania nadmiernej konsumpcji.
Bez obaw. "Jak mniej kupować" nie jest kompilacją artykułów z internetu. Cała treść, blisko 180 stron (29 rozdziałów) i kilkanaście grafik powstało od zera jako połączenie wiedzy, pasji, lektury ponad 20 książek i mnóstwa artykułów. Prace nad e-bookiem trwały kilka miesięcy. W efekcie powstała publikacja, która przeszła drogę analogiczną jak książka. Co należy przez to rozumieć? Treść przeszła redakcję, korektę i skład. W powstaniu e-booka, oprócz mojej skromnej osoby, udział miało łącznie 6 osób. Wszystkie zostały wymienione w zakończeniu. Wszystkim serdecznie dziękuję. W rezultacie otrzymujesz produkt najwyższej jakości. Jeśli lubisz czytać, z pewnością to docenisz.
3. Co zyska czytelnik, który zastosuje się do porad z książki?
Czytelnik, który zastosuje się do porad z "Jak mniej kupować", zyska kilka kluczowych korzyści. Po pierwsze, nauczy się rozpoznawać manipulacje marketingowe i triki używane przez firmy, które mają na celu skłonienie nas do zakupów.
Po drugie, zyska wiedzę na temat swoich własnych motywacji zakupowych i będzie mógł podejmować bardziej świadome i przemyślane decyzje.
Po trzecie, dzięki opanowaniu zakupowych pokus i unikaniu zbędnych wydatków, czytelnik zaoszczędzi czas i pieniądze, które będzie mógł przeznaczyć na rzeczy naprawdę ważne w swoim życiu.
4. Jakie potrzeby pomoże zaspokoić książka?
Oto trzy główne potrzeby, które zaspokaja publikacja:
- potrzeba lepszego zrozumienia mechanizmów odpowiedzialnych za to, abyśmy wydawali więcej,
- potrzeba samopomocy, gdyż książka dostarczy Ci praktycznych narzędzi, które pomogą Ci zmienić swoje dotychczasowe nawyki, a tym samym zachowania zakupowe,
- potrzeba stałego wsparcia, ponieważ książka pokaże Ci, że nie jesteś sam/a w walce z konsumpcjonizmem. Problem dotyka coraz większej części społeczeństwa, ale nikt o tym głośno nie mówi. Ty zyskasz tę przewagę, że możesz w każdej chwili sięgnąć do poradnika, chociażby na smartfonie i krok po kroku oddalać od siebie kolejne pokusy.
"Jak mniej kupować" kosztuje tyle, co dwie kawy w modnej sieciówce z literą S w nazwie. W zamian za to zyskasz silnego sprzymierzeńca, osobistą tarczę w walce z nadmierną konsumpcją. Zdobyta wiedza otworzy Ci oczy na wiele spraw, o których dotychczas mogłeś/aś nawet nie zdawać sobie sprawy.
Autor książki, Tomasz Bar to finansista z wykształcenia i pasji. Pomaga ludziom zapanować nad pokusami zakupowymi i wydawaniem pieniędzy na rzeczy, które tak naprawdę nie są im potrzebne.
Pracując w przeszłości w bankach, dostrzegł wyraźny trend, aby zachęcać klientów do systematycznego zadłużania się. Kredyty, raty, debety, karty kredytowe, cashback i bardzo modne ostatnio płatności odroczone mają jeden cel. Zachęcić i umożliwić dokonanie kolejnych zakupów.
Z czasem do tematyki szczególnie bliskich mu finansów osobistych, dołączył także psychologię, neuropsychologię, ekonomię behawioralną, marketing i sprzedaż. Zauważył ich bliskie związki. Nie bez powodu korporacje chętnie sięgają po pomoc psychologów, którzy wykorzystują swoją wiedzę do tego, aby doradzać firmom jak skłonić klientów do kolejnych zakupów.
Zanim powstał e-book “Jak mniej kupować” Tomasz Bar miał już na koncie inne publikacje. Jego artykuły ukazały się m.in. na kilku portalach: Bankier.pl, Wirtualna Polska, eGospodarka.pl, jak również w Gazecie Finansowej.
Od dłuższego czasu chciał poruszyć ważny temat społeczny, który jest zamiatany pod dywan, bo kto tak naprawdę miałby interes w tym, aby odwlec ludzi od konsumpcjonizmu? Żyjemy w czasach, w których firmy będą coraz agresywniej zabiegać o nasze pieniądze, które mamy wydawać na niekoniecznie potrzebne nam rzeczy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 181
Ania jest tuż po trzydziestce. Wspólnie zmężem Markiem są szczęśliwymi rodzicami 4-letniej Zosi. Jak co dzień, po porannej krzątaninie wdomu cała trójka wychodzi do swoich zajęć. Marek jedzie prosto do pracy. Ania odprowadza córkę do przedszkola irównież idzie do pracy. Po południu to Marek odbiera Zosię. Ania po drodze zpracy robi szybkie zakupy idołącza do nich. Rodzina, jakich wiele. Nic nadzwyczajnego na pierwszy rzut oka. Czy aby na pewno? Sięgnijmy nieco głębiej… do ich portfeli.
Marek jeździ do pracy samochodem kupionym na kredyt. Ania, pędząc do pracy, wpada do pobliskiej kawiarni po kubek kawy. Czasem zamiast niej wybiera butelkę wody ikanapkę. Ot, taki prosty sposób, aby coś zjeść podczas przerwy. Marek często odwiedza firmową stołówkę, wktórej za 15–20 zł można zjeść przyzwoicie inawet zdrowo. Cała trójka raz wroku wyjeżdża na wakacje. Lipiec isierpień zawsze oznaczają dla nich wzmożone wydatki: koszty urlopu plus konieczność przedłużenia ubezpieczenia auta.
Wostatnim roku było to prawie 8000 zł (urlop + polisa). Postanowili więc skorzystać zkart kredytowych, którymi opłacili wczasy. Również paliwo do samochodu Marek opłaca wten sam sposób. Tak jest wygodniej, bo pieniądze nie znikają zkonta, ana koniec miesiąca wystarczy spłacić zadłużenie, żeby uzyskać nowe środki. Taka sytuacja utrzymuje się przez ostatnie 2 lata. Aż do wiosny 2022 roku.
To wówczas Ania iMarek (Zosia na razie nie ma oniczym pojęcia) zdali sobie sprawę, że nawet pomimo niezłych pensji ich sytuacja finansowa się pogorszyła, itrudno jest im wskazać przyczynę tego stanu. Przecież nie zwiększyli nagle swoich wydatków. Mało tego, nic nie wskazuje na to, aby ich sytuacja była przejściowa. Zwyczajnie stać ich na coraz mniej. Podczas najbliższego weekendu postanowili wykorzystać jeden wieczór, żeby usiąść iprzyjrzeć się swoim domowym finansom.
Jeszcze pół roku temu, planując budżet domowy, po zrobieniu wszystkich opłat, spłaceniu rat iodsetek od kart, po kupieniu jedzenia, odzieży ipaliwa pozostawało im co miesiąc ok. 500–600 zł. Kwotę tę odkładali na konto oszczędnościowe. Celowo, aby nie kusiły. Oszczędności przeznaczone były częściowo na wakacje, częściowo na czarną godzinę, czyli sytuacje, gdy zepsuje się samochód, pralka lub – co gorsza – jedno znich straciłoby pracę.
Dziś sama rata kredytu mieszkaniowego, który spłacają dopiero 3 lata, urosła oprawie 800 zł; awiele wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec. Wzrósł również koszt obsługi kredytu na samochód, który kupili itak wdobrej cenie. Oprócz tego wykorzystali sporą część posiadanych oszczędności jako tzw. wkład własny. Dzięki temu miesięczna rata wynosiła zaledwie 600 zł, lecz urosła do ponad 700 zł. Mają też zadłużone karty kredytowe, wsumie na obu 5000 zł limitu. Tu minimalna spłata to wprawdzie tylko 5% kwoty zadłużenia, ale od reszty są już naliczane wysokie odsetki (coraz wyższe stopy procentowe dają osobie znać). Na szczęście kończą spłacać raty za pralkę izmywarkę. Łącznie to ok. 200 zł miesięcznie. Po podliczeniu wszystkich kosztów okazuje się, że nie tylko nie mogą już odłożyć pierwotnie ustalonych kwot (500–600 zł miesięcznie), lecz także mają problem, aby domknąć domowy budżet. Łączne koszty życia na przestrzeni roku stały się wyższe niż otrzymywane wynagrodzenia.
Czy ta historia jest jakaś wyjątkowa?
Nie. Wtakiej sytuacji znalazły się wostatnich miesiącach setki tysięcy rodzin. Niektórzy mają większe kłopoty, inni mniejsze. Nie ulega jednak wątpliwości, że podobne problemy dotykają coraz większą część społeczeństwa. Jeśli nawet nie spłacasz kredytu mieszkaniowego, zpewnością odczuwasz podwyższenie kosztów życia.
Już kilka lat temu zauważyłem pewien niepokojący trend. Polega on na pozbawieniu nas oszczędności na rzecz produktów lub usług kupowanych nie tyle dlatego, że faktycznie ich potrzebujemy, ale dlatego, że nakłoniła nas do tego doskonale spersonalizowana reklama.
Konsumpcjonizm trafił do Polski zpełną mocą, zmiliardowym budżetem reklamowym globalnych marek. Wszystko to zjedną myślą: sprzedać Polakom jak najwięcej produktów.
Jeśli ich na coś nie stać, zawsze można dać im kredyty, karty kredytowe, aostatnio płatności odroczone.
Imaszyna ruszyła.
Dziś Polacy mogą mieć praktycznie to samo, co ich zachodni sąsiedzi.
Nowe iPhone'y sprzedają się doskonale pomimo swojej ceny – ponad 5000 zł za najnowszy model. Szaleństwo, ajednak. Wszystko dzięki ratom, abonamentom iinnym sposobom finansowania.
Możemy bez większego problemu kupić Mercedesa, BMW czy Audi. Marki tych samochodów od zawsze budziły pożądanie wielu kierowców, ale nigdy nie było ich stać na nowe auto ze względu na wysokie ceny. Obecnie za sprawą abonamentu, wynajmu długoterminowego, leasingu można użytkować nowe auto np. za 1490 zł* netto miesięcznie, czyli za niewielki procent jego ceny wsalonie.
Jesteśmy całkiem dużym, pod względem ludności, krajem – 38 mln obywateli stawia nas na 5 miejscu wUnii Europejskiej (UE). Zyskaliśmy jedno miejsce po opuszczeniu szeregów Wspólnoty przez Wielką Brytanię. W2022 roku większe od Polski są tylko Niemcy, Francja, Włochy iHiszpania. Wydawać by się mogło, że to stawia nas wgronie ścisłych liderów Starego Kontynentu. Kiedy jednak spojrzymy na wskaźniki zamożności, jesteśmy na szarym końcu zestawienia.
Zpunktu widzenia gospodarki owiele bardziej pożądane jest społeczeństwo posiadające oszczędności niż zadłużone ponad stan, które wpewnym momencie zaczyna mieć problem zregulowaniem bieżących płatności lub boleśnie odczuwa wszelkie zawirowania na rynku.
Wtakim momencie pora zadać pytanie, kto lub co odpowiada za taki, anie inny stan rzeczy.
Wiele mówi się oinflacji iwojnie unaszych wschodnich sąsiadów. To bez wątpienia dwa bardzo ważne czynniki. Rzecz wtym, że wojna trwa od kilku miesięcy. Inflacja zaczęła rosnąć wdrugiej połowie 2021 roku. Tymczasem Polacy są drenowani przez trzecią – mniej widoczną, ale jakże ważną – siłę.
Siłą tą jest konsumpcjonizm. Nasi rodacy wpadli wjego sidła tak głęboko, że niektórym jest trudno znich wyjść. Pojawiło się coraz więcej zakupoholików, pogrążonych wuzależnieniu od zakupów. Wwiększości przypadków są oni pozostawieni sami sobie, bo problem ten praktycznie nie istnieje wmediach, prasie, literaturze specjalistycznej.
Itak właśnie powstał pomysł na tę książkę
Zwykształcenia izzamiłowania jestem finansistą. Od lat prowadzę serwis internetowy wpełni poświęcony szeroko rozumianym finansom osobistym.
Pisałem m.in. otym, jakie pułapki czekają na klientów banków, którzy zakładają lokaty terminowe. Uwierz mi, jest ich trochę. Wyjaśniałem też, dlaczego na produktach strukturyzowanych zarabiają głównie ich emitenci, aklienci albo tracą, albo wychodzą na zero. Gdy uwzględnimy wartość pieniądza wczasie, oznacza to ich realną stratę. Dziś oproduktach tych praktyczne zapomniano, ajeszcze kilka lat temu co niektórzy pisali, że to hit.
Wróćmy jednak do sedna, adokładniej do tego, co mnie skłoniło, by napisać książkę, którą czytasz na swoim smartfonie, tablecie czy telefonie. Finanse kojarzone są jednoznacznie zoszczędzaniem iinwestowaniem. Ito zaczęło mnie zastanawiać, bo podstawą do lokowania kapitału jest bowiem posiadanie pieniędzy, czyli oszczędności.
Aby je posiadać, należy wydawać mniej, niż zarabiamy. Dopiero zoszczędności powinniśmy wydzielić jakąś część, która będzie służyć inwestowaniu.
Tylko jak tu odkładać pieniądze, skoro Polacy wprzeważającej większości zarabiają niewiele, akoszty życia rosną. Poza tym na każdym kroku atakują nas reklamy, namawiające do nieskrępowanego konsumpcjonizmu iżycia według standardów pokazywanych wmediach, czyli „na bogato”.
Jestem jednak realistą iwiem, że konsumpcjonizmu nie da się zatrzymać ot tak. Można go jednak mocno ograniczyć zkorzyścią dla nas, klientów, ibez uszczerbku dla firm (jeśli ktoś się boi ostan gospodarki). Jeśli wporę nie powstrzymasz wsobie konsumpcjonizmu, grozi ci ostatni najgroźniejszy jego etap – zakupoholizm.
Dlaczego akurat ta książka?
Zprostej przyczyny. Ponieważ nie znalazłem niczego, co odpowiadałoby na wiele pytań, które były bliskie moim spostrzeżeniom iobserwacjom. Książki, do których dotarłem, były mało wartościowe.
Przeważająca ich część, spośród tych, które nawiązują mniej lub bardziej do tematu, jest autorstwa amerykańskich lub angielskich specjalistów. Problem wtym, że społeczeństwa te są owiele bardziej dojrzałe, jeśli chodzi oszeroko rozumiany dobrobyt. To, co obywatele USA ikrajów starej Unii Europejskiej mają już od 60 lat, Polacy niestety dopiero od ok. 20. Myślę tu onieograniczonym dostępie do dóbr wszelkiego rodzaju oraz możliwości podróżowania, którą zyskaliśmy wraz zwejściem do Wspólnoty w2004 roku.
Społeczeństwa zachodnie mają nad nami wiele lat przewagi również wkwestii mentalnego podejścia do pieniędzy. Problemy, zjakimi się boryka większość polskiego społeczeństwa, wynikające zniskich wynagrodzeń icoraz wyższych kosztów życia, są dla nich abstrakcją.
Jakiś czas temu czytałem artykuł, wktórym autor podkreślał, że gdyby Niemiec, Francuz czy Anglik mieli żyć wPolsce, za polskie wynagrodzenie iprzy obecnych kosztach życia, to zpewnością zapanowałaby wojna domowa, jeśli nie masowe zamieszki. Jednym słowem, społeczeństwo wyszłoby na ulicę wsprzeciwie wobec biedy, kosztów życia ikorporacyjnego wyzysku. Tymczasem Polacy jakoś sobie radzą. Jesteśmy niesamowici pod tym względem.
Dlatego nie da się wnaszym kraju zastosować porad autorów książek zUSA czy Wielkiej Brytanii, którzy dzielą się przemyśleniami wstylu:
Postanowiłam żyć za pół pensji izobaczyłam, że można. Wtym czasie oparłam się kupowaniu wciąż nowych rzeczy iodnalazłam nowe pasje icele.
Spróbujmy zaproponować coś takiego przeciętnej Polce, która ledwo sobie radzi, mając stałą pensję.
Dajmy jej średnią krajową zmarca 2022 r., czyli ok. 6600 zł brutto, tj. 4500 zł netto, izobaczmy, czy wyżyje za 2250 zł miesięcznie nie przez jeden, ale kilka miesięcy. Oczywiście przy założeniu, że nie spłaca kredytu hipotecznego lub nie wynajmuje mieszkania, bo wówczas zpensji nie pozostanie praktycznie nic.
A! Byłbym zapomniał! Iczy odkryje wtym czasie nowe pasje icele poza kupowaniem kolejnych rzeczy. Brzmi równie śmiesznie, co strasznie.
Wróćmy zatem na ziemię, tj. do Polski, atutaj liczby mówią same za siebie. Latem 2022 roku Polacy płacą 10–12 tys. zł za 1 m kw. mieszkania wdużym mieście. Rata kredytu hipotecznego lub koszt wynajmu mieszkania coraz częściej pochłaniają nawet 60–70% pensji, aza litr benzyny na stacji paliw trzeba zapłacić 7 zł.
Wnieco lepszej sytuacji są osoby, które nie muszą spłacać kredytu lub płacić za wynajem, ale iim wwiększości się nie przelewa.
Dodam, że to wszystko ma miejsce wmomencie, wktórym Polska pomimo ogromnego skoku gospodarczego wciąż pozostaje wśród najbiedniejszych krajów UE, wyprzedzając jedynie Łotwę, Słowację iRumunię, zamykającą peleton. Zajmujemy 24. miejsce wśród 27 państw członkowskich.
Taki wynik, np. na olimpiadzie, nie dawałby powodu do chwały.
Tyle że na olimpiadzie występuje zreguły solista, ewentualnie drużyna, składająca się z5–10 osób. Tymczasem mówimy oPolsce, państwie, które ma blisko 38 mln mieszkańców.
Nie pozostało mi zatem nic innego, jak pozbieranie, usystematyzowanie iubranie (mam nadzieję) wprzyjazną formę tego, co znalazłem. Jakie pułapki czyhają na nas, klientów? Jakie mechanizmy psychologiczne działają tak, abyśmy kupowali więcej? Iprzede wszystkim, co zrobić, by zapanować nad kupowaniem bez rozmysłu ipod wpływem reklamy oraz tego, że tak robią inni?
Wiem, że łatwo nie będzie, ale jak powiedział psycholog Miłosz Brzeziński, specjalista od efektywności osobistej iautor kilku książek:
Satysfakcja jest wżyciu ztego, co osiągamy ztrudem.
Itego się trzymajmy.
Dla kogo jest ta publikacja?
Dla każdego, kto ceni swoje pieniądze iłapie się na tym, że zbyt często dokonuje zakupów, które są nie do końca przemyślane.
Dla każdego, komu brakuje wiedzy, jak oprzeć się pułapkom sklepów icałej tej machinie komercyjnej, która czyha, aby dopaść nas wnajsłabszym momencie iwyciągnąć od nas pieniądze.
Dlatego bez względu na to, czy zarabiasz 2000–3000 zł, 5000 zł, czy 15 000 zł netto (tylko netto tak naprawdę nas interesuje), znajdziesz tu praktyczną wiedzę.
Paradoksalnie to osoby, które zarabiają całkiem nieźle, wpadają niejednokrotnie wzasadzkę konsumpcjonizmu, co wpędza je wfinansowe tarapaty. Wysokie dochody nie oznaczają bowiem swobody nieograniczonego wydawania ich. Specjaliści od reklamy imarketingu dwoją się itroją, żebyśmy otym zapomnieli iwydawali więcej, niż potrzebujemy. Ajeśli już nas nie stać, podsuwają produkty finansowe, które nam to umożliwią. Wszystko zmyślą onas, ma się rozumieć.
Jak mniej kupować? to książka pełna przykładów owspółczesnym biznesie (próbującym sięgnąć po nasze pieniądze), pomysłów oraz inspiracji pokazujących, jak oprzeć się konsumpcjonizmowi.
Mam szczerą nadzieję na to, że przynajmniej część ztych pomysłów przekażesz dalej, swoim bliskim, przyjaciołom, znajomym, którzy być może nawet nie zdają sobie sprawy zproblemu, jakim jest nadmierne kupowanie.
Czy będzie łatwo? Nie.
Czy będzie szybko? Nie.
Czy będzie praktycznie? Tak.
Jestem pewien, że owiele bardziej potrzebujesz konkretnej wiedzy ilisty możliwych rozwiązań niż poklepywania po ramieniu iwysłuchiwania, jaką to wyjątkową osobą jesteś iże wszystko będzie dobrze.
To, że jesteś wyjątkowy, jest oczywiste. Każdy znas jest.
Jednak nic samo się nie zrobi ibez działania dobrze nie będzie.
Będzie więc dość krótko, ale treściwie. Cytując słowa jednego znaszych byłych prezydentów, spodziewaj się czegoś wrodzajuszorstkiej przyjaźni. Bez owijania wbawełnę, ale megapraktycznie.
Co jeszcze zyskasz na lekturze tej książki?
Zyskasz 3Z.
Czymże jest owo 3Z? Już wyjaśniam.
Zaoszczędzisz pieniądze na tym, że nauczysz się opierać pokusom wkwestii niepotrzebnych zakupów.
Zdrowie – zyskasz pieniądze na rzeczy naprawdę potrzebne, na których zakup często cię nie stać, bo wydajesz pieniądze nie tam, gdzie należy. Zwiększysz budżet na badania, lepszą dietę isuplementy poprawiające zdrowie (nie mylić zwynalazkami na odchudzanie). Zdrowie to lepsze samopoczucie imniej stresu, ato duży krok wkierunku ograniczenia zakupów pod wpływem stresu.
Związek – znajdziesz więcej czasu dla najbliższych, unikniesz sporów, kłótni opieniądze, czy to oich brak, czy to otrwonienie ich na zachcianki. Statystki mówią wprost: pieniądze coraz częściej są przyczyną nieporozumień wzwiązkach. Zdanych GUS za 2021 rok wynika jednoznacznie, że kłótnie na tym tle są 4. przyczyną rozpadu małżeństw.
Jak czytać tę książkę?
Treść podzieliłem na 3 części. Możesz przeczytać każdą znich po kolei lub zacząć od dowolnej.
Jeśli interesują cię tylko porady, jak ograniczyć do minimum niepotrzebne zakupy, część III jest tą, od której możesz zacząć. Możesz nawet na niej zakończyć lekturę.
Dla zainteresowanych podłożem gospodarczym Polski jest część I. Celem tego rozdziału jest m.in. wskazanie, że Polska na swój sposób została poszkodowana przez historię iprzemiany, jakie zaszły wciągu ostatnich 30 lat. Mam nadzieję, że dzięki temu łatwiej będzie ci zrozumieć pewne kwestie zawarte wposzczególnych punktach.
Zkolei jeśli się martwisz tym, że nie znasz stosowanych przez sklepy trików, mających zachęcić cię do sięgnięcia po portfel, część II będzie tą, od której możesz zacząć. Naturalnym jej następstwem będzie część III, azwłaszcza rozdział Szuflada zpomysłami iinspiracjami.
Oczywiście gorąco zachęcam do lektury każdego rozdziału wdowolnej kolejności.
Tyle tytułem wstępu
Zapraszam na spacer, araczej wpodróż, która chwilami będzie przypominała chodzenie po polu minowym, gdzie owe miny to kolejne zastawione przez sklepy (inie tylko) pułapki na klientów.
Bez obaw – wtrakcie można tylko zyskać. Ruszajmy zatem wspólnie wpodróż pełną zasadzek świata konsumpcjonizmu.
3 2 1 START
Źródła
Polska wciąż wogonie państw pod względem zamożności: https://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/8149365,nasze-bogactwo-to-ponad-25-bln-zl-jestesmy-jednym-z-najbiedniejszych-krajow-ue.html
Rozwody wPolsce: https://stylzycia.radiozet.pl/Zwiazki/Zwiazki-i-seks/Rozwody-w-polsce-statystyki-trendy-i-przyczyny-31226
Przymierzając się do napisania tej książki, zastanawiałem się, skąd się bierze tak mocny podział na oba trendy iczy nie ma więcej miejsca na coś pośrodku.
Zjednej strony gani się podejście konsumpcjonistyczne za to, że ludzie zapominają otym, co jest wżyciu najważniejsze, istawiają przedmioty oraz status na pierwszym planie. Zdrugiej strony mamy coraz modniejszy minimalizm, wskrajnej postaci, oparty wręcz na posiadaniu zaledwie kilkunastu rzeczy niezbędnych do życia. Wbrew pozorom na dłuższą metę ta druga opcja nie musi być aż tak oczyszczająca, jak mogłoby się wydawać.
Pewną nadzieję daje, zyskująca na popularności również wPolsce, filozofia slow life.
Wskrócie namawia ona do cieszenia się bieżącym życiem, wsłuchania się we własne potrzeby, bycia bliżej natury iumiejętnego łączenia profesji zprywatnością. Towarzyszy jej slow fashion, czyli trend polegający na rozsądnym kupowaniu odzieży, nabywaniu jej ztzw. drugiej ręki, zwracaniu uwagi na materiały imiejsce ich produkowania. Filozofia slow life, mimo że rozwija się wodpowiednią stronę, spotyka się ze sporą falą krytyki.
Dlaczego?
Prawdopodobnie dlatego, że jest postrzegana jako filozofia skierowana do osób zamożnych, które mogą sobie pozwolić na zwolnienie tempa życia, gdyż je na to stać.
Któż nie chciałby mniej pracować, spędzać zdziećmi więcej czasu, podróżować ipo prostu wsłuchać się we własne potrzeby?
Slow life jest bliski hygge – filozofii rodem zDanii, która kultywuje bardzo podobne wartości. Wprzypadku tej drugiej trudno zaprzeczyć stwierdzeniu, że dotyczy ona ludzi głównie zamożnych. Dania od lat zalicza się do czołówki europejskiej, jeśli chodzi ostopień zamożności społeczeństwa. Znajduje się również na drugim miejscu światowego rankingu państw uznawanych za najszczęśliwsze (The Happiest Countries in the World 2021). Wyprzedza Szwajcarię iNorwegię. Widać zatem, że szczęście ipieniądze, przynajmniej tutaj, wyraźnie idą wparze.
Co zatem nam, Polakom, zostaje?
Na razie daleko nam do społeczeństw bogatych, awe wspomnianym wyżej rankingu plasujemy się ok. 40. miejsca. Jest więc nad czym pracować. Problem wtym, że życie trwa tu iteraz, inie możemy za bardzo czekać. Stąd też złotym środkiem pomiędzy szeroko promowanym konsumpcjonizmem ajego skrajnym przeciwieństwem – minimalizmem – jest coś, co nazwałem na potrzeby tej książki: intencjonalne zakupy.
Co należy rozumieć pod pojęciem intencjonalne zakupy?
Intencjonalne zakupy to świadome, przemyślane decyzje, dokonane nie pod wpływem emocji lub przekazu wstylu: wyprzedaż, promocja. Zrobione nie dlatego, że sklep oferował odroczone płatności, kiedy my tak naprawdę mieliśmy niemalże puste konto bankowe, iwinnych okolicznościach zwyczajnie byśmy odpuścili inajprawdopodobniej zapomnieli ocałej sytuacji. Współczesny model sprzedaży dąży do tego, żeby zrealizować transakcję, nawet jeśli klient nie ma przy sobie wystarczającej sumy pieniędzy. Kiedyś nie do pomyślenia, dziś na wyciągnięcie ręki.
Głęboko wierzę, że można nie popadać wżadną ze skrajności inauczyć się, jak podejmować racjonalne decyzje zakupowe, tak aby na koniec każdego miesiąca nie mieć wrażenia, że znów daliśmy się namówić na nie do końca przemyślany zakup (oby tylko jeden).
Czy ograniczenie zbędnych zakupów, dokonywanych często pod wpływem emocji, jest łatwe?
Nie, gdyż armia specjalistów od marketingu ireklamy przy wsparciu algorytmów ipsychologów, analizujących zebrane onas dane, radzi sobie coraz lepiej ztym, aby trafić do nas ze specjalnie przygotowanym przekazem. Mało tego, są nawet wstanie podsunąć nam go wodpowiednim momencie (określonej porze dnia), tak aby zwiększyć swoje szanse na sprzedaż. Kiedy skrolujemy social media na ekranie smartfona, nie przez przypadek widzimy takie, anie inne reklamy. Zazwyczaj są one kampanią kierowaną do osób, które kilka dni wcześniej kliknęły inną podobną reklamę lub odwiedziły sklep internetowy zdanymi produktami, np. butami.
Czy można się szybko nauczyć wprowadzania zauważalnych zmian wswoim podejściu do zakupów?
Nie, gdyż wiele naszych zachowań jest wynikiem nawyków, które powstawały przez lata.
Ich zmiana też musi więc chwilę potrwać. Musimy zidentyfikować, co tak naprawdę wywołuje chęć dokonania zakupu, anastępnie znaleźć dla tej sytuacji zastępstwo. Nie możemy też być dla siebie zbyt rygorystyczni, gdyż wówczas nasz zapał opadnie po kilku dniach od podjęcia postanowienia ozmianie.
Czy trwała zmiana jest możliwa?
Tak, ale potrzebne są wiedza, czas iwiara, że poradzimy sobie. To ostatnie szczególnie. Wszelka duża zmiana wżyciu zaczyna się od chęci, ale musi być poparta wiarą, że można coś trwale zmodyfikować. Nie od razu, ale zczasem. Małymi krokami do przodu. Każda rezygnacja zzakupu kolejnej rzeczy, którą próbują nam sprzedać, jest naszym małym zwycięstwem.
Małe zwycięstwa zkolei wzmacniają naszą wiarę, pokazują, że damy radę, że nic się nie stało ztego powodu, że nie kupimy jakiegoś produktu. Następnym razem będzie nam łatwiej odmówić, bo wiemy już, jak się czujemy (mamy lepsze samopoczucie), adodatkowo wnaszym portfelu są pieniądze.
Akto nie lubi mieć więcej zamiast mniej? Kiedy za 10. czy 15. razem miniesz kolejne witryny sklepowe znapisem Wyprzedaż lub Promocja, na twojej twarzy zagości uśmiech, awgłowie pojawi się myśl: „Tak, akurat! Jestem OK inie potrzebuję kolejnej rzeczy, aby cokolwiek tym udowadniać”.
Do takiej właśnie postawy będziemy dążyć podczas lektury kolejnych rozdziałów.
Źródła
The Happiest Countries in the World 2021:https://worldpopulationreview.com/country-rankings/happiest-countries-in-the-world
Zterminem siła nabywcza spotykamy się zreguły wszkole na lekcjach typu: podstawy przedsiębiorczości lub ekonomia. Bardzo często pojawia się on również przy okazji wysokiej inflacji.
Mówi się wówczas, że siła nabywcza naszych pensji maleje. Ale co to tak naprawdę oznacza dla przeciętnego Kowalskiego?
Nie chcę zagłębiać się wekonomię, dlatego posłużę się możliwie prostą definicją, jaką udało mi się znaleźć wWikipedii, iskrócę ją na potrzeby tekstu do minimum.
Siła nabywcza to wskaźnik, pokazujący realną wartość pieniądza, wyrażoną tym, ile dóbr iusług możemy kupić za daną kwotę.
Zaznaczę od razu, że ze względu na ogromne rozwarstwienie społeczeństwa, zjakim mamy do czynienia na świecie, nie wszędzie znajdzie ona pełne zastosowanie.
Przykładowo wwielu krajach Afryki 100 dolarów amerykańskich ma ogromną wartość. Tymczasem te same 100 dolarów wSzwajcarii to mniej niż 2% przeciętnego wynagrodzenia (6500 franków, czyli ok. 6000 dolarów). Dlatego też porównanie siły nabywczej owiele lepiej się sprawdza, jeśli zestawiamy ze sobą kraje zdanego regionu geograficznego lub opodobnym poziomie gospodarczym.
Na przykład Stany Zjednoczone iKanadę możemy porównać do Wielkiej Brytanii, ale Wielkiej Brytanii nie sposób porównać do Brazylii, wktórej średnia pensja to niespełna 400 dolarów.
Dlaczego otym wspominam?
Otóż dlatego, że pod wieloma względami Polska wypada bardzo słabo, jeśli chodzi oową siłę nabywczą wstosunku do zdecydowanej większości państw UE; oświecie nie wspominając.
Stać nas na nieporównywalnie mniej wniemalże każdej kategorii produktów: od paliwa, przez samochody itelefony, na kubku kawy skończywszy.
Współczesna ekonomia wyróżnia kilka indeksów, pomagających określać siłę nabywczą, wróżnych częściach świata na bazie bardzo znanych produktów imarek. Jednym zich zastosowań może być np. określanie cen dla wprowadzanych na danym rynku produktów. Im niższa cena, tym większa szansa na wyższy popyt. Zkolei zejście zceny może zaszkodzić marce wizerunkowo iwprowadzić kłopoty ze sprzedażą na rynkach, gdzie są one droższe.
Jakie są najbardziej znane nieformalne indeksy (wskaźniki)?
Indeks Starbucksa,Indeks McDonald’s (Big Mac Index),Indeks iPhone’a.Nawet jeśli ktoś nie jest kawoszem istroni od jedzenia typu fast food, doskonale zna zarówno sieć Starbucks, jak iMcDonald’s. Ichociaż koszt kubka kawy czy posiłku wamerykańskim barze na tle pensji wUSA iPolsce wypada zdecydowanie na niekorzyść naszego kraju, to mamy tu do czynienia zproduktami dość tanimi: 15–20 zł to średnia cena ikawy, ipopularnych burgerów.