Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ta książka pozwala świadomie przejść przez proces rozstania, jednocześnie dbając o swoje dzieci i wspierając je emocjonalnie.
Czasami wydaje się, że rozstanie rodziców to dla dzieci koniec świata, głęboka rana, trauma.
Autorzy tej książki – psychoterapeuci mają świadomość, jak bardzo szkodliwe dla zdrowia psychicznego jest tkwienie w niedobrym związku i normalizowanie toksycznych relacji. I jak szkodliwe jest przekazywanie takich złych wzorców dzieciom.
Sami, świadomie przeszli przez proces rozstania, a następnie wspólnie stworzyli nową rodzinę. Dobrze wiedzą, że mierzenie się z taką zmianą może być bardzo trudne i bolesne. W swoim poradniku empatycznie wspierają i radzą:
Rozstanie to pierwszy krok do ułożenia życia na nowo.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 274
Tytuł oryginału: Separada. Un acto de amor hacia ti y tus peques
Projekt okładki: Nastka Drabot
Przekład: Joanna Kuhn
Redaktor prowadzący: Bożena Zasieczna
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Bogusława Jędrasik, Renata Jaśtak
© Rocío López de la Chica y Miguel Ángel Corrales, 2023
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana jako źródło danych i przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisu bez pisemnej zgody posiadacza praw.
978-83-287-3196-7
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2024
–fragment–
Dla ciebie, Carmen;
dla ciebie, Unai;
dla ciebie, Pablo;
dla ciebie, Nahuel
Bądź dla siebie światłem.
BUDDA
Życie to wie
Rocío i Miguel Ángel zapytali mnie, czy chciałabym napisać kilka słów do ich książki z perspektywy córki rodziców rozwodzących się w czasach, kiedy rzadko kto to robił. Zgodziłam się. Znam ich, wiem, jak pracują i doceniam to, że istnieją na świecie takie osoby jak oni, uważające, że do rozstania należy podchodzić otwarcie, świadomie i nowocześnie.
Rozstanie rodziców, które przeżyłam jako pięciolatka, nie było świadome. Rodzice, rozwodząc się, byli jeszcze bardzo młodzi. Podejrzewam, że wtedy tak naprawdę nikt z nas nie był za bardzo świadomy czegokolwiek. To przyszło dopiero później. Ale rodzice byli sobie bliscy, podzielali wartości, których chcieli stanowczo bronić do ostatka, mimo bólu rozstania wierzyli w wolność i miłość, którą siebie darzyli. Ich wspólne życie nie było szczęśliwe, a ponieważ oboje darzyli się ciepłymi uczuciami, zdecydowali o rozstaniu.
Nie rozumiałam nic z tego, co się dzieje, ani dlaczego. Szczerze mówiąc, niewiele z tego pamiętam. Wiedziałam jednak, że byłam jedynym dzieckiem rozwiedzionych rodziców w całym miasteczku i w całej szkole[2]. Niedługo dołączyła do mnie jedna koleżanka… i tyle. Byłyśmy tymi innymi; nie było nam łatwo. To były inne czasy, wszyscy, w tym moi rodzice, robili, co mogli, nie mając narzędzi ani żadnego rozeznania.
Ale rodzice zawsze się szanowali i kochali, choć już w inny sposób. Nie pamiętam, żeby którekolwiek powiedziało na drugie jakieś złe słowo. Wtedy nie byłam w stanie tego docenić, lecz z upływem czasu nie tylko doceniam, ale podziwiam i jestem za to wdzięczna. Teraz, gdy jestem dorosła i byłam w kilku związkach, wiem, że to, co zrobili, było wspaniałe, choć niestety, nieczęsto spotykane.
Właśnie tego potrzebowałam, chociaż wówczas nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, że ich wzajemny szacunek będzie miał tak wielkie znaczenie dla dziecka, dla którego oboje byli najważniejsi w życiu. Gdyby się nienawidzili, a ja musiałabym w tym uczestniczyć, najpewniej przyniosłoby to fatalne skutki. Dziecko nie powinno nigdy doświadczać czegoś takiego, to niesprawiedliwe i nie na jego miarę.
Potrzebowałam jednak wsparcia emocjonalnego i go nie dostawałam. To była inna epoka, brakowało wiedzy w tych kwestiach, nie znano pewnych narzędzi. Wszyscy, moi rodzice też, pozostawali bez takiego wsparcia, a ono potrafiłoby czynić cuda.
Cieszy mnie i sprawia przyjemność myśl, że twój przypadek nie będzie taki. Od tamtej pory minęło czterdzieści lat. Do naszej dyspozycji mamy niezmierne zasoby informacji, narzędzi, wiedzy, mamy też takie osoby jak Rocío i Miguel Ángel, które mogą poprowadzić cię za rękę, towarzyszyć ci w emocjach i pomóc w tym, byś mogła wspierać twoje dzieci w trakcie rozstania rodziców.
Ta droga nie jest prosta i niepozbawiona bólu, ale jeśli przemierza się ją ze wsparciem, dzieje się to, o czym mówi się na stronach tej książki: staje się o wiele łatwiejsza.
Moi rodzice byli z tym zupełnie sami. Nikt za dobrze nie rozumiał, dlaczego się rozstają, skoro nadal pozostają w dobrych relacjach. Rozwód z miłością i szacunkiem był czymś nie do pomyślenia. Oby wszystkie rozstania były rozważne i oparte na samoświadomości, oby jak najrzadziej rozstawano się nieroztropnie, walcząc ze sobą i się nienawidząc, oby czymś wyjątkowym było nieposzanowanie dziecka i jego przestrzeni emocjonalnej, świętości, której nigdy nie wolno szargać.
Patrzę wstecz i jestem wdzięczna, że byłam świadkiem rozstania tak nietypowego dla tamtych czasów, przebiegającego w pozytywnej, życzliwej atmosferze. Patrzę wstecz, i chociaż wówczas, oczywiście, nie było tak, jak ja bym chciała, wiem też, że dzięki temu rozstaniu mam ogromnie wartościową więź z moim ojczymem i macochą. Dzięki temu, że moi rodzice się rozwiedli, mam trzech braci, których uwielbiam. Dzięki temu, że pewnego dnia zdecydowali się pójść różnymi drogami, dziś łatwiej mi zrozumieć tych, którzy przeżywają to samo i mogę towarzyszyć im oraz ich dzieciom, którym przyszło obecnie przeżywać to, co ja w ich wieku. Dzięki temu rozstaniu nie tylko nadal jesteśmy rodziną, ale rodziną większą i lepszą.
Nic nie dzieje się bez powodu, a wszystko przyczynia się do tego, że stajemy się tym, kim jesteśmy. Patrzę wstecz i zdaję sobie sprawę, że musiałam przejść przez to, przez co przeszłam, by móc wykonywać mój zawód w służbie społeczeństwa. Ufam życiu, nawet kiedy nie rozumiem, dlaczego dzieje się to, co się dzieje. Lubię myśleć, że życie wie, co robi, a nawet jeśli w danej chwili coś sprawia mi ból, jestem pewna, że posłuży on czemuś, czego jeszcze nie dostrzegam.
Każda zmiana niesie ze sobą intensywność, rozwód może być niewiarygodnym czynnikiem rozwoju. Oby ta książka Rocío i Miguela Ángela stała się pomocą i wsparciem, jakiego teraz potrzebujesz, oby pomogła ci przeżywać teraźniejszość bardziej świadomie, w pełni i szczęśliwie.
Choćbyś nawet nie rozumiała tego, co ci się zdarza, choćbyś nie wiedziała, po co to wszystko, choćbyś czuła, że to nie ma sensu… zaufaj. Życie wie.
Ściskam cię i życzę owocnej lektury.
Potrzeby dzieci i rola rodzicielska
Przyjmuję jak dar od Rocío i Miguela Ángela to ekscytujące i odpowiedzialne zadanie poprzedzenia przedmową ich wspaniałej książki. Nie ma nikogo odpowiedniejszego niż oni, by napisać książkę skierowaną do matek i ojców znajdujących się w trudnej sytuacji, z którą sami autorzy też musieli się zmierzyć. Związek partnerski czy małżeński może się zakończyć z różnych przyczyn, ale tym, co nigdy się nie kończy, jest rola ojca i matki naszych dzieci. Dlatego piszę tę przedmowę z nadzieją, że karty tej książki będą mogły ci pomóc zmierzyć się z sytuacją, w której się znajdujesz, z pragnieniem, aby tak się stało.
Dziecko przychodzi na świat niedojrzałe i kruche. Niska ostrość wzroku i mała liczba połączeń nerwowych to tylko dwa dowody tego stanu rzeczy. Inaczej niż, na przykład, gady, gatunek ludzki to gniazdowniki, co oznacza, że rodzimy się nieprzygotowani do przeżycia o własnych siłach. By utrzymać się przy życiu, potrzebujemy pomocy rodziców. Przeżyć pozwalają nam więź emocjonalna i zdolność do budowania przywiązania ze strony naszych opiekunów, zazwyczaj rodziców właśnie. Dzięki ich obecności i łączącej nas z nimi więzi zaspokajane są nasze potrzeby, możemy dorastać i prawidłowo się rozwijać psychicznie.
Istnieje wiele rodzajów potrzeb, które osoby opiekujące się noworodkiem powinny zaspokajać. Na początku wymieńmy potrzeby fizjologiczne: jedzenie, picie, odpoczynek, stabilna temperatura, fizyczne bezpieczeństwo. Te potrzeby łatwo rozpoznać, więc rodzina odpowiada na nie, kiedy dzieci je uzewnętrzniają. Inaczej jest z potrzebami emocjonalnymi czy też afektywnymi, te trudniej nam rozpoznać u naszych dzieci, trudniej je też zaspokoić. Dlaczego? Sądzę, że tradycyjne wychowanie, oparte na relacjach władzy, szantażu i kary, wciąż wywiera szkodliwy wpływ, w wyniku którego zarówno przeszłe, jak i obecne pokolenia pozbawione są pewnych potrzeb afektywnych. Oprócz fizjologicznych i emocjonalnych możemy mówić także o potrzebach społecznych i poznawczych. Jak w czteroelementowej układance, wszystkie one są niezbędne do prawidłowego rozwoju dziecka. W naszym społeczeństwie łatwiej przychodzi zaspokajanie potrzeb fizjologicznych i poznawczych niż społecznych i emocjonalnych. W związku z tym jedno z najważniejszych zadań rodziców w celu osiągnięcia prawidłowego rozwoju emocjonalnego dzieci polega na rozpoznawaniu potrzeb dziecka, a następnie ich zaspokajaniu. Nie jest to łatwe zadanie, gdyż nikt nie nauczył nas, jak robić to dostatecznie dobrze.
W pierwszych miesiącach życia dziecka rozwija się szczególna relacja afektywna między nim i rodzicami. Ta niewidzialna nić znana jest pod nazwą przywiązania. Jeśli rodzice zdolni są rozpoznawać różne potrzeby dziecka i zaspokajać w sposób wystarczający jego potrzeby emocjonalne, jest wysoce prawdopodobne, że dziecko rozwinie w sobie bezpieczny styl przywiązania.
Można powiedzieć, że to dar na całe życie, gdyż pozwoli on tej osobie nawiązywać zdrowe, trwałe i bezpieczne relacje z ludźmi spotykanymi na co dzień. Jednak, jeśli rodzice nie potrafią rozpoznawać potrzeb dziecka, a tym samym nie mogą dawać mu tego, czego potrzebuje, jest wysoce prawdopodobne, że wykształci pozabezpieczny model przywiązania i deficyty emocjonalne, co oznacza duże prawdopodobieństwo cierpienia w przyszłości.
My, ludzie, mamy wiele potrzeb afektywnych. Widzieliśmy już, że zależnie od tego, w jaki sposób postępują rodzice wobec uzewnętrznianych potrzeb afektywnych swoich dzieci, rozwija się przywiązanie bezpieczne lub nie, a tym samym lepsza lub gorsza u danej osoby zdolność panowania nad emocjami. Jakie zatem są potrzeby emocjonalne dzieci, które rodzice powinni zaspokajać? Zapewnianie bezpieczeństwa i autonomii, wyznaczanie granic, kontrolowanie emocji, budowanie tożsamości, obecność, poczucie, że jest się zauważanym, poświęcanie wartościowego czasu – to tylko niektóre przykłady potrzeb emocjonalnych, przejawianych przez ludzi w cyklu naszego życia. Pamiętajmy, że wszystkie te potrzeby afektywne powinny być zaspokajane w stopniu wystarczającym, unikać należy skrajności – nadopiekuńczości i zaniedbania.
A zatem, jak znakomicie wyjaśniono to w tej książce, co się dzieje z tymi potrzebami emocjonalnymi, kiedy rodzice decydują się iść dalej różnymi drogami? Powinni oni zdawać sobie sprawę, że ich obowiązki rodzicielskie wciąż są fundamentalne mimo zakończenia związku czy małżeństwa. Oczywiście, możemy podjąć uprawnioną decyzję o rozstaniu czy rozwodzie, ale nasza rola rodzicielska musi pozostać niezmieniona w odniesieniu do potrzeb naszych dzieci. A zatem rozstajemy się z żoną czy mężem, ale nigdy z naszymi dziećmi. Zważywszy na kruchość, z którą przychodzą na ten świat, dzieci nas potrzebują, czy będziemy żyć razem, czy nie.
Jak to wyjaśniają Rocío i Miguel Ángel, kiedy związek dwojga ludzi się kończy, rodzina się nie rozpada, ale raczej zmienia swój kształt. Wiemy, że jest tyle sposobów rozstawania się, ile rozstań na przestrzeni dziejów, ale najważniejsze jest, abyśmy my, figury odniesienia i przywiązania (rodzice) potrafili odsunąć na bok nasze „wojny małżeńskie”, a w centrum zainteresowania postawili najbardziej kruche i podatne na zranienie: dzieci. Nie można powiedzieć, że rozstanie czy rozwód są złe same w sobie, ale że wszystko zależy od tego, w jaki sposób do rozstania podejdziemy i jak je wytłumaczymy dzieciom.
William Szekspir ustami Hamleta powiedział: „Rzeczy nie są dobre czy złe same w sobie. Są takie, jakimi nam się wydają”. Rodzice w trakcie rozstania czy rozwodu powinni zdawać sobie sprawę, że w tym trudnym momencie to ich dzieci są bardziej wrażliwe i podatne na zranienie, dlatego więc powinny zajmować centralne miejsce pośród priorytetów. Poza tym, to nie dzieci podejmują taką decyzję, ale ich rodzice, a to ustawia dzieci w pozycji jeszcze większej wrażliwości, a mniejszej kontroli sytuacji.
Rozstanie czy rozwód są wyzwaniem, z którym muszą się zmierzyć wszyscy członkowie rodziny. Zarówno rodzice, jak i dzieci muszą stawić czoło nadchodzącej zmianie, każde z nich odwołując się do własnych zasobów. Jeśli rodzice mają świadomość, że w tym procesie najważniejsze są dzieci, jest bardziej prawdopodobne, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Musimy dołożyć starań, by rozstanie nie zmieniło się w walkę dwóch ego, którą my, rodzice, czasem rozpętujemy i w której bardziej nam zależy na naszych osobistych potyczkach niż na słuchaniu i zaspokajaniu potrzeb dzieci. Podkreślam tutaj, jak ważne jest, by potrzeby afektywne naszych dzieci były wystarczająco zaspokajane, pomimo że rodzina się dzieli. Potrzeby, takie jak bezpieczeństwo, zaufanie, wspieranie autonomii, granice i poczucie przynależności są podstawą w towarzyszeniu dzieciom w procesie ich dojrzewania i rozwoju osobistego, społecznego oraz uczuciowego.
Teraz pozostaje mi tylko przekazać Czytelnika w ręce Rocío i Miguela Ángela, by z tej książki korzystał, sięgając po nią, kiedy stanie na rozdrożu, jednym z tych, które nas, matki i ojców, najbardziej niepokoją podczas rozpadu małżeństwa lub związku partnerskiego. Proszę, nie przestawajcie korzystać i uczyć się z tej wspaniałej książki, napisanej z tak wielką troską, miłością i szacunkiem.
Zarówno Miguel Ángel, jak i ja, jesteśmy rodzicami dwójki dzieciaków i po tym, jak każde z nas przeżyło swój świadomy rozwód, razem tworzymy naszą połączoną rodzinę.
Jako że każde z nas ma za sobą rozstanie, wiemy, że podjęcie takiej decyzji zwykle nie jest łatwe, ale niekiedy to najlepsze wyjście. Czasem uporanie się z tym bywa trudne i bolesne, bardziej jeszcze, kiedy są dzieci. Cierpienie, obawy, wątpliwości mogą przytłaczać, wiemy to, bo sami przez to przeszliśmy.
Właśnie dlatego napisaliśmy tę książkę, która nie tylko ma rzucić trochę światła na twoje życie, ale być może stanie się inspiracją i skłoni do refleksji nad twoim przypadkiem. Aby ci pomóc wprowadzić w życie pewne zmiany, Miguel Ángel przedstawi swój punkt widzenia w formie ćwiczeń praktycznych, pomagających przyswoić sobie teorię i przykłady, które będę przedstawiać w kolejnych rozdziałach. Hiszpańskojęzycznym Czytelnikom sugerujemy ściągnięcie sobie przygotowanego przez nas zeszytu ćwiczeń i korzystanie z niego podczas wykonywania ćwiczeń w trakcie lektury. Zeszyt jest dostępny na stronie: https://creada.es/ejercicios. Pozostałym sugeruję zaopatrzenie się w notatnik. Rób notatki, podkreślaj w książce to, co przyciągnęło twoją uwagę, wkładaj karteczki… Dzięki tym sposobom o wiele lepiej zapamiętasz informacje – udowodniono, że w ten sposób o wiele lepiej przyswaja się treści. Szczególnie, jeśli czytamy coś, co bardzo odbiega od tego, czego się dowiadywaliśmy przez większą część życia.
Jeśli chodzi o mnie, od chwili, gdy cień rozstania pojawił się w moim życiu, do ostatecznego rozstrzygnięcia upłynęły cztery lata. Cztery lata, podczas których wyzwalałam się od moich ograniczających przekonań na temat rozstania. Od tych, które kazały mi wierzyć, że jeśli się rozwiodę, będzie to moja klęska życiowa, klęska jako kobiety, jako partnerki, a przede wszystkim jako matki, bo szykuję moim dzieciom koszmar.
Czy byłabym zdolna zrobić ten krok, gdybym nadal wyznawała takie poglądy?
Niemożliwe.
Rozwody, które zdarzały się wokół mnie, zawsze były konfliktowe. To były wojny dorosłych, w których w żadnym momencie nie brano pod uwagę dzieci, a zatem ich cierpienie było właściwie nieuniknione.
Nie chciałam, żeby mój rozwód był taki. Dlatego przez lata żyłam w umysłowym więzieniu. To więzienie zbudowałam sobie sama, bo sama wyznaczyłam takie a nie inne ograniczenia. Z upływem lat, wyzwalając się, jak ci to opowiem w książce, od moich przekonań i lęków na temat rozstania, wiedziałam już na pewno, że chcę rozwodu. Ale jak przeprowadzić rozwód, a jednocześnie chronić dzieci przed konfliktem w związku?
To wtedy zaczęłam pracę badawczą. Pisałam wtedy pracę magisterską na temat edukacji emocjonalnej. Doskonale pamiętam, jak promotorka zwracała uwagę, że skoro musimy zgłębić temat i poświęcić mu dużo czasu, dobrze żeby było to zagadnienie, które szczególnie nas interesuje. Takie, które nas osobiście obchodzi, więc nie będziemy się nudzić, czytając o nim.
Wtedy zmieniłam temat, który wcześniej wybrałam. Miałam jasność, że chcę pisać o konsekwencjach, jakie ma dla dzieci rozstanie ich rodziców, bo już wtedy wiedziałam, że ojciec moich dzieci i ja kiedyś się rozstaniemy, nie wiedziałam tylko, kiedy.
Widziałam to jasno: to był doskonały temat, by zebrać informacje mogące mi się przydać w życiu; wiedziałam, że to jest właśnie to, co najbardziej mnie nurtuje i nie pozwala na następny krok. Potrzebowałam teorii, wiedzy, która potwierdziłaby to, co mi podpowiadał głos wewnętrzny: możesz się rozwieść, a twoje dzieci nadal będą szczęśliwe.
Kiedy już napisałam moją pracę magisterską, Zagadnienie emocjonalnego towarzyszenia dzieciom przez rodziców w procesie rozstania i zaprezentowałam ją przed komisją egzaminacyjną, zebrałam nieoczekiwane pochwały, zyskując zaufanie do swoich możliwości i pewność siebie, których mi wcześniej brakowało, by uwierzyć w moje odczucia.
W istocie w tamtej chwili nie zdawałam sobie jeszcze z tego sprawy, ale z biegiem czasu nabrałam przekonania, że ta praca była właśnie tym, czego potrzebowałam, by odważyć się na rozstanie z mężem.
Chociaż jego cień od dawna padał na nasz związek, dopiero trzy tygodnie po uzyskaniu magisterium z wynikiem celującym powiedziałam mężowi, że nasze wspólne życie dobiega końca.
Wzrastamy w takim braku zaufania do samych siebie, poszukując na zewnątrz aprobaty dla tego, co robimy, czujemy i myślimy, że kiedy osiągamy dorosłość, nadal oczekujemy, że ktoś nam powie, czy to, co robimy, jest właściwe, czy nie.
To był też mój przypadek.
Po tym wszystkim poczułam taki spokój i, wreszcie, pewność własnych uczuć, że obiecałam sobie opowiedzieć kiedyś to wszystko tylu matkom i ojcom, ilu tylko będę mogła, aby świadectwo tego, że rozwód to nie koniec świata ani najgorsze, co można zrobić własnym dzieciom, dotarło tak daleko, jak to możliwe.
Przede wszystkim po to, by uwolnić matki od ciężaru winy, bo mnie właśnie ten ciężar dręczył tak bardzo, że żyłam w pułapce własnych myśli. Czułam się tak bardzo winna i miałam tyle uprzedzeń na temat rozstania i rozwodu, że z wielkim trudem usłyszałam mój własny głos.
Ale udało mi się. To, co stało się później, choć bywało czasem trudne i nieprzyjemne, z całą pewnością warte było trudu, bo wiele się wtedy nauczyliśmy. Teraz nadszedł czas, by przemówić głośno, jak to obiecałam, i pomóc ci, byś potrafiła spokojnie podejść do sytuacji, którą przeżywasz, byś się dowiedziała, jak towarzyszyć emocjonalnie dzieciom w przystosowaniu się do nowego kształtu waszej rodziny.
W tej książce spotkasz się z naszym punktem widzenia w odniesieniu do rozstań par posiadających dzieci. Chcemy ci dać wsparcie i odmienną perspektywę postrzegania tego etapu życia, w którym teraz jesteś. Chcielibyśmy, by był to powiew świeżego powietrza, który pozwoli ci oddramatyzować doświadczanie tego, przez co przechodzisz. A jeśli teraz czytasz ten tekst, możemy ci tylko pogratulować, bo dajesz z siebie bardzo wiele, by ułatwić swoim dzieciom uczestniczenie w procesie przemiany rodziny, który właśnie przeżywacie.
Choć teraz może ci się to wydawać nieprawdopodobne, rozstanie jest szansą rozwoju. Chcielibyśmy ci pomóc wykorzystać tę szansę, bo masz przed sobą okazję, by odnieść się do rozwodu w sposób świadomy, a aby tak się stało, dobrze jest, byś była skłonna do samorozwoju.
Zanim przejdziemy dalej, chcemy ci zwrócić uwagę na coś ważnego. Kiedy wasza relacja jako pary dobiegnie końca, pozwólcie, by więź, wzajemny stosunek, zmieniły się w coś nowego, abyście nadal byli rodziną, choć w innym kształcie. Tak naprawdę rozstanie jako takie nie istnieje, bo zawsze będziecie rodziną, skoro macie wspólne dzieci. W trakcie lektury tej książki przekonasz się, że używamy zarówno pojęcia „rozstanie”, jak i „zmiana formy rodziny”, z tym drugim czujemy się swobodniej, uważając, że lepiej oddaje rzeczywistość przeżywaną przez rodziców, którzy nie są już razem.
W istocie, na podstawie naszego doświadczenia życiowego i profesjonalnego („Creada” to nasz projekt zawodowy, udzielamy tam porad indywidualnych, pomagamy matkom i ojcom przeprowadzać świadome rozstania w trosce o dzieci i o nich samych podczas przemiany rodziny) możemy stwierdzić, opierając się na podstawach naukowych, że kiedy związek pary się kończy, rodzina się nie rozpada, a tylko zmienia swój kształt.
W miarę jak będziecie nawiązywać nowe relacje partnerskie, wasza rodzina będzie się rozrastać i obejmować nowe więzi. Bo im więcej miłości się daje, tym więcej się otrzymuje, wciąż więcej. Naszym zdaniem miłość mnoży, nie dzieli.
Nie opowiadamy ci o jakiejś utopii, to samo życie.
Hollywood, Disney i waga tradycji judeochrześcijańskiej każą nam wierzyć, że istnieje tylko jeden model rodziny. Jakby wszystkie inne należały do jakiejś niższej kategorii, dlatego też wiele par męczyło się i męczy w związkach, które ich nie rozwijają, ale niszczą pod względami emocjonalnym, mentalnym, fizycznym, a nawet duchowym, a wszystko z braku miłości.
Doświadczenie miłości, którą można przeżywać, jeśli zaakceptuje się rozszerzony model rodziny, jest trudne do przecenienia. Mówimy, oczywiście, o prawdziwej miłości, nie o wyobrażeniu miłości romantycznej.
To naprawdę zdarzyło się z naszymi rodzinami i przyczyniło się do naszego rozwoju. Zawsze pamiętamy, że mieszkamy w szóstkę, ale do rodziny zaliczamy też mamę i tatę naszych dzieci oraz ich partnerów, bo uważamy, że wszystkich nas łączy szczególna więź, i to na całe życie, ze względu na dzieci.
Oczywiście, między dorosłymi członkami tej naszej rodziny nie zawsze panują pokój i zgoda. Jesteśmy tylko ludźmi, każdy z nas ma swoje obawy i swoje osądy. Każdy w swoim rytmie dostosowuje się do nowego modelu.
Ważne jest to, abyśmy byli świadomi zachodzącego procesu i próbowali uszanować odmienne tempo tych, którzy w danym momencie znajdują się w innym miejscu. Nasza relacja nie zawsze była taka, jak jest teraz; relacje żyją, tworzą je ludzie, dlatego ewoluują i rozwijają się we własnym tempie. Tak naprawdę, jedyną rzeczą, którą samemu możemy zrobić, to zdecydować, ile energii chcemy poświęcić na współpracę z naszym poprzednim partnerem, na tym się więc skupmy.
Kiedy Miguel Ángel i ja towarzyszymy różnym rodzinom w tym procesie, wciąż jesteśmy zaskakiwani, jak wiele osób odnajduje swoje miejsce w modelu jeszcze społecznie nie w pełni rozpoznanym, ale coraz częściej spotykanym. Miłość nie zna się na formach i strukturach, wznosi się ponad to, co typowe i znane. I zaczyna się w tobie.
To wszystko analizujemy w naszej książce, w której najpierw przedstawiamy ogólne zagadnienia i pojęcia niezbędne do zrozumienia idei świadomego rozstania, a następnie kwestie bardziej praktyczne i konkretne.
Odradzamy ci zaczynanie lektury od drugiej części książki, bo aby móc się zmierzyć z praktycznymi działaniami, wykorzystując nasze propozycje, ważne jest, by najpierw poznać nasz pogląd na świadome rozstania, który przedstawiamy w części pierwszej.
W książce opowiadamy historie ludzi, którym pomagaliśmy i pomagamy w procesie przemiany wzorca rodziny, z którymi może będziesz mogła się utożsamić. Oczywiście, by nie nadużywać ich zaufania, pozmienialiśmy imiona i niektóre szczegóły, więc istota sprawy się zgadza, a prywatność zostaje zachowana.
Podczas lektury zobaczysz, że używamy wzorca z matką i ojcem. Robimy to tylko dla uproszczenia języka i chcemy to wyraźnie podkreślić, gdyż oczywiście nasz wywód obejmuje wszelkie wzorce rodziny, jakie tylko istnieją, których relacja kończy się i przekształca, a zatem z góry prosimy o wybaczenie rodziny jednopłciowe, gdyby nie czuły się dostatecznie reprezentowane w tym tekście.
Chcemy także wyjaśnić, że w tej książce zwracamy się na ogół do czytelniczki w rodzaju żeńskim, gdyż z naszego doświadczenia wynika, że to kobiety częściej proszą o pomoc, przychodzi im to z większą łatwością i bardziej się angażują w świadome uczestnictwo w procesie przemiany rodziny. Jednak wszystko, o czym tu piszemy, odnosi się w równym stopniu do matek, jak i do ojców.
Wśród osób zwracających się do centrum Creada o indywidualną pomoc 96 procent to kobiety. Nasze teksty na blogu i w mediach społecznościowych odnoszą się także do mężczyzn, tak samo jak my, kobiety, odbieramy jako kierowane także i do nas teksty pisane w rodzaju męskim. Jeśli zatem jesteś ojcem i doczytałeś aż do tego miejsca, zachęcamy cię, żebyś czytał dalej aż do końca, bo twoje dzieci bardzo cię potrzebują.
Z drugiej strony, starając się wypracować taki język inkluzywny, który ułatwiłby lekturę, zwykle używamy słowa „dzieci”, choć po hiszpańsku zwykle mówimy o synach i córkach. Synowie i córki pojawiają się czasem w toku wywodu, ale odnosi się on do dzieci każdej płci.
A teraz rozpocznij podróż, by osiągnąć spokój, pełne i szczęśliwe życie, bo na to zasługujesz i możesz to osiągnąć.
KIEDY ZWIĄZEK DWOJGA LUDZI SIĘ KOŃCZY, RODZINA SIĘ NIE ROZPADA, ONA ZMIENIA KSZTAŁT.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
[1] Konsultantka świadomego wychowania, dziennikarka specjalizująca się w tematach macierzyństwa, ojcostwa i wychowania dzieci. Autorka książek dla dorosłych i dzieci, w tym wydanej po polsku: Niewidzialna nitka, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2022.
[2] Prawo hiszpańskie zezwalało na rozwód od 1932 roku, w roku 1939 ten przepis prawa cywilnego został jednak uchylony i przywrócony dopiero w roku 1981, kiedy Míriam Tirado miała pięć lat – przyp. tłum.
[3] Doktor psychologii, specjalista psychologii wychowawczej, ekspert w zakresie więzi i inteligencji emocjonalnej, autor takich książek, jak: Educar en el vinculo i El cerebro infantil y adolescente, oraz wydanej po polsku książeczki dla dzieci i rodziców na temat ADHD Michaś w tarapatach (tłum. Barbara Gutowska-Nowak, Lingea, Kraków 2023).
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz