Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jak przyciągać dobrych ludzi to budująca książka dotyczący relacji międzyludzkich, zarządzania nimi i ich naprawiania. Omawia zachowania ludzkie związane ze zwiększonymi dawkami hormonów, produkowanych przez organizm w określonych warunkach czy sytuacjach: oksytocyny, dopaminy, kortyzolu i testosteronu. Wskazuje, jak rozpoznawać te reakcje u siebie i innych oraz jak świadomie na nie odpowiadać.
Analizuje modele przywiązania, kształtowane w dzieciństwie i powtarzane w życiu dorosłym. Zarówno z punktu widzenia rodzica, jak i partnera, z licznymi przykładami z praktyki psychoterapeutycznej.
Porusza temat relacji seksualnych i związków uczuciowych: rzeczowe opinie na temat trwałych relacji, seksu bez zobowiązań, uzależnienia od pornografii w sieci.
Z tej książki nauczysz się łatwiej radzić sobie ze złożonymi sprawami i podejmować lepsze decyzje, aby uzyskać lepsze rezultaty.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 322
Tytuł oryginału: Encuentra tu persona vitamina
Projekt okładki: Katarzyna Grabowska/andvisual.pl
Przekład z hiszpańskiego: Joanna Kuhn
Redaktor prowadzący: Bożena Zasieczna
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Magdalena Osica/Rozwiń Skrzydła
© Marián Rojas Estapé, 2021
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana jako źródło danych i przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisu bez pisemnej zgody posiadacza praw.
ISBN 978-83-287-2583-6
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2023
–fragment–
Rodzicom, za wskazanie mi drogi, na której spotkałam dobrego człowieka, mojego męża, Jesusa.
Moim czterem synom, którzy są witaminą i oksytocyną w stanie czystym.
Umysł ludzki fascynuje mnie od zawsze. Zaczęłam się nim interesować już jako dziewczynka, bo pasjonował mnie świat ludzkich zachowań i emocji. Kiedy pojęłam, jak ważna jest jedność umysłu i ciała, kiedy zrozumiałam, jak działa mózg i świat emocji, napisałam Jak przyciągać dobre rzeczy[1]. Pierwsza książka wyznaczyła cezurę w moim życiu, podzieliła je na „przed” i „po”. Wcześniej miałam wątpliwości, czy tamten tekst albo ten, który masz właśnie przed sobą, nadaje się w ogóle do publikacji. Pomyślałam wtedy, że napiszę o rozwoju osobistym i o tym, jak funkcjonuje mózg, przy czym dobrze będzie skupić się raczej na tym drugim.
Doświadczenie w opowiadaniu o przeżyciach, teoriach i koncepcjach naukowych w odniesieniu do indywidualnych biografii ukierunkowało mnie i skłoniło do penetrowania innych obszarów życia. Doszłam do wniosku, że powinnam napisać o najważniejszej tezie: szczęście zależy od tego, jak potrafimy (albo nie potrafimy) wiązać się z innymi ludźmi.
Jak przyciągać dobrych ludzi opowiada o relacjach międzyludzkich. Jako istoty ludzkie zostaliśmy zaprojektowani do tego, by żyć razem, wiązać się ze sobą, kontaktować, by się kochać. Jesteśmy istotami społecznymi i dlatego, z natury, potrzebujemy kontaktów z innymi.
Relacje, nawet te najlepsze, nie są doskonałe, dlatego też, jeśli nie potrafimy odpowiednio nimi zarządzać, mogą stać się źródłem cierpień. Dlaczego relacje partnerskie niektórych ludzi zawsze są skomplikowane i bolesne? Czy więzi i przywiązanie są tak istotne, jak się powszechnie uważa? Dlaczego niektórym osobom ufamy bardziej niż innym? Czy „coś” biochemicznego stoi za zaufaniem, przywiązaniem, miłością? Czy sposób wychowania naszych dzieci wpływa na typ osoby, z którą się zwiążą w przyszłości? W jaki sposób przywiązujemy się do ludzi? Dlaczego czasem tak bardzo przez nich cierpimy? Dlaczego z niektórymi osobami rozumiemy się bez słów, a inne od pierwszej chwili wzbudzają w nas antypatię i nieufność? Jak sobie radzić w toksycznej relacji? Jak wybrać właściwą partnerkę czy partnera?
W czasach pandemii zdaliśmy sobie sprawę z tego, jak ważne są międzyludzkie kontakty. Rzeczywiście, jednym z czynników, które najsilniej przyczyniły się do spiętrzenia fali psychologicznych konsekwencji Covid-19 była izolacja: nie można było kontaktować się bezpośrednio, dotknąć ani uścisnąć, wyraz twarzy i emocje skrywały maseczki, trzeba było zrezygnować z przyjemności wspólnego spędzania czasu. Wszystko to wywarło na nas znaczny negatywny wpływ. Dlatego chcę w tej książce wyraźnie podkreślić, jak ważne jest zrozumienie, w jaki sposób relacje międzyludzkie nas umacniają, osłabiają, czynią nas podatnymi na zranienia. Jakość naszego życia w dużym stopniu zależy od tego, jakie są nasze relacje, jak potrafimy kochać i przyjmować uczucia innych.
Spróbowałam odpowiedzieć na pytania, które zawsze wzbudzają zainteresowanie. Dlaczego komuś wierzymy, a komuś innemu nie? Co uaktywnia się w mózgu na widok osoby, którą uważamy za sympatyczną? Jakie zmiany zachodzą w organizmie, kiedy stajemy naprzeciw kogoś, kto wzbudza w nas lęk i niepokój?
To niektóre z kwestii, którymi się zajmę. Pole naszych rozważań jest rozległe i zróżnicowane, każde ludzkie życie jest jedyne w swoim rodzaju, ale, jak podkreślałam w pierwszej książce, zrozumienie przynosi ulgę. Fakt zrozumienia nas samych jako istot ludzkich sprawia wielką ulgę. Kiedy ktoś sam siebie zrozumie i zaakceptuje, jest w stanie wyleczyć rany i traumy, by stać się lepszą wersją siebie. Tutaj znajdziesz informacje, które pomogą ci lepiej zrozumieć relacje z rodzicami, rodzeństwem, partnerem czy partnerką, z dziećmi, przyjaciółmi, kolegami z pracy… Ogólnie, z całym twoim otoczeniem społecznym.
Drogi czytelniku: rozpocznij pasjonującą podróż po swoim życiu. Od A do Z, od poczęcia po chwilę obecną; chcę, byś poznał i zrozumiał twój wzorzec relacji z otoczeniem.
PIERWSZA PREZENTACJA: OKSYTOCYNA
Na początek chcę ci przedstawić najważniejszy w tej podróży hormon: oksytocynę. Odpowiada za poród i laktację. Postęp, którego w ostatnich latach dokonaliśmy w dziedzinie neurobiologii, jest naprawdę imponujący, znamy dziś liczne oddziaływania tego hormonu na zachowania i stan zdrowia. Oksytocyna jest substancją aktywującą się w organizmie, kiedy otrzymujemy dowód zaufania. Gdy poziom oksytocyny wzrasta, stajemy się hojniejsi i bardziej uczynni.
Po lekturze Jak przyciągać dobre rzeczy staliśmy się ekspertami od kortyzolu, a teraz poznamy oksytocynę, przywiązanie i miłość z naukowego, psychologicznego i ludzkiego punktu widzenia.
Książka ta została napisana w czasie pandemii, Filomeny – jeśli nie byliście w Hiszpanii w pierwszej połowie stycznia 2021, nie mieliście okazji poznać Filomeny, potężnej śnieżycy, która na wiele dni zasypała na biało większość Półwyspu Iberyjskiego – i urlopu macierzyńskiego.
Czwórka moich dzieci występuje tu bardzo aktywnie. Jeśli książka ta ze względu na niesprzyjające i skomplikowane okoliczności straciła na perfekcji, zyskała na prawdzie i realizmie.
Z niektórych rozdziałów skorzystasz więcej, z innych mniej. Dobrze byłoby przeczytać książkę w całości; pomyślana jest tak, by z każdego rozdziału można się było czegoś nowego dowiedzieć. W każdym bloku są tematy, którymi możesz się pokierować – albo oczarować. Możesz otworzyć spis treści, podkreślić najbardziej interesujące cię podrozdziały i przeglądać je, przechodząc od jednego do drugiego, w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące, życiowe kwestie.
Te stronice pomogą ci lepiej zrozumieć siebie, bo kto tego nie zrobi, nie zagoi naprawdę swoich ran i będzie się wikłać w relacje nieodpowiednie dla siebie.
Kilka małych podpowiedzi:
• Jeśli ciekawi cię fizjologia i biochemia przyjaźni, macierzyństwa, miłości, zacznij od oksytocyny.
• Jeśli chcesz poznać własną historię, zagoić rany z przeszłości i zrozumieć relacje, dużo da ci część o przywiązaniu.
• Jeśli pragniesz poczytać o tym, jak pracuję nad ranami i traumami, o głosie wewnętrznym i problemach emocjonalnych, polecam moją terapię witaminową.
• Jeśli chcesz zrozumieć swoją relację w związku lub problemy z nawiązaniem takiej relacji, pomoże ci rozdział o związkach.
• Jeśli jesteś matką albo ojcem i dążysz do tego, by ten pasjonujący etap w twoim życiu był jak najlepszy, podpowiadam przywiązanie.
• Jeśli w twoim otoczeniu są toksyczne osoby i to ci przeszkadza, radzę zapoznać się z częścią o toksycznych osobach.
• Jeśli pragniesz wiedzieć, skąd bierze się głos wewnętrzny, który cię gnębi i dręczy, zapraszam do przeczytania o wewnętrznej nagrywarce.
• Jeśli chcesz zrozumieć świat seksu i rozkoszy XXI wieku, polecam rozdział o rozkoszy.
• Jeśli doskwiera ci relacja z rodzicami, nie omieszkaj przeczytać rozdziałów o przywiązaniu i toksycznych osobach.
• A jeśli interesuje cię wiele zagadnień, radzę zacząć od początku. Wszystko ma swoje znaczenie, a kolejność rozdziałów jest głęboko przemyślana.
W każdym razie dziękuję, że mi zaufałeś[2]. Niektóre rozdziały wywołają twój uśmiech, inne wzbudzą emocje, jeszcze inne dadzą do myślenia, a będą i takie, które nie zainteresują cię wcale, bo jesteś akurat na innym etapie życia. Jakakolwiek byłaby twoja własna historia i opowieść, z całego serca życzę ci, by ta książka była dla ciebie pomocą w zbliżeniu się do dobrych ludzi i dała ci impuls do zmiany twoich skomplikowanych relacji w pozytywne i pełne dobrej energii.
Byłoby wspaniale, gdybyś to ty stał się dobrym człowiekiem – witaminą dla twojego otoczenia.
Madryt, 10 stycznia 2021
Czasem dotyk skóry jest tak delikatny, jakby brało się w palce pasemko mgły. Jakby głaskać wodę, niemal jej nie dotykając, chłodną i żywą jak sama ziemia.
JORGE DEBRAVO
Zapewne słyszeliście już o oksytocynie. Ten hormon jest bardzo ważny dla kobiety w okresie rozrodczym, odgrywa istotną rolę podczas ciąży, porodu, laktacji i relacji seksualnych. Wydzielany jest przez przysadkę mózgową w wyniku pobudzenia podwzgórza mózgu.
Kiedy ciężarnej kobiecie odchodzą wody płodowe, uwalniają się potężne ilości oksytocyny, odpowiedzialnej za skurcze. Wielu położnicom aplikuje się też syntetyczną oksytocynę, by przyspieszyć akcję porodową i ułatwić wydanie dziecka na świat.
Hormon ten ma również głęboki związek z laktacją. Stymulacja brodawki sutkowej uwalnia oksytocynę w tkance gruczołu mlekowego, co powoduje wypływ mleka. Oksytocyna jest też obecna podczas stosunku płciowego: aktywnie wpływa na odczuwanie przyjemności i rozkoszy w trakcie pieszczot, dotyku i samego aktu seksualnego.
Wszystkie sytuacje, w których wydziela się oksytocyna,mają związek z rozwijaniem relacji międzyludzkich.
Moja wiedza na temat tego hormonu pochodziła z czasów, gdy studiowałam medycynę. Nasłuchałam się różnych teorii, ale nie zgłębiałam tematu aż do chwili, gdy pewne zdarzenie w moim życiu sprawiło, że oksytocyna w najbliższym czasie miała stać się moją nieodłączną towarzyszką studiów i wykładów.
Zdarzyło się to zimą. Kilka miesięcy wcześniej urodziłam jedno z moich dzieci i powoli zaczynałam powracać do pracy. Tamtego dnia byłam zaproszona na zjazd psychiatrów, na którym miał być zaprezentowany nowy lek. Spotkanie odbywało się w hotelu w centrum Madrytu, pojechałam tam samochodem.
Parking, na którym zostawiłam samochód, miał bardzo ciasno wytyczone miejsca. Zawsze, gdy musiałam tam parkować, miałam problem ze swobodnym manewrowaniem.
Kiedy tylko skończyła się prezentacja, od razu wyszłam. Spieszyłam się do syna, którego nadal karmiłam piersią.
Coś było nie tak z oświetleniem parkingu, było tam ciemniej niż zwykle. Idąc do samochodu spostrzegłam kątem oka wysokiego mężczyznę, który uważnie mi się przyglądał. Zaczął iść za mną i w pewnej chwili krzyknął, żebym oddała komórkę. Przestraszyłam się, ale odpowiedziałam „nie!”. Serce zaczęło mi łomotać, byłam przerażona, zalał mnie kortyzol: cały mechanizm obronny wystartował, przyspieszył puls i oddech, spociłam się… Byłam niezdolna do myślenia, chciałam uciekać pędem, ale znajdowałam się na trzecim poziomie podziemnego parkingu.
Roztrzęsiona, jakoś znalazłam kluczyki w torebce i powiedziałam facetowi, żeby się odczepił. Podszedł bliżej i coś zawołał, jakby wzywając kogoś jeszcze. Wskoczyłam do samochodu i sama nie wiem jak, ruszyłam z impetem. Jakimś cudem żadne manewry mnie nie zatrzymały, udało mi się pozostawić niebezpieczeństwo za sobą.
Przez całą drogę do domu serce tłukło mi się jak szalone, czułam się bardzo nieswojo. Bałam się i nie potrafiłam uspokoić.
Niebezpieczeństwo minęło, wewnętrzny głos – ta rozsądna Ja – mówił mi: „Skoro wiesz doskonale, co się z tobą dzieje, spróbuj się odprężyć!”. Ale nie potrafiłam tego zrobić. Mojemu mężowi też nie udało się mi pomóc. Był w pracy, próbował uspokajać mnie przez telefon.
W domu, jeszcze w windzie, usłyszałam płacz syna. Byłam trochę spóźniona na zwyczajową porę karmienia. Wciąż ze ściśniętym sercem dałam mu pierś. Karmiłam go od kilku minut, kiedy wrócił mąż. Wyglądał na zaniepokojonego, ale rozluźnił się na mój widok. Opowiedziałam mu, co się stało, głos mi już nie drżał. Od incydentu przy samochodzie nie minęło nawet dwadzieścia minut.
– Jak ci się udało tak szybko uspokoić? – spytał, zdziwiony.
Miał rację. Serce odzyskało swój zwykły rytm, czułam się o wiele lepiej, byłam nawet zbyt wyciszona, jak po zażyciu środka uspokajającego. Znam siebie dobrze, przestrach sprzed niewielu minut powinien był trwać dłużej. Mam skłonność do drobiazgowego analizowania zmian zachowania, dlatego świadomie zdaję sobie sprawę, że wchodzę w stan pobudzenia, czy w stan odprężenia, ale wtedy kompletnie nie rozumiałam, co się stało.
Spojrzałam na syna, który spokojnie jadł, i pomyślałam: „A jeśli to oksytocyna obniżyła poziom kortyzolu?”. Skończyłam karmienie, położyłam syna do łóżeczka, włączyłam komputer i zaczęłam przeszukiwać strony wydawnictw naukowych, które prenumerowałam. W tamtej chwili otworzył się przede mną pasjonujący świat.
Kiedy wzrasta poziom oksytocyny,poziom kortyzolu spada.
Od tamtego dnia staram się być na bieżąco z najnowszymi badaniami i pracami na temat oksytocyny, zwanej też hormonem miłości albo bliskości. Szczególnie interesują mnie jej związki i interakcje z innymi hormonami, takimi jak kortyzol, testosteron czy dopamina.
Na ten temat powstaje bardzo wiele prac, na kolejnych stronach podzielę się z wami wiedzą na temat koncepcji i poglądów, mogących bardzo znacząco wpłynąć na wasze zdrowie. Zanim przejdziemy dalej, myślę, że nie od rzeczy będzie przypomnieć sobie odrobinę informacji o naszym starym znajomym: kortyzolu.
STARY ZNAJOMY, KORTYZOL
Poznanie fizjologii i działania kortyzolu jest kluczowe dla zrozumienia roli oksytocyny w relacjach międzyludzkich. Kortyzol był głównym bohaterem mojej książki Jak przyciągać dobre rzeczy[3].
Kortyzol to hormon stresu, wydziela się przede wszystkim w chwilach napięcia lub zagrożenia. Jego użyteczność polega na tym, że pomaga nam stawiać czoła wyzwaniom i zagrożeniom w trybie walka/ucieczka.
Kiedy się wydziela, powoduje w naszym ciele różne zmiany fizyczne, przygotowujące je do działania, czyli takie powszechnie znane objawy jak przyspieszenie rytmu serca i oddechu, wydzielanie potu i/lub drżenie. Inne oznaki wysokiego poziomu kortyzolu, spowodowanego strachem lub zagrożeniem, to problemy trawienne – obstrukcja lub biegunka – a także pustka w głowie, suchość w ustach, uczucie duszności.
Kortyzol i zmiany, które powoduje w organizmie, pojawiają się z całą pewnością, gdy ktoś idzie za tobą krok w krok na ulicy, kiedy gdzieś blisko wybucha pożar, kiedy samolot, którym lecisz, wpada w turbulencje, albo gdy widzisz, że nadjeżdżający samochód nie hamuje. To przypadki oczywiste, ale także w prawdziwym, spokojnym i nudnym życiu ciało ludzkie doświadcza różnych mikro- i makrozdarzeń, a wtedy także uaktywnia się – choć może nie tak intensywnie – stan pobudzenia: to codzienne spotkania z toksycznym szefem, złe relacje z partnerem czy partnerką, niepokój o dziecko, zaprzątający myśli problem zdrowotny…
Kortyzol wydziela się regularnie, zwykle według rytmu dobowego: intensywniej zaraz po przebudzeniu, co w jakiś sposób jest korzystne, gdyż sprawia, że jesteśmy aktywni od rana, następnie jego wydzielanie stopniowo zmniejsza się z upływem czasu, by znowu lekko wzrosnąć pod wieczór.
W tym miejscu muszę zwrócić uwagę na coś, co powtarzam wielokrotnie: umysł i ciało nie odróżniają zagrożenia realnego od wyobrażonego. Wobec rzeczywistego zdarzenia zachodzącego w życiu, czy wobec założenia istniejącego tylko w wyobraźni, organizm reaguje całkiem podobnie. Pokażę to na przykładzie.
Wyobraź sobie, że masz debet na koncie i dostajesz powiadomienie ze szkoły dzieci, że nie wpłynęła kwota czesnego. Ta sytuacja napięcia i niepewności powoduje wzrost poziomu kortyzolu, a w kolejnych miesiącach może też wywoływać lęk i obawę, że się powtórzy. Fizjologiczna reakcja na ten wyobrażony problem jest bardzo podobna do reakcji, gdyby się to rzeczywiście zdarzyło.
Kortyzol wywiera wpływ na wiele układów naszego organizmu. Ciało błyskawicznie aktywuje się do szybkiego ruchu, zatem krew z jego organów wewnętrznych przepływa do mięśni motorycznych, by wspomóc ucieczkę lub obronę, dlatego też w chwilach zagrożenia tracimy apetyt. Muskulatura odbiera niezbędne sygnały – zarówno nerwowe, jak i biochemiczne – by przygotować się do oddalenia od źródła zagrożenia lub do walki.
Hormon ten wspomaga tlen, glukozę i kwasy tłuszczowe w wypełnianiu właściwych im ról na rzecz funkcjonowania mięśni. Przyspieszenie rytmu serca powoduje sprawniejszy dopływ krwi i substancji odżywczych do mięśni, by mogły one odpowiedzieć na ewentualne zagrożenie. Z drugiej strony, kortyzol hamuje wydzielanie insuliny, co powoduje uwalnianie się glukozy i protein do krwi. Ma także wpływ na układ immunologiczny, przede wszystkim powstrzymując procesy zapalne. W obliczu stresu organizm dawkuje swoje zasoby energetyczne. System immunologiczny potrzebuje znacznych ilości energii, kiedy zatem chorujesz, odczuwasz wyczerpanie. Energia jest kierowana w znacznej mierze do układu obronnego i tam zużywana.
Kortyzol to hormon bardzo ważny dla organizmu, szkodliwy jest jego nadmiar.
Problem z kortyzolem bierze się z jego ciągłego wydzielania. W sytuacji niepewności albo silnego stresu organizm zatruwany jest kortyzolem, to znaczy jego poziom we krwi jest zbyt wysoki. Jego toksyczne stężenie zmienia odpowiedź układu immunologicznego i procesy zapalne. Osoba funkcjonująca ze stale podwyższonym poziomem kortyzolu z powodu utrzymującego się stresu lub pobudzenia ma obniżoną zdolność do radzenia sobie z procesami zapalnymi, a jej ciało ma więcej trudności, by bronić się przed zagrożeniami, dlatego w przewlekłym stresie jesteśmy bardziej podatni na infekcje.
Komu się nie zdarzyło, że po ciężkich tygodniach w pracy poszedł wreszcie na urlop i zachorował? Ciało stało się bardziej podatne, na przykład, na katar, zapalenie pęcherza czy nieżyt żołądka.
Taki utajony, lekki stan zapalny bywa przyczyną wielu schorzeń zapalnych i autoimmunologicznych. Ostatnimi czasy jednym z zadań, które sobie wyznaczyłam, jest podkreślanie znaczenia leczenia stanów zapalnych w obrębie ciała i w mózgu.
Zestresowany mózg jest w stanie zapalnym. Najnowsze badania dotyczące depresji traktują to schorzenie jak proces zapalny mózgu. Uważam to za pasjonujący temat i dlatego w niektórych przypadkach przewlekłej depresji zlecam badania krwi, a pracę nad poprawą stanu ducha zaczynam od terapii przeciwzapalnej.
Istnieją diety, suplementy, a nawet leki przeciwzapalne specjalnie nakierowane na cofanie objawów depresji.
OBECNY SPOSÓB ŻYCIA SPRZYJA STANOM ZAPALNYM
Ulice pełne są „zapalnych” osób. Kiedy zatruwamy się kortyzolem, organizm pozostaje w stanie zaburzenia wpływającym na ciało i umysł. Fizycznie może to objawiać się wypadaniem włosów (łysieniem), drżeniem powiek, nadmierną potliwością, parestezją (czuciem opacznym), zaburzeniami żołądkowo-jelitowymi, dolegliwościami zapalnymi (żołądka, gardła, stawów), fibromialgią, zmianami skórnymi (rumieniem, wypryskiem, zgrubieniem), problemami z tarczycą… Mogą nawet wystąpić zaburzenia płodności, jako że kortyzol ma wpływ na układ rozrodczy, i dlatego właśnie stres wywołuje zmiany cyklu owulacyjnego kobiety i obniża płodność.
W aspekcie psychicznym często i wyraźnie występują problemy z zasypianiem i nieprzerwanym snem, częste budzenie się w nocy lub uczucie porannego wyczerpania. A w psychice występują takie objawy jak drażliwość, lęki, a nawet ataki paniki. Jeśli wysoki poziom stresu utrzymuje się, może w końcu doprowadzić do depresji, gdyż wiele jej przypadków powstaje w wyniku permanentnego stanu pobudzenia.
Życie przez dłuższy czas w stanie wzmożonego napięcia może skutkować stanem depresyjnym. Czasem można to uznać za stan fizjologiczny, rzec można – normalny. Każdemu z nas zdarzyło się prowadzić z czymś wyczerpującą walkę, a kiedy wreszcie problem został rozwiązany, pojawiło się przygnębienie i apatia. To właściwość naszego organizmu, używa on tego sposobu, by odzyskać siły; źle jest wtedy, gdy taki stan psychiczny się pogłębia, a negatywne myśli nawracają. W takich przypadkach, kiedy dostrzega się objawy depresji, należy pilnie zwrócić się po pomoc do profesjonalisty. Wiedza o tym, jak funkcjonuje nasz umysł w obliczu różnych aspektów życia sprawia, że nie czujemy się zbici z tropu, kiedy chwieje się nasz świat emocjonalny.
Kontynuując temat zatrucia kortyzolem, wywołuje ono także zaburzenia poznawcze, poczynając od deficytów uwagi po problemy z koncentracją i pamięcią.
Hipokamp – strefa pamięci – jest wrażliwy na wzrosty poziomu kortyzolu, i z tego powodu możemy zauważyć, że w chwilach nasilonego cierpienia pamięć jeszcze dodatkowo nas gnębi. Inaczej w sytuacji zagrożenia, gdy działamy w trybie przetrwania, umysł podsuwa wówczas najprostsze wyjścia i rozwiązania zastanej sytuacji, bez pogłębienia, analizowania szczegółów, planowania działania w dłuższej perspektywie czasowej. W takich chwilach jesteśmy mniej skuteczni w działaniu, mniej zwracamy uwagę na prozaiczne detale. Gorzej nam idzie wyrażanie myśli i emocji.
Poza wszystkim zmienia się też nasze zachowanie. Wysoki poziom kortyzolu skutkuje odcięciem się, taka osoba jest niechętna kontaktom. Pierwszy lockdown w świecie Zachodu: wszyscy zamknięci w domach, puste ulice, brak informacji, strach przed nieznanym, brutalne odcięcie kontaktów – to przypuszczalnie największy „szok kortyzolowy” w dziejach. Nigdy nie doświadczono czegoś podobnego. Kiedy lockdown się skończył i pozwolono nam wyjść na ulice po miesiącach uwięzienia w czterech ścianach, w lęku i niepewności, co się wtedy stało? Wielu ludzi pozostało w domach. Gorączka kabinowa, tak się to nazywa. Doświadczeni przez lęk, przywykli do izolacji, czując się bezpieczni tylko w otoczeniu najbliższych, wybierają życie w odosobnieniu. Rok później niektóre osoby nadal pozostają mentalnie naznaczone tym zamknięciem, niektóre – nieodwracalnie.
PRZYPADEK GUILLE
Guille to młody człowiek, szczęśliwy mąż, ojciec licznej rodziny. Bardzo kocha żonę i dzieci, poświęca im cały swój wolny czas, a ma go niewiele. To człowiek sukcesu, ceniony profesjonalista. Przechodzi teraz stresujący okres z powodu przeciążenia pracą. Zauważa, że somatyzuje problem, ale nie bardzo wie, jak sobie poradzić z tą sytuacją. Ma nawracającą opryszczkę wargową, kurcze mięśni, niedawno unieruchomiła go silna rwa kulszowa.
Żonie bardzo na nim zależy, przejmuje się pogłębianiem objawów fizycznych trapiących go w ostatnich miesiącach. Uważa, że Guille stawia pracę na pierwszym miejscu i nie potrafi powiedzieć „nie”, klientom, więc często pracuje po godzinach. Skarży się przede wszystkim na to, że kiedy Guille wraca zmęczony, nie chce mu się nawet rozmawiać, tylko całuje dzieci, je kolację i zasiada przed telewizorem, by oglądać seriale i mało ambitne filmidła. Bywa rozdrażniony i odburkuje niegrzecznie na zwyczajne pytania.
Guille jest „zatruty kortyzolem”. Od miesięcy żyje w stanie pobudzenia, więc umysł i ciało wysyłają mu sygnały i ostrzeżenia, by zaprowadził w swoim życiu porządek.
Pierwszy krok ku zmianie uruchomiło zdanie sobie sprawy, co komunikuje ciało. Guille potrafił zmienić priorytety, a w konsekwencji sposób życia. Najtrudniejszym było nauczyć się odpoczywać i zwalniać rytm w ciągu tygodnia, odmawiać przyjmowania pracy, gdy było jej zbyt wiele. Odtąd regularnie poddaje swój kręgosłup zabiegom u fizjoterapeuty, udało mu się skrócić godziny pracy, umieścił w planie dnia, by codziennie, choć przez parę minut, porozmawiać z żoną i dziećmi. Znalazł czas na krótki, romantyczny wypad z żoną, co odświeżyło i ożywiło ich związek. Żona dołożyła starań, by go zrozumieć i nie wymagać tyle, kiedy wraca do domu wykończony. Trzeba być realistą w naszych oczekiwaniach względem osoby przechodzącej przez trudny etap w życiu. Jak już się przekonaliśmy, stres fizjologiczny nie jest niczym złym, to naturalna odpowiedź organizmu na zagrożenie, realne czy wyobrażone, okazuje się niezbędny do przeżycia w chwilach zagrożenia. Szkodzi dopiero, gdy zagrożenie minie lub okaże się nieprawdziwe, a ciało i umysł wciąż odczuwają niebezpieczeństwo czy strach.
Jeśli ktoś przeżył traumatyczne dzieciństwo z powodu molestowania seksualnego, powtarzającej się przemocy fizycznej lub psychicznej, prześladowania w szkole czy jakiegokolwiek innego czynnika składającego się na pełną cierpienia biografię, w życiu dorosłym u takiej osoby istnieje większe ryzyko problemów emocjonalnych, chorób zapalnych i autoimmunologicznych. To tak, jakby stan pobudzenia od tamtej pory trwał w utajeniu, chociaż konsekwencje psychologiczne, fizjologiczne i w obszarze zachowań ujawniły się dopiero w wieku dorosłym.
Kiedy obserwuję w swoim gabinecie osoby o niepewnym przywiązaniu, z głębokimi ranami z dzieciństwa, z poważną somatyzacją problemów, mam pewność, że spędziły większość życia w aktywowanym stanie pobudzenia, co w rezultacie wyniszczyło je fizycznie i psychicznie. Wygoić rany, ustabilizować stan zapalny i pomóc we wzmocnieniu psychiki – to cele mojej terapii.
Niektóre osoby – dobrzy ludzie – są dla nas jak witamina. Mają moc podnoszenia poziomu oksytocyny i łagodzenia napięcia. Serdeczny uścisk w trudnym momencie może spowodować, że poziom kortyzolu spadnie, dodające otuchy spojrzenie pomoże sprostać trudnemu wyzwaniu, a serdeczne słowa rozbiją skorupę samotności.
Życie czasem bywa ciężkie, ale możemy liczyć na cudowne narzędzia, które pozwolą nam przeżyć je jak najmniej boleśnie.
Dobrzy ludzie, którzy są jak witamina i oksytocyna, pomagają sprostać największym wyzwaniom i stawić czoła zagrożeniom.
DETERMINIZMOWI HORMONÓW MÓWIMY NIE!
Neuronauka w godny podziwu sposób dostarcza coraz to nowych wyjaśnień podstawowych kwestii dotyczących ludzkich zachowań i psychiki. Zrozumienie fizjologii, mechanizmów i procesów wewnętrznych podejmowania decyzji jest podstawą zmiany na lepsze naszego własnego zachowania. Wiedza o właściwościach oksytocyny i zrozumienie jej interakcji z innymi hormonami są kluczowe, by analizować, dlaczego reagujemy w taki czy inny sposób na różne zdarzenia w naszym życiu.
Jednym z obszarów, w których badania nad oksytocyną najbardziej posuwają się naprzód, jest właśnie ten – jak jej poziom może wpływać na podejmowanie decyzji. W tej materii nie można pominąć przywołania Paula J. Zaka, amerykańskiego ekonomisty specjalizującego się we współzależnościach ekonomii, przedsiębiorczości i świata emocji. Uważa się go nawet za neuroekonomistę. Podczas swojej pracy naukowej przeprowadził wiele eksperymentów i dokonał licznych odkryć w związku z tym hormonem. Generalnie jego badania koncentrują się na jednej dyscyplinie – ekonomii, a dokładnie na wpływie oksytocyny na zachowania ekonomiczne. Zapewne niedługo, biorąc pod uwagę widoczny z każdym rokiem rozwój nauki, moglibyśmy podporządkować schematy ludzkich zachowań serii wzorów matematycznych, jednak dla mnie byłoby to niewłaściwe, a ponadto sprzeczne z moim sposobem rozumienia świata, ludzi i życia.
Chcę podkreślić coś bardzo ważnego: trzeba unikać determinizmu. W organizmie nieustannie i niepostrzeżenie przebiegają procesy istotne dla podejmowania decyzji, dla relacji międzyludzkich i stanu psychicznego. Nierównowaga biochemiczna, spowodowana, na przykład, niedoborem jakiegoś konkretnego hormonu, może zaburzyć w pewnym stopniu niezależność naszego działania, choć nigdy nie będzie go warunkować w sposób rozstrzygający, chyba że w bardzo skrajnych sytuacjach.
To nasz umysł i psychika, nasza dusza, my sami podejmujemy w sposób niezawisły własne decyzje, które z kolei kształtują nas w rozwoju i odnoszeniu się do osób nas otaczających. Nie jesteśmy zatem niewolnikami biochemii. Naszą indywidualną wolnością, na szczęście, nie daje się tak łatwo manipulować, jak poziomem kortyzolu i oksytocyny.
Hormony wpływają na nasze zachowanie, ale go nie determinują.
Dysponujemy dwoma solidnymi narzędziami, by trzymać w ryzach impulsy i skłonności: wolą i inteligencją. Dzięki nim, choć czujemy, że coś mocno nas pociąga, jesteśmy w stanie temu się oprzeć, jeśli nie byłoby to akurat właściwe. Nad zdolnością do odłożenia w czasie nagrody, zlokalizowaną w korze przedczołowej, warto pracować i ją umacniać, bo to ona ostatecznie pozwala nam być wolnymi.
Wolność, jak powtarza mój ojciec przy rozmaitych okazjach, to klejnot w koronie ludzkiego zachowania. Osoba wolna zajdzie dalej niż inteligentna. Każdy decyduje, co przyjmie i włączy do swojego życia. Nie jesteśmy niewolnikami naszych apetytów ani czynników hormonalnych, musimy jednak nauczyć się radzić sobie z nimi, by wydobyć z naszej osobowości to, co najlepsze.
Człowiek rozwija się, nakładając swoje przeżycia na biochemię organizmu, cechy umysłu i psychiki. W ten sposób staje się tym, kim jest obecnie.
Moja praca jako psychiatry nakierowana jest w dużym stopniu na osobę zranioną emocjonalnie i cierpiącą. W tym celu, poza wiedzą naukową, umiejętnością słuchania i empatią potrzebna jest, moim zdaniem, szeroka perspektywa postrzegania istoty ludzkiej, która obejmie i nada sens wielkim życiowym problemom, którym codziennie stawiają czoła moi pacjenci, takimi jak smutek, cierpienie, brak miłości, samotność, ból czy śmierć. Punkt widzenia lekarza warunkuje w pewnym stopniu terapię i odpowiedzi udzielane pacjentowi.
Od zarania dziejów filozofowie, mistycy, myśliciele i medycy starali się wyjaśnić ludzkie zachowania. I choć jest tyle teorii, ile myślących głów, możemy wyłowić z tego ciąg fundamentalnych, solidnych poglądów.
Pierwszy. Jak mawiał Arystoteles przed ponad dwoma już tysiącami lat „człowiek jest istotą społeczną ze swej natury”. Mamy głęboką świadomość, że zostaliśmy powołani do życia społecznego, nawet mieszczaniejemy coraz bardziej. Wystarczy popatrzeć, jak potężne szkody psychiczne wyrządziła nam izolacja podczas lockdownu.
Życie współczesnego człowieka to życie w społeczeństwie, z wieloma relacjami. Analiza wyizolowanej jednostki jest niezmiernie ograniczająca, należy ją badać we właściwym jej kontekście.
Kiedy przeprowadzam wywiad z pacjentem, na pierwszej wizycie rozmawiamy o nim, o tym, jak się czuje, co mu dolega; ale w kolejnym etapie zawsze pytam o relacje z innymi: partnerem czy partnerką, rodziną, przyjaciółmi, kolegami z pracy i całą resztą. Nierzadko to pierwsze wprost albo pośrednio wynika z tego drugiego.
Drugi. Hobbes zaczerpnął z Plauta zdanie: „Człowiek człowiekowi wilkiem”. Może być tak, że ludzie rywalizują o te same zasoby i ta rywalizacja generuje agresję, ale nie mniej pewne jest, że u większości występuje poczucie solidarności. I nie mówię tu jedynie o organizacjach pozarządowych. Wielkie religie, takie jak chrześcijaństwo, islam, hinduizm czy buddyzm są systemami wierzeń, w których fundamentalnymi wartościami są miłość, szacunek dla bliźniego i solidarność. Oznacza to, że życie społeczne i otwartość na drugiego człowieka współtworzą podstawy moralności religijnej i zasad etycznych całej ludzkości. Jedynie ta otwartość i poczucie przynależności do czegoś większego niż każdy z nas oddzielnie, tłumaczy wielkie poświęcenie, z jakim personel medyczny pracował w czasie pandemii.
A zatem skoro musimy żyć w społeczeństwie i wiemy, że zasady nakazują nam troszczenie się o innych, kontynuujmy odkrywanie, jaką rolę odgrywa nasz hormon, oksytocyna, w urzeczywistnianiu wielkich celów człowieka.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
[1]Jak przyciągać dobre rzeczy, tłumaczyła Nina Jaśtak, Muza SA, 2020.
[2] Wszędzie tam, gdzie w języku hiszpańskim jedna forma gramatyczna służy wszystkim rodzajom, a w polszczyźnie należałoby użyć kilku form równorzędnych, przyjmuję, że podmiotem domyślnym jest: człowiek. (przyp. tłum).
[3] Marian Rojas Estapé Jak przyciągać dobre rzeczy, op.cit.
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz