Jak rozpoznać kłamcę - Gregory Hartley, Maryann Karinch - ebook

Jak rozpoznać kłamcę ebook

Gregory Hartley, Maryann Karinch

0,0
28,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Kłamstwo towarzyszy nam każdego dnia – czasem jest wyłącznie drobnym zniekształceniem prawdy, a innym razem może wręcz zmienić bieg wydarzeń.

Hartley i Karinch oferują praktyczne narzędzia, które pozwolą ci dostrzec kłamstwo w codziennych sytuacjach. Dowiedz się, jak kłamstwo wpływa na zachowanie i jak skutecznie je rozpoznać, nie popadając w paranoję.

Dzięki tej książce:

- nauczysz się czytać niewerbalne sygnały, które zdradzają nieszczerość,

- poznasz techniki zadawania pytań, które demaskują kłamców,

- zrozumiesz, jak odróżniać nieśmiałość od chęci celowego zatajenia pewnych faktów,

- zdobędziesz umiejętność analizowania słów i gestów w kontekście sytuacyjnym.

Otwórz oczy na subtelne sygnały, które inni próbują ukryć – bo prawda zawsze zostawia ślad.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Dedykacja

Gre­gory Har­tley

Dla mojej babci, Elsie Har­tley, za poka­za­nie mi róż­nicy pomię­dzy klasą biedną a niską.

Mary­ann Karinch

Dla Jima, mamy i Karla – zawsze mogę liczyć na prawdę z Waszej strony.

Podziękowania

Żadne podzię­ko­wa­nia nie wystar­czą, by wyra­zić moją wdzięcz­ność wobec Mike’a Ritza i Hol­lis Moore z Team Delta (www.team-delta.net) za wyobraź­nię i wizję, dzięki któ­rym rozu­mieli, że wywiadu woj­sko­wego nie można ogra­ni­czyć przez zamknię­cie mnie w pokoju prze­słu­chań i posta­wie­nie przed mediami publicz­nymi. Ta książka nie zosta­łaby wydana bez Micha­ela Dobsona, który ponosi winę za tę kola­bo­ra­cję, ponie­waż zachę­cał mnie do pisa­nia i poznał mnie z Mary­ann. Jestem wdzięczny Alla­nowi Ste­inowi ze School of Law przy Rut­gers Uni­ver­sity za wspar­cie w zro­zu­mie­niu pro­cesu wyboru ławy przy­się­głych. Dzię­kuję Dinie za wspie­ra­nie mnie i utrzy­my­wa­nie w zdro­wiu psy­chicz­nym, kiedy byłem prze­ła­do­wany pracą. Nie mógł­bym sobie wyobra­zić tej książki bez Jef­fe­rya, który opie­ko­wał się końmi, kiedy nie było nas obojga. Dzię­kuję Jimowi McCor­mic­kowi za dobór słów i zachętę. Don Lan­drum był bez­cen­nym men­to­rem przez wszyst­kie lata i uczy­nił ze mnie śled­czego, któ­rym jestem dziś. Ser­deczne podzię­ko­wa­nia rów­nież dla Niny. Mary­ann, dzię­kuję Ci za spra­wie­nie, że pisa­nie tej książki było bez­bo­le­snym i przy­jem­nym pro­ce­sem. Przede wszyst­kim dzię­kuję wszyst­kim umun­du­ro­wa­nym męż­czy­znom i kobie­tom, któ­rzy ano­ni­mowo bro­nią na co dzień naszego bez­pie­czeń­stwa.

Greg Har­tley

Dzię­kuję Jimowi McCor­mic­kowi za wni­kli­wość, zachętę i całe prak­tyczne wspar­cie przez cały czas. Jestem wdzięczna Micha­elowi Dobso­nowi za przed­sta­wie­nie mnie Gre­gowi oraz wspie­ra­nie nas pomy­słami, kiedy nasza praca nabie­rała kształ­tów, oraz Deb­bie Sin­ger Dobson za hojne dzie­le­nie się z nami swoim doświad­cze­niem z dzie­dziny pro­fili oso­bo­wo­ści. Ser­deczne podzię­ko­wa­nia dla Deana Hohla, który zapew­nił nam zaj­mu­jącą histo­rię i doświad­cze­nie z dzie­dziny sty­lów kla­sy­fi­ka­cji. Jestem rów­nież wdzięczna za entu­zjazm i wspar­cie, jakie otrzy­ma­li­śmy od zespołu Career Press, w szcze­gól­no­ści od Rona Frya, Mike’a Lewisa, Kir­sten Dal­ley, Kri­sten Par­kers, Micha­ela Pye’a, Jodi Bran­don, Chri­sto­phera Caro­lei i Lindy Reinec­ker. Dzię­kuję rów­nież przy­ja­cio­łom, któ­rzy z racji wyko­ny­wa­nych zawo­dów mieli wyjąt­kową oka­zję podzie­lić się ze mną wska­zów­kami przy­dat­nymi w pracy nad książką o mówie­niu prawdy, szcze­gól­nie Patti Men­gers i Ray’owi Dec­ke­rowi. Chcę rów­nież uho­no­ro­wać eks­per­tów, któ­rych bada­nia i prace sta­no­wiły pod­wa­liny niektó­rych ana­liz w tej książce, w tym psy­cho­loga Paula Ekmana i neu­ro­loga Anto­nio Dama­sio. Dzię­kuję też Tobie, Greg, za to, że byłeś tak wspa­nia­łym współ­pra­cow­ni­kiem!

Mary­ann Karinch

Wstęp

Dla­czego potrze­bu­jesz tej książki?

Nasze ciała, w tym nasze mózgi, odzna­czają się nad­zwy­czaj­nymi podo­bień­stwami, jak rów­nież ude­rza­ją­cymi róż­ni­cami. Wszy­scy mamy taką samą zasad­ni­czą budowę fizyczną – serce, usta, kark, korę mózgową i tak dalej. Ale ja jestem paty­ko­wa­tym, rudym męż­czy­zną o dużych uszach i pacior­ko­wa­tych oczach, a Ty praw­do­po­dob­nie wyglą­dasz zupeł­nie ina­czej. Dodajmy do tego reli­gię, kul­turę, wykształ­ce­nie i inne cha­rak­te­ry­styczne cechy nie­zwią­zane z wyglą­dem fizycz­nym, które odróż­niają mnie od Cie­bie, a wtedy róż­nice pomię­dzy nami jesz­cze się pogłę­bią. Czy więc stwier­dze­nie, że wszy­scy nada­jemy takie same sygnały, kiedy kła­miemy lub odczu­wamy stres, może być praw­dziwe? I nie, i tak. Nie jest prawdą, że każdy z nas odwraca wzrok w prawo, kiedy kła­mie, ale nie­któ­rzy z nas tak robią. Nie jest prawdą, że wszy­scy ludzie krzy­żują ramiona, kiedy nie chcą, by ktoś pogwał­cił ich prze­strzeń pry­watną, ale nie­któ­rzy z nas tak robią. Możemy posta­wić sta­now­cze tezy doty­czące zale­d­wie nie­któ­rych spraw, takie jak ta, że ludzie odczu­wa­jący silny nie­po­kój naprawdę wydzie­lają nie­przy­jemny zapach.

Zoo­log Desmond Mor­ris, autor kla­sycz­nych dzieł na temat beha­wio­ral­nych podo­bieństw pomię­dzy ludźmi a naszymi pry­mi­tyw­nymi przod­kami, mał­pami człe­ko­kształt­nymi, dał nam pod­stawy do udo­ku­men­to­wa­nia, w jaki spo­sób naj­praw­do­po­dob­niej zare­agu­jemy na okre­ślone bodźce. Jego wnio­ski nie powinny być jed­nak trak­to­wane jako osta­teczne i dla­tego nie mogę dać Ci do ręki pro­stej listy spo­so­bów na namie­rze­nie kłamcy. To, co mogę zro­bić, to nauczyć Cię, jak w indy­wi­du­al­nych sytu­acjach okre­ślić, czy ktoś kła­mie – za sprawą słu­cha­nia tego, co ta osoba mówi lub czego nie mówi. Mogę Ci rów­nież zapre­zen­to­wać przy­datne w egze­kwo­wa­niu prawdy oraz odpie­ra­niu czy­ichś ata­ków kroki, które mają skło­nić Cię do wyja­wie­nia infor­ma­cji, jakie chcesz zacho­wać dla sie­bie.

Ta książka to prak­tyczny porad­nik, dzięki któ­remu dowiesz się o ist­nie­niu skom­pli­ko­wa­nych narzę­dzi psy­cho­lo­gicz­nych sto­so­wa­nych przez śled­czych oraz nauczysz się, jak ich uży­wać. Potrze­bu­jesz tej książki, jeśli ktoś Cię okła­mał, zma­ni­pu­lo­wał lub zapę­dził Cię do naroż­nika. Potrze­bu­jesz tej książki, jeśli utrzy­mu­jesz ważne dla Cie­bie sto­sunki – ze współ­mał­żon­kiem, sze­fem, rodzi­cem, klien­tem, dziec­kiem, pra­cow­ni­kiem, przy­ja­cie­lem – w któ­rych brak szcze­ro­ści. Nie chcesz prze­cież kro­czyć przez życie z przy­cze­pioną ety­kietką „ofiara” lub „fra­jer”. Aby mieć pew­ność, że nie zyskasz takiej ety­kietki, powi­nie­neś opa­no­wać tech­niki opi­sane w tej książce, ponie­waż to one dadzą Ci to, co nazy­wam „nad­zwy­czaj­nymi umie­jęt­no­ściami inter­per­so­nal­nymi”.

Ta książka nie doty­czy jed­nak tylko tego, jak pora­dzić sobie w związku z nie­wier­nym part­ne­rem lub mani­pu­lu­ją­cym Tobą sze­fem. Tech­niki, które pomogą Ci odmie­nić te sytu­acje, to te same tech­niki, dzięki któ­rym będziesz miał ostat­nie słowo w nego­cja­cjach doty­czą­cych zarob­ków, osią­gniesz pla­no­wane wyniki u poten­cjal­nego klienta, a cza­sem nawet zro­zu­miesz, dla­czego powi­nie­neś zakoń­czyć jakiś kon­takt han­dlowy lub pry­watny zwią­zek. Pomogą Ci w roz­mo­wie o pracę, zarówno gdy ją prze­pro­wa­dzasz, jak i wów­czas, gdy jesteś na nią zapro­szony, oraz w zdo­by­wa­niu poten­cjal­nych klien­tów. Praw­nicy, któ­rzy muszą przej­rzeć czyjś cha­rak­ter i zde­cy­do­wać o czy­jejś praw­do­mów­no­ści, znajdą tu mnó­stwo wia­ry­god­nych sztu­czek. Każdy, kto pró­buje prze­trwać na rynku kawa­le­rów do wzię­cia, mieszka z nasto­lat­kami lub jest człon­kiem par­la­mentu, znaj­dzie tu spo­soby na to, by sobie pora­dzić i wygrać.

Ludzie czę­sto pytają mnie, czy wyko­rzy­stuję swoje umie­jęt­no­ści wobec mojej rodziny lub przy­ja­ciół. Odpo­wiedź brzmi: „Nie… dopóki mam powody, by im ufać”.

Greg Har­tley

Część I

Kontekst

Roz­dział 1

Skąd wzięły się te techniki?

(lub: co Ty masz wspól­nego z wię­zie­niem Abu Ghraib1?)

Dlaczego powinieneś się tego nauczyć?

Na co dzień uży­wam narzę­dzi omó­wio­nych w tej książce, jeśli komuś nie ufam lub jeżeli z jakie­goś powodu potrze­buję zyskać nad kimś prze­wagę. Cią­głe ich uży­wa­nie w celu mani­pu­lo­wa­nia tymi, któ­rych kocham, lub part­ne­rami han­dlo­wymi spra­wi­łoby, że stał­bym się socjo­patą. Uży­wa­nie ich w mądry spo­sób ozna­cza, że rozu­miem to, iż mam pewne upraw­nie­nia – prawo do huma­ni­tar­nego trak­to­wa­nia, szcze­ro­ści, fair play.

Na co dzień spo­ty­kasz się z sze­re­giem wybo­rów, któ­rych musisz doko­nać, doty­czą­cych tego, dokąd podą­żasz i co robisz; to pozwala Ci dzia­łać pew­nie. Kiedy uży­wam pew­nych narzę­dzi pod­czas prze­słu­cha­nia, stwa­rzam takie warunki, by wię­zień miał tylko dwa kiep­skie roz­wią­za­nia do wyboru. Nagle musi wybrać pomię­dzy czymś zgod­nym z jego naturą, czego nie chce zro­bić, a czymś niezgod­nym z jego naturą, co chce zro­bić. Na przy­kład praw­do­mówni ludzie wyja­wiają tajem­nice, nawet jeśli ozna­cza to zdradę współ­to­wa­rzy­szy, a lojalni żoł­nie­rze dezer­te­rują, ponie­waż chcą powstrzy­mać roz­lew krwi. Tych pierw­szych zmu­szam do tego, by roz­wią­zali ten dyle­mat, przed­kła­da­jąc swoje potrzeby nad potrzeby grupy, a dru­gich zmu­szam do przed­ło­że­nia potrzeb grupy nad potrzeby jed­nostki. Wszystko, co robię, to wyko­rzy­sty­wa­nie ludz­kiej skłon­no­ści do obie­ra­nia ścieżki mini­mal­nego oporu. Ta zdol­ność jest inte­gralną czę­ścią tego, czego się nauczysz.

Bycie śled­czym jest tro­chę podobne do bycia małym despotą ze szkol­nego podwórka: znaj­du­jesz u kogoś jego słabe punkty i naci­skasz na nie. Dla­tego musisz być bar­dzo ostrożny, szli­fu­jąc umie­jęt­no­ści śled­czego. Twoje życie to nie wojna, więc nie zacznij trak­to­wać swo­ich dzieci i part­ne­rów han­dlo­wych tak, jakby byli żoł­nie­rzami wro­giej armii, z któ­rymi ni­gdy wię­cej się nie spo­tkasz. Twoim celem jest nacisk na szcze­rość lub wykry­wa­nie stresu, aby móc to wyko­rzy­stać do osią­gnię­cia pożą­da­nych rezul­ta­tów, a nie do mani­pu­lo­wa­nia ota­cza­ją­cymi Cię ludźmi dla roz­rywki.

Bar­dzo nie­wielu ludzi wie, jak uży­wać tech­nik opi­sa­nych w tej książce – to zna­czy uży­wać ich świa­do­mie. Więk­szo­ścią tych umie­jęt­no­ści już dys­po­nu­jesz, ale nie­ko­niecz­nie potra­fisz czer­pać z nich na życze­nie lub sto­so­wać je wraz z pokrew­nymi talen­tami. Nawet więk­szość tak zwa­nych śled­czych, któ­rzy zaj­mują się ludźmi podej­rza­nymi o ter­ro­ryzm, prze­trzy­my­wa­nymi w wię­zie­niu w Zatoce Guan­ta­namo, to w zasa­dzie zale­d­wie osoby zada­jące pyta­nia. Nie zostali prze­szko­leni z pobu­dza­nia ludz­kiej moty­wa­cji, odczy­ty­wa­nia języka ciała czy reży­se­ro­wa­nia tech­nik śled­czych. Zada­nie dobrego pyta­nia to jedna z umie­jęt­no­ści, jakie będziesz zgłę­biać, ale ta umie­jęt­ność to zale­d­wie jedna z wielu.

Kiedy więc nauczysz się, jak efek­tyw­nie łączyć tak­tyki śled­cze – punkt odnie­sie­nia, odczy­ty­wa­nie języka ciała, mini­ma­li­za­cję i tak dalej – będziesz kimś wyjąt­ko­wym. Wyjąt­ko­wym, ponie­waż wnie­siesz do gry odmienny od mojego czy kogo­kol­wiek innego, kto prze­czyta tę książkę, zbiór doświad­czeń i cech. Kiedy zro­zu­miesz mecha­nizm stresu i opa­nu­jesz 12 pod­sta­wo­wych metod mani­pu­lo­wa­nia czy­imś stra­chem i marze­niami, będziesz miał wła­dzę. Może nie będziesz bie­gły w uży­wa­niu tych narzę­dzi od razu, gdy tylko zamkniesz tę książkę, ale daj sobie tro­chę czasu. Zestaw umie­jęt­no­ści powięk­sza się z cza­sem, tak samo jak roz­wija się ludzki umysł.

Dlaczego się tego nauczyłem?

Zaczą­łem dosko­na­lić umie­jęt­no­ści śled­cze w 1989 roku (i wciąż się tego uczę) pod­czas szko­le­nia woj­sko­wego, w cza­sie któ­rego zapra­gną­łem nauczyć się języka arab­skiego. Wielu śled­czych woj­sko­wych, któ­rzy w więk­szo­ści są żoł­nie­rzami zawo­do­wymi, dużo bar­dziej chce się uczyć języ­ków obcych, niż zmie­rzyć się bez­po­śred­nio z więź­niami. Są praw­dzi­wymi roman­ty­kami i to jeden z głów­nych powo­dów, dla któ­rych się wykru­szają. W zasa­dzie wskaź­nik rezy­gna­cji przez lata się­gał nawet 60 pro­cent. Ja, z dru­giej strony, byłem pod­eks­cy­to­wany, gdy dowie­dzia­łem się w armii, że zostanę skie­ro­wany do oddzia­łów wywia­dow­czych. Prze­ko­na­łem się, że teraz jest to jed­nak tylko nomi­na­cja tech­niczna. Śled­czy z okresu zim­nej wojny oraz inni ofi­ce­ro­wie wywiadu woj­sko­wego mieli do czy­nie­nia z taj­nymi mate­ria­łami, skrzęt­nie chro­nio­nymi i nie­do­stęp­nymi dla pozo­sta­łych człon­ków armii. Innymi słowy, śled­czego nie zawsze posyła się na linię frontu.

Machina wywiadu woj­sko­wego armii Sta­nów Zjed­no­czo­nych włą­czona w try­bie wojen­nym, tak jak teraz, to ope­ra­cja bra­nia ludzi do nie­woli na wielką skalę, z wie­lo­po­zio­mo­wymi moż­li­wo­ściami trak­to­wa­nia więź­niów. Więź­nio­wie prze­by­wają drogę z frontu do miejsc zbor­nych, a następ­nie do maso­wych obo­zów jeniec­kich na tyłach. Te obozy mogą leżeć setki kilo­me­trów od obszaru dzia­łal­no­ści wroga i mie­ścić tysiące żoł­nie­rzy. Mło­dzi żoł­nie­rze, któ­rzy nie mają nic wię­cej niż chęć wyko­rzy­sta­nia swo­ich umie­jęt­no­ści języ­ko­wych, mający ogra­ni­czone prze­szko­le­nie psy­cho­lo­giczne i żad­nych umie­jęt­no­ści odczy­ty­wa­nia języka ciała, obsłu­gują cały ten pro­ces, od frontu do tyłów. W więk­szo­ści są to zale­d­wie osoby potra­fiące zada­wać pyta­nia w danym języku; tylko nie­wielu z nich ma talent i zosta­nie kimś, kogo spo­koj­nie mogę nazwać śled­czym.

Śled­czy potrze­buje wie­dzy ope­ra­cyj­nej, by być efek­tyw­nym; nie może funk­cjo­no­wać tak jak inni ludzie w wywia­dzie woj­sko­wym. Musi mieć prak­tyczną, nie tylko teo­re­tyczną wie­dzę na temat tego, jak wro­go­wie i żoł­nie­rze sojusz­ni­czych armii wyko­nują swoją pracę, by zada­wać takie pyta­nia, jakie pomogą wydo­być naj­waż­niej­sze fakty.

Krótko mówiąc, musia­łem porzu­cić bez­pieczne schro­nie­nie, by nauczyć się, jak prze­słu­chi­wać żoł­nie­rzy wroga roz­miesz­czo­nych na linii frontu. Na szczę­ście zosta­łem skie­ro­wany do ope­ra­cji Pustynna burza wraz z 5. grupą sił spe­cjal­nych. Tak nauczy­łem się cze­goś cen­nego, co prze­każę teraz Tobie, na początku Two­jego „szko­le­nia”: jeśli nie wiesz, o czym mówisz, ogra­ni­czasz tym samym rodzaj infor­ma­cji, jakie możesz uzy­skać. Jeśli kie­dy­kol­wiek byłeś na roz­mo­wie pro­wa­dzo­nej przez selek­cjo­nera kadr, który nie wie­dział pra­wie nic na temat posia­da­nych przez Cie­bie umie­jęt­no­ści, wiesz, o jakie ogra­ni­cze­nia cho­dzi.

Te tech­niki nie zostały skla­sy­fi­ko­wane, ponie­waż się ich nie naucza. Metody i pyta­nia pasują do pro­gramu naucza­nia śled­czego woj­sko­wego, ale skom­pli­ko­wane tech­niki łagod­nego wywiadu zawarte w tej książce zro­dziły się na prze­strzeni lat prak­tyki, naucza­nia i nie­za­leż­nych badań. Wywia­dow­cza szkoła woj­skowa to szko­le­nie dzie­się­cio­stop­niowe, to zna­czy, że jest na eta­pie pod­sta­wo­wym. Nie ma żad­nych instruk­cji postę­po­wa­nia. Pomyśl o naj­nud­niej­szym kur­sie mate­ma­tycz­nym lub histo­rycz­nym, w któ­rym kie­dy­kol­wiek bra­łeś udział. Ten był rów­nie kosz­marny – dzień po dniu pyta­nia, spraw­dza­nie pism, tre­no­wa­nie metod w ste­ryl­nym oto­cze­niu. Powta­rza­nie do znu­dze­nia. Zdo­by­li­śmy wystar­cza­jąco dużo umie­jęt­no­ści, by sta­nąć twa­rzą w twarz z wro­giem i go zde­ner­wo­wać, mając nadzieję, że ma to jakiś cel i kie­ru­nek. A czę­sto bar­dziej zaawan­so­wane umie­jęt­no­ści, któ­rych armia nie uczy, stają się prak­tycz­nymi narzę­dziami, uży­wa­nymi przez mło­dych żoł­nie­rzy. Ich emo­cje i pro­cesy poznaw­cze wciąż gwał­tow­nie się roz­wi­jają, jak więc możemy od nich ocze­ki­wać, że będą umieli zapa­no­wać nad swoim stre­sem i zasto­so­wać wyuczone wzorce? A co dopiero, jeśli w grę wcho­dzą cudze emo­cje? To spra­wia, że obóz jeniecki na tyłach wojny jest znacz­nie waż­niej­szy dla spo­sobu, w jaki armia ame­ry­kań­ska pro­wa­dzi inte­resy: młody śled­czy potrze­buje bez­piecz­nego miej­sca, w któ­rym mógłby nauczyć się prak­tyki.

Po woj­nie w Zatoce Per­skiej zaczą­łem cho­dzić do szkoły SERE (Survi­val, Eva­sion, Resi­stance, Escape – prze­trwa­nie, unik, opór i ucieczka). Tam ćwi­czy­łem prze­słu­cha­nia przez osiem godzin dzien­nie, tydzień po tygo­dniu, przez trzy i pół roku – w sumie prze­pro­wa­dzi­łem 570 prze­słu­chań – by pomóc siłom spe­cjal­nym zro­zu­mieć, jak prze­trwać prze­słu­cha­nie. To wła­śnie w szkole SERE spo­tka­łem czło­wieka, który miał ogromny wpływ na kształ­to­wa­nie mojego życia, Dona Lan­druma, zna­nego jako twórca Delta Force i SERE. Don, zwany Bro­da­czem, nie był śled­czym, ale wie­dział wię­cej o narzę­dziach i meto­dach prze­słu­chań, niż kie­dy­kol­wiek mógł­bym się nauczyć w śro­do­wi­sku wywia­dow­czym. Szcze­gó­łowa eks­per­tyza, jakiej mnie nauczył, to ta, o któ­rej wspo­mnia­łem na początku tego roz­działu (jak ogra­ni­czyć poję­cie wyboru więź­nia do dwóch opcji: złej lub gor­szej).

Kiedy roz­po­częła się wojna w Zatoce Per­skiej, zosta­łem przy­dzie­lony do spe­cjal­nego cen­trum wojen­nego w sta­nie Bragg. W całej armii ame­ry­kań­skiej było tylko 55 śled­czych mówią­cych po arab­sku, a my mie­li­śmy sze­ściu z nich. W moim stop­niu tylko dwóch z nas mówiło po arab­sku; wszy­scy inni mówili po rosyj­sku, cze­sku, pol­sku – w języ­kach, które w cza­sach zim­nej wojny były języ­kami wro­gów Ame­ryki. To jeden z powo­dów, dla któ­rych zdo­by­łem tak duże doświad­cze­nie i mia­łem tak liczne kon­takty z żoł­nie­rzami irac­kimi. Kiedy zosta­łem przy­dzie­lony do 5. grupy sił spe­cjal­nych, moim pierw­szym przy­dzia­łem był zespół wspie­ra­jący armię Ara­bii Sau­dyj­skiej. Krótko potem zaczą­łem pra­co­wać w zespole wspie­ra­jącym bry­gadę kuwejcką. Spraw­dzi­łem ponad 100 więź­niów z sze­re­gów wroga pod­czas ope­ra­cji Pustynna burza i prze­słu­cha­łem kil­ku­dzie­się­ciu z nich.

To w tym okre­sie naprawdę nauczy­łem się, jak odczy­ty­wać język ciała, i po raz pierw­szy odkry­łem, jak należy nauczać tech­nik prze­słu­chań. Zaczą­łem rów­nież dostrze­gać ana­lo­gie pomię­dzy uży­ciem ich na woj­nie i zasto­so­wa­niem ich na co dzień. Tak na mar­gi­ne­sie – to, że wiem to wszystko, nie zna­czy, że jestem odporny na wybu­chy emo­cji lub że mogę onie­śmie­lać moich przy­ja­ciół, „czy­ta­jąc” z nich jak z książki, i przy uży­ciu słów zapę­dzić ich do naroż­nika. Mam jed­nak więk­szą świa­do­mość moich emo­cji i kiedy moi przy­ja­ciele prze­ży­wają w życiu stre­sowe chwile, praw­do­po­dob­nie dostrzegę to wcze­śniej niż inni. Mam rów­nież znacz­nie więk­szą wła­dzę niż inni ludzie w sytu­acjach biz­ne­so­wych, a sprzeczki, które mie­wam z kobietą, którą kocham, zazwy­czaj są zdrowe i pro­duk­tywne, a nie dzi­kie i źle ukie­run­ko­wane.

Historia przesłuchań

Skąd wzięły się prze­słu­cha­nia? Jako nauka jest to dzie­dzina sto­sun­kowo młoda, ale ludzie prze­słu­chi­wali więź­niów od zawsze. Żoł­nie­rze rzym­scy chcieli wie­dzieć, gdzie miesz­kańcy oku­po­wa­nego przez nich kraju prze­trzy­my­wali ich towa­rzy­szy. Żoł­nie­rze wywie­rali nacisk na prze­trzy­my­wa­nych więź­niów i tor­tu­ro­wali ich, by uzy­skać infor­ma­cje, ale to nie był żaden sys­tem. Nawet pod­czas wojny sece­syj­nej nie mie­li­śmy metody prze­słu­chi­wa­nia więź­niów. Myśle­li­śmy o nich po pro­stu jak o żoł­nier­zach usu­nię­tych z pola walki. Prze­trzy­my­wa­li­śmy więź­niów w maso­wych obo­zach, jakby byli bydłem w zagro­dzie, nie robiąc nic wię­cej ponad to, że utrzy­my­wa­li­śmy oddziały z dala od walk. Osiem tysięcy ludzi zmarło z powodu cho­lery w Ander­so­nville w sta­nie Geo­r­gia. Obec­nie stoi tam pomnik poświę­cony jeń­com wojen­nym, któ­rzy tam zgi­nęli. W obo­zie w mie­ście Elmira w sta­nie Nowy Jork, zna­nym w cza­sach wojny sece­syj­nej jako „Hel­l­mira”2, zgi­nęła porów­ny­walna liczba ludzi wsku­tek złego trak­to­wa­nia i zanie­dba­nia. Kiedy prze­mie­ścimy się w cza­sie do okresu dru­giej wojny świa­to­wej, zoba­czymy, że czas pomię­dzy decy­zją wydaną przez dowódcę a prze­miesz­cze­niem oddzia­łów i roz­miesz­cze­niem broni skró­cił się tak gwał­tow­nie, że zna­cze­nia prze­słu­chań więź­niów nie można już było prze­ce­nić. Więź­nio­wie nagle zaczęli mieć war­tość dopóty, dopóki byli żywi. Ale Stany Zjed­no­czone to jeden z wielu kra­jów, któ­rym bra­ko­wało spe­cjal­nie wyszko­lo­nych sił śled­czych.

Współ­cze­sne ope­ra­cje woj­skowe są prze­waż­nie prze­wi­dy­walne, jak jesz­cze ni­gdy w przed­tem w histo­rii. Tak więc śled­czy, któ­rzy dora­stali we współ­cze­snych cza­sach, łapią się na tym, że usi­łują być jak Super­man: sły­szeć roz­mowy odby­wa­jące się daleko od nich, zaglą­dać do budyn­ków, prze­ni­ka­jąc wzro­kiem ściany. Ana­lo­gie koń­czą się na eta­pie wery­fi­ka­cji infor­ma­cji. Super­man oso­bi­ście widzi i sły­szy, a śled­czy muszą pole­gać na tym, co sły­szą i widzą inni. To, co uzy­skają, może więc być rów­nie dobrze infor­ma­cją, jak i dezinfor­ma­cją.

Jedy­nym spo­so­bem, by tego doko­nać, było zro­zu­mie­nie psy­cho­lo­gii tego, dla­czego ludzie mówią, kiedy mówią i jak mówią. By wie­dzieć, czy kła­mią, czy mówią prawdę, by wie­dzieć, kiedy kła­mią i wie­dzieć, kiedy mówią prawdę. Te potrzeby zapo­cząt­ko­wały roz­wój nauki prze­słu­chi­wa­nia, choć musiała ją ota­czać aura „czar­nej magii”. To zna­czy, jako laik nie doj­dziesz do tego, dla­czego to działa, ale działa.

Śled­czy mieli przez jakiś czas złą repu­ta­cję, tak samo jak wiedźmy z Salem. Zmie­niło się to w ciągu ostat­nich kilku dzie­się­cio­leci, kiedy kon­cep­cja zdo­by­wa­nia infor­ma­cji bez­po­śred­nio od ludzi zyskała sza­cu­nek. Pod­czas zim­nej wojny ludzie odczy­tu­jący sygnały radiowe i obrazy z sate­lity stali się dla ope­ra­cji woj­sko­wych cen­niejsi niż śled­czy. Ci ludzie korzy­stali ze sprzętu war­tego miliony dola­rów. Uży­cie tech­no­lo­gii było bar­dziej eko­no­miczne i mniej rzu­ca­jące się w oczy niż aresz­to­wa­nie naukow­ców i ludzi ze świata poli­tyki i prze­słu­chi­wa­nie ich. Jed­nak w cza­sach pierw­szej wojny w Zatoce Per­skiej nawet do 85 pro­cent infor­ma­cji uzy­ski­wano od ludzi. Z jed­nego powodu: Sad­dam Husajn bar­dziej pole­gał na kurie­rach niż na elek­tro­nicz­nych środ­kach prze­kazu. Kon­cep­cja wroga z cza­sów zim­nej wojny, wroga dys­po­nu­ją­cego zaawan­so­waną tech­no­lo­gią i skom­pli­ko­waną sie­cią komu­ni­ka­cji, upa­dła, gdy musie­li­śmy się zetknąć z kra­jami roz­wi­ja­ją­cymi się. Dodajmy do tego zło­żo­ność współ­cze­snej wojny z ter­ro­ry­zmem i taj­nej łącz­no­ści, a dostrze­żesz, dla­czego mamy dziś duże zapo­trze­bo­wa­nie na śled­czych.

Jesteś więźniem

Teraz tak naprawdę zacznę odpo­wia­dać na pyta­nie zawarte w pod­ty­tule roz­działu: „Co Ty masz wspól­nego z wię­zie­niem Abu Ghraib?”. Zwy­kle narzę­dzia śled­cze, któ­rych uży­wa­łem w trak­cie prze­słu­chań więź­niów, mają war­tość dla Two­jego codzien­nego życia, ponie­waż masz wiele wspól­nego z więź­niem wojen­nym. Po pierw­sze i naj­waż­niej­sze, oby­dwaj macie w sobie czarną skrzynkę, która spra­wia, że jeste­ście tym, czym jeste­ście, gdy wokół sza­leją siły, które poten­cjal­nie mogą znisz­czyć jej zawar­tość. Po dru­gie, stres zwią­zany z uwię­zie­niem i prze­trzy­my­wa­niem w nie­woli jest następ­stwem naszej codzien­no­ści.

Bez wąt­pie­nia sły­sza­łeś co naj­mniej jedną histo­rię walecz­nego żoł­nie­rza, który zgi­nął z rąk wroga, ponie­waż odmó­wił udzie­le­nia mu infor­ma­cji. Dla niego naj­święt­szą czę­ścią jego samego, tą małą czarną skrzynką, która zawie­rała jego toż­sa­mość, był obo­wią­zek chro­nie­nia życia innych ludzi poprzez chro­nie­nie pew­nych infor­ma­cji. Inny żoł­nierz, rów­nie oddany służ­bie, może zła­mać się pod naci­skiem i wedrzeć się w tę świętą część sie­bie. Może pozo­sta­nie przy życiu, ale nie będzie już tą samą żyjącą osobą.

Każdy z nas ma taką skrzynkę. Może nawet nie wiesz, co zawiera, ale jeśli ją utra­cisz, sta­niesz w obli­czu utraty wła­snej toż­sa­mo­ści. W zasa­dzie sta­niesz się sam dla sie­bie kimś obcym, jeśli znisz­czysz swoje klu­czowe wie­rze­nia lub war­to­ści lub kiedy ktoś inny będzie mani­pu­lo­wał Tobą, by osią­gnąć to samo. Regu­lar­nie – tak jak żoł­nierz w nie­woli – sta­jesz w obli­czu takich sytu­acji, jak rów­nież twa­rzą w twarz z oso­bami mają­cymi zdol­ność powo­do­wa­nia takich znisz­czeń.

Szok uwięzienia (lub: wywrócenie Twojej skrzynki do góry nogami)

Kiedy ktoś zostaje uwię­ziony, jego poziom stresu osiąga wyżyny. Jeżeli uwię­zie­nie ma miej­sce po star­ciu, czło­wiek ma świa­do­mość, że wielu jego przy­ja­ciół wła­śnie zgi­nęło, co powo­duje doło­że­nie do stresu takich emo­cji, jak żałoba, złość spo­wo­do­wana stra­chem, który prze­szywa całe ciało. To naj­groź­niej­szy moment w życiu czło­wieka. Poziom adre­na­liny jest wysoki, lecz świa­dome myśle­nie jest nikłe. Ja, wróg, wła­śnie zabi­łem ludzi, na któ­rych więź­niowi zależy, a nie­na­wiść do mnie, moich towa­rzy­szy, mojego dowódcy i mojego kraju aż pro­mie­niuje porami jego skóry. Wię­zień jest też rów­nie mocno prze­ra­żony tym, co mogę zro­bić jemu.

Inny sce­na­riusz ma miej­sce, gdy łapiemy jeńca pod­czas patrolu; pory­wamy go szybko, nie zabi­ja­jąc nikogo. Osoba poj­mana ni­gdy nie czuje się dobrze, więc jej wro­gość rośnie. Nagle staje się zupeł­nie bez­silna, ponie­waż ludzie, któ­rzy ją poj­mali, wykrzy­kują roz­kazy: „Ty #$%^, pad­nij na zie­mię! Ręce na głowę!”. Jest jak pies, sły­szy tylko: „Bla, bla, bla! Bla, bla, bla!”. Ton głosu jest dla niej jasny, ale instruk­cje nie. Czy jeśli zrobi nie to, co trzeba, zgi­nie? Jest to moż­liwe i jeniec o tym wie. Nie­po­kój, pro­dukt uboczny stra­chu przed nie­zna­nym, wyłą­cza myślącą część mózgu i włą­cza tę jego część, która odpo­wiada za ochronę ciała lub reak­cje. Śled­czy to bro­ke­rzy nie­po­koju. Nie­po­kój to pro­dukt, który ofe­ru­jemy.

W nie­daw­nym nagra­niu dla bry­tyj­skiej tele­wi­zji nasza grupa skła­da­jąca się z ludzi zwią­za­nych z Team Delta3, szkołą zało­żoną przez jed­nego z moich byłych stu­den­tów, upro­wa­dziła sied­miu ochot­ni­ków pod­czas śnia­da­nia – w momen­cie, kiedy się tego nie spo­dzie­wali. Wśród uczest­ni­ków naszego eks­pe­ry­mentu był nie­zwy­kle sprawny bry­tyj­ski stra­żak. Adam jest mądrym, zaan­ga­żo­wa­nym czło­wie­kiem, oby­tym ze stre­sem. Jego reak­cja na sytu­ację uwię­zie­nia widoczna jest w nagra­niu wideo, pod­czas któ­rego wielu ludzi mówi mu jed­no­cze­śnie, by spoj­rzał w prawo, spoj­rzał na mnie, spoj­rzał w lewo. Roz­kazy naj­wy­raź­niej wpra­wiają go w dez­orien­ta­cję. W końcu sły­szy: „Spójrz w dół” i w tym momen­cie pada na kolana. Adam tak mocno stara się prze­wi­dzieć, czego od niego chcemy, że two­rzy sobie pro­jek­cję naszych żądań. To czło­wiek przy­zwy­cza­jony do dużego stresu, poj­many przez ludzi mówią­cych w tym samym, co on, języku. Wyobraź sobie stres, kiedy Twoi pory­wa­cze mówią obcym języ­kiem, a Ty jesteś osiem­na­sto­let­nim pobo­ro­wym.

Jaka jest psy­cho­lo­giczna obrona czło­wieka w każ­dej z tych sytu­acji? Gro­ma­dzi bogac­two swo­ich doświad­czeń lub ich brak i swoją toż­sa­mość w danej sytu­acji. Jest żoł­nie­rzem, mężem, synem i gita­rzy­stą w gara­żo­wym zespole. W żad­nej z roz­ma­itych ról, które odgrywa, nie bywa jeń­cem, musi więc nauczyć się być jeń­cem; nie potrafi tego doświad­cze­nia przy­wo­łać ze swo­ich wspo­mnień. Ludzki mózg dobrze funk­cjo­nuje, kiedy ma odpo­wied­nie prze­gródki, w któ­rych może gro­ma­dzić infor­ma­cje, a zawo­dzi, gdy zale­wają go infor­ma­cje i nie mają gdzie się podziać. Za każ­dym razem, gdy doświad­czamy cze­goś nowego, two­rzymy odpo­wied­nią prze­gródkę w naszym umy­śle na tego rodzaju dane i doświad­cze­nia, które zdo­bę­dziemy w przy­szło­ści. Dzięki temu w przy­szło­ści znacz­nie łatwiej jest unik­nąć sytu­acji chy­bio­nych ocze­ki­wań.

Pomyśl o zbu­rze­niu bliź­nia­czych wież World Trade Cen­ter. Może byłeś w sta­nie wyobra­zić sobie samo­lot roz­bi­ja­jący się o budy­nek, ale czy byłeś w sta­nie przy­swoić sobie ogrom tego, co stało się 11 wrze­śnia 2001? Ten widok zszo­ko­wał mnie oraz miliony innych ludzi. W naszych mózgach nie ist­niała prze­gródka na takie infor­ma­cje; to nas przy­tło­czyło. Gdy po raz pierw­szy widzia­łeś mar­twe ciało lub wje­cha­łeś samo­cho­dem w samo­chód sto­jący przed Tobą, zare­ago­wa­łeś praw­do­po­dob­nie w taki sam spo­sób, tylko w innym stop­niu.

Dla­tego jeniec musi sta­wić czoło podwój­nej trau­mie: bez­po­śred­niego kon­taktu z wro­giem i nowego, przy­tła­cza­ją­cego doświad­cze­nia. Godne uwagi wyjątki to ludzie tacy jak oddziały sił spe­cjal­nych, które prze­szko­li­li­śmy w szkole SERE. Opie­ra­jąc się na zało­że­niu, że im bar­dziej jesteś przy­zwy­cza­jony do danego doświad­cze­nia, tym lepiej potra­fisz sobie z nim pora­dzić, pod­da­li­śmy tych żoł­nie­rzy set­kom róż­nych doświad­czeń poj­ma­nia. W cza­sie wojny będą odczu­wali „tylko” traumę zwią­zaną z kon­tak­tem z wro­giem i fun­do­wa­nymi przez niego okrop­no­ściami.

W ten spo­sób zro­zu­miesz, dla­czego poj­many na fron­cie żoł­nierz pie­choty bar­dziej ucierpi wsku­tek cha­osu i szoku niż ofi­cer wywiadu. Jego wachlarz odnie­sień jest inny; doświad­cza tej sytu­acji z głę­boką nie­do­god­no­ścią, nie­przy­go­to­wany na pew­nego rodzaju wro­gie ataki. Praw­do­po­dob­nie nie zna języka wroga, był zajęty strze­la­niem do kole­gów swo­ich pory­wa­czy i nagle jego pozy­cja gwał­tow­nie się pogar­sza – nie jest już mają­cym wła­dzę chło­pa­kiem z bro­nią w ręku, ale kimś obez­wład­nio­nym, sku­tym i pozo­sta­ją­cym na łasce uzbro­jo­nego czło­wieka. W momen­cie, w któ­rym doświad­cza chy­bio­nych ocze­ki­wań – nie mając w gło­wie prze­gródki, w którą mógłby wło­żyć to, co się z nim dzieje, i to prze­tra­wić – jest nie­zwy­kle wraż­liwy.

Istotę tego czło­wieka sta­nowi skom­pli­ko­wane wza­jemne oddzia­ły­wa­nie powią­zań w jego życiu codzien­nym. Oso­bo­wość ucie­le­śnia wkład innych ludzi i sytu­acji. Wachlarz odnie­sień czy też obraz świata zewnętrz­nego zostaje wyszczer­biony przez to doświad­cze­nie. Ten czło­wiek ucier­piał wła­śnie z powodu poważ­nego zama­chu zarówno na jego oso­bo­wość, jak i wachlarz odnie­sień. Nie jest już żoł­nie­rzem z kara­bi­nem, jest teraz bez­sil­nym jeń­cem, który zawiódł w misji. Wszyst­kie jego zde­fi­nio­wane cechy do odgry­wa­nia tej roli zaczy­nają wypeł­niać jego głowę. Więk­szość z defi­ni­cji ma nega­tywny wydźwięk i została mu wpo­jona przez prze­ło­żo­nych w woj­sku oraz dzięki fil­mom. Jest teraz prze­gra­nym, a ludzie, któ­rzy go poj­mali, nie będą odgry­wać roli doradcy, chyba że odpo­wiada to ich potrze­bom.

Efekty niewoli

Szok poj­ma­nia w momen­cie, w któ­rym ono nastę­puje, wydaje się być naj­gor­szą rze­czą, jaka kie­dy­kol­wiek przy­da­rzy się więź­niowi, ale jest coś wię­cej. Po począt­ko­wym prze­ra­że­niu i stra­chu o życie wię­zień zaczyna się przy­zwy­cza­jać. Two­rzy w umy­śle prze­gródkę, która pomaga mu pora­dzić sobie ze stre­sem. Więź­nio­wie cza­sem nawet zacho­wują się buń­czucz­nie i pró­bują sta­wiać żąda­nia. W więk­szo­ści przy­pad­ków są oddzie­leni od sie­bie i uci­szani, więc nie mają moż­li­wo­ści pocie­sza­nia się nawza­jem czy kola­bo­ro­wa­nia. Wię­zień jest pozo­sta­wiony sam sobie ze swoją potrzebą roz­mowy na temat porażki i uczu­ciem nie­udol­no­ści. W wielu przy­pad­kach więź­niom zawią­zuje się oczy i skuwa się ich kaj­dan­kami, by umoż­li­wić ogra­ni­czo­nej licz­bie pory­wa­czy czy człon­ków eskorty bez­pieczne prze­wie­zie­nie więź­nia i jego towa­rzy­szy. Pozba­wie­nie kogoś moż­li­wo­ści uży­wa­nia wzroku, choć jest ważne w spra­wo­wa­niu kon­troli nad wro­gim żoł­nie­rzem, stwa­rza potrzebę, by straż­nik czy pory­wacz stał się oczami i prze­wod­ni­kiem więź­nia. To roz­po­czyna cykl zależ­no­ści, która będzie się tylko nasi­lać w miarę upływu czasu w nie­woli. Kiedy wię­zień po raz pierw­szy spo­tka się z prze­słu­chu­jącą go osobą, roz­mowa ma formę sondy. Sonda taka ma jeden cel – uzy­ska­nie odpo­wie­dzi na dwa pyta­nia: „Czy ten facet spełni moje wyma­ga­nia?” i: „Jak trudno będzie zmu­sić go do mówie­nia?”. Osoba śled­czego staje się dla więź­nia kimś zupeł­nie innym w momen­cie pierw­szego spo­tkania: śled­czy mówi tym samym języ­kiem. Krąg zależ­no­ści zacie­śnia się jesz­cze bar­dziej.

Śled­czy może być zain­te­re­so­wany więź­niem albo nie. Straż­nicy są zain­te­re­so­wani wyłącz­nie bez­pie­czeń­stwem więź­niów i kon­trolą nad nimi. Ich zada­niem jest sta­ranne prze­strze­ga­nie wytycz­nych doty­czą­cych trak­to­wa­nia więź­niów. W rezul­ta­cie otrzy­mu­jemy taniec. Straż­nik wysyła do więź­nia impuls, a wię­zień na niego odpo­wiada. Straż­nik wyko­rzy­stuje bodziec, jakim jest odpo­wiedź więź­nia, by wpro­wa­dzić w życie nowo odkrytą przez sie­bie rolę posia­da­ją­cego wła­dzę dozorcy. Straż­nik odpo­wiada przy uży­ciu wszel­kich narzę­dzi, któ­rymi dys­po­nuje, a wię­zień wyko­rzy­stuje ten bodziec, by pomóc sobie zbu­do­wać swoją nową rolę więź­nia. Nowi więź­nio­wie i nowi straż­nicy stale two­rzą nowe kroki swo­jego tańca. Bez sta­rannego nad­zoru straż­nik i wię­zień mogą stać się mimo­wol­nymi uczest­ni­kami polo­wej wer­sji eks­pe­ry­mentu wię­zien­nego prze­pro­wa­dzo­nego na Uni­wer­sy­te­cie Stan­forda w 1971 roku – tego kata­stro­fal­nego w skut­kach doświad­cze­nia, pod­czas któ­rego dzie­ciaki z klasy śred­niej przy­jęły role więź­niów i straż­ników.

Kiedy wię­zień spo­tyka kogoś, kto mówi w jego języku, odczuwa natu­ralne przy­cią­ga­nie. Despe­racko potrze­buje towa­rzy­stwa. Ludzie to zwie­rzęta stadne i potrze­bują wza­jem­nego wspar­cia. Wyobra­że­nie więź­nia o nim samym tro­chę się teraz zatarło. W tym wyobra­że­niu unie­waż­nie­niu ule­gają role, jakie odgry­wał jako żoł­nierz w swo­jej jed­no­stce. Nowo odkryta rola więź­nia wytrąca go z rów­no­wagi. Wię­zień wpada w krąg zależ­no­ści, który przy­po­mina cofa­nie się lub prze­skok wstecz do cza­sów, kiedy po raz ostatni w jego życiu ktoś podej­mo­wał za niego wszyst­kie decy­zje. Wię­zień staje się zupeł­nie zależny od straż­ni­ków i śled­czych, któ­rzy mówią mu, jak brzmi pra­wi­dłowa odpo­wiedź na każde pyta­nie. Jeśli wsku­tek szoku zwią­za­nego z poj­ma­niem Twoje pudło z zabaw­kami zostało wywró­cone do góry nogami, sytu­ację tę można porów­nać z pozba­wie­niem dzieci placu zabaw.

Wszyst­kim szcze­gó­łom, które potwier­dzono w prze­szło­ści na temat inte­li­gen­cji i dobrego wyglądu więź­niów, trzeba teraz dobrze się przyj­rzeć. Nie ma źró­dła tych danych. Wię­zień roz­po­czyna wewnętrzny dia­log, mający na celu osią­gnię­cie rów­no­wagi. W tym wewnętrz­nym dia­logu wię­zień jest stan­dar­dem, więc wszel­kie zwąt­pie­nie w sie­bie zostaje spo­tę­go­wane. Jeśli wię­zień odczuwa winę lub porażkę, stają się one cen­trum jego prze­my­śleń. Jeśli on i czte­rech innych żoł­nie­rzy zostało poj­ma­nych przez 250 żoł­nie­rzy wroga, wewnętrzny dia­log kon­cen­truje się na tym, kogo z tej czwórki należy za to winić. Wię­zień odczuwa per­so­nal­nie wszystko, co się dzieje, a dobre samo­po­czu­cie innych staje się mniej ważne. Każde zagro­że­nie zdro­wia w obo­zie jest przez niego postrze­gane w kate­go­riach tego, jak może zaszko­dzić jemu.

Stres wywo­łany wcze­śniej szo­kiem poj­ma­nia nabiera nowego zna­cze­nia, kiedy zaczy­nają się prze­słu­cha­nia. Poj­ma­nie i usu­nię­cie z pola walki ozna­cza wyrwa­nie z oto­cze­nia cha­otycz­nych ata­ków i posta­wie­nie osoby w obli­czu pola walki per­so­nal­nej i wymie­rzo­nej w kon­kretną jed­nostkę. Ktoś będzie żero­wał na uczu­ciu nie­udol­no­ści więź­nia. To, czy śled­czy pogor­szy, czy zła­go­dzi te odczu­cia, zależy od psy­cho­lo­gicz­nego pro­filu więź­nia.

Zaspo­ka­ja­nie zachcia­nek pory­wa­cza, aby utrzy­mać go w sta­nie zado­wo­le­nia, wywo­łuje syn­drom sztok­holm­ski. Wię­zień zaczyna się iden­ty­fi­ko­wać z agre­so­rem, a nawet naśla­do­wać jego zacho­wa­nie i spo­sób mówie­nia. Syn­drom sztok­holm­ski może wystą­pić w ciągu kilku dni od poj­ma­nia.

Co to ma wspól­nego z Tobą? Nie jesteś prze­cież zamknięty za kra­tami. Spo­ży­wasz dobre jedze­nie, a nie nie­świeże racje. Cho­dzisz sobie wolno i codzien­nie się kąpiesz. Ale żyjesz w pew­nego rodzaju nie­woli. Budzisz się i zasta­na­wiasz, za co na Cie­bie dzi­siaj nawrzesz­czą. Spoj­rzysz przez okno i będziesz marzyć o ucieczce – ze szkoły, z domu, od pracy. Dła­wisz się każ­dym posił­kiem zja­da­nym w towa­rzy­stwie kogoś, kto uwię­ził Cię emo­cjo­nal­nie. Nie­wola. Odbie­rasz tele­fon i Twoja uprzej­mość nie pozwala Ci odło­żyć słu­chawki, gdy sły­szysz w niej głos osoby zbie­ra­ją­cej datki na jakiś cel. Wolisz zło­żyć obiet­nicę, któ­rej nie możesz dotrzy­mać, niż powie­dzieć „nie”.

Po pro­stu – w jakimś stop­niu rozu­miesz poję­cie nie­woli, jeśli żyjesz w cywi­li­zo­wa­nym spo­łe­czeń­stwie. Wpa­damy w pułapkę tego, czego uczą nas rodzice. Wpa­damy w pułapkę zasad spo­łecz­nych. Wpa­damy w pułapkę wszyst­kiego, co wiemy. Na przy­kład Mor­moni są zazwy­czaj bar­dzo ufnymi ludźmi, więc wiele spo­łecz­no­ści w sta­nie Utah wpro­wa­dziło restryk­cyjne prawa prze­ciwko domo­krąż­com, by chro­nić ich przed wykorzysta­niem. Pra­wo­dawcy stanu Utah nie chcieli „uwię­zić” swo­ich sąsia­dów w domach. Kiedy tele­mar­ke­ter prze­ciąga roz­mowę tele­fo­niczną z Tobą, żeruje na Two­ich dobrych manie­rach. Nie różni się to niczym od tego, co robią śled­czy, uży­wa­jąc norm kul­tu­ro­wych prze­ciwko żoł­nie­rzom wroga.

Pew­nym rodza­jem tego, jak śled­czy w obo­zie jeniec­kim mogą na co dzień mani­pu­lo­wać nor­mami spo­łecz­nymi, by stwo­rzyć sys­tem źle ukie­run­ko­wa­nych ocze­ki­wań, jest wię­zie­nie w Zatoce Guantánamo. Ten pro­ces może wyda­wać się zna­jomy komuś, kto zetknął się z przy­pad­kiem mal­tre­to­wa­nego współ­mał­żonka. W przy­padku więź­nia może on myśleć, że zacho­wu­jąc się w pewien spo­sób, zyska tro­chę ulgi od wypy­ty­wa­nia czy nie­wielką por­cję ulu­bio­nego jedze­nia, ponie­waż coś takiego miało miej­sce w ponie­dzia­łek. We wto­rek takie samo zacho­wa­nie dopro­wa­dzi do nie­koń­czą­cych się pom­pek lub wyzwisk. Czy jest to tak różne od przy­padku kobiety żyją­cej w cią­głym stra­chu, ponie­waż nic, co robi, nie wydaje się zado­wa­lać jej męża? On ustala zasady i choć ona stara się, jak może, nie potrafi dojść do tego, jak zasady zmie­niają się z dnia na dzień, a więc „zasłu­guje” na lanie.

Mógł­bym wymie­nić wiele ana­lo­gii pomię­dzy sytu­acjami mili­tar­nymi a cywil­nymi, w któ­rych narzę­dzia śled­cze wywo­łują lub łago­dzą stres, ale zasad­ni­czo cho­dzi o jedno: stres to stres. Sprzeczka z pra­co­dawcą, bójka w knaj­pie, kłót­nia z kochan­kiem – Twój umysł nie widzi róż­nicy pomię­dzy nimi a ostrza­łem. W sen­sie tech­nicz­nym mamy tu do czy­nie­nia z reak­cjami powią­za­nymi z ochroną sie­bie. Kiedy warunki nie­woli, takie jak tu opi­sa­łem, są takie same, jak warunki więź­nia wojen­nego, Twoje reak­cje będą takie same, jak więź­nia wojen­nego.

Idźmy krok dalej. Wszel­kie warunki, które wywo­łują nie­po­kój, ner­wo­wość, chwiej­ność emo­cjo­nalną i (lub) nie­prze­wi­dy­wal­ność, uświa­da­miają Ci doświad­cze­nia więź­nia wojen­nego. Co by było, gdy­byś wró­cił z waka­cji i stwier­dził, że ktoś prze­me­blo­wał Twoje biuro, prze­sta­wił eks­pres do kawy i zało­żył nową sieć tele­fo­niczną? Odczuł­byś chwi­lową utratę kon­troli, która może Cię przy­tło­czyć.

Tra­cisz moż­li­wość funk­cjo­no­wa­nia na naj­wyż­szych obro­tach, ponie­waż wyłą­czasz się z myśle­nia kogni­tyw­nego i prze­cho­dzisz w stan emo­cjo­nalny, czyli włą­czasz sys­tem lim­biczny.

Jesteś zwierzęciem

Czy jesteś ssa­kiem z rzędu naczel­nych, bar­dziej pry­mi­tyw­nym ssa­kiem czy gadem?

Pierce J. Howard w swo­jej książce The Owner’s Manual for the Brain: Eve­ry­day Appli­ca­tions from Mind-Brain Rese­arch (Brad Press, 1999) na stro­nach 37–39 ory­gi­nału oma­wia trzy rodzaje funk­cjo­no­wa­nia mózgów. Pisze, że:

Mózg jasz­czurki zaprząt­nięty jest wyłącz­nie pod­trzy­my­wa­niem funk­cji życio­wych: oddy­cha­niem, tra­wie­niem, krwio­obie­giem i roz­mna­ża­niem. Ewo­lu­ujący z mózgu jasz­czurki mózg leoparda zaopa­trzony w rdzeń krę­gowy (od teraz zwany ukła­dem lim­bicz­nym) przy­niósł roz­wój reper­tu­aru beha­wio­ral­nego zwie­rząt i umoż­li­wił im odczu­wa­nie emo­cji i koor­dy­na­cję ruchów. Druga faza ewo­lu­cji mózgu przy­nio­sła dobrze znany ogólny zespół adap­ta­cyjny, czyli reak­cję na zagro­że­nie „walcz lub ucie­kaj”. Trze­cia faza ewo­lu­cji dała mózgowi zdol­ność do ucze­nia się, czyli korę mózgową. Ta trze­cia i naj­śwież­sza faza ewo­lu­cji mózgu dała nam umie­jęt­ność roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów, uży­wa­nia języ­ków i liczb, wykształ­ca­nia pamięci i kre­atyw­ność.

Ja nazy­wam kate­go­rie mózgów opi­sane przez Howarda gadzią, ssa­czą i naczelną.

Kiedy uży­wasz swo­jej kory mózgo­wej do takich funk­cji, jak język, obli­cze­nia oraz inne funk­cje logiczne, jesteś naczel­nym. Twój układ lim­biczny, który pozwala Ci doświad­czać i wyra­żać emo­cje, należy do ssa­czej czę­ści Two­jej oso­bo­wo­ści. A gadzie wcie­le­nie umy­słu dba tylko o kwe­stie pod­sta­wowe: głód, seks, prze­ży­cie.

Kiedy wzra­sta poziom stresu – nawet bez doty­ka­nia czy krzy­cze­nia na daną osobę – wzra­sta pro­duk­cja hor­mo­nów. Wła­śnie wtedy orga­nizm zaczyna pro­du­ko­wać kor­ty­zol. Mówiąc w skró­cie, zaczy­nają pra­co­wać dwa małe gru­czoły – nad­ner­cza – nazy­wane cza­sem gru­czo­łami stresu. Bez nich nie prze­ży­li­by­śmy stresu, ponie­waż to one dają nam siłę do walki, czy to wer­bal­nej, czy fizycz­nej, lub do ucieczki przed nie­bez­pie­czeń­stwem.

Ludzki obwo­dowy układ ner­wowy składa się z dwóch czę­ści regu­lu­ją­cych świa­do­mość: układu współ­czul­nego i przywspół­czul­nego. Układ współ­czulny pobu­dza ciało i przy­go­to­wuje czło­wieka do walki lub ucieczki; układ przywspół­czulny odpo­wie­dzialny jest za odpo­czy­nek i roz­luź­nie­nie ludz­kiego ciała. Spójrz na to jak na zestaw pobu­dzających i uspo­ka­ja­ją­cych ste­row­ni­ków ludz­kiego umy­słu.

Duży stres i współczulny układ nerwowy

Układ współ­czulny anga­żuje się w reak­cje na otrzy­mane zagro­że­nie w ciągu mili­se­kund od począt­ko­wego bodźca, który uwal­nia wydzie­la­nie kor­ty­zolu. Wszystko, co hor­mony stresu – kor­ty­zol, DHEA i adre­na­lina – robią w Twoim orga­ni­zmie, by przy­go­to­wać go do walki lub ucieczki, dzieje się w tym ułamku czasu. Ciało, nie umysł, decy­duje o tym, które układy są potrzebne w dostrze­żo­nym zagro­że­niu. Te układy włą­czają się kosz­tem innych, nie­uwa­ża­nych za nie­zbędne. W razie wybu­chu pożaru ciało podej­muje nastę­pu­jące dzia­ła­nia:

Krew odpływa z twa­rzy i skóry i pły­nie do mię­śni.

Krew odpływa z ukła­dów tra­wien­nego i płcio­wego.

Ciało traci zdol­ność kur­cze­nia pęche­rza moczo­wego i wyda­la­nia odcho­dów.

Ciało zalewa glu­koza pro­du­ko­wana w wątro­bie, przy­go­to­wu­jąca je do aktyw­no­ści fizycz­nej.

Ciało wysyła krew do gadziej i ssa­czej czę­ści mózgu kosz­tem naczel­nej czę­ści mózgu.

Akcja serca przy­spie­sza w celu dostar­cze­nia krwi do wszyst­kich tych miejsc.

Nastę­puje przy­spie­sze­nie odde­chu pod wpły­wem serca pom­pu­ją­cego glu­kozę przez te układy i dostar­cza­nia przez to tlenu do mię­śni.

Wzra­sta zapo­trze­bo­wa­nie meta­bo­liczne, więc ciało zaczyna się pocić.

Źre­nice roz­sze­rzają się, by zebrać dane na temat zagro­że­nia.

Oto Twój umysł na woj­nie.

Są wewnętrzne i zewnętrzne objawy takiej aktyw­no­ści. Wewnętrzne to roz­trzę­sione, hiper­draż­liwe uczu­cie sygna­li­zu­jące Ci, że jesteś gotowy do pod­ję­cia akcji. Z powodu braku krwi w ukła­dzie tra­wien­nym możesz doświad­czać uczu­cia motyli w brzu­chu lub czuć nud­no­ści. Twoje serce galo­puje i prze­miesz­cza krew opusz­cza­jącą skórę, więc odczu­wasz wysoką tem­pe­ra­turę wewnątrz ciała i chłodną skórę (to zna­czy – czu­jesz się lepki). Oddech masz przy­spie­szony, ale płytki, więc Twoje serce i płuca galo­pują. Ten pod­wyż­szony – nawet o 100 pro­cent – meta­bo­lizm powo­duje, że czu­jesz wypieki i gorąco. Kon­cen­tru­jesz się na wąskim zakre­sie spraw, a słuch wymie­rzony jest w cel. Sły­szysz ude­rze­nia swo­jego serca. Twój umysł cofa się do stanu pry­mi­tyw­nego, a naj­waż­niej­sze stają się emo­cje. To tłu­ma­czy, dla­czego tak wielu ludzi pła­cze, kiedy staje w obli­czu cze­goś lub wpada w złość. Nie uwa­żaj tego za sła­bość lub deli­kat­ność.

Na zewnątrz można rów­nież zauwa­żyć pewne objawy:

Decy­zja orga­ni­zmu, by dać krwi odpły­nąć ze skóry, wywo­łuje bla­dość cery.

Ponie­waż błona ślu­zowa ust i jamy ust­nej jest czę­ścią układu tra­wien­nego, a w nim dra­ma­tycz­nie zmniej­sza się obieg krwi, usta i inne błony ślu­zowe kur­czą się. Efek­tem są cien­kie, blade usta i opa­da­jące dolne powieki.

Przy­spie­szone tętno serca może wywo­ły­wać dud­nie­nie w klatce pier­sio­wej i opad­nię­cie ramion.

Ręce mogą się trząść wsku­tek pod­wyż­szo­nego meta­bo­li­zmu.

Zwięk­szone zapo­trze­bo­wa­nie na powie­trze wywo­łuje roz­dę­cie noz­drzy i gło­śny oddech.

Oczy kon­cen­trują się na powo­dzie stresu, a to może wywo­ły­wać zmru­że­nie lub sze­ro­kie otwar­cie oczu, zależ­nie od sytu­acji.

Brwi marsz­czą się i opa­dają. Usta ści­skają się w cienką, bez­barwną linię.

Ramiona wzno­szą się, przy­go­to­wu­jąc się do walki lub ucieczki.

Zwięk­szone zapo­trze­bo­wa­nie orga­ni­zmu na glu­kozę może powo­do­wać pobie­ra­nie glu­kozy z błon ślu­zo­wych, czego efek­tem jest biały nalot w kąci­kach ust.

Łok­cie przy­su­wają się do żeber.

Dło­nie odwra­cają się w dół i zamy­kają się w pię­ści. W przy­padku skraj­nego prze­ra­że­nia może to nawet pójść dalej, co przy­nie­sie efekt przy­su­nię­cia łokci do żeber i pod­nie­sie­nia dłoni do góry w celu ochrony twa­rzy, w odru­cho­wym wysiłku ochrony obszaru wokół życio­wych orga­nów – lecz, co dziwne, czu­bek głowy pozo­staje odsło­nięty.

Wzmo­żone zapo­trze­bo­wa­nie na ochło­dze­nie powo­duje poce­nie się orga­ni­zmu, a w pocie tym jest mnó­stwo pro­duk­tów ubocz­nych; zapach ciała przy­go­to­wu­ją­cego się do walki lub ucieczki jest wyraźny.

W końcu osoba zapada się w sie­bie.

Oto wpływ współ­czul­nego układu ner­wo­wego, pcha­ją­cego nas ku naj­pry­mi­tyw­niej­szym ludz­kim reak­cjom: ucieczce lub walce. W tym momen­cie więk­szość z nas funk­cjo­nuje w spo­sób bar­dziej podobny do leoparda czy innego ssaka niż do czło­wieka. Dzia­łamy w try­bie lim­bicz­nym i tylko lim­biczne wspo­mnie­nia są nam dostępne do prze­twa­rza­nia.

Tak na mar­gi­ne­sie, to nie żart, że psy potra­fią wyczuć strach za pomocą węchu. Ciało wydziela zło­żony zapach – skła­dają się na niego słodki, lepki zapach i meta­liczny, gorzki – z powodu pew­nego rodzaju roz­padu czą­ste­czek wywo­ła­nego stre­sem. Na początku mojej pracy w tym zawo­dzie myśla­łem, że zapach zależny jest od diety i higieny oso­bi­stej. Wysy­ła­li­śmy żoł­nie­rzy do lasu na osiem dni bez papieru toa­le­to­wego czy szczo­teczki do zębów i z bar­dzo małą racją jedze­nia. Myśla­łem, że smród wywo­łany jest bra­kiem kąpieli i ketozą, pro­ce­sem, w któ­rym orga­nizm doko­nuje gospo­darki rabun­ko­wej na wła­snych biał­kach i tłusz­czach, by zre­kom­pen­so­wać sobie defi­cyt węglo­wo­da­nów. Ketoza ma swój wpływ na zapach, ale nie jest wywo­ły­wana złą dietą. Stres spra­wia, że układ meta­bo­liczny wzmaga dzia­ła­nie i zaczyna ata­ko­wać białka zgro­ma­dzone w jamie ust­nej i innych miej­scach, gdzie mate­riał jest naj­ła­twiej­szy do roz­bi­cia. Efek­tem jest ten mdły zapach – możesz nawet wyczuć jego smak – który nazy­wamy „smro­dem więź­nia”. Pra­co­wa­łem z więź­niami i prak­ty­kan­tami ze Sta­nów Zjed­no­czo­nych, Bli­skiego Wschodu – z całego świata. Bez względu na jadło­spis zapach róż­nych osób jest do sie­bie sto­sun­kowo podobny. Teraz, gdy jesteś tego świa­domy, roz­po­znasz go natych­miast. Jest tak gęsty, że jed­nym pra­niem nie pozbę­dziesz się go nawet ze swo­ich ubrań.

Naj­groź­niej­szym obja­wem dużego stresu jest zapaść. Naj­pierw czło­wiek bled­nie i odczuwa potrzebę pój­ścia do łazienki. Następ­nie orga­ni­zmowi zaczyna bra­ko­wać adre­na­liny, a do dzia­ła­nia włą­cza się kor­ty­zol. Kor­ty­zol regu­luje ciśnie­nie i krą­że­nie krwi. Jeśli nad­ner­cza pro­du­kują go w dużych ilo­ściach, czło­wiek w końcu zapad­nie się w sie­bie, zwi­nie w pozy­cji pło­do­wej i popad­nie w szok.

Upra­wia­nie sportu lub ćwi­cze­nie sce­na­riu­szy walki pod wpły­wem stresu może zre­kom­pen­so­wać fakt, że zdol­no­ści kogni­tywne opusz­czają nas, gdy naj­bar­dziej potrzebna jest nam duża wydaj­ność. Dla­tego osoby tre­nu­jące na przy­kład sztuki walki agre­syw­nie wyko­nują okre­ślone ruchy i wydają pewne dźwięki koja­rzone z walką. Kiedy przy­cho­dzi wła­ściwy moment, ich ciała auto­ma­tycz­nie wie­dzą, co robić. Odnosi się to do każ­dego spor­towca, który anga­żuje się w poważne współ­za­wod­nic­two. Symu­la­cja warun­ków stre­so­wych, oprócz ćwi­cze­nia spe­cjal­nych ruchów, przy­go­to­wuje go do tego, by pora­dzić sobie nawet w sytu­acji, w któ­rej jego zdol­ność myśle­nia jest ogra­ni­czona.

Dzia­ła­nie kor­ty­zolu trwa, a Twój mózg cofa się z trybu ssa­czego do gadziego. Dehu­ma­ni­zuje się naj­pierw w nie­wiel­kim zakre­sie, a potem stop­niowo redu­kuje Cię do sta­dium osoby mają­cej jedy­nie naj­bar­dziej pod­sta­wowe potrzeby.

A więc tu mamy inny spo­sób na odpo­wiedź na pyta­nie: „Co Ty masz wspól­nego z wię­zie­niem Abu Ghraib?”. Więź­nio­wie pod wpły­wem stresu tracą zdol­ność logicz­nego myśle­nia, tak jak Ty. Brak im rów­nież emo­cji, tak jak Tobie.

W książce Tajem­nica świa­do­mo­ści: ciało i emo­cje współ­two­rzą świa­do­mość neu­ro­log Anto­nio Dama­sio pod­kre­śla róż­nicę pomię­dzy „uczu­ciem” a „wie­dzą o tym, że prze­ży­wamy uczu­cie”4. Suge­ruje, że w momen­cie, kiedy zorien­tu­jemy się, że coś odczu­wamy, jest już za późno, by cokol­wiek z tym zro­bić. Ciało już zaczęło odpo­wia­dać na bodźce emo­cji, bez względu na to, czy są to emo­cje pier­wotne, takie jak zasko­cze­nie, czy wtórne – Dama­sio nazywa je „emo­cjami spo­łecz­nymi” – takie jak poczu­cie winy. Wymie­nia rów­nież czyn­niki wpły­wa­jące na dzia­ła­nie „emo­cji tła”, do któ­rych należą takie stany emo­cjo­nalne, jak spo­kój, ogólne uczu­cie dobrego samo­po­czu­cia i napię­cia, które: „…dostar­czają nam infor­ma­cji o ogól­nej posta­wie, o zasięgu ruchów koń­czyn w odnie­sie­niu do tuło­wia, o prze­strzen­nym pro­filu ruchów koń­czyn (który może cha­rak­te­ry­zo­wać się płyn­no­ścią lub być »ury­wany«), o szyb­ko­ści ruchów, zgod­no­ści ruchów róż­nych czę­ści ciała, takich jak twarz, ręce i nogi, a w końcu o ostat­nim i chyba naj­waż­niej­szym – wyra­zie twa­rzy”5.

Opi­sane przez Dama­sio kate­go­rie zacho­wa­nia, któ­rym wszy­scy pod­le­gamy, wska­zują na to, gdzie szu­kać róż­nic w tym, jak poszcze­gólni ludzie oka­zują stres. To, jak „gładko” lub w „szar­pany spo­sób” poru­szasz ramio­nami, czy to, jak krzy­wisz twarz w wyra­zie obrzy­dze­nia, to różne odmiany pod­sta­wo­wych kate­go­rii. Dodajmy do tego gene­tykę, kul­turę, wycho­wa­nie i tym podobne czyn­niki, które spra­wiają, że każdy z nas jest wyjąt­kowy, a nie­moż­liwa sta­nie się pew­ność tego, co ozna­czają poszcze­gólne reak­cje ciała – z dwoma wyjąt­kami. Pierw­szym wyjąt­kiem jest sytu­acja, w któ­rej wiesz, co dana osoba robi z ramio­nami, rękami, nogami i twa­rzą w nor­mal­nych oko­licz­no­ściach (punkt odnie­sie­nia). Wtedy potra­fisz odno­to­wać odchy­le­nia. Jeśli wiesz, czego szu­kać – a to w więk­szo­ści wie­dza, jaką podzielę się z Tobą w tej książce – te odchy­le­nia dadzą Ci pew­ność, że dana osoba znaj­duje się pod wpły­wem stresu. Dru­gim wyjąt­kiem jest zakres ludz­kich reak­cji pod wpły­wem bar­dzo dużego stresu.

Nie jesteś w sta­nie zbyt wiele zro­bić, by powstrzy­mać lub zama­sko­wać roz­sze­rza­jące się źre­nice, roz­dy­ma­jące się noz­drza, roz­sze­rza­jące się pory skóry twa­rzy czy obwi­sa­jące mię­śnie twa­rzy – wszyst­kie one są efek­tem dużego stresu. Łatwo zauwa­żysz, dla­czego ludzie pozo­sta­jący przez długi okres pod wpły­wem stresu stają się nie­atrak­cyjni. Wygląd skóry pogar­sza się, mię­śnie twa­rzy tracą sprę­ży­stość, usta stają się cien­kie – wygląd nie­zbyt nada­jący się na stud­niówkę. W prze­ciw­nej sytu­acji – gdy ktoś jest nała­do­wany sek­su­al­nie – zwięk­sza się krą­że­nie krwi w bło­nach ślu­zo­wych, usta stają się peł­niej­sze, śli­nianki inten­syw­nie pra­cują, a cała twarz przy­biera bar­dziej deli­katny wygląd. Jesteś bar­dziej atrak­cyjny sek­su­al­nie – Twoje pod­nie­ce­nie jest oczy­wi­ste. Wiele razy pró­bo­wa­łem tłu­ma­czyć to moim przy­ja­cio­łom, któ­rzy nie byli pewni, czy komuś się podo­bają.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Wię­zie­nie w Iraku, które stało się powszech­nie znane jako miej­sce tor­tur i egze­ku­cji dysy­den­tów w cza­sach rzą­dów Sad­dama Husajna. W 2004 roku stało się miej­scem skan­dalu, gdy opu­bli­ko­wane zostały mate­riały i zdję­cia doku­men­tu­jące tor­tury i poni­ża­nie więź­niów irac­kich przez żoł­nie­rzy ame­ry­kań­skich – przyp. tłum. [wróć]

2. Zle­pek nazwy mia­sta Elmira i słowa „hell” ozna­cza­ją­cego pie­kło – przyp. tłum. [wróć]

3. Szkoła, w któ­rej wykła­dają byli żoł­nie­rze wywiadu i innych eli­tar­nych jed­no­stek woj­sko­wych – przyp. tłum. [wróć]

4. Anto­nio Dama­sio, Tajem­nica świa­do­mo­ści: ciało i emo­cje współ­two­rzą świa­do­mość, tłum. M. Kar­piń­ski, Dom Wydaw­ni­czy Rebis, Poznań 2000, s. 44 – przyp. tłum. [wróć]

5. Tamże, s. 101 – przyp. tłum. [wróć]