Mowa ciała - Gregory Hartley, Maryann Karinch - ebook + audiobook

Mowa ciała ebook

Gregory Hartley, Maryann Karinch

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Naucz się odczytywać ukryte myśli i zamiary.

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, co tak naprawdę oznacza uniesiona brew, nerwowe drganie powieki, zgarbiona postawa? Czy to naturalny wygląd twojego rozmówcy, czy jednak to coś znaczy i chce ci w ten sposób coś powiedzieć… a może właśnie nie chce powiedzieć? W „Mowie ciała” autorzy wykorzystują autentyczne zdjęcia ludzi w bezstresowych sytuacjach, a następnie zestawiają je z innymi, pokazując te same osoby reagujące na różne rodzaje bodźców, aby zilustrować siłę mowy ciała.

Zidentyfikuj podstawowe mechanizmy komunikacji międzyludzkiej. Nie znasz kultury rozmówcy? Rozróżnij, co jest normalne, a co nie i kiedy „nienormalne” ma znaczenie. Dostrzegaj zmiany w mowie ciała.

Unikaj nieporozumień. Zrozum właściwie komunikat. Chroń się przed manipulacją.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 188

Oceny
4,5 (33 oceny)
25
3
3
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
xbuniax

Dobrze spędzony czas

Polecam, bardzo ciekawa lektura :)
00
Mario666N

Nie oderwiesz się od lektury

godna uwagi
00

Popularność




Podziękowania

Podzię­ko­wa­nia

Na początku pra­gnę podzię­ko­wać naszym wspa­nia­łym mode­lom i model­kom: Tony’emu Gari­bay­owi, Kur­ti­sowi Nelly’emu, Brit­tany Kimel, Gre­gowi Par­ke­rowi, Jodi Claw­son, Carli Story, Kim Ale­xan­der, Bria­nowi Coope­rowi, Austi­nowi Coope­rowi, Tyle­rowi Coope­rowi, Megan Salo­mone i Kofiemu Ntiemu. Mary­ann jak zawsze speł­niała się dosko­nale w roli współ­au­torki – to już nasza szó­sta napi­sana wspól­nie książka. Dzię­kuję Miche­alowi Pye’owi z Career Press za ela­stycz­ność i pomoc w pro­ce­sie twór­czym, który dopro­wa­dził do powsta­nia tej książki. Dzię­kuję mu ponadto za zro­zu­mie­nie. Big­stock Photo udo­stęp­niło nam wyśmie­nite zdję­cia. Odwiedź­cie koniecz­nie ich stronę i obej­rzyj­cie prace wielu bar­dzo uta­len­to­wa­nych foto­gra­fów. Dzię­kuję gru­pie wier­nych przy­ja­ciół, na któ­rych zawsze mogę liczyć. Walt, Max, Col­lins, Nel­lums – to wy przy­po­mi­na­cie mi, skąd pocho­dzę, i jeste­ście ze mną bez względu na zmienne oko­licz­no­ści. Dzięki.

Szcze­gólne podzię­ko­wa­nia należą się Jimowi McCor­mic­kowi za to, że dołą­czył do pro­jektu i wsparł powsta­nie książki o mowie ciała swoją osobą jako model, a także za bycie gło­sem roz­sądku na pustyni, który zawsze napeł­nia mnie opty­mi­zmem. Ale, co waż­niej­sze, za to, że jest moim przy­ja­cie­lem.

Na koniec dzię­kuję żoł­nie­rzom i żoł­nier­kom ame­ry­kań­skich sił zbroj­nych, któ­rzy strzegą kon­sty­tu­cji Sta­nów Zjed­no­czo­nych i nara­żają życie, reali­zu­jąc decy­zje pod­jęte przez wybra­nych w demo­kra­tycz­nych wybo­rach urzęd­ni­ków pań­stwo­wych, choć mają na ten pro­ces bar­dzo zni­komy wpływ.

Greg Har­tley

Dzię­kuję Gre­gowi. Nasza przy­goda, licząca już teraz sześć napi­sa­nych wspól­nie ksią­żek, była dla mnie cudowną zabawą i nie­sa­mo­witą nauką. Dołą­czam się do jego podzię­ko­wań dla mode­lek i modeli, a także dla foto­gra­fów z Big­stock. Dzię­kuję bar­dzo mojemu part­ne­rowi i przy­ja­cie­lowi Jimowi McCor­mic­kowi i zga­dzam się z Gre­giem, że to równy gość i głos roz­sądku. Szcze­rze dzię­kuję ludziom z Career Press, któ­rzy zapew­niali wspar­cie temu pro­jek­towi od chwili jego powsta­nia, a także przez wszyst­kie lata po wyda­niu książki. Mam na myśli Michela Pye’a, Lau­rie Kelly-Pye, Kir­sten Dal­ley, Ginę Talucci, Dianę Ghaz­zawi, Karen Roy, Jodi Bran­don, Adama Schwartza, Alli­son Olsen, Rona Fry’a i inne osoby pozo­sta­jące za kuli­sami. Pra­gnę też podzię­ko­wać mamie, bratu oraz przy­ja­cio­łom, któ­rzy nie stra­cili zain­te­re­so­wa­nia moją pracą. Dzię­kuję rów­nież moim pro­fe­so­rom z wydziału aktor­skiego Catho­lic Uni­ver­sity of Ame­rica. Oka­zuje się, że dosko­nałe wykształ­ce­nie w dzie­dzi­nie aktor­skiej zapew­nia dobre fun­da­menty dla przy­szłych badań nad mową ciała.

Mary­ann Karinch

Każdy drobny ruch ma jakieś zna­cze­nie, Każdą myśl i uczu­cie można gestem wyra­zić, A każde miło­sne unie­sie­nie Wnet wykwita na naszej twa­rzy.

Cytat z Każdy drobny ruch Ottona Har­ba­cha, autora tek­stów i librett do broad­way­ow­skich spek­ta­kli. Prze­dru­ko­wany za zgodą Wil­liama O. Har­ba­cha.

Jak korzystać z tej książki

Jak korzy­stać z tej książki

Ten porad­nik pomoże wam, dro­dzy czy­tel­nicy, w odczy­ty­wa­niu mowy ciała innych osób oraz wyko­rzy­sty­wa­niu wła­snej w celu uzy­ska­nia okre­ślo­nego efektu. Dosko­na­le­nie obu tych umie­jęt­no­ści wymaga nauki i sztuki. Od strony nauki będziemy się posił­ko­wali takimi dys­cy­pli­nami, jak: fizjo­lo­gia, psy­cho­lo­gia, nauki spo­łeczne oraz antro­po­lo­gia, a to wszystko będzie jedy­nie wstę­pem do oma­wia­nia zagad­nień. Zna­jo­mość sztuki uła­twi nam z kolei ana­lizę fizjo­no­mii, a także obser­wa­cję jed­no­cze­snego dzia­ła­nia róż­nych ele­men­tów, które są deter­mi­no­wane przez kul­turę, kon­tekst i związki z innymi oso­bami, takich jak ruchy czę­ści ciała, gesty, rumieńce.

Porad­nik ten warto prze­czy­tać od początku choć raz, aby zyskać wie­dzę z obu wymie­nio­nych powy­żej dzie­dzin, bo dzięki niej łatwiej zin­ter­pre­tu­jemy zacho­wa­nia dru­giej osoby. Nie pole­camy prze­ska­ki­wa­nia od razu do ostat­niego roz­działu, w któ­rym oma­wiane są okre­ślone przy­padki. Jeśli nauczymy się zesta­wiać gesty i zacho­wa­nia z kon­kret­nymi zna­cze­niami, będziemy popeł­niali błędy. Pozna­nie przy­czyn, które spra­wiają, że ludzie zacho­wują się w okre­ślony spo­sób albo wyko­nują okre­ślone gesty, a także wie­dza pozwa­la­jąca nam na trafne okre­śle­nie, czy dane zacho­wa­nie jest zamie­rzone, czy mimo­wolne, ogra­ni­czają ryzyko błędu. Podob­nie jak ćwi­cze­nia i cią­gła prak­tyka.

We wstę­pie poru­szymy temat nie­wer­bal­nej komu­ni­ka­cji ssa­ków naczel­nych, co pozwoli nam zde­za­wu­ować wszyst­kie bzdurne tezy na temat mowy ciała, któ­rymi przez lata kar­miła nas popu­larna psy­cho­lo­gia. Innymi słowy, dowiemy się, że pierw­sze wra­że­nia są zazwy­czaj błędne.

W roz­dziale 1 będzie mowa o natu­rze i wycho­wa­niu ze szcze­gó­ło­wym omó­wie­niem pię­ciu czyn­ni­ków, które spra­wiają, że wycho­wa­nie wpływa na ludzką komu­ni­ka­cję. Ta wie­dza pozwoli nam lepiej zro­zu­mieć wła­sne zacho­wa­nie, a także dostrzec, gdy wspo­mniane czyn­niki poja­wiają się w komu­ni­ka­tach innych osób. Nauczymy się ponadto, w jaki spo­sób czyn­niki te wpły­wają na inten­cjo­nalne i mimo­wolne wysy­ła­nie komu­ni­ka­tów.

W roz­dziale 2 sku­pimy się na odru­cho­wej i uni­wer­sal­nej mowie ciała, dzięki czemu dowiemy się wię­cej o mimo­wol­nym wysy­ła­niu komu­ni­ka­tów oraz minach i gestach, które robią i wyko­nują wszy­scy ludzie. Przyj­rzymy się z bli­ska wiel­kiej czwórce, czyli ilu­stra­to­rom, regu­la­to­rom, barie­rom i adap­to­rom. Dowiemy się też, że każda roz­mowa dostar­cza nam infor­ma­cji, któ­rych możemy póź­niej wie­lo­krot­nie uży­wać, a ponadto dosko­nali nasze zdol­no­ści inter­pre­ta­cyjne oraz umie­jęt­ność pro­ak­tyw­nego wyko­rzy­sta­nia mowy swego ciała.

W roz­dziale 3 omó­wimy wpływ kul­tury na nie­wer­balną komu­ni­ka­cję. Zapo­znamy się z sytu­acjami, w któ­rych okre­ślone zacho­wa­nie może wywo­łać nie­przy­jemne, a nawet nie­bez­pieczne reak­cje innych osób. Mówiąc krótko, gdy zakła­damy, że dany gest ma zawsze takie samo zna­cze­nie, tra­cimy moż­li­wość zro­zu­mie­nia praw­dzi­wej tre­ści komu­ni­katu. W tym roz­dziale poru­szymy też temat ogra­ni­czeń ludz­kiej mimiki, które nakła­dają na nas nasz umysł i nasze ciało.

Kiedy dotrzemy do ana­li­zo­wa­nia poje­dyn­czych ruchów i poza­ję­zy­ko­wych odgło­sów, czyli do roz­dzia­łów od 4 do 8, będziemy już wie­dzieli, jak sto­so­wać zdo­bytą wie­dzę do ich inter­pre­to­wa­nia, zamiast uczyć się na pamięć par ruch–zna­cze­nie. O tym wła­śnie wspo­mnie­li­śmy na początku, pisząc o prze­ska­ki­wa­niu do koń­co­wych roz­dzia­łów oma­wia­ją­cych poszcze­gólne ele­menty ludz­kiego ciała oraz stu­dia przy­pad­ków bez wcze­śniej­szego zapo­zna­nia się z cało­ścią mate­riału. Stop­niowe udo­stęp­nia­nie waż­nych infor­ma­cji jest ogromną zaletą tego porad­nika. Dzięki takiemu roz­wią­za­niu szyb­ciej nauczymy się dostrze­gać, w jaki spo­sób ruchy łączą się w ilu­stra­tory, i oce­niać, czy w danej sytu­acji okre­ślony gest pełni funk­cję bariery czy regu­la­tora. Poznamy też względne zna­cze­nie ruchów wyko­ny­wa­nych przez różne czę­ści ciała i nauczymy się roz­po­zna­wać, gdy jeden gest zmie­nia zna­cze­nie poprzed­niego, a także który z mimo­wol­nych gestów prze­ka­zuje rze­czy­wi­sty komu­ni­kat bez względu na pozo­stałe oko­licz­no­ści.

W chwili kiedy zaczniemy oma­wiać holi­styczne uję­cie rozu­mie­nia mowy ciała, dotrzemy rów­nież do punktu, w któ­rym będziemy mogli traf­nie i z dużą regu­lar­no­ścią iden­ty­fi­ko­wać zacho­wa­nia, nastroje oraz rze­czy­wi­ste komu­ni­katy. Stu­dia przy­padku opi­sane w roz­dziale 9 zazna­jo­mią nas z prak­tycz­nymi i kon­kret­nymi inter­pre­ta­cjami mowy ciała innych osób, a także w jaki spo­sób na sie­bie oddzia­łują i prze­ka­zują ukryte komu­ni­katy w róż­nych oko­licz­no­ściach i śro­do­wi­skach.

Fun­da­men­talne umie­jęt­no­ści, które zdo­bę­dziemy pod­czas czy­ta­nia kolej­nych roz­dzia­łów tego pod­ręcz­nika, pozwolą nam oddzie­lać inten­cjo­nalne komu­ni­katy poza­wer­balne od tych nie­za­mie­rzo­nych, a także na trafne odczy­ty­wa­nie wpływu rela­cji na mowę ciała. To, czy panu­jemy nad daną sytu­acją, czy jeste­śmy kon­tro­lo­wani przez inną osobę, czy zaj­mu­jemy rów­no­ważną pozy­cję, czy coś nam zagraża, wpływa na nasze zacho­wa­nia i wyko­ny­wane przez nas gesty. Każda kolejna ana­liza powięk­sza zasób naszej wie­dzy, gdyż pozwala doce­nić wagę, jaką nie­sie pozna­nie bazy dru­giej osoby, czyli jej zacho­wa­nia w śro­do­wi­sku względ­nie pozba­wio­nym bodź­ców.

Bazowa mowa ciała jest nor­mal­nym zacho­wa­niem danej osoby, czyli natu­ral­nym uze­wnętrz­nie­niem wpły­wów natury i wycho­wa­nia na jej gesty oraz słowa. Wraz z wie­kiem nabie­ramy przy­zwy­cza­jeń, któ­rym inni ludzie nadają błędne zna­cze­nia, gdyż sami zacho­wują się w odmienny spo­sób. Dla nas są one jed­nak bazą, czyli tym, co jest dla każ­dej jed­nostki „nor­malne”.

Ucząc się odczy­ty­wać mowę ciała, nauczymy się dostrze­gać róż­nice pomię­dzy nor­mal­nym a odbie­ga­ją­cym od normy zacho­wa­niem innej osoby. Innymi słowy, dowiemy się, jak wyła­py­wać ukryte komu­ni­katy. W ten spo­sób nauczymy się traf­nie inter­pre­to­wać kłam­stwa, wyrazy miło­ści, dez­orien­ta­cję czy praw­dziwe zagro­że­nie.

I jesz­cze jedna rzecz. To jest porad­nik o mowie ciała, a nie książka na temat postrze­ga­nia poza­zmy­sło­wego. Można z niego sko­rzy­stać, by traf­niej odczy­ty­wać komu­ni­katy wysy­łane nam przez inne osoby, bez względu na to, czy robią to inten­cjo­nal­nie, czy mimo­wol­nie. Nie znaj­dziemy w nim jed­nak rad na temat tego, jak odczy­ty­wać myśli dru­giej osoby.

Mając tę książkę pod ręką, szybko zauwa­żymy zmianę w zacho­wa­niu innych, gdy tylko zorien­tują się, że nabie­ramy wprawy w odczy­ty­wa­niu ich mowy ciała. Możemy ją zabie­rać do pracy, by odświe­żyć wie­dzę na temat pro­ak­tyw­nego wpły­wa­nia na zacho­wa­nie innych przez mowę wła­snego ciała. I cieszmy się za każ­dym razem, kiedy traf­nie zro­zu­miemy sygnały wysy­łane nam nie­ustan­nie przez ota­cza­ją­cych nas ludzi.

Wstęp

Wstęp

Ludzie są ssa­kami naczel­nymi, które za pomocą miliona słów komu­ni­kują dokład­nie to, co mają na myśli. Inne ssaki naczelne radzą sobie z tym bar­dzo sku­tecz­nie bez uży­cia słów, choć rów­nie dobrze mogłyby się poro­zu­mie­wać dzięki mowie. Udo­wod­niły to bada­nia prze­pro­wa­dzone w latach dzie­więć­dzie­sią­tych XX wieku na Uni­wer­sy­te­cie Geo­r­gii – szym­pans bonobo, który poro­zu­mie­wał się z naukow­cami wer­bal­nie, nauczył następ­nie tych słów swoje potom­stwo. Kil­ka­na­ście lat wcze­śniej zoo­log Desmond Mor­ris (autor publi­ka­cji Naga małpa) zaob­ser­wo­wał, że naczelne, które poznały kilka słów, prze­sta­wały się nimi posłu­gi­wać i porzu­cały tę formę komu­ni­ka­cji, gdy nie nakła­niali ich do tego bada­cze.

Zamiast sło­wami poza­ludz­kie ssaki naczelne posłu­gują się sys­te­mem sygna­łów wysy­ła­nych przez ruchy ciała i w ten spo­sób prze­ka­zują sobie komu­ni­katy. Może to być poma­cha­nie koń­czyną, wyraz twa­rzy czy przy­bra­nie okre­ślo­nej pozy. W świe­cie ssa­ków naczel­nych osob­niki alfa jasno demon­strują to, co chcą prze­ka­zać pozo­sta­łym: „Chodź tutaj”, „Odejdź stąd”, „Ta samica jest moja i zro­bię z cie­bie krwawą mia­zgę, jeśli jej dotkniesz”. To aktywne wyko­rzy­sty­wa­nie ciała do prze­sy­ła­nia infor­ma­cji otrzy­ma­li­śmy rów­nież i my, ludzie, w spadku po naszych wspól­nych przod­kach. Więk­sza część mowy ciała jest pro­sta i uni­wer­sal­nie zro­zu­miała. Nie­które poza­ludz­kie ssaki naczelne potra­fią nauczyć się nowych sygna­łów i prze­ka­zać tę wie­dzę kolej­nym poko­le­niom, lecz wszyst­kie osob­niki tego samego gatunku rozu­mieją wysy­łane inten­cjo­nal­nie sygnały bez wcze­śniej­szej nauki.

Komu­ni­ka­cja przez mowę ciała ma też swoją znacz­nie bar­dziej sub­telną wer­sję, róż­niącą się od inten­cjo­nal­nego hałasu i przy­bie­ra­nia póz tak typo­wych dla osob­ni­ków alfa. Mowa tu o umie­jęt­no­ści odczy­ty­wa­nia sygna­łów pozor­nie nie­istot­nych i wysy­ła­nych mimo­wol­nie. Osob­nik o niż­szej ran­dze niż alfa albo się w takiej gru­pie uro­dził, albo został do niej zde­gra­do­wany. W świe­cie szym­pan­sów nie ma sądów, które rekom­pen­sują doznane krzywdy, a pod­wa­ża­nie auto­ry­tetu przy­wódcy koń­czy się szyb­kim wymie­rze­niem naj­czę­ściej bru­tal­nej kary. Każdy osob­nik, który pra­gnie popra­wić swoją pozy­cję w sta­dzie lub zejść z oczu osob­nikowi alfa, musi wie­dzieć, czego przy­wódca od niego chce, bo w prze­ciw­nym razie sta­nie się ofiarą prze­mocy. A to ozna­cza odczy­ty­wa­nie zamia­rów przy­wódcy, zanim te zostaną wprost zako­mu­ni­ko­wane. Zasada ta obo­wią­zuje wła­ści­wie w całym kró­le­stwie zwie­rząt – rozu­mie­nie mowy ciała daje wymierne korzy­ści.

Wcze­sna wer­sja komu­ni­ka­cji za pomocą mowy ciała, którą posłu­gi­wali się nasi pry­mi­tywni przod­ko­wie, była powszech­nie zro­zu­miała, a z jej odczy­ty­wa­niem nie radziły sobie jedy­nie naj­niez­dar­niej­sze jed­nostki. Pod­sta­wowe sygnały są zawsze czy­telne i łatwe do roz­po­zna­nia. Nasz gatu­nek posłu­guje się nimi lub ich pozo­sta­ło­ściami do dziś. Więk­szość z nas traf­nie i z łatwo­ścią roz­po­zna komu­ni­kat wyra­ża­jący czu­łość, wście­kłość czy gniew. Sygnały te są jed­no­znaczne, bo wiążą się z naszym codzien­nym życiem i prze­trwa­niem.

Jeśli zaci­śniemy dło­nie w pię­ści, wypro­stu­jemy przed sie­bie ramiona i zaczniemy potrzą­sać rękoma, to co w ten spo­sób zako­mu­ni­ku­jemy? Więk­szość ludzi odbie­rze nasze zacho­wa­nie jako demon­stra­cję gniewu, wście­kło­ści lub nie­za­do­wo­le­nia. Podob­nie jak nasi człe­ko­kształtni kuzyni, uzna­jemy bowiem mowę ciała za formę oka­zy­wa­nia inten­cji i myśli.

W trak­cie naszej ewo­lu­cji ode­szli­śmy jed­nak zna­cząco od ścieżki, na któ­rej pozo­stały inne ssaki naczelne. Choć nasze narządy mowy nie róż­nią się zna­cząco od szym­pan­sich, wyka­zu­jemy znacz­nie więk­szą potrzebę ich wyko­rzy­sta­nia. Ewo­lu­ując, sta­wa­li­śmy się zwie­rzę­tami pole­ga­ją­cymi w codzien­nym życiu na komu­ni­ka­cji, a ta z koniecz­no­ści musiała być jak naj­bar­dziej zro­zu­miała. Pro­sta mowa ciała nie speł­niała już tego warunku. Ludzie chcieli, by inni dokład­nie rozu­mieli wysy­łane przez nich komu­ni­katy. Każdy, nawet drobny niu­ans musiał być wła­ści­wie odczy­tany. Bobas, który nie nauczył się jesz­cze mówić, posłu­guje się do komu­ni­ko­wa­nia wła­snym języ­kiem. Nikt inny nie rozu­mie jego beł­ko­ta­nia i gawo­rze­nia, lecz nie prze­szka­dza mu to w pona­wia­niu prób nawią­za­nia komu­ni­ka­cji. Nasi przod­ko­wie musieli się czuć podob­nie jak nie­mow­laki, choć zapewne odczu­wali więk­szą złość i fru­stra­cję, two­rząc zręby języka mówio­nego.

W jaki spo­sób grupa ludzi two­rzy zro­zu­miały dla sie­bie język? Posłużmy się przy­kła­dem. Doro­sła osoba chce nauczyć się mówić w obcym języku, do tego będzie jej potrzebna umie­jęt­ność przy­pi­sa­nia okre­ślo­nego słowa do słowa jej nie­zna­nego, tak aby zyskało ono kon­kretne zna­cze­nie. Wła­śnie z tego powodu nauka obcych języ­ków nastrę­cza z wie­kiem coraz więk­szych trud­no­ści. Doro­sły zestawi po pro­stu arab­skie słowo beit z pol­skim sło­wem dom. Uczące się nowego języka dziecko przy­pi­sze słowu zna­cze­nie bez pod­sta­wia­nia zamien­nika, gdyż robi to cały czas bez względu na to, jakim języ­kiem się posłu­guje. Dwu­la­tek nie dba o to, by budo­wać gra­ma­tycz­nie poprawne zda­nia. Dla niego ważne jest, że potrafi zako­mu­ni­ko­wać dzięki nim to, co chce, i jest to komu­ni­kat dla innych zro­zu­miały.

Przy­pi­sy­wa­nie takich ety­kiet ze zna­cze­niami do nowych przed­mio­tów jest łatwe: wystar­czy wska­zać przed­miot i wypo­wie­dzieć na głos przy­pi­saną mu ety­kietę. „Ja Tar­zan, ty Jane”, to kla­syczny przy­kład zasto­so­wa­nia tego mecha­ni­zmu. Ale co zro­bić, jeśli dane słowo opi­suje dzia­ła­nie, a nie przed­miot? Albo gdy nie można pode­przeć się wzro­ko­wym bodź­cem? Gdy dys­po­nu­jemy wystar­cza­ją­cym zaso­bem słów, możemy uczy­nić nasz komu­ni­kat zro­zu­mia­łym. Ta zasada uzgad­nia­nia zna­cze­nia doty­czy osób zaczy­na­ją­cych naukę obcego języka. Dla­tego wła­śnie uczą się one, „jak powie­dzieć coś po…”. Kolej­nym eta­pem pozna­wa­nia nowego języka jest „odgry­wa­nie” kon­kret­nego słowa. Dla przy­kładu: nie znamy obcego słowa, które opi­suje przed­miot otwie­ra­jący zamek w drzwiach. Dla­tego wyko­nu­jemy dło­nią ruch, jak­by­śmy prze­krę­cali nią klucz. Takie zło­żone usta­la­nie zna­cze­nia danego słowa odróż­nia osoby uczące się szyb­ciej od osób, które jedy­nie zapa­mię­tują okre­ślone słowa lub zwroty. Wspólny język jest stale ewo­lu­ują­cym narzę­dziem i każdy posłu­gu­jący się nim czło­wiek ma wpływ na jego kształt.

Po wypra­co­wa­niu języka mówio­nego zyska­li­śmy cał­ko­wi­cie nowy zestaw sym­boli, za pomocą któ­rych mogli­śmy komu­ni­ko­wać swoje nastroje, zamiary czy pra­gnie­nia. Two­rze­nie nowych słów spra­wiło, że ludzka mowa stała się towa­rem „ple­mien­nym” – człon­ko­wie danego ple­mie­nia rozu­mieli sie­bie nawza­jem, a jed­no­cze­śnie byli nie­zro­zu­miali dla przed­sta­wi­cieli innych ple­mion. Język pozo­staje uni­wer­salny tylko w obrę­bie grupy ludzi, któ­rzy się nim posłu­gują.

Bez względu na to, czy trak­tu­jemy Stary Testa­ment dosłow­nie, czy uwa­żamy go za zbiór sta­ro­żyt­nych mitów, możemy posłu­żyć się opo­wie­ścią o wieży Babel do zilu­stro­wa­nia mocy uni­wer­sal­nego języka. Zgod­nie z biblij­nym prze­ka­zem ludz­kość posłu­gi­wała się począt­kowo jed­nym języ­kiem. W pew­nym momen­cie posta­no­wiono wznieść wspól­nym wysił­kiem wieżę się­ga­jącą nieba. Bóg szybko pokrzy­żo­wał ludz­kie plany, mie­sza­jąc języki i utrud­nia­jąc tym samym współ­pracę przy tak wyma­ga­ją­cym pro­jek­cie, co osta­tecz­nie dopro­wa­dziło do jego zarzu­ce­nia.

Odwróćmy histo­rię wieży Babel i przyj­mijmy, że za jej budowę wzięły się grupy posłu­gu­jące się róż­nymi sym­bo­lami i róż­nymi for­mami komu­ni­ka­cji. Ta wer­sja opo­wie­ści wyglą­dać będzie nastę­pu­jąco: władcy sta­ro­żyt­nego, nowo powsta­łego kró­le­stwa zapra­gnęli wznieść wieżę się­ga­jącą nieba. Reali­za­cję tego zada­nia wyzna­czono róż­nym gru­pom ludzi, któ­rzy posłu­gi­wali się róż­nym języ­kami. Bar­dzo szybko oka­zało się, że nad­zorcy pocho­dzący z jed­nego ple­mie­nia nie potra­fią poro­zu­mieć się z robot­ni­kami będą­cymi człon­kami innego ple­mie­nia, nawet w tak banal­nej kwe­stii jak prze­ka­za­nie pole­ce­nia „tutaj”. Dopiero uło­że­nie kamien­nego bloku w okre­ślo­nym miej­scu (czyli naśla­dow­nic­two mowy ciała) pozwala „głu­pim wie­śnia­kom” sko­ja­rzyć słowo huna ze sło­wem tutaj. Zasób wyko­rzy­sty­wa­nych przez robot­ni­ków słów zaczyna się powięk­szać, lecz nie są one powszech­nie zro­zu­miałe dla człon­ków pozo­sta­łych grup – two­rzą jedy­nie nowy język „ple­mienny” wyko­rzy­sty­wany przez okre­śloną grupę robot­ni­ków. Język mówiony pozwala jed­nak zastą­pić wyma­wiane słowa mową ciała. Wraz z upo­wszech­nia­niem się języka na placu budowy robot­nicy two­rzą język nie­wer­balny, który pozwala na prze­sy­ła­nie komu­ni­ka­tów na odle­głość i pomimo panu­ją­cego hałasu, wyko­rzy­stu­jąc do tego pro­ste gesty. Owe gesty mają jedną cechę wspólną: są powszech­nie zro­zu­miałe dla posłu­gu­ją­cych się nimi osób. Na przy­kład: „Potrze­buję tutaj czte­rech robot­ni­ków i mura­rza”.

Język ten staje się języ­kiem „budowy”. Ozna­cza to, że każda osoba pocho­dząca z zewnątrz może błęd­nie odczy­tać zna­cze­nie usły­sza­nych słów lub zauwa­żo­nych gestów. Ludzka mowa jest jed­nak „zaraź­liwa”. Gdy robot­nicy wra­cają po pracy do swo­ich chat, mimo­wol­nie uczą nowych słów swo­ich bli­skich. Robot­nik mówi na przy­kład do żony: „Chodź huna”, a być może wyko­nuje nawet mimo­wol­nie gesty, które poznał na placu budowy.

Rodziny robot­ni­ków two­rzą nie­ba­wem wła­sną wer­sję tego języka, co jest mecha­ni­zmem typo­wym dla ludz­kich spo­łecz­no­ści, i nie­ba­wem posłu­guje się nim już więk­szość miesz­kań­ców wio­ski. Gesty i słowa pozwa­lają im na dokład­niej­sze komu­ni­ko­wa­nie się z innymi człon­kami spo­łecz­no­ści. Powstaje tym samym trzon języka mówio­nego oraz gestów, który nie będzie zro­zu­miały dla osób spoza grupy.

Pew­nego dnia staje się rzecz nie do pomy­śle­nia. Nowy władca prze­rywa budowę wieży, a robot­nicy tracą nagle pracę. Aby zna­leźć zaję­cie, ruszają w świat. Język, któ­rym się dotąd posłu­gi­wali, staje się w nowym oto­cze­niu bez­u­ży­teczny, a nawet prze­szka­dza w komu­ni­ka­cji. Z koniecz­no­ści uczą się zatem trze­ciego. Na każ­dym kroku szu­kają jed­nak osób, które mówią ich języ­kiem lub cho­ciaż go rozu­mieją. Nie rozu­mieją innych i nie są rozu­miani. Wypa­trują zna­jo­mych gestów i nasłu­chują zna­jo­mych słów. Pew­nego dnia prze­stają po pro­stu posłu­gi­wać się sta­rym języ­kiem. Nie­które słowa oraz gesty wypa­dają z uży­cia wol­niej, gdyż mają okre­ślone kono­ta­cje i zna­cze­nie. Na przy­kład gest, któ­rym posłu­gi­wała się klasa rzą­dząca, by wyra­zić swoją pogardę do robot­ni­ków, trud­niej znika, gdyż wiążą się z nim silne emo­cje.

Pew­nego popo­łu­dnia robot­nik widzi, że nie­znana mu osoba wyko­nuje dokład­nie ten sam, wspo­mniany wyżej gest. Odczy­tuje go jak daw­niej, a wspo­mnie­nia wywo­łują gniew. Reaguje. Pro­blem tkwi w tym, że w nowym miej­scu ów gest zna­czy zupeł­nie co innego.

Podejście holistyczne

Wysy­ła­nie komu­ni­ka­tów jest bar­dzo zło­żoną czyn­no­ścią, gdyż każdy z nas posłu­guje się sygna­łami, które skła­dają się zarówno z inten­cjo­nal­nych, jak i z mimo­wol­nych dzia­łań. Kiedy jeste­śmy zde­ner­wo­wani, wyra­żamy otwar­cie swoje nie­za­do­wo­le­nie, a jed­no­cze­śnie wysy­łamy mimo­wol­nie sygnały infor­mu­jące o naszych oba­wach i nie­pew­no­ści. Z tego też powodu przy odczy­ty­wa­niu mowy ciała należy sto­so­wać jedną pro­stą regułę: nie ma pro­stych reguł.

Ludzka komu­ni­ka­cja jest mozaiką. Nawet jeśli zaku­pimy spe­cja­li­styczny sprzęt warty tysiące dola­rów, stwo­rzymy nowo­cze­sne labo­ra­to­rium i prze­ba­damy w nim kolejne osoby niczym kró­liki doświad­czalne, to nie poznamy w stu pro­cen­tach ich myśli i zamia­rów. Mowa ciała jest sztuką, a każdy czło­wiek „płót­nem”. Dobór słów, spo­sób ich wymowy, tempo wypo­wia­da­nych zdań czy­nią nasze głosy wyjąt­ko­wymi. Na tej samej zasa­dzie wiele czyn­ni­ków wpływa na mowę naszego ciała. Aby ją zro­zu­mieć, musimy wie­dzieć wię­cej na temat „płótna” – potrze­bu­jemy infor­ma­cji doty­czą­cej bazy zacho­wa­nia dru­giej osoby, by odszy­fro­wać jego zna­cze­nie. Dra­pa­nie się po ręku może być reak­cją na ugry­zie­nie komara, lecz może być rów­nież oznaką zde­ner­wo­wa­nia lub nie­po­koju.

Wyrazy pokrewne i uniwersalnie zrozumiała mowa ciała

Mając na uwa­dze podane wyżej infor­ma­cje, przyj­rzyj­cie się nastę­pu­ją­cemu zdję­ciu. Nie będzie w tym ćwi­cze­niu ani dobrych, ani złych odpo­wie­dzi. Zapisz­cie, co widzi­cie. W dal­szej czę­ści książki zaj­miemy się dogłębną ana­lizą tej foto­gra­fii i wtedy poznamy też pełen kon­tekst.

Co waszym zda­niem komu­ni­kuje ten męż­czy­zna?

a. gniew,

b. żąda­nie,

c. wyko­nuje gest w celu pod­kre­śle­nia wygło­szo­nego argu­mentu,

d. zado­wo­le­nie.

Czy domy­ślasz się, jaka wia­do­mość jest komu­ni­ko­wana przez takie dzia­ła­nie?

Co komu­ni­kuje poza przy­jęta przez męż­czy­znę?

Dla­czego ma zamknięte oczy?

Dla­czego wyko­nuje gest tylko prawą ręką? Co dzieje się w tym cza­sie z jego lewą ręką?

Do zro­zu­mie­nia tego kon­kret­nego „płótna” potrzebna jest wła­ści­wie tylko jedna istotna infor­ma­cja. Przed­sta­wiony na zdję­ciu męż­czy­zna pocho­dzi z Ghany i w czę­ści kraju, w któ­rej się uro­dził, gest ten ozna­cza jedze­nie. Model poka­zuje go foto­gra­fowi z dobrymi inten­cjami. Sygnał, mający bar­dzo ważne zna­cze­nie w tam­tej­szej kul­tu­rze, powstał w cza­sach, gdy ubi­jano kłą­cza roślin na mąkę. Innymi słowy, model zapra­sza foto­grafa, by na powi­ta­nie podzie­lił się z nim chle­bem. Podobne sygnały można źle odczy­tać, nie zna­jąc ich kon­tek­stu i nie pró­bu­jąc usta­lić ich praw­dzi­wego zna­cze­nia. I jesz­cze na mar­gi­ne­sie, męż­czy­zna ma zamknięte oczy przy­pad­kowo – zamru­gał powie­kami dokład­nie pod­czas wyko­ny­wa­nia foto­gra­fii.

Zacho­wu­jemy się jak roz­rzu­ceni po świe­cie robot­nicy z przy­to­czo­nej powy­żej opo­wie­ści. Szu­kamy zna­jo­mych, zro­zu­mia­łych dla sie­bie słów oraz gestów. Jeśli sygnały te nie są zro­zu­miałe dla innych, mogą spo­wo­do­wać pro­blemy i kom­pli­ka­cje. Korzy­sta­nie z niezro­zu­mia­łych gestów przy­po­mina prze­kli­na­nie ryby. Być może poprawi nam się chwi­lowo humor, ale ryba z całą pew­no­ścią nas nie zro­zu­mie. Co gor­sza, możemy zostać uznani przez innych za głup­ków.

Obawa przed ośmie­sze­niem nie prze­szko­dziła jed­nakże wielu doświad­czo­nym i niedoświad­czo­nym podróż­ni­kom w pró­bach nawią­zy­wa­nia kon­tak­tów z obcymi ludźmi w naj­dal­szych zakąt­kach świata. Ludzie bar­dzo czę­sto zapo­mi­nają, że gesty nie są uni­wer­salne i nie zawsze mają to samo zna­cze­nie, a wyrazy pokrewne mają w zwy­czaju prze­no­sić się rów­nież z pola komu­ni­ka­cji wer­bal­nej na pole mowy ciała. Podróż­nik, który nie może się poro­zu­mieć za pomocą słów, zaczyna usta­lać ich zna­cze­nie, posił­ku­jąc się gestami. A te są nie­zmier­nie istotne, gdyż two­rzą część inten­cjo­nal­nych komu­ni­ka­tów i są wyko­rzy­sty­wane rów­nie czę­sto jak słowa. Dla­tego w przy­pad­kach, gdy obie strony nie potra­fią się poro­zu­mieć, gesty mogą dodat­kowo utrud­nić ten pro­ces.

Fałszywe skojarzenia w mowie ciała

Na kurs języka arab­skiego pro­wa­dzony przez mojego przy­ja­ciela zapi­sał się pewien bry­tyj­ski dyplo­mata. Jego żona ukoń­czyła tylko skró­coną wer­sję, po czym oboje udali się na pla­cówkę do Jemenu. W języku arab­skim brak gło­ski „p”, więc angiel­skie słowa mające tę gło­skę wyma­wiane są po arab­sku z gło­ską „b”. Mał­żonka dyplo­maty poznała język arab­ski na tyle, by powie­dzieć, że cze­goś potrze­buje albo cze­goś chce.

Pew­nego dnia w spodniach jej męża zepsuł się suwak. Kobieta posta­no­wiła udać się do pobli­skiego krawca, zamó­wić nowy i sama wszyć go do spodni. Zamie­rzała powie­dzieć po arab­sku: „I want a zip­per” („Chcę suwak”), ale nie znała ostat­niego słowa, zastą­piła je więc angiel­skim odpo­wied­ni­kiem. Pro­blem w tym, że wypo­wie­dziane przez nią słowo „zib­ber” ozna­cza w języku arab­skim penis. Kiedy kra­wiec dopy­ty­wał się, czego tak naprawdę od niego chce, kobieta się­gnęła do swo­ich spodni i zaczęła roz­su­wać suwak. Mową ciała potwier­dziła tym samym mimo­wol­nie komu­ni­kat wygło­szony sło­wami. Miejmy to na uwa­dze, gdy się nam wydaje, że wysy­łamy mową i gestami spójne komu­ni­katy. Może być zgoła odmien­nie.

Jeśli inte­re­suje was, co stało się póź­niej, dokoń­czę opo­wieść. Kra­wiec udał się do sąsied­niego sklepu nale­żą­cego do jego przy­ja­ciela i przy­pro­wa­dził go jako świadka mają­cego potwier­dzić, że piękna, jasno­włosa Euro­pejka chciała upra­wiać z nim seks. Na szczę­ście męż­czy­zna ten bar­dzo dobrze mówił po angiel­sku i szybko wyja­śnił całe nie­po­ro­zu­mie­nie. Kra­wiec nie był zapewne zado­wo­lony z takiego obrotu sprawy.

Czy jeste­śmy w sta­nie w pełni zro­zu­mieć drugą osobę?

Jeśli język ciała jest tak samo pełen podwój­nych zna­czeń i fał­szy­wych pokrew­nych słów jak dwa nie­po­wią­zane ze sobą języki, to czy możemy z niego w ogóle korzy­stać?

Kiedy mówimy o wypo­wia­da­nych sło­wach oraz wyko­ny­wa­nych gestach, czyli dzia­ła­niach mają­cych okre­ślone zna­cze­nie dla człon­ków okre­ślonej grupy, mówimy o ludz­kich odpo­wied­ni­kach sygna­łów i odgło­sów wyda­wa­nych przez szym­pansy. Ich język jest inten­cjo­nalny, dany ruch czy mina prze­ka­zują kon­kretną wia­do­mość. Choć zda­rzają się wyjątki, to podej­mo­wane przez szym­pansy dzia­ła­nie sta­nowi część języka pozo­sta­ją­cego pod świa­domą kon­trolą nadawcy komu­ni­katu. Ludz­kie pra­gnie­nie bycia zro­zu­mia­nym i ewo­lu­cja w gatu­nek bar­dzo komu­ni­ka­tywny spra­wiły, że ów pro­sty prze­kaz powięk­szył się o mnó­stwo sub­tel­nych sygna­łów. Pełna kon­trola nad nie­któ­rymi gestami i zacho­wa­niami wymaga wiel­kiej wprawy. Inne są z kolei tak bar­dzo powszechne, że sty­kamy się z nimi na co dzień i nawet nie zwra­camy na nie uwagi.

Wyzwania na tu i teraz

Ludzie to gatu­nek ssa­ków naczel­nych uwiel­bia­jący w komu­ni­ka­cji posłu­gi­wać się mową, żaden z naszych kuzy­nów nie prze­ja­wia podob­nych potrzeb. Bez­u­stan­nie two­rzymy nowe, bar­dziej uży­teczne dla nas języki i prze­sta­jemy uży­wać tych sta­rych. Ucząc się odczy­ty­wać mowę ciała, musimy jed­no­cze­śnie uczyć się igno­ro­wać słowne sygnały, które ogra­ni­czają nasze zmy­sły, sku­pia­jąc uwagę na komu­ni­ka­cji wer­bal­nej i igno­ro­wa­niu innych form języka. W języku angiel­skim ist­nieje obec­nie milion słów, a to ozna­cza, że ist­nieje rów­nież milion spo­so­bów na ogra­ni­cze­nie naszych zmy­słów.

Nawet tech­no­lo­gie uła­twia­jące nam komu­ni­ko­wa­nie się w danym języku pogłę­biają ów pro­ble­ma­tyczny pro­ces. Sie­dząc w biu­rze przed kom­pu­te­rem i poro­zu­mie­wa­jąc się z innymi drogą elek­tro­niczną, stę­piamy wła­sne umie­jęt­no­ści odczy­ty­wa­nia mowy ciała. Dopóki inter­net nie zacznie anga­żo­wać pozo­sta­łych ludz­kich zmy­słów, dopóty w prze­ka­zy­wa­niu istot­nych infor­ma­cji będziemy zależni od emo­ti­ko­nów i wia­do­mo­ści tek­sto­wych.

Ludzie są stwo­rzeni do tego, by wyko­rzy­sty­wać i odczy­ty­wać mowę ciała – jest to cecha wyraź­nie łącząca nas z innymi naczel­nymi. Umie­jęt­ność ta nie jest jed­nak powszechna, nie­któ­rzy mogą z niej korzy­stać w ogra­ni­czo­nym stop­niu, inni nie mają jej w ogóle i muszą się jej wyuczyć, podob­nie jak osoby uczące się nowego słow­nic­twa lub nowego języka po prze­pro­wadzce do obcego kraju.

Na przy­kład: osoby z zespo­łem Asper­gera mają pro­blem z odczy­ty­wa­niem zna­cze­nia gestów i sto­so­wa­niem się do spo­łecz­nie przy­ję­tych norm zacho­wa­nia. Po wyda­niu napi­sa­nej przeze mnie wspól­nie z Mary­ann książki Znam cię na wylot ktoś opu­bli­ko­wał na stro­nie Ama­zon.com komen­tarz, który bar­dzo nas zain­spi­ro­wał i wpły­nął na postać, jaką przy­jął niniej­szy porad­nik. „Mia­łam oso­bliwy powód, aby zamó­wić tę książkę. U mojego dziecka zdia­gno­zo­wano łagodny przy­pa­dek zespołu Asper­gera. Ozna­cza to, że nie potrafi ono odczy­ty­wać mowy ciała i musi się tego uczyć, tak jak inni uczą się obcych języ­ków. Stąd ten zakup. Oka­zało się jed­nak, że przyda się ona rów­nież MNIE. Tak wiele mnie omi­jało! Umie­jęt­no­ści, któ­rych można się z niej nauczyć, pomogą wam w każ­dych rela­cjach, i tych biz­ne­so­wych, i tych pry­wat­nych”.

Nie cytuję komen­ta­rza w celach pro­mo­cyj­nych. Chcę tylko, aby­ście zro­zu­mieli, że umie­jęt­ność odczy­ty­wa­nia mowy ciała nie jest czymś powszech­nym.

Zestawmy teraz osobę z zespo­łem Asper­gera z Fran­kiem Aba­gnale, zna­nym oszu­stem, który dora­dza obec­nie FBI i innym służ­bom mun­du­ro­wym. Jego umie­jęt­ność odczy­ty­wa­nia ludz­kich nastro­jów i mani­fe­sto­wa­nia pew­no­ści sie­bie – wyka­zy­wał się nią już jako nasto­la­tek – pozwo­liły mu spie­nię­żyć dzięki fał­szy­wym cze­kom miliony dola­rów. Ludzie brali go za sza­no­wa­nego leka­rza, praw­nika czy pilota. Nikt nie nauczył go, jak posłu­gi­wać się tą wie­dzą. Robił to instynk­tow­nie, czyli zgoła odmien­nie niż osoba z zespo­łem Asper­gera, która nie potrafi odróż­nić apro­baty od jej braku, nie wspo­mi­na­jąc o całej gamie roz­cią­ga­ją­cych się pomię­dzy nimi reak­cji.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki