Jak się dogadać - Trouchaud Marie-Jeanne - ebook + książka

Jak się dogadać ebook

Trouchaud Marie-Jeanne

5,0

Opis

Wiara w siebie, umiejętność pozytywnego kończenia konfliktów, bliskie, przyjazne relacje – możesz doświadczać tego na co dzień dzięki przyswojeniu kilku zasad komunikacji.

Każdego dnia rozmawiamy z naszymi domownikami, przyjaciółmi, kolegami z pracy, sąsiadami, sprzedawcami w sklepie. Z pewnością wielu z nas znalazło się w sytuacji, gdy jedno słowo wypowiedziane bez złych intencji wznieciło pożar – wystarczyło, aby zranić lub zdenerwować drugą osobę… Na szczęście istnieją metody, które pomogą ci zapobiegać takim nagłym konfliktom. Technika komunikacji bez przemocy jest skuteczna nie tylko w przypadku pojawienia się agresji – przede wszystkim pozwala w pozytywny sposób nawiązywać relacje oraz tworzyć warunki do tego, aby rozmowa była wartościowa.

Dzięki tej książce:

  • dowiesz się, co utrudnia skuteczną komunikację,
  • poznasz techniki porozumiewania się, które pozwolą ci na wyrażenie siły w stanowczy i spokojny sposób,
  • nauczysz się, w jaki sposób budować wartościowe relacje we wszystkich dziedzinach życia – w domu, pracy, szkole.

Marie-Jeanne Trouchaud – przez ponad trzydzieści lat była nauczycielką i trenerką z zakresu stosunków międzyludzkich. Obecnie wykłada i zajmuje się pracą terapeutyczną.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 177

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Podziękowania

Za­leży mi, aby w tym miej­scu ser­decz­nie po­dzię­ko­wać wszyst­kim, któ­rzy mnie wspie­rają oraz to­wa­rzy­szą mi w pracy ba­daw­czej i pi­sar­skiej. Dzię­kuję moim dzie­ciom, Pierre’owi i So­phie, za­wsze go­to­wym do dys­ku­sji na każdy te­mat, moim przy­ja­cio­łom, Mike’owi, Gérar­dowi, Gi­sou, Ca­the­rine, Ma­rie, Pa­tric­kowi… jest was zbyt wielu, abym mo­gła wy­mie­nić tu wszyst­kich…

Dzię­kuję rów­nież moim stu­den­tom, z któ­rymi wspól­nie do­pra­co­wy­wa­li­śmy stu­dia przy­pad­ków za­warte w tej książce. Dzię­kuję wszyst­kim, któ­rzy szcze­rze pra­gną prak­ty­ko­wać ko­mu­ni­ka­cję bez prze­mocy i nie boją się kwe­stio­no­wać swo­jego do­tych­cza­so­wego po­stę­po­wa­nia.

Wstęp

Po­goda du­cha, uśmiech, pro­stota, wiara w sie­bie, po­zy­tywne za­koń­cze­nie kon­flik­tów*[1], bli­skie, przy­ja­zne lub co naj­mniej ser­deczne re­la­cje*… Mo­żemy do­świad­czać tego wszyst­kiego na co dzień, we wszyst­kich dzie­dzi­nach ży­cia, dzięki przy­swo­je­niu kilku za­sad ko­mu­ni­ka­cji.

Każ­dego dnia ko­mu­ni­ku­jemy się z ro­dziną, przy­ja­ciółmi, ko­le­gami z pracy, są­sia­dami, sprze­daw­cami w skle­pie i wie­loma in­nymi oso­bami. W ta­kich pro­stych, co­dzien­nych sy­tu­acjach na­wet naj­mniej­sza róż­nica opi­nii* może wy­wo­łać nie­ocze­ki­wane kon­se­kwen­cje. Każdy z nas za­pewne tego do­świad­czył. Jedno nie­winne słowo wy­po­wie­dziane bez złych in­ten­cji może wznie­cić po­żar, jedno słowo wy­star­czy, aby zra­nić lub zde­ner­wo­wać drugą osobę…

Wy­ra­że­nie „ko­mu­ni­ka­cja bez prze­mocy” może su­ge­ro­wać, że tech­nikę tę na­leży sto­so­wać w przy­padku po­ja­wie­nia się prze­mocy* lub ry­zyka jej wy­stą­pie­nia; w rze­czy­wi­sto­ści cho­dzi tu jed­nak o na­wią­zy­wa­nie re­la­cji w po­zy­tywny spo­sób oraz stwo­rze­nie wa­run­ków do tego, aby wy­miana zdań z na­szymi roz­mów­cami była – w zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści przy­pad­ków – war­to­ściowa.

Już na sa­mym po­czątku chcia­ła­bym spro­sto­wać zbyt czę­sto przyj­mo­wane błędne za­ło­że­nie, że brak prze­mocy ozna­cza pod­da­nie się, sta­wa­nie na po­zy­cji z góry prze­gra­nej, by­cie sła­bym. Nic bar­dziej myl­nego! Ko­mu­ni­ka­cja bez prze­mocy po­zwala na wy­ra­że­nie swo­jej siły w sta­now­czy i spo­kojny spo­sób. Ko­mu­ni­ka­cja nie może być tylko na­rzę­dziem, bo wtedy, jak wszyst­kie inne na­rzę­dzia, może stać się bro­nią. Może je­dy­nie być ele­men­tem po­stawy* do­głęb­nie po­zba­wio­nej prze­mocy i szcze­rze sza­nu­ją­cej dru­giego czło­wieka.

Ko­mu­ni­ka­cja bez prze­mocy za­kłada przede wszyst­kim szczerą chęć wej­ścia w re­la­cje z po­zy­tyw­nym na­sta­wie­niem. Ni­komu nie od­ma­wiam prawa do nie­chęci do ini­cjo­wa­nia kon­taktu z tym bądź in­nym czło­wie­kiem, warto wtedy jed­nak mieć w so­bie uczci­wość in­te­lek­tu­alną, aby to do­strzec. Zbyt czę­sto spo­ty­kam na swo­jej dro­dze lu­dzi, któ­rzy żyją na­dzieją na zna­le­zie­nie jed­nej je­dy­nej me­tody, która roz­wią­za­łaby wszyst­kie ich pro­blemy, ale jed­no­cze­śnie nie są go­towi na re­flek­sję nad swoim do­tych­cza­so­wym za­cho­wa­niem. Ko­mu­ni­ka­cja jest sztuką samą w so­bie. Można ku­pić naj­lep­szej ja­ko­ści pędzle, naj­lep­sze na rynku farby i płótna, ale to ar­ty­sta i jego ta­lent two­rzą dzieło sztuki. W osta­tecz­no­ści mo­gli­by­śmy oczy­wi­ście pójść na skróty i od razu przejść na sam ko­niec książki, do frag­mentu opi­su­ją­cego uży­cie na­rzę­dzi do po­prawy ja­ko­ści ko­mu­ni­ka­cji. Po­stę­pu­jąc w ten spo­sób, na­po­tka­li­by­śmy jed­nak pewne ogra­ni­cze­nia szyb­ciej, niż nam się wy­daje.

Ko­mu­ni­ka­cja jest sztuką, która wy­maga opa­no­wa­nia kilku umie­jęt­no­ści i me­tod. Jed­nak sam fakt, że taki styl ko­mu­ni­ka­cji nam się po­doba, nie gwa­ran­tuje suk­cesu. Na kar­tach tej książki znaj­dziesz więc do­kładne wy­ja­śnie­nia i ćwi­cze­nia po­zwa­la­jące na­uczyć się po­zy­tyw­nej ko­mu­ni­ka­cji w prak­tyce. Na­pi­sa­łam tę książkę, aby szybko i sku­tecz­nie słu­żyła ci we wszyst­kich moż­li­wych sy­tu­acjach[2]: w ro­dzi­nie, w pracy – nie­za­leż­nie od sta­no­wi­ska, ja­kie pia­stu­jesz – w ży­ciu spo­łecz­nym, w edu­ka­cji.

W pierw­szej czę­ści książki prze­czy­tasz o źró­dłach trud­no­ści w ko­mu­ni­ka­cji, ze szcze­gól­nym na­ci­skiem na rolę, jaką w tym przy­padku od­gry­wają emo­cje*. Z dru­giej czę­ści do­wiesz się, w jaki spo­sób two­rzyć wa­runki do bu­do­wa­nia war­to­ścio­wych re­la­cji we wszyst­kich dzie­dzi­nach ży­cia, w tym re­la­cji z sa­mym sobą. W trze­ciej czę­ści po­znasz kilka tech­nik ko­mu­ni­ka­cji bez prze­mocy, ich za­sto­so­wa­nie w róż­nych sy­tu­acjach, a także ogra­ni­cze­nia, które ze sobą niosą.

Je­żeli tylko uda ci się opa­no­wać uży­cie kilku na­rzę­dzi ko­mu­ni­ka­cji, okaże się, że bez pro­blemu je­steś w sta­nie wy­ra­żać swoje zda­nie, pro­sić o to, co dla cie­bie ważne, i przede wszyst­kim mieć od­wagę być praw­dzi­wym!

[1] Ter­miny, które przy pierw­szym wy­stą­pie­niu są ozna­czone gwiazdką, ob­ja­śniono w słow­niczku na końcu książki.

[2] Jest oczy­wi­ście kilka wy­jąt­ków, o któ­rych wspo­mnę na końcu tej książki.

Część 1

ŹRÓDŁA TRUDNOŚCI W KOMUNIKACJI

Wszystko może być ko­mu­ni­ka­cją: słowa, idee, to, w jaki spo­sób po­ru­szamy głową i ca­łym cia­łem, spoj­rze­nia, wes­tchnie­nia, uśmie­chy, ge­sty, a na­wet ci­sza!

Ko­mu­ni­ka­cja może być do­bro­wolna albo pod­świa­doma, za­pla­no­wana albo spon­ta­niczna, ko­mu­ni­kat może do­trzeć do dru­giej osoby albo nie, może zo­stać pra­wi­dłowo od­ko­do­wany albo wprost prze­ciw­nie.

W pierw­szej czę­ści książki zaj­miemy się funk­cjo­no­wa­niem ko­mu­ni­ka­cji. Od­sło­nimy jej ukryte ob­li­cza i wy­ja­śnimy, skąd biorą się nie­prze­wi­dziane trud­no­ści w jej prak­ty­ko­wa­niu. Zo­ba­czymy, że na­wet dwa zu­peł­nie od sie­bie od­mienne punkty wi­dze­nia mogą być tak samo za­sadne, do­wiemy się, do ja­kiego stop­nia emo­cje biorą górę w sy­tu­acjach kon­flik­to­wych po­mimo na­szej nie­ga­sną­cej wiary w dys­kurs, któ­remu prze­wo­dzi ro­zum.

Pewne me­cha­ni­zmy ko­mu­ni­ka­cji są w nas za­ko­rze­nione od uro­dze­nia tak sil­nie, że trudno nam je do­strzec, a co do­piero się od nich zdy­stan­so­wać. Świa­do­mość ist­nie­nia tych me­cha­ni­zmów jest pierw­szym kro­kiem – nie­zbęd­nym, by roz­po­cząć prak­ty­ko­wa­nie ko­mu­ni­ka­cji bez prze­mocy.

Roz­dział 1

Powody konfliktów

Klu­czowe kwe­stie

Czym jest opi­nia?

Źró­dła kon­flik­tów

Pod­su­mo­wa­nie

Kon­flik­tów nie da się unik­nąć. Po­ja­wiają się w pracy, w domu i w re­la­cjach przy­ja­ciel­skich. Naj­czę­ściej w sy­tu­acji kon­flik­to­wej ktoś jest oskar­żany o dzia­ła­nie w złej wie­rze. Sły­szy wtedy, że „to nie­do­pusz­czalne”, „on w ogóle nie chce słu­chać…”. Czę­sto mówi się też zda­nia za­czy­na­jące się od słów: „Ja w po­dob­nej sy­tu­acji ni­gdy bym tak nie zro­bił”. Po­dobne sfor­mu­ło­wa­nia świet­nie po­ka­zują, z jaką ła­two­ścią przy­cho­dzi nam oce­nia­nie za­cho­wa­nia in­nych ze swo­jej per­spek­tywy, przez pry­zmat wła­snych przy­zwy­cza­jeń i po­staw. Oczy­wi­ście chęt­nie przy­znamy się do kilku róż­nic, o ile te nam sa­mym zbyt­nio nie prze­szka­dzają. Jed­nak gdy tylko po­czu­jemy się za­ata­ko­wani, na­gle ogar­nia nas po­czu­cie, że je­ste­śmy je­dy­nymi pra­wo­wi­tymi po­sia­da­czami mo­no­polu na mo­ral­ność, do­bre wy­cho­wa­nie i prawdę przez duże P!

Za­bawne, gdy zda­jemy so­bie sprawę, że „ten inny”, czyli nasz opo­nent, który tak nas ze­zło­ścił, któ­rego naj­chęt­niej zwy­zy­wa­li­by­śmy od naj­gor­szych, my­śli do­kład­nie to samo co my – każdy z nas jest świę­cie prze­ko­nany o swo­jej ra­cji.

Spró­bujmy za­tem zro­zu­mieć* ukryte ob­li­cza ko­mu­ni­ka­cji, uwzględ­nia­jąc pod­sta­wowe źró­dła kon­flik­tów:

róż­nicę zdań,

kon­flikt in­te­re­sów,

am­bi­cje po­sia­da­nia wła­dzy* i wpły­wów*.

Za­nim jed­nak za­głę­bimy się w me­an­dry pro­ble­mów ko­mu­ni­ka­cyj­nych, warto za­trzy­mać się na chwilę i za­sta­no­wić, czym jest dla nas opi­nia. Nie jest to bo­wiem tak oczy­wi­ste, jak mo­głoby się wy­da­wać.

Czym jest opinia?

Fakt czy opinia?

Trzeba umieć od­róż­niać fakty od opi­nii.

Czę­sto to, co mó­wimy, nie jest ni­czym wię­cej niż tylko na­szą opi­nią. Ła­two to przy­znać, je­żeli cho­dzi o ja­kiś w miarę neu­tralny te­mat. Kiedy jed­nak opi­nia staje się wy­ra­zem wiary*, pew­ni­kiem, mamy ten­den­cję do za­my­ka­nia się w so­bie. Przez taką po­stawę mo­żemy stać się głusi na od­mienne zda­nie in­nych lu­dzi, a każ­dego, kto my­śli ina­czej, trak­to­wać jak wroga i sta­rać się go za wszelką cenę prze­ko­nać* do swo­ich ra­cji. Już sam cza­sow­nik opi­su­jący w ję­zyku fran­cu­skim ta­kie za­cho­wa­nie za­wiera w so­bie dwa inne su­ge­styw­nie pod­stępne słowa, które po­ka­zują, jak bez­sen­sowne jest to dzia­ła­nie![1] Sama oczy­wi­ście je­stem ko­bietą o zde­cy­do­wa­nych prze­ko­na­niach*, co ozna­cza, że pra­gnę pro­pa­go­wać pewne idee i war­to­ści oraz dzie­lić się nimi z in­nymi. Ale mam też w so­bie głę­boko za­ko­rze­niony sza­cu­nek dla wol­no­ści my­śle­nia in­nych lu­dzi. Za­wsze sta­ram się zro­zu­mieć, co spra­wiło, że druga osoba ma ta­kie, a nie inne zda­nie.

Za­sta­nów się chwilę nad tymi przy­kła­dami (zob. ćwi­cze­nie 1).

Przy­kład 1: To opi­nia. Nie ma uni­wer­sal­nej de­fi­ni­cji tego, czym jest po­rzą­dek. Jedni mają po­trzebę* pil­no­wa­nia, aby ab­so­lut­nie każda rzecz była na swoim miej­scu, inni le­piej od­naj­dują się w „swo­bod­niej­szym” oto­cze­niu. Są też i tacy, któ­rzy uwa­żają, że cza­sem trzeba mimo wszystko po­sta­wić ja­kieś gra­nice, tak jak w przy­padku po­koju na­sto­latka. Nic bar­dziej myl­nego! Na­sto­lat­kom bar­dzo do­brze żyje się w at­mos­fe­rze tzw. ar­ty­stycz­nego nie­ładu, gdzie wszystko wy­daje się prze­wró­cone do góry no­gami. Aby za­tem unik­nąć wy­gła­sza­nia ko­lej­nych opi­nii, można w po­dob­nej sy­tu­acji po­wie­dzieć: „Ja nie mógł­bym miesz­kać w po­koju, w któ­rym nic nie leży na swoim miej­scu”.

Przy­kład 2: Je­żeli słońce świeci, to mamy do czy­nie­nia ze stwier­dze­niem ro­zu­mia­nym w jak naj­bar­dziej po­wszech­nym zna­cze­niu. Nie wia­domo jed­nak, czy po­doba się to wszyst­kim. Jedni mogą nie zno­sić go­rąca i od upa­łów wo­leć desz­czową albo wietrzną po­godę… Inni z ko­lei (np. ama­to­rzy nar­ciar­stwa) mo­gliby po­wie­dzieć: „Jest zimno i pada śnieg! Ładną mamy dzi­siaj po­godę!”.

Przy­kład 3: To opi­nia, główny po­wód wielu kon­flik­tów po­mię­dzy do­ro­słymi i dziećmi! Pójdę na­wet o krok da­lej i po­wiem, że to źró­dło za­cho­wań prze­mo­co­wych wo­bec dzieci![2] Pierw­sze źró­dło nie­po­ro­zu­mień: młody czło­wiek pa­trzy krót­ko­ter­mi­nowo i nie łą­czy na­uki w szkole z tym, co bę­dzie w przy­szło­ści. Dru­gie źró­dło: co tak na­prawdę kryje się pod po­ję­ciem do­brego ucze­nia się? Co to zna­czy być szczę­śli­wym? Być do­brze sy­tu­owa­nym? Paść owce w gó­rach i pro­du­ko­wać ser? Dużo za­ra­biać czy może pro­wa­dzić spo­kojne i pro­ste ży­cie? Za­wsze można po­wie­dzieć: „Moim zda­niem dzieci po­winny się do­brze uczyć”. W ten spo­sób na­dal wy­ra­żamy swoją opi­nię, ale bez nada­wa­nia jej sta­tusu nie­za­prze­czal­nego faktu.

Przy­kład 4: O jaki ro­dzaj in­te­li­gen­cji tu cho­dzi? Wspo­mniany czło­wiek może umieć prze­pro­wa­dzać skom­pli­ko­wane pro­cesy my­ślowe, two­rzyć bły­sko­tliwe syn­tezy, a jed­no­cze­śnie być zu­peł­nie po­zba­wiony in­te­li­gen­cji emo­cjo­nal­nej, tej pły­ną­cej z serca… Czy można za­tem mó­wić, że jest on „in­te­li­gentny”? To stwier­dze­nie rów­nież jest opi­nią.

Przy­kład 5: Fakty moż­liwe do za­ob­ser­wo­wa­nia są ta­kie, że opi­sy­wana ko­bieta ni­gdy się nie uśmie­cha albo że mówi gło­śno bądź ma czę­sto łzy w oczach, stroni od lu­dzi, nie żar­tuje z in­nymi czy też ciężko wzdy­cha, kiedy pro­simy ją o wy­ja­śnie­nie… Nie zna­czy to jed­nak, że nie pra­gnie* two­rzyć war­to­ścio­wych re­la­cji.

Przy­kład 6: Czy na­prawdę je­ste­śmy pewni, że po­zo­stali mieli rów­nie udane wa­ka­cje jak my? Dla każ­dego prze­cież udany urlop może zna­czyć zu­peł­nie coś in­nego. Dla jed­nych to bez­tro­skie go­dziny spę­dzone na pla­żo­wa­niu, czy­ta­niu ksią­żek, wa­łę­sa­niu się bez celu po oko­licy czy też par­tyjce gry w bule i spo­tka­niu z przy­ja­ciółmi na drinka. Dla in­nych to zwie­dza­nie za­byt­ków i od­wie­dza­nie kul­to­wych miejsc. Nie bra­kuje też ama­to­rów spę­dza­nia urlopu z apa­ra­tem fo­to­gra­ficz­nym, ro­bie­nia cie­ka­wych zdjęć i po­zna­wa­nia tu­byl­ców…

Przy­kład 7: W każ­dym ra­zie ja ją lu­bię naj­bar­dziej!

Ćwiczenie 1: Odróżnienie opinii od faktu

Za­sta­nów się, czy po­niż­sze zda­nia wy­po­wie­dziane w co­dzien­nych sy­tu­acjach w ro­dzi­nie, w pracy lub wśród zna­jo­mych wy­ra­żają opi­nię, czy fakt.

Je­żeli mó­wię:

Wy­ra­żamopi­nię

Wy­ra­żamfakt

1

Ale tu ba­ła­gan, prze­cież tak nie można żyć!

2

Dzi­siaj jest ładna po­goda

3

Dzieci po­winny się do­brze uczyć

4

On jest bar­dzo in­te­li­gentny

5

Ona jest za­wsze w złym hu­mo­rze

6

Mie­li­śmy wspa­niałe wa­ka­cje

7

To naj­lep­sza pie­kar­nia w mie­ście

Wy­obraźmy so­bie za­tem, z iloma trud­no­ściami w ko­mu­ni­ka­cji mie­rzy się ko­bieta, która wy­szła za mąż za in­te­li­gent­nego męż­czy­znę, jest jej zimno, kiedy jemu jest cie­pło, jest matką na­sto­latka i pra­cuje z ko­le­żanką, która rzadko się uśmie­cha. A jakby tego było mało, de­cy­duje się jesz­cze na wspólne wa­ka­cje ze zna­jo­mymi, a ci na­ma­wiają ją do spró­bo­wa­nia chleba, któ­rego w ogóle nie lubi!

Indywidualny układ odniesienia

Każdy ma prawo do wła­snego zda­nia. Na­sza oso­bo­wość jest kształ­to­wana przez po­glądy, war­to­ści i pre­fe­ren­cje; przy­po­mina to tro­chę sper­so­na­li­zo­wany szkie­let psy­chiczny. In­dy­wi­du­alny układ od­nie­sie­nia sta­nowi ro­dzaj fiszki z lek­tury, za­pisu tego, co nas ota­cza, i wy­da­rzeń dnia co­dzien­nego. Jego przy­dat­ność jest więc nie­za­prze­czalna. Ko­mu­ni­ka­cja po­zba­wiona prze­mocy nie za­kłada re­zy­gna­cji z wła­snego zda­nia – wprost prze­ciw­nie. W dal­szej czę­ści książki bę­dziemy mieli oka­zję zo­ba­czyć, że ko­mu­ni­ka­cja bez prze­mocy po­zwala bro­nić swo­jego zda­nia w spo­sób zde­cy­do­wany i sta­now­czy. Po­wta­rzam: zde­cy­do­wany i sta­now­czy, ni­gdy prze­mo­cowy!

Spró­bujmy więc zro­zu­mieć, w jaki spo­sób po­wstaje in­dy­wi­du­alny układ od­nie­sie­nia każ­dego z nas, tak ważny w ko­mu­ni­ka­cji, a jed­nak wciąż bę­dący źró­dłem wielu na­pięć w re­la­cjach życz­li­wych so­bie lu­dzi. Pa­mię­tajmy, że in­dy­wi­du­alny układ od­nie­sie­nia nie jest dany od­gór­nie, nie ro­dzimy się z nim! Każdy wy­kształca go w miarę na­by­wa­nia ko­lej­nych do­świad­czeń i two­rze­nia re­la­cji z in­nymi ludźmi. W ten spo­sób, krok po kroku, two­rzy się wie­lo­wy­mia­rowa oso­bo­wość.

Co uważamy za „prawdziwe”

W ciągu ca­łego ży­cia ro­dzina i szkoła wpa­jają nam wiele za­sad do­ty­czą­cych re­li­gii, po­szcze­gól­nych za­wo­dów, prio­ry­te­tów, od­ży­wia­nia, po­strze­ga­nia płci, sek­su­al­no­ści, po­li­tyki, tego, co można, co wy­pada, co jest do­bre, a co złe itd.[3] Nie­za­leż­nie od tego, czy na dal­szym eta­pie ży­cia po­zo­sta­niemy im wierni, czy też od­da­limy się od nich, ni­gdy sami nie wy­bie­ramy pierw­szych wpły­wów kształ­tu­ją­cych nasz in­dy­wi­du­alny układ od­nie­sie­nia. Za­sady, któ­rymi prze­sią­kli­śmy za młodu, zo­sta­wiają trwały ślad, są czymś, co od­twa­rzamy nie­mal je­den do jed­nego albo cał­ko­wi­cie od­rzu­camy. Tak samo jest z ak­cen­tem. Nikt nie ro­dzi się z cha­rak­te­ry­stycz­nym ak­cen­tem. Na­by­wamy go, gdy za­czy­namy na­ukę mó­wie­nia, kiedy sły­szymy, jak mó­wią lu­dzie wo­kół nas. Czy nam się to po­doba, czy nie, za­wsze bę­dziemy mieć de­li­katny ty­powy dla sie­bie ak­cent… Tak wła­śnie po­wstają za­ło­że­nia* i uprze­dze­nia – w na­szej gło­wie to sprawa za­mknięta, wszystko zo­stało już z góry prze­są­dzone.

Co możemy odszyfrować

Na­sze za­in­te­re­so­wa­nia i kom­pe­ten­cje ukształ­to­wały się na pod­sta­wie: za­su­ge­ro­wa­nych nam za­in­te­re­so­wań, tego, w jaki spo­sób się do nas zwra­cano, uży­wa­nych przy nas słów, otrzy­my­wa­nych wy­ja­śnień bądź ich braku, prze­my­śleń, do któ­rych nas za­chę­cano albo nie, na­szych na­tu­ral­nych zdol­no­ści i upodo­bań, przed­mio­tów szkol­nych i spo­so­bów ich na­ucza­nia. Czy w mó­zgu na­prawdę ist­nieje ob­szar de­ter­mi­nu­jący zdol­no­ści ma­te­ma­tyczne? Wcale nie tak ła­two usta­lić, ile w nas zdol­no­ści na­by­tych, a ile wro­dzo­nych. Roz­wa­żań star­czy­łoby na nie­jedną roz­prawę na­ukową. W każ­dym ra­zie je­żeli ktoś ma umysł bar­dziej „ma­te­ma­tyczny”, z więk­szym praw­do­po­do­bień­stwem roz­winą się u niego zdol­no­ści lo­gicz­nego my­śle­nia, opar­tego na ro­zu­mo­wa­niu i do­wo­dach. Umysł „ar­ty­styczny” z ko­lei bę­dzie skła­niał się bar­dziej ku czer­pa­niu z wy­obraźni i siły kre­atyw­nej. Bu­dowa sil­nika nie jest ni­czym skom­pli­ko­wa­nym, je­żeli in­te­re­su­jemy się me­cha­niką. Kiedy ktoś kształ­cił się na sto­la­rza, za­pach i do­tyk drewna staje się jego głów­nym punk­tem od­nie­sie­nia. Wszyst­kie te przy­kłady do­sko­nale ob­ra­zują, dla­czego to samo słowo czy też kon­cept mogą już na wstę­pie przy­wo­ły­wać u róż­nych osób dia­me­tral­nie od­mienne wy­obra­że­nia*.

Nasze doświadczenia emocjonalne

Ślady mniej oczy­wi­ste, trud­niej­sze do zi­den­ty­fi­ko­wa­nia, co nie ozna­cza, że mniej zna­czące, to emo­cje. Emo­cje są na­tu­ralne, czy­ste. Po­ja­wiają się, za­nim jesz­cze zdą­żymy co­kol­wiek po­my­śleć. W tym zna­cze­niu emo­cje są „święte” i po­winny być za­wsze bez­względ­nie sza­no­wane. W dzie­ciń­stwie oka­zy­wa­li­śmy na­sze emo­cje, ta­kie jak ra­dość, smu­tek, strach czy złość, bar­dzo spon­ta­nicz­nie. Za­sta­nów się te­raz przez chwilę nad tym, jak twoje emo­cje były wtedy od­bie­rane przez oto­cze­nie. Czy przyj­mo­wano je ze zro­zu­mie­niem, tłu­miono, wy­śmie­wano, a może igno­ro­wano? Trzeba pa­mię­tać, że lek­ce­wa­że­nie emo­cji dziecka po­wo­duje u niego głę­bo­kie roz­chwia­nie emo­cjo­nalne i pod­ko­puje pew­ność sie­bie, bo skoro nie ma ono in­nych punk­tów od­nie­sie­nia, wie­rzy przede wszyst­kim w to, co usły­szy od naj­bliż­szych mu do­ro­słych.

Je­żeli je­stem wście­kła na biu­ro­kra­cję, bo nie otrzy­ma­łam cze­goś, co we­dług mnie po pro­stu mi się na­leży, wy­ja­śniam po­wody mo­jego nie­za­do­wo­le­nia i obu­rze­nia. Je­dyne, co może mnie w po­dob­nej sy­tu­acji uspo­koić, to za­pew­nie­nie, że druga strona ro­zu­mie po­wody mo­jego gniewu. Na­wet je­żeli urzęd­nik nie jest w sta­nie speł­nić mo­ich ocze­ki­wań, li­czę przy­naj­mniej na to, że okaże mi zro­zu­mie­nie, po­wie, że mu przy­kro. Je­żeli zaś od­po­wiada mi, na­wet mnie nie słu­cha­jąc, i trak­tuje mnie pro­tek­cjo­nal­nie, moja złość bę­dzie jesz­cze więk­sza i ist­nieje ry­zyko, że stracę pa­no­wa­nie nad sobą. Jako osoba do­ro­sła je­stem jed­nak w sta­nie (przy­naj­mniej w więk­szo­ści przy­pad­ków) chłodno oce­nić sy­tu­ację, nie wpaść w fu­rię ani nie przy­pu­ścić ataku na mo­jego roz­mówcę.

Z dziec­kiem jest zu­peł­nie ina­czej. Kiedy dziecko zło­ści się na do­ro­słego, nie ma żad­nych opo­rów ani blo­kad, co jest cał­ko­wi­cie nor­malne ze względu na jego wiek roz­wo­jowy. Co wię­cej, do­ty­czy to też wszyst­kich in­nych emo­cji, bo dziecko nie­jako staje się emo­cją, którą w da­nym mo­men­cie od­czuwa. Nie­stety czę­sto zda­rza się, że do­ro­śli oce­niają dziecko, ga­nią je i ka­rzą, po­nie­waż prze­szka­dza im taka otwar­tość w ma­ni­fe­sta­cji emo­cji. Małe dziecko nie może się zbun­to­wać. Nie ma rów­nież zdol­no­ści lo­gicz­nego my­śle­nia, aby zro­zu­mieć, że w ogóle prze­kra­cza ja­kieś gra­nice do­ro­słego. Je­żeli ro­dzice, a zwłasz­cza matka, w ten spo­sób trak­tują emo­cje dziecka, za­czyna ono w sie­bie wąt­pić: „Mama ma z pew­no­ścią ra­cję, kiedy mówi, że nie po­wi­nie­nem od­czu­wać tego, co czuję. Ale ja nie po­tra­fię tego nie czuć, więc coś musi być ze mną nie tak”. Nie ma gor­szego nisz­czy­ciela wiary w sie­bie niż po­dobne po­dej­ście[4].

Re­asu­mu­jąc, wszel­kie przy­jem­no­ści i nie­przy­jem­no­ści, nie­po­ko­jące sy­tu­acje, nie­spra­wie­dli­wo­ści i zdrady, do­świad­cze­nia opusz­cze­nia i smutki biorą czynny udział w two­rze­niu in­dy­wi­du­al­nego układu od­nie­sie­nia. „Uwa­żaj, ta­kie my­śle­nie i dzia­ła­nie nie pro­wa­dzi do ni­czego do­brego” – mówi bli­żej nie­okre­ślony gło­sik w two­jej gło­wie, nie­okre­ślony, ale jakże wszech­obecny i su­ge­stywny.

Kon­kretny przy­kład

W świe­tle tego, czego się wła­śnie do­wie­dzia­łeś, przyj­rzyj się te­raz, pro­szę, wy­my­ślo­nej spe­cjal­nie na tę oka­zję przy­kła­do­wej roz­mo­wie ze mną (zob. ćwi­cze­nie 2).

Ćwiczenie 2: Jak byś zareagował?

Ja: „Po­wiem ci te­raz coś bar­dzo dla mnie waż­nego i praw­dzi­wego. Nie zno­szę per­fum Opium Yves’a Sa­int Lau­renta, nie mogę znieść za­pa­chu Ysa­tis Gi­ven­chy i szcze­rze nie­na­wi­dzę jesz­cze jed­nego za­pa­chu, któ­rego na­zwa aku­rat wy­le­ciała mi z głowy”.

A te­raz za­znacz od­po­wiedź naj­bliż­szą two­jej naj­bar­dziej praw­do­po­dob­nej re­ak­cji na moje słowa:

Ale prze­cież Opium tak ład­nie pach­nie!Ojej, aku­rat mam Ysa­tis na so­bie, więc nie chcia­ła­bym pani draż­nić tym za­pa­chem.Wcale mnie to nie ob­cho­dzi!Nie lubi pani mar­ko­wych per­fum?Ma pani aler­gię?Prze­sa­dza pani, mó­wiąc, że ich nie znosi.Na­prawdę nie pa­mięta pani tej trze­ciej na­zwy?Pani gu­sta mnie w ogóle nie in­te­re­sują. Nie po to ku­pi­łem tę książkę, aby czy­tać o tym, czy pani lubi per­fumy, czy nie!

Nie­wiele osób jest w sta­nie spon­ta­nicz­nie oka­zać za­in­te­re­so­wa­nie ko­mu­ni­ka­tem dru­giej osoby bez od­no­sze­nia się do swo­jego in­dy­wi­du­al­nego układu od­nie­sie­nia. Sta­nowi to jedno z po­ten­cjal­nych źró­deł kon­fliktu[5].

Wróćmy więc do sa­mego po­czątku. Kiedy po­wie­dzia­łam, że nie­na­wi­dzę tych per­fum, ko­mu­ni­kat (ele­ment zna­czący*) miał dla mnie w tam­tym mo­men­cie kon­kretne zna­cze­nie (ele­ment zna­czony*). Na przy­kład:

Opium do­sta­łam w pre­zen­cie od ko­goś, kto chciał mnie udo­bru­chać (tak przy­naj­mniej się wtedy po­czu­łam), kiedy stra­ci­łam moją te­ściową, którą bar­dzo ko­cha­łam. Mój teść uło­żył so­bie ży­cie na nowo, a per­fumy do­sta­łam od jego no­wej żony. Na­wet nie za bar­dzo wiem, jak pachną, bo ni­gdy ich nie uży­wa­łam.

Ysa­tisznam i – nie po­wiem – pachną bar­dzo ład­nie. Lu­biła je też se­kre­tarka mo­jego by­łego męża…

Co do trze­ciego za­pa­chu, miał tak bar­dzo wul­garną kam­pa­nię re­kla­mową, że po­sta­no­wi­łam, że ni­gdy go nie ku­pię.

Zaszyfrowana wiadomość

Po­wyż­sze przy­kłady wy­raź­nie po­ka­zują, w jaki spo­sób in­dy­wi­du­alny układ od­nie­sie­nia może za­szy­fro­wać otrzy­maną wia­do­mość. Naj­waż­niej­szą czę­ścią prze­kazu, poza jego zna­cze­niem po­wszech­nym, jest jego zna­cze­nie dla nas sa­mych! Co ta­kiego się stało, że od­po­wie­dzia­łeś mi w ten, a nie inny spo­sób? To twój in­dy­wi­du­alny układ od­nie­sie­nia prze­fil­tro­wał otrzy­mane in­for­ma­cje.

Wy­nika z tego, że mo­głeś zo­stać uprzed­nio „sfor­ma­to­wany” tak, aby my­śleć, że per­fumy są dla sno­bów, że tylko znane, mar­kowe za­pa­chy są ja­ko­ściowe albo że nie­ład­nie jest mó­wić „nie­na­wi­dzę…” itd. Czy moje słowa za­sko­czyły cię, czy zszo­ko­wały? Czu­jemy się zwy­kle bar­dziej swo­bod­nie, je­żeli coś jest nam znane, więc może dla­tego w pierw­szym od­ru­chu „od­rzu­ci­łeś” moje zda­nie? Być może za­świ­tała w two­jej gło­wie ocena mo­jego za­cho­wa­nia. Praw­do­po­dob­nie nie chcia­łeś zra­nić mo­ich uczuć, więc po­wie­dzia­łeś so­bie, że spró­bu­jesz w ja­kiś dy­plo­ma­tyczny spo­sób za­sy­gna­li­zo­wać mi, że ta wia­do­mość cię drażni. Dla­czego dy­plo­ma­tyczny? Bo je­steś osobą ser­deczną, uprzejmą dla in­nych i na­sta­wioną po­ko­jowo. Bo na­uczono cię, że nie można wcho­dzić w bez­po­śred­nie kon­fron­ta­cje, że to nie­grzecz­nie. Bo bo­isz się, że ktoś się na cie­bie ob­razi lub ścią­gniesz na sie­bie czyjś gniew… Tak wła­śnie wy­gląda przej­ście two­jej od­po­wie­dzi przez fil­try in­dy­wi­du­al­nego układu od­nie­sie­nia.

Na­stęp­nie wszystko kom­pli­kuje się jesz­cze bar­dziej, bo twoja prze­fil­tro­wana od­po­wiedź prze­cho­dzi przez fil­try mo­jego in­dy­wi­du­al­nego układu od­nie­sie­nia, co z ko­lei po­wo­duje po­ja­wie­nie się w mo­jej gło­wie oceny. Spró­buję ci więc od­po­wie­dzieć w moż­li­wie jak naj­bar­dziej dy­plo­ma­tyczny spo­sób, bo sama je­stem prze­cież miła i do­brze wy­cho­wana!

Po­dej­rze­wasz już, do czego może do­pro­wa­dzić kilka ta­kich uprzej­mo­ścio­wych wy­mian? Każda ze stron ob­ra­sta w siłę i świę­cie prze­ko­nana o tym, że działa w du­chu życz­li­wo­ści, szcze­ro­ści i oczy­wi­ście do­brej woli, za­cznie rzu­cać oskar­że­nia pod ad­re­sem dru­giej! Kto więc był pierw­szy? Jajko czy kura? I kto w tym ukła­dzie jest kurą, a kto jaj­kiem?

A można było tego wszyst­kiego unik­nąć. Czę­sto bo­wiem wy­star­czy wy­ja­śnić, dla­czego po­wie­dzie­li­śmy coś w taki, a nie inny spo­sób – aby każdy był w sta­nie okre­ślić źró­dło nie­po­ro­zu­mie­nia i żeby wszy­scy mo­gli póź­niej bez nie­po­trzeb­nych na­pięć śmiać się z ca­łego zaj­ścia.

Wiara

Ko­lejna kom­pli­ka­cja na­stę­puje wtedy, gdy in­dy­wi­du­alny układ od­nie­sie­nia staje się przed­mio­tem wiary.

Wiara to pew­ność do­ty­cząca ob­szaru bę­dą­cego przed­mio­tem kilku in­ter­pre­ta­cji albo ocen. Re­li­gia sta­nowi tu je­den z naj­bar­dziej cha­rak­te­ry­stycz­nych przy­kła­dów. Jedni są świę­cie prze­ko­nani o ist­nie­niu Boga, inni wręcz prze­ciw­nie. Jedni są świę­cie prze­ko­nani, że ist­nieje tylko je­den je­dyny Bóg, inni twier­dzą, że jest on jed­nym z wielu. Dzieje sta­ro­żytne i hi­sto­ria naj­now­sza do­brze po­ka­zują, że to re­li­gijny fun­da­men­ta­lizm le­żał u źró­dła okrut­nych czy­nów bar­ba­rzyń­skich. Ale ist­nieją też inne fun­da­men­ta­li­zmy i do­gma­ty­zmy, po­wo­du­jące rów­nie po­ważne w skut­kach za­cho­wa­nia prze­mo­cowe w re­la­cjach mię­dzy­ludz­kich.

Ko­mu­ni­ka­cja bez prze­mocy za­kłada przy­zna­nie przed sa­mym sobą, że druga osoba ma prawo do wła­snej wiary! Każdy z nas ma ja­kieś swoje za­ło­że­nia, uprze­dze­nia; ła­two do­strzec ob­szary bez­kom­pro­mi­so­wo­ści u roz­mówcy, ale już na­sze uzna­jemy zwy­kle za nor­malne.

Przyj­rzyj się, pro­szę, po­niż­szym stwier­dze­niom i po­myśl, czy są to przy­kłady in­dy­wi­du­al­nych ukła­dów od­nie­sie­nia (zbli­ża­ją­cych lub dy­stan­su­ją­cych) czy przed­mio­tów wiary (w du­chu od­rzu­ce­nia lub przy­na­leż­no­ści) i jaka jest ich in­ten­syw­ność wy­razu.

Obszar zawodowy

Stwier­dze­nie

In­dy­wi­du­alnyukładod­nie­sie­nia

Wiara

Sze­fo­wie są au­to­ry­tarni

Związki za­wo­dowe to banda obi­bo­ków

Ze­spół w pracy po­wi­nien być dla sie­bie miły

Ni­gdy nie po­winno się pra­co­wać w nad­go­dzi­nach

Ze­bra­nia to strata czasu

Obszar edukacji

Stwier­dze­nie

In­dy­wi­du­alnyukładod­nie­sie­nia

Wiara

Trzeba kar­mić pier­sią

Trzeba dać się dziecku wy­pła­kać, aby mo­gło za­snąć

Trzeba mó­wić: „Dzień do­bry”, „Do­bry wie­czór”, „Dzię­kuję” i „Po­pro­szę”

Na­sto­latki po­winny sprzą­tać swój po­kój

W dzi­siej­szych cza­sach dzieci są co­raz go­rzej wy­cho­wane

Obszar relacji romantycznych

Stwier­dze­nie

In­dy­wi­du­alnyukładod­nie­sie­nia

Wiara

Wier­ność w związku jest ab­so­lut­nie ko­nieczna

Męż­czyźni to ego­iści

Opieka nad dziećmi to obo­wią­zek ko­biety

Męż­czyźni są bar­dziej ra­cjo­nalni, więc czę­sto mają ra­cję

Ko­biety są lep­szymi słu­cha­czami

Je­żeli chcesz pójść o krok da­lej w tej in­tro­spek­cji, za­sta­nów się, w jaki spo­sób kształ­to­wał się twój in­dy­wi­du­alny układ od­nie­sie­nia i nie­za­chwiana wiara w pewne rze­czy. Co ci mó­wiono, kto to po­wta­rzał i w ja­kich oko­licz­no­ściach?

In­dy­wi­du­alny układ od­nie­sie­nia, kształ­tu­jący się przez całe ży­cie, prze­nika lo­gikę, or­ga­ni­za­cję my­śli, za­cho­wa­nie i dys­kurs każ­dego z nas… i robi to w tylko so­bie znany spo­sób!

Ko­mu­ni­ka­cja bez prze­mocy po­słu­guje się „na­rzę­dziami”, które opi­szę w dal­szej czę­ści tej książki, ale, co waż­niej­sze, po­lega ona głów­nie na in­dy­wi­du­al­nej po­sta­wie otwar­tego umy­słu.

Źródła konfliktów

Różnica zdań

Potrzeba harmonii

Wiele do­świad­czeń wska­zuje na to, że czło­wiek jest istotą spon­ta­nicz­nie spo­łeczną, która ma ochotę na­wią­zy­wać przy­jemne re­la­cje i jest skora do po­mocy. Gdy­byś prze­pro­wa­dzał uliczną an­kietę, nie­rzadko na­po­tkany prze­cho­dzień byłby dla cie­bie miły i na­prawdę sta­rałby się ci po­móc. Zda­rza się na­wet, że taka życz­liwa osoba, sama nie zna­jąc od­po­wie­dzi na py­ta­nie, przej­muje ini­cja­tywę i za­czyna prze­py­ty­wać oto­cze­nie albo pró­buje coś sa­mo­dziel­nie wy­my­ślić. Przy­ję­cie ta­kiej po­stawy tłu­ma­czy się chę­cią otrzy­ma­nia gra­ty­fi­ka­cji w po­staci uśmie­chu, po­dzię­ko­wa­nia, po­czu­cia by­cia po­trzeb­nym.

Zu­peł­nie ma­lut­kie dziecko jest oczy­wi­ście ego­cen­tryczne*, ale z cza­sem, w oko­li­cach czwar­tego, pią­tego roku ży­cia, po­znaje ko­rzy­ści wy­ni­ka­jące z so­cja­li­za­cji; w ten spo­sób zy­skuje moż­li­wość za­bawy z in­nymi dziećmi. Na­wet młod­sze po­cie­chy trosz­czą się o swoje naj­bliż­sze oto­cze­nie. Po­trze­bują uśmie­chu i uwagi, pró­bują so­bie tylko zna­nymi spo­so­bami ma­łych lu­dzi przy­czy­niać się do utrzy­ma­nia do­brej at­mos­fery.

Istota ludzka w spo­sób na­tu­ralny dąży do har­mo­nij­nych i po­ko­jo­wych re­la­cji. Kiedy za­czy­nasz nową pracę, masz na­dzieję na do­brą at­mos­ferę w biu­rze, je­steś na­sta­wiony na grę ze­spo­łową. Gdy bie­rzesz ślub, zu­peł­nie po­waż­nie de­cy­du­jesz się na prze­ży­cie pięk­nej hi­sto­rii. I mó­wię tu o po­cząt­kach re­la­cji, kiedy trud­no­ści w ko­mu­ni­ka­cji nie zdą­żyły jesz­cze na­mie­szać w wa­szym baj­ko­wym świe­cie.

Niepokojące rozbieżności

Wspo­mniane trud­no­ści w re­la­cji są czę­sto zwią­zane z róż­ni­cami do­ty­czą­cymi wy­obra­żeń i opi­nii. Przejdźmy od razu do kon­kre­tów. Po­myśl so­bie te­raz o „ja­kiejś bli­żej nie­okre­ślo­nej wy­spie”. Wy­obraź ją so­bie: czy wi­dzisz już jej ob­raz w swo­jej gło­wie? Za­pisz, co pod­su­nęła ci twoja wy­obraź­nia w związku z tą wy­spą.

Co zo­ba­czy­łeś? Co po­ja­wiło się w two­jej gło­wie? Plaża ze śnież­no­bia­łym pia­skiem i pal­mami? Kor­syka? La­tar­nia mor­ska sta­wia­jąca opór wzbu­rzo­nym fa­lom ka­nału La Man­che? Chęć prze­ży­cia przy­gody na wzór Ro­bin­sona Cru­soe? Bi­twa o Fal­klandy? Li­sta su­ge­stii mo­głaby się cią­gnąć jesz­cze długo i długo. Ważne, aby zwró­cić uwagę na to, że ko­mu­ni­ka­cja za­czyna się wraz z tym, co dane słowo w nas przy­wo­łuje. Na ra­zie nie po­ja­wiło się nic, co mo­głoby wy­wo­łać kon­flikt, trzeba tylko do­pre­cy­zo­wać, o jaką wy­spę cho­dzi.

A te­raz po­myśl o „czy­sto­ści” i na­pisz, co przy­szło ci do głowy.

W którą stronę za­wę­dro­wały twoje my­śli? Czy­sto­ści cie­le­snej? Czy­sto­ści w domu? W mie­ście? Tej, któ­rej bra­kuje pod­czas po­dróży w tro­piki? Tej, którą mia­łeś za­cho­wać? Ja­kie przy­ją­łeś kry­te­ria, my­śląc o czy­sto­ści cie­le­snej? Wy­mień w my­ślach wszyst­kie czę­ści ciała… Co na­leży naj­pierw wy­szo­ro­wać? W ja­kim tem­pie?

Każdy z nas ma w gło­wie swoje wy­obra­że­nie na te­mat da­nej rze­czy. Co wię­cej, to wy­obra­że­nie może w nas ewo­lu­ować w za­leż­no­ści od czasu, epoki, oko­licz­no­ści i od tego, w ja­kim mo­men­cie ży­cia aku­rat się znaj­du­jemy. Jesz­cze 50 lat temu co­dzienny prysz­nic wcale nie był normą. I nie jest po­wie­dziane, że ludz­kość nie wróci do dwóch prysz­ni­ców ty­go­dniowo, a może na­wet i jed­nego, je­żeli kwe­stia go­spo­darki wod­nej pla­nety nie zo­sta­nie roz­wią­zana. Jedni skrzy­wią się na tę myśl, wy­obra­ża­jąc so­bie roz­no­szące się po oko­licy spe­cy­ficzne za­pa­chy „ro­dem ze śre­dnio­wie­cza”, dru­dzy za­czną za­sta­na­wiać się nad roz­wią­za­niem pro­ble­mów eko­lo­gicz­nych. Znajdą się pew­nie i tacy, któ­rych per­spek­tywa jed­nego prysz­nica ty­go­dniowo ucie­szy, bo wcale nie lu­bią się myć[6]. I komu tu przy­znać ra­cję?

Po­dane przeze mnie przy­kłady po­ma­gają zro­zu­mieć źró­dło trud­no­ści w ko­mu­ni­ka­cji. W tym przy­padku każdy po­strzega wy­spę i czy­stość na swój, je­dyny w swoim ro­dzaju spo­sób. To kwe­stia in­dy­wi­du­alna, która do­ty­czy tylko jed­nej osoby – nas sa­mych; no, może jesz­cze ro­dzi­ców i ich dzieci, ko­le­gów z pracy i pew­nych dwóch osób, które pla­nują wy­ru­szyć we wspólną po­dróż na jedną wy­spę…

Do­gma­ty­zmy

Róż­nica mię­dzy zgodną wi­zją wy­spy a tą do­ty­czącą czy­sto­ści jest oczy­wi­sta. W tym dru­gim przy­padku te­mat staje się zde­cy­do­wa­nie bar­dziej de­li­katny. Nie da się praw­dzi­wie za­an­ga­żo­wać w pro­ces ko­mu­ni­ka­cji bez prze­mocy, je­żeli sami nie je­ste­śmy otwarci na róż­no­rod­ność i od­rzu­camy in­ność jako źró­dło praw­dzi­wego bo­gac­twa. Nie mamy moż­li­wo­ści stwo­rze­nia zdro­wej re­la­cji, je­żeli sami gar­dzimy in­nymi tylko dla­tego, że są, że ich my­śli i dzia­ła­nia są od­mienne od na­szych.

Trzeba po­stą­pić do­kład­nie na od­wrót. Wy­łącz­nie po­przez szczere za­in­te­re­so­wa­nie tym, co jest nam obce, zy­skamy po­stawę otwar­to­ści i braku prze­mocy, dzięki czemu unik­niemy wy­klu­cze­nia i wy­ro­ków ska­zu­ją­cych bez moż­li­wo­ści ape­la­cji. Nie cho­dzi o to, aby prze­jąć po­my­sły i spo­soby dzia­ła­nia in­nych, ale żeby po pro­stu pod­jąć próbę ich zro­zu­mie­nia. Po­dob­nie jak od­krywca nie oce­nia rdzen­nej lud­no­ści jako gor­szej z po­wodu nie­zna­nych mu do­tąd zwy­cza­jów, tak i my mo­żemy być żywo za­in­te­re­so­wani dru­gim czło­wie­kiem wła­śnie z po­wodu jego od­mien­no­ści. Nie ist­nieje po­dział lu­dzi na tych „faj­nych”, czyli my­ślą­cych po­dob­nie do mnie, oraz „głup­ków”, czyli tych my­ślą­cych ina­czej. Może mi się coś nie po­do­bać, mogę mieć inne zda­nie na ja­kiś te­mat, ale nie za­mie­rzam uzur­po­wać so­bie prawa do oce­nia­nia in­nych. Dla­tego zga­dzam się z tym, co Mar­gu­erite Your­ce­nar na­pi­sała w swo­jej po­wie­ści Pa­mięt­niki Ha­driana: „Nie po­gar­dzam ludźmi. […] Wiem, że są próżni, ciemni, chciwi, nie­spo­kojni, zdolni do pra­wie wszyst­kiego, żeby zdo­być po­wo­dze­nie, żeby się ka­zać ce­nić albo – po pro­stu – żeby unik­nąć cier­pień. Wiem to: je­stem jak oni, przy­naj­mniej chwi­lami albo mógł­bym być. Róż­nice, ja­kie wi­dzę mię­dzy mną i dru­gim czło­wie­kiem, są zbyt błahe, by się li­czyć w osta­tecz­nym ob­ra­chunku”[7].

Pewne stwier­dze­nia mogą być albo praw­dziwe, albo fał­szywe, czego nie można po­wie­dzieć o opi­niach, które czę­sto unie­moż­li­wiają niu­an­so­wa­nie wy­po­wie­dzi. Je­żeli mó­wię, że „pa­le­nie za­bija”, for­mu­łuję stwier­dze­nie ge­ne­ra­li­zu­jące, które można ła­two pod­wa­żyć, po­nie­waż pa­le­nie nieza­wsze za­bija. Je­żeli mó­wię, że „pa­le­nie może za­bi­jać”, niu­an­suję swoją wy­po­wiedź i dzięki temu mogę z czy­stym su­mie­niem po­wta­rzać to stwier­dze­nie, bo ba­da­nia na­ukowe i sta­ty­styki je po­twier­dzają.

Uży­łam po­wyż­szych przy­kła­dów, aby pod­kre­ślić wagę wszyst­kich de­tali i drob­no­stek zdol­nych roz­pę­tać bu­rzę w pro­ce­sie ko­mu­ni­ka­cji. Im de­li­kat­niej­szy te­mat, tym więk­szą rolę będą od­gry­wały po­dobne sub­tel­no­ści . Jaki punkt wi­dze­nia na te­mat za­sad­no­ści* ja­kiejś de­cy­zji zo­stał przy­jęty przez obie strony? Jaką wagę druga strona przy­wią­zuje do za­cho­wa­nia we­dług mnie nie­szko­dli­wego i vice versa?

W re­la­cji każda ze stron za­zwy­czaj robi i mówi to, co jej zda­niem jest nor­malne, to, co jej zda­niem wy­daje się pro­ste… A gdyby tak każdy pa­mię­tał o tym w kon­tek­ście dru­giego czło­wieka i dał mu prawo do tego sa­mego?

Warto dbać o wy­ko­rzy­sty­wa­nie na­rzę­dzi ko­mu­ni­ka­cji bez prze­mocy w kon­tak­tach z oso­bami nam naj­bliż­szymi, naj­droż­szymi na­szemu sercu oraz tymi, z któ­rymi re­la­cja jest dla nas z ja­kie­goś po­wodu bar­dzo ważna. Nie­stety w prak­tyce dzieje się zwy­kle zu­peł­nie ina­czej. Da­jemy się po­nieść emo­cjom, igno­ru­jemy in­nych, ko­mu­ni­ku­jemy się „ru­ty­nowo” i po­tem się dzi­wimy, że nie ma re­zul­ta­tów. A prze­cież wła­śnie do­kład­nie w ta­kich mo­men­tach na­le­ża­łoby od­wo­łać się do my­śle­nia w du­chu ko­mu­ni­ka­cji bez prze­mocy albo – jesz­cze le­piej – do my­śle­nia życz­li­wego. Tak jak „śmie­ciowe je­dze­nie” ma fa­talne kon­se­kwen­cje dla zdro­wia, tak „śmie­ciowa ko­mu­ni­ka­cja” z pew­no­ścią skoń­czy się zgagą w re­la­cji. Nie cze­kaj więc i spró­buj do­pra­wić ko­mu­ni­ka­cję w taki spo­sób, aby była zrów­no­wa­żona i lek­ko­strawna, a jed­no­cze­śnie na­dal smaczna. W więk­szo­ści przy­pad­ków taka po­stawa zmieni dy­na­mikę re­la­cji, po­nie­waż „ema­no­wa­nie do­brą ener­gią przy­ciąga ku so­bie do­brą ener­gię in­nych”[8], co działa zde­cy­do­wa­nie le­piej niż pro­wo­ko­wa­nie ko­goś do gwał­tow­nej zmiany za po­mocą na­po­mnień, kry­tyki i po­uczeń.

Sil­nych uczuć* stra­chu, smutku czy też zło­ści do­świad­czamy w naj­mniej po­żą­da­nych mo­men­tach ży­cia, a jed­nak zwłasz­cza w ta­kich chwi­lach warto so­bie z nimi umieć po­ra­dzić w spo­sób, który zbliża, a nie dy­stan­suje. Naj­czę­ściej ma się to ni­jak do tego, czego zo­sta­li­śmy na­uczeni, ale mó­wie­nie o so­bie i swo­ich emo­cjach po­zwala unik­nąć sto­so­wa­nia prze­mocy wo­bec dru­giego czło­wieka, wma­wia­nia mu, że jest głupi, zły i ma się zmie­nić. Jak się czę­sto mówi, błę­dem jest chęć po­sia­da­nia ra­cji za wszelką cenę!

Za­nim przejdę do ko­mu­ni­ka­cji bez prze­mocy, za­sta­nówmy się wspól­nie nad po­szcze­gól­nymi ele­men­tami ma­chiny ko­mu­ni­ka­cji w prze­mocy.

Ja­kie prze­szkody stoją na dro­dze do ko­mu­ni­ka­cji bez prze­mocy?

Pro­po­nuję sku­pić się na tym, co mo­żemy wy­czuć w po­sta­wie osoby, która w re­la­cji z nami spra­wia, że czu­jemy się źle trak­to­wani:

Obo­jęt­ność:

Czy zda­rzyło ci się kie­dyś, że chcia­łeś omó­wić ja­kiś ważny dla sie­bie te­mat, a osoba, z którą pra­gną­łeś o tym po­roz­ma­wiać, nie wy­ka­zała naj­mniej­szej chęci po­świę­ce­nia ci choćby kilku chwil uwagi? Może się to ob­ja­wiać na różne spo­soby, ta­kie jak dra­ma­ty­za­cja, ge­ne­ra­li­za­cja, by­cie nie­do­stęp­nym, od­po­wiedź nie­ma­jąca żad­nego związku z te­ma­tem…

„Wiem

wszystko i mam za­wsze ra­cję”:

Nie­za­leż­nie od te­matu twój roz­mówca za­wsze chce udo­wod­nić, że twoje zda­nie albo do­świad­cze­nie jest mniej in­te­re­su­jące od jego. Wszystko prze­czy­tał i wszyst­kiego do­świad­czył. Taka osoba może wy­ka­zy­wać ten­den­cje pa­ter­na­li­styczne i ochra­nia­jące, ale w rze­czy­wi­sto­ści jej obec­ność jest po pro­stu du­sząca. Nie ob­cho­dzi jej twoje zda­nie, to, co mó­wisz, nie li­czy się z tobą. Spra­wia wra­że­nie, jakby in­te­re­so­wało ją tylko za­spo­ko­je­nie wła­snej po­trzeby by­cia ak­cep­to­wa­nym i po­dzi­wia­nym.

Po­garda:

Twój roz­mówca jest wy­nio­sły, lek­ce­wa­żący i in­fan­tylny. Tłu­ma­czy ci rze­czy oczy­wi­ste, tak jak­byś nie był zdolny do ich zro­zu­mie­nia. Je­żeli wy­ra­zisz od­mienne zda­nie, prze­wraca oczami.

Wszel­kie ro­dzaje ma­ni­pu­la­cji:

Groźby, szan­taż, nad­uży­cie wła­dzy, urok oso­bi­sty… czu­jesz pod­skór­nie, że twój roz­mówca pra­gnie cię za­stra­szyć albo udo­bru­chać, a to wszystko tylko w jed­nym celu – aby cię wy­ko­rzy­stać. Taka osoba nie­rzadko in­ter­pre­tuje to, co mó­wisz, w taki spo­sób, aby prze­krę­cić zna­cze­nie two­ich słów.

A te­raz za­sta­nów się, pro­szę, co od­czu­wasz wzglę­dem osób, z któ­rymi utrzy­mu­jesz re­la­cje. Po­myśl nad swoją po­stawą wo­bec lu­dzi, z któ­rymi chciał­byś mieć lep­sze re­la­cje. Jaki je­steś w kon­tak­tach z part­ne­rem, dziećmi, ro­dziną, przy­ja­ciółmi, ko­le­gami z pracy?

Czy je­steś więź­niem jed­nej z opi­sa­nych przeze mnie po­staw? Je­żeli tak, to za­sta­nów się, czy mia­łeś kie­dyś moż­li­wość i chęć zmiany swo­jego za­cho­wa­nia po­przez fak­tyczne sku­pie­nie uwagi na swoim roz­mówcy, rze­czy­wi­stą próbę zro­zu­mie­nia tre­ści jego prze­kazu i le­żą­cej u jego pod­staw in­ten­cji. Czę­sto pod fa­sadą złych in­ten­cji kryje się ludzka nie­udol­ność. Wtedy rzadko mamy pod­stawy do kwe­stio­no­wa­nia czy­jejś szcze­ro­ści. Za­zwy­czaj wcho­dzimy w in­te­rak­cje z in­nymi, ba­zu­jąc na sche­ma­tach, które otrzy­ma­li­śmy w dzie­ciń­stwie, tym­cza­sem ko­mu­ni­ka­cja to sztuka i dla­tego tak ważne jest zro­zu­mie­nie i przy­swo­je­nie za­sad jej funk­cjo­no­wa­nia.

Sza­cu­nek

Kon­ty­nu­ujmy więc na­szą małą za­bawę. Za­sta­nów się te­raz, czym dla cie­bie jest uczci­wość, przy­jaźń, za­an­ga­żo­wa­nie, zwią­zek, edu­ka­cja, sza­cu­nek… Każde z tych słów przy­wo­łuje w nas in­dy­wi­du­alne i nie­po­wta­rzalne wy­obra­że­nie, któ­rego nie jest w sta­nie ujed­no­li­cić ża­den słow­nik. A jedno z tych wiel­kich słów pa­dło wła­śnie przed chwilą: sza­cu­nek!

„On nie ma żad­nego sza­cunku!”, „Ona ni­czego nie sza­nuje!”, „Bra­kuje mi sza­cunku!”, „Ja sza­nuję in­nych!”. Do­brze znamy też inne wa­rianty: „Sza­nuję in­nych, je­żeli oni mnie sza­nują”, „Je­żeli chce mo­jego sza­cunku, niech za­cznie od sie­bie!”, „Pro­szę go je­dy­nie o usza­no­wa­nie kilku ele­men­tar­nych za­sad!”. W tym ostat­nim po­ja­wił się już ele­ment obu­rze­nia.

Brak sza­cunku jest uczu­ciem czę­sto do­świad­cza­nym, ale rzadko sta­nowi od­wzo­ro­wa­nie obiek­tyw­nej rze­czy­wi­sto­ści – rzadko ktoś ce­lowo oka­zuje brak sza­cunku. Za­zwy­czaj od­czuwa do­kład­nie to samo co my i ma rów­nie ne­ga­tywną opi­nię na nasz te­mat. To zja­wi­sko jest szcze­gól­nie za­uwa­żalne pod­czas te­ra­pii par – obie strony przy­cho­dzą na te­ra­pię w do­brej wie­rze (skoro przy­cho­dzą ra­zem, to ozna­cza, że sta­rają się wspól­nie wy­pra­co­wać roz­wią­za­nie, aby ochro­nić zwią­zek), ale każda mówi z per­spek­tywy swo­jego cier­pie­nia i za­da­nych jej ran oraz oskarża part­nera o za­nie­dba­nie, po­nie­waż jego za­cho­wa­nie jej nie od­po­wiada. Każdy z part­ne­rów, z rów­nie roz­bra­ja­jącą szcze­ro­ścią, bie­rze te­ra­peutę na świadka słusz­no­ści swo­jej opi­nii oraz nie­dbal­stwa, zło­śli­wo­ści i pod­ło­ści part­nera.

Uczu­cie braku sza­cunku to re­ak­cja na to, co od­bie­ramy jako za­gro­że­nie nie­speł­nie­niem po­trzeby, którą uzna­jemy za ab­so­lutną. Tym­cza­sem na­sze po­trzeby są uza­sad­nione dla nas sa­mych, ale dla reszty świata już nie­ko­niecz­nie. Je­żeli mam po­trzebę je­dze­nia, po­rządku, czu­ło­ści, ci­szy, świe­żego po­wie­trza, cie­pła, cze­go­kol­wiek, jest to moja bez­dy­sku­syj­nie praw­dziwa i uza­sad­niona po­trzeba, nie zaś po­trzeba mo­jego oto­cze­nia.

W pracy

Dwóch ko­le­gów z pracy dzieli po­kój. Je­żeli ten pierw­szy otwiera okno, nie robi tego, aby do­ku­czyć dru­giemu, który jest zmar­z­lu­chem i któ­remu jest za­wsze za chłodno, tylko dla­tego, że jest mu za cie­pło. Je­żeli ten drugi za­myka okno, nie robi tego spe­cjal­nie, aby do­ku­czyć pierw­szemu, ale dla­tego, że jest mu zimno. Kon­flikt może prze­ro­dzić się w coś po­waż­niej­szego w mo­men­cie, w któ­rym pada oskar­że­nie o złe in­ten­cje, czyli brak sza­cunku. W rze­czy­wi­sto­ści to wła­śnie samo oskar­że­nie jest dla nas nie do przy­ję­cia i spra­wia, że wpa­damy w złość – czu­jemy ogromną nie­spra­wie­dli­wość, po­nie­waż ktoś oskar­żył nas o ce­lowe czy­nie­nie zła.

Konflikt interesów

„Bliż­sza ciału ko­szula niż suk­mana”, jak mówi przy­sło­wie.

Wy­bór ter­mi­nów wa­ka­cyj­nych w miej­scu, które przyj­muje go­ści cały rok.

Opra­co­wa­nie planu, aby wy­peł­nić mi­sję.

Okre­śle­nie sek­to­rów de­dy­ko­wa­nych po­szcze­gól­nym oso­bom w ce­lach mar­ke­tin­go­wych.

Po­dział obo­wiąz­ków do­mo­wych.

Spę­dze­nie ko­lej­nych wa­ka­cji na nar­tach lub nad Mo­rzem Śród­ziem­nym.

Po­da­nie ca­łego kur­czaka, je­żeli wszy­scy przy stole lu­bią udka.

Za­kup su­per­no­wo­cze­snej wier­tar­kow­krę­tarki albo ul­tra­no­wo­cze­snego ro­bota tną­co­roz­drab­nia­ją­cego.

Prze­ję­cie pi­lota od te­le­wi­zora.

Za­kła­dam, że przy­naj­mniej część po­wyż­szych przy­kła­dów jest ci bli­ska, nie­które cza­sem mogą skoń­czyć się kłót­nią. Po­stawa „tego dru­giego” jest zdolna wy­wo­łać praw­dziwą złość albo po­gardę, kiedy naj­dzie nas myśl, że za­cho­wuje się on jak to­talny ego­ista, że jest głu­chy na na­sze po­trzeby i zmar­twie­nia. Czyżby „ten drugi” ro­bił to ce­lowo? Spon­ta­niczna re­ak­cja jest zwy­kle prze­peł­niona zło­ścią, bo czę­sto bra­kuje jej obiek­ty­wi­zmu. Z tego wła­śnie po­wodu ko­mu­ni­ka­cja w po­dob­nych sy­tu­acjach może w bar­dzo ła­twy spo­sób prze­isto­czyć się w „ko­mu­ni­ka­cję w prze­mocy”.

Walka o władzę i wpływy

Wy­daje mi się ko­nieczne, aby w książce o nie­sto­so­wa­niu prze­mocy wspo­mnieć o wła­dzy. Pod­kre­ślam przy tym, że od­róż­niam wła­dzę od au­to­ry­tetu*.

Au­to­ry­tet

Au­to­ry­tet jest czę­ścią re­la­cji. Osoba cie­sząca się au­to­ry­te­tem (nie cho­dzi mi tu o osobę au­to­ry­tarną) roz­ta­cza wpływy w spo­sób na­tu­ralny. Jest li­de­rem, cza­sem osobą cha­ry­zma­tyczną. Lu­dzie lgną do niej z wła­snej woli. Taki ro­dzaj wpływu może być za­równo bar­dzo po­zy­tywny, jak i bar­dzo ne­ga­tywny (np. guru w sek­cie). W tym przy­padku li­der spra­wuje wła­dzę za po­śred­nic­twem wpływu, a to ozna­cza, że kon­tro­luje in­nych, co jest rów­no­znaczne z nad­uży­ciem wła­dzy.

Wła­dza

Wła­dza od­nosi się do sto­sun­ków mię­dzy­ludz­kich. Otrzy­muje od czło­wieka coś kon­kret­nego, czy ten tego chce, czy nie, czy jest tego świa­domy, czy nie. Za­kłada, że ten, który ją spra­wuje, ma ku temu wolę i środki. Wła­dza to zdol­ność do „od­dzia­ły­wa­nia” ze skut­kiem po­zy­tyw­nym albo ne­ga­tyw­nym. Może być in­sty­tu­cjo­nalna, jak w przy­padku hie­rar­chii, albo fak­tyczna – dzieci są pod­le­głe wła­dzy ro­dzi­ciel­skiej w domu czy ogól­nie do­ro­słych w szkole.

Od mo­mentu po­ja­wie­nia się chęci pod­po­rząd­ko­wa­nia so­bie dru­giej osoby i otrzy­my­wa­nia z tego ty­tułu oso­bi­stych ko­rzy­ści (ma­te­rial­nych czy in­te­lek­tu­al­nych, chwały) mamy do czy­nie­nia z nad­uży­ciem wła­dzy. Nie jest to jed­nak po­wód do od­rzu­ce­nia z góry sa­mej idei wła­dzy. Le­karz, ro­dzic, or­ga­ni­za­tor, przy­wódca, po­li­tyk, na­uczy­ciel roz­ta­czają wła­dzę w spo­sób kon­struk­tywny, o ile nie mylą funk­cji z toż­sa­mo­ścią i nie za­czy­nają czer­pać ko­rzy­ści ze swo­jej po­zy­cji, aby na­rzu­cić in­nym prawa, które sa­mo­zwań­czo usta­no­wili.

Ko­mu­ni­ka­cja bez prze­mocy nie może być oczy­wi­ście w ża­den spo­sób ko­ja­rzona z ja­ką­kol­wiek walką jed­nych prze­ciwko dru­gim. Może być za to, a na­wet po­winna być ko­ja­rzona z walką jed­nych o dru­gich.

Isa­belle

Isa­belle pra­cuje jako pe­da­gog z mło­dymi ludźmi znaj­du­ją­cymi się w trud­nej sy­tu­acji ży­cio­wej. Więk­szość jej pod­opiecz­nych ma już za sobą pierw­sze za­targi z pra­wem. Zdra­dziła mi pew­nego razu, co po­wie­działa mło­demu chło­pa­kowi w kry­zy­sie: „K., je­stem strasz­nie zła, kiedy wi­dzę cię w ta­kim sta­nie! Nie je­stem zła na cie­bie, tylko na sy­tu­ację, w któ­rej je­steś”. Te słowa po­zwo­liły jej zro­zu­mieć, jak bar­dzo chciała, aby K. prze­stał w sie­bie wąt­pić, oraz po­ka­zały jej, że jest pe­da­go­giem nie tylko nie­obo­jęt­nym, ale i go­to­wym do po­świę­ceń*, że na­prawdę mocno wie­rzy w K. Był to mo­ment, w któ­rym K. praw­dzi­wie za­ufał Isa­belle.

Jest to we­dług mnie bar­dzo trafna ilu­stra­cja ko­mu­ni­ka­cji bez prze­mocy w sy­tu­acji, w któ­rej jedna z osób znaj­duje się w po­zy­cji wła­dzy. To przy­kład ko­mu­ni­ka­cji praw­dzi­wej, ży­wej, pod­czas któ­rej zde­cy­do­wa­nie bro­nimy swo­jego sta­no­wi­ska.

Nie­stety na je­den do­bry przy­kład przy­pada zwy­kle kilka mniej opty­mi­stycz­nych:

„Je­stem pro­fe­so­rem, więc mam ra­cję”.

„Je­stem sze­fem, więc mam ra­cję”.

„Je­stem sil­niej­szy, więc mam ra­cję”.

„Jest nas wię­cej, więc mamy ra­cję”.

„Je­stem star­szy, więc mam ra­cję”.

Do każ­dego z tych zdań mo­gli­by­śmy jesz­cze do­pi­sać: „I je­stem na cie­bie okrop­nie zły, bo nie chcesz się ze mną zgo­dzić!”.

Ćwiczenie 3: Zastanów się nad władzą, którą posiadasz

Nad kim masz tę wła­dzę?

Nad ro­dziną?Nad przy­ja­ciółmi?Nad współ­pra­cow­ni­kami?

Czy ro­bisz to w spo­sób po­zy­tywny? Za­daj so­bie kilka py­tań, aby to spraw­dzić: Czy czę­sto zda­rza ci się pod­no­sić głos? Na­rzu­cać coś ko­muś tylko dla­tego, że tak ci pa­suje? Nie brać pod uwagę in­nych? Sto­so­wać szan­taż albo szan­taż emo­cjo­nalny? Wy­da­wać po­chopne sądy? Po­dej­mo­wać de­cy­zje sa­mo­dziel­nie, aby sprawy po­szły szyb­ciej do przodu, pod­czas gdy nie ma ku temu re­al­nej po­trzeby? Umniej­szać czy­jąś war­tość? Uci­szać ko­goś, bo je­steś zmę­czony? Wy­ko­rzy­stać prze­wagę si­łową wo­bec słab­szego, aby go po­ła­sko­tać albo dać bu­ziaka, nie wspo­mi­na­jąc o klap­sach i kuk­sań­cach?

Kon­kretne przy­kłady

Za­pra­szam cię te­raz do ko­lej­nej oso­bi­stej re­flek­sji.

Moim ce­lem nie jest kry­tyka czy ob­wi­nia­nie ani szefa mar­twią­cego się o wy­niki fi­nan­sowe, ani za­pra­co­wa­nego pro­fe­sora, ani wy­koń­czo­nej matki. Po­wiem wię­cej, tylko ja­kiś po­krę­cony klon Buddy od­po­wie­działby prze­cząco na wszyst­kie po­wyż­sze py­ta­nia. Je­żeli pra­gniesz prak­ty­ko­wać ko­mu­ni­ka­cję bez prze­mocy, warto na­uczyć się do­strze­gać, w jaki spo­sób prze­moc wkrada się do na­szych słów i czy­nów w mo­men­cie, w któ­rym znaj­du­jesz się w po­zy­cji wła­dzy. Je­żeli chcesz zmo­dy­fi­ko­wać swoje re­la­cje z in­nymi, ko­niecz­nie za­cznij od szcze­rej ana­lizy wła­snych za­cho­wań i tego, nad czym warto po­pra­co­wać. Mam też dla cie­bie do­brą wia­do­mość: choć nie mo­żesz zmie­nić in­nych, na­wet gdy­byś bar­dzo tego pra­gnął, mo­żesz roz­wi­jać się sam i w ten spo­sób mieć z in­nymi ta­kie re­la­cje, ja­kich pra­gniesz.

Ćwiczenie 4: Od zdenerwowania do konfliktu

Na­pisz, pro­szę, imiona wszyst­kich osób, które cię mniej lub bar­dziej de­ner­wują. Wy­bierz przy­kłady z ży­cia pry­wat­nego, za­wo­do­wego, to­wa­rzy­skiego, spo­łecz­nego i za­znacz od­po­wied­nie pole, okre­śla­jąc, czy w da­nej sy­tu­acji osoby te de­ner­wują cię tro­chę, śred­nio, bar­dzo czy ogrom­nie.

Imię

Tro­chę

Śred­nio

Bar­dzo

Ogrom­nie

Spójrz po­now­nie na imiona tych osób i za­sta­nów się, czy je­steś z nimi w kon­flik­cie z po­wodu róż­nicy zdań, kon­fliktu in­te­re­sów czy wła­dzy?

Imię

Róż­nica zdań

Kon­flikt in­te­re­sów

Wła­dza

Wy­ko­rzy­staj tę samą ta­belkę, ale tym ra­zem wy­peł­nij ją z per­spek­tywy osób, z któ­rymi je­steś w kon­flik­cie. Co czują, wi­dząc twoje zde­ner­wo­wa­nie albo dużą złość? Co by na­pi­sali w ta­kiej sa­mej ta­belce na twój te­mat?

Imię

Do­świad­czane uczu­cia

Czy w ich oce­nie nie kryje się przy­pad­kiem ja­kaś cząstka prawdy? Je­żeli tak, to jaka i dla­czego?

Imię

Uza­sad­nione uczu­cie

Po­wód

Podsumowanie

Każdy czło­wiek dąży do by­cia zro­zu­mia­nym i wy­słu­cha­nym oraz do po­zo­sta­wa­nia w kon­tak­cie z dru­gim czło­wie­kiem…

Kon­flikty ro­dzą się zwy­kle z po­wodu nie­zro­zu­mie­nia, a nie złej woli roz­mów­ców.

Każdy czło­wiek ma pełne prawo do swo­ich opi­nii, za­in­te­re­so­wań i pra­gnień, które cza­sem ście­rają się z opi­niami, za­in­te­re­so­wa­niami i pra­gnie­niami in­nych lu­dzi.

[1] Au­torka od­wo­łuje się do kon­struk­cji fran­cu­skiego cza­sow­nika co­nva­in­cre, który składa się z con (pol. „głu­pek”) i va­in­cre (pol. „po­ko­nać”), ob­ra­zu­jąc w ten spo­sób bez­sen­sow­ność bez­re­flek­syj­nego prze­ko­ny­wa­nia in­nych do wła­snych ra­cji (przyp. tłum.).

[2] Zob. moją książkę: M.-J. Tro­uchaud, Vo­tre en­fant, vo­tre ado­le­scent, les vio­len­ces et l’école [Twoje dziecko, twój na­sto­la­tek, prze­moc i szkoła], e-book Kin­dle, Ama­zon, 2013.

[3] Zob. moją książkę: M.-J. Tro­uchaud, 50 exer­ci­ces de psy­cho­généa­lo­gie [50 ćwi­czeń z psy­cho­ge­ne­alo­gii], Ey­rol­les, Pa­ris 2013.

[4] Rolę emo­cji w co­dzien­nym ży­ciu opi­sa­łam szcze­gó­łowo w mo­jej pierw­szej książce: M.-J. Tro­uchaud, Et l’émo­tion se fait chair. Com­pren­dre la face ca­chée de nos ac­tes [I emo­cja cia­łem się stała. Jak zro­zu­mieć ukryte aspekty na­szych dzia­łań], Le Cy­gne, Pa­ris 2009.

[5] Pod­kre­ślam dla pew­no­ści, że ten przy­kład zo­stał wy­my­ślony na po­trzeby ni­niej­szej książki, a wszel­kie po­do­bień­stwo do zda­rzeń i osób jest przy­pad­kowe.

[6] Na­pi­sa­łam ten przy­kład do­bre kilka lat temu, kiedy książka miała swoje pierw­sze wy­da­nie. W dzi­siej­szych cza­sach na­sze po­strze­ga­nie ilo­ści czasu spę­dza­nego pod prysz­ni­cem dia­me­tral­nie się zmie­niło.

[7] Zob. M. Your­ce­nar, Pa­mięt­niki Ha­driana, tłum. H. Szu­mań­ska-Gros­sowa, Państ­wo­wy In­sty­tut Wy­daw­ni­czy, War­szawa 1961 (przyp. tłum.).

[8] Za­wdzię­czam to wy­ra­że­nie Ca­the­rine Gi­rard, która za­ło­żyła cen­trum edu­ka­cyjno-szko­le­niowe GÉODE, była moją men­torką i za­ufała mi na tyle, że mo­głam prze­jąć kie­ro­wa­nie cen­trum i kon­ty­nu­ować jej dzieło.

Roz­dział 2

Rola emocji w komunikacji

Do czego służą emocje?

Spontaniczny przypływ emocji

Rozpoznawanie emocji

Emocje zaadaptowane

Emocje niezaadaptowane

Naturalny brak przemocy

Kluczowe doświadczenia

Komunikacja w ważnych, liczących się relacjach

Podsumowanie

Roz­dział 3

Dialog głuchych

Monologi*

Monolog wspomnieniowy

Monolog z argumentacją*

Monolog emocjonalny z zawłaszczeniem w tle

Osądy wartościujące i interpretacje

Oceniaj akt, nie aktora

Wystrzegaj się własnych interpretacji

Generalizacje i nietrafione rozwiązania

Podsumowanie

Część 2

TWORZENIE WARUNKÓW DO ROZWOJU WARTOŚCIOWYCH RELACJI

Ko­mu­ni­ka­cja bez prze­mocy wy­maga szcze­rego otwar­cia umy­słu i szcze­rej in­ten­cji zro­zu­mie­nia dru­giej strony. Dla­tego za­nim sami za­czniemy nada­wać swój ko­mu­ni­kat, ko­niecz­nie wy­słu­chajmy uważ­nie dru­giego czło­wieka. Słu­cha­nie tak, aby sły­szeć, to praw­dziwa sztuka, wy­ma­ga­jąca okre­ślo­nych umie­jęt­no­ści, kom­pe­ten­cji i tech­niki.

Prak­tyka słu­cha­nia za­kłada rów­nież na­szą obec­ność – by­cie tu i te­raz, cał­ko­wite, by­cie ca­łym sobą… A jak tu być otwar­tym na słu­cha­nie, je­żeli mamy wąt­pli­wo­ści co do szcze­ro­ści roz­mówcy, je­żeli nie ufamy mu cał­ko­wi­cie?

Roz­dział 4

Warunki słuchania

Bycie obecnym

Bądź obecny dla siebie samego

Bądź obecny dla innych

Podczas konfliktu

Ćwiczenie aktywnego słuchania

Nauka słuchania

Techniki aktywnego słuchania

Podsumowanie

Roz­dział 5

Elementy relacji z innymi

Elementy niezbędne

Zaufanie

Bezwarunkowo pozytywne nastawienie

Empatia

Zrozumienie uczuć

Zrozumienie intencji

Podsumowanie

Roz­dział 6

Elementy relacji z samym sobą

Nazywanie emocji

Precyzja

Porządkowanie myśli

Rozpoznawanie swoich potrzeb i pragnień

Potrzeby fizjologiczne

Potrzeby związane z indywidualnym układem odniesienia

Potrzeby emocjonalne

Potrzeby sytuacyjne

Bycie w relacji

Asertywność*

Pewność siebie

Moc

Podsumowanie

Część 3

TECHNIKI KOMUNIKACJI BEZ PRZEMOCY

Od­dajmy sza­cu­nek tym, któ­rym się on na­leży! To Ame­ry­ka­nin Mar­shall B. Ro­sen­berg stwo­rzył kon­cep­cję i ter­mi­no­lo­gię „po­ro­zu­mie­nia bez prze­mocy”, in­spi­ru­jąc się głów­nie swoją pracą z gru­pami obrony prawa cy­wil­nego w la­tach 60. XX wieku. Mniej wię­cej w tym sa­mym cza­sie po­ja­wiły się po­ję­cia stra­te­gii wy­grany–wy­grany oraz in­nych stra­te­gii roz­wią­zy­wa­nia kon­flik­tów w po­zy­tywny spo­sób. Wszyst­kie te po­my­sły zro­dziły się z in­spi­ra­cji do­rob­kiem Carla Ro­gersa i ba­da­czy ze szkoły Palo Alto. Te z ko­lei na­wią­zy­wały do pracy po­li­ty­ków dą­żą­cych do braku prze­mocy, ta­kich jak Gan­dhi, Mar­tin Lu­ther King czy Nel­son Man­dela w dru­giej po­ło­wie XX wieku. Były rów­nież pro­pa­go­wane przez fi­lo­zo­fów i to­wa­rzy­szyły roz­wo­jowi psy­cho­lo­gii.

Za chwilę po­znamy wspo­mniane me­tody. Za­leż­nie od oko­licz­no­ści i na­szej wraż­li­wo­ści stwo­rzymy na ich pod­sta­wie nasz wła­sny spo­sób ko­mu­ni­ka­cji bez prze­mocy. Za­sady po­zo­stają bar­dzo po­dobne. Weź, pro­szę, pod uwagę, że w tej czę­ści po­znasz kon­kretne na­rzę­dzia. Samo na­rzę­dzie zaś jest po­mocne tylko wtedy, gdy mamy do wy­ko­na­nia ja­kieś kon­kretne za­da­nie – nie no­simy ze sobą młotka na spa­cer, bie­rzemy go wtedy, gdy mamy do wbi­cia ja­kiś gwóźdź!

Naj­waż­niej­sze ele­menty to po­stawa po­zba­wiona prze­mocy, chęć skon­cen­tro­wa­nia się na war­to­ścio­wych re­la­cjach i szcze­rość.

Roz­dział 7

Metody

Marshall B. Rosenberg: porozumienie bez przemocy

Podejście indywidualne

Podejście empatyczne

Strategia wygrany–wygrany

Synergia i wymiana

Doświadczenie Henriego Laborita

Metoda DESC

D jak dokładny opis faktów

E jak ekspresja uczuć względem faktów

S jak solucja, czyli wskazanie rozwiązania

C jak cudowne konsekwencje

Podsumowanie

Roz­dział 8

Praktyczne zastosowania

Otrzymywanie

Życie zawodowe

Życie w związku

Edukacja

Mówienie „nie”

Życie zawodowe

Życie w związku

Edukacja

Wyrażanie lub przyjmowanie złości

Konstruktywne uczucie

Ukryte przyczyny

Życie zawodowe

Życie w związku

Edukacja

Podsumowanie

Roz­dział 9

Ograniczenia

Relacja „bez relacji”

Pod wpływem

Wpływ indoktrynacji

Wpływ uzależnienia

Kiedy użycie siły jest nieuniknione

Realne zagrożenie i siła ochronna

Siła represyjna do unikania

Edukacja pozbawiona przemocy

Podsumowanie

Słowniczek pojęć

Po­niż­sze de­fi­ni­cje pod­kre­ślają, w jaki spo­sób uży­wam po­szcze­gól­nych słów w okre­ślo­nym kon­tek­ście.

Agre­sja

Uży­wam ter­minu „agre­sja” w tym sa­mym zna­cze­niu co Henri La­bo­rit. To re­ak­cja obronna ma­jąca na celu unik­nię­cie za­ha­mo­wa­nia dzia­ła­nia. Zob. prze­moc/agre­sja.

Ar­gu­men­ta­cja

Sku­teczna ar­gu­men­ta­cja opiera się na kon­kret­nych fak­tach. Enun­cjuje, czyli okre­śla i wy­raża, do­star­cza ele­men­tów wie­dzy, te­ma­tów do re­flek­sji, nie wy­wie­ra­jąc jed­no­cze­śnie pre­sji na roz­mówcy. Sto­su­jąc ar­gu­men­ta­cję, czło­wiek może grać na emo­cjach in­nych lu­dzi, wy­ko­rzy­sty­wać hu­mor albo efekt za­sko­cze­nia, ale ni­gdy nie stara się zmu­sić dru­giej strony do przy­ję­cia swo­jego punktu wi­dze­nia.

Aser­tyw­ność

Aser­tyw­ność to sztuka obrony wła­snego zda­nia w spo­sób po­zba­wiony agre­sji. Po­stawę aser­tywną ce­chują siła, wiara w sie­bie, spo­kój i otwar­tość. Sto­so­wa­nie za­mien­nie ter­minu „afir­ma­cja sie­bie” wy­daje mi się nie­wy­star­cza­jące, po­nie­waż nie wy­brzmiewa tu do­sta­tecz­nie chęć two­rze­nia war­to­ścio­wej re­la­cji, którą za­wiera w so­bie aser­tyw­ność. Od­daje ją za to do­brze wy­ra­że­nie „spo­kojna siła”.

Au­to­ry­tet

Słowa „au­to­ry­tet” uży­wam w celu okre­śle­nia pew­nego stylu re­la­cji po­mię­dzy ludźmi (po­sia­da­nie na­tu­ral­nego au­to­ry­tetu, by­cie au­to­ry­te­tem). W tym sen­sie au­to­ry­tet ro­zu­miany jest jako ro­dzaj wpływu (po­zy­tyw­nego albo ne­ga­tyw­nego), nie jako wła­dza.

Dia­log/mo­no­log

Dia­log po­zwala na roz­mowę, pod­czas któ­rej każdy wy­raża swoje zda­nie, aby po­pchnąć sprawy do przodu. Mó­wimy np. o dia­logu spo­łecz­nym. W mo­no­logu z ko­lei mówi tylko jedna osoba… i nie­je­den za­daje so­bie pew­nie py­ta­nie – do kogo.

Ego­cen­tryzm

Skłon­ność do spro­wa­dza­nia wszyst­kiego do sie­bie, trak­to­wa­nia sie­bie jako cen­trum wszech­świata.

Ele­ment zna­czący i ele­ment zna­czony

Fer­di­nand de Saus­sure wy­ja­śnia róż­nicę po­mię­dzy sło­wem ta­kim, ja­kim je sły­szymy, ja­kim je wy­ma­wiamy (ele­ment zna­czący), a tym, jak je ro­zu­miemy, i zna­cze­niem, ja­kie mu na­da­jemy (ele­ment zna­czony). Każdy ele­ment zna­czony jest inny, nie ma dwóch ta­kich sa­mych.

Emo­cja/afekt/uczu­cie

Uży­wam tych trzech ter­mi­nów w bar­dzo kon­kret­nym zna­cze­niu. Emo­cja jest ade­kwatną od­po­wie­dzią na za­ist­niałą sy­tu­ację. Wszyst­kie emo­cje są ważne i warte prze­ży­wa­nia. Nie ma złych emo­cji. Afekt to od­po­wiedź nie­ade­kwatna do zda­rze­nia, po­nie­waż do­szło wcze­śniej do zra­nie­nia emo­cji. Uczu­cie to uświa­do­mie­nie so­bie tego, co po­ja­wiło się w na­szej gło­wie pod po­sta­cią emo­cji albo afektu.

Em­pa­tia

Em­pa­tia to umie­jęt­ność zro­zu­mie­nia spo­sobu my­śle­nia i od­czu­wa­nia dru­giej osoby, do­strze­że­nia jej świata we­wnętrz­nego z jej in­dy­wi­du­al­nego punktu wi­dze­nia.

Ha­mo­wa­nie

Ha­mo­wa­nie (in­hi­bi­cja) to pro­ces psy­chiczny, który po­zo­staje w opo­zy­cji do in­nego pro­cesu, prze­ży­wa­nego jako po­trzeba. Henri La­bo­rit udo­wod­nił, że ha­mo­wa­nie po­wo­duje u szczu­rów dra­ma­tyczne skutki zdro­wotne.

Kon­flikt

Kon­flikt ro­dzi się w mo­men­cie gwał­tow­nego star­cia sprzecz­nych ze sobą in­te­re­sów albo róż­nicy zdań. Sprawy kom­pli­kują się jesz­cze bar­dziej, gdy każda ze stron chce na­rzu­cić swój punkt wi­dze­nia in­nym i dąży do pod­po­rząd­ko­wa­nia ich so­bie.

Mo­no­log

Zob. dia­log.

Ocena

Ocena dąży do zmie­rze­nia bądź skla­sy­fi­ko­wa­nia da­nych, któ­rych nie da się do­kład­nie zmie­rzyć ani skla­sy­fi­ko­wać.

Opi­nia

In­dy­wi­du­alne wy­obra­że­nie na te­mat ja­kie­goś kon­ceptu lub sy­tu­acji.

Po­czu­cie winy

Ob­wi­nia­nie dru­giej osoby ozna­cza oskar­ża­nie jej o po­peł­nie­nie błędu, któ­rego w rze­czy­wi­sto­ści nie po­peł­niła. Jej czyny mo­gły do­pro­wa­dzić do przy­krych kon­se­kwen­cji, ale same in­ten­cje nie były z góry złe. Kon­se­kwen­cje da­nego czynu nie są za­tem spo­wo­do­wane winą, lecz dzia­ła­niem, które do nich do­pro­wa­dziło.

Po­stawa

Po­stawa to „uło­że­nie” ciała i umy­słu prze­ka­zu­jące w spo­sób nie­wer­balny in­for­ma­cje do­ty­czące szcze­ro­ści da­nej osoby.

Po­świę­ce­nie

Po­świę­ce­nie za­kłada bez­po­śred­nie za­an­ga­żo­wa­nie, które nie­sie ze sobą in­dy­wi­du­alne kon­se­kwen­cje. Ob­ra­zuje to traf­nie hi­sto­ria o ku­rze, świni i ja­jecz­nicy na boczku. Kura była za­an­ga­żo­wana… świ­nia się po­świę­ciła!

Po­trzeba

Po­trzeba od­po­wiada ko­niecz­no­ści, która po­zwala prze­dłu­żyć ży­cie w sen­sie fi­zjo­lo­gicz­nym, psy­chicz­nym i emo­cjo­nal­nym. Kiedy po­trzeba nie jest za­spo­ko­jona, od­czu­wamy pustkę, dys­kom­fort i nie­do­sta­tek, któ­rym to­wa­rzy­szy prag­nie­nie szyb­kiego po­zby­cia się tych od­czuć. Za­spo­ko­jona po­trzeba wy­wo­łuje w nas z ko­lei do­bre sa­mo­po­czu­cie, przy­jem­ność i ra­dość oraz pra­gnie­nie, aby te od­czu­cia trwały jak naj­dłu­żej.

Pra­gnie­nie

Tego ter­minu uży­wam w po­tocz­nym zna­cze­niu, nie psy­cho­ana­li­tycz­nym.

Prze­ko­na­nie/prze­ko­ny­wać

Uwa­żam, że po­sia­da­nie prze­ko­nań po­zwala wy­ro­bić so­bie pewną po­stawę psy­chiczną, ro­dzaj fun­da­mentu, na któ­rym opie­ramy się w ko­lej­nych la­tach ży­cia. To z ko­lei może spra­wić, że sta­jemy się bar­dziej prze­ko­nu­jący. Chęć prze­ko­ny­wa­nia do swo­ich ra­cji pro­wa­dzi do prze­mocy w sto­sunku do prze­ko­nań in­nych osób… co z nas sa­mych czyni tro­chę prze­ko­nu­ją­cych oszu­stów (pi­szę o tych oszu­stach z przy­mru­że­niem oka…).

Prze­moc/agre­sja

Agre­sja jest dla mnie po­stawą od­wo­ław­czą i obronną. Szuka kon­taktu, pyta: „Czy ty mnie w końcu zro­zu­miesz?”. Prze­moc z ko­lei szuka spo­so­bów na znisz­cze­nie więzi; je­żeli ktoś jest nie­zdolny do ist­nie­nia i two­rze­nia, dąży do de­struk­cji.

Re­la­cja

Re­la­cja po­winna być tym, co łą­czy, a nie tym, co więzi, przy­wią­zuje i uza­leż­nia…

Stres

Od­po­wiedź or­ga­ni­zmu na pre­sję i prze­ciw­no­ści losu. Nie­znaczny stres może mo­ty­wo­wać do dzia­ła­nia, ale ten dłu­go­trwały, na­gro­ma­dzony i bez moż­li­wo­ści uj­ścia może trwale od­bić się na zdro­wiu.

Twier­dze­nie

Twier­dze­nie to idea wy­ra­żona jako prawda.

Uczu­cie

Zob. emo­cja.

Wiara

Dla mnie wiara to przy­wią­za­nie do pew­nej idei bądź punktu wi­dze­nia bez bra­nia pod uwagę żad­nej in­nej ewen­tu­al­no­ści czy też ist­nie­nia in­nej moż­li­wej prawdy.

Wła­dza

Uży­wam ter­minu „wła­dza” do okre­śle­nia sto­sun­ków pa­nu­ją­cych mię­dzy ludźmi w sy­tu­acji, w któ­rej jedna osoba ma moż­li­wo­ści, aby otrzy­my­wać, a druga jest zmu­szona się temu pod­po­rząd­ko­wać. Naj­sil­niej­szy roz­ta­cza wła­dzę nad naj­słab­szym (cza­sami zda­rza się nad­uży­cie wła­dzy, ale nie jest to re­guła; naj­sil­niej­szy może też prze­cież po­móc naj­słab­szemu, może go chro­nić itd.).

Wpływ

Wpływ nie wiąże się z wła­dzą wy­ni­ka­jącą z obo­wiązku, lecz z wła­dzą fak­tyczną. Bę­dąc pod wpły­wem ko­goś, cze­goś albo ja­kiejś sy­tu­acji, po­dej­mu­jemy kon­kretne dzia­ła­nia.

Wy­obra­że­nie

Wy­obra­że­nie, które two­rzymy na pod­sta­wie jed­nego słowa, jest in­dy­wi­du­alne. Im kon­cept przy­wo­łany przez dane słowo trud­niej­szy do uchwy­ce­nia, tym bar­dziej róż­no­rodne wy­obra­że­nie. Słowo „mi­moza” zro­dzi­łoby za­pewne mniej róż­no­rod­nych wy­obra­żeń niż słowo „przy­jaźń”.

Za­leż­ność

Za­leż­ność to nad­mierna po­trzeba ogra­ni­cza­jąca wol­ność dru­giej osoby. Aby otrzy­mać to, czego pra­gniemy, je­ste­śmy go­towi do­sto­so­wać się i pod­dać, nie­za­leż­nie od na­tury za­leż­no­ści: mam na my­śli wszel­kie uza­leż­nie­nia, ale rów­nież po­trzebę bez­pie­czeń­stwa, obec­no­ści, mi­ło­ści itd.

Za­ło­że­nie

Myśl słu­żąca uprosz­cze­niu, która ogra­ni­cza pole moż­li­wo­ści do tego, co od­gór­nie za­kłada.

Za­sad­ność/pra­wo­rząd­ność

Na­leży roz­róż­nić te dwa po­ję­cia. Pra­wo­rząd­ność okre­śla się za po­mocą pew­nego kodu, li­tery prawa. Za­sad­ność jest de­fi­nio­wana przez kon­tekst, kon­kretny przy­pa­dek. Nie­rzadko zda­rza się, że za­sad­ność lek­ce­waży pra­wo­rząd­ność…

Zro­zu­mie­nie

Zro­zu­mie­nie za­kłada sku­pie­nie uwagi, kon­cen­tra­cję na sy­tu­acji albo na oso­bie oraz mą­drość, aby zro­zu­mieć to, co w pierw­szej chwili może wy­da­wać się nie­zro­zu­miałe.

Bibliografia

Abric J.-C., Psy­cho­lo­gie de la com­mu­ni­ca­tion. Théo­ries et métho­des, Du­nod, Pa­ris 2019.

Bel­len­ger L., La Con­fiance en soi, ESF, Thi­ron 2012.

Cha­lvin D., Les No­uve­aux Outils de l’ana­lyse trans­ac­tion­nelle, ESF, Thi­ron 2011.

Cha­lvin M.J., Préve­nir vio­len­ces et con­flits à l’école, Na­than péda­go­gie, Pa­ris 1998.

Col­li­gnon G., Com­ment leur dire… La Pro­cess Com­mu­ni­ca­tion, In­te­rÉdi­tions, Pa­ris 2019.

Cy­rul­nik B., Des âmes et des sa­isons, Od­ile Ja­cob, Pa­ris 2021.

D’An­sem­bo­urg T., Ces­sez d’être gen­til, soyez vrai !, Édi­tions de l’homme, Pa­ris 2014.

Fil­lio­zat I., L’In­tel­li­gence du cœur, Ma­ra­bout, Pa­ris 2013.

Fil­lio­zat I., W sercu emo­cji dziecka. Jak na­uczyć się ro­zu­mieć uczu­cia dziecka – jego ra­do­ści i smutki, obawy i nie­po­koje. Jak re­ago­wać na lęk, przy­gnę­bie­nie i pa­nikę, tłum. R. Za­jącz­kow­ski, Wy­daw­nic­two Esprit, Kra­ków 2009.

Fra­din J., L’In­tel­li­gence du stress, Ey­rol­les, Pa­ris 2009.

Gu­eguen C., Heu­reux d’ap­pren­dre à l’école, Les Arènes, Pa­ris 2018.

Gu­eguen C., Let­tre à un jeune pa­rent, Les Arènes, Pa­ris 2020.

La­bo­rit H., Éloge de la fu­ite, Laf­font, Pa­ris 1976.

Mau­rel O., Oui, la na­ture hu­ma­ine est bonne! Com­ment la vio­lence édu­ca­tive or­di­na­ire la per­ver­tit de­puis des mil­léna­ires, Laf­font, Pa­ris 2009.

Me­irieu Ph., Le Pla­isir d’ap­pren­dre, Au­tre­ment, Pa­ris 2014.

Mi­dal F., Les 5 Por­tes, Flam­ma­rion, Pa­ris 2022.

Muc­chielli R., L’En­tre­tien de face à face dans la re­la­tion d’aide, ESF, Thi­ron 2013.

Pe­tit­col­lin Ch., Échap­per aux ma­ni­pu­la­teurs, Guy Tréda­niel Édi­teur, Pa­ris 2007.

Ro­gers C., O sta­wa­niu się osobą: po­glądy te­ra­peuty na psy­cho­te­ra­pię, tłum. M. Kar­piń­ski, Re­bis, Po­znań 2002.

Ro­sen­berg M.B., Les mots sont des fe­nêtres (ou bien ce sont des murs). In­i­tia­tion à la com­mu­ni­ca­tion no­nvio­lente, La Déco­uverte, Pa­ris 2002.

Ro­sen­berg M.B., Po­ro­zu­mie­nie bez prze­mocy: o ję­zyku ży­cia, tłum. M. Mar­kocka-Pe­pol, M. Kło­bu­kow­ski, Czarna Owca, War­szawa 2016.

Sun­der­land M., Mą­drzy ro­dzice, tłum. A. Wy­szo­grodzka-Gaik, Świat Książki, War­szawa 2008.

Tis­se­ron S., L’Em­pa­thie au cœur du jeu so­cial, Al­bin Mi­chel, Pa­ris 2010.

Tro­uchaud M.-J., 50 exer­ci­ces de psy­cho­généa­lo­gie, Ey­rol­les, Pa­ris 2013.

Tro­uchaud M.-J., Ap­pre­nez-leur la li­berté, First, Pa­ris 2022.

Tro­uchaud M.-J., Et l’émo­tion se fait chair. Com­pren­dre la face ca­chée de nos ac­tes, Le Cy­gne, Pa­ris 2009.

Tro­uchaud M.-J., La Vio­lence à l’école, Ey­rol­les, Pa­ris 2016.

Tro­uchaud M.-J., Vo­tre en­fant, vo­tre ado­le­scent, les vio­len­ces et l’école, e-book Kin­dle, Ama­zon, 2013.

Kon­takt z au­torką:

www.ma­rie-je­anne-tro­uchaud.fr

Jak się dogadać. Komunikacja bez przemocy

Marie-Jeanne Trouchaud

Tłumaczenie: Marta Szostek-Radomska

Original French title: La communication sans violence © 2015, 2022 Éditions Eyrolles, Paris © for the Polish edition: Wydawnictwo RM, 2023 All rights reserved.

Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected] www.rm.com.pl

Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.

Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.

Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.

ISBN 978-83-8151-751-5 ISBN 978-83-89622-96-9 (ePub) ISBN 978-83-89622-97-6 (mobi)

Redaktor prowadząca: Zofia WydraRedakcja: Iwona KresakKorekta: Marta TomaszewskaProjekt graficzny okładki: Agata MuszalskaLayout: na podstawie projektu Magdy BetlejEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikcja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec