Jak wychować człowieka. Poradnik dla kotów - Capponi Barbara - ebook

Jak wychować człowieka. Poradnik dla kotów ebook

Capponi Barbara

4,2

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Wybierają nas, oswajają i… tresują. Więc dlaczego to my nazywamy je naszymi pupilami, a nie na odwrót?

Choć ludzi na Ziemi jest bardzo dużo, my, koty, też mamy tutaj coś do powiedzenia. Dzięki tej książce poznasz najskuteczniejsze techniki udomowienia swojego człowieka. Spanie w jego łóżku, zajmowanie jego fotela, zmuszanie go do wielogodzinnego siedzenia w niewygodnej pozycji, wyłudzanie przekąsek czy budzenie w środku nocy… Te wszystkie niepozorne zwyczaje mają jeden cel: całkowite przejęcie władzy i zapewnienie sobie wygód do końca swych kocich dni!

Oto wyjątkowe spojrzenie na relacje kotów z ich podwładnymi – ludźmi!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 62

Oceny
4,2 (23 oceny)
12
5
5
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Rrenuferr1208

Nie oderwiesz się od lektury

[Ta ocena została usunięta]
00
Revierka21

Nie oderwiesz się od lektury

Lekka książka w sam raz na zabicie czasu.
00
Bigos_76

Nie oderwiesz się od lektury

jakie to wszystko prawdziwe 😀 serdecznie polecam! koty górą! 😻
00
czesiu_0319

Dobrze spędzony czas

przyjemna do czytania
00
lukaszsk19885

Nie oderwiesz się od lektury

😻
00

Popularność




Słowo wstępne

Daria Bignardi

Koty zaczęły mnie oswa­jać, kiedy mia­łam pięć lat. Pierw­szy z nich nazy­wał się Micione (wł. Kocur). Z moją sio­strą, która zna­la­zła go pod samo­cho­dem zapar­ko­wa­nym przed naszym domem w Fer­ra­rze pew­nego mroź­nego i mgli­stego dwu­dzie­stego pierw­szego stycz­nia – który to dzień od tam­tej pory świę­tu­jemy jako jego uro­dziny, choć wete­ry­narz uświa­do­mił nam, że zwie­rzak miał już wtedy cztery albo pięć mie­sięcy – powta­rzamy sobie, że Micione był nie­zwy­kle inte­li­gentny, tak bar­dzo, że sam otwie­rał sobie puszki. Miesz­kał z nami przez dwa­dzie­ścia pięć lat. Kiedy pła­ka­łam, a zda­rzało się to czę­sto, bo byłam płaksą, Micione przy­cho­dził mnie pocie­szać i zli­zy­wał mi łzy. Był kotem nor­we­skim, o kró­lew­skiej posta­wie i dłu­giej sier­ści, a ja zawsze uwa­ża­łam go za star­szego brata; dużo o nim opo­wia­da­łam w mojej pierw­szej książce Non vi lascerò orfani (Nie osie­rocę was). Kiedy Micione zmarł, ja od kilku lat byłam już poza rodzin­nym domem, a moja matka po jego odej­ściu zaadop­to­wała Alonza, kota o per­ło­wo­sza­rej sier­ści i wyłu­pia­stych oczach, który – według mnie i sio­stry – miesz­ka­jąc tylko z nią, naba­wił się cho­roby dwu­bie­gu­no­wej.

Teraz od czter­na­stu lat miesz­kam z Barac­kiem Obamą, z prę­go­wa­nym, zie­lo­no­okim kotem, dłu­gim i chu­dym, wyro­słym z zespo­łem Rebeki, bo od początku powta­rzam mu, że jest dobry i piękny, ale ni­gdy nie będzie tak inte­li­gentny jak mój brat Micione. Gdy to robię, Obama kła­dzie po sobie uszy ze wście­kłą miną, ale podej­rze­wam, że tylko dla­tego, bym miała satys­fak­cję.

Od kilku lat moja sio­stra, po dłu­gim cza­sie spę­dzo­nym z kotką Janis, mieszka z Koalą, tro­chę dzi­kim kocur­kiem, który pocho­dzi z Goro, mia­steczka poło­żo­nego w del­cie Padu. Jej star­sza córka Anna­lena miała Cas­się i Ame­lię, a teraz towa­rzy­szą jej Clo­dia i Lupin. Moja druga sio­strze­nica, Silvia, wycho­wała Fio­dora, rudego kocura, który znik­nął na dwa lata, po czym został w spo­sób spek­ta­ku­larny odna­le­ziony i na powrót spro­wa­dzony do domu. Wszyst­kie cztery oraz moja córka Emi­lia – która jest tro­chę zazdro­sna o Baracka Obamę – pro­wa­dzimy rodzinny czat, gdzie roz­ma­wiamy wyłącz­nie o naszych kotach. Wysy­łamy sobie zdję­cia poka­zu­jące, co one robią, co naszym zda­niem mówią, wspo­mi­namy te koty, któ­rych już z nami nie ma, a te obecne obga­du­jemy za ich ple­cami.

Już miesz­ka­jąc z Micione, domy­śla­łam się, że to koty są naszymi wła­ści­cie­lami, ale wyraź­nie i osta­tecz­nie to zro­zu­mia­łam po prze­czy­ta­niu książki Babas.

W Kodzie duszy James Hil­l­man pisze, że dusze nowo­rod­ków wybie­rają sobie rodzi­ców, któ­rzy ruj­nują im życie, ponie­waż jest to potrzebne, aby mogły stać się sobą. Tak samo ja, czy­ta­jąc Babas, zro­zu­mia­łam, że rów­nież nasze koty nas wybie­rają, a przede wszyst­kim oswa­jają.

Babas – z bły­sko­tli­wo­ścią godną istoty kociej – w tej książce, którą prze­pięk­nie zilu­stro­wał Andrea Ferolla, ujaw­nia, jakie sztuczki sto­sują koty, by nas zdo­być.

W jaki spo­sób Babas odkryła ich sekrety?

Sły­sza­łam, że Babas mieszka od wielu lat z dwoma kocu­rami o imio­nach Leopol­dino i Kapi­tan Fra­casse, ale zaczęła badać sekretny język kotów, kiedy towa­rzy­szył jej osob­nik imie­niem Pim­lico, a wcze­śniej jesz­cze prę­go­wany Bobo o okrą­głym pyszczku, który sypiał obok niej pod koł­drą z głową na poduszce. Według mnie kryje się jed­nak za tym coś wię­cej. Nikt nie zro­zu­mie dobrze kota, jeśli nie ma go tro­chę w sobie; są tacy, któ­rzy twier­dzą, że w rze­czy­wi­sto­ści Babas jest wła­śnie kotką o nie­bie­skich oczach i bia­łym umasz­cze­niu. Spo­tka­łam pewną osobę – nie mogę ujaw­nić jej toż­sa­mo­ści – która zapew­niała mnie, że Babas jest magicz­nym kra­sna­lem żyją­cym gdzieś w lasach Ligu­rii, a inna przy­się­gała, że to ośmio­let­nie dziecko.

Ofi­cjal­nie cho­dzi o medio­lań­ską artystkę miesz­ka­jącą w Rzy­mie, któ­rej praw­dziwe nazwi­sko to Bar­bara Cap­poni, ale według mnie ta toż­sa­mość jest tylko przy­krywką.

Prze­sta­łam się nad tym zasta­na­wiać, bo wiem, jak bar­dzo tajem­ni­cze i mil­czące są koty. Założę się, że ni­gdy nie poznamy prawdy.

Zado­wa­lam się tym, że spo­tkał mnie przy­wi­lej przed­pre­mie­ro­wej lek­tury tego wyjąt­ko­wego doku­mentu, który nie wie­dzieć jakim spo­so­bem unik­nął kociej cen­zury.

Z dedy­ka­cją dla Leopol­dina, Kapi­tana Fra­casse, Pim­lica, Boba, Diega, Luigina, Ponga, dla Ame­lii, Marty, Bici, Tigre, Popò, dla sta­rego Mao, Micione, dla małej Dor­rit, Apidy, Bal­letty, Nòccioli, Obamy

i dla wszyst­kich kotów, które zaszczy­ciły nas swoją przy­jaź­nią i uwagą.

Ze swo­jej strony tłu­maczka pra­gnie zade­dy­ko­wać tę zachwy­ca­jącą książkę pamięci nie­za­po­mnia­nej Lolity, kotki, która oswo­iła ją od pierw­szego wej­rze­nia i była jej naj­wier­niej­szą przy­ja­ciółką przez osiem­na­ście lat wspól­nego życia.

Wprowadzenie

Żyjemy na pla­ne­cie nawie­dzo­nej przez ludzi i zmie­nio­nej na ich obraz i podo­bień­stwo.

Prze­żyć w tych warun­kach to nie zabawa; świat wokół nas jest trudny.

Ale gdy gra staje się twarda, do walki stają twar­dziele. Ni­gdy nie było na ziemi ani tylu ludzi, ani tylko kotów.

Wydaje się oczy­wi­ste, że wiemy, jak postę­po­wać z tymi stwo­rze­niami, za któ­rych nie­wia­ry­godną zręcz­no­ścią stoi czę­sto nie­da­jąca się wytłu­ma­czyć głu­pota.

W rze­czy­wi­sto­ści istoty te są dosyć łatwe do tre­so­wa­nia. A jeśli spoj­rzeć na ludzi indy­wi­du­al­nie, nie­któ­rzy nie są znów tacy źli.

Zało­że­niem tego porad­nika jest dostar­cze­nie wam wska­zó­wek, w jaki spo­sób wybrać, oswoić i wycho­wać waszego czło­wieka.

1. Ludzie

1

LUDZIE

Ogólne uwagi na temat rodzaju ludzkiego

Ludzie należą do rodziny dużych małp. To nie ich wina.

Jak wiele naczel­nych, są isto­tami ruchli­wymi, hała­śli­wymi i obda­rzo­nymi chwyt­nymi łapami. W ich przy­padku tylne łapy są czę­ściowo w zaniku z powodu dwu­noż­nej pozy­cji, jaką upo­rczy­wie przyj­mują.

Są dużymi, pozba­wio­nymi ogo­nów zwie­rzę­tami, o podłuż­nej budo­wie, na ogół bar­dziej nie­zdar­nymi od innych małp; mają owło­sie­nie, bar­dziej roz­wi­nięte u samic, ale poza tym nie mają futra, z wyjąt­kiem kilku absur­dal­nych miejsc na ciele.

Ich twa­rze są pła­skie, ale nie brzyd­kie, a jedyną cechą, jaka z grub­sza przy­po­mina kota, są umiesz­czone z przodu oczy; mają pra­wie zupeł­nie zbędne duże nosy i nie­ru­chome uszy. Samce mają wibrysy, ale zdaje się, że nie wie­dzą, jak z nich korzy­stać.

Naj­le­piej tech­nicz­nie udaną czę­ścią ich ciała są przed­nie łapy, czyli ręce. Mają one dłu­gie palce zakoń­czone dość mar­nymi pazu­rami i poru­szają się z wyjąt­kową zwin­no­ścią. Robią na nas zadzi­wia­jące wra­że­nie i jawią się naszym oczom nie­mal jak zwie­rzęta żyjące wła­snym życiem; są to narzę­dzia łączące siłę i pre­cy­zję. Kiedy już wytre­su­je­cie wasz ludzki egzem­plarz, zro­zu­mie­cie nie­zli­czone korzy­ści, jakich może dostar­czyć oddana do waszej dys­po­zy­cji para rąk.

Naj­bar­dziej rzu­ca­jącą się w oczy cechą tych dwu­noż­nych stwo­rzeń jest ciało pokryte rze­czami, które przy­le­gają do nich niczym druga skóra i w rze­czy­wi­sto­ści są cza­sem – co odkry­je­cie z prze­ra­że­niem – skórą kogoś innego.

Ludzie mają przed­mioty, które wkła­dają sobie na głowy, nasu­wają na oczy, wie­szają na ciele. Samice tego gatunku przy pew­nych oka­zjach wsu­wają tylne łapy w rze­czy, które utrud­niają im prze­miesz­cza­nie się nawet na naj­krót­szych dystan­sach, a kiedy wycho­dzą z nory, zabie­rają ze sobą taką masę przed­mio­tów, że wymaga to spe­cjal­nych pojem­ni­ków zwa­nych tor­bami.

Jak łatwo sobie wyobra­zić, ich nie­zdar­ność nie popra­wia się dzięki tym wszyst­kim obcią­ża­ją­cym ich dodat­kom.

Tę obse­sję ludzi na punk­cie rze­czy nazy­wamy: rze­czo­ma­nią.

Rze­czo­ma­nia zaj­muje ogromną prze­strzeń w życiu tych istot. Będziemy czę­sto wra­cać do tego tematu.

Mimo że wygląd ludzi może budzić pewne wąt­pli­wo­ści, nie należy ich lek­ce­wa­żyć. Bywają nad­zwy­czaj inte­li­gentni i nie wsty­dzimy się przy­znać, że wiele ich umie­jęt­no­ści wciąż pozo­staje dla nas tajem­nicą. Potra­fią wpro­wa­dzać zmiany w swoim tery­to­rium i wywo­ły­wać nie­wy­ja­śnione zja­wi­ska, jak ogień, świa­tło, tuń­czyk w puszce i inne wspa­nia­ło­ści.

Ludzie komu­ni­kują się cia­łem na równi z wszyst­kimi innymi zwie­rzę­tami, ale – podob­nie jak ptaki – poro­zu­mie­wają się rów­nież wer­bal­nie, w spo­sób obse­syjny i nie­prze­rwany.

Zaob­ser­wo­wano, że dwa poziomy komu­ni­ka­cji – cie­le­sna i wer­balna – mogą zmie­rzać w dwóch zupeł­nie prze­ciw­staw­nych kie­run­kach.

Na przy­kład, ludzie są w sta­nie ser­decz­nie się witać, wyra­ża­jąc sło­wami cie­płe uczu­cia, gdy tym­cza­sem ich ciało poka­zuje nie­chęć i wro­gość; na tej samej zasa­dzie mogą się do was słow­nie przy­mi­lać, obie­cu­jąc jedze­nie, pod­czas gdy zamie­rzają was schwy­tać i zamknąć w trans­por­te­rze1.

Warto pamię­tać o tej cha­rak­te­ry­stycz­nej dla gatunku dwu­li­co­wo­ści, rów­nież dla­tego, że jako obca kociej natu­rze, może was za każ­dym razem zaska­ki­wać. Ludzie są zwie­rzę­tami spo­łecz­nymi i zazwy­czaj żyją w gru­pach rodzin­nych. Kiedy szcze­nięta osią­gają doj­rza­łość sek­su­alną opusz­czają cza­sem domowe gniazdo i mogą się łączyć w małe stada mło­dych, dzie­ląc tę samą norę. Z upły­wem lat mają skłon­ność do poszu­ki­wa­nia part­nera i two­rze­nia wła­snej rodziny, ale nie zawsze. Ist­nieją też jed­nostki samot­ni­cze i te są czę­sto bar­dziej skore, by pod­dać się oswo­je­niu.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

trans­por­ter: ruchome wię­zie­nie depor­ta­cyjne. [wróć]