Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
"Jak wychować dziecko zaradne finansowo?" to przewodnik dla rodzica, który rozumie, że pieniądze są częścią świata i jednocześnie chce, by dziecko umiało budować relacje, nie stało się materialistą, by po prostu umiało traktować pieniądze jako narzędzie do budowania dobrego życia.
Książka prowadzi przez trudne tematy finansowe z lekkością i wyrozumiałością, tak, by nawet bez rozbudowanej wiedzy ekonomicznej
można było rozmawiać o pieniądzach z dziećmi.
Autorka – Anna Czereszewska – jest mamą dwójki dzieci, psycholożką i psychoterapeutką, propagatorką rozwoju zaradności finansowej dla dzieci i duchu rodzicielstwa bliskości. Aby dowiedzieć się więcej wejdź na stronę: dzieci-i-pieniadze.com
Wydawcą książki jest www.WydawnictwoAutorskie.pl
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 253
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Ta książka stanowi zwieńczenie pewnego etapu drogi, który przeszłam, próbując stać się przewodnikiem finansowym dla moich dzieci.
Cała historia zaczyna się od niestabilnej sytuacji finansowej mojej rodziny, żeby nie powiedzieć: kryzysu finansowego. Szukając odpowiedzi na własne trudności zagłębiłam się między innymi w blogi Michała Szafrańskiego, Marcina Iwucia, dzięki czemu zyskałam brakującą wiedzę, jak prowadzić domowy budżet i zyskać kontrolę nad finansami.
Zrozumiałam wtedy, że oszczędzę wielu trudności własnym dzieciom, jeśli już teraz, gdy są jeszcze małe, nauczę je oszczędzać i podchodzić rozsądnie do wydatków. Dzięki temu swoje dorosłe życie mogłyby zaczynać w komforcie i piąć się tylko w górę.
Cóż, właściwie nic nie poszło zgodnie z tym planem, bo moje dzieci nie miały podobnych poglądów jak ja.
Ta nasza podróż trwa już od 9 lat. W jej trakcie przede wszystkim zmieniłam się ja i moje podejście. Odkryłam, że to, co myślę o ekonomii, opiera się raczej na przekonaniach niż na ustaleniach naukowych, a sama wiedza odnośnie socjalizacji ekonomicznej dzieci jest dla mnie nudna i mało przystępna. Nie znajdowałam też w niej odpowiedzi na ważne dla siebie pytania, takie jak:
Jak przekazać dzieciom to, co jest ważne dla mnie (jak budżetowanie), kiedy one w ogóle nie wydają się być zainteresowane tematem?
Jak nauczyć je mądrego wydawania, między innymi dzięki odporności na reklamy, namowy innych?
Jak nauczyć je finansowego dbania o swoje potrzeby?
Co zrobić, by widziały wartość oszczędzania?
Okazało się, że podczas mojej drogi zmieniły się zarówno pytania, które sobie zadawałam, jak i cel, który przed sobą stawiałam. Od początkowego pomysłu, że nauczę moje dzieci, jak gromadzić bogactwa, doszłam do miejsca, w którym chcę pomagać dzieciom budować ich dobrobyt.
W trakcie pisania tej książki natrafiłam na „Ekonomię obwarzanka” Kate Raworth, która pokazała mi, jak zmieniało i zmienia się myślenie ekonomiczne. Choć autorka mówi o zagadnieniach globalnej ekonomii, to myślę, że założenia w mojej książce pasują do wizji ekonomii obwarzanka. A mianowicie – potrzebujemy nowego podejścia do hasła „finanse”, „gospodarka”, „zarabianie i bogacenie się”. A co za tym idzie – nowego podejścia do tematu edukacji finansowej. Tę zmianę zaczynam już na poziomie wyboru słów opisujących zjawiska. Rozumiem edukację finansową jako proces rozwoju własnych umiejętności finansowych w celu poprawy swojego dobrobytu. Wybieram jednak używanie określenia zaradność finansowa, bo nie chcę budzić skojarzeń z tradycyjnie rozumianym system edukacji (ten temat rozwinę w drugim rozdziale).
Nie jestem ekonomistką. Nie jestem biegła w sprawach inflacji ani nie podpowiem, co zrobić, by pobudzić PKB. Jestem psycholożką i psychoterapeutką.
Uważam, że dzięki temu w kwestię rodzicielskiego wsparcia zaradności finansowej dzieci wprowadzam nową, przydatną perspektywę. Mianowicie wiem, że sama wiedza ekonomiczna nie wystarczy, by czuć się zabezpieczonym finansowo. Ale wiem też, na co zwrócić uwagę, gdy mówimy o pieniądzach, jako narzędziu dbania o siebie i jakie warunki są potrzebne, by ktoś się mógł nauczyć nowych umiejętności.
Wspieranie dzieci w rozwoju zaradności finansowej łączy kilka grup zagadnień. Jednym z nich jest to, jak postrzegamy gospodarkę, jakie zasady widzimy u podstaw życia ekonomicznego. Drugim będą wyzwania przyszłości, świata, który szybko się zmienia, a w którym przyjdzie żyć naszym dzieciom. Trzeci to nasze podejście do edukacji, uczenia. Wreszcie czwarty to bycie rodzicem, kształtowanie relacji z dziećmi, by dzięki temu mogły i umiały tworzyć kapitał społeczny, a nie tylko finansowy.
Wszystkie te tematy poruszam w książce, którą trzymasz w ręku. Pragnę, żeby mogła ona Ci służyć do odnalezienia się w rodzicielstwie i byciu przewodnikiem w świecie, w którym ważną rolę odgrywają pieniądze. Chciałam stworzyć dla Ciebie narzędzie, które pomoże Ci wspierać dzieci w ich rozwoju i budowaniu ich zaradności finansowej.
Jak wychować dziecko zaradne finansowo? Po co? Od czego i kiedy zacząć? Jak to robić, by dziecko znało wartość pieniądza, ale jednocześnie nie kierowało się w życiu tylko chęcią zysku i dobrami materialnymi? Dawać kieszonkowe czy nie? A może zamiast na finansach skupić się bardziej na relacji, bo czy te pieniądze są aż takie ważne? Mniej więcej z takimi pytaniami spotkałam się, gdy zaczęłam zgłębiać temat edukacji finansowej.
Rzeczywistość jest taka, że dziecko będzie miało kontakt z pieniędzmi –będzie je dostawać, zarabiać, wydawać, podejmować wiele decyzji z nimi związanych. I przede wszystkim, szybciej niż myślisz, zacznie to robić na własną rękę. Pamiętajcie, że naturalna tendencja w rozwoju, to wyjście z rodziny, z zaplecza domowego. Wasze dziecko stanie się wcale nie tak długo dorosłym. Jakim?
To dość naturalne, że rodzicom zależy na tym, by ich dzieci radziły sobie w przyszłości jak najlepiej, więc chcą je do tego przygotować. Najczęściej robią to zgodnie z tym, co podpowiada ludzkie doświadczenie, przekazywane od dawien dawna w przysłowiach czy opowieściach o ludziach sukcesu. W nich szukamy wskazówek, co warto robić teraz, by mieć w przyszłości udane życie. „Ciężką pracą ludzie się bogacą”, „ucz się, ucz” – to przysłowia, z których przekazem sama jestem bardzo dobrze osłuchana. Nic więc dziwnego, że gdy dziecko nie ma chęci na pewne zadania, mogą pojawiać się myśli:
– Ono nie chce się uczyć – aprzecież dobra praca wprzyszłości ułatwi mu życie.
– Nie chce sprzątać pokoju – jak poradzi sobie zobowiązkami wżyciu dorosłym?
– Chce, żeby mu wciąż pomagać – nigdy wżyciu nie poradzi sobie samo.
– Gdzie zapisać dziecko na zajęcia dodatkowe – sama szkoła przecież nie wystarczy?
Pod tymi zdaniami kryje się nie tylko troska – to także pewna wizja tego, co jako rodzice uważamy za ważne, płynąca z naszych przekonań o naturze świata, rozwoju, pieniądzach czy pracy.
I gdy się bardziej zastanowimy, to może się okazać, że te przekonania opisują założenia, które nie będą obowiązywać już w świecie dziecka, bo mówią o tym, do czego jesteście lub byliście przyzwyczajeni.
Kiedy zastanawiałam się nad tym, czy wychowuję dzieci do życia w takim świecie, w jakim rzeczywiście będą żyć, pomógł mi w tym pewien eksperyment myślowy, do którego chciałabym was zaprosić. Oto on:
Wyobraź sobie, że coraz więcej zadań za nas wykonują roboty ipowszechna automatyzacja. Rano bułki kupisz wautomacie zpieczywem, zakupy zrobisz wosiedlowym samoobsługowym sklepie, który jest wpełni zautomatyzowany.
Nie ma takich usług jak taksówkarz – samosterujący samochód po wybraniu usługi wInternecie zawiezie Cię tam, gdzie chcesz.
Wfabrykach zadania wykonują roboty.
Jest coraz mniej pracy do zrobienia, bo coraz trudniej znaleźć taką, wktórej nie mógłby zastąpić Cię automat.
Słowo „praca” wogóle staje się zamiennikiem dobrowolnego zajęcia, uprawianego dla przyjemności, bo po powszechnym wprowadzeniu dochodu podstawowego ludzie nie muszą pracować, by zarabiać na minimalne koszta. Praca przestaje kojarzyć się zczymś nudnym, araczej jest kwestią wyboru irozwoju, może być nawet powodem do zastanowienia, czy warto ją podejmować.
Brzmi futurystycznie? Może. Nawet dla mnie samej. Ale zdaję sobie sprawę, że obecnie świat zmienia się szybko. Gdy przypominam sobie, w jakich czasach żyłam ponad 30 lat temu, to nadal zaskakuje mnie, jak odmienna była moja dziecięca rzeczywistość w porównaniu do tego, czego doświadczają moje dzieci. One wiedzą, że w kieszeni mają urządzenie, dzięki któremu można porozmawiać z babcią mieszkającą setki kilometrów dalej, na którym można słuchać muzyki, oglądać filmy i inspirować się tym, jak ich ulubiony youtuber zachęca do kupna rzeczy w swoim internetowym sklepie, co można zrobić nadal na tym samym urządzeniu. Ja w ich wieku dopiero uczyłam się korzystać z telefonu stacjonarnego, który służył tylko do rozmów z innymi. Telewizor miał tylko 3 kanały. Mandarynki były tylko na święta. I jeszcze do tej pory pamiętam, że stałam w kolejce po mszy, aby otrzymać batony Mars, bo przecież w sklepie ich nie było. Pamiętam także kartki na żywność. W tamtych chwilach nie wyobrażałam sobie tego, że będę pracować bez wychodzenia z domu, w dowolnych godzinach. Ba, nawet 10 lat temu tego sobie nie wyobrażałam. A teraz? Nikogo nie dziwi praca zdalna, korzystanie z urzędów online, zamawianie zakupów w aplikacji.
To jak będzie wyglądało życie w czasach, gdy nasze dzieci dorosną?
Jeśli chodzi o przyszłość pracy, to eksperci Światowego Forum Ekonomicznego przewidują, że część zawodów zniknie1, powstaną nowe, których może nawet nie potrafimy sobie wyobrazić. Rozwój technologii będzie przyśpieszać, a co za tym idzie, korzystanie z niej w pracy będzie coraz częstsze, podobnie jak praca zdalna czy używanie sztucznej inteligencji lub maszyn, zastępujących pracę fizyczną. Jedną z ważniejszych kompetencji będzie uczenie się nowych umiejętności, radzenie sobie ze stresem, rozwiązywanie problemów.
Chociaż taki kierunek przewidywań ma dla mnie dużo sensu, to warto pamiętać, że to nadal tylko przewidywania. Nasza rzeczywistość potrafi zmieniać się bardzo szybko i to w taki sposób, jakiego nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.
Do życia nie da się przygotować, bo żyjemy przecież każdego dnia. I prawdziwe dla nas jest to, czego doświadczamy właśnie teraz. Możliwe, że za 10 lat nasza rzeczywistość będzie wyglądała inaczej, lecz wciąż będzie życiem – najlepszym, jakie będziemy wtedy mogli mieć.
Tak naprawdę nie wiemy, jaka będzie przyszłość i co będzie mieć największe znaczenie. Ale może to wszystko wcale nie musi być dla nas problemem?
Skoro nie wiemy, czego spodziewać się od przyszłości, bo zawsze coś nas może zaskoczyć, to nie możemy żyć w wiecznym oczekiwaniu ani na wszystko się przygotować. Możemy próbować, ale ostatecznie, ponieważ leży to poza naszą strefą wpływu, może się okazać, że marnujemy czas. Teraźniejszość to jedyny czas, na który mamy wpływ i możemy w nim coś realnie zmienić. A wyzwania, z którymi możemy sobie realnie radzić, to te, których doświadczamy tu i teraz. Warto sobie to nieustannie przypominać – że nasze życie i życie naszych dzieci przede wszystkim dzieje się tu i teraz.
Takie spojrzenie daje według mnie największe wsparcie w rozwoju dziecka, ale też pomaga dać dziecku narzędzia do radzenia sobie z coraz bardziej złożonymi zadaniami. Dlatego, że rozwiązania dzisiejszych ważnych dla niego spraw będą fundamentem pod radzenie sobie z przyszłymi problemami. Nawet jeśli będą one inne, to przede wszystkim dzięki nam dziecko może posiąść umiejętności tego, jak w ogóle podchodzić do problemu.
Tak więc…
Jak wspierać dziecko w jego rozwoju, aby było zaradne życiowo? Finansowo? By umiało dbać o równowagę między być a mieć? Jak wspierać w rzeczywistości, w której pieniądze wciąż występują, ale zmienia się rzeczywistość, w której żyjemy, a wraz z nią pojęcie zawodu, pracy, modelu zarabiania?
Pracując terapeutycznie, a także myśląc o własnych dzieciach, zobaczyłam, że wspierając dzieci w ich rozwoju, w pierwszej kolejności warto odpowiedzieć sobie na pytanie, po czym można rozpoznać sukces? Jakie umiejętności warto posiadać, by radzić sobie z wyzwaniami rzeczywistości? Co można określić jako „dobre życie”?
Gdybyśmy zastanowili się, jak to „dobre życie” ma wyglądać, to okaże się, że każdy rodzic wyobraża je sobie nieco inaczej. Zastanówcie się, jak wygląda osoba, która odniosła sukces. Jak jest ubrana, ile czasu spędza w pracy. Jak wygląda jej czas wolny. Jaka była jej droga to tego miejsca sukcesu. Jakie cechy przypiszecie osobie zaradnej finansowo? To pomoże wam zyskać większą jasność, co do tego, na czym rzeczywiście Wam zależy.
Ja sama, pisząc tę książkę, zadawałam sobie te pytania. To, jak piszę o zaradności finansowej, wiąże się ściśle z tym, jak rozumiem te pojęcia. I zgodnie z moimi definicjami przedstawiam pewien zamysł, jak wspierać dziecko w jego rozwoju.
Rodzice pytani, na czym im zależy w ich rodzicielstwie, często mówią o pragnieniu, aby ich dziecko miało jak najlepsze życie, lepsze niż oni mieli. Tak definiują sukces. Chcą, by dziecko dobrze radziło sobie w życiu, niczego mu nie brakowało, w tym pieniędzy. By było szczęśliwe, miało pracę, by umiało zachować własne zdanie i być pewnym siebie, nawet jeśli nie wszyscy się z nim zgadzają.
Choć to nadal bardzo mgliste zamysły i do tego podatne na zmiany (np. posiadanie domu z ogródkiem przestaje być przecież wyznacznikiem dobrobytu ), to myślę, jednak że długofalowo rodzicom zależy raczej na podobnych wartościach, które chcą przekazać swoim dzieciom. Przywodzi mi to na myśl definicję sukcesu życiowego Dana Siegiela2 jako życia wypełnionego równowagą, harmonią emocjonalną, poczuciem własnej wartości, dobrymi relacjami z innymi, poczuciem spełnienia. Przy takim założeniu status materialny, bogactwo są miłym dopełnieniem, jednym z zasobów, ale nie celem samym w sobie.
Zgodnie z tą definicją osoba, która odniosła sukces:
Nie ogranicza się tylko do zewnętrznych osiągnięć, dokonań, statusu materialnego. Utrata dóbr, zmiana sytuacji życiowej nie jest zagrożeniem dla jej poczucia własnej wartości czy poczucia bezpieczeństwa.
W trudnych okolicznościach potrafi znaleźć satysfakcjonujące rozwiązanie dzięki wewnętrznemu kompasowi, zaufaniu do siebie, sieci wsparcia, relacjom z innymi.
Ma poczucie wyboru, wpływu na siebie, perspektywę różnorodnych opcji.
Akceptuje siebie, jest przekonana o swojej wartości, tak samo jak za wartościowych uznaje innych ludzi.
Pieniądze są dla niej raczej narzędziem, środkiem realizacji celów osobistych. Potrafi je kontrolować, świadomie podejmować różnorodne decyzje finansowe, wie, ile pieniędzy potrzebuje zarobić na swoje potrzeby, z pewnością siebie porusza tematy finansowe (jak podwyżka, renegocjowanie umów na usługi).
Jest jednocześnie świadoma symbolicznego wpływu finansów, ich skojarzeń z władzą, bezpieczeństwem, poczuciem własnej wartości. Dzięki temu jest jej łatwiej dokonywać wyboru, do czego chce wykorzystać środki finansowe, jakie wartości rozwijać, na czym chce się oprzeć w rozwoju swojego życia i w relacjach z innymi.
Jest świadoma tego, na co ma wpływ, a na co nie, za co jest i chce być odpowiedzialna. Jest świadoma prawa do kształtowania swojego życia.
Tu można zadać sobie pytanie – jeśli tak opisany sukces uznacie za cel, to jakie umiejętności warto rozwijać, by go osiągnąć? Na czym będzie polegać zaradność finansowa?
Myśląc o byciu zaradnym, wyróżniłam trzy kompetencje finansowe. Wychodziłam z założenia, że najpierw trzeba zorganizować sobie pieniądze (zarabianie), by potem móc je wydawać, inwestować, oszczędzać, przekazywać na cele charytatywne (podejmowanie decyzji finansowych), sprawdzając co jakiś czas, czy wszystko idzie zgodnie z planem (kontrola finansowa). Na każdą z tych kompetencji składa się pięć podstawowych umiejętności. Ten model przedstawiłam na poniższym rysunku.
Jak każda z tych kompetencji przekłada się na konkretne umiejętności?
Po co najmniej dwudziestu latach zarabiania doszłam do wniosku, że osoba, która potrafi zarabiać, wie przede wszystkim, na co potrzebuje pieniędzy i jakie potrzeby chce nimi zaspokoić (świadomość potrzeb). Wie co chce robić zarobkowo i tylko na takie propozycje pracy się zgadza (granice). Swoją pracę wycenia, biorąc pod uwagę swoje potrzeby i aktualne koszty utrzymania (myślenie matematyczne), uznając, że odpowiednia pensja to finansowe dbanie o siebie (poczucie swojej wartości). Pracując dla kogoś, widzi się jako część zespołu, szanując potrzeby innych, jak i swoje (współpraca).
Nasza hipotetyczna, zaradna osoba, gdy wie, na ile pieniędzy może liczyć, to wie też, jak chce je wykorzystać i w jakich warunkach podejmuje dla siebie najlepsze decyzje (świadomość siebie). Gdy w sklepie jest zachęcana do kupna czegoś w promocyjnej cenie, to sprawdzi ze sobą, czy rzeczywiście chce z tego skorzystać (granice). Dość łatwo jej to przychodzi, bo pamięta swoje cele i priorytety, które opracowała, uznając, że jej życie jest tego warte (poczucie swojej wartości). Pieniądze wydaje także na wsparcie innych – chorych dzieci czy na pomoc dla uchodźców, widząc siebie jako członka globalnej społeczności (współpraca). Przed każdą większą decyzją finansową przeczyta umowę, dopyta o szczegóły, poprosi o wyliczenia (myślenie matematyczne ikrytyczne).
Nasza zaradna osoba wie, że pieniądze nie określają jej poczucia własnej wartości, są za to przydatnym narzędziem radzenia sobie, pozwalającym uzyskać to, co dla niej przydatne (poczucie własnej wartości). Dlatego co jakiś czas sprawdza, czy realne wydatki zgadzają się z planowanymi i w razie czego dostosowuje plan (myślenie matematyczne). Przede wszystkim jest świadoma, ile wynoszą jej koszty życia pozwalającego na dobrobyt (świadomość potrzeb). Umiejętności zzakresu współpracy będą przydatne przy projektowaniu budżetu domowego przez uwzględnianie potrzeb finansowych wszystkich członków rodziny. Pamięć o granicach pozwoli zaś na odmowę wydatku, jeśli spowoduje on zadłużenie.
W tej definicji sukcesu i zaradności finansowej widać duże skupienie na świecie wewnętrznym – własnych przemyśleniach, wyborach, poczuciu wpływu i praw, poczuciu wartości i akceptacji siebie. Skoncentrowanie na nich swoich rodzicielskich starań ma duży sens: osoba świadoma siebie i swojego wpływu, pamiętająca o swoim poczuciu wartości ma zdecydowanie większe szanse, by zadbać o siebie, także na gruncie finansowym. Można wręcz powiedzieć, że to baza, na której dzieci będą mogły budować swoją zaradność finansową.
Co będzie do tego prowadzić? Długoletni trening i ćwiczenie się w decydowaniu o sobie, ciągłe sprawdzanie w praktyce, zadawanie sobie pytań, podejmowanie nowych aktywności i rezygnowanie z nich, by zobaczyć, co mi pasuje, czy to wciąż dla mnie ważne. Ku zaskoczeniu wielu do takiego decydowania jest zdolne już kilkuletnie dziecko. Powiedziałabym, że nawet nie tylko tyle, że jest zdolne – bo jeśli może, to chętnie z tego będzie korzystać. Nawet jeśli okaże się, że nie wszystko wyszło dziecku jak chciało, to i tak dowiaduje się ono wielu przydatnych rzeczy – a przede wszystkim doświadcza swojej sprawczości, tego, że to ono ma wpływ, że ma w sobie moc i siłę do kształtowania swojego życia. A właśnie to jest podstawa zaradności!
Osiągnięcie takiej postawy, w której człowiek jest świadomy tego, co dla niego ważne, ma poczucie wpływu, potrafi stanowić o sobie i akceptować siebie, wymaga czasu i zbierania własnych doświadczeń. Dlatego tak ważne jest, abyśmy jako rodzice uznali to, że nasze dzieci są autonomicznymi jednostkami – to one decydują, mają wpływ na siebie, nawet jeśli nie może on dotyczyć wszystkiego w danych momencie.
Pieniądze z pewnością ułatwiają radzenie sobie – pozwalają przecież na dostęp do wielu dóbr i usług. Często mówimy o nich jako o środku do zapewnienia sobie bezpieczeństwa, na przykład poprzez tworzenie poduszki, kapitału, który możemy wykorzystać w czasach trudniejszych.
Ale w budowaniu poduszki bezpieczeństwa nie trzeba ograniczać się tylko do pieniędzy. Bo równie ważna, o ile nie ważniejsza, jest relacyjna poduszka bezpieczeństwa3.
Co nią będzie? To nasza własna wioska wsparcia – ludzie, na pomoc których możemy liczyć.4
Tym, co daje bezpieczeństwo, kiedy pojawia się zagrożenie, są wspólnota i odwołanie się do relacji wspólnotowej, w której dba się o innych po prostu dlatego, że są częścią społeczności. Dziecko czując się zagrożone, szuka oparcia w rodzicu, opiekunie, do którego ma zaufanie. Dorosły szuka tego samego – wsparcia bliskich (także finansowego), swojej wioski, możliwości wygadania się albo zwykłej ludzkiej życzliwości.
Sieć wsparcia społecznego daje nam podwójną ochronę:
Fizyczną, konkretną, doraźną pomoc (np. gdyby komuś spalił się dom, to znajomi czy rodzina zaoferują schronienie, jedzenie, ubrania, wszystko, co potrzebne do przetrwania)
Psychologiczną – chroni przed skutkami długotrwałego stresu i pomaga nam wrócić do stanu równowagi, w którym możliwe jest szukanie i uczenie się nowych rozwiązań, spokój.
Poduszkę bezpieczeństwa budują także społeczne zasoby, jak system prawny, w którym się żyje (aczkolwiek tu nasz wpływ jest ograniczony). Pomocne są przepisy, dzięki którym pracowanie i prowadzenie własnego biznesu będzie swobodne i chronione zarówno w czasach spokoju, jak i kryzysu. Myślę tu chociażby o odszkodowaniach od Skarbu Państwa dla prowadzących działalność gospodarczą, jeśli z racji stanu nadzwyczajnego nie mogą zarabiać tak jak dotychczas lub o zwykłym L4 – wtedy pracownik nie musi stawać przed wyborem: zdrowie albo utrzymanie rodziny.
Tak więc, warto w budowaniu poduszki bezpieczeństwa uwzględniać nie tylko nasze oszczędności, zasoby finansowe, ale także relacje, na których możemy się oprzeć. I równocześnie pamiętać, że trudno zbudować autentyczne relacje oparte na szacunku (nie na strachu ) bez kontaktu ze sobą. Jest on potrzebny, by znać swoje potrzeby, znać siebie, wiedzieć, co jest ważne dla siebie także w byciu z innymi. Im większą mamy wiedzę na swój temat, tym skuteczniej możemy zadbać o siebie i kierować swoim życiem. Tym łatwiej nam rozwijać swoją sprawczość i więzi z innymi. Wreszcie, tym bardziej możemy rozwijać relacje, które nas wzmacniają, w których my także możemy być wsparciem dla innych.
Jeśli przyjmiemy w rodzicielstwie za cel zaradność finansową rozumianą jako dbanie o dobrobyt nie tylko finansowy, ale i relacyjny, a korzystanie z pieniędzy jako jedno z narzędzi do tego, to będziemy rozwijać inne umiejętności, niż gdybyśmy chcieli wyłącznie tego, żeby dziecko miało miliony złotych na swoim koncie. O tym, jak to zrobić i jakie umiejętności rozwijać, piszę w kolejnych rozdziałach.
1 Tak wynika z raportu Światowego Forum Ekonomicznego https://bit.ly/42q0Bih
2 Bryson T., Siegel D. (2018) Mózg na Tak. HarperCollins Polska
3 To pojęcie poznałam na fanpage Magazyn Porażka, prowadzonego przez analityka rynku pracy Kamila Fejfera, autora książek „Zawód”, „O kobiecie pracującej”
4 80– letnie badania Uniwersytetu Harvard wskazują, że dobrobyt i szczęśliwe życie zależy od bliskich relacje z innymi, wsparcia rodziny i znajomych https://tiny.pl/gp9js