Jak wykorzystywać prawa umysłu - Joseph Murphy - ebook + audiobook + książka

Jak wykorzystywać prawa umysłu ebook

Murphy Joseph

4,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

,,Jak wykorzystywać prawa umysłu" to jedna z najlepszych książek doktora Murphy’ego, dorównująca jego klasycznej ,,Potędze podświadomości". Wyjaśnia różnicę między umysłem świadomym i podświadomym oraz sposób, w jaki oba współpracują, tworząc rzeczywistość człowieka.

Podobnie jak w innych książkach Murphy'ego, podane są przykłady tego, jak ludzie pokonywali problemy lub urzeczywistniali swoje pragnienia, zmieniając zdanie poprzez wiarę, afirmację i wizualizację. Rozdziały dotyczą uzdrawiania, modlitwy, nastawienia na duchowość, kreatywności myśli, znaczenia zła, sensu życia, kontrolowania własnych lęków, mocy sugestii oraz małżeństwa, seksu i rozwodu.

Autor swoim bardzo czytelnym i wciągającym stylem pokazuje, jak używać obu faz umysłu synchronicznie, harmonijnie i spokojnie, aby wprowadzić do naszego życia równowagę, zdrowie i obfitość. Wyjaśnia również, że wypowiedzi biblijne to przypowieści, alegorie, metafory, porównania i tajemnicze wypowiedzi, dlatego nie należy ich rozumieć dosłownie. Głównym przesłaniem jest to, że wszyscy jesteśmy dziećmi nieskończoności, urodzonymi, aby zwyciężać i żyć w radosnym oczekiwaniu na to, co najlepsze.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 255

Oceny
4,7 (41 ocen)
33
6
0
0
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Sher0

Nie polecam

Niech każdy wierzy w co chce, ale niech nie daje sobie wciskać kitu. Autor to mistrz wciskania kitu, przeinaczania faktów, podawania niczym nie popartych argumentów, naginania prawdy do swoich potrzeb i wyciagania danych z Instytutu Danych z Dupy. Brak bibliografii to pierwsza rzecz jaka powinna zapalić czerwoną lampkę w głowie. Murphy w koło zaleca afirmacje, a one są strikte związane z Biblią. Zalecił nawet afirmacje córce alkoholika. Niech wyobraża sobie, że jej ojciec jest dobry i trzeźwy. Moim zdaniem jest coś mocno nie tak w takiej postawie. Alkoholik i jego ofiara potrzebują realnej pomocy nie modlitwy. Cała ta książka to w sumie takie "módl się a dostaniesz to czego pragniesz. Nie dostałeś? Źle się modliłeś". Przy czym autor uważa, że to myśli kreują świat, a nie na odwrót co jest niczym innym jak złudzeniem. Bardzo ciekawe są również "rozmowy" Murphy'ego z jego klientami. Od razu widać z kim autor miał do czynienia, osobami bogatymi i wpływowymi. I każdy z nich cierpiał na w...
10
ajurkowska

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00
ilonaj

Nie oderwiesz się od lektury

Super pozycja
00
eufrozyna

Nie oderwiesz się od lektury

Warto przeczytać i utrwalić wiedzę na temat praw umysłu, aby korzystać z nich świadomie.
00

Popularność




Rozdział 1. Jak działa twój umysł

Roz­dział 1

Jak działa twój umysł

Masz tylko jeden umysł, ale ist­nieją dwie jego fazy, czyli pełni on dwie funk­cje. W niniej­szym roz­dziale mam zamiar w spo­sób jasny i czy­telny przed­sta­wić, czym się one róż­nią. Każdą z tych dwu faz cha­rak­te­ry­zuje wła­ściwe tylko jej nie­zwy­kłe zja­wi­sko. Każdy z tych dwóch umy­słów jest zdolny do nie­za­leż­nego dzia­ła­nia, ale to nie zna­czy, że jesteś wypo­sa­żony w dwa umy­sły.

Czy­ta­jąc tę książkę, dowiesz się, w jaki spo­sób uzy­skać rów­no­wagę, zdro­wie i obfi­tość dzięki syn­chro­nicz­nemu, har­mo­nij­nemu i spo­koj­nemu posłu­gi­wa­niu się obiema fazami twego umy­słu. Owe dwie fazy umy­słu okre­ślane bywają nastę­pu­jąco: „umysł obiek­tywny” i „umysł subiek­tywny”, albo odpo­wied­nio „świa­do­mość” i „podświa­do­mość”. Innymi okre­śle­niami są: „nad­pro­gowy” i „pod­pro­gowy”.

Ja w całej książce uży­wam nazw: „świa­do­mość” i „podświa­do­mość”. Obiek­tywny, czyli świa­domy umysł czer­pie wie­dzę o świe­cie obiek­tyw­nym za pomocą pię­ciu zmy­słów. Podświa­do­mość zaś, czyli umysł subiek­tywny, jest inte­li­gen­cją, która prze­ja­wia się we wszel­kich subiek­tywnych sta­nach, takich jak sny, nocne wizje, roz­wią­zy­wa­nie pro­ble­mów, źró­dła natchnie­nia, prze­wod­nic­two, uzdra­wia­nie itp. Twoja podświa­do­mość jest umy­słem, który zaj­muje się wszyst­kimi naj­waż­niej­szymi narzą­dami wewnętrz­nymi, pod­czas gdy ty śpisz głę­bo­kim snem. Pil­nuje twego odde­chu, krą­że­nia krwi oraz dba o to, by bicie serca i inne naj­waż­niej­sze czyn­no­ści orga­ni­zmu były nale­ży­cie wypeł­niane. Twoja świa­do­mość jest prze­wod­ni­kiem w kon­tak­tach z oto­cze­niem. Dzięki pię­ciu zmy­słom bez­u­stan­nie się uczysz przez obser­wo­wa­nie, doświad­cza­nie i edu­ka­cję.

Sugestie i podświadomość

Twoja pod­świa­do­mość jest podatna na suge­stie i im pod­lega. Jed­nym z następstw dzia­ła­nia prawa suge­stii jest to, że pod­świa­do­mość nie anga­żuje się w rozu­mo­wa­nie induk­cyjne, co zna­czy, że nie pro­wa­dzi badań poprzez zbie­ra­nie infor­ma­cji, porząd­ko­wa­nie ich i oce­nia­nie ich war­to­ści dowo­do­wych. Jej metoda rozu­mo­wa­nia jest czy­sto deduk­cyjna, a rozu­mo­wa­nie jest pra­wi­dłowe bez względu na to, czy zało­że­nie jest praw­dziwe, czy fał­szywe. Ina­czej rzecz ujmu­jąc, deduk­cja pod­świa­do­mo­ści jest tak samo poprawna logicz­nie zarówno wtedy, gdy opiera się na fał­szy­wych prze­słan­kach, jak i wtedy, gdy pro­wa­dzona jest na pod­sta­wie praw­dzi­wych prze­sła­nek. Dla­tego jeżeli zahip­no­ty­zo­wa­nej oso­bie zasu­ge­ruje się, że jest psem, natych­miast zacznie ona zacho­wy­wać się tak jak pies – na tyle, na ile jest to fizycz­nie moż­liwe – wie­rząc, że fak­tycz­nie jest psem.

Naj­praw­do­po­dob­niej widy­wa­łeś osoby zahip­no­ty­zo­wane, odgry­wa­jące role lub typy cha­rak­te­rów, jakie zasu­ge­ro­wał im spe­cja­li­sta, czyli hip­no­ty­zer, ponie­waż osoby zahip­no­ty­zo­wane wie­rzą, że naprawdę są tymi, które im zasu­ge­ro­wano. Na przy­kład, gdy zasu­ge­ru­jesz oso­bie zahip­no­ty­zo­wanej, że jest pre­zy­den­tem Roose­vel­tem, a ona sły­szała w prze­szło­ści prze­ma­wia­ją­cego pre­zy­denta, jej wła­sna oso­bo­wość cał­ko­wi­cie się podda owej suge­stii i uwie­rzy, że jest świę­tej pamięci pre­zy­den­tem Roose­vel­tem i będzie się zacho­wy­wała tak jak on.

Dwie sprzeczne sugestie

Posia­dasz zdol­ność odrzu­ce­nia suge­stii innych osób. Czy­jeś suge­stie nie mają na cie­bie wpływu – chyba że je zaak­cep­tu­jesz. Wtedy stają się czę­ścią twego umy­słu, czyli auto­su­ge­stiami. Na przy­kład, jeśli powiesz biz­nes­me­nowi lub spe­cja­li­ście, który jest prze­ko­nany o swo­ich umie­jęt­no­ściach i wie­rzy w suk­ces swo­ich przed­się­wzięć, że coś mu się nie powie­dzie, wyśmieje cię i zlek­ce­waży twoją suge­stię. Co wię­cej, twoja suge­stia podziała na niego sty­mu­lu­jąco i zachęci go do dal­szych postę­pów, suk­cesów i trium­fów. Pod­świa­do­mość spo­śród dwóch suge­stii przyj­muje wyobra­że­nie domi­nu­jące.

Jak sobie poradziła z sugestią, że jest chora

Pod­czas jed­nego z cyklu Semi­na­riów Na Morzu pewna uczest­niczka zasu­ge­ro­wała innej, że jest blada i spra­wia wra­że­nie cho­rej, że być może wyso­kie fale wywo­łały u niej cho­robę mor­ską. Ta jed­nak wie­działa, jak sobie radzić w takich sytu­acjach, więc odparła: „Jestem tu, by wspa­niale spę­dzać czas. Będę tań­czyć do rytmu fal. Ach, jak cudow­nie!”. W ten spo­sób zneu­tra­li­zo­wała nega­tywną suge­stię roz­mów­czyni.

Czy­jaś nega­tywna suge­stia tylko wtedy odnie­sie sku­tek, gdy trafi na podatny grunt, czyli wtedy, gdy w two­jej pod­świa­do­mo­ści już ist­nieje wzo­rzec stra­chu. W prze­ciw­nym razie spły­nie po tobie jak po gęsi. Nie zapo­mi­naj, że zawsze możesz zestroić się z Nie­skoń­czoną Obec­no­ścią i Potęgą, która jest w tobie. Jeśli masz łącz­ność z Nie­skoń­czo­no­ścią, będziesz stop­niowo osią­gał odpor­ność na szko­dliwe, fał­szywe suge­stie.

Wczesne wychowanie

Gdy byli­śmy mali, łatwo ule­ga­li­śmy wpły­wom i byli­śmy podatni na otrzy­my­wane od rodzi­ców, wujów, cio­tek, księży, nauczy­cieli i innych doro­słych osób suge­stie doty­czące wiary, opi­nii, prze­są­dów, fał­szy­wych prze­ko­nań i uprze­dzeń. Wszy­scy przyj­mo­wa­li­śmy suge­stie, prze­ko­na­nia, język, jakim się posłu­gi­wali, zwy­czaje i tra­dy­cje naszych rodzi­ców i ota­cza­ją­cych nas osób. Nie mie­li­śmy wyboru. Nie mogli­śmy odrzu­cić ich suge­stii i indok­try­na­cji, dopóki nie osią­gnę­li­śmy zdol­no­ści roz­róż­nia­nia tego, co jest fał­szywe, od tego, co jest praw­dziwe.

Nie przy­sze­dłeś na świat wypo­sa­żony w prze­ko­na­nia reli­gijne, lęki czy ogra­ni­cze­nia. Tak jak my wszy­scy, uro­dzi­łeś się bez­radny, nie­świa­domy i cał­ko­wi­cie zdany na łaskę rodzi­ców lub tych, któ­rych opiece zosta­łeś powie­rzony. Uro­dzi­łeś się wyekwi­po­wany wyłącz­nie w dwa rodzaje stra­chu: przed upad­kiem i przed hała­sem. Oby­dwa one są Bożym sys­te­mem alar­mo­wym, danym ci dla ochrony. Wszyst­kie inne rodzaje stra­chów i lęków naby­łeś w ciągu życia. Dora­dzam wszyst­kim, aby zba­dali, skąd się wzięły ich prze­ko­na­nia, kon­cep­cje reli­gijne oraz lęki, i spraw­dzili, czy te nabyte idee dobrze służą ich zdro­wiu, szczę­ściu oraz spo­ko­jowi umy­słu. Możesz wyko­rze­nić i wyma­zać z pamięci pod­świa­do­mo­ści wszystko, czego się nauczy­łeś, przy­ją­łeś i co sko­pio­wa­łeś za młodu. Ina­czej mówiąc, możesz prze­sta­wić, prze­pro­gra­mo­wać swoją pod­świa­do­mość w taki spo­sób, aby stała się zgodna z praw­dami wiecz­nymi, które są uni­wer­salne i sto­sują się do wszyst­kich ludzi. Te odwieczne prawdy były takie same wczo­raj, są dzi­siaj i będą po wsze czasy.

Jak sobie oczyściła umysł

Pewna star­sza pani, eme­ry­to­wana nauczy­cielka, opo­wie­działa mi, jak wyko­rze­niła coś, co nazwała swo­imi dzi­wacz­nymi, gro­te­sko­wymi, nie­ra­cjo­nal­nymi, nie­lo­gicz­nymi i nie­nau­ko­wymi prze­ko­na­niami reli­gij­nymi. Prze­czy­tała otóż w jed­nym z cza­so­pism, że Ein­stein powie­dział: „Nauka bez reli­gii jest kulawa, a reli­gia bez nauki ślepa”. Zapo­znała się z reli­giami świata, łącz­nie z Unity1 i Reli­gious Science2, oraz prze­czy­tała Potęgę pod­świa­do­mo­ści3.

Książka ta zmu­siła ją do namy­słu i otrzą­śnię­cia się z dłu­go­trwa­łego reli­gij­nego odrę­twie­nia.

Zaczęła regu­lar­nie i sys­te­ma­tycz­nie sto­so­wać poniż­szą modli­twę, wie­dząc, że dzięki temu wymaże ze swego głęb­szego umy­słu wszyst­kie fał­szywe kon­cep­cje Boga, w taki sam spo­sób, jakby nagry­wała coś nowego na taśmę magne­to­fo­nową, usu­wa­jąc z niej poprzed­nie nagra­nie. Prze­pro­gra­mo­wa­nie jej pod­świa­do­mo­ści prze­bie­gało nastę­pu­jąco:

Mój umysł wypeł­nia miłość Boża. Moim jest Boże wła­ściwe dzia­ła­nie. Moim życiem rzą­dzi har­mo­nia. Moją duszę wypeł­nia Boży spo­kój. Moim jest piękno Boże. Moją duszę wypeł­nia Boża radość. Pod każ­dym wzglę­dem jestem pro­wa­dzona przez Boga. Jestem oświe­cona przez Naj­wyż­szego. Wiem i wie­rzę, że wola Boża jest dla mnie naj­wyż­szą miarą war­to­ści życia, miło­ści, prawdy i piękna, czymś wykra­cza­ją­cym poza moje naj­pięk­niej­sze marze­nia. Wiem, że Bóg mnie kocha i ma mnie w swo­jej opiece.

Opra­co­wała powyż­szą modli­twę, prze­czy­taw­szy Potęgę pod­świa­do­mo­ści oraz inne książki. Wie­działa, że dzięki powta­rza­niu tych wiel­kich prawd stop­niowo wnikną one do jej pod­świa­do­mo­ści i spo­wo­dują prze­mianę.

Po pierw­sze, dowie­działa się, że ist­nieje tylko Jedna Potęga. Nie mogą ist­nieć dwie – ani duchowo, ani naukowo, ani mate­ma­tycz­nie, ani w żaden inny spo­sób. Gdy zdasz sobie sprawę z tego, że Bóg jest jedy­nym Żywym Wszech­mo­gą­cym Duchem Świę­tym, który jest wszech­obecny i wszech­mocny, poj­miesz, że nie ma już miej­sca na nic innego. Gdyby ist­niały dwie potęgi, jedna zre­du­ko­wa­łaby drugą, i nie byłoby żad­nego porządku, wzoru, pro­por­cji ani syme­trii. Świat prze­stałby być kosmo­sem, a stałby się cha­osem.

Zdała sobie sprawę z tego, że wszel­kie dobro i zło, jakich doświad­czała, wyni­kały ze spo­sobu, w jaki posłu­gi­wała się Jedyną Potęgą, która sama w sobie jest cało­ściowa i dosko­nała. Uświa­do­miła sobie, że z każ­dej potęgi można korzy­stać w dwo­jaki spo­sób oraz że dobro i zło są wyni­kiem dzia­ła­nia jej wła­snego umy­słu w sto­sunku do Jedy­nego Bytu, który sam w sobie jest cało­ściowy i dosko­nały. Była zaiste mądrą kobietą. Uczyła się na wła­snych błę­dach i napra­wiała je, roz­po­czy­na­jąc nowe dzia­ła­nie oparte na nowych praw­dach, które poznała. Obec­nie doświad­cza znacz­nie szczę­śliw­szego i spo­koj­niej­szego życia.

Jakże mam zaznać spokoju?

Z takim pro­ble­mem zwró­ciła się do mnie pewna pani w klu­bie w Leisure World.

– Jakże mam zaznać spo­koju? – spy­tała. – Wciąż czy­tam o gwał­tach, wła­ma­niach, braku paliwa i o tych wszyst­kich oszu­stwach popeł­nia­nych na wyso­kich sta­no­wi­skach.

Odpo­wie­dzia­łem jej wtedy, że lekar­stwem na to wszystko jest zmiana postawy. W poje­dynkę nie zdoła zmie­nić świata ani zapo­biec zamiesz­kom, zbrod­niom czy okrut­nym postęp­kom. Może nato­miast czę­sto zestra­jać się z Nie­skoń­czoną Obec­no­ścią i afir­mo­wać:

Moją duszę wypeł­nia spo­kój Boży. Roz­świe­tla mnie Boże świa­tło. To, co myślę, mówię i jak postę­puję, pocho­dzi ze znaj­du­ją­cego się we mnie Źró­dła Bożego.

Doda­łem, że jest to jedyna pewna metoda zna­le­zie­nia spo­koju w naszym zmie­nia­ją­cym się świe­cie. Nie ist­nieje żadne prawo, które zmu­sza­łoby cię do odczu­wa­nia nie­na­wi­ści, odrazy i stra­chu tylko dla­tego, że suge­rują to poli­tycy, oko­licz­no­ści czy gazety. Możesz afir­mo­wać:

Bóg myśli, mówi i postę­puje za moim pośred­nic­twem.

Zapa­mię­taj tę pro­stą prawdę życiową: żaden czło­wiek, żadna oko­licz­ność, żadna sytu­acja czy audy­cja radiowa lub tele­wi­zyjna nie mogą ci ode­brać spo­koju. Pozba­wiasz się go sam, rezy­gnu­jąc z kon­troli nad wła­snymi myślami, sło­wami, czy­nami i reak­cjami. To ty jesteś sze­fem; ty jesteś odpo­wie­dzialny za twoje wła­sne myśli.

Bogactwo pochodzi z umysłu

Kilka tygo­dni temu spę­dzi­łem jakiś czas, pro­wa­dząc serię wykła­dów w naj­waż­niej­szych mia­stach Repu­bliki Połu­dnio­wej Afryki. Dok­tor Reg Bar­rett, który pro­wa­dzi tam wykłady na temat praw umy­słu, przed­sta­wił mnie na kilku wspól­nych semi­na­riach. Po jed­nym z wykła­dów w Dur­ban pod­szedł do mnie pewien męż­czy­zna i powie­dział:

– Wie pan, to jest prawda. Bogac­two jest dla kogoś naj­waż­niej­sze, wciąż o nim myśli, i rap­tem poja­wia się ono w ziemi, w powie­trzu, w morzu i wszę­dzie.

Opo­wie­dział mi, że jego ojciec i dzia­dek przy­byli z Anglii, aby zdo­być mają­tek w Połu­dnio­wej Afryce. Dzia­dek spę­dził wiele mie­sięcy, poszu­ku­jąc złota, lecz nic nie zna­lazł. Wkrótce zaprze­stał poszu­ki­wań z braku pie­nię­dzy. Ojciec także prze­szu­kał ten sam teren i o dziwo po kilku tygo­dniach tra­fił na żyłę złota, która stała się potem jedną z wielu słyn­nych kopalń złota w Połu­dnio­wej Afryce.

Mój roz­mówca dodał, że jego ojciec był bar­dzo reli­gijny, wciąż się modlił, by Bóg obja­wił mu, gdzie jest złoto i popro­wa­dził go ku zie­lo­nym pastwi­skom i spo­koj­nym wodom. Złoto fak­tycz­nie znaj­do­wało się w tam­tej­szej ziemi, ale umy­słowe i duchowe bogac­two ojca pocho­dziło z jego bez­wa­run­ko­wej wiary w prze­wod­nic­two Boże i prawdy zawarte w Psal­mie 23. Z opo­wie­ści mego roz­mówcy wyraź­nie wyni­kało, że jego dzia­dek cier­piał wsku­tek nie­po­koju i zazdro­ści, gdyż jeden z jego przy­ja­ciół osią­gnął bogac­two, on zaś nie. Jego postawa wywo­łała psy­chiczną i duchową śle­potę, dla­tego nie dostrzegł złota znaj­du­ją­cego się pod jego sto­pami.

Wejrzyj w siebie

Spo­koju ducha, bogac­twa, bez­pie­czeń­stwa czy siły wewnętrz­nej nie poszu­kuj na zewnątrz. Jest w Tobie Obec­ność Boża – Naj­wyż­sza Inte­li­gen­cja, która stwo­rzyła wszystko i jest wszech­mą­dra. Żaden rząd, żadna insty­tu­cja ani osoba nie mogą ci zapew­nić spo­koj­nego umy­słu ani spo­koju wewnętrz­nego.

Twoja pod­świa­do­mość zasa­dza się na nawy­kach, a nawyki powstają w taki spo­sób, w jaki nauczy­łeś się cho­dzić, pły­wać, tań­czyć, grać na for­te­pia­nie, pisać na maszy­nie czy pro­wa­dzić samo­chód. Powta­rza­łeś raz po raz pewne sche­maty myślowe i czyn­no­ści, a po jakimś cza­sie te wzorce wro­sły ci w pod­świa­do­mość. Obec­nie robisz to auto­ma­tycz­nie. Można to nazwać drugą naturą. Jest ona po pro­stu reak­cją głęb­szego umy­słu na twoje świa­dome wybory i dzia­ła­nia.

Afir­muj jak naj­czę­ściej:

Boża rzeka spo­koju nasyca mój umysł i moje serce. Spo­czy­wam w wiecz­no­tr­wa­łych ramio­nach mądro­ści, prawdy i piękna.

Nawyk­nij do powta­rza­nia tej modli­twy. Powta­rzaj ją raz po raz, wie­dząc, co robisz i po co to robisz. Afir­mu­jąc i powta­rza­jąc te pro­ste prawdy, sta­niesz się pełen spo­koju i har­mo­nii oraz przy­czy­nisz się do spo­koju i pogody ducha ota­cza­ją­cych cię osób.

Wielu ludzi mówi, że chcie­liby zna­leźć sobie jakąś wio­skę, małą miej­sco­wość w pobliżu plaży, gdzie mogliby wygod­nie odpo­cząć. Pamię­taj, że dokąd­kol­wiek się uda­jesz, zabie­rasz ze sobą swój umysł. Zna­czy to tyle, że zawsze i wszę­dzie napo­tkasz sie­bie. Jeśli umysł jest nie­spo­kojny, a ty jesteś zde­ner­wo­wany i zatro­skany, plaża ani góry nie zapew­nią ci spo­koju. Musisz wybrać spo­kój.

Nie­któ­rzy bez­u­stan­nie poszu­kują swego Shan­gri–La4, gdzie panuje bło­go­stan i har­mo­nia; uto­pij­nego miej­sca, gdzie wszy­scy będziemy się wszyst­kim dzie­lić i żyć zgod­nie, spo­koj­nie i rado­śnie. Pamię­taj jed­nak, że to ty two­rzysz wła­sną Uto­pię. Takie miej­sce ist­nieje wyłącz­nie w umy­śle czło­wieka, który jest zestro­jony z Nie­skoń­czo­no­ścią i odna­lazł spo­kój prze­kra­cza­jący zro­zu­mie­nie. Kło­poty, wyzwa­nia, trud­no­ści, wrzawa i chaos pobu­dzają nas do poszu­ki­wa­nia tego wewnętrz­nego spo­koju i powo­dują, że odkry­wamy wła­sną Boskość i wzno­simy się ponad pro­blemy świata.

Możesz się zmienić

Pamię­taj, że nie posia­dasz cza­ro­dziej­skiej różdżki, która pozwoli ci zmie­nić świat, ale możesz zmie­nić sie­bie, iden­ty­fi­ku­jąc się z Nie­skoń­czoną Obec­no­ścią i Potęgą, która jest w tobie, oraz stale gło­sząc i pie­lę­gnu­jąc w sobie spo­kój, har­mo­nię, piękno, radość, miłość, wła­ściwe postę­po­wa­nie oraz Boże prawo i porzą­dek. Gdy sta­nie się to twoim nawy­kiem, wznie­siesz się ponad tur­bu­len­cje i chaos umy­słu świa­to­wego, cza­sem okre­śla­nego mia­nem umy­słu zbio­ro­wego, powszechną świa­do­mo­ścią albo pra­wem uśred­nio­nym.

Uporać się ze światem

W języku Biblii świat sta­no­wią wszy­scy ludzie na świe­cie; nie­któ­rzy są dobrzy, nie­któ­rzy źli. Umysł zbio­rowy, czyli prawo uśred­nione, to wynik spo­sobu myśle­nia miliar­dów ludzi. Dzień w dzień prze­czy­tasz w pra­sie o woj­nach, okru­cień­stwie, zbrod­niach, nie­na­wi­ści, zazdro­ści, mor­der­stwach oraz kon­flik­tach raso­wych i reli­gij­nych. Czy­tasz rów­nież o dobrych i szla­chet­nych ludziach, któ­rzy przy­czy­niają się do spo­koju na świe­cie.

Przed umy­słem zbio­ro­wym nie ma ucieczki. Wszy­scy jeste­śmy w nim pogrą­żeni, ponie­waż subiek­tyw­nie wszy­scy sta­no­wimy jed­ność, a to psy­chiczne morze ude­rza w nas wszyst­kich. Wła­śnie dla­tego powi­nie­neś się modlić. Przyj­mij do wia­do­mo­ści, teraz, już dzi­siaj, że pro­wa­dzi cię i kie­ruje tobą Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja, a potęga Nie­skoń­czo­no­ści oży­wia cię i pod­trzy­muje. Pro­mie­niuj miło­ścią, spo­ko­jem i życz­li­wo­ścią do wszyst­kich ludzi i życz im wszyst­kim wszel­kich dobro­dziejstw w życiu.

Taka postawa zapewni ci suk­cesy we wszel­kich dzie­dzi­nach. Ponadto przy­czy­nisz się do dobro­bytu wszyst­kich ludzi na świe­cie. Z całą pew­no­ścią możesz trium­fal­nie kro­czyć poprzez zamęt tego pogma­twa­nego świata i wstą­pić na ścieżki łagod­no­ści i spo­koju. Two­imi wewnętrz­nymi zało­że­niami, poglą­dami i prze­ko­na­niami regu­lu­jesz wszel­kie zewnętrzne poczy­na­nia i im roz­ka­zu­jesz.

Możesz zmienić nastawienie

Pewien pie­lę­gniarz – który nie­dawno ukoń­czył edu­ka­cję, otrzy­mał odpo­wie­dzialne sta­no­wi­sko w pobli­skiej kli­nice. Przy­szedł do mnie na kon­sul­ta­cję. Poskar­żył się, że ma zszar­pane nerwy, pacjenci zacho­wują się jak zwa­rio­wani, nie­ustan­nie dzwo­nią tele­fony, i on już tego dłu­żej nie wytrzyma.

Pod­czas roz­mowy ze mną zaczęło mu świ­tać w gło­wie, że ludzie ocze­ku­jący w kli­nice są cho­rzy zarówno psy­chicz­nie, jak i fizycz­nie oraz że, będąc pie­lę­gnia­rzem, musi sobie radzić z hała­sem, zamie­sza­niem i skar­gami pacjen­tów. Wyja­śni­łem mu, że zno­sze­nie iry­ta­cji pacjen­tów jest nie­unik­nione. On musi się wznieść ponad ich pro­blemy. Jeśli zre­zy­gnuje i uciek­nie, wpad­nie z desz­czu pod rynnę. Powta­rza­łem mu, że musi odważ­nie sta­wić czoło sytu­acji, a wtedy sobie pora­dzi.

Usłu­chał mnie i za moją poradą zaczął afir­mo­wać:

”(…) Lecz ja o to nie dbam. Poko­nam wszel­kie utra­pie­nia i trud­no­ści” [Dz 20, 24]5. Posta­no­wił, że zosta­nie w kli­nice. A potem powie­dział, że jego nowa postawa cał­ko­wi­cie odmie­niła sytu­ację.

Odmienił sobie życie

W Johan­nes­burgu odby­łem inte­re­su­jącą roz­mowę z pew­nym męż­czy­zną. Powie­dział mi, że w wieku czter­dzie­stu pię­ciu lat był zała­many, przy­gnę­biony, zasę­piony i przy­bity, ponie­waż jego firma zban­kru­to­wała, a żona go porzu­ciła, gdyż wie­działa, że nie będzie jej mógł utrzy­my­wać na pozio­mie, do jakiego nawy­kła. Punkt zwrotny w jego życiu nastą­pił, gdy pew­nego wie­czoru wysłu­chał wykładu na temat dzia­ła­nia praw umy­słu. Wykła­dowca od razu na początku powie­dział, że: „Czło­wiek jest taki, jak jego codzienne myśli”. Słowa te wywarły na moim roz­mówcy wiel­kie wra­że­nie. Wykła­dowca dodał, że ta prawda jest znana od tysięcy lat, lecz zwy­kli ludzie prze­oczyli ją lub na nią nie zwa­żają.

„Bo jak myśli w swym sercu, taki on jest…” – podaje Biblia. Serce to dawny ter­min okre­śla­jący pod­świa­do­mość. Pismo powiada, że to, co w głębi serca uwa­żasz i odczu­wasz jako praw­dziwe, sta­nie się i objawi we wszyst­kich fazach twego życia. Innymi słowy, każda myśl, pomysł czy zamie­rze­nie, które uznasz za prawdę, zosta­nie wywo­łane przez twoją pod­świa­do­mość jako forma, czyn­ność, doświad­cze­nie czy wyda­rze­nie. Jest to naj­do­nio­ślej­sze na prze­strzeni dzie­jów odkry­cie doty­czące ludz­kiego życia.

Mój roz­mówca wyro­bił sobie nawyk myśle­nia o suk­ce­sach, har­mo­nii, spo­koju, życz­li­wo­ści, dobro­by­cie, pomyśl­no­ści i wła­ści­wym dzia­ła­niu. Zaj­mo­wał umysł roz­my­śla­niem o powyż­szych spra­wach i przy­stą­pił do udo­wad­nia­nia sobie, że się urze­czy­wist­nią w jego życiu. Ile­kroć nacho­dziły go myśli samo­kry­tyczne, natych­miast zaczy­nał afir­mo­wać:

Suk­ces jest mój. Har­mo­nijne życie jest moje. Obfi­tość jest moja.

Po kilku mie­sią­cach sto­so­wa­nia tego odmie­nio­nego nasta­wie­nia psy­chicz­nego nauczył się myśleć kon­struk­tyw­nie. Oznaj­mił, że obec­nie jego firma przy­nosi mu dochód w wyso­ko­ści kilku milio­nów dola­rów rocz­nie. Zatrud­nia setki pra­cow­ni­ków i dzieli się z nimi zyskiem. Psal­mi­sta powiada: „(…) i wywyż­szę go, przeto, iż poznał imię moje.” [Ps 91, 14]6. Imię zna­czy natura, a naturą Nie­skoń­czo­nej Inte­li­gen­cji jest odpo­wia­da­nie tobie. W trze­cim roz­dziale Księgi Wyj­ścia podana jest nazwa JA JESTEM, czyli świa­do­mość, funk­cja myśle­nia.

Dok­tor Regi­nald Bar­rett, jeden z wykła­dow­ców w Afryce Połu­dnio­wej, zwró­cił się do słu­cha­czy z bar­dzo inte­re­su­ją­cym prze­ka­zem:

– Gdy­by­ście nie mieli umy­słu, nie widzie­li­by­ście mnie ani nie sły­szeli – powie­dział. – Nie mie­li­by­ście więc żad­nego odczu­cia ota­cza­ją­cego was świata. Nie czu­li­by­ście smaku, dotyku ani woni kwia­tów w waszym ogro­dzie.

Umysł jest pod­stawą wszel­kiego życia, daje życie oraz nadaje zna­cze­nie i formę wszyst­kiemu, co uznasz za prawdę i w co uwie­rzysz. Wszystko, na co patrzysz, pocho­dzi od nie­wi­docz­nego umy­słu ludz­kiego i Bożego.

Koniecznie zapamiętaj tę podstawową prawdę

Wil­liam James, ojciec psy­cho­lo­gii ame­ry­kań­skiej, stwier­dził, że według jego odczu­cia naj­więk­szym odkry­ciem ostat­niego stu­le­cia jest uzna­nie potęgi pod­świa­do­mo­ści. Dok­tor Phi­neas Quimby, który w 1847 roku zaczął uzdra­wiać cho­rych, wyka­zał dzięki swoim eks­pe­ry­men­tom, że: „Jeśli w coś uwie­rzę, sku­tek nastąpi bez względu na to, czy będę o tym myślał”.

Ma to ogromne zna­cze­nie, ponie­waż sto­suje się do nas wszyst­kich i poka­zuje, że to, co zostało umiesz­czone w pod­świa­do­mo­ści, rzą­dzi nami i kie­ruje. Ina­czej mówiąc, nasze pod­świa­dome poglądy, przy­pusz­cze­nia, zało­że­nia i prze­ko­na­nia bez względu na to, czy o nich myślimy, czy nie, rzą­dzą i kie­rują naszymi świa­do­mymi poczy­na­niami. Wszystko to, co pozo­sta­wiło ślad w pod­świa­do­mo­ści – i to, co dobre, i to, co złe – zawsze uze­wnętrzni się na pla­nie życia. To, co zazwy­czaj myślisz, zostaje stop­niowo przy­swa­jane przez pod­świa­do­mość i w niej zapi­sy­wane. Tam myśli stają się pra­wami i prze­ko­na­niami, które dzia­łają auto­ma­tycz­nie.

Była uczulona na sok pomarańczowy

W Port Eli­za­beth odby­łem długą roz­mowę z pewną młodą kobietą, która wyznała mi, że uwiel­bia sok poma­rań­czowy, ale ile­kroć się go napije, dostaje bar­dzo nie­przy­jem­nej, draż­nią­cej wysypki na twa­rzy i na rękach. Jej sio­stra i brat mogą pić sok poma­rań­czowy i nie mie­wają po nim żad­nych przy­krych obja­wów. Naj­wy­raź­niej dosko­nale im służy.

Wyja­śni­łem, że jej aler­gia nie­wąt­pli­wie ma swój począ­tek w dzie­ciń­stwie, gdy jadła zbyt wiele poma­rań­czy i mówiono jej, że to jej zaszko­dzi. To prze­ko­na­nie na­dal tkwi w jej pod­świa­do­mo­ści i czyni ją podatną na okre­śloną reak­cję. Zaś brat i sio­stra, w któ­rych pod­świa­do­mo­ści nie ugrun­to­wało się takie prze­ko­na­nie, nie reagują źle na sok poma­rań­czowy. Aler­giczna reak­cja jest u niej spo­wo­do­wana pod­świa­do­mym zało­że­niem, o któ­rym dawno zapo­mniała.

Obja­śni­łem, że może sobie pora­dzić z tym pro­ble­mem, sto­su­jąc nastę­pu­jącą modli­twę, która sprawi, że jej pod­świa­do­mość pozbę­dzie się stra­chu przed poma­rań­czami:

Bóg obja­wił, że wszystko jest dobre. Wszystko, co jem i piję, prze­obraża się w piękno, porzą­dek, syme­trię i pro­por­cję. Jestem pełna har­mo­nii i życia. Spo­ży­wam raj­ski chleb i piję wino rado­ści. W moim ciele dostrze­gam porzą­dek, spo­kój, cał­ko­wite zdro­wie i piękno. To jest cudowne!

Powta­rza­jąc te prawdy, zapi­sała je w pod­świa­do­mo­ści i dzięki temu stop­niowo uwol­niła się od fał­szy­wego poglądu. Wie­działa, że jej świa­do­mość wpływa na podświa­do­mość. Kilka dni temu otrzy­ma­łem od niej list ze zdję­ciem, na któ­rym pije sok z poma­rań­czy. Odkryw­szy w sobie potęgę pod­świa­do­mo­ści, odna­la­zła wol­ność i spo­kój ducha.

Stosuj tę prawdę

Wszystko, cokol­wiek twoja świa­do­mość uzna za prawdę, zosta­nie przy­jęte przez podświa­do­mość, a Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja two­jej pod­świa­do­mo­ści przy­stąpi do urze­czy­wist­nia­nia i reali­za­cji tego, co pod­su­nęła jej twoja suge­stia. Twoja suge­stia, zarówno praw­dziwa, jak i fał­szywa, zmieni się w fakt, który zosta­nie urze­czy­wist­niony na pla­nie życia.

To działa

Kilka mie­sięcy temu pod­czas jed­nego z poran­nych wykła­dów w Sad­dle­back The­atre w El Toro powie­dzia­łem, że wszystko, cokol­wiek ktoś doda z nale­ży­tym uczu­ciem i zro­zu­mie­niem do słowa „JESTEM”, się urze­czy­wistni. Jeden ze słu­cha­czy powie­dział sobie: „Spró­buję”. Zgod­nie z tym posta­no­wie­niem powta­rzał wiele razy dzien­nie; w miarę moż­li­wo­ści na głos: „JESTEM zamożny. JESTEM zdrowy. JESTEM szczę­śliwy. Czuję się świet­nie!”. Powta­rzał to mil­cząco, jeż­dżąc samo­cho­dem. Uczy­nił z tego nawyk i odkrył, że jest to ważne prawo życiowe. Jego sprawy finan­sowe, zdro­wie i rela­cje rodzinne zna­cząco się popra­wiły. Prze­ko­nał się, że zmie­nia­jąc nasta­wie­nie, odmie­nił całe swoje życie.

Twoja prawa ręka

Nie­dawno pewien zna­jomy poka­zał mi arty­kuł w gaze­cie, w któ­rym napi­sano, że jakie­muś męż­czyź­nie odcięto prawą dłoń, bo dwu­krot­nie dopu­ścił się kra­dzieży. Pisano tam, że przy­to­czona histo­ria oparta jest na prze­ka­zach Koranu.

Wszyst­kie święte księgi świata mają wewnętrzne, ukryte zna­cze­nie, dla­tego nie należy ich odczy­ty­wać dosłow­nie. W Ewan­ge­lii według św. Mate­usza czy­tamy: „A jeź­liż cię prawa ręka twoja gor­szy, ode­tnij ją, i rzuć od sie­bie” [Mt 5, 30].

Biblia jest pełna przy­po­wie­ści, prze­no­śni, ale­go­rii, meta­for, porów­nań i enig­ma­tycz­nych wypo­wie­dzi. Przy­po­wieść ma zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne zna­cze­nie. Za pomocą ręki nada­jemy kształt, for­mu­jemy, two­rzymy, kie­ru­jemy i dowo­dzimy. Czyn­no­ści rąk są oczy­wi­ście dyk­to­wane myślami. Na przy­kład, jeżeli malu­jesz potworny, paskudny obraz, możesz zmie­nić zda­nie, utoż­sa­mia­jąc się z nie­opi­sa­nym pięk­nem Bożym, i malo­wać coś trwale pięk­nego i rado­snego.

Jeżeli twoja praca czy twór­czość arty­styczna są cał­ko­wi­cie bez­owocne, natych­miast zaprze­stań wysił­ków i ode­tnij się od nich. Ina­czej mówiąc, zmień swoje nasta­wie­nie psy­chiczne. Jeżeli nie uzy­sku­jesz suk­ce­sów w inte­re­sach lub w twoim zawo­dzie, dzieje się tak na sku­tek two­jego myśle­nia i obra­zo­wa­nia. Musisz zmie­nić myśli. W jed­nym z kra­jów Wschodu spy­ta­łem prze­wod­nika o zna­cze­nie napisu w parku. Odrzekł, że dosłow­nie zna­czy on tyle, co „Ode­tnij twoją stopę”, co w ich języku zna­czy tyle, co „Nie depcz traw­nika”. Biblia powiada: „To wszystko mówił Jezus tłu­mom w przy­po­wie­ściach, a bez przy­po­wie­ści nic im nie mówił”. [Mt 13, 34].

„Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powo­dem do grze­chu, wyłup je i odrzuć od sie­bie” [Mt 5, 29]. Oko ma tu zna­cze­nie postrze­ga­nia ducho­wego, two­jego rozu­mie­nia, spo­sobu, w jaki spo­glą­dasz na świat z per­spek­tywy, z jakiej postrze­gasz życie. Gdy uczeń zro­zu­mie jakieś skom­pli­ko­wane rów­na­nie alge­bra­iczne, mówi: „Aha, teraz to widzę”, co zna­czy, że cał­ko­wi­cie to poj­muje.

Jeśli twier­dzisz, że z jakiejś sytu­acji nie ma wyj­ścia, albo że w życiu ni­gdy nic nie osią­gniesz, powi­nie­neś wyłu­pić sobie oko. Czyli, ina­czej mówiąc, odciąć się od tej głu­piej postawy i zdać sobie sprawę z tego, że jesteś dziec­kiem Nie­skoń­czo­no­ści, które przy­szło na świat, aby zwy­cię­żać. Uświa­dom sobie, że pro­wa­dzi cię Bóg, i żyj w rado­snym ocze­ki­wa­niu wszyst­kiego, co naj­lep­sze, a wtedy naj­lep­sze przyj­dzie do cie­bie. Zacznij dostrze­gać, że drzewa do nas prze­ma­wiają, że kamie­nie gło­szą kaza­nia, że stru­mie­nie śpie­wają, a Bóg jest wszę­dzie.

Rozdział 2. Jak umysł cię uzdrawia

Roz­dział 2

Jak umysł cię uzdra­wia

Każdy wsparty odpo­wied­nią suge­stią rodzaj prze­świad­cze­nia, który pobu­dza wiarę pacjenta, odnosi dobre skutki w tera­pii. Dla­tego czci­ciel fety­szy, który wie­rzy, że ząb lub pazur jakie­goś zwie­rzę­cia albo rzeźba w drew­nie czy kości jest sie­dli­skiem ponadna­tu­ral­nego ducha, któ­rego można obu­dzić okre­ślo­nymi cere­mo­niami, może dzięki odpra­wie­niu naka­za­nych rytu­ałów cał­ko­wi­cie powró­cić do zdro­wia. Dla­czego? Po pro­stu dla­tego, że cere­mo­nie i wiara sta­no­wią potężną suge­stię, a jego pod­świa­do­mość i ślepa wiara oży­wiają i pobu­dzają nie­skoń­czoną obec­ność uzdra­wia­jącą w jego pod­świa­do­mo­ści.

Czasy człowieka pierwotnego

W daw­nych cza­sach, gdy powszechne były zabo­bony, sto­so­wano nie­zli­czone tech­niki i metody uzdra­wia­nia ducha i ciała. Irra­cjo­nalna cześć, jaką odda­wano boż­kom, tali­zma­nom, kościom świę­tych, reli­kwiom itp. powo­do­wała, że uzdra­wia­nie opie­rało się na śle­pej wie­rze. Jej dzia­ła­nie zasa­dzało się na tym, że wszystko, co kie­ruje umysł od stra­chu ku wie­rze, odnosi sku­tek.

Potęga placebo

Pla­cebo to nie­ak­tywne lekar­stwo lub spe­cy­fik, w rodzaju tabletki lak­tozy lub kap­sułki bądź pastylki z okru­chami chleba, przy­go­to­wane w celu uko­je­nia bólu pacjenta. Poda­wana sub­stan­cja nie ma żad­nej tera­peu­tycz­nej war­to­ści, a jed­nak po jej poda­niu czę­sto nastę­puje znaczna poprawa. Liczni leka­rze na całym świe­cie dosko­nale zdają sobie sprawę z tera­peu­tycz­nej siły dzia­ła­nia pla­cebo.

Słowo „pla­cebo” wywo­dzi się z łaciny i zna­czy tyle, co „podo­bać się”. Nie­dawno czy­ta­łem arty­kuł o tym, że dok­tor Sha­piro stwier­dził na łamach „Ame­ri­can Jour­nal of Psy­cho­te­rapy”, że „Pla­cebo może powo­do­wać dosko­nałe skutki w przy­padku cho­rób orga­nicz­nych, w tym mię­dzy innymi nie­ule­czal­nych nowo­two­rów zło­śli­wych”.

Szpital Del Mar w Tijuanie

Roz­ma­wia­łem z kil­koma kobie­tami i męż­czy­znami, któ­rzy mi powie­dzieli, że mieli raka; nie­które przy­padki doty­czyły stanu nie­na­da­ją­cego się do ope­ra­cji. Udali się do kli­niki Del Mar w Tiju­anie, w Mek­syku. Tam prze­szli kura­cję letri­lem7, w wyniku któ­rej cał­ko­wi­cie wyzdro­wieli. Jeden z moich roz­mów­ców powie­dział, że spo­tkał cho­rych z całego świata. W naszych cza­so­pi­smach uka­zało się wiele arty­ku­łów na temat ludzi, któ­rzy zostali ule­czeni letri­lem, gdy wszyst­kie inne spo­soby nie przy­nio­sły rezul­ta­tów.

Wska­zuje to na nie­wąt­pliwe dzia­ła­nie pod­świa­do­mo­ści, która reaguje zgod­nie z wiarą pacjenta. Ame­ry­kań­ska Agen­cja ds. Żyw­no­ści i Leków oraz wielu czo­ło­wych onko­lo­gów uważa, że letril, który pozy­skuje się z moreli, nie ma żad­nych war­to­ści lecz­ni­czych. Przy­znają jed­nak, że jeśli pacjent przyj­muje ten lek i wie­rzy, że wyzdro­wieje, jego prze­ko­na­nie zmie­nia struk­turę che­miczną tka­nek i mobi­li­zuje uzdra­wia­jące moce jego pod­świa­do­mo­ści.

„Idź, niech ci się sta­nie, jak uwie­rzy­łeś” [Mt 8, 13].

Nakładanie rąk

Lecze­nie cho­rych doty­kiem jest bar­dzo starą metodą uzdra­wia­nia, znaną naj­daw­niej­szym Hin­du­som, Egip­cja­nom i Żydom. W Egip­cie zna­le­ziono rzeźby przed­sta­wia­jące ludzi z jedną dło­nią przy­ło­żoną do brzu­cha, a drugą do ple­ców. Według rela­cji wcze­snych misjo­na­rzy Chiń­czycy leczyli roz­ma­ite scho­rze­nia przez nakła­da­nie dłoni.

W Sta­rym i w Nowym Testa­men­cie także można zna­leźć liczne przy­kłady takich metod uzdra­wia­nia. Oto nie­które z nich.

„Pan odpo­wie­dział Moj­że­szowi: «Weź Jozu­ego, syna Nuna, męża, w któ­rym praw­dzi­wie mieszka Duch, i włóż na niego swoje ręce. (…) Prze­nieś na niego część two­jej god­no­ści, by cała spo­łecz­ność Izra­eli­tów była mu posłuszna(…)»” [Lb 27, 18, 20].

„Na cho­rych ręce kłaść będą, i ci odzy­skają zdro­wie” [Mk 16, 18].

„Ojciec Publiu­sza leżał wła­śnie chory na gorączkę i bie­gunkę. Paweł poszedł do niego i pomo­dliw­szy się, poło­żył na nim ręce i uzdro­wił go” [Dz 28, 8].

„Wtedy Ana­niasz poszedł. Wszedł do domu, poło­żył na nim ręce i powie­dział: «Szawle, bra­cie, Pan Jezus, który uka­zał ci się na dro­dze, którą sze­dłeś, przy­słał mnie, abyś przej­rzał i został napeł­niony Duchem Świę­tym». Natych­miast jakby łuski spa­dły z jego oczu i odzy­skał wzrok, i został ochrzczony” [Dz 9, 17–18].

„Przy­pro­wa­dzili Mu głu­cho­nie­mego i pro­sili Go, żeby poło­żył na niego rękę. On wziął go na bok, osobno od tłumu, wło­żył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka, a spoj­rzaw­szy w niebo, wes­tchnął i rzekł do niego: «Effa­tha», to zna­czy: Otwórz się! Zaraz otwo­rzyły się jego uszy, więzy języka się roz­wią­zały i mógł pra­wi­dłowo mówić”. [Mk 7, 32–35].

W Biblii jest wiele innych frag­men­tów, które świad­czą o cudow­nej tera­peu­tycz­nej sku­tecz­no­ści nakła­da­nia rąk. Czy­tamy na przy­kład, że gdy Jezus odwie­dził swoją rodzinną wio­skę, nie doko­nał wielu nad­zwy­czaj­nych czy­nów, ponie­waż miesz­kańcy odno­sili się do niego z nie­wiarą. Ale rela­cja jest uzu­peł­niona zna­czą­cym stwier­dze­niem: „I nie mógł tam zdzia­łać żad­nego cudu, jedy­nie na kilku cho­rych poło­żył ręce i uzdro­wił ich” [Mk 6, 5].

Ist­nieją prze­kazy o tym, że irlandzki święty – Patryk – ule­czył ślepca, nakła­da­jąc nań ręce. Histo-ria wspo­mina o tym, że kró­lo­wie Anglii i Fran­cji leczyli cho­rych doty­kiem. Bogo­bojny Edward Wyznawca oraz Filip Pierw­szy to pierwsi kró­lo­wie posia­da­jący tę moc. Nakła­da­nie rąk nosi nazwę chi­ro­prak­tyka.

Nakła­da­nie rąk prak­ty­kuje obec­nie wielu uzdro­wi­cieli na całym świe­cie. Liczni osią­gają wspa­niałe rezul­taty. Nie­któ­rzy twier­dzą, że magne­tyczna potęga uzdra­wia­jąca prze­pływa przez ich ręce i tra­fia do każ­dej komórki pacjenta. Reali­styczne podej­ście zakłada, że prze­ko­na­nie uzdro­wi­ciela oraz recep­tyw­ność, wiara i żar­liwa wyobraź­nia uzdra­wia­nego prze­ni­kają do jego pod­świa­do­mo­ści, pobu­dza­jąc nie­skoń­czoną obec­ność uzdra­wia­jącą. Biblia powiada: „Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: «Według wiary waszej niech wam się sta­nie!»” [Mt 9, 29].

Potęga wiary

Zate­le­fo­no­wała do mnie z Utah pewna osoba, z którą wcze­śniej kore­spon­do­wa­łem. Miała nie­ule­czal­nego raka i modliła się o prze­wod­nic­two, zdro­wie i dosko­na­łość. Mawiała: „Nie chcę ope­ra­cji. Nie chcę ope­ra­cji, nie chcę iść pod nóż”. Wyja­śni­łem jej, że ni­gdy nie powinna skła­dać takich dekla­ra­cji, ponie­waż świad­czą one o jej stra­chu i powo­dują, że doświad­cza tego, czego się naj­bar­dziej oba­wia. Biblia powiada: „(…) bo spo­tkało mnie, cze­gom się lękał, bałem się, a jed­nak to przy­szło” [Hi 3, 25]. Poza tym nie do niej należy dyk­to­wa­nie, w jaki spo­sób prze­bie­gać będzie uzdra­wia­nie, gdyż nie­od­gad­nione są drogi Nie­skoń­czo­nej Obec­no­ści. Na­dal modliła się o prze­wod­nic­two, zdro­wie, piękno i dosko­na­łość.

Przy­ja­ciel powie­dział jej o książce wyda­nej przez dok­tora Johna Richard­sona i Patri­cię Grif­fin, w któ­rej opi­sują oni dzie­więć­dzie­siąt przy­pad­ków cho­rych na raka ule­czo­nych letri­lem. Poje­chała do Tiju­any, pod­dała się lecze­niu, na­dal się modliła i cał­ko­wi­cie wyzdro­wiała. Poje­chała tam pełna wiary i otrzy­mała to, o co pro­siła.

„Dla­tego powia­dam wam: Wszystko, o co w modli­twie pro­si­cie, sta­nie się wam, tylko wierz­cie, że otrzy­ma­cie” [Mk 11, 24].

„Wszystko moż­liwe jest dla tego, kto wie­rzy” [Mk 9, 23].

Jak umysł wspomaga medycynę

Pro­fe­sor Jack Hol­land z San José Uni­ver­sity przy­słał mi arty­kuł Nor­mana Cousinsa zaty­tu­ło­wany The Myste­rious Pla­cebo (Tajem­ni­cze pla­cebo). Czy­tamy w nim mię­dzy innymi:

Impo­nu­jący przy­kład roli leka­rza posłu­gu­ją­cego się pla­cebo można zaob­ser­wo­wać w doświad­cze­niu, w któ­rym pacjenci z krwa­wią­cymi wrzo­dami żołądka zostali podzie­leni na dwie grupy. Człon­ko­wie pierw­szej grupy zostali poin­for­mo­wani przez leka­rza, że wła­śnie opra­co­wano nowy lek, który bez wąt­pie­nia przy­nie­sie im ulgę. Dru­giej gru­pie pie­lę­gniarki powie­działy, że podane im będzie nowe eks­pe­ry­men­talne lekar­stwo, o któ­rego skut­kach na razie nie­wiele wia­domo. Sie­dem­dzie­siąt pro­cent pacjen­tów z grupy pierw­szej poczuło znaczną ulgę. Podobne korzy­ści odnio­sło jedy­nie dwa­dzie­ścia pięć pro­cent pacjen­tów w gru­pie dru­giej. W obu gru­pach podano iden­tyczny „lek” – pla­cebo.

Nor­man Cousins sko­men­to­wał to bar­dzo inte­re­su­jąco, stwier­dza­jąc, że naj­sil­niej dzia­ła­ją­cym pla­cebo jest lekarz.

Opi­sany wyżej eks­pe­ry­ment poka­zuje potęgę wiary czę­ści pacjen­tów. Jedna grupa miała wyso­kie ocze­ki­wa­nia, bo usły­szała o leku od leka­rza. Druga nato­miast, poin­for­mo­wana o nim przez pie­lę­gniarkę, nie­zbyt się nim prze­jęła, gdyż ta raczej bez prze­ko­na­nia mówiła o sku­tecz­no­ści tzw. „leku”, toteż rezul­taty były słab­sze. Wie­rzyć zna­czy tyle, co przy­jąć i uznać coś za prawdę.

Bóg Ojciec

Bóg Ojciec jest Źró­dłem wszel­kich rze­czy i istot. Jest Zasadą Życia. Jezus nazwał tę Obec­ność „Naszym Ojcem”, tym, który stwo­rzył wszystko, co widzialne i co nie­wi­dzialne. To potęga, któ­rej Jezus użył, by ule­czyć ślepca, kula­wego i kale­kiego. To umysł i inte­li­gen­cja, która uspo­kaja burze, pomnaża bochny chleba i ryby. Umysł, który umoż­li­wił Jezu­sowi znik­nąć w tłu­mie, roz­ma­wiać z Moj­że­szem i wskrze­szać umar­łych.

Gdy widzisz dzia­ła­nie takiego umy­słu, wiesz, że jest to Źró­dło i Potęga zwana „Bogiem Ojcem”. „(…) Ojciec, który mieszka we mnie, on doko­nuje dzieł” [J 14, 10]8. Umysł, myśl, wiara czy ufność są nie­wi­doczne. Biblia powiada: „Kto Mnie zoba­czył, zoba­czył także i Ojca” [J 14, 9]. Ina­czej mówiąc, gdy widzisz umysł doko­nu­jący wszyst­kich tych wspa­nia­łych czy­nów i cudow­nych uzdro­wień, uświa­da­miasz sobie, że dzia­ła­ją­cymi siłami umy­sło­wymi i ducho­wymi kie­ruje Bóg Ojciec.

Oczekuj bezpieczeństwa

Na prze­strzeni lat prze­ko­na­łem się, że wiele osób spo­dziewa się roz­cza­ro­wań. Nie­któ­rzy oba­wiają się jakichś nie­wi­dzial­nych nie­bez­pie­czeństw, zupeł­nie jakby ich umysł spo­wi­jały chmury cze­goś złego, nie­pew­ność i nie­po­kój. Czę­ste bywa prze­ko­na­nie, że wolą Boga jest, by spo­tkało ich coś okrop­nie nie­przy­jem­nego i że Bóg zsyła ludziom roz­ma­ite cier­pie­nia, trud­no­ści i prze­szkody po to, by wypró­bo­wać ich wiarę oraz uka­rać za grze­chy. Zadzi­wia­jące, jak wielu myśli, że wolą Boga jest, by cho­ro­wali, cier­pieli, zno­sili ból i poku­to­wali za swoje błędy.

Pamię­taj, wola Boga jest zgodna z Zasadą Życia, która zawsze wyraża sie­bie poprzez miłość, piękno, radość, har­mo­nię i obfi­tość. Wolą Boga jest, by spo­tkało cię coś cudow­nego, wspa­nia­łego i pięk­nego, co prze­kro­czy twoje naj­skryt­sze marze­nia. Bóg jest abso­lut­nym spo­ko­jem i nie może nikomu życzyć bólu ani cier­pie­nia. Bóg jest bez­gra­niczną rado­ścią i nie może nikomu życzyć smutku. Bóg jest bez­gra­niczną miło­ścią i nie może uczy­nić nic zaprze­cza­ją­cego miło­ści. Bóg jest peł­nią życia, piękna i dosko­na­ło­ści, toteż nie może życzyć cho­roby. Bóg jest zawsze taki sam, był wczo­raj, jest dzi­siaj i będzie po wsze czasy.

To czło­wiek spro­wa­dza na sie­bie cier­pie­nie, cho­robę, ból i nędzę, ponie­waż nie zna praw umy­słu ani spo­sobu dzia­ła­nia Nie­skoń­czo­nego Ducha Świę­tego. Czło­wiek musi wydo­być się z dżun­gli prze­ko­nań, że Bóg jest bytem oso­bo­wym, istotą posia­da­jącą przy­na­leżne oso­bie ludz­kiej uczu­cie mści­wo­ści, które cechuje wielu ludzi. Bóg jest rów­nież pra­wem uni­wer­sal­nym, a prawo nie bywa mściwe; jest bez­oso­bowe i nie czyni róż­nic mię­dzy ludźmi. „(…) Bóg naprawdę nie ma względu na osoby” [Dz 10, 34].

Gdy czło­wiek posłu­guje się pra­wem w spo­sób nega­tywny, cierpi na sku­tek reak­cji tego prawa. Słońce jed­nako świeci na czło­wieka dobrego, jak i na złego, na mor­dercę i na świę­tego. Deszcz pada na spra­wie­dli­wego i na niespra­wie­dli­wego, a Nie­skoń­czony Duch Święty nie osą­dza żad­nego czło­wieka. To czło­wiek nagra­dza sie­bie i karze, opie­ra­jąc się na spo­so­bie, w jaki jego świa­do­mość prze­nika do jego pod­świa­do­mo­ści. Jeżeli czło­wiek myśli w zgo­dzie z dobrem, otrzy­muje dobro; jeśli jego myśli są złe, nie­uchron­nie spo­tyka go zło. To takie pro­ste. „Jakże wy może­cie mówić dobrze, skoro źli jeste­ście?” [Mt 12, 34]. Poję­cia nagrody i kary są wła­ściwe myśle­niu i obra­zo­wa­niu czło­wieka. Skrajną głu­potą jest twier­dze­nie, że przy­czyna jego powo­dzeń lub niepowo­dzeń nie znaj­duje się w nim, lecz na zewnątrz.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Unity – wyro­sła z trans­cen­den­ta­li­zmu orga­ni­za­cja duchowa zało­żona przez Char­lesa i Myr­tle Fil­l­more’ów w roku 1889 (ten i wszyst­kie dal­sze przy­pisy pocho­dzą od tłu­maczki). [wróć]

2. The Reli­gious Science albo Science of Mind – zapo­cząt­ko­wany w roku 1926 przez Erne­sta Hol­mesa relij­gijny ruch duchowy, filo­zo­ficzny i meta­fi­zyczny. [wróć]

3. Joseph Mur­phy, Potęga pod­świa­do­mo­ści, przeł. Ewa Westwa­le­wicz-Mogil­ska, War­szawa 2020. [wróć]

4. Shan­gri-La – fik­cyjna kra­ina opi­sana przez Jamesa Hil­tona (1900–1954) w powie­ści Zagi­niony hory­zont, wyda­nej w 1933 roku. [wróć]

5. Frag­ment wzięty z Biblii Gdań­skiej. [wróć]

6. Wszyst­kie cytaty biblijne – chyba że zazna­czono ina­czej – pocho­dzą z Biblii Tysiąc­le­cia, Poznań–War­szawa 1980. [wróć]

7. Letril to inna nazwa amig­da­liny. Znaj­duje się ona w pest­kach wielu owo­ców, w suro­wych orze­chach i innych rośli­nach. Nie­któ­rzy sądzą, że aktyw­nym skład­ni­kiem amig­da­liny, mają­cym dzia­ła­nie prze­ciw­no­wo­two­rowe, jest cyja­nek. [wróć]

8. Frag­ment wzięty z Biblii Gdań­skiej. [wróć]