Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Możesz więcej, niż sądzisz!
Jesteśmy wychowywani w przekonaniu, że ogranicza nas to, kim jesteśmy. Joseph Murphy przekonuje, że prawda o nas samych jest inna i pokazuje, jak przyjąć zupełnie nową miarę swoich możliwości. Nie masz ograniczeń, pisze Murphy, poza tymi, które sam sobie narzucasz. Wystarczy przyjąć nowy sposób myślenia o sobie i świecie, by poczuć moc wewnętrznej transformacji, która zmieni twoje życie.
W kilku wybranych tekstach Murphy ujawnia, w jaki sposób:
• odkryć cudowne moce twojego umysłu
• udoskonalić je i wykorzystać w życiu codziennym
• świadomie kształtować rzeczywistość.
Pragnienie zmian jest tym, co wprawi w ruch twoje samopoznanie!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 166
Przedmowa
Zapomnieliśmy, kim jesteśmy
„Zapomnieliśmy, kim jesteśmy, i próbujemy to sobie przypomnieć”.
Tymi słowami w eseju otwierającym zbiór, który trzymasz w rękach, Joseph Murphy opisuje trudne położenie, w jakim znajduje się ludzkość.
Murphy poświęcił całą długą karierę temu, by obudzić czytelników i słuchaczy z letargu – z zapomnienia o tym, że jako istoty stworzone na podobieństwo Nieskończonego Umysłu, czyli bytu, który ma moc stwórczą, jakkolwiek go nazwiemy, są również zdolne stwarzać, być przyczyną, czy wręcz kształtować świat.
Murphy postrzegał życie jako doświadczanie siebie samego jako istoty stwórczej. Śmierć zaś widział nie jako koniec, lecz jako wieczny powrót do źródła – Najwyższego Umysłu, od którego wszystko pochodzi.
W tym zbiorze Murphy skupia się na wielkich mocach ludzkości – nazwijmy je supermocami – które tylko czekają, by je wydobyć, udoskonalić i wykorzystać tak, żeby każdy człowiek mógł świadomie kształtować swój świat i swoje przeznaczenie, zamiast się poddawać chaotycznej gonitwie przypadkowych myśli. Źródłem wszelkiej mocy jest bowiem wzbogacona o emocje myśl. Wszelkie umiejętności, zdolności i osiągnięcia są właśnie produktami tej największej z naszych mocy.
***
Wszyscy kierujemy się w życiu pewnymi założeniami. Dotyczy to zarówno wierzących, jak i agnostyków, materialistów oraz wszystkich innych, niezależnie od ich stosunku do otaczających ich sił. Murphy rzuca nam wyzwanie, byśmy kierowali się założeniem o wielkości naszej własnej relacji wobec ezoterycznych mocy myśli i możności władania nią. Jeśli zaś przyjmiemy jego przesłanki, wypróbujemy je i uznamy, że niosą dla nas nadzieję, wstąpimy na drogę, która zrodzi w nas stan nazwany przez Murphy’ego królewskim traktem prowadzącym do wykorzystania myśli jako narzędzi do stwarzania. „Sekret leży w uczuciu”, pisał przyjaciel Murphy’ego, żyjący współcześnie mu Neville Goddard. Jestem pewien, że Murphy zgodziłby się z tym twierdzeniem w pełni. Połączenie myśli i uczucia jest bowiem, zgodnie z jego nauczaniem, bramą do świadomości swojej supernatury – umiejętności stwarzania.
***
Jedną z kwestii, które Murphy porusza w tym zbiorze, a zwłaszcza w eseju Odkryj swoje pragnienie, jest to, że pragnienie jako takie jest święte. Pragnienie i potrzeba popychają nas do działania, pomysłowości i zmiany. Gdyby nie pragnienie, trwalibyśmy w stagnacji. Cierpielibyśmy z powodu jednostajności i zmierzali ku upadkowi. Jesteśmy uwarunkowani do tego, by pragnienie definiować jako tęsknotę: niespełnione pragnienie może być bolesne. Murphy zachęca nas jednak, byśmy spojrzeli na pragnienie inaczej: powitali je jako głód, który zradza nas do nowego. Głód, który popycha nas, byśmy poznali samych siebie. Jeśli podążymy za tym wezwaniem, odkryjemy siebie jako istotę zdolną do funkcjonowania w wymiarach wyższych, niż sobie wyobrażaliśmy.
Pragnienie, potrzeba, głód – czy w tej chwili czujesz któreś z nich? Jeśli wziąłeś do ręki tę książkę, na pewno. To dobrze. Są to bodźce, które wzywają cię do wejścia na wyższy poziom – do świadomości, że pragnienie nie istnieje po to, by dogłębniej odczuwać brak, lecz po to, by popchnąć ku jego spełnieniu. Przeczytaj ten zbiór esejów, odczuwając pragnienie. I sprawdź, czy w połączeniu z kluczami, które znajdziesz w tekście, pragnienie to nie pomoże ci przypadkiem powołać do życia istoty, którą naprawdę jesteś.
Mitch Horowitz
Dwanaście twoich mocy
Ta książka opowiada o dwunastu mocach, które są w tobie. Niektórzy wiążą je z dwunastoma znakami zodiaku, dwunastoma synami Jakuba, dwunastoma miesiącami roku, dwunastoma godzinami dnia, dwunastoma mocami Herkulesa, dwunastoma plemionami Izraela, dwunastoma bramami niebieskiej Jerozolimy, dwunastoma słupami świątyni Heliopolis, dwunastoma gwiazdami Janusa, dwunastoma tarczami Marsa, dwunastoma częściami ekliptyki i dwunastoma apostołami. Dwanaście mocy, o których mowa, to elementy naszej świadomości.
Zodiak to święty pas zwierząt w tobie, czyli nieskończoność lub dwanaście mocy. Abyś dostąpił oświecenia i stał się Bogiem – człowiekiem chodzącym po Ziemi, musisz najpierw ujarzmić i oczyścić te moce.
Dwunastu synów Jakuba i dwunastu apostołów są ze sobą tożsami. Księga Rodzaju podaje ich imiona: Ruben, Symeon, Lewi i tak dalej, a z Ewangelii według św. Mateusza znamy ich jako Andrzeja, Piotra, Jakuba i Jana. Symbolizują jednak to samo. Celem i misją naszego życia jest wykształcenie odpowiednich, przypisanych każdemu z nich zdolności, w takim stopniu, by powołać do życia człowieka Bożego. Wtedy będziemy mogli powiedzieć jak Hiob: „(…) ciałem swym Boga zobaczę” [Hi 19, 26].
Hiob zapytał również: „Gdzieś był, gdy zakładałem ziemię? Powiedz, jeżeli znasz mądrość. Kto wybadał jej przestworza? Wiesz, kto ją sznurem wymierzył? Na czym się słupy wspierają? Kto założył jej kamień węgielny ku uciesze porannych gwiazd, ku radości wszystkich synów Bożych?” [Hi 38, 4–7]. Hiob nie pyta o to wszystko Boga. Pytania te zadaje człowiek swojemu wyższemu ja.
Zapomnieliśmy, kim jesteśmy, i próbujemy to sobie przypomnieć. Grzech pierworodny nie ma nic wspólnego z fizycznym aktem, w którym uczestniczą pierwsi ludzie. Polega on na tym, że człowiek wierzy w mądrość świata, w to, co sądzą inni, i korzysta ze swego intelektu w sposób niszczący.
Grzech pierworodny oznacza, że człowiek zapomniał o swych boskich korzeniach i uznaje za prawdę opinie innych ludzi. Co za tym idzie – błądzi, nie wiedząc, że jego własne „Ja jestem” to Bóg Wszechmogący. Dlatego przebywa w krainie wielu bogów i przypisuje władzę rozmaitym rzeczom.
Człowiek, który kocha prawdę i doświadcza obecności Boga, jest jak namagnetyzowany kawałek stali. Człowiek zaś, który zamknął oczy na Boga, jest jak stal pozbawiona ładunku magnetycznego, który nadal w niej tkwi, ale został uśpiony.
Kiedy przebywamy w jedności z Bogiem, elektronowa i atomowa struktura naszego ciała odpowiednio się zmienia i dostosowuje wibracje. „Czy wypuścisz o czasie Gwiazdę Poranną? I wywiedziesz Niedźwiedzicę z dziećmi?” [Hi 38, 32], czytamy w Księdze Hioba. Poszukajmy w konkordancji słowa mazzaroth (hebr. „girlanda koron”), a przekonamy się, że to dwanaście znaków zodiaku, które są w twoim wnętrzu.
Jeśli powołamy do życia naszych wewnętrznych apostołów i w pełni ukształtujemy ich modlitwą, medytacją i wizjami mistycznymi, odpowiemy na wszystkie pytania zadane w trzydziestym ósmym rozdziale Księgi Hioba. Wskutek pełnego czyszczenia naszej świadomości i podświadomości powstanie destylat w postaci oświeconego umysłu, zwany świadomością Boga lub świadomością kosmiczną.
Niechaj więc każdy sam za siebie postanowi, czy chce wydobyć z głębi siebie wspomniane umiejętności. Andrzej, w Księdze Rodzaju Ruben, to znaczy „ujrzeć syna”. Syn to obecność Boża w tobie. Andrzej to postrzeganie, postrzeganie obecności Boga, inaczej prawda istnienia. Dlatego Andrzej oznacza percepcję duchową jako pierwszą i podstawową możność człowieka. Widzenie duchowe to zrozumienie, oświecenie, pojmowanie, które można przyrównać do sytuacji, gdy rozumiemy wynik równania algebraicznego. Mówimy wtedy: „A, rozumiem!”.
Nie chodzi o widzenie w trzech wymiarach, lecz o dostrzeganie prawdy o fakcie zewnętrznym. Jeśli włożymy kij do stawu, jeziora czy rzeki, wydaje się, że jest wygięty, choć wcale taki nie jest, to złudzenie optyczne. Tory kolejowe też zdają się zbiegać w oddali, choć w rzeczywistości biegną równolegle. Na tym właśnie polega postrzeganie prawdy o faktach i przedmiotach.
Osoba, która opanowała postrzeganie duchowe, wszędzie wokół siebie widzi działanie prawa przyczyny i skutku i wie, że za tym, co się dzieje w jej życiu, stoją wewnętrzne wzorce. Rozumie, że spełnienie jej pragnień to prawda, która ją wyzwala. Kiedy zaczynasz postrzegać duchem, widzisz pokój tam, gdzie panuje chaos, miłość tam, gdzie szerzy się nienawiść, radość w miejscu smutku, światło – ciemności, a życie – w miejscu tak zwanej śmierci.
Tam, gdzie jest zamęt, ty widzisz obecność Bożą. Patrząc w powietrze, mówimy, że nic nie widać, ale w rzeczywistości ta pustka tętni życiem. Spoglądamy w niebo i widzimy gwiazdy, ale kiedy skorzystamy z teleskopu, dostrzeżemy ich znacznie więcej niż gołym okiem. Który widok jest więc prawdziwy? Ten przez teleskop czy gołym okiem? Wielu ludzi sądzi, że słońce wstaje na wschodzie, a zachodzi – na zachodzie, ale ten, kto postrzega duchowo, wie, że to nieprawda.
Jeśli ktoś w twojej rodzinie choruje, kogo w nim widzisz? Jeśli osobę, która po prostu źle się czuje, to nie kształtujesz w sobie Andrzeja. Postrzeganie duchowe pozwoli ci widzieć w nim obraz doskonałego zdrowia i szczęścia. Jeśli choruje ci matka, wyobrażaj ją sobie w domu – szczęśliwą, radosną i wolną, pełną entuzjazmu. Widzisz wtedy całą prawdę o niej.
Czy wyrażasz sprzeciw lub niechęć wobec tego, co się dzieje w pracy lub w domu? Czy występujesz przeciwko temu? Jeśli tak, nie formujesz w sobie Andrzeja apostoła. Kiedy zaś odłączysz się od problemu i skupisz na jego rozwiązaniu z przekonaniem, że otrzymujesz wsparcie od Najwyższego, jesteś na dobrej drodze do opanowania tej wspaniałej mocy.
***
Pamiętaj – wszystkie umiejętności, o których tu mowa, podobnie jak znaki zodiaku, są w tobie. Dwunastu synów Jakuba – dwunastu apostołów – masz ich w sobie. Piotr, drugi apostoł, to inaczej dar umysłu. Symbolizuje skałę prawdy, niezachwiane przeświadczenie o dobru. Piotr to dar umysłu, który rozumie, że Bóg zamieszkuje w nim i przemawia przez niego.
Piotr to typ umysłu, który wie, że wewnętrzne ja, „Ja jestem” każdego człowieka, to Bóg, a innego Boga nie ma. Piotr jest wierny do końca, wierny na każdym kroku drogi i wie, że wszechmoc przez niego działa, i że „Nie ma nikogo, kto by mógł powstrzymać Jego ramię i kto by mógł powiedzieć do Niego: «Co czynisz?»” [Dn 4, 32].
Czy mówisz swojej idei, swojemu pragnieniu, które nieśmiało szepce ci w sercu: „Jestem za stary, nie stać mnie, nie mam znajomości”? Czy mówisz, że z powodu na przykład okoliczności, inflacji, polityki władz czy wydarzeń realizacja celu, który sobie obrałeś, jest niemożliwa?
Jeśli tak, to nie formujesz w sobie Piotra, lecz odzierasz się z radości doświadczania ideału. Dar wiary zwany Piotrem nie zna żadnych przeszkód. Nie uznaje żadnych panów ani bogów prócz własnego „Ja jestem”, bo „Ja, któremu na imię jest Jahwe, chwały mojej nie odstąpię innemu ani czci mojej bożkom” [Iz 42, 8].
Czy modlisz się przez krótki czas, po czym odpuszczasz, tłumacząc: „Próbowałem, ale to nie działa?”. Jeśli tak, to zacznij przyzywać Piotra do apostolstwa, bo wtedy odkryjesz pragnienie, które żywisz głęboko w sercu. Piotr to wiara na każdym kroku twojej dogi, wiara w stwórcze prawa życia, wiara w dobroć Boga na ziemi żyjących, wiara w wielką prawdę, że twoja myśl ma moc stwórczą. Przyciągasz to, co czujesz, stajesz się tym, co sobie wyobrażasz.
Nie mamy tu na myśli wiary w dogmaty ani tradycje. Piotr trzykrotnie zaparł się Pana; Jezus mu powiedział: „Zaprawdę, powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz»” [Mt 26, 34], mając na myśli: wyprzesz się jakiegokolwiek człowieka jako swego pana. Nie będziesz uznawał żadnego Kościoła ani nikogo z ludzi, którzy stąpają po Ziemi, nie będziesz służyć żadnemu człowiekowi. Za swego pana i mistrza będziesz uznawał wyłącznie Boga.
Trzykrotne pianie koguta to symbol świtu, narodzin, światła. To również znak zwycięstwa, triumfu, przekonania. Zawsze bowiem istnieje przekonanie. Jeśli jesteś absolutnie przekonany, że „Ja Jestem” to Pan w tobie i nie ma dla ciebie innego Boga, to nie będziesz lojalny żadnemu człowiekowi, instytucji ani żadnym dogmatom. Całkowicie oddasz się Bożej obecności, która jest w tobie, i nie będziesz znał innych bogów.
Do kogo więc należy twoja wiara? Czy wierzysz w nieskończoną inteligencję, w najwyższą moc? Jeśli tak, formujesz w sobie apostoła Piotra.
***
Jakub to sprawiedliwy sędzia. „Zdobiła mnie dotąd uczciwość, prawość mi płaszczem, zawojem” [Hi 29, 14]. Kiedy zaczynamy kształtować w sobie zdolność zwaną Jakubem, deklarujemy jedność, pełnię i doskonałość. Nasz osąd, czyli nasze przekonanie, jest niczym płaszcz prawdy i diadem piękna i doskonałości.
Zadajemy sobie pytanie: „Jak jest u Boga w Niebie?”. Wszystko jest harmonią, pokojem, radością, obfitością, bezpieczeństwem, właściwym działaniem, bo taki jest nieskończony duch w tobie, który cały jest błogosławieństwem. Wtedy twoje sądy oparte są na harmonii, zdrowiu i pokoju.
„Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą” [Mt 7, 2]. Czyniąc jakieś założenie w czyjejś sprawie, myśląc coś na temat tej osoby, stwarzasz to we własnym umyśle, w ciele i w okolicznościach. Dlatego nie osądzaj, bo takim sądem, jakim ty sądzisz, osądzą i ciebie. Innymi słowy – kiedy o czymś myślisz i to odczuwasz, stwarzasz to coś w głowie.
Potępiasz, krytykujesz, rozpamiętujesz wady innych? Jeśli to prawda, nie formujesz w sobie apostoła Jakuba. Przeciwnie, fundujesz sobie negatywne cechy. W twoim życiu wypełni się to, co potępiasz. Staniesz się tym, co potępiasz. Rozejrzyj się, a zobaczysz wokół siebie tego liczne dowody.
Czy nie jesteś w stanie słuchać nieprzyjemnych rzeczy o innych? Czy słyszysz o nich tylko dobro i to samo sobie uzmysławiasz? Uczeń prawdy, który kształtuje w sobie Jakuba, nigdy nie plotkuje, nie krytykuje, nie potępia, nie oczernia, nie szuka w innych wad i błędów. Jeśli słyszy plotki i są one prawdziwe, odrzuca je mentalnie. Nie wspomina o nich choćby słowem.
„Nie knujcie w sercu zła względem bliźnich, nie przysięgajcie fałszywie” [Za 8, 17], czytamy w Biblii. Zacznij przyzywać w sobie dar Jakuba. Jakub to sprawiedliwy sędzia, symbol właściwego myślenia, właściwych uczuć opartych na prawach i zasadach uniwersalnych, na prawdzie wiecznej.
Tam, gdzie nie ma osądu, nie ma i cierpienia. Tam, gdzie nie ma osądu, nie ma bólu. Jeśli ogórek jest gorzki, nie zjadaj go. Jeśli na drodze leżą cierniste gałęzie, omijaj je. Twój osąd niechaj będzie twoim własnym wnioskiem, do jakiego doszedłeś. Pamiętaj, że miarą, jaką mierzysz, zmierzą i ciebie, a wszystko, co wysyłasz innym, do ciebie wróci.
Jeśli kierujesz do innych niechęć, wrogość i nieprzyjaźń, jeśli tak myślisz i czujesz, jeśli pielęgnujesz w sobie toksyczny stosunek, wywołujesz chaos we własnym życiu. Dlatego błogosławienie innych, dostrzeganie w nich obecności Bożej i wyrażanie jej to tak naprawdę egoizm – bo czyniąc to wszystko, błogosławisz siebie.
***
Jan to wcielenie miłości. Miłość uwalnia. Miłość ofiarowuje. Miłość jest duchem Boga. Miłość nie ma miary: wysokości ani głębokości, długości ani szerokości. Nie przychodzi ani nie odchodzi, wypełnia całą przestrzeń. Starożytni mawiali, że cały świat wspiera się na ramionach miłości.
Kiedy kochasz kobietę, nie czynisz jej nic niemiłującego. Miłość życzliwa jest, „nie szuka poklasku, nie unosi się pychą [1 Kor 13, 4]. Miłość nie ma nic wspólnego z zaborczością. Miłość to nie zazdrość ani żal. Miłość to zaufanie. Kiedy patrzyłeś w oczy matki, widziałeś w nich miłość. Ufałeś swojej mamie. Ufasz żonie, mężowi? Dostrzegasz w nich Boga?
Jeśli kochasz żonę, cieszysz się, kiedy jest szczęśliwa, radosna i wolna. Jeśli kochasz męża, pragniesz, by odnosił sukcesy, był zadowolony, szczęśliwy, otrzymywał cudowne natchnienie i inspirację. Uwielbiasz, gdy ożywają w nim wszelkie cechy Boże, i modlisz się za niego. Podobnie jako mąż modlisz się za żonę. Utożsamiasz się z Bogiem w drugim człowieku i wywyższasz Jego obecność. To właśnie miłość.
Wiemy, że „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” [Rz 8, 28]. „Miłować Boga” to odczuwać przywiązanie i lojalność, być oddanym jedynemu bytowi i jedynej mocy – duchowi, który żyje w tobie. Gdy tylko zadeklarujesz lojalność wobec kijów, kamieni czy jakiejkolwiek rzeczy stworzonej albo gdy postawisz na piedestale dowolnego spośród ludzi, natychmiast przestajesz kochać Boga. Przestajesz być całkowicie oddany jedynej mocy i obecności, bo miłość to lojalność.
„(…) aby wiedziano od wschodu słońca aż do zachodu, że beze Mnie nie ma niczego. Ja jestem Pan, i nie ma innego” [Iz 45, 6]. Dlatego nie nadawaj mocy niczemu, co zostało stworzone. Człowiek, który miłuje Boga, nie przypisuje władzy zjawiskom tego świata. Nie przypisuje jej niczemu, co zostało stworzone. Przypisuje ją wyłącznie Bogu.
Czy jesteś całkowicie lojalny i oddany jedynemu bytowi, duchowi żywemu w tobie? Czy go uznajesz? Czy pozwalasz innym stawać ci na przeszkodzie i cię niepokoić? Czy przypisujesz im moc? Uznajesz władzę pogody? Kiedy ktoś kichnie, czy uważasz, że to wina zarazków? Jeśli tak, nie kochasz Jana. Nie kochasz tego pięknego daru, który masz w sobie.
We wszystkich świętych pismach Bóg i dobro to synonimy. Kiedy zakochujemy się w takich cechach, jak uczciwość, prawość, sukces, pokój, wyrozumiałość i sprawiedliwość, kiedy kochamy prawdę dla niej samej – kochamy Boga i dobro, bo te dwa słowa są ze sobą tożsame.
Boisz się przyszłości? Obawiasz się o los swojej rodziny, znajomych, interesów? Krótko mówiąc: czy jesteś nieszczęśliwy? Jeśli tak, bądź pewny, że nie kochasz ani Boga, ani dobra. Kiedy rozmyślasz o takich sprawach, jak harmonia, właściwe działanie, piękno, miłość, pokój i dobra wola, to zapadną ci w podświadomość, a podświadomość wydobędzie je na płaszczyznę życia, bo wszystko, co odciśnie się w podświadomości, przejawi się w postaci formy, funkcji, doświadczenia i wydarzenia.
Jeśli przepełnia cię lęk, zmartwienie i brakuje ci pieniędzy, to znak, że jesteś emocjonalnie związany z brakiem. „(…) spotkało mnie, czegom się lękał”, mówi Hiob [Hi 3, 25]. Obawiasz się porażki? Jeśli masz w sobie strach, sprowadzisz na siebie porażkę.
Czy żywisz urazę do któregokolwiek z żywych stworzeń? Jeśli tak, nie kształtujesz w sobie apostoła Jana, bo on jest miłością. Nie wzywasz go do apostolstwa. Nie korzystasz z jego daru, bo gdybyś to robił, dar ów czyniłby w twoim życiu cuda. Stałby się twoim sługą, ale jeśli nie weźmiesz go pod kontrolę, będzie się zachowywał jak nieokiełzany tłum.
Aby Jan stał się apostołem, musisz wybaczyć innym. Musisz też wybaczyć sobie wszelkie negatywne, niszczące myśli. W przeciwnym razie w twoim sercu nie będzie miłości. Miłuj drugiego, radując się, że ktoś, kto wyrządził ci zło czy krzywdę, żyje szczęśliwie i radośnie, opromieniony Bożym blaskiem.
Deklaruj, że prawo Boże działa na jego korzyść, przez niego i wszędzie wokół niego, a jego umysł, ciało i wszystkie jego sprawy wypełnia pokój. Wysyłaj mu miłość, pokój i dobrą wolę. Życz mu wszelkich błogosławieństw. Czyniąc tak, zrozumiesz, że miłość to wypełnienie prawa, bo miłość to dobra wola. To przedłużenie serca. Kochaj drugiego. I wcale nie musisz go przy tym lubić.
Nie musisz zapraszać go do domu ani się z nim zadawać, za to musisz go kochać, życzyć mu zdrowia, szczęścia, pokoju i wszelkich błogosławieństw. To bardzo proste. Co więcej – taka postawa to egoizm, błogosławisz w ten sposób sobie. Rozmyślasz bowiem o dobrych rzeczach, a kiedy to robisz, stwarzasz je w swoich myślach, w ciele i na planie życia.
Czy potrafisz się cieszyć pomyślnymi wieściami o tak zwanym wrogu? Jeśli nie, to znaczy, że nie formujesz w sobie daru Jana. Jeśli nie udało ci się wcielić w życie twojej idei, nie kształtujesz Jana, bo Jan to przywiązanie emocjonalne.
Wiemy, że można się zakochać w muzyce, w harmonii, w elektronice. Einstein twierdził, że zakochał się w zasadach matematyki. Edison zakochał się w prawach elektryczności, a ta odkryła przed nim swoje tajemnice, odsłoniła przed jego umysłem szereg wynalazków. Mawiał, że wziął je znikąd, po prostu z powietrza. Z powietrza to znaczy z ducha, którego miał w sobie.
Pamiętaj, że miłość uwalnia, miłość obdarowuje. Miłość to duch Boży. Miłość to nie emocjonalny szantaż, a jeśli kontrolujesz żonę czy męża i z zegarkiem w ręku sprawdzasz, o której wraca do domu, to w twoim domu nie ma miłości. To zrozumiałe w fabryce, gdzie człowiek stawia się do pracy na dziewiątą, ale niedopuszczalne jest w domu, gdzie najwyższa władza należy się miłości.
Nie ma miłości bez wychowania ani wychowania bez miłości. Jeśli więc kochasz swoje dzieci, będziesz je formować. Zobaczysz, że dostosują się do Złotej Zasady i do prawa miłości, bo nie ma miłości bez kształtowania.
Nie ma też miłości bez mądrości. Mądrość to świadomość obecności i mocy Bożej, kiedy wielkie prawdy Boże wyrażają się w twoich myślach, ciele i w okolicznościach życia.
***
Filip to metafizycznie miłośnik koni. Trener koni jest stanowczy, ale życzliwy. Nie bije zwierząt, za to pilnuje, by wiedziały, kto jest ich panem. Jest wytrwały. Ma cechę, której brakuje wielu ludziom. To determinacja, oddanie, niepoddawanie się do końca.
„Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” [Mt 24,13], czytamy w Biblii. Ten, kto poświęci nieprzerwaną uwagę swojej wizji, marzeniu, aspiracji, będzie im oddany i lojalny, kto nie przyjmie „nie” w odpowiedzi, ten otrzyma odpowiedź.
Trener koni jest odpowiednio ukształtowany. Jest stanowczy, lecz łagodny. Powala konia na ziemię i pęta mu nogi, rozmawiając z nim i jasno pokazując, kto tu rządzi. Mówi: „Będziesz mi posłuszny, a ja będę na tobie jeździł. Będziesz łagodny i spokojny. Będziesz mi służył”. Koń jest mu uległy. Podświadomość podlega świadomości. Świadomość zaś kontroluje podświadomość.
Dlatego właśnie człowiek dominuje nad zwierzętami. Dlatego jest w stanie, powiedzmy, hipnotyzować tygrysy. Wszystkie tygrysy są zahipnotyzowane, a dziewczęta wchodzą do klatki. Widzowie się dziwią, jak to możliwe. Otóż jest to możliwe dlatego, że tygrysy są wprowadzone w stan uległości, w trans, bo trener poddał je hipnozie, mówiąc: „Będziecie mi posłuszne. Odprężcie się. Jesteście spokojne” i tak dalej.
Po jakimś czasie koń zaczyna rozumieć, że człowiek jest jego panem, bo potrafi go powalić i związać. W końcu zwierzę myśli: „No tak, ten człowiek jest moim panem”, pozwala mu wskoczyć na swój grzbiet i wiezie go w dowolne miejsce.
To samo się tyczy wszystkich zwierząt. Dlatego właśnie człowiek sprawuje nad nimi władzę. Może nauczyć lwa czy wilka wykonywać sztuczki, bo to, co podległe, jest podatne na sugestie. Filip to dar, dzięki któremu korzystamy z mocy wynikającej z miłości. Pozwala nam wyjść zwycięsko z każdej sytuacji.
Jedna z konkurencji rodeo to jak najdłuższe utrzymanie się na grzbiecie nieujarzmionego konia bez ogłowia. To niewykonalne. Podobnie wygląda sytuacja wielu ludzi, którzy kontemplują jakąś ideę, wizję i stopniowo nabierają do niej entuzjazmu. Jednak jeśli ktoś nimi zachwieje, obudzi w nich wątpliwości lub powie coś nieprzyjemnego, spadną z konia.
Pewna dziewczyna marzyła na przykład o cudownej podróży do Włoch. Planowała odwiedzić krewnych mieszkających pod Rzymem. Opowiedziała o tym koleżankom, a te zniechęciły ją słowami: „E, nie jedź tam, Włosi nienawidzą Amerykanów. Studenci palą amerykańskie flagi i tak dalej. Jedzenie jest ohydne, hotele to tragedia, a kraj zmaga się z kryzysem finansowym”.
Dziewczyna posłuchała tych głosów i zrezygnowała z wyjazdu. Zniechęciły ją opinie, że we Włoszech nie można się kąpać w morzu, bo woda jest brudna, warunki turystyczne są kiepskie, ceny wysokie i tak dalej.
Po jakimś czasie do Włoch wyjechali jej znajomi. Przeżyli wakacje życia. Ponieważ dziewczyna rozmyślała o cudownej podróży, bez wątpienia taką podróż właśnie by przeżyła, trwała bowiem w jej radosnym oczekiwaniu. „Jak w środku, tak na zewnątrz”. Miała wspaniałą wycieczkę w zasięgu ręki, jednak pozwoliła, by negatywne sugestie innych zrzuciły ją z pięknego konia, na którym jechała.
„Niech nastrój poniesie nas do Jerozolimy”, trawestując słowa Jezusa, to znaczy podtrzymujmy w sobie nastrój, dzięki któremu dojedziemy do miasta wewnętrznego pokoju. Ów podtrzymywany nastrój ma moc stwórczą, pod warunkiem, że na każdym kroku wędrówki pozostaniesz mu wierny.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki