Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wylecz się z niewiedzy i zadbaj o zdrowie swojego dziecka
Kiedy dziecko pojawia się na świecie, rodzic chce stać się specjalistą w niemal każdej dziedzinie. Decyzje w sprawie zdrowia dziecka są zawsze stresujące. Jak chronić malucha przed chorobami i jak rozpoznać ich objawy? Jak właściwie pielęgnować małego człowieka od pierwszych dni życia? Skąd czerpać wiadomości? W sieci krąży wiele mitów i szkodliwych porad. Na pomoc przychodzi lekarka, specjalistka pediatrii, prywatnie mama trójki maluchów, Dagmara Chmurzyńska-Rutkowska, znana jako Mama Pediatra, która w swojej książce dzieli się z rodzicami wiedzą i doświadczeniem, unikając trudnej medycznej terminologii.
Jak dbać o zdrowie noworodka i niemowlaka, a jak starszego dziecka? Jakie są pierwsze objawy chorób i jak sobie z nimi radzić? Odporność – jak jej nie popsuć, czyli obalamy mity. Co powinno niepokoić, a co jest normą? Szczepienia – jakie podjąć decyzje? Najczęstsze nieświadome błędy rodziców - jak ich uniknąć? Kiedy leczyć się w domu, a kiedy niezbędna jest konsultacja lekarska? Jak udzielić dziecku pierwszej pomocy? Wątpliwości jest znacznie więcej.
Wybierz się w podróż po pediatrycznych zaleceniach wspólnie z mamą i lekarką. Tematów wam nie zabraknie.
To niezbędnik każdego świadomego i zaangażowanego rodzica.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 326
Projekt okładki
Katarzyna Konior/studio.bluemango.pl
Redaktor prowadzący
Barbara Czechowska
Redakcja
Ewelina Pawlak/Słowne Babki
Redakcja techniczna
Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej
Robert Fritzkowski
Korekta
Renata Kuk, Magdalena Zabrocka/Lingventa
Ilustracje na okładce
© Maikova/Shutterstock
© Elena Pimukova/Shutterstock
© for the text by Dagmara Chmurzyńska-Rutkowska
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2021
ISBN 978-83-287-1852-4
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2021
fragment
Mam to szczęście, że spełniam marzenia.
Dziękuję Kamilowi i naszym córkom za wsparcie.
Książkę dedykuję mojej mamie – dałaś mi wszystko. Tęsknię.
Kim jestem? Skąd wzięła się ta książka? Być może pierwszy raz słyszysz o Mamie Pediatrze. A może trochę mnie już znasz i wiesz co nieco na temat drogi, którą przeszłam, aby dotrzeć do właśnie tego momentu, w którym trzymasz w rękach tę książkę. To moje małe spełnienie marzeń.
Jestem lekarką, specjalistką pediatrii i blogerką medyczną.
Długo toczyłam wewnętrzną walkę. Miałam sporo wątpliwości co do tej propozycji wydawniczej. Podobnie jak miewam wątpliwości co do mojej działalności w internecie. Ale odważyłam się. Zrobiłam ten krok.
Z jednej strony zawsze marzyłam o napisaniu książki. Jako nastolatka myślałam o powieści przygodowej lub melodramatycznej, którą mogłabym stworzyć. Pisywałam opowiadania, które chowałam do szuflady lub dawałam do przeczytania koleżankom. Uwielbiałam prace domowe z języka polskiego, które niektórzy moi koledzy i koleżanki przeklinali. Nikomu nie chciało się pisać wypracowań, a ja mogłam się literacko wyżyć. Uwielbiałam to!
Z drugiej strony jestem lekarką. Pracuję zawodowo i mam rodzinę. Zastanawiałam się, czy znajdę czas na kolejny projekt i co pomyślicie o tej książce wy, moi czytelnicy, obserwatorzy.
Usłyszałam ostatnio, że każdy może napisać książkę. Pewnie to prawda, ale tacy miłośnicy książek jak ja marzą nie tylko o tym, aby przeczytać kolejną książkę, lecz także o tym, by była to książka wartościowa. O medycynie nie pisze się łatwo, ale można napisać o niej tak, by zainteresować osobę, która w medycynie nie siedzi na co dzień.
W 2015 roku zostałam blogerką. Chociaż właściwie to tylko część informacji. Blogerką zostałam dużo wcześniej. Wiele lat temu prowadziłam pamiętnik w formie bloga. Był moim kameralnym miejscem w sieci, formą literackiego spełnienia. Przyszedł rok 2015 i pomysł na Mamę Pediatrę. To była pierwsza nazwa, która wpadła mi do głowy. Założyłam bloga na tej samej platformie, na której wcześniej publikowałam wspomniany pamiętnik. Nie zastanawiałam się nad tym, jak podejść do tego profesjonalnie. Wykorzystałam darmowe miejsce w sieci bez jakiegoś większego planu. Po prostu chciałam pisać. Stwierdziłam, że skoro jestem lekarką, kocham moją pracę i codziennie odpowiadam na pytania rodziców małych pacjentów, to mogę zrobić coś jeszcze. Miałam ogromne chęci i trochę wolnego czasu, bo byłam wtedy na drugim urlopie macierzyńskim. Czemu nie? Czemu nie pisać o pediatrii? Postanowiłam stworzyć miejsce w sieci, które będzie merytorycznym źródłem informacji dla rodziców.
Rodzicielstwo bywa trudne. Samo wychowanie dziecka to zadanie równie trudne, jak wysłanie misji na Marsa, a do tego dochodzi jeszcze jedna z najważniejszych kwestii: zdrowie dziecka. W internecie jak grzyby po deszczu mnożą się mity. Często szkodliwe. Walczę z nimi w mojej codziennej pracy w gabinecie lekarskim czy na oddziale. Postanowiłam zawalczyć również wirtualnie. Wiem, że wcześniej czy później rodzic zwróci się do doktora Google’a i u niego poszuka informacji na temat zdrowia dziecka. Zamarzyło mi się stworzenie miejsca wolnego od mitów i opartego na faktach. I tak jakoś poszło. Zaczęłam pisać, a obserwatorów i czytelników przybywało. Stworzyłam również media społecznościowe dla mojego bloga. Początkowo skupiłam się na Facebooku. Później poznałam Instagram. Co kilka tygodni i miesięcy przeżywałam małe zaskoczenie. Ludzie naprawdę lubią czytać moje artykuły medyczne. Zadają pytania, proszą o opisanie kolejnych zagadnień, pytają nie tylko o infekcje, lecz także o szczepienia. Było tego coraz więcej i więcej.
Dzisiaj mój blog to prawie 300 artykułów. Okazało się, że nawet poruszanie trudniejszych medycznych zagadnień może mi sprawiać frajdę. Blog stał się dla mnie sposobem na pisanie wypracowań, a przy okazji zmobilizował mnie jeszcze bardziej do poszerzania wiedzy w ramach mojej specjalizacji.
Pojawiały się także (i nadal pojawiają) chwile zwątpienia. Jest hejt, od czasu do czasu zdarza się zniechęcenie. Przychodzą drobne wzloty i upadki. Kocham moją pracę i traktuję bloga jako jej uzupełnienie. Musiałam dorosnąć do tego, aby nazwać samą siebie blogerką i aby spełnić swoje marzenie. Marzenie o książce. Chciałabym, aby czytało się ją lekko i przyjemnie. Nie jest to zapewne książka, którą przeczytasz jednym tchem, bo porusza głównie zagadnienia medyczne. Jako lekarka, która stale się uczy, wiem, jak trudno czasami się czyta o medycynie, nawet jeśli temat nas interesuje. Ale mam nadzieję, że ta książka będzie dla ciebie cennym źródłem informacji.
Mogłoby się wydawać, że w temacie ciąży i porodu pediatra ma niewiele do gadania. Sama ciąża to przecież głównie domena ginekologów i położników. To oni zajmują się kobietą ciężarną, badają ją, zlecają USG i inne dodatkowe badania (badania krwi, wymazy itp.). W czasie ciąży przyszła mama nie zobaczy lekarza pediatry na oczy. No chyba że ma starsze dziecko i chodzi z nim na wizyty kontrolne. Podczas porodu najważniejszym personelem medycznym są położna i wspomniany już wcześniej ginekolog. Najczęściej lekarz „od dzieci” nie pojawia się wcale albo przychodzi na sam koniec porodu lub później, kiedy dziecko jest już przy mamie.
Nie wiem, czy wiecie, czym różni się pediatra od neonatologa i dlaczego pediatra nie uczestniczy w porodach dzieci tak aktywnie, jak jeszcze niedawno się to działo. Pediatria i neonatologia to dwie różne specjalizacje lekarskie. Oczywiście można być jednocześnie pediatrą i neonatologiem, ale trzeba w tym celu zrobić obie specjalizacje. Każda z tych specjalizacji to 5 lat nauki. Pediatra zajmuje się dziećmi w każdym wieku – od urodzenia do 18.–19. roku życia. Neonatolog z kolei zajmuje się pacjentami w najwcześniejszym okresie życia (od urodzenia do około trzeciego roku życia), przede wszystkim noworodkami na oddziale noworodkowym, ale też starszymi dziećmi zagrożonymi ryzykiem nieprawidłowego rozwoju. Jeśli twoje dziecko urodziło się zdrowe, to najpewniej z neonatologiem spotykać się będziesz tylko w pierwszych dniach po porodzie.
Jeszcze kilka lat temu pediatrzy w wielu miejscach dyżurowali i na pediatrii, i na oddziale noworodkowym. Od pewnego czasu się to zmienia i oddziały noworodkowe powinny być teraz odrębne od oddziałów pediatrycznych. Każdy z nich ma swój personel i tak powinno być, skoro to dwie różne specjalizacje.
Z pediatrą spotkasz się jako rodzic dopiero na wizycie patronażowej, która odbywa się najczęściej między pierwszym a czwartym tygodniem życia dziecka. Ale jako pediatra chciałabym, aby na konsultacji pediatrycznej pojawiała się również ciężarna. Nie wiem, czy wystarczyłaby jedna dłuższa wizyta, ale na pewno ułatwiłaby i skróciła planowaną i refundowaną wizytę patronażową.
O czym chciałabym opowiedzieć przyszłej mamie? Jednym z tych zagadnień byłaby wyprawka. Jak się do niej zabrać od strony pediatrycznej? Czy tutaj w ogóle potrzebny jest pediatra? Zdecydowanie. Wiesz, że pediatra zajmuje się nie tylko dziećmi chorymi, prawda? Moim zadaniem jako lekarza jest również edukowanie rodziców w zakresie profilaktyki. A profilaktyka to zapobieganie. Powinniśmy zapobiegać chorobom czy niepożądanym zdarzeniom medycznym poprzez usuwanie czynników ryzyka ich wystąpienia.
Profilaktyka to jedno z moich ulubionych zagadnień pediatrycznych, ale dla przykładu podam ci taki „dorosły” czynnik ryzyka, który ma wpływ również na zdrowie dzieci. Palenie papierosów. Rzucić ten okrutny nałóg wcale nie jest tak łatwo, o czym wie każdy palacz. Pomimo licznych akcji społecznych, kampanii informacyjnych i edukacyjnych problem uzależnienia jest nadal gigantyczny.
W 2019 roku do codziennego palenia tytoniu przyznawała się jedna piąta Polaków. Niestety nie tylko dorosłych. Do nałogu przyznaje się również część nastolatków (w wieku 15–18 lat). Wśród palaczy przeważają jednak 40-letni mężczyźni i 30-letnie kobiety. Do tego dochodzi jeszcze spora grupa osób sięgających po papierosy okazjonalnie i palących biernie (czyli przebywających w obecności palaczy czynnych). Edukacja w zakresie szkodliwości palenia tytoniu i jego negatywnego wpływu na zdrowie to jeden z wielu obowiązków lekarza. Oddziaływanie nałogu na organizm widać w każdej grupie wiekowej. Nawet u niemowląt, które są jedynie (albo aż) palaczami biernymi. Dzieci biernie palące mają dwukrotnie wyższe ryzyko zachorowania na choroby układu oddechowego (zapalenie płuc, oskrzeli, górnych dróg oddechowych). Zwiększa się u nich ryzyko nawracających zapaleń ucha środkowego i przewlekłego zapalenia ucha, co z kolei może być przyczyną pogorszenia i utraty słuchu. Bierne palenie naraża dziecko na wystąpienie astmy. U osób dorosłych wcale nie jest lepiej. Zwiększone ryzyko chorób płuc, nowotworów, zawału serca czy pogorszenie kontroli astmy to tylko niektóre z „zasług” palenia papierosów.
Teraz spójrzmy na zagadnienie inaczej. Od strony schorzeń układu oddechowego i od strony onkologicznej. Pomyślmy o tym, jak zapobiegać tym wszystkim chorobom. Wystarczy wyeliminować jeden z czynników ryzyka wystąpienia tych chorób lub pogorszenia ich przebiegu. Wystarczy rzucić palenie. Wyjście z nałogu zawsze jest trudne, łatwiej zadbać o odpowiednią edukację, zanim nasz pacjent sięgnie po papierosy. Profilaktyka jest łatwiejsza i skuteczniejsza.
To teraz przykład profilaktyki dziecięcej, i to ściśle związany z wyprawką.
Nagła nieoczekiwana śmierć niemowlęcia (SUID) a wyprawka
Nagła nieoczekiwana śmierć niemowlęcia jest dosyć szerokim pojęciem, które określa zgon w okresie niemowlęctwa, wyjaśniony lub nie. Pewnie słyszeliście nieco więcej o zespole nagłego zgonu niemowląt, zwanym też śmiercią łóżeczkową (SIDS). Co to takiego? Wiele informacji czerpię ze źródeł Amerykańskiej Akademii Pediatrii, AAP (American Academy of Pediatrics). Również omawiając temat śmierci łóżeczkowej, będę bazować przede wszystkim na ich wytycznych.
Zgodnie z definicją AAP o śmierci łóżeczkowej mówimy wtedy, gdy zgonu niemowlęcia (do pierwszego roku życia) nie udaje się wytłumaczyć po zbadaniu miejsca zgonu, zebraniu wywiadu medycznego i badaniu autopsyjnym (sekcyjnym). SUID stanowi ogólne i nieco szersze określenie nagłej śmieci niemowlęcia, a SIDS ma węższe znaczenie. W praktyce wygląda to tak, że dokładne śledztwo przeprowadzone w przypadku SUID może wykazać uduszenie, uraz, chorobę metaboliczną lub wadę serca (np. kanałopatię), a w przypadku SIDS nie udaje się określić przyczyny zgonu. Tak czy inaczej, bez względu na definicję chcielibyśmy jednak zrobić wszystko, aby takim zdarzeniom zapobiegać. Nie jest to, niestety, rzadkie zjawisko. Występuje na tyle często, że dorobiło się pierwszego miejsca na podium. SIDS to najczęstsza przyczyna zgonów dzieci między 28. dniem a pierwszym rokiem życia w krajach rozwiniętych. Z czego wynika śmierć łóżeczkowa? Nad tym zagadnieniem od lat głowią się naukowcy. Udało się zidentyfikować niektóre czynniki ryzyka wystąpienia SIDS i na ich podstawie opracowano zalecenia dla młodych rodziców. Dzięki temu w ciągu ostatniej dekady statystyki się poprawiły. W publikacjach naukowych poruszających temat SIDS natrafiamy na opisy zmian w ośrodkowym układzie nerwowym, na kolonizację bakteryjną w nietypowych miejscach, infekcje, zmiany w obrębie krążenia płucnego itp.
Obecność czynników ryzyka to istotny aspekt śmierci łóżeczkowej, ale trzeba także pamiętać o podatnym wieku i krytycznym okresie rozwoju niemowlęcia. Wszystkie te okoliczności mogą doprowadzić do SIDS. Niekiedy ten sam czynnik ryzyka zadziała na setkę dzieci i nic się nie wydarzy, ale jeśli trafi na podatne niemowlę, dojdzie do jego śmierci. Dlatego zdecydowanie warto wziąć sobie do serca zalecenia opracowane przez Amerykańską Akademię Pediatrii i zrobić wszystko, aby wcielić je w życie. Warto zapoznać się z nimi jeszcze przed narodzinami dziecka, na etapie kompletowania wyprawki. Nagle okaże się, że wiele rzeczy przeznaczonych dla niemowląt jest totalnie zbędnych, a nawet mogą stanowić dla dziecka zagrożenie.
» Jak zapobiegać śmierci łóżeczkowej (SIDS) i SUID?
Sporo już napisałam o definicji i istnieniu czynników ryzyka, ale nie wspomniałam, że działać one mogą jeszcze w okresie ciąży. Picie alkoholu, palenie papierosów i stosowanie innych używek stwarzają zagrożenie dla samego przebiegu ciąży i później, w okresie niemowlęcym, mogą odpowiadać za zwiększone ryzyko SIDS. Na niektóre czynniki ryzyka wpływu nie mamy: płeć męska, czynniki genetyczne, poród operacyjny, mała masa urodzeniowa, wcześniactwo, wiek dziecka, zwłaszcza do czwartego miesiąca życia czy okres zimowy (chociaż w przypadku tego ostatniego znaczenie może mieć temperatura panująca w mieszkaniu).
Skoro mamy czynniki ryzyka śmierci łóżeczkowej, które możemy usunąć, ale też takie, na które nie mamy wpływu, to niestety nie wyeliminujemy do zera przypadków SIDS. Możesz jednak zrobić wszystko, aby uchronić swoje dziecko przed śmiercią łóżeczkową. Warto być rodzicem świadomym i wiedzieć, jakie czynniki zwiększają prawdopodobieństwo SIDS, a później zrobić wszystko, co w twojej mocy, aby ich unikać. Najważniejsza jest profilaktyka, więc:
Unikaj palenia tytoniu zarówno w ciąży, jak i po porodzie. Zakaz ten dotyczy nie tylko kobiety, lecz także jej partnera i pozostałych domowników. Papierosy są zagrożeniem dla dróg oddechowych osoby palącej czynnie, a także stanowią ryzyko dla dziecka palącego biernie. Palenie papierosów przy dziecku, w tym samym pomieszczeniu i domu, ale też przebywanie osoby palącej (która wypaliła papierosa na balkonie czy na podwórku) w otoczeniu dziecka negatywnie wpływa na jego zdrowie i zwiększa ryzyko SIDS (a także innych chorób).
W ciąży odwiedzaj lekarza i położną zgodnie z zaleceniami. Regularna opieka nad kobietą ciężarną zmniejsza ryzyko wystąpienia SIDS.
Dziecko przez cały okres niemowlęcy (dotyczy to również wcześniaków) powinno być odkładane do snu zawsze w pozycji na plecach. Nie zaleca się układania dziecka na brzuchu ani na boku, bo ta pozycja jest po prostu niestabilna. To zalecenie dotyczy również niemowląt ulewających i z refluksem żołądkowo-przełykowym (pamiętajcie, że nawet niemowlęta mają mechanizmy obronne, które chronią przed zakrztuszeniem). Nie zaleca się również unoszenia wezgłowia łóżeczka (kiedyś doradzano to dosyć często), bo nie jest to skuteczne w przypadku ulewań. Jedynym wyjątkiem od reguły „zawsze na plecach” jest sytuacja, w której dziecko ma jakieś wady anatomiczne (na przykład rozszczep krtani). To wyjątkowo rzadkie przypadki i wymagają indywidualnego podejścia.
Niemowlę powinno spać na twardym materacu, nie powinna to być kanapa ani fotel. Do spania nie służą również fotelik samochodowy ani „gniazdka” czy poduszki. Materac należy przykryć dobrze dopasowanym prześcieradłem, które nie będzie się rolować, podwijać i dziecko w żaden sposób się nim nie nakryje. Warto w to zainwestować.
Dziecko powinno spać w swoim łóżeczku, stojącym blisko łóżka rodziców. Takie rozwiązanie, czyli dzielenie sypialni bez dzielenia jednego łóżka, zmniejsza ryzyko SIDS o połowę! Jest to jednak przedmiot wielu dyskusji i kontrowersji. Dlaczego? Każda mama karmiąca piersią wie, ile razy dziecko potrafi budzić się w nocy na karmienie. Pojawiają się głosy, że zalecenie spania w osobnym łóżku może wpływać na zaprzestanie karmienia piersią. A jak wiesz, karmienie piersią również jest bardzo ważne dla zdrowia niemowlęcia (nawet w kontekście SIDS). Niemniej dobrze by było, przynajmniej w trakcie tych pierwszych trzech miesięcy, odkładać dziecko po karmieniu do jego łóżeczka. Warto postawić je w pobliżu łóżka rodziców. Jeśli nie dasz rady odkładać dziecka do jego łóżeczka, musisz zadbać o jego bezpieczeństwo i usunąć wszystkie poduszki i kołdry z łóżka dorosłych. Należy też przestrzegać zasad dotyczących materaca – rozkładana kanapa nie jest dobrym miejscem do spania dla niemowlaka.
Absolutnie niedopuszczalne jest natomiast dzielenie łóżka z niemowlakiem, nawet starszym niż cztery miesiące, jeśli rodzic spożywał alkohol lub przyjął leki upośledzające sprawność psychofizyczną. Współspanie nawet z trzeźwymi i niepalącymi rodzicami nie jest zalecane, bo nadal zwiększa ryzyko SIDS.
W odpowiednim łóżeczku niemowlaka znajdują się tylko materac (o rozmiarze dobranym do łóżeczka) z dobrze przylegającym prześcieradłem (najlepiej na gumce) i dziecko. Kropka. Nic więcej. Bez pluszaków, poduszek, kołderek czy ochraniaczy na szczebelki łóżeczka. Dobrze czytacie. Wszystkie te dodatkowe gadżety, z kołdrą i poduszką włącznie nie są zalecane. W łóżeczku nie powinno być kocyków, pluszaczków i tym podobnych. Sama korzystam z Instagrama i wiem, jak to wygląda w internecie. Jest tam mnóstwo zdjęć łóżeczek z cudownymi kołderkami i ochraniaczami z ładnych materiałów, które po prostu cieszą oko. Ale naprawdę lepiej kupić droższy wózek, który też będzie cieszył oko, niż inwestować w gadżety do łóżeczka, stanowiące zagrożenie dla dziecka. Wiem, że niektórzy rodzice, zwłaszcza ci, z więcej niż jednym dzieckiem, pomyślą: „Jakoś przy moim pierworodnym nic się nie stało”. No okej. Ale spójrz na to z drugiej strony. Ktoś inny korzystał z podobnych gadżetów i znalazł martwe dziecko w pięknie wyglądającym łóżeczku.
Łóżeczko powinno znajdować się w bezpiecznym miejscu. Nic nie może nad nim zwisać (przewody, szarfy, linki od żaluzji itp.). Nie powinno również stać przy grzejniku (ryzyko przegrzania dziecka).
Foteliki samochodowe, nosidła czy bujaki nie są przeznaczone do snu. Zwróć na to uwagę zwłaszcza w przypadku najmniejszych niemowląt – do czwartego miesiąca życia. Tak małe dziecko może na nieodpowiedniej powierzchni ułożyć główkę w ten sposób, że dojdzie do niedrożności dróg oddechowych. A nie będzie potrafiło ustawić głowy prawidłowo. Co zatem zrobić, gdy dziecko przysypia w foteliku samochodowym albo na bujaczku? Tak szybko, jak to tylko możliwe, przenieść dziecko w lepsze miejsce. Jeśli jesteś w trasie i dziecko ze względów bezpieczeństwa spędza dużo czasu w foteliku samochodowym, kontroluj drożność dróg oddechowych i od czasu do czasu rób dłuższe przerwy, aby wyciągnąć maluszka.
Karmienie piersią. Każdy pediatra jest zwolennikiem karmienia piersią. Mleko mamy jest najlepiej dostosowane do potrzeb dziecka i zmniejsza ryzyko SIDS. Karmienie piersią ma najlepszy efekt ochronny. Przeciwwskazań do karmienia piersią jest bardzo mało i naprawdę warto zrobić wszystko, aby o to zawalczyć. Opowiadałam kiedyś moim czytelnikom o tym, jakie problemy z laktacją miałam sama i jak dużo mnie kosztowało utrzymanie karmienia piersią w przypadku moich starszych córek. Dopiero przy najmłodszej podeszłam do tematu na luzie i wyszło mi to najlepiej. Nie stresowałam się. Nie dawałam sobie wmówić, że moje mleko jest chude albo tłuste i nie wiem, jakie tam jeszcze.
Smoczek podawany dziecku do zasypiania zmniejsza ryzyko SIDS. Nie do końca poznano mechanizm jego działania, ale dzieci używające tego uspokajacza rzadziej dotyka śmierć łóżeczkowa. Najlepiej jednak sięgnąć po smoczek dopiero po czterech–sześciu tygodniach życia, aby nie zakłócać laktacji. Jeśli dziecko wypluje smoczek po zaśnięciu, nie ma potrzeby wkładać go z powrotem do buzi. Efekt ochronny już jest. Jeśli niemowlak odmawia smoczka, nie zmuszaj go do ssania. Możesz spróbować ponownie za jakiś czas. A może po prostu wasz maluszek go nie potrzebuje.
Kolejna ważna kwestia – nie przyczepiaj smoczka do łańcuszków ani nie zakładaj ich dziecku na szyję. Jeśli stosujesz takie „smycze” przyczepiane do ubrania dziecka, to ogranicz się tylko do okresu czuwania. Nigdy nie korzystaj z nich podczas drzemki.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz