Jak zmienić złe dni na lepsze. Pierwsza pomoc emocjonalna - Julie Smith - ebook

Jak zmienić złe dni na lepsze. Pierwsza pomoc emocjonalna ebook

Smith Julie

3,9

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Każdemu z nas przychodzi w życiu mierzyć się z różnymi wyzwaniami. Czasami w ich obliczu tracimy pewność siebie, opadają nas czarne myśli i nie mamy pojęcia, jak wydostać się z dołka. Czy i ty czasem masz poczucie, że świat cię przerasta, a twoich problemów nie da się rozwiązać? Jeśli tak, ta książka pomoże ci uporać się z obezwładniającymi emocjami, pokaże ci skuteczne narzędzia służące budowaniu psychicznej odporności i nauczy cię dbać o swój dobrostan, abyś odnajdował w sobie siłę, mierząc się z życiowymi trudnościami.

Dowiesz się z niej:

• jak radzić sobie z krytyką i dezaprobatą,

• jak zbudować pewność siebie i poczucie własnej wartości,

• jak wybaczać samemu sobie,

• jak odnosić się do siebie z życzliwością i szacunkiem,

• jak natychmiast pokonać lęk,

• jak sprawić, by stres stał się twoim sprzymierzeńcem.

Choć nie jest łatwo stawiać czoła temu, co przynosi czasem los, to jeśli zbudujesz odporność psychiczną, zwiększysz swoje szanse, by z sukcesem przejść przez każdy trudny czas. Wykorzystaj praktyczne techniki oferowane przez autorkę, bo jak pisze ta uznana psycholożka, której wypowiedzi śledzą miliony osób na całym świecie: „Wprawdzie książka ta nie jest kluczem do bezproblemowego życia, oferuje jednak szeroką gamę świetnych narzędzi, które mogą pomóc w odnalezieniu drogi”. Poznaj metody, które pozwolą ci stopniowo wzmocnić swoją psychikę, aby spokojnie żeglować po wzburzonych wodach życia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 313

Oceny
3,9 (33 oceny)
13
8
8
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
jotmona

Całkiem niezła

Zazwyczaj nie oceniam książek o tematyce zdrowia psychicznego. Jeżeli już po takie sięgam, są to raczej naukowe pozycje, poparte masą badań i pisane przez uznanych fachowców. Bardzo nie lubię książek o tematyce samorozwoju pisanych przez samozwańczych coachów, lub też innych guru. Tutaj mam dysonans, bo książka na pewno nie jest szkodliwa, aczkolwiek nie popierałbym aż tak zachwytów z nią związanych, stąd też niniejsza opinia. Określiłabym ją jako przyzwoitą, aczkolwiek dla kogoś kto był lub jest w terapii, czy też jest mocno zaznajomiony jest z tematyką, nie jest ona odkrywcza. Dla kogoś, kto zaczyna może być miłą odskocznią. Jest to zbiór rad, wskazówek i raczej powszechnie znanych faktów. Z kilkoma zagadnieniami kompletnie się nie zgadzam, aczkolwiek tak chyba zawsze jest w przypadku tej tematyki, każdy człowiek jest indywidualny. Nie straciłam czasu czytając ją, ale też nie zmieniła sposób w jaki postrzegam życie. Ot zbiór rad, które można przyjąć, bardzo delikatnie prześlizgującyc...
00
1712M

Dobrze spędzony czas

Wartościowa książka
00
matyldchen

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacyjna pomoc dla każdego!
00

Popularność




Wstęp

WSTĘP

Siedzę w moim gabi­ne­cie tera­peu­tycz­nym naprze­ciwko mło­dej kobiety. Dziew­czyna jest zre­lak­so­wana, ma roz­luź­nione ramiona i zacho­wuje się swo­bod­nie, kiedy do mnie mówi. W porów­na­niu z napię­ciem i ner­wami, jakie towa­rzy­szyły jej pod­czas pierw­szej sesji, w jej zacho­wa­niu zaszły widoczne zmiany. Dotych­czas odby­łam z nią kil­ka­na­ście spo­tkań. Patrząc mi w oczy, dziew­czyna zaczyna kiwać głową i uśmie­chać się, po czym zwraca się do mnie sło­wami: „Wiesz co? Mam świa­do­mość tego, że może być ciężko, ale jestem pewna, że dam radę”.

Oczy mnie pieką i prze­ły­kam ślinę. Uśmiech anga­żuje każdy mię­sień mojej twa­rzy. Ta młoda kobieta poczuła zmianę, któ­rej teraz rów­nież ja nie mogę nie dostrzec. Pamię­tam, jak weszła do tego pokoju jakiś czas temu – czuła wtedy lęk przed ota­cza­ją­cym ją świa­tem i bała się wszyst­kiego, z czym musiała się zmie­rzyć. Wszech­ogar­nia­jące poczu­cie zwąt­pie­nia w sie­bie jedy­nie wzma­gało w niej strach przed każdą zmianą i każ­dym nowym wyzwa­niem. Tam­tego dnia opu­ściła gabi­net tera­peu­tyczny z unie­sioną nieco wyżej głową. Jed­nak nie było to moją zasługą. Nie posia­dam prze­cież magicz­nych zdol­no­ści, by kogoś uzdro­wić czy odmie­nić jego życie. Dziew­czyna nie potrze­bo­wała wie­lo­let­niej tera­pii ani się­ga­nia do doświad­czeń z dzie­ciń­stwa. W tej sytu­acji, podob­nie jak w wielu innych, moje zada­nie pole­gało głów­nie na byciu edu­ka­to­rem. Prze­ka­za­łam jej swoją wie­dzę na temat tego, co mówi nauka i co spraw­dziło się u innych osób znaj­du­ją­cych się w podob­nej sytu­acji. Kiedy zro­zu­miała pewne mecha­ni­zmy, przy­swo­iła potrzebne umie­jęt­no­ści i nauczyła się ich uży­wać, roz­po­czął się pro­ces zmiany. Dziew­czyna zaczęła z nadzieją patrzeć w przy­szłość. Poznała swoje mocne strony. Opa­no­wała nowe, zdrow­sze spo­soby radze­nia sobie w trud­nych sytu­acjach. Z każ­dym kolej­nym wyzwa­niem wzra­stała jej pew­ność sie­bie i wiara w swoje umie­jęt­no­ści.

Kiedy wró­ci­ły­śmy do kwe­stii, o któ­rych musiała pamię­tać, aby zmie­rzyć się z nad­cho­dzą­cym tygo­dniem, ski­nęła głową, spoj­rzała na mnie i zapy­tała: „Dla­czego nikt mi tego wcze­śniej nie powie­dział?”.

Jej słowa do dziś dźwię­czą mi w gło­wie. Nie była pierw­szą ani ostat­nią osobą, która zadała to pyta­nie. W grun­cie rze­czy to bar­dzo czę­sto powta­rza­jący się sce­na­riusz. Oso­bom, które zgła­szają się na tera­pię, nie­rzadko wydaje się, że ich silne i bole­sne emo­cje są wyni­kiem wady mózgu lub zabu­rzeń oso­bo­wo­ści. Nie wie­rzą, że mają na nie jaki­kol­wiek wpływ. Cho­ciaż w przy­padku nie­któ­rych osób wska­zana jest dłu­go­ter­mi­nowa, bar­dziej dogłębna psy­cho­te­ra­pia, mia­łam wielu klien­tów, któ­rzy przede wszyst­kim potrze­bo­wali wie­dzy na temat tego, jak funk­cjo­nuje ich umysł i ciało oraz jak mogą zarzą­dzać swoim zdro­wiem psy­chicz­nym na co dzień.

Wie­dzia­łam, że nie mogę peł­nić funk­cji kata­li­za­tora zmian. Tym był świat wie­dzy, w który nale­żało wpro­wa­dzić pacjen­tów. Ale czy osoba taka jak ja powinna pobie­rać opłatę za wizytę jedy­nie za prze­ka­za­nie im wie­dzy na temat tego, jak działa ich umysł? Prze­cież nie bra­kuje ogól­nie dostęp­nych infor­ma­cji na ten temat. Mając jed­nak do czy­nie­nia z tak wielką falą dezinfor­ma­cji, trzeba dokład­nie wie­dzieć, czego się szuka.

Mój biedny mąż, który jako pierw­szy usły­szał o moim zamia­rze prze­pro­wa­dze­nia kam­pa­nii pod hasłem „Co należy zmie­nić”, odpo­wie­dział „Okej, spró­buj więc. Umieść kilka fil­mów na YouTu­bie lub coś w tym rodzaju”.

I tak zro­bi­li­śmy. Razem zaczę­li­śmy nagry­wać filmy na temat zdro­wia psy­chicz­nego. Jak się wkrótce oka­zało, nie tylko ja chcia­łam o tym roz­ma­wiać. Zanim to sobie w pełni uświa­do­mi­łam, nie­mal codzien­nie publi­ko­wa­łam w mediach spo­łecz­no­ścio­wych nowe tre­ści dla milio­nów obser­wu­ją­cych. Jed­nak na plat­for­mach, na któ­rych mogłam dotrzeć do dużej liczby odbior­ców, umiesz­cza się jedy­nie krót­kie filmy. Posia­dam więc pokaźną kolek­cję mate­ria­łów, w któ­rych musia­łam zawrzeć sedno sprawy w ciągu mak­sy­mal­nie 60 sekund.

Cho­ciaż udało mi się przy­cią­gnąć uwagę wielu ludzi, podzie­lić się z nimi spo­strze­że­niami i namó­wić ich do roz­mów o zdro­wiu psy­chicz­nym, pra­gnę pójść o krok dalej. Kiedy two­rzysz 60-sekun­dowy film, musisz liczyć się z tym, że z koniecz­no­ści pomi­niesz sze­reg waż­nych kwe­stii. W takiej sytu­acji nie­zwy­kle łatwo jest prze­oczyć wiele istot­nych szcze­gó­łów. A prze­cież o nie mi wła­śnie cho­dzi. O szcze­góły. O zgłę­bie­nie taj­ni­ków umoż­li­wia­ją­cych dokładne wyja­śnie­nie nie­któ­rych pojęć pod­czas sesji tera­peu­tycz­nej oraz o kilka pro­stych wska­zó­wek, jak z nich korzy­stać, krok po kroku.

Narzę­dzia omó­wione w tej książce są pre­zen­to­wane pod­czas tera­pii, ale nie wcho­dzą w skład umie­jęt­no­ści tera­peu­tycz­nych. Mogą pomóc każ­demu prze­brnąć przez trudne czasy i roz­kwit­nąć. Spró­buję tu prze­ana­li­zo­wać to, czego nauczy­łam się jako psy­cho­log, i przed­sta­wić naj­cen­niej­szą wie­dzę, mądrość i prak­tyczne tech­niki, któ­rych wyko­rzy­sta­nie zmie­niło nie tylko moje życie, ale także życie osób, z któ­rymi pra­co­wa­łam. Pomogę pogłę­bić świa­do­mość wła­snych prze­żyć emo­cjo­nal­nych, lepiej je zro­zu­mieć oraz uzy­skać jasny i szcze­gó­łowy obraz tego, co należy z nimi zro­bić.

Kiedy dowiemy się nieco wię­cej o funk­cjo­no­wa­niu naszych umy­słów i otrzy­mamy kilka wska­zó­wek, jak radzić sobie w zdrowy spo­sób z emo­cjami, zaczniemy stop­niowo budo­wać rezy­lien­cję (odpor­ność emo­cjo­nalną) i roz­wi­jać się, aby z cza­sem móc doko­nać wewnętrz­nej prze­miany.

Wiele osób, zanim wyj­dzie z mojego gabi­netu po pierw­szej sesji tera­peu­tycz­nej, prosi o jakieś narzę­dzie łago­dzące stres, które mogliby sto­so­wać sami w domu. Wła­śnie z tego powodu w książce tej nie cho­dzi o zagłę­bia­nie się w doświad­cze­nia z dzie­ciń­stwa ani zasta­na­wia­nie się nad źró­dłem i przy­czyną naszych pro­ble­mów. Jest wiele innych świet­nych publi­ka­cji, w któ­rych poru­szane są te kwe­stie. Jed­nak pod­czas tera­pii, zanim zaczniemy pracę nad ule­cze­niem minio­nych traum, naj­pierw musimy upew­nić się, że klient dys­po­nuje odpo­wied­nimi narzę­dziami słu­żą­cymi budo­wa­niu rezy­lien­cji i bez­piecz­nemu radze­niu sobie z nie­po­ko­ją­cymi emo­cjami. Zro­zu­mie­nie spo­so­bów, w jakie możesz wpły­wać na to, jak się czu­jesz, oraz pie­lę­gno­wać swoje zdro­wie psy­chiczne, ma ogromną moc.

Wła­śnie temu poświę­cona jest w cało­ści niniej­sza książka.

Należy jed­nak pamię­tać, że ten porad­nik nie zastąpi tera­pii, podob­nie jak książka o tym, co należy zro­bić, aby cie­szyć się jak naj­lep­szym sta­nem zdro­wia fizycz­nego, sama w sobie nie jest lekar­stwem. Jest to raczej wypeł­niona po brzegi skrzynka z narzę­dziami, które są prze­zna­czone do róż­nych zadań. Nie będziesz w sta­nie opa­no­wać umie­jęt­no­ści korzy­sta­nia z nich wszyst­kich jed­no­cze­śnie, więc nawet nie pró­buj tego robić. Wybierz roz­dział, który doty­czy wyzwań, z jakimi się wła­śnie teraz bory­kasz, i poświęć tro­chę czasu na wypró­bo­wa­nie przed­sta­wio­nych w nim pomy­słów. Jeżeli dana umie­jęt­ność ma być sku­teczna, musisz ją dobrze opa­no­wać i wie­lo­krot­nie prze­ćwi­czyć, co oczy­wi­ście wymaga czasu. Spró­buj więc to zro­bić i nie odrzu­caj przed­wcze­śnie żad­nego z wybra­nych narzę­dzi. Nie można zbu­do­wać domu tylko za pomocą młotka. Każda czyn­ność wymaga nieco innego narzę­dzia i bez względu na to, jak bie­gle będziesz się nimi posłu­gi­wał, musisz liczyć się z tym, że nie­które wyzwa­nia będą po pro­stu znacz­nie trud­niej­sze niż inne.

Dla mnie dąże­nie do jak naj­lep­szego stanu zdro­wia psy­chicz­nego niczym nie różni się od pracy pole­ga­ją­cej na dba­niu o zdro­wie fizyczne. Jeśli doko­namy oceny stanu zdro­wia przy uży­ciu skali nume­rycz­nej, gdzie zero ozna­cza stan neu­tralny (czyli z moim zdro­wiem nie jest naj­go­rzej, ale nie czuję się też dosko­nale), to liczby poni­żej zera wska­zują na pro­blemy zdro­wotne, a każda liczba powy­żej zera odzwier­cie­dla dobrą kon­dy­cję. Na prze­strzeni ostat­nich kilku dekad praca nad osią­gnię­ciem i utrzy­ma­niem opty­mal­nego stanu zdro­wia fizycz­nego, zwłasz­cza poprzez wła­ściwe odży­wia­nie i ćwi­cze­nia, stała się zja­wi­skiem w pełni akcep­to­wa­nym, a nawet mod­nym. Jed­nak dopiero od nie­dawna można otwar­cie i bez skrę­po­wa­nia pra­co­wać nad swoim zdro­wiem psy­chicz­nym. Ozna­cza to, że nie musisz cze­kać, aż twój stan ule­gnie ewen­tu­al­nemu pogor­sze­niu, lecz możesz już teraz się­gnąć po tę książkę i zacząć dbać o swoją odpor­ność psy­chiczną, nawet jeśli w tym momen­cie nie czu­jesz się źle i nie bory­kasz się z poważ­niej­szymi pro­ble­mami. Kiedy dobrze odży­wiasz swoje ciało i budu­jesz siłę i wytrzy­ma­łość dzięki regu­lar­nie wyko­ny­wa­nym ćwi­cze­niom, wiesz, że twój orga­nizm może sku­tecz­niej zwal­czać różne infek­cje i znacz­nie lepiej sobie radzić z kon­tu­zjami. Tak samo jest ze zdro­wiem psy­chicz­nym. Im wię­cej pracy wło­żymy w budo­wa­nie samo­świa­do­mo­ści i odpor­no­ści w cza­sie, gdy nic nam nie dolega, tym lepiej będziemy przy­go­to­wani, by sta­wić czoła życio­wym wyzwa­niom, które poja­wią się na naszej dro­dze.

Kiedy wybie­rzesz jedną z opi­sa­nych w tej książce tech­nik, aby zasto­so­wać ją w trud­nych chwi­lach, nie prze­sta­waj nad nią pra­co­wać wów­czas, gdy sytu­acja zacznie się popra­wiać. Nawet jeśli czu­jesz się dobrze i wydaje ci się, że już tego nie potrze­bu­jesz, umie­jęt­no­ści te są pożywką dla two­jego umy­słu. Taką sytu­ację można porów­nać do spła­ca­nia kre­dytu hipo­tecz­nego zamiast pła­ce­nia za wyna­jem. W ten spo­sób bowiem inwe­stu­jesz w swoje przy­szłe zdro­wie.

Infor­ma­cje i porady zawarte w tej książce zostały potwier­dzone naukowo. Jed­nak nie opie­ram się wyłącz­nie na nauce. Wiem, że mogą one pomóc, ponie­waż sama dostrze­gam, jak raz za razem wspie­rają kon­kret­nych ludzi. Widzę, że poja­wia się nadzieja. Dzięki tym wska­zów­kom, poczu­ciu samo­świa­do­mo­ści oraz wła­snej pracy możemy budo­wać tę jakże potrzebną moc.

Kiedy zaczy­nasz dzie­lić się swo­imi spo­strze­że­niami w mediach spo­łecz­no­ścio­wych lub pisać porad­nik, wiele osób może odnieść wra­że­nie, że masz wszystko dosko­nale poukła­dane. Znam oso­bi­ście wielu auto­rów, któ­rzy utrwa­lają ten ste­reo­typ. Oso­bom tym wydaje się, że muszą zacho­wy­wać się tak, jakby wszyst­kie kłody, jakie życie rzuca im pod nogi, nie pozo­sta­wiały u nich żad­nych śla­dów ani blizn. Suge­rują, że ich książki zawie­rają wszyst­kie moż­liwe odpo­wie­dzi, któ­rych możesz potrze­bo­wać w swoim życiu. Uwa­żam, że trzeba odcza­ro­wać ten obraz.

Jestem psy­cho­lo­giem, co ozna­cza, że zapo­zna­łam się z wie­loma prze­pro­wa­dzo­nymi na ten temat bada­niami i zosta­łam prze­szko­lona w zakre­sie ich wyko­rzy­sta­nia w taki spo­sób, aby poma­gać innym ludziom w ich dąże­niu do prze­pro­wa­dze­nia pozy­tyw­nych zmian. Jestem też czło­wie­kiem i wiem, że udo­stęp­nione mi narzę­dzia same w sobie nie spra­wią, że twoje życie będzie usłane różami. Jed­nak mogą one pomóc ci ste­ro­wać swoim życiem, omi­jać prze­szkody, przyj­mo­wać ciosy i ponow­nie się pod­no­sić. Nie zapo­bie­gną nato­miast ryzyku zgu­bie­nia się po dro­dze. Ale też pomogą ci zauwa­żyć, że się zgu­bi­łeś, i zna­leźć w sobie odwagę, by wró­cić do życia, które uwa­żasz za sen­sowne i celowe. Wpraw­dzie książka ta nie jest klu­czem do bez­pro­ble­mo­wego życia, ale za to ofe­ruje sze­roką gamę świet­nych narzę­dzi, które pomo­gły mi odna­leźć drogę i mogą wes­przeć w tym innych.

Dotychczasowa podróż…

Nie jestem guru, który zna wszyst­kie odpo­wie­dzi doty­czące wszech­świata. Ta książka jest po czę­ści dzien­ni­kiem, po czę­ści prze­wod­ni­kiem. Pod pew­nymi wzglę­dami w głębi duszy zawsze pra­gnę­łam odkryć, jak wszyst­kie ele­menty ukła­danki skła­dają się w całość. Moja książka jest efek­tem wielu godzin spę­dzo­nych przeze mnie na czy­ta­niu, pisa­niu i roz­mo­wach z praw­dzi­wymi ludźmi pod­czas tera­pii. Dzięki temu udało mi się zro­zu­mieć nieco wię­cej na temat istoty bycia czło­wie­kiem oraz tego, co nam może pomóc tu i teraz. To tylko część podróży, jaką odby­łam do tej pory. Na­dal się uczę i wciąż zachwy­cam się ludźmi, któ­rych spo­ty­kam na swo­jej dro­dze. Naukowcy cały czas zadają coraz mądrzej­sze pyta­nia i for­mu­łują coraz cie­kaw­sze odpo­wie­dzi. Oto zbiór naj­waż­niej­szych rze­czy, któ­rych do tej pory się nauczy­łam i które pomo­gły zarówno mnie, jak i oso­bom, z któ­rymi pra­cuję na sesjach tera­peu­tycz­nych, w odna­le­zie­niu wła­snej drogi pod­czas swo­ich życio­wych zma­gań.

Nikomu nie obie­cuję, że dzięki tej książce będzie mógł prze­żyć resztę swo­ich dni z uśmie­chem na twa­rzy. Jed­nak każdy może się z niej dowie­dzieć, co należy zro­bić, aby mieć pew­ność, że ten uśmiech jest praw­dziwy. W porad­niku znaj­dziesz opis narzę­dzi potrzeb­nych do prze­pro­wa­dze­nia ponow­nej oceny swo­jego stanu i zna­le­zie­nia drogi powrotu do zdrow­szych nawy­ków i samo­świa­do­mo­ści.

Narzę­dzia mogą pre­zen­to­wać się zna­ko­mi­cie, kiedy leżą poukła­dane w skrzynce, ale w niczym ci nie pomogą, dopóki ich nie wyj­miesz i nie zaczniesz odpo­wied­nio uży­wać. Korzy­sta­nie z każ­dego z nich wymaga regu­lar­nych ćwi­czeń. Jeżeli za pierw­szym podej­ściem nie tra­fisz młot­kiem w główkę gwoź­dzia, spró­buj jesz­cze raz. Ponie­waż sama też tak postę­puję, zawar­łam w tej książce tylko te tech­niki i umie­jęt­no­ści, które wypró­bo­wa­łam oso­bi­ście i które oka­zały się przy­datne zarówno dla mnie, jak i dla osób, z któ­rymi pra­co­wa­łam. Niniej­szy porad­nik jest zatem źró­dłem infor­ma­cji prze­zna­czo­nych zarówno dla mnie, jak i dla cie­bie. Z pew­no­ścią będę do niego wra­cała od czasu do czasu, ile­kroć poczuję taką potrzebę. Pra­gnę z głębi serca, abyś ty rów­nież pod­jął taki wysi­łek, i mam nadzieję, że ta książka sta­nie się twoim nie­zbęd­ni­kiem na całe życie.

CZĘŚĆ 1. O mrocznych zakątkach

CZĘŚĆ 1

O mrocz­nych zakąt­kach

ROZDZIAŁ 1. Czym jest przygnębienie

ROZ­DZIAŁ 1

Czym jest przy­gnę­bie­nie

Każdy czło­wiek ma gor­sze dni.

Każdy bez wyjątku.

Jed­nak róż­nimy się tym, jak czę­sto się nam one przy­tra­fiają, a także w jakim stop­niu nasz nastrój ulega obni­że­niu.

Przez lata pracy jako psy­cho­log uświa­do­mi­łam sobie, jak wiele osób zmaga się z obni­żo­nym nastro­jem, nikomu o tym nie mówiąc. Nie wie­dzą o tym nawet ich przy­ja­ciele i człon­ko­wie rodziny. Takie osoby umie­jęt­nie maskują swój stan, wypie­ra­jąc przy­kre myśli i sku­pia­jąc się na speł­nia­niu ocze­ki­wań. Nie­któ­rzy zgła­szają się na tera­pię dopiero po latach igno­ro­wa­nia, zaprze­cza­nia i wypie­ra­nia.

Ludzie ci czę­sto żyją w prze­ko­na­niu, że robią coś złego. Mają skłon­ność do porów­ny­wa­nia się z oso­bami, które wydają się zawsze mieć wszystko pod kon­trolą. Porów­nują się z tymi, któ­rzy są bez­u­stan­nie uśmiech­nięci i naj­wy­raź­niej pełni ener­gii i entu­zja­zmu.

Osoby te uznają, że nie­któ­rzy ludzie są naprawdę tacy, przy czym zaczy­nają wie­rzyć, że szczę­ście jest zależne od rodzaju oso­bo­wo­ści. Że można je po pro­stu mieć albo nie.

Jeżeli postrze­gamy spa­dek nastroju jako zabu­rze­nie pracy mózgu i nie wie­rzymy, że możemy zmie­nić swój stan, zaczy­namy pra­co­wać nad spo­so­bami ukry­cia nie­po­ko­ją­cych nas obja­wów. Wpraw­dzie wyko­nu­jemy swoje codzienne obo­wiązki, ale przez cały czas towa­rzy­szy nam uczu­cie wewnętrz­nej pustki. W chwi­lach obni­żo­nego nastroju czu­jemy się przy­tło­czeni emo­cjami i nie jeste­śmy w sta­nie cie­szyć się róż­nymi rze­czami w spo­sób, w jaki podobno powin­ni­śmy.

Zwróć uwagę na tem­pe­ra­turę swo­jego ciała. Możesz czuć się cał­kiem kom­for­towo, ale może też być ci zbyt gorąco lub zbyt zimno. Cho­ciaż zmiany w odczu­wa­niu cie­pła lub zimna czę­sto są po pro­stu oznaką infek­cji lub cho­roby, mogą także sygna­li­zo­wać to, co dzieje się wokół cie­bie. Być może po pro­stu zapo­mnia­łeś zało­żyć kurtki, która zwy­kle w zupeł­no­ści wystar­cza, aby ochro­nić cię przed zim­nem. Być może niebo zachmu­rzyło się i zaczęło padać. A może jesteś głodny lub odwod­niony. Kiedy bie­gniesz do auto­busu, dostrze­gasz, że robi ci się cie­plej. Na tem­pe­ra­turę naszego orga­ni­zmu ma wpływ nie tylko śro­do­wi­sko, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne, ale rów­nież my sami. Podob­nie jest z nastro­jem. Na jego obni­że­nie oddzia­łuje kilka zewnętrz­nych i wewnętrz­nych czyn­ni­ków, ale kiedy zro­zu­miemy, na czym to oddzia­ły­wa­nie polega, będziemy mogli wyko­rzy­stać tę wie­dzę w taki spo­sób, aby zacząć zmie­rzać w pożą­da­nym przez nas kie­runku. Cza­sami odpo­wie­dzią jest po pro­stu dodat­kowa war­stwa ubra­nia lub bieg do auto­busu.

Jed­nak może się zda­rzyć, że w grę wcho­dzi coś innego. Tym, co potwier­dza nauka oraz czego ludzie uczą się pod­czas sesji tera­peu­tycz­nych, jest fakt, że mamy znacz­nie więk­szą moc wpły­wa­nia na nasze emo­cje, niż dotych­czas sądzi­li­śmy.

Ozna­cza to, że możemy zacząć pra­co­wać nad swoim samo­po­czu­ciem i wziąć swoje zdro­wie psy­chiczne we wła­sne ręce. Pamię­tajmy, że nasz nastrój nie jest stały i nie okre­śla, kim rze­czy­wi­ście jeste­śmy; są to emo­cje, które towa­rzy­szą nam w danej chwili.

Nie ocze­kujmy, że zdo­łamy cał­ko­wi­cie wyeli­mi­no­wać gor­sze samo­po­czu­cie lub przy­gnę­bie­nie. Życie wciąż przy­spa­rza nam nowych trud­no­ści, bólu i strat, co zawsze będzie miało odzwier­cie­dle­nie w naszym zdro­wiu psy­chicz­nym i fizycz­nym. Możemy jed­nak stwo­rzyć zestaw narzę­dzi, które pomogą nam w razie potrzeby. Im czę­ściej będziemy ćwi­czyć przy ich uży­ciu, tym umie­jęt­niej i sku­tecz­niej będziemy je sto­so­wać. Kiedy zatem życie postawi przed nami kolejne pro­blemy, które spo­wo­dują gwał­towne pogor­szenie naszego samo­po­czu­cia, będziemy mieć do dys­po­zy­cji narzę­dzia, które pomogą nam się z nimi upo­rać.

Oma­wiane w tej książce kon­cep­cje i umie­jęt­no­ści są prze­zna­czone dla wszyst­kich. Bada­nia poka­zują, że poma­gają one oso­bom zma­ga­ją­cym się z depre­sją, a zara­zem nie są kon­tro­lo­wa­nymi lekami na receptę. W grun­cie rze­czy to umie­jęt­no­ści życiowe. Narzę­dzia, z któ­rych wszy­scy możemy sko­rzy­stać w naszym codzien­nym życiu, kiedy doświad­czamy mniej­szych lub więk­szych wahań nastroju. Dla kogoś, kto zmaga się z poważną i długą cho­robą psy­chiczną, opty­mal­nym roz­wią­za­niem jest zdo­by­wa­nie nowych umie­jęt­no­ści przy wspar­ciu spe­cja­li­sty.

Jak powstają uczucia

Zapa­dam w błogi sen. Nagle moje uszy rani dźwięk budzika. Jest sta­now­czo za gło­śny. Nie­na­wi­dzę go, ponie­waż wpra­wia moje ciało w szok, na który nie jestem jesz­cze gotowa. Boli mnie głowa i czuję się roz­draż­niona. Wci­skam przy­cisk drzemki. Jeśli za chwilę nie wsta­niemy, dzie­ciaki spóź­nią się do szkoły. Muszę jesz­cze przy­go­to­wać się na spo­tka­nie. Zamy­kam oczy i widzę listę spraw do zała­twie­nia, która leży na moim biurku w gabi­ne­cie. Prze­ra­że­nie. Iry­ta­cja. Zmę­cze­nie. Nic mi się dzi­siaj nie chce.

Czy to jest zły nastrój? Czy pocho­dzi on z mojego mózgu? Jak doszło do tego, że obu­dzi­łam się w takim sta­nie? Prze­śledźmy cały pro­ces wstecz. Zeszłego wie­czoru pra­co­wa­łam do późna. Kiedy wresz­cie poło­ży­łam się do łóżka, byłam zbyt zmę­czona, żeby zejść na dół po szklankę wody, choć chciało mi się pić. Na domiar złego moje małe dziecko obu­dziło się dwa razy w ciągu nocy. Spa­łam zbyt krótko i jestem odwod­niona. Gło­śny dźwięk budzika wyrwał mnie z głę­bo­kiego snu, roz­le­wa­jąc hor­mony stresu po całym moim ciele w momen­cie, gdy się obu­dzi­łam. Moje serce zaczęło walić jak osza­lałe, co w moim odczu­ciu nastą­piło z powodu nad­mier­nego stresu.

Każdy z tych sygna­łów prze­syła infor­ma­cje do mojego mózgu. Skoro nie czuję się dobrze, mój mózg wyru­sza na poszu­ki­wa­nie przy­czyn takiego stanu. Szuka i znaj­duje. Oka­zuje się, że odczu­wany przeze mnie dys­kom­fort fizyczny, który został spo­wo­do­wany bra­kiem snu i odwod­nie­niem, przy­czynił się do obni­że­nia nastroju.

Oczy­wi­ście nie zawsze zły nastrój jest wyni­kiem nie­świa­do­mego odwod­nie­nia orga­ni­zmu. Jed­nak mając do czy­nie­nia ze zmia­nami nastroju, musisz koniecz­nie pamię­tać, że nie zawsze mają one zwią­zek z nie­pra­wi­dło­wo­ściami w funk­cjo­no­wa­niu mózgu. Czę­sto wyni­kają rów­nież ze stanu two­jego orga­ni­zmu, two­ich rela­cji z innymi ludźmi, two­ich doświad­czeń z prze­szło­ści i teraź­niej­szo­ści oraz warun­ków i stylu życia. Ma na to wpływ prak­tycz­nie wszystko, co robisz i czego nie robisz, sto­so­wana przez cie­bie dieta, twoje myśli i wspo­mnie­nia, a nawet to, jak się poru­szasz. To, jak się czu­jesz w danej chwili, nie jest wyłącz­nie wytwo­rem two­jego mózgu.

Twój mózg nie­ustan­nie pra­cuje nad zro­zu­mie­niem tego, co się dzieje. Jed­nak liczba wska­zó­wek, z któ­rych może sko­rzy­stać, jest ogra­ni­czona. Mózg odbiera infor­ma­cje od two­jego ciała (na przy­kład tętno, oddy­cha­nie, ciśnie­nie krwi, hor­mony) i od każ­dego ze zmy­słów – wzroku, słu­chu, dotyku, smaku i węchu, a także te pły­nące z two­ich dzia­łań i myśli. Następ­nie łączy wszyst­kie te wska­zówki ze wspo­mnie­niami z cza­sów, kiedy czu­łeś się podob­nie, po czym pró­buje jak naj­traf­niej odgad­nąć, co się dzieje, jed­no­cze­śnie suge­ru­jąc, co należy z tym zro­bić. Może to cza­sami być odczu­wane jako emo­cja lub nastrój. Z kolei poprzez zna­cze­nie, jakie nada­jemy tej emo­cji, oraz spo­sób, w jaki na nią reagu­jemy, wysy­łamy infor­ma­cje doty­czące tego, co robić dalej, z powro­tem do ciała i umy­słu1. Jeśli zatem cho­dzi o zmianę nastroju, o tym, co nam z tego wyj­dzie, będą decy­do­wać skład­niki począt­kowe.

Droga dwukierunkowa

Auto­rzy wielu porad­ni­ków każą nam zmie­nić nasta­wie­nie i spo­sób myśle­nia. Mówią nam, że wła­śnie od tego zależy zmiana naszego samo­po­czu­cia. Czę­sto jed­nak zapo­mi­nają o czymś nie­zwy­kle istot­nym. Otóż każda rela­cja oparta jest na dzia­ła­niu dwu­kie­run­ko­wym. To, jak się czu­jesz, może mieć wpływ rów­nież na rodzaj myśli, które przy­cho­dzą ci do głowy, zwięk­sza­jąc twoją skłon­ność do myśle­nia o sobie nega­tyw­nie i samo­kry­tycz­nie. Nawet jeśli wiemy, że nasze wzorce myślowe nie są zbyt pomocne, nie­zwy­kle trudno jest je zmie­nić, zwłasz­cza w sytu­acji, gdy czu­jemy się przy­gnę­bieni. Jesz­cze więk­szym wyzwa­niem jest prze­strze­ga­nie zasady „myśl tylko pozy­tyw­nie”, którą czę­sto suge­ruje się w mediach spo­łecz­no­ścio­wych. Sama obec­ność nega­tyw­nych myśli wcale nie musi ozna­czać, że to one jako pierw­sze wpły­nęły na obni­że­nie nastroju. A zatem zmiana spo­sobu myśle­nia może nie być w tym przy­padku jedy­nym roz­wią­za­niem.

To, w jaki spo­sób myślimy, nie daje nam jesz­cze peł­nego obrazu. Wszystko, co robimy, a także czego nie robimy, ma wpływ na nasze samo­po­czu­cie. Kiedy czu­jesz się przy­gnę­biony, jedyne, co chcesz zro­bić, to się scho­wać. Nie masz ochoty na to, co w nor­mal­nych warun­kach spra­wia ci przy­jem­ność, w związku z czym nic nie robisz. Jed­nak prze­dłu­ża­jąca się bez­czyn­ność spra­wia, że czu­jesz się jesz­cze gorzej, co nie pozo­staje bez wpływu na twój stan zdro­wia fizycz­nego. Załóżmy, że przez kilka tygo­dni byłeś zbyt zajęty, aby ćwi­czyć. Ponie­waż czu­jesz się zmę­czony i przy­gnę­biony, ćwi­cze­nia fizyczne z pew­no­ścią są ostat­nią rze­czą, na którą masz ochotę. Im dłu­żej ich uni­kasz, tym bar­dziej czu­jesz się ospały i tym mniej masz w sobie ener­gii. Kiedy masz jej mało, szanse na zabra­nie się za ćwi­cze­nia spa­dają wraz z pozio­mem two­jego samo­po­czu­cia. Z kolei obni­żony nastrój spra­wia, że podej­mu­jesz się dzia­łań, które jesz­cze bar­dziej go pogar­szają.

Rysu­nek 1: Rów­nia pochyła spadku nastroju. Utrzy­mu­jące się przez kilka dni złe samo­po­czu­cie może dopro­wa­dzić do depre­sji. Prze­rwa­nie tego cyklu sta­nie się łatwiej­sze, jeśli roz­po­znamy go wcze­śnie i podej­miemy odpo­wied­nie dzia­ła­nia2.

Z łatwo­ścią wpa­damy w to błędne koło, ponie­waż wszyst­kie aspekty naszych życio­wych doświad­czeń wpły­wają na sie­bie nawza­jem. Poka­zuje nam to nie tylko, jak możemy utknąć w mar­twym punk­cie, ale rów­nież jak zna­leźć spo­sób na wyj­ście z niego.

Wszyst­kie te sprawy wcho­dzą we wza­jemne inte­rak­cje, two­rząc zbiór naszych doświad­czeń. Należy jed­nak pamię­tać, że nie doświad­czamy naszych myśli, doznań cie­le­snych, emo­cji i dzia­łań osobno, w ode­rwa­niu od reszty. Prze­ży­wamy je razem, jako jedną całość. Podob­nie jest w przy­padku kosza ze sple­cio­nych ze sobą wikli­no­wych witek – nie postrze­gamy ich jako oddziel­nych pasm, ale jako spójną całość two­rzącą koszyk. Dla­tego wła­śnie naj­pierw musimy prze­ćwi­czyć roz­pla­ta­nie tej struk­tury. Gdy już zdo­łamy to zro­bić, łatwiej nam będzie usta­lić, jakie zmiany możemy wpro­wa­dzić. Zamiesz­czony na następ­nej stro­nie rysu­nek 2 przed­sta­wia pro­sty spo­sób na roz­ło­że­nie swo­jego doświad­cze­nia na czyn­niki pierw­sze.

Jeśli prze­ana­li­zu­jemy sytu­ację w ten spo­sób, zaczniemy roz­po­zna­wać nie tylko te rze­czy, które spra­wiły, że utknę­li­śmy w mar­twym punk­cie, ale rów­nież te, które oka­zują się pomocne, by ruszyć dalej. Więk­szość ludzi zgła­sza­ją­cych się na tera­pię wie, że chce czuć się ina­czej. Doświad­czają oni na ogół nie­przy­jem­nych (cza­sami wręcz drę­czą­cych) uczuć, któ­rych już dłu­żej nie chcą prze­ży­wać, a rów­no­cze­śnie bra­kuje im wzbo­ga­ca­ją­cych emo­cji (takich jak radość i pod­eks­cy­to­wa­nie), któ­rych chcie­liby doświad­czać znacz­nie czę­ściej. Nie jeste­śmy jed­nak w sta­nie wywo­łać pożą­da­nego zestawu emo­cji na dany dzień jed­nym klik­nię­ciem. Wiemy nato­miast, że to, jak się czu­jemy, jest ści­śle zwią­zane ze sta­nem naszego orga­ni­zmu, myślami, które nam towa­rzy­szą, oraz podej­mo­wa­nymi przez nas dzia­ła­niami. Na te czę­ści naszego doświad­cze­nia mamy wpływ i możemy je zmie­niać. Sprzę­że­nie zwrotne, które cią­gle zacho­dzi mię­dzy naszym mózgiem, cia­łem i oto­cze­niem, pozwala nam je wyko­rzy­stać do wpły­wa­nia na nasze samo­po­czu­cie.

Rysu­nek 2: Nega­tywne myśli znacz­nie zwięk­szają praw­do­po­do­bień­stwo obni­że­nia nastroju. Z kolei poczu­cie przy­gnę­bie­nia zwięk­sza podat­ność na nega­tywne myśli. Dia­gram poka­zuje nam nie tylko, jak można wpaść w błędne koło obni­żo­nego samo­po­czu­cia, ale rów­nież jak można z niego wyjść3.

Od czego zacząć

Pierw­szym kro­kiem pro­wa­dzą­cym do zro­zu­mie­nia istoty obni­żo­nego samo­po­czu­cia jest uświa­do­mie­nie sobie wszyst­kich aspek­tów tego doświad­cze­nia. Na tym eta­pie sta­ramy się po pro­stu zauwa­żyć każdy z nich, zaczy­na­jąc od spoj­rze­nia na sytu­ację z per­spek­tywy czasu. Spo­glą­damy wstecz i wybie­ramy kilka minio­nych momen­tów, które szcze­gó­łowo ana­li­zu­jemy. Następ­nie, w miarę upływu czasu i nabie­ra­nia wprawy, roz­wi­jamy naszą zdol­ność dostrze­ga­nia podob­nych ele­men­tów w danej chwili. W ten spo­sób uzy­sku­jemy moż­li­wość doko­na­nia zmian.

Pod­czas tera­pii mogę popro­sić osoby bory­ka­jące się z obni­żo­nym nastro­jem o opi­sa­nie ich odczuć cie­le­snych. Czę­sto stwier­dzają one, że czują się zmę­czone, ospałe lub tracą ape­tyt. Są także w sta­nie zauwa­żyć, że czują się przy­gnę­bione i nacho­dzą je myśli typu: „Nie mam dziś na nic ochoty. Jestem taka leniwa. Ni­gdy nie odniosę suk­cesu. Nic mi się nie udaje”. U nie­któ­rych może poja­wić się silna potrzeba chwi­lo­wego ukry­cia się w toa­le­cie w pracy i przej­rze­nia kont na mediach spo­łecz­no­ścio­wych.

Kiedy już zapo­znasz się z tym, co dzieje się w twoim ciele i umy­śle, możesz roz­sze­rzyć tę świa­do­mość i przyj­rzeć się temu, co dzieje się w twoim oto­cze­niu i rela­cjach z innymi oso­bami, a także ewen­tu­al­nemu wpły­wowi, jaki może to mieć na twoje wewnętrzne doświad­cze­nia i zacho­wa­nie. Poświęć tro­chę czasu na przy­swo­je­nie sobie szcze­gó­łów. „O czym myślę, kiedy tak się czuję? W jakim sta­nie jest wtedy moje ciało? W jaki spo­sób dba­łem o sie­bie w dniach lub godzi­nach poprze­dza­ją­cych poja­wie­nie się tego uczu­cia? Czy to jest emo­cja, czy tylko fizyczny dys­kom­fort wyni­ka­jący z nie­za­spo­ko­je­nia jakiejś potrzeby?”. Pytań jest wiele. Cza­sami odpo­wie­dzi będą jasne i oczy­wi­ste. Innym razem wszystko może wyda­wać się zbyt skom­pli­ko­wane. Tak wła­śnie powinno być. Należy kon­ty­nu­ować ana­lizę i zapi­sy­wać te doświad­cze­nia, które pomogą nam budo­wać samo­świa­do­mość na temat tego, co może popra­wić sytu­ację, a co ją pogor­szy.

Zestaw narzę­dzi: Zasta­nów się, co przy­czy­nia się do pogor­sze­nia two­jego nastroju

Prze­ćwicz umie­jęt­ność roz­po­zna­wa­nia róż­nych aspek­tów doświad­czeń, zarówno pozy­tyw­nych, jak i nega­tyw­nych, za pomocą zwię­złego, krót­kiego sza­blonu (patrz rysu­nek 2, s. 31). Na stro­nie 377 znaj­dziesz pusty dia­gram do samo­dziel­nego wypeł­nie­nia. Prze­znacz 10 minut na zasta­no­wie­nie się nad wybra­nym momen­tem danego dnia. Możesz zauwa­żyć, że nie­które pola łatwiej ci jest wypeł­nić niż inne. Ana­li­zo­wa­nie zda­rzeń post fac­tum pomoże ci stop­niowo roz­wi­jać umie­jęt­ność dostrze­ga­nia na bie­żąco powią­zań mię­dzy poszcze­gól­nymi aspek­tami two­jego doświad­cze­nia.

Wypró­buj to: Możesz wyko­rzy­stać poniż­sze pod­po­wie­dzi przy wypeł­nia­niu tabeli lub po pro­stu pod­czas robie­nia nota­tek w dzien­niku.

Co waż­nego zda­rzyło się przed momen­tem, nad któ­rym obec­nie się zasta­na­wiasz?

Co działo się tuż przed tym, jak zauwa­ży­łeś poja­wie­nie się nowej emo­cji?

O czym wtedy myśla­łeś?

Na czym sku­pia­łeś wów­czas uwagę?

Wymień towa­rzy­szące ci wtedy emo­cje.

Gdzie i jak w swoim ciele odczu­wa­łeś te emo­cje?

Jakie inne fizyczne dozna­nia zauwa­ży­łeś?

Jakie bodźce na cie­bie zadzia­łały?

Czy dzia­ła­łeś zgod­nie z nimi?

Jeśli nie, to co zro­bi­łeś zamiast tego?

Jaki wpływ na twoje emo­cje miały pod­jęte przez cie­bie dzia­ła­nia?

W jaki spo­sób pod­jęte przez cie­bie dzia­ła­nia wpły­nęły na twoje myśli i prze­ko­na­nia zwią­zane z tą sytu­acją?

Stresz­cze­nie roz­działu

Waha­nia nastroju są zja­wi­skiem nor­mal­nym. Nikt nie czuje się szczę­śliwy cały czas. Ale nie musimy też ule­gać zbyt czę­stym zmia­nom samo­po­czu­cia. Ist­nieje sze­reg rze­czy, które można zro­bić, aby temu zara­dzić.Z dużym praw­do­po­do­bień­stwem można stwier­dzić, że uczu­cie przy­gnę­bie­nia czę­ściej odzwier­cie­dla nie­za­spo­ko­jone potrzeby niż zabu­rze­nia w funk­cjo­no­wa­niu mózgu.Każdy moment naszego życia można roz­ło­żyć na różne aspekty naszego doświad­cze­nia.Wszyst­kie te aspekty wpły­wają na sie­bie nawza­jem. Poka­zuje nam to, jak łatwo jest utknąć w pułapce równi pochy­łej pogar­sza­ją­cego się nastroju, przy­gnę­bie­nia, a nawet depre­sji.Na nasze emo­cje składa się sze­reg czyn­ni­ków, na które możemy mieć wpływ.Nie jeste­śmy w sta­nie samo­dziel­nie wybie­rać naszych emo­cji i włą­czać ich na każde zawo­ła­nie, ale możemy zmie­nić nasze samo­po­czu­cie za pomocą tego, nad czym mamy kon­trolę.Zasto­so­wa­nie krót­kiego sza­blonu (patrz rysu­nek 2, s. 31) pomaga nam zwięk­szyć świa­do­mość tego, co wpływa na nasz nastrój, i zro­zu­mieć, dla­czego możemy utknąć w mar­twym punk­cie.

ROZDZIAŁ 2. Zmiany nastroju i pułapki myślowe, na które należy uważać

ROZ­DZIAŁ 2

Zmiany nastroju i pułapki myślowe, na które należy uwa­żać

Problem z uzyskaniem natychmiastowej ulgi

Obni­żony nastrój pro­wo­kuje nas do podej­mo­wa­nia dzia­łań, które mogą jesz­cze bar­dziej pogor­szyć nasze samo­po­czu­cie. Kiedy czu­jemy dys­kom­fort i zbli­ża­jące się obni­że­nie nastroju, pra­gniemy odzy­skać uczu­cie lek­ko­ści. Nasz mózg wie już z doświad­cze­nia, co w takiej sytu­acji pomaga nam naj­sku­tecz­niej. Dla­tego czu­jemy silną potrzebę zro­bie­nia wszyst­kiego, co może spra­wić, że pozbę­dziemy się złego nastroju tak szybko, jak tylko to moż­liwe. Aby ode­pchnąć od sie­bie nega­tywne emo­cje, pró­bu­jemy tego, co nas otę­pia i roz­pra­sza. Nie­któ­rzy się­gają po alko­hol lub nar­ko­tyki, pod­czas gdy inni sta­rają się odre­ago­wać złe emo­cje poprzez obja­da­nie się. Jesz­cze inni całymi godzi­nami oglą­dają tele­wi­zję lub prze­glą­dają media spo­łecz­no­ściowe. Każda z tych czyn­no­ści brzmi zachę­ca­jąco, ponie­waż spraw­dza się na krótką metę, czę­sto przy­no­sząc nam natych­mia­stowe efekty. Spo­soby te roz­pra­szają naszą uwagę i szybko wpra­wiają nas w odrę­twie­nie, któ­rego chwi­lowo potrze­bu­jemy. Jed­nak kiedy tylko wyłą­czamy tele­wi­zor, zamy­kamy apli­ka­cję lub trzeź­wie­jemy, nie­chciane uczu­cia nie­stety wra­cają. Za każ­dym razem, gdy powta­rzamy ten cykl, nega­tywne emo­cje przy­bie­rają na sile.

Rysu­nek 3: Mecha­nizm błęd­nego koła daje nam złu­dze­nie natych­mia­sto­wej ulgi4.

Jeśli chcemy zna­leźć sku­teczną stra­te­gię radze­nia sobie ze złym nastro­jem, musimy zasta­no­wić się nad spo­so­bami, w jaki na niego reagu­jemy, oka­zać wyro­zu­mia­łość naszej ludz­kiej potrze­bie szyb­kiego osią­gnię­cia ulgi oraz być uczci­wymi wobec samych sie­bie, zwłasz­cza w sytu­acji, gdy podej­mo­wane przez nas próby prze­zwy­cię­że­nia kry­zysu w dłuż­szej per­spek­ty­wie przy­czy­niają się do pogor­sze­nia naszego stanu. Czę­sto bywa tak, że to, co naj­le­piej spraw­dza się na dłuż­szą metę, nie przy­nosi natych­mia­sto­wych efek­tów.

Wypró­buj to: Wyko­rzy­staj zamiesz­czone poni­żej pyta­nia jako pod­po­wie­dzi do swo­ich nota­tek w dzien­niku, które pomogą ci prze­my­śleć aktu­al­nie sto­so­wane przez cie­bie stra­te­gie radze­nia sobie z obni­żo­nym nastro­jem.

Kiedy czu­jesz się przy­gnę­biony, jakie są twoje spraw­dzone spo­soby radze­nia sobie z takim sta­nem?

Czy takie reak­cje przy­no­szą ci natych­mia­stową ulgę, znacz­nie łago­dząc cier­pie­nie i uczu­cie dys­kom­fortu?

Jakie są ich skutki w dłuż­szej per­spek­ty­wie?

Ile cię kosz­tują (nie pie­nię­dzy, lecz czasu, wysiłku, zdro­wia i postę­pów)?

Wzorce myślowe, które sprawiają, że czujesz się jeszcze gorzej

Rela­cje mię­dzy myślami i uczu­ciami prze­bie­gają w obie strony – mówi­li­śmy już o tym w poprzed­nim roz­dziale. Myśli, które nam towa­rzy­szą, mają wpływ na to, jak się czu­jemy, ale nasze samo­po­czu­cie oddzia­łuje także na poja­wia­jące się wzorce myślowe. Poni­żej wymie­niono nie­które spo­śród znie­kształ­ceń myślo­wych, czyli puła­pek myśle­nia, jakich czę­sto doświad­czamy w przy­padku, gdy nasze samo­po­czu­cie ule­gło znacz­nemu pogor­sze­niu. Mogą one brzmieć zna­jomo, a to dla­tego, że się­ga­nie do tego typu skró­tów i uprze­dzeń myślo­wych doty­czy w zasa­dzie każ­dego z nas. Znie­kształ­ce­nia poznaw­cze zda­rzają się każ­demu, choć w róż­nym stop­niu. Znacz­nie czę­ściej mają one miej­sce w sytu­acji, gdy doświad­czamy wahań nastroju i sta­nów emo­cjo­nal­nych. Zro­zu­mie­nie tego, czym są znie­kształ­ce­nia myślowe, oraz umie­jęt­ność dostrze­ga­nia ich w momen­cie, gdy się poja­wią, mogą oka­zać się nie­zwy­kle przy­datne pod­czas podej­mo­wa­nia prób pozba­wie­nia ich przy­naj­mniej czę­ści mocy.

Czytanie w myślach

Zro­zu­mie­nie tego, co myślą i czują inni ludzie, ma klu­czowe zna­cze­nie dla więk­szo­ści z nas. Ponie­waż żyjemy w gru­pach i jeste­śmy od sie­bie zależni, wszy­scy spę­dzamy więk­szość naszego życia na zga­dy­wa­niu myśli i uczuć innych osób. Jed­nak kiedy jeste­śmy przy­gnę­bieni, zazwy­czaj nabie­ramy więk­szego prze­ko­na­nia, że nasze domy­sły są praw­dziwe. „Kiedy kole­żanka spoj­rzała na mnie dziw­nie, od razu wie­dzia­łam, że mnie nie­na­wi­dzi”. Nato­miast innego dnia, kiedy nie zma­gam się ze złym nastro­jem, mogę być bar­dziej skłonna do zain­te­re­so­wa­nia się, co się naprawdę dzieje, a nawet do zapy­ta­nia jej wprost, co się stało. Możesz rów­nież zauwa­żyć, że kiedy masz kiep­skie samo­po­czu­cie, bar­dziej potrze­bu­jesz wspar­cia i ocze­ku­jesz od innych, że doda­dzą ci otu­chy. Jeżeli nie uzy­skasz od danej osoby pomocy, która pod­nie­sie cię na duchu, auto­ma­tycz­nie zakła­dasz, że ta osoba jest nasta­wiona do cie­bie nega­tyw­nie. Tym­cza­sem wszystko wska­zuje na to, że wpa­dłeś w pułapkę myśle­nia i bar­dzo się mylisz, co wię­cej, ist­nieje duże praw­do­po­do­bień­stwo, że to ty sam jesteś swoim naj­więk­szym kry­ty­kiem.

Nadmierne uogólnienie

Kiedy czu­jemy się przy­gnę­bieni, wystar­czy jeden dro­biazg, który nie pój­dzie po naszej myśli, byśmy spi­sali na straty cały dzień. Załóżmy, że rano roz­lało ci się mleko, które zabru­dziło wszystko dookoła. Czu­jesz się zestre­so­wany i sfru­stro­wany, ponie­waż nie chcesz spóź­nić się do pracy. Nad­mierne uogól­nie­nie polega na postrze­ga­niu tego jed­nego wyda­rze­nia jako sygnału, że dzi­siaj będziesz mieć „zły dzień” i nic nie będzie szło po two­jej myśli. W rezul­ta­cie zaczy­nasz pro­sić wszech­świat, aby ci odpu­ścił, ponie­waż jesteś pewien, że dzi­siaj wszystko sprzy­się­gło się prze­ciwko tobie.

Kiedy doj­dzie do takiej sytu­acji, zaczy­namy ocze­ki­wać, że znacz­nie wię­cej spraw poto­czy się nie tak. Wła­śnie znaj­du­jemy się na wierz­chołku równi pochy­łej, która wie­dzie w kie­runku bez­na­dziei. Nad­mier­nie uogól­nia­jące myśli szcze­gól­nie lubią poja­wiać się wraz z cier­pie­niem po roz­sta­niu. Kiedy zwią­zek się roz­pada, nasze myśli zaczy­nają nam suge­ro­wać, że już ni­gdy nie uda nam się zbu­do­wać uda­nej rela­cji i ni­gdy nie będziemy z nikim szczę­śliwi. Poja­wie­nie się takich myśli jest zja­wi­skiem zupeł­nie natu­ral­nym, ale pozo­sta­wie­nie ich bez żad­nej kon­troli może zwięk­szyć odczu­wane przez nas cier­pie­nie i przy­czy­nić się do dal­szego pogor­sze­nia samo­po­czu­cia.

Myślenie egocentryczne

Kiedy jest nam ciężko i nie czu­jemy się naj­le­piej, zakres naszej per­cep­cji się zawęża. Coraz trud­niej jest nam brać pod uwagę opi­nie i per­spek­tywę innych ludzi lub uwzględ­niać fakt, że mogą oni wyzna­wać odmienne war­to­ści. Skłon­ność do myśle­nia ego­cen­trycz­nego może stać się przy­czyną poważ­nych pro­ble­mów w naszych związ­kach, ponie­waż zakłóca nasze więzi z innymi. Narzu­camy sobie na przy­kład jakąś zasadę, którą posta­na­wiamy się kie­ro­wać w życiu, coś w stylu: „Muszę zawsze ze wszyst­kim zdą­żyć na czas”. Następ­nie zaczy­namy wyma­gać jej prze­strze­ga­nia przez innych i czu­jemy się ura­żeni lub zra­nieni, gdy nie udaje im się spro­stać naszym ocze­ki­wa­niom. W rezul­ta­cie możemy stać się mniej tole­ran­cyjni wobec ludzi, nasze samo­po­czu­cie ule­gnie dal­szemu pogor­sze­niu, a w naszych rela­cjach pojawi się napię­cie. Próba spra­wo­wa­nia kon­troli nad czymś, co jest nie do opa­no­wa­nia, nie­uchron­nie pro­wa­dzi do jesz­cze więk­szego spadku nastroju.

Rozumowanie emocjonalne

Nasze myśli nie są fak­tami, podob­nie jak nie są nimi nasze uczu­cia. Emo­cje sta­no­wią infor­ma­cje, ale jeśli są one dla nas szcze­gól­nie przej­mu­jące, pora­ża­jące i natrętne, tak jak towa­rzy­szące im uczu­cia, jeste­śmy bar­dziej skłonni uwie­rzyć, że naprawdę odzwier­cie­dlają to, co się dzieje. „Skoro to czuję, musi to być prawda”. Myśle­nie emo­cjo­nalne jest znie­kształ­ce­niem poznaw­czym, które powo­duje, że skła­niamy się ku temu, co w naszym odczu­ciu jest prawdą, nawet jeżeli ist­nieje sze­reg dowo­dów na to, że jest ina­czej. Załóżmy na przy­kład, że wycho­dząc z egza­minu, jesteś w fatal­nym nastroju, czu­jesz się przy­gnę­biony i pozba­wiony pew­no­ści sie­bie. Rozu­mo­wa­nie emo­cjo­nalne pod­po­wiada ci, że to może ozna­czać tylko jedno: na pewno obla­łeś egza­min. Być może poszło ci dobrze i go zda­łeś, ale twój mózg odbiera infor­ma­cje o two­ich emo­cjach, a musisz przy­znać, że w tej sytu­acji nie czu­jesz się jak zwy­cięzca. Spa­dek nastroju mógł zostać wywo­łany przez stres i zmę­cze­nie, ale to twoje emo­cje wpły­nęły osta­tecz­nie na to, jak inter­pre­tu­jesz swoje poło­że­nie.

Filtr mentalny (selektywna uwaga)

Twój mózg pra­cuje nastę­pu­jąco: kiedy w coś wie­rzysz, będzie ska­no­wał oto­cze­nie pod kątem wszel­kich oznak potwier­dza­ją­cych słusz­ność two­ich przy­pusz­czeń. Wszel­kie infor­ma­cje, które pod­wa­żają nasze prze­ko­na­nia na temat nas samych oraz ota­cza­ją­cego nas świata, sta­no­wią zagro­że­nie dla naszej psy­chiki. Sprawy nagle stają się nie­prze­wi­dy­walne, co zabu­rza nasze poczu­cie bez­pie­czeń­stwa. W związku z tym mózg ma ten­den­cję do depre­cjo­no­wa­nia takich infor­ma­cji i sku­pia­nia się na tym, co potwier­dza nasze dotych­cza­sowe prze­ko­na­nia, nawet jeśli to ma wywo­łać nie­po­kój. Tak więc w trud­nych chwi­lach, kiedy odczu­wasz przy­gnę­bie­nie i uwa­żasz, że twoje życie to wielka porażka, twój umysł będzie dzia­łał jak sito, prze­pusz­cza­jąc wszyst­kie infor­ma­cje suge­ru­jące, że jest ina­czej, a zatrzy­mu­jąc jedy­nie te, które potwier­dzą twoje prze­ko­na­nie, że nie udało ci się speł­nić ocze­ki­wań.

Powiedzmy, że zamiesz­czasz zdję­cie w mediach spo­łecz­no­ścio­wych i wielu two­ich fol­lo­wer­sów dodaje pod nim pozy­tywne komen­ta­rze. Ale cie­bie one wcale nie inte­re­sują; szybko prze­bie­gasz je wzro­kiem, szu­ka­jąc wyłącz­nie nega­tyw­nych opi­nii. Jeśli zdo­łasz takowe zna­leźć, praw­do­po­dob­nie spę­dzisz wiele czasu, zasta­na­wia­jąc się nad nimi i nurza­jąc się w poczu­ciu zra­nie­nia i zwąt­pie­nia we wła­sne moż­li­wo­ści.

Patrząc na to w kate­go­riach ewo­lu­cyj­nych, możemy uznać, że takie myśle­nie jest logiczne, ponie­waż czło­wiek, który czuje się bez­bronny i podatny na zra­nie­nia, musi szcze­gól­nie uwa­żać na poten­cjalne zagro­że­nie. Ale kiedy pró­bu­jesz wró­cić z mrocz­nej otchłani, musisz uwa­żać, aby nie wpaść w pułapkę fil­tru men­tal­nego.

Myślenie w kategoriach „muszę” i „powinienem”

Uni­kaj nad­uży­wa­nia tych sfor­mu­ło­wań. I wcale nie mam tu na myśli zdro­wego i zupeł­nie nor­mal­nego poczu­cia obo­wiązku. Cho­dzi mi o bez­li­to­sne ocze­ki­wa­nia, które popy­chają nas w dół spi­rali nie­szczę­ścia. „Muszę bar­dziej się sta­rać o to” lub „Powi­nie­nem czuć tamto”.

Czę­ste uży­wa­nie okre­śleń „muszę” i „powi­nie­nem” jest sil­nie zwią­zane z dąże­niem do per­fek­cjo­ni­zmu. Na przy­kład jeśli uwa­żasz, że ni­gdy nie możesz zawieść, fun­du­jesz sobie jazdę na emo­cjo­nal­nym rol­ler­co­aste­rze i pro­blemy z nastro­jem w sytu­acji, gdy popeł­nisz błąd lub ponie­siesz porażkę. Można dążyć do suk­cesu i po dro­dze akcep­to­wać porażki. Ale kiedy pró­bu­jemy speł­nić wła­sne nie­re­ali­styczne ocze­ki­wa­nia, wpa­damy w ich pułapkę i w rezul­ta­cie cier­pimy za każ­dym razem, gdy poja­wia się jaki­kol­wiek sygnał, że nie jeste­śmy w sta­nie im spro­stać.

A zatem uwa­żajmy, by nie nad­uży­wać impe­ra­ty­wów „muszę” i „powi­nie­nem”. Pamię­taj, że kiedy już zma­gasz się ze złym nastro­jem, ocze­ki­wa­nie, że uda ci się osią­gnąć wszystko to, z czym zwy­kle świet­nie sobie radzisz, kiedy jesteś w naj­lep­szej for­mie, nie jest ani reali­styczne, ani pomocne.

Myślenie w kategoriach „wszystko albo nic”

Myśle­nie w kate­go­riach „wszystko albo nic”, okre­ślane rów­nież jako myśle­nie czarno-białe, jest przy­kła­dem kolej­nego znie­kształ­ce­nia poznaw­czego, które może przy­czy­nić się do pogor­sze­nia naszego samo­po­czu­cia, jeśli się nim nie zaj­miemy. Polega ono na postrze­ga­niu sie­bie, zda­rzeń i rze­czy­wi­sto­ści w kate­go­riach dwóch skraj­no­ści i widze­niu wszyst­kiego w spo­sób zero-jedyn­kowy. „Albo odnio­słem spek­ta­ku­larny suk­ces, albo ponio­słem cał­ko­witą porażkę”. „Jeśli nie wyglą­dam ide­al­nie, to zna­czy, że jestem brzydka”. „Coś mi nie wyszło, więc stwier­dzam, że w ogóle nie powi­nie­nem był się do tego zabie­rać”. Ten spo­la­ry­zo­wany styl myśle­nia, który spra­wia, że widzimy świat w czarno-bia­łej tona­cji, unie­moż­li­wia nam dostrze­ga­nie róż­nych odcieni sza­ro­ści, które są czę­sto bliż­sze rze­czy­wi­sto­ści. Ten wzo­rzec myśle­nia utrud­nia nam radze­nie sobie ze złym samo­po­czu­ciem, ponie­waż zwięk­sza naszą podat­ność na silne reak­cje emo­cjo­nalne. Jeśli obla­nie jed­nego egza­minu jest w sta­nie spra­wić, że uznasz sie­bie za bez­na­dziejną osobę, możesz z łatwo­ścią wpaść w dołek psy­chiczny, z któ­rego trudno będzie ci wyjść.

Kiedy czu­jesz się przy­gnę­biony, naj­praw­do­po­dob­niej masz skłon­ność do myśle­nia w taki wła­śnie spo­la­ry­zo­wany spo­sób. Warto jed­nak pamię­tać, że nie dzieje się tak dla­tego, że twój mózg sobie nie radzi lub nie funk­cjo­nuje pra­wi­dłowo. Kiedy dzia­łamy pod wpły­wem stresu, myśle­nie typu „wszystko albo nic” two­rzy w nas poczu­cie pew­no­ści lub prze­wi­dy­wal­no­ści świata. Jed­nak przy oka­zji pozba­wiamy się moż­li­wo­ści bar­dziej logicz­nego przemyśle­nia spraw i roz­wa­że­nia ich z róż­nych per­spek­tyw, a także doko­na­nia bar­dziej świa­do­mej oceny.

Tabela 1: Tabela przed­sta­wia­jąca przy­kłady puła­pek myśle­nia / znie­kształ­ceń myślo­wych.

PUŁAPKA MYŚLE­NIA

NA CZYM POLEGA?

PRZY­KŁAD

Czy­ta­nie w myślach

Przyj­mo­wa­nie okre­ślo­nych zało­żeń na temat tego, co myślą i czują inni.

„Od jakie­goś czasu nie dzwoni do mnie, bo mnie nie­na­wi­dzi”.

Nad­mierne uogól­nia­nie

Doko­ny­wa­nie zbyt pospiesz­nych uogól­nień na pod­sta­wie poje­dyn­czego wyda­rze­nia.

„Obla­łem egza­min. Cała moja przy­szłość legła w gru­zach”.

Myśle­nie ego­cen­tryczne

Zakła­da­nie, że inni wyznają te same war­to­ści, co my, i postrze­gają świat z tej samej per­spek­tywy, a także oce­nia­nie ich zacho­wa­nia przez pry­zmat wła­snych doświad­czeń.

„Ja ni­gdy bym się nie spóź­niła. Naj­wy­raź­niej nie zależy mu już na mnie”.

Rozu­mo­wa­nie emo­cjo­nalne

Czuję to, a zatem to musi być prawda.

„Czuję się winny, więc jestem złym rodzi­cem”.

Myśle­nie w kate­go­riach „muszę” i „powi­nie­nem”

Posia­da­nie wyśru­bo­wa­nych i nie­re­ali­stycz­nych ocze­ki­wań, które spra­wiają, że w naszym odczu­ciu codzien­nie pono­simy jakąś porażkę.

„Muszę zawsze wyglą­dać ide­al­nie”. „Muszę zawsze dawać z sie­bie wszystko”.

Myśle­nie w kate­go­riach „wszystko albo nic”

Myśle­nie, w któ­rym postrze­gamy rze­czy­wi­stość w kate­go­riach dwóch skraj­no­ści, bez uwzględ­nia­nia zło­żo­no­ści sytu­acji.

„Każdy wynik poni­żej stu pro­cent będzie dla mnie porażką”. „Jeżeli nie będę wyglą­dać ide­al­nie, nie wycho­dzę z domu”.

Jak nie wpaść w pułapki myślowe

Teraz już znasz nie­które spo­śród typo­wych błę­dów w myśle­niu, które mogą przy­czy­nić się do pogor­sze­nia two­jego nastroju. Ale co dalej? Wpraw­dzie nie możemy powstrzy­mać poja­wia­nia się tych myśli, ale cała nasza moc tkwi w dostrze­że­niu ich ten­den­cyj­no­ści, a następ­nie w zarzą­dza­niu tym, jak na nie reagu­jemy. Jeśli uznamy, że każda z naszych myśli doty­czy tylko jed­nej moż­li­wej kon­cep­cji spo­śród wielu, to damy sobie moż­li­wość roz­wa­że­nia innych opcji. Dzięki temu ta pier­wotna myśl będzie mieć mniej­szą wła­dzę nad naszym sta­nem psy­chicz­nym.

Nie­wąt­pli­wie mamy prawo zare­ago­wać na nasze myśli tak, jak chcemy, ale musimy umieć dostrzec nasze uprze­dze­nia, gdy tylko te się poja­wią. Jeżeli nie zro­bimy kroku w tył i nie zaczniemy dostrze­gać ich ten­den­cyj­no­ści, damy się do nich prze­ko­nać i uznamy je za rze­telne odzwier­cie­dle­nie rze­czy­wi­sto­ści. Wtedy nasze błędy myślowe będą pod­sy­cać nasze emo­cje, pogłę­biać nasz zły nastrój i wywie­rać wpływ na nasze dal­sze dzia­ła­nia.

Zauwa­ża­nie puła­pek i ten­den­cyj­no­ści w naszych wzor­cach myślo­wych na pierw­szy rzut oka wydaje się pro­ste i oczy­wi­ste. Jed­nak nie zawsze takie jest. Kiedy żyjemy daną chwilą, doświad­czamy nie tylko myśli, którą możemy wyraź­nie dostrzec, ale także cha­osu w sfe­rze emo­cji, doznań fizycz­nych, obra­zów, wspo­mnień oraz impul­sów. Jeste­śmy tak przy­zwy­cza­jeni do robie­nia wszyst­kiego na auto­pi­lo­cie, że zatrzy­ma­nie się w celu spraw­dze­nia szcze­gó­łów pro­cesu może wyma­gać od nas wielu ćwi­czeń.

Oto kilka spo­so­bów, które uła­twią ci dostrze­ga­nie znie­kształ­ceń / puła­pek myśle­nia oraz wpływu, jaki mogą one na cie­bie wywie­rać.

Od czego zacząć

Ponie­waż w sta­nie nad­mier­nego roz­e­mo­cjo­no­wa­nia możemy mieć trud­no­ści z jasnym myśle­niem, łatwiej nam będzie pod­jąć reflek­sję nad uprze­dze­niami myślo­wymi w momen­cie, gdy poziom emo­cji nieco opad­nie. Budu­jesz swoją świa­do­mość, patrząc wstecz, a ona poja­wia się stop­niowo w cza­sie rze­czy­wi­stym.

Załóż dzien­nik i wybierz kon­kretne momenty z prze­szło­ści (zarówno pozy­tywne, jak i nega­tywne), na któ­rych powi­nie­neś się sku­pić. Spró­buj doko­nać roz­róż­nie­nia pomię­dzy tym, o czym wtedy myśla­łeś, emo­cjami, jakie u sie­bie zauwa­ży­łeś, a dozna­niami fizycz­nymi, które im towa­rzy­szyły. Kiedy już zano­tu­jesz swoje spo­strze­że­nia, przej­rzyj listę puła­pek myślo­wych i sprawdź, czy w nie cza­sem nie wpa­dłeś.

Jeżeli teraz możesz zano­to­wać coś na bie­żąco, przy­go­tuj sobie dłu­go­pis i kartkę, a następ­nie spró­buj opi­sać swoje myśli, uczu­cia oraz towa­rzy­szące im dozna­nia cie­le­sne. Kiedy już zaczniesz to robić, sta­raj się uży­wać języka, który pomoże ci zdy­stan­so­wać się od nich. Na przy­kład „Teraz przy­cho­dzi mi na myśl, że…” lub „Wła­śnie dostrze­gam towa­rzy­szące mi wtedy dozna­nia”. Uży­cie takiego języka uła­twi ci ode­rwa­nie się od myśli i emo­cji, a także postrze­ga­nie ich w kate­go­riach pew­nego doświad­cze­nia, które cię dotknęło, a nie jako abso­lut­nej prawdy.

Jeśli masz kogoś, komu ufasz i komu możesz się zwie­rzyć, spró­buj podzie­lić się z nim pułap­kami myślo­wymi, na które jesteś podatny. Przy­ja­ciel może pomóc ci dostrzec je i nazwać. Jed­nak to wymaga bar­dzo dobrych rela­cji z osobą, która w pełni akcep­tuje, sza­nuje oraz popiera twoją decy­zję o doko­na­niu waż­nych życio­wych zmian i roz­po­czę­ciu pracy nad sobą i swoim roz­wo­jem. Ponie­waż nie­ła­two jest znieść czy­jeś komen­ta­rze, zasto­so­wa­nie takiej metody wymaga sta­ran­nego pla­no­wa­nia, aby mieć pew­ność, że przy­nie­sie ci ona korzy­ści.

Roz­po­czę­cie ćwi­czeń uważ­no­ści może oka­zać się wła­ści­wym kro­kiem naprzód, zwłasz­cza w sytu­acji, gdy chcesz zoba­czyć dzia­ła­nie two­ich uczuć w szer­szej per­spek­ty­wie. Dobrym pomy­słem może być rów­nież wyzna­cze­nie sobie okre­ślo­nej pory dnia, w któ­rej będziesz zwra­cać szcze­gólną uwagę na to, co myślisz. Ta prak­tyka polega na roz­wi­ja­niu zdol­no­ści do dystan­so­wa­nia się od swo­ich myśli oraz na pro­wa­dze­niu obser­wa­cji bez osą­dza­nia.

Kilka wskazówek

Kiedy budu­jemy pełną świa­do­mość naszych myśli, musimy doło­żyć wszel­kich sta­rań, aby zacząć postrze­gać swój wzo­rzec myśle­nia jako tylko jedną z moż­li­wych inter­pre­ta­cji rze­czy­wi­sto­ści, a także by roz­wa­żyć alter­na­tywy. W osią­gnię­ciu tego celu znacz­nie pomaga nam dostrze­ga­nie i nazy­wa­nie puła­pek myślo­wych, w jakie wpa­damy.

Należy przy tym pamię­tać, że nie jest to dzia­ła­nie jed­no­ra­zowe. Wymaga ono od nas cią­głego wysiłku i wielu ćwi­czeń. Cza­sami możesz nie zauwa­żyć, że okre­ślona myśl jest pułapką. Innym razem będziesz w sta­nie ją dostrzec i wró­cić do niej, zna­la­zł­szy bar­dziej pomocną alter­na­tywę.

Nie­któ­rzy pró­bują zna­leźć poprawną odpo­wiedź, roz­wa­ża­jąc różne opcje. Jed­nak w rze­czy­wi­sto­ści dokładne sfor­mu­ło­wa­nie alter­na­tyw­nej per­spek­tywy nie jest aż tak istotne. O wiele waż­niej­sze są ćwi­cze­nia roz­wi­ja­jące umie­jęt­ność zatrzy­ma­nia się, zanim przyj­mie się daną myśl jako fakt, oraz aktyw­nego roz­wa­że­nia innych opi­nii i poglą­dów. Zasad­ni­czo warto szu­kać per­spek­tywy, która wydaje się bar­dziej wywa­żona, spra­wie­dliwa i współ­czu­jąca, i która uwzględ­nia wszyst­kie dostępne infor­ma­cje. Emo­cje mają ten­den­cję do napę­dza­nia skraj­nie stron­ni­czych myśli. Jed­nak życie jest czę­sto bar­dzo zło­żone i pełne róż­nych odcieni sza­ro­ści. Masz prawo nie mieć wyro­bio­nej opi­nii na temat danej kwe­stii, zwłasz­cza w sytu­acji, gdy poświę­casz czas na ana­li­zo­wa­nie innej wer­sji wyda­rzeń. Pamię­taj, że masz rów­nież prawo zacho­wać neu­tral­ność tak długo, jak tego potrze­bu­jesz. Roz­wi­jaj w sobie umie­jęt­ność tole­ro­wa­nia nie­wie­dzy. Postę­pu­jąc w ten spo­sób, doko­nu­jesz waż­nego wyboru: nie wyra­żasz zgody na to, aby o twoim życiu decy­do­wały pierw­sze myśli, które poja­wiają ci się w gło­wie. W rezul­ta­cie twoje wybory stają się bar­dziej świa­dome i prze­my­ślane.

Załóżmy, że pod­czas śnia­da­nia roz­la­łam mleko na całą pod­łogę i od razu zaczę­łam się zasta­na­wiać, dla­czego jestem taką ofiarą losu i dla­czego nic mi się nie udaje. Mamy tu do czy­nie­nia z nie­złą mie­szanką nad­mier­nego uogól­nie­nia i myśle­nia kate­go­riami „wszystko albo nic”. Jeżeli uda mi się zauwa­żyć to znie­kształ­ce­nie myślowe i nazwać je po imie­niu, mogę stwo­rzyć sobie szansę na zmniej­sze­nie inten­syw­no­ści reak­cji emo­cjo­nal­nej, która w prze­ciw­nym razie mogłaby być bar­dziej gwał­towna. Roz­la­nie mleka ni­gdy nie należy do przy­jem­no­ści, ale o tym, czy to nie­for­tunne zda­rze­nie sta­nie się przy­czyną kil­ku­mi­nu­to­wej fru­stra­cji, czy też czymś, co zepsuje nam nastrój na cały dzień, może zade­cy­do­wać spo­sób zarzą­dza­nia myślami. Podob­nie jak w przy­padku każ­dej innej sprawy opi­sa­nej w tej książce, cisną się na usta słowa: łatwo powie­dzieć, a trud­niej zro­bić. Dla­tego ta umie­jęt­ność wymaga wielu ćwi­czeń i nie czyni nas nie­po­ko­na­nymi. Jed­nak pomaga nam zapo­bie­gać temu, by dro­bia­zgi ura­stały do rangi wiel­kich pro­ble­mów.

Stresz­cze­nie roz­działu

Nie da się unik­nąć puła­pek myślo­wych, ale nie jeste­śmy bez­radni wobec ich skut­ków.To natu­ralne, że szu­kamy dowo­dów potwier­dza­ją­cych nasze prze­ko­na­nia. Doświad­czamy tego, w co wie­rzymy, nawet jeśli dowody wska­zują na to, że jeste­śmy w błę­dzie.Nie­za­leż­nie od przy­czyn obni­że­nia nastroju sta­nowi przy­gnę­bie­nia towa­rzy­szy sku­pie­nie się na zagro­że­niu i stra­cie5.Sku­pie­nie się na nega­ty­wach na dłuż­szą metę może spo­wo­do­wać poja­wia­nie się sprzę­że­nia zwrot­nego; jeśli na­dal będziemy to robić i wie­rzyć, że nega­tywne myśli są odzwier­cie­dle­niem fak­tów, nasze złe samo­po­czu­cie może się zin­ten­sy­fi­ko­wać.Jedną ze stra­te­gii, która może uła­twić nam cof­nię­cie się z równi pochy­łej, jest zro­zu­mie­nie, że to, jak się czu­jemy, nie jest jesz­cze dowo­dem na to, że nasze myśli są praw­dziwe.Inna stra­te­gia polega na roz­bu­dze­niu w sobie cie­ka­wo­ści i dąże­niu do jej zaspo­ko­je­nia.Posta­raj się zdy­stan­so­wać od nega­tyw­nych myśli, zapo­zna­jąc się z typo­wymi znie­kształ­ce­niami myślo­wymi, zauwa­ża­jąc, kiedy się poja­wiają, i nazy­wa­jąc je uprze­dze­niami, a nie fak­tami.

ROZDZIAŁ 3. Co może pomóc

ROZ­DZIAŁ 3

Co może pomóc

Nabranie dystansu

W fil­mie pod tytu­łem Maska z 1994 roku Jim Car­rey gra urzęd­nika ban­ko­wego Stan­leya Ipkissa. Boha­ter przy­pad­kowo znaj­duje drew­nianą maskę wyko­naną przez Lokiego, nor­dyc­kiego boga kłam­stwa. Kiedy ją zakłada, maska przy­lega do jego głowy i cał­ko­wi­cie go pochła­nia, wpły­wa­jąc na wszystko, co Stan­ley robi. W rezul­ta­cie staje się on jej nie­wol­ni­kiem.

Z chwilą zało­że­nia maski na twarz nasz boha­ter zaczyna widzieć świat przez jej filtr. Nie ma tu miej­sca na żadną inną per­spek­tywę. Kiedy Stan­ley zdej­muje maskę i trzyma ją na wycią­gnię­cie ręki, traci ona swoją moc, prze­sta­jąc mieć wpływ na jego zmiany nastroju i zacho­wa­nia. Cho­ciaż przed­miot ten w dal­szym ciągu posiada magiczną moc, nabra­nie odro­biny dystansu pozwala Stan­leyowi uświa­do­mić sobie, że jest to tylko maska, która nie sta­nowi odzwier­cie­dle­nia jego oso­bo­wo­ści.

Kiedy czu­jemy się przy­gnę­bieni, trudno nam okieł­znać myśli, które pochła­niają nas bez reszty. Na pod­sta­wie wysy­ła­nych przez ciało sygna­łów nasz mózg wyczuwa, że coś jest nie w porządku, po czym zaczyna nam poda­wać sze­reg moż­li­wych przy­czyn takiego stanu rze­czy. Zanim się zorien­tu­jesz, wokół two­jej głowy zaczyna krą­żyć rój nega­tyw­nych i samo­kry­tycz­nych myśli. Jeżeli pozwo­limy im na to, żeby nas dopa­dły, mogą powo­do­wać dal­sze pogar­sza­nie się i tak już złego nastroju.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Feld­man Bar­rett, 2018. [wróć]

Na pod­sta­wie: Gil­bert, 2010. [wróć]

Na pod­sta­wie: Gre­en­ber­ger i Pade­sky, 2004. [wróć]

Na pod­sta­wie: Clark, 2017. [wróć]

Gil­bert, 2010. [wróć]