Jeffrey Dahmer. W głąb umysłu kanibala-zabójcy - Christopher Berry-Dee - ebook

Jeffrey Dahmer. W głąb umysłu kanibala-zabójcy ebook

Berry-Dee Christopher

3,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Christopher Berry-Dee zagłębia się w umysł prawdopodobnie najbardziej sadystycznego i psychopatycznego zabójcy wszechczasów.

W latach 1978–1991 Jeffrey Dahmer zamordował i poćwiartował siedemnastu chłopców i mężczyzn. Jednak najbardziej znany jest z tego, co stało się z jego ofiarami po ich makabrycznej śmierci i z szokującej deprawacji, która doprowadziła do tego, że Dahmera nazwano „kanibalem z Milwaukee”.

Korzystając ze swojego długiego doświadczenia i wiedzy psychologicznej, Berry-Dee stara się zrozumieć motywację, amoralne popędy i bezlitosną grozę stojącą za nieludzkim zachowaniem Dahmera: co może skłonić mężczyznę do takiego czynu?

Christopher Barry-Dee – brytyjski kryminolog, dziennikarz śledczy i autor, któremu sławę przyniosły książki z serii Rozmowy z psychopatami i Rozmowy seryjnymi mordercami. Jest byłym komandosem, służył w szeregach „Zielonych Beretów” Królewskiej Marynarki Wojennej. Jednak jego prawdziwym powołaniem okazała się kryminologia. W wieku 49 lat został właścicielem i redaktorem naczelnym „The Criminologist”, najbardziej szanowanego i najstarszego na świecie czasopisma poświęconego właśnie tej dyscyplinie. W 2005 r. został mianowany dyrektorem „Instytutu Badań Kryminologicznych” (CRI). Ma w swoim dorobku ponad 30 publikacji książkowych, przede wszystkim wywiadów z seryjnymi mordercami odbywającymi kary w więzieniach na całym świecie. Pojawia się często jako ekspert w programach telewizyjnych i filmach dokumentalnych.

Oficjalna strona autora: www.christopherberrydee.com

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 215

Oceny
3,7 (25 ocen)
8
9
3
2
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
paulalegimi3

Dobrze spędzony czas

„(…) tam u siebie kroił ludzi i zjadał ich ciała. Kiedyś poczęstował mnie kanapką. Prawdopodobnie zjadłam kawałek ludzkiego mięsa. Jak śmiał mi to zrobić”. Fajnie, że oprócz psychologicznego podłoża mamy tutaj również całą przeszłość Jeffrey’a począwszy do dzieciństwa, szkoły, problemów w domu, wojska i pracy. Można obserwować jak zachowywał się na przestrzeni lat, jak to zło coraz bardziej wychodziło z tego „człowieka”. Najsmutniejszy w tym wszystkim jest fakt, że policja już tyle razy była bliska schwytania tego psychopvaty i nic… a ta sytuacja z czternastolatkiem… rozwaliła mi głowę, miałam ciarki na całym ciele. Szansa jedna na milion, szok. Nie jest to książka dla każdego. Warto zaznaczyć. Ale jeśli interesuje Was true crime, bądź chcecie po prostu bliżej postać tą bestie, to zachęcam bo z tej książki możecie wynieść o nim sporo informacji, a pisana jest bardzo przystępnym językiem. Jeśli znacie twórczość autora i lubicie jego książki, to tą również mogę polecić. Ja lubię je...
20
Mia95

Nie oderwiesz się od lektury

Jego zbrodnie stanowią przedmiot niezliczonych publikacji oraz wielu filmów dokumentalnych. W latach 1978-1991 Jeffrey Dahmer dopuścił się zamordowania 17 chłopców. 🔸 Co popchnęło Dahmera do tak makabrycznych czynów ? Christopher Berry Dee w swoim reportażu "W głąb umysłu kanibala zabójcy" podejmuje się próby odpowiedzi na to pytanie. 🔸 Analizuje jego dzieciństwo, relacje rodzinne oraz problemy psychiczne matki. A działanie przestępcze Dahmera ukazane jest przez opisanie każdej z jego ofiar. 🔸 Przyznam się, że to pierwsza moja przeczytana publikacja o Dahmerze. Książka miała premierę w tym miesiącu, więc nie mogłam jej przegapić. To co zrobiło na mnie największe wrażenie to z pewnością pełna lista materiałów dowodowych znalezionych w mieszkaniu Dahmera.
00
szpaczek_czyta1992

Nie polecam

⭐OPINIA⭐ Sięgając po tę książkę liczyłam na kawał dobrej literatury, niestety przeliczyłam się... To, co zastałam w środku było dla mnie mega dziwne. Pisarz, który przechwala się co chwilę, z iloma psychopatami rozmawiał, co osiągnął etc... No tak troszkę wydaje mi się to nie na miejscu. Zamiast skupić się na kanibalu mordercy, to miałam wrażenie, że ta lektura była raczej o nim, jaki jest super etc... Nie uważam tej książki za true crime, ani za biografie, czy autobiografię, czy też pamiętnik... Chyba, że o autorze 😂 Język oraz styl są takie, jakby pisał je ktoś o wiele młodszy, taki dziecinny. Oczywiście nie chce obrazić tutaj nikogo, ale takie mam odczucie. Nie będę pisać więcej, bo szkoda mojego cennego czasu, który i tak straciłam już na tę lekturę. Nie polecam... Ta książka nie powinna powstać... 🙄⁉️ Współpraca barterowa z @wydawnictwoczarnaowca 💚 ⁉️🙄 #JeffreyDahmer #współpraca #CzarnaOwca #czytamirecenzuje #kanibal #ChristopherBerryDee #czytamzszpaczekczyta #zabójca #niepo...
00
autsajderka

Dobrze spędzony czas

"Jeffrey Dahmer. W głąb umysłu kanibala-zabójcy" autorstwa Christophera Berry-Dee to książka w której autor próbuje zagłębić się w umysł Dahmera. Analize zaczyna już od momentu ciąży jego matki aż po dzieciństwo, okres szkolny czy dorosłe życie. Christopher skupił się także na psychice jego matki i udowodnieniu, że problemy psychiczne matki najprawdopodobniej przeszły na syna. Opisuje również fascynację młodego Dahmera żywimy organizmami (co de facto nie jest niczym dziwnym, ponieważ to naturalne, że w pewnym wieku dzieci wolą żywe stworzenia od zabawek) po opisanie zbrodni których się dopuścił. O Dahmerze wiele już wiedziałam, ponieważ od wielu lat interesuje się tematyką true crime. Także dla fanów true crime Dahmer jest bardzo dobrze znaną osobą w związku z tym uważam, że nic nowego z tej książki się nie dowiemy niż to co wiadomo jest z podcastów, artykułów czy też serialu. Autor szczegółowo opisuje każdą z siedemnastu zbrodni. W bardzo fajny i przystępny sposób napisana, dla kogoś...
00
ewakurz

Nie oderwiesz się od lektury

dość fajnie opowiedziana
00

Popularność




Prolog

Bo takim sądem, jakim sądzi­cie, i was osą­dzą; i taką miarą, jaką wy mie­rzy­cie, wam odmie­rzą.

Mt 7,21

Zbrod­nie Jef­freya Dah­mera nie­wąt­pli­wie sta­no­wią deli­katny temat. Pod­cho­dząc do niego w taki spo­sób jak teraz, wno­simy do powszech­nej debaty swoje prze­my­śle­nia, osądy i uprze­dze­nia, które skła­dają się na wyobra­że­nia o Dah­me­rze. Z pew­no­ścią nie myli się ten, kto uważa go za pozba­wio­nego ludz­kich odru­chów, bez­względ­nego sady­stycz­nego potwora, psy­cho­patę w każ­dym calu. Wyobra­żam sobie, że gdyby to mój nasto­letni syn padł ofiarą jego nekro­fil­skich kani­ba­li­stycz­nych zapę­dów – gdyby Dah­mer podał mu śro­dek odu­rza­jący, a następ­nie wywier­cił otwór w czaszce i wlał do mózgu kwas albo wrzącą wodę, aby zamie­nić go w ule­głe sek­su­al­nie zom­bie – zapa­łał­bym żądzą zemsty. Jako były koman­dos Royal Mari­nes posta­rał­bym się, aby ten zwy­rod­nia­lec długo umie­rał w nie­wy­obra­żal­nych męczar­niach. Cisnął­bym w otchłań słowa z Księgi Jere­mia­sza (Jr 31,34): „odpusz­czę im występki, a o grze­chach ich nie będę wspo­mi­nał”. Nie brał­bym w ogóle pod uwagę słów z Ewan­ge­lii według św. Łuka­sza (Łk 23,34): „Ojcze, prze­bacz im, bo nie wie­dzą, co czy­nią”. Nie był­bym w sta­nie wyba­czyć ani zasta­na­wiać się, dla­czego czło­wiek wyrzą­dza takie rze­czy dru­giemu czło­wiekowi.

W dzi­siej­szym bar­dziej oświe­co­nym (chcia­łoby się rzec „lewac­kim”) spo­łe­czeń­stwie nie­któ­rzy ludzie mają wię­cej współ­czu­cia dla kogoś, kto „popadł w nie­ła­skę”. Przy­pusz­czal­nie jest im bli­żej do chrze­ści­jań­skiego świa­to­po­glądu niż mnie – w każ­dym razie dopóki żaden z ich bli­skich nie zgi­nie z ręki kogoś takiego jak Dah­mer. Gdyby spo­tkała ich taka tra­ge­dia, zapewne przej­rze­liby na oczy. Wyrze­kliby się swo­ich idei gło­szo­nych z takim zapa­łem i wró­ci­liby na Zie­mię… z wiel­kim hukiem. Zdaję sobie sprawę, że mnó­stwo osób mogłoby mi zarzu­cić bez­dusz­ność i cynizm, uwa­żam jed­nak, że nie da się zro­bić omletu, nie roz­bi­ja­jąc przy tym kilku jaj.

Być może znajdą się tacy, któ­rzy powie­dzą, że choć Kani­bal z Mil­wau­kee nie został ska­zany na naj­wyż­szy wymiar kary ze względu na przy­słu­gu­jące mu prawa, to zwa­żyw­szy na nie­zwy­kle bru­talne oko­licz­no­ści jego śmierci, dosię­gła go spra­wie­dli­wość. Nie zamie­rzam roz­trzą­sać, czy Dah­mer został nale­ży­cie uka­rany. Inte­re­suje mnie, co obu­dziło w tym czło­wieku potwora. Chciał­bym przyj­rzeć mu się chłod­nym okiem bada­cza, tak jak patrzy się na pre­pa­rat pod mikro­sko­pem albo muszkę zakon­ser­wo­waną w bursz­ty­nie. Swoją drogą wła­śnie takim obser­wa­cjom Dah­mer już od naj­młod­szych lat pod­da­wał owady, ptaki i gry­zo­nie. Z cza­sem swoje cho­ro­bliwe zain­te­re­so­wa­nie ana­to­mią prze­niósł z małych zwie­rząt na ludzi. Będący pod wpły­wem środ­ków odu­rza­ją­cych nie­winni mło­dzi męż­czyźni wciąż żyli, kiedy prze­pro­wa­dzał na nich okrutne pseu­do­nau­kowe eks­pe­ry­menty niczym obłą­kany lekarz z nazi­stow­skiego obozu kon­cen­tra­cyj­nego. Dla­czego musimy poświę­cać uwagę komuś tak odra­ża­ją­cemu jak Dah­mer? Ponie­waż był on żywym dowo­dem na to, że kosz­mary rodem z powie­ści Ste­phena Kinga mogą wystę­po­wać także w real­nym świe­cie.

Zatem książka ta zawiera prze­strogę doty­czącą zdro­wia psy­chicz­nego. Choć wiele już napi­sano na temat Dah­mera i udo­ku­men­to­wano wiele fak­tów z jego życia, warto podejść do sprawy z roz­wagą. Zależy mi, aby każdy czy­tel­nik poznał go i osą­dził z wła­snej per­spek­tywy. Spró­bu­jemy prze­ana­li­zo­wać psy­cho­pa­tię Dah­mera na tle całej jego zbrod­ni­czej aktyw­no­ści. Nie­wy­klu­czone, że nie wszyst­kie moje wnio­ski okażą się trafne (pro­szę o kry­tyczne uwagi), nie­mniej chciał­bym odpo­wie­dzieć na pyta­nie, z któ­rym czę­sto sty­kam się pod­czas swo­ich wykła­dów i w listach od czy­tel­ników. Co spra­wia, że zwy­rod­nialcy pokroju Dah­mera dopusz­czają się takich potwor­no­ści? Cza­sami trudno dociec, jakie są motywy dzia­ła­nia seryj­nego mor­dercy, ponie­waż ist­nieje nie­wiele dowo­dów, na któ­rych mogli­by­śmy pole­gać. Jed­nak w przy­padku Dah­mera mamy do czy­nie­nia z istną skarb­nicą infor­ma­cji. Całe jego życie od koły­ski aż po grób jest dosko­nale udo­ku­men­to­wane. Więk­szość mor­der­ców, z któ­rymi roz­ma­wia­łem, nie ma poję­cia, jakie nega­tywne czyn­niki popchnęły ich do zbrodni. Pod tym wzglę­dem sam Dah­mer rów­nież nie służy nam pomocą. Przy­pusz­czal­nie jego rodzice mogliby mieć poję­cie, dla­czego stał się mor­dercą, choć nie­wy­klu­czone, że wole­liby wyrzu­cić syna z pamięci. Nie­mniej wycho­wa­nie w mło­dym wieku musiało wywrzeć zna­czący wpływ na jego psy­chikę. Zgłę­bia­jąc naj­mrocz­niej­sze taj­niki bio­gra­fii seryj­nych mor­der­ców, możemy wiele się dowie­dzieć o ludz­kiej natu­rze. Być może kocha­jący rodzic lub ktoś obda­rzony przy­naj­mniej odro­biną empa­tii potra­fiłby spoj­rzeć na Dah­mera z innej per­spek­tywy, choć nie jest to wcale pewne.

Oby­ście nie mieli kosz­mar­nych snów.

Wstęp

Kto wal­czy z potwo­rami, ten nie­chaj baczy, by sam przy­tem nie stał się potwo­rem. Zaś gdy długo spo­glą­dasz w bez­deń, spo­gląda bez­deń także w cie­bie.

Fry­de­ryk Nie­tz­sche, Poza dobrem i złem2

Obok The­odore’a „Teda” Roberta Bundy’ego (1946-1989) kani­bal i nekro­fil Jef­frey Lio­nel Dah­mer (1960-1995) należy do naj­do­kład­niej prze­świe­tlo­nych seryj­nych mor­der­ców w histo­rii. Jego zbrod­nie sta­no­wią przed­miot nie­zli­czo­nych publi­ka­cji oraz wielu fil­mów doku­men­tal­nych. Cho­ciaż nie żyje od dwu­dzie­stu ośmiu lat, psy­chia­trzy i psy­cho­lo­go­wie wciąż nie są zgodni co do stanu jego umy­słu i nie­kiedy posu­wają się do zażar­tych kłótni, a nawet pro­ce­sów sądo­wych. Po co więc kolejna książka o Jef­freyu Dah­merze? Czy jesz­cze można się cze­goś o nim dowie­dzieć? Aby odpo­wie­dzieć sobie na te skąd­inąd uza­sad­nione pyta­nia, musimy zacząć od początku.

Imię Jef­frey pocho­dzi od nie­miec­kiego Got­t­fried, które ozna­cza „pokój boży” (got­tes frie­den). W przy­padku Dah­mera oka­zało się zde­cy­do­wa­nie chy­bio­nym wybo­rem. Pod­czas swo­jej kariery sta­ną­łem twa­rzą w twarz z bli­sko trzy­dzie­stoma spraw­cami seryj­nych i maso­wych mor­derstw, a także przy­pad­ko­wymi zabój­cami, któ­rzy mieli na sumie­niu poje­dyn­cze ofiary. Nie­wiele bra­ko­wało, a poznał­bym oso­bi­ście rów­nież samego Kani­bala z Mil­wau­kee. Oka­zało się jed­nak, że byłem wtedy zajęty czymś innym – zamiast z Jef­freyem Dah­me­rem spo­tka­łem się z pie­lę­gniarką Gwen­do­lyn Gail Gra­ham, aby prze­pro­wa­dzić wywiad na potrzeby dwu­na­sto­od­cin­ko­wego serialu tele­wi­zyj­nego Seryjni mor­dercy.

Gra­ham oraz Cathy May Wood stwo­rzyły zabój­czy duet, który media nazwały „Kochan­kami śmierci”. Zwią­zane odra­ża­ją­cym pak­tem miło­snym pod­czas mroź­nej zimy w stycz­niu i lutym 1987 roku udu­siły pięć nie­peł­no­spraw­nych sędzi­wych pen­sjo­na­riu­szek domu opieki Alpine Manor na przed­mie­ściach Wal­ker w Grand Rapids w sta­nie Michi­gan. Odwie­dzi­łem je obie, wychu­dzoną Gra­ham prze­by­wa­jącą w Zakła­dzie Kar­nym dla Kobiet Huron Val­ley w Michi­gan oraz cho­ro­bli­wie otyłą Wood osa­dzoną wów­czas w Fede­ral­nym Zakła­dzie Kar­nym w Tal­la­has­see na Flo­ry­dzie. Cathy Wood wyszła na wol­ność 16 stycz­nia 2020 roku. Gwen­do­lyn Gra­ham opu­ści wię­zie­nie w tek­tu­ro­wej trum­nie.

W owym cza­sie jeź­dzi­łem po Sta­nach z ekipą fil­mową i w Chi­cago nakrę­ci­li­śmy wła­śnie pro­gram o Wil­lia­mie Billu Heiren­sie zna­nym rów­nież jako Szmin­kowy Zabójca. Prze­pro­wa­dzi­łem z nim wywiad w Dixon Cor­rec­tio­nal Cen­ter w hrab­stwie Dixon w sta­nie Illi­nois. Rów­nież w Wietrz­nym Mie­ście zebra­li­śmy mate­riały do filmu doku­men­tal­nego o Joh­nie Way­nie Gacym. Zna­la­zł­szy się w Michi­gan, sta­nie Wiel­kich Jezior, sta­nę­li­śmy przed wybo­rem, czy prze­pro­wa­dzić wywiad z Jef­freyem Dah­me­rem, czy z Gwen­do­lyn Gra­ham. Ponie­waż mie­li­śmy już na taśmie wyzna­nia Cathy Wood, z którą roz­ma­wia­łem na Flo­ry­dzie, mój pro­du­cent Fra­zer Ash­ford posta­no­wił w tym samym odcinku zapre­zen­to­wać rów­nież Gra­ham, zarówno dla spo­tę­go­wa­nia efektu, jak i przez wzgląd na oszczęd­ność. Dwie mor­der­czy­nie w cenie jed­nej. Tak więc słynny kani­bal i nekro­fil prze­grał ze zwy­kłą dusi­cielką. Mimo że Dah­mer nie zna­lazł się na liście mor­der­ców, z któ­rymi mia­łem wąt­pliwy zaszczyt roz­ma­wiać oso­bi­ście, w swo­jej książce chciał­bym zapu­ścić się w głąb jego umy­słu dalej, niż pró­bo­wali inni pisa­rze, psy­chia­trzy i psy­cho­lo­go­wie. Zabu­rze­nia psy­chiczne seryj­nego mor­dercy powinny być dla nas, kry­mi­no­lo­gów, rów­nie inte­re­su­ją­cym przed­mio­tem badań jak jego ohydne zbrod­nie. Gdy sta­ramy się zro­zu­mieć, co popy­cha do dzia­ła­nia ludzi takich jak Dah­mer, zazwy­czaj nie musimy głę­boko drą­żyć. Wystar­czy tylko odpo­wied­nio się dostroić, by zna­leźć logiczne i oczy­wi­ste odpo­wie­dzi, nawet jeżeli okażą się mroczne.

Wszy­scy moi wierni czy­tel­nicy na całym świe­cie już wie­dzą, że jestem rze­czowy, otwarty i nie owi­jam w bawełnę. Co waż­niej­sze, odno­szę się z głę­bo­kim sza­cun­kiem do ofiar oraz ich pogrą­żo­nych w żało­bie bli­skich. Cza­sami jed­nak sta­ram się tro­chę roz­luź­nić atmos­ferę, dopra­wia­jąc swoje książki szczyptą czar­nego humoru. Aby tchnąć tro­chę lek­ko­ści w ponure i przy­tła­cza­jące histo­rie, mam rów­nież w zwy­czaju wpla­tać w nie różne cie­ka­wostki.

Sta­ram się uni­kać skom­pli­ko­wa­nych ana­lo­gii. Czę­sto psy­chia­trzy nie­umyśl­nie wpra­wiają nas w zakło­po­ta­nie swoim „psy­cho­beł­ko­tem”, dla­tego sta­wiam na pro­ste sfor­mu­ło­wa­nia, które nie tylko są zro­zu­miałe dla czy­tel­ni­ków, ale też dają im roze­zna­nie w tema­cie. Nie ozna­cza to, że zawsze docho­dzę do traf­niej­szych wnio­sków niż eks­perci, jed­nak wielu z nich ma w zwy­czaju wygła­szać opi­nie, nie przej­mu­jąc się, czy ktoś ich rozu­mie. Moje podej­ście jest zupeł­nie inne. Gdy prze­dzie­ram się przez naszpi­ko­wane facho­wym żar­go­nem arty­kuły lub roz­prawy, zawsze sta­ram się wydo­być z nich esen­cję i naświe­tlić czy­tel­ni­kom kon­kretne zagad­nie­nia, które mogą prze­stu­dio­wać w szer­szym zakre­sie gdzie indziej, jeśli mają ochotę. Zapra­szam swo­ich czy­tel­ni­ków na lite­rac­kie wyprawy w głąb naj­bar­dziej zwy­rod­nia­łych umy­słów. Chcę, aby pro­wa­dzili poszu­ki­wa­nia wraz ze mną, aby rów­nież pozna­wali naturę potwo­rów. Ponie­waż takie doświad­cze­nia mogą odci­snąć piętno na psy­chice, moja książka nie jest prze­zna­czona dla osób wraż­li­wych ani nie należy jej czy­tać przed snem.

A zatem wkrótce zaczniemy obra­cać pokrę­tłem, aby zła­pać czę­sto­tli­wość Dah­mera i dostroić się do jego fali.

Pewien dobrze zna­jący się na rze­czy Ame­ry­ka­nin, mój zna­jomy z Lon­dynu, zapew­nił mnie, że mło­dziut­kie i zdrowe, dobrze odży­wione roczne dziecko wielce jest sma­ko­wi­tym i nader pożyw­nym pokar­mem, zarówno duszone w jarzy­nach jak pie­czone, sma­żone czy goto­wane, z czego wno­szę, że nadaje się także dla przy­rzą­dze­nia gula­szu albo potrawki.

Jona­than Swift, Skromna pro­po­zy­cja3

Arthur John Shaw­cross (1945-2008), zwany Potwo­rem znad Gene­see, w swoim pierw­szym wywia­dzie, który prze­pro­wa­dzi­łem z nim 19 wrze­śnia 1994 roku w zakła­dzie kar­nym Sul­li­van w Fal­ls­burgu w sta­nie Nowy Jork, nie ską­pił mi zwie­rzeń na temat swo­ich kuli­nar­nych upodo­bań:

Pytano mnie, czy zabi­ja­łem. Tak, zde­cy­do­wa­nie za czę­sto jak na jed­nego czło­wieka. Mówili, że jadłem ludz­kie mięso. A jak było w pra­daw­nych cza­sach? Oka­zuje się, że wtedy ludzie polo­wali na innych ludzi (i wciąż to czy­nią w odle­głych zakąt­kach świata). A takie zwie­rzęta jak świ­nia albo dzik? Czemu nie­które księgi nie pozwa­lają jeść ich mięsa? Bo sma­kuje jak ludz­kie. Pokosz­to­wa­łem mięsa męż­czyzn i kobiet. Więc jeśli następ­nym razem zasią­dzie­cie do stołu, żeby zjeść bekon, szynkę, soczy­stą duszoną wie­przo­winę albo kotlet scha­bowy, pomy­śl­cie o smaku ludz­kiego mięsa.

Lubię surowe mięso. Krwi­ste. Jadam tylko suro­wi­znę. Ale instynkt dra­pież­nika odzy­wał się we mnie, tylko kiedy wpa­da­łem w gniew.

A tak przy oka­zji, został­byś drużbą na moim ślu­bie z Clarą, moją uko­chaną?

Art nie prze­bie­rał w sło­wach i lubił się prze­chwa­lać. Opo­wia­dał, że gdy wal­czył w Wiet­na­mie, pod­czas „misji spe­cjal­nych” zabił kilka bojow­ni­czek Wiet­kongu i zjadł ich ciała. Prawda oka­zała się jed­nak o wiele bar­dziej pro­za­iczna – w Wiet­na­mie słu­żył na tyłach jako maga­zy­nier i ni­gdy nie pową­chał pro­chu. Nie­mniej miał na sumie­niu czter­na­ście ofiar, w tym dwoje dzieci, i rze­czy­wi­ście skosz­to­wał mięsa przy­naj­mniej jed­nej z nich. Teraz zamknij­cie oczy, by pomóc wyobraźni. W grud­niu 1987 roku, po zamor­do­wa­niu trzy­dzie­stocz­te­ro­let­niej pro­sty­tutki June Cicero Shaw­cross, kil­ka­krot­nie wra­cał na miej­sce porzu­ce­nia zwłok, by odda­wać się prak­ty­kom nekro­fil­skim. Wtedy to rów­nież wyciął z zamar­z­nię­tego ciała pochwę, którą następ­nie roz­mro­ził pod kratką nawie­wową w swoim samo­cho­dzie. Pod­czas wywiadu, mru­ga­jąc nie­ustan­nie małymi, świń­skimi oczkami, wyznał mi i prze­ję­tej zgrozą eki­pie fil­mo­wej: „Odgry­złem tylko tro­chę mięsa i wszystko wyrzu­ci­łem. Potem poje­cha­łem na kawę do Dun­kin’ Donuts i ucią­łem sobie poga­wędkę z dur­nymi gli­nia­rzami, żeby dowie­dzieć się, kto ich zda­niem jest tym strasz­nym seryj­nym mor­dercą, któ­rego szu­kają”.

Art napi­sał rów­nież Książkę kuchar­ską kani­bala, a jedyny maszy­no­pis tego nie­straw­nego dzieła znaj­duje się w moim posia­da­niu. Z nie­wy­ja­śnio­nych powo­dów nie wypró­bo­wa­łem jesz­cze żad­nego z prze­pi­sów.

Nie są mi zatem obce pełne grozy histo­rie mor­der­ców, któ­rzy bez­cze­ścili w tak ohydny spo­sób ciała swo­ich ofiar. Trzeba jed­nak przy­znać, że Jef­frey Dah­mer, nie na darmo zwany Kani­ba­lem z Mil­wau­kee, pod tym wzglę­dem czę­sto szedł na całość. I to wła­śnie ów ape­tyt na mięso zamor­do­wa­nych ofiar przy­pusz­czal­nie czyni go tak fascy­nu­jącą i zara­zem odpy­cha­jącą posta­cią w świe­cie true crime. A teraz, zanim zaczniemy, czy ktoś ma ochotę zamó­wić kebab?

Chri­sto­pher Berry-Dee

Hamp­shire, Wielka Bry­ta­nia i El Nido, Pala­wan, Fili­piny

www.chri­sto­pher­ber­ry­dee.com

W głąb umysłu Jeffreya Dahmera

Zamro­zi­łem część mięsa, aby zjeść je w dogod­nym dla sie­bie cza­sie.

Jef­frey Dah­mer

Wolę nie zaczy­nać od bru­tal­nych akcen­tów, by nie wzbu­dzać nie­po­koju już na samym początku, zwłasz­cza u czy­tel­ni­ków o sła­bych ner­wach. Jest mało praw­do­po­dobne, aby ktoś się­gnął po taką książkę, nie mając poję­cia, kim był Dah­mer. Ale gdyby tra­fiła ona w ręce star­szej pani, czy­jejś babci o łagod­nym uspo­so­bie­niu, która lubi czy­stość i porzą­dek? Jef­frey mógłby nawet zro­bić na niej dobre wra­że­nie, przy­naj­mniej na początku, ponie­waż jego miesz­ka­nie w Mil­wau­kee, jak wynika z rela­cji, było cał­kiem schlud­nie utrzy­mane jak na kawa­lera. Dla­tego w jego przy­padku nie ma sensu owi­jać w bawełnę. A zatem, cytu­jąc fik­cyj­nego mor­dercę kani­bala Han­ni­bala Lec­tera, „Flaki w środku czy na wierz­chu?”*1.

Mówiąc bez ogró­dek, Jef­frey Dah­mer zamor­do­wał sie­dem­na­stu męż­czyzn. Dowiemy się, kim byli ci nie­szczę­śnicy, gdzie, kiedy i jak zgi­nęli, a także jak wyglą­dały ostat­nie chwile ich życia i co spo­tkało ich po śmierci. Ale naj­pierw pozwólmy sobie na kilka istot­nych cie­ka­wo­stek, które obie­ca­łem wcze­śniej.

Zasta­na­wia­li­ście się, ile krwi pły­nie w naszych żyłach? Otóż jej obję­tość jest zależna od masy ciała i płci. W ukła­dzie krą­że­nia nor­mal­nie zbu­do­wa­nej doro­słej kobiety znaj­duje się około pię­ciu litów krwi, nato­miast śred­niej postury męż­czy­zna ma bli­sko litr wię­cej. Naukowcy sza­cują, że krew sta­nowi około sied­miu pro­cent masy ciała prze­cięt­nego czło­wieka. Co cie­kawe około sze­ściu litrów krwi pokry­łoby cał­ko­wi­cie powierzch­nię pond czte­rech i pół metra kwa­dra­to­wego. Dys­po­nu­jąc takimi infor­ma­cjami, możemy w przy­bli­że­niu obli­czyć, jak dużo krwi prze­lał Dah­mer pod­czas mor­do­wa­nia i patro­sze­nia swo­ich ofiar. Z sie­dem­na­stu mło­dych męż­czyzn, z któ­rych każdy miał w ciele co naj­mniej sześć litrów krwi, mógł uto­czyć dobrze ponad sto litrów.

Jed­nym z waż­niej­szych skład­ni­ków krwi są trom­bo­cyty, czyli małe, bez­barwne frag­menty komó­rek o spłasz­czo­nym dys­ko­wa­tym kształ­cie. Zwane rów­nież płyt­kami krwi lub krwin­kami płyt­ko­wymi powstają w szpiku kost­nym i odgry­wają nie­oce­nioną rolę w naszym orga­ni­zmie. Być może nie poświę­camy im zbyt wiele uwagi, ale to one odpo­wia­dają za krzep­nię­cie krwi – kiedy ukłu­jemy się w palec, mobi­li­zują się i pędzą na miej­sce ska­le­cze­nia, by zbu­do­wać tamę, która ura­tuje nas przed wykrwa­wie­niem. U prze­cięt­nego zdro­wego czło­wieka w mikro­li­trze (mm3) krwi wystę­puje 150–400 tysięcy trom­bo­cy­tów.

Teraz odro­bina aryt­me­tyki. Przy­da­łaby się nam tablica i kawa­łek kredy, a ponie­waż mikro­litr jest jed­nostką obję­to­ści równą jed­nej milio­no­wej litra, musimy zosta­wić sporo miej­sca na długi ciąg zer, który otrzy­mamy w wyniku mno­że­nia. Gdyby roz­ło­żyć wszyst­kie płytki krwi sie­dem­na­stu ofiar Jeffa, pokry­łyby one obszar wiel­ko­ści Uzbe­ki­stanu i zostałby jesz­cze zapas wystar­cza­jący do poma­lo­wa­nia mostu Gol­den Gate – i to dwa razy. A zatem w trak­cie swo­jej zbrod­ni­czej dzia­łal­no­ści Kani­bal z Mil­wau­kee prze­lał zatrwa­ża­jącą ilość krwi.

Oczy­wi­ście w przy­padku roz­człon­ko­wa­nia zwłok należy wziąć pod uwagę także inne płyny ustro­jowe oraz narządy wewnętrzne znaj­du­jące się w ludz­kim ciele. Don Davis w swo­jej książce The Jef­frey Dah­mer Story: An Ame­ri­can Night­mare (Histo­ria Jef­freya Dah­mera. Ame­ry­kań­ski kosz­mar) pisze z nie­skry­waną przy­jem­no­ścią: „Kiedy serce prze­staje bić, staje się bryłą wiel­ko­ści pię­ści ważącą około pół kilo­grama. Prze­strzeń pośrodku tuło­wia zaj­muje żołą­dek, mię­si­sty worek w kształ­cie litery J. Niżej mie­ści się kil­ka­na­ście metrów jelit, a wyżej mózg, czyli pół­tora kilo wod­ni­stej brei”*2. Cóż za talent do barw­nych opi­sów, prawda? Don wyja­śnia rów­nież, że nie jest łatwo pozbyć się ludz­kich zwłok. W ciele czło­wieka znaj­duje się 656 mię­śni, a nie­które mają ponad 30 cen­ty­me­trów dłu­go­ści. Cho­ciaż są sto­sun­kowo mięk­kie, za sprawą swo­jej włók­ni­stej struk­tury mogą sta­no­wić wyzwa­nie nawet dla ostrego noża. Znacz­nie poważ­niej­szą prze­szkodą wyma­ga­jącą uży­cia piły lub tasaka są kości, któ­rych czło­wiek ma w sumie 206. W ludz­kiej ręce znaj­dują się 32 kości, a w nodze 31. Czaszka czło­wieka nie jest jed­no­litą puszką kostną, lecz two­rzy ją 29 odręb­nych ele­men­tów. W skład krę­go­słupa wcho­dzi 26 krę­gów. W każ­dym uchu mamy po 6 kości, a jedną nawet w gar­dle – kość gny­kową, jedyną, która nie jest bez­po­śred­nio połą­czona z inną struk­turą kostną. Naj­tward­szym ele­men­tem ludz­kiego orga­ni­zmu są zęby i doro­sły czło­wiek może ich mieć 32 – o ile nie jest zawo­do­wym bok­se­rem albo moją bab­cią, która trzy­mała swoją sztuczną szczękę w szklance na sto­liku obok łóżka.

Wpraw­dzie nie mia­łem oka­zji poznać oso­bi­ście Dona Davisa, jed­nak po lek­tu­rze jego książki docho­dzę do wnio­sku, że zna­la­zł­bym z nim wspólny język. Nie­mniej czuję się zobo­wią­zany, by uzu­peł­nić jego opis – Don nie wspo­mina, że ludz­kie naczy­nia krwio­no­śne two­rzą bar­dzo długą sieć. Gdyby uło­żyć w jed­nej linii wszyst­kie żyły, tęt­nice i maleń­kie naczy­nia wło­so­wate, osią­gnę­łyby one dłu­gość bli­sko 100 tysięcy kilo­me­trów. Bio­rąc pod uwagę, że dłu­gość rów­nika wynosi 40 tysięcy kilo­me­trów, ludz­kimi naczy­niami krwio­no­śnymi można by opa­sać Zie­mię ponad dwu­krot­nie. Gdyby zaś pomno­żyć tę dłu­gość przez liczbę ofiar Dah­mera, można by z naczyń krwio­no­śnych tych sie­dem­na­stu nie­szczę­śni­ków zbu­do­wać most linowy mię­dzy Zie­mią a Księ­ży­cem.

Do tego docho­dzi łącz­nie pra­wie 130 metrów jelit, pra­wie 3,5 kilo­me­tra włó­kien mię­śnio­wych i 3502 kości, w tym 493 kości czaszki i 442 kręgi. Wyobra­ża­cie sobie, ile trzeba pracy, żeby uprząt­nąć i zuty­li­zo­wać taką hałdę szcząt­ków? Z pew­no­ścią byłoby to zada­nie ponad moje siły. Jed­nak nie będę trzy­mał was długo w nie­świa­do­mo­ści i z kolej­nych roz­dzia­łów dowie­cie się, jak Dah­mer pora­dził sobie z tym wyzwa­niem.

Dla więk­szo­ści z nas natu­ral­nym odru­chem jest wypar­cie myśli o śmierci i zwło­kach. Trzeba przy­znać, że ludzki umysł jest naj­bar­dziej skom­pli­ko­wa­nym two­rem, jaki kie­dy­kol­wiek ist­niał. Nie­ustan­nie ewo­lu­uje, prze­twa­rza­jąc nowe infor­ma­cje, uczy się i zapo­mina, a na koniec umiera. Nie prze­staje nas zadzi­wiać magiczna istota jego dzia­ła­nia, któ­rej wciąż nie potra­fimy do końca pojąć. Jed­nak umy­sły nie­któ­rych ludzi są jak mroczna otchłań, w któ­rej czai się zło.

Seryjny mor­derca Regi­nald Hal­li­day Chri­stie wyznał, że po zamor­do­wa­niu Rity Nel­son wypił w towa­rzy­stwie jej zwłok fili­żankę her­baty. „Her­bata jest dla mnie tak samo cha­rak­te­ry­stycz­nym dodat­kiem jak whi­sky dla innych mor­der­ców. W mar­twych cia­łach dostrze­gam piękno i god­ność, któ­rych nie miały za życia. Stają się spo­kojne po śmierci, a mnie udziela się ten ich spo­kój”.

Zasta­na­wia­jąc się nad moty­wami Dah­mera, możemy się poku­sić o przy­pusz­cze­nie, że wziął on sobie do serca ten krótki frag­ment zabój­czych zwie­rzeń Chri­stiego i zaszcze­pił na grun­cie swo­jego życia.

Jako kry­mi­no­log śled­czy poświę­ci­łem wiele godzin na ana­li­zo­wa­nie życia mor­der­ców, któ­rzy kie­ro­wali się moty­wami o pod­łożu sek­su­al­nym. Bez stwier­dza­nia rze­czy oczy­wi­stych i nad­mier­nego filo­zo­fo­wa­nia dosze­dłem do wnio­sku, że każde życie, podob­nie jak książka, obraz, wiersz czy pro­jekt, zaczyna się od czy­stej karty. Otóż to, każdy z nas jest na początku niczym biały kawa­łek papieru, a jedy­nymi zapi­sa­nymi na nim zna­kami jest nie­wi­dzialne DNA przod­ków, które swoją drogą nauczy­li­śmy się odczy­ty­wać dopiero nie­dawno. A czy wie­cie, że gdy naukowcy zma­po­wali genomy żaby i czło­wieka, oka­zało się, że ich frag­menty w 80 pro­cen­tach pokry­wają się ze sobą? Innymi słowy DNA żaby zawiera podobny rodzaj sąsiedz­twa genów jak DNA czło­wieka. Zatem to czy­sty przy­pa­dek, że sie­dzę teraz przy biurku i piszę te słowa, zamiast kum­kać przy­cup­nięty na liściu nenu­fara dry­fu­ją­cym pośrodku stawu.

Nie oce­niaj każ­dego dnia po plo­nach, które zbie­rzesz, ale po nasio­nach, które zasie­jesz.

W. E. Hen­ley, Robert Louis Ste­ven­son, Admi­ral Guinea

Świa­to­wej sławy psy­cho­ana­li­tyczka dok­tor Alice Mil­ler w best­sel­le­ro­wej książce The Drama of the Gifted Child*3 (Dra­mat zdol­nego dziecka) porów­nuje nowe ludz­kie życie do żołę­dzia, z któ­rego kieł­kuje dąb. Roz­wój drzewa zależy od warun­ków atmos­fe­rycz­nych oraz róż­no­rod­nych czyn­ni­ków śro­do­wi­ska. Może uro­snąć wiel­kie i silne, ale jeśli oto­cze­nie na to nie pozwoli, zmar­nieje i pad­nie łupem kor­ni­ków.

Warto mieć na uwa­dze słowa dok­tor Mil­ler, gdy będziemy pozna­wać kawa­łek po kawałku życie Jef­freya Dah­mera. Oto jeste­śmy na początku wyprawy w głąb jego mrocz­nego umy­słu. Kani­bal z Mil­wau­kee zaczął tak jak każdy od nie­za­pi­sa­nej karty, ale zanim obró­cił się w proch, z któ­rego powstał, prze­lał mnó­stwo nie­win­nej krwi. Wyszedł z łona matki jako bez­bronne dziecko potrze­bu­jące opieki. Ale czy roz­wi­jał się w zdrowy spo­sób, aby stać się war­to­ścio­wym i poży­tecz­nym człon­kiem spo­łe­czeń­stwa? Wia­domo, że nie. Możemy tylko spe­ku­lo­wać, czy na star­cie jego podwójna helisa – struk­tura utwo­rzona przez dwu­ni­ciowe czą­steczki kwa­sów nukle­ino­wych – była czy­stą kartą wolną od defek­tów, które mogłyby wpły­nąć na jego życiowe wybory. A może zmiana nastą­piła póź­niej, kiedy potra­fił już zro­zu­mieć, co dzieje się wokół niego? Jak trak­to­wali go rodzice w tym wyjąt­kowo deli­kat­nym okre­sie, w któ­rym kształ­to­wał się jego cha­rak­ter? Jakie czyn­niki gene­tyczne lub śro­do­wi­skowe wywie­rały na niego wpływ i jakie pro­cesy zacho­dziły w jego psy­chice? Czy zadzia­łał jakiś felerny gen? A może to, jak został wycho­wany? Czy szu­ka­jąc przy­czyny, musimy wybie­rać mię­dzy naturą i wycho­wa­niem, czy w grę wcho­dzi kom­bi­na­cja obu tych czyn­ni­ków? Jak to się stało, że ten młody męż­czy­zna z rze­komo dobrego domu, syn dwojga zwy­czaj­nych, poczci­wych ludzi, zamie­nił się w krwio­żer­czą bestię z naj­mrocz­niej­szych kosz­ma­rów? Czy Jef­frey Lio­nel Dah­mer był dzie­łem Sza­tana?

Ale chwi­leczkę, prze­cież zda­niem dok­tor Alice Mil­ler wszy­scy rodzice są okrutni dla swo­jego potom­stwa i cho­dzi tu nie tylko o jawne akty prze­mocy, ale rów­nież nie­świa­dome upo­ka­rza­nie, zanie­dby­wa­nie i brak uwagi. Jak napi­sał Matt Seaton: „Mil­ler może mieć skrajne poglądy, ale ponie­waż są one pro­wo­ku­jące i kon­tro­wer­syjne, nie spo­sób ich zigno­ro­wać i łatwo im ulec”*4. Mil­ler wysłała całe poko­le­nie doro­słych na tera­pię ku wiel­kiemu zado­wo­le­niu ame­ry­kań­skich psy­cho­te­ra­peu­tów, któ­rzy, jak sądzę, sta­no­wią jedną dzie­siątą popu­la­cji Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Ponadto stwier­dziła, że dzieci chro­nią rodzi­ców przed prawdą o ich błę­dach i poraż­kach, cią­gle zabie­ga­jąc o ich apro­batę, a nawet ide­ali­zu­jąc w wieku doro­słym swoje dzie­ciń­stwo. Co cie­kawe, Jef­frey Dah­mer przyj­mo­wał wła­śnie taką postawę. Poza nie­licz­nymi sytu­acjami, kiedy coś wytrą­ciło go z rów­no­wagi, nie powie­dział złego słowa o matce ani ojcu.

Matt Seaton pisze, że „przed­sta­wiony w książce dok­tor Mil­ler model rela­cji rodzin­nych sta­nowi punkt odnie­sie­nia dla wszyst­kich, od spe­cja­li­stów zaj­mu­ją­cych się pro­ble­mem prze­mocy wobec dzieci po nie­for­malne grupy samo­po­mocy spo­łecz­nej. Przede wszyst­kim Mil­ler spra­wia, że ludzie nawią­zują kon­takt ze swoim »wewnętrz­nym dziec­kiem«, zachę­ca­jąc ich do zaak­cep­to­wa­nia »prawdy o sobie«. Praw­do­po­dob­nie ma na myśli »prawdę o wła­snych krzyw­dach«, która w isto­cie stwa­rza koniecz­ność pod­da­nia się psy­cho­ana­li­zie”.

Oso­bi­ście uwa­żam, że takie bzdurne porad­niki, bro­szurki, strony inter­ne­towe i fora przy­dają się, kiedy chcemy się dowie­dzieć, jak wymie­nić pasek kli­nowy w sta­rym samo­cho­dzie albo zace­ro­wać skar­petę, nie prze­bi­ja­jąc sobie palca igłą i nie nara­ża­jąc się na wykrwa­wie­nie, posocz­nicę lub gan­grenę. To jesz­cze jest do przy­ję­cia, ale czy wie­cie, że w sieci można zna­leźć porad­niki trak­tu­jące o tym, z któ­rych porad­ni­ków korzy­stać? Jeśli cho­dzi o mnie, książ­kom, które mają mi pomóc w odna­le­zie­niu sie­bie, mówię sta­now­cze: nie!

A gdyby dok­tor Mil­ler zasu­ge­ro­wała, że psy­cho­pa­tyczny Jef­frey Dah­mer nawią­zał kon­takt ze swoim wewnętrz­nym dziec­kiem? Czy można ocze­ki­wać od schi­zo­fre­nika lub kogoś cier­pią­cego na podobną cho­robę, by ana­li­zo­wał sam sie­bie? Od tego są insty­tu­cje zatrud­nia­jące psy­chia­trów, czyż nie? Ow­szem, nasza opieka zdro­wotna nie jest dosko­nała, ale cza­sem nie speł­niają ocze­ki­wań nawet detek­tywi kie­ru­jący śledz­twem.

Pamię­tam, jak dwaj psy­chia­trzy kli­niczni, dok­tor Edgar L. Udwin i dok­tor Desmond McGarth, dopro­wa­dzili do uwol­nie­nia seryj­nego tru­ci­ciela Gra­hama Younga, twier­dząc, że: „ten czło­wiek cier­piał w okre­sie doj­rze­wa­nia na głę­bo­kie zabu­rze­nia oso­bo­wo­ści, jed­nakże cał­ko­wi­cie wyzdro­wiał i jest zdolny do funk­cjo­no­wa­nia w spo­łe­czeń­stwie, a jedyną jego przy­pa­dło­ścią jest potrzeba nad­ro­bie­nia stra­co­nego czasu”. Zdu­mie­wa­jące, jak mogli dojść do takiego wnio­sku, gdyż pod­czas pobytu w Bro­ad­moor (szpi­talu psy­chia­trycz­nym o zaostrzo­nym rygo­rze) Young snuł się po kory­ta­rzach, odda­jąc nazi­stow­skie saluty, nosił swa­stykę na szyi i wąsik à la Hitler, a każ­demu, kto chciał go słu­chać, mówił, że „osta­teczne roz­wią­za­nie” nie jest niczym złym – to ostat­nie musiało jakoś umknąć dok­torowi Udwi­nowi, który był Żydem. Ale ow­szem, po wyj­ściu na wol­ność Young z pew­no­ścią „nad­ro­bił stra­cony czas”. Zresztą w Bro­ad­moor też nie próż­no­wał, gdyż pod­tru­wał per­so­nel i innych pacjen­tów, doda­jąc im do her­baty wybie­lacz i eks­trakt z liści lau­ro­wych o dzia­ła­niu podob­nym do wil­czej jagody. Gdy zna­lazł zatrud­nie­nie na sta­no­wi­sku maga­zy­niera w fir­mie spe­cja­li­zu­ją­cej się w branży optycz­nej, już po tygo­dniu zaczął truć kole­gów z pracy. Dwaj zmarli w strasz­li­wych męczar­niach, a kilku innych doznało trwa­łego uszczerbku na zdro­wiu.

Panuje ogól­nie przy­jęte prze­ko­na­nie, że ktoś, kto wycho­wał się w nor­mal­nym domu, nie zaznał głodu, miał kocha­ją­cych rodzi­ców i ode­brał sta­ranne wykształ­ce­nie, naj­praw­do­po­dob­niej wyrósł na porząd­nego pra­co­wi­tego oby­wa­tela. Można by taki mecha­nizm nazwać pozy­tyw­nym warun­ko­wa­niem rodzi­ciel­skim. Ist­nieją jed­nak wyjątki. Kim Philby, ofi­cer bry­tyj­skiego wywiadu, który został zdrajcą i pod­czas II wojny świa­to­wej oraz zim­nej wojny szpie­go­wał dla ZSRR – nale­żał do nie­sław­nej Piątki z Cam­bridge zwer­bo­wa­nej przez radziecki wywiad – dora­stał w kocha­ją­cej rodzi­nie. A zatem jeśli ktoś marzy o karie­rze szpiega, stu­dia na uni­wer­sy­te­cie w Cam­bridge wydają się dobrym roz­wią­za­niem. Przyj­rzyjmy się jed­nak dru­giej stro­nie medalu. Prze­moc wobec dzieci, zarówno fizyczna, jak i psy­chiczna, może przy­bie­rać różne formy. Cho­dzi tu nie tyle o samo mal­tre­to­wa­nie, ile zwią­zane z nim odczu­cia dziecka oraz wpływ tego doświad­cze­nia na roz­wi­ja­jący się młody umysł. Dziecko może spra­wiać wra­że­nie, jakby pocho­dziło z przy­zwo­itego domu, ale powinno nas raczej inte­re­so­wać to, co dzieje się za zamknię­tymi drzwiami i zacią­gnię­tymi zasło­nami. Szcze­gól­nie nie­po­ko­jący pod tym wzglę­dem jest przy­pa­dek Jef­freya Dah­mera, który, mogłoby się wyda­wać, miał względ­nie szczę­śliwe dzie­ciń­stwo.

Nie­stety wielu innym dzie­ciom bra­kuje sta­bi­li­za­cji w okre­sie, w któ­rym kształ­tuje się ich oso­bo­wość. Mają trudne początki – agre­sja, akty prze­mocy, zanie­dby­wa­nie lub wygó­ro­wane ocze­ki­wa­nia, napięte rela­cje mię­dzy rodzi­cami, a nawet burz­liwy roz­wód; wszystko to wpływa na psy­chikę mło­dego czło­wieka. Dzieci bywają świad­kami nad­uży­wa­nia alko­holu lub nar­ko­ty­ków, są nara­żone na destruk­tywny wpływ szkoły, bra­kuje im poczu­cia bez­pie­czeń­stwa w domu i źle się odży­wiają. Doświad­cze­nia te są tym bar­dziej szko­dliwe, że utrwa­lają w roz­wi­ja­ją­cym się umy­śle wzorce zacho­wań, które dziecko postrzega jako „nor­malne”, a potem powiela przez kolejne dzie­się­cio­le­cia. Można by śmiało nazwać taki mecha­nizm nega­tyw­nym warun­ko­wa­niem rodzi­ciel­skim.

Kon­se­kwen­cją trud­nego dzie­ciń­stwa mogą być koli­zje z pra­wem w mło­dym wieku, a coraz więk­sza pobłaż­li­wość sądów spra­wia, że tego rodzaju nie­kon­tro­lo­wane agre­sywne zacho­wa­nia wciąż nakrę­cają spi­ralę prze­stęp­czo­ści, co z kolei nega­tyw­nie wpływa na cało­kształt spo­łe­czeń­stwa. Czy nie widzimy, jak z roku na rok zmie­nia się świat wokół nas? Zdzi­czała mło­dzież szlaja się po nocach, nie oka­zu­jąc sza­cunku pra­wo­rząd­nym oby­wa­te­lom ani tym bar­dziej stró­żom prawa. Nie trzeba mieć dyplomu nauk spo­łecz­nych, aby zro­zu­mieć, dla­czego tak się dzieje.

Znany kana­dyj­ski antro­po­log spo­łeczny pro­fe­sor Elliott Ley­ton należy do naj­bar­dziej powa­ża­nych auto­ry­te­tów w dzie­dzi­nie seryj­nych mor­derstw. Podob­nie jak dok­tor Alice Mil­ler sły­nie z kon­tro­wer­syj­nych poglą­dów i ucho­dzi w swoim śro­do­wi­sku za rene­gata. Kie­dyś napi­sał do mnie: „Miliony dzieci wycho­wują się w dys­funk­cyj­nych rodzi­nach, ale nie wszyst­kie zostają seryj­nymi mor­der­cami, prawda?”. Jestem skłonny się z nim zgo­dzić. Wiele osób doświad­cza w dzie­ciń­stwie strasz­li­wych krzywd, a mimo to wyra­sta na porząd­nych oby­wa­teli. Pro­fe­sor Ley­ton stwier­dza rzecz oczy­wi­stą. Należy jed­nak wspo­mnieć o meto­dzie pro­fi­lo­wa­nia kry­mi­nal­nego, którą FBI zaczęło wdra­żać w latach sie­dem­dzie­sią­tych i osiem­dzie­sią­tych ubie­głego wieku. Agent John Douglas – powszech­nie znany dzięki książce Min­dhun­ter i seria­lowi o takim samym tytule – prze­pro­wa­dził wywiady z dzie­siąt­kami seryj­nych mor­der­ców odsia­du­ją­cych wyroki, a swoje spo­strze­że­nia wyko­rzy­stał do stwo­rze­nia stra­te­gii, która pozwala na iden­ty­fi­ko­wa­nie, prze­wi­dy­wa­nie ruchów i chwy­ta­nie nie­bez­piecz­nych prze­stęp­ców. Zauwa­żył on, że dys­funk­cyjne dzie­ciń­stwo miało zna­czący wpływ na anty­spo­łeczne zacho­wa­nia więk­szo­ści bada­nych.

Trak­to­wa­nie przez rodzi­ców w dzie­ciń­stwie jest jed­nym z czyn­ni­ków decy­du­ją­cych o wystą­pie­niu zabu­rzeń oso­bo­wo­ści w wieku doj­rza­łym. Pierw­sze lata życia są nie­zwy­kle waż­nym okre­sem, kiedy to kształ­tuje się cha­rak­ter, a mózg dziecka chło­nie infor­ma­cje jak gąbka. Wła­śnie wtedy wycho­wa­nie i śro­do­wi­sko two­rzą pod­stawę – psy­cho­lo­giczny fun­da­ment – tego wszyst­kiego, co wyda­rzy się póź­niej. Powin­ni­śmy mieć na uwa­dze tę ważną kwe­stię, przy­glą­da­jąc się psy­chice Jef­freya Dah­mera.

Mamy tu do czy­nie­nia z pro­ce­sem przy­po­mi­na­ją­cym two­rze­nie się skały osa­do­wej, gdy dzień po dniu, tydzień po tygo­dniu, mie­siąc po mie­siącu dziecko dora­sta­jące w dys­funk­cyj­nej rodzi­nie jest nara­żone na różne formy prze­mocy fizycz­nej i psy­chicz­nej, aż w końcu zaczyna uzna­wać takie nad­uży­cia za normę. Jak traf­nie zauważa dok­tor Mil­ler, dziecko nie jest w sta­nie sko­ry­go­wać postę­po­wa­nia rodzi­ców lub nauczy­cieli, dla­tego stop­niowo znie­czula się na ota­cza­jącą je rze­czy­wi­stość. W końcu jed­nak przy­sto­so­wuje się do niej i wszyst­kie pato­lo­giczne zacho­wa­nia stają się nie­od­wra­cal­nie zako­rze­nione w psy­chice kil­ku­let­niego czło­wieka. Doty­czy to w szcze­gól­no­ści mło­dych ludzi, któ­rzy wyra­stają na prze­stęp­ców, ponie­waż więk­szość dzieci po pro­stu nie ma moż­li­wo­ści przy­ję­cia kry­tycz­nej postawy wobec doro­słych, nawet kiedy ich błędy są oczy­wi­ste. Bądź co bądź to starsi powinni być dla nich auto­ry­te­tem i uczyć je życia. Swoją drogą łaciń­skie docere zna­czy „nauczać” i to od niego wywo­dzi się słowo „indok­try­no­wać”. Pier­wot­nie na tym wła­śnie pole­gało wycho­wa­nie. Słu­żąc dobrym przy­kła­dem, rodzice mają za zada­nie prze­ka­zy­wać swoim potom­kom wzorce do naśla­do­wa­nia. Rodzice Jef­freya Dah­mera postą­pili odwrot­nie.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Han­ni­bal [film], reż. R. Scott, Mono­lith Films 2001 [wróć]

D. Davis, The Jef­frey Dah­mer Story: An Ame­ri­can Night­mare, Mass Mar­ket, 2003 [wróć]

A. Mil­ler, The Drama of the Gifted Child: The Search for the True Self, Basic Books, 2008 [wróć]

https://www.the­gu­ar­dian.com/society/2005/apr/20/chil­drens­se­rvi­ces.books [wróć]

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Wszyst­kie cytaty biblijne pocho­dzą z Biblia Tysiąc­le­cia, Pismo Święte Sta­rego i Nowego Testa­mentu, Pal­lo­ti­num, Poznań 2003 (wszyst­kie przy­pisy pocho­dzą od tłu­ma­cza). [wróć]

Fry­de­ryk Nie­tz­sche, Poza dobrem i złem, przeł. Sta­ni­sław Wyrzy­kow­ski, War­szawa 1990, s. 108. [wróć]

https://web.archive.org/web/20041214001259/http://respu­blica.onet.pl/1182309,arty­kul.html [wróć]