Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Sprawiał, że codziennie się uśmiechałam. Miałam idealnego męża, idealne życie. Uwielbiałam go.
JUDITH MAWSON O SERYJNYM MORDERCY GARYM RIDGWAYU
Jestem jedyną osobą, która nie miała o niczym pojęcia. Zastanawiam się, dlaczego nikt mi nie powiedział, co się działo pod moim nosem.
JULIE BAUMEISTER O SERYJNYM ZABÓJCY HERBERCIE BAUMEISTERZE
Christopher Berry-Dee, brytyjski kryminolog i dziennikarz, autor bestsellerów o słynnych seryjnych mordercach, analizuje psychikę partnerek, żon i kochanek zbrodniarzy. Większość z nich nie miała pojęcia, że żyje pod jednym dachem z potworami. Jak to możliwe? Czy kobiety ponoszą winę, że niczego nie dostrzegły? A może seryjni mordercy mają w sobie coś szczególnego, co pozwala im wprowadzić w błąd nawet najbliższe osoby?
Bogate doświadczenie kryminologiczne autora, który przeprowadził wywiady z przeszło trzydziestoma seryjnymi zabójcami i ich bliskimi, sprawia, że udziela on fascynujących odpowiedzi na te pytania.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 261
Ach, jakże jestem wam wdzięczny… Wielu autorów zajmuje się tą kwestią po zakończeniu pracy nad książką, dziękuje członkom rodziny, przyjaciołom i kolegom, a czasem przypadkowym osobom, z którymi zetknęli się w czasie pracy.
Niekiedy zamieszczam w książkach obszerne podziękowania, czasem uważam, że wystarczą te zawarte w tekście, albo publikuję krótki tekst, może na jedną stronę. Przede wszystkim chciałbym przekazać wyrazy wdzięczności wszystkim Czytelnikom, byłym i obecnym, ponieważ bez was żaden autor nigdy nie opublikowałby żadnej książki, a wydawcy szybko by zbankrutowali.
Moja kariera pisarska rozpoczęła się w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Mam dług wdzięczności wobec swoich wydawców. Wymieniam nazwy najważniejszych firm: W.H. Allen, Smith Gryphon, John Blake Publishing, obecnie Bonnier Books UK, a niedawno również Ad Lib. Dziękuję za wsparcie i zachętę, jestem wdzięczny redaktorom, specjalistom od marketingu i prawnikom, którzy pomagali mi w dobrych i złych chwilach. Bardzo cenię waszą pomoc – przyjmijcie moje serdeczne podziękowania.
Moim mentorem był Robin Odell, znakomity historyk i dziennikarz specjalizujący się w reportażach kryminalnych. Najdroższy przyjaciel John Blake jest moim lojalnym wydawcą od siedemnastu lat. Muszę również wymienić obecnego redaktora naczelnego, Johna Buchana, imiennika pierwszego barona Tweedsmuir, kawalera licznych orderów i autora sławnej powieści szpiegowskiej The Thirty-Nine Steps.
Cóż, zakończyłem podziękowania – uprzedzałem, że będą krótkie. A zatem, z bożą pomocą, do dzieła.
Drogi życia różnych osób dziwnie się ze sobą stykają, kilkakrotnie zmieniają kierunek, aż wreszcie łączą się w oczekiwaniu na to, co przyniesie przeznaczenie.
ANN RAE RULE (1931–2015), AMERYKAŃSKA PISARKA SPECJALIZUJĄCA SIĘ W TEMATYCE KRYMINALNEJ1
Tematem tej książki jest głównie cierpienie, choć pojawią się również elementy humorystyczne. Mroczna historia przestępczości to przede wszystkim dzieje krwawych zabójstw, śmierć niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci. Zanim zaczniemy naszą opowieść, powinniśmy pomyśleć o ich rodzinach, najbliższych krewnych, przyjaciołach oraz kolegach i koleżankach pogrążonych w żałobie. Śmierć jest namacalna, żal nie.
Wiele lat temu napisałem z Robinem Odellem książkę Ladykiller – później wydaną pod zmienionym tytułem Prime Suspect. Była ona poświęcona brytyjskiemu zabójcy Johnowi Davidowi Guise’owi Cannanowi, który stopniowo stawał się seryjnym mordercą. Doskonale pamiętam przejmujące, bolesne słowa jednej z jego ofiar, która przeżyła, Sharon Major (nazwisko zmienione z przyczyn prawnych):
Wiem, że to, co mi zrobił, było wstrętne, ale ma w sobie dobro, które próbuje się ujawnić.
SHARON MAJOR W CZASIE WYWIADU PRZEPROWADZONEGO PRZEZ AUTORA W BRISTOLU W 1992 ROKU
John Cannan – główny podejrzany w sprawach morderstw Suzy Lamplugh w południowym Londynie i Sandry Court w Poole w Dorset w 1986 roku – odsiaduje karę dożywotniego więzienia; w chwili pisania tej książki przebywa z zakładzie karnym Full Sutton w hrabstwie York. Ofiary, które ocalały, w dalszym ciągu cierpią wskutek traumy wywołanej dokonanymi przez niego gwałtami i zabójstwami. Wkrótce wrócimy do Sharon Major. Jej historia zmrozi wam krew w żyłach – jest równie chłodna jak zimowy dzień.
Studiuję morderstwa i piszę o nich od około trzydziestu lat. Rozmawiałem twarzą w twarz i korespondowałem z trzydziestoma seryjnymi mordercami, masowymi mordercami, zabójcami działającymi w amoku i ludźmi, którzy pozbawili życia jedną osobę. Pomogłem rozwikłać kilka zagadek kryminalnych, zwłaszcza w Teksasie, Connecticut i Rochester w stanie Nowy Jork, więc mam sporą wiedzę o seryjnych mordercach i psychice potworów. W trakcie mojej długiej wędrówki śladami zbrodni spotkałem pogrążone w żałobie rodziny, które straciły ukochanych bliskich. Widziałem łzy niewinnych kobiet, czasem mężczyzn, ludzi nieświadomie śpiących w jednym łóżku z potworami. Bestia chrapała, partnerka czuła zapach jej oddechu, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że mąż lub kochanek to chory, zdegenerowany psychopata, przerażający potwór.
Nie chcę, by na początku książki Czytelnicy zaczęli się zastanawiać, czy ich partner, mąż lub żona, jest złym człowiekiem. Czy mógłbym coś takiego sugerować? To zupełnie nie w moim stylu, ale po przeczytaniu tej książki możecie się nad tym głębiej zastanowić… Zostawmy na razie ten temat. Piszę o osobach, które naprawdę spały z potworami. Przypomnijmy sobie film z 1991 roku zatytułowany Sypiając z wrogiem, w którym wystąpili Julia Roberts i Patrick Bergin. Mordercy, zawsze noszący maski normalności, są wrogami społeczeństwa. Psychopatyczny mąż Julii Roberts wydaje się prawdziwym koszmarem. Jednak takie przeżycia to codzienność; doświadczają ich setki niewinnych kobiet, które nagle z przerażeniem zdają sobie sprawę, że spały z mężczyzną ukrywającym przed nimi przez dekady swoją sekretną, perwersyjną naturę.
Niniejsza książka uświadomi Czytelnikom, czym jest prawdziwy koszmar, po którym nie można się spokojnie obudzić w ciepłym łóżku. O nie! Jego zakończenie to walenie policji w drzwi o poranku i przerażenie dzieci.
Tak, czytacie gazety i oglądacie telewizję, gdzie pojawiają się wiadomości o seryjnych mordercach. Słyszeliście o Dennisie Lynnie Raderze, znanym jako „BTK”; działał w latach 1974–1991, po czym został aresztowany. Zabił czterdzieści osób, może nawet więcej, ale wiódł szczęśliwe życie rodzinne i miał dwoje dzieci. Jego żona Paula nigdy niczego nie podejrzewała. Pomyślcie o Peterze Sutcliffie, „Rozpruwaczu z Yorkshire”, który napadł na dwadzieścia dwie kobiety. Dziewięć odniosło rany, a trzynaście zginęło – och, to zabawne, ale zmarł w piątek 13 listopada 2020 roku, a jego ostatnie słowa brzmiały: „Nie przeżyję tego dnia”. Jak się przekonamy, żona tego potwora, Sonia, również niczego nie podejrzewała. Wyobraźcie sobie, że do Waszego domu nagle wpadają policjanci z wyciągniętymi pistoletami i wyciągają z łóżka męża, który zaklina się, że jest niewinny: był przecież głęboko religijny, uczciwie pracował jako kierowca ciężarówki, choć odznaczał się narcyzmem. Po kilku godzinach, ciągle nie mogąc się otrząsnąć z szoku, dowiadujecie się, że mąż został oskarżony o wielokrotne zabójstwa seksualne. Jak to przyjąć do wiadomości?
Niezliczone żony i partnerki są oszukiwane dzień po dniu: jedzą rano owsiankę z mężem, który poprzedniego wieczoru wrócił później do domu i podawał absurdalne wyjaśnienia. Miał dżinsy rozdarte w kroku, dziwnie pachniał, a rano zaczął warczeć na dzieci, bo był w złym humorze. Później okazuje się zdeprawowanym seryjnym mordercą. A one oczywiście nie miały o niczym pojęcia! Żony, partnerki i rodzice tych bestii są takimi samymi ofiarami jak zamordowani ludzie pochowani w zapadających się mogiłach. Trzeba też pamiętać o zrozpaczonych krewnych, którzy mają na zawsze złamane serca. Nie wolno zapominać o ich cierpieniach.
Jest jeszcze coś, o czym na pewno już wiecie: tysiące kobiet i mężczyzn zaleca się do tych potworów, gdy znajdują się za kratami. Podziwiają ich, uwielbiają. Seryjni mordercy często mają dziesiątki fanek piszących im co tydzień sugestywne erotycznie listy. Jeden z nich, Keith Hunter Jesperson, znany jako „Uśmiechnięta Buźka”, wysłał do mnie kiedyś list jednej z wielbicielek. Przechwalał się: „Widzisz ten czerwony ślad, Christopherze? To nie szminka, tylko krew miesiączkowa. Dziewczyna jest młoda i ładna”.
Odwiedziłem z ekipą filmową Michaela Bruce’a Rossa (1959–2005), seryjnego mordercę z Connecticut, gdy przebywał w pomalowanej na brązowo celi śmierci w więzieniu Somers. Uniósł plik listów od fanek i powiedział ze śmiechem: „Popatrz, Christopherze, miłość, miłość, zawsze miłość. Niektóre są takie seksowne, że masturbuję się czterdzieści razy dziennie, myśląc o nich”. Umilkł i dodał nieśmiało: „Dostaję od tego otarć na penisie”, po czym zaczął histerycznie chichotać. Uwielbiające go fanki zakochały się w potworze, który zamordował siedem młodych kobiet, w tym trzy uczennice. Dwie z nich, czternastoletnia April Brunais i jej rówieśniczka Leslie Shelley, zostały porwane, zgwałcone i uduszone w pobliżu Beach Pond, ogromnego zbiornika wodnego i tamy na rzece Pachaus, oddzielającej stany Rhode Island i Connecticut. W czasie przeprowadzonego przeze mnie wywiadu Ross, później stracony, przyznał, że po śmierci April odbył z nią stosunek analny. Przyznał również, że kilkakrotnie wracał do rozkładających się zwłok, by się nad nimi masturbować. Kiedy rozmawiałem z jego psychoterapeutką więzienną, młodą kobietą o nazwisku Anne Cournoyer, potwierdziła, że Ross nieustannie uprawia masturbację. Powiedział o niej: „Gdybym miał okazję, zgwałciłbym i zabił również Anne”. W jednej z moich książek opublikowano fotografię wykonaną w chwili, gdy rozmawiam z Rossem przez kratę celi śmierci. Popatrzcie na zadowolony uśmiech na twarzy tego potwora. Wyglądał jak typowy amerykański młody człowiek, sympatyczny okularnik mieszkający w sąsiedztwie – mógłby umawiać się na randki z waszą córką.
W tej książce skupiam uwagę na kobietach i mężczyznach, którzy sypiali z potworami. Ich niespotykane relacje złamią wam serce. Ale to nie wszystko: analizuję również pokręconą, amoralną psychikę fanek morderców, które marzą, by mieć dziecko z psychopatą zabijającym dzieci.
Jak cię kocham? Poczekaj – wszystko ci wyłożę.
ELIZABETH BARRETT BROWNING (1806–1861), SONET 432
Mój styl pisarski się rozwijał, a wraz z nim – znajomość ludzkiej psychiki. Mam wrażenie, że odbyłem długą podróż w mroczne, tajemnicze rejony – w otchłań. W niniejszej książce, podobnie jak w wielu poprzednich, próbuję zajrzeć w głąb umysłów zabójców, tym razem także osób, które nagle poznały przerażającą prawdę – że przez długi czas utrzymywały intymne relacje z potworami, w ogóle nie zdając sobie z tego sprawy.
Postaram się, by w każdym rozdziale dochodziło do interakcji między mną a Czytelnikami: będziemy razem badać poszczególne przypadki, zgadzać się ze sobą albo nie. Przeanalizujemy, w jaki sposób potwory świetnie się maskują, dopóki koszmarna prawda nie wyjdzie wreszcie na jaw.
CHRISTOPHER BERRY-DEE,
WIELKA BRYTANIA I EL NIDO, FILIPINY
Niech fałsz lic: uśmiech piękny i godziwy, W fałszywym sercu kryje czyn straszliwy.
WILLIAM SHAKESPEARE, MAKBET (1606), AKT I, SCENA 73
Jeśli ktoś jest prawdziwym potworem, to na pewno John David Guise Cannan. Opiszę, co zrobił Sharon Major. Ludzie próbujący usprawiedliwiać działania takich morderców zmienią zdanie; mam nadzieję, że niniejszy rozdział spowoduje, że wielu kobietom spadną łuski z oczu. Mogłoby to spotkać każdą z nich.
Przeprowadzenie wywiadu z Sharon nie było łatwe, ponieważ wiedziała, że piszę obszerną książkę o Cannanie i prowadzę z nim korespondencję. Z tego powodu była zdenerwowana i drżała na całym ciele, gdy w końcu, po kilku miesiącach wymiany listów, w 1992 roku spotkaliśmy się na lunchu nad brzegiem morza w Bristolu. Wiele kobiet, a także mężczyzn doznało straszliwych cierpień z rąk potworów mających obsesję na punkcie seksu. Ich spokojne życie stanęło na głowie, nigdy nie byli w stanie zapomnieć o traumie fizycznej i psychicznej. Z tego powodu dziękuję ci, Sharon – twoją historię poznają tysiące Czytelników. Mam nadzieję, że wezmą sobie do serca twoje słowa. Niechaj cię Bóg błogosławi.
Sharon – mająca około stu sześćdziesięciu pięciu centymetrów wzrostu, szczupła, lecz nie kanciasta, elegancko ubrana, z dość długimi jasnymi włosami i otwartą, przyjazną twarzą – okazała się wesoła i niezwykle sympatyczna, więc natychmiast zrozumiałem, dlaczego spodobała się gładkiemu, lizusowskiemu Johnowi Cannanowi. W 1980 roku skończyła trzydzieści dwa lata i rozpoczął się tragiczny etap jej życia.
Historię zbrodni Cannana i jego biografię możecie przeczytać w mojej książce Prime Suspect; dużo informacji o nim znajduje się też w internecie. W 1979 roku porzucił żonę i córkę. Miał wówczas dwadzieścia sześć lat, był podrzędnym pracownikiem salonu samochodowego, dużo pił i prowadził ożywione życie towarzyskie. Uważał się za wspaniałego kochanka, przed którym kobiety powinny padać na kolana, ale coraz więcej pił i dopuścił się kilku kradzieży. Był bez grosza.
[John] był najprzystojniejszym mężczyzną, którego spotkałam, i natychmiast poczułam do niego pociąg fizyczny […]. Śmialiśmy się, żartowaliśmy i postanowiliśmy się spotkać po pracy.
SHARON MAJOR W ROZMOWIE Z AUTOREM
W lutym 1980 roku w walentynki Cannan myślał, że wygrał los na loterii. Wszedł nonszalancko do sklepu z alkoholem w Sutton Coldfield, rzekomo zamierzając nabyć skrzynkę wina. Kompletna bzdura – nie miał ani grosza! Znając jego modus operandi, podejrzewam, że wcześniej zauważył Sharon, gdy mijał sklep, w którym pracowała jako ekspedientka. Spodobała mu się i próbował ją poderwać pod byle pretekstem. Kiedy nawiązali znajomość, wykorzystał kolejną ze swoich ulubionych sztuczek: wysłał jej bukiet róż. Wpadła w zachwyt i była oczarowana. Róże? Ach, przepraszam, zapomniałem wspomnieć, że zdobył na nie pieniądze, obrabowując kilka dni wcześniej stację benzynową.
Wydaje się to początkiem filmu w stylu Pięćdziesięciu twarzy Greya, prawda? W czasie pierwszej randki Sharon poinformowała Johna, że jest mężatką, ma dwoje dzieci i zamierza się rozwieść, choć na razie mieszka z mężem pod jednym dachem. Dobrze ubrany łgarz oświadczył, że jest rozwiedziony z żoną, June (w owym czasie było to nieprawdą). Dodał, że pracuje jako „menedżer” w miejscowym salonie samochodowym, co również nie było zbyt ścisłe, ponieważ jego obowiązki polegały głównie na myciu samochodów, sprzątaniu sklepu, a także parzeniu kawy i herbaty.
Kiedy ojciec Cannana – to on w rzeczywistości zarządzał salonem samochodowym – dowiedział się o romansie pozamałżeńskim syna, zdecydowanie go potępił. John napisał do mnie później, że ojciec potraktował go „wyniośle”. Doszło do awantury. John odszedł z pracy, po czym zostawił żonę i dzieci na lodzie. Samochód stojący na parkingu salonu może lśnić jak nowy, lecz kiedy zadowolony nabywca odjeżdża, auto rozpada się na kawałki – wszyscy słyszeliśmy podobne historie. Właśnie to spotkało Sharon Major, gdy poznała rzekomo olśniewającego Johna Cannana: on również okazał się podrasowanym gruchotem.
John spakował manatki i wprowadził się do Sutton House przy Chester Road w Erdington. Wcześniej zatrzymywał się w tym miejscu z kilkoma panienkami poderwanymi w nocnych klubach Birmingham; w swojej obszernej korespondencji ze mną nie sprecyzował, jakie to były lokale, ale chełpił się: „Odwiedzałem modne kluby Birmingham. Stawiałem dziewczynom drinki, mówiłem, że je kocham, że są najwspanialsze na świecie, i zabierałem je do Sutton House na tanią noc pełną namiętności, o której można szybko zapomnieć”.
Dziękujemy ci, John, za to wyznanie – dobrze je zapamiętamy!
Cannan, notoryczny podrywacz, był w tarapatach finansowych, jednak udało mu się omotać Sharon i zaczęli się regularnie widywać. W kwietniu 1980 roku opuścił Sutton House, a następnie zamieszkał z Sharon i jej dziećmi, ponieważ mąż się wyprowadził, robiąc miejsce dla intruza. Zwracam się szczególnie do Czytelniczek: czy nie wyczuwacie w tym niczego podejrzanego? Chełpliwy elegant, lowelas, rzekomy menedżer salonu samochodowego nie ma przyzwoitego mieszkania, przewozi nędzne bagaże do domu Sharon i zaczyna na niej pasożytować. Co o tym sądzić?
Zaczynamy coraz lepiej rozumieć Cannana, nieudacznika, który wkrótce miał stać się mordercą. Mimo to wydaje się, że w ciągu następnych sześciu miesięcy jego relacje z Sharon układały się nieźle. Znalazł się w wygodnej sytuacji: miał dach nad głową i rodzinę złożoną z Sharon i dwojga dzieci, czteroletniego chłopca i sześcioletniej dziewczynki. Punktualnie dostawał posiłki i czekało na niego ciepłe łóżko.
John, naprawdę wygrałeś los na loterii. Miałeś świetną okazję, by znowu wyjść na ludzi. Proszę, nie zepsuj tego, dobrze?
„Niezwykle poważnie traktowałem swoją rolę przybranego ojca” – napisał do mnie. „Czasem kupowałem dzieciom zabawki i zabrałem chłopca na mecz piłkarski między drużynami Aston Villa i Birmingham City. […] Jedliśmy hamburgery – wspominał – i nauczyłem syna Sharon określenia «jełop»”. Twierdził, że dziewczynka była lekko opóźniona w rozwoju i że zaprowadzili ją do specjalisty w szpitalu dziecięcym.
„Jeździliśmy na wycieczki jak prawdziwa rodzina, Chris, do Blackpool i rodziców Sharon w Ilfracombe, ale wszyscy ojcowie, prawdziwi albo przybrani, wiedzą, że dostarczanie dzieciom rozrywek sporo kosztuje” – dodał melancholijnie, po czym zaczął się chwalić: „W 1980 roku kupiłem im na Boże Narodzenie używane rowery. Pomalowałem je własnoręcznie, bo nie miałem pieniędzy na nowe”.
Tak, tak, John. Dobrze wiemy, że kupiłeś rowery za grosze. Pamiętajmy, że Czytelnicy nie mogą słuchać twoich wyznań w nieskończoność, więc lepiej przejdźmy do faktów: opowiedz, dlaczego zgwałciłeś Sharon i o mało nie pobiłeś jej na śmierć. Spodziewam się, że powiesz, że Sharon ponosi winę za rozpad waszego związku. Powiedziałeś mniej więcej to samo sędziemu Drake’owi, nim skazał cię na dożywocie.
Gigantyczny wydatek na zakup dwóch używanych rowerów dla dzieci był dopiero początkiem kłopotów finansowych Cannana. Sharon miała pracę, ale John stracił posadę, gdy bez pozwolenia skorzystał z samochodu należącego do firmy, w której znalazł zatrudnienie. Dobra robota, John – dwukrotne zwolnienie dyscyplinarne w ciągu dwóch lat to całkiem niezły rezultat jak na pracownika salonów samochodowych. Poza tym Sharon zaczęła już rozumieć, kim jest jej olśniewający kochanek.
Może nastąpiło to za późno. Przypadkowo spotkała June, żonę Cannana, z którą rzekomo się rozwiódł. Gówno trafiło w wentylator; trudno to inaczej nazwać. Nawiązała rozmowę z panią June Cannan w miejscowym markecie sieci Safeway i dowiedziała się, że ciągle jest żoną Johna. W wózku siedziała jego córeczka, mała Louise. Sharon nie spytała Johna, dlaczego ją okłamał, ponieważ „szukał innej pracy”. Zaczęła jednak rozumieć jego prawdziwy charakter. Później mówiła, że był „niezwykle wiarygodny i przekonujący”, co jest bardzo pospolitą cechą socjopatów o skłonnościach narcystycznych. Opisywała ich relacje seksualne jako „normalne, zdrowe i aktywne”; twierdziła, że Cannan był „wymagającym kochankiem, często zmieniającym stosowane techniki”.
Po zakończeniu romansu powiedziała: „John był bardzo zainteresowany seksem, ale nigdy nie stosował akcesoriów erotycznych ani krępowania”. Później zmieniła zdanie i stwierdziła, że nie odznaczał się niczym szczególnym w łóżku. Oskarżyła go o próbę wykorzystania „protez”, jak nazywał akcesoria erotyczne, i próbę odbycia stosunku analnego. Jednak mówiła to długo po zakończeniu romansu.
Warto w tym miejscu dokładniej przeanalizować psychikę Cannana. „Czuły kochanek” był bardzo zazdrosny – kolejna typowa cecha narcystycznych socjopatów/psychopatów, którzy przerzucają na innych winę za własne niedociągnięcia. Podobnie zachowywali się pozostali mordercy seksualni opisani w tej książce. John utrzymywał, że nie życzył sobie wizyt mężczyzn w domu pod jego nieobecność – sugerował, że Sharon niemoralnie się prowadziła, co było całkowicie niezgodne z prawdą. Oświadczył, że pewnego wieczoru się wściekł, gdy znajomy Sharon zatelefonował do niej z restauracji klubu golfowego Belfry. Kiedy się o tym dowiedział, wskoczył do samochodu i pojechał zrobić mu awanturę.
Relacjonował, że po przyjeździe do klubu golfowego zaczął szukać przyjaciela Sharon, ale powiedziano mu, że wyszedł. Ubarwiając swoją historyjkę, napisał do mnie w liście, że następnego wieczoru mężczyzna odwiedził Sharon, po czym doszło do awantury na ulicy. Nie pobili się, ale John stwierdził: „Udowodniłem, że jestem panem domu i że Sharon nie może mieć ciastka i zjeść ciastka”.
Tak, John, ciekawa bajeczka. Problem polega na tym, że w owym czasie nie miałeś samochodu, bo straciłeś pracę; poza tym nigdy nie grałeś w golfa, nawet na lokalnych festynach. Byłeś bez grosza. W czasie studiów nad książką Ladykiller odkryłem, że nigdy nie uczestniczyłeś w awanturze przed jakimkolwiek domem. To kompletna lipa, bujdy. Cannan był na tyle odważny, by porywać, gwałcić, okradać i zabijać bezbronne kobiety, ale ten tchórzliwy nieudacznik nigdy nie zmierzyłby się z mężczyzną – nie chciał, by ktoś wybił mu zęby, wolał nie ryzykować, że przestanie wyglądać jak zapatrzony w siebie lowelas rzucający kobiety na kolana.
W jednym z listów z więzienia Cannan napisał, że „pragnął utrzymać spoistość rodziny”; twierdził, że „ceni wartości rodzinne”. Moim zdaniem pani June Cannan mogłaby się z tym nie zgodzić, ponieważ jej oddany mąż spędzał większość wieczorów poza domem, pijany jak bela i podrywający przypadkowe kobiety. „Chciałem stworzyć dla nas konstruktywną przyszłość” – oświadczył. Jednak los sprzysiągł się przeciwko niemu, nieustannie prześladowały go kłopoty finansowe. Podjął pracę w salonie samochodowym w Bideford w hrabstwie Devon. Sharon uważa, że chciał się przeprowadzić bliżej jej rodziców w Ilfracombe. Rzeczywiście, spędzał niektóre dni w środku tygodnia u rodziców Sharon, po czym w weekendy jeździł do Sutton Coldfield. Bardzo rzadko zatrzymywał się u swojej matki, by spotkać się z żoną i dziećmi. Stale brakowało mu gotówki. Usiłował utrzymywać dwie rodziny, nie mieszkając z żadną z nich. Opisał to jako „presję przez wielkie P”. Musiało dojść do katastrofy i związek z Sharon zaczął się psuć.
John twierdzi, że zakochał się w Sharon, ponieważ podobała mu się jej dojrzałość. Szczerze przyznał w rozmowach ze mną, że dużo pił, ale okłamywał ją na temat stanu swoich finansów. „Wydawała się darem zesłanym przez Boga” – mówił, opisując swoje uczucia, gdy wprowadził się do niej w kwietniu 1980 roku. Ale w miarę pogarszania się sytuacji pił coraz więcej. Utrzymywał, że płacił alimenty June (kłamstwo) i pokrywał część czynszu Sharon za dom w hrabstwie Devon w nadziei zamieszkania z nią i jej dziećmi (kłamstwo). „Usiłowałem dokonać czegoś niemożliwego pod względem finansowym. Moje dochody były znacznie niższe od wydatków i debet na koncie bankowym wzrastał z każdym miesiącem”. Poza tym musiał jeszcze kupować alkohol, ponieważ wypijał butelkę szkockiej dziennie. Miał szczęście, że Sharon pracowała w sklepie z alkoholem, prawda? Te niefortunne okoliczności negatywnie wpłynęły na ich związek. Kłócił się z Sharon o drobiazgi i był zazdrosny, że utrzymuje kontakty z przyjaciółmi. Któregoś dnia podbił jej oko; zaczęła rozumieć, że chociaż potrafi być troskliwy i kochający (kiedy mu się to opłacało), ma również mroczne strony charakteru, co ją przerażało. „Zrozumiałam, że jest w nim coś bardzo złego” – powiedziała później. Chciała z nim zerwać, ale nie wiedziała, jak to zrobić. „W jakiś sposób dalej chciałam z nim być, choć zdrowy rozsądek podpowiadał, że powinnam się od niego uwolnić” – oświadczyła.
Kryzys nadszedł przed Bożym Narodzeniem. Doszło do sprzeczki, ponieważ mąż Sharon miał odwiedzić dzieci w pierwszym i drugim dniu świąt. „Nie zamierzał nocować w domu, tylko przyjść z wizytą” – wyjaśniła Sharon w rozmowie ze mną. John czuł się urażony, że mąż Sharon, który – jego zdaniem – opuścił rodzinę, postanowił spędzić święta z dwojgiem swoich dzieci. Cannan oświadczył: „Stanowczo się temu sprzeciwiałem”. Dodał, że poprosił Sharon, by całkowicie zerwała stosunki z byłym mężem i nie pozwoliła mu spotykać się z dziećmi. Po dłuższej kłótni nie zdołał jej przekonać i później opisał to następująco: „Skutek był taki, że spędziłem święta samotnie w niewielkim hoteliku w Erdington”.
Sharon zobaczyła Johna, gdy pojawił się w domu z butelką wina późnym popołudniem 30 grudnia. Czy nie widzicie, że znowu stosował swoje standardowe, tanie metody uwodzenia? Zachowywał się niesłychanie fałszywie, prawda? Sharon zapamiętała jego słowa: „Zawsze było nam ze sobą dobrze, byliśmy sobie bliscy […] chodźmy jeszcze raz do łóżka”.
Tak, Cannan, człowiek o osobowości narcystycznej, próbował odzyskać kontrolę nad sytuacją. Brakowało mu jednak pewności siebie; jego słabość wewnętrzna doprowadziła do tego, że musiał wkrótce się załamać. Psychika Johna przypominała dom wzniesiony na ruchomych piaskach – widział własne słabości, własną płytkość. Warto zwrócić uwagę na jego reakcję, kiedy mąż Sharon chciał zobaczyć ją i dzieci z okazji świąt Bożego Narodzenia. Rzekomy „pan domu” (nie miał żadnego tytułu prawnego do nieruchomości), kanciarz usiłujący wykorzystywać Sharon stracił nad sobą panowanie i sztuczna bańka musiała wkrótce pęknąć. Wystarczył podmuch wiatru i rzekoma odwaga Johna natychmiast się załamała.
Jednak Cannan oczywiście opowiada zupełnie inną historię: „Ustąpiła i otworzyłem butelkę wina. Płakała i błagała mnie, żebym wrócił. Nie chciała, by nasz związek się rozpadł […]. To ja zrobiłem aluzję, że moglibyśmy się rozstać, ale w końcu zgodziłem się tego nie robić. Poszliśmy do łóżka i próbowaliśmy się pogodzić”. Później dodał: „Oboje piliśmy i zaczęliśmy się kłócić. Powiedziała coś niewłaściwego (zwalała na mnie winę) i nagle się wściekłem”.
Późniejsze wydarzenia miały tragiczny przebieg. Sharon utrzymuje, że w czasie stosunku John ścisnął jej szyję i nie mogła oddychać. „Wykrztusiłam: «Nie rób tego, bo mnie zabijesz». Odpowiedział: «Chcę cię zabić. Bardzo mnie zraniłaś, więc ja też cię zranię»”.
Wściekły wyraz twarzy Johna przeraził Sharon. Usiłowała wstać z łóżka, ale przygniótł ją całym ciałem. Zaczęła krzyczeć i bić go po głowie; prosiła, by przestał i pomyślał o jej dzieciach. „Mam je w dupie!” – odpowiedział groźnie.
Sharon zapamiętała, że w tym momencie Cannan sięgnął po plastikową torbę, którą przyniósł do sypialni, i wysypał jej zawartość na łóżko. „Były w niej wibrator, pistolet i czarne gumowe majtki ze sztucznym penisem” – wyjaśniła.
Wziął pistolet i wycelował go w jej twarz, mówiąc: „Jest nabity”. Sharon była przekonana, że zamierza ją zabić. Usiłowała chwycić broń i skierować ją w inną stronę. „W czasie szamotaniny nacisnęliśmy na spust” – rzekła. Pistolet wypalił i kula utkwiła w ścianie. Zorientowała się, że to wiatrówka, z której w lecie strzelali do tarczy w ogrodzie. „Wiedziałam, że można z niej oddać tylko jeden strzał” – zeznała później na policji.
Kiedy zdołała rzucić pistolet na podłogę, John zmienił taktykę. „Przerżnę cię w dupę!” – krzyknął. Nie udało mu się, bo wściekle się broniła, ale dwa razy wsadził jej wibrator do pochwy. Obficie krwawiła, lecz mimo to odbył z nią stosunek seksualny za pomocą sztucznego penisa. „Był brutalny i bardzo mnie bolało” – zeznała. Krzyki Sharon słyszeli sąsiedzi, po czym włączyli adapter, by zagłuszyć hałas.
W tym momencie powinniśmy zrobić krótką przerwę i przeanalizować dotychczasowe informacje na temat Johna Cannana. Jestem pewien, że większość Czytelników wyrobiła już sobie zdanie o tym koszmarnym typie. Kobiety intuicyjnie wyczuwają takich ludzi na kilometr, przynajmniej w normalnych sytuacjach. Mimo to pragnienie miłości może czasem zamącić im w głowach. Właśnie tak było w przypadku Sharon Major. Zamierzała się rozwieść, jej mąż nie miał nic przeciwko temu, choć chciał widywać dzieci na Boże Narodzenie.
Na pierwszy rzut oka Cannan mógł się wydawać księciem z bajki. Romantyczny, postawny, dobrze zbudowany, dobrze ubrany, niektórzy twierdzą, że przystojny, inni temu przeczą. Jego interesującą cechą, jeśli można to tak nazwać, było to, że miał zrośnięte brwi; podobno ludzie obdarzeni tą cechą lubią walkę, co pozwala im uzyskać poczucie stabilności i równowagi. Mógł się wydawać czarujący – mówił afektowanym akcentem klas wyższych – ale wiemy, że nie wszystko złoto, co się świeci. Niektórzy Czytelnicy mogą przypuszczać, że Sharon przesadza. Jestem odmiennego zdania, ponieważ Cannan zawsze traktował kobiety w podobny sposób: stosował te same techniki uwodzenia – wino, szampan i kwiaty – łgał jak z nut, opowiadał niestworzone bujdy, groził partnerkom, że je udusi (jedną z nich była łyżwiarka figurowa Jilly Paige). W czasie napadów i porwań często posługiwał się repliką pistoletu, nieustannie korzystał z akcesoriów erotycznych. Traktował Sharon Major w sposób typowy, stosował swój klasyczny modus operandi.
Cannan to podręcznikowy przykład osobowości narcystycznej; określenie to doskonale do niego pasuje. Ludzie tego rodzaju są świetnymi manipulatorami. Wykorzystują otoczenie do swoich egoistycznych celów. Niszczą partnerów fizycznie i emocjonalnie. Terroryzują ich, pragną zdobyć nad nimi władzę, nigdy nie czują są winni. W końcu Sharon przejrzała Cannana: zorientowała się, że to kanciarz. Rzekomo drogocenne precjoza leżące na wystawie sklepu jubilerskiego okazały się tanimi podróbkami. Myślę, że doskonale podsumowuje to charakter Cannana.
Warto zwrócić uwagę, że ekstremalny narcyzm to forma socjopatii, a w poważniejszych przypadkach – w pełni rozwiniętej psychopatii. Właśnie dlatego wykorzystałem przypadek Sharon Major i Johna Cannana jako jeden z pierwszych rozdziałów tej książki. Jak za chwilę się przekonamy, Sharon Major miała wielkie szczęście, że uszła z życiem. Kilka innych kobiet zginęło z ręki tego potwora.
Wróćmy do ponurych zmagań między Major a Cannanem. Sharon kilkakrotnie próbowała wstać z łóżka. Krwawiła z pochwy; krew ciekła jej również z ust i nosa, bo Cannan uderzył ją w twarz. Chwyciła go za jądra, usiłując powstrzymać atak, ale jak to opisała: „Stał się jeszcze brutalniejszy… był wściekły… wyglądał jak opętany”. W którymś momencie straciła przytomność; pamięta, że ocknęła się, gdy John bił ją po twarzy i mówił: „Jeszcze z tobą nie skończyłem”. W dalszym ciągu próbował odbyć z nią stosunek analny, nazywając ją kurwą i suką.
W tym momencie napaść seksualna przestała być jedynie gwałtem i nabrała oznak sadyzmu. Cannan wyładowywał na Sharon złość z powodu swoich braków i niepowodzeń życiowych; frustracja przerodziła się w agresję wobec bezbronnej kobiety. Bawił się nią jak kot z myszą i sprawiało mu to przyjemność. Upokarzał ją, obwiniał o swoje niepowodzenia, lecz mimo to Sharon, zmęczona dwugodzinną szarpaniną, zgodziła się na jego żądania pod warunkiem, że zastosuje lubrykant. „Przyniosę wazelinę” – powiedziała. Był to fortel, by mogła wybiec na ulicę i poprosić kogoś o pomoc.
„Chwycił mnie za szyję, wykręcił mi rękę za plecami, po czym poprowadził mnie do drugiej sypialni” – relacjonowała Sharon. Kiedy znalazła wazelinę, zaczął ją popychać z powrotem w stronę głównej sypialni.
Uważała, że Cannan może ją zabić, a przynajmniej dalej będzie maltretował seksualnie i fizycznie, więc na szczycie schodów próbowała się wyrwać. Powiedziała później: „Wolałam zginąć albo być sparaliżowana do końca życia, niż wracać do sypialni”.
Popchnęła Johna, który stracił równowagę, i oboje spadli ze schodów. Potoczyli się na dół i Sharon uderzyła się w plecy. „Nie mogłam dłużej z nim walczyć. Byłam kompletnie wyczerpana”. W tym momencie – jak wspominała później – zaczął się zachowywać „normalnie”. Próbował jej pomóc i przepraszał. „O mój Boże!” – mówił. „Co ja zrobiłem?! Przepraszam!” Zatelefonował na pogotowie, a Sharon usiłowała wstać, myśląc, że zamierza ją zabić. Później zemdlała.
Czytelnik może teraz zadać sobie pytanie, dlaczego John nagle zaczął się zachowywać w miarę normalnie. To bardzo interesująca cecha socjopatów/psychopatów o osobowości narcystycznej. Można to nazwać „syndromem doktora Jekylla i pana Hyde’a” – rozszczepieniem osobowości. Wygląda to trochę tak, jakby bokser walczył na ringu z własnym cieniem. Niełatwo to zrozumieć. Byłem świadkiem podobnych przemian seryjnych morderców, z którymi przeprowadzałem wywiady. Kipieli z wściekłości, świdrowali wzrokiem rozmówcę i wydawało się, że wpadną w niekontrolowany szał, po czym nagle się uspokajali i bestia tkwiąca w ich zbrodniczej psychice znowu była pod kontrolą, przynajmniej na jakiś czas.
W tym miejscu chciałbym zrobić dygresję. Przeprowadziłem niegdyś wywiad z „Potworem znad Rzeki”, Arthurem Johnem Shawcrossem, seryjnym mordercą i pedofilem ze stanu Nowy Jork. Przebywałem wraz z ekipą filmową w niewielkim pomieszczeniu w zakładzie karnym Sullivan i spytałem go o morderstwo chłopca, Jacka Blake’a. „Art” ostrzegł mnie, że nie powinienem poruszać tego tematu. „Nie będę o tym gadał, więc niech pan, kurwa, nie próbuje. NIECH PAN NAWET NIE PRÓBUJE!” – warknął wcześniej, ale chciałem o to spytać, bo sprawa była ważna dla najbliższych Jacka. Shawcross nigdy nie przyznał się do tego zabójstwa. Siostra Jacka chciała zamknąć sprawę, więc pragnąłem wydobyć przyznanie się do winy od grubego, odrażającego typa siedzącego naprzeciwko mnie.
Widziałem, że Shawcross wpada we wściekłość. Wyraz jego twarzy w mgnieniu oka się zmienił. Pojawiły się na niej napięcie i dziwna bladość. Czoło pokryło się kroplami potu, które spływały lśniącymi strumykami, plamiąc więzienną koszulę. Wyciągnął rękę rozwścieczony i z ogromną siłą chwycił mnie za ramię. Mógłby z łatwością urwać mi głowę. Strażnicy znajdowali się na korytarzu. Towarzyszyła mi tylko ekipa filmowa; jej członkowie byli kompletnie przerażeni. Uśmiechnąłem się, pochyliłem i powiedziałem cicho: „Przed więzieniem czeka twoja narzeczona Clara. Bardzo cię kocha. Powiedziała, że zamierzacie się pobrać […] i że chcesz, bym został twoim świadkiem. Clara chce, byś powiedział mi prawdę o Jacku”. Położyłem rękę na jego kolanie i dodałem: „Jeśli popsujesz tę rozmowę, kolego, Clara ucieknie gdzie pieprz rośnie!”.
Bezpośredni kontakt fizyczny sprawia, że tacy tchórzliwi, psychopatyczni mordercy stają się kompletnie zdezorientowani. Jest to automatyczna, natychmiastowa reakcja, jakby w ich głowach rozlegał się głos: „Hej, stary, nie wiadomo, co się dzieje. Na twoim miejscu wróciłbym do stanu pierwotnego i udawał głupka”.
Shawcross nagle zaczął się zachowywać prawie normalnie. Nie chcę się przechwalać, ale w pewnym sensie poskromiłem bestię, po czym przyznał się do wszystkiego i zarejestrowałem jego relację na filmie. Tak, obiecałem, że zostanę świadkiem na ślubie Arthura i Clary, powiedziałem, że będzie to dla mnie zaszczyt, że chętnie pokonam tysiące kilometrów, by przybyć do więzienia, że przywiozę prezenty i pieniądze dla kochanej, słodkiej Clary… Każde kłamstwo wydawało się dobre, by skłonić tego sadystycznego mordercę do przyznania się do winy. Czy Clara rzeczywiście czekała przed więzieniem? Nie, to także było kłamstwo. Przebywała w odległości pięćdziesięciu kilometrów.
W codziennym życiu wiele kobiet widzi, że ich partnerzy wpadają w niezrozumiałą wściekłość z powodu drobnych afrontów, rzeczywistych lub wyimaginowanych. W ekstremalnych przypadkach dostają gwałtownego ataku szału bez żadnego powodu, często pod wpływem alkoholu. Później okazują skruchę, przepraszają, zmywają naczynia, kupują fantastyczny nowy odkurzacz, a czasem idą do kwiaciarni i wręczają partnerce ogromny bukiet kwiatów. Błagają o wybaczenie.
Angielskim odpowiednikiem Shawcrossa jest John Cannan, mistrz manipulacji, potwór udający troskliwego, kochającego mężczyznę. Kiedy jechali karetką do szpitala, spytała: „Naprawdę chciałeś mnie zabić, prawda?”. „Tak” – odparł.
Sharon udzielono pomocy na oddziale urazowym. John towarzyszył jej do przybycia policji. Dała mu klucze do domu i kazała usunąć „wszystkie te okropne rzeczy”. Zadzwoniła do przyjaciółki, która przybyła do szpitala, a później odwiozła ją do domu. Cannan, obawiając się aresztowania, zebrał zawartość plastikowej torby i zwrócił klucze. Tchórzliwy bandyta uciekł.
Sharon była potłuczona i posiniaczona, miała opuchniętą twarz i podbite oczy. Uszkodzenia przednich zębów wymagały interwencji stomatologicznej. Mówiła, że John wyrwał jej tyle włosów, że „można by z nich zrobić perukę”. Z Ilfracombe przyjechali jej rodzice, by się nią zaopiekować. „Opowiedziałam o napaści, ale nie wspomniałam o szczegółach związanych z seksem” – wyjaśniła. Ojciec był wstrząśnięty wyglądem córki, prawie jej nie poznał po pobiciu przez Johna Davida Guise’a Cannana.
Kiedy analizujemy stan psychiczny Sharon po ataku, który o mało nie zakończył się jej śmiercią, rozumiemy, dlaczego nie wniosła oskarżenia przeciwko Cannanowi. Powiedziała mi, że nie miała zaufania do wymiaru sprawiedliwości, ponieważ w owych czasach policja traktowała takie zgłoszenia w dość swobodny sposób, lekceważąc przeżycia ofiar. Wiedziała, że o włos uniknęła śmierci i że gdyby wniosła oskarżenie przeciwko Cannanowi, „mógłby dostać kilka lat więzienia, a potem by mnie wytropił i zabił”. Kiedy mi o tym opowiadała, drżała na całym ciele, przeżywając dawne wydarzenia. Poza tym obawiała się, że Cannan zrobi krzywdę dzieciom, by się na niej zemścić. „Budził we mnie śmiertelne przerażenie” – oświadczyła. Uważała, że ich związek jest zakończony, i odrzucała jego błagalne, rozpaczliwe propozycje pogodzenia się.
Warto przeanalizować, co napisał do mnie Cannan w swojej korespondencji. Należy pamiętać, że Sharon opisała burzliwe zakończenie ich związku po siedmiu latach. W tym momencie Cannan przebywał w areszcie policyjnym oskarżony o znacznie gorsze przestępstwa, w tym morderstwo na tle seksualnym. Wiadomo, że partnerzy często różnie opisują nawet drobne sprzeczki. Okazało się, że ta o wiele poważniejsza sprawa wygląda zupełnie inaczej w relacji Johna. Ujawnia się on jako sadystyczny psychopata o narcystycznej osobowości. Cóż, John, stanąłeś w świetle jupiterów, więc posłuchajmy, co masz do powiedzenia.
W swojej korespondencji, bardzo obszernej, wykaligrafowanej ładnym charakterem pisma na poliniowanym więziennym papierze listowym, wiele razy wspominał o „kłótni” z Sharon Major, ale konsekwentnie zaprzeczał, że chciał ją zgwałcić. Ogólnie rzecz biorąc, przyznał, że doszło do poważnej awantury, a nawet napaści, ale zarzekał się, że nie mógłby zgwałcić Sharon, ponieważ, jak twierdził, „za bardzo ją uwielbiał”. Rzeczywiście, używał w czasie seksu akcesoriów erotycznych; przypuszczał, że mogło to być przyczyną jej późniejszych kłopotów z wkładką domaciczną. Sugerował, że to Sharon była wszystkiemu winna, przerzucał na nią odpowiedzialność. Można czuć do niego obrzydzenie.
Trudno zgadnąć, dlaczego nazywał akcesoria erotyczne „protezami”, jakby były to przedmioty o charakterze medycznym. Jak wspomniałem wcześniej, jednym z używanych przez niego akcesoriów były czarne majtki z gumowym penisem.
Utrzymywał, że „protezy” zostawił w domu Sharon pewien mężczyzna, „producent pornograficznych filmów wideo”, który wykorzystywał je jako „rekwizyty”. Oświadczył, że Sharon, starsza od niego, była „bardziej doświadczona i traktowała seks z entuzjazmem”. Cóż, miał wielkie szczęście, że związał się ze „starszą, bardziej doświadczoną partnerką traktującą seks z entuzjazmem”, do tego pracującą w sklepie z alkoholem. Rzekomo uwielbiał Sharon, ale nie przeszkodziło mu to nazwać jej relacji „kompletną bzdurą”; twierdził, że „była straszliwie niepewna emocjonalnie i [poszukiwała] akceptacji i pociechy u każdego, zwłaszcza u mężczyzn, co skłaniało ją do niewierności”. Dodał, że „Sharon wcale nie była miła… to podstępna i wyrachowana kobieta, której nie należy ufać”.
Myślę, że większość psychiatrów i psychologów zgodzi się z moją oceną: socjopata John Cannan przypisywał Sharon Major własne wady, przerzucał na nią winę. Jego zdaniem w 1981 roku nie oskarżyła go o próbę gwałtu, bo „nie doszło do przestępstwa”.
Czekaj, czekaj, John. Kilka linijek wcześniej przyznałeś, że dopuściłeś się napaści seksualnej. Nie możesz temu zaprzeczyć.
Cannan utrzymuje, że był wściekły, ponieważ Sharon postanowiła zaprosić byłego męża na Boże Narodzenie, co go ubodło. Został wyrzucony z przytulnego gniazdka, a tymczasem pan Major siedział przy stole w papierowym kapelusiku, jadł pieczonego indyka i żartował z kochającymi dziećmi. Zdenerwowany oszust Cannan musiał się zmyć i znaleźć sobie inne miejsce. Napisał do mnie w liście: „Nawiązała bardzo bliskie relacje z pewnym mężczyzną. Nigdy wcześniej nie byłem taki wściekły. Zrobiłem jej awanturę […]. Oświadczyłem, że z nią zrywam. Nienawidzę niewierności. Nie znoszę dziwek. Doszło do bójki i mocno ją uderzyłem […]. Chciałem ją zranić i zraniłem”.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Cytat z nietłumaczonej na język polski książki Ann Rule A Rose for Her Grave and Other True Cases, Pocket Books, New York – London – Toronto – Sydney 1993, s. 91 (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza). [wróć]
Elizabeth Barrett Browning, Jak cię kocham? Poczekaj – wszystko ci wyłożę, przeł. Stanisław Barańczak, w: Stanisław Barańczak, Od Chaucera do Larkina: 400 nieśmiertelnych wierszy 125 poetów anglojęzycznych z 8 stuleci, Wydawnictwo Znak, Kraków 1993, s. 277. [wróć]
William Shakespeare, Makbet, w: tegoż, Tragedie 2, przeł. Maciej Słomczyński, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2004, s. 288. [wróć]