Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Rozejrzyjcie się wokół siebie. Macie wrażenie, że ktoś was obserwuje? To może być stalker, seryjny morderca szukający ofiary.
Christopher Berry-Dee, brytyjski kryminolog i autor bestsellerów o seryjnych zabójcach, tym razem analizuje psychikę, motywy i metody działania stalkerów. Przez wiele lat prowadził wywiady z osławionymi seryjnymi mordercami przebywającymi w więzieniach i nie ma sobie równych jako autor wstrząsających studiów na temat zbrodniarzy, którzy często przez wiele lat chodzą wśród nas nierozpoznani.
Zabójstwo to jedynie finał – zanim zaatakują, stalkerzy potrafią tygodniami śledzić czy nawiązywać kontakty z niczego niepodejrzewającymi ofiarami. Posługują się wieloma rodzajami kamuflażu i są w stanie wprowadzić w błąd najbardziej spostrzegawcze osoby. Ich mentalność podsumował Ted Bundy: „Chcę być panem życia i śmierci […]. Czy śmierć jednej osoby ma jakiekolwiek znaczenie?”.
Horror może być bliżej, niż sądzicie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 267
W dzisiejszych czasach trochę za bardzo zobojętnieliśmy na horrory, ból i cierpienia wywoływane przez morderców opisanych w tej książce – wiele ich koszmarnych zbrodni stało się tematem popularnych filmów. Siedzimy w wygodnych fotelach w domu albo w kinie, jemy popcorn, a zabójstwa są „rozrywką”. Filmy często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, nie pokazują patologicznych cech umysłów morderców seksualnych, w ogóle nie biorą pod uwagę niewiarygodnych cierpień ofiar.
Nigdy nie zapominajmy, że seryjni zabójcy to odrażające kreatury, najgorsze szumowiny świata. Typują ofiary, śledzą je i torturują w sposób niepojęty dla normalnych ludzi, brutalnie gwałcą i zabijają naszych bezbronnych najbliższych, ludzi, których kochamy, i w ogóle się tym nie przejmują.
Nie twierdzę, że nie popełniłem w tej książce żadnych błędów; wielu tak zwanych profesjonalistów się ze mną nie zgodzi, będą kwestionować każdy drobny szczegół, krytykować analizy psychiki morderców. Ale gdyby chodziło o Waszego przerażonego syna albo przerażoną córkę, ukochanego chłopaka lub ukochaną dziewczynę, męża lub żonę – gdyby to ich tropiono, zwabiono do ciemnego zakątka, rozebrano do naga, powieszono na belce, a potem żywcem obdarto ze skóry, czy stan umysłu sprawcy miałby dla Was jakiekolwiek znaczenie?
Starałem się przedstawić mechanizmy zbrodni, zdemaskować fałszywe narracje przestępców oraz zrozumieć ich psychikę i motywy.
Zacznijmy od odpowiedzi na pytanie, dlaczego zadedykowałem tę książkę Frazerowi Ashfordowi. Cóż, mija siedemnaście lat, odkąd John Blake został moim wydawcą. Wszystko zaczęło się przed kilkoma dekadami, kiedy poznałem Frazera.
To najgorszy maszynopis, jaki kiedykolwiek widziałem, ale Pańska analiza zabójstwa konstabla Gutteridge’a jest bez zarzutu. Czy zgodziłby się Pan, żebym został współautorem książki? Pozostałby Pan jej głównym autorem.
ROBIN ODELL, REPORTAŻYSTA PISZĄCY O PRZESTĘPCZOŚCI, W LIŚCIE DO AUTORA
Na początku lat dziewięćdziesiątych Robin Odell, jeden z najlepszych reportażystów piszących książki o tematyce kryminalnej, zwrócił uwagę na moje pierwsze, niezgrabne próby pisarskie i pokazał je Ericowi Dobby’emu z wydawnictwa W. H. Allen & Co. Wydaliśmy razem książki The Long Drop, Dad, Help Me Please, Ladykiller, a później A Question of Evidence.
Wydawnictwo Virgin Books opublikowało Monsters on Death Row i w tym okresie poznałem Frazera Ashforda, producenta CrystalVision TV z siedzibą w Croydon. Nakręciliśmy krótki film na podstawie mojej książki Dad, Help Me Please (o sprawie Craiga i Bentleya); później stała się ona podstawą scenariusza brytyjskiego filmu fabularnego Dawaj! z 1991 roku w reżyserii Petera Medaka, z udziałem Christophera Ecclestona, Paula Reynoldsa, Toma Courtenaya i Toma Bella.
Po kilku latach Frazer i ja znowu nawiązaliśmy współpracę i nakręciliśmy dwunastoodcinkowy serial telewizyjny The Serial Killers – pierwszy w historii dokument, w którym pozwolono mordercom mówić własnymi słowami. Wystąpiło w nim wielu bliskich krewnych sprawców i ofiar, a także sędziów, policjantów i adwokatów, którzy przedstawili swoje opinie… Później w moim życiu pojawił się wydawca John Blake.
Rozmowy z seryjnymi mordercami, opublikowane w 2003 roku, stały się pierwszym w dziejach reportażem kryminalnym, w którym cytowano wypowiedzi i listy zabójców. Było to ryzykowne, kontrowersyjne posunięcie Johna Blake’a, a mimo to książka ta do dziś pozostaje międzynarodowym bestsellerem.
Po siedemnastu latach w dalszym ciągu współpracuję z tym samym wydawcą; od początku żyjemy w stanie symbiozy. Robin Odell napisał kilka książek z nestorem reportażu kryminalnego J.J. Gautem, a także z Colinem Wilsonem – sławnymi postaciami mającymi kilkudziesięcioletnie doświadczenie kryminologiczne. W jakimś stopniu na tym skorzystałem, ponieważ to Robin nauczył mnie pisać reportaże kryminalne. Frazer Ashford jako pierwszy dostrzegł potencjał tkwiący w moich wywiadach z wyjątkowo groźnymi zbrodniarzami, często psychopatami; zrozumiał, że można je sfilmować. Moje pierwsze doświadczenia z telewizją pomogły mi później w wykładach i prelekcjach, a także we współpracy z autorami filmów dokumentalnych, w których występuję jako konsultant.
Jeszcze raz Ci dziękuję, Frazer. Niechaj Cię Bóg błogosławi.
Moim redaktorem jest od wielu lat Toby Buchan – mam wobec niego ogromny dług wdzięczności. Muszę przyznać, że to on wpadł na pomysł napisania tej książki, gdy siedzieliśmy przy stoliku we włoskiej restauracji Jamiego Oliviera przy Tooley Street w dzielnicy South Bank w Londynie; firma Johna Blake’a wydała na moją cześć uroczysty lunch w trakcie mojego pobytu w Londynie, kiedy podpisywałem książki w księgarniach Waterstones i Foyles. Bardzo Ci dziękuję, drogi przyjacielu, a także Kelly Ellis, ówczesnej szefowej John Blake Publishing. Wasze wsparcie było bezcenne.
Składam równie serdeczne podziękowania całemu zespołowi redakcyjnemu oraz wydawcy amerykańskiemu – Ulysses Press; zawsze uważałem sukces książki za efekt pracy zespołowej. Zaczyna się od studiów przygotowawczych, później przychodzi pisanie, marketing, projekt okładki, niezliczone poprawki redakcyjne, sprzedaż w księgarniach i w internecie. Ja tylko piszę – niezależnie od tego, jak znakomity jest pomysł autora, bez lojalnego i pełnego poświęcenia wydawcy praca nad książką byłaby tylko marnowaniem czasu.
Dziękuję członkom swojej rodziny i bliskim przyjaciołom. Wymienię ich imiona i nazwiska: Claire, matka mojego cudownego syna Jacka; jej rodzice Trevor i Carol; siostra Lizzie i Clan Stothard; moja kochająca partnerka Maui; kumple Boris Coster, Tony Brown, Ann Sidney (była Miss World), wielebny Chris Richardson, Claire Louise, Clive Sturdy, Dan Zupansky, Denis Claivaz, Gary i Anita Robertsowie, zdumiewająca Hollie, Jan Fuller, Jay, Jenni, Jenny (WRN) Wiseman, Jon Sotnick; starzy przyjaciele Karl Spencer-Smith, Robert Pothecary, Roger Holman; Linda i Sherri z zaprzyjaźnionego sklepu; Martin Mahoney, Paul Bell, Jay Thorley, Steve McCullough, Liam Greaney, Wayne Jowers, Willy B. Wilhemsen, Tony Brown, Yang Lu i – na koniec – niepoprawny Pete „Bitcoin Pete” Aldred, jeden z najsympatyczniejszych ludzi na świecie.
Oczywiście mógłbym składać podziękowania w nieskończoność, ponieważ mam dług wdzięczności wobec dziesiątek dziennikarzy, felietonistów, producentów telewizyjnych i ekip filmowych. Wymienię producenta wykonawczego Raya Pedrettiego z Blizzard Road Productions (35 Serial Killers) oraz członków zespołu Monster Films: Davisa Howarda i Rika Halla (CBS Reality: Voice of a Serial Killer oraz Murder by the Sea). Dziękuję również StoryHouse Productions w Niemczech (Killing for Kicks – Serial Killer Joanna Dennehy). Wskazanie każdego, kto wspierał mnie na przestrzeni lat, wyczerpałoby limit siedemdziesięciu pięciu tysięcy słów przeznaczonych na tę książkę. Jeśli Wasze nazwiska się tu nie pojawiły, i tak będziecie wiedzieć, że mam wobec Was dług wdzięczności – więc jeszcze raz Wam wszystkim dziękuję.
Christopher Berry-Dee
STALK: 1. Śledzić lub tropić z ukrycia (zwierzę w czasie polowania, ofiarę itp.). 2. Uporczywie prześladować osobę, na której punkcie ma się obsesję, często celebrytę, co może zakończyć się napaścią […]. 3. Poszukiwać ofiar (na jakimś terytorium).
Collins English Dictionary
Seryjne morderstwa to ponury, choć fascynujący temat; najczęściej skupiamy uwagę na zabójstwach i technikach stosowanych przez organa ścigania, by postawić sprawców przed sądem. Najbardziej makabryczne zbrodnie w nieunikniony sposób stają się tematem filmów o charakterze rozrywkowym – krwawe morderstwa dobrze się sprzedają. W literaturze kryminologicznej brakuje studiów nad motywacją seryjnych zabójców i innych przestępców świadomie polujących na ofiary, nad tym, jak funkcjonują ich umysły, jakie niemożliwe do kontrolowania emocje poprzedzają morderstwo. Mam zamiar przeanalizować te zagadnienia w niniejszej książce. Przede wszystkim zajmiemy się metodami stosowanymi przez seryjnych zabójców i przestępców seksualnych w trakcie typowania ofiar. Nie ulega wątpliwości, że stalking przybiera wiele różnych form.
W ciągu kilku ostatnich dekad w internecie pojawiło się mnóstwo drapieżników, którzy rabują, kradną, napadają, oszukują, gwałcą – a także zabijają. Są to zarówno mężczyźni, jak i kobiety; stosują wyrafinowane podstępy, by zwabić ofiary w swoje sieci. Spotkamy w tej książce wiele takich osób.
Analizowałem sprawy współczesne, jak również historyczne. Jednak w jednym przypadku – zgwałcenia i zabójstwa Muriel Maitland, mieszkanki południowego Londynu – pojawiła się delikatna kwestia: główny podejrzany przebywał na wolności, dopóki kilka lat temu nie zmarł z przyczyn naturalnych. Rozmawiałem z nim, kilkakrotnie wypiłem z nim herbatę w jego obskurnym domu w Portsmouth. Okazał się najbardziej manipulacyjnym i niebezpiecznym osobnikiem, jakiego spotkałem poza murami więzienia. Przeprowadziłem wywiady z przeszło trzydziestoma sadystycznymi mordercami seksualnymi; to, że uważam Gordona Jowersa za wcielenie zła, ma swoją wymowę.
Poświęciłem cały rozdział przerażającemu morderstwu Muriel Maitland; jest to hołd złożony jej pamięci. Mamy tu do czynienia z klasycznym przypadkiem stalkingu z zamiarem popełnienia morderstwa. Większość kobiet uzna opisaną przeze mnie historię za koszmar ze swoich najmroczniejszych snów. Sprawa ta ma smutny aspekt. Kiedy prawdopodobny winowajca stał się głównym podejrzanym, okazało się, że policja zagubiła wszystkie dowody rzeczowe, w tym ślady zabezpieczone na bieliźnie ofiary (nawet po upływie wielu lat byłby to znakomity materiał do badań genetycznych), a także niedopałek papierosa znaleziony na miejscu zbrodni – materiały te pozwoliłyby udowodnić winę mordercy Muriel Maitland. Akta sprawy również przepadły, jednak dzięki łutowi szczęścia udało mi się odnaleźć kopie tych cennych dokumentów w zakurzonej piwnicy biura koronera w południowym Londynie zaledwie kilka dni przed ich spaleniem. Gdyby do tego doszło, oczywiście byłyby stracone na zawsze. Przedziwne są drogi Boga!
Tropienie ofiar w celu dokonania morderstwa to zachowanie ekstremalne – na przeciwległym krańcu spektrum znajdują się akty bezinteresownego dobra. Popełniłbym błąd, gdybym nie opisał w tej książce osobników, których można uważać, błędnie, za mniej brutalnych przestępców: oszustów polujących w internecie na łatwowierne ofiary, by zwabić je w swoje sieci. Często są one ograbiane z całych oszczędności, a w najgorszych przypadkach tracą życie.
Moja książka Murder.com powstała we współpracy z wieloma instytucjami zajmującymi się ściganiem przestępców; na czele listy znajdują się FBI i rosyjska policja z Petersburga. Niedawno współpracowałem z tymi samymi instytucjami, skupiając uwagę na serwisach Facebook, Messenger, Hangouts i craigslist, by odkryć pułapki zastawiane przez oszustów i złapać ich we własne sidła. Można to uważać za nielegalną prowokację, ale łatwo uzasadnić celowość takich działań, kiedy dysponujemy wiarygodnymi poszlakami, a także mejlami, esemesami, fotografiami, przekazami Western Union oraz kartami podarunkowymi, a fałszywe tożsamości winowajcy dowodzą ponad wszelką wątpliwość, że sprawą powinna się zająć policja. Nie zapominajmy, że w wielu podobnych przypadkach mężczyźni i kobiety zwabieni przez morderców ponieśli śmierć, więc to bardzo poważny problem. Zamieściłem w książce szczegóły kilku śledztw, które prowadziłem; te cenne materiały dowodzą, że w internecie roi się od naciągaczy i szantażystów, więc naiwniacy szukający miłości w sieci powinni mieć się na baczności. Również mogą zginąć i skończyć w trumnie z sosnowych desek (jeśli mają szczęście) albo na zawsze przepaść jak kamień w wodę!
To koniec bardzo krótkiego wstępu do tej książki. Będzie ona przerażającą lekturą. Zapewniam o tym Czytelników: świadomość, że ktoś nas obserwuje i planuje straszliwą, krwawą zbrodnię, to wyjątkowy koszmar.
CHRISTOPHER BERRY-DEE,
SOUTHSEA, WIELKA BRYTANIA,
EL NIDO, PALAWAN, FILIPINY
Rozdział 1
PREDATOR: 1. Drapieżnik, każde zwierzę mięsożerne. 2. Człowiek polujący na ofiary.
Collins English Dictionary
Angielskie słowo predator („drapieżnik”) pochodzi od łacińskiego wyrazu praedator, czyli „łupieżca”, wywodzącego się od czarownika praedare („plądrować”, „łupić”); jest spokrewnione z łacińskim słowem praeda, oznaczającym „łup”, a także angielskim wyrazem prey („ofiara”); mają one wspólny źródłosłów. Ponure określenie, ale nazwa ta doskonale pasuje do dewiantów, którzy tropią, wciągają w pułapkę, a później gwałcą i zabijają mężczyzn, kobiety, dzieci, nawet niemowlęta – dla satysfakcji seksualnej, pieniędzy albo zabawy.
Od ćwierćwiecza rozmawiam z seryjnymi mordercami, koresponduję z nimi; opublikowałem na ich temat trzydzieści sześć książek. Wygłaszam prelekcje na temat seryjnych zabójców i często słyszę pytanie: „Jak funkcjonują umysły tych potworów?”.
Próbowałem częściowo odpowiedzieć na to pytanie w książce Rozmowy z psychopatami, a także jej kontynuacji – Rozmowy z psychopatami. W otchłani zła. Moi Czytelnicy z pewnością szybko zrozumieli, że odpowiedź jest skomplikowana, a nie prosta. Podstawowa definicja słownikowa wyrazu „psychopata” brzmi: „Osoba cierpiąca na przewlekłe zaburzenie psychiczne charakteryzujące się irracjonalnymi, nienormalnymi i/lub brutalnymi zachowaniami; miewają one charakter napadowy”. Jak wyjaśniłem w swoich wcześniejszych książkach, w mózgu psychopaty istnieje nierównowaga biochemiczna lub brakuje określonych substancji, co utrudnia bądź uniemożliwia dokonywanie prawidłowych osądów moralnych, panowanie nad popędami (najczęściej seksualnymi) i empatyczne rozumienie bólu oraz cierpień innych ludzi. Sprawa jest jednak znacznie bardziej skomplikowana. Nie wszystkie osoby o takich cechach stają się mordercami, choć to psychopaci popełniają część najpotworniejszych zbrodni. W tym miejscu muszę zrobić dygresję – moi lojalni Czytelnicy wiedzą, że mam taki zwyczaj. W niniejszej książce, jak wspomniałem wcześniej, zajmuję się głównie stalkerami.
W 2018 roku (pisałem o tym w jednej z poprzednich publikacji) odwiedziłem wspaniałe oceanarium w Manili na Filipinach. Zaglądałem do szklanych terrariów w dziale gadów i płazów. Widziałem tylko zielone liście i brązowe gałązki. Dopiero po pewnym czasie doznałem olśnienia – w moim wieku nie jestem już tak szybki jak dawniej – i zrozumiałem, na co patrzę.
W każdym z terrariów znajdował się ukryty drapieżnik gotowy do ataku. W tym przypadku jaszczurka – idealnie zamaskowana, niewidzialna dla ofiary, która nie miałaby praktycznie żadnych szans, gdyby została zauważona.
Kiedy je zobaczyłem, były już martwe.
SERYJNY MORDERCA MICHAEL BRUCE ROSS OPISUJĄCY ATAK NA OFIARY W CZASIE WYWIADU Z AUTOREM W ZAKŁADZIE KARNYM OSBORN W SOMERS W STANIE CONNECTICUT, 26 WRZEŚNIA 1994 ROKU
Metoda polowania na ofiary stosowana przez Michaela Rossa nie polegała na czajeniu się w krzakach; korzystał z przypadkowych, nadarzających się okazji. Torturował i zabijał napotkane młode kobiety, by zaspokoić perwersyjne potrzeby seksualne. Nie oznacza to, że nie myślał o gwałcie i morderstwie, gdy codziennie wychodził do pracy jako agent ubezpieczeniowy; nie potrafił przestać o tym fantazjować. W istocie rzeczy podświadomie poszukiwał ofiar, a później, gdy młoda kobieta „była w zasięgu ręki”, znajdował się we właściwym miejscu (niewłaściwym z jej punktu widzenia). W jego głowie nagle pojawiały się złe myśli i atakował. W dalszej części książki poznamy innych morderców podobnych do Michaela.
Seryjni mordercy i gwałciciele potrafią tropić ofiary całymi godzinami, dniami, a nawet miesiącami, nim wreszcie zaatakują, po czym ofiara wpadnie w starannie przygotowaną pułapkę. Może się to wydawać szokujące, ale ci wyjątkowo groźni ludzie odczuwają głęboką przyjemność już we wstępnej fazie stalkingu; dostarcza im ona takiej samej rozkoszy jak samo zabójstwo. Myśliwy polujący na grubego zwierza, strzelec wyborowy, a nawet zawodowy zabójca – oni również czują dreszczyk emocji, gdy tropią ofiary. Tropienie zwierząt, by je zabić i zjeść, jest zakodowane w ludzkich genach od tysięcy lat, kiedy to nasi przodkowie żyli w jaskiniach. Główną przyczyną był pierwotny instynkt przetrwania.
Oczywiście jaszczurka o imieniu Lenny nie jest drapieżnym mordercą seksualnym (dzięki Bogu!) ani nikogo nie tropi – po prostu wtapia się w otoczenie i cierpliwie czeka na obiad, który pojawi się na horyzoncie. Z drugiej strony tygrysy tropią zwierzęta w dżungli, podobnie jak afrykańskie likaony, polujące stadami, kryjące się w wysokich trawach sawanny. Zamierzają zdobyć pożywienie i nakarmić młode – ważna różnica.
Często mówimy, że człowiek jest jedynym zwierzęciem, które poluje i zabija dla zabawy. Nie jest to do końca prawda, ale zwierzęta rzeczywiście zabijają głównie ze zrozumiałych, możliwych do zaakceptowania powodów – chcą zdobyć pokarm, chronić potomstwo, działają w obronie własnej. Czasem może się wydawać, że zabijają dla zabawy – nagle ponosi je temperament i nie mogą się powstrzymać (jak lis w kurniku). Szczególnie często zachowują się w ten sposób zwierzęta żyjące w stadach, gdy ekscytacja przemienia się w szaleństwo. A może postępują w ten sposób z niejasnych, instynktownych powodów mających coś wspólnego z przetrwaniem stada i rywalizacją?
Niniejsza książka poświęcona jest ludziom o cechach drapieżników, przede wszystkim mordercom seksualnym. Byłbym zachwycony, gdyby ktoś zechciał mi wskazać choćby jedno zwierzę – oprócz człowieka – zabijające dla przyjemności o charakterze erotycznym. Czekam na informacje. Tylko ludzie, nie zwierzęta, znajdują przyjemność w torturowaniu ofiar. Okrucieństwo to jedna z naszych wrodzonych cech. Można zadać pytanie: „A kot bawiący się z myszą?”. Kot działa instynktownie: jego metoda zadawania śmieci myszy polega na łamaniu karku – sposób szybki i skuteczny. W przypadku małej, wijącej się myszy trudno chwycić ją za kark i nie zostać ugryzionym. Sugerowano, że „zabawa kota z myszą” polega na tym, by miotać nią w różne strony, by złamać jej kark; inna hipoteza polega na tym, że kot próbuje chwycić mysz za kark, by szybko go przegryźć.
Niezależnie od tego, dlaczego zwierzę zabija, jest prawdopodobne, że w większości przypadków robi to instynktownie, choć ludziom może się to wydawać dziwaczne i niesmaczne. Nie da się tego porównać z samotnym, zdegenerowanym seryjnym mordercą/gwałcicielem, który powinien mieć zasady moralne, ale ich nie posiada. Nie zabija, by bronić praw do swojego terytorium; nie zabija w celu zdobycia pożywienia ani z powodu sporów rodzinnych; czeka w ukryciu albo tropi ofiarę, świadomie lub nieświadomie, zamierzając popełnić barbarzyńskie akty okrucieństwa.
Kiedy w przypadku jaszczurki o imieniu Lenny i jej pobratymców mamy do czynienia ze zjawiskiem noszącym fachową nazwę crypsis (unikanie obserwacji), widzimy, że w królestwie zwierząt drapieżniki korzystają z kamuflażu (podobnie jak wiele z ich potencjalnych ofiar). Jaszczurki – zielone, ciemnobrązowe lub szare – wtapiają się w otoczenie, niewidzialne zarówno dla drapieżników, jak i ofiar. Tygrysy tropią zwierzęta, niedostrzegalne w wysokiej trawie; sowa niknie na tle szarobrązowego pnia drzewa…
W trakcie lektury tej książki warto pamiętać o kamuflażu w wielu jego różnych formach – pamiętajmy, że myśliwy, strzelec wyborowy i zawodowy morderca noszą różne kostiumy, by śledzić, zwabiać w pułapkę i zabijać ofiary. Ludzie tworzą specjalne stroje maskujące – stąd biorą się powszechnie znane mundury polowe żołnierzy pokryte nieregularnymi plamami różnych kolorów, mające wtapiać się w otoczenie – dżunglę, pustynię, ośnieżone góry itp.; w podobny sposób maluje się działa i samoloty. Najbardziej wyrafinowana forma kamuflażu to tak zwany ghillie suit – złożony z siatki, skrawków płótna workowego (juty), a także liści, gałązek zerwanych z pobliskich krzaków i błota, co pozwala jeszcze lepiej zamaskować strzelca wyborowego.
Kamuflażem jaszczurki o imieniu Lenny jest skóra, coś w rodzaju zwierzęcego ghillie suit. Inną formę crypsis można spotkać w wodach u wybrzeży Australii, gdzie drapieżny pławikonik unika rozpoznania przez inne drapieżniki, przybierając kolor wodorostów i nici, które wydają się fragmentami dryfujących alg. Dzięki temu jest całkowicie niewidoczny. Seryjni mordercy posługują się kamuflażem (crypsis) w ten sam sposób.
Chcę powiedzieć, że seryjni mordercy i inni przestępcy opisani w tej książce posługiwali się swego rodzaju ghillie suit. Mundur policyjny może być niekiedy sposobem ukrywania morderczych intencji, sposobem, by zdobyć zaufanie potencjalnych ofiar. David Alan Gore (1953–2012), sadystyczny morderca seksualny z Florydy, gwałcił i zabijał ofiary przebrany za ochotniczego zastępcę szeryfa; spędził dwadzieścia osiem lat w celi śmierci i w końcu został stracony. John Christie (1899–1953), działający w Londynie, w podobny sposób wykorzystywał stanowisko ochotniczego konstabla policji czasu wojny; robił to wiele lat po zwolnieniu ze służby, udając funkcjonariusza państwowego, by zdobyć zaufanie młodych kobiet.
Na przeciwległym krańcu spektrum znajdują się oszuści internetowi posługujący się kamuflażem, podstępem i sprytem. Młode, piękne, niewinne, piersiaste blondynki udają spragnione miłości niewiniątka wystawione do wiatru przez niewiernego partnera; czekają w mediach społecznościowych i chat roomach, by zainteresował się nimi jakiś mężczyzna. Czy planują swoje drapieżne ataki z wojskową precyzją? Ależ tak – istnieje wiele dobrze udokumentowanych relacji o mężczyznach, którzy w ogóle nie zastanawiali się nad tym, co robią. Zakochali się w rosyjskiej „laleczce”, polecieli się z nią spotkać z portfelem wypchanym dolarami, wysiedli z samolotu na lotnisku Szeremietiewo, po czym nikt ich nigdy nie widział (żywych). Wyobraźcie sobie śmiercionośnego pająka siedzącego w środku pajęczyny: to jeszcze jedno znaczenie terminu World Wide Web.
W kolejnych rozdziałach książki przekonamy się, że przestępcy wykorzystują różne rodzaje przynęt, by zwabić ofiary. Postępują podobnie jak wędkarze stosujący różne muchy przypominające prawdziwe owady, ryby lub inne smaczne kąski skłaniające ryby do połknięcia haczyka.
Zatrzymajmy się na chwilę i pomyślmy o wędkarzu łowiącym na muchę albo uprawiającym spinning na plaży. Obaj polują, to oczywiste. Bardziej doświadczeni starają się zwiększyć szansę na sukces: znają głębokie, ocienione zatoczki, w których pływają pojedyncze ryby, albo miejsca przy brzegu, gdzie pojawiają się całe ławice. Wiedzą, jakie przynęty stosować, a potem zarzucają haczyk. Wielu seryjnych morderców, z którymi rozmawiałem, postępowało w podobny sposób. Brytyjski seryjny morderca Peter Sutcliffe (ur. w czerwcu 1946) zabijał przede wszystkim prostytutki, tak jak amerykański „Potwór znad Rzeki”, Arthur John Shawcross (1945–2008). Oni również, jak inni seryjni zabójcy, polowali głównie na prostytutki, ponieważ dobrze wiedzieli, gdzie się zbierają (pływają) – w mrocznych, obskurnych dzielnicach czerwonych latarni oferujących szybki seks za pieniądze. Łatwo je złapać i zabić. Określenie „dzielnica czerwonych latarni” sugeruje przynęty przyciągające klientów. Dziewczyny pracujące na ulicach często posługują się sformułowaniem „łowienie frajerów”. Ostentacyjnie spacerują po mieście, odwiedzają bary i kluby ubrane w seksowne stroje. Są przynętą kuszącą klientów, choć często narażają przy tym swoje życie. Angielskie określenie hooker („prostytutka”, dosł. „osoba łapiąca na haczyk”) nawiązuje do wędkarstwa. Dziewczyny zarzucają haczyk i łowią klientów jak oszuści w internecie.
Groteskowa żabnica z gatunku Melanocetus johnsonii ma długi wyrostek zakończony święcącym organem zwanym fotoforem i wykorzystuje światło do wabienia ofiar – w oceanarium w Manili jest kilka takich okazów.
Jeden ze średniowiecznych brytyjskich seryjnych morderców – tak zwany Szalony Mnich z Gidleigh (Mad Monk of Gidleigh) – wykorzystywał światło do wabienia ofiar.
W XIII wieku na obrzeżach miejscowości Gidleigh w hrabstwie Devon wybudowano niewielką prywatną kaplicę. Nazwano ją La Wallen i poświęcono Najświętszej Marii Pannie. W 1332 roku przestała pełnić funkcje religijne i przekształcono ją w oborę.
Według archiwum miejscowej diecezji mnich Robert de Middlecote „maltretował” Agnes, córkę wiejskiego młynarza, i zamordował jej nienarodzone dziecko. Źródła historyczne nie podają, czy dziecko zostało poczęte wskutek „maltretowania”, czy mnich uczestniczył w amatorskiej próbie aborcji; nie wiemy również, co się stało z nieszczęsną Agnes. Robert de Middlecote miał stanąć przed sądem, lecz zdołał zbiec. Mniej więcej w tym samym czasie inny mnich lub duchowny o tym samym imieniu osiedlił się przy kaplicy Lidwell, także poświęconej Marii Pannie, w lesie Haldon. Wszystkie świadectwa wskazują, że był pobożnym, pełnym współczucia człowiekiem – w ciągu dnia. W nocy zapalał świece w oknach, by skłonić znużonych wędrowców do odwiedzenia kaplicy; zjadali posiłek i szybko zapadali w drzemkę, po czym nigdy się nie budzili. Legenda głosi, że okradał ich ze skromnego dobytku, zabijał i wrzucał zwłoki do studni, która ciągle istnieje. Pewnej niedoszłej ofierze udało się go obezwładnić; stanął przed sądem i został powieszony w 1329 roku. (Co dziwne, istnieje XIX-wieczna relacja o mnichu o imieniu Simon, który osiedlił się tam w połowie XVI wieku i popełniał dokładnie takie same morderstwa – naśladownictwo dawnych zbrodni czy pomyłka w archiwach?) Współrzędne geograficzne ruin kaplicy, w tej chwili wpisanych do rejestru zabytków, to 50°34′29′′ szerokości północnej i 3°31′15′′ długości zachodniej. Zaświadczam, że nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach wyjątkowo trudno je odnaleźć – trzeba opuścić bezpieczną szosę i pojechać zdradliwą, usłaną kamieniami drogą na podmokłe pustkowie. Miejsce wygląda przerażająco, więc radzę Czytelnikom, by nie odwiedzali go w środku nocy – zwłaszcza w czasie pełni księżyca.
Ktoś mógłby pomyśleć, że zwariowałem, ale proszę Czytelników, by nie odkładali książki. Pomyślcie o „przemytnikach” i „rabusiach nadmorskich”, którzy przywiązywali latarnie do końskich ogonów albo unosili je na długich drągach, by zwabiać statki w stronę skał, a później je obrabować. Szalony Mnich z Gidleigh był drapieżnikiem, podobnie jak przemytnicy i rabusie. Wszyscy stosowali światło do wabienia ofiar, zupełnie jak żabnice.
Wielu seryjnych morderców, zwłaszcza posługujących się podstępem, wykorzystuje inny rodzaj „światła” – oferuje ofiarom „nadzieję”. Łudzą je mirażem wspaniałej przyszłości, wabią specyficzne osoby, które radośnie wpadają w pułapkę.
Tak, nadzieja to podstawowe narzędzie oszustów internetowych. Starszy zaniedbany mężczyzna spędza całe dnie w chat roomie i nagle napotyka piersiastą dziewczynę z Detroit. Ma on trzy i pół tysiąca „przyjaciółek”, lecz wszystkie to kompletna lipa; widać to na kilometr. Nagle pojawia się nadzieja – wysyła jej wiadomość, a ona – wow! – odpowiada. Po chwili są w sobie zakochani, planują zaręczyny. Przenoszą się do serwisu Hangouts. Mężczyzna jest tak zauroczony, że nie zwraca uwagi na to, że dziewczyna nie ma dokumentów ani konta bankowego, że przekazy Western Union można wysyłać tylko do „przyjaciela” w Nigerii albo na Białorusi, że interesują ją jedynie karty podarunkowe, których odbiorcy nie da się zidentyfikować. Najważniejsza jest nadzieja – nadzieja, że jasnowłosa seksbomba będzie szczęśliwa, wożąc go w wózku inwalidzkim; poza tym chce mieć z nim dziecko. Nasz hipotetyczny – a zarazem typowy – bohater leci na spotkanie z marzeniami. Kiedy, ciągle niczego nie podejrzewając, wysiada na lotnisku z samolotu, wita go barczysty facet, który zapewnia, że zawiezie go do czekającej bogdanki. Mężczyzna zostaje obrabowany, a jego konto opróżnione do ostatniego centa; jeśli ma szczęście, kończy się na ciężkim pobiciu, ale może się też zdarzyć, że nikt go więcej nie zobaczy. Ten banalny scenariusz powtarza się w różnych odmianach.
Oczywiście w pułapki tego rodzaju wpadają nie tylko mężczyźni. Natychmiast przychodzi do głowy John Edward Robinson (ur. 1943), sadystyczny morderca seksualny ze Stanów Zjednoczonych, który ukrywał zwłoki ofiar w beczkach. Jego kamuflaż – ghillie suit – polegał na tym, że udawał szacownego, pobożnego, odnoszącego sukcesy biznesmena i ojca kilkorga dzieci, społecznika wspomagającego akcje charytatywne. Pod tą maską krył się prawdziwy potwór: złodziej, fałszerz, porywacz – i stalker internetowy. Dobrze go poznałem, prowadząc studia przed napisaniem jednej ze swoich książek. Robinson, który lubił, gdy nazywano go „J.R.”, popełnił co najmniej osiem zabójstw; przebywa obecnie w celi śmierci w zakładzie karnym El Dorado w stanie Kansas. Uważa się, że to pierwszy seryjny morderca w historii, który szukał ofiar za pomocą internetu. Rozpoczął swój proceder po 1993 roku, wabiąc kobiety do starannie utkanej pajęczyny; nawiązywał z nimi kontakt w internetowych chat roomach i dawał im promyk nadziei na lepszą przyszłość. Jego modus operandi był bardzo prosty. Posługując się pseudonimem „Pan Niewolnic”, polował na ofiary w serwisach społecznościowych odwiedzanych przez kobiety lubiące odgrywać rolę uległej partnerki seksualnej. Udając bardzo zamożnego człowieka, proponował im – oprócz dewiacyjnego, sadomasochistycznego seksu – możliwość pracy na pełnym etacie: miały się opiekować jego dawno zmarłym ojcem, pływać nieistniejącym jachtem. Wytypowane ofiary połykały haczyk, po czym J.R. z łatwością namawiał je do złożenia mu wizyty. Ani przez chwilę nie przypuszczały, że zostaną obrabowane, zabite młotkiem i zgniją w stalowych beczkach. Wrócimy jeszcze do Robinsona.
Pora się pożegnać z jaszczurką o imieniu Lenny. W tej chwili prawdopodobnie siedzi wygodnie wśród listowia i czeka na pojawienie się żuka, który absolutnie niczego nie podejrzewa. Właśnie tak wygląda życie zwierząt: żuk nie ma pojęcia, że obserwuje go para nieruchomych oczu; po prostu idzie po gałązce i szuka czegoś do zjedzenia. Seryjni mordercy działają dokładnie w ten sam sposób. Atakują w sprzyjającym momencie, a kiedy ofiara zrozumie, co się dzieje, jest już za późno.
Witajcie w świecie morderczych stalkerów. Miłych snów!
Rozdział 2
Premedytacja, czyli planowe działanie, z definicji oznacza celowe, świadome popełnienie przestępstwa. Stanowi ważny element zbrodni dokonanych przez bohaterów tej książki.
Prawie wszyscy mordercy planują swoje działania, często bardzo szczegółowo. Nie ogranicza się to tylko do seryjnych zabójców. We wtorek 2 października 2018 roku Jamal Khashoggi (1958–2018), saudyjski dysydent, dziennikarz „The Washington Post”, były dyrektor i redaktor naczelny Al-Arab News Channel, został zamordowany w saudyjskim konsulacie w Stambule przez grupę obywateli Arabii Saudyjskiej. Jest oczywiste, że zabójstwo zostało starannie zaplanowane. Khashoggi był przez dłuższy czas obserwowany, śledzono każdy jego ruch, był tropiony i zwabiono go w pułapkę; nie miał szansy ucieczki. Zbrodnię popełnili „zorganizowani” mordercy, czy działali na rozkaz, czy nie!
Określenie „stalking” sugeruje premedytację, czy chodzi o łowy na grubego zwierza, czy działania kogoś takiego jak amerykański seryjny zabójca Richard Beasley, który pojawi się jeszcze na kartach tej książki. W epoce internetu gwałciciele i mordercy coraz częściej śledzą ofiary z daleka, niekiedy z odległości tysięcy kilometrów. Myśliwy polujący na grubego zwierza wykorzystuje swój spryt i znajomość ukształtowania terenu; drapieżnicy internetowi w podobny sposób traktują sieć; jest ona dla nich polem łowów. Wiedzą, gdzie znaleźć potencjalne ofiary, i tropią je w różnych miejscach – chat roomach, serwisach randkowych, na blogach – aż wreszcie nadarzy się sprzyjająca okazja.
W niniejszej książce można znaleźć przykłady miejsc, gdzie zorganizowani przestępcy tego rodzaju spędzają długi czas, szykując się do ataku: typują ofiary, obserwują je i śledzą z ukrycia, aż wreszcie wpadną one w starannie przygotowaną pułapkę. Można odnieść wrażenie, że część drapieżników obserwuje, atakuje, gwałci i morduje ofiary pod wpływem nagłego impulsu. Dawniej uważano, że premedytacja wymaga działań trwających godziny, dni, tygodnie, miesiące, a nawet lata, że przestępca planuje zbrodnię przez dłuższy czas. Nie jest to do końca prawda: jeśli ktoś zamierza skrzywdzić inną osobę pod wpływem impulsu, również mamy do czynienia ze swego rodzaju premedytacją. Właśnie dlatego związki premedytacji ze stalkingiem są niezwykle ciekawe w kontekście dewiacyjnych skłonności gwałcicieli i morderców.
Michael Bruce Ross (1959–2005), wspomniany wcześniej seryjny morderca z amerykańskiego stanu Connecticut, działał pod wpływem impulsów. Jeśli zauważył we właściwym miejscu i czasie potencjalną ofiarę (dla niej, oczywiście, były to niewłaściwe miejsce i czas), prawie natychmiast skupiał na niej uwagę. Ross, sprawca odrażających zbrodni, był uzależniony od twardej pornografii; nieustannie myślał o seksie, świadomie lub podświadomie. Nawet w celi śmierci (został stracony) masturbował się czterdzieści razy dziennie, przeżywając od nowa swoje fantazje seksualne; w konsekwencji ranił sobie penis. Pracował jako agent ubezpieczeniowy, lecz stale dręczyły go niemożliwe do opanowania pragnienia erotyczne. Sprawiły, że polował na kobiety z zamiarem popełnienia morderstwa, uświadomionym lub nie.
Droga Czytelniczko, wyobraź sobie, że jesteś dziewczyną lub młodą kobietą samotnie wracającą do domu ze sklepu albo szkoły. Mija Cię jadący samochodem schludny, przystojny młody okularnik podobny do Michaela Rossa. Włącza czerwone światła hamowania… zatrzymuje się… czeka… Kiedy się z nim zrównujesz, miłym głosem pyta o drogę. Później rzuca się na Ciebie, zakrywa Ci dłonią usta i wiezie Cię w odludne miejsce, gdzie zostaniesz zgwałcona i zamordowana. Ross nie porywał ofiar w nocy; robił to w biały dzień, na uczęszczanych szosach.
Mam pewną radę. Jeśli nieznajomy mężczyzna nagle zatrzymuje samochód i pyta o drogę, warto się cofnąć i zachować ostrożność. Dysponujemy w tej chwili GPS-em, prawda?
W tym momencie wracam do teorii psychologicznych Freuda na temat ludzkiej osobowości. Uważał on, że osobowość dzieli się na trzy części: id – źródło prymitywnych popędów poszukujące przyjemności i unikające bólu; superego – źródło zasad moralnych i szlachetnych instynktów; oraz ego – część pragmatyczną, która kontroluje impulsy id oraz zakazy płynące z superego. Id nie ma kontaktu z rzeczywistym światem; źródłem jego działań są dwa pierwotne motywy:
Eros – instynkt życia, sprawiający, że ludzie unikają zagrożeń i poszukują przyjemności (np. realizują pragnienia seksualne).
Tanatos – instynkt śmierci, skłaniający ludzi do destrukcji, zwrócony przeciwko innym i sobie.
Nieżyjący doktor Don Bannister, brytyjski psycholog, który nie zawsze zgadzał się z Freudem, ironicznie podsumował psychoanalityczne teorie na temat natury ludzkiej:
Człowiek […] w gruncie rzeczy jest polem bitwy: cnotliwa ciotka [superego] i małpa oszalała na punkcie seksu [id] toczą ze sobą śmiertelną wojnę w ciemnej piwnicy; sędzią jest nerwowy urzędnik bankowy [ego].
Don Bannister obrazowo opisał trzy części składowe osobowości według teorii Freuda. Pewne podobieństwa można znaleźć w zmaganiach wewnętrznych, które przeżywał codziennie Michael Ross:
Czułem się jak pająk wspinający się po śliskiej szybie. Za każdym razem spadałem tuż przed dotarciem na samą górę. Chciałem się pozbyć straszliwych myśli pojawiających się w mojej głowie, ale kiedy zbliżałem się do szczytu, znowu spadałem. Czułem się jak ktoś, kto ma irytującego sublokatora; nieustannie przychodził i grał mi na nerwach. Kiedy zażywałem leki, współlokator mieszkał na korytarzu i zostawiał mnie w spokoju. Wracał, gdy przestawałem brać lekarstwa.
Michael Ross przekształcił własny samochód w pułapkę na kobiety; w dalszych rozdziałach tej książki pojawiają się inni użytkownicy aut, w tym taksówkarze, stosujący ten sam modus operandi. Ludzie tacy jak Antoni Imiela (1954–2018), uzależnieni od pornografii internetowej, spędzają długie godziny w chat roomach o tematyce seksualnej albo serwisach randkowych. Podobnie jak Ross nie planują gwałtów i morderstw, ale podświadomie zawsze snują fantazje seksualne. Kiedy wsiada do ich samochodów młoda kobieta, być może pijana, fantazje wypełzają z podświadomości i dochodzi do przemiany doktora Jekylla w pana Hyde’a. Z bezbronną kobietą można zrobić wszystko. Ross mówił kiedyś: „Nie mogły nic powiedzieć ani zrobić. Kiedy je zobaczyłem, były już martwe. Wykorzystałem je, zgwałciłem, a potem zabiłem. Potraktowałem je jak śmieci. Co mam jeszcze powiedzieć, kurwa?!”.
Spora liczba taksówkarzy ginie z rąk pasażerów, więc rachunki w jakiś sposób się wyrównują, ale przyczyny zabójstw kierowców są inne. Są napadani dla pieniędzy, natomiast oni sami atakują kobiety na tle seksualnym.
W moim przekonaniu w przypadku morderców korzystających z nadarzających się okazji zawsze mamy do czynienia z premedytacją. Niekiedy ma ona charakter podświadomy; w sprzyjających okolicznościach skryte fantazje seksualne skłaniają sprawcę do działania. Nawet całkowicie normalni ludzie, tacy jak ja albo Czytelnicy, niekiedy odczuwają gwałtowne emocje i nie liczą się z konsekwencjami. Podwzgórze dąży do przyjemności niezależnie od tego, czy chodzi o zaspokojenie popędu seksualnego, czy pragnienie wypicia szklanki wody; podstawowy komunikat brzmi: „CHCĘ TO MIEĆ NATYCHMIAST!”. Na szczęście ja i Czytelnicy jesteśmy w stanie nad sobą zapanować. Psychopaci opętani seksem nie zwracają uwagi na konsekwencje swoich czynów, ponieważ nie rozumieją, czym są wartości, moralność, logika, dobro i zło; poza tym lekceważą fakt, że sami narażają się na niebezpieczeństwo schwytania i osądzenia. W ich umysłach zamiast sumienia jest czarna dziura; żaden zbrodniarz opisany w tej książce nie kierował się zasadami etycznymi.
Poznamy również seryjnych gwałcicieli i morderców – psychopatów do szpiku kości – którzy wybierali ofiary przypadkiem albo celowo, a później przez dłuższy czas metodycznie realizowali zbrodnicze plany.
Doskonałymi przykładami są seryjny morderca George Joseph Smith (1872–1915), działający na początku XX wieku, topiący kobiety w wannach, a także John George Haigh (1909–1949), rozpuszczający zwłoki ofiar w kwasie siarkowym. Obaj zabijali z chęci zysku, podobnie jak seryjny morderca John Martin Scripps, „Turysta z Piekła”, z którym przeprowadziłem wywiad na kilka dni przed egzekucją. Został powieszony w wieku trzydziestu siedmiu lat w więzieniu Changi w Singapurze; nastąpiło to 19 kwietnia 1996 roku. Wszyscy ci przestępcy byli zorganizowanymi zabójcami; dokładnie zaplanowali i przygotowali swoje zbrodnie.
Istnieją również sprawcy, którzy czasem działają z premedytacją – realizują starannie opracowany plan – a kiedy indziej pod wpływem impulsu. Amerykański seryjny morderca Harvey „Młotek” Louis Carignan (ur. 1927) umieszczał w gazetach ogłoszenia o poszukiwaniu pracownic; najczęściej po prostu porywał młode kobiety na ulicy.
Inny amerykański seryjny zabójca, Paul John Knowles (1946–1974), działał w sposób bardziej przypadkowy: zabijał mężczyzn, kobiety i dzieci w czasie ataków morderczego szału. Tak samo postępowała para współpracujących ze sobą zabójców Henry Lee Lucas (1936–2001) i Ottis Elwood Toole (1947–1996). Carl Panzram (1892–1930) i urodzony w Niemczech Werner Boost, obecnie mający dziewięćdziesiąt dwa lata, to kolejne przykłady mężczyzn, których zawzięta nienawiść do rodzaju ludzkiego sprawiała, że popełniali wielokrotne morderstwa.
Zabójcy wymienieni powyżej, a także niezliczeni inni podobni zbrodniarze, nawet najbardziej niezorganizowani, zawsze są drapieżnikami. Bardziej metodyczni działali z premedytacją – bardzo często śledzili ofiary.
Zanim rozwinę ten temat, chciałbym przypomnieć, że istnieją różne rodzaje stalkerów: zazdrośni kochankowie, niedoszli kochankowie, ludzie mający obsesję na punkcie celebrytów, dawni narzeczeni, którzy nie chcą się odczepić… Wszyscy tropią osoby, które ich fascynują. Niektórzy kręcą się wokół domu upatrzonej osoby, obserwują ją, śledzą, inni uprawiają stalking w internecie. Takie sytuacje zwykle wywołują niepokój; mogą się zakończyć atakiem, a nawet zabójstwem. Ale ja w tej książce zajmę się przede wszystkim złowrogimi seryjnymi mordercami, którzy tropią ofiary, by je zabić.
Rozdział 3
Stał na schodach. Widziało go mnóstwo dziewczyn. Nie tańczył, nie pił, z nikim nie rozmawiał. Przez długi czas po prostu stał i patrzył. Było to trochę niesamowite. Dostawałyśmy gęsiej skórki.
Dawna członkini korporacji studentek Chi Omega w rozmowie z autorem w trakcie kręcenia dwunastoodcinkowego filmu dokumentalnego The Serial Killers, Kampus Uniwersytetu Stanu Floryda, Tallahassee, 1995
W godzinę po tym nieprzyjemnym doświadczeniu inną członkinię korporacji Chi Omega, dwudziestojednoletnią Margaret Elizabeth Bowman, pobito i uduszono, gdy spała w swoim pokoju. Chwilę później dwudziestoletnia Lisa Levy została pobita, uduszona i zgwałcona po śmierci. Następnie napastnik zaatakował dwudziestojednoletnią Cheryl Thomas; pobił ją, gdy spała w swoim mieszkaniu zaledwie osiem przecznic dalej. Jakimś cudem przeżyła.
Była niedziela, 15 stycznia 1978 roku. Milczącym obserwatorem był porywacz, gwałciciel i seryjny morderca seksualny Theodore „Ted” Robert Bundy (1946–1989), znany wszystkim miłośnikom kryminologii jako jeden z najsławniejszych seryjnych morderców w dziejach Stanów Zjednoczonych.
Kiedy kręciliśmy film dokumentalny i zbieraliśmy do niego materiały, ja, producent Frazer Ashford i ekipa filmowa odwiedziliśmy Tallahassee, stolicę stanu Floryda. Robiliśmy to, co zwykle robią ekipy filmowe: jedliśmy mnóstwo śmieciowych dań, kłóciliśmy się, dogryzaliśmy sobie, nagabywaliśmy świadków i policjantów, by udzielili nam wywiadów, jeździliśmy policyjnym samochodem patrolowym z włączonymi błękitnymi światłami… Rozmawialiśmy z szeryfami, przedstawicielami Florida Department of Law Enforcement (FDLE), technikami kryminalistycznymi, adwokatami, odwiedzaliśmy miejsca zbrodni, piliśmy nędzne piwo i jedliśmy koszmarne jedzenie, marząc o porządnej brytyjskiej pieczeni (z obowiązkowymi dodatkami)!
Mogłem nawet dotknąć odlewu zębów Teda. Nie żartuję. Wykonano go po jego aresztowaniu pod pretekstem, że może wymagać pomocy stomatologicznej. Szybko potwierdzono, że przed śmiercią Lisy Levy gryzł ją w pośladki; ślady idealnie pasowały. Badania kryminologiczne tego rodzaju noszą nazwę „odontologii sądowej”. Warto się wgryźć w ten temat w wolnej chwili.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki