Każdy kęs ma znaczenie - Grażyna Pająk - ebook + książka

Każdy kęs ma znaczenie ebook

Grażyna Pająk

3,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Wybierz zdrowie i zmień swój styl myślenia! Zacznij decydować o swoim zdrowiu i zwracaj uwagę na to, jak żyjesz i co jesz.

Osiągnij swoją idealną wagę i utrzymuj zgrabną sylwetkę naturalnie.

Pozbądź się toksyn i dbaj o swój organizm.

Nie dopuść do powstania komórek nowotworowych.

Nie daj się zniszczyć grzybom – strzeż się Candidy.

Żyj bliżej natury – zneutralizuj smog elektromagnetyczny, oczyść wodę i naucz się żyć zdrowo.

Choroby są uleczalne – musisz tylko kontrolować swój organizm!

Dieta DGD (DrGraceDiet) to autorski program żywienia w terapii antynowotworowej, chorobach immunologicznych i cywilizacyjnych. Polega na pełnym przyswajaniu wartości odżywczych z pożywienia i całkowitym odrzucaniu toksyn. Działa odkwaszająco, oczyszczająco i regenerująco. Dzięki niej organizm powraca do harmonijnej i prawidłowej pracy.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 353

Oceny
3,7 (14 ocen)
3
7
2
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Książ­kę de­dy­ku­ję tym wszyst­kim, któ­rzy chcą od­zy­skać i utrzy­mać zdro­wie.

Ni­g­dy nie zro­zu­mie­my, czym jest cho­ro­ba, do­pó­ki nie poj­mie­my, czym jest po­ży­wie­nie.Hi­po­kra­tes z Kos, 60–377 r. p.n.e.

Przedmowa

Die­ta DGD (DrGra­ce­Diet) dr Gra­ży­na Pa­jąk

Choć przez 20 lat prze­te­sto­wa­no i po­twier­dzo­no sku­tecz­ność au­tor­skie­go pro­gra­mu Die­ty DGD (DrGra­ce­Diet), każ­dy z Pań­stwa po­wi­nien świa­do­mie po­dej­mo­wać wła­sne de­cy­zje do­ty­czą­ce wła­ści­we­go ży­wie­nia na pod­sta­wie do­stęp­nych mu in­for­ma­cji i wła­snych prze­ko­nań.

Ni­niej­sza książ­ka za­wie­ra rady i in­for­ma­cje do­ty­czą­ce dba­nia o zdro­wie, któ­re po­win­ny być trak­to­wa­ne jako uzu­peł­nie­nie po­ra­dy le­kar­skiej. Nie na­le­ży sto­so­wać Die­ty DGD za­miast za­le­ceń le­ka­rza. Ani au­tor, ani wy­daw­ca nie świad­czą żad­nych usług me­dycz­nych z jej wy­ko­rzy­sta­niem i nie po­no­szą od­po­wie­dzial­no­ści za ewen­tu­al­ne pro­ble­my zdro­wot­ne w trak­cie sto­so­wa­nia opi­sa­nych me­tod re­ge­ne­ra­cji or­ga­ni­zmu. Pro­gram ten nade wszyst­ko nie może być sub­sty­tu­tem te­ra­pii on­ko­lo­gicz­nej. Treść ma­te­ria­łu ma cha­rak­ter wy­łącz­nie in­for­ma­cyj­ny.

AU­TOR­SKI PRO­GRAM ŻY­WIE­NIA Die­ta DGD (DrGra­ce­Diet) – od­kwa­sza, oczysz­cza, re­ge­ne­ru­je i przy­wra­ca pra­wi­dło­wą pra­cę or­ga­ni­zmu. Ko­rzy­sta z pro­duk­tów eko­lo­gicz­nych, nie­prze­two­rzo­nych, nie­mo­dy­fi­ko­wa­nych, na­tu­ral­nych.

Pra­wi­dło­we re­ali­zo­wa­nie pro­gra­mu do­star­cza do or­ga­ni­zmu w od­po­wied­nich pro­por­cjach wszyst­kie nie­zbęd­ne skład­ni­ki po­kar­mo­we w po­sta­ci na­tu­ral­nej, na ba­zie ziół i wy­cią­gów z ro­ślin, umoż­li­wia­jąc za­opa­trze­nie każ­dej ko­mór­ki we wszyst­kie nie­zbęd­ne sub­stan­cje od­żyw­cze.

Die­ta DGD od­blo­ko­wu­je me­cha­ni­zmy wchła­nia­nia, przez co po­karm może być w peł­ni wy­ko­rzy­sty­wa­ny, a tok­sy­ny eli­mi­no­wa­ne. Dzię­ki temu wzra­sta ener­gia ko­mó­rek, któ­re po­now­nie ła­twiej przy­swa­ja­ją skład­ni­ki od­żyw­cze, usu­wa­ją tok­sy­ny, wy­twa­rza­ją wię­cej ener­gii, po­wo­du­jąc że or­ga­nizm funk­cjo­nu­je znacz­nie le­piej. Die­ta sku­tecz­nie li­kwi­du­je przy­czy­ny po­wsta­wa­nia wie­lu za­bu­rzeń w or­ga­ni­zmie. Czu­jąc się do­brze, za­czy­na­my ro­zu­mieć i ko­chać za­sa­dy zdro­we­go sty­lu ży­cia.

Bez wzglę­du na wiek i stan zdro­wia moż­na do­brać wła­ści­wą die­tę, in­dy­wi­du­al­nie do­pa­so­wa­ną do po­trzeb or­ga­ni­zmu, wzbo­ga­co­ną na­tu­ral­ną su­ple­men­ta­cję oraz za­sto­so­wać od­po­wied­nią ku­ra­cję tak, aby or­ga­nizm dzień po dniu mógł funk­cjo­no­wać co­raz le­piej.

Wstęp

Od dziec­ka ma­rzy­łam o me­dy­cy­nie w sty­lu dok­to­ra Ju­dy­ma. Los miał dla mnie jed­nak zu­peł­nie inny sce­na­riusz. Po ma­tu­rze, gdy oka­za­ło się, że środ­ki de­zyn­fe­ku­ją­ce w szpi­ta­lu uczu­la­ją mnie tak bar­dzo, że prze­szka­dza­ją mi w dal­szych pla­nach za­wo­do­wych, z roz­pa­czy i prze­ko­ry roz­po­czę­łam stu­dia na Uni­wer­sy­te­cie Rol­ni­czym na Wy­dzia­le Ogól­no­rol­nym. Wbrew po­zo­rom były to dłu­gie i trud­ne stu­dia, wpro­wa­dza­ją­ce mnie do­głęb­nie w świat na­tu­ry. Skoń­czy­łam je po pię­ciu la­tach ze spe­cja­li­za­cją mi­kro­bio­lo­ga. Jed­nak mimo wie­lu ofert na ryn­ku nikt nie przy­jął mnie do pra­cy w PGR.

Po pół­rocz­nych po­szu­ki­wa­niach swo­je­go miej­sca wy­gra­łam kon­kurs na sta­no­wi­sko asy­sten­ta w ZBW PAN (Za­kład Bio­lo­gii Wód im. Ka­ro­la Star­ma­cha, PAN w Kra­ko­wie). Zde­cy­do­wa­łam się na wy­jazd z uko­cha­ne­go Kra­ko­wa i roz­po­czę­łam pra­cę na­uko­wą w Od­dzia­le ZBW nad Zbior­ni­kiem Go­czał­ko­wic­kim. Dość szyb­ko oka­za­ło się, że je­stem praw­dzi­wą pra­co­ho­licz­ką, pa­sjo­nat­ką… Miesz­ka­jąc poza mia­stem, po­zna­wa­łam na­tu­rę, ob­ser­wo­wa­łam i kon­fron­to­wa­łam ją na bie­żą­co z do­stęp­ny­mi ba­da­nia­mi na­uko­wy­mi. Wpraw­dzie zaj­mo­wa­łam się ba­da­nia­mi wód w zbior­ni­kach, ale jed­no­cze­śnie do­strze­ga­łam co­raz szer­szy jej wpływ na śro­do­wi­sko. Tak nie­po­strze­że­nie wkro­czy­łam w świat eko­lo­gii.

Gdy mia­łam 32 lata, to­wa­rzy­szą­ca mi od dziec­ka ast­ma za­czę­ła rzą­dzić moim ży­ciem: gro­zi­ły mi na­miot tle­no­wy i ren­ta in­wa­lidz­ka – le­ka­rze z kli­ni­ki pul­mo­no­lo­gicz­nej byli bez­sil­ni. Wów­czas, czu­jąc, że je­stem spi­sa­na na stra­ty, za­czę­łam wal­czyć. Bę­dąc bio­lo­giem, po­sta­no­wi­łam sama do­pro­wa­dzić or­ga­nizm do sta­nu ho­me­osta­zy (rów­no­wa­gi). Ja­kież było moje zdzi­wie­nie, gdy po dwóch ty­go­dniach wal­ki z or­ga­ni­zmem za­czę­łam nor­mal­nie od­dy­chać. Sto­su­jąc na­tu­ral­ne te­ra­pie, czu­łam się co­raz le­piej, po dwóch mie­sią­cach in­ten­syw­nej pra­cy nad sobą wy­eli­mi­no­wa­łam ata­ki ast­my. Przez rok na wszel­ki wy­pa­dek no­si­łam w to­reb­ce leki prze­ciw­ast­ma­tycz­ne. Zro­bi­łam ba­da­nia, któ­re nie wy­ka­za­ły wcze­śniej­szych nie­pra­wi­dło­wo­ści. Mi­nę­ło wie­le lat, a cho­ro­ba nie wró­ci­ła.

Duch na­ukow­ca nie da­wał za wy­gra­ną. Spo­ro już wie­dzia­łam, ale za­czę­łam so­bie sta­wiać ko­lej­ne py­ta­nia, któ­re po­zwa­la­ły mi po­zna­wać pra­wa wszech­świa­ta. Te­raz, po 40 la­tach na­uki bio­lo­gii, skła­da­jąc zdo­by­tą wie­dzę w ca­łość, je­stem prze­ko­na­na, że nie mu­si­my cho­ro­wać, a zdro­wie w du­żej mie­rze za­le­ży od nas sa­mych.

W 1997 roku ode­szłam z pań­stwo­wej po­sa­dy. Za­nim to na­stą­pi­ło, nową dro­gę roz­po­czę­łam od ame­ry­kań­sko-ro­syj­skiej szko­ły te­ra­pii na­tu­ral­nych, któ­rą ukoń­czy­łam, uzy­sku­jąc mię­dzy­na­ro­do­wy cer­ty­fi­kat w stop­niu he­ale­ra. Głod­na wie­dzy, przez lata in­te­re­so­wa­łam się wszyst­kim, co ma wpływ na or­ga­nizm czło­wie­ka i śro­do­wi­sko. Ukoń­czy­łam kur­sy zie­lar­stwa, psy­cho­te­ra­pii, ana­to­mii, fi­zjo­lo­gii, ra­die­ste­zji, bio­ener­go­te­ra­pii, te­ra­pii po­la­mi ma­gne­tycz­ny­mi, bio­lo­gii to­tal­nej, szko­ły me­dy­cy­ny chiń­skiej i wie­le in­nych.

W 1992 r. za­ło­ży­łam Cen­trum Pro­mo­cji Zdro­wia „Her­ba­cell”. Jako jed­na z pierw­szych w Pol­sce za­czę­łam pro­pa­go­wać te­ra­pię i re­ge­ne­ra­cję or­ga­ni­zmu za po­mo­cą od­ży­wia­nia na po­zio­mie ko­mór­ki. Ana­li­zo­wa­łam set­ki do­stęp­nych diet, za­sa­dy ży­wie­nia róż­nych kul­tur, te­ra­pie na­tu­ral­ne naj­lep­szych spe­cja­li­stów, róż­ne dzia­ły bio­lo­gii, fi­zy­ki i che­mii. Po­zwa­la­ło mi to spoj­rzeć na czło­wie­ka i ota­cza­ją­ce go śro­do­wi­sko poza utar­ty­mi szla­ka­mi, nie tyl­ko pod ką­tem zdia­gno­zo­wa­nej cho­ro­by, ale rów­nież w aspek­cie za­cho­wa­nia zdro­wia. Wie­le nauk otwie­ra­ło moje ho­ry­zon­ty, uka­zu­jąc po­szcze­gól­ne sys­te­my i ich za­leż­no­ści, ale nie­któ­re były sprzecz­ne ze zdo­by­tą prze­ze mnie wie­dzą bądź nie zda­wa­ły eg­za­mi­nu w prak­ty­ce.

Szu­ka­jąc spo­so­bów, któ­ry­mi moż­na do­pro­wa­dzać or­ga­nizm do sta­nu rów­no­wa­gi przy pro­ble­mach ze zdro­wiem, za­czę­łam sto­so­wać róż­ne na­tu­ral­ne me­to­dy re­ge­ne­ra­cji, po­zwa­la­ją­ce od­zy­skać har­mo­nię, wi­tal­ność i do­bre sa­mo­po­czu­cie. Tak po pię­ciu la­tach stwo­rzy­łam pro­gram de­tok­sy­ka­cji i od­ży­wia­nia, któ­ry po­pra­wia i wzmac­nia czyn­no­ści obron­ne or­ga­ni­zmu – tzw. Die­tę DGD (DrGra­ce­Diet).

W XXI wiek wkro­czy­łam z dy­plo­mem dok­to­ra nauk bio­lo­gicz­nych, stu­dia­mi po­dy­plo­mo­wy­mi z za­kre­su die­te­ty­ki, pań­stwo­wym eg­za­mi­nem z na­tu­ral­nych te­ra­pii i cer­ty­fi­ka­tem mi­strza bio­ener­go­te­ra­pii. Za­czę­łam dużo pi­sać, brać udział w dzie­siąt­kach au­dy­cji ra­dio­wych i te­le­wi­zyj­nych, pro­wa­dzić re­gu­lar­ne wy­kła­dy z za­kre­su zdro­wia i śro­do­wi­ska.

Od daw­na zaj­mu­ję się nie tyl­ko zdro­wiem, ale rów­nież ba­da­nia­mi struk­tu­ry wody, jej oży­wia­niem i wpły­wem na śro­do­wi­sko. Jako kon­sul­tant na­uko­wy fir­my AQU­Acell pro­pa­gu­ję rze­tel­ną wie­dzę opar­tą na ba­da­niach na­uko­wych w za­kre­sie za­gro­żeń współ­cze­sne­go śro­do­wi­ska. Po­ma­gam neu­tra­li­zo­wać smog elek­tro­ma­gne­tycz­ny i wpro­wa­dzać na­miast­kę na­tu­ry do świa­ta cy­wi­li­za­cji.

W mia­rę prak­ty­ki, ob­ser­wu­jąc, jak zdro­wie­ją moi pa­cjen­ci, na­bra­łam pew­no­ści co do traf­no­ści swo­ich teo­rii. Po kil­ku­na­stu la­tach po­ja­wi­ły się pu­bli­ka­cje na­uko­we po­twier­dza­ją­ce to, co mó­wi­łam i pi­sa­łam już dłu­go wcze­śniej. Ro­sła też rze­sza mo­ich za­do­wo­lo­nych pa­cjen­tów. Te­raz, je­śli jest taka po­trze­ba, do Cen­trum Pro­mo­cji Zdro­wia „Her­ba­cell” przy­cho­dzą nie tyl­ko dzie­ci, ale rów­nież wnu­ki mo­ich pa­cjen­tów sprzed lat.

Przez osiem lat w Biel­skiej Wyż­szej Szko­le im. Jó­ze­fa Tysz­kie­wi­cza uczy­łam stu­den­tów en­do­eko­lo­gii czło­wie­ka, pro­mo­cji zdro­wia i za­sad wła­ści­we­go ży­wie­nia. Prze­pro­wa­dzi­łam po­nad 100 ty­go­dnio­wych au­tor­skich warsz­ta­tów pod ha­słem „Ty­dzień ze zdro­wiem”, ba­zu­ją­cych na pierw­szym eta­pie Die­ty DGD (DrGra­ce­Diet), w po­łą­cze­niu z kur­sem zdro­we­go sty­lu ży­cia i wła­ści­we­go ży­wie­nia.

Lata mo­jej prak­ty­ki dia­gno­stycz­nej po­twier­dza­ły ob­ser­wa­cje, że więk­szość pro­ble­mów ze zdro­wiem jest zwią­za­na z dys­funk­cją pra­cy prze­wo­du po­kar­mo­we­go, pro­ble­ma­mi z nie­szczel­nym je­li­tem, prze­wle­kły­mi sta­na­mi za­pal­ny­mi i za­kwa­sze­niem or­ga­ni­zmu. Pro­ble­mem by­wa­ją też wy­raź­ny spa­dek po­ten­cja­łu na po­zio­mie błon ko­mór­ko­wych i wie­le in­nych za­bu­rzeń. Wła­śnie w ta­kich przy­pad­kach opra­co­wa­na prze­ze mnie przed laty Die­ta DGD, spraw­dza­na przez 20 lat w ga­bi­ne­cie oraz pod­czas warsz­ta­tów, oka­za­ła się cał­ko­wi­cie bez­piecz­na i wy­so­ce sku­tecz­na przy wszyst­kich dys­funk­cjach or­ga­ni­zmu, cho­ro­bach au­to­im­mu­no­lo­gicz­nych, cy­wi­li­za­cyj­nych, w tym no­wo­two­ro­wych. Cza­sem efek­ty prze­kra­cza­ły moje naj­śmiel­sze ocze­ki­wa­nia. Im do­kład­niej jest pro­wa­dzo­ny pro­to­kół die­ty, im le­piej są do­bie­ra­ne su­ple­men­ty i te­ra­pie uzu­peł­nia­ją­ce, tym lep­sze osią­ga się efek­ty, któ­re po­zwa­la­ją do­pro­wa­dzić or­ga­nizm do sta­nu ho­me­osta­zy.

Od po­nad 12 lat z przy­jem­no­ścią i sa­tys­fak­cją współ­two­rzę im­pe­rium zdro­wia wraz z An­gie (moją cór­ką Agniesz­ką Pa­jąk – pu­bli­cyst­ką i pro­pa­ga­tor­ką zdro­we­go sty­lu ży­cia). Wspól­nie pro­wa­dzi­my wie­le pro­jek­tów w kra­ju i za gra­ni­cą. To wła­śnie An­gie skło­ni­ła mnie do opi­sa­nia Die­ty DGD. Książ­ka ta jest przy­naj­mniej czę­ścio­wym pod­su­mo­wa­niem mo­jej pra­cy i po­szu­ki­wań. Jej za­da­niem jest prze­ka­za­nie Pań­stwu w przy­stęp­ny spo­sób nie­zbęd­nej wie­dzy słu­żą­cej do szyb­kiej re­ge­ne­ra­cji or­ga­ni­zmu. Każ­dy z nas może to osią­gnąć. Po­trzeb­na jest tyl­ko wie­dza, jak się do tego za­brać. Do­kład­ne opra­co­wa­nie Die­ty DGD i róż­nych do­dat­ko­wych te­ra­pii po­win­no po­móc każ­de­mu, kto chce od­zy­skać zdro­wie.

Z ży­cze­nia­mi zna­le­zie­nia wła­ści­wej dro­gidr Gra­ży­na Pa­jąk

Wstęp

Wstęp

Cywilizacja XX wieku

Przez ty­siąc­le­cia ist­nia­ła nie­ro­ze­rwal­na więź czło­wie­ka ze śro­do­wi­skiem na­tu­ral­nym. Ży­jąc w pro­stych do­mach, zbu­do­wa­nych z na­tu­ral­nych ma­te­ria­łów, w czy­stym śro­do­wi­sku, ma­jąc bez­po­śred­ni kon­takt z przy­ro­dą, zdro­we po­ży­wie­nie, umiar­ko­wa­ne tem­po ży­cia, mimo cięż­kiej pra­cy, lu­dzie byli w sta­nie za­cho­wać stan rów­no­wa­gi cia­ła, umy­słu i du­cha.

W trak­cie in­ten­syw­ne­go roz­kwi­tu na­uki i tech­ni­ki wzra­sta­ło tem­po roz­wo­ju cy­wi­li­za­cyj­ne­go. Po­cząt­ko­wo zmia­ny były nie­wiel­kie i nie tra­cąc kon­tak­tu ze śro­do­wi­skiem, mo­gli­śmy ko­rzy­stać z no­wych dóbr uła­twia­ją­cych ży­cie. W mia­rę upły­wu cza­su koło za­ma­cho­we cy­wi­li­za­cji za­czę­ło krę­cić się co­raz szyb­ciej. Po­wsta­wa­ły nowe tech­no­lo­gie co­raz spraw­niej­sze ma­szy­ny i bar­dziej pre­cy­zyj­ne urzą­dze­nia ba­daw­cze, dzię­ki któ­rym mo­gli­śmy nie tyl­ko two­rzyć wię­cej, ale rów­nież wię­cej ocze­ki­wać od ży­cia. Cią­gły roz­wój prze­my­słu che­micz­ne­go po­zwo­lił otrzy­my­wać nowe ma­te­ria­ły umoż­li­wia­ją­ce re­ali­za­cję wie­lu sza­lo­nych po­my­słów i ma­rzeń ludz­ko­ści. W kon­se­kwen­cji wpro­wa­dzi­li­śmy w na­szym oto­cze­niu wie­le zmian, od­ci­na­ją­cych nas co­raz szyb­ciej i sku­tecz­niej od na­tu­ry. W efek­cie nie­mal po­ło­wę ży­cia spę­dza­my przy sztucz­nym świe­tle, oglą­da­jąc słoń­ce zza dźwię­ko­chłon­nych szyb kli­ma­ty­zo­wa­nych bu­dyn­ków. Na co dzień oto­cze­ni je­ste­śmy ol­brzy­mią ilo­ścią róż­no­ra­kich syn­te­tycz­nych ma­te­ria­łów, nie­zna­nych po­wszech­nie jesz­cze 80 lat temu. Na­sze cia­ła co­raz czę­ściej okry­wa­ją sztucz­ne ma­te­ria­ły. Miesz­ka­nia i biu­ra de­ko­ru­ją sztucz­ne ro­śli­ny i me­ble, syn­te­tycz­ne ta­pe­ty, bo­aze­rie i pa­ne­le. Trud­no wy­obra­zić so­bie ży­cie bez sa­mo­cho­dów, te­le­fo­nów ko­mór­ko­wych, kom­pu­te­rów, ra­dio­od­bior­ni­ków czy te­le­wi­zo­rów. Od lat je­ste­śmy więź­nia­mi sie­ci wod­no-ka­na­li­za­cyj­nych, ga­zo­wych i elek­tro­ener­ge­tycz­nych, któ­re mają duży wpływ na oto­cze­nie.

W hi­sto­rii ludz­ko­ści na­uka ni­g­dy nie mia­ła ta­kie­go zna­cze­nia jak obec­nie. Co­dzien­nie po­wsta­ją ty­sią­ce pu­bli­ka­cji na­uko­wych, jed­nak za­wę­że­nie spe­cja­li­za­cji i her­me­tycz­na ter­mi­no­lo­gia czę­sto wpro­wa­dza­ją cha­os in­for­ma­cyj­ny, utrud­nia­jąc wi­dze­nie pro­ble­mów ca­ło­ścio­wo, wy­cią­ga­nie wnio­sków w ska­li ma­kro. Brak ko­re­la­cji po­mię­dzy sta­nem świa­do­mo­ści spo­łecz­nej a współ­cze­snym eta­pem roz­wo­ju cy­wi­li­za­cji tech­nicz­nej może oka­zać się zgub­ny. Mam wra­że­nie, że co­raz wię­cej wie­my, ale co­raz mniej ro­zu­mie­my.

Bom­bar­du­je nas co­raz wię­cej no­wych in­for­ma­cji. Pre­sja kon­sump­cji na­pę­dza­na agre­syw­ną re­kla­mą po­wo­du­je, że rzad­ko po­tra­fi­my z cze­goś zre­zy­gno­wać. W efek­cie ży­je­my w cią­głym stre­sie i wiecz­nej po­go­ni za zdo­by­cza­mi cy­wi­li­za­cji. Z dnia na dzień ro­sną wy­ma­ga­nia wo­bec nas, przy­by­wa nam obo­wiąz­ków, mimo że doba wciąż trwa dwa­dzie­ścia czte­ry go­dzi­ny.

Roz­kwit na­uki i tech­ni­ki przy­spie­sza wpraw­dzie roz­wój cy­wi­li­za­cji, ale wciąż nie jest w sta­nie zwięk­szyć zdol­no­ści ad­ap­ta­cyj­nych ludz­kie­go or­ga­ni­zmu. Dla­te­go tak wie­le osób czu­je się źle, a za­bu­rze­nie sta­nu ho­me­osta­zy (rów­no­wa­gi) od­czu­wa­ją nie tyl­ko na­sze cia­ła, ale też umy­sły. W kra­jach uprze­my­sło­wio­nych po­nad 75% do­ro­słych cier­pi na co naj­mniej jed­ną cho­ro­bę prze­wle­kłą. Na li­ście cho­rób cy­wi­li­za­cyj­nych są m.in.: cho­ro­by ko­ści, sta­wów, je­lit, nad­ci­śnie­nie, miaż­dży­ca, aler­gie, oty­łość, cho­ro­by psy­chicz­ne itp. Z naj­now­szych ba­dań wy­ni­ka, że ar­te­rio­skle­ro­za (miaż­dży­ca) za­czy­na się już w mło­do­ści. Śred­nio co czwar­te dziec­ko cho­ru­je na aler­gie, cho­ro­by gór­nych dróg od­de­cho­wych, prze­wo­du po­kar­mo­we­go, ma ner­wi­cę, nad­wa­gę lub wady po­sta­wy.

We­dług WHO (Świa­to­wej Or­ga­ni­za­cji Zdro­wia) gro­zi nam epi­de­mia no­wo­two­rów, cu­krzy­ca sta­ła się naj­częst­szą cho­ro­bą me­ta­bo­licz­ną na świe­cie, na oste­opo­ro­zę cho­ru­je po­nad 250 mi­lio­nów lu­dzi, a na grzy­bi­cę w kra­jach roz­wi­nię­tych cier­pi oko­ło 65% po­pu­la­cji.

Co­raz czę­ściej do­cie­ra do nas, że to zdro­wie jest w każ­dym wie­ku wa­run­kiem osią­gnię­cia peł­ni szczę­ścia i za­do­wo­le­nia z ży­cia. Nie­ste­ty naj­czę­ściej do­ce­nia­my je, cho­ru­jąc. Do­pie­ro wów­czas do­cie­ra do nas prze­sła­nie frasz­ki Jana Ko­cha­now­skie­go Na zdro­wie: „Szla­chet­ne zdro­wie, nikt się nie do­wie, jako sma­ku­jesz, aż się ze­psu­jesz”. Każ­dy z nas chciał­by być zdro­wy, ale tak na­praw­dę, co ro­bi­my dla na­sze­go zdro­wia? Czy rze­czy­wi­ście o nim my­śli­my i do­strze­ga­my za­gro­że­nia? No­wo­cze­sne leki mogą co­raz dłu­żej utrzy­my­wać nas przy ży­ciu, jed­nak dzię­ki nim ustę­pu­ją ob­ja­wy, ale nie przy­czy­ny cho­ro­by. Gdy ob­ja­wy wra­ca­ją, cho­dzi­my od le­ka­rza do le­ka­rza, wy­dłu­ża się li­sta za­ży­wa­nych le­ków.

Nie­ste­ty z far­ma­ko­te­ra­pią czę­sto są zwią­za­ne nie­po­żą­da­ne efek­ty ubocz­ne. Sto­so­wa­ne środ­ki che­micz­ne sta­no­wią z jed­nej stro­ny duże ob­cią­że­nie dla or­ga­ni­zmu, a z dru­giej od­dzia­ły­wa­nie ich jest mało se­lek­tyw­ne. Po­la­cy od lat są w świa­to­wej czo­łów­ce le­ko­ma­nów. Za­miast wie­rzyć w na­tu­ral­ny po­ten­cjał obron­ny or­ga­ni­zmu, przy każ­dej drob­no­st­ce się­ga­my po leki.

W roku 2000 sta­ty­stycz­ny miesz­ka­niec Pol­ski ku­pił 38 opa­ko­wań le­karstw – wy­prze­dzi­li nas w tym okre­sie tyl­ko Fran­cu­zi i Ame­ry­ka­nie. W 2007 roku w Pol­sce na le­kar­stwa za­re­zer­wo­wa­nych było 27 mi­liar­dów zło­tych, prze­kro­czy­li­śmy tę kwo­tę z na­wiąz­ką (In­sty­tut Le­ków 2002, 2008). Te­raz je­ste­śmy w unij­nej czo­łów­ce. W 2013 roku na­by­li­śmy nie­mal 1,2 mi­lio­na opa­ko­wań le­ków na re­cep­tę, co dało nam 4. miej­sce w Unii Eu­ro­pej­skiej, za­raz po Fran­cji, Gre­cji i Wło­szech (mię­dzy­na­ro­do­we dane IMS He­alth). W 2015 roku ku­pi­li­śmy aż 70 mi­lio­nów opa­ko­wań pre­pa­ra­tów prze­ciw­bó­lo­wych. Wśród dzie­ci w wie­ku 1–6 lat, któ­re otrzy­my­wa­ły leki, an­ty­bio­ty­ki bra­ła po­nad po­ło­wa z nich, a leki na aler­gię – po­nad 20%.

Z ba­dań an­kie­to­wych wy­ni­ka, że 74% osób de­kla­ru­je re­gu­lar­ne ku­po­wa­nie le­ków bez re­cep­ty. Jed­nym z po­wo­dów tak wy­so­kiej kon­sump­cji le­ków jest co­raz ła­twiej­szy do­stęp do nich. Bez pro­ble­mu moż­na je ku­pić nie tyl­ko w ap­te­kach, ale rów­nież w kio­skach, skle­pach spo­żyw­czych, przy ka­sie w su­per­mar­ke­cie czy na sta­cji ben­zy­no­wej. Re­kla­ma le­ków jest co­raz bar­dziej na­chal­na. Każ­dy mały Ja­sio wie, co mama po­win­na za­ży­wać na de­pre­sję. Nic dziw­ne­go: w cią­gu 18 lat licz­ba re­klam pro­duk­tów zdro­wot­nych i le­ków bez re­cep­ty w te­le­wi­zji i ra­diu wzro­sła dwu­dzie­sto­krot­nie, z 8 ty­się­cy prze­ka­zów w 1997 roku do pra­wie 168 ty­się­cy w 2015 roku (ra­port Kra­jo­wej Rady Ra­dio­fo­nii i Te­le­wi­zji, 2015), do tego do­cho­dzą re­kla­my in­ter­ne­to­we i pra­so­we.

Na­ukow­cy i le­ka­rze co­raz czę­ściej biją na alarm: od cza­su znie­sie­nia ko­niecz­no­ści po­sia­da­nia re­cep­ty na leki prze­ciw­bó­lo­we z gru­py NLPZ (nie­ste­ro­ido­wych le­ków prze­ciw­za­pal­nych), gwał­tow­nie wzra­sta czę­sto­tli­wość wy­stę­po­wa­nia prze­wle­kłej nie­wy­dol­no­ści ne­rek i groź­nych uszko­dzeń wą­tro­by. Po­cząt­ko­wo za­ży­wa­my leki naj­czę­ściej z po­wo­du cho­ro­by pod­sta­wo­wej, a póź­niej do­cho­dzą leki na le­cze­nie skut­ków ubocz­nych pro­wa­dzo­nej te­ra­pii… i tak się to za­czy­na. Żad­na cho­ro­ba zwią­za­na z za­bu­rze­nia­mi prze­mia­ny ma­te­rii nie po­ja­wia się z dnia na dzień. Przez dłu­gie lata or­ga­nizm wy­sy­ła sy­gna­ły ostrze­gaw­cze, któ­rych czę­sto nie po­tra­fi­my pra­wi­dło­wo od­czy­tać lub któ­re lek­ce­wa­ży­my, li­cząc na ustą­pie­nie ob­ja­wów.

W la­tach trzy­dzie­stych cho­ro­by prze­wle­kłe były przy­czy­ną 50% zgo­nów, obec­nie sza­cu­je się, że śmier­tel­ność z tego po­wo­du wy­no­si po­wy­żej 95%. Tak gwał­tow­ny roz­wój cho­rób cy­wi­li­za­cyj­nych do­pro­wa­dził w ostat­nim trzy­dzie­sto­le­ciu do zwięk­sze­nia tem­pa ba­dań nad ukła­dem od­por­no­ścio­wym. Roz­wój fi­zy­ki i che­mii, mi­kro­bio­lo­gii, cy­to­lo­gii i im­mu­no­lo­gii przy­naj­mniej czę­ścio­wo po­zwo­lił zro­zu­mieć prze­mia­ny za­cho­dzą­ce na po­zio­mie je­lit i każ­dej ko­mór­ki, dzię­ki któ­rym moż­na wy­ja­śnić wie­le pro­ce­sów bio­lo­gicz­nych.

Człowiek – mechanizm biologiczny czy żywy system

Leczyć może tylko lekarz, pomagać może każdy

Do­mi­nu­ją­ca pra­wie we wszyst­kich cy­wi­li­zo­wa­nych kra­jach me­dy­cy­na Za­cho­du li­czy za­le­d­wie 300 lat. Jej po­cząt­ki się­ga­ją XVI wie­ku, kie­dy fla­mandz­ki le­karz An­dre­as Ve­sa­lius wy­ko­nał pierw­sze ba­da­nia ana­to­micz­ne. Oko­ło 100 lat póź­niej An­glik Wil­liam Ha­rvey opi­sał krą­że­nie krwi i funk­cje ser­ca, a w 1666 roku Ho­len­der An­ton van Le­eu­wen­ho­ek zbu­do­wał pierw­szy mi­kro­skop, da­jąc pod­wa­li­ny mi­kro­bio­lo­gii. Na­kła­da­ją­ca się na te suk­ce­sy fi­lo­zo­ficz­na teo­ria me­cha­ni­zmu i du­ali­zmu Kar­te­zju­sza przy­czy­ni­ła się do stwo­rze­nia idei czło­wie­ka jako cia­ła-ma­szy­ny, w któ­rej po raz pierw­szy od­izo­lo­wa­no umysł. Nie­speł­na wiek póź­niej Iza­ak New­ton kon­cep­cję tę po­parł ma­te­ma­tycz­ną pod­bu­do­wą, stwa­rza­jąc trwa­ły wzo­rzec w na­uce na na­stęp­ne wie­ki. Po­stęp ten, w któ­rym nie uwzględ­nia­no wia­ry w zna­cho­rów, wiedź­my i cza­ry, stwo­rzył pod­sta­wy do wiel­kich od­kryć me­dycz­nych i co­raz gło­śniej­szych osią­gnięć. Kil­ku­set­let­nie ba­da­nia i ana­li­zo­wa­nie skład­ni­ków ma­te­rii umoż­li­wi­ło ze­bra­nie no­wej, co­raz bar­dziej szcze­gó­ło­wej wie­dzy.

W po­cząt­kach XX wie­ku wiel­ki suk­ces od­nio­sła teo­ria Lu­dwi­ka Pa­steu­ra – po­wo­dem nie­mal wszyst­kich cho­rób są mi­kro­or­ga­ni­zmy. Uzna­jąc ją, za­czę­to po­szu­ki­wać sku­tecz­nych środ­ków wal­ki z bak­te­ria­mi, wi­ru­sa­mi i grzy­ba­mi. W la­bo­ra­to­riach na ba­zie kwa­su sa­li­cy­lo­we­go pre­pa­ro­wa­no pierw­sze an­ty­bak­te­ryj­ne sub­stan­cje, wkrót­ce po­ja­wi­ła się pe­ni­cy­li­na i inne an­ty­bio­ty­ki. Zgod­nie z obo­wią­zu­ją­cym w me­dy­cy­nie Za­cho­du al­lo­pa­tycz­nym sys­te­mem le­cze­nia two­rzo­no nowe leki ba­zu­ją­ce na co­raz bar­dziej skon­den­so­wa­nych i oczysz­czo­nych sub­stan­cjach, któ­rych ce­lem zwy­kle było od­dzia­ły­wa­nie na je­den kon­kret­ny aspekt pro­ce­su cho­ro­bo­we­go. W la­tach czter­dzie­stych XX wie­ku leki li­czo­no już w ty­sią­cach. Po opa­no­wa­niu więk­szo­ści cho­rób za­kaź­nych, w glo­rii suk­ce­sów szyb­ko uwie­rzo­no, że wkrót­ce zo­sta­nie od­kry­ta che­micz­na przy­czy­na każ­dej z cho­rób oraz le­czą­cy ją od­po­wied­ni syn­te­tycz­ny lek. Obec­nie mamy już dzie­siąt­ki ty­się­cy wspa­nia­łych pre­pa­ra­tów, a do po­wsta­nia no­wych wy­ko­rzy­stu­je­my in­ży­nie­rię ge­ne­tycz­ną. Wraz z roz­wo­jem far­ma­ko­lo­gii i tech­ni­ki me­dycz­nej ewo­lu­cję prze­szła cała ga­łąź wie­dzy o czło­wie­ku. Po­wsta­ły nowe dzia­ły me­dy­cy­ny, umoż­li­wia­ją­ce co­raz do­kład­niej­sze po­zna­nie ludz­kie­go cia­ła. Chi­rur­gia pla­stycz­na, by-pas­sy, prze­szcze­pia­nie or­ga­nów ni­ko­go już nie szo­ku­ją, po­dob­nie jak skom­pli­ko­wa­ne tech­ni­ki dia­gno­zy, dro­bia­zgo­we ana­li­zy po­zwa­la­ją spe­cja­li­stom wy­so­kiej kla­sy usta­lić ro­dzaj cho­ro­by i za­sto­so­wać te­ra­pię.

Współ­cze­sny sys­tem le­cze­nia stał się to­wa­rem, któ­ry pod ha­słem opie­ki zdro­wot­nej opa­no­wał pra­wie cały świat. Cho­ciaż daje za­trud­nie­nie mi­lio­nom lu­dzi, nad­mier­nie roz­bu­do­wa­ny prze­mysł me­dycz­ny opie­ra się na co­raz droż­szych ba­da­niach i tech­no­lo­giach, po­chła­nia­jąc ol­brzy­mią część do­cho­du na­ro­do­we­go. Rze­czy­wi­stość me­dycz­nej eko­no­mii na­rzu­ca od­po­wied­nie tem­po i nie uła­twia pra­cy. Prze­cięt­ni le­ka­rze nie mają już cza­su na po­głę­bia­nie wie­dzy, gu­biąc się w nad­mia­rze szcze­gó­ło­wych ana­liz, na­wa­le le­ków, naj­czę­ściej ko­rzy­sta­ją je­dy­nie z wie­dzy, któ­rą zdo­by­li na stu­diach. Co­raz rza­dziej słu­cha­ją pa­cjen­tów, do­strze­ga­ją ich pro­ble­my, nio­są uko­je­nie. W związ­ku z tym ich dzia­łal­ność spro­wa­dza się do pew­nych ści­śle okre­ślo­nych ko­dek­sem pro­ce­dur. Na­le­ży jed­nak pa­mię­tać, że na ca­łym świe­cie le­czyć może tyl­ko le­karz – czło­wiek, któ­ry otrzy­mał dy­plom ukoń­cze­nia aka­de­mic­kiej uczel­ni me­dycz­nej i po­sia­da pra­wo wy­ko­ny­wa­nia za­wo­du.

Współ­cze­sna me­dy­cy­na opar­ta na tech­ni­ce i che­mii, mimo bez­spor­nych osią­gnięć, ma wie­le wad, jest czę­sto nie tyl­ko nie­sku­tecz­na, ale bywa też zu­peł­nie bez­rad­na. Na po­cząt­ku XXI wie­ku śmier­tel­ne cho­ro­by nie od­po­wia­da­ją już teo­rii za­bój­czych mi­kro­or­ga­ni­zmów. Pro­ble­my, z ja­ki­mi bo­ry­ka się więk­szość kra­jów cy­wi­li­zo­wa­nych, to nie cho­ro­by za­kaź­ne, lecz zwy­rod­nie­nio­we i de­ge­ne­ra­cyj­ne.

Z ba­dań sta­ty­stycz­nych prze­pro­wa­dzo­nych w pań­stwach uprze­my­sło­wio­nych wy­ni­ka, że 75% do­ro­słych cier­pi na co naj­mniej jed­ną cho­ro­bę prze­wle­kłą, cho­ro­by ko­ści, sta­wów, ner­wi­ce, nad­ci­śnie­nie, miaż­dży­cę, cu­krzy­cę, oty­łość, raka itd. Co czwar­te dziec­ko cho­ru­je na aler­gię, cho­ro­by gór­nych dróg od­de­cho­wych, prze­wo­du po­kar­mo­we­go, ma ner­wi­cę lub wady po­sta­wy. No­wo­cze­sne leki mogą wpraw­dzie co­raz dłu­żej utrzy­my­wać nas przy ży­ciu, jed­nak dzię­ki ta­blet­kom rzad­ko je­ste­śmy zdrow­si. Z far­ma­ko­te­ra­pią czę­sto są zwią­za­ne nie­po­żą­da­ne efek­ty ubocz­ne. Naj­czę­ściej sto­so­wa­ne środ­ki che­micz­ne dzia­ła­ją mało se­lek­tyw­nie, sta­no­wiąc jed­no­cze­śnie po­tęż­ne ob­cią­że­nie dla or­ga­ni­zmu. W efek­cie usu­wa­my ob­ja­wy, ale przy­czy­ny po­zo­sta­ją, pro­wa­dząc wciąż do no­wych pro­ble­mów ze zdro­wiem.

Jak wi­dać, więk­szość cho­rób nie po­wsta­je przy­pad­kiem, pra­cu­je­my na nie całe ży­cie. Sto­so­wa­ne leki po­ma­ga­ją nam usu­nąć ob­ja­wy, po­pra­wia­jąc sa­mo­po­czu­cie. Nie­ste­ty dość szyb­ko pro­blem za­czy­na się od nowa ze zdwo­jo­ną siłą. Sto­su­je­my ko­lej­ne leki, eli­mi­nu­jąc nowe ob­ja­wy. I tak krok po kro­ku, czę­sto cał­ko­wi­cie lek­ce­wa­żąc pra­wa na­tu­ry, pro­wa­dzi­my do po­wsta­nia róż­nych prze­wle­kłych cho­rób cy­wi­li­za­cyj­nych. Te cho­ro­by le­czyć może tyl­ko le­karz. Co więc nam po­zo­sta­ło? Nie do­pusz­czać do po­wsta­wa­nia cho­rób i świa­do­mie usu­wać przy­czy­ny już ist­nie­ją­cych. W tym wy­pad­ku po­ma­gać może każ­dy. Wie­dza, jak zdro­wo żyć, nie do­pro­wa­dza­jąc do po­waż­nych pro­ble­mów z or­ga­ni­zmem, w obec­nym świe­cie jest nie­zbęd­na nam wszyst­kim.

Na szczę­ście skut­ki więk­szo­ści zmian zwią­za­nych z gwał­tow­nym roz­wo­jem cy­wi­li­za­cji mo­że­my ła­go­dzić dzię­ki od­po­wied­nim osią­gnię­ciom naj­now­szej na­uki i tech­ni­ki. Świa­do­ma pro­fi­lak­ty­ka u pro­gu XXI wie­ku jest już ko­niecz­no­ścią. Przyj­mu­je się, że w wie­ku XIX do­mi­no­wa­ło zio­ło­lecz­nic­two, w wie­ku XX prym wio­dła far­ma­ko­te­ra­pia, na­to­miast wiek XXI jest za­re­zer­wo­wa­ny dla fi­zjo­te­ra­pii – czy­li wszyst­kich me­tod, któ­re w fi­zjo­lo­gicz­ny spo­sób będą mo­gły przy­wra­cać rów­no­wa­gę or­ga­ni­zmu.

Zgod­nie z de­fi­ni­cją Świa­to­wej Or­ga­ni­za­cji Zdro­wia (WHO) zdro­wie jest sta­nem peł­nej spraw­no­ści fi­zycz­nej, psy­chicz­nej i spo­łecz­nej, a nie je­dy­nie bra­kiem cho­ro­by lub ka­lec­twa.

Jak wi­dać, zdro­wie i do­bre sa­mo­po­czu­cie za­le­ży od nas sa­mych. W myśl ha­sła WHO – „zdro­wie każ­de­go oby­wa­te­la za­le­ży od nie­go sa­me­go i od nas wszyst­kich”. Tro­ska o zdro­wie to nie tyl­ko rola le­ka­rzy, to spra­wa ogó­łu. Już w sta­ro­żyt­no­ści Hi­po­kra­tes na­uczał: „cho­rób nie wy­wo­łu­ją de­mo­ny czy bó­stwa, ale siły na­tu­ral­ne po­słusz­ne pra­wom przy­ro­dy, (…) zdro­wie jest wy­ra­zem rów­no­wa­gi po­mię­dzy skład­ni­ka­mi na­tu­ry czło­wie­ka, jego śro­do­wi­skiem i try­bem ży­cia”.

Organizm – mechanizm biologiczny czy żywy system?

Współ­cze­sna bio­lo­gia i me­dy­cy­na Za­cho­du opar­te są na me­cha­ni­stycz­nej New­to­now­skiej wi­zji wszech­świa­ta. Po­strze­ga ona lu­dzi jako wy­izo­lo­wa­ne jed­nost­ki. Trak­tu­jąc czło­wie­ka jak ma­szy­nę, naj­czę­ściej sku­pia uwa­gę na po­szcze­gól­nych czę­ściach cia­ła. Roz­po­zna­jąc i wy­od­ręb­nia­jąc prze­róż­ne ob­ja­wy i za­bu­rze­nia, przyj­mu­je, że cały ustrój w mniej­szym lub więk­szym stop­niu dzia­ła po­praw­nie.

W świe­tle me­dy­cy­ny aka­de­mic­kiej żywy or­ga­nizm jako pre­cy­zyj­ny me­cha­nizm moż­na mie­rzyć, okre­ślać, do­wol­nie roz­bie­rać, do­ko­ny­wać wy­mia­ny na­rzą­dów i prze­szcze­pu ko­mó­rek, a jego funk­cjo­no­wa­nie spro­wa­dzać do ści­śle okre­ślo­nych me­cha­ni­zmów ko­mór­ko­wych i mo­le­ku­lar­nych. Zgod­nie z tą fi­lo­zo­fią naj­więk­szy wpływ na zdro­wie czło­wie­ka mają ele­men­ty i mi­kro­or­ga­ni­zmy cho­ro­bo­twór­cze, dla­te­go też cho­ro­by or­ga­nów na­le­ży zwal­czać le­ka­mi lub za­bie­ga­mi chi­rur­gicz­ny­mi, in­fek­cje li­kwi­do­wać an­ty­bio­ty­ka­mi, a od­ży­wia­nie ko­ja­rzyć z re­gu­la­cją wagi cia­ła.

Kil­ku­set­let­nie ba­da­nie i ana­li­zo­wa­nie skład­ni­ków ma­te­rii po­zwo­li­ło ze­brać ogrom­ną i po­ży­tecz­ną wie­dzę, jed­nak zbyt duża dro­bia­zgo­wość unie­moż­li­wia czę­sto wy­cią­gnię­cie ogól­niej­szych wnio­sków i do­strze­że­nie ca­ło­ści – sku­pie­nie się na po­szcze­gól­nych drze­wach nie po­zwa­la do­strzec ca­łe­go lasu.

Wraz z wy­bu­chem re­wo­lu­cji prze­my­sło­wej me­dy­cy­na za­czę­ła tłu­ma­czyć funk­cje cie­le­sne zgod­nie z ter­mi­no­lo­gią sto­so­wa­ną w me­cha­ni­ce i rze­mio­śle. Ser­ce po­strze­ga­no jako pom­pę, płu­ca jako mie­chy, po­ja­wi­ły się po­ję­cia szkie­le­tu, dźwi­gni, rusz­to­wań, pły­nów itp. Ra­cjo­nal­ne spoj­rze­nie na or­ga­nizm w ka­te­go­riach me­cha­ni­stycz­nych uła­twi­ło gwał­tow­ny roz­wój i po­stęp w me­dy­cy­nie, eli­mi­nu­jąc wia­rę w zna­cho­rów, wiedź­my, złe du­chy i cza­ry.

Obec­nie co­raz czę­ściej za­czy­na się do­strze­gać, że opar­ta na tech­ni­ce i che­mii me­dy­cy­na, mimo swych bez­spor­nych osią­gnięć, ma wie­le wad, czę­sto jest nie tyl­ko nie­sku­tecz­na, ale też bez­rad­na. Cho­ciaż sko­ja­rze­nie me­dy­cy­ny z New­to­now­ską fi­zy­ką po­zwo­li­ło sze­rzej po­jąć funk­cje cia­ła, nie do­star­czy­ło od­po­wie­dzi na wie­le py­tań. Po­stęp w na­ukach fi­zycz­nych wy­szedł znacz­nie poza pro­ste me­cha­ni­zmy zna­ne przed wie­ka­mi. Dziś już wia­do­mo, że nie wszyst­ko moż­na wy­tłu­ma­czyć w ka­te­go­riach me­cha­ni­stycz­nych. Dzię­ki no­wej apa­ra­tu­rze (mi­kro­sko­py ska­nin­go­we, ak­ce­le­la­to­ry czą­stek itp.) fi­zy­cy od­kry­li praw­dę, że wszech­świat jest czymś wię­cej niż sumą swych skład­ni­ków, a rze­czy­wi­stość to splą­ta­na sieć wza­jem­nych po­wią­zań rze­czy i zda­rzeń.

Ana­li­za po­szcze­gól­nych czę­ści nie wy­star­czy do zro­zu­mie­nia ca­ło­ści. Aby le­piej to po­jąć, na­le­ży przy­jąć teo­rię sys­te­mów, któ­ra po­le­ga na dą­że­niu do opi­sa­nia ca­ło­ści w ka­te­go­riach związ­ków za­cho­dzą­cych mię­dzy jej po­szcze­gól­ny­mi czę­ścia­mi, wów­czas żywe or­ga­ni­zmy są uję­te jako mo­de­le znacz­nie roz­le­glej­szych za­sad or­ga­ni­za­cji. Zna­jo­mość ko­mór­ko­wych i mo­le­ku­lar­nych aspek­tów struk­tur bio­lo­gicz­nych sta­no­wi pod­sta­wę roz­wo­ju bio­lo­gii sys­te­mo­wej, w któ­rej or­ga­nizm jest ży­wym sys­te­mem, a nie me­cha­ni­zmem bio­lo­gicz­nym.

Spoj­rze­nie sys­te­mo­we to wi­dze­nie świa­ta w ka­te­go­riach związ­ków i in­te­rak­cji. Sys­te­my są zin­te­gro­wa­ny­mi ca­ło­ścia­mi, któ­rych ce­chy nie są pro­stą sumą wła­ści­wo­ści po­szcze­gól­nych czę­ści sta­no­wią­cych tę ca­łość. W uję­ciu sys­te­mo­wym isto­ta leży w pod­sta­wo­wych za­sa­dach or­ga­ni­za­cji, a nie w po­szcze­gól­nych czę­ściach skła­do­wych śro­do­wi­ska czy or­ga­ni­zmu. Przy­ro­da do­star­cza nie­zli­czo­nej ilo­ści przy­kła­dów ży­wych sys­te­mów. Każ­dy ustrój jest nie­zwy­kle zło­żo­ny, po­nie­waż w jego skład wcho­dzi wie­le sys­te­mów od­gry­wa­ją­cych rolę ukła­dów re­gu­lu­ją­cych i kon­tro­lu­ją­cych funk­cjo­no­wa­nie or­ga­ni­zmu. Im ga­tu­nek jest wy­żej w dra­bi­nie ewo­lu­cji, tym bar­dziej skom­pli­ko­wa­ny jest jako sys­tem. W rze­czy­wi­sto­ści nie moż­na prze­pro­wa­dzić ści­słej gra­ni­cy nie tyl­ko po­mię­dzy po­szcze­gól­ny­mi ukła­dami da­ne­go or­ga­ni­zmu, ale rów­nież mię­dzy każ­dą isto­tą żywą a śro­do­wi­skiem ze­wnętrz­nym. W na­tu­ral­nych wa­run­kach eg­zy­stu­ją nie po­je­dyn­cze or­ga­ni­zmy, lecz zło­żo­ny sys­tem in­te­rak­cji mię­dzy nimi. Dzia­ła­nie sys­te­mów jest uwa­run­ko­wa­ne wza­jem­nie za­leż­ny­mi i jed­no­cze­sny­mi od­dzia­ły­wa­nia­mi na sie­bie ele­men­tów skła­do­wych da­nej ca­ło­ści. Wła­ści­wo­ści sys­te­mu ule­ga­ją znisz­cze­niu, gdy zo­sta­nie on roz­ło­żo­ny na od­dziel­ne ele­men­ty, za­rów­no pod wzglę­dem fi­zycz­nym, jak i teo­re­tycz­nym.

Sys­te­my w swej isto­cie mają cha­rak­ter dy­na­micz­ny. Ich for­ma wy­ra­ża za­ra­zem zmien­ność i cią­głość za­cho­dzą­cych pro­ce­sów. Po­stać struk­tu­ry, jej re­gu­lar­ne usze­re­go­wa­nie i po­dział pod­struk­tur są wskaź­ni­kiem re­gu­lar­no­ści ukry­tej dy­na­mi­ki i jej wpły­wu na pro­ce­sy for­mo­twór­cze.

Kar­te­zjusz i New­ton wy­obra­ża­li so­bie świat jako me­cha­nizm ze­ga­ro­wy. Sta­no­wił on wzo­rzec, do któ­re­go przy­rów­ny­wa­no spo­sób funk­cjo­no­wa­nia ży­wych or­ga­ni­zmów. Pod­sta­wo­wą róż­ni­cą mię­dzy ma­szy­na­mi a or­ga­ni­zma­mi jest to, że pierw­sze się kon­stru­uje, a dru­gie ro­sną. Dzia­ła­nie ma­szy­ny wy­ni­ka z jej kon­struk­cji, zaś o struk­tu­rze or­ga­nicz­nej de­cy­du­ją za­cho­dzą­ce w niej pro­ce­sy. Ma­szy­na skła­da się ze ści­śle okreś­lo­nej licz­by od­po­wied­nio zmon­to­wa­nych czę­ści, or­ga­ni­zmy zaś wy­ka­zu­ją wy­so­ki sto­pień zmien­no­ści, za­rów­no osob­ni­czej, jak i swo­istej dla da­ne­go ga­tun­ku.

Po­nie­waż ma­szy­ny dzia­ła­ją zgod­nie z li­nio­wym łań­cu­chem przy­czyn i skut­ków, bez pro­ble­mu moż­na usta­lić po­je­dyn­czą przy­czy­nę ich uszko­dze­nia. Funk­cjo­no­wa­nie or­ga­ni­zmów ży­wych sta­no­wi na­to­miast re­zul­tat cy­klicz­nych sche­ma­tów prze­pły­wu in­for­ma­cji, zwa­nych pę­tla­mi sprzę­że­nia zwrot­ne­go. Za­bu­rze­nie funk­cji or­ga­ni­zmu może mieć źró­dło w za­bu­rze­niach na­tu­ry fi­zycz­nej, psy­chicz­nej lub du­cho­wej. Ob­ja­wy po­cho­dzą­ce z or­ga­ni­zmu sta­no­wią sy­gna­ły in­for­mu­ją­ce o jego kon­dy­cji, po­praw­nym funk­cjo­no­wa­niu czy ewen­tu­al­nych pro­ble­mach. Ta sama do­le­gli­wość może prze­ja­wiać się w po­sta­ci róż­nych ob­ja­wów i od­wrot­nie: róż­ne do­le­gli­wo­ści mogą po­wo­do­wać po­dob­ne ob­ja­wy.

Żywy or­ga­nizm jest sys­te­mem sa­mo­or­ga­ni­zu­ją­cym się – to zna­czy, że po­rzą­dek pa­nu­ją­cy w struk­tu­rze nie jest na­rzu­co­ny z ze­wnątrz, lecz usta­no­wio­ny przez sam sys­tem. Mimo fe­no­me­nal­nych zdol­no­ści ży­wych sys­te­mów do sa­mo­od­na­wia­nia się, gdy za­kłó­ce­nia z ze­wnątrz prze­kro­czą zdol­no­ści ad­ap­ta­cyj­ne, stop­nio­wo do­cho­dzi do zmian pro­wa­dzą­cych do cał­ko­wi­tej re­or­ga­ni­za­cji. Wów­czas dany osob­nik może w spo­sób zu­peł­nie nie­prze­wi­dy­wal­ny re­ago­wać na to, co do nie­go wni­ka lub za­kłó­ca jego dzia­ła­nie.

Pra­wa na­tu­ry w jed­na­ko­wym stop­niu do­ty­czą wszyst­kich sys­te­mów. Sta­no­wi­my część śro­do­wi­ska na­tu­ral­ne­go wszech­świa­ta, po­dob­nie jak wszyst­ko, co w nim ist­nie­je. Za­leż­ność od śro­do­wi­ska po­le­ga na nie­ustan­nym wza­jem­nym od­dzia­ły­wa­niu, nie­de­ter­mi­nu­ją­cym jed­nak or­ga­ni­za­cji sys­te­mu. Cią­głość współ­od­dzia­ły­wa­nia sys­te­mu z oto­cze­niem wpły­wa na jego funk­cjo­no­wa­nie. Or­ga­ni­zmy żywe są sys­te­ma­mi otwar­ty­mi, czy­li, aby po­zo­stać przy ży­ciu, mu­szą utrzy­my­wać ze śro­do­wi­skiem cią­głą wy­mia­nę ma­te­rii i ener­gii. Cha­rak­te­ry­zu­ją się rów­nież sta­nem nie­rów­no­wa­gi, któ­ra fi­zycz­nie okre­śla sta­ły przy­rost en­tro­pii, w prze­ci­wień­stwie do ma­szyn, bę­dą­cych sys­te­ma­mi od­izo­lo­wa­ny­mi, dą­żą­cy­mi do osią­gnię­cia sta­nu rów­no­wa­gi, zgod­nie z dru­gą za­sa­dą ter­mo­dy­na­mi­ki. Pod­le­ga­nie wa­ha­niom od­gry­wa naj­waż­niej­szą rolę w dy­na­mi­ce sa­mo­utrzy­my­wa­nia się przy ży­ciu.

Żywe sys­te­my moż­na opi­sać w ka­te­go­riach współ­za­leż­nych zmien­nych, przy czym każ­da z nich może przy­bie­rać war­tość czy po­stać miesz­czą­cą się w za­kre­sie okre­ślo­nym przez gór­ną i dol­ną gra­ni­cę. Wszyst­kie zmien­ne oscy­lu­ją mię­dzy tymi gra­ni­ca­mi, po­wo­du­jąc, że dany sys­tem znaj­du­je się w sta­nie cią­głych wa­hań, na­wet wów­czas, gdy nie od­dzia­łu­ją na nie­go żad­ne za­kłó­ce­nia.

Ko­mór­ki jako żywe sys­te­my nie mogą być opi­sy­wa­ne w ka­te­go­riach sta­tycz­nych; na­le­ży je poj­mo­wać w świe­tle pro­ce­sów od­zwier­cie­dla­ją­cych dy­na­micz­ną or­ga­ni­za­cję da­ne­go sys­te­mu. Żywe ustro­je nie są trwa­łe, pod­le­ga­ją nie­ustan­nym wza­jem­nym od­dzia­ły­wa­niom ze śro­do­wi­skiem, wal­cząc o po­wrót do sta­nu dy­na­micz­nej rów­no­wa­gi, czy­li ho­me­osta­zy.

Żywe or­ga­ni­zmy cha­rak­te­ry­zu­ją się wy­so­kim stop­niem dy­na­micz­nej sta­bil­no­ści sa­mo­or­ga­ni­zu­ją­cych się sys­te­mów. Po­le­ga ona na cią­głym utrzy­my­wa­niu tej sa­mej struk­tu­ry ogól­nej, mimo nie­ustan­nie za­cho­dzą­cych zmian w ob­rę­bie tej struk­tu­ry i cią­głej wy­mia­ny po­szcze­gól­nych jej skład­ni­ków.

W przy­pad­ku or­ga­ni­zmu ludz­kie­go sys­te­ma­tycz­nej, cał­ko­wi­tej wy­mia­nie, choć w róż­nym tem­pie, pod­le­ga oko­ło 95% ko­mó­rek, a mimo to bez tru­du roz­po­zna­je­my się w lu­strze. Sa­mo­od­na­wia­nie sta­no­wi istot­ny aspekt sa­mo­or­ga­ni­zu­ją­cych się sys­te­mów. Ma­szy­nę kon­stru­uje się po to, aby wy­ko­ny­wa­ła okre­ślo­ne czyn­no­ści lub pro­du­ko­wa­ła dane przed­mio­ty. Or­ga­nizm na­to­miast na­sta­wio­ny jest przede wszyst­kim na od­na­wia­nie sa­me­go sie­bie.

Dla­te­go wła­śnie czło­wiek nie po­wi­nien…

.

.

.

…(fragment)…

Całość dostępna w wersji pełnej

Au­tor: Gra­ży­na Pa­jąk

Re­dak­cja: Ewa Bier­nac­ka

Ko­rek­ta: Zu­zan­na Wie­rus

Pro­jekt gra­ficz­ny okład­ki: Stu­dio pro­jek­to­we &Vi­su­al/www.an­dvi­su­al.pl

Zdję­cia na okład­ce: shut­ter­stock/279pho­to Stu­dio; Agniesz­ka Pa­jąk (zdję­cie Au­tor­ki)

Po­zo­sta­łe zdję­cia: Gra­ży­na Pa­jąk: 217–218, 251–295; shut­ter­stock/De Visu: 10, Na­ta­liya Arza­ma­so­va: 16–17, cry­stal li­ght: 38 (lewe), PLRANG ART: 38 (środ­ko­we), adi­ke: 38 (pra­we), Dark Moon Pic­tu­res: 39, Thor Jor­gen Udvang: 51, 108Mo­tionBG: 53, AS Food stu­dio: 55, Ca­se­zy idea: 58, Li­ght­spring: 59, Vla­di­mir A Vel­ja­no­vski: 63, Via­che­slav Ru­bel: 69, Piotr Ada­mo­wicz: 73, ba­ste­ta­mon: 77, Dean Pen­na­la: 92, Pa­rak­sa: 98; Dit­ty­_a­bo­ut_sum­mer: 103, Nina Bu­day: 106–107, Da­vid Lit­man: 115, zffo­to: 150, koy­a979: 151, Ana­to­my In­si­der: 153, Chri­stoph Burg­stedt: 155, Na­ta­liya Arza­ma­so­va:156–157, ILE­ISH ANNA: 182, she­ku­re: 201, Shu­le­vskyy Vo­lo­dy­myr: 204, KMN­Pho­to: 209, Bo­ule: 213, new­ro­ad­boy: 312, Pa­nint Jhon­ler­kie­at: 314, ro­man­ti­tov: 315, A. and I. Kruk: 316–317; Ro­mo­lo Ta­va­ni: 326–327, VGstock­stu­dio: 331, de­si­gne­r491: 339, Ka­te­ry­na Kon: 354, is­la­vi­cek: 361; wi­ki­pe­dia.pl: 77 (ra­du­ra)

Ilu­stra­cje: Anna Jam­róz (s. 30–34, 47, 89, 98–99, 104, 128, 132, 192, 194)

Ele­men­ty gra­ficz­ne ma­kie­ty: kly­ak­sun (Fre­epik)

Re­dak­tor na­czel­na: Agniesz­ka Het­nał

Co­py­ri­ght by Dr Gra­ży­na Pa­jąk

Co­py­ri­ght for the Po­lish edi­tion by Wy­daw­nic­two Pas­cal

Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Żad­na część tej książ­ki nie może być po­wie­la­na lub prze­ka­zy­wa­na w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgo­dy wy­daw­cy, za wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­men­ty tek­stu.

Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o.ul. Za­po­ra 2543-382 Biel­sko-Bia­ławww.pascal.pl

 

Biel­sko-Bia­ła 2018

ISBN 978-83-8103-300-8

 

eBo­ok ma­îtri­sé par Atelier Du Châteaux