Kocham siebie, kocham ciebie. Przewodnik po rozwijaniu zdrowych relacji - Esclapez Maria - ebook + książka

Kocham siebie, kocham ciebie. Przewodnik po rozwijaniu zdrowych relacji ebook

Esclapez Maria

4,3

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jak mądrze kochać, gdy miłość, jaką znamy z filmów i piosenek, okazuje się niemożliwa do osiągnięcia? W tej książce María Esclapez, psycholożka, seksuolożka i terapeutka par, dzieli się z tobą bezcenną praktyczną wiedzą, dającymi do myślenia anegdotami z gabinetu psychoterapeutycznego i nieoczywistymi poradami, by pomóc ci zrozumieć mechanizmy – te zdrowe i te toksyczne – rządzące relacjami romantycznymi.

• Na czym polegają związki zależne i jak się ich wystrzegać?

• Jak rozpoznać czerwone flagi w zachowaniu partnera i chronić się przed manipulacją?

• Czy można przyjaźnić się ze swoim eks?

• Jak zapanować nad zazdrością?

• Co robić, gdy partner ciągle porównuje cię do swojej byłej?

• Jak reagować, gdy partner ma żal o twoje zdjęcia w bikini na Instagramie albo oczekuje, że zerwiesz kontakt z przyjacielem?

• Czy jeśli fantazjujesz o kimś innym niż partner, oznacza to koniec miłości?

• Jak przekuć wiedzę o swoim stylu przywiązania w zdrową relację z drugim człowiekiem?

• Jak mówić o trudnych uczuciach, by być zrozumianą?

• Jak asertywnie komunikować swoje potrzeby w związku?

To tylko niektóre z ważnych pytań, na które odpowiada ta książka. Z jej pomocą odrzucisz mity na temat miłości i zadbasz o swoją niezależność emocjonalną. Sięgnij po nią, a zaczniesz kochać siebie tak, jak zawsze chciałaś być kochana, i nauczysz się tworzyć głębokie, pełne wzajemnego zrozumienia związki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 198

Oceny
4,3 (16 ocen)
9
4
2
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Rafalek71

Nie oderwiesz się od lektury

Super mam nadzieje ze wyniosłem coś z tej książki dla siebie
00

Popularność




Wprowadzenie

Kiedy przy­go­to­wy­wa­łam się do napi­sa­nia książki, którą teraz trzy­masz w rękach, przy­po­mnia­łam sobie wszyst­kie związki, w jakich byłam, zanim doświad­czy­łam praw­dzi­wej miło­ści. Chcia­łam, aby ta publi­ka­cja była owo­cem nie tylko pro­fe­sjo­nal­nej wie­dzy psy­cho­lo­gicz­nej, ale także mojego wła­snego życio­wego doświad­cze­nia.

Prze­ży­łam wiele tok­sycz­nych rela­cji i cier­pia­łam z powodu emo­cjo­nal­nego uza­leż­nie­nia. Długo igno­ro­wa­łam cichy wewnętrzny gło­sik, który pod­po­wia­dał mi, że wcale nie wszystko jest w porządku. W tam­tym okre­sie uni­ka­łam zaglą­da­nia w głąb sie­bie z obawy przed tym, co mogła­bym tam zna­leźć. Dla­tego nie­stety uci­sza­łam ten głos w mojej gło­wie, aż zupeł­nie znik­nął.

Uci­sza­nie go wzmac­niało głos tych, któ­rzy pró­bo­wali spra­wić, że poczuję się nie­ważna. Gar­dzi­łam sobą tak bar­dzo, że sta­łam się – nie pierw­szy raz w życiu – swoim naj­gor­szym wro­giem. Cho­ciaż wypeł­nia­łam serca moich part­ne­rów, to moje wła­sne serce tra­wiła pustka. Gdy­bym tylko mogła, powie­dzia­ła­bym Dan­temu, żeby dodał jesz­cze jeden krąg w swoim pie­kle – byłoby nim cier­pie­nie psy­chiczne. Nie mam co do tego wąt­pli­wo­ści.

Ale instynkt jest silny i nie pod­daje się tak łatwo. Pew­nego dnia cichutki gło­sik powró­cił i wie­dzia­łam, że nad­szedł wła­ściwy moment. Musia­łam coś zro­bić. Mia­łam dość wpa­da­nia w kółko w te same pułapki. W chwili kiedy całe moje życie wła­ści­wie legło w gru­zach i zna­la­złam się w oku cyklonu, zebra­łam wszyst­kie siły, by roz­po­cząć pracę nad sobą.

Życie wciąż ser­wo­wało mi liczne porażki, zarówno w sfe­rze oso­bi­stej, jak i zawo­do­wej, ale coś zaczy­nało się zmie­niać i odbie­ra­łam je ina­czej. Nie mia­łam już skłon­no­ści do auto­de­struk­cji czy auto­sa­bo­tażu. Sta­łam się dużo bar­dziej świa­doma tego, co mnie spo­tyka.

Nie pamię­tam dokład­nego momentu swo­jej prze­miany, nie mogę więc powie­dzieć, gdzie wtedy byłam ani co się działo wokół mnie, ale koja­rzę tę chwilę z okre­sem, w któ­rym miesz­ka­łam w Madry­cie, mie­ście, które mnie fascy­no­wało, ale także stało się przy­czyną moich pro­ble­mów. Wła­śnie tam na równi cier­pia­łam, jak i cie­szy­łam się życiem. Tam pozna­łam Alberta – miłość mojego życia – który pomógł mi zro­zu­mieć, że cho­ciaż w prze­szło­ści wiele razy się zako­chi­wa­łam, to ni­gdy tak naprawdę nie pozna­łam praw­dzi­wej miło­ści, dopóki on nie poja­wił się w moim życiu.

Tobie, czy­tel­niczko, chcę powie­dzieć, że dosko­nale cię rozu­miem (nawet nie wiesz, jak bar­dzo). Wiem, że – podob­nie jak to było w moim przy­padku – skry­wasz w swoim wnę­trzu wąt­pli­wo­ści i pyta­nia, z któ­rymi boisz się skon­fron­to­wać. Być może już podej­rze­wasz, że pewne sprawy nie idą dobrze i że to, czego doświad­czasz w swo­ich związ­kach, może nie być zdrowe. Moż­liwe, że zma­gasz się z wszyst­kimi trud­no­ściami naraz i chcesz się wydo­stać z tego całego bagna, ale nie wiesz jak. Wiem, że czy­tasz tę książkę, ponie­waż także sły­szysz ten cichy gło­sik, o któ­rym pisa­łam wcze­śniej, i w końcu posta­no­wi­łaś go posłu­chać. Mam nadzieję, że znaj­dziesz tutaj to, co sama chcia­ła­bym prze­czy­tać w cza­sie, gdy w moim sercu pano­wała ciem­ność.

Zamie­rzam zmo­ty­wo­wać cię do intro­spek­cji. Nie­ważne, w jakiej sytu­acji teraz jesteś – ni­gdy nie jest za wcze­śnie ani za późno na szczę­ście. Będę ci towa­rzy­szyć, poma­gać ci wsłu­chać się w sie­bie, zasta­no­wić się nad drę­czą­cymi cię pyta­niami i zna­leźć na nie odpo­wie­dzi, jakie­kol­wiek by one nie były.

Teraz, patrząc wstecz, myślę, że gdyby kilka lat temu – kiedy mia­łam w życiu tylko nie­pewną pracę, przez którą z tru­dem wią­za­łam koniec z koń­cem, oraz bagaż doświad­czeń w postaci kilku związ­ków zależ­nych – ktoś mi powie­dział, że pew­nego dnia będę osobą, jaką jestem teraz, nie uwie­rzy­ła­bym mu. Choć było mi trudno, nauczy­łam się żyć nie­za­leż­nie i cenić sie­bie. Odcię­łam się od wszyst­kich ludzi, któ­rzy chcieli tylko wyko­rzy­stać mnie i to, jaka byłam. Ode­szłam z pracy i mimo doj­mu­ją­cej nie­pew­no­ści wró­ci­łam z walizką pełną nadziei do kraju, w któ­rym się uro­dzi­łam. Zaczę­łam od zera z posta­no­wie­niem, że po pro­stu zaufam sobie i swoim moż­li­wo­ściom, zamiast pole­gać na innych. Choć byłam śmier­tel­nie prze­ra­żona, wytrwa­łam w posta­no­wie­niu. Po dro­dze los zadał mi jesz­cze kilka cio­sów z rodzaju tych, któ­rych ni­gdy się nie zapo­mina, ale to mnie nie powstrzy­mało. Nie zba­cza­łam z obra­nej ścieżki. Powie­dzia­łam sobie: „Robisz swoje, rób swoje” – zda­nie, które wciąż od czasu do czasu sobie powta­rzam. I tak nad­szedł dzień, w któ­rym moje wysiłki zaczęły przy­no­sić owoce, a na mojej dro­dze sta­nęli ludzie, któ­rym mogłam w końcu zaufać. Życie poka­zało mi swoje dru­gie obli­cze, a ja je zaak­cep­to­wa­łam.

María, którą jestem dzi­siaj, nie ma nic wspól­nego z Maríą, którą byłam kie­dyś, choć kosz­to­wało mnie to wiele wyla­nych łez, przy­nio­sło też wiel­kie roz­cza­ro­wa­nia i nie­po­kój, z któ­rym wciąż się zma­gam. Tak, to prawda, mam za sobą trudny okres, ale teraz doświad­czam wszyst­kiego, o czym zawsze marzy­łam. Patrząc wstecz, nie mogę prze­stać myśleć, że to, co prze­szłam, w jakiś spo­sób mi pomo­gło, ponie­waż nauczyło mnie sta­wiać gra­nice. Dla­tego od czasu do czasu przy­wo­łuję któ­reś z bole­snych wspo­mnień, pła­cząc i mocno przy­tu­la­jąc samą sie­bie. Nic już nie jest takie jak kie­dyś, ale choć moje życie nie jest ide­alne, to teraz mam u boku jego naj­waż­niej­sze filary: part­nera i rodzinę, któ­rym dedy­kuję tę książkę. Dzię­kuję wam za to, że zawsze byli­ście i jeste­ście moją ostoją, moim bez­piecz­nym opar­ciem, i zapew­nia­cie mi emo­cjo­nalną sta­bil­ność, któ­rej tak bar­dzo potrze­buję, kiedy nawie­dzają mnie duchy prze­szło­ści.

Ważne uwagi

O wyda­rze­niach opi­sa­nych w książce

W niniej­szej książce zostały opi­sane auten­tyczne oso­bi­ste doświad­cze­nia autorki.

Znaj­dują się w niej rów­nież świa­dec­twa oparte na praw­dzi­wych histo­riach jej pacjen­tów. Te ostat­nie zostały nie­znacz­nie zmie­nione w celu zabez­pie­cze­nia i usza­no­wa­nia toż­sa­mo­ści oraz pry­wat­no­ści osób zaan­ga­żo­wa­nych.

Nie­które z przed­sta­wio­nych tre­ści, takie jak czaty w komu­ni­ka­to­rze What­sApp, są fik­cyjne i sta­no­wią część pro­jektu autorki pod nazwą „Prze­świe­tla­nie tok­sycz­nych roz­mów na What­sApp”. Mają one na celu odtwo­rze­nie sytu­acji, które mogą się zda­rzyć i zda­rzają się w praw­dzi­wym życiu.

Wszyst­kie imiona, któ­rych użyto w książce, są fik­cyjne, a wszel­kie podo­bień­stwo do rze­czy­wi­stych osób jest przy­pad­kowe.

O gra­ma­tyce

Książka jest prze­zna­czona dla każ­dego, kto zechce ją prze­czy­tać, nie­za­leż­nie od toż­sa­mo­ści płcio­wej i eks­pre­sji płcio­wej1.

Rozdział 1. O toksycznych związkach i uzależnieniu emocjonalnym

Roz­dział 1

O tok­sycz­nych związ­kach i uza­leż­nie­niu emo­cjo­nal­nym

Zanim bar­dziej szcze­gó­łowo omó­wię różne kon­cep­cje doty­czące związ­ków, chcia­ła­bym poroz­ma­wiać z tobą o zna­cze­niu two­rze­nia zdro­wych więzi z innymi oraz z samą sobą.

Od chwili uro­dze­nia, w miarę jak dora­stamy, odkry­wamy świat oraz zdo­by­wamy umie­jęt­ność wcho­dze­nia w rela­cje z ota­cza­ją­cym nas śro­do­wi­skiem. To, czego i jak nauczymy się na początku, w dużej mie­rze deter­mi­nuje to, czego uczymy się póź­niej, jak prze­twa­rzamy różne infor­ma­cje, jak odno­simy się do innych i jak reagu­jemy na bodźce (na przy­kład pro­blemy). Z tego powodu możemy powie­dzieć, że nasza oso­bi­sta histo­ria kształ­tuje nasze podej­ście do kon­flik­tów, ale także do nas samych i innych ludzi.

Po przeczytaniu tej książki już nigdy nie będziesz tą samą osobą.

Jedną z cech naszego mózgu jest neu­ro­pla­stycz­ność (podat­ność na kształ­to­wa­nie), więc wszystko, abso­lut­nie wszystko, co nam się przy­da­rza, zmie­nia spo­sób, w jaki postrze­gamy świat. Nasz mózg zmie­nia się w każ­dej sekun­dzie, kiedy prze­twa­rza infor­ma­cje. Jeśli powiem ci na przy­kład, że każdy mie­siąc, który zaczyna się w nie­dzielę, ma pią­tek trzy­na­stego, będzie to nowa infor­ma­cja, którą twój mózg prze­two­rzy i zin­te­gruje jako część cało­ści two­jej wie­dzy o świe­cie, co z kolei pozwoli ci zmie­nić spo­sób, w jaki postrze­gasz różne rze­czy. Wła­śnie dla­tego wiem, że po prze­czytaniu tej książki już ni­gdy nie będziesz tą samą osobą.

Tak samo jest z rela­cjami. Wszystko, czego uczymy się przez całe życie, spra­wia, że świa­do­mie lub nieświa­do­mie zmie­niamy spo­sób, w jaki prze­ży­wamy związki, nawet jeśli nie zmie­niamy part­nera. Czło­wiek niczym gąbka chło­nie nowe zacho­wa­nia, sytu­acje, słowa, obrazy, spo­soby myśle­nia, a także postawy. Uczy się nawet tego, czego nie chce się nauczyć.

Te prze­ży­cia mogą oka­zać się praw­dzi­wymi trau­mami (czyli doświad­cze­niami o dużej inten­syw­no­ści emo­cjo­nal­nej, które nega­tyw­nie wpły­wają na życie danej osoby i pozo­stają wyryte w jej umy­śle na zawsze). W rela­cjach z rodzi­cami, przy­ja­ciółmi lub part­ne­rami każde doświad­cze­nie, które wiąże się z emo­cjo­nal­nym lub fizycz­nym cier­pie­niem, można uwa­żać za trau­ma­tyczne, ponie­waż dotyka ono intym­nej i afek­tyw­nej czę­ści psy­chiki. To wła­śnie ten rodzaj traumy może póź­niej warun­ko­wać nasze podej­ście do więzi, które może być tok­syczne lub nie.

Tok­syczna więź to taka, która powo­duje dys­kom­fort. Jest ona zde­fi­nio­wana przez samą nazwę: to, co tok­syczne, jest dla nas złe, szko­dliwe.

Przy­czy­nami tok­sycz­nej więzi mogą być wza­jemne inte­rak­cje part­ne­rów lub prze­szłość, jaką każdy z nich ma za sobą. Ponie­waż widzia­łam i prze­ży­łam wiele tok­sycz­nych rela­cji, jest dla mnie jasne, że związki są deter­mi­no­wane przez zacho­wa­nia. A zatem nie ist­nieją tok­syczni ludzie, ist­nieją tylko ludzie mający trudną histo­rię oraz zwy­czaje, które pro­wa­dzą do tok­sycz­nych zacho­wań.

Pod­kre­ślam to, ponie­waż uwa­żam, że oce­nia­nie kogoś jako tok­sycz­nego nie tylko pozba­wia go moż­li­wo­ści zmiany swo­ich zacho­wań i rozu­mie­nia świata, ale także pośred­nio nadaje mu ety­kietkę złego czło­wieka, czyli kogoś, kto – przy­naj­mniej z psy­cho­lo­gicz­nego punktu widze­nia – nie ist­nieje. W DSM-II2 (książce zawie­ra­ją­cej kry­te­ria dia­gno­styczne, któ­rych uży­wają psy­cho­lo­go­wie i psy­chia­trzy) nie wystę­puje dia­gnoza „złej osoby” lub „dobrej osoby”. Psy­cho­lo­gia jest nauką, dla­tego roz­wa­ża­nia na temat dobra i zła naj­le­piej pozo­sta­wić reli­gii oraz etyce kon­kret­nej osoby.

Kiedy mówię o zależ­no­ści emo­cjo­nal­nej, mam na myśli afek­tywną potrzebę i emo­cjo­nalne przy­wią­za­nie, które impli­kują nie­moż­ność zakoń­cze­nia rela­cji, co jest przy­czyną cier­pie­nia. Co prawda zda­rzają się prze­bły­ski świa­do­mo­ści, kiedy to osoba zależna wyraź­nie widzi, że powinna zakoń­czyć zwią­zek, w któ­rym jest nie­szczę­śliwa, ale para­li­żuje ją strach.

Coś innego ozna­cza poję­cie współ­uza­leż­nie­nia, które polega na tym, że ludzie, któ­rzy pozo­stają w tok­sycz­nym i zależ­nym związku, mają nie­od­partą potrzebę zado­wo­le­nia dru­giej osoby, nie­świa­do­mie moty­wo­waną lękiem przed porzu­ce­niem („Jeśli dam mu wszystko, co mam naj­lep­szego, zadbam o niego i spra­wię mu przy­jem­ność, to on ni­gdy mnie nie zostawi”). Ludzie ci czę­sto wybie­rają na part­ne­rów osoby z pro­ble­mami (na przy­kład z zabu­rze­niami psy­chicz­nymi, pro­ble­mami fizycz­nymi, uza­leż­nie­niami od róż­nych sub­stan­cji czy hazardu) albo w jakimś sen­sie słabe. Przy­kła­dem może być sytu­acja, w któ­rej osoba współ­uza­leż­niona słu­cha, jak jej part­ner opo­wiada o cier­pie­niach z dzie­ciń­stwa lub doświad­cze­niach z poprzed­nich związ­ków, a następ­nie anga­żuje się w stra­te­gię utrzy­my­wa­nia cią­głej kon­cen­tra­cji uwagi na part­nerze i jego pro­ble­mach. Osoby współ­uza­leż­nione cha­rak­te­ry­zują się zazwy­czaj dużą wytrzy­ma­ło­ścią psy­chiczną i mają ten­den­cję do przyj­mo­wa­nia pro­ble­mów part­nera jako wła­snych, czę­sto nad­mier­nie chro­niąc go i sta­wia­jąc jego potrzeby ponad wła­snymi.

Muszę rów­nież przy­bli­żyć poję­cie prze­mocy. Według Orga­ni­za­cji Naro­dów Zjed­no­czo­nych „prze­moc może być zde­fi­nio­wana jako wzo­rzec zacho­wa­nia sto­so­wany w dowol­nym związku w celu zdo­by­cia lub utrzy­ma­nia kon­troli nad part­ne­rem(-ką). Prze­moc to każdy fizyczny, sek­su­alny, emo­cjo­nalny, eko­no­miczny lub psy­cho­lo­giczny akt, który dotyka drugą osobę, jak rów­nież wszel­kie groźby popeł­nie­nia takich czy­nów”3. Innymi słowy, rela­cja prze­mo­cowa to taka, w któ­rej jedna z dwóch stron ma kon­trolę nad drugą albo w któ­rej możemy okre­ślić jedną stronę (domi­nu­jącą) jako agre­sora, a drugą stronę (ule­głą) jako ofiarę.

Oso­bo­wość zależna to zespół cech typo­wych dla jed­no­stek o skłon­no­ściach do two­rze­nia więzi zależ­nych. Osoby te mają ten­den­cję do odno­sze­nia się do innych (przy­ja­ciół, rodziny, part­nera) w spo­sób obse­syjny, co może pro­wa­dzić do tok­sycz­nych związ­ków. Jed­nak sama oso­bo­wość zależna nie deter­mi­nuje rela­cji opar­tej na emo­cjo­nal­nej zależ­no­ści – mając ten typ oso­bo­wo­ści, wciąż możesz być w zdro­wym związku, w któ­rym oboje part­ne­rów w spo­sób satys­fak­cjo­nu­jący zaspo­kaja swoje potrzeby emo­cjo­nalne, zwłasz­cza jeśli pra­cu­jesz nad roz­wo­jem oso­bi­stym, co pomaga ci zro­zu­mieć, skąd bie­rze się cha­rak­te­ry­styczny dla cie­bie spo­sób nawią­zy­wa­nia rela­cji, oraz wypra­co­wu­jesz metody wzmac­nia­nia emo­cjo­nal­nej niezależ­no­ści.

Nie trzeba doda­wać, że każde z tych czte­rech pojęć wiąże się z emo­cjo­nal­nym dys­kom­for­tem, ale wiemy też, że nie musi on poja­wiać się od początku rela­cji. W mojej książce Ama tu sexo (Poko­chaj swoją płeć) zawar­łam Histo­rię żaby Geneviève i na jej pod­sta­wie obja­śni­łam dyna­mikę związ­ków zależ­nych, aby zobra­zo­wać, jak pozor­nie zdrowe związki mogą łatwo ewo­lu­ować w rela­cje tok­syczne i zależne.

Przyj­rzyjmy się poszcze­gól­nym eta­pom związku i temu, w któ­rym momen­cie mogą zacząć się poja­wiać oma­wiane pro­blemy, czyli gdzie znaj­dują swoje odzwier­cie­dle­nie wszyst­kie doświad­cze­nia, które zdo­by­li­śmy w ciągu całego naszego życia.

Rozdział 2. Fazy miłości

Roz­dział 2

Fazy miło­ści

Faza 1: Pociąg fizyczny

Wyobraź sobie nastę­pu­jącą sytu­ację. Nie­spo­dzie­wa­nie spo­ty­kasz kogoś: zna­jo­mego swo­jego przy­ja­ciela, dziew­czynę, którą od mie­sięcy masz na oku, swoją sym­pa­tię z liceum albo osobę, którą pozna­łaś w apli­ka­cji rand­ko­wej.

Naprawdę chcesz spo­ty­kać się z tym kimś. Naprawdę bar­dzo chcesz. Codzien­nie wyobra­żasz sobie, jak by to było go zoba­czyć, spę­dzić razem czas i upra­wiać seks. Nawet jeśli już byłaś z nim na kilku rand­kach, to na­dal o nim fan­ta­zju­jesz. Na two­jej twa­rzy maluje się zachwyt, kiedy patrzysz na swój tele­fon i roz­ma­wiasz z tym kimś. Zupeł­nie, jakby rzu­cił na cie­bie urok.

Faza 2: Zakochiwanie się, czyli miesiąc miodowy

To faza, w któ­rej mity, czyli nie­pi­sane zasady doty­czące roman­tycz­nej miło­ści, wzmac­niają kieł­ku­jące uczu­cie.

Kiedy pod­czas ran­dek i cza­to­wa­nia na What­sAp­pie do bia­łego rana już się tro­chę pozna­li­ście, docho­dzisz do wnio­sku, że wpa­dłaś po uszy. Czu­jesz się tak zako­chana, że wie­rzysz, iż zna­la­złaś miłość swo­jego życia. Wszystko w tej oso­bie wydaje ci się ide­alne i nie widzisz żad­nych jej wad (a jeśli już, to nie przy­wią­zu­jesz do nich wagi). Jak to moż­liwe, że ni­gdy wcze­śniej nie spo­tka­łaś kogoś takiego? Gdzie on się podzie­wał przez cały ten czas?

Pozwól, że coś ci powiem. Ta faza nie jest ani nie powinna być wieczna. Według badań trwa ona około trzech lub czte­rech lat (cho­ciaż spo­tka­łam pary, które były zako­chane tylko przez kilka mie­sięcy). Zawsze nazy­wam ją „przej­ścio­wym sza­leń­stwem”, ponie­waż nasze ciało wydziela wów­czas kok­tajl sub­stan­cji che­micz­nych spra­wia­jący, że widzimy i czu­jemy rze­czy, któ­rych tak naprawdę nie ma. To oszo­ło­mie­nie nie może trwać wiecz­nie, ponie­waż ciało, wierz lub nie, w rze­czywistości gene­ruje wów­czas stres (możemy go nazwać eustre­sem, czyli stre­sem pozy­tyw­nym, który spra­wia, że czu­jesz motylki w brzu­chu i serce wyrywa ci się z piersi). Póź­niej wyja­śnię, jak to wygląda na pozio­mie bio­che­micz­nym, żebyś dokład­nie zro­zu­miała, o co mi cho­dzi.

Teraz powiem ci tylko, że choć wiele osób upiera się, że ich zwią­zek pozo­sta­nie w tej fazie na zawsze, jest to nie­moż­liwe. Gdy­by­śmy wszy­scy tkwili w sta­nie per­ma­nent­nego zako­cha­nia, świat pogrą­żyłby się w cha­osie i praw­do­po­dob­nie w końcu byśmy się roz­cho­ro­wali, bo zako­cha­nie wywo­łuje w naszym orga­ni­zmie bała­gan i zmu­sza go do wzmo­żo­nej aktyw­no­ści. Dla­tego natura (która dobrze wie, co robi) stop­niowo dopro­wa­dza nas do stanu sta­bi­li­za­cji.

Faza 3: Rozczarowanie albo odkochanie się

To wła­śnie ten moment, kiedy zdej­mu­jesz różowe oku­lary zauro­cze­nia i uświa­da­miasz sobie, jak bar­dzo byłaś zaśle­piona hajem wywo­ła­nym przez wspo­mniany już kok­tajl sub­stan­cji che­micz­nych.

Mia­łam przy­ja­ciółkę, która, nie wie­dząc nic o eta­pach miło­ści, mawiała, że ktoś chyba rzu­cił klą­twę na jej związki. Nazwała ją klą­twą trzech lat i opi­sy­wała jako poja­wia­jący się za każ­dym razem kry­zys, który zmu­szał ją do pod­ję­cia decy­zji, czy kon­ty­nu­ować zwią­zek, czy też nie. Mam nadzieję, że czyta ona teraz tę książkę, bo chcę, żeby zro­zu­miała, że to, co się działo w jej związ­kach, nie było żadną klą­twą. Po pro­stu koń­czyła się faza zako­cha­nia i przy­cho­dziła faza roz­cza­ro­wa­nia.

Na tym eta­pie cią­gle zada­jesz sobie pyta­nia: „Dla­czego on nie ma już ochoty pójść ze mną do łóżka? Czy to dla­tego, że już mu się nie podo­bam?”. Być może wasze roz­mowy nie są już tak głę­bo­kie, nie spo­ty­ka­cie się tak czę­sto albo w zacho­wa­niu part­nera dostrze­gasz rze­czy, które ci się nie podo­bają.

Czas mija i prze­ży­wasz pierw­sze roz­cza­ro­wa­nia, ponie­waż porów­nu­jesz małe kry­zysy w swoim związku ze ste­reo­ty­pami lub mitami doty­czą­cymi roman­tycz­nej miło­ści, w które kie­dyś świę­cie wie­rzy­łaś.

W każ­dym związku, nie wie­dząc jesz­cze, czy będzie on zdrowy, czy nie, to wła­śnie w tej fazie zaczy­nasz pozna­wać wady dru­giej osoby i pro­sisz ją o zmianę oraz sama jesteś pro­szona o pracę nad swo­imi sła­bymi stro­nami. I tu poja­wia się nie­bez­pie­czeń­stwo, ponie­waż w zależ­no­ści od tego, jak para pora­dzi sobie z tym kry­zy­sem, będzie w sta­nie zbu­do­wać zdrowy zwią­zek albo nie.

Jeśli poja­wia­jące się kon­flikty zostaną potrak­to­wane w spo­sób funk­cjo­nalny i adap­ta­cyjny, part­ne­rzy zaczną budo­wać zdrową więź.

W tej fazie para prze­cho­dzi przez okres tak zwa­nego sprzę­że­nia, które polega na wza­jem­nym pozna­wa­niu się i „dosto­so­wy­wa­niu” do sie­bie. Nie ozna­cza to jed­nak pod­po­rząd­ko­wa­nia się czy utraty wła­snej toż­sa­mo­ści. Cho­dzi o obser­wo­wa­nie tych aspek­tów rela­cji, które ci nie odpo­wia­dają, roz­ma­wia­nie o nich z part­ne­rem, pro­sze­nie o zmianę lub pro­po­no­wa­nie roz­wią­zań, z któ­rymi obie strony czują się kom­for­towo, oraz o pracę nad wdro­że­niem tych zmian.

A zatem twoim zada­niem jest praca nad związ­kiem. Pamię­taj tylko: budo­wa­nie rela­cji wymaga wysiłku, ale nie poświę­ce­nia.

Faza 4: Prawdziwa miłość – dojrzała miłość – stabilny związek

To powinny być cele każ­dego związku. Naj­bar­dziej zaska­ku­jący jest fakt, że ta faza, cha­rak­te­ry­zu­jąca się uczu­ciem spo­koju i sta­bil­no­ści, przez wiele osób jest postrze­gana jako nudna, pozba­wiona miło­ści. Nic bar­dziej myl­nego. Part­ne­rzy dalej się kochają, tylko prze­ży­wają to w inny spo­sób.

Można powie­dzieć, że na tym eta­pie prze­cho­dzisz od bycia zako­chaną do odczu­wa­nia miło­ści: znacz­nie bar­dziej skom­pli­ko­wa­nego i zło­żo­nego uczu­cia.

W tej fazie budu­je­cie z part­ne­rem praw­dziwe i wierne zaan­ga­żo­wa­nie oraz podej­mu­je­cie naj­waż­niej­sze i naj­bar­dziej racjo­nalne decy­zje. Zwią­zek jest postrze­gany przez was jako punkt opar­cia, w któ­rym domi­nują komu­ni­ka­cja, dia­log i nego­cja­cje.

Tak wła­śnie jest.

„Pani hej­tuje miłość” – mówią mi nie­któ­rzy. To nie tak. Nie cho­dzi o to, że źle myślę o miło­ści – po pro­stu moja praca polega na rozu­mie­niu pro­ce­sów, które kryją się za ludz­kimi rela­cjami, i wyja­śnia­niu, dla­czego prze­bie­gają tak, a nie ina­czej, oraz dla­czego moi pacjenci czują to, co czują, i myślą to, co myślą.

Zatem może i nie jestem wiel­bi­cielką stanu zako­cha­nia, jed­nak tak samo jak wielu ludzi uwiel­biam uczu­cie miło­ści. Wie­rzę też, że zako­cha­nie nie może trwać wiecz­nie – w prze­ci­wień­stwie do miło­ści.

Rozdział 3. Mity o miłości romantycznej

Roz­dział 3

Mity o miło­ści roman­tycz­nej

Pisa­łam wcze­śniej, że w fazie zako­cha­nia poja­wia się coś, co sta­nowi ele­ment zbio­ro­wej nie­świa­do­mo­ści, która, jak możemy intu­icyj­nie stwier­dzić, deter­mi­nuje rów­nież naszą wie­dzę o związ­kach i spo­sób ich doświad­cza­nia. Cho­dzi o mity doty­czące miło­ści roman­tycz­nej.

Mity te są uprosz­czo­nymi kon­struk­tami, czyli prze­ko­na­niami, które mogą wpły­wać na nasze zacho­wa­nia. Sta­no­wią pożywkę dla tok­sycz­nych rela­cji, które pole­gają na utrzy­my­wa­niu funk­cjo­nal­nych więzi, ale jed­no­cze­śnie ska­zują nas na fru­stra­cję, nie­za­do­wo­le­nie i porażkę.

Jeśli kie­dy­kol­wiek odkry­łaś je w swoim spo­so­bie poj­mo­wa­nia rela­cji, musisz wie­dzieć, że nie jest to wyłącz­nie twoja wina. Spo­łe­czeń­stwo, w któ­rym żyjemy, sta­nowi ide­alne śro­do­wi­sko do tego, byśmy nasią­kali fał­szy­wymi prze­ko­na­niami o miło­ści, które nie­od­wra­cal­nie warun­kują nasze zacho­wa­nia. Nauczy­li­śmy się – aktyw­nie i pasyw­nie – że to na nich muszą się opie­rać związki.

Ist­nieje wiele irra­cjo­nal­nych prze­ko­nań na temat miło­ści i tego, jak powi­nien wyglą­dać zwią­zek. Są takie, które znasz i łatwo iden­ty­fi­ku­jesz, ale też inne, któ­rych nie jesteś świa­doma. Mity czę­sto oddzia­łują na pod­świa­do­mość. Kiedy o nich czy­tasz, mogą ci się wyda­wać bana­łami, a jed­nak tkwią głę­boko w tobie ukryte i mocno wpły­wają na wyobra­że­nia, jakie możesz mieć o miło­ści i związ­kach.

1. Seks zawsze powinien być namiętny; jeśli nie jest, oznacza to koniec związku

To czę­sty sce­na­riusz. Namięt­ność mię­dzy dwoj­giem ludzi z cza­sem przy­gasa. Wyja­śnie­nie jest pro­ste i może zostać pod­su­mo­wane jed­nym sło­wem: przy­zwy­cza­je­nie. Pamię­taj, że ciało nie może pozo­stać wiecz­nie w fazie zauro­cze­nia.

Ludzie przy­zwy­cza­jają się do rze­czy, które czę­sto widzą i robią – i nie ina­czej jest w związ­kach.

Klu­czem do tego, by unik­nąć popad­nię­cia w rutynę, jest wpro­wa­dza­nie do związku sek­su­al­nych inno­wa­cji – pró­bo­wa­nie nowych rze­czy, które pomogą przy­wró­cić wyga­sa­jącą iskrę. Cza­sami dobrym roz­wią­za­niem może być tera­pia, dzięki któ­rej zyskasz odpo­wied­nią psy­cho­edu­ka­cję na temat sek­su­al­no­ści i związ­ków oraz nauczysz się ćwi­czeń, które będziesz mogła wyko­ny­wać sama lub z part­ne­rem, aby pra­co­wać nad pożą­da­niem.

2. Jeśli mój partner mnie kocha, zaakceptuje mnie taką, jaka jestem, nie prosząc mnie o żadną zmianę

Kiedy zako­chu­jemy się w nowo pozna­nej oso­bie, uwa­żamy, że jest to cho­dzący ideał: ide­ali­zu­jemy part­nera i zapo­mi­namy, że wszy­scy jeste­śmy tylko ludźmi, a ludzie mają to do sie­bie, że są z natury nie­do­sko­nali. Z cza­sem, kiedy jako para sta­wiamy czoła sza­rej codzien­no­ści i róż­nym sytu­acjom, życie spro­wa­dza nas na zie­mię.

Wszy­scy mamy różne punkty widze­nia, opi­nie czy spo­soby reago­wa­nia, deter­mi­no­wane przede wszyst­kim przez doświad­cze­nia i oso­bi­stą histo­rię. Dla­tego też należy pamię­tać, że ludzie nie są tacy sami (co czyni nas wyjąt­ko­wymi).

Możesz czuć pokre­wień­stwo ze swoim part­ne­rem w mnó­stwie aspek­tów, ale to nie ozna­cza, że jeste­ście w stu pro­cen­tach iden­tyczni. To wła­śnie z powodu tych róż­nic od czasu do czasu trzeba nego­cjo­wać i osią­gać poro­zu­mie­nia, które spra­wią, że oboje poczu­je­cie się kom­for­towo. Ważne jest, aby pamię­tać, że nie cho­dzi o to, by zmie­niać osobę, ale jej zacho­wa­nia w związku. Pod­kre­ślam to, ponie­waż u wielu par, z któ­rymi pra­co­wa­łam, spo­ty­ka­łam się z typo­wym sfor­mu­ło­wa­niem: „Taki po pro­stu jestem. Jeśli ci to pasuje, w porządku. A jeśli nie, to wiesz, co robić”.

To zda­nie jest zupeł­nie pozba­wione sensu w kon­tek­ście związku. W okre­sie docie­ra­nia się abso­lut­nie konieczna jest zmiana zacho­wań, które są dys­funk­cyjne i szko­dliwe dla rela­cji; oczy­wi­ście to nie to samo, co zmiana spo­sobu bycia, jed­nak nie­któ­rzy ludzie tego nie rozu­mieją, bo nie wie­dzą, jak oddzie­lić to, kim są, od tego, co robią.

Jeśli tak się składa, że twój part­ner nie potrafi roz­gra­ni­czyć tych dwóch rze­czy, wyja­śnij mu, że w psy­cho­lo­gii kate­go­ry­zu­jemy reak­cje, czyli dzie­limy je na mak­sy­mal­nie cztery typy:

reak­cja beha­wio­ralna: zacho­wa­nie, na przy­kład pój­ście na siłow­nię, czy­ta­nie książki, roz­mowa z part­ne­rem, sprzą­ta­nie domu, goto­wa­nie itp.;reak­cja poznaw­cza: myśli, na przy­kład nie­ustanne „wał­ko­wa­nie” pro­blemu („A co, jeśli sprawy nie poto­czą się tak, jak tego ocze­kuję?”);reak­cja emo­cjo­nalna: emo­cje, na przy­kład: szczę­ście, smu­tek, zazdrość, nie­po­kój, strach itp.;reak­cja fizjo­lo­giczna: to, co dzieje się wewnątrz ciała, objawy fizyczne, na przy­kład ból głowy, bez­sen­ność, ucisk w klatce pier­sio­wej itp.

I żadna, abso­lut­nie żadna z tych reak­cji nie okre­śla osoby, która ją prze­ja­wia, a to dla­tego, że reak­cje to coś, co poja­wia się i prze­mija. Dziś są takie, a jutro mogą być zupeł­nie inne, ale sam czło­wiek, jego war­to­ści, naj­głęb­sza istota czy men­tal­ność pozo­stają nie­wzru­szone. W naszych reak­cjach możemy popeł­niać błędy; ale w tym, kim jeste­śmy – już nie.

3. Mój partner powinien wiedzieć, co myślę, co czuję i czego potrzebuję, ponieważ mnie zna

Kocha­nie kogoś nie ozna­cza umie­jęt­no­ści odga­dy­wa­nia, czego potrze­buje. Pod­sta­wową umie­jęt­no­ścią w związku jest wza­jemna komu­ni­ka­cja. Prze­ka­zy­wa­nie myśli, uczuć i potrzeb jest nie­zbędne, aby druga osoba mogła odpo­wied­nio zare­ago­wać.

Błę­dem jest ocze­ki­wać, że part­ner będzie prze­wi­dy­wać takie rze­czy, ponie­waż po pro­stu może mu się nie udać. A jeśli mu się nie uda, jest cał­kiem praw­do­po­dobne, że po obu stro­nach pojawi się uczu­cie fru­stra­cji: u osoby, która cze­goś nie odga­dła, ponie­waż nie wie­działa, co ma odgad­nąć, oraz u osoby, któ­rej myśli nie zostały odgad­nięte.

W inter­ne­cie krą­żyło kie­dyś bar­dzo słynne zda­nie (przy­pi­sy­wane Fri­dzie Kahlo), które posta­no­wi­łam zmo­dy­fi­ko­wać. Brzmiało mniej wię­cej tak:

4. Jeśli mój partner mnie kocha, nigdy nie będzie się na mnie gniewać

Ludzie nie wybie­rają, kiedy będą się zło­ścić albo czuć jaką­kol­wiek inną emo­cję, ale mogą zarzą­dzać swo­imi emo­cjami, pano­wać nad gnie­wem i komu­ni­ko­wać się z innymi w spo­sób aser­tywny.

To zupeł­nie nor­malne i nie­unik­nione, że w związku zło­ścimy się na sie­bie nawza­jem czy mamy kon­flikty, dopóki nie prze­ra­dzają się one w kłót­nie. Dla mnie są to dwa zupeł­nie różne poję­cia. Kon­flikty są oka­zją do komu­ni­ko­wa­nia się, wyra­ża­nia swo­jego zda­nia, słu­cha­nia opi­nii part­nera i doj­ścia do poro­zu­mie­nia (jeśli oko­licz­no­ści tego wyma­gają). Kłót­nie nato­miast to takie kon­flikty, które wymy­kają się spod kon­troli. Dla­tego nie ma nic złego w tym, aby wcho­dzić z czymś lub kimś w kon­flikt, nato­miast źle jest nie wie­dzieć, jak sobie z tym pora­dzić.

O komu­ni­ka­cji pisa­łam już w książce Ama tu sexo, w któ­rej przed­sta­wi­łam i wyja­śni­łam krok po kroku wiele narzę­dzi i tech­nik uży­tecz­nych w ćwi­cze­niu aser­tyw­no­ści. Jeśli jed­nak jej nie czy­ta­łaś, chcę, żebyś wie­działa, że ist­nieją trzy style komu­ni­ka­cji: pasywny, agre­sywny i aser­tywny. Jak już wspo­mnia­łam, w celu roz­wią­zy­wa­nia kon­flik­tów zaleca się sto­so­wa­nie stylu aser­tyw­nego. Przyj­rzyjmy się poniż­szym przy­kła­dom, aby zro­zu­mieć, jak wyglą­dałby kon­flikt roz­wią­zany za pomocą każ­dego z tych sty­lów.

Zrzuty ekranu z What­sApp mówią same za sie­bie. Mam nadzieję, że zgo­dzisz się ze mną, że styl aser­tywny jest naj­bar­dziej przy­jemny i pojed­naw­czy.

5. Jeśli naprawdę mnie kocha, zawsze musi się ze mną zgadzać

Bycie w związku powinno sta­no­wić przy­jem­ność. Jed­nak twój part­ner nie jest dżi­nem z cza­ro­dziej­skiej lampy.

Po pierw­sze pamię­taj, że jeśli nie ma mię­dzy wami komu­ni­ka­cji, to choć­by­ście nie wia­domo jak bar­dzo się kochali, nie będzie­cie wie­dzieć, co się dzieje w gło­wie dru­giej osoby.

Po dru­gie pamię­taj, że nie­któ­rych chwi­lo­wych potrzeb nie da się zaspo­koić w taki spo­sób, jak byśmy chcieli, albo ze wzglę­dów mate­rial­nych, albo dla­tego, że ocze­ki­wana zmiana nie jest dla part­nera wyko­nalna lub nie jest z nim spójna. Przy­kła­dem może być zapro­po­no­wa­nie otwar­tego związku komuś, kto sobie tego nie wyobraża, albo – jak to ostat­nio widzia­łam na tera­pii – doma­ga­nie się od part­nera wyko­ny­wa­nia prak­tyki sek­su­al­nej, która go odstrę­cza (nawet jeśli jest ona powszech­nie uzna­wana za zupeł­nie nor­malną).

6. Skoro jesteśmy zakochani, nigdy nie będziemy się na siebie złościć

Ludzie mają emo­cje i uczu­cia, a co za tym idzie, rów­nież prawo zde­ner­wo­wa­nia się; nie tylko na osobę, w któ­rej są zako­chani, ale także na wszystko, co wydaje im się nie­wła­ściwe.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Tłu­maczka zde­cy­do­wała się w bez­po­śred­nich zwro­tach do czy­ta­ją­cych uży­wać rodzaju żeń­skiego (przyp. tłum.). [wróć]

DSM – ang. Dia­gno­stic and Sta­ti­sti­cal Manual of Men­tal Disor­ders, w Pol­sce znany pod nazwą Dia­gno­styczny i sta­ty­styczny pod­ręcz­nik zabu­rzeń psy­chicz­nych, wyda­wany przez Ame­ry­kań­skie Towa­rzy­stwo Psy­chia­tryczne (przyp. tłum.). [wróć]

Nacio­nes Uni­das, ¿Qué es el mal­trato en el hogar?, 2021, https://www.un.org/es/coro­na­vi­rus/what-is-dome­stic-abuse. [wróć]