Kolacja w Londynie - Abby Green - ebook

Kolacja w Londynie ebook

Abby Green

4,0
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Właściciel linii lotniczych Alexio Christakos poznaje w samolocie Sidonię. Oczarowany jej naturalnym wdziękiem, namawia ją, by spędziła z nim kilka dni w Londynie. Jednak piękny sen szybko się kończy. Sidonia nie przewidziała, jaką cenę przyjdzie jej zapłacić za swoją spontaniczność…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 144

Oceny
4,0 (50 ocen)
21
11
15
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Abby Green

Kolacja w Londynie

Tłumaczenie: Agnieszka Baranowska

PROLOG

Alexio Christakos wiedział o licznych romansach swojej matki, ale nie spodziewał się, że tak wielu z jej byłych kochanków pojawi się na pogrzebie dawnej miłości. Obcy mężczyźni o smutnych oczach, ze spuszczonymi głowami stali nad trumną pani Christakos, podczas gdy jej owdowiały mąż, gniewnie sapiąc, rzucił na ziemię wiązankę czerwonych róż i nie odezwawszy się do nikogo, pomaszerował w stronę wyjścia z cmentarza. Pomimo że senior rodu sam wielokrotnie wdawał się w romanse, nigdy nie pogodził się z niewiernością żony. Przez lata prowadzili ze sobą wojnę podjazdową, raniąc się wzajemnie. Ojciec, ponieważ nie potrafił uwolnić się od zazdrości o kobietę, której nie przestawał wielbić mimo upływu czasu, matka, ponieważ nic nigdy nie ukoiło dręczącego ją smutku i rozczarowania życiem. Żonę jednego z greckich miliarderów, żyjącą w nieosiągalnym dla większości śmiertelników luksusie, od reszty świata odgradzała niewidoczna bariera melancholii, przez którą nie zdołali się przebić nawet najbliżsi.

Wspomnienie z dzieciństwa, przez wiele lat spychane w odmęty podświadomości, wypłynęło teraz na powierzchnię i sprawiło, że ból powrócił ze zdwojoną siłą. Alexio miał dziewięć lat, kiedy wysłuchawszy kolejnej burzliwej awantury rodziców, z opuchniętymi od płaczu oczami, ukrył się w kącie korytarza, tak by nikt nie widział jego łez. Mijająca go w drodze do drzwi wyjściowych matka, zatrzymała się nagle i ukucnęła obok syna.

– Dlaczego wy się tak kłócicie? Nie kochacie się? – wykrztusił zrozpaczony malec.

Spojrzała na niego tak zimno, że przeszły go ciarki.

– Miłość istnieje tylko w bajkach, mój drogi – oświadczyła, ujmując go dłonią pod brodę. – Zapamiętaj to sobie: miłość nie istnieje. Wyszłam za waszego ojca, bo mógł mi zapewnić wygodne, bezpieczne życie. Tylko to się liczy: sukces i pieniądze, które dają władzę i gwarantują bezpieczeństwo. Wiara w miłość osłabia.

Alexio nigdy nie zapomniał uczucia wstydu i zażenowania, które odebrały mu mowę. Matka wyprostowała się, poprawiła fryzurę i nie oglądając się za siebie, wyszła.

Stojąc nad jej grobem, nadal nie znajdował riposty na jej szokujące wyznanie. Spojrzał na swego przyrodniego brata Rafaela i uśmiechnął się z trudem. On także doświadczył na własnej skórze bezwzględności matki. Doprowadziwszy do ruiny swego pierwszego męża, włoskiego bogacza, opuściła go, zabierając ze sobą ich jedyne dziecko, kilkuletniego Rafaela.

Przez całe lata Alexia łączyła z przyrodnim bratem trudna relacja oparta na chłopięcej rywalizacji, ale odkąd starszy Rafael wyprowadził się z domu i rozpoczął niezależne życie, coraz lepiej się rozumieli. Czternastoletni Alexio zazdrościł bratu wolności. On sam musiał znosić nadopiekuńczość ojca, jego obsesyjną miłość i wygórowane oczekiwania. Kiedy w końcu dorósł na tyle, by wyrwać się spod skrzydeł ojca i zacząć budować własną firmę, przyszło mu zmierzyć się z faktem, że rozczarował jedynego człowieka, który naprawdę go kochał.

Teraz starszy pan, potrząsając gniewnie głową, pospiesznie zmierzał w kierunku zaparkowanej w bocznej alejce limuzyny. Nawet zza grobu jedyna kobieta, którą kochał, naigrywała się z jego uczucia. Wianuszek byłych kochanków przerzedził się w końcu. Alexio uściskał krótko, po męsku, starszego brata, po czym udał się do czekającego na niego samochodu. Jeszcze raz matka przypomniała mu dobitnie lekcję z dzieciństwa: nie należało kochać kobiet ani im ufać – zawsze chowały w zanadrzu tajemnice i kłamstwa, które mogły w jednej chwili sprawić, że życie traciło sens.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Pięć miesięcy później…

– Musisz już iść?

Słysząc zmysłowy damski głos, Alexio na chwilę przerwał zapinanie koszuli. Nie dlatego, że skusiła go obietnica ukryta w pytaniu, ale dlatego, że ogarnęła go przemożna chęć, by szybko wyjść, bez pożegnania, jak najdalej od mruczącej ponętnie roznegliżowanej piękności. Zebrał się w sobie, rozciągnął usta w nieszczerym uśmiechu i odwrócił się. Przepiękna kobieta o idealnym ciele wpatrywała się w niego zachęcająco. Z obecnych na weselu brata pań na pewno wybrał najładniejszą. Mimo to nie potrafił ponownie wzbudzić w sobie pożądania. Nawet przed sobą nie chciał się przyznać, że seks z obcą kobietą, choć fizycznie go zaspokoił, pozostawił głębokie poczucie pustki.

– Przykro mi, muszę lecieć do Paryża na spotkanie służbowe – odpowiedział z jednym ze swoich czarujących uśmiechów.

Kobieta, której imienia nagle nie mógł sobie przypomnieć, rozparła się na jedwabnych poduszkach, eksponując idealne, choć nie całkiem naturalne nagie piersi.

– Teraz? Natychmiast? – zapytała z niewinną minką.

Alexio, z uśmiechem przyklejonym do twarzy, pochylił się i pocałował przelotnie nadąsane usta. Zaczynała go ogarniać klaustrofobia.

– Dobrze się bawiliśmy, ale muszę już iść. Zadzwonię – dodał bez przekonania.

Oczy nagiej piękności, jeszcze przed chwilą zalotnie zmrużone, nagle zabłysły gniewnie. Wstała i bez słowa pomaszerowała do łazienki. Trzasnęła drzwiami tak mocno, że Alexio skrzywił się lekko, ale odetchnął z ulgą. Kobiety, westchnął pod nosem, zjeżdżając windą do lobby luksusowego mediolańskiego hotelu. Uwielbiał je, ale tylko jeśli zatrzymywały się w jego łóżku na krótko. Po latach obserwowania udręki, jaką zgotowała ojcu matka, wykształcił w sobie instynkt samozachowawczy. Wybierał zimne i wyrachowane poszukiwaczki przygód, by bez wyrzutów sumienia rozstawać się z nimi rano. Unikał zaangażowania uczuciowego w obawie, że powtórzy los ojca przez całe życie walczącego o miłość swej emocjonalnie niedostępnej żony. Specjalizował się w przelotnych romansach, nierzadko na jedną noc. Ślub brata obudził w nim wątpliwości co do słuszności obranego stylu życia, ale Alexio szybko je odgonił. Miał dopiero trzydzieści lat i mnóstwo czasu na założenie rodziny, jeśli oczywiście kiedyś, w bliżej nieokreślonej przyszłości, odczuje taką potrzebę. Jedno wiedział na pewno: na żonę wybierze kobietę piękną, ale niewymagającą wiele uwagi, taką, która zadowoli się życiem w luksusie u boku miliardera, nie oczekując miłości ani bezwarunkowego oddania. Uczucia zawsze w końcu wymykały się spod kontroli rozumu i nieuchronnie prowadziły do cierpienia.

Alexio pomyślał o Rafaelu. Przez cztery lata kobieta, którą pokochał, zabraniała mu dostępu do ich dziecka. Dwa miesiące temu pojawiła się znowu w jego życiu i Rafael, otumaniony miłością, wszystko jej wybaczył. Oświadczył się, ożenił i wywrócił całe swoje dotychczasowe życie do góry nogami. Alexio musiał przyznać, że trzyipółletni siostrzeniec natychmiast podbił serca całego klanu Christakosów. Nie zmieniało to jednak faktu, że sprytna matka urokliwego malucha owinęła sobie Rafaela wokół małego paluszka. Wodziła za nos potentata na międzynarodowym rynku motoryzacyjnym, młodego, przystojnego milionera, który mógł przebierać w najpiękniejszych kobietach świata! Alexio postanowił, że nie pozwoli, by spotkał go podobny los. Żadna kobieta nie usidli go nieplanowaną ciążą, postanowił twardo. Z drugiej strony, jego brat kiedyś też się tak zarzekał…

Alexio zacisnął zęby, nasunął na nos okulary przeciwsłoneczne i wsiadł do samochodu przyprowadzonego pod wejście przez parkingowego. Nawet nie spojrzał na grupkę młodych kobiet stojących przy recepcji i przyglądających mu się z nieskrywanym zainteresowaniem.

Sidonia Fitzgerald usiadła w fotelu samolotowym, zapięła pasy bezpieczeństwa i wzięła głęboki oddech. Do dobrze jej już znanego strachu przed lataniem dołączył stres o wiele trudniejszy do zniesienia. Wciąż miała przed oczyma dziecinną, pucołowatą twarz ukochanej cioci Josephine wpatrującą się w nią z przerażeniem. „Co znaczą wszystkie te rachunki? Czy zabiorą mi mieszkanie?” – pytała co chwilę z niedowierzaniem. Ciotka Sidonii urodziła się z niedotlenieniem mózgu, ale, choć wolniej i mniej sprawnie, radziła sobie jakoś w życiu. Pracowała w sklepiku, tym samym od lat, i zarabiała na skromne, ale niezależne życie. Sidonia, mimo ogromnej miłości dla swej niedawno zmarłej, rozpieszczonej, egoistycznej matki, nadal nie potrafiła zrozumieć, jak mogła ona zgotować taki los swojej niepełnosprawnej młodszej siostrze. Niestety, doskonale wiedziała, że nie pierwszy raz jej matka zachowywała się haniebnie. Sidonia odepchnęła od siebie niewygodne, wstydliwe wspomnienia.

Kilka lat wcześniej, po śmierci ojca, świat Sidonii nagle się rozsypał. Zamiast rozpocząć ostatni rok studiów, musiała poszukać pracy, żeby się utrzymać i ewentualnie odłożyć trochę pieniędzy na ukończenie studiów. Natomiast Cecile, jej matka, nie zamierzała zniżać się do podjęcia pracy zarobkowej. Żeby obniżyć koszty, wprowadziła się do paryskiego mieszkanka swojej siostry. Ponieważ nawykła do życia w wygodzie zapewnianej jej do niedawna przez ciężko pracującego męża, namówiła siostrę do wzięcia pożyczki pod zastaw domu i nadal wydawała bez opamiętania. Przekroczyła limity na kartach kredytowych, także tych należących do siostry. Teraz, dwa miesiące po jej śmierci, banki zwróciły się do nieświadomej niczego Josephine o zwrot astronomicznie wysokiego długu. Sidonia nie zamierzała zostawić ciotki na pastwę losu. Bez chwili namysłu przejęła na siebie wszystkie zobowiązania, które zaciągnęła jej lekkomyślna matka. Rozważała konieczność przeprowadzenia się do Paryża i znalezienia nowej pracy, i, choć momentami ogarniała ją panika, wierzyła, że będąc młodą, zdrową osobą, da sobie jakoś radę. Na szczęście francuski znała równie dobrze jak angielski – jedyny pożytek z francuskiego pochodzenia matki i jej snobistycznego przywiązania do swoich korzeni zaprawionego pogardą dla irlandzkiej prostoduszności męża. Wracając do Dublina, gdzie planowała zrezygnować z pracy i zakończyć wynajem kawalerki, Sidonia pogrążyła się w ponurych rozważaniach na temat podłego zachowania matki…

– Oto pana miejsce.

Głos stewardesy wyrwał ją z zamyślenia.

– Dziękuję.

Podniosła głowę i oniemiała. Wysoki mężczyzna o szerokich barkach i wąskich biodrach zdjął płaszcz i wkładał go do schowka, eksponując umięśnione ciało okryte nieskazitelnie białą koszulą i cienką, elegancką marynarką. Stewardesa nadal stała tuż obok, wpatrzona w każdy ruch niezwykle atrakcyjnego pasażera, gotowa służyć pomocą.

– Dziękuję, dam sobie radę. – Mężczyzna uśmiechnął się zdawkowo, a młoda pracownica linii lotniczych wycofała się niechętnie. Kiedy zaczął ściągać marynarkę, Sidonia zdała sobie sprawę, że gapi się na niego nie mniej ostentacyjnie niż stewardesa. Odwróciła szybko głowę w stronę okna. Oczyma wyobraźni nadal widziała umięśniony tors najpiękniejszego mężczyzny, jakiego kiedykolwiek widziała. Ciemne krótkie włosy, oliwkowa karnacja, mocno zarysowana szczęka i wysokie kości policzkowe nadawały mu egzotyczny, fascynujący wygląd. Otaczała go aura ledwie powściąganego męskiego magnetyzmu. Sidonia płonęła. Pożądanie, niespodziewane, nagłe, palące zawładnęło całym jej ciałem. Nigdy w życiu nie doświadczyła równie gwałtownej reakcji w obecności jakiegokolwiek mężczyzny. Wyglądał znajomo, stwierdziła w popłochu. Może to gwiazda francuskiego kina? Model znany z reklam?

– Przepraszam.

Głęboki, ciepły głos sprawił jej niemal fizyczną przyjemność. Zganiła się w myślach za idealizowanie obcego człowieka, którego widziała zaledwie przez kilka chwil. Odwróciła się, by się upewnić w śmieszności swego zachowania i… zamarła. Nachylał się nad nią najprzystojniejszy mężczyzna świata, o nieposkromionym seksapilu. Zamiast coś powiedzieć, zachichotała niczym spłoszona pensjonarka, choć przecież nigdy, przenigdy jej się to nie zdarzało! Mężczyzna uniósł wysoko czarne brwi i rzucił jej zdziwione spojrzenie zaskakująco jasnych, szmaragdowozielonych oczu.

– Chyba siedzi pani na moich pasach.

Upłynęło kilka sekund, zanim oszołomiony mózg Sidonii przetworzył komunikat. Podskoczyła jak oparzona, wymachując bezładnie rękoma.

– Przepraszam… zaraz go znajdę… musi tu gdzieś być… – mamrotała nieprzytomnie.

– Proszę się nie ruszać. – W głosie mężczyzny pojawiła się ledwie wyczuwalna nuta irytacji. Zręcznie wydobył pasy z zagłębienia siedzenia, usiadł i ze stoickim spokojem zapiął metalową klamrę, podczas gdy ona praktycznie wisiała wczepiona w oparcie fotela przed sobą.

– Dziękuję – odezwał się krótko, nawet na nią nie patrząc.

Sidonii nie podobał się bezosobowy ton jego głosu. Nie była też wcale zadowolona z faktu, że rano, niewiele myśląc, zwinęła włosy w niedbały kok, narzuciła stare, poprzecierane dżinsy i uniwersytecką bluzę, a oczy nietknięte makijażem ukryła za dużymi okularami korekcyjnymi w grubych czarnych oprawkach. Zdenerwowała się – żaden mężczyzna, nawet tak nieziemsko przystojny, nie powinien sprawiać, że czuła się jak kopciuch. Wzięła głęboki oddech i spojrzała obojętnie przed siebie. Kątem oka zauważyła, że mężczyzna wyjął z torby laptop i zatopił się w studiowaniu wyświetlonych na ekranie tabelek. Po kilku minutach westchnął zniecierpliwiony i przyciskiem nad siedzeniem przywołał stewardesę. Uśmiechnięta usłużnie młoda kobieta pojawiła się niemal natychmiast.

– Dlaczego nadal nie wystartowaliśmy? – zapytał bez ogródek.

Sidonia bezwiednie odwróciła głowę i spojrzała z niedowierzaniem na mężczyznę, który zachowywał się niczym król. Współczuła stewardesie, wyglądała na okropnie zakłopotaną.

– Nie wiem, proszę pana, ale zaraz sprawdzę. – Stewardesa pospiesznie ruszyła w stronę kokpitu.

Sidonia parsknęła pogardliwie.

– Przepraszam, pani coś mówiła? – Spojrzał na nią w końcu.

Sidonia starała się ze wszystkich sił nie dać się onieśmielić.

– Czekamy pewnie na swoją kolej – odparła zimno.

Tym razem zatrzymał na niej wzrok i przyjrzał jej się uważniej.

– Czyżby? Tylko że ja mam bardzo ważne spotkanie w Londynie.

Sidonia aż się zagotowała.

– Zapewne nie pan jeden, a mimo to żadna z ponad dwustu osób siedzących w samolocie nie uskarża się na kilkuminutowe opóźnienie.

Oczy mężczyzny błysnęły niebezpiecznie. Sidonia wstrzymała oddech. Wyglądał niczym rozzłoszczony lew, majestatyczny, a zarazem egzotyczny.

– Na pokładzie znajduje się dokładnie dwieście dziesięć osób i zgadzam się, że wiele z nich zapewne spieszy się na ważne spotkania. Dlatego warto zapytać, dlaczego nadal tkwimy w miejscu. – Zmierzył ją leniwie wzrokiem od stóp do głów, co spowodowało, że zjeżyła się jeszcze bardziej. Okej, ona nie wyglądała, jakby się spieszyła na ważne spotkanie, ale nie znaczy to, że mógł ją traktować z lekceważeniem.

– Cóż, mnie także byłoby nie na rękę, gdyby lot się opóźnił, bo muszę zdążyć na samolot z Londynu do Dublina – oświadczyła ostentacyjnie, unosząc dumnie głowę. – Ale takie jest życie, czyż nie?

Po raz pierwszy coś na kształt uśmiechu przemknęło przez jego twarz.

– Zastanawiałem się, skąd ten intrygujący akcent.

Sidonia nie wiedziała, czy potraktować jego słowa jak komplement, czy wręcz przeciwnie, więc postanowiła milczeć. Na szczęście szpakowaty mężczyzna w mundurze linii lotniczych stanął tuż przy siedzeniu aroganta, pochylił się z szacunkiem i przyciszonym głosem oświadczył:

– Panie Christakos, przykro mi z powodu opóźnienia, ale czekamy w kolejce do pozwolenia na start. Lotnisko jest zatłoczone. Może jednak wolałby pan polecieć prywatnym odrzutowcem?

Po chwili namysłu mężczyzna odpowiedział spokojnie:

– Nie, Pierre, zostanę, ale dziękuję, że o tym pomyślałeś.

Kapitan wyprostował się jak struna, zasalutował i zniknął. Zanim mężczyzna znów skierował ku niej swoją uwagę, Sidonia zdołała zamknąć rozdziawione usta i odwrócić się, udając zainteresowaną widokiem z okna. Na pasie obok stał samolot z charakterystycznym biało-niebieskim logo linii Christakos.

Alexio Christakos, przypomniała sobie, jak na studiach analizowali przypadek linii lotniczych młodego Greka, który odciął się od bogactwa ojca i sam, w zaledwie kilka lat, zbudował potęgę lotniczą w segmencie tanich linii lotniczych. Z lekcji pamiętała, że szef Christakos Airlines wyróżniał się na tle konkurencji ludzkim traktowaniem pasażerów i dbaniem o ich komfort, mimo niewysokiej ceny biletów. Regularnie pojawiał się także na łamach kolorowych tygodników, o czym dowiedziała się od koleżanek z roku, które zamiast studiować model biznesowy linii lotniczych, wolały analizować kolejne piękności pojawiające się u boku zabójczo przystojnego Greka. Dlatego wydawał jej się znajomy. Zerknęła wtedy na kilka zdjęć i zdecydowała, że nie warto tracić czasu na ekscytowanie się jakimś bogatym pięknisiem. Teraz już wiedziała, że na pewno nie był pięknisiem. Obok niej siedział mężczyzna z krwi i kości, męski i władczy. Zamiast analizować, dlaczego jej ciało elektryzowała bliskość całkowicie obcego mężczyzny, postanowiła się przesiąść.

Kobieta siedząca obok zaczęła się wiercić. Z trudem powstrzymał chęć położenia dłoni na jej drżącym kolanie. Sam nie wiedział dlaczego tak zaprzątała jego uwagę. Może to brak przyzwyczajenia do bliskich kontaktów z przypadkowymi ludźmi? Zawsze otoczony jedynie wyselekcjonowaną grupą najbliższych współpracowników, Alexio rzadko musiał znosić rozemocjonowane, przewrażliwione studentki. Zwłaszcza tak niechlujnie ubrane. Szczupła blondynka o jasnej cerze mogła się trochę bardziej postarać – odrobina makijażu i porządne ubrania nie zaszkodziłyby jej nietuzinkowej, piegowatej urodzie. Może zaintrygował go jej głos? Wyjątkowo zmysłowy, nieco zachrypnięty, z uroczym irlandzkim akcentem? Zazwyczaj Alexio nie zwracał uwagi na źle ubrane kobiety. Jego matka, znana modelka, nauczyła go cenić elegancję i zawsze dostosowywać strój do okazji. A mimo to nie przesiadł się do prywatnego samolotu, sam nie wiedział dlaczego. Coś go powstrzymało, jakieś nieokreślone uczucie, w tajemniczy sposób związane z blondynką, która teraz nerwowo przerzucała rzeczy w przepastnej płóciennej torbie. W dodatku bałaganiara, pomyślał z dezaprobatą, nie odrywając wzroku od złocistych rudoblond kosmyków podtrzymywanych nad czołem wielkimi okularami. Zastanawiał się, czy związane w węzeł jedwabiste włosy sięgały ramion. Poczuł nagły przypływ podniecenia. Twarz nieznajomej zyskiwała, kiedy przyjrzało jej się uważniej. Niewielki, prosty nos usiany był bladymi piegami, a ogromne błękitne oczy błyszczały niczym gwiazdy. Niewielkie, drżące dłonie grzebały w torbie, a on zastanawiał się, czy uspokoiłyby się, dotykając jego ciała, pieszcząc go. Alexio rozpiął guzik koszuli, zdumiony kierunkiem, jaki nagle obrały jego myśli. Dziewczyna zapięła w końcu wypełnioną po brzegi torbę, do której wepchnęła też swe ogromne okulary. Zarumieniła się pod jego bacznym spojrzeniem, co wprawiło go w osłupienie. Kiedy ostatnio spotkał kobietę, która rumieniła się z zakłopotania? Jej usta, mimo że zaciśnięte, wyglądały na miękkie, stworzone do całowania.

– Pani się dokądś wybiera? – zapytał ostrzej, niż zamierzał. Nie chciał traktować jej obcesowo, ale z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu wytrąciła go z równowagi. Marzył, żeby zedrzeć z niej tę okropną, workowatą bluzę i zobaczyć jej ciało, szyję, ramiona, piersi… Potrząsnął lekko głową. Nie rozumiał, dlaczego nagle pożąda znerwicowanej studentki, skoro właśnie uciekł przed niewiarygodnie atrakcyjną, nagą pięknością gotową spełnić każdą jego zachciankę. Nieznajoma rzuciła mu poważne, ostre spojrzenie, a on utonął w jej wielkich, błękitnych oczach. Przypominały morze w pochmurny dzień. Przycisnęła torbę do piersi i oświadczyła:

– Przesiądę się.

Alexio nawet nie drgnął. Nie zamierzał jej na to pozwolić! Pierwszy raz w życiu spotkał kobietę, która zamiast z nim flirtować, próbowała przed nim uciec.

– Dlaczego, na Boga?

Otworzyła usta, najwyraźniej zaskoczona jego reakcją nie mniej niż on sam. Zauważył niewielką szparę pomiędzy górnymi jedynkami, która dodawała jej zadziornego wdzięku. Mógłby tak na nią patrzeć godzinami…

– Cóż, wydaje mi się, że pan…. – jąkała się.

– Tak?

Sapnęła zniecierpliwiona i oblała się jeszcze mocniejszym rumieńcem. W ostatniej chwili powstrzymał rękę, którą uniósł, by dotknąć jej rozpalonego policzka.

– Jest pan, kim pan jest, więc lepiej, żebym się przesiadła. Będzie pan miał więcej miejsca.

A więc to tak! Rozpoznała go, prawdopodobnie gdy rozmawiał z pilotem. Nie rozumiał tylko, dlaczego, wzorem innych kobiet, nie starała się zawrzeć bliższej znajomości z wpływowym miliarderem.

– Mam wystarczająco dużo miejsca, nie musi się pani przesiadać. Chyba nie chce mi pani sprawić przykrości?

Sidonia ze wszystkich sił starała się przywołać do porządku rozpalone przez oszalałe hormony ciało. Przecież potrafiła nad sobą panować, była wyjątkowo rozsądną, praktyczną osobą i nawet najprzystojniejszy i najbogatszy mężczyzna świata nie był w stanie zawrócić jej w głowie. Lot trwa około godziny. Przez godzinę można znieść wszystko, nawet towarzystwo Alexia Christakosa. Usiadła z powrotem w fotelu i, nadal ściskając w dłoniach torbę, odpowiedziała z godnością:

– Jak pan chce. Próbowałam zachować się uprzejmie. Przecież nie może być panu wygodnie…

– Dlaczego? – powtórzył znów z niewinną miną.

Sidonia sapnęła, machnęła ręką i spojrzała na niego wymownie.

– No przecież to widać…

– Nie rozumiem – nalegał.

– Nie pasuje pan do tanich linii lotniczych – wykrztusiła i natychmiast zajęła się wpychaniem ogromnej torby pod siedzenie przed sobą. Kiedy już się wyprostowała, zauważyła kątem oka, że przystojniak przygląda jej się ostentacyjnie, a na jego pięknych ustach błąka się lekko kpiący uśmieszek. Najwyraźniej świetnie się bawił jej kosztem.

– Dlaczego pan w ogóle leci tym samolotem? – zapytała niemal oskarżycielskim tonem. – Prywatny odrzutowiec się panu znudził?

Niezmieszany, wpatrywał się w nią swymi szmaragdowymi, magnetyzującymi oczyma.

– Od czasu do czasu lubię sprawdzić, czy wszystko działa jak należy.

– No tak, czytałam o tym – odpowiedziała bez zastanowienia. Widząc jego zdziwienie, dodała niechętnie, znowu się czerwieniąc: – Analizowaliśmy model biznesowy pana firmy na zajęciach.

– Co pani studiuje?

Sidonia nie zamierzała kłamać, choć tłumaczenie miliarderowi, dlaczego nie stać jej na dokończenie studiów, wydawało jej się jeszcze bardziej upokarzające.

– Studiowałam biznes i francuski, ale musiałam, z powodów osobistych, zrobić sobie przerwę – wyjaśniła oględnie.

– Co się stało?

Zaszokował ją swoim pytaniem. Ludzie zazwyczaj wyczuwali, o co nie wypada pytać, albo zwyczajnie nie chcieli słuchać o cudzych problemach. Postanowiła odpowiedzieć, może pod wpływem jego gorącego spojrzenia…

– Firma budowlana mojego taty zbankrutowała podczas kryzysu rynku nieruchomości w Irlandii. Straciliśmy wszystko, nawet dom, a potem tata… umarł. Pozostały długi, więc musiałam zacząć zarabiać i na jakiś czas zrobić sobie przerwę w studiach.

– A dlaczego wybrałaś się do Paryża? – Nieznajomy niepostrzeżenie przeszedł na ty, a ona wcale nie poczuła się urażona. Nie miała jednak zamiaru dzielić się z nikim wstydliwymi szczegółami, zwłaszcza z osobą poznaną kilkanaście minut wcześniej.

– A to co, przesłuchanie? – zażartowała, ale nie uśmiechnęła się. – Może powiesz mi, co ty robiłeś w Paryżu?

Alexio skinął głową i skrzyżował na piersi muskularne ramiona. Sidonia z trudem oderwała wzrok od naprężonych pod cienkim materiałem koszuli mięśni.

– Byłem na weselu brata w Mediolanie, stamtąd przyleciałem dziś rano do Paryża, żeby złapać lot do Londynu i przy okazji przeprowadzić kontrolę jakości.

– Już się nie martwisz, że nie zdążysz na spotkanie?

– Trudno, poczekają – uśmiechnął się lekko.

Sidonia jęknęła w duchu. Kiedy się uśmiechał, wyglądał zabójczo!

– Powiesz mi teraz, co robiłaś w Paryżu?

Westchnęła ciężko.

– Załatwiałam….sprawy spadkowe po śmierci mamy. Mieszkała w Paryżu ze swoją siostrą.

Alexio nagle spoważniał, a na jego twarzy odmalowało się coś na kształt poruszenia.

– Musi ci być ciężko, straciłaś obydwoje rodziców. Moja matka też niedawno zmarła, pięć miesięcy temu – powiedział.

Sidonia poczuła, że nagle znaleźli się poza czasem, połączeni chwilą wspólnego odczuwania.

– Przykro mi – odparła szczerze.

– Nigdy nie byliśmy sobie szczególnie bliscy – skrzywił się, ale zaraz dodał: – Mimo to trudno się z tym oswoić.

Wiedziała, o czym mówił. Czuła dokładnie to samo!

– Kochałam moją mamę, ale trudno było się do niej zbliżyć. Zawsze myślała głównie… o sobie – wyznała cicho.

Nagle samolot szarpnął i zaczął się poruszać.

– O mój Boże, startujemy! – Sidonia zacisnęła kurczowo dłonie na podłokietnikach i odruchowo zamknęła oczy.

– Nareszcie. Przecież inaczej nie dolecimy do Londynu, prawda? – Dobiegł ją suchy, kpiący komentarz.

– Bardzo śmieszne – mruknęła, koncentrując się na opanowaniu narastającej paniki.

– Hej, co się dzieje? Wyglądasz okropnie.

– Dzięki. Po prostu mnie zignoruj, zaraz mi przejdzie. – Nienawidziła robić z siebie widowiska, ale strach przed lataniem był silniejszy niż wstyd.

– Boisz się latać? Dlaczego w takim razie nie wybrałaś bezpośredniego połączenia z Paryża do Dublina?

– A jak myślisz? – warknęła przez zaciśnięte zęby. – Tak wyszło taniej.

Śniadanie podeszło jej do gardła i Sidonia skupiła się na braniu równych głębokich oddechów. Oblała się zimnym potem, dłonie jej się trzęsły – zachowywała się jak typowa znerwicowana wariatka, ale nie była w stanie nic na to poradzić.

– Dlaczego boisz się latać?

Nie wierzyła własnym uszom. Dlaczego nie zostawi jej w końcu w spokoju?!

– Bo siedzę w metalowej puszce z dwustu innymi szaleńcami i za chwilę uniosę się w powietrze, co sam przyznasz, nie jest normalne – wysapała.

– Aluminiowej puszce – sprostował ze stoickim spokojem. – Chociaż trwają badania nad nowymi materiałami, takimi jak włókna węglowe. Mój brat produkuje samochody, razem poszukujemy nowych technologii…

– Po co mi to mówisz? – warknęła.

Wzruszył ramionami.

– Bo niepotrzebnie się boisz. Samoloty to jedne z najbezpieczniejszych środków lokomocji.

Sidonia otworzyła oczy i spojrzała na niego nieprzytomnie. Widok szmaragdowych, kpiąco uśmiechniętych oczu na chwilę oderwał jej myśli od wycia pędzącego po rozbiegu samolotu.

– Zwłaszcza jeśli na pokładzie znajduje się właściciel, prawda?

– Wtedy nic złego nie może się stać – potwierdził, uśmiechając się szeroko, a Sidonia rozpłynęła się w cieple tego uśmiechu. Nachylił się nagle, a jej puls zwariował.

– Siedzimy na najbezpieczniejszych miejsca w samolocie, wiesz? – szepnął i mrugnął do niej konspiracyjnie.

– Przestań się ze mnie nabijać – fuknęła, ale uśmiech sam pojawił się na jej ustach. Samolot szarpnął i wzniósł się w powietrze. Zanim zacisnęła znów dłonie na podłokietnikach, jej rękę przykryły silne, ciepłe dłonie. Zabrakło jej tchu.

– Co robisz? – pisnęła słabo.

– Nie chcę, żebyś zniszczyła fotele w moim samolocie – odpowiedział śmiertelnie poważnie. Uchyliła jedną powiekę i zauważyła szelmowski uśmieszek na jego pięknych, zmysłowych ustach. Boże, nie, pomyślała słabo, nie teraz!

– Myślę, że twój samolot wytrzymał już gorsze rzeczy – burknęła, żeby pokryć zakłopotanie. Zimne, wilgotne dłonie Sidonii rozluźniały się powoli w cieple jego rąk.

– W takim razie uznajmy, że osobiście dbam o komfort podróży mojej klientki – odpowiedział bez mrugnięcia okiem i ścisnął delikatnie jej palce.

Tytuł oryginału: When Christakos Meets His Match

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2014

Redaktor serii:

Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne:

Marzena Cieśla

Korekta:

Hanna Lachowska

© 2014 by Abby Green

© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2015

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieł w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie Ekstra są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-1450-6

ŚŻ Ekstra – 606

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o. | www.legimi.com