Diamentowe serce (Światowe Życie) - Abby Green - ebook

Diamentowe serce (Światowe Życie) ebook

Abby Green

4,0
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Szejk Zafir Ibn Hafiz Al-Noury promuje swój kraj. Najpiękniejszą rzeczą, którą pragnie pokazać światu, jest czerwony diament w kształcie serca. Zafir chce, by prezentowała go na swej szyi najpiękniejsza modelka. Tylko jedną widzi w tej roli – Kat Winters. Dwa lata temu zakochał się w niej i chciał się z nią ożenić, jednak gdy wyszły na jaw wydarzenia z przeszłości Kat, wyrzucił ją z pałacu. Teraz postanawia ją odnaleźć, przekonany, że przyjmie jego ofertę…

 

Druga część miniserii ukaże się grudniu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 149

Oceny
4,0 (76 ocen)
25
31
17
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Abby Green

Diamentowe serce

Tłumaczenie:Ewa Pawełek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Szejk Zafir Ibn Hafiz Al-Noury, niedawno koronowany król Jandoru, nerwowo przemierzał wewnętrzny dziedziniec pałacu, nie zwracając najmniejszej uwagi na przepiękną mozaikę ze szlachetnych kamieni pod jego stopami. Był także całkowicie obojętny wobec oszałamiającego przepychu lśniącej diamentowymi i szafirowymi błyskami fontanny. Nie zauważał ślicznych, wielokolorowych egzotycznych ptaków, które szczebiotały w gałęziach magnolii i w innych ukwieconych drzewach na dziedzińcu.

Ze wzgórza, na którym wzniesiono pałac wiele wieków temu, roztaczał się widok na majestatyczne góry na wschodzie i pas pustyni aż po błękit oceanu po zachodniej stronie. Jahor, starodawna stolica Jandoru, która średniowieczną zabudową otaczała pałac, była niezwykle malownicza z wybrukowanymi uliczkami, ukwieconymi balkonami i kamienną architekturą.

Zafir był jednak obojętny na wszystko, co go otaczało. Jedyne, co go pochłaniało, to myśli o niej. Musiał przyznać, że było coraz gorzej. Skrócił ważne spotkanie tylko dlatego, że czuł się coraz bardziej poirytowany narastającą frustracją. Starał się ją ignorować przez ostatnie miesiące, ale wracała teraz ze zdwojoną siłą. Ostatnie trzy miesiące to było prawdziwe piekło. Nie chciał o tym myśleć. A jeszcze dodatkowo spadła na niego śmierć ojca i jego uwagę dodatkowo pochłonęły sprawy związane ze wstąpieniem na tron i przejęciem władzy w państwie.

Wydawało się, jakby po tych trudnych miesiącach mógł wreszcie odetchnąć. Tymczasem ona znów się pojawiła. Prześladowała go nieustannie w myślach i w snach.

Rozluźnił kołnierzyk ciasno zapiętej koszuli. To musiała być frustracja seksualna, powiedział sobie. Nic więcej. Przecież nie miał kobiety od… rozstania z nią, przypomniał sobie, co rozdrażniło go jeszcze bardziej.

Nie, żeby nie był obiektem zainteresowania czy pożądania ze strony kobiet. Prawdziwie mnisi tryb życia wynikał raczej z braku czasu, ponieważ pochłaniały go całkowicie sprawy królestwa. Tymczasem presja ze strony poddanych oraz rady starszych królestwa narastała – czas, aby znalazł odpowiednią kandydatkę na królową i zapewnił dynastii dziedzica. Wszyscy mogliby wtedy odetchnąć i z nadzieją oraz spokojem patrzeć w przyszłość. Tak będzie najlepiej, postanowił. Należy rozpocząć poszukiwania odpowiedniej kandydatki i pozbyć się wreszcie myśli o tamtej kobiecie. Raz na zawsze.

Nagle jego wzrok przyciągnęły bukiety białych róż, ustawione w małej altance. A więc to dziś, przypomniał sobie. Rocznica śmierci jego siostry. Dziewiętnaście lat temu. Miał wtedy trzynaście lat, a ona jedenaście. Nigdy nie zapomni tego tragicznego dnia. Pamiętał, jak nagle usłyszał rozdzierający krzyk dobiegający z dziedzińca. Jego siostra potknęła się i spadła z wysokiego ogrodzenia wokół ogrodu na dziedzińcu, na które lubili się wspinać. Zginęła na miejscu, uderzając głową o marmurową posadzkę. Zdał sobie sprawę, jak bardzo osamotniony czuł się od tamtego dnia. Zrobiłby wszystko, gdyby tylko mógł przywrócić siostrze życie…

– Wasza wysokość…? – usłyszał nieśmiały głos.

Zafir odwrócił się gwałtownie. Sądził, że jest sam. Nie podobało mu się, że ktoś ośmielił się go śledzić.

– Tak? – spytał ostro.

– Chodzi o diament „Serce Jandoru”, wasza wysokość. Musimy o tym porozmawiać, a także o zbliżających się zagranicznych wizytach dyplomatycznych.

Zafir bez słowa skierował swe kroki do pałacu, a jego młody asystent podążał za nim bez słowa. „Serce Jandoru” było otoczone piękną legendą. Przez lata wydawało się, że został skradziony albo się gdzieś zagubił, tymczasem odnaleziono go przypadkiem podczas wykopalisk poza murami pałacu. Wszyscy uznali to za dobrą wróżbę. Był to największy czerwony diament na świecie, słynny ze swojego pięknego kształtu, przypominającego ludzkie serce. Oprawiony w złoto był prezentem ślubnym dla francuskiej prababki Zafira. Było to jedyne małżeństwo z miłości w jego rodzinie, o którym wiedział, co tylko potwierdziło jego przypuszczenia, że miłość w małżeństwie była tak rzadka, jak ten diament. I tak samo mało prawdopodobna, jak jego odnalezienie.

– Od czego zaczniemy, Rahul? – spytał asystenta, wchodząc do przestronnego gabinetu.

– W przyszłym tygodniu rozpoczyna pan swoje wizyty zagraniczne. Pierwszą zaplanowaliśmy w Nowym Jorku, podczas posiedzenia ONZ, gdzie będzie okazja do licznych spotkań ze światowymi przywódcami.

Nowy Jork… znów zanurzył się we wspomnieniach. Nie potrafił się przed nimi bronić i irytowało go to coraz bardziej. Poznał ją właśnie na Manhattanie i spędzili razem kilka wspaniałych miesięcy. Nie mógł uwierzyć, że tak szybko uległ jej czarowi. Znów stanęła mu przed oczami. Bursztynowe oczy patrzyły na niego kusząco, a kąciki ust unosiły się w urzekającym uśmiechu. Zupełnie jakby była doskonale świadoma wszystkiego, co robiła, wciągając go coraz głębiej w…

– Wasza wysokość?

Zafir otrząsnął się w jednej chwili.

– Tak, Rahul?

Młody człowiek spoglądał na niego niepewnie.

– Gdybym mógł coś zasugerować… jeśli chodzi o diament… – wyszeptał.

– Słucham – zachęcał go Zafir, starając się powstrzymać swoją naturalną niecierpliwość.

– Diament ma być jednym z eksponatów na wystawie, którą mamy zorganizować w siedzibie ONZ, jako główna atrakcja. Będą oczywiście także inne eksponaty promujące naszą kulturę i sztukę. Mamy nadzieję dzięki temu na promocję naszej gospodarki i turystyki.

– Wiem o tym. To był przecież mój pomysł – rzucił, wzruszając ramionami.

– Tak, a diament miał być wystawiony w szklanej witrynie, pod ochroną strażników – kontynuował asystent, najwyraźniej spięty.

– Rahul… – warknął ostrzegawczo Zafir.

– Chciałem tylko zasugerować – wyrzucał z siebie coraz szybciej – żeby zamiast pokazywać go w sterylnej witrynie, dać mu bardziej naturalną i dynamiczną oprawę.

– Co masz na myśli? – spytał Zafir zaciekawiony.

– Myślałem o tym, by kogoś zatrudnić, jakąś wyjątkową modelkę, na czas podróży. Wówczas mogłaby nosić diament na uroczystych przyjęciach, a każdy mógłby z bliska podziwiać jego piękno. Piękna kobieta i klejnot najlepiej zareklamują tajemniczość i wyjątkowość Jandoru.

Zafir przyglądał się asystentowi przez dłuższą chwilę. Właśnie z takiego powodu zatrudnił tego młodego człowieka. Potrzebował świeżych pomysłów na archaicznie zakurzonym dworze swojego ojca. Ten pomysł miał wiele zalet. Będzie musiał go jednak odrzucić z kilku powodów, choćby ze względów bezpieczeństwa. Zanim jednak zdążył otworzyć usta, w jego wyobraźni pojawił się obraz wprost zapierający dech w piersiach.

Odwrócił się gwałtownie, nie chcąc, by młody człowiek coś zauważył. W jego myślach widział ją nagą, ubraną wyłącznie w diament iskrzący się tysiącem purpurowych blasków na jej pięknej skórze między pełnymi piersiami. Krew w nim zawrzała. W tej sekundzie zrozumiał, że jest tylko jeden sposób, by się uwolnić od tych prześladujących myśli. Musiał zamknąć tamten rozdział i zacząć od nowa. Od tego zależała przyszłość nie tylko jego własna, ale całego narodu, za który był teraz odpowiedzialny.

Pomysł, który jeszcze przed chwilą wydawał się żartem, zaczął nabierać realnych kształtów. Czy naprawdę zamierzał wrócić do przeszłości i do kobiety, do której już nigdy miał się nie odezwać? Zawrzał w nim bunt i coś jeszcze, czego nie mógł zidentyfikować.

A dlaczego nie? To mogła być doskonała okazja, by zaspokoić swoje pożądanie, zanim w pełni poświęci się swoim obowiązkom jako władca Jandoru. A mogła tego dokonać tylko jedna kobieta.

Była mu to winna, pomyślał zgryźliwie. Okłamała go. Zdradziła, bo nie powiedziała mu, kim naprawdę jest. Nie odkryła przed nim swojej prawdziwej natury. Zniknęła z jego życia osiemnaście miesięcy temu i nie zdążył się nią nacieszyć. Pozostawiła irytująco niespełnione pragnienie. Myśl, że kiedyś widział ich wspólną przyszłość, nie była miła. Tym razem będzie już wiedział, z kim ma do czynienia. Nie będzie więc czuł niczego więcej poza pożądaniem. Opleciony jej długimi nogami wbije się głęboko, by raz na zawsze ugasić nękające go pragnienie.

Rahul czekał w napięciu na jego decyzję.

– Wasza wysokość, ja tylko tak…

– Doskonale – uciął Zafir. – Wiem, kto będzie naszą modelką.

– Tak?

– Kat Winters, jedna z najlepszych amerykańskich modelek. Znajdź ją. Natychmiast.

Tydzień później, Queens, Nowy Jork

Zafir przyglądał jej się z samochodu, powoli opuszczając szyby. Wprost nie mógł uwierzyć, że Kat pracowała w zwykłej restauracji w Queens. Ale jednak. Jedna z najpiękniejszych kobiet na świecie nosiła teraz zwykłe dżinsy i firmowy podkoszulek. Przepysznie długie włosy upięte były w zwykły kok, z którego niedbale wyjęła ołówek, by zapisać zamówienie.

Banalna w swojej prostocie, bez makijażu i kuszącej pozy, a mimo to nie mógł oderwać od niej wzroku. Taka piękność nie powinna przebywać w tej podejrzanej spelunie. Co, u diabła, tu robiła? Dlaczego przybrała inne nazwisko – Kaycee Smith? Jak śmiała odmówić ofercie, którą przekazał jej agentce? „Kat Winters nie jest zainteresowana” – otrzymał suchą formułkę w odpowiedzi, bez słowa wyjaśnienia.

Nikt nie odmawiał Zafirowi. Nikt nie śmiał odrzucać jego propozycji. A już na pewno nie była kochanka.

Okno zamknęło się bezgłośnie i Zafir wysiadł z samochodu, rzucając krótkie polecenie kierowcy. Jego wysoka sylwetka przyciągała uwagę. Pamiętał, jak Kat pasowała do niego idealnie na swoich kilkunastocentymetrowych szpilkach. Skrzywił się, widząc ją w adidasach. Ale już niedługo, zdecydował, otwierając drzwi restauracji. Już wkrótce znów założy szpilki i będą idealnie do siebie pasować, gdy będzie ją całował. Cała znów będzie do niego należeć.

Nie miał pojęcia, co miała oznaczać ta zabawa w kelnerkę, ale jednego był pewien. Jak tylko usłyszy, co ma jej do powiedzenia, będzie mu wdzięczna za kolejną szansę powrotu do jego życia i łóżka, w najbardziej satysfakcjonujący dla obojga sposób.

– Kat?

Odwróciła się zdezorientowana. Tutaj nikt nie nazywał jej Kat. Dla nich wszystkich była Kaycee. No i ten głos. Głęboki i szalenie pociągający. Tylko on wypowiadał jej imię w ten egzotyczny i autorytarny sposób. Niczym władca, wydając rozkaz. Tylko jedna osoba mogła mówić w ten sposób. Z niedowierzaniem uniosła głowę.

Zafir.

Przez chwilę po prostu nie mogła w to uwierzyć. Przecież jego nie mogło tu być. Nie w podrzędnej restauracji w Queens. Mieszkał tylko w najlepszych dzielnicach i najdroższych hotelach. Był arystokratą. A teraz nawet królem.

Chociaż, gdy agentka dała znać, że Zafir jej szuka, powinna się była przygotować. Tylko w ogóle nie przypuszczała, że to mogło się wydarzyć. Teraz żałowała, ponieważ w najmniejszym stopniu nie była przygotowana na spotkanie z mężczyzną, którego kochała tak bardzo, że czasem ją to przerażało.

Zafir wciąż stał przed nią, wysoki i dominujący. Wcześniej, gdy nosiła wysokie szpilki, nie zdawała sobie sprawy, że jest aż tak potężny. Choć każdy pojedynczy rys jego arystokratycznej twarzy wyrył się w jej pamięci. Jego męskość, którą podkreślała doskonale wysportowana sylwetka bez grama tłuszczu, zawsze była dla niej niezwykle pociągająca. Przy jego elegancji, sama w zwykłym ubraniu i adidasach czuła się bardzo niepewnie.

Nie zdawała sobie sprawy, że bezwiednie wyszeptała jego imię, aż zauważyła, jak kąciki jego ust unoszą się w uśmiechu.

– A więc mnie pamiętasz?

Szyderczy ton podziałał na nią jak kubeł zimnej wody. On naprawdę tu był. Często śniła o tym, że znów go spotyka, ale najczęściej to były przerażające koszmary, z których budziła się zlana potem. On przecież nie wiedział o diametralnych zmianach, jakie zaszły w jej życiu. W koszmarach patrzył na nią z odrazą i pogardą, doprowadzając ją do płaczu. Czasem w snach pożądał jej jak kiedyś i budziła się z dojmującą tęsknotą, aby znów znaleźć się w jego ramionach.

Sposób, w jaki zareagowała na jego obecność, pokazał jej, że ten mężczyzna nie jest niestety tylko odległą i zapomnianą przeszłością bez znaczenia.

– Co tu robisz Zafir? – spytała ostro, starając się pokryć ogarniające ją przerażenie. – Nie dostałeś wiadomości od mojej agentki?

Zafir uniósł brwi w zaskoczeniu i Kat na chwilę zadrżała, zdając sobie sprawę, jak się odezwała do człowieka, przed którym inni padali na kolana. Ale nie pozwoli się zastraszyć. Gdy widziała go po raz ostatni, rozgniewał ją tak bardzo… a potem… wydarzyła się najgorsza tragedia w jej życiu.

– Dostałem wiadomość, ale odniosłem wrażenie, że twoja agentka musiała mnie nie zrozumieć – rzucił Zafir, niemile dotknięty reakcją Kat na jego widok.

Wciąż tak samo arogancki, pomyślała. Zupełnie się nie zmienił.

– Jestem w pracy – zauważyła szorstko – więc o ile nie jesteś klientem, nie mam teraz czasu na rozmowę z tobą. – I nigdy nie będę miała, postanowiła desperacko.

– Nie rozumiem, jak mogłaś odrzucić moją ofertę – zauważył wyniośle.

– Oczywiście – stwierdziła gorzko, mając w pamięci ich dramatyczne rozstanie. – Jak mógłbyś to zrozumieć? Jesteś przyzwyczajony do tego, że wszyscy padają ci do stóp, wdzięczni za odrobinę zainteresowania, obawiam się jednak, że stanowię niechlubny wyjątek – zadrwiła.

Zafir spojrzał na nią w taki sposób, że natychmiast poczuła się zagrożona. Zawsze miała wrażenie, że potrafi przejrzeć ją na wskroś. Tylko on był w stanie przedrzeć się przez latami budowany mur, za którym chowała małą, zalęknioną dziewczynkę, wychowaną przez ojca narkomana i gwałtowną, niestabilną emocjonalnie matkę. Dziewczynkę, która nawet nie ukończyła szkoły średniej.

Ale to było tylko wrażenie, które ostatecznie okazało się tragiczną pomyłką. Miała go za najbliższego sobie człowieka, wyrozumiałego i współczującego. Zaufała mu, a on tego dnia, gdy pojawiły się gorszące poszlaki, spojrzał na nią lodowato i z urazą. Osądził ją wyjątkowo surowo, skazując na potępienie, i wyrzucił na zawsze ze swojego życia.

– Jesteś inna – zauważył takim tonem, że odebrała to jak policzek.

Owszem, wiele w jej życiu się zmieniło. A jej największym koszmarem była myśl, że Zafir mógłby się o tym dowiedzieć. Dlatego nie chciała go więcej widzieć.

Nie dowie się, starała się uspokoić i zapanować nad ogarniającym ją panicznym lękiem.

– Na ile osób potrzebny jest stolik, Kaycee? – spytał znacząco jej szef, kiwnięciem głowy wskazując na Zafira.

– Pan już wychodzi – stwierdziła krótko. – Pytał tylko o drogę, bo nie zna okolicy – dodała, mając nadzieję, że Zafir rozpłynie się w niebycie. – Nieprawdaż? – spytała słodko.

Szef odszedł, a Zafir przyglądał jej się jeszcze przez chwilę.

– To nie koniec, Kat. Jeszcze się zobaczymy. Poczekam – stwierdził groźnie, odwrócił się i wyszedł.

Kat nie bardzo miała ochotę wychodzić z restauracji po skończonej zmianie, ponieważ widziała, że samochód Zafira wciąż jest zaparkowany po drugiej stronie ulicy. Obok limuzyny stał także duży samochód ochrony z zaciemnionymi szybami, który potęgował jej niepokój. Nie mogła uwierzyć, że nie odjechał i postanowił naprawdę na nią poczekać. Minęły już ponad dwie godziny. Zafir sprzed półtora roku, którego znała, nigdy na nikogo nie czekał. Był znany ze swojej niecierpliwości. Nie pozwalał, by ktokolwiek marnował jego czas.

Z westchnieniem sięgnęła po płaszcz i zdecydowała się wyjść. Skoro Zafir już się tu pojawił, to na pewno tak łatwo nie zrezygnuje i odwlekanie tego nie ma sensu. Wiedziała lepiej niż ktokolwiek, że jeśli czegoś chciał, nie spoczął, póki tego nie zdobył.

Tak samo było z nią. Stopniowo pokonywał wszelkie bariery, jakie przed nim postawiła. Aż zgodziła się oddać mu całkowicie. Chciała się stać dokładnie taką kobietą, jakiej oczekiwał. Choć wiedziała, że to praktycznie niemożliwe do spełnienia. Jego żądania były dla niej zbyt wygórowane.

Przypomniała sobie, jak powiedział, że chce, by została jego królową. Na samą myśl o tym znów poczuła przypływ panicznego lęku. Ale w sumie nie zabrało dużo czasu przekonanie Zafira, jak bardzo niedorzeczny był to pomysł.

Pewnym krokiem wyszła z restauracji, starając się przekonać, że teraz była już inną kobietą. Jest wystarczająco silna, by stawić czoło Zafirowi. Nie miał pojęcia, przez co musiała przejść, gdy widzieli się po raz ostatni.

Gdy tylko wyszła, drzwi limuzyny się otworzyły i pojawił się Zafir. Szerokim gestem zaprosił ją, by wsiadła do samochodu. Zirytowana, że mógł pomyśleć, że pójdzie mu z nią tak łatwo, przeszła obok, nie zaszczycając go spojrzeniem. Chwycił ją jednak za ramię.

– Nie zamierzam wsiąść do twojego samochodu. Tracisz czas. Proszę, zostaw mnie w spokoju.

– Albo porozmawiamy tutaj, na oczach twojego ciekawskiego szefa, albo w spokojniejszym miejscu. Wybieraj. Proponuję, że odwiozę cię do domu i tam porozmawiamy.

Kat jęknęła w duchu, zdając sobie sprawę, jak bardzo limuzyna Zafira i samochód jego ochrony przyciągały uwagę. Nie uda jej się przed nim uciec.

– W porządku – stwierdziła. – Wysłucham, co masz mi do powiedzenia, a potem wyjedziesz.

Zafir spojrzał na nią w taki sposób, że nagle poczuła, jak topnieje jej twarde serce i miękną kolana.

– Oczywiście, gdy będziesz chciała, bym wyjechał, niechybnie tak zrobię.

Wspomnienia napłynęły nieproszone i Kat była zła na siebie, że nie była w stanie ich powstrzymać. Znów znalazła się w jego pięknym i egzotycznym kraju. Była szczęśliwa, bo Zafir był dla niej jak słońce. Jednak to słońce mogło spalić, gdy przebywała w jego świetle zbyt długo i zbyt blisko. Powinna to była przewidzieć. Miłość, jaką czuła, okazała się zupełnie zbędna.

Była gotowa poślubić Zafira, oszołomiona jego propozycją. Zbyt późno się zorientowała, że ta oferta nie miała w sobie nic z romantycznego porywu serca. Zafir oświadczył się jej tylko dlatego, że była „odpowiednia”. Upokorzenie wciąż ją paliło nieznośnym bólem.

Bez słowa wsiadła do samochodu, uświadamiając sobie, jak bardzo ten człowiek zmienił jej życie. Była teraz cieniem siebie. Nonszalancja Zafira potęgowała tylko jej gniew.

Miękkie siedzenia przyniosły wspomnienie luksusu, jaki kiedyś był jej codziennością. Ale to było w innym życiu, które nigdy nie wróci.

– Kat?

Spojrzała na niego, odnajdując znajome oznaki niecierpliwości. Zdała sobie sprawę, że nie słuchała, co do niej mówił.

– Możesz podać adres? Przekażę kierowcy.

Wspomnienie pierwszego razu, gdy jechała z nim limuzyną, pojawiło się natychmiast. Wtedy także podał adres kierowcy, a potem zasunął przyciemnianą szybę i… Poirytowana własną słabością sama przekazała szoferowi nazwę ulicy i numer. Po kilku minutach zatrzymali się przed skromnym budynkiem. Pospiesznie wysiadła, nie chcąc, aby Zafir jej pomagał. Wiedziała, że nie byłaby w stanie znieść jego dotyku. Cała odwaga mogłaby wówczas wyparować w jednej chwili.

Poszła przodem, starając się nie widzieć zaskoczenia na twarzy Zafira. Otworzyła drzwi i gestem zaprosiła go do mieszkania, które było jej azylem przez ostatni rok.

– A więc? Co chciałeś mi powiedzieć? – spytała bez pardonu.

Zafir rozejrzał się po skromnym wnętrzu z nieukrywaną ciekawością i ku jej przerażeniu zaczął zdejmować płaszcz.

– Mam ci bardzo wiele do powiedzenia, więc może zrobisz nam kawę i usiądziemy? Chyba się nigdzie nie spieszysz?

Spojrzała na niego badawczo swoimi pięknymi oczami i w jednej chwili poczuł, jak bardzo jej pragnie. Uwielbiał jej rozmarzone spojrzenie chwilę po tym, jak się kochali. Wciąż go zachwycało.

To wszystko kłamstwa.

Same kłamstwa, przypomniał sobie. Może i była dziewicą, ale nie była niewinna. Musiała się nieźle starać, by ukryć przed nim swoją mroczną przeszłość. Nagle znów poczuł się całkiem bezbronny. Co on tu, u licha, robił?

– W porządku – odpowiedziała Kat z westchnieniem. – Wstawię wodę.

Zniknęła w małej kuchni, a Zafir musiał przyznać sam przed sobą, że doskonale wiedział, co go tu sprowadziło. Wciąż jej pragnął. Teraz, po tych kilkunastu miesiącach rozłąki, nawet jeszcze bardziej.

Po chwili wyłoniła się z kuchni, niosąc dwa kubki kawy. Podała mu, starając się jednak go nie dotknąć, co odnotował. Usiadła na krześle, pozostawiając mu do dyspozycji małą kanapę. Przyglądał jej się ciekawie. Nic się nie zmieniła. Wciąż miała wspaniałe ciało. Uwielbiał, jak jej długie nogi obejmowały go w pasie, a palce wbijała mu w plecy, zachęcając, by zagłębił się w nią jeszcze mocniej…

A niech to! Musiał się opanować. Nie podobało mu się, że reaguje na nią tak bezwarunkowo. Ale to pewnie wynik długiej abstynencji, pocieszał się.

Kawa była dobra. Z odcieniem satysfakcji stwierdził, że nie zapomniała, jaką lubił. Czarna i mocna, bez cukru.

– Zmieniłaś kolor włosów – zauważył.

– To mój naturalny kolor – przyznała, wzruszając ramionami.

Były ciemniejsze niż złoty, świetlisty blond, jaki pamiętał, z delikatnymi połyskami miedzi. Czyżby farbowanie włosów też było sposobem, w jaki chciała ukryć swoją prawdziwą naturę?

– A więc, Kat, co się stało? Dlaczego przestałaś pracować jako top modelka? Kim jest Kaycee Smith? Skąd się wzięła ta niepozorna kelnerka w podrzędnej restauracji?

Tytuł oryginału: A Diamond for the Sheikh’s Mistress

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2017

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2017 by Abby Green

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2019

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie. Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe. Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji. HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela. Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 9788327644817