Dług do spłacenia (Światowe Życie) - Abby Green - ebook

Dług do spłacenia (Światowe Życie) ebook

Abby Green

4,2
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Brat Nessy O’Sullivan został posądzony o kradzież miliona euro. Aby udowodnić swoją niewonność, musiałby zdobyć komputer swojego szefa, właściciela stajni koni wyścigowych, Luca Barbierego. Nessa, by pomóc bratu, zakrada się w nocy w poszukiwaniu laptopa, ale zostaje przyłapana na gorącym uczynku. Luc nie wzywa policji, lecz zatrzymuje Nessę u siebie w domu do wyjaśnienia sprawy. Wkrótce sytuacja przybierze nieoczekiwany obrót…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 146

Oceny
4,2 (81 ocen)
39
23
15
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Abby Green

Dług do spłacenia

Tłumaczenie:Izabela Siwek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Nessa O’Sullivan nigdy nie uważała siebie za osobę zdolną do popełnienia przestępstwa. Znalazła się tu jednak, przy prywatnej posiadłości pod osłoną nocy, szykując się do wejścia, żeby zabrać coś, co do niej nie należało.

Skrzywiła się. Prawdę mówiąc, wcale nie zamierzała się włamywać, ponieważ miała klucze do gabinetu brata w biurze stadniny Luca Barbiera. Sama myśl o właścicielu stajni koni wyścigowych przyprawiała ją zimny dreszcz. Przykucnęła pod wystającą gałęzią na brzegu idealnie utrzymanego trawnika przed budynkami, gdzie mieściła się recepcja. Zostawiła samochód, zdezelowanego mini coopera, w pewnej odległości od bramy wjazdowej, i wspięła się po niskim murze, by tu dotrzeć.

Jej dom rodzinny znajdował się niedaleko stąd i dobrze znała okolice stadniny. Bawiła się tutaj jako dziecko, kiedy to miejsce należało jeszcze do kogoś innego. Poczucie znajomości terenu znikło jednak natychmiast, gdy w pobliżu zahuczała sowa. Nessa aż podskoczyła ze strachu. Zaczęła głęboko oddychać, chcąc uspokoić nerwy. Po raz kolejny przeklęła w duchu impulsywnego starszego brata za to, że się ulotnił. Ale czy naprawdę mogła obwiniać Paddy’ego juniora, że nie przeciwstawił się Lucowi Barbierowi – enfant terrible świata wyścigów konnych, człowiekowi owianemu tajemnicą?

O jego złowrogim mrocznym wyglądzie krążyły liczne plotki. Mówiono, że został osierocony przez Cyganów i mieszkał na ulicy, zanim stał się legendą i zasłynął z niezwykłych umiejętności ujeżdżania najtrudniejszych wierzchowców.

Zrobił postępy w bardzo krótkim czasie, stając się właścicielem stajni pod Paryżem. W jego posiadaniu znajdowała się też teraz rozległa stadnina w Irlandii, połączona ze stajniami najlepszych koni wyścigowych, których ujeżdżaniem zajmowali się pod jego nadzorem najlepsi fachowcy na świecie.

Ludzie uważali jego niezwykły talent za rodzaj czarnoksięskich zdolności, przekazanych mu w spadku przez jakichś tajemniczych przodków. Inne plotki głosiły, że był po prostu zwyczajnym kryminalistą, pochodzącym z patologicznej rodziny. Udało mu się wydostać z rynsztoka i osiągnąć sukces fuksem, dzięki bezwzględnej pomysłowości.

Tajemnica dotycząca pochodzenia podsycała jedynie liczne spekulacje na jego temat. Zajmował się bowiem nie tylko wyścigami, ale też dużo inwestował w różne inne branże, potrajając majątek w krótkim czasie i umacniając swoją pozycję jednego z najbogatszych przedsiębiorców na świecie.

Paddy junior mówił o tym człowieku ściszonym głosem i pełen nabożnego lęku przez ostatnie parę lat, od czasu, gdy Barbier zatrudnił go na stanowisku młodszego kierownika stadniny. Sama Nessa widziała Luca raz lub dwa z daleka podczas sprzedaży irlandzkich koni. Uczestniczyły w niej regularnie najbardziej znane osobistości z całego świata, szejkowie i członkowie rodzin królewskich oraz inni bogacze.

Wyróżniał się w tłumie, przewyższając wszystkich o głowę. Miał kruczoczarne włosy, gęste i zmierzwione, sięgające kołnierzyka, śniadą cerę, wydatne kości policzkowe i srogą minę, a oczy przesłonięte ciemnymi okularami. Muskularne ręce trzymał złożone na szerokiej piersi i poruszał jedynie głową, śledząc konie paradujące przed potencjalnymi nabywcami. Bardziej przypominał małomównych ochroniarzy niektórych szejków lub tajemniczego gwiazdora filmowego niż właściciela stadniny.

Nie miał przy sobie strażników, ale Nessa jeszcze teraz pamiętała groźną atmosferę, jaką roztaczał wokół siebie, trzymając ludzi na dystans. Wyglądał na kogoś, kto najwyraźniej doskonale potrafi obronić sam siebie.

Przyszła tu tej nocy na prośbę niemądrego brata tylko dlatego, że, jak ją zapewniał, Barbier był akurat we Francji. Nie miała ochoty spotkać się z tym człowiekiem twarzą w twarz. Za każdym razem, gdy widziała go z daleka, odczuwała zagadkowe poruszenie, całkowicie jej dotąd obce i zupełnie nieodpowiednie w odniesieniu do obcego mężczyzny.

Wzięła kolejny głęboki oddech i przesunęła się do przodu pod drzewem w stronę budynku. Jakiś pies zaszczekał i przystanęła, nasłuchując. Gdy szczekanie ucichło, ruszyła dalej. Dotarła do głównego gmachu sklepionym przejściem, prowadzącym na dziedziniec, wokół którego znajdowały się pomieszczenia administracyjne.

Kierując się wskazówkami Paddy’ego, odnalazła główne biuro i większym kluczem otwarła drzwi. Alarm się nie włączył. Poczuła zbyt wielką ulgę, by się zastanawiać, czemu go nie zainstalowano.

W środku było ciemno. Weszła schodami na górę, świecąc latarką z telefonu, i odetchnęła z ulgą, gdy udało jej się odnaleźć gabinet brata. Otworzyła zamek drugim kluczem i weszła do środka tak cicho, jak tylko potrafiła. Zamknęła za sobą drzwi. Pot spływał jej po plecach.

Kiedy się trochę uspokoiła, ruszyła w głąb pokoju do biurka Paddy’ego. Powiedział, że jego laptop powinien się znajdować w górnej szufladzie, ale nie było go tam, gdy zajrzała. Inne szuflady też okazały się puste. Czując nagły lęk, przeszukała też inne biurka, lecz bez powodzenia. Gorączkowe słowa Paddy’ego wciąż rozbrzmiewały jej w głowie: „Ten laptop to jedyna szansa udowodnienia mojej niewinności. Gdybym tylko mógł odnaleźć mejle tego hakera…”.

Stała na środku pokoju, czując narastające zdenerwowanie. Żaden dźwięk nie wskazywał na to, że nie jest sama. Kiedy więc wewnętrzne drzwi biura nagle się otwarły i światło wpadło do środka, odwróciła się i zamarła na widok wielkiej postaci przy wejściu. Stał tam Luc Barbier. Uświadomiła to sobie z trudem, podobnie jak fakt, że rzeczywiście miała rację, bojąc się spotkania z nim twarzą w twarz. Był najbardziej przystojnym i onieśmielającym mężczyzną, jakiego w życiu widziała z bliska, a znała przecież swojego szwagra – szejka Nadima Al-Saqr z Merkazad, będącego uosobieniem męskości.

Ubrany cały na czarno, w dżinsy i koszulę z długim rękawem, emanował złowrogą energią. Oczy miał głęboko osadzone i tak ciemne, że wyglądały jak bezdenna toń. Zupełnie nieodgadnione. Trzymał cienki srebrny laptop, w którego Nessa wpatrywała się z osłupieniem.

– Rozumiem, że o to chodzi? – Głos miał niski i nasycony erotyzmem.

Zorientowała się w końcu w sytuacji i zrobiła jedyne, co mogła: odwróciła się na pięcie i pobiegła do drzwi, przez które tu przyszła. Otworzyła je i ujrzała potężnego ochroniarza z wrogim wyrazem twarzy.

– Zamknij drzwi – usłyszała z tyłu. – Nigdzie nie pójdziesz.

Nie poruszyła się, a wtedy ochroniarz sięgnął po klamkę i sam zamknął drzwi, zostawiając ją ponownie sam na sam z Lukiem Barbierem, który najwyraźniej wcale nie pojechał do Francji.

Odwróciła się do niego niechętnie. Uświadomiła sobie, że ubrana jest w czarne spodnie od dresu i polarową bluzę, a włosy ma zwinięte pod czapką z daszkiem. Z pewnością wyglądała podejrzanie.

Luc zamknął drugie drzwi i postawił laptop na biurku obok siebie. Skrzyżował ręce na piersi, stając na szeroko rozstawionych nogach, jakby gotowy do akcji na wypadek, gdyby Nessa znowu próbowała uciec.

– Kim jesteś? – spytał.

Zacisnęła usta, wpatrując się w jego nieskazitelnie czyste buty. Miała nadzieję, że czapka osłania jej twarz.

Westchnął głośno.

– Mogę wydobyć to od ciebie w bardziej bolesny sposób, wzywając policję. Będą tu za dziesięć minut i powiesz im, kim jesteś i czego tu chcesz… Ale oboje wiemy, że chodzi o to, prawda? – Postukał w laptop długimi palcami. – Najwyraźniej przysłał cię tu Paddy O’Sullivan.

Ledwie zarejestrowała ostatnie słowa, wpatrując się w jego piękne dłonie. Duże i męskie, ale pełne gracji… i seksowne. Wciąż milczała. Barbier zaklął nagle cicho po francusku, wziął laptop i ruszył do wyjścia. Był już niemal przy drzwiach, gdy zdała sobie sprawę, że wplątywanie w to wszystko irlandzkich policjantów może się okazać jeszcze bardziej zgubne. To, że jeszcze ich nie wezwał, pozostawiało iskierkę nadziei na rozwiązanie tej sytuacji.

– Proszę zaczekać! – zawołała wysokim głosem.

Przystanął tyłem do niej, po czym odwrócił się powoli.

– Co takiego?

Bała się podnieść głowę, wciąż kryjąc twarz pod daszkiem bejsbolówki.

– Poprosiłam, żeby pan zaczekał.

– Jesteś dziewczyną?

Poczuła się nagle jakoś dziwnie bezbronna. Wiedziała, że ma na sobie dres i włosy schowane pod czapką, ale czy naprawdę wyglądała tak męsko? Brakowało jej kobiecych wdzięków, skoro niemal całe życie spędziła w kaloszach po kolana w błocie. Uniosła głowę i spiorunowała go wzrokiem, zbyt rozgniewana, by dalej się kryć.

– Mam dwadzieścia cztery lata i nie jestem już dziewczyną.

Spojrzał na nią z powątpiewaniem.

– Przekradanie się przez zarośla, żeby wtargnąć do czyjejś prywatnej posiadłości, nie jest typowym zajęciem dorosłych kobiet.

– Miał pan być we Francji.

Zdziwiła go ta odpowiedź, a niełatwo dawał się zaskakiwać. Ale ta dziewczyna – kobieta? – odpowiadała mu tak, jakby wcale nie włamała się do niego ze złymi zamiarami.

– Byłem, ale już wróciłem.

Przyjrzał jej się uważniej i poczuł nagłe… zainteresowanie. Teraz już widział, że jest kobietą. Szczupłą i zbyt drobną, by mogła być chłopakiem. Dostrzegł też w końcu niezbyt duże, jędrne piersi pod czarną bluzą z polaru. Miała zbyt delikatną szczękę jak na mężczyznę i zastanawiał się, czemu nie zauważył tego wcześniej. Zobaczył też urocze kształtne usta i nagle zachciało mu się ujrzeć więcej.

– Zdejmij czapkę – powiedział, zanim w ogóle zarejestrował to niespodziewane pragnienie.

Zawahała się, a potem, jakby zdając sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia, ściągnęła czapkę. Przez chwilę tylko wpatrywał się niemądrze w długie ciemnorude włosy, opadające luźno na ramiona. Potem przyjrzał się dokładnie jej twarzy i zrobiło mu się jeszcze bardziej głupio. Widział już w życiu wiele pięknych kobiet, ale to, co teraz ujrzał, przyćmiło je wszystkie.

Była niezwykła. Miała wydatne kości policzkowe, nieskazitelną jasną cerę, prosty nos i wielkie piwne oczy o zielono-złotym odcieniu, okolone długimi ciemnymi rzęsami. Usta wydatne i zmysłowe. Wzbudziła w nim nagłe podniecenie. Nie spodziewał się takiej reakcji.

– Powiedz, kim jesteś, albo wezwę policję.

Bez czapki poczuła się zupełnie odsłonięta, wystawiona na jego spojrzenie. Patrzyła na Barbiera jak zahipnotyzowana. Był po prostu… niezwykle przystojny i męski. Miał prowokujące, zmysłowe usta, jedyny delikatny element całej twarzy. Rozpraszał ją zupełnie.

– Czekam na odpowiedz – odezwał się znowu.

Zaczerwieniła się. Odwróciła wzrok i spojrzała na obraz wiszący na ścianie, przedstawiający słynnego konia wyścigowego. Wiedziała, że nie ma innego wyboru i musi wszystko wyjaśnić. W przeciwnym wypadku zajmie się tym policja, a w tak małej, zżytej ze sobą społeczności, informacja o tym, po co tu przyszła, rozniesie się natychmiast.

– Nazywam się Nessa… O’Sullivan.

– O’Sullivan? Jesteś spokrewniona z Paddym?

– Jestem jego młodszą siostrą.

Przetrawienie tej wiadomości zabrało Lucowi dłuższą chwilę.

– Wysyła młodszą siostrę na brudną robotę?

– Paddy jest niewinny – natychmiast wzięła brata w obronę.

Barbier wydawał się niewzruszony jej stanowczym zapewnieniem.

– Znikając, jeszcze pogorszył sytuację, a fakty pozostają niezmienione: przeprowadzał transakcję kupna konia od Gio Correttiego z sycylijskiej stadniny. Dostaliśmy konia tydzień temu, a milion euro, przesłane zgodnie z planem z mojego konta, nie dotarło na rachunek Corretiego. To oczywiste, że twój brat przekierował te pieniądze, żeby trafiły do jego kieszeni.

Nessa zbladła na wieść, o jaką kwotę chodzi, ale zachowała spokój, wiedząc, że musi być silna dla dobra Paddy’ego.

– On nie przywłaszczył sobie tych pieniędzy. To nie jego wina. Stał się ofiarą hakerów… Podali się za kierownika stadniny na Sycylii i Paddy przesłał pieniądze, myśląc, że trafią we właściwe miejsce.

Twarz Barbiera stężała.

– Jeżeli to prawda, to dlaczego nie przyszedł tutaj, żeby się bronić?

– Oskarżył go pan o kradzież całej sumy. Czuł, że nie ma wyjścia.

Przypomniała sobie zdenerwowany głos Paddy’ego: „Ness, nie masz pojęcia, do czego ten facet jest zdolny. Pewnego dnia w jednej chwili zwolnił jednego ze stajennych. Nie mam szans, jeśli Barbier uzna mnie za winnego. Zniszczy mnie zupełnie. Nigdy więcej nie dostanę pracy w tej branży…”.

– Fakt, że uciekł po rozmowie przez telefon, jeszcze bardziej przemawia na jego niekorzyść – wycedził Luc.

Chciała dalej bronić brata, ale się powstrzymała. Próba wyjaśnienia temu człowiekowi, że Paddy miał kłopoty z prawem w buntowniczym okresie dorastania, niewiele by pomogła. Brat bardzo się starał rozpocząć nowy rozdział w życiu, zrywając z przeszłością. Powiedziano mu jednak, że jeśli jeszcze raz zostanie przyłapany na łamaniu przepisów, będzie musiał odsiedzieć karę i zyska miano notowanego. Dlatego tak się teraz wystraszył i uciekł.

Barbier spojrzał na stojącą przed nim kobietę. Jak to możliwe, że wciąż z nią rozmawia? Jednakże stanowczość, z jaką występowała w obronie brata – pragnienie, by go chronić, nawet kosztem samej siebie – wydawała się niezmiernie intrygująca. Życie nauczyło Luca, że lojalność można włożyć między bajki, a wszyscy i tak dbają tylko o własny zysk.

Nagle coś zaświtało mu w głowie i zaklął w duchu, dziwiąc się, że nie przyszło mu to na myśl wcześniej. Falujące rude włosy i szczupła sylwetka Nessy zbytnio go rozproszyły.

– A może sama jesteś w to wszystko wplątana? Chciałaś wykraść laptop, żeby usunąć dowody winy?

– Wcale nie jestem w to wplątana. Przyszłam tutaj, ponieważ Paddy… – przerwała, nie chcąc jeszcze bardziej obciążać winą brata.

– Co dalej? Okazał się zbyt wielkim tchórzem? A może już nie ma go w kraju?

Zacisnęła usta. Paddy uciekł do Ameryki, żeby ukryć się u jej brata bliźniaka, Eoina. Błagała go, żeby wrócił, próbując zapewniać, że jego szef nie jest potworem. Znowu przypomniały się jej słowa Paddy’ego: „Nikt nie zadziera z Barbierem. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że sam ma powiązania ze światem przestępczym…”.

Na chwilę zrobiło jej się słabo. Może Paddy miał rację? Szybko odgoniła tę myśl, ale pojawiły się inne wątpliwości. Co będzie, jeśli naprawdę okaże się winny?

Natychmiast zganiła się za takie przypuszczenia. Przy Barbierze zaczynała wątpić w siebie i brata, a przecież dobrze wiedziała, że Paddy mimo błędów popełnionych w przeszłości nie byłby w stanie zrobić nic złego.

– Paddy jest niewinny – powtórzyła. – Przyznaję, że nie powinien uciekać, ale się wystraszył. Zawsze miał zwyczaj się chować w obliczu trudności. Po pogrzebie matki nie pokazywał się przez tydzień.

Barbier zdawał się błądzić myślami gdzieś daleko, po czym odparł:

– Słyszałem, że Irlandczycy mają talent do wyplątywania się z tarapatów, ale nie ze mną takie numery, panno O’Sullivan.

– Nie próbuję się z niczego wyplątać. – Z trudem opanowywała złość. – Chciałam mu tylko pomóc, odzyskując laptop. Powiedział, że może udowodnić swoją niewinność, jeśli go zdobędzie.

– Przejrzeliśmy go dokładnie i nie ma tam nic, co dowodziłoby jego niewinności. Nie zrobiłaś bratu żadnej przysługi. Teraz wydaje się jeszcze bardziej winny i w dodatku uwikłałaś w to siebie.

Patrzył, jak jej wyjątkowo ekspresyjna twarz na przemian blednie i się czerwieni. Już samo to go intrygowało. Większość ludzi, których spotykał, przybierało maskę. Nie potrafił sobie nawet przypomnieć, kiedy to ostatnim razem czuł się na tyle swobodnie, by okazać komuś prawdziwe emocje. Nie wierzył jednak w niewinność tej kobiety. Byłby głupcem, gdyby to zrobił, a jej brat pewnie już go za takiego uważał.

Nessa wyczuła, że jej nadzieja niknie. Barier wydawał się nieporuszony jak skała. Przysiadł na krawędzi biurka i wyciągnął nogi do przodu, jakby najzwyczajniej w świecie prowadzili grzeczną pogawędkę. Nie było jednak w nim nic uprzejmego. Kojarzył się wyłącznie z niebezpieczeństwem, tylko nie wiedziała, jakiego rodzaju. Nie czuła, żeby jej życie było zagrożone. To, czego się obawiała, wydawało się czymś intymnym. Gdzieś w głębi budziła się w niej świadomość, uśpiona dotąd przez całe życie, aż do tej chwili.

– Czy naprawdę oczekujesz, żebym uwierzył, że przyszłaś tutaj wyłącznie z miłości do biednego i niewinnego braciszka? – spytał drwiąco.

– Zrobiłabym wszystko dla swojej rodziny – odparła z przekonaniem.

– Dlaczego?

To proste pytanie ją zaskoczyło. Gdy Paddy zadzwonił do niej z prośbą o pomoc, nie wahała się długo. Natychmiast obudził się w niej instynkt opiekuńczy, chociaż była młodsza od brata. Ich rodzina stanowiła jedność, przeszła ciężki okres i dzięki temu się wzmocniła.

Starsza siostra Iseult wspierała ich po tragicznej śmierci matki, kiedy to ojciec pogrążał się w alkoholizmie. Broniła Nessę i dwóch braci przed nieobliczalnym ojcem i powoli pomogła mu wydobyć się z nałogu, choć ich stadnina i stajnie podupadały.

Teraz jednak nie było tu Iseult. Z dala od tego miejsca prowadziła szczęśliwe życie, na jakie zasłużyła. To do Nessy należało wzięcie tego ciężaru na swoje barki dla dobra brata i całej rodziny. Spojrzała na Barbiera.

– Zrobiłabym wszystko dla rodziny, ponieważ kochamy i chronimy się nawzajem.

Milczał przez długą chwilę, po czym odparł:

– A więc przyznajesz, że możesz posunąć się aż tak daleko… nawet zmówić się z przestępcą.

W tym momencie poczuła się bardzo osamotniona. Wiedziała, że mogłaby skontaktować się z szejkiem Nadimem z Merkazad, mężem Iseult i jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Załatwiłby tę sprawę w ciągu kilku godzin, gdyby się o niej dowiedział. Uzgodniła jednak z Paddym, że nie będą w to wciągać Nadima i jego żony, którzy oczekiwali narodzin dziecka za kilka tygodni.

Wyprostowała się i spojrzała na Luca. Denerwowała ją jego chłodna nonszalancja.

– Nie rozumie pan, czym jest rodzina i co to znaczy poświęcenie? Nie broniłby pan własnych bliskich?

Jego twarz nagle zastygła.

– Nie mam rodziny, a więc obce mi to pojęcie.

Co to znaczy, do diabła? – pomyślała. Nie potrafiła wyobrazić sobie życia bez rodziny.

– Jeśli ludzie z twojej rodziny tak bardzo są sobie bliscy, to zwrócę się do kogoś z nich, żeby pomógł mi odzyskać pieniądze lub odnaleźć twojego brata – dodał.

– Ta sprawa dotyczy tylko mnie i Paddy’ego.

– Zaangażuję w to wszystkich i wszystko, co potrzebne do odzyskania pieniędzy. Nie chcę zszargać sobie opinii.

– Proszę posłuchać, choć pewnie to pana nie interesuje. Moja siostra wkrótce będzie rodzić. Ojciec i mąż jej pomagają i nie mają z tą sprawą nic wspólnego. Biorę na siebie odpowiedzialność za brata.

Czuł się poruszony od chwili, gdy go spytała, czy wie, czym jest rodzina. Oczywiście, że nie miał pojęcia. Skąd mógłby to wiedzieć, skoro jego ojciec, Algierczyk, znikł przed jego narodzinami, a niezaradna i zaburzona psychicznie matka zmarła od przedawkowania narkotyków, kiedy jej syn miał zaledwie szesnaście lat. Kimś najbliższym stał się dla Luca stary człowiek, mieszkający obok, doświadczony przez życie, który zdołał ukazać mu drogę wyjścia.

Odegnał wspomnienia. Nie mógł uwierzyć, że ta dziewczyna – kobieta – wciąż próbuje się mu postawić, nie wykorzystując do tego swojej urody. Nie był pewien, czy udało mu się ukryć, jak na nią zareagował. Z trudem przychodziło mu to przyznać, ale poczuł do niej coś w rodzaju szacunku.

Zachowywała się buntowniczo, nawet wiedząc, że może zostać oskarżona o dokonanie przestępstwa. Jeśli blefowała, to robiła to z wprawą. W każdej chwili mógł wezwać policję i wyprowadzono by ją stąd w kajdankach. Policjanci nigdy jednak nie znajdowali się na pierwszym miejscu listy osób, do których Luc zwróciłby się o pomoc w takiej sytuacji. Nie dlatego, że omijał prawo. Wiedział, jakie krążą o nim plotki, i bawiło go to równie mocno, jak mierziło. A jego doświadczenia z okresu dorastania na przedmieściach Paryża nie nastawiły go dobrze do policji. Przetrwanie każdego dnia stanowiło tam test na wytrzymałość. Policjantów nigdy nie było, kiedy okazywali się potrzebni, a więc, delikatnie mówiąc, nie ufał stróżom prawa. Wolał załatwiać sprawy po swojemu. Stąd też brały się plotki i tak narastała wokół niego legenda.

Wrócił myślami do chwili obecnej i kobiety stojącej przed nim.

– A więc do czego zmierzamy, panno O’Sullivan? Jeśli bierzesz odpowiedzialność za brata, to może byłabyś tak miła i wypisała mi czek na milion euro?

Zbladła. Takiej sumy pieniędzy nie zobaczy pewnie nigdy w życiu. No chyba że osiągnęłaby sukces w karierze dżokejki i miała szansę wziąć udział w wielkich wyścigach i zasłynąć.

– Nie mamy tylu pieniędzy – odparła.

– W takim razie nie posunęliśmy się do przodu ani o krok. A właściwie sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła. Z powodu tego, co zrobił twój brat, będę teraz musiał przekazać Gio Correttiemu kolejny milion euro, żeby nie pytał, dlaczego jeszcze nie dostał pieniędzy.

Nie wzięła wcześniej takiej możliwości pod uwagę. Zrobiło jej się słabo.

– Może dałoby się z nim porozmawiać? Wyjaśnić, co się stało?

Zaśmiał się krótko, ale wcale nie wydawał się rozbawiony.

– Nie mogę podsycać plotek tego rodzaju historiami. Tłumaczyć, że nie wywiązałem się z obietnicy płatności z powodu oszustwa.

Miała ochotę usiąść. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, a w głowie się kręciło.

– Źle się czujesz? – Pytanie Barbiera podziałało na nią jak uderzenie w policzek. Odetchnęła głęboko. Zbliżył się do niej i nagle pokój zrobił się jakby mniejszy. Luc wydawał się ogromny i taki mroczny. Był najbardziej onieśmielającym człowiekiem, jakiego znała. Nie miałaby szans w walce z nim. Był zbyt bogaty i sławny. Zbyt wspaniały.

– Chętnie wręczyłabym panu te pieniądze od razu, panie Barbier, proszę mi wierzyć. Ale nie mogę. Wiem, że mój brat jest niewinny bez względu na to, jak ta sprawa wygląda. – Gorączkowo zastanawiała się, jak przekonać Barbiera, by dał szansę Paddy’emu. Nagle coś przyszło jej do głowy. – Proszę posłuchać, mogę jedynie zaoferować swoje usługi w czasie jego nieobecności. Gdyby miał pan mnie, czy zgodziłby się pan na to, że zrobię wszystko, żeby oczyścić go z zarzutów?

Jej słowa zawisły w powietrzu i miała nadzieję, że wreszcie go przekonała. Po chwili jednak wstał z biurka z jeszcze bardziej ponurą miną.

– Powinienem wiedzieć, że to tylko pozory niewinności. To wydawało się zbyt piękne, żeby było prawdziwe. – Obrzucił ją wzrokiem od stóp do głowy. – Muszę przyznać, że poczułbym co innego, gdybyś weszła frontowymi drzwiami, ubrana w coś bardziej powabnego, panno O’Sullivan. Ale nawet wtedy nie mógłbym powiedzieć, że jesteś w moim typie.

Usiłowała coś z tego zrozumieć. To chyba niemożliwe, żeby pomyślał… Wtedy przypomniała sobie, co powiedziała. Można to było różnie zrozumieć. Barbier patrzy na nią z niesmakiem. Poczuła się upokorzona i wściekła.

– Nie miałam nic takiego na myśli.

– W takim razie o co chodziło, panno O’Sullivan?

– Proszę tak do mnie nie mówić. Mam na imię Nessa.

– Nessa.

Wypowiedział jej imię tak, że odebrała to jak cios w brzuch. Pożałowała natychmiast tego, co powiedziała, ale nie mogła już znieść, kiedy nazywał ją panną O’Sullivan. Ten człowiek… To spotkanie tak bardzo zbaczało z kursu, że właściwie nie była już pewna, o czym rozmawiają. Postanowiła się skupić i uspokoić.

– Chodzi mi o to, panie Barbier, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby przekonać pana o niewinności mojego brata.

Tytuł oryginału: The Virgin’s Debt to Pay

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2018

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2018 by Abby Green

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 9788327647351