Zapach kobiety - Abby Green - ebook

Zapach kobiety ebook

Abby Green

0,0
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Alix Saint Croix zamierza odzyskać władzę w swoim kraju, której został bezprawnie pozbawiony. By uśpić czujność przeciwników, udaje, że interesują go tylko kolejne kochanki. Gdy w oko wpada mu Leila Verughese, właścicielka perfumerii w Paryżu, uwodzi ją, zaprasza do opery w Wenecji, a potem na wakacje na Karaiby. Niespodziewanie dla samego siebie traci głowę dla tej niezwykłej kobiety. Lecz wtedy ona dowiaduje się, że jest jedynie pionkiem w jego grze…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 151

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Abby Green

Zapach kobiety

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Leila Verughese zastanawiała się właśnie ponuro, co się stanie, kiedy kurczące się zapasy jej perfum wyczerpią się ostatecznie, gdy kątem oka coś dostrzegła i odwróciła się, z ulgą odrywając się od tych smutnych myśli. Ujrzała lśniący czarny samochód, zatrzymujący się przed jej małą perfumerią Dom Leili na Placu Vendôme w Paryżu, którą odziedziczyła po matce. Przyglądając się bliżej, dostrzegła istną flotyllę czarnych lśniących samochodów. Pierwszy z nich miał na masce powiewające flagi, ale nie zgadła, z jakiego kraju pochodziły. Chociaż przez większość życia identyfikowała uroczyste kawalkady gości ekskluzywnego Hotelu Ritz po drugiej stronie placu.

Z samochodu na przedzie wyskoczył mężczyzna ze słuchawką w uchu, najwyraźniej ochroniarz. Rozejrzał się, zanim otworzył tylne drzwi samochodu. Oczy Leili zrobiły się okrągłe na widok wyłaniającej się z nich postaci.

Był to mężczyzna, którego męskość emanowała z niego niczym wyładowania energii. Miał dobrze ponad metr osiemdziesiąt pięć wzrostu i był potężnie zbudowany. Nosił długi, czarny płaszcz. Najwyraźniej zmierzał w kierunku jej sklepu, ale nagle zatrzymał się. Dostrzegła grymas irytacji na jego twarzy. Odwrócił się i zaczął rozmawiać z kimś siedzącym na tylnym siedzeniu limuzyny. Z żoną? Dziewczyną? Podszedł i oparł dłoń na dachu samochodu, konsultując się z osobą wewnątrz.

Leili mignęło długie, nagie opalone udo i lśniące blond włosy. Mężczyzna wyprostował się i zaczął iść w stronę sklepu. Dopiero teraz Leila mogła się przyjrzeć jego twarzy. Nigdy w życiu nie widziała nikogo tak bezczelnie pięknego. Miał smagłą ciemnooliwkową cerę, wystające kości policzkowe i zmysłowe usta. Głęboko osadzone oczy, wyraziste brwi i jeszcze mocniej zarysowaną szczękę, teraz zaciśniętą, i pełną irytacji minę. Ciemne włosy były krótko ostrzyżone. Podchodził coraz bliżej, a Leila jak sparaliżowana stała wciąż bez ruchu. Na sekundę, zanim jeszcze otworzył drzwi do sklepu, ich oczy się spotkały. Wyobraziła sobie wtedy niedorzecznie, że olbrzymi, drapieżny ptak o lśniących piórach pikuje w jej stronę, aby chwycić ją w swoje szpony i porwać ze sobą w dal.

Kroczący w stronę perfumerii Alix Saint Croix ledwie zauważył za szybą ciemnowłosą sprzedawczynię. „Zrób mi niespodziankę”. Zacisnął usta. Gdyby poprzednia noc nie była tylko… przyjemna, chętniej sprawiłby niespodziankę kochance. Jedynym powodem, dla którego spełniał nieoczekiwany kaprys Carmen, której właśnie zachciało się perfum, była chęć uwolnienia się od jej towarzystwa. Pojawiła się w jego apartamencie poprzedniej nocy, a potem uprawiali seks… zadawalająco. Zastanawiał się, kiedy po raz ostatni żądza pochłonęła go aż do zatracenia się w rozkoszy? Nigdy.

Był znudzony. A ponieważ kobiety wyczuwają takie rzeczy siódmym zmysłem, kochanka stała się bardzo uległa i urocza. Tak bardzo, że budziło to jego irytację. Po całym dniu oglądania wychudzonych modelek, paradujących po wybiegu w tę i z powrotem, był jeszcze bardziej poirytowany. Pchnął drzwi do perfumerii z większą siłą, niż to było potrzebne, i dopiero wtedy dostrzegł sprzedawczynię, patrzącą na niego z mieszaniną szoku i podziwu na twarzy. Na przestrzeni tej samej nanosekundy zauważył też, że była najpiękniejszą kobietą, jaką widział w życiu. Drzwi zamknęły się za nim i dzwonek brzdęknął melodyjnie, ale nie zwracał na to uwagi. Miała jasnooliwkową cerę, prosty nos i pełne, miękkie wargi. Bardzo seksowne. Mocno zarysowaną, choć delikatną brodę, wystające kości policzkowe. Lśniące włosy spływały jej na ramiona niczym czarny jedwab. Ale to jej oczy go powaliły… Były jak wielkie, jasne szmaragdy, okolone długimi, czarnymi rzęsami w obramowaniu wdzięcznie wygiętych czarnych brwi. Wyglądała jak księżniczka z Dalekiego Wschodu.

– Kim pani jest? – Czy to był jego głos? Brzmiał ochryple. W brzuchu i krwi poczuł ogień. Ten sam, nad brakiem którego ubolewał zeszłej nocy.

Zamrugała i długie rzęsy zasłoniły na moment te piękne oczy.

– Jestem właścicielką sklepu, nazywam się Leila Verughese. – To egzotyczne nazwisko bardzo do niej pasowało.

Wyciągnął rękę.

– Alix Saint Croix.

Błysk w jej oczach oznaczał, że go rozpoznaje. Zarumieniła się. Uznał cynicznie, że oczywiście musiała o nim słyszeć. Bo kto o nim nie słyszał?

Podała mu dłoń. Małą, delikatną i chłodną, ale jej dotyk wywołał głęboko w jego wnętrzu piorunujące wrażenie. Krew w nim zawrzała, chociaż zwykle przyglądał się kobietom i taksował je, panując nad pożądaniem. Ta kobieta… Leila… była niezaprzeczalnie piękna. Niczym farmaceutka nosiła biały fartuch, narzucony na skromną, błękitną bluzkę i czarne spodnie. Nawet w butach na płaskim obcasie była wysoka; sięgała mu do ramienia. Wyobraził ją sobie w wysokich szpilkach. Jak blisko byłyby wtedy jej usta, gdyby tylko lekko się pochylił…

Cofnęła rękę i Alix zamrugał.

– Szuka pan perfum?

Mózg pracował mu ospale. Perfum? Dlaczego miałby szukać perfum? Carmen. Czekała na niego w samochodzie. Natychmiast spochmurniał.

– Przepraszam, nie… – Zaklął cicho. Co się z nim działo? – To jest tak, szukam perfum. Dla kogoś.

– Ma pan na myśli jakiś konkretny zapach?

Z trudem odciągnął od niej wzrok i rozejrzał się po sklepie. Wszędzie wisiały lustra. Na szklanych półkach stały złocone flakony perfum, nadając pomieszczeniu złocistą poświatę. Wystrój był bogaty, ale bez zadęcia. Nie było zaduchu perfum, typowego dla takich sklepów. Wnętrze było chłodne, tchnęło spokojem. Tak jak ona.

– Szukam perfum dla swojej kochanki – powiedział z roztargnieniem.

Zacisnęła usta, z wyraźną dezaprobatą. To było intrygujące. Nikt nie okazywał mu prawdziwych emocji. Zmarszczył brwi.

– Ma pani z tym jakiś problem?

Zaczerwieniła się.

– Nie do mnie należy ocena, jakie określenie jest stosowne dla pańskiej… partnerki.

Zła na siebie za okazywanie emocji, podeszła do półki, szukając próbek perfum. Jej ojciec zaproponował kiedyś matce, żeby została jego kochanką. Już po tym, jak urodziła mu nieślubną córkę. Uwiódł Deepikę Verughese, przybywając do Indii, żeby robić interesy z dziadkiem Leili. Potem, kiedy przyjechała za nim do Paryża, przebywszy daleką podróż z Dżajpuru, zhańbiona i ciężarna, odwrócił się do niej plecami. Zbyt dumna i rozgoryczona nie chciała potem zostać jego utrzymanką. Opowiedziała Leili tę historię, zwracając jej uwagę na flamy rozmaitych sławnych ludzi i dygnitarzy, przychodzące do sklepu. To miała być lekcja na temat tego, co kobieta jest gotowa zrobić dla pieniędzy.

Leila odsunęła na bok wspomnienia, zła na siebie za okazany brak profesjonalizmu. Ale zanim zdołała coś powiedzieć, dostrzegła w lustrze, że mężczyzna podchodzi bliżej. W lustrzanym odbiciu wydawał się jeszcze większy, jego ciemna twarz odbijała się setki razy. Dostrzegła, że miał bardzo ciemne, szare oczy.

– Pani wie, kim jestem?

Przytaknęła. Wiedziała, kim był, jak tylko podał swoje nazwisko. Niesławny wygnany król małego królestwa na wyspie u wybrzeży Afryki Północnej, nieopodal Południowej Hiszpanii. Zasłynął jako genialny finansista, maczając palce w każdej niemal branży, niedawno inwestując w pola naftowe na Bliskim Wschodzie. Krążyły plotki, że zamierza się upomnieć o swój tron. Ale w tej chwili interesował go tylko zakup błahostki dla swojej kochanki. Nie miała pojęcia, dlaczego tak ją to zirytowało.

Alix Saint Croix mówił dalej:

– Mężczyzna taki jak ja nie miewa dziewczyn ani partnerek. Ja biorę sobie kochanki. Kobiety, które wiedzą, czego mogą się spodziewać, i nie oczekują niczego ponad to.

Wiedziała wszystko o mężczyznach takich jak on. Demonstrując swój cynizm, sprawił, że poczuła wściekłość. Skrzyżowała ramiona na piersi.

– Nie wszystkie kobiety są tak cyniczne, jak pan to przedstawia.

– Kobiety obracające się w moich kręgach są.

– Cóż, może to zbyt wąskie kręgi. – Nie mogła uwierzyć, że te słowa wylatują jej z ust. Ale zirytował ją, poruszając czułą strunę. Była pewna, że mężczyzna wypadnie ze sklepu jak burza. Ku jej zaskoczeniu jednak tylko się skrzywił , co sprawiło, że wyglądał jeszcze seksowniej.

– Możliwe.

Zrobiło jej się gorąco. Wpatrywał się w nią ze skupieniem. Sięgnęła po najbliższy flakon perfum i popchnęła go w jego kierunku.

– To jeden z naszych najlepiej sprzedających się zapachów. Ma kwiatową bazę z nutą cytrusów. Lekki i korzenny, idealny na co dzień.

Potrząsnął głową.

– Nie, chcę czegoś bardziej wyrazistego. Zmysłowego.

Z brzękiem odstawiła flakon i sięgnęła po kolejny.

– A zatem bardziej odpowiedni będzie ten. Kwiatowa nuta głowy, ale z drzewną, piżmową bazą.

Przechylił na bok głowę.

– Trudno powiedzieć, dopóki się nie powącha.

Zrobiło jej się za ciasno w bluzce. Co się z nią działo? Odwróciła się do lady i sięgnęła po pasek papieru ze słoja, by rozpylić na nim perfumy. Chciała, żeby je powąchał i sobie poszedł. Wytrącił ją z równowagi. Ale zanim zdołała rozpylić perfumy, zacisnął dłoń na jej ramieniu.

– Nie na papierze. Chyba zgodzi się pani, że zapach najlepiej można ocenić na skórze.

– To zapach kobiecy – odparła oszołomiona.

– Więc proszę rozpylić go na swój nadgarstek.

Doznała szoku, jakby polecił jej zdjąć ubranie. Często spryskiwała swoje nadgarstki, żeby ktoś mógł poczuć istotę zapachu, ale w jego ustach ta prośba zabrzmiała wręcz nieprzyzwoicie. Modląc się, żeby ręka jej nie zadrżała, podwinęła rękaw i spryskała nadgarstek. Chłodna mgiełka dotknęła jej skóry i poczuła lekki dreszcz. Nagle dotarło do niej, jak zmysłowe było to doznanie.

Alix Saint Croix ujął wierzch jej dłoni, obejmując ją długimi palcami. Schylił się, żeby powąchać perfumy, zbliżając ciemną głowę do jej piersi. Wpatrywał się w nią. Z bliska dostrzegła w jego tęczówkach plamki szarości niczym srebrzysta rtęć. Kiedy poczuła na skórze muśnięcie jego oddechu, zabrakło jej tchu. Namyślał się długo, a ona w tym czasie zmieniła się w kłębek nerwów. Nagle dostrzegła coś ponad jego głową. Wysoka blondynka wysiadła z samochodu z telefonem przy uchu. Miała na sobie nieprzyzwoicie obcisłą, jedwabną sukienkę i dziwacznie nieodpowiedni na jesienne chłody żakiet. Mężczyzna wyprostował się i spojrzał w okno. Zesztywniał, kiedy jego dziewczyna – kochanka – zaczęła gestykulować w jego stronę z wyraźną irytacją, wciąż rozmawiając przez telefon.

– Pańska… hmm… kochanka czeka na pana. – Głos Leili brzmiał ochryple. Puścił gwałtownie jej dłoń, a ona natychmiast schowała ją za siebie.

– Wezmę je.

W odpowiedzi zamrugała.

– Te perfumy – dodał.

Poderwała się do działania.

– Oczywiście. Chwileczkę, tylko je zapakuję.

Chwyciła torebkę i bibułkę i szybko, choć niewprawnie zapakowała flakon, wytrącona całkowicie z równowagi. Kiedy skończyła, wręczyła mu torebkę, unikając jego wzroku. Zwitek banknotów wylądował na ladzie, ale nie przeliczyła pieniędzy. On bez słowa odwrócił się i wyszedł ze sklepu, chwytając swoją… kimkolwiek była… pod rękę i popychając ją z powrotem do samochodu.

Jego zapach ciągnął się za nim. Szóstym zmysłem Leila rozpoznała jego komponenty. Poczuła go już w chwili, kiedy mężczyzna wszedł do sklepu. Ten zapach był czysty, z nutą czegoś niezwykle męskiego, co z całą pewnością nie pochodziło z perfum. Był tak sugestywny, że przyniósłby komuś fortunę, gdyby tylko udało się go zamknąć we flakonie. Czysta esencja samczej męskości w sile wieku. Wyrazista. Z nutą piżma.

Puls podskoczył jej gwałtownie. Co się z nią działo? Ten mężczyzna był królem i miał kochankę, czego się nawet nie wstydził. Pomyślała o innym mężczyźnie, który przyszedł kiedyś do sklepu i bardzo zręcznie się do niej zalecał. Potem zamienił się w okropnego typa, kiedy nie dała mu tego, czego chciał… A co było bardzo dalekie od tego, czego ona chciała.

Przez chwilę patrzyła w oszołomieniu na pieniądze na ladzie, zanim uświadomiła sobie, że mężczyzna zapłacił jej o wiele za dużo. Ale w tym momencie myślała tylko o tamtym spojrzeniu, które jej rzucił, zanim wsiadł do samochodu. To spojrzenie zdawało się mówić, że tu wróci. I to szybko. Wiedziała, że nie powinna się tym ekscytować. Ale nawet wspomnienia z przeszłości nie mogły temu zapobiec.

Nieco później zamknęła sklep i poszła na górę do małego mieszkania, które całe życie dzieliła z matką. Ciągnęło ją do okna wychodzącego na Plac Vendôme. Operowa lornetka, przez którą jej matka całymi latami obserwowała gości z Ritza, leżała tuż obok. Leila podniosła ją do oczu, kierując w stronę okien hotelowych pokoi, i zamarła. Na tle jasno oświetlonego, luksusowego apartamentu dostrzegła znajomą męską postać. To był on. Alix Saint Croix. Stał tyłem do niej. Miał na sobie kamizelkę, koszulę i spodnie. Ręce trzymał w kieszeniach, a napięta tkanina opinała jędrne, umięśnione pośladki. Patrzył przed siebie i Leila zesztywniała, dostrzegając towarzyszącą mu kobietę. Nie miała już na sobie żakietu, a tylko lekką sukienkę. Opalone ciało lśniło, jak u rasowej klaczy. Leila rozpoznała w niej znaną w świecie modelkę reklamującą bieliznę. Kobieta trzymała coś w dłoni. Zamigotało szkło. To była butelka perfum. Kobieta rozpyliła perfumy na swój nadgarstek i powąchała, uśmiechając się seksownie. Rozpyliła więcej zapachu na swoje ciało i Leila skrzywiła się. Trick z perfumami polegał na tym, że mniej znaczyło więcej. Kobieta cisnęła flakon na fotel obok i zaczęła opuszczać wolno cieniutkie ramiączka sukienki. Zdjęła ją, obnażając małe, ale piękne piersi. Leila westchnęła. Sama nigdy nie zdobyłaby się na coś takiego. A wtedy Alix Saint Croix poruszył się. Odwrócił się i podszedł do okna. Przez chwilę zamajaczył w lornetce Leili, wypełniając obraz swoją twarzą. Miał zaciętą minę. Zaciągnął kotarę, zasłaniając widok, jak gdyby wiedział, że Leila obserwuje go z drugiej strony placu niczym podglądacz.

Zniesmaczona sama sobą odłożyła lornetkę i zaczęła chodzić nerwowo po mieszkaniu. Jak mężczyzna taki jak on mógł w ogóle przykuć jej uwagę? Był dokładnie taki, przed jakimi ostrzegała ją matka. Bogaty i arogancki. Postrzegał kobiety wyłącznie jako materiał na kochanki, niewątpliwie wymieniane z niepokojącą częstotliwością, gdy tylko traciły powab nowości.

Pełna tłumionej energii założyła marynarkę i wyszła na spacer do pobliskich ogrodów Tuileries. Powtarzając sobie w kółko, że po pierwsze nic się nie wydarzyło z Alixem Saint Croix dzisiaj w jej sklepie, po drugie, że i tak nigdy więcej go nie spotka, i po trzecie, że nic jej to przecież nie obchodzi.

Kiedy następnego dnia poszła zamknąć drzwi frontowe do sklepu, zapadał już zmierzch. Miała za sobą długi dzień, z małą liczbą klientów i ledwo dwiema drobnymi transakcjami. Z powodu recesji niszowe firmy padały na łeb na szyję i kiedy fabryka produkująca eliksiry na potrzeby jej sklepu została zamknięta, Leila nie miała wystarczających środków, żeby szukać nowego producenta. Musiała się pozbyć resztek akcji w nadziei, że przy dobrym popycie zdobędzie pieniądze potrzebne do wznowienia produkcji perfum.

Właśnie miała przekręcić zamek w drzwiach, kiedy przez szybę ujrzała znajomą, wysoką ciemną postać w towarzystwie dwóch innych mężczyzn.

Wygnany król o tragicznej przeszłości. Zeszłego wieczora w chwili słabości poszukała w internecie informacji na jego temat. Przeczytała o tym, jak jego rodzice i młodszy brat zginęli w czasie przewrotu wojskowego na wyspie. Jego ucieczka z kraju i życie na wygnaniu obrosły już w legendę.

Instynkt kazał jej szybko zamknąć drzwi i opuścić roletę, ale on był już przed drzwiami i patrzył na nią. Uśmiechał się lekko. Całodzienny zarost ocieniał mu brodę. Posłuszna zawodowemu impulsowi, wbrew sobie samej otworzyła drzwi. Wszedł do środka. Nie chcąc, by znowu wytrącił ją z równowagi, przybrała grzeczną, profesjonalną maskę.

– Czy pańskiej kochance podobały się perfumy? – Obraz tamtej kobiety, wykonującej przed nim striptiz, odbierał jej spokój.

Alix Saint Croix machnął lekceważąco ręką.

– Podobały jej się. Ale nie dlatego tu jestem.

– Zostawił mi pan o wiele za dużo pieniędzy.

Przeszła za ladę i wyjęła kopertę, w której schowała pieniądze. Zamierzała podrzucić mu je do hotelu, ale przez cały dzień nie mogła się zdobyć na odwagę. Wyciągnęła kopertę w jego stronę, ale ledwo na nią spojrzał.

– Chcę zabrać panią na kolację.

W panice zacisnęła dłoń na kopercie, zgniatając ją.

– Co pan powiedział?

Rozpiął płaszcz, wkładając ręce do kieszeni. Ten gest odsłonił kolejny nieskazitelny garnitur, pięknie uwidaczniający imponujące muskuły.

– Powiedziałem, że chciałbym, aby towarzyszyła mi pani na kolacji.

– Przecież ma pan kochankę. – Zmarszczyła brwi.

Szare oczy przybrały odcień stali.

– Ona nie jest już moją kochanką.

– Widziałam was. Byliście razem… – Zrobiło jej się gorąco. Nie chciała, by pomyślał, że go szpiegowała. Dodała więc szybko: – Sprawiała wrażenie, jakbyście nadal byli parą.

Twarz Alixa była nieprzenikniona.

– Jak powiedziałem, nie jesteśmy już razem.

Poczuła niesmak. Mężczyzna taki jak on oczywiście zmieniał kobiety bez najmniejszego trudu.

– Nawet pana nie znam, jest pan dla mnie zupełnie obcym człowiekiem.

– Rozmowa przy kolacji mogłaby temu zaradzić, czyż nie?

Miała ochotę uciec, ale była w końcu we własnym sklepie. Na swoim terenie. Wszystko w niej krzyczało, żeby mu się oprzeć. Był zbyt wspaniały, zbyt wysoki, zbyt sławny…

– Widziałam was. Nienaumyślnie. Wyglądając z mojego okna wczoraj wieczorem, ujrzałam pana w pańskim apartamencie. Z nią. Rozebrała się przed panem…

Zmrużył oczy.

– Ja też cię widziałem… po drugiej stronie placu, majaczącą w oknie.

Pobladła.

– Naprawdę?

– To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że pragnę ciebie, a nie jej.

– Zasłonił pan okno. Dla zachowania prywatności.

– Tak. Dla zachowania prywatności, kiedy poprosiłem ją, żeby się ubrała i wyszła, bo wszystko między nami skończone.

Zadrżała z powodu chłodu bijącego z tych słów.

– Jakie to okrutne. Chwilę wcześniej kupił jej pan prezent.

Błysk bezgranicznego cynizmu rozświetlił szare oczy.

– Proszę mi wierzyć, kobieta pokroju Carmen nie jest naiwną idiotką. Wiedziała, że to koniec. Czy bym cię poznał, czy nie.

Wzdrygnęła się i zwalczyła płynącą z trzewi pokusę, żeby pójść za nim na oślep.

– Dziękuję za zaproszenie, ale obawiam się, że muszę odmówić.

Ściągnął brwi.

– Jest pani mężatką? – Rzucił spojrzenie na jej lewą rękę, ale nie dostrzegł obrączki. Zacisnęła dłonie, ale za późno.

– To nie pańska sprawa, sir. Chciałabym, żeby pan już wyszedł.

Na ułamek sekundy Alix Saint Croix spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami, a potem odrzekł chłodno:

– Doskonale, w takim razie przepraszam, że panią niepokoiłem. Dobranoc, panno Verughese.

Tytuł oryginału: An Heir Fit for a King

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2015

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Anna Jabłońska

© 2015 by Abby Green

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2017

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-276-2986-9

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.