10,99 zł
Modelka Mia Forde bierze udział w pokazie biżuterii najbardziej znanego salonu jubilerskiego w Paryżu należącego do Daniela Devilliersa. Uznała, że to najlepszy sposób, by dotrzeć do niedostępnego na co dzień Daniela. Dwa lata temu Mia miała z nim romans, który został przerwany przez jego ślub z kobietą z jego sfery. Teraz, na wieść o ich rozwodzie, Mia decyduje się powiedzieć Danielowi, że urodziła mu córkę…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 149
Abby Green
W brylantach i złocie
Tłumaczenie:
Ewelina Grychtoł
Tytuł oryginału: Bound by Her Shocking Secret
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2021
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2021 by Abby Green
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-8342-005-9
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek
Daniel Devilliers stał u szczytu schodów i obserwował scenę przed sobą. Legendarny salon jubilerski Devilliers, stojący na paryskim Place Vendôme od trzech stuleci, pękał w szwach. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy salon przeszedł gruntowny remont i tego wieczoru świętowano jego ponowne otwarcie.
Odkąd Daniel odziedziczył po ojcu rodzinną firmę, powoli, ale uparcie ją reformował, na każdym kroku walcząc z niechętnym zarządem. Ten wieczór był jego triumfem. Wydarzeniem roku. Aktorki i aktorzy przeplatali się z politykami i biznesmenami, a pomiędzy nimi spacerowali modele i modelki, prezentując biżuterię marki. Brylanty, rubiny, perły, szafiry i szmaragdy pyszniły się na ich nieskazitelnej skórze. Szampan lał się strumieniami, a kelnerzy podawali przystawki, które same w sobie były małymi dziełami sztuki.
Na honorowym miejscu naprzeciwko wejścia wisiał olejny obraz, przedstawiający żonę założyciela firmy. Jej misterna tiara błyszczała w fantazyjnie upiętych, ciemnobrązowych włosach. Szare oczy wyglądały z twarzy o arystokratycznych rysach. Tych samych, które odziedziczył Daniel.
Tyle że w jego twarzy te arystokratyczne rysy zamieniły się coś w bardziej męskiego i surowego. Wysokie kości policzkowe i zaskakująco zmysłowe usta kontrastowały z głęboko osadzonymi oczami i ostro zarysowaną szczęką. W połączeniu ze szczupłą muskularną sylwetką i krótkimi czarnymi włosami tworzyło to iście wybuchową mieszankę.
Zauważył swoją doradczynię PR, która gestem przywoływała go z powrotem na dół. Wiedział, że powinien wrócić do swoich gości. Chciał tylko przez chwilę ponapawać się uczuciem… Właściwie to nie był pewny, co powinien czuć. Triumf, że jego wizja została wreszcie zrealizowana? Satysfakcję? Problem w tym, że nie czuł żadnej z tych rzeczy. Wszystko to było dziwnie rozczarowujące.
A potem jego uwagę zwróciło coś innego. Czarna satynowa suknia bez ramiączek. Mgnienie wysoko upiętych płowych włosów. Smukłe nagie ramiona.
Kobieta zniknęła za kolumną, zanim zdążył się jej przyjrzeć. Ale to nie mogła być ona. Nie miałaby tyle śmiałości, żeby znów pojawić się na jego terenie. Mimo to na samą myśl serce Daniela zabiło mocniej.
Wspomnienia, żywe i wyuzdane, zacisnęły szpony na krawędzi jego umysłu. Śmiejąca się twarz. Zmysłowe usta. Dzikie złotobrązowe włosy w jego garści, gdy wchodził w nią coraz głębiej i głębiej…
I inne wspomnienia, mniej seksowne. Blada twarz, wielkie oczy zaczerwienione od łez.
„Wyjdź, Danielu. Nigdy więcej nie chcę cię widzieć”.
Daniel potrząsnął głową, odpychając od siebie niechciane obrazy. Odsunął się od barierki i zszedł na parter. To nie był moment, żeby myśleć o przeszłości.
Mia Forde wiedziała, że nie może wiecznie ukrywać się w toalecie. Przeklęła swoją głupotę. Skąd jej wpadło do głowy, żeby skonfrontować się z Danielem na przyjęciu z okazji ponownego otwarcia salonu? Myślała, że w miejscu publicznym będzie łatwiej. Myślała też, że pełna zbroja dizajnerskich ubrań i wieczorowego makijażu doda jej odwagi, by znów stanąć przed swoim byłym kochankiem.
Jej ochroniarz czekał przed drzwiami damskiej toalety. Jego jedynym zadaniem tego wieczoru było strzeżenie niesamowitego topazowego kompletu złożonego z kolczyków i naszyjnika, które miała na sobie, ponieważ występowała tego wieczoru w charakterze modelki. Wzięła głęboki oddech i wyszła z kabiny. Przy umywalkach na szczęście nikogo nie było. Spojrzała na siebie w lustrze i skrzywiła się. Jej oczy były wielkie i przerażone. Kiedy zobaczyła Daniela stojącego u szczytu schodów i omiatającego wzrokiem rozgrywającą się przed nim scenę, jej policzki pokryły się ciemnym rumieńcem. Na jego widok poczuła milion rzeczy naraz. Tęsknotę, żal, gniew… A co najgorsze – fizyczny pociąg.
A teraz chowała się w łazience i trzęsła się jak liść. Co było żałosne, biorąc pod uwagę, przez co przeszła przez ostatnie dwa lata. Stała się silniejsza niż kiedykolwiek. Z pewnością miała na tyle odwagi, by skonfrontować się z Danielem Devilliersem. Musiała tylko powiedzieć mu, co miała do powiedzenia, a potem odejść z podniesionym czołem.
Klejnoty błyszczały na jej skórze, dramatyczne na tle prostej, czarnej satynowej sukni. Spojrzała na nie beznamiętnie. Wiedziała, że to tylko ładne kamienie. Martwe w środku, tak jak jej relacja z Danielem. Och, był w niej ogień i namiętność; na samo wspomnienie uginały jej się kolana. Ale nie było serca. Duszy. Jakby się nad tym zastanowić, ten mężczyzna nie mógł lepiej pasować do swojej odziedziczonej profesji. Gorący i ognisty na powierzchni, zimny w środku.
Ale czy miała prawo go o to obwiniać…?
Mia westchnęła. Nie, nie miała. Nigdy niczego jej nie obiecywał; to ona powiedziała mu wprost, że oczekuje czysto fizycznej relacji. I gdy mury otaczające jej serce padały jeden za drugim, było już za późno, by to zmienić.
Drzwi łazienki otworzyły się i dwie kobiety weszły w chmurze perfum. Mia unikała ich wzroku, ale nie mogła nie usłyszeć ich rozmowy.
– Widziałaś, jak tam stoi? Jak jakiś bóg?
– Nigdy w życiu nie widziałam tak seksownego faceta…
– Czytałam w gazecie, że się rozwiódł. Znowu jest singlem.
Na te słowa Mię przeszyła gorycz i zazdrość. Zdusiła je stanowczo. Nie było tu na nie miejsca. Właśnie wychodziła z łazienki, kiedy telefon w jej torebce zaczął wibrować. Wyjęła telefon i z niepokojem zmarszczyła brwi, widząc imię na wyświetlaczu.
– Co się stało, Simone? Wszystko w porządku?
Odpowiedź przyjaciółki zmroziła jej krew w żyłach. Powód, dla którego tu przyszła, przestał się liczyć. Musiała natychmiast wracać do domu.
– Nie martw się. Zaraz tam będę.
Rozłączyła się, włożyła telefon z powrotem do torebki i wyszła z łazienki, zapominając o Danielu Devilliersie.
Daniel powstrzymał westchnienie frustracji, widząc kolejną osobę, która koniecznie chciała z nim porozmawiać. Po co właściwie to robił, skoro nie potrafił się tym cieszyć?
Robisz to też dla niej, przypomniał cichy głosik w jego głowie.
Daniel poczuł znajome ukłucie bólu. Tak, zależało mu, żeby firma przetrwała, ponieważ tego chciałaby jego siostra. Niegdyś uwielbiała przychodzić do salonu i przyglądać się błyszczącym klejnotom.
Zauważył zbliżającą się do niego niebieskooką blondynkę. Na jej szyi, nadgarstkach i uszach błyszczały brylanty. Uśmiechała się z mieszanką seksualnej pewności siebie i chciwości, które Daniel znał aż za dobrze. Powiedział sobie, że dokładnie tego szuka, ale mimo to skręcało go na samą myśl. Jednak zanim blondynka zdążyła podejść, ktoś inny zbliżył się do niego z boku. Jeden z jego ochroniarzy.
– Przepraszam, że panu przeszkadzam, sir, ale nastąpił incydent.
Daniel spojrzał na niego, w jednej chwili zapominając o kobiecie.
– Incydent?
– Kobieta, jedna z modelek, próbowała wyjść z biżuterią.
Daniel uniósł brew.
– Jeśli została zatrzymana, to w czym problem?
– Mówi, że pana zna i że może pan za nią poręczyć.
Puls Daniela przyspieszył.
– Gdzie ona jest?
– W biurze ochrony.
Daniel ruszył w stronę biura ochrony, który znajdował się niedaleko głównego wejścia. Przy drzwiach czekał kolejny z jego ludzi.
– Przepraszam, że przeszkadzamy, sir. Tutaj jest. – Mężczyzna otworzył drzwi dużego pomieszczenia, którego ściany pokrywały ekrany monitoringu. Minęło kilka chwil, zanim wzrok Daniela przyzwyczaił się do półmroku, więc nie zauważył jej od razu, stojącej na środku pokoju.
Zamrugał. Czyżby miał halucynacje? Ale nie; to naprawdę była ona. Nie przywidziało mu się.
Mia Forde. Ostatnia kobieta, którą spodziewał się ponownie zobaczyć. Ostatnia kobieta, którą chciał ponownie zobaczyć. Mimo to nie mógł powstrzymać fizycznej reakcji rozgrzewającej jego krew.
Była tak piękna, jak zapamiętał, a nawet piękniejsza. Kiedy poznali się przed dwoma laty, miała dwadzieścia jeden lat. Teraz z dziewczyny zamieniła się w kobietę. Jej rysy były ostrzejsze, jej usta pełniejsze, bardziej prowokujące. Czarna satynowa suknia bez ramiączek opinała jej krągłości. Pamiętał, jak wyglądały jej piersi, pełne i jędrne. Jej sutki…
Odsunął od siebie to rozgrzane do czerwoności wspomnienie. Jak to możliwe, że na widok tej kobiety wciąż tracił rozum?
– Co ty tu robisz, Mio? – zapytał.
Mia zmusiła się, żeby pozostać w miejscu. Instynkt nakazywał jej się schować. Uciekać.
Na twarzy Daniela malowała się mieszanka szoku i niedowierzania, które zaraz ustąpiły miejsca poirytowaniu.
– Widzi pan? – powiedziała słabo do ochroniarza. – Mówiłam panu, że go znam.
Daniel skrzyżował ramiona na szerokiej piersi.
– Co ty tu robisz? To jakiś chory żart?
Na te słowa Mia otrzeźwiała.
– Żart? Naprawdę myślisz, że przyszłam tu, bo nie miałam nic lepszego do roboty w sobotni wieczór?
Daniel spojrzał na leżące na stole naszyjnik i kolczyki.
– Próbowałaś ukraść biżuterię?
– Oczywiście, że nie. Po prostu… zapomniałam, że mam je na sobie.
Daniel zmarszczył brwi.
– Jak ty się tu właściwie dostałaś?
Jego nieufność ubodła Mię.
– Zatrudniłam się jako modelka. Wiem, że łączy nas… skomplikowana przeszłość, ale nie wiedziałam, że jestem niemile widziana…
Teraz Daniel wyglądał na sfrustrowanego. Niecierpliwie machnął ręką.
– Nie o to mi chodziło. Po prostu… Dlaczego tu przyszłaś?
– Musiałam z tobą porozmawiać. Kiedy mój agent zaproponował mi to zlecenie, uznałam, że to będzie dobry sposób, żeby cię złapać.
Skontaktowanie się z człowiekiem takim jak Daniel Devilliers było prawie niemożliwe – chyba że to on chciał się z kimś skontaktować. Mia przekonała się o tym na własnej skórze.
Nagle przypomniała sobie, dlaczego tak bardzo chciała wyjść.
– Posłuchaj, naprawdę muszę iść – powiedziała. – To ważne.
Kiedy Mia powiedziała, że chce wyjść, pierwszą reakcją Daniela wcale nie była ulga. Bardziej mieszanina wielu sprzecznych emocji, włączając w to przypływ pożądania równie potężnego, co niechcianego.
– Powiedziałaś, że chciałaś ze mną porozmawiać. O czym?
Zauważył, że pobladła.
– Nie mogę teraz wytłumaczyć. Po prostu muszę iść.
– Zostałaś przyłapana na wychodzeniu w biżuterii wartej setki tysięcy euro. Jesteś mi winna wyjaśnienie.
Mia złożyła ręce jak do modlitwy.
– Wiem. Posłuchaj, nie myślałam, dobrze? Zapomniałam, że mam je na sobie. Znasz mnie. Wiesz, że nigdy bym niczego nie ukradła!
Danielowi stanęła przed oczami scena z jego przeszłości. Otworzył aksamitne puzderko i oczy Mii rozszerzyły się na widok perłowej bransoletki.
– Jest piękna – szepnęła.
– To jeden z naszych najnowszych wzorów – odparł od niechcenia Daniel.
Mia spojrzała na niego, marszcząc brwi.
– Dlaczego mi ją pokazujesz?
– To prezent.
Mia potrząsnęła głową.
– Ale… nie chcę od ciebie prezentów.
Daniel był sfrustrowany, bo nie zachowała się tak, jak się spodziewał. Tak, jak był przyzwyczajony. Od samego początku robiła wszystko na opak. Najpierw powiedziała mu, że to będzie tylko jedna randka. Potem, kiedy się ze sobą przespali, że to tylko jedna noc. Ale jedna noc i jedna randka zamieniły się w więcej nocy i więcej randek, bo chemia między nimi była zbyt silna, by ją ignorować.
Nawet wtedy zawsze pilnowała, żeby wiedział, że nie oczekuje niczego więcej. Pod wieloma względami to był scenariusz marzeń. Kobieta, która stawia granice.
– Masz pojęcie, ile ta bransoletka jest warta? – zapytał wtedy.
Mia cofnęła się.
– Nieważne. Nie chcę jej. Czułabym się niekomfortowo.
Przeszłość rozwiała się, ustępując miejsca teraźniejszości.
– Proszę, Danielu – błagała Mia. – Muszę iść.
– Gdyby to był ktokolwiek inny, zadzwonilibyśmy po policję, wiesz?
Teraz zbladła tak bardzo, że Daniel przestraszył się, że zemdleje.
– Mio, do cholery… Dlaczego tu jesteś?
Mia przygryzła wargę i odpowiedziała tak cicho, że Daniel ledwo ją słyszał.
– Chodzi o moją córkę. Muszę do niej wrócić. Moja przyjaciółka jej pilnuje i właśnie zadzwoniła, że Lexi ma gorączkę i wymiotuje.
Daniela zmroziło.
– Masz dziecko?
Minęły dwa lata. Oczywiście, że mogła mieć dziecko.
– Tak.
Daniel potrząsnął głową.
– Jak? Z kim…?
Mia spojrzała na niego ponuro.
Minęła sekunda. Pięć. Dziesięć.
Daniel uświadomił sobie, że ich rozmowy słucha dwóch ochroniarzy.
– Zostawcie nas samych – powiedział, nie patrząc na nich.
Ochroniarze wyszli. Daniel odniósł wrażenie, że ziemia kołysze mu się pod stopami. Naprawdę nie było powodu sądzić, że to dziecko jest…
– Nie chcę o tym teraz rozmawiać – powiedziała Mia. – Muszę do niej pojechać.
– Puszczę cię, kiedy mi powiesz, kto jest jej ojcem.
Mia przełknęła ślinę. Jej serce trzepotało jak uwięziony w klatce ptak. Miała nadzieję, że po tylu latach chemia między nimi wygaśnie. Że spopieliły ją słowa, które wypowiedział, zanim wyszedł.
„Myślę, że tak będzie lepiej”.
Ale nie. Jej ciało wciąż było dostrojone do niego jak instrument, który śpiewa tylko przy nim. Był teraz jeszcze szczuplejszy i lepiej zbudowany niż wtedy. Same ostro zarysowane kości i twarde mięśnie. Surowe. Nieugięte.
„Tak będzie lepiej”.
Musiała się skupić. Teraz najważniejsze, żeby jak najszybciej się stąd wydostała.
– Danielu…
– Kto jest ojcem?
Wiedziała, że musi powiedzieć prawdę. Ostatecznie po to tu przyszła.
– Jest twoja.
Daniel otworzył, a potem zamknął usta. Wpatrywał się w nią w milczeniu. Nie była pewna, czy ją usłyszał.
– Lexi jest twoją córką – powtórzyła. – Ma osiemnaście miesięcy.
Nieczęsto się zdarzało, żeby mężczyzna taki jak Daniel Devilliers zapomniał języka w gębie. Ale Mia wcale nie była z siebie dumna.
– Posłuchaj, przepraszam… Dlatego dzisiaj przyszłam. Miałam nadzieję, że uda mi się porozmawiać z tobą na osobności. Nie chciałam powiedzieć ci… w ten sposób.
W biurze ochroniarzy, oskarżona o kradzież biżuterii.
Wreszcie Daniel się odezwał.
– Ale… jak?
Telefon Mii zaczął wibrować w jej torebce. Sięgnęła po niego, odebrała i słuchała przez kilka sekund.
– Rozumiem. Posłuchaj… właśnie wychodzę. Będę tam tak szybko, jak to możliwe.
Rozłączyła się i spojrzała na Daniela.
– Przepraszam, że powiedziałam ci w ten sposób, ale naprawdę muszę już iść.
Sięgnęła po długopis i notes leżące na stole i napisała swój adres i numer telefonu.
– Jeśli chcesz zgłosić mnie na policję albo porozmawiać, tutaj teraz mieszkam.
Podała notes Danielowi, który wziął go od niej odruchowym gestem. Wciąż wyglądał na wstrząśniętego. Mia wzięła swoją torebkę, wstała i spróbowała wyjść na korytarz. Jednak w chwili, kiedy przekroczyła próg, ochroniarz zastąpił jej drogę.
– Sir…? – Mężczyzna spojrzał na Daniela nad jej ramieniem.
Mia była gotowa przecisnąć się pod jego ramieniem, ale potem usłyszała głęboki głos Daniela.
– Puść ją.
Zalała ją ulga. Dosłyszała jeszcze, jak Daniel mówi coś za jej plecami, ale już wychodziła na ulicę, gdzie czekał tłum paparazzich. Na jej widok podnieśli swoje kamery, ale zaraz je opuścili. Nie była dla nich rozpoznawalna. Ani trochę jej nie przeszkadzało, że nie zalicza się do grona celebrytów. Gorzej, że nie widziała żadnych taksówek. Czując rosnącą panikę, wyciągnęła telefon, żeby zamówić przez aplikację. Wtem poczuła na ramieniu znajomą rękę.
Daniel.
Podniosła na niego wzrok.
– Co…?
– Chodź. – Pociągnął ją z powrotem w stronę wejścia do salonu. – Zawiozę cię do domu. Mój samochód czeka przy bocznym wejściu.
Mii tak bardzo ulżyło, że zaraz znajdzie się przy swojej córce, że bez cienia protestu poszła za Danielem korytarzem prowadzącym do tylnego wyjścia. Przy ulicy stał czarny sportowy samochód, obok którego czekał kierowca. Daniel podał mu kartkę z adresem Mii i pomógł jej wsiąść do samochodu, a potem sam wsiadł z drugiej strony.
Ruszyli. Patrząc, jak mijają kolejne przecznice, Mia poniewczasie uświadomiła sobie, co się dzieje. Daniel jechał z nią do jej domu. Zaraz miał poznać Lexi. Nowy rodzaj paniki chwycił ją za serce. Nie była na to gotowa!
Spojrzała na niego ukradkiem. Jego profil był śmiertelnie poważny. Sięgnął do szyi, by rozpiąć muszkę i górny guzik koszuli. Pamiętała, jakie szorstkie były jego dłonie. Nie tego się spodziewała po biznesmenie… miliarderze, który w swojej pracy dotykał jedynie drogocennych klejnotów.
Ku jej zażenowaniu, na samo wspomnienie ich dotyku przeszył ją dreszcz przyjemności.
– Nie powinieneś był wychodzić – powiedziała. – To ważny wieczór.
Daniel spojrzał na nią.
– Owszem. Ale wiadomość, że jestem ojcem, sprawiła, że nabrałem perspektywy.
Mia znała Daniela. Wiedziała, z jaką determinacją ją uwodził, więc wiedziała też, że nie uda jej się go odwieść od raz powziętego zamiaru.
Mimo to spróbowała.
– Naprawdę nie powinieneś ze mną teraz jechać. Lexi może być…
– Lexi. Co to w ogóle za imię?
Mia najeżyła się obronnie.
– To zdrobnienie od Alexandry.
– Uważasz, że to nieodpowiednie, żeby teraz z tobą jechał. Ale uznałaś, że odpowiednim będzie przyjść i zakłócić jeden z najważniejszych wieczorów w historii Devilliers?
Mia nie zamierzała dać sobie wmówić, że postąpiła źle.
– Gdybym była w stanie skontaktować się z tobą zwykłymi kanałami, zrobiłabym to. I próbowałam. Ale numer, który mi podałeś, był nieaktywny, a kiedy kontaktowałam się z twoim biurem, nie chcieli mnie przełączyć. Łatwiej byłoby umówić się na spotkanie z prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Daniel zignorował jej wypowiedź.
– Jeśli to dziecko jest moje, w co trudno mi uwierzyć, skoro nie widziałem się z tobą od czasu…
Mia przerwała mu w pół słowa.
– Jest twoja.
Daniel zacisnął usta.
– Jeśli naprawdę jest, to czemu wcześniej do mnie nie przyszłaś?
– Byłeś żonaty – odparła gorzko. – Jak tylko przeczytałam o twoim rozwodzie, zaczęłam szukać sposobu, żeby się z tobą skontaktować.
– A co, gdybym się nie rozwiódł?
Mia zastanowiła się nad tym.
– Gdybyś się nie rozwiódł, to też w jakimś momencie bym ci powiedziała.
Daniel parsknął niedowierzająco.
– Przykro mi – dodała Mia. – Z powodu rozwodu. Niezależnie od okoliczności to nie mogło być łatwe.
– Przez „okoliczności” rozumiesz, że małżeństwo było aranżowane?
Mia i Daniel chodzili ze sobą przez prawie dwa miesiące, kiedy w gazecie ukazał się artykuł na temat dawno zawartego układu, w ramach którego Daniel miał poślubić dziedziczkę jednej z innych francuskich dynastii. Wieść, że jest obiecany komuś innemu, boleśnie zaskoczyła Mię, przypominając jej podobne doświadczenie z jej pierwszym chłopakiem.
Kiedy zapytała o to Daniela, jego odpowiedź była lekceważąca.
– To nie są prawdziwe zaręczyny. To archaiczny pakt zawarty przez mojego dziadka. Jeśli mam być szczery, zapomniałem o tym.
– No cóż, wygląda na to, że twoja narzeczona nie zapomniała – odparła gniewnie Mia.
Rzuciła na podłogę gazetę ze zdjęciem jego ślicznej ciemnowłosej narzeczonej. W tym momencie coś przyszło jej do głowy.
– Nic dziwnego, że cieszyłeś się, mogąc utrzymać naszą relację w tajemnicy.
Daniel zmrużył oczy.
– To ty powiedziałaś, że szukasz czegoś luźnego, dyskretnego.
Tak było. I w tamtej chwili Mia ze wstydem uświadomiła sobie, że choć starała się zachować emocjonalny dystans, kompletnie poległa.
Obiecała sobie nigdy więcej nie zakochać się w takim mężczyźnie jak Daniel – bogatym i oziębłym emocjonalnie – ale teraz znów czuła się, jakby jej serce rozerwano na pół.
Wróciła myślami do chwili obecnej. Samochód właśnie skręcał w jej cichą uliczkę. Tamtego dnia Daniel miał rację: nie chciała niczego więcej. Ale w jakimś momencie zapomniała o lekcjach swojej przeszłości i spektakularnie się skompromitowała.
Samochód zatrzymał się przed jej kamienicą. Mia obróciła się do Daniela.
– Naprawdę byłabym wdzięczna, gdybyśmy mogli zaaranżować spotkanie kiedy indziej – spróbowała bez większych nadziei.
Daniel odpowiedział jej beznamiętnym spojrzeniem.
– Nie ma takiej możliwości. Zasługuję na odpowiedzi i nigdzie nie pójdę, dopóki ich nie dostanę.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji